Suzumiya Haruhi (PL) : Tom 4 - Rozdział 3

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 3


20 Grudnia.

Trzeci poranek od kiedy świat się zmienił oznaczał dla mnie konieczność przebudzenia się ze snu. Przespałem całą noc nie śniąc. Jak zwykle zwlokłem się z łóżka zachowując się jakby ktoś napchał mi żołądek ołowiem. Zmusiło to śpiącego na kołdrze Shamisena do przeniesienia się na podłogę, gdzie położył się na plecach. Stopą pogłaskałem go po brzuchu wzdychając ciężko.

Moja siostra wyglądała na nieco zawiedzioną gdy zaglądając do pokoju przekonała się że już nie spię.

"I co, Shami się odezwał?"

Pyta mnie o to od przedwczoraj. Moja odpowiedź zawsze brzmi tak samo.

"Nie."

Po miękkim dotyku kociej sierści na moich stopach zostało tylko wspomnienie, jako że moja siostrzyczka pogwizdując wesoło wyniosła Shamiego z pokoju. Kotom to dobrze, tylko jedzą, śpią i liżą sobie futro. Chętnie zamieniłbym się z nim miejscami choć na jeden dzień. Kto wie, może jako kot bez problemu znalazłbym to czego szukam?

A właśnie, wciąż nie znalazłem klucza. Nie dowiedziałem się też czym on ma być. A o aktywacji to nie ma co wspominać. Jeśli dzisiaj się za to nie wezmę to świat najprawdopodobniej pozostanie w tym stanie, a to przerażająca perspektywa. Wracając jeszcze do aktywacji to czyim poronionym pomysłem był ten limit czasowy? Czy naprawdę na tylko tyle Nagato mogła sobie pozwolić?

W drodze do szkoły nie poczyniłem żadnych postępów w rozwiązaniu mojego problemu. Ponure niebo ciążyło nad głowami grożąc opadami śniegu. Jedyną tego zaletą jest fakt że można się spodziewać białych świąt w tym roku. Zapowiadają się naprawdę duże opady śniegu. Nie znane są wprawdzie jeszcze dokładne prognozy, ale sądząc po ostrych przymrozkach obstawiałbym na prawdziwe śnieżyce. Haruhi pewnie cieszyłaby się bardziej niż szczeniak na widok kości na samą myśl o zimowej wycieczce... To znaczy o ile Ona wciąż istnieje.

Nic nadzwyczajnego nie zwróciło mojej uwagi podczas mozolnej wspinaczki ku ogólniakowi. Tak też przybyłem do klasy 1-5, jednak zmęczenie dało o sobie znać i spowolniło moją marszurę, przez co ledwo zdążyłem usiąść w ławce a rozbrzmiał już pierwszy dzwonek. Tak jak wczoraj były spore braki pośród uczniów. Taniguchi natomiast mnie zadziwił, gdyż okazało się że wystarczy mu jeden dzień by wydobrzeć. Wprawdzie przyszedł w masce, ale nie było go to w stanie powstrzymać... Dopiero to mi uświadomiło że ten koleś uwielbiał chodzić do szkoły.

A właśnie - dziś Asakura zajmując swoje miejsce za mną tajemniczo się uśmiechnęła.

"Dzień dobry."

Powitała mnie tak jak wszystkich pozostałych. Zbyt padnięty by wysilać się po prostu odkiwnąłem jej głową.

Drugi dzwonek oznajmił rozpoczęcie zajęć. Równo z nim do klasy wszedł pełen energii Okabe-sensei i zajęcia zaczęły się pełną parą.


Cała moja sytuacja zdezorientowała mnie na tyle że nie jestem w stanie powiedzieć jaki mamy dziś dzień tygodnia. Plan zajęć wydawał mi się inny niż zwykle, choć nie byłem pewien. Nie byłbym nawet w stanie powiedzieć czy tydzień temu o tej porze mieliśmy podobne przedmioty. Nie zorientowałbym się nawet gdyby ktoś zamienił plan dzisiejszy z wczorajszym. Co się dzieje? Czyżbym zdziwaczał? Asakura stała się idolką klasy, Asahina-san niedostępną starszoklasistką a Nagato jedynym członkiem Kółka Literackiego.

Co jest prawdą a co fałszem? Czy Brygada i wszystko co przeszedłem to jedynie wytwór mojej wyobraźni?

Niedobrze, zaczynam sam siebie dołować.

Podczas W-Fu zupełnie się wyłączyłem. Stałem na bramce nie zwracając uwagi na to co się wokół mnie dzieje. Podczas matematyki wszystko co wchodziło mi do głowy jednym uchem natychmiast wylatywało przez drugie. Nawet się nie zorientowałem gdy nadeszła kolejna przerwa.

Kładłem się na ławce w nadziei że pomoże mi się to zebrać do kupy, gdy...

"Yo."

Taniguchi. Zsunął maskę pod brodę i powitał mnie swym klasycznym idiotycznym uśmiechem.

"Na chemii będzie pytać mój rząd. Wspomóż mnie jakby co."

Wspomóc? Pogięło cię? Przecież znamy na wylot swoje mocne i słabe strony. Jak niby miałbym ci pomóc w chemii skoro u mnie ona leży?

"Hej, Kunikida."

Zawołałem kumpla który właśnie wrócił z łazienki.

"Powiedz Taniguchiemu wszystko co wiesz o wodorotlenku sodu. W szczególności jak się lubi z kwasem chlorowodorowym."

"To proste - kwas i zasada neutralizują się po zmieszaniu."

Brzmiała odpowiedź Kunikidy po szybkim przekartkowaniu podręcznika Taniguchiego.

"A, to o to pytanie chodzi. Więc tak: najpierw liczysz na molach, po czym przeliczasz to na kilogramy. Daj mi chwile..."

Kiedy ktoś obeznany w temacie tłumaczy ci coś bez większego zastanowienia to można poczuć się naprawdę bezradnym.

Taniguchi bez przerwy przytakiwał, ale im dłużej Kunikida tłumaczył tym mniejszą miał ochotę samemu dokonywać obliczeń. Wziął ołówek automatyczny z mojego biurka i nabazgrolił kilka symboli na brzegu podręcznika.

Gdy wyjaśnienia zostały zakończone Taniguchi skupił się na mnie.

"Kyon, Kunikida wszystko mi opowiedział na W-Fie. Podobno nieźle się zbłaźniłeś przedwczoraj."

Nie byłeś wtedy przypadkiem też w szkole?

"Wylądowałem u pielęgniarki na przerwie obiadowej i do wieczora już kiepsko się czułem. Dopiero dziś rano się dowiedziałem co zaszło. Podobno szalałeś nieźle. Naprawdę twierdziłeś że Asakura nie powinna istnieć?"

"Coś w ten deseń, tak."

Podniosłem dłoń i zacząłem dawać mu znaki żeby się zmywał, ale mimo to tylko zachichotał i mówił dalej.

"Chciałbym przy tym być. Rzadko można być świadkiem takiej rozrywki jak krzyczący Kyon."

Kunikida najwyraźniej przypomniał sobie jakiś element tamtego zajścia bo włączył się do rozmowy.

"Już mu lepiej. Wtedy wyglądało to jakbyś się uwziął na Asakurę-san. Jakoś ci się naprzykrzyła?"

Jeśli bym odpowiedział na to pytanie wylądowałbym w wariatkowie. Tak więc siedziałem cicho.

"I jeszcze jedno, mówiłeś wtedy że Asakura kogoś zastąpiła. Znalazłeś tą osobę? Miała na imię Haruhi, prawda? Kim ona jest?"

Możecie mi o niej nie przypominać? Samo wspomnienie jej imienia powoduje u mnie teraz dreszcze, nawet jeśli byłoby wymawiane przez durną papugę.

"Haruhi?"

Widzisz? Nawet Taniguchi teraz będzie mnie dręczył. Jakby mu było mało to jeszcze po mnie teraz pojedzie...


"Ta Haruhi... Nie chodzi ci chyba o Suzumiye Haruhi, co?"


Tak, właśnie o tą Suzumiye Harhuhi...

Moja głowa obróciła się w kierunku dziwnie patrzącego się na mnie Taniguchiego tak wolno że czułem jak trzeszczą mi kręgi w szyi.

"Możesz to powtórzyć?"

"Mówię o Suzumiyi Haruhi, Dzikusce z Wschodniego Gimnazjum. Przez trzy lata byłem z nią w jednej klasie. Ciekawe co teraz robi... Ale skąd w ogóle wiesz kim ona jest? Mówiłeś coś o tym że została zastąpiona przez Asakurę, o co w tym biega?"

Te słowa spowodowały u mnie nagły przypływ energii....

"TY! TY NIEOPIERZONY PACANIE!" (!)

Z tym okrzykiem zerwałem się z krzesła. Najprawdopodobniej zaskoczeni moim nagłym zachowaniem Taniguchi i Kunikida odruchowo cofnęli się o krok.

"Kto tu jest 'nieopierzony', co? Jeśli ja jestem 'nieopierzony' to ty jesteś 'oskubany'! W dodatku w mojej rodzinie przez wiele pokoleń łysina nie występowała, więc martw się swoimi włosami jeśli łaska!"

Nie twój interes! Złapałem Taniguchiego za kołnierz i przyciągnąłem do siebie tak że nasze nosy niemal się stykały.

"Mówisz że znasz Haruhi?!"

"Jak mógłbym jej nie znać? Życia mi nie starczy żeby o niej zapomnieć. Jeśli ktokolwiek z Wschodniego twierdzi że jej nie pamięta, to powinien pędzić do lekarza, bo pewnie ma ciężki przypadek amnezji."

"Gdzie?"

Niczym w transie wypluwałem z siebie kolejne pytania.

"Gdzie ona jest? Gdzie mogę ją teraz znaleźć? Powiedz mi!"

"Co z tobą? Zostałeś bębnem taiko? Jeśli gdzieś ją zobaczyłeś i myślisz że to miłość od pierwszego wejrzenia to radziłbym ci porzucić samą ideę już teraz. Uwierz mi, mówię to dla twojego dobra. Wprawdzie wygląda jak marzenie, to jej zachowanie jest w stanie te marzenia rozwiać bez problemu. Przykładowo, kiedyś..."

Wymalowała kredą dziwne figury geometryczne na bieżni przed szkołą, to chciałeś powiedzieć? WIEM! Nie obchodzi mnie jej kryminalna przeszłość, chce wiedzieć gdzie do diabła ona teraz jest!

"W Kouyouen."

Oszołomiony Taniguchi wymówił tą nazwę jakby był to niebezpieczny związek chemiczny.

"Jeśli się nie mylę to zapisała się do tej szkoły u stóp wzgórza, tuż przed stacją. Była bardzo bystra, więc to chyba logiczne że uczy się w tej elitarnej szkole."

Elitarnej?

"Kouyouen jest aż tak dobry? Zawsze mi się zdawało że to szkoła tylko dla dziewcząt z bogatych lub znanych rodzin."

Taniguchi spojrzał na mnie z politowaniem i rzekł.

"Kyon, nie wiem co ci nawciskali w gimnazjum, ale po pierwsze ta szkoła od zawsze była mieszana, a po drugie jeśli chodzi o ilość uczniów dostających się na uniwersytety prowadzi we wszystkich rankingach w tej prefekturze(!) W dodatku fakt że muszę ją oglądać dzień w dzień niezmiernie mnie wkurza!"

Słuchając wywodów Taniguchiego powoli rozluźniłem chwyt.

Jak mogłem się tego nie domyślić? Powinienem popełnić seppuku ze wstydu.

Założyłem że Haruhi nie istnieje w tym świecie tylko dlatego że nie było jej w Północnym Liceum. Jak widać moja wyobraźnia jest gorsza niż olbrzymiego świerszcza. Podczas najbliższego letniego wyjazdu na wieś do rodziny powinienem skorzystać z okazji i zaznajomić się z jakimś jego tamtejszym krewnym. Pewnie nieźle byśmy się skumali.

"Opanuj się trochę!" Taniguchi wyprostował pomięty kołnierz i rzekł, "Masz rację, Kunikida. Odbiło mu i z każdą chwilą jest coraz gorzej."

Mów co chcesz, nie mam ochoty się z tobą teraz sprzeczać. Chwilowo istnieje osoba która wkurza mnie bardziej niż zdradziecki Taniguchi czy potakujący Kunikida.

Ostatni ciąg wydarzeń to nic innego jak łańcuch nieszczęśliwych zbiegów okoliczności. Jeżeli tamtego dnia siedział koło mnie jakiś absolwent Wschodniego Gimnazjum, albo gdyby Taniguchi był w klasie to dużo wcześniej usłyszałbym jakże pocieszające imię Suzumiyi Haruhi. W mordę jeża, czyja to wina? Pokaż się, to spiorę cię tak że cię rodzona matka nie pozna! Chociaż zemsta na winowajcy może jeszcze poczekać. Wszystkie pytania zostały zadane, odpowiedzi zostały udzielone. Pozostało tylko wziąść sprawy w swoje ręce.

"Kyon, gdzie idziesz? Do łazienki?"

Wyhamowałem przed drzwiami klasy i odwróciłem się.

"Wychodzę wcześniej."

Tak wcześnie jak to tylko możliwe.

"A co z tornistrem?"

Tylko by przeszkadzał...

"Kunikida, jeśli Okabe będzie się pytał to powiedz że mam dżumę z biegunką, albo grypę czy coś i wszystko mnie boli jak cholera. A, i jeszcze jedno. Taniguchi..."

Skłoniłem się lekko z wdzięczności dla mojego kolegi stojącego obecnie z rozdziawioną gębą.

"Dziękuję!"

"Eee? Że co...?"

Zanim wystrzeliłem z klasy zdążyłem jeszcze zobaczyć Taniguchiego kręcącego palcem kółka obok głowy. Po minucie byłem już poza szkołą.


Nie spodziewałem się że szybkie zbiegnięcie w dół zbocza może być tak trudne. Jak że byłem bardzo podekscytowany biegłem ile sił w nogach, przez co po około 10 minutach mięśnie nóg i płuca zaczęły sygnalizować że nie są zadowolone z tego jak je wykorzystuje. Serce szybko do nich dołączyło. Tak właściwie to równie dobrze mogłem poczekać do końca trzeciej godziny. W tym okresie Kouyouen też pewnie ma skrócone zajęcia, ale przecież wystarczy że zdążyłbym przed ich końcem. A nawet spacerowym tempem nie zajęłoby mi to dłużej niż pół godziny.

Zanim zdałem sobie sprawę jak kiepski jestem w zarządzaniu czasem stałem już przed szkołą przy stacji. Szkole, która stanowiła początkowy punkcie mojej codziennej wspinaczki. Na terenie szkoły nie było nikogo widać. Czyżby wciąż mieli zajęcia? Zerknąłem na zegarek. Ich godziny lekcyjne były bardzo zbliżone do naszych, co oznacza że właśnie jest trzecia lekcja. Innymi słowy do otwarcia bram mam jakieś trzy czwarte godziny. Nie mając żadnego innego zajęcia pozostało mi tylko czekać.

"Może powinienem wkraść się do środka...?"

Gdyby tu była Haruhi to bez wątpienia to właśnie by zrobiła. W dodatku prawdopodobnie by jej to wyszło. Niestety, nie mam jej pewności siebie, więc szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. No dobra, w pewnym stopniu wpłynął na to ochroniarz stojący przed bramą. Można się tego było spodziewać po ekskluzywnej prywatnej szkole.

Alternatywą byłoby przejście przez płot, tylko po pierwsze był on dość wysoki, a po drugie na szczycie miał drut kolczasty(!) więc czekanie przed bramą pozostało najbardziej sensownym rozwiązaniem. W dodatku jeśli wdarłbym się na teren szkoły to w wypadku złapania wszystko by przepadło. Nie mogłem do tego dopuścić gdy byłem już tak blisko celu. W przeciwieństwie do Haruhi jestem w stanie zachować zimną krew w takich sytuacjach.


Musiałem czekać niemal dwie godziny,

Ostatni dzwonek brzmiał jakby był odległym wspomnieniem, a otwarte bramy wypuściły studentów niczym falę przebijającą wał przeciwpowodziowy.

Taniguchi miał rację, to rzeczywiście była szkoła mieszana. Mundurki dziewczyn były takie jak je pamiętałem, z czarnymi marynarkami. Natomiast między nimi było widać też chłopaków noszących bardziej tradycjonalny mundurek gakuran. Zupełnie inaczej niż u nas, gdzie dziewczyny nosiły stroje stylizowane na marynarskie, a my marynarki. Jeśli natomiast chodzi o proporcje to wydaje mi się że dominują tu kobiety...

"Jak to możliwe... Zresztą nieważne."

Kilka twarzy wyglądało znajomo. To te które były uczniami klasy 1-9. Byłem przekonany że przestały istnieć, ale najwyraźniej przez cały ten czas chodziły tutaj. Może to jedynie zbieg okoliczności, ale nie ma tu nikogo z mojego gimnazjum. Wszyscy których rozpoznałem nie zwrócili na mnie uwagi, poza co najwyżej podejrzanym zerknięciem. Teraz mają zapewne zupełnie inne wspomnienia. Pewnie szczęśliwsze, bo nie muszą codziennie drałować pod górę do szkoły.

Stałem dalej, a moje szanse na zbawienie wachały się w okolicy 50%. Jeśli ta dziewczyna wstąpiła do jakiegoś klubu, bądź była zajęta planowaniem czegoś w szkole to równie dobrze mogłem tu zostać strachem na wróble. Prosze, śpiesz się do domu i bądź łaskawa objawić się przede mną.

Co jeśli założyła Brygadę SOS w Kouyouen, gdzie teraz znajduje różne zajęcia innym członkom...

Na samą myśl o tym zaczęło mnie skręcać. To by znaczyło że Asahina-san, Koizumi, Nagato i ja to nieistotne śmiecie? W takim wypadku byłbym w gorszej sytuacji niż jakaś postać poboczna, stałbym się jakimś pieprzonym statystą. Nie tego chce! Mogę się modlić do każdego! Jezusa, Mohameta, Maniego, Zaratusztry, czy nawet Lovecrafta! Jeśli którykolwiek z nich ulżyłby moim cierpieniom to uwierzę w dowolne proroctwo czy legendę którą głoszą. Choćby głosili zagładę świata, dołączę do nich z ochotą. Teraz rozumiem skąd się wzięło powiedzenie że tonący brzytwy się chwyta.

Po dziesięciu minutach walczenia z depresją i niepewnością,

"......Ufff."

Odetchnąłem z ulgą. Sam zresztą nie wiem dlaczego. Co mogłoby spowodować u mnie takie westchnienie ulgi?


Pojawienie się jej.


Wśród morza mundurków zobaczyłem twarz której nie zapomnę aż do śmierci.

Tak jak w dniu kiedy przedstawiając się przed klasą zamurowała wszystkich swoim przemówieniem jej włosy sięgały jej do pasa. Przez chwilę przyglądałem się zszokowany, a potem szybko na palcach przeliczyłem jaki mamy dziś dzień tygodnia. Wyszło mi że nie powinna rozpuszczać dziś włosów, więc ta Haruhi wyraźnie nie była zainteresowana codzienną zmianą fryzury.

Stałem tak, a uczniowie Kouyouen omijali mnie z obu stron jak woda omijająca kamień w jeziorze. Nie wiem co sobie myśleli o tym kolesiu stojącym jak łoś pod bramą ich szkoły, ale też nic mnie to nie obchodziło. Miałem poważniejsze sprawy na głowie.

Wciąż nie ruszając się z miejsca, utkwiłem wzrok w powoli zbliżającej się dziewczynie w marynarce.

Suzumiya Haruhi.

W końcu cię znalazłem.


Wciąż nie ruszając się z miejsca, utkwiłem wzrok w powoli zbliżającej się dziewczynie w marynarce.

Odruchowo się uśmiechnąłem, bo Haruhi nie była jedyną zgubą która się odnalazła.

Razem z nią szedł chłopak w mundurku. Próbował rozmawiać z nią, a z jego twarzy nie znikał uśmiech którego nigdy nie mogłem znieść. Koizumi Itsuki okazał się niespodziewanym bonusem w tych poszukiwaniach.

Proszę, proszę, więc ta dwójka już się na tyle zaznajomiła żeby razem wracać do domu. A jednak Haruhi nie wydawała się szczęśliwa - wyraz jej twarzy był identyczny jak wtedy gdy po raz pierwszy ją zobaczyłem. Od czasu do czasu rzucała krótkie odpowiedzi, ale od razu potem patrzyła niezadowolona w chodnik.

To jak podróż w czasie. Tak się zachowywała zanim wpadła na myśl o stworzeniu Brygady SOS. Gdzie się nie pojawiła na twarzy miała wyraz jak mistrz sztuk walki szukający godnego siebie przeciwnika by móc zaprezentować swoje umiejętności. Na ten widok ogarnęła mnie nostalgia. To była Haruhi znudzona codziennym życiem i usilnie szukająca czegoś co ją zainteresuje, nieświadoma tego że zaistnieć może wszystko czego sobie zażyczy.

Nieważne, czas na wspominanie starych dobrych czasów przyjdzie później. Zbliżająca się do mnie para nie zwróciła jeszcze na mnie uwagi.

Choć może to zabrzmieć żałośnie, to serce zaczęło mi bić żywiej. Jeśli w tym stanie odwiedziłbym lekarza to mógłby zmierzyć mi tętno po prostu siedząc obok i nasłuchując. Pociłem się choć temperatura dawno minęła granicę zamarzania wody. Mam tylko nadzieję że drżące nogi to moje złudzenie, bo chciałbym myśleć że nie jestem takim tchórzem.

...I są. Haruhi i Koizumi znaleźli się przede mną.

"Hej!"

Ciężko było mi wydobyć z siebie głos.

Haruhi podniosła głowę i zaszczyciła mnie spojrzeniem.

Od razu też zatrzymała się.

"O co chodzi?"

Staksowała mnie lodowatym spojrzeniem od stóp do głów, po czym odwróciła wzrok.

"Czego chcesz? Wróć, kim ty właściwie jesteś? Do mnie się nie mówi od tak, 'Hej'. Jeśli chcesz mnie poderwać to wynocha, nie interesuje mnie to."

Jako że byłem na to przygotowany, to szok nie był powalający. Zgodnie z moimi przypuszczeniami Haruhi nie miała pojęcia kim jestem.

Koizumi również się zatrzymał i obserwował mnie z rezerwą. Sądząc po jego minie też mnie nie poznaje, a nawet nie jest mną zainteresowany.

Obróciłem się do Koizumiego.

"Nie spotkaliśmy się wcześniej?"

Zapytany wzruszył ramionami i odparł,

"Nie sądzę. Mogę się dowiedzieć z kim mam przyjemność?"

"Przeniosłeś się niedawno do tej szkoły?"

"Tak, tej wiosny... skąd się domyśliłeś?"

"Wiesz coś o grupie nazywającej się 'Organizacją'?"

"'Organizacją'? Coś sugerujesz?"

Uśmiech goszczący na jego twarzy był mi dobrze znany, jednak w jego oczach dostrzegłem strachliwą ostrożność. On mnie nie zna, zupełnie jak Asahina-san.

"Haruhi,"

Mięśnie na jej twarzy drgnęły i spojrzała na mnie ostro swymi dużymi czarnymi oczami,

"Od kiedy to możesz się do mnie zwracać po imieniu? Kim ty do diabła jesteś? Nie przypominam sobie bym prosiła o zaznajomienie się ze zboczeńcem czy podglądaczem. Spadaj, stoisz mi na drodze."

"Suzumiya,"

"Po nazwisku też nie. Skąd ty właściwie je znasz, co? Uczyłeś się w Wschodnim gimnazjum? Teraz jesteś z Północnego ogólniaka, sądząc po mundurku. Co właświe tu robisz?"

Haruhi prychnęła i obróciła się na pięcie.

"Olej go Koizumi-kun. Po prostu udaj że go nie ma. Nie ma po co marnować czasu na tego niewychowanego głupka. Chodźmy!"

Czemu Haruhi wraca razem z Koizumim? Czyżby on przejął moją rolę w tym świecie? Wprawdzie taka myśl przemknęła mi przez głowę, to nie miałem czasu żeby się nad nią głębiej zastanawiać.

"Czekaj!"

Chwyciłem Haruhi za ramię gdy się obracała.

"Puszczaj!"

Obróciła ramię i strząchnęła moją rękę. Teraz dopiero była wkurzona, ale nawet jej furia nie była mnie w stanie powstrzymać. Jeśli teraz odejdzie to wszystko na nic.

"Jesteś naprawdę wkurzający!"

Haruhi z gracją pochyliła się i wyprowadziła niskiego kopniaka.

Poczułem eksplozję bólu w kostce. Był nieludzki, ale niewystarczający bym znalazł się na ziemi. Odzyskawszy równowagę odezwałem się zrezygnowany,

"Powiedz mi tylko jedną rzecz,"

Zebrałem w sobie resztki odwagi. Jeśli to się nie uda to przepadłem. Tak więc zadałem pytanie które było moim ostatnim promykiem nadziei.

"Pamiętasz Tanabatę, trzy lata temu?"

Haruhi, która już miała odejść zatrzymała się w pół kroku. Patrząc na jej ciemne włosy parłem dalej,

"Tego dnia wkradłaś się na teren szkoły i kredą wyrysowałaś znaki na boisku."

"I co z tego?"

Haruhi odwróciła się do mnie. Na jej twarzy dalej malowała się furia.

"Wszyscy to wiedzą! Co ci do tego?"

Starannie dobierałem słowa by skończyć jak najszybciej.

"Nie byłaś wtedy sama. Z tobą był chłopak który niósł Asahinę.... dziewczynę. To z nim wyrysowałaś symbole. A właściwie wiadomość dla Hikoboshi i Orihime, która znaczyła z grubsza 'Jestem tutaj...'"

Nie dane mi było dokończyć tego zdania.

Haruhi chwyciła mnie za kołnierz i przyciągnęła do siebie. Poddany działaniu przerażającej siły straciłem równowagę i upadłem, uderzając głową w twardą jak skała głowę Haruhi.

"Ała!"

Spojrzałem na nią z wyrzutem, tylko by zobaczyć jej ostry wzrok utkwiony we mnie. Ten widok znów spowodował napływ nostalgii, tak samo jak zniecierpliwienie malujące się na jej twarzy. Do takiej Haruhi jestem przyzwyczajony.

Przez chwilę patrzyła na mnie jakby rozgryzając jakiś trudny problem. Po chwili się odezwała,

"Skąd to wiesz?! Kto ci powiedział?! Niemożliwe, nigdy nikomu tego nie mówiłam. Wtedy..."

Haruhi gwałtownie zamilkła, a jej wyraz drastycznie zmienił gdy spojrzała na mój mundurek.

"Północny ogólniak...... Czy to możliwe....?! Jak się nazywasz?"

Haruhi tak mocno trzymała mnie za krawat że miałem problemy z oddychaniem(!). Co za kobieta. Wróć, nie czas wspominać jej niesamowitej siły. Moje imię? Czy powinienem podać moje prawdziwe imię, którego nigdy nie słyszała, czy też ten durny przydomek do którego wszyscy się przyzwyczaili?

Niezależnie od wyboru, nic by to jej nie powiedziało. Wątpię żeby dziewczyna stojąca teraz przede mną słyszała którekolwiek z nich. W takim wypadku pozostaje tylko jedno którego mógłbym użyć.

"John Smith."

Starałem się powiedzieć to spokojnie, ale nie jest to łatwy wyczyn kiedy jest się podnoszonym za gardło. Nie widzisz że mam problemy z oddychaniem..... Właśnie gdy te myśli przebiegały mi przez głowę, uścisk blokujący moje drogi oddechowe znikł.

"....John Smith?"

Haruhi puściła mój kołnierz. Wyglądała na zszokowaną, a jej ręce pozostały tak jak przed chwilą, gdy mnie trzymała. To był naprawdę rzadki widok. Haruhi stojąc tak z otwartymi ustami wyglądała jakby Mroczny Żniwiarz właśnie odebrał jej duszę.

"Więc to.... ty. Ty jesteś tamtym Johnem Smithem? Tym dziwnym licealistą.... który pomógł mi... we Wschodnim gimnazjum..."

Haruhi straciła równowagę. Gdy zaczynała padać jej długie, ciemne włosy zasłoniły jej oczy. Koizumi podtrzymał ją w ostatniej chwili.

Połączenie zostało nawiązane.


'Pomógł ci', dobre sobie, zwaliłaś wtedy na mnie całą robotę... Ale to nie był dobry moment na spieranie się z nią. Wreszcie udało mi się znaleźć jakąś wskazówkę! Mimo wszystko w tym odmiennym świecie była choć jedna osoba, a właściwie dokładnie jedna osoba która pamiętała to co ja.

Teraz mam pewność że to ty.

Ta osoba to Suzumiya Haruhi we własnej osobie.

Skoro ta Haruhi spotkała mnie trzy lata temu podczas Tanabaty, to znaczy że świat który widzę i ten który pamiętam krzyżują się w tamtym punkcie. Teraz wystarczy dojść gdzie powstały zmiany. Nie wszystko "znikło bez śladu". Moja podróż w czasie z Asahiną-san i powrót z pomocą mocy Nagato miał miejsce również w miejscowej historii. Nie wiem co w międzyczasie poszło nie tak, ale przynajmniej trzy lata temu wszystko było tak jak pamiętam.

Gdzie tkwi problem? Czy jestem jedynym który zachował pamięć?

Zastanowię się nad tym później.

Spojrzałem na Haruhi, która stała tak z rozwartą szczęka jakby zobaczyła któryś z cudów świata.

"Wszystko wyjaśnię. Masz trochę czasu? Bo będzie to długa historia...."


Gdy nasza trójka szła ramię w ramię, Haruhi się odezwała.

"Widziałam Johna Smitha dwa razy. Drugi raz był niedługo po pierwszym, gdy wracałam do domu. Zza pleców usłyszałam jak ktoś krzyczał, tylko co on wtedy... a, pamiętam! 'Dbaj o Johna Smitha, który wstrząśnie światem!'. Co to właściwie miało znaczyć?"

Ja nic takiego nie wyprawiałem. Wtedy upewniwszy się że Haruhi znalazła się poza zasięgiem wzroku obudziłem Asahinę-san i pognaliśmy do mieszkania Nagato. Czy mógł istnieć drugi John Smith? Ale co on mógł mieć do diaska na myśli?

Brzmiało to trochę jakby chciał dać jej jakąś wskazówkę.

"Czy to był ten sam John którego spotkałaś we Wschodnim gimnazjum?"

"Był za daleko i było ciemno. Tak na prawdę nie przypominam sobie twarzy żadnego z nich. Ale jego głos brzmiał podobnie do twojego i miał na sobie mundurek Północnego ogólniaka."

Sprawy zaczęły się komplikować. Już myślałem że nasze wspomnienia się pokrywają, a tu taki zgrzyt.

Weszliśmy do pobliskiej kawiarni. Początkowo chciałem udać się do tradycyjnej kawiarni w której spotykała się brygada SOS, ale była ona zbyt daleko.

"Ta wersja ciebie którą znałem uczyła się w Północnym ogólniaku i już pierwszego dnia nauki podczas przedstawiania się ..."

Opowiadać zacząłem jeszcze zanim pojawiły się nasze zamówienia. Do momentu gdy cafe au lait schłodziło się do tego stopnia że można było je wypić jednym łykiem, udało mi się przedstawić skompresowaną wersję dotychczasowych wydarzeń, niczego nie pomijając. Wspomniałem o tym że kosmitka, podróżniczka w czasie i esper dołączyli do brygady SOS i o zarekwirowaniu przez nią sali koła literackiego jako bazy.

Skupiłem się na szczegółach dotyczących mojej podróży w czasie podczas Tanabaty, uważając że ta część jest najistotniejsza.

Nakreśliłem dla Haruhi ogólny obraz sytuacji, pomijając teorie mówiące że jest ona bogiem, zakłóceniem czasoprzestrzeni, czy też potencjalnym źródłem ewolucji, gdyż nie były one w żaden sposób potwierdzone. Uświadomiłem jej tylko że w tamtym świecie ma w sobie niesamowitą moc która może zmieniać świat.

Już to wystarczyło by ją zainteresować. Co chwilę podczas moich tłumaczeń zamyślała się nad czymś, aż w końcu zapytała.

"Jak byłeś w stanie odczytać język obcych który sama wymyśliłam? Bo rzeczywiście, tamte znaki znaczyły 'Jestem tutaj, znajdźcie mnie'."

"Ktoś mi je przetłumaczył."

"Masz na myśli tą kosmitkę?"

"Dokładnie rzecz biorąc Żywy Humanoidalny Interfejs stworzony przez kosmitów celem interakcji z ludźmi. Jak pamiętam to w ten sposób siebie określa."

Przekazałem im wszystko co wiedziałem o Nagato. O tym jak zdawała się jedynie niewielkim dodatkiem do pomieszczenia klubu literackiego, ale tak naprawdę została celowo stworzona jako mól książkowy nie prezentujący żadnych emocji. Później przeszedłem do opisywania Asahiny-san jako cosplayowej maskotki klubu pełniącej też rolę speca od public relations. Napomknąłem też o jej wspaniałej herbacie i wyjaśniłem że tak naprawdę przybyła ona z przyszłości. Z nią udałem się w przeszłość do Tanbaty sprzed 3 lat, a dzięki pomocy Nagato udało się nam powrócić do teraźniejszości.

"W takim razie ty rzeczywiście musiałbyś być Johnem. Dobra, co mi tam, wierzę ci. Więc wtedy byłeś podczas podróży w czasie..."

Haruhi spojrzała na mnie wzrokiem przyzwyczajonym do oceniania ludzi podróżujących w czasie i kiwnęła głową.

Nie jesteś trochę zbyt ufna? Nie spodziewałem się że tak łatwo uwierzysz obcej osobie. Kiedy podczas drugich poszukiwań rzeczy dziwnych na spotkanie stawiłem się tylko ja i ty to potraktowałaś to co ci powiedziałem jak stek bzdur.

"Tamta ja jest kretynką, ale ja ci wierzę..."

Haruhi pochyliła się ku mnie i dodała

"Ponieważ tak jest ciekawiej!"

Znam ten promienny uśmiech w jej wykonaniu. Ten wyraz twarzy który można porównać do pola kwitnących kwiatów już gościł na jej twarzy gdy uśmiechnęła się poraz pierwszy w mojej obecności. Uśmiech który pojawił się na jej twarzy gdy na angielskim wpadła na pomysł założenia brygady SOS.

"Od tamtego dnia zaczęłam się interesować wszystkimi uczniami z liceum pónocnego. Udało mi się nawet wkraść na teren szkoły, ale nigdy nie zauważyłam nikogo podobnego do Johna. Byłam wtedy na siebie wkurzona że nie zapamiętałam dokładnie jego twarzy. Jak widać bezcelowo bo trzy lata temu nawet się tam nie uczyłeś..."

W tamtym czasie istniałem w dwóch kopiach. Pierwsza uczęszczała bez większych zmartwień do gimnazjum, natomiast druga siedziała zamrożona w czasie razem z Asahiną-san w pokoju gościnnym Nagato.

W sumie mogę również wspomnieć tu o siędzącym z nami cud-chłopcze.

"Natomiast ty w tamtym świecie jesteś esperem. Bardzo mi pomagałeś, ale również byłeś powodem wielu moich kłopotów."

"Jeśli to prawda to jest do dość niesamowite."

W jego głosie dała się wyczuć pewna podejrzliwość, ale nie przeszkodziło mu to delektować się herbatą.

Zwróciłem się znowu do Haruhi.

"Dlaczego nie poszłaś do północnego ogólniaka?"

"Tak bez przyczyny. Ta szkoła zainteresowała mnie tylko przez to co się stało podczas Tanabaty. Poza tym uświadomiłam sobie że zanim bym tam zdała to John byłby już absolwentem, nie wspominając nawet o tym że nie udało mi się go znaleźć. Poza tym Kouyouen miał lepsze wyniki i mój wychowawca z gimnazjum nalegał żebym tam zdawała. Zgodziłam się głównie po to żeby się zamknął. Poza tym nie ma żadnego znaczenia gdzie się ucze."

Pomyślałem że dobrze byłoby też spytać Koizumiego.

"A ty? Dlaczego się tam przeniosłeś?"

"Z tych samych powodów co Suzumiya-san: poszedłem tam gdzie zaprowadziły mnie moje umiejętności. Nie żeby północne było kiepskie ale Kouyouen ma dużo nowsze i lepiej wyposażone budynki."

Co racja to racja, w północnym nie mamy nawet klimatyzacji.

Harhi wzdechnęła.

"Brygada SOS, co? ...Brzmi ciekawie."

Głównie dzięki tobie.

"Jeśli to co mówiłeś to prawda."

Koizumi zdecydował się włączyć do rozmowy. Wprawdzie nie miał już na twarzy swojego charakterystycznego uśmiechu, ale i tak był wyraźnie rozbawiony.

"Sądząc po tym co mówisz istnieją dwie możliwości."

To zaczyna brzmieć coraz bardziej jak coś co powiedziałby tamten Koizumi.

"Pierwsza zakłada że znalazłeś się w równoległym wszechświecie, który różni się od twojego. Alternatywą jest możliwość iż cały świat poza tobą uległ zmianie."

Też to rozważałem.

"Ale niezależnie od tego którą uznamy za prawdziwą pozostają pytania bez odpowiedzi. W wypadku pierwszej zagadką pozostaje co stało się z twoim odpowiednikiem w tym świecie. W wypadku drugiej dziwne jest to że ty jako jedyny pozostałeś niezmieniony. Chyba że masz jakieś niesamowite moce, które by to tłumaczyły."

Nic a nic. Mogę zagwarantować że jestem absolutnie normalnym człowiekiem.

Koizumi wzruszył ramionami w znany i irytujący mnie sposób po czym kontynuował wywód.

"Jeśli wylądowałeś w równoległym wszechświecie musisz znaleźć drogę spowrotem. Natomiast jeśli to ten świat uległ zmianie to będziesz musiał przywrócić jego orginalną postać. Niezależnie od wariantu rozwiązanie problemu musisz zacząć od znalezienia osoby odpowiedzialnej za tą sytuacje gdyż ona najprawdopodobniej będzie wiedziała jak przywrócić porządek."

To są jeszcze jakieś możliwości poza Haruhi?

"Kto wie? Może jakiś najeźdźca z alternatywnego wszechświata traktuje ziemie jako poligon eksperymentalny. A może w przyszłości narodziła się jakaś konspiracja."

Wiedziałem że wymyśla to wszystko na poczekaniu, zbyt długo go znam żeby nie rozpoznać tego po głosie. Może nie go konkretnie, ale Koizumi pozostaje Koizumim i tutaj. Jednak Haruhi pozostała w błogiej nieświadomości tego faktu, a oczy rozjarzyły się jej od ciekawości.

"Chętnie poznam tą Nagato-san i Asahinę-san. No i chciałabym zerknąć na to pomieszczenie klubowe. Jeśli to naprawdę ja zmieniłam ten świat to może coś sobie przypomnę na ten widok. Jak myślisz, John?"

W sumie racja. Nie mam żadnych powodów aby się przeciwstawiać. Jeśli to ona za tym wszystkim stoi - a ja to właśnie podejrzewam - to może uda się wyzwolić w niej jakieś wspomnienia. Przy odrobinie szczęścia może nawet Nagato i Asahina-san sobie mnie przypomną. Jak tylko kosmitka i podróżniczka w czasie dojdą do siebie to reszta będzie banalna. Chwila moment, czy ona właśnie nazwała mnie John?

"Mówiłeś że mówią na ciebie Kyon, tak? John brzmi lepiej, a przynajmniej brzmi jak czyjeś imię. W końcu jest dość populrne na zachodzie. Kto właściwie zaczął nazywać cię Kyon? Chyba cię nie brał na poważnie."

Źródłem ksywki jest moja ciotka, ale to moja siostra jest odpowiedzialna za rozsławienie jej wzdłuż i wszerz. Mimo to cieszę się że ta Suzumiya też jej nie lubi. Właściwie to nawet nie wiem czemu, w sumie zdążyłem się do niej przyzwyczaić.

"No to w drogę."

Chyba wracamy do jej normalnego trybu, ale nie zaszkodzi zapytać.

"Teraz? Dokąd?"

Haruhi już była na nogach i krzyknęła dumnie.

"Do północnego ogólniaka, a gdzie indziej?!"


Powrót do strony głównej Poprzedni rozdział (2) Następny rozdział (4)