Hyouka PL: Tom 1 Rozdział 5

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 5 - Ukryta pieczęć rodowego klubu klasycznego[edit]


Nawet jeśli liceum Kamiyama zapewnia program nauczania do uniwersyteckich egzaminów wstępnych, nie robi szczególnie wiele w celu podniesienia swojego własnego poziomu testów wstępnych. Tylko przeprowadza pozorne egzaminy dla przyszłych studentów uczelni raz lub dwa razy do roku, a uczniowie nie mają żadnych dodatkowych zajęć podczas wakacji. Właściwie jest to dość niefrasobliwa szkoła.

Mimo to liceum Kamiyama wciąż przeprowadza regularne egzaminy. Dla ucznia, którego życie w liceum jest różowe, sala egzaminacyjna plasuje się na miejscu jego naturalnego wroga. Natomiast działalność klubu klasycznego została zawieszona, ponieważ aktywność klubów jest zabroniona w czasie trwania egzaminów na koniec pierwszego semestru. Chociaż nie mamy zbyt wiele do roboty, to i tak musieliśmy zwrócić klucz do sali klubowej.

Dziś jest ostatni dzień egzaminów. Leżałem na łóżku w swoim pokoju i gapiłem się w sufit. I jak zazwyczaj, nie zauważyłem żadnej szczególnej zmiany na tym białym suficie.

Pod względem wyników egzaminów członkowie klubu klasycznego stworzyli ciekawy ewenement.

Po pierwsze, Fukube Satoshi. Jest on świetnie zorientowany w każdym rodzaju trywialnej i bezużytecznej wiedzy, ale nie ciekawią go podstawowe przedmioty. Gdy tylko skończyły się dzisiejsze egzaminy, to choć nie mogę dokładnie powiedzieć, jak mu poszło, ale mimo to wiem, że poszło mu okropnie. W każdym razie, zaraz potem Satoshi wyjaśnił mi:

- To dlatego, że byłem pochłonięty rozważaniami o tym, dlaczego Japończycy w dzisiejszych czasach nie piszą już swoich kanji kursywą[1]. Jeśli Satoshi uważa, że takie coś ma znaczenie, to musi mieć znaczenie dla niego. Z całym szacunkiem, ale na dłuższą metę to pewnie brzmi głupio. Ale nie sądzę, by Satoshi się tym przejął. Gdybym z tego właśnie powodu nazwał go wolną duszą, pewnie uznałby to za komplement. Mówiąc prościej, jest jedynym w swoim rodzaju głupcem.

Mimo, że normalnie jest w klubie mangi, to w celu kontynuowania drążenia Satoshiego, Ibara Mayaka także dołączyła do klubu klasycznego. Prawdopodobnie jest typem pracoholika. Ponieważ zawsze sprawdza wszystko, by mieć pewność, czy nie popełniła jakiegoś błędu, jej stopnie klasyfikują ją w lepszej połowie klasy. Jednak poświęcanie tyle czasu na naukę nie wydaje się wcale podnosić jej stopni. Mówiąc wprost, Ibara jest trochę neurotyczna - można by powiedzieć, że jest perfekcjonistką. Może i ma cięty język, ale jej złą stroną jest prawdopodobnie to, że ma obsesję na punkcie perfekcji i zazwyczaj stara się znaleźć idealne odpowiedzi na pytania egzaminacyjne. Myślę, że próbuje dopasować te same standardy także do własnej osoby.

Jest jeszcze Eru Chitanda, która wyróżnia się spomiędzy wszystkich wysokimi ocenami. Wystarczy zerknąć na tablicę wyników, by zobaczyć, że jest na 6 miejscu z całego rocznika. Ale nie wydaje się być tym usatysfakcjonowana, ani nawet całym licealnym programem nauczania. Raz mi nawet powiedziała, że nie jest zadowolona z uczenia w częściach, ona chce się nauczyć całego systemu. Nie mam zielonego pojęcia, co miała na myśli. Choć jej słowa były niejasne, mogę powiedzieć, dlaczego ta panna była tak zdeterminowana, by zaspokoić swoją ciekawość. Chociażby sprawa z jej wujkiem – pewnie chciała poznać cały „system”, żeby zebrać informacje zawierające treść słów, które wuj wtedy do niej powiedział. Jest typem człowieka, który chce poznać sedno sprawy za wszelką cenę.

Co do mnie, moje stopnie były jak najbardziej zwyczajne.

Z 350 ludzi zająłem 175 miejsce w rankingu. Jakby to był rodzaj jakiegoś żartu, byłem w samym jego środku. Nie obchodziła mnie ciekawość Chitandy przynosząca jej świetne wyniki, czy ekscentryczność Satoshiego, która była powodem jego złych stopni, nie myślałem też zbytnio o Ibarze nieszczęśliwej z powodu swoich pomyłek. Może i nie byłem na tyle wyluzowany, aby się w ogóle nie uczyć do testów, jednak nauka mnie ani grzeje, ani ziębi. Czasami ludzie mówią mi, jak bardzo się zmieniłem, lecz dla mnie to po prostu znaczy, że nie są zbyt spostrzegawczy. Jestem usytuowany pod samą najlepszą śmietanką i nad dołem niedouczonej zgrai. Nie pragnę być ani wyżej, ani niżej. Rozumiem - to dlatego Satoshi powiedział, że nie potrafi myśleć o innym kolorze niż szary, jeśli chodzi o moje licealne życie.

Oczywiście, kolor nie ogranicza się tylko do stopni. Są także aktywności klubowe, sporty, hobby, zauroczenia… Rzeczy, które stanowią o naszym człowieczeństwie. Jest takie powiedzenie, że nie można dojrzeć lasu przez zasłaniające go drzewa, a jeden wynik nie może być użyty w celu generalizowania całego obrazu. Chociaż słownik japoński definiuje życie licealne jako usiane rożami, to wciąż te róże trzeba zasadzić we właściwych miejscach, by mogły w pełni rozkwitnąć.

Powiedzmy, że nie jestem odpowiednim typem gleby na wyhodowanie tych róż.


Leżąc na łóżku i rozmyślając o tym wszystkim, usłyszałem dźwięk dobiegający z dołu. Brzmiało jakby właśnie doszedł list.

Po upewnieniu się, iż to rzeczywiście był list, przetarłem oczy ze zdziwienia. Koperta była pokryta czerwonymi, niebieskimi i białymi paskami, czyli musiała to być przesyłka międzynarodowa. Sprawdziłem nazwisko adresata - było poprawne. Doszedłem do wniosku, że jedyną osobą, która mogła wysłać międzynarodowy list do rezydencji Orekich była Tomoe Oreki. Tylko skąd został wysłany… Istambuł?

Otworzyłem od razu kopertę i znalazłem w środku mnóstwo listów, z których jeden był do mnie.



Drogi Houtarou,

Obecnie jestem w Istambule. W związku z pewną wpadką ukrywam się w japońskim konsulacie, więc nie zwiedziłam jeszcze miasta.

Jestem pewna, że to niezwykłe miejsce. Gdybym miała wehikuł czasu i mogła cofnąć się w przeszłość, myślę, że spróbowałabym zamknąć bramy tego miasta, w rezultacie zapewne zmieniając tym samym historię. Nie jestem historykiem, więc nie jestem też dobra w spekulacjach typu „co by było, gdyby”.

To ciekawa wycieczka. Z pewnością, gdy przypomnę sobie te czasy za 10 lat, to każdy dzień spędzony tutaj będę wspominała z wielką nostalgią.

Jak tam klub klasyczny? Liczba członków wzrosła?

Nie zniechęcaj się, nawet jeśli jesteś sam jak palec! Samotność pomaga mężczyźnie stać się silniejszym.

Jeśli są inne osoby - świetnie. To pomaga polepszyć wspólne relacje z innymi.

W każdym razie, piszę do ciebie, ponieważ jest coś, co nie daje mi spokoju.

Czy zaczęliście już prace nad publikacją antologii? Klub klasyczny corocznie wydawał jedną i zastanawiam się, czy zamierzacie to kontynuować.

Jeśli tak, to przypuszczam, że pewnie nie macie pojęcia, o czym moglibyście pisać. Ponadto, antologie nie są przechowywane w bibliotece.

Poprzednie wydania znajdziecie w starej skrzynce z apteczką pierwszej pomocy, znajdującej się w pokoju klubowym. Klucz jest złamany, więc powinniście ją bez problemu otworzyć.

Zadzwonię do ciebie, gdy już dojadę do Prisztiny.

Całusy,
Tomoe.



By ukrywać się w konsulacie japońskim? Co tym razem odwaliłaś, siostra? Tak właściwie to się tym się martwię. Szczegóły są pewnie napisane w liście do mojego staruszka. Gdzież to ja słyszałem o Prisztinie? Nie mogę sobie przypomnieć. Jeśli jednak chodzi o moją siostrę, nie ma wątpliwości, że to pewnie jakieś starożytne pole bitwy czy coś w tym stylu.

Nie mogłem powstrzymać westchnienia. Czy moja siorka posiada jakąś inteligentną bazę danych, która zbiera informacje o moich działaniach? Nie wiedziałem też, że klub klasyczny w takim sekrecie trzyma poprzednie wydania dla kolejnych pokoleń. W rzeczy samej, szukaliśmy poprzednich numerów, ale nie mieliśmy pojęcia, gdzie się one znajdują.

Minęło kilka dni, odkąd Chitanda zleciła mi swoje osobiste zadanie. Jako przewodnicząca klubu klasycznego miała do nas jeszcze jedną sprawę - publikacja antologii. Chitanda wyglądała na zmartwioną, gdy odkryła, że w bibliotecznych archiwach nie przechowuje się starych esejów, ale jeśli moja siostra ma rację, wtedy byłaby to nieoceniona pomoc.

Jeśli celem jest rezultat, to osiągnięcie wspomnianego rezultatu wypełnia ten cel. Chociaż wyczuwałem nawarstwienie tej uciążliwej definicji, okrutnym byłoby zatrzymanie tej informacji dla siebie. Jak zawsze, Oreki Tomoe miesza mi w życiu.

W każdym razie wepchnąłem list do kieszeni moich spodni od mundurka, które wisiały w szafie.


Następnego dnia po lekcjach udałem się prosto do pokoju klubowego. Pogoda była raczej przyjemna na dzień odpoczynku po egzaminach, sprawiając, że człowiek miał ochotę dołączyć do jakiegoś klubu. Z boiska dochodziły odgłosy treningu drużyny sportowej, podczas gdy rozbrzmiewała muzyka grana przez zespół Brass, klub lekkiej muzyki, klub tradycyjnej muzyki japońskiej itd. Nawet jeśli drużyny sportowe są najpopularniejsze ze wszystkich, to Festiwal Kanya jest bardziej znany z ogromu działalności organizowanych przez kluby związane ze sztuką. O tej porze dnia specjalny blok, w którym mieszczą się owe kluby artystyczne będzie pełen ludzi.

A na najwyższym piętrze tego bloku znajduje się sala geologiczna, gdzie siedziały Chitanda i Ibara. Dopiero co się poznały podczas sprawy osobliwej książki z biblioteki, ale wygląda na to, że już się ze sobą świetnie dogadywały. Dziś siedziały naprzeciwko siebie i były pochłonięte jakąś rozmową. Ponieważ nadeszło lato, mundurki, które nosiły były przewiewne. Opalone ramiona Ibary wyglądające z koszulki z krótkim rękawem kontrastowały z bielą ramion Chitandy. Cóż, był to już sezon, kiedy słońce przygrzewało mocniej, ale wygląda na to, że nasza panna nie ma w sobie wiele melaniny. Przekręciłem głowę, żeby słyszeć, o czym dziewczyny rozmawiały.

- Innymi słowy, artykuł musi być na temat.

- Masz na myśli, że możemy liczyć na inne kluby przy naszej antologii?

- Nie martw się, myślę, że mogę wykorzystać moje powiązania z klubem mangi.

- Naprawdę możesz to zrobić?

Ach - rozmawiają o antologii, tak? Cóż, powodzenia.

Nagle ciało Chitandy zesztywniało, gdy ta zakryła twarz dłońmi.

Co jest?

- … Aa-psik!

Kichnęła. A zrobiła to w staromodnym, cichym stylu.

- Apsik! Apsik!

- Coś nie tak? Przeziębiłaś się? A może to katar sienny?

- Ach, już czuję się lepiej. To trochę żenujące, ale zdaje się, że złapałam letnie przeziębienie…

Hmm, letnie przeziębienia są kłopotliwe. Gdy tak o tym teraz myślę, jej głos brzmi inaczej niż zazwyczaj.

Pomijając to, zdecydowałem się zwrócić ich uwagę.

- Hej, Chitanda, Ibara.

- Ach, Oreki-san.

- Ibara, czy klub mangi nie ma nic przeciwko twojej obecności tutaj?

- Tak, wszystko jest załatwione. A co, masz ze mną jakiś problem?

Dlaczego miałbym mieć?

W każdym razie.

Postanowiłem uciąć temat i przeszedłem od razu do rzeczy, wyciągając list od mojej siostry z kieszeni spodni:

- Moja siora była kiedyś w klubie klasycznym, więc napisała list z poinstruowaniem, gdzie możemy znaleźć poprzednie wydania antologii.

Chitanda wyglądała na trochę zbitą z tropu. Chyba wciąż nie rozumiała.

- Wiem, gdzie możemy znaleźć poprzednie wydania antologii klubu klasycznego.

Przygryzała wargi, usiłując dobrać właściwe słowa.

- Czy…

Tak biła się z myślami, aż jej oczy rozszerzyły się.

- Czy to prawda?

- Oczywiście, że to prawda. Co bym zyskał na okłamywaniu was?

Po uzyskaniu potwierdzenia moich słów, wąskie usta Chitandy rozświetlił uśmiech. Choć odpowiednio elegancka dama z klanu Chitanda nie szczerzyła się od ucha do ucha, to była teraz szczerze uradowana. Nawet gdybym zyskał coś, czego bardzo bym pragnął, nie potrafiłbym zrobić takiej miny. Porównując z tym Chitandę, którą widziałem w kawiarni Ananasowy Sandwich, z jej głębokim wyznaniem, czułem jakby była zupełnie inną osobą.

- Rozumiem - antologie, tak…?

Usłyszałem jej cichy szept:

- Tee-hee, poprzednie eseje…

Z tej Eru Chitandy jest całkiem niebezpieczna osoba.

Jednakże Ibara uniosła brwi i zasiała wątpliwości:

- Jesteś tego pewien? Po co ktoś miałby napisać list tylko po to, żeby ci to przekazać?

Dobre pytanie. W ich mniemaniu nikt nie szukałby informacji dotyczących spraw związanych z Festiwalem Kultury w liście z Istambułu. Lecz z drugiej strony, był to list od mojej siory, a nikt też nie mógł odgadnąć, co Tomoe Oreki uważa za ważne.

- Zgoda, lecz faktem jest, że mam przy sobie ten list, więc same możecie stwierdzić, czy to jest prawda, czy też nie. Chcecie przeczytać?

Rozwinąłem list i położyłem go na stole przed Ibarą i Chitandą, by im go pokazać. Oddając się lekturze listu, dziewczęta stopniowo milkły. Ciszę pierwsza przerwała Chitanda.

- … Czy twoja siostra lubi zwiedzać Turcję?

- Ona lubi zwiedzać cały świat.

- Masz taką niesamowitą siostrę.

Chociaż przyciągnęła ją ciekawsza część listu, chciałem, by na co innego zwróciła uwagę.

- „Gdy przypomnę sobie te czasy za 10 lat, to każdy dzień spędzony tutaj będę wspominała z wielką nostalgią.” Ach, cóż za melancholijne zdanie.

Cóż, zgadzam się, ale to wciąż nie to.

Czytając dalej, obie otworzyły usta w tym samym czasie.

- … Skrzynka pierwszej pomocy?

- Apteczka, tak?

Ibara zlustrowała wzrokiem salę geologiczną, po czym oparła ręce na biodrach i nadymała policzki.

- Hmm, nie widzę tu niczego takiego.

- Raczej nie.

Nie było to trudne do zauważenia, choć Chitanda nagle pobladła.

- Ech!? W-więc, g-gdzie są… antologie…

- Chi-chan! Uspokój się, uspokój!

Osobą, którą Ibara nazwała Chi-chan mogła być tylko i wyłącznie Chitanda. „Chi-chan” - z pewnością to właśnie Ibara nadała jej to dość słodkie przezwisko. Więc nie używa swojego ostrego języka przeciwko Chitandzie, tak? Choć to rzeczywiście może być trudnym bycie wrogo nastawionym w stosunku do osoby takiej jak Chitanda.

- Chitanda, ten list odnosi się do „starej skrzynki pierwszej pomocy w pokoju klubowym”. Minęły dwa lata, odkąd moja siora ukończyła szkołę. Prawdopodobnie sale klubowe zmieniły się w tym czasie.

- Ach tak...

- No dobra, Oreki, wiesz, gdzie była sala klubu dwa lata temu?

By uniknąć jakiegoś niedopatrzenia, upewniłem się wcześniej, odwiedzając w tym celu pokój nauczycielski.

- Zapytałem dozorującego nauczyciela, który powiedział, że w sali biologicznej.

- Z pewnością nieźle się do tego przygotowałeś.

- Cóż, to w końcu opłacalne.

- Jakże wielkim entuzjazmem tryskasz.

To nie całkiem prawda - na co dzień nie jestem aż tak entuzjastyczny.

- Klasa od biologii… to tylko jedno piętro pod nami. Skoro już wiemy, gdzie się znajduje, to czyż nie rozsądnym byłoby się tam udać?

Powiedziawszy to, Chitanda opuściła pokój.

Jeśli jest tu ktoś entuzjastyczny, to tylko ona.



Sala biologiczna - zgodnie z tym, co powiedziała Chitanda - była dokładnie pod klasą geologiczną. Jeśli nasza sala, umieszczona w rogu specjalnego bloku, była w najodleglejszym obszarze Liceum Kamiyama, to sala biologiczna, znajdująca się na 3 piętrze, także jest zaliczana do przedpotopowych miejsc. Mówiłem już wcześniej, że blok specjalny jest zwykle pełen ludzi, lecz są wyjątki. Jak na przykład klasa geologiczna właśnie, nie otoczona przez żadne inne kluby, jest niezwykle cichym miejscem. Wygląda na to, że z salą od biologii jest tak samo. Podczas gdy korytarz tętnił życiem, droga prowadząca do sali biologicznej była pełna pustych klas i nie było nikogo, kto szedłby w tę stronę.

Po drodze Chitanda wiele razy kichnęła.

- Bardzo dokucza ci przeziębienie?

- Proszę, nie martw się tak o mnie. Może i nie umiem powstrzymać kichania, ale to tylko wrażliwy nos… Aa-psik!

Sam nie wiem. Na jej miejscu czułbym się okropnie, kichając tyle razy. Wypowiedź godna naszej panny, która wydaje się być niezwykle nieśmiała.

Ibara, która szła przed nami, spojrzała przez ramię i powiedziała:

- Oreki, masz ze sobą klucz?

- Nie; wygląda na to, że ktoś już go wziął.

- Apsik!... Klucz został pożyczony? Czy to znaczy, że sala biologiczna jest obecnie wykorzystywana przez jakiś klub?

- Jeśli żaden dureń go nie wziął, to jest to możliwe.

- Oreki-san, to niegrzecznie nazywać ludzi durniami.

Zostałem skarcony. Skoro denerwowało ją coś takiego, czego nawet Satoshi czy Ibara nie byliby w stanie zripostować, mogłem więc uśmiechnąć się tylko gorzko i rozejrzeć; wtedy coś na ścianie korytarza przykuło moją uwagę. Zastanawiałem się, cóż to takiego. Chitanda i Ibara raczej tego nie zauważyły... Było to małe pudełko, a ponieważ zostało pomalowane na ten sam biały kolor co ściany korytarza, wyglądało raczej niepozornie. Spoglądając na przeciwną stronę korytarza, zobaczyłem następne podobne pudełko. Ciekawe czy ktoś je tu celowo zostawił? Ponieważ nie było to ważne, przestałem zaprzątać temu głowę. Schylanie się, by podnieść coś, czego wartość nie przekracza jednego jena, nie jest warte wysiłku, więc to tylko podstawowy odruch dla oszczędzacza energii takiego jak ja.

Teraz staliśmy przed klasą biologiczną. Podczas gdy rozważaliśmy pukanie do drzwi, Chitanda już pociągnęła za klamkę.

- Hę?

Drzwi nie otworzyły się.

- Zamknięte.

- Na to wygląda.

Obie dziewczyny odwróciły się, by na mnie spojrzeć - Chitanda wyglądała na zmieszaną, podczas gdy Ibara wpatrywała się chłodno. To kłopotliwe - mieć je obie, patrzące na mnie takimi oczyma.

- Nie, naprawdę nie mam ze sobą klucza i nie mam pojęcia, dlaczego drzwi są zamknięte.

Raz jeszcze Ibara spróbowała otworzyć drzwi, lecz usłyszała tylko zgrzyt zamka. Dość trafnie Chitanda powiedziała właśnie to, co mi również chodziło po głowie:

-… Znowu?

Tak, znowu to.

- Chi-chan, co masz na myśli?

- Umm, to się zdarzyło w kwietniu…

Chitanda pewnie nie zdaje sobie z tego sprawy, ale wygląda na to, że drzwi do klas z liceum Kami są jakieś pechowe. Gdy Chitanda powtarzała opowieść z kwietnia, zacząłem myśleć, jak wybrnąć z tej sytuacji.

- … I tak to było.

- Hmm, wiec Oreki zdołał wtedy wykombinować to wszystko, tak?

Obróciłem się na pięcie i żartobliwie zawołałem przez drzwi:

- CZY JEST TAM KTO?

Rzecz jasna, nie oczekiwałem odpowiedzi.

Mimo to odpowiedź nadeszła. Dało się usłyszeć tępy dźwięk otwierania drzwi kluczem.

- Tak?

Wtedy drzwi otworzyły się od wewnątrz.

Stanął w nich uczeń ubrany w cienką koszulę i spodnie od mundurka. Był dość wysoki i szczupły. Wyglądał bardziej na typ intelektualisty niż sportowca. Po rozpoznaniu naszej klasy z koloru mojego kołnierzyka uśmiechnął się uprzejmie i powiedział:

- Och, przepraszam za to. Miałem zamknięte drzwi. Jesteście zainteresowani dołączeniem do klubu ogłoszeń?

Skoro byłeś w środku, powinieneś był otworzyć drzwi od razu, cholera. Pomijając to, o czym pomyślałem, odpowiedziałem:

- To jest klub ogłoszeń?

- Dokładnie. Nie jesteście tu, żeby do nas dołączyć?

Uczeń zamknął za sobą drzwi. W tym momencie poczułem od niego coś w rodzaju środka dezynfekującego na bazie alkoholu. Wygląda na to, że nasz gościu intelektualista ma upodobania do dezodorantów. Uniósł brwi, widząc mój drgający nos na ten zapach, jakby mówił: „Masz z tym jakiś problem?”. Jednak szybko powrócił do swoich ugrzecznionych manier i powiedział:

- Dobrze więc; jak mogę wam pomóc?

Wymieniliśmy spojrzenia między sobą i zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie oddać głos naszej przewodniczącej, Chitandzie.

- Dzień dobry. Jestem Eru Chitanda, przewodnicząca klubu klasycznego. Ty musisz być Tougaito-sempai z klasy 3E, prawda?

Koleś nazwany Tougaito uniósł brwi w zdziwieniu.

- Skąd znasz moje imię?

Dobre pytanie. Każdy byłby zdumiony, gdyby nagle zwróciła się do niego po imieniu kompletnie obca osoba. Prawdę mówiąc, tak samo poczułem się w kwietniu. Zupełnie jak wtedy, Chitanda tylko uśmiechnęła się uprzejmie.

- Spotkaliśmy się na dworze Manninbashi zeszłego roku.

- Manninbashi… Zaczekaj chwilkę, powiedziałaś, że nazywasz się Chitanda; czy jesteś spokrewniona z Chitanda-san z Kanady?

- Tak, to mój ojciec. Dziękuję ci za pamięć o nim.

… Hmm, to wygląda jak spotkanie wyższych sfer. Wiedziałem, że to stary klan i że Chitanda to ród właścicieli ziemskich, ale nie spodziewałem się, że będą tak dobrze skoligaceni. Wydaje się, że ten świat, którego nigdy wcześniej nie widziałem, naprawdę istnieje. Jak o tym pomyśleć, Satoshi wspominał coś o starych klanach z Kamiyama, a Klan Tougaito był wśród nich.

- Ależ nie, cała przyjemność po mojej stronie. Rozumiem - jesteś z tych Chitanda.

- Tak… Aa-psik!

- Przeziębienie? Pewnie ci ciężko. Dbaj o siebie.

Po upewnieniu się, że Eru Chitanda była z tego klanu Chitanda z ogromem ziem, nastawienie Tougaito zmieniło się w dziwny sposób. Wciąż był uprzejmy, jednak jego wzrok stał się bardziej twardy. Przestraszył się Chitandy czy jak? Nie potrafię sobie tego wyobrazić, ale wygląda na to, że jest jakiś rodzaj wpływowej mocy między starymi klanami. Może mi się tylko wydaje, ale Tougaito ani razu nie spojrzał jej w oczy, a gdy mówił, dobierał ostrożnie słowa.

- Tak więc, w czym rzecz?

Z drugiej strony, Chitandzie chyba nie przeszkadzała reakcja Tougaito, ponieważ odpowiedziała:

- Tak właściwie to słyszałam, że poprzednie wydania antologii z klubu klasycznego były przechowywane tutaj, w sali biologicznej. Kiedyś to był pokój klubu klasycznego, prawda?

- … Tak było, gdy uczęszczałem do pierwszej klasy. Choć wszystkie pokoje klubowe zostały zmienione miejscami w zeszłym roku.

- W takim razie, czy wiesz może, gdzie znajdują się antologie?

Tougaito zrobił chwilową pauzę zanim odpowiedział: – Nie, nigdy ich nie widziałem.

Cicho przysłuchując się ich rozmowie, Ibara odwróciła się i spojrzała na mnie, na co skinąłem lekko głową. Każdy posiadający pewien rodzaj intuicji odgadłby, że zachowanie Tougaito jest dziwne.

- Rozumiem…

Pomijając, że miała niesamowitą pamięć, poziom intuicji Chitandy był poniżej przeciętnej. W momencie, gdy przygnębiona Chitanda już miała odejść, wtedy Ibara powstrzymała ją, mówiąc: – Przepraszam sempai, masz coś przeciwko, byśmy się za nimi rozejrzeli?

- A ty kim jesteś?

- Ibara Mayaka z klubu klasycznego. Skoro antologie nie były ci do niczego potrzebne, mogłeś ich po prostu nie zauważyć, prawda?

Choć nie widziałem w tym sensu, zdecydowałem brnąc w tą głupia sprawę i poprzeć ją.

- Postaramy się to zrobić tak, by nie utrudniać działalności waszego klubu. Chyba że to dla was za duży problem?

- Prosimy.

- Bardzo nam na tym zależy.

Pod naszym nieustającym gradem próśb, Tougaito zachmurzył się.

- Cóż, wolałbym nie mieć obcych w sali klubu…

Po usłyszeniu tego zdania, Ibara szybko na niego naskoczyła.

- Ale sempai, chociaż teraz służy za pokój klubowy, jest to także zwykła sala lekcyjna, racja?

Powstrzymywałem śmiech, gdy Ibara dobitnie powiedziała: „Nie masz żadnego prawa odmówienia uczniom wejścia do szkolnej klasy”. Tougaito wyglądał w rezultacie na zakłopotanego, ale pod naciskiem Ibary w końcu ustąpił.

- … No dobrze. Możecie wejść, ale postarajcie się nie narobić bałaganu.

I tak właśnie przewodniczący klubu ogłoszeń otworzył drzwi do sali biologicznej.



Pokój, do którego weszliśmy, wyposażony był w dokładnie taki sam sprzęt co sala geologiczna, poczynając od tablicy, przez krzesła, ławki, na środkach czystości kończąc - generalnie wszystko takie samo… Choć miał jedne dodatkowe drzwi. Nad tymi drzwiami był napis wieszczący „Magazyn”. Na czwartym piętrze miejscem odpowiadał mu nasz składzik, ale niemożliwym jest wejście tam z sali geologicznej.

Nie było tu dzisiaj żadnego innego członka klubu ogłoszeń. Jednak Tougaito wytłumaczył: – Ogółem mamy czterech członków, a ponieważ nie ma dziś zajęć, jestem tu sam, żeby pomyśleć ,co opublikować na Festiwal Kanya.

Jeśli prawidłowo zapamiętałem to Festiwal Kanya zaczyna się w październiku. Więc za jakieś dwa i pół miesiąca.

- Jaka jest różnica pomiędzy klubem ogłoszeń a klubem gazety?

Chitanda zadała totalnie nieistotne pytanie, na które Tougaito odpowiedział kurtuazyjnie.

- W liceum Kami są publikowane trzy periodyki. Jednym jest „Seiryuu”, rozprowadzane comiesięcznie po klasach; następne są „Wiadomości Samorządu Uczniowskiego Liceum Kami”, umieszczane przed siedzibą samorządu w nieregularnych odstępach; oraz „Miesięcznik Kami”, publikowany co miesiąc z wyjątkiem sierpnia i grudnia, a wywieszany jest na tablicy przy szkolnym wejściu. My przynależymy właśnie do „Miesięcznika Kami”.

- Przez kogo publikowane są pozostałe dwa?

- „Seiryuu” przez klub gazety, natomiast „Wiadomości Samorządu Uczniowskiego Liceum Kami” oczywiście przez samorząd uczniowski. Ale to my mamy najdłuższą historię z tych trzech czasopism. „Miesięcznik Kami” osiągnie niedługo swój 400. numer, pozostałe nie miały jeszcze swojego setnego.

Cztery setki numerów, tak? Poza nami, klub ogłoszeń też ma swoją własną długotrwałą tradycję. Jak o tym pomyśleć, jeśli wujek Chitandy był w klubie klasycznym 33 lata temu, to klub klasyczny działa od co najmniej 33 lat. Nie ma znaczenia, jak burzliwe mogłoby stać się moje życie, z pewnością nie może być porównywane do historii klubu klasycznego. Nie żeby moje życie stało się tak dalece burzliwe.

- Chyba nie ma ich w tym pokoju – wywnioskowała Ibara po rozejrzeniu się po sali. A skoro klasa biologiczna była raczej pusta, trudno było czegoś przeoczyć. Pozostaje magazyn. Zapytałem o niego: - Czy możemy także sprawdzić składzik?

- … Tak, śmiało.

Po otrzymaniu pozwolenia wszedłem do sali za plecami Tougaito i momentalnie usłyszałem odgłos trzepoczących kartek, prawie tak dobrze jak dźwięk jakiegoś motoru. Zastanawiam się, co to było.

Jak oczekiwałem, magazyn był małym pokoikiem, około jednej trzeciej wielkości sali biologicznej.

To pomieszczenie było pierwotnie stworzone do składowania sprzętu technicznego na lekcje biologii, choć teraz na półkach można była znaleźć tylko mikroskopy. Jako że liceum Kami jest bardziej skupione na nauczaniu teorii niż na ćwiczeniach praktycznych, wygląda na to, że większość innych narzędzi eksperymentalnych i urządzeń była przechowywana z dala, w oddzielnych salach. W rezultacie stał się składzikiem dla klubu ogłoszeń.

Znajdowała się tu amatorsko wyglądająca kamera, kolekcja długopisów o różnej grubości i kolorze, tekturowe kartony upchane obok kopiarki i mały głośnik. Lecz przedmiotem, który najbardziej przyciągał wzrok był prowizoryczny stół w środku wąskiego pokoju. Nie był to właściwie stół, tylko raczej gruba, drewniana płyta położona na górze tekturowego pudła. Na nim leżał plik rozrzuconych kartek B1 z bazgrołami, które mogły być rozczytane tylko przez ich autora, z wyglądającym na ciężki metalowym piórnikiem położonym na ich szczycie. Ten szeleszczący hałas pochodził od tych kartek poruszonych podmuchem wiatru.

Wiatru?

W tym pokoju był przeciąg. Choć okno było otwarte, to wiatr pochodził ze środka. To stąd musiał wydobywać się ów motoropodobny dźwięk. Trudno było to dostrzec, skoro usytuowany był za stosem kartonów, ale znajdował się tu mały elektryczny wiatrak, postawiony przed prowizorycznym stołem i naprzeciwko okna, a szybkość jego obrotów ustawiono na maksimum.

Wiatr wiał w jeszcze jedną rzecz. W oknie wywieszono letnią koszulkę męskiego mundurka liceum Kami. Po prostu zwyczajnie tam wisiała.

- …?

- Oreki, co o tym myślisz?

Odwróciłem się i zastałem Chitandę i Ibarę stojące w wejściu do magazynu.

No tak, mieliśmy szukać apteczki pierwszej pomocy.

Mimo to, z tyloma rzeczami porozkładanymi dokoła w tym wąskim pokoju, nie mieliśmy jak jej znaleźć. Już z samej obserwacji nie znalazłem tu niczego, co przypominałoby poszukiwaną skrzynkę. To powinno być pudło w starym stylu z uszkodzonym zamkiem. Może ją widziałem, ale nie zwróciłem na nią uwagi.

Hmm…

Skrzyżowałem ręce na piersi i wyszedłem z pokoju, by zapytać Tougaito, który przyglądał się nam:

- Czy wiesz może, dlaczego sale klubowe zostały zamienione w zeszłym roku?

- Nie. Może próbowali zapełnić pokoje opuszczone przez kluby, które już nie istnieją?

- Jak wiele pudeł tu wnieśliście przy przenosinach?

-Tougaito pomyślał chwilę, nim odpowiedział:

- ... Teraz, gdy o tym wspominasz - ile pudeł wnieśliśmy?...

- Chodzi o tekturowe pudła?

- Tak.

Rozumiem. Więc jednak powinno tu być. Prawie zapomniałem, że klan Tougaito także był całkiem prestiżowym rodem; to miałoby sens, jeśli rozważyć te okoliczności.

Już mniej więcej wiem, gdzie są antologie, ale zdobycie ich może się okazać się problemem… Spróbujmy zastawić pułapkę. Zwróciłem twarz ku Tougaito.

- Sempai, ponieważ jest tu tyle rzeczy leżących dokoła, szukanie w ten sposób będzie dość bezsensowne. To może być dla ciebie mały kłopot, ale czy masz coś przeciwko, byśmy poprosili Ooide-sensei, by przyszedł nam tu pomóc w szukaniu?

Chociaż stawiał dotąd na rzeczowy ton, Tougaito uniósł brwi.

-… Nie. Mówiłem, żebyście nie robili w środku bałaganu.

- Dobrze, odłożymy wszystko z powrotem na miejsce, gdy już skończymy, więc proszę nam pozwolić poszukać.

- Powiedziałem nie!

Nagle podniósł głos.

- Och, bardzo mi przykro, Tougaito-sempai. W porządku; przypuszczam, że to już za wiele.

Chitanda odparła, gdy Tougaito wciąż głośno przemawiał.

- Jestem dziś bardzo zajęty, bo muszę przekazać pomysły grupie edytującej do jutra. Co niby ma znaczyć to wchodzenie do naszego miejsca i przeszukiwanie wszystkich rzeczy? Waszych antologii tu nie ma, więc natychmiast wynocha!

Gdy stawał się coraz bardziej poruszony, ja tylko patrzyłem na niego chłodno. Wygląda na to, że złapał się w pułapkę - tak jak zakładałem.

Gapiłem się na Tougaito, utrzymując przyjacielski uśmiech.

- Sempai, interesuje nas zawartość apteczki pierwszej pomocy.

- … Że co?

- Antologie powinny byś w środku skrzynki. Skoro mówisz, że ich tu nie ma, to z pewnością tak jest. Dlatego też nie chcemy dłużej sprawiać ci kłopotów.

W tym momencie porzuciłem swój uśmiech i dodałem:

- Przy okazji, udamy się teraz do biblioteki. Jeśli po naszym wyjściu zdołasz odnaleźć antologie, to czy mógłbyś być tak miły i przynieść je do sali geologicznej? Zostawimy drzwi otwarte.

Wygląda na to, że Tougaito wpadł w furię po mojej propozycji, ponieważ wykrzywił swoją racjonalną wcześniej twarz i zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem. Dla kontrastu, ja traktowałem tą sytuację jak nic specjalnego. Tak właściwie to nigdy nie słyszałem historii, by ktoś został zraniony tylko przez to, że się na niego gapiono.

- D-dlaczego, jak ty…

- Tak, sempai?

Po opamiętaniu się, Tougaito przełknął to, co chciał powiedzieć.

Wtedy odetchnął głęboko i powrócił do grzecznego siebie.

- Zgoda, zrobię tak, jeśli je znajdę.

- Będę niezwykle wdzięczny… No dobra - idziemy, Chitanda, Ibara?

Prawdopodobnie nie rozumiejąc mojej wymiany zdań z Tougaito, zdezorientowane dziewczyny tylko zgodziły się i podążyły za mną, skoro nie mieliśmy powodu, by tam zostać.

- Oreki-san, co się właśnie stało?

- Później wam to wyjaśnię.

Po powiedzeniu tego, przepuściłem je w drzwiach sali biologicznej.

Usłyszałem głos wołający mnie z tyłu:

- Hej ty, pierwszoroczny. Wciąż nie wiem, jak się nazywasz.

Odwróciłem się i rzekłem obojętnie:

- Houtarou Oreki… Przepraszam za kłopot.



Wzdłuż korytarza prowadzącego do bloku specjalnego, a także do głównego bloku, oparłem się o jedną ze ścian. Ponieważ tylko zabijaliśmy tu czas, dziewczyny skorzystały z okazji i zapytały mnie: - Oreki, nie wiem, co się tu wyprawia, ale czy nie mieliśmy iść do biblioteki?

Machnąłem ręka.

- Nie, nie ma takiej potrzeby.

- Nie łapię. Jeśli nie ma takiej potrzeby, to dlaczego po prostu nie pójdziemy z powrotem do pokoju klubowego?

- Nie możemy. Musimy jeszcze chwilę poczekać.

Gdy Ibara mruknęła „o co mu chodzi”, wyglądając na wciąż nieprzekonaną.

Chitanda, podciągając nosem, przejęła pałeczkę od Ibary i powiedziała:

- Oreki-san, Tougaito -sempai wyglądał na wściekłego.

- W rzeczy samej.

- Oczywiście, to dobrze, jeśli poprzednie wydania rzeczywiście się odnalazły, ale wymuszanie na nim tak gwałtownego żądania…

- Gwałtownego? Ja tylko racjonalnie go poprosiłem.

Chitanda otworzyła usta, ale, z braku argumentów, zamknęła je z powrotem. To było do przewidzenia. A przecież tylko poprosiłem, żeby „pomógł szukać naszych rzeczy” i „przyniósł je, gdy już się znajdą”.

- Ale Tougaito -sempai był wkurzony.

- Czy aby na pewno był aż tak wkurzony?

Stojąca obok Chitandy Ibara uniosła brwi i powiedziała:

- Zanim Oreki wyłożył mu tą prośbę, jego gniew wyglądał bardziej na udawany.

Och, więc zauważyła.

- Naprawdę?

Lecz Chitanda najwidoczniej wciąż nie.

Zerknąłem na zegarek. Minęły trzy minuty… Chyba już czas. Odepchnąłem się od ściany, o którą się opierałem i zapytałem:

- Chitanda, jak dobrze znani są Tougaito?

Chitanda przechyliła głowę, zastanawiając się, po co miałbym pytać o coś takiego i odpowiedziała:

- Tougaito? Są całkiem wpływowi w kręgach oświatowych liceum. Mają jednego członka w prefekturalnej radzie szkoły i jednego w miejskim zarządzie szkolnym, a także dyrektora i dwóch nauczycieli.

Teraz rozumiem.

- Oreki, a co z antologiami?

- Myślę, że już czas, byśmy wracali – odpowiedziałem.

Chitanda i Ibara spojrzały na siebie po usłyszeniu mojej kwestii. Tylko się uśmiechnąłem.



W ten sposób wróciliśmy do klasy geologicznej.

- O, są tutaj.

Stało się tak, jak mówiłem. Na szczycie nauczycielskiego biurka ułożone były dziesiątki cienkich zeszytów. Nie mogłem powstrzymać triumfalnego zaciśnięcia pięści. To wspaniałe uczucie, gdy coś idzie całkowicie zgodnie z planem.

- Znalazły się? Jak to możliwe? - powiedziała Ibara, podchodząc do biurka nauczyciela. Gdy podnosiła jeden z zeszytów, mruknęła: - … To naprawdę są antologie…

- E, ech? P-pozwól mi też zobaczyć!

- Jak tego dokonałeś, Oreki? Wiesz coś, o czym my nie wiemy?

Ibara sformułowała swoje pytanie w taki sposób, iż brzmiało to, jakbym zrobił coś złego. Nigdy nie wychodziło mi wymigiwanie się od pytań, więc przysiadłem na jednym z pobliskich stołów i odparłem:

- Posłużyłem się takim małym szantażykiem, to wszystko.

- Szantaż? Przeciw przewodniczącemu klubu ogłoszeń?

- Ta. Ale Ibara, nie mogłabyś być nieco bardziej dyskretna?

Ibara, słysząc me słowa, zrobiła ponurą minę.

- Przecież nikomu o tym nie powiem.

- Tia, ale nie brzmisz zbyt wiarygodnie. Powinno zostać tajemnicą, że Tougaito załatwia sprawunki dla ucznia pierwszego roku; to może być dla niego problematyczne, jeśli sekret się wyda.

- Nikomu nie powiem… Skoro mi nie ufasz, w porządku – nie obrażę się, jeśli nie chcesz podać wyjaśnienia - powiedziała szorstko. Prawdopodobnie nie kłamie. Z Chitandą sprawa wyglądała kompletnie inaczej; zaspokojenie ciekawości nie było tym razem jej priorytetem. Gdy zrozumiała, że z mojego tłumaczenia mogą wyniknąć kłopoty, wolała go raczej nie słyszeć. Była typem, który pogodziłby się z takim rozwiązaniem.

Mimo to, teraz, gdy już je przebadałem, mogłem bezpiecznie założyć, że dziewczyny nie wygadają się nikomu.

- Wybaczcie mi za to. W każdym razie, Ibara, nie wydawało ci się dziwne, dlaczego Tougaito zamknął drzwi?

Ibara przemówiła dosadnie: - Pewnie nie chciał, żeby ktokolwiek mu przeszkadzał; w końcu mówił, że przygotowuje artkuł do publikacji, co nie?

- W takim razie co z magazynem? Dlaczego wentylator był włączony, skoro miał już otwarte okno?

- Może było mu gorąco?

- Wtedy mógł zwyczajnie postawić wiatrak obok okna. A ustawiono go naprzeciwko. Z wiatrakiem w tej pozycji, gdyby piórnik został nieznacznie przesunięty, wszystkie kartki B1 leżące pod nim zostałyby wywiane.

Ibara w rozdrażnieniu poczochrała się po włosach.

- No i co w związku z tym?

- Nie łapiesz tego? Co Tougaito usiłował zrobić?

- Jeśli ujmujesz to w ten sposób, to po części rozumiem. Czyżby próbował wywietrzyć pokój?

Lekko uniosłem kciuk, tym samym chwaląc ją. Oczywiście Ibara nie uznała tego za godne zainteresowania, więc odwróciła głowę.

- Kolejne pytanie brzmi: czemu miałby chcieć wywietrzyć pokój? Idąc dalej - co Tougaito, pochodzący z szanowanej rodziny oświatowców, robił sam w sali klubu, za zamkniętymi drzwiami, z czujnikami podczerwieni ustawionymi na zewnątrz?

- Cz-czekaj chwilę! Jakie znowu czujniki podczerwieni? Jesteśmy w jakiejś powieści szpiegowskiej czy co?

Oj, zapomniałem wyjaśnić.

- Nigdy nie widziałaś tych gadżetów w reklamach? Sprzedają takie czujniki podczerwieni, które po chwili włączają alarm przeciwwłamaniowy. Myślę, że mogłabyś teraz taki zdobyć za 5000 jenów.

- Gdzie je znalazłeś?

- Po bokach korytarza na trzecim piętrze, tuż przed klubem ogłoszeń. Były zakamuflowane na biało. Trudno wywnioskować, że są to czujniki tylko przez samą obserwację, ale biorąc pod uwagę fakt, że w składziku był głośnik, to mniej więcej potwierdza moje przypuszczenia.

Ibara uniosła brew i powiedziała:

- Jesteś naprawdę dziwny.

- Przestań traktować mnie jak jakiegoś odmieńca… Ale na czym my to skończyliśmy? Ach tak, po tym, jak został zawczasu poinformowany przez sensor, ze ktoś się zbliża - dlaczego ryzykował porwanie kartek przez wiatr, tylko po to, by wywietrzyć salę? Jakieś pomysły?

Ibara zaczęła rozmyślać nad moim pytaniem, więc cierpliwie czekałem.

Odpowiedziała z niedowierzającym spojrzeniem pasującym do ciętego języka:

- …Może coś tam śmierdziało…?

Lekko zaklaskałem dwa lub trzy razy,

- Tak jest. Próbował pozbyć się jakiegoś zapachu. Jeśli pomyślimy w ten sposób, używanie przez niego antyzapachowych sprayów nie miało nic wspólnego z obsesją na punkcie czystości. No dobra, co to był za zapach, którego starał się pozbyć? Przy okazji, to nie jest żaden rodzaj narkotyku.

- Więc to musiał być…?

- Racja, prawdopodobnie palił fajki… wszystko obmyślono w ten sposób, aby mógł to robić w spokoju. Zważając na to, że pochodził z prestiżowego klanu, wyobraźcie sobie, jaki skandal mógłby wywołać fakt, że syn o wzorowym wychowaniu został złapany na robieniu czegoś nielegalnego. Tym bardziej, że ród Tougaito wydaje się być szanowanym gronem pedagogów licealnych. W tych czasach, jeśli jesteś doktorem, nauczycielem czy policjantem, nawet publiczne ziewanie może przysporzyć ci wiele kłopotów.

- … Rozumiem. Jeśli to prawda, wtedy z pewnością miałby sporo problemów robiąc to wszystko.

Faktycznie. Tak samo pomyślałem. Tylko okoliczności i problem, z którym się zmierzył, również był inny. A wracając myślami, wydawał się naprawdę wstrząśnięty, gdy odkrył, że Chitanda jest z tego właśnie rodu. Musiał wiedzieć, że gdyby jego czyny zostały ujawnione przez osobę z innego prestiżowego klanu, to relacje między jego i innymi rodami uległyby ogromnemu ochłodzeniu. W sumie, wszyscy wiemy, jak wrażliwe są zmysły Chitandy. Gdyby tylko nie złapała przeziębienia, żadna ilość wentylacji czy usuwania zapachu z koszulki nie zwiodłyby jej.

- Cóż, jedyne, czego nie rozumiem, to jego potrzebę palenia na terenie szkoły. W każdym razie - zadowolona z wyjaśnienia?

Po powiedzeniu tego, wzrok Ibary uległ zmianie. Wow, dopiero pod tak zimnym spojrzeniem pokazuje swoją prawdziwą wartość.

- Wiesz, ja tylko próbowałam dowiedzieć się, jak Tougaito -sempai przeniósł tu antologie. Chociaż wiem już, że go zaszantażowałeś tym jego brudnym sekretem w celu wymuszenia na nim swojej prośby, to wciąż jednak nie powiedziałeś, gdzie antologie były na początku.

Rozumiem - musiałem ominąć tę część. Pospieszyłem z wyjaśnieniami:

- Musiały być w apteczce pierwszej pomocy.

- O-re-ki!

- Ejj, ja wcale z ciebie nie kpię! Jedyny problem to miejsce znajdowania się tej skrzynki… Pamiętasz, jak Tougaito wspomniał coś o przekładaniu tekturowych pudeł, gdy zmieniano sale? Nie miał powodu żeby kłamać, więc odgadłem, że skrzynka pierwszej pomocy była gdzieś w pokoju klubowym.

- …Ale jej tam nie widziałam.

- Co nie znaczy, że jej nie było. Nie mogłaś jej zobaczyć, ponieważ została ukryta… Mówię tu o skrzyni samej w sobie, nie tylko o antologiach.

Dałem Ibarze czas na przetrawienie tego, co miałem na myśli, po czym kontynuowałem:

- W rezultacie antologie były schowane razem z nią. A na pytanie, dlaczego schował skrzynię, odpowiedź jest prosta - używał jej do przechowywania fajek. Zauważyłaś, że nie widzieliśmy żadnych papierosów, zapalniczki czy popiołu? To dlatego, że ukrył to wszystko wewnątrz skrzyni. A może zwróciłaś uwagę na jego reakcję, gdy zaproponowałem, żeby iść poprosić Ooide-sensei o przeszukanie klasy z nami? Jeśli chodzi o umiejscowienie skrzyni, zgaduję, że pewnie była ukryta pod tym prowizorycznym stołem z tekturowych pudeł.

Wziąłem głęboki wdech po zakończeniu wykładu.

Przyznaję, że postąpiłem źle, stawiając Tougaito w sytuacji, w której musiał przystać na moje żądanie. Moim celem nie było wydanie jego sekretu - w końcu wszyscy mamy jakieś tajemnice; nie chciałbym również, by moje ujrzały światło dzienne. Powiedzmy po prostu, że miał pecha.

Ibara, do której mówiłem cały ten czas, skierował spojrzenie w bok. Podążając za nim, zauważyłem obecność osoby, która powinna być bardziej rozmowna w tym temacie. Zwróciłem się do niej.

- Chitanda?



Chitanda wpatrywała się w antologie leżące na biurku nauczycielskim. Jedynie im się przyglądała, nie otwierając przy tym ani jednej. Jej poważny wzrok był taki sam jak ten, który widziałem w kawiarni Ananasowy Sandwich. Pewnie nawet nie usłyszała, że ją zawołałem.

- Co jest, Chitanda?

Ponieważ nadal mnie nie słyszała, podniosłem się za stołu, o który się opierałem, by poklepać ją po ramieniu.

- Czy coś nie tak?

- Och, Oreki-san… Spójrz na to.

Podała mi jedną z antologii.

To był cienki notes, takich samych rozmiarów jak te zeszyty Campus widziane w sklepach papierniczych. Książki z kartkami elegancko zszytymi razem. Musieli polegać na profesjonalistach, którzy pomogli im to wydać. Okładka była zrobiona z brązowej skóry; na wierzchu narysowano tuszem psa i zająca w zdeformowanym, komiksowym stylu.

Część zajęcy tworzyła zewnętrzny okrąg, a w centrum znajdował się pies i zając, gryzące się nawzajem. Psie kły zatopione były w ciele zająca, jakby je rozdzierały, podczas gdy siekacze zająca zagłębiały się mocno w szyję psa. Ponieważ namalowano to w zdeformowany sposób, wyglądało to zabawnie, wręcz groteskowo. Ale przebijała też z tego też jakaś złowieszczość. Jest stare przysłowie, które mówi, że psy myśliwskie są gotowane razem z zającami, które właśnie upolowały. Ale tu pies i zając polowały na siebie jednocześnie. Dwa inne zające przyglądały się tej, jakże z pozoru słodkiej, scenie.

Nad ilustracją były słowa wydrukowane w odpowiedniej czcionce: „Hyouka Tom 2”. Data wydania 1968… Dosyć stara, i ta nazwa…

- Hyouka…?

Taki jest tytuł?

- Dość dziwna nazwa.

Ibara zerknęła mi przez ramię i zgodziła się ze mną:

- Tak, a do tego trudna do zrozumienia.

Poczuliśmy się dokładnie tak samo jak ja, gdy po raz pierwszy usłyszałem nazwę Festiwal Kanya, choć odkrycie jej genezy było o wiele prostsze. Jeśli to autorzy esejów decydowali o nazwie tej antologii, najprawdopodobniej wybraliby tytuł, który najbardziej łączy się z treścią.

Ale nie widzę żadnego powiązania między „Antologii z esejami klubu klasycznego” a nazwą „Hyouka”.

Wskazując ilustrację na okładce spytałem Ibarę:

- Jako członek klubu mangi, co sądzisz o tej okładce?

- Myślę, że jest narysowana wybitnie. Projekt ilustracji genialnie ukazuje wszystkie perspektywy niezależnie od dystansu… Hmm, jest dobra. Podoba mi się.

To trochę zadziwiające; zazwyczaj nie jest możliwe wyciągniecie z Ibary jasno określoną opinię - czy coś lubi czy nie. Poza tym, ta ilustracja musiała wywrzeć na niej wrażenie. A ponieważ żałowała wypowiedzianej właśnie aprobaty, oddała mi książkę i zaczęła się usprawiedliwiać:

- Em, „podoba mi się” to nie jest całkiem właściwe określenie. Jako sama sztuka nie jest to piękne… wygląda raczej przerażająco. I nie mówiłam tego z artystycznego punktu widzenia, ale z komercyjnej perspektywy…

W międzyczasie Chitanda nie wydawała się skakać z radości po zdobyciu tak długo wyczekiwanych, poprzednich wydań. Wyglądała raczej, jakby jej uczucia zostały całkowicie wyssane przez wampira.

Spytałem raz jeszcze:

- Chitanda, czy coś nie tak?

Po usłyszeniu tego, zaciągnęła mnie do kąta pokoju i rzekła krótko:

- To.

- Co?

Gdy jej oczy błyszczały z ciekawości, elegancki wyraz twarzy naszej dystyngowanej panny, skąpanej w pomarańczowym świetle zmierzchu, wyglądał, jakby właśnie odkryła sekret i wyszeptała:

- Odkryłam to. Właśnie to mój wujek chciał mi pokazać. Skoro już je mam, to powinnam móc przypomnieć sobie, co wujek wtedy mi powiedział.

Rozumiem.

- Więc przypomniałaś sobie coś?

W odpowiedzi wskazała na tom drugi „Hyouki”, który właśnie trzymałem.

- Wspomniano w tym o moim wuju. Coś musiało się wydarzyć w klubie klasycznym 33 lata temu… Otwórz ją, proszę.

Zrobiłem, jak powiedziała, a wtedy moim oczom ukazała się przedmowa.



Wstęp


Także w tym roku obchodzimy znów Festiwal Kultury.

Minął już rok, odkąd Sekitani-sempai nas opuścił.

W ciągu tego roku, sempai obrósł legendą i stał się bohaterem. W efekcie czego pięciodniowy Festiwal Kultury rozpocznie się jak zwykle.

Jednakże, gdy legenda się rozprzestrzeniała, ja popadłam w zadumę. Czy ludzie za 10 lat nadal będą pamiętać tego cichego wojownika i uprzejmego bohatera? Wszystko, co sempai po sobie pozostawił to ta antologia - „Hyouka” - której tytuł sam wymyślił.

Jako ofiara tego konfliktu, wraz z upływem nawet uśmiech sempai czasu zatrze się - na wieczność.

Nie, może będzie lepiej, jeśli o tym zapomnimy. Nie było niczyją intencją, by stało się to bohaterską opowieścią.

Gdy już raz odbierze się podmiotowość, ta historia przejdzie do klasyki, gdyż przekracza już wszystkie historyczne perspektywy.

Czy nadejdzie taki dzień w przyszłości, gdy nasza opowieść będzie dla kogoś klasyką?

13 października 1968,
Kooriyama Youko



- To jest…

- „Ostatni rok” nawiązuje do dnia sprzed 33 lat, W takim razie, „Sekitani-sempai” z klubu klasycznego musi być moim wujem. Co mu się wtedy przydarzyło? Odpowiedź, którą mi podał, miała coś wspólnego z klubem klasycznym…

Uśmiechnąłem się, nie zastanowiło mnie jednak, dlaczego Chitanda się nie uśmiechnęła, gdy powiedziałem:

- To dobrze, prawda? Teraz powinnaś być w stanie sobie przypomnieć.

Dotychczas pozbawiona emocji twarz Chitandy zrobiła się posępna, kiedy zmagała się ze sobą, żeby wypowiedzieć cicho słowa:

- Ależ, ja po prostu nie potrafię. A pomyśleć, że jestem tak blisko! Czy jestem aż tak kiepska w zapamiętywaniu pewnych spraw? Co wujek mi wtedy powiedział? Co się mu przydarzyło 33 lata temu?

Nie umiem powiedzieć, czy jej stłumiony głos spowodowany był przeziębieniem, czy też łzami.

Chitanda…

Postanowiłem powiedzieć:

- Dowiedzmy się tego.

Nie sądzę, żebym powiedział to chłodno.

Antologia „Hyouka Tom 2”, która odebrałem od Chitandy, została napisana przed 32 laty. Widniał na niej dziwny tytuł - „Hyouka”, który podał sam Sekitani Jun, a który wspominała o zapomnianym zdarzeniu.

To była ogromna szansa. Te wskazówki były dla nas jak światło spadające na ludzi błądzących po omacku w ciemności. Z postanowieniem odzyskania przeszłości Chitandy, silnie wierzyłem, że nie możemy odrzucić tych wskazówek.

To dlatego powtórzyłem:

- Teraz wystarczy tylko prześledzić, co wydarzyło się 33 lata temu.

- Ale...

Chitanda wzruszyła ramionami.

- Ale tu jest napisane, że raczej nikt nie będzie o tym pamiętał.

Zaskoczyło mnie jej płochliwe podejście do sprawy.

- Przecież chcesz sobie o tym przypomnieć, prawda?

- Oczywiście, ale jeśli będziemy szukać dalej,

Tu zrobiła pauzę, a następnie kontynuowała:

- … Jeśli będziemy wnikać dalej, możemy skończyć, odkrywając coś nieprzyjemnego. Są przecież rzeczy, o których lepiej zapomnieć, nieprawdaż?

- …

To przez to, że jesteś zbyt miła, Chitando.

- Nawet, jeśli stało się to 33 lata temu?

- A czy to źle?

Pokręciłem głową.

- Taa. W sumie, czy właśnie to nie zostało tu napisane? Gdy już odbierze się temu podmiotowość, ta opowieść stanie się klasyką, jako że przekracza wszystkie historyczne perspektywy.

- …

- Innymi słowy, jest na to data ważności.

Uśmiechnąłem się. Choć Chitanda nie odwzajemniła uśmiechu, mimo to skinęła delikatnie głową.

- …Ok.

A więc.

Tak, a więc, zaśmiałem się w sercu, nie przestając się uśmiechać. Dochodzenie nie powinno wymagać wiele wysiłku. Skoro drugi tom wspomina coś o „zeszłym roku”, wtedy jedyne, co musimy zrobić, to zajrzeć do tomu pierwszego, by dowiedzieć się, co przytrafiło się Sekitani Jun. Powinniśmy to od razu zakończyć. Choć nie powiedziałbym, co było łatwiejszą opcją: unikanie problemu, czy też jego rozwiązanie.

… Jak naiwny byłem myśląc w ten sposób. Kiedy Ibara w milczeniu kończyła przeglądanie odzyskanych tomów, krzyknęła nagle z oburzeniem:

- Co do...? Brakuje pierwszego tomu!

Aby przyswoić to, co właśnie usłyszałem, potrzebowałem chwili czasu.





Przypisy[edit]


Powrót do Rozdział 4 - Spadkobiercy pełnego wydarzeń klubu klasycznego Strona Główna Idź do Rozdział 6 - Minione dni chwalebnego klubu klasycznego