Hyouka PL: Tom 1 Rozdział 6

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 6 - Minione dni chwalebnego klubu klasycznego[edit]


Był koniec lipca; zaczęły się już letnie wakacje.Jak zwykle jechałem rowerem drogą do liceum Kami. Taka trasa zajmuje 20 minut pieszo, ale nie miałem pojęcia ile będę jechał. Zatrzymałem się, by odpocząć i kupiłem w automacie puszkę czarnej kawy. Następnie jechałem dalej wzdłuż pobrzeża, a zanim przybyłem do liceum skręciłem przy szpitalu. I tam stanąłem, patrząc ze zdziwieniem.

Letnie wakacje miały się właśnie zacząć.

Ale boisko sportowe było pełne sprzętów pomocniczych i uczniów w letnich mundurkach. Słyszałem muzykę wypełnioną dźwiękami instrumentów dętych, elektrycznych gitar i bambusowych fletów. Chociaż budynek specjalny był dość daleko, mogłem dostrzec, że tam również jest wiele osób. Oni, oczywiście, byli tu, by przygotować się na festiwal Kanya. Teraz, kiedy zaczęły się letnie wakacje, energia tkwiąca w liceum Kami była bardziej zauważalna. Tłumy krzątały się niczym mrówki, jakby mówili "Dobra ludzie, festiwal już niedługo! Teraz, kiedy nie mamy już tych wkurzających lekcji, dajmy z siebie wszystko!".

Gapiłem się na tych przepełnionych energią ludzi, kiedy zauważyłem kogoś biegnącego w moją stronę. Był to Fukube Satoshi, ubrany normalnie, w koszulkę z krótkim rękawem i szorty; miał mały, sportowy plecak.

- Hej.

- Sorki, stary. Długo czekałeś?

Radośnie słuchałem klubu A Capella ćwiczącego śpiew na głównym dziedzińcu, a Satoshi musiał tym przerażającym głosem zmusić mnie do odwrócenia się. Rozważałem zawrócenie roweru i jazdę do domu, ale potem zmieniłem zdanie i poszedłem w jego kierunku, zachowując się, jakbym chciał go kopnąć.

- Ła, Houtarou! Co to za nagła agresja?

- I ty mi to mówisz! Nie masz wstydu, żeby nie wiedzieć kiedy nie zakłócać spokoju?

Satoshi wzruszył ramionami.

Nie wygląda na to, żeby jakiś miał.

- Wybacz stary, spotkanie klubu robótek ręcznych się przedłużyło.

- O czym wy do diabła w ogóle dyskutowaliście?

- Zamierzamy wydziergać buddyjski dywan Mandala na festiwal Kanya, ale napotkaliśmy parę przeszkód, więc mieliśmy teraz nagłe spotkanie.

Wiele ciężkiej pracy za tobą. Nie tylko za tobą; także Tougaito, albo nawet całą szkołą.

- Więc, masz już swoje spostrzeżenia?

Spytałem sucho, lecz Satoshi tylko odbił pytanie z powrotem.

- A co z tobą? To nie coś, co zwykłeś robić. Myślałeś już o czymś?

Poczułem się trochę zakłopotany; musiałem coś odpowiedzieć, więc powiedziałem:

- No, tak jakby.

- O? To rzadkość. Normalnie próbowałbyś znaleźć wymówkę i odrzucił takie pytanie... W każdym razie, pójdę po mój rower, więc poczekaj jeszcze chwilę.

I tak Satoshi zostawił mnie bezczelnie, bym czekał, kiedy on pobiegł po swój rower pozostawiony na parkingu.



By wyjaśnić, dlaczego czekałem tam na Satoshiego podczas bezcennych wakacji, kiedy powinienem był spać jakby jutra nie było, musimy się cofnąć w przeszłość o tydzień. W tym dniu byliśmy blisko odnalezienia prawdy o Sekitanim Junie, która powinna być zapisana w pierwszym tomie antologii klubowej, "Hyouce", a jednak dowiedzieliśmy się tylko że ten szczególny tom zaginął. Ponieważ nie mogliśmy do czegoś dojść bez pierwszego tomu, pomyślałem sobie, że nie zamierzam się poświęcić szukaniu odpowiedzi. Ale było już za późno; przekroczyłem Rubikon nawet o tym nie wiedząc.

Wiedziałem, że próby odwiedzenia Chitandy są bez sensu, więc zaproponowałem kompromisowe rozwiązanie. Jeśli mamy badać przeszłość, nie wystarczy nas dwoje. W końcu, "Co dwie głowy, to nie jedna", jak mówi przysłowie. To może być dla niej trochę trudne, ale większą szansę by to rozwiązać będziemy mieli z pomocą Satoshiego i Ibary.

W odpowiedzi na te argumenty Chitanda przytaknęła w aprobacie.

- Myślę, że w takim razie nie mamy wyboru.

Chociaż podczas rozmowy w kawiarni poprosiła, bym zachował to między nami, w końcu ją zawiodłem. Nie wiem, czy to dlatego, że Chitanda uświadomiła sobie, że potrzebuje całej pomocy, jaką może uzyskać, czy może już nie uważała wcześniejszej wskazówki za ważną, czy też nasza panna była po prostu kapryśna; w każdym razie, zarządziła, że nagłe spotkanie klubu klasycznego odbędzie się następnego dnia.

Chitanda powtórzyła to, co powiedziała mi wcześniej i zakończyła:

- Jestem bardzo ciekawa co stało się z moim wujkiem 33 lata temu.

Ibara od razu przyjęła wyzwanie.

- Interesuje mnie ilustracja na okładce. Jeśli zdołalibyśmy poznać stojącą za nią historię, mogłabym użyć jej do publikacji w klubie mangi.

Satoshi dodał:

- Fikcyjna historia bohatera rozwiązana przez młodszych uczniów 33 lata później, co? Zdarzało mi się badać rzeczy z tamtego okresu.

Potwierdził to podnosząc ręce. Nie miałem zamiaru zabierać głosu, bo nie miałem prawa veta, ale zdecydowałem się coś powiedzieć, skoro już wszyscy w tym tkwiliśmy.

- Skoro nadal próbujemy zdecydować co napisać w naszej antologii, dlaczego nie użyjemy historii Chitandy by zapełnić strony..., um, to znaczy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu... przepraszam, mam na myśli, napisać coś znaczącego?

Moja energooszczędna propozycja, choć postępowa, została zaakceptowana jednogłośnie. I tak, śledztwo w sprawie incydentu w klubie klasycznym liceum Kamiyama stało się naszym priorytetem.



Satoshi jeździł rowerem górskim. Kiedy nosił szorty, można było zobaczyć jego, niepasujące do niskiego wzrostu, silne mięśnie nóg. Choć był poliglotą, jedyny sport jakim był zainteresowany to kolarstwo.

Swoją drogą, mój rower nazwalibyście dziedzictwem rodowym; nie ma tu się nad czym rozwodzić.

Jechaliśmy wzdłuż rzeki, z dala od głównej ulicy. Powoli, przestrzeń między domami wypełniały ogromne ryżowe pola. Zatrzymaliśmy się w cieniu sklepu z papierosami, by ukryć się przed słońcem. Wyjąłem ręcznik by wytrzeć z siebie skapujący pot.

Ach, dobrze jest się tak zmęczyć.

Nigdy bym czegoś takiego nie powiedział. Raczej zastanawiam się, czemu ludzie muszą się poruszać by sie gdzieś dostać. "Informacyjna rewolucja jeszcze się nie powiodła. Towarzysz, musicie iść dalej!"

- Satoshi, jesteśmy już?

Satoshi umieścił swoją chusteczkę z powrotem w kieszeni i odpowiedział:

- No, właściwie jesteśmy. Uwzględniając twoją prędkość, oczywiście.

Następnie się uśmiechnął.

- Będziesz zaskoczony, kiedy zobaczysz ich posiadłość. Rodzina Chitandy to posiadacze największych ziem rolnych w mieście.

Hmm, więc będę tego oczekiwał. Chciałbym wiedzieć jak sprzątają taką dużą posiadłość. Po wytarciu ręcznikiem większości potu, położyłem nogę na pedale i ruszyłem dalej.

Kiedy wystartowaliśmy, Satoshi wyjechał naprzód i poprowadził nas. Po przejechaniu paru przejść dla pieszych, wjechaliśmy na długą, prostą drogę, gdzie mogliśmy być do siebie równolegle. Od pewnego czasu, po obu stronach drogi, nie było nic poza polami.

Satoshi obracał pedałami, nucąc wesoło. Uśmiech był jego stałym wyrazem twarzy, ale dziś wydawał się być szczególnie zadowolony. Zdecydowałem się go o to zapytać.

- Satoshi.

- Tak?

- Czy jesteś szczęśliwy?

Satoshi obrócił się ku mnie i odpowiedział radośnie:

- Pewnie, że tak. Ponieważ lubię kolarstwo. Spójrz na to niebieskie niebo! I na te białe chmury! Nieważne jak monotonne się wydają, radość patrzenia na nie podczas jazdy z pełną prędkością jest...

Szybko przerwałem te jego żarty.

- Myślałem, że twoje licealne życie było co najwyżej średnie.

Satoshi odpowiedział, nagle markotniejąc:

- A... masz na myśli tą sprawę z kolorem różowym.

Masz świetną pamięć, szczególnie, że ostatnio rozmawialiśmy o tym prawie 3 miesiące temu. Satoshi zwolnił nieco i wysunął się na przód, kiedy mówił:

- Wiesz, właściwie myślę, że moje licealne życie jest całkiem różowe.

- Nie, jest bardziej jaskraworóżowe.

- Haha, też może być. W takim razie, twoje jest szare.

- Już mi to mówiłeś.

Mój głos był ledwo słyszalny; Satoshi nie gwizdał w zadowoleniu.

- Naprawdę? Nie miej mi tego za złe, nie chciałem cię obrazić, mówiąc, że kolor twojego licealnego życia to szary.

- ...

- Na przykład, jeśli moje życie jest jaskraworóżowe, nie pozwolę nikomu go przemalować na różowo.

Od razu wyśmiałem jego uśmiechniętą twarz.

- Naprawdę? Myślałem, że już było pomalowane.

- Oczywiście, że nie!

Powiedział Satoshi z zaskakującą stanowczością i mówił dalej:

- Nie było, Houtarou. Już jestem zajęty z radą uczniowska i klubem robótek ręcznych, myślisz, że bym to powiedział? Żartujesz sobie ze mnie. Czy to pomoc w organizacji planu festiwalu Kanya, czy dzierganie dywanu Mandali, cieszyłem się każdą sekundą. Z drugiej strony, kto chciałby poświęcić miłą przejażdżkę rowerem w wakacyjną niedzielę, tylko po to, żeby iść do szkoły?

- Nie chcieliby?

- Są takie sytuacje, kiedy jednostka musi użyczyć swojej obecności i umiejętności dla dobra ogółu. Ale, nie jesteś człowiekiem który choć trochę by ustąpil, prawda? Jeśli lider oznajmi, że "wszyscy są różowi", to taka szara osoba jak ty pomachałaby ręką i powiedziała: "mnie nie liczcie".

Po wypowiedzeniu tych słów na jednym oddechu, uspokoił się trochę i kontynuował:

- Jeśli naprawdę chciałbym cię obrazić, nazwałbym cię bezbarwnym.

Następnie ucichł. Rozmyślałem nad jego wypowiedzią, podczas gdy słońce paliło mi skórę.

- ...

Zrobiłem ponurą minę.

- Wiesz, że nie mam zamiaru mówić, że chcę tak jak ty, czy coś w tym stylu.

- Nie, nie to miałem na myśli.

Satoshi podniósł głos i zaśmiał się. Następnie powiedział:

- Spójrz, Houtarou, dotarliśmy do domu Chitandy!



Jak w opisie, "posiadłość" Chitandy była zbudowana w środku rozległego pola. Była zbudowana w stylu japońskiego bungalowu, otoczona przez żywopłot. Dźwięk płynącej wody sugerował obecność stawku w ogrodzie, otoczonego przez dobrze przycięte sosny. Przed dużą, otwartą bramą stali ludzie rytualnie kropiący wodą.

- Co o tym sądzisz? Całkiem efektowne, co nie?

Powiedział Satoshi nadąwszy sie; nie byłem ekspertem w japońskiej architekturze ani ogrodnictwie. Choć nie miałem pojęcia jak efektowna jest ta posesja, ale czułem w niej pewną elegancję i dostojność.

Podziwialiśmy posiadłość; spojrzałem na zegarek. Byliśmy w sam raz... Nie, chyba jednak trochę spóźnieni.

- Chodźmy, dziewczyny na nas czekają.

- Jasne... Swoją drogą, Houtarou.

- Co znowu?

- Nie powinniśmy poczekać na jakichś służących, by wyszli nas powitać?

Zdecydowałem się go zignorować. Wszedłem na werandę i zadzwoniłam do drzwi.

- ...Idę!

Po chwili czekania, drzwi otworzyła Chitanda we własnej osobie. Jej letnie przeziębienie wydawało się być wyleczone, skoro znów mówiła normalnym głosem. Nie wiążąc włosów, pozwoliła im spływać po ramionach; ubrana była w dopasowaną, jednoczęściową, jasnozieloną sukienkę.

- Przepraszam, że musieliście czekać.

Słyszałem, jak Satoshi klaszcze językiem, rozczarowany, że nie powitali go służący. Po zdjęciu butów na betonowym wejściu, Chitanda poprowadziła nas drewnianym korytarzem.

- Gdzie zostawiliście swoje rowery?

- A gdzie powinniśmy?

- Obojętnie gdzie.

To po co pytałaś?

Zaraz potem zaprowadziła nas przed rozsuwane papierowe drzwi; czuć było chłodny powiew, gdy je otworzyła. Ponieważ sufit był wysoko, w pokoju panował świeży chłód. Rozmiar około... 15 metrów kwadratowych. Duży.

- Spóźniliście się.

Ibara już tam była. Wyglądało na to, że wcześniej miała coś do załatwienia w szkole, gdyż była ubrana w mundurek. Był tam ciemnobrązowy stolik, matowo odbijający światło, a na nim wiele kartek papieru. Pewnie notatki Ibary. Była tym całkiem podekscytowana.

- Proszę, usiądźcie tam, gdzie będzie wam wygodnie.

Po zaproszeniu, usiadłem naprzeciwko Ibary. Chitanda zajęła miejsce gospodarza; na ostatnim wolnym siedzeniu rozgościł się Satoshi. Rzadko widuje się kogoś noszącego plecak, siedzącego w tradycyjnej sali przyjęć w stylu japońskim. Otworzywszy plecak, Satoshi wyjął z niego liczne kartki papieru. Ja także otworzyłem swoją torbę na ramię i wyjąłem własne notatki. Ibara wyglądała na przygotowaną; bawiła się długopisem, gdy Chitanda układała papier w stos.

- A teraz...

Przemówiła Chitanda:

- Rozpoczniemy nasze spotkanie śledcze.

Wszyscy pokłoniliśmy się sobie i przywitaliśmy się.



Naturalnie, spotkanie było prowadzone przez Chitandę; w końcu to ona była przewodniczącą klubu.

- Potwierdźmy teraz temat dzisiejszego spotkania. Wszystko zaczęło się od mojej reminescencji. Potem, kiedy odkryliśmy antologię "Hyouka", uświadomiłam sobie, że cokolwiek stało się w klubie klasycznym 33 lata temu, ma coś wspólnego z moimi wspomnieniami. Celem tego spotkania jest spekulacja na temat tych wydarzeń. Co za tym idzie, Wszystkie fakty, które zostały potwierdzone, zostaną użyte w tegorocznej antologii esejów klubu klasycznego.

Choć Ibara zainteresowana była głównie designem okładki, nie wydawała się być niezadowolona z oświadczenia Chitandy. Może zorientowała się, że ma to coś wspólnego z samym incydentem, albo to Chitanda ją uprzedziła?

- W zeszłym tygodniu zbieraliśmy wszystkie potrzebne materiały do badań , a teraz przedstawimy nasze odkrycia i pospekulujemy o wydarzeniu sprzed 33 lat. Następnie podsumujemy nasze odkrycia i wydedukujemy najbardziej prawdopodobne wnioski.

Hę? To o tym miało być to spotkanie? Kiedy ostatnio o tym słyszałem, Chitanda mówiła tylko o przyniesieniu wszystkich materiałów jakie mogliśmy znaleźć, nie było mowy o dedukcji i wnioskach... Ale jeśli Satoshi i Ibara ani trochę nie wyglądali na zaskoczonych, musiało to znaczyć, że nie zwracałem uwagi. Szlag, chyba będę musiał jakoś sobie z tym poradzić, choć nadal odczuwam mdłości.

Chitanda spojrzała na każdego z nas i płynnie wyjaśniła, bez żadnego arkusza obrad:

- Powinniśmy po kolei raportować o naszych odkryciach, następnie będą pytania od innych członków, wysnuwanie hipotezy i jej ocena. Zadawanie pytań podczas przedstawiania raportu jest zabronione. To pozwoli na uporządkowanie wszystkiego. A teraz, posłuchajmy pierwszego raportu.

Hej, ona jest całkiem niezła jako lider. Kto wie, może ma do tego talent.

Nie, powiedziała mi, że jest osobą,która chce zrozumieć system; to, że jest taki biegła w regułach prowadzenia spotkań nie zaskakuje.

- Zacznijmy od pierwszego raportu... hę?

- Chi-chan, kto przedstawia jako pierwszy?

- Umm, kogo powinnam wybrać?

...A potem mówi coś tak dziwnego. Zastanawiam się czy łatwo ją odczytać czy jej organizacja jest ograniczona tylko do jej działań. Przemówiłem do speszonej Chitandy.

- Kogokolwiek. Dlaczego ty nie zaczniesz?

Skoro jest liderką, to ona powinna zacząć gadać, nie? To nie tak, że Chitanda nie a nic do powiedzenia. Skoro już wytoczyła nam, jak powinno się to robić, może równie dobrze zacząć, by wszystko potoczło się gładko.

- Och, masz rację. A zatem... zaczniemy mówić po kolei, zaczynając ode mnie i idąc zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara.

Zaczęła rozdawać swoje notatki z tacki.

Zwykłe spojrzenie upewnił mnie, że to źródło dochodzenia, przedmowa drugiego tomu "Hyouki". Rozumiem, więc zaczyna od początku, co? Nie powiedziałbym, że to w jej stylu. Jeszcze raz przeczytałem widziany wcześniej akapit.



Wstęp


Także w tym roku obchodzimy Festiwal Kultury.

Minął już rok, odkąd Sekitani-sempai nas opuścił.

W ciągu tego roku, sempai obrósł legendą i stał się bohaterem. W efekcie czego pięciodniowy Festiwal Kultury rozpocznie się jak zwykle.

Jednakże, gdy legenda się rozprzestrzeniała, ja popadłam w zadumę. Czy ludzie za 10 lat nadal będą pamiętać tego cichego wojownika i uprzejmego bohatera? Wszystko, co sempai po sobie pozostawił to ta antologia - „Hyouka” - której tytuł sam wymyślił.

Jako ofiara tego konfliktu, wraz z upływem nawet uśmiech sempai czasu zatrze się - na wieczność.

Nie, może będzie lepiej, jeśli o tym zapomnimy. Nie było niczyją intencją, by stało się to bohaterską opowieścią.

Gdy już raz odbierze się podmiotowość, ta historia przejdzie do klasyki, gdyż przekracza już wszystkie historyczne perspektywy.

Czy nadejdzie taki dzień w przyszłości, gdy nasza opowieść będzie dla kogoś klasyką?

13 października 1968, Kooriyama Youko



Odchrząknąwszy, Chitanda zaczęła wyjaśniać:

- To wyciąg z antologii "Hyouka". By sprawdzić, jaki rodzaj artykułów publikowano co roku, ktoś musiałby przeczytać wstęp, by dowiedzieć się jakie tematy śą tam poruszane. Niestety, trzeba powiedzieć, że ten fragment jest jedynym tekstem, który wspomina o zdarzeniu sprzed 33 lat. Może to byc napisane gdzie indziej, ale nie mam pierwszego tomu... Jednakże, podsumowałam w punktach podsumowałam wstęp w tych notatkach. Następnie rozdała kopie drugiej strony.



1. "Sempai" wyjechał.(Skąd?)

2. "Sempai" stał się bohaterem 33 lata temu i legendą w ciągu następnego roku.

3. "Sempai" był "cichym wojownikiem" i "uprzejmym bohaterem".

4. "Sempai" nazwał antologię "Hyouka".

5. Wystąpił konflikt i potrzebne było poświęcenie.("Sempai"=poświęcenie?)



- Wow.

To z pewnością było zwięzłe i rzeczowe. Nie mogłem nic poradzić, westchnąłem w zastanowieniu, na myśli o tym, że Chitanda, oprócz bycia inkarnacją Ciekawości, była też prymuską. Jeśli nie wiedziałaby, jak robić podsumowania, nie byłaby zdolna uzyskać tak wysokich ocen.

Po upewnieniu się, że wszycy przeczytali, Chitanda kontynuowała wyjaśnienia.

- Po pierwsze, ten "senpai", innymi słowy mój wujek, został wyrzucony z liceum Kamiyama. Jego kształcenie skończyło się na poziomie gimnazjum. Mam nadzieję, że za mną nadążacie.

Choć był to pierwszy raz, kiedy Chitanda wspomniała, że Sekitani Jun został wyrzucony, nie byłem szczególnie zaskoczony. W końcu, domyślenie się tego nie było zbyt trudne, skoro pierwsze zdanie wstępu brzmiało: "odkąd Sekitani-sempai nas opuścił". Jednak Chitanda prawdopodobnie nie zna powodu wyrzucenia jej wujka... Nie, na pewno nic o tym nie wie. Jeśli byłoby inaczej, już by o tym wspomniała. Jak teraz o tym myślę, w kawiarni "Ananasowy sandwich" wspomniała o tym, że rodzina Sekitani i Chitandy stali się sobie obcy.

- Po drugie, prolog dużo odnosi się do tego, ile czasu minęło. Punkt trzeci jest interesujący; oprócz wspomnienia "sempaia" jako miłego i cichego, jest on także nazwany "wojownikiem" i "bohaterem". O co walczył? Piąty punkt tylko potwierdza, że "sempai" brał udział w jakimś konflikcie, został bohaterem, ale w efekcie musiał się poświęcić. O punkcie czwartym... choć jestem tym zaciekawiona, jest to nieistotne dla naszego bieżącego problemu. To koniec mojego sprawozdania, są jakieś pytania?

Jako, że nie było to szczególnie niecodzienne, nie miałem żadnych pytań.

Choć byłoby to normalne dla naszego ekscentryka (tzn. Satoshiego) by podnosić rękę w klasie, w takim zbiorowisku jak nasze, gdzie było tylko kilka osób i wszyscy się znali, nie widział powodu by to robić. Zamiast tego, Ibara od razu zaczęła pytać:

- Umm, dlaczego zdanie: "Nie było niczyją intencją, by stało się to bohaterską opowieścią" nie jest brane pod uwagę?

Satoshi, oczwiście, od razu znał odpowiedź. Choć chciał mówić, powstrzymał się i spojrzał na mnie. Może być grzeczny, kiedy sytuacja tego wymaga; nie chciał przeszkodzić Chitandzie gdy odpowiadała.

Z drugiej strony, skoro to Chitanda została zapytana, odpowiedziała od razu:

- To zdanie jest tylko wyobrażeniem, ludzie mogą mieć różne poglądy na to, co znaczy "bohaterska opowieść". Poza tym...

Zamiast czekać, aż Chitanda skończy wyjaśnienia, Satoshi od razu dodał:

- Prawdopodobnie znaczy to, że nie było to nic tak romantycznego jak bohaterska opowieść; raczej brudna bitwa. Więc myślę, że to nie tylko wyobrażenie.

Jakoś przekonało to Ibarę.

Nikt inny nie miał pytań.

- Teraz przedstawię moją hipotezę.

Chitanda była sobą; nie brzmiała ani na pewną siebie, ani na zaniepokojoną. Nie trzymała żadnych notatek kiedy zaczęla mówić:

- Mój wujek, wydaje się, był zamieszany w jakiś konflikt i po nim został wyrzucony ze szkoły. Nie jestem pewna, ale myślę, że właśnie ten konflikt do tego doprowadził. Jest jeszcze jeden punkt do rozważenia, poza tymi pięcioma o których wspomniałam; pierwsze zdanie: "minął już rok". Innymi słowy, mój wujek został wyrzucony przed festiwalem Kanya, czyli podczas poprzedniego. Swoją drogą, słyszałam od mojego przyjaciela, uczęszczającego do liceum ekonomicznego Kamiyama, że na festiwalu kulturalnym w zeszłym roku coś się wydarzyło.

Satoshi radośnie powiedział:

- Myślę, że nazwano to "Szaleństwem festiwalu kulturalnego". Stoiska dostawały pogróżki kiedy spadła sprzedaż.

Chitanda przytaknęła.

- Mówi się, że tak długo jak istnieje system, będą istnieć jednostki występujące przeciw niemu. Czy to festiwal kulturalny, dzień sprtu czy ceremonia ukończenia szkoły, zawsze będą ludzie przeciwni takm zwykłym imprezom. Jeszcze jedno, spójrzcie proszę na stronę 24 przewodnika ucznia liceum Kami.

Pomimo tego co powiedział, nie mogliśmy tego zrobić. To było oczywiste, kto nosiłby je cały czas ze sobą?

- ... Czy coś jest nie tak?

- Niestety, zostawiliśmy nasze przewodniki w domach. Co tam było napisane?

- ...Czyli nie nosicie ich cały czas ze sobą? Och, nieważne. Umm, oto co jest tam napisane: "Przemoc jest surowo zabroniona". Więc oto moja teoria...

Nie zmieniwszy tonu głosu, Chitanda kontynuowała.

- Podczas tamtego festiwalu Kanya zdarzył się niefortunny incydent i możliwe, że mój wujek uciekł się do użycia siły fizycznej. Choć stał się bohaterem, musiał ponieść karę za zastosowanie przemocy.

... Hmm...



Satoshi i ja przemówiliśmy jednocześnie.

- Nie, odrzucone.

- Wybacz, Chitanda.

Ibara obróciła się, nie w stronę Chitandy, tylko do nas, zastanawiając się co my do diabła sobie myślimy.

- Czy ta teoria jest błędna? Możecie mi powiedzieć dlaczego?

Spytała cicho Chitanda, spoglądając na nas poważnie. Tylko wzruszyłem ramionami i odpowiedziałem:

- Powiedziałaś, że są ludzie przeciwni systemowi, którzy spowodowali szaleństwo na festiwalu kulturalnym. Ale to wymagałoby wysokiego dochodu ze sprzedaży by ktokolwiek chciał coś ukraść. Poza tym, pamiętasz, co powiedziałem, kiedy zaproponowałaś, że opublikujemy antologię esejów?

- Powiedziałeś, że to wymaga za dużo pracy.

- Nie, nie to. Coś innego.

- Coś innego? Umm... Powiedziałeś też, że trzech autorów to trochę za dużo, ale teraz mamy czterech.

...Powinienem pochwalić jej niesamowitą pamięć? Tak jakbym to zrobił. Doceniam jej zdolność do zapamiętywania, ale, technicznie mówiąc, kiedy to powiedziałem było tylko trzech członków.

- Co jeszcze?

- ...Wspomniałeś o alternatywach dla publikacji, takich jak...

Nareszcie dotarła do celu. Złączyła dłonie przed klatką piersiową i przypomniała sobie:

- ...wystawienie stoiska, i ja powiedziałam...

- Powiedziałaś, że stoiska są tradycyjnie zakazane. Też to pamiętam. Jeśli tak się przedstawia sytuacja, na Kanya nie można zarobić żadnych pieniędzy. Myślisz, że na takiej imprezie znalazłoby się coś wartego kradzieży?

Nieprzekonana takim argumentem, Chitanda pokręciła lekko głową i powiedziała:

- Ale jest taka możliwość. Choć może to nie być kosztowne, może być wartościowe w inny sposób.

Szlag.

...Cóż, ma trochę racji. Jeśli ująć to w ten sposób, nie mogę nic na to powiedzieć.

Satoshi zaśmiał się.

- Jesteś beznadziejny, Houtarou. Nie możesz przekonać Chitandy-san w ten sposób.

- Naprawdę? Więc co ty wymyśliłeś?

- Coś, co nie zostanie od razu obalone.

Satoshi udał, że chrząka i zaczął mówić:

- Na każdy system przypada grupa przeciwstawiających się mu ludzi; to interesujący sposób by to ująć, Chitanda-san. To jest prawda. Jednak forma sprzeciwu zależy od mentalności tamtych czasów. Choć to prawda, że są sytuacje, w których zdarzały się podczas festiwalu kulturalnego, sprawcy zwykle działali dla osiągnięcia materialistycznych zysków. Ale nie można powiedzieć, że nie ma zdarzeń, w których motyw jest inny. Musisz pamiętać, że to było 33 lata temu, więc sugerowanie zarobku jako motywu jest prawie niemożliwe.

Mentalność? Jako styl sprzeciwu?

Co on próbuje powiedzieć? Mogłem wyczuć, że ma coś w rękawie. Tak jak Ibara i Chitanda, które spoglądały na Satoshiego w zastanowieniu.

- ...Dlaczego?

Ibara ponagliła Satshigo, by kontynuował, gdy on napawał się swoim poczuciem ważności, nie mówiąc nic. Przytaknął z satysfakcją i powiedział:

- Pewnie nie załapiecie, jak powiem 33 lata temu, ale co jak użyję terminu "lata sześćdziesiąte"?

Satoshi wyglądał triumfalnie. Normalnie nie marnowałbym tyle energii tylko po to by konkurować z nim w zdobywaniu takiej wiedzy, ale to było dołujące, widzieć go w tak dobrym nastroju, gdy się tym chwali. Niestety, nie znałem historii.

- I co, Mayaka? Masz teraz jakiś pomysł?

Ibara pewnie też nie mam pojęcia. Splotła dłonie, zrobiwszy pozę rezygnacji.

- Wybacz, Fuku-chan. Nie mogę nic wymyślić.

- Naprawdę? A co z budynkiem Sejmu w Tokio? Wciąż chcesz więcej wskazówek? Może plakaty i demonstracje coś mówią? ...Mówię tu o ruchu uczniowskim.

Co?

Patrzyliśmy w dezorientacji.

Myślałem, że to jakiś rodzaj jego żartu, ale Satoshi nie wyglądał ani trochę na przybitego. Wtrąciłem więc dowcipnie:

- Satoshi, dlaczego nagle dostajemy wykład współczesnej historii Japonii? Jeżeli chcesz nam urządzić teleturniej, możemy to zrobić po uporaniu się z problemem.

Ale Satoshi zrobił poważną minę i powiedział:

- Cóż, ja radzę sobie z problemem. Posłuchajcie, nawiązując do teorii Chitandy-san, rodzaj przemocy w kampusie, o którym wspomniała, był dość powszechny w latach sześćdziesiątych. Był to czas kiedy konflikty były liczne pomiędzy ruchami pro i antyrządowymi, więc ktoś mógł użyć tego jako punkt wyjścia i naśladować ich działania. To nie był tylko boom.

- ...Nie mów tak, jakbyś widział to na własne oczy.

- Jak powiedziałem, badam ten temat już od jakiegoś czasu.

Satoshi zapodał mi swój zwyczajny, zuchwały uśmiech.

Hmm, nawet bez tej krótkiej lekcji historii współczesnej, mniej więcej domyśliłem się o co chodzi. Pewne rodzaje incydentów, występujących na festiwalu kulturalnym 33 lata temu, nie były niecodzienne. Choć nie miałem możliwości, by dowiedzieć się czy to prawda bez jakiegoś typu zdolności detektywistycznej (nie żeby mi zależało), ale odkładając żarty Satoshiego na bok, taka teoria nie była niemożliwa.

- Hmm, rozumiem...To prawda, że nie wzięłam pod uwagę współczesności wydarzeń...

Chitanda wydawała się trząść przy atakach Satoshiego na jej słabe punkty. Jej teoria, w rezultacie, była teraz jak płomyk na wietrze.

Po tym, Ibara przemówiła entuzjastycznie, by wesprzeć Chitandę:

- Przepraszam, Chi-chan.

- ...Jest jakiś problem?

-Obawiam się, Chi-chan, że twoja teoria nie będzie działać po tym, jak przedstawię co znalazłam. Jestem następna, więc, jeśli to możliwe, będę kontynuować tam gdzie skończyłaś.

Będąc szczerym, byłem trochę wkurzony. Dlaczego Ibara, dlaczego musiałaś niepotrzebnie gadać? Jednak Chitanda uśmiechnęła się słodko i powiedziała: - Nie, moja teoria jednak nie pasuje, jak wynika z recenzji.

Godne szacunku zachowanie.

- W każdym razie, teraz porzucam moją hipotezę. Posłuchajmy teraz Ibary-san, czy wszyscy się z tym zgadzają?

Nikt się nie przeciwstawił. Dobrze było mieć Chitandę za przewodniczącą. Skoro Chitanda porzuciała swoją teorię, teraz była kolej Ibary, żeby nalegać na poprawność takiej teorii. Ibara prawdopodobnie będzie mówić prosto; jest osobą pruderujną.

- Więc proszę, zaczynaj, Ibara-san.



Kopie, które podała nam Ibara, jakby to powiedzieć, były napisane w kompletnie innym, łatwym do zrozumienia stylu. Styl i typografia były kołtuńskie, a słowa trudne do przeczytania przez brak krzywizn. Na papierze B5, napisane były następujące słowa:



Innymi słowy, my, lud, jesteśmy zdolni nieść naszą niepodległość i aktywność antybiurokratyczną bez przeszkód. Choć nie była to w żaden sposób uległość przemocy. Pomimo Wielkiej Waśni, która wystąpiła ubiegłego czerwca, dzięki przewodniczącemu klubu klasycznego, Sekitaniemu Junowi i jego heroicznemu wsparciu naszego śmiałego pragmatyzmu, widok Sił Które Są robiących z siebie głupców, kiedy ich plany spaliły na panewce wciąż pozostaje wyraźny w naszych wspomnieniach.



- To jedna ze starych antologii klubu mangi. Zatytułowana jest "Jedność i Honory, tom 1" chociaż łącznie wydali 2. Tak jak książka Chi-chan, także ta była opublikowana 32 lata temu. Pomyślałam, że jeśli "Hyouka" wspomina o tym incydencie, to mogłabym znaleźć coś szukając w bibliotece. Jeak się spodziewałam, nie ma wiele klubów istniejących 30-40 lat. Na początku myślałam, że klub mangi nie mógł wtedy jeszcze istnieć, ale potem napotkałam to... Niesamowite, prawda?

Nie miałem pojęcia, czy ma na myśli, że niesamowite jest odkrycie tej antologii czy ona sama.Jednośc i Honory... czy to rodzaj tytułów wtedy nadawanych? Jakoś brzmi podejrzanie. A styl prozy wtedy używanej! Brzmiało jak coś czego uzyłby raczej klub klasyczny.

Z drugiej strony jasne było, dlaczego teoria Chitandy została odrzucona. Prosto ujmując, festiwal kulturalny liceum Kamiyama odbywa się każdego października, ale akapit wspomina o wydarzeniach z czerwca. Rozumiem, to dlatego ta teoria została odrzucona. Z kieszeni szkolnego mundurka Ibara wyjęła studencki notatnik i kontynuowała:

- Przepraszam, nie napisałam podsumowania tak jak Chi-chan, więc powiem wszystko na głos. Po pierwsze, "my,lud" zostali oskarżeni o bycie opozycjonistami. W czerwcu poprzedniego roku zdarzyła się "faśnia". Pomagał im Sekitani Jun i dzięki temu uciekli się do jakiegoś rodzaju pragmatyzmu. Spowodowało to kłopoty Siłom Które Są. Reszta akapitu może być interesująca, ale nie jest powiązana z tym incydentem.

Nie miałem nic do jej mowy, ale co to do diabła jest "faśnia"? Przeszukałem w myślach swoje własne słownictwo i nic nie znalazłem. Nie żeby było ono jakieś szczególnie duże.

Kiedy ja bylem zajęty zastanawianiem się co znaczy "faśnia", Chitanda kontynuowała spotkanie:

-Czy to całe sprawozdanie?

-Tak.

- A zatem, są jakieś pytania?

Natychmiast zapytałem:

- Co to znaczy "faśnia"?

Satoshi zaraz po mnie odezwał się:

- Co to jest faśnia?

Dlaczego ty, myślałem że będziesz wiedział. Potem wziął moją kopię "Jedności i Honorów" i pokazał mi to słowo.

- Miała na myśli to, "waśń".

Więc on wie co to znaczy.Nie patrząc na kopię, którą trzymałem, nie zwlekając kontynuował:

- Powinno się to czytać "WAŚń", jak w waśni rodzinnej, przykry konflikt.

Ale Satoshi nie wydawała się niczego mnie uczyć. Choć patrzył na mnie, brzmiał bardziej jakby surowo krytykował mnie za złą wymowę, ale zorientowałem się, że używa mnie jako tło, by poprawić także Ibarę. Czy robił to zręcznie czy nie, Satoshi może być rozważny. Nie miałem zamiaru mu pomagać, obstawałem przy swoim.

- Cóż, mam tylko piętnastoletni zasób słów, a takiego nigdy wcześniej nie widziałem.

- Oczywiście. Normalnie zostałyby użyte słowa "konflikt" i "kłótnia", ale "waśń" była wtedy popularnym zwrotem. Czasami można usłyszeć je dzisiaj, ale głównie w mafii.

Rozumiem, teraz, kiedy o tym wspomina... słowa takie jak "byt" w odniesieniu do "życia". Ich użycie brzmi staroświecko i elegancko, ale nie całkiem.

Satoshi chrząknął głośno i dodał:

- ...Ale ta antologia jest jak imitacja.

Ibara zareagowała od razu, z irytacją w głosie:

- Co masz na myśli przez "imitację"?

Satoshi jęknął cicho słysząc takie pytanie. Normalnie był pewny swoich blefów, rzadko wyglądał na tak zakłopotanego, jak wtedy, gdy odpowiadał potulnie:

- Nie mówię, że twój materiał to fałszywka.

- Oczywiście, że nie! Ummm, jak mam to powiedzieć? Prosto ujmując, autor tego akapitu nie brał udziału w tych wydarzeniach w ogóle. Jest typem, który po zobaczeniu jakiejś spektakularnej rozgrywki sportowej, opisałby wrażenia jakie na nim wywarły. To właśnie jest tu napisane. Ale to nie jest fałszywe, to...

- A więc, o czym to jest?-zapytałem.

- A, nic, to tylko moja wyobraźnia. Przepraszam za to, Chitanda-san, możemy kontynuować?

Przewodnicząca skinęła i wszyscy przytaknęli.

- A teraz, są jeszcze jakieś pytania?

Wyglądało na to, że nikt nie miał o co zapytać. Jak Ibara miała ogłosić swoją teorię, wyglądała na zdenerwowaną i szaleńczo przeszukiwała woje notatki.

- Umm, tak, oto moja hipoteza. Choć odrzuci to teorię Chi-chan, zrozumiecie to gdy usłyszycie.

Zgodziliśmy się, milcząc, przecież czerwiec i październik były zbyt daleko od siebie.

- Autor wspomina, jak pragmatyści spowodowali, że plany Sił Które Są spaliły na panewce. Rezultatem było, wspomniane w "Hyouce", wyrzucenie przewodniczącego klubu klasycznego Terz, cóż to była za pragmatyczna akcja, że spowodowała jego wyrzucenie?... Mój pogląd jest taki, jak Chi-chan, innymi słowy przemoc. Jeżeli byłoby to niedawno, mogłoby to być coś w stylu wybijania szyb, ale Fuku-chan prawdopodobnie miałby coś do powiedzenia na ten temat. Ofiarami byłyby... Siły Które Są. Dla antyrządowców, cóż, jest to coś, o czym słyszałam jest często przeciwstawiane rządowi, więc coś takiego. Reszta jest prosta, przewodniczący klubu klasycznego poprowadził ich do konfrontacji z nauczycielami, a potem...

Ścisnęła ciasno pięści i zainscenizowała uderzenie.

-Bam! Walnął ich mocno. Choć nie wiemy, czy zostali zaatakowani czy nie, prawdopodobnie było to coś podobnego. Pierwszy akapit, który podkreśliłam, jest ważny, zasadniczo, chce wyrazić ich niepodległość. Z jakiegoś powodu, 33 lata tem, ta niepodległość została zagrożona, i by ją bronić, przewodniczący klubu klasycznego nie miał innego wyboru niż wesprzeć ruch oporu.

Ibara skończyła, zamknęła notatnik i spojrzała na wszystkich.



- Hmm... To brzmi frustrująco.

Przewodnicząca, która miała przetrawić to, co właśnie usłyszała, głośno wypowiedziała swoje myśli. Przytaknąłem i zgodziłem się.

- Frustrujące? Co?

Chitanda odpowiedziała:

- Ibara-san, twoje główne założenie obraca się wokół zagrożenia uczniowskiego sposobu życie przez nauczycieli, a to poprowadziło do przemocy, by oprzeć się takiemu zagrożeniu, tak?

Ibara pomyślała przez chwilę przed odpowiedzią:

- Tak, to prawda.

- Jednakże, jak powinnam to powiedzieć, choć rozumiem część, także nie rozumiem w całości.

Choć rozumiem część z tego, co mówisz, też całkowicie nie rozumiem tego co właśnie powiedziałeś Jednak nie było to całkowicie niezrozumiałe. Ona po prostu myśli, że teoria Ibary nie była przekonująca. Dodałem do odpowiedzi Chitandy:

Twoja teoria jest zbyt abstrakcyjna. Poza tym, jeszcze trochę i skanowałabyć ten akapit.

- Masz rację, rzeczywiście tak jest, ale...

Choć przyznała tyle racji, Ibara nie wycofała się całkowicie.

- Poczekaj, masz na myśli, że jest tam sprzeczność.

Wyglądało na to, że chce bronić swojej teorii bardziej niż Chitanda.

Niestety, zauważyłem sprzeczność.

- Nom.

Powiedziałem, siedząc prosto. Nie miało to nic wspólnego z napiętą atmosferą czy odrzucaniem innych ludzi. Po prostu moje stopy zdrętwiały, to wszystko.

- Prosto ujmując, ty sama odrzuciłaś teorię Chitandy, że incydent nie zdarzył się na festiwalu kulturalnym w październiku, tylko w czerwcu. Jednakże, jeśli wierzyć i "Hyouce" i "Jedności i Honorom", to incydent zdarzył się w czerwcu, a wyrzucenie podczas festiwalu w październiku. Ale teoria Chitandy o tym nie wspomina. I nie myślisz, że to dziwne, że czekali cztery miesiące, gdzyby mieli go wyrzucić za przemoc?

Inna historia byłaby, gdyby się wtedy odwoływał, dodałem w myślach.

- Ale, to jest... - odparła Ibara, nawet jeśli wydawała się rozumieć.-Może być ta, że to "Hyouka" jest błędna. "Jedność i Honory" jasno mówi o czerwcu, gdzie "Hyouka wspomina tylko, że "minął rok". Incydent zdarzył się w czerwcu; wyrzucili go w tym samym miesiącu, a festiwal kulturalny odbyl się w październiku. Nie brzmi nieracjonalnie, prawda?

Czteromiesięczna przerwa, co? Brzmi jak jeden z naciąganych argumentów Ibary...

Kiedy ja się wahałem, Satoshi i Chitanda kolejno osądzali teorię.

- Myślę, że nie możemy ignorować tak długiego odstępu czasu.

- Ja też. "Festiwal kulturalny" był wspomniany tuż przed "minął rok", więc myślę, że wyrzucili go w październiku.

Po moim cichym przytaknięciu, pozostała dwójka wyraziła swoją zgodę.

Trzy do jednego. Ibara spojrzała z niezadowoleniem.

- Grr..., wszyscy czepiacie się detali.

Choć ta słodka reakcja nie pasowała do jej stylu, pomogła oczyścić trochę atmosferę. Satoshi próbował złagodzić sprawę, mówiąc normalnie:

- Ale przynajmniej miałaś do tego odpowiednie podejście.

Chitanda także zmieniła swoją śmiertelnie poważną minę na uśmiech zgody.

- W rzeczy samej. Opinie nie muszą być takie radykalne.

Także tak myślę. Jak powienienem to powiedzieć, uczucie to było jak patrzenie na mapę pośrodku zamglonego labiryntu, albo frustracja, gdy coś idzie nie tak jak trzeba. Jeśli tylko "Hyouka" i "Jedność i Honory" byłyby brane pod rozwagę, to teoria Ibary nie byłaby tak ograniczona. Wszystko co teraz zostało to dane Satoshiego i moje podsumowanie. I jeśli wystąpiłyby jakieś fatalne sprzeczności, jedyne co muszę zrobić, to wymyślić rozwiązanie, zanim nadejdzie moja kolej.

Jeśli o tym mowa, o czym były moje notatki? Wszystko co wiedziałem, to to, że mamy przynieść notatniki, by połączyć wnioski ze sobą, ale nie zamierzałem na serio ich czytać.

- Cóż, to koniec mojej kolejki, prawda?

Chitanda przytaknęła w odpowiedzi na pytanie Ibary.

Podążając ze wskazówkami zegara, następny będzie Satoshi. Gdy Chitanda go ponagliła, zaczął rozdawać swoje notatki. Następnie nagle przestał i powiedział radośnie:

- Ach, tak. Zapomniałem wspomnieć. Część z moich notatek nie zgadza się z hipotezą Mayaki.


Tym, co otrzymaliśmy, były kopie "Miesięcznika liceum Kami". To przypomina mi, że Toogaito mówił o wydaniu czterysetnego numeru. Jeśli średnio publikują dziesięć na miesiąc, to klub istnieje około 40 lat. Powinienem się zorientować, że na pewno będą mieli wydanie sprzed 33 lat... Jeden z artykułów był oznaczony kółkiem.



Tylko mała część kopii odnosiła się do tematu naszej dyskusji, ale to było wystarczające do odrzucenioa teorii Ibary. Takie były podstawy pewności Satoshiego, gdy to mówił. Być może próbował osiągnąć związek z innymi mówcami... Spoglądając szybko na Ibarę, przybrał skomplikowany wyraz taarzy ani szczęśliwy, ani nieszczęśliwy. Tak jak się spodziewałem, Satoshi zaczął swoją mowę komentując jej teorię, nie Chitandy. Satoshi pewnie tylko imitował Ibarę kiedy powiedział że jego notatki przeczą teorii poprzednika. Oczywiście, to jeden z jego zwyczajnych żartów.



▼Przez zamieszkach w budynku specjalym w zeszłym tygodniu, które zostawiły plamy na honorze i dumie klubów artystycznych w liceum Kamiyama, dwóch sprawców zostało zawieszonych, a pięciu innych otrzymało poważne ostrzeżenia.▼Oczywiście, honor istnieje nawet wśród złodziei. Klub filmowy ostrzegł, że nie zamierza siedzieć bezczynnie i akceptować tak wysoką karę, a klub fotograficzny obstawał, że od początku mieli 100% racji. Choć ta gazeta nie zajdzie tak daleko by to ogłaszać.▼Pozostaje problem, że konflikt ten rozwiązany został pięścią. Ignorując wysiłki by rozwiązać to dialogiem, grupa ekstermistów zdecydowała się powziąć prostą, lecz patetyczną ścieżkę przemocy.▼Wezwaliśmy trzecioklasistów z klubu filmowego by odpowiedzieli za bezlitosne pobicie Sachimury Yukiko-san (klub nowego teatru, klasa 1D), który pełnił rolę mediatora. W tej chwili, Sachimura-san przebywa w szpitalu.▼Legendarny ruch sprzed dwóch lat nie uciekł by się do przemocy. Choć wszyscy jesteśmy rozwścieczeni tym, co się dzieje, nie możemy pozwolić by roztrzaskało to naszą solidarność i musimy wytrwać w cywilnym nieposłuszeństwie.▼Możemy żyć tylko wiedząc, że żyjemy z tradycją i honorem.



Satoshi począł wyjaśniać ze spokojnym wyrazem twarzy.

- Moje znaleziska pochodzą z archiwalnego wydania "Miesięcznika liceum Kami". Jednakże, nie ma tu żadnego bezpośredniego nawiązana do incydentu sprzed 33 lat i to wszystko, co zostało powiedziane odnośnie tego zdarzenia. By być szczerym, myślę że chodzimy w kółko przy tym fragmencie. Choć nazywa się to wydaniem archiwalnym, tylko połowa jest czytelna z powodu złego przechowywania. Ma wszystkie rodzaje notatek zapisanych na tym markerem, chyba nie można na to poradzić. Mimo wszystko, tu są główne punkty.



◯Incydent nie został rozwiązany przemocą. ◯Incydent dotyczył całej szkoły. ◯W trakcie tego incydentu "my" zjednoczyliśmy się. ◯Przez incydent zaobserwowano cywilne nieposłuszeństwo.



- Pierwszy i ostatni punkt mogą sobie przeczyć, ale są powiązane z tą samą rzeczą. Jeśli incydent nie został rozwiązany przez przemoc, teoria Mayaki wymaga poprawek. Środkowe punkty są prawie identyczne. Choć nie jest pewne że "my" sybolizuje całą szkołę, bezpiecznie jest stwierdzić, iż nie ma to znaczenia.

Naprawdę?

Nie byłem w pełni usatysfakcjonowany tym wyjaśnieniem. Chyba to wyczuwając, Satoshi dodał:

- Ujmijmy to w ten sposób. Jeśli "my" oznacza całą szkołę, naturalnie całe grono uczniowskie jest wliczone. Jeśli nie, to nadal znaczy, że"my" zdecydowali się poprzec tego, kogo to dotyczy. Mam rację?

Rozumiem.

- To kończy mój raport. Jakieś pytania?

Nastała cisza. Chitanda zapytała dla pewności:

- ...Czy są jakieś pytania?

Ah tak. Gdy pomyślałem o czymś, podniosłem rękę.

- Satoshi, ten "legendarny ruch" wspomniany tutaj, czy to coś innego od incydentu który badamy? To podejrzane, gdy czyta się tylko to.

Pytałem tylko by coś potwierdzić. Tak jak przewidywałem, Satoshi potrząsnął głową.

- Nie wiem, nie ma dowodów, które mówiłyby, czy to incydent, o którym mówimy.

- Nie wiem, mówisz...

Choć brzmiał na spokojnego, jego odpowiedź była lekkomyślna. Choć jego wiedza była głęboka i rozległa, może być dość beztroski, jeśli chodzi o jej używanie...

- Więc twoja informacja jest bezużyteczna.

- Naprawdę, tak myślałem.

- Co to znaczy myślałeś!?

Ibara przerwała:

- Jednak jest dowód, który to wspiera.

- Naprawdę?

- Incydent, którego źródeł szukamy był dość głośny, prawda? Wiemy to z antologii dwóch klubów. Incydent i "legendarny ruch" to różne wydarzenia, nawet jeśli są podobne, jeden z nich jest oznakowany jako "legendarny, prawda?

Satoshi klasnął w dłonie.

- Ah, to prawda. To dlatego tak jest napisane. Jesteś niesamowita, Mayaka.

Nie, nie myślę żebyś chociaż to wcześniej rozważył. Rozumiem, to dlatego Ibara powiedziała że to ma sens. Jeżeli nie możemy ustalić czy są to te same wydarzenie, trzeba przypuszczać, że są różne i udowodnić, że takie przypuszczenie jest logiczne- tak jak zrobiła to Ibara. Poza tym, nie marnowałbym energii na przechodzenie przez tyle kłopotów tylko po to, by znaleźć dowód. Machnąłem ręką by zaakceptować wyjaśnienie.

Nie było innych pytań.

- Teraz, posłuchajmy twojej hipotezy.

Jednakże, Satoshi uśmiechnął się gorzko.

- Umm, hipoteza, co?

- Czy coś jest nie tak?

- Chitanda-san, nie chciałbym zakłócać przebiegu spotkania, lecz nie mogę wymyślić żadnej teorii. Choć powiedziałem, że zrobimy własne badania, wszystko co znalazłem to ta antologia... Najlepsze co mogłem zrobić, to zmienić teorię Ibary, to wszystko.

Wiedziałem że Satoshi zamierza przywołać jedno ze swych motto:Wnioski nie mogą...

- Wnioski nie mogą być wyciągnięte z samej bazy danych.



W końcu Satoshi nie wymyślił żadnej teorii. Chyba nie można nic na to poradzić; nie żebym wiele od niego oczekiwał. Ale problem został zrzucony na mnie. Szlag, teraz żałuję że nie przeczytałem moich materiałów do badań. Miałem już ułożoną teorię; zignorowałem więc drżenie serca i kontynuowałem spotkanie.

- Teraz, Oreki-san, możesz zacząć.

Przytaknąłem i podałem kopię, a także szybko zerknąłem na swoją. Jak materiał Satoshiego, moja kopia nie miała zbyt wiele powiązań z incydentem sama w sobie. To była lista suchych faktów;informacje, które wyszukałem.



1967


Wydarzenia w Japonii i na świecie

  • Japońskie narodowe produkty brutto sięgają 45 trylionów jenów i stają się trzecią największą gospodarką kapitalistycznego świata. Do 1968 spodziewane jest, że przeskoczy Zachodnie Niemcy i będzie na drugim miejscu.
  • Piorun uderza w grupę licealistów z Fukashi z miasta Matsumoto w prefekturze Nagano, kiedy wspinali się na górę Nishiho, 11 osób zmarło.
  • Aktywność studencka na uniwersytecie Waseda eskaluje w masowe strajki.


Wydarzenia w liceum Kamiyama

◯Kwiecień:Przemowa dyrektora Eidy Tasuku: "Nie możey pozwolić sobie na zadowolenie z siebie i stanie się zwykłą statyczną szkoła. Kształcenie talentów- oto czym powinna być edukacja. Gimnazja powinny kształcić talenty i przygotowywać do liceów." Wspominana jest zmiana w sposobie zarządzania szkołą.

◯Czerwiec 13: "Komitet do spraw festiwalu kulturalnego" zatrzymany po lekcjach.

◯Lipiec Wyjazd obserwacyjny do Ameryki(opiekunem Mannibashi-sensei)

◻Październik 13-17 festwal kulturalny

◻Październik 31:dzień sportu

◻Listopad 15-18: Wycieczka drugoklasistów - Takamatsu, Miyajima i Akiyoshidai

◯Grudzień 2: W świetle seryjnych wypadków drogowych, uczniowie są pouczeni o zachowaniu ostrożności.

◯Styczeń 12:Schowek sprzętu sportowego częściowo zniszczony przez śnieżycę.

◻Styczeń 23-24: Kurs narciarki pierwszoklasistów



- Houtarou, czy to jest?...

Z kwaśną miną odpowiedziałem:

- Ta, z "Liceuma Kamiyama-Idąc razem przez 50 lat".Tak jak widzieliście...

Widząc, jak pozostała trójka prezentuje materiały, jeśli chciałbym ich naśladować, musiałbym podsumować swoje odkrycia.

....

...Ale nie było czego podsumowywać.

To nie tak że przyniosłem te materiały z rozmysłem. Patrząc z innej strony, po prostu nie miały zbyt dużego znaczenia.

Parę chwil spędziłem w niepewności, co teraz robić. Skoro to była tylko prośba od przyjaciółki i zajęcia klubowe, nie będę się nad tym roztkliwiał. W moim stylu byłoby powiedzieć "przepraszam, nic nie mogę wymyślić" i pozwolić Ibarze i Chitandzi zająć się resztą.

Ale nawet sla mnie ta opcja była zbyt "szara".



- Wybaczcie mi, zanim zacznę, muszę iść do łazienki.

Chitanda zachichotała.

- Tak, oczywiście.

- Denerwujesz się?-Satoshi powiedział, jakby próbował mnie uspokoić, ale nie zamierzałem mu na to pozwolić. Chitanda wstała i pokazała mi drogę. Podążyłem za nią i zwyczajnie umieściłem swoją kopię w kieszeni.

Zacząłem myśleć, gdy Chitanda poprowadziła mnie do szerokiej łazienki.

Cztery kartki papieru. Cztery porcje materiału.

Następujące debaty.

Jaka odpowiedź łączy je wszystkie? Co wydarzyło się trzydzieści trzy lata temu?

Zamyśliłem się...

I nareszcie znalazłem rozwiązanie.



- Sorki ludziska, myślałem w inny sposób, więc nie mam hipotezy. Mogę przeskoczyć prosto do konkluzji skoro mówię ostatni?

Po usłyszeniu mojej sugestii, Satoshi uśmiechnął się przebiegle.

- Masz jakiś pomysł, Houtarou?

- Przestań czytać mi w myślach...Cóż, wyjaśnię zwięźle.

- Ja...

Chitanda wzięła oddech przed zdaniem:

- Ja myślę, że to nie wystarczy. Jeśli ktokolwiek może wymyślić hipotezę bez sprzeczności, to właśnie ty, Oreki-san.

.....

C-cóż, tego nie wiem.

- Posłuchajmy twojej teorii, Oreki-san.

- Ta, dajesz. Powiedz nam w końcu.

Już zdecydowali sami... Choć nie jestem pod presja, trudno mówić, gdy tak wiele osób się na mnie gapi. Teraz, gdzie zacząć Myślałem przez chwilę i powiedziałem:

- Okej zacznę starą, dobrą metodą 6 pytań. Kiedy, gdzie, kto, dlaczego, jak i co... Wszystkie uchwyciłem,prawda?

Chitanda przytaknęła.

- Dobrze. Po pierwsze, "kiedy". Wiemy, że 33 lata temu, ale nie czy to był czerwiec, czy październik.. Jeśli rację ma "Jedność i Honory", wtedy czerwiec, jeśli "Hyouka" raczej październik.Jednakże, ponieważ oba źródła są całkiem wiarygodne, powiedziałbym, że incydent zdarzył się w czerwcu, podczas gdy wyrzucenie ‘Sempaia’ nastąpiło w październiku.

Wyglądając na niezadowoloną, Ibara uniosła brwi, ponieważ dosłownie przed chwilą wytknąłem sprzeczności w jej teorii. Zignorowałem ją i kontynuowałem:

- Dalej ‘gdzie’. Tu nie ma problemu z odpowiedzią: W Liceum Kamiyama. ‘Kto’, odwołując się do „Jedność i Honory” -wiemy, że główna postacią jest Sekitani Jun, przewodniczący klubu klasycznego. Pozwólcie mi tu trochę rozszerzyć, główną postacią jest właściwie całe grono uczniowskie, Sekitani jest tylko jednym z wielu bojowników.

Choć byłem całkiem pewien, że jak dotąd nie ma błędów, to podczas mówienia zerkałem czasem na notatki. Na razie dobrze, a teraz na główny kurs.

- ‘Dlaczego’. Jeśli całe grono uczniowskie powstało z bronią w ręku, wtedy ich przeciwnikiem byłaby naturalnie kadra nauczycielska. Cytując Ibarę, ich ‘niezależność była zagrożona’.

- A przyczyną incydentu był festiwal kulturalny sam w sobie.

Gdy postawiłem swój wniosek, czułem, że wszyscy spoglądają na mnie z pytającymi oczami. Miałem uczucie, że mógłbym dostać ataku serca w każdej chwili.

- … Czy było to gdzieś wspomniane?

- Choć jest wzmianka o wyrzuceniu podczas Festiwalu Kultury, nie mówi nic o tym by sam festiwal miał z tym coś wspólnego.

Potrząsnąłem głową.

- Nie, wszystko jest z nim powiązane. Mój wniosek pochodzi od konwersacji, którą uczniowie odbyli z nauczycielami, która poskutkowała tym, że Festiwal Kultury został przeprowadzony w październiku, jak zwykle.

Satoshi gapił się na ‘Liceum Kamiyama: Idąc Razem Przez 50 Lat’ i skomentował, - Masz na myśli ten ‘Komitet do spraw festiwalu kulturalnego’, prawda? Ale czemu myślisz, że był to powód incydentu? Nawet bez tej rzeczy, czy wciąż nie kontynuowaliby corocznego Festiwalu Kultury?

- Nie, mylisz się. A skoro podjąłem się kłopotu skopiowania tego z ‘Idąc Razem Przez 50 Lat’, przypatrz się.

Oprócz Satoshiego, Chitanda i Ibara także rzuciły okiem, a wtedy, - Każde zdarzenie jest oznaczone kółkiem lub kwadratem!

- … Rozumiem! Kwadraty wskazują regularne wydarzenia, podczas gdy kółkami zaznacza się konkretne wydarzenia dla danego roku!

- Jesteś całkiem blisko. Pewnie znalazłeś takie imprezy, które nie ucierają się dobrze z cyklicznymi wydarzeniami dla innych lat.

Wtedy zamieniłem kopię ‘Liceum Kamiyama: Idąc Razem Przez 50 Lat’ na tą z ‘Hyouki’ i ciągnąłem, - Dlaczego istniał komitet do spraw festiwalu kulturalnego 33 lata temu? Była to odpowiedź na silne żądania uczniów związane z samym wydarzeniem. A dlaczego uczniowie mieliby nalegać na założenie takiego komitetu? Wskazówkę można znaleźć tu, w „Hyouce”.

Wziąłem kulkowy długopis i podkreśliłem kilka linijek.

- Tutaj, ‘Podczas tego roku, Sempai obrósł legendą i stał się bohaterem. W rezultacie pięciodniowy Festiwal Kultury rozpocznie się jak zwykle’. Nie zauważacie czegoś dziwnego w tym wersie?

Ponieważ nikt nie przemówił, kontynuowałem, - Wiedzieliśmy, że festiwal kulturalny rozpocząłby się jak zwykle, więc po co autor miałby dodawać coś tak trywialnego? To znaczy, że nasza uwaga nie powinna skupiać się na ‘rozpocznie jak zwykle’, ale na słowie ‘pięciodniowy’.

- … O czym ty mówisz? Nie łapię tego. Nie całkiem nadążam za tym co próbujesz powiedzieć, Oreki. Co z tymi słowami?

- Mówię, ze osiągnięciem Bohatera jest to, że festiwal kulturalny został utrzymany na czas pięciu dni. Powróćmy do ‘Idąc Razem Przez 50 Lat’ i zwróćmy uwagę na przemowę dyrektora w kwietniu. Jeśli przeczytamy to tylko dosłownie, to jest prostą wiadomością zachęcającą uczniów do skupienia się na ich zajęciach szkolnych. Jednak ja chciałbym, żebyście czytali pomiędzy wersami.

- Nasz szkolny festiwal odbywa się w ciągu tygodnia. Przez całe pięć dni. To osobliwie długo w porównaniu do innych szkół. Stąd Festiwal Kultury stał się symbolem działalności naszych klubów szkolnych. Co jeśli dyrektor sugerował uczniom skupić się bardziej na nauce niż na aktywnościach klubowych… To by znaczyło, że Festiwal Kultury zostałby skrócony. Ale uczniowie nie mieli z tego nic, dlatego byli ‘rozwścieczeni’. To jest przyczyną incydentu-‘dlaczego’.

Westchnąłem i zauważyłem, ze zrobiłem się spragniony. Miałem ochotę na kubek jęczmiennej herbaty… Ale zanim skończę moją mowę, będę musiał po prostu zadowolić się własną śliną i kontynuować.

- Teraz, ‘jak’. Dzięki heroicznemu wsparciu Sekitaniego Juna, przewodniczącego klubu klasycznego, uczniowie przeprowadzili jakiś ‘śmiały pragmatyzm’. Ostatecznie, ‘co’. Rozwścieczeni szkolną decyzją, uczniowie zdecydowali się na politykę ‘cywilnego nieposłuszeństwa’ zarazem powstrzymując się od przemocy. Rezultatem było, że Komitet uwagi festiwalu kulturalnego podtrzymano i Festiwal Kultury zachował swój okres pięciu dni. Ściślej mówiąc, żadna przemoc nie została użyta, by doprowadzić do takiego wyniku. Choć tego samego nie można powiedzieć w szerszym kontekście. Nie jestem całkiem pewien, ale rozległe nieagresywne protesty zawierałyby coś jak… strajki głodowe, demonstracje i opuszczanie lekcji. Z pewnością Satoshi jest lepiej zaznajomiony z tym tematem. Na koniec, w związku z narastającą presją ze strony uczniów, szkoła była zmuszona do odstąpienia od jej decyzji o skróceniu Festiwalu Kultury. Jednak cenę zapłacił ‘Bohater’, Sekitani Jun, opuszczając szkołę.

Dodałem jeszcze jedną rzecz.

- A dlaczego jest przerwa czasowa miedzy incydentem a wyrzuceniem, zgaduję, że gdyby Sekitani Jun, będący centralną figurą w ruchu uczniowskim w czerwcu, został wtedy wydalony, to po prostu spowodowałoby większe zamieszanie. Więc jego wydalenie zastało opóźnione aż wszechobecne uniesienie opadło po festiwalu kulturalnym.

Wziąłem mały wdech gdy zakończyłem wyjaśnienia. Fiu. Mogłem wyczuć powracający letni upał.

To w większym stopniu skończyło moje tłumaczenie.

Ktoś obojętnie klaskał w dłonie. To był Satoshi.

- Wow, to z pewnością było niesamowite, Houtarou. Teraz rozumiem.

Ibara zaczęła w milczeniu zbierać swoje notatki. Może i wyglądała raczej na niezadowoloną, ale to była tylko jej zwyczajna mina.

A co do Chitandy.

Jak podekscytowane dziecko, które właśnie obejrzało pokaz cyrkowy, nasza panna otworzyła usta i powiedziała, - To było wspaniałe, Oreki-san! Zdołałeś wyciągnąć takie wnioski posiadając tylko materiały, które tu mamy… Miałam rację, prosząc o twoją pomoc!

Nawet mi przyjemnie jest gdy ktoś mnie chwali. Jednak mogłem wyczuć moje rosnące zażenowanie.

Wygląda na to, że rozwiązaliśmy problem Chitandy i jednocześnie stworzyliśmy jakieś podstawy do napisania naszej własnej antologii. Odkąd poznałem Chitandę pod koniec kwietnia, wszystkie te męczące sprawy ostatecznie chyliły się ku końcowi.

Jako kierująca dyskusją, Chitanda musiała dalej odgrywać swoją rolę i spytała:

- Czy są jeszcze jakieś pytania?

Ponieważ żadnych nie było, Chitanda zrobiła głęboki ukłon i zakończyła, - Więc powinniśmy opublikować nasz esej antologia tego roku, oparty na wnioskach Orekiego-san. Detale przedyskutujemy innego dnia. Teraz to zebranie jest rozwiązane… Dziękuję za całą ciężką pracę.

Wszyscy wypowiedzieliśmy nasze pożegnania.



Chitanda odprowadziła mnie do drzwi gdy wychodziłem. Z jej uśmiechu mogłem wyczytać jak zadowolona była z przebiegu dzisiejszej sprawy.

- Jestem niezmiernie wdzięczna.

Powiedziała i głęboko się ukłoniła.

- To nie jest tylko moja zasługa.

Powiedziałem i włożyłem buty. Satoshi, który wyszedł na zewnątrz przede mną, gestykulował bym się pospieszył. Ponieważ nie jestem zaznajomiony z tutejszą drogą, nie mam wyboru jak tylko pozwolić Satoshiemu się poprowadzić.

- No więc, spotkamy się znowu w szkole.

- Tak, jestem wykończona…

Pomachałem ręką żegnając rezydencję Chitandy.



Jak już wyszedłem, naturalnie nie miałem zielonego pojęcia, co Chitanda później robiła. Po moim odejściu, stała przed wejściem z takim wyrazem twarzy, jakby właśnie coś sobie uświadomiła, nie wiedziałem też, co wtedy do siebie wyszeptała.

Prawdopodobnie wypowiedziała coś podobnego do zdania,

- Ale… dlaczego płakałam tamtego dnia?



Powrót do Rozdział 5 - Ukryta pieczęć rodowego klubu klasycznego Strona Główna Idź do Rozdział 7 - Prawda o historycznym klubie klasycznym