Hyouka PL: Tom 2 Rozdział 1

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 1- Obejrzyjmy zwiastun filmu![edit]

Jest powiedzenie mówiące o tym, że wszyscy stworzeni są równymi. Jednocześnie mówi się też, że nikt nie rodzi się idealny. Jeśli oba te postulaty są prawidłowe, niebiański porządek byłby niemożliwy do wprowadzenia. Skoro wartość osoby zmieniałaby się na podstawie tego z jakiego jest regionu, to nie można by było całkowicie ocenić jej wartości. Zostawmy bycie idealnym; narodzenie się z choćby jednym talentem jest wystarczająco trudne. Podczas, gdy normalny gość może być zazdrosny o geniuszy dokoła niego, dla mnie ich talenty są częścią naszego codziennego życia, więc nie rozumiem, o co to całe zamieszanie.

Kończyły się letnie wakacje. Rozmawiałem z moim starym kumplem, Fukube Satoshim, który zgodził się z moimi przemyśleniami.

– Dokładnie. Przez ostatnich piętnaście lat mojego życia nie wydawałem się posiadać żadnego talentu. Mówi się, że największe talenty ujawniają się późno, ale to brzmi bardziej jak ciężka praca i wychowanie, niż talent. Więc chyba życzenie sobie talentu to dla nas odległy sen.

– Cóż, geniusze nie są tak nazywani bez powodu. Jeśli zwykły koleś mógłby posiąść ich talenty, nie byłoby potrzeby bycie zazdrosnym.

– Oj, tęsknisz za życiem zwykłego szaraka, co nie, Houtarou?… jeśli chodzi o ciebie, to...

Następnie Satoshi jak zwykle zażartował: „Myślę, że jesteś całkiem utalentowany.”

Nie miałem pojęcia, o czym on gadał. Kiedy spojrzałem na niego ze zdziwieniem, Satoshi zachichotał, po czym powiedział:

– Wiem dobrze, że nie jestem utalentowany, ale nie można tego samego powiedzieć o tobie, Houtarou.

– Co?

Jego sposób mówienia przepełniony był żartami, pomyślałem więc przez chwilę o zaakceptowaniu dobrych części tego, co przed chwilą powiedział. Miałem pewne zastrzeżenia, po pierwsze:

– Skoro muszę to powiedzieć, myślę, że to niedojrzałe z twojej strony, nazywać się normalną osobą. Nie jesteś czasem dobry w gromadzeniu sporych ilości informacji?

Satoshi wzruszył ramionami.

– Cóż, przypuszczam, że nawet jeśli, to brzmi to jak samochwalstwo. Ale nie zaszedłbym tak daleko by powiedzieć, że jestem dobry w wygrywaniu quizów. Moja wiedza nie jest tak rozległa.

– Serio?

W każdym razie, moje drugie zastrzeżenie:

– Jeśli nie byłbym normalną osobą, nie mógłbym obserwować ludzi.

– Więc nic więcej nie powiem. Chociaż wciąż mam pewne zastrzeżenia do twojego rzekomego braku jakichkolwiek talentów.

– Widziałeś gdzieś w ogóle, bym korzystał z moich talentów?

– Hm, gdzie, pytasz?

Po udawanym namyśle wskazał palcem liceum Kamiyama.

– Tu.

– Szkoła?

– Nie, sala geologiczna, lub inaczej sala klubu klasycznego... Byłeś naprawdę niesamowity, rozwiązując sprawę Hyouki. Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się, że będziesz aż tak dobry. Z tego powodu powiedziałem, że mam zastrzeżenia do twojego braku talentów, opierające się właśnie na tym – powiedział, uśmiechając się. W przeciwieństwie, ja wyglądałem zgorzkniale.

Sprawa Hyouki. Nie była to sprawa kryminalna, ani też cywilna. Hyouka to nazwa serii antologii publikowanych przez klub klasyczny, tajemniczą organizację, do której razem z Satoshim należymy. Powód, dla którego te antologie zostały tak nazwane, nie może być wyjaśniony w paru zdaniach w rozsądny sposób. Dzięki temu wplątywany byłem w różnego rodzaju kłopotliwe akcje. A Satoshi komentował moją w nich rolę.

Kontynuował:

– Osobą, która to wszystko rozwiązała, byłeś ty.

– Przesadzasz. Miałem fuksa.

– Fuksa, co? Nie mówiłem o tym, jak ty o sobie myślisz, ale jak ja to widzę.

Mówić tak wyniośle tak spokojnym tonem. Byłem przyzwyczajony do jego sposobu mówienia, więc prawie się nie denerwowałem.

Poza tym, że jesteśmy starymi kumplami, Satoshi Fukube jest także dobrym rywalem. Jak na faceta jest niski i przez jego delikatny wygląd z daleka można by go wziąć za dziewczynę. Jednakże, potrafi być całkiem zawzięty, szczególnie jeśli chodzi o rzeczy, które go interesują. Tak bardzo, że przedkładał je nad inne rzeczy, te uważane przez wszystkich za „potrzebne”. Zawsze był uśmiechnięty i nosił ze sobą sznurkową torbę. Kiedy machał nią nad głową, zapytał:

– Swoją drogą, która godzina?

– Sprawdź sobie, masz zegarek.

– Jest w mojej torbie, nie chce mi się go wyciągać – mówiąc to poklepał torbę.

Satoshi uważał zegarek na rękę za zbyt kłopotliwy, by go nosić i sprawdzał czas na telefonie.

– To ja tu cierpię na „niechcieizm”.

– Jeśli nie muszę tego robić, nie robię. Jeśli muszę, śpieszę się by to skończyć. Prawda?

Satoshi uśmiechnął się nabijając z mojego motta. Sprawdziłem czas na zegarku i poprawiłem go:

– Tam jest Jeśli muszę, robię to szybko... W każdym bądź razie, właśnie minęła dziesiąta.

– Naprawdę musisz czepiać się każdego słowa? To nie jest jakieś wybitne motto, ani nic. Łoł, to już dziesiąta? Lepiej się pospieszmy. Chitanda-san może nam wybaczyć spóźnienie, ale Mayaki to już się boję.

Z tym muszę się zgodzić. Ibara Mayaka potrafi być przerażająca, gdy jest zła. Nie jestem pewien, czy Satoshi o tym wiedział, ale miałem przeczucie, że Chitanda Eru jest taka sama. Satoshi przyspieszył; podążyłem za nim.

Przekraczając pasy dotarliśmy do szkolnych bram. Był to typowy dzień w liceum Kamiyama, gdzie, pomimo wakacji, uczniowie są wszędzie.

Podwórze wypełnione było uczniami w mundurkach i normalnych ubraniach. Dało się słyszeć muzykę z klubów muzycznych. Poza podwórzem stawiano jakąś statuę, prawdopodobnie atrakcję wymyśloną przez jeden z klubów. Pomimo letnich wakacji, liceum Kamiyama wypełnione było uczniami pełnymi energii, przygotowującymi się do festiwalu kulturowego.

Całkowita liczba uczniów uczęszczających do tej szkoły oscylowała około tysiąca. Szkoła zapewniała przygotowanie na uniwersyteckie egzaminy wstępne, a także bogaty wybór klubów. Jeśli wyłączyło się festiwal kulturowy, liceum Kamiyama było normalną szkołą, jak każda inna. Kampus mieścił w sobie trzy budynki – budynek generalny, w którym znajdowały się normalne klasy, budynek specjalny, z klasami do wyspecjalizowanych zajęć i salę gimnastyczną. Klub klasyczny znajdował się w sali geologicznej na czwartym piętrze budynku specjalnego.

Pośród śpiewu chóru szkolnego i klubu A Capella, odzyskaliśmy spokój. Jak powiedział Satoshi, moje motto to „Jeśli nie muszę tego robić, nie robię. Jeśli muszę, robię to szybko.” Prosto ujmując, oszczędzałem energię. Taki styl życia był zupełnie odmienny dla tych, którzy dawali z siebie wszystko w szkolnych aktywnościach, takich jak festiwal kulturowy. Jednak nie byłem teraz w nastroju, by myśleć o takich rzeczach.

Od wejścia skierowaliśmy się w stronę korytarza prowadzącego do budynku specjalnego. Kiedy wspinaliśmy się po schodach (skacząc po cztery stopnie, co było dość wyczerpujące), zobaczyliśmy rozwieszony na nich długi obraz z jakiegoś klubu. Było późne lato, wyjąłem więc chusteczkę, by wytrzeć pot gdy wchodziliśmy do sali geologicznej.

– Spóźniliście się! – przywitał nas okrzyk.

Niczym opiekuńcze bóstwo, w centrum pokoju stał nie kto inny jak Ibara, którą znałem od dłuższego czasu, osoba odpowiedzialna za nadzorowanie publikacji antologii klubu klasycznego – ”Hyouki”.

Ibara Mayaka. Choć nie byliśmy ze sobą zbyt blisko z jakiegoś powodu widzieliśmy się przez cały czas. Choć urosła od szkoły podstawowej, nadal wyglądała jak dziecko, pomimo bycia licealistką. Pomimo jej wyglądu, była dość surowa. Nie wybaczała innym popełnianych błędów, chociaż była nawet bardziej wymagająca względem siebie. Powód jej gniewu był oczywisty – ustaliliśmy, że spotkamy się tu o dziesiątej rano.

Pozostając w pozie strażnika, Ibara przemówiła:

– Fuku-chan, wytłumacz się.

Uśmiech Satoshiego zamarł, gdy zaczął mówić.

– Cóż, nie mogliśmy dzisiaj wziąć rowerów...

– Powinieneś to wiedzieć wcześniej!

Swoją drogą, chociaż podczas wakacji można było przyjeżdżać do szkoły rowerem, parking był akurat w remoncie i nie można było go używać.

– Weź się w garść, Fuku-chan! Nadal nie oddałeś esejów!

Satoshi wyciągnął ręce w górę w próbie protestu.

– P-poczekaj chwilę Mayaka! Przecież Houtarou też się spóźnił!

Ibara odwróciła się, by na mnie spojrzeć i po napotkaniu mojego wzroku wróciła do Satoshiego.

– A kogo on obchodzi?

...Podwójne standardy, co?

Ibara zwracała uwagę na Satoshiego z jednego powodu - była w nim zakochana. I nie czyniła żadnych prób, by ten fakt ukryć. Z drugiej strony, Satoshi ignorował te zaloty. Nie miałem pojęcia, kiedy to się zaczęło.

Klub klasyczny składa się z czterech członków: ze mnie, Satoshiego, Ibary, a także przewodniczącej - Eru Chitandy. Chociaż teraz nie dawała znaku swej obecności.

- To podwójne standardy!

-O czym ty mówisz? To nie są żadne podwójne standardy.

Przerwałem ich bezsensowną sprzeczkę i powiedziałem:

- Hej, Ibara. Chitandy też nie ma.

- Jak mogę mieć podwójne... Hę? Chi-chan? Racja, nadal nie przyjechała. Trochę się martwię.

- Racja, to nie podwójne standardy - wymamrotał Satoshi.

- Ta, to potrójne standardy.

Co niezwykłe, w odpowiedzi Ibara uśmiechnęła się.

Jakby na zawołanie, ktoś cicho otworzył drzwi i wszedł do pokoju. To była Chitanda.

Eru Chitanda. Z jej długimi, ciemnymi włosami i delikatną sylwetką wyglądała na elegancką damę. I takie są fakty - jest ona córką rodziny Chitandów, która jest właścicielem rozległych farm na obrzeżach miasta Kamiyama. Jednakże kontrastem jej eleganckiej natury były jej duże oczy. Dla mnie to właśnie one najbardziej ją reprezentowały. Jeśli Ibara była dzieckiem z wyglądu, to Chitanda była dzieckiem przez nieprawdopodobną ciekawość w stosunku do każdej tajemnicy, jaką kiedykolwiek napotkała. Jednak pomimo dziecinnej natury była inteligentna, przez co trudniej było sobie z nią poradzić.

Zegar wskazywał wpół do jedenastej. Chitanda skłoniła się głęboko i powiedziała:

- Przepraszam za spóźnienie.

Chitanda nigdy nie była tak niedbała. Choć nie była restrykcyjna w punktualności, rzadko się spóźniała. Ibara musiała myśleć tak samo, gdyż spytała Chitandę bez obwiniania jej:

- Czy coś się stało?

- Tak. Tak jakby. Miałam przed chwilą długą rozmowę.

Jaką rozmowę? Nie będziemy wiedzieć, jeśli tego nie rozwiniesz. Chitanda dokończyła, zanim zdążyłem zapytać:

- Wyjaśnię później, jaką.

Co ona kombinuje? Mam złe przeczucia.

- Hmm... No dobra, w takim razie zaczynajmy.

Powodem, dla którego klub zebrał się dzisiaj był spotkanie dotyczące antologii Hyouka, a konkretniej designu, czcionek, ułożenia artykułów i dobrania odpowiedniego papieru do druku. Byłoby lepiej gdybym zasugerował, żeby Ibara się tym wszystkim zajęła, ale ona pewnie by się na to nie zgodziła, bo - skoro wszyscy włożyliśmy w to pracę i pieniądze - sprawiedliwiej będzie, jeśli wszyscy weźmiemy w tym udział.. Nie chciało mi sie, ale podczas letnich wakacji i tak nic lepszego nie miałem do roboty.

Ibara wyjęła z torby parę próbek papieru i zaczęła:

- To jest najlepszy papier, na jaki pozwala nasz budżet, a to najtańszy. Różnią się nie tylko wyglądem, ale także jakością druku...

Kiedy zaczęła wyjaśniać, Satoshi i Chitanda słuchali z zainteresowaniem. Choć czułem się jak kawałek gnijącego drewna w górach, starałem się słuchać, by Ibara się nie wściekła.



Spotkanie zakończyło się szybciej niż się spodziewałem, w mniej niż godzinę po rozpoczęciu. Ibara zapisała ustalenia w notatniku; potem przekaże je wydawcom. Bycie takim nadzorcą wyglądało na trudną robotę, złożyłem więc ręce, by podziękować za jej ciężką pracę.

Jest popołudnie. Choć mogliśmy iść do domów, zdecydowaliśmy się zostać i zjeść lunch po kupieniu w spożywczaku paru gotowych zestawów . Gdy wyjąłem swoje z torby (cena poniżej 400 jenów), pozostała trójka zrobiła to samo.

Gdy obierał swoje onigiri z folii, Satoshi rzucił do reszty grupy:

- Więc kiedy antologia zostanie wydana?

Osobą która powinna znać odpowiedź była oczywiście Ibara, zaburczała, jakby mówiła "Gdybym ja to jeszcze pamiętała" i powiedziała:

- Próbki powinniśmy dostać w październiku, ale prawdziwe egzemplarze dostaniemy tuż przed festiwalem kulturalnym.

Był późny sierpień, tydzień do końca wakacji. Upierdliwe byłoby dalsze pisanie skoro szkoła zaczynała się we wrześniu. Jako człowiek energooszczędny nie lubię zostawiać niedokończonej pracy, ponieważ jest to niewydajne. Trzeba ją skończyć tak szybko jak to możliwe. Jednak nadal mamy mnóstwo czasu.

Słyszałem, jak Chitanda podnosi wieczko jej pudełka. Zwykle dziewczyny w jej wieku jadły mało i to głównie przekąski. Choć jej pudełko było niewielkie, jedzenie wyglądało na sycące: duszony lepiężnik, słodkie omlety i posiekane mięso. Przed wyjęciem pałeczek zapytała od niechcenia:

- Tak właściwie, macie coś do zrobienia po południu?

Jako że i tak nie miałem nic lepszego do roboty, mogłem zabić trochę czasu. Naturalnie, potrząsnąłem głową. Ibara tak samo.

- Muszę zabrać te notatki do wydawcy, ale to może poczekać do wieczora.

Satoshi pomyślał przez chwilę.

- Myślałem czy by nie pójść do kluby robótek ręcznych, sprawdzić, co mogę pomóc. Dawno nie miałem igły w ręku. Poza tym dawno nie zaglądałem do rady uczniowskiej. Ale czemu by nie?

Gdy wszyscy się zgodziliśmy, Chitanda wyglądała na najszczęśliwsząosobę na ziemi. Miałem złe przeczucia, gdy patrzyłam na ten uśmiech. Choć nie posunąłbym się do stwierdzenia, że wiem to z doświadczenia, starałem się spostrzec kłopoty, to wszystko.

I gdy odłożyła pałeczki, powiedziała radośnie:

- Więc obejrzyjmy trailer filmu!

Trailer?

Nie miałem pojęcia o czym ona mówiła. Czy stało się coś o czym nie wiedziałem? Niewiele myśląc obróciłem się ku Satoshiemu, który potrząsnął głową, by zaznaczyć, że też nic nie wie. Tak samo Ibara wyglądała na zaskoczoną.

- Chi-chan, o jakim trailerze mówisz? Filmowym?

- Tak... Umm, ale to nie prawdziwy film, tylko taki nagrany.

Nagrany film? Pewnie ma na myśli amatorski.

- Z klubu filmowego?

Chitanda potrząsnęła głową.

- Nie.

- Więc z klubu filmów amatorskich?

Przestań się wygłupiać, Satoshi. I Ibara i ja spojrzeliśmy chłodno na jego uśmiechniętą twarz, choć on nadal szczerzył się jak zwykle i powiedział:

-Na pewno istnieje! Jeśli jest coś takiego jak klub klasyczny, to klub filmów amatorskich też musi być!

Satoshi od razu wyjaśnił żart, zgodnie ze swoim motto " Żarty są robione na miejscu, więc też nieporozumienia muszą być od razu rozwiane." Jeśli on mówi, że ten klub istnieje, to prawdopodobnie tak jest. To nie było coś zaskakującego - nasze liceum znane było z różnorodności klubów artystycznych.

Ale Chitanda znów potrząsnęła głową.

- To także nie to. To film na wystawę, zrobiony przez klasę 2F.

- Wow, klasowa wystawa.

Ibara przytaknęła z podziwem.

- Nie sądzę, by moja klasa miała siły organizować własną wystawę, skoro wszyscy są zajęci w klubach.

W rzeczy samej. Nawet w mojej klasie 1B, nikt nie zaproponował zorganizowania czegoś klasowo, ponieważ wszyscy byli zmęczeni zajęciami klubowymi. Poza tym, taka wystawa to duże zadanie. Jak o tym pomyślę, Satoshi jest niesamowity-udziela się w klubie klasycznym, robótek ręcznych i radzie uczniowskiej.

- Niektóre osoby z drużyn sportowych zadecydowały, że tez chcą wziąć udział w festiwalu kulturalnym. Znam kogoś z 2F więc zostałam zaproszona, by mogli poznać moją opinię o filmie. I jak? Jesteście zainteresowani?

- Tak, ja przyjdę!

Satoshi zgodził się bez mrugnięcia okiem. Na wszystko, co by go zainteresowało, odpowiedziałby tak samo.

Ibara podniosła delikatnie brew i zapytała:

- Co to za film?

- Ummm, słyszałam że to kryminał.

Ta odpowiedź wystarczyła Ibarze.

- Brzmi zabawnie. Czemu nie, też pójdę.

- Myślałem, ze nienawidzisz artystycznych filmów, Mayaka.

- Nie to że ich nie lubię... ten w końcu zrobili ludzie, którzy się tym interesują.

Dokładnie. Nikomu nie przeszoby przez myśl obejrzeć czegoś na wzór filmu zrobionego przez ludzi, którzy po prostu „chcą wziąć udział w Festiwalu Kulturowym”.

No dobra, a co ze mną?

Będąc szczerym, nie jestem szczególnie zainteresowany, jeśli chodzi o filmy. Nigdy nie miałem ochoty na oglądanie filmów, nieważne, czy był to jakiś hit lub film studyjny. Dlaczego tak jest - sam nie jestem do końca pewien. Prawdopodobnie po prostu ma to związek z tym, że oglądanie filmów jest zbyt czasochłonne. Mówiono mi, że w rezultacie tracę połowę radości swojego życia. To nie tak, że ich nienawidzę, było wszakże kilka filmów, które mi się podobały…

W każdym razie, ja wracam do domu.

Zanim wypowiedziałem to na głos, Chitanda ochoczo otworzyła usta:

- A więc zdecydowane! Idziemy wszyscy!

- Nie, ja…

- Powiedziano mi, bym przyprowadziła ze sobą jeszcze trzy inne osoby - nie wliczając mnie. Dlatego pomyślałam o waszej trójce z klubu klasycznego; liczba się zgadza.

Ona w ogóle mnie nie słuchała.

Uśmiechając się złośliwie, Satoshi wskazał mnie kciukiem i rzekł:

- Chitanda-san, zdaje się, że Houtarou chce coś powiedzieć.

- Oreki-san, pójdziesz, prawda?

Ugh.

- …Czyż nie?

Argh.

Dlaczego za każdym razem nie wiem, jak poradzić sobie z Chitandą? Bez względu na to, jakiego rodzaju odpowiedź wymyśliłem sobie wcześniej, ona zawsze sprawiała, że czułem się zobowiązany iść z nią. Oczywiście, zawsze mogłem po prostu odtrącić ją bez poczucia winy, ale problemem było to, że nie mogłem znaleźć żadnego powodu, by jej odmówić. Wzruszyłem ramionami w geście rezygnacji. Zresztą, nawet jeśli poszedłbym do domu, to i tak nie miałbym nic lepszego do roboty.



Sala audiowizualna miała zasłonięte zasłony, aby uniemożliwić przedostawaniu się światła z zewnątrz. Dzięki temu sala była pogrążona w cieniu.

Z tej ciemności niespodziewanie wyłoniła się uczennica. Powodem iluzji, jaka powstała było prawdopodobnie to, że nosiła na sobie granatowy strój, który bardzo dobrze wtapiał się w panujący w środku mrok.

Chitanda odezwała się do niej:

- Przybyłam, tak jak mnie o to prosiłaś.

Zaczęła iść w naszą stronę i dopiero wtedy mogłem rozpoznać jej rysy twarzy. Jej wzrost był podobny do wzrostu Chitandy, choć możliwe, że była odrobinę wyższa. Była szczupła, oczy miała lekko uniesione i małe, a twarz wyglądała subtelnie. Nie byłoby przesadą nazwanie jej ładną, jednakże według mnie była raczej surowa i sroga a nie śliczna. Ciężko było określić czy rzeczywiście była od nas o rok starsza, czuć jednak było majestatyczną powagę wypływającą z niej. Zamiast ucznia liceum wyglądała raczej na stereotypowego oficera policji bądź na nauczyciela… nie, bardziej na żeńską oficer Sił Samoobrony z rangą przynajmniej majora. I wtedy powiedziała z uspokajającym, łagodnym głosem:

- Ah, więc przyszliście.

Spojrzała na każdego z nas i po chwili kontynuowała:

- Witajcie. Macie moje podziękowania za przyjście tutaj.

Chitanda powoli przedstawiła nas po kolei.

- To jest Ibara Mayaka-san, Fukube Satoshi-san i Oreki Houtarou-san. Tak jak ja, wszyscy są członkami klubu klasycznego.

Ta dziewczyna zdawała się dawać raczej niejednoznaczny wyraz twarzy, gdy byliśmy przedstawiani. Nie potrafiłbym określić czy uśmiechała się czy może była w depresji. Zaraz jednak wróciła do swojej poprzedniej ekspresji i ukłoniła się w naszym kierunku.

- Miło mi was poznać… Nazywam się Irisu Fuyumi.

Po tym jak przedstawiła się, Satoshi zareagował natychmiast i uniósł swój głos w wywyższeniu.

- Ah, tak jak myślałem, ty jesteś Irisu-senpai! Wiedziałem, że skądś cię znam!

- Nazywasz się Fukube Satoshi, tak? Przepraszam, ale czy spotkaliśmy się wcześniej?

- Brałaś udział w spotkaniu komitetu do spraw organizacji festiwalu kulturowego pod koniec czerwca, prawda?

- Nie bardzo pamiętam, coś się wtedy zdarzyło?

Niezależnie od tego czy naprawdę zapomniała czy po prostu zgrywała głupka, właśnie tak odpowiedziała. Satoshi kontynuował radośnie:

- Widziałem, w jaki sposób rozwiązałaś problem między klubem muzycznym a klubem teatralnym. Szczerze powiedziawszy byłem zafascynowany! Od tamtego momentu zawsze chciałem się z tobą spotkać, przynajmniej ten jeden raz!

- Ah, teraz pamiętam - odpowiedziała wprost. - Nie zrobiłam wtedy niczego szczególnie specjalnego.

- Nie, byłaś świetna, naprawdę. Ja wciąż to pamiętam; natychmiast wezwałaś każdego przewodniczącego do porządku i w ten sposób członkowie mogli wygłosić swoje opinie bez problemów. W rezultacie konflikt został rozwiązany w mniej niż pięć minut. Szczerze powiedziawszy oddałem ci owacje na stojąco w głębi mojego serca. Wtedy to Irisu-senpai bardziej wyglądała na przewodniczą.

Jeśli Ibara nie była zbyt dobra w dawaniu komplementów to dla Satoshiego było to bardzo rzadkie, aby wychwalał kogoś w taki sposób. Teraz była właśnie najbardziej interesująca część - jak Irisu Fuyumi zareaguje na taki komplement? Zastanawiając się nad tym, zacząłem słuchać uważnie.

Mimo spojrzenia Satoshiego, w którym widać było podziw, ona tak naprawdę ledwie zareagowała i powiedziała tylko:

- Czyżby?

- Irisu-san, powiedziałaś, że nie byłaś zbytnio zainteresowana tym, co się dzieje wokół szkoły, prawda? - zapytała Chitanda, do której potwierdzająco skinęła Irisu. - Fukube-san był częścią komitetu w moim imieniu, jako przewodniczący klubu, więc to spotkanie prawdopodobnie się odbyło. Dlatego proszę, nie bądź zbyt zaskoczona jego słowami.

- Rozumiem. Chociaż i tak nie byłam zbyt zaskoczona.

Satoshi wyglądał na przygnębionego po tym, co usłyszał. Wtedy Ibara spytała Chitandę:

- Chi-chan, jak ją poznałaś?

- Irisu-san? … Nasze rodziny są w bliskich kontaktach. Irisu-san często opiekowała się mną, gdy byłam młodsza.

Więc ród Chitandy ma starych przyjaciół z dzieciństwa, z którymi może sobie teraz spędzać czas. To z pewnością jest luksus, na który ród Orekich nie może sobie pozwolić. To musi być jakiś wybitny i widoczny klan. Jakby tak o tym pomyśleć, czy ród Irisu też nie był jakoś znany? Nie jestem, co do tego pewien. Tak czy siak, to prawdopodobnie nie było problemem Irisu Fuyumi.

- W każdym razie - Irisu powróciła do głównego tematu i pokazała nam przedmiot, który trzymała w ręce. To prostokątne coś zdawało się być wideo kasetą. - Zostaliście dzisiaj zaproszeni, aby obejrzeć tą taśmę. Z pewnością słyszeliście od Chitandy, że film ten został zrobiony przez naszą klasę. Mam nadzieję, że obejrzycie go i powiecie nam swoją szczerą opinię.

- Cieszymy się z tego - powiedziała Chitanda.

Można było mieć wrażenie, że to zapowiedź prawdziwego filmu. Ale, po co? Ponieważ cały czas krążyła po mnie jakaś myśl, spytałem:

- To wszystko, co mamy zrobić?

- Czy to takie dziwne?

- Nawet, jeśli go skrytykujemy, wy i tak nie zmienicie tego filmu, prawda? Jak mniemam ta zapowiedź jest głównie na potrzeby reklamy, gdzie potem prosisz nas abyśmy rozpowiadali wszystkim o tym filmie, prawda?

Z jakichś powodów, Irisu pokiwała głową jakby z satysfakcją.

- Dobre pytanie. Rzeczywiście, nie chodzi tylko o to byście obejrzeli film. Odpowiem na twoje pytanie, ale lepiej byłoby, jeśli najpierw obejrzysz film. Dobrze?

Hmm, coś tu nie pasowało. Ale z powodu jej skutecznej odpowiedzi nie powiedziałem już nic więcej. Widząc moją zgodę Irisu kontynuowała:

- Musimy jeszcze nadać temu filmowi tytuł. Na razie roboczy tytuł brzmi „Tajemnica”. Kiedy wideo się skończy, będziemy chcieli się was o coś spytać, ale z tego powodu, najpierw chcielibyśmy abyście zobaczyli film.

Tym razem to Ibara zaczęła mówić:

- Skoro jest nazwany „Tajemnica” to znaczy, że to film detektywistyczny?

- Sądzę, że nazwanie go tak nie byłoby błędem.

- W takim razie możemy robić notatki podczas filmu?

- Oczywiście. Zapiszcie tyle szczegółów ile zobaczycie.

Będąc przy tym, zostawiliśmy przecież wszystkie nasze rzeczy w sali geologicznej. Kiedy Ibara już miała się spytać czy nie moglibyśmy wrócić po nasze torby, Satoshi powiedział:

- Ja w takim razie będę robić notatki - i z należytym szacunkiem wyjął notes ze swojej torby na sznurek, którą zawsze miał przy sobie… Nie miałem pojęcia, że trzymał tam takie rzeczy.

Irisu spojrzała na swój prosto skonstruowany srebrny zegarek i powiedziała:

- Dobrze, zaczynajmy. Proszę, zajmijcie miejsca.

W tym wypadku wszyscy zajęliśmy miejsca obok siebie. Satoshi otworzył swój notatnik, podczas gdy Irisu skierowała się do pokoju kontrolnego. Zanim przeszła przez żelazne drzwi, odwróciła się w naszą stronę i powiedziała:

- Powodzenia.

Po tym jak zamknęła drzwi usłyszeliśmy mechaniczny dźwięk. Biały ekran powoli pojawił się przed nami. Wszyscy usiedliśmy należycie i pochyliliśmy się do tyłu najbardziej jak to było możliwe.

Przy okazji, Irisu z pewnością nie przygotowała się odpowiedni na tą zapowiedź. Powinna nam zostawić przynajmniej trochę popcornu.



Film, który nie ma jeszcze żadnego tytułu, nie powinien po prostu istnieć. Przed nami jednak pojawił się obraz. To było nic innego jak liceum Kamiyama, do którego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Film pokazywał klasy z stołami i krzesłami schludnie poustawianymi. Spojrzenie za okno informowało, że działo się to podczas zachodu słońca.

I wtedy przemówił ochrypły, męski głos narratora:

- Wszyscy się zaczęło, gdy grupa zdeterminowanych uczniów z klasy 2F zdecydowała się wziąć udział w Festiwalu Kanya, aby zapomnieć o swoim zwykłym licealnym życiu. Dlatego pewnie dnia po szkole postanowili się spotkać, aby zadecydować, co zrobią.

Przy okazji, „Festiwal Kanya” to pseudonim od Festiwalu Kulturowego Liceum Kamiyama. My jednak w klubie klasycznym nie nazywaliśmy go tak z pewnych powodów. Ale to kolejna, długa historia.

I wtedy grupa studentów pojawiła się na ekranie. Łącznie sześć osób usiadło wokół ławek umieszczonych naprzeciw siebie. To musi być ta scena spotkania, o której wspomniał narrator. Kamera pokazywała każdą z osób, podczas gdy narrator przedstawiał wszystkich wraz z ich imionami.


Pierwszą osobą był „Kaitou Takeo”, muskularny uczeń, który wyglądał jakby należał do drużyny sztuk walki. Razem ze swoją fryzurą na jeża był najwyższy z całej szóstki studentów.

Drugą osobą był „Sugimura Jirou”, wąsko wyglądający uczeń, który jako jedyny nosił okulary. Prawdopodobnie ze względu na pracę kamery można było uznać, że nie potrafi ustać równo. Trzecia była „Yamanishi Midori”, dziewczyna z opaloną skórą i farbowanymi, brązowymi włosami sięgającymi jej do ramion. Zdawało się, że przez kilka sekund, które upłynęły między różnymi ujęciami, w których występowała, jej włosy nieco urosły.

Następna była „Senoue Mamiko”, niska dziewczyna z dość szerokim obwodem. Tu raczej zamiast o pulchność chodziło bardziej o jej okrągłą twarz.

Zaraz po niej był „Katsuda Takeo”, chłopak z dość dobrym wyglądem. Nawet mimo swoich włosów przefarbowanych na czerwono zdawał się być typem poważnego ucznia. I w końcu, „Kounsou Yuri”, zwyczajnie ubrana dziewczyna, która wygląda na dość zrelaksowaną pomimo skierowanej w nią kamery. Była najniższa ze wszystkich dziewcząt. Po tym jak ich imiona zostały przedstawione, Satoshi szybko zapisał je w swoim notatniku. Nazwy większości imion trzeba było się domyślać, ponieważ nie zostały napisane na ekranie.


Po wprowadzeniu, następna scena pokazywała mówiącego okularnika Sugimurę:

- Co myślicie o tym, żeby odwiedzić rejon Narakubo?

Ugh, zajęczała Ibara. Rozumiałem, jak się czuła, zwłaszcza że chłopak czytał swoje linie dialogowe śmiertelnie poważnym tonem.

- Teren Narakubo? - zapytała Yamanishi, której długość włosów zmieniała się w zależności od sceny.

Po chwili odpowiedział rudowłosy Katsuda:

- Myślę, że słyszałem o tym miejscu. To jest w mieście Furuoka, jeśli dobrze pamiętam.

- Dokładnie, to jest opuszczona wioska górnicza. Narodziła się podczas wielkiego wybuchu górniczego, więc teraz tam nikogo najpewniej nie ma.

Te dialogi wciąż były mówione niebywale poważnym tonem, ale to było do przewidzenia.

Chitanda mówiła przecież, że zrobili to ludzie ze sportowych klubów, którzy po prostu chcieli wziąć udział w Festiwalu Kulturowym. Nie można od nich wymagać, by grali jak klub teatralny.

Dobrze zbudowany Kaitou podniósł swoje ramię, chcąc coś powiedzieć:

- Badania w opuszczonej wiosce, co? Jak dla mnie spoko.

- Dobrze byłoby tam pójść, póki jest tam coś wartego zwiedzenia. Wioska z historią, za którą można oddać życie - to brzmi ciekawie.

Kwestie Yamanishi były trochę lepsze, gdyż nasycała je emocjami. Prawdopodobnie dlatego, bo naprawdę chciała pójść w to miejsce. Tymczasem odpowiedziała Senouchi, z równie dobrą grą aktorską:

- Materiał może brzmieć zachęcająco, ale to w końcu opuszczone ruiny, nieprawdaż? Niezbyt lubię takie miejsca.

Wtedy wtrącił się Kounosu, który do tej pory wyglądał na przygnębionego:

- Wiem, jak dojść do Narakubo… To jest głęboko w górach. Jeśli pójdziemy tam z najbliższego przystanku autobusowego, to będziemy na miejscu w około godzinę.

- Ech...

Yamanishi nie brzmiała tak, jakby była zadowolona. Prawdopodobnie była postacią, która narzekała na wiele rzeczy. Z drugiej zaś strony, Kaitou wyglądał raczej na spokojnego.

- Powinniśmy być w stanie sobie z tym poradzić, jeśli to zajmuje tylko godzinę. Moglibyśmy pojechać na rowerach, a potem urządzilibyśmy sobie tam piknik.

- Więc postanowione. Naszą ekspozycją na Festiwal Kulturowy będzie zdanie historii rejonu Narakubo.

Sugimura miał na ten temat swoją odrębną opinię - uważał po prostu, że odkrywanie opuszczonej wioski nie jest wystarczająco interesujące. Popierała go Yamanishi, która również wolała iść w jakieś inne miejsce. Senoue zaproponowała, że można rozwiązać ten problem poprzez przedstawienie tej historii z innej, ciekawszej perspektywy. Kiedy zapytano ją, w jaki sposób chce to zrobić, Sugimura zaproponował, aby była to opowieść przygodowa, ale ten pomysł został odrzucony jako zbyt tradycyjny. I wtedy Kounosu zasugerowała zajęciem się okultystyczną stroną tego rejonu, co zostało już przez wszystkich uznane za znacznie ciekawsze. Sugimura zauważył, że potrzeba będzie zrobić więcej badań, ponieważ nie było tak naprawdę żadnych opowieści o duchach w tym obszarze. Co w następstwie doprowadziło do niezręcznej i gorączkowej serii wymiany zdań. Z zapałem debatowali między sobą, które pomysły przyjąć, a które odrzucić. To był właśnie główny bieg tej początkowej sceny. Gdy całość ekranu pokryła ciemność, narrator ponownie przemówił:

- Tydzień później, grupa uczniów zmierzała już w kierunku obszaru Narakubo w mieście Furuoka.

Gdy ekran znów zblakł i pojawił się, szkolna sceneria została zastąpiona przez krajobraz górskiego lasu w letnim upale. To był bez wątpienia teren Narakubo.

Wiedziałem, gdzie znajdowało się miasto Furuoka. To mniej więcej 20 kilometrów na północ od Kamiyamy. Kiedyś to było prosperujące i zamożne miasto ze względu na bogate złoża ołowiu lub jakiegoś innego metalu występującego w okolicznych kopalniach. To miasto skończyło jednak jak wszystkie tego typu, opierające swój rozwój tylko na jednej branży. W pewnym momencie nastały ciężkie czasy i kopalnie zostały wyczerpane. Ale co z obszarem Narakubo?

To był temat, na jaki rozmawiali Satoshi i Ibara.

- Fuku-chan, słyszałeś o Narakubo?

Jak można się było spodziewać, Satoshi oczywiście wiedział:

- Ta, to miejsce było używane, jako główna strefa wydobywająca dla kopalń Furuoka. Mimo tego, że dotarcie tam jest niewygodne to kiedyś strefa ta osiągnęła swój szczyt – była naprawdę dobrze prosperująca. - następnie kontynuując wymienił kilka sławnych śpiewaków muzyki enka. - … To była część celebrytów, których udało im się zaprosić, aby wystąpili w tym rejonie.”

Ibara wyglądała na lekko zdziwioną. Dokładnie tak jak ja, nazwiska, które wymienił Satoshi były dość znane.

- Jednakże - Satoshi chciał kontynuować, jednakże Chitanda go powstrzymała:

- Wygląda na to, że się zaczyna.

Obraz poruszał się poprzez gęsty las, pokazując grupę uczniów. Oczywiście wszyscy byli ubrani we właściwe codzienne ubrana, idealne na gorącą pogodę. Każdy miał też ze sobą swój własny plecak, jednakże nie mieliśmy bladego pojęcia, co w nich nosili.

Yamanishi wyprostowała się i powiedziała:

- Jest gorąco. Chodzimy już tak od jakiegoś czasu, daleko jeszcze?

Odpowiedział jej Sugimura:

- Prawie. Przypuszczam, że jeszcze około pięciu minut.

- To samo mówiłeś jakiś czas temu. Cholera, gorąco, jestem zmęczona.

- Cóż, nie jesteś jedyną, której przeszkadza upał, dlatego pośpiesz się i ruszajmy dalej - powiedział Kaitou. I wszyscy znów zaczęli iść a za nimi kamera.

Rejon Narakubo rzeczywiście wyglądało jak położony głęboko w górach. Mimo obecności znaków ludzkiej aktywności na drodze to tak naprawdę w dużej mierze otoczeni byli przez las. Pośród buszu okazjonalnie dało się ujrzeć ulice Furuoki, które znajdowały się u podnóża gór. Nawet, jeśli były wybrukowane to i tak dało się zauważyć ich uszkodzenia. Asfalt na chodniku dla pieszych wyglądał jakby miał zamiar rozpaść się na kawałki pod wpływem jednego uderzenia pięścią. Prawdopodobnie ze względów na kiepskie warunki drogi, kamera nieustannie trzęsła się podczas chodzenia. Jeśli aktorzy byli amatorami to kamerzysta zapewne też. Nawet taki laik jak ja mógł stwierdzić, że praca kamery była nietypowa, przez co w rezultacie oglądanie wideo było trudne i męczące.

Kolejny kadr, cięcie i tym razem kamera była z tyłu grupy. Niebawem, Sugimura, który przewodził grupą, poprawił swoje okulary i wskazał przed siebie:

- Jesteśmy. To jest Narakubo!

Każdy podążył za wzrokiem Sugimura włącznie z kamerą. Pokazano dorzecze pośród gór.

Na jego szczycie znajdowały się ruiny.

Dla kogoś żyjącego w nowoczesnym mieście, myśl o tym, że takie ruiny mogą istnieć zaledwie 20 kilometrów od miejsca zamieszkania była surrealistyczna. W tych ruinach znajdowało się kilka pojedynczych, porozrzucanych domów z pękniętymi oknami i dachami w opłakanym stanie. Niektóre były praktycznie doszczętnie zniszczone. Jeśli to miejsce było kiedyś kopalnią rudy to te domy musiały należeć do pracujących tu górników. Jakby nie pamiętając o znakach obecności ludzi, domy te stały teraz otoczone grubą warstwą bluszczu. W ramach tego, co kiedyś było sklepem z mieszkaniem na piętrze, dało się ujrzeć lakierowany szyld, który tylko dodatkowo podkreślał samotność tego opuszczonego miasta.

Wtedy zrozumiałem, słowa Sugimury nie były zmyślone, to miejsce naprawdę była warte zwiedzenia.

Kamera szybko pokazała kilka kadrów. Może miało to związek z brakiem doświadczenia kamerzysty albo po prostu chciano ukryć beznadziejne występy pozostałych aktorów. W każdym razie to, co potem pokazano było dość intensywne.

Nawet aktorzy wyglądali na oszołomionych przez scenerię. Po tym jak kamera obróciła się w kierunku tego, co teraz wszyscy widzieli, dało się słyszeć czyjś szept:

- Wow. - Miałem wrażenie, że to nie było zaplanowane.

Potem jednak wszystko znów szło według scenariusza.

- Z tego, co widzę, to jest to dobre miejsce na zbieranie materiałów - powiedział Katsuda, który natychmiast wyjął aparat ze swojej kieszeni i zaczął pstrykać zdjęcia. Natomiast Senoue zaczęła coś notować. Po krótkiej ciszy, Kaitou swoim donośnym głosem zaczął wszystkich instruować:

- W każdym razie powinniśmy znaleźć miejsce, jeśli zechcemy zatrzymać się tu na noc. Zaczniemy nasze badania od razu po tym, jak uda nam się coś wykombinować.

- Co myślicie o tym?

Kounosu wskazała na jedne z ruin w Narakubo. Po tym jak kamera obróciła się w kierunku miejsca, które pokazała, mogliśmy ujrzeć duży budynek wyglądający jak teatr.

- Deszcz nie powinien nas tam dosięgnąć.

- Rozumiem. Dobra, chodźmy tam.

Cała szóstka zeszła w dół stoku, po czym scena zblakła i urwała się.

Po tym jak znów ukazał się obraz, ekran pokazywał wejście do teatru. Cała grupa stała wtedy przed podwójnymi szklanymi drzwiami i patrzyła się na budynek. Cała uwaga kamery skupiła się na jego brudnych ścianach. Patrząc z ukosu z dołu teatr ten wyglądał surrealistycznie.

Po chwili aparat wrócił jednak do grupy, ponieważ Kaitou otworzył już szklane drzwi. Każdy z pozostałych członków ruszył za nim do środka tego teatru. Ostatnia weszła Kounosu, która szła ze spuszczonym wzrokiem. Wchodząc mruknęła:

- Z jakichś powodów mam złe przeczucia, co do tego wszystkiego.

Gdy już weszła do środka i cała szóstka rozpłynęła się w ciemności, scena się momentalnie skończyła.

Zarówno Satoshi jak i Ibara podnieśli niespodziewanie swoje głosy. Satoshi wyglądał na zachwyconego, podczas gdy Ibara wydawała się być niezadowolona.

- Aha, tajemnica w rezydencji, co?

- Hmph, zwykła tajemnica dworu?

Następna scena rozpoczęła się w rezydencji… ops, przepraszam, mam na myśli teatr. Z racji braku jakiejkolwiek elektryczności, w budynku panowała ciemność. W porównaniu do sylwetek budynków znajdujących się na zewnątrz, dających się obejrzeć dzięki światłu słonecznemu, wewnątrz ciężko było cokolwiek ujrzeć. Oczywiście nie było jednak na tyle źle by nie dało się rozróżnić twarzy aktorów. Podłoga była wykonana z kamienia, przez co podczas poruszania się można było usłyszeć każdy krok niemalże tak głośno jakby ktoś stukał.

- W tym miejscu jest pełno kurzu… - mruknęła Yamanishi, która strzepała kurz ze swojego ubrania oraz z włosów. Biorąc pod uwagę jak niewyraźny był obraz można było pomyśleć, że rzeczywiście ten teatr był cały zakurzony.

Idący za nią Katsuda, spojrzał w górę i powiedział:

- Wygląda na to, że ten budynek wciąż jest wystarczająco wytrzymały.

Senouchi, wciąż trzymająca swój notatnik w ręce, obróciła się i spytała Sugimury:

- Oni mają sporo teatrów zbudowanych w tutejszych górach, czyż nie??

-Kopalnie rudy były mimo wszystko opłacalne i zyskowne. A przynajmniej w przeszłości. I przez to, że te wydobycia odbywały się tak głęboko w górach postanowili zbudować coś, co pozwoli im się zabawić.-

-Ah… - szepnął Satoshi, który był zainteresowany ciekawostkami i powiedział do mnie - W końcu mówią coś interesującego.

Oczywiście to nie tak, że od początku czekaliśmy w końcu na jakiś ciekawy dialog.

Potem Kaitou tupnął nogą, tworząc taki hałas, że echo odbijało się przez cały hol. I tak jak się spodziewałem, kamera powiększyła obraz pokazując na ziemi coś oprócz stóp aktorów, co zdawało się odbijać światło. To wyglądało jak potłuczone szkło.

- Jeśli mamy zostać tu na noc… - Kaitou podniósł swoje brwi i kontynuował - To prawdopodobnie tutaj jest to zbyt niebezpieczne z tym całym potłuczonym szkłem wokół.

Wtedy kamera się przemieściła. Mimo, że ciężko było to zobaczyć, to zakładając, że byli w teatrze, znajdowali się najpewniej w holu wejściowym. Z tego miejsca można było dostrzec drugie piętro, dwie kondygnacje schodów i jakieś jedno pomieszczenie. A wtedy kamera znów przeniosła się by pokazać drugie piętro. Wydawało się, że cały hol otoczony był przedsionkiem. Sumigura i Katsuda zaczęli w końcu rozmawiać na odpowiedni temat.

- Wydaje mi się, że w takim razie powinniśmy znaleźć jakieś odpowiednie miejsce do spania.

- Masz rację. Zróbmy to zanim zrobi się ciemno.

Kiwając głową w zgodzie, Kaitou spojrzał w około i powiedział:

- Powinniśmy się rozdzielić. Czy jest tu jakaś mapa, której moglibyśmy użyć?

- Może ta?

Kounosu zwołała wszystkich do siebie na stronę przy wejściu i w tym momencie nastąpiło cięcie.

Następne ujęcie pokazywało mapę teatru, na którą spoglądała Kounosu. Ponieważ było ciemno, ciężko było cokolwiek zauważyć, dlatego ktoś skierował w tamto miejsce trochę światła pochodni.

- Aha, mapa!

Satoshi wykrzyknął wdzięcznie i zaczął przerysować tą mapę do swojego notatnika. Mimo, że ciężko było odczytać jakiekolwiek szczegóły (nawet mimo tego, że ekran był ogromny), to na szczęście przynajmniej słowa były czytelne. Tylko, dlatego, że mapa była pokazana na jakieś 30 sekund to Satoshiemu udało się ją do końca skopiować.

Tak jak było pokazane, teatr składał się z dwóch pięter. Naprzeciwko wejście znajdował się hol wejściowy gdzie grupa aktualnie przebywała. Obok lobby było biuro. Idąc dalej była cała ściana drzwi, które prowadziły do hali i naturalnie na końcu do estrady. Po obu stronach hali znajdowały się dwa korytarze z pokojami kontrolnymi i dyspozytorniami. Na końcu tych korytarzy znajdowały się przejścia za kulisy. Na prawo od sali audiencyjnej była „Prawa scena”, a na lewo – „Lewa Scena”.

Obydwie kondygnacje schodów prowadziły na drugie piętro. Schody po prawej stronie kierowały do pokoju oświetleniowego, w którym znajdował się sprzęt potrzebny do oświetlania sceny. Powyżej biura był pokój z wyposażeniem natomiast naprzeciwko pokoju oświetleniowego znajdował się pokój audiowizualny. Ponieważ schody prowadziły do tego samego miejsce to bardzo prawdopodobnym było dostanie się do pokoju z wyposażeniem z dwóch różnych stron.

Ta mapa była prawdopodobnie tym, na co wszyscy patrzyli.

Zaraz jednak cały ekran przeniósł się na Kaitou, który właśnie zaczynał coś mówić.

- No. W takim razie powinniśmy się teraz rozdzielić i rozejrzeć po tym budynku.

- Czy to nie będzie niebezpieczne? - spytał Katsuda.

- To tylko ruiny, co tu może być niebezpiecznego? - odpowiedział mu Kaitou.

- Ale czy jeśli nie chcielibyśmy wejść do jakiegoś pomieszczenia, to nie będziemy potrzebować klucza? - zapytała Senoue.

- To nie będzie problem. Z pewnością jest tu jakiś. - zamiast Kaitou odpowiedziała Kaunosu.

Po tych słowach ruszyła do biura znajdującego się obok lobby. Nieprawdopodobne, drzwi do tego pomieszczenia nie były zamknięty. Kamera podążyła za Kounosu wchodzącą do biura, gdzie dopiero po około dwóch, trzech spojrzeniach zauważyła kasetę z kluczami wiszącą na ścianie.

- No to ruszamy.

Potem Kounosu opuściła biura wraz z jednym zestawem kluczy pozostawiając resztę na swoich miejscach. Kamera jednak przez jakiś czas dalej je pokazywała. Mimo, że było ciemno, jeden z tych kluczy wyraźnie był podpisany – „Klucz uniwersalny”.

- Z tym powinniśmy być w stanie rozejrzeć się po całym budynku.

Kounosu powróciła do holu i pokazała Kaitou cały zestaw. On przytaknął tylko i wziął jeden z kluczy.

- Dobra. No to teraz niech każdy weźmie jakiś i zobaczy, czy uda mu się znaleźć jakieś pomieszczenie, w którym moglibyśmy zostać. To nie ma znaczenia, jeśli będziemy musieli spać oddzielnie. I jak będziecie szukać pokoi to spójrzcie czy nie istnieje ryzyko wywołania pożaru lub czy nie ma tam żadnego innego niebezpieczeństwa.

Każdy wziął jeden z kluczy trzymanych przez Kounosu i chwilę później wszystkie zostały już zabrane.

- Wiesz - Satoshi powiedział uśmiechając się - „Realistycznie rzecz biorąc, kto by pomyślał o rozdzieleniu się i przeszukaniu tego budynku w takiej sytuacji?”

- Czy już samo wejście do opuszczonego budynku nie jest wystarczająco nierealistyczne?

Co więc jest nie tak z tą sceną?

Satoshi jednak uśmiechał się coraz bardziej - Nic tu nie jest złe. W końcu gdyby się nie rozdzielili nie mielibyśmy żadnej tajemnicy. A tak przynajmniej mamy gwarancję, co do tego, że tak nie będzie.

- Innymi słowy,

- Coś nie długo się wydarzy. Założę się z tobą o serowego hot doga, że gdy znów się spotkają to będzie o jedną osobę mniej.

Siedząca obok Satoshiego Ibara spojrzała na mnie z ponurym wzrokiem. Prawdopodobnie mówiła coś w stylu, Przestańcie gadać o nieistotnych rzeczach i skupcie się na oglądaniu filmu! … Nawet, jeśli - to nie ja byłem pierwszym, który rozpoczął tą konwersację.

Ekran przedstawiał każdego członka grupy sprawdzającego na mapie położenie pomieszczenia, do którego miał się udał. Następnie wszyscy zaczęli znikać w ciemności.

Pierwszy był Kaitou, potem Sugimura, Yamanishi, Senoue, Katsuda i Kounosu. Nikt nie został z lobby. Ekran wciąż pokazywał puste lobby przez chwilę aż nie nastąpiło cięcie.

W ciemności, narrator znów przemówił,

- To tu wydarzył się ten incydent.

- Tak jak myślałem - powiedział Satoshi.

Zamknijcie się! Ibara znowu spojrzała w naszą stronę.

Następna scena pokazywała wejście do lobby.

Znowu nikogo tu nie było.

Kounosu była pierwszą, która wróciła prawymi schodami. Następna była Yamanishi, która opuściła właśnie lewy korytarz. Katsuda również wyłonił się z tego miejsca i gdy pojawił się, spytał pozostałą dwójkę, która wróciła przed nim:

- I jak? Znaleźliście coś?

- Wszędzie było pełno potłuczonego szkła. Z tego miejsca nie da się korzystać bez zamiecenia całego pomieszczenia - odpowiedziała Yamanishi z ponurym wyrazem twarzy.

Kounosu również pokręciła swoją głową dając do zrozumienia, że u niej sytuacja wyglądała identycznie.

- Rozumiem. U mnie tak samo.

Po pewnym czasie z lewych schodów zeszła Senoue. Po tym jak pojawiła się, ułożyła ze swoich rąk znak „X”, co znaczyło po prostu tyle, że jej poszukiwania również nie zakończyły się sukcesem.

Katsuda spojrzał do góry, a kamera idealnie podążyła za jego wzrokiem. Następnie zobaczyliśmy ekwipunek poprzez atrium. Po długim pokazywaniu okna, Katsuda krzyknął do góry:

- Sugimura, jak sytuacja u ciebie?

Sugimura wystawił swoją głowę przez okno i odkrzyknął:

- Choć jest tu zaskakująco czysto, to nie ma tu zbyt wiele byśmy mogli rozpalić ognisko.

- Rozumiem. W każdym razie, najpierw chodź tu na dół.

- Okej.

Sumigura szybko udał się do swoich towarzyszy. W tym momencie pięć osób stało w lobby.

Choć mogło się wydawać, że to już wszyscy to wciąż jedna osoba nie wróciła. I wtedy zrozumiałem – „ofiara” została już wybrana. Zaraz na ekranie przemówiła Yamanishi.

- Gdzie jest Kaitou-kun?

Katsuda pokiwał swoją głową.

- Skoro wszyscy tu jesteśmy to chodźmy go poszukać. Wydaje mi się, że poszedł ta drogą, prawda?

Wskazał prawy korytarz. Wszyscy po kolei przytaknęli głową. Cała grupa, z prowadzącym Katsudą, ruszyła korytarzem wraz z podążającą za nimi kamerą. Im głębiej wchodzili tym bardziej wszystko się ściemniało aż w pewnym momencie nic już nie dało się zauważyć. Ktoś włączył swoją podręczną latarkę i oświetlił znajdujące się naprzeciw korytarza drzwi, które Katsuda zdążył już otworzyć. To był pokój kontrolny z całym wierszem luster i z kilkoma porozrzucanymi i porzuconymi kostiumami leżącymi wokół. Nikogo nie było w środku.

- To dziwne.

- Czy to możliwe, że jest w kulisach?

Idąc za sugestią, wszyscy skierowali się głębiej w korytarz, w którym było jeszcze ciemniej niż w poprzednim.

Ktoś znów latarką oświetlił drzwi prowadzące do prawej sceny z napisem „Wejście tylko dla personelu”. Katsuda spróbował użyć klamki, ale drzwi się nie otwierały.

- Coś nie tak?

- Nie otwierają się. Może są zamknięte.

- Co zrobimy?

- … W biurze jest jeszcze jeden klucz uniwersalny, może ktoś go przynieść? Nikt nie wiedział, do kogo to było skierowane jednakże i tak ktoś pobiegł przynieść. Usłyszeliśmy nakładające się kroki; to brzmiało tak jakby dwie osoby pobiegły po klucz. Następne ujęcie pokazało otwieranie zamkniętych drzwi. Po otworzeniu cała grupa weszła do pomieszczenia. W środku sceny wyjściowej znajdowało się okno. Ponieważ zasłony były odsłonięte to do pokoju wpadało słoneczne światło. I w środku tego oświetlonego pokoju ktoś leżał na podłodze. Oczywiście to był Kaitou.

- Kaitou!

Sugimura podbiegł do niego a za nim Katsuda. Ten pierwszy klęknął przy ofierze i spróbował ją podnieść, gdy nagle poczuł coś na swoich dłoniach. Kamera szybko podążyła, aby pokazać, co takiego się na nich znajdowało. Mimo, że przez słabe światło ciężko było ocenić, co to takie było to jednak jego dłonie wydawały się być trochę poplamione. I wtedy mruknął:

- Krew…

Ktoś krzyknął. Kamera obróciła się do trzech dziewczyn stojących w drzwiach. Yamanishi nie wiedziała, co powiedzieć, przez co zakryła swoje usta. Senoue natomiast trzymała swoje ręce razem, podczas gdy Kounosu chwytała swoje pięści. Plama krwi wciąż wypływa z brzucha leżącego Kaitou, którego oczy były zamknięte. To wyglądałoby równie dobrze, gdyby zdecydował się zagrać tą scenę z otwartymi oczami. W tym momencie kamera pokazała odciętą rękę Kaitou. Prawdopodobnie jakiś rekwizyt. Ciemność pomogła podnieść napięcie, gdy aparat powoli pokazywał, że w ręce Kaitou znajdował się klucz, który wziął ze sobą.

- Ahh…

Ktoś ledwo dyszał podczas oglądania tej sceny. To była Chitanda.

Jednak wracając do filmu, Katsuda wrzasnął:

- Kaitou! Cholera! Niech ktoś pomoże!

Szybko wstał i podszedł otworzyć okno, które należało podnieść do góry. Niestety ze względu na to, że nie było używane prawdopodobnie od wielu lat to nie wydawało się, aby miało się otworzyć. Katsuda zacisnął swoje dłonie na ramie okna i użył swojej całej siły by podnieść okno w górę, co spowodowało głośne skrzypnięcie. Gdy w końcu udało mu się je otworzyć, wychylił się i spojrzał na zewnątrz. Kamera pokazała, co się tam znajdowało – nic oprócz warstwy dzikiej, nienaruszonej trawy.

Katsuda wrócił z powrotem do środka i skierował się w kierunku sceny. Ekran niespodziewanie zrobił się cały czarny podczas przechodzenia z oświetlonego pomieszczenia w kierunku ciemnej sceny. To było dokładnie to miejsce, w które podążył biegnący w kierunku sceny wyjściowej Katsuda. Tutaj się zatrzymał. Drzwi łączące scenę wyjściową i korytarz były zablokowane przez kilka drewnianych, kwadratowych desek.

- Niemożliwe…

Ekran stał się teraz całkowicie czarny.

I wtedy,

Wyszło na to, że film skończył się w tym momencie.

„……”

Czekaliśmy jeszcze przez jakąś chwilę, ale nic się nie pojawiało.

- Co, to koniec? - wyszeptała podirytowana Ibara.

- …… wygląda na to, że tak.

Jakby na zawołanie po odpowiedzi Satoshiego usłyszeliśmy mechaniczny dźwięk chowającego się i wyciągającego ku górze ekranu. Jakby próbując zatrzymać znikający obraz, Chitanda podniosła żałośnie swoje ramiona do góry.

- Eh? Eh? Ale to przecież nie jest jeszcze koniec!

- Może mają jakieś problemy techniczne?” powiedziałem do niej, ale zaraz chwilę po tym odpowiedział nam głos z tyłu:

- Nie, to nieprawda. Po tym jak wszyscy się obróciliśmy, ujrzeliśmy Irisu, która najwidoczniej zdążyła już opuścić pokój kontrolny i teraz stała za nami, trzymając w ręce wideokasetę.

- Taśma naprawdę kończy się w tym miejscu.

Powiedziała spokojnym tonem. To było oczywiste, że przecież będzie wiedzieć, kiedy kaseta się kończy. Zaraz jednak spytał Satoshi:

- Więc to jest koniec historii. Czy to jest miejsce, w którym chciałaś to skończyć?

- Oczywiście, że nie.

To znaczyło, że taśma była niekompletna. Nigdy nie słyszałem o zapowiedzi filmu gdzie ludzie byli zapraszani do oglądania czegoś, co nie zostało jeszcze skończone.

Mrucząc pod nosem spytałem:

- Czy mogłabyś wyjaśnić, o co tutaj chodzi? Ta „zapowiedź” nie miała się tu skończyć, prawda?

Irisu pokiwała twierdząco głową wciąż patrząc się w moją stronę.

- Oczywiście, że nie. Ale zanim wszystko wyjaśnię chciałabym od was coś usłyszeć… Co myślicie o tym filmie, który przed chwilą zobaczyliście? W kategoriach kinematografii?

Wszyscy wymieniliśmy między sobą spojrzenie. Nie wiedziałem, co myślała Chitanda, ale byłem pewien, że reszta z nas miała zgodną opinię. Ibara odpowiedziała w naszym imieniu:

- Jeśli mamy być szczerzy to ten film był toporny. - odpowiedź była do przewidzenia.

- Również i ja tak myślałam… Pewnie już to wiecie, ale Festiwal Kanya jest głównie dla klubów związanych ze sztuką. Nie ma w nim miejsca dla działań poszczególnych klas. Jednakże nasza klasa nie była z tego zadowolona. Nie mogliśmy skorzystać z pomocy osób z odpowiednimi umiejętnościami, ponieważ byli zajęci w swoich klubach, ale i tak chcieliśmy zrobić coś na własną rękę. My tylko chcieliśmy pokazać ludziom rezultat naszej pasji i ciężkiej pracy.

Opisała tak gorzką rzeczywistość tak spokojnie, bez żadnych emocji.

Jednakże, czy byli zadowoleni z czegoś takiego, co im wyszło? Kiedy o tym myślałem, Irisu znowu zaczęła mówić:

- Myślałam, że to będzie wystarczające dobre, jeśli każdy będzie czerpał radość z tego, co robi i da coś od siebie. Nawet, jeśli końcowy produkt zostanie wyśmiany to oni nie będą tym zbyt zaniepokojeni, ponieważ będą spełnieni. Wiem, że to trochę głupie, dlatego chciałbym was prosić abyście, choć trochę przymknęli oko na to jak topornie został zrobiony ten film.

- Więc to nie ma znaczenia jak zły ten film jest?

Irisu przytaknęła w odpowiedzi na pytanie Ibary.

- Chyba nie proszę o zbyt wiele, prawda? Jeśli wszystko poszłoby dobrze oni byliby spełnieni na zupełnie innym poziomie. Jednak istota ich celu zostaje ta sama… A teraz, jak myślicie, co by się stało, jeśli podczas kręcenia filmu doszłoby do czegoś tragicznego?

Po krótkiej chwili myślenia odpowiedział Satoshi:

- Film nie byłby skończony.

- Dokładnie. I właśnie z tego nie jesteśmy zadowoleni. Właśnie, dlatego, że nie możemy go ukończyć. Tak jak widzieliście, lokacja, jaką wybraliśmy była dość unikalna, dlatego jeśli chcielibyśmy dalej kręcić to musimy to zrobić podczas letnich wakacji.

- Macie jakieś problemy z kinematografią? - spytała Chitanda z niepokojem.

- Mimo że jest to problem to sądzę, że z pewnością dałoby się go jakoś rozwiązać. Biorąc pod uwagę nasz budżet i postęp scenariusza to planowaliśmy kręcić w tamtym miejscu dwa razy. Według naszego planu, powinniśmy tam pojechać w najbliższą niedzielę, aby skończyć film.

- Ale zdarzyło się coś jeszcze?

Wobec mojej chłodnej uwagi, Irisu odpowiedziała zgodnie z prawdą:

- Tak, nigdy nie myśleliśmy, że zlecenie pracy nieutalentowanemu amatorowi stworzy takie problemy i wysiłek. Kiedy wszyscy zdecydowaliśmy się zrobić film, wszyscy zgodnie postanowili, że będzie to kryminał. Jednakże nie mieliśmy nikogo zdolnego do napisania takiego scenariusza. Jedynie jedna osoba spośród nas posiadała jakiekolwiek doświadczenie, jeśli chodzi o pisanie opowieści; nazywa się Hangou Mayu. Ona miała doświadczenie w pisaniu mang, więc powierzyliśmy jej napisanie scenariusza do jedno godzinnego filmu.

Dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie pisał żadnej historii było nie do pojęcia jak trudne jest to zadanie. Zauważyłem, że Ibara uniosła swoje brwi. Ona również posiada doświadczenie, jeśli chodzi o mangi, więc prawdopodobnie już sympatyzowała się z Hongou.

„Hongou była świetna. Zdołała wymyślić scenariusz, mimo że wcześniej nie miała żadnego kontaktu z powieścią kryminalną. Jednakże była już u swoich limitów i gdy pisała część, którą przed chwilą zobaczyliście, zemdlała.” – kontynuowała Irisu.

Upadła, co znaczy, że nie jest z nią teraz w porządku. Chitanda jęknęła i spytała:

- Coś się jej stało?

- Zapalenie błony śluzowej żołądka z powodu stresu, jedna z form depresji. Mimo, że to nic poważnego to nie jest już możliwe, by mogła kontynuować pisanie, dlatego szukamy kogoś na jej zastępstwo.

Brzmi jak wymiana na polu bitwy.

- Chyba nie prosisz nas o to, prawda?

Mielibyśmy dla nich przejąć rolę scenarzysty?

Irisu zaśmiała się cicho i powiedziała:

- Oh, nie. Nie moglibyśmy na was tak naciskać. Ja po prostu zaprosiłam was na zapowiedź i chciałam zadać jedno pytanie… Kto według was jest mordercą?

Jeśli o tym pomyśleć, film nie wydawał się mieć kogoś przypominającego postać detektywa pomimo tego, że był to kryminał. To był prawdopodobnie jeden z powodów, dla których prace nad filmem nie mogły iść naprzód. Kolejnym powodem było prawdopodobnie to, że każdy aktor dostał podobny czas antenowy, przez co nikt na widowni nie byłby w stanie ustalić, kto ma grać postać detektywa. Jednakże… kiedy wciąż byłem daleki od przekonania, Ibara była pierwszą, która odpowiedziała:

- Ale senpai, czy film nie powinien zawierać jakichś scen, które pomogą nam w dedukcji, zanim zaczniemy podawać nasze propozycje?

Irisu potrząsnęła swoją głową i powiedziała:

- Nie musicie się tym martwić. Hongou zanim upadła, powiedziała, że napisała już cały zarys i rozmieściła wskazówki. Powinniśmy być w stanie sfilmować pozostałą część na czas. Satoshi dopytywał dalej:

- Ale jeśli scenariusz został napisany przez kogoś początkującego, jeśli chodzi o kryminały, to z pewnością nie zostawiła żadnych wskazówek przez dojściem do tego momentu albo są one dość niezgrabne.

- O to też zadbała. Udało jej się umieścić wszystko, co przyszło jej do głowy. Powiedziała też, że na początku zrobiła rozeznanie wśród kryminałów. Wierzę, że trzymała się dziesięciu przykazań Knox’a i Chandlera oraz, że przestrzegała dwudziestu zasad Van Dine’a.

Chitanda wyglądała na zaskoczoną, gdy wspomniano o dziesięciu przykazaniach; ja prawdopodobnie również.

- Dziesięć przykazań? Coś jak „Nie będziesz brał imienia Pana, Boga twego, nadaremno”?

Dlaczego musiała przytoczyć takie drobne przykazanie spośród tych wszystkich? Satoshi odpowiedział śmiało na pytanie Chitandy:

- Nie, te są Mojżesza. My rozmawiamy o dziesięciu przykazaniach kryminałów Ronalda Knox’a, w których są takie zasady jak „W powieści nie może wystąpić żaden Azjata”.

Hongou-san musiała przestudiować wszystkie te wytyczne, jeśli chciał grać fair play – musiała dać szanse widowni samej rozwiązać zagadkę.

W każdym razie, czemu żaden Azjata nie może pojawić się w historii? Czy ich wygląd, bez względu na to, jak jest to zabawne, ma coś wspólnego z polityką lub jakimś innym problemem? I znowu, te zasady często się widuje również w science-fiction… Myślę, że to nie ma nic wspólnego z grą fair play. Może znalazłbym odpowiedź gdybym poszukał czegoś o tym Knox’ie?

Kiedy rozważałem te kwestie Irisu przeszła do konkluzji:

- Innymi słowy, wszystkie wskazówki już zostały pokazane… więc jak myślicie, kto jest mordercą?

Pytać nas by dowiedzieć się, kto zabił w opuszczonej wiosce położonej głęboko w górach? To brzmi śmiesznie.

Satoshi, Ibara i Chitanda wymienili się spojrzeniami.

- Kto, pytasz mnie? To jest dosyć ciężkie. Baza danych nie zbyt dobrze wyciąga wnioski. – odpowiedział Satoshi.

- Masz rację. Nie jestem pewna czy sama dam radę to rozwiązać… Chociaż podejrzewam kilka rzeczy.

- Um, czy śmierć Kaitou-san w filmie jest potwierdzona?

Po tym jak każdy zadał pytania, które chciał, wszyscy odwrócili się i spojrzeli na mnie w tym samym czasie. Czułem, że na mnie i moich plecach właśnie zawisły ich spojrzenia.

Spróbowałem obrócić oczy tak, żeby ich nie widzieć i powiedziałem:

- …Co?

- Nic, po prostu pomyślałem, że to idealna robota dla Houtarou.

Satoshi jak zwykle uśmiechnął się bezczelnie.

- O jakiej pracy mówisz?

- Detektywa, oczywiście.

Mogłem sobie tylko wyobrazić, jaki wyraz twarzy wtedy miałem, jednakże Satoshi szybko go opisał.

- Wyglądasz jakby ci się to nie podobało.

Przytaknąłem powoli. Jako zwykły uczeń liceum i gorliwy człowiek oszczędzający energią, nie miałem żadnej ochoty wplątywać się w nic, co wykraczałoby poza moje zwykłe życie. Czułem się zakłopotany przez to, że byłem przeceniany. W odpowiedzi do mojego wyrazu twarzy usłyszałem:

- To prawdopodobnie znaczy, że nie zwróciłeś wystarczająco uwagi na film - Chitanda przerwała z podniesionym głosem - Więc dlaczego nie obejrzymy go jeszcze raz?

Ona mówi poważnie?

Jakby wyczuwając moje myśli, Irisu zainterweniowała i powiedziała:

- Po prostu proszę cię o opinię. Nie musisz być zbyt poważny.

- Tak? To myślę, że Yamanishi jest mordercą.

Chitanda odwróciła swoją głowę do mnie i spytała:

- Jak to?

- Ponieważ ma straszną postawę?

- Oreki!

Ibara skarciła mnie ostrym głosem. Poczułem się zastraszany. Ibara była naprawdę straszna tylko wtedy, kiedy ktoś zrobił ogromny błąd, ale nie wydawało mi się, że moje przypuszczenia były całkowicie błędne.

- No to Katsuda, wygląda dość muskularnie.

Satoshi westchnął i skrzyżował swoje ramiona:

- Hmm, nie wydajesz się zbyt chętny do tego, co? Nawet ja mam ochotę powiedzieć „Przestań już gadać takie dziwne rzeczy”.

Nie to było dziwne, ale fakt, że to, co robię nie zadziała, ponieważ nie wyglądają na zbyt przekonanych. Postanowiłem skonfrontować coś z Irisu:

-Mogę cię o coś spytać?

- Proszę bardzo.

- Dlaczego pytacie takich obcych ludzi jak my? Skoro cała ta kwestia została poczęta przez klasę 2F, to czy nie powinna też być rozgryziona przez kogoś z tej klasy?

Tak jak wcześniej Irisu przytaknęła i odpowiedziała:

- Przeprowadziliśmy między sobą dyskusję, ale chcielibyśmy otrzymać sugestie od kogoś z zewnątrz. Nie ważne, co zaproponujemy i tak wciąż nie mamy bladego pojęcia, jaka jest odpowiedź. Tylko ktoś z niezbędnymi umiejętnościami może to rozwiązać.

- A ty nie możesz tego zrobić?

- Niestety nie. Bardziej niż ktokolwiek też chciałbym wymyślić, kto jest zabójcą. Jednakże dodatkowo sprawuję też opiekę nad samym filmowaniem, więc nie mam zbyt wiele czasu.

- W takim przypadku, dlaczego nie zaczniesz z czymś nowym, innym niż kryminał?

To zaczynało wyglądać jak przesłuchanie. Po raz pierwszy Irisu opuściła swoje oczy jednakże dalej mówiła z poważnym głosem:

- Nie byłam obecna podczas planowania, ponieważ przez ostatnie trzy tygodnie byłam w Hokkaido. O problemie usłyszałam dopiero od reżysera po powrocie do Kamiyamy i zaledwie przedwczoraj zgodziłam się spróbować rozwiązać ten problem. Gdybym była w to zaangażowana od początku, nie zgodziłabym się na kryminał.

Więc to nie ma z tobą nic wspólnego, prawda? Robisz to po prostu z litości dla swoich kolegów. … Tak sobie wtedy pomyślałem, ale naturalnie nie mógłbym tego powiedzieć.

Dlatego trochę zmodyfikowałem swoje pytanie:

- Po drugie, dlaczego my? Wiem, że znasz się z Chitanda, ale to wygląda, jakbyś miała w intencji byśmy przyszli tu wszyscy. W liceum Kamiyama jest około tysiąc uczniów, dlaczego więc wybrałaś klub klasyczny?

- Cóż, z tego powodu, że znam Chitandę osobiście.

Prawdopodobnie przyszliśmy, ponieważ wiedziała, że Chitanda zapewne zainteresuje się tym. I wtedy Irisu spotkała mój wzrok i kontynuowała:

- Co więcej, ty jesteś obecny.

- Ja?

To było nieoczekiwana odpowiedź. Czułem, że Chitanda, Satoshi i Ibara patrzą na mnie. Chociaż rozwiązanie sprawy „Hyouki” to było zwykłe szczęście to jednak wszystkie osoby zaangażowane w tą sprawę wydawały się bardzo zaskoczone sposobem rozwiązania. Ale jak ktoś z zewnątrz jak Irisu się o tym dowiedział?

Irisu powoli to wyjaśniła:

- Słyszałam o tobie od trzech ludzi: Chitandy, pewnej osoby spoza szkoły i od Toogaito Shouji. Z pewnością go wcześniej poznałeś.

- Kto?

- Oreki! Jak mogłeś zapomnieć?! On jest przewodniczącym klubu gazetki szkolnej!

Oh! On. Teraz sobie przypomniałem. Po wymienieniu jego imienia nagle poczułem zniechęcenie i odrazę.

Toogaito był uczniem trzeciej klasy, kiedy nasze drogi się skrzyżowały. Skracając tą długą historię powiem po prostu, że udało mi się uzyskać wiedzę o jego brudnym sekrecie i wykorzystałem to do szantażowania go. To nie jest coś, o czym chciał zbyt często opowiadać. To wyglądało tak jakby Irisu czytała mi w myślach, bo powiedziała:

- Nie martw się. Toogaito nie myśli o tobie źle.

No cóż, przekaż mu, że błogosławię jego dobrą duszę.

- Kiedy zrozumiałam, że nikt inny nie posiada odpowiednich umiejętności, od razu pomyślałam o tobie. Ty byłbyś zdolny do zagrania roli „detektywa”.

- …

- To świetnie, Houtarou! Ktoś w końcu odkrył twoje talenty!

Zanim przeniosłem swój wzrok z powrotem na Irisu i westchnąłem, spojrzałem na dokuczającego mi Satoshiego. Ja? Detektyw? Potem dałem Irisu moją szczerą odpowiedź:

- Czuję się nieswojo, gdy ktoś pokłada we mnie takie oczekiwania.

Co zaskakujące, Irisu szybko wycofała swojego stanowisko:

- Masz rację.

Westchnęła i kontynuowała:

- Podjęłam lekkie ryzyko decydując się na zaproszenie was na zapowiedź filmu w nadziei, że problem zostanie rozwiązany najszybciej jak to możliwe. Naprawdę byłam naiwna…

Przepraszam za sprawienie wam kłopotu. - mówiąc to, ukłoniła się. - Czy jest jeszcze coś, o co chcielibyście się spytać?

Będąc pod podziwem jej wigoru, nawet gdybym miał jakieś pytanie, nie byłbym w stanie ich zadać.

Po tym jak okazało się, że nie ma już żadnych pytań, Irisu szybko zwinęła wszystkie rzeczy.

- Oto koniec zapowiedzi. Dziękuję za to, że przyszliście.

Jednakże, historia nie skończyła się tutaj. Kompletnie zapomniałem o obecności pewnej osoby. Dokładnie, to był nikt inny jak Chitanda Eru, wcielenie ciekawości, która dołożyłaby wszystkich starań, aby rozwiązać każdą tajemnicę, jaką wszechświat oferował.

Kiedy Irisu już odwracała się, Chitanda krzyknęła do niej:

- Poczekaj chwilę!

- … Coś się stało?

- Um, więc jak ta historia się skończy? Co będzie dalej?

Irisu odpowiedziała jej już będąc odwróconą:

- Nie wiemy, wciąż pracujemy nad tym. Ale powinnaś się przyszykować na to, że możemy tego nigdy nie skończyć.

- To byłoby okropne.

Okropne? Cóż, Irisu z pewnością czuła się okropnie. Chitanda zaczęła naciskać na jej odpowiedź.

- Irisu-san, jeśli to, co powiedziałaś, jest prawdą to byłaby wielka szkoda gdyby film został niedokończony. Nie chcę, żeby tak się stało.

Cóż, Irisu też nie, ale nawet, jeśli tak mówisz…

- Ponadto, ponadto,

Zacząłem podnosić brwi w niepokoju. To było złe, coś się zaraz miało wydarzyć. Irisu prawdopodobnie podjęła dobry wybór, biorąc Chitandę do rozwiązania dwojego problemu.

- Dlaczego scenarzystka Hongou Mayu-san, po tym jak powierzono jej tą rolę, zadecydowała, że jest to tak ważne, że pracowała póki nie zemdlała? … Jestem ciekawa.

Stojąc obok mnie, Satoshi zaczął mówić:

- Houtarou, czy ty, jako ‘detektyw’ czy cokolwiek innego, nie sądzisz, że mamy niewystarczająco danych do rozwiązania tego?

„Dokładnie.”

- A to oznacza, że musimy po prostu zebrać wskazówki do siebie, prawda?

To nie jest tak łatwe jak brzmi.

Po usłyszeniu tego, (co prawdopodobnie było cały czas planem Satoshiego) Chitanda szybko odwróciła się do nas i z ogromnym zapałem powiedziała:

- Oreki-san, zróbmy to! Musimy się dowiedzieć, jakie było dziedzictwo Hongou-san!

- Hongou wciąż żyje. - Irisu spokojnie poprawiła ją jednak nie jestem pewien czy ona to usłyszała.

I wtedy Satoshi zapytał:

- Mayaka, jak idzie postęp, jeśli chodzi o antologię? Myślisz, że moglibyśmy zrobić sobie tydzień wolnego żeby to rozwiązać?

- Jedynym, kto tu nie robi żadnego progresu jesteś ty, Fuku-chan! Ja już prawie skończyłam powierzony mi fragment. – odpowiedziała Ibara z kwaśnym spojrzeniem.

- T-teraz nie czas przejmować się takimi drobnostkami!

Ibara mamrocząc, dodała:

- Również chciałabym zobaczyć ten film skończony. Pomijając biedną kinematografię, nigdy nie sądziłam, że wizerunek opuszczonej wioski może wyglądać tak oszałamiający.

Jeśli chodzi o mnie…

Naprawdę nie potrafiłem radzić sobie z Chitandą. Tak jak było i w tej sytuacji, nawet, jeśli jej odmówiłem to i tak nie potrafiłem od niej uciec. Gdybym spróbował uciec, mógłbym po prostu skończyć trwonić energię, co byłoby marnotrawstwem, którego nienawidzę.

Ale tym razem…

Ja po prostu nie miałem ochoty akceptować oferty Irisu, aby zagrać rolę „detektywa”.

Pomijając moje motto, tym razem mój powody był zupełnie inny. Nie wiem, czy pozostała trójka zrozumiała to czy nie, ale nawet jeśli tak, postanowiłem ich zignorować i powiedziałem chłodno:

- Powiedzmy, że zaakceptujemy to wyzwanie. Co jeśli zawiedziemy? Czy będziemy musieli klękać przepraszająco na czworakach w kierunku niezadowolonych uczniów klasy 2F? Od początku nie byliśmy członkami klubu badań kryminałów. Należymy do klubu klasycznego, którego zajęcia póki, co są znane. Ja mocno wierzę, że rozwiązanie sprawy „Hyouki” było spowodowane szczęściem. Z racji tego, że oferta Irisu obiecywała w zamian bardzo niewiele to, dlaczego mielibyśmy brać na siebie ciężar opieki nad projektem klasy 2F?

Chitanda słysząc moje ostre słowo poczuła się, jakby ktoś wylał na nią kubeł lodowatej wody. Ibara natomiast miała ochotę to wszystko odeprzeć i już otwierała swoje usta.

Irisu w idealnym momencie zdecydowała się zaproponować kompromis:

- W takim razie nie prosimy was o odegranie roli „detektywa”. W mojej klasie również są ludzie, którzy chcieliby zająć to stanowisko. Zamiast tego, co myślicie o tym, aby być ‘obserwatorami’, którzy zadecydują czy ich dedukcje mają sens?

Obserwator, co? Jeśli chodzi o ustalenie czy ktoś jest mordercą czy nie to nasza rola byłaby podobna do sędziego i ławy przysięgłych. Jeśli tak jest to nasz ciężar byłby znacznie lżejszy.

Jako osoba oszczędzająca energię, moja chęć do odrzucenia tej oferty wzrosła, ale to było prawdopodobnie niewystarczające by przekonać Chitandę, której wzrok zaczynał mnie już przeszywać.

Więc powiedziałem niechętnie:

- Sądzę, że możemy to zrobić.

Po usłyszeniu tego, Chitanda znów się uśmiechnęła, podczas gdy Ibara założyła ręce na piersi. Satoshi natomiast dał mi swoją aprobatę a Irisu pochyliła głowę w podziwie.

Psiakrew, znów wciągnąłem się w coś kłopotliwego. No cóż. Westchnąłem w duchu i pomyślałem, że jeśli wszystko, co mamy zrobić to siedzieć i słuchać to jestem w stanie to zrobić.

…Przy okazji. Po tym jak Irisu podniosła głowę, przez chwilę wydawało mi się, że wyglądała jakby właśnie udało jej się coś zakończyć sukcesem. Czy może to była tylko moja wyobraźnia?


Powrót do Prolog - Przedtytuł Strona Główna Idź do Rozdział 2