Suzumiya Haruhi (PL) : Tom 4 - Prolog

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Prolog


To był jeden z tych naprawdę zimnych poranków. Ziemia sprawiała wrażenie tak zlodowaciałej jakby od byle uderzenia mogła cała popękać. Co więcej z chęcią przetestowałbym tą teorie jeżeli tylko pozwoliłoby mi to pozbyć się tego cholernego lodowatego świata.

Niestety, ile bym nie narzekał, ta temperatura jest zimą uznawana za normalną. Co ciekawe, jeszcze miesiąc temu, w okolicach festiwalu było gorąco, a nagłe oziębienie pojawiło się z początkiem grudnia jakby Matka Natura nagle sobie przypomniała o zmianie pór roku. A skoro już o jej zapominalstwie mówimy to chciałbym tutaj dodać że zupełnie jej z głowy wyskoczyło coś co nazywamy jesienią. Sytuację dodatkowo pogarsza nadciągający front syberyjski. Mógłby choć raz zdecydować się na podróż przez inne części świata. W końcu nikt go nie prosił żeby nam się tu rok w rok ładował.

A może zmienił się czas obiegu ziemi wokół słońca? Idąc tak i martwiąc się o stan zdrowia Matki Natury usłyszałem za sobą głos "Siema Kyon!".

Beztroski chłopak podbiegł do mnie i leciutko klepnął mnie po ramieniu. Nie chciało mi się nawet zatrzymywać więc jedynie spojrzałem na niego przez ramię.

"Cześć Taniguchi", odpowiedziałem, po czym z goryczą spojrzałem na szczyt wysokiego wzgórza. Dzień w dzień musimy drałować na samą górę, więc można by pomyśleć że nasi wuefiści daliby nam trochę luzu na zajęciach, nie? Wszyscy z nich, z naszym wychowawcą na czele, mogliby zamiast tego skupić się na ludziach którzy do szkoły dojeżdżają samochodem. Tak jak oni sami, nawiasem mówiąc.

"Co tak się wleczesz jak stara baba? Tempo, tempo! To doskonała rozgrzewka - dosłownie i w przenośni. Spójrz tylko na mnie, nie potrzebuje teraz nawet swetra. Latem nie wyrabiam, ale zimą to co innego!"

Wspaniale, cały w skowronkach od samego rana. Mam nadzieje że jest jakiś konkretny powód tego twojego cudownego humoru którym mógłbyś się podzielić, co?

Usta Taniguchiego wykrzywiły się w uśmiechu. Nie przeszkodziło mu to w ciągłym nawijaniu.

"Egzaminy semestralne za nami! To znaczy że mamy do końca roku labę. Nie sądzisz że to świetny powód do radości? Lepszy nawet niż to co nas czeka!"

Egzaminy spadły niczym grom z jasnego nieba równo na wszystkich uczniów bez względu na klasę i równie gwałtownie i równo się skończyły. Jedyne czym się różniły między sobą to ocena na kartkach które potem otrzymaliśmy.

Przypomniał mi się wyraz twarzy matki gdy zaczęła się martwić czekającymi mnie korepetycjami i to wspomnienie zdołowało mnie jeszcze bardziej. Za rok, w 11 klasie (!) zostaniemy podzieleni według wybranego kierunku studiów. Decydować się na przedmioty humanistyczne, czy ścisłe, uczelnie prywatną czy państwową? Od nadmiaru wyborów zaczynało mi się kręcić w głowie.

"A kogo to obchodzi?" zaśmiał się Taniguchi. "Może nie wiesz, ale są jeszcze ważniejsze sprawy. Wiesz którego dzisiaj jest?"

"17ty grudnia", odpowiedziałem. "No i co z tego?"

"To było pytanie retoryczne. Czyżbyś zapomniał o wielkim dniu w nadchodzącym tygodniu który przyprawi cię o szybsze bicie serca?"

"A, już jasne" w końcu się domyśliłem o co mu chodzi. "Koniec semestru. Przerwa zimowa jest zdecydowanie godna wyczekiwania."

Jednak Taniguchi zagapił się na mnie jak wiewiórka na pożar drzewa w którym schowała orzechy na zimę. "Ty se jaja robisz, prawda? Dokładnie za tydzień! Pomyśl tylko! Nie ma bata żebyś nie wiedział!"

"Hmm..."

Parsknąłem wypuszczając białą chmurę oddechu.

24ty grudnia.

W sumie wiedziałem. Zdążyłem już przewidzieć że pewna osoba knuła niecny plan związany z tą datą. Nawet jeśli cały świat nie byłby w stanie tego dostrzec to i tak prawda nie mogła się skryć przed mym wprawnym okiem. Tylko jedna istota na ziemi jest w stanie wcześniej niż ja przewidzieć tego typu datę. W dni powszednie można znaleźć ją w tej samej klasie co mnie. Siedzącą w ławce za mną. Od jakiegoś miesiąca narzekała że nie udało się jej nic zorganizować na Halloween więc bez wątpienia tej okazji nie przepuści.

Szczerze mówiąc to już dokładnie wiem co zaplanowała.

A to dlatego że wczoraj w klubie Suzumiya Haruhi ogłosiła co następuje....


"Czy któreś z was planuje coś na Boże Narodzenie?"

Haruhi, rzuciwszy plecak gdy tylko przekroczyła próg spojrzała na nas z wyższością i błyskiem w oczach przywodzącym na myśl gwiazdy Oriona.

Ton głosu bezapelacyjnie sugerował "Jest dla mnie jasne jak słońce że nie macie żadnych planów, prawda? To byłoby niemożliwe." Gotowa byłaby rozpętać piekło jeśli ktoś przyznałby się do jakichkolwiek własnych zamierzeń co do tego dnia. Choć biorąc pod uwagę porę roku, prawdopodobnie zamiast piekła zobaczylibyśmy burzę śnieżną.

W momencie jej wejścia Koizumi prowadził mi sesję RPG, Asahina-san grzała ręce przy przenośnym grzejniku, a Nagato czytała najnowszą powieść science-fiction, ruszając jedynie palcem i oczami. Pragnę w tym miejscu nadmienić że Asahina-san była ubrana w strój pokojówki który wyraźnie zaczął jej zastępować normalne ubranie.

Haruhi postawiła dużą torbę która przyniosła koło uprzednio porzuconego plecaka, po czym podeszła do mnie. Wypięła pierś i patrząc na mnie z góry oznajmiła:

"Kyon, i tak wiem że nie masz żadnych planów. W sumie nie musiałam nawet pytać, ale miałabym wyrzuty sumienia jeśli bym się nie upewniła."

Jej twarz zdobił uśmiech którego nie powstydziłby się sam władca piekieł.(!) Oddałem Koizumiemu kości którymi właśnie zamierzałem rzucić. Zanim odwróciłem się do Haruhi zauważyłem że na jego twarzy zagościł konspiracyjny uśmieszek.

"Powiedz mi najpierw co będzie jeśli stwierdzę że mam już wtedy jakieś zajęcie."

"A więc nic nie planujesz."

Kiwając głową z zadowoleniem Haruhi przestała zwracać na mnie uwagę. Poczekaj no chwilę! Przecież jeszcze nie zdążyłem ci odpowiedzieć! ... Choć prawdę mówiąc nic nie planowałem, co nie było żadną nowością.

"Koizumi, nie jesteś umówiony na randkę z żadną dziewczyną?"

"Jakże rad bym był gdyby tak było w rzeczywistości."

Obracając kości do gry w dłoni Koizumi westchnął ciężko. Było to wyraźnie zamierzone i wydawało się równie szczere co uśmiech modelki podczas wywiadu.

"Szczęściem w nieszczęściu nie mam żadnych planów na ten okres. Zachodziłem w głowę jak miałbym ten czas spędzić samemu."

Wprawdzie ta jego przystojna uśmiechnięta twarzyczka zdradzała że prawdą minął się dobre pięć minut temu a teraz był na kursie kolizyjnym z kłamstwem to Haruhi kupiła jego historyjkę bez chwili namysłu.

"Nie przejmuj się! To najlepsze co mogło cię spotkać!"

Następnie na pełnych żaglach Haruhi ruszyła ku naszej dziewiczej pokojówce.

"Mikuru-chan, a co z tobą? Żaden amant nie błagał cię byś z nim 'zobaczyła jak o północy krople deszczu zmieniają się w płatki śniegu'? A tak mimochodem, to jeśli jakiś będzie miał czelność ładować ci taki stek bzdur bez żenady to spierz go na kwaśne jabłko."

Gapiąc się na Haruhi swymi dużymi oczami, Asahina-san zdawała się być zaskoczona nagłym pytaniem.

"No w sumie... Chwilowo nic nie zamierzam... Co, o północy...? Aa.. nieważne, może ci zrobić herbaty..."

"Poproszę tak gorąca jak się tylko da! A, ta herbata ziołowa która zrobiłaś jakiś czas temu była wyśmienita."

Zamówienie Haruhi zostało przyjęte.

"T-tak! Już się tym zajmuję!"

Asahina-san postawiła czajnik na przenośnym piecyku gazowym promieniując niemal szczęściem. Czy parzenie herbaty naprawdę jest aż tak wspaniałe?

Pokiwując(!) z zadowoleniem głową Haruhi zwróciła się w końcu ku Nagato.

"Yuki?"

"Nic."

Odpowiedziała krótko Nagato nie podnosząc nawet głowy.

"No to załatwione."

Kończąc dyskusję tymi słowami, Haruhi znowu odwróciła się w moim kierunku z aroganckim uśmiechem na twarzy. Spojrzałem na bladą twarz(!) Nagato która dalej całą swą uwagę poświęcała książce jakby ostatnia wymiana zdań nie dotyczyła jej w najmniejszym stopniu. Mogłaby choć udawać że próbuje sobie przypomnieć czy coś planowała.

Haruhi wzniosła dłoń.

"Niniejszym więc stwierdzam że wniosek o organizowaniu imprezy Świątecznej przez brygadę SOS został przegłosowany. Jeśli ktoś ma jakieś zastrzeżenia proszę o przekazanie ich po imprezie i w razie takiej konieczności zostaną one rozpatrzone."

Innymi słowy mamy to co zwykle: słowo się rzekło, kobyłka u płotu i co by się nie działo będzie jak ona chce. Ale już sam fakt że Haruhi przed ogłoszeniem swych zamiarów zapytała nas o plany można uznać za znaczącą poprawę w stosunku do jej zachowania sprzed pół roku, nawet jeśli nasze odpowiedzi i tak nie miałyby żadnego wpływu na decyzje. Mogę jedynie żywić nadzieję że w przyszłości zacznie pytać też o nasze opinie.

Wyraźnie szczęśliwa że wszystko poszło po jej myśli, Haruhi zaczęła grzebać w swojej torbie leżącej na podłodze.

"A tak przy okazji to grzechem byłoby się nie przygotować na okres świąteczny, nie? No więc mam tu kilka rzeczy które pomogą nam się wczuć w nastrój."

Z torby wyciągnięty został śnieg w sprayu, złote i srebrne papierowe łańcuchy, mała choinka, pluszowe renifery, biała wełna, lampki świąteczne, wieńce, zielono-czerwone płachty, gobelin z widokiem Alp, nakręcany bałwanek, grube świeczniki, ogromne świąteczne skarpety w których z łatwością zmieściłby się przedszkolak, płyty z kolędami...

Uśmiechając się niczym przedszkolanka rozdająca dzieciom słodycze, Haruhi rozłożyła schludnie wszystkie te przedmioty na stole.

"Uświątecznie ten szary i nudny pokój! Pierwszą rzeczą o którą trzeba zadbać by móc w pełni cieszyć się Świętami jest nastrój. Pamiętacie to chyba jeszcze z dzieciństwa, co?"

Bez względu na moje zapatrywania na tę kwestie pokój mojej siostry z pewnością zostanie stosownie ozdobiony w przeciągu kilku dni. Najprawdopodobniej też zostanę zagoniony do pomocy przy wieszaniu wszelkiej maści ozdób. Swoją drogą to moja siostra, która już wkrótce ukończy lat 11 i w tym roku wybiera się do 5 klasy ciągle wierzy w Świętego Mikołaja, w czym utwierdza ją szopka przygotowywana rok w rok przez naszych rodziców. Mi się udało ich rozgryźć chyba w tym samym momencie co sztukę chodzenia na dwóch nogach.

"Twoja siostra ma prawdziwie niewinną duszę i mógłbyś się od niej wiele w tej dziedzinie nauczyć! Bo jeśli nie wierzysz w marzenia to masz szans na ich spełnienie nawet jeśli są całkiem proste do zrealizowania. Tak jak niemożliwe jest wygranie w totka nie kupując losu. Możesz sobie marzyć do upadłego że ktoś da ci od tak los który trafił szóstkę, ale tak się nie stanie."

Haruhi wiszcząc z radości wyciągnęła spiczastą papierową czapkę i włożyła ją na głowę.

"Kiedy wejdziesz między wrony musisz krakać jak i one! Gdy wjeżdżasz do innego kraju, stosujesz się do praw tam panujących. Tak i Święta rządzą się swoimi prawami. Tak też na przykład bardzo niewiele osób świętując swe urodziny jest w złym nastroju. Hmm, pewnie nawet Pan Jezus by się ucieszył widząc jak dobrze się bawimy."

Przez lata pojawiło się wiele teorii dotyczących dokładnej daty narodzin Chrystusa i w efekcie nie możemy być pewni kiedy to się stało. Jednak nie jestem na tyle głupi żeby zaczynać wywód na ten temat. Powody ku temu są dwa. Primo, nie pasowałoby to do nastroju. Secundo, gdybym o tym wspomniał, Haruhi z pewnością od ręki stwierdziłaby "W takim razie musimy obchodzić Boże Narodzenie w każdą z możliwych dat!" i skończyłoby się dekorowaniem choinki kilka razy w roku. Zresztą podważanie daty rozpoczęcia Anno Domini pociągnęłoby ze sobą tylko kłopoty, a szczerze mówiąc nie jest tego warte. Nie ważne czy za obowiązujący uznamy kalendarz gregoriański czy też babiloński, jest on dostosowany tylko do ludzkich potrzeb. Dla ciał niebieskich poruszających się bezgłośnie w nieskończonej czerni wszechświata nie ma to żadnego znaczenia, jako że i tak będą robiły to co do nich należy aż do swego końca. Jakże niesamowitym tworem jest ten świat!

Część mojej osobowości odpowiedzialna za ciekawość została połechtana na myśl o tajemnicach wszechświata, ale Haruhi nic to nie obchodziło. Niczym sroka(!) strojąca swe gniazdko rozstawiała elementy dekoracji świątecznych gdzie tylko się dało. Włącznie z nałożeniem spiczastej czapeczki na głowę Nagato i wypisaniem "Wesołych Świąt!" sprejem śnieżnym na oknie.

Wszystko pięknie, ale jesteś świadoma że z zewnątrz tego nikt nie odczyta?

Podczas gdy Haruhi była pochłonięta dekorowaniem pokoju, Asahina-san podeszła do nas, drobniąc niczym gejsza(!) i trzymając w rękach tacę z herbatą.

"Suzumiya-saaaaan, herbatka gotowa."

Widok Asahiny-san z uśmiechem na twarzy był iście boski i ile razy bym jej tak nie widział, zawsze sprawia że błogość spływa na moją duszę. Nie zdawała się przejmować planowaną imprezą świąteczną nawet mimo tego że do tej pory niemal wszystkie pomysły Haruhi kończyły się dla niej traumatycznymi przeżyciami. Choć w porównaniu do rozdawania ulotek jako króliczek playboya czy występowaniu w filmie w dość skąpych strojach spędzenie świąt razem z brygadą wydaje się dużo mniej stresujące.

Ale czy aby na pewno na tym się skończy?

"Dziękuje, Mikuru-chan."

Wciąż pełna werwy Haruhi chwyciła kubek i zaczęła szybko pić, czemu Asahina-san przyglądała się z niewinnym uśmiechem.

Po wypiciu gorącego płynu, co zajęło jej raptem kilka sekund, uśmiech na na ustach Haruhi wyraźnie urósł.

To zły znak. Ten rodzaj uśmiechu u Haruhi oznacza że trzeba zacząć wyprowadzać dzieci z pomieszczenia.(!) Po tak długim przebywaniu z nią nawet ja byłem w stanie go rozpoznać.

A powodem uśmiechu...

"Wspaniała Herbata. Nie wiem czy można to nazwać odwdzięczeniem się, ale chciałabym dać ci twój prezent już teraz."

"Naprawdę?"

Urocza pokojówka zatrzepotała rzęsami.

"Naprawdę. W samej rzeczy jest to tak prawdziwe że nie istnieje żadna prawda bardziej absolutna. Tak prawdziwe jak to że księżyc obraca się wokół ziemi, a ona z kolei krąży wokół słońca! Możesz nie wierzyć Kopernikowi(!), ale mi musisz!"

"Aaa, d-d-d-dobrze."

Haruhi znowu sięgnęła do torby.

Wyczuwając na sobie czyjś wzrok obróciłem głowę i napotkałem spojrzenie Koizumiego, który widząc że zwróciłem na niego uwagę wzruszył ramionami, uśmiechając się nieco sztucznie. Chciałbym mu kiedyś nawymyślać za tak niejasne zachowania, ale jakoś załapałem o co mu chodziło. Nie na darmo przez ostatnie pół roku obracał się w naszym towarzystwie, więc nie było nic dziwnego w tym że domyślał się co się święci.

No tak, pomyślałem.

Problem tkwi w tym że nic na świecie nie jest w stanie wyleczyć Haruhi z jej zachcianek. Jeżeli komuś udałoby się stworzyć takie coś to osobiście wręczyłbym mu najwyższe odznaczenia jakie można tylko sobie wyobrazić.

"Ta-daaam!"

Z tym dziecięcym okrzykiem, Haruhi wyciągnęła z dna torby ostatni świąteczny przedmiot. A był to...

"To... to jest..."

Asahina-san odruchowo się cofnęła, a niezrażona tym Haruhi z wyrazem twarzy niczym stary mag wręczający swą ukochaną laskę(!) swojemu następcy oznajmiła

"Strój Śnieżynki! I pasuje ci jak ulał! To chyba jasne że najlepszym sposobem na podkreślenie jakiejś pory jest odpowiadający jej strój! Trzymaj, pomogę ci się przebrać."

Nieustępliwie zbliżając się do odsuwającej się Asahiny-san Haruhi rozprostowała to co miała w dłoniach - najprawdopodobniej rzeczony strój Śnieżynki.


Chwilę potem ja i Koizumi wylądowaliśmy na korytarzu i mogliśmy jedynie wyobrażać sobie co się dzieje za drzwiami.

"Ah" "Eh" "Ughh" Stłumione smutne okrzyki tworzyły w moich myślach niechciane wizje i zaczęło mi się zadawać że widzę co się dzieje za drzwiami. No dobra, najwyraźniej szaleństwo w końcu dotknęło i mnie.

Po dłuższej chwili gdy byłem pogrążony w tych marzeniach Koizumi zagaił rozmowę, prawdopodobnie po to żeby zabić czas. "Żal mi Asahiny-san."

Ten zbyt przystojny i zbyt uprzejmy chłopak opierał się o ścianę z założonymi rękoma.

"Chociaż cieszę się gdy widzę jak Suzumiya-san dobrze się bawi. Najboleśniejszy jest dla mnie widok jej w złym nastroju."

"Dlatego że za każdym razem jak się zirytuje to tworzona jest ta dziwna przestrzeń?"

Podrzucając kosmyki włosów palcem wskazującym odparł,

"Tak, to jest jeden z powodów. Mnie i moich towarzyszy nic nie przeraża bardziej niż pojawianie się Zamkniętej Przestrzeni i Shinjinów. Choć z twojego punktu widzenia pozbycie się ich może wydawać się proste, to dla nas jest to bardzo ciężka praca. Na szczęście od tej wiosny ilość tych przypadków zaczęła regularnie spadać."

"Chcesz powiedzieć że ciągle jeszcze się pojawiają?"

"Tak ale rzadko, a w dodatku ostatnio jedynie od północy do świtu, gdy Suzumiya-san śpi. Przypuszczam że podświadomie tworzy Zamkniętą Przestrzeń gdy dręczą ją koszmary."

"No proszę, broi nie tylko za dnia ale i przez sen."

"Wcale nie!"

Ta gwałtowna odpowiedź z jego strony zaskoczyła mnie. Z jego twarzy zniknął uśmiech, a on obdarzył mnie poważnym spojrzeniem.

"Najwyraźniej nie zdajesz sobie sprawy jaka ona była przed ogólniakiem. Kiedy zaczynaliśmy ją obserwować trzy lata temu nawet nie wyobrażaliśmy sobie że nadejdzie czas gdy ona będzie codziennie zadowolona. Okres jej dobrego nastroju zaczął się dopiero gdy spotkała ciebie. Chociaż nie, to się tak naprawdę zaczęło gdy powróciliście we dwoje z Zamkniętej Przestrzeni. Jej stan emocjonalny jest obecnie tak stabilny że nie ma jak go porównywać z tym co się działo w gimnazjum."

Nic nie mówiąc odwzajemniłem jego spojrzenie jakby odwrócenie oczu doprowadziło do mojej porażki.

"Suzumiya-san bez wątpienia ciągle się zmienia. I to na lepsze jeśli mogę dodać. Celem 'Organizacji' jest utrzymać ten stan rzeczy, a mam wrażenie że tobie też to jest na rękę. Obecnie Brygada SOS jest dla niej nieodzownym zgromadzeniem. Dzięki niej może się spotykać z tobą i Asahiną-san ale równie ważna jest Nagato-san i nie chwaląc się, ja również. Jesteśmy niemal jednością."

To ty tak twierdzisz.

"Może i tak, ale nie jest to wcale taka zła perspektywa, nie sądzisz? Alternatywa wyglądałaby tak że Haruhi co chwilę tworzyłaby Zamknięte Przestrzenie. Nie wiem jak ciebie, ale mnie tam nie ciągnie."

Mnie też nie. I nawet nie rozważam myśli że mogłoby być inaczej. Żeby to było jasne!

Momentalnie na twarz Koizumiego wrócił jego zwykły, wieloznaczny uśmiech.

"Miło mi to słyszeć. A mówiąc o zmianach, to nie ograniczają się one do Haruhi - wszyscy się zmieniamy. Ty, Asahina-san i ja. Przypuszczam że Nagato-san również. Poza Suzumiyą wszyscy trochę zmieniliśmy pogląd na świat."

Cofnęło mnie. Nie dlatego że jego stwierdzenie mnie uraziło. Nie brałem tego do siebie wiec nie miał jak mnie urazić. Ale zaskoczył mnie fakt że on również zauważył że Nagato się zmienia. Kolejne zmiany były minimalne. Oszukiwanie podczas tamtej gry bejsbolowej, Tanabata na przestrzeni trzech lat, usunięcie świerszcza jaskiniowego(!), mordercze przedstawienie na odciętej wyspie, zapętlone wakacje... Podczas gdy my dwoiliśmy się i troiliśmy robiąc różne rzeczy, niewielki zestaw ruchów i gestów Nagato przeszedł delikatne ale istotne zmiany. Szczególnie gdy porówna się je z jej zachowaniami gdy po raz pierwszy ją zobaczyłem siedzącą w sali kółka literackiego. To nie było złudzenie. Wzrok miałem taki że moje oczy zaczęły przypominać parę teleskopów. Ale jak teraz o tym pomyślę, to ona zawsze wydawała się nieco dziwna, nawet na odciętej wyspie. Nawet na basenie. Nawet podczas Tańca Bon. Natomiast jeszcze dziwniej zachowywała się gdy została wybrana do roli maga w filmie, czy podczas pojedynku komputerowego z kółkiem komputerowym...

Ale to chyba dobrze, nie? Zmiany w Haruhi są wspaniałe, ale osobiście uważam że te zachodzące w Nagato są dużo ważniejsze!

"Dla zapewnienia pokoju na świecie" rzekł Koizumi z uśmiechem "organizacja imprezy świątecznej nie jest zbyt wygórowaną ceną. A jako że to może być również udana impreza to nie widzę powodu do narzekań."

W momencie gdy zacząłem się robić obrażony gdyż nie byłem w stanie znaleźć na to sensownej odpowiedzi drzwi do sali gwałtownie się otworzyły."

"No i proszę!"

Drzwi otwierają się do środka. Ja byłem na zewnątrz i się o nie opierałem. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć jak w tym momencie znalazłem się rozkraczony na podłodze.

"Aaaah!?"

Głos nie należał ani do mnie ani do Haruhi. Należał do Asahiny-san i dobiegał gdzieś z góry. Mówiąc oględnie upadłem na plecy i powinienem patrzeć właśnie na sufit, ale był on jednak przesłonięty...

"Kyon! Żadnego podglądania!" To brzmiało jak Haruhi.

"Co, ojjjj...." A to jak Asahina-san, która zaskoczona sytuacją odskoczyła do tyłu z okrzykiem. Klnę się na wszystkich świętych że widziałem tylko nogi!

"Czego tak leżysz jak kłoda? Na nogi, ale już!"

Ciągnięty do góry za kołnierz przez Haruhi w końcu jakoś stanąłem na nogach.

"Ty bezwstydny zboczeńcu! Zachciało ci się widoku majteczek Mikuru-chan? Nie ze mną te numery! To było specjalnie, mam racje? MAM?!"

To ty tak bezceremonialnie otworzyłaś drzwi, więc nie zwalaj winy na mnie. To naprawdę był przypadek. Przypadek, Asahino-san! -- Miałem już te słowa na końcu języka, ale moje oczy zajęte były czym innym. Że kto się pyta o co?

"Ojojoj..."

Jedyne co teraz wypełniało mój świat to widok rumieniącej się Asahiny-san przede mną.

Czerwony strój z białym wykończeniem. Czerwona czapka z białym pomponem na końcu... mający tylko to na sobie, Asahina-san próbowała obiema rękoma poprawić swoją przykrótką spódniczkę patrząc na mnie z zażenowaniem załzawionymi oczami.

Strój ewidentnie przypominał Mikołaja, ale był o wiele lepszy niż oryginał pod każdym względem. Esencja piękna i perfekcji. W tej chwili widać było powołanie Asahiny-san - wnuczka starzejącego się Mikołaja, który przekazał jej rodzinny interes.

Taką wersję przyjęłoby bez oporów 80% ludzkości. W tych 80% bez wątpienia zawierałaby się między innymi moja siostra.

"Wspaniałe." To Koizumi wyraził swą opinie o stroju. "Przepraszam jeśli zabrzmiało to trochę banalnie, ale trudno mi lepiej to opisać. Naprawdę, bardzo ci w tym do twarzy."

"Wiedziałam!"

Haruhi wtuliła się w ramiona Asahiny-san i zaczęła ocierać się policzkiem o jej twarz.

"Czy nie jest wręcz niewiarygodnie urocza? Mikuru-chan, trochę więcej pewności siebie! Od dziś do końca świąt będziesz pełnić rolę prywatnej Śnieżynki Brygady SOS! Masz ku temu doskonałe kwalifikacje!"

Asahina-san westchnęła. Wyjątkowo jednak jestem gotów w pełni zgodzić się z Haruhi. Zresztą tak sobie myślę że nie znalazł by się nikt kto by się nie zgodził. Obróciłem się w stronę Nagato. Ta malutka, małomówna, krótkowłosa dziewczyna siedziała jak gdyby nigdy nic pogrążona w lekturze.

Z papierową czapeczką na głowie.


Niedługo później Haruhi kazała nam ustawić się w szereg i stanęła przed nami.

"Mam nadzieje że zdajecie sobie sprawę że w dzisiejszych czasach nie można od tak podążać za każdym Mikołajem którego zobaczycie. To fałszerze. Prawdziwego można spotkać jedynie w kilku specjalnych miejscach na ziemi. Mikuru-chan, ty musisz uważać najbardziej. Nie przyjmuj od żadnych podejrzanych Mikołajów prezentów, nawet nie przytakuj temu co mówią."

Te upomnienie brzmiałoby lepiej gdybyś przed chwilą nie wepchnęła jej prezentu na siłę.

Nie powiecie mi chyba że ta dziewczyna tak jak moja młodsza siostra nadal wierzy w staruszka robiącego w międzynarodowym przemyśle charytatywnym. W sumie to jest też dziewczyna która wysyłała życzenia do Orihime i Hikoboshi, więc wszystko jest możliwe. Jednak pozwolę sobie zachować swój sceptycyzm dla siebie. W końcu dziś objawiła się przed nami Święta Asahina! I tym sposobem oryginał został zdeklasowany.(!) Czego chcieć więcej? Jeśli komuś to by nie wystarczyło to mógłby się spodziewać narzekań ze strony pewnych trzech krajów skandynawskich.

Zastanowiło mnie jakie źródło finansów stoi za tym leniwym staruszkiem pracującym raz do roku.

"Słuchaj Kyon, pomysł zorganizowania wielkiej świątecznej imprezy jest genialny. Niestety, jako że pojawił się w tym roku tak późno to możemy jedynie uczcić narodziny Jezusa. Ale za rok powinniśmy uwzględnić również urodziny Buddy i Mahometa inaczej to byłoby nie w porządku wobec nich."

To może od razu dorzucimy też założycieli Manicheizmu i Zaratusztrianizmu? Choć próba wyobrażenia sobie tych postaci, które już dawno przeniosły się powyżej chmur, świętujących nieodmiennie powoduje jedynie rozbawienie. Chociaż tak na dobrą sprawę to Haruhi nie tyle chciała uczcić ich pamięć, co szukała wymówki do zrobienia zamieszania, więc chyba jakoś to się wyrównuje. Ale tak na wszelki wypadek chciałbym zaznaczyć że moja rola jako pomagiera Haruhi jest minimalna, więc w razie poszukiwania celu na okazanie boskiego niezadowolenia to proszę wybierać ją.

A w obecnej sytuacji to właściwie którego boga powinienem przepraszać? Podczas gdy takie myśli zaprzątały moją głowę, Haruhi zdążyła się rozsiąść w fotelu przywódcy brygady i rzuciła mi wzgardliwe spojrzenie.

"Co będziemy jeść? Hotpot(!)? Sukiyaki? Krab odpada, nie mam siły go jeść. Wydłubywanie mięsa ze skorupy doprowadza mnie do szaleństwa. Czemu ich skorupa nie jest jadalna? Można by przypuszczać że mogłyby temu zaradzić przez te lata gdy ewoluowały, nie?"

Właśnie po to wytworzyły sobie skorupy! Nie po to przecież dokonują doboru naturalnego na morskim dnie żeby ci jak najlepiej smakować!

Koizumi zdecydował się odezwać, co zasygnalizował podnosząc ręke.

"W takim razie musimy zawczasu zarezerwować lokal. Jako że święta się zbliżają to jeśli się nie pośpieszymy nigdzie nie będzie już wolnych miejsc."

Nie liczcie na to że pójdę do zaproponowanego przez ciebie lokalu. A nóż jego zwariowany właściciel w środku obiadu zdecyduje się zainscenizować kolejną niespodziewaną komedie z trupem w roli głównej.

"Tym się nie musisz przejmować."

Zupełnie jakby miała te same podejrzenia co ja, Haruhi potrząsnęła przecząco głową z lekkim uśmiechem. Ale stwierdziła:

"Urządzimy to tutaj. Poza samym jedzeniem mamy tu wszystko czego możemy potrzebować... A, nie, przyda się jeszcze automat do gotowania ryżu(!). A przy okazji informuje że alkohol jest ściśle zakazany, jako że ślubowałam sobie że do końca życia nie będę piła."

Szczerze mówiąc wolałbym żebyś złożyła inne śluby... ale nie ma czasu na roztrząsanie tematu jako że został poprzedzony stwierdzeniem które należało poważnie rozważyć. "Tutaj?" Rozejrzałem się po pokoju.

W pokoju już od dawna znajdowała się przenośna kuchenka, a nawet lodówka. Haruhi poznosiła wszystko we wczesnym okresie istnienia brygady SOS, ale nie wmówicie mi że było to planowe działanie na rzecz tej imprezy! Do tej pory kuchenka była wykorzystywana przez Asahinę-san do parzenia herbaty z prawdziwego zdarzenia. Ale czy gotowanie w szkole, a w szczególności w tym starym budynku przeznaczonym na pomieszczenia klubowe było dobrym pomysłem? To nie jest problem który możemy zignorować. Przecież zabrania się tu korzystania z ognia!

"Wszystko będzie dobrze."

Nie zrażona niczym Haruhi promieniała niczym kuchcik który osiągnął wyżyny sztuki kulinarnej bez żadnego nauczania.

"Zresztą ukrywanie się z tym doda pikanterii. Jeśli któryś z nauczycieli albo samorządu uczniowskiego tu wpadnie zaprezentuje mu mój kunszt w przygotowywaniu hotpota. Plan jest taki: trzymamy delikwenta aż będzie gotowe, a wtedy będzie tak zachwycony delikatnym i wyszukanym smakiem że będzie nas błagał by móc udzielić pozwolenia na tą imprezę! Idealny plan! Co może pójść nie tak?"

Chociaż Haruhi gardziła wszystkim co było żmudne, to radziła sobie świetnie we wszystkim jeśli tylko się przyłożyła, więc prawdopodobnie jej umiejętności kucharskie dorównują jej przechwałkom. Ale chwila, hotpot? A kiedy niby zapadła decyzja? O ile pamiętam to rozmowa doszła do momentu gdy stwierdzono że krab się nie nadaje, po czym zdawała się zbierać opinie, a potem nagle zdecydowała sama. Nie żeby to był pierwszy raz gdy się tak zachowuje. Ale cóż, pozostaje przebaczyć i puścić w niepamięć.


Tak to właśnie wczoraj wyglądało. W czasie gdy przedstawiłem dla Taniguchiego skróconą wersję wydarzeń zdążyliśmy dojść do szkoły.

"Świąteczna impreza..."

Jeszcze w bramie Taniguchi nie był w stanie powstrzymać się od śmiechu.

"To do pasuje do niej w stu procentach. Tylko ona mogłaby wpaść na pomysł zorganizowania hotpota w szkole. Tylko uważajcie żeby was nauczyciele nie nakryli! Bo wtedy znowu będzie draka!"

"To jak, przyłączysz się?"

Zgodnie z niedawnymi wnioskami postanowiłem go zaprosić. Haruhi nie miałaby raczej żadnych obiekcji. W końcu on, Kunikida i Tsuruya-san tworzą Zastępcze Trio mobilizowane gdy potrzebujemy kogoś do pomocy.

Jednak Taniguchi pokręcił głową.

"Sorki Kyon, ale tego dnia mam lepsze rzeczy do roboty niż marnowanie czasu na hotpota. Hehehe."

Czego on się tak głupio śmieje? Aż mnie ciarki przeszły.

"Słuchaj, tylko łosie(!) spędzają święta siedząc razem z innymi podejrzanymi osobami przy hotpocie. Bardzo mi przykro, ale ja chciałbym zdystansować się od tej grupy."

Ty mnie w konia robisz czy serio mówisz?

"Cóż, ujmę to tak: osiągnąłem to o czym ty tylko marzysz. W moim kalendarzu 24 grudnia już jest zakreślony dużym czerwonym serduszkiem! Przyjmij moje przeprosiny. Z całego SERCA. Naprawdę, jest mi BARDZO, BAAAARDZOOOO PRZYKRO!"

Co tu się na miłość Boską dzieje? Jakim cudem ten przygłup Taniguchi wyrwał jakąś laskę a ja muszę razem z resztą Brygady SOS spełniać zachcianki Haruhi?

Kim ona jest?

Zapytałem, starając się nie być zgryźliwy.

"Uczennica Kouyouen. Jest w dziesiątej klasie. Nieźle trafiłem, nie?"

Gimnazjum i Liceum Kouyouen. Szkoła tylko dla dziewcząt usytuowana przy przystanku u podnóża góry. Mijamy ją przy każdej wyprawie na szczyt, więc często z rana widujemy zgromadzenie uczennic w czarnych garniturach które w Kouyouen sprawują rolę mundurków szkolnych. Ten zespół szkół jest znany z tego że uczęszczają do niego w większości dziewczyny z wyższych sfer. No i nie muszą wspinać się po tej morderczej stromiźnie. Nieeee, wcaaale nie zazdrościłem Taniguchiemu.

"Ale w czym problem, w końcu ty masz już Haruhi! W dodatku hotpot... i to ona go przyrządza, tak? Wprawdzie hotpot nie wydaje mi się wyjątkowo wyszukanym posiłkiem, ale z pewnością się najesz. Zazdroszczę ci!"

A to drań. Wymusił na mnie rozmowę o świętach tylko po to żeby się wychwalać!

"Hmm... chyba powinienem zacząć planować gdzie i jak spędzimy ten dzień. To będzie trudny wybór."

Słuchając go szybko traciłem wolę do życia a słowa uwięzły mi w gardle.


Po zajęciach nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Haruhi zagoniła mnie i Koizumiego do ozdobienia sali klubowej nowymi dekoracjami które przyniosła. Jej główną rolą było wydawanie poleceń i wskazywanie różnych rzeczy palcem. Asahina, ubrana w swój nowy strój Śnieżynki robiła za maskotkę i parzyła herbatę, a Nagato czytała dziś książkę w twardej okładce. Z papierową czapeczką na głowie.

Tak też zastał nas koniec dnia. Zawartość hotpota wciąż była wielką niewiadomą. Jedyne co zostało ustalone to że ja będę odpowiadał za zakupy i transport dóbr na miejsce. Co ona chce tam wpakować? Wolałbym uniknąć studenckiego potraktowania sprawy, bo wrzucanie wszystkiego co się ma w lodówce do garnka może się źle skończyć.

Może to wydaje się zbyt długie jak na wstęp, ale naprawdę jest tylko i wyłącznie wprowadzeniem. Interesująco zacznie być dopiero od jutra. A może od dzisiejszego wieczora? Zresztą nie ma to znaczenia.

Jutro nadchodzi 18 Grudnia. Dzień w którym zamarzł nawet wiejący do tej pory wiatr, a ja zostałem rzucony w otchłań strachu.

Sprawa była naprawdę poważna.


Powrót do strony głównej Poprzedni rozdział (Ilustracje) Następny rozdział (1)