High School DxD:Tom 11 – Uroboros i awans

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Ilustracje[edit]


Tak, zgadza się - jestem człowiekiem.

Żywot 0[edit]

Miało to miejsce zaraz po zakończeniu szkolnego festiwalu. Kiedy ta dyskusja dotarła do mnie ja, Azazel, zrobiłem idiotyczną minę, którą, miałem nadzieję, rzadko pokazywałem w przeciągu mojego życia.

– …Naprawdę jesteś tego pewien, Vali?

Vali przysłał do mnie swój prywatny kanał. Mogłem zobaczyć jego energiczną twarz przez mały magiczny okrąg komunikacyjny.

[Tak. On… zgaduję, że teraz to ona. „Ona” sobie tego życzy. Również jestem tym zainteresowany, więc chcę, żeby do tego doszło.]

To było nie do pomyślenia z jego strony. Szczerze mówiąc, to mogło zachwiać równowagą panującą w świecie.

– …Mowa tutaj o tobie. To nie jest jedyny powód, nieprawdaż?

Vali zrobił gorzki uśmiech na moje słowa.

[Jesteś ostry jak zawsze. To jest również przyczyna, przez którą stajesz się coraz bardziej wyobcowany względem innych frakcji.]

– To nie twoja sprawa.

[Słyszałem, że z racji, że ciągle to powtarzasz, są tacy, którzy myślą, że „być może ten facet coś knuje”. Zgadza się?]

To prawda, że stawałem się coraz bardziej odizolowany od osób stojących na czele innych frakcji. To już brzmiało podejrzanie, ponieważ byłem Naczelnikiem Upadłych Aniołów, a dodatkowo mówiłem o „pokoju” i „konferencjach”. No i też wtrącałem się w cudze sprawy… Powiedział mi to nawet Ise.

– …Taka moja natura. Jeżeli moje życie ma być narażone z tego powodu, to zaakceptuję to – powiedziałem z westchnieniem.

Vali, zrobiwszy zdumioną twarz, powiedział.

[…Są tacy, którzy szukają „jej”.]

– To oczywiste – odparłem. – I będzie niezliczona liczba takich osób. Ale dopóki nie możesz położyć „jej” kresu, każdy będzie miał gorzki czas.

[To prawda. Jednak znajdą się tacy, którzy będą ścigać „ją” w grupie. Nie. Nie znajdą, a już są.]

…Rozumiem. Mam o tym pojęcie. Na myśl przyszedł mi młodziak z „tą” włócznią.

– …Czy ty próbujesz go wywabić?

[Mam zamiar po prostu się dowiedzieć, czy jest moim wrogiem, czy też nie.]

Powiedział bez zbędnego owijania w bawełnę. Jednak nie chcesz także, aby był twoim „sprzymierzeńcem”, prawda?

[Cóż, pewnie nim jest. Nadszedł czas, żeby to zakończyć.]

Na jego twarzy dało się dostrzec niepohamowany zachwyt. Widzicie? W końcu był z niego maniak walki.

Żywot 1: Nauka i sezon godowy?[edit]

Część 1[edit]

Mój poranek – poranek Hyoudou Isseia – również rozpoczął się bitwą w łóżku.

Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem, jak Buchou… znaczy się Rias… i Akeno-san wpatrywały się w siebie. Obie były już w swoich mundurkach. Najwyraźniej kłóciły się o prawo do dania mi porannego buziaka. Wtedy to też R-Rias pewnie się uśmiechnęła.

– By próbować dać mojemu Ise porannego buziaka! No dobrze, chciałabym tak powiedzieć, ale z racji tego, że dostałam co swoje w nocy, to ci wybaczę.

– Och. Brzmi świetnie. Ise-kun wygląda, jakby zrobił coś niesamowitego, nieprawdaż? – powiedziała Akeno-san, dotykając ust dłonią.

…N-nie, nie robiliśmy niczego takiego… Ponieważ Asia była z nami. Po prostu pocałowaliśmy się przed pójściem spać i zasypiając, tuliliśmy się! Co? Że niby nic nowego? Nie, nie. Było to coś, co zrobiliśmy dopiero po tym, jak wyznałem Rias miłość. Byłem tak spięty i tak zawstydzony, a moje serce łopotało jak szalone! Kocham ją, a ona kocha mnie… Oboje o tym wiedzieliśmy, więc całowanie się i tulenie oddziaływało na nas jeszcze bardziej!

A Buchou… znaczy się Rias… Rias zaczęła zachowywać się jak mała dziewczynka! Ta aura „Onee-sama”, którą roztaczała wokół siebie, zniknęła i podziałało to na mnie tak mocno…!

„Nie mogę zasnąć bez twojego całusa… Wiesz co? Pocałuj mnie”.

„Obejmij mnie delikatnie. Ise, kocham cię.”

Mówiła to takim słodkim głosem i zachowywała się jak normalna dziewczyna w jej wieku! Coś takiego działo się, gdy szliśmy spać! Nie mogłem już tego znieść! Już samo wspominanie tego tak bardzo mnie podniecało! Byłem wtedy tak wesoły, że nie wiedziałem, co się wokół mnie dzieje! Aaach, tak się cieszę, że się urodziłem! Maou-sama! A zwłaszcza Belzebubie-sama, któryś wymyślił system Diabelskiego Pionka! Tak się cieszę, że zostałem wskrzeszony pod postacią diabła! Będę dawał z siebie wszystko dla Zaświatów!

Przy okazji, wciąż się wahałem przed nazywaniem Rias jej imieniem. No zwracałem się do niej cały czas „Buchou”, więc nic dziwnego, że miałem przed tym opory… Samo zwracanie się do niej po imieniu powodowało, że się krępowałem! Znaczy się nie tak, że chciałem tak jej mówić. Chciałem wymawiać to imię jeszcze częściej! Ale chciałem, aby przynajmniej w domu wychodziło to naturalnie.

Akeno-san, widocznie znudzona, westchnęła.

– Wyglądasz na spokojniejszą, niż myślałam, Rias. Wyobrażałam sobie, że będziesz płonęła z zazdrości. Twoja reakcja ani trochę nie wzbudziła we mnie ciekawości.

– Bardzo przepraszam. Ale to jest mój Ise i fakt ten się nigdy nie zmieni.

Jej niestabilność psychiczna, której doświadczyła przed Królewską Grą, zniknęła. Była znów pełna pewności siebie – tak jak wcześniej.

– Ara-ara. Najwyraźniej zostałam uraczona pewnością siebie „legalnej żony” – powiedziała Akeno-san.

Rias krótko się zaśmiała, po czym pocałowała mnie w policzek.

– Pora na śniadanie. Zejdź na dół – rzekła, po czym wyszła.

……Chyba nie była zła na Akeno-san.

– Mimo że się tak zachowuje, to i tak robi to wbrew sobie – powiedziała Akeno-san, siadając na łóżku.

– …Wbrew sobie? Czy coś się stało Bu… znaczy się Rias?

– Szczerze powiedziawszy, podczas ostatniego meczu czuła się, jakby była dla ciebie dodatkowym obciążeniem, ponieważ nie mogła ci zbyt wiele pomóc, co poskutkowało, że teraz jest taka.

……Mówiła o meczu przeciwko Sairaorgowi-san. Rias walczyła przeciwko Longinusowi, który posiadał swoją własną wolę – Regulusie Nemea – i została mocno poturbowana.

– ……Rias nie może sobie wybaczyć, że stanowiła dla ciebie przeszkodę w walce i bardzo sobie tym zawraca głowę.

– …N-nie. Po prostu walczyła ze zbyt silnym przeciwnikiem… R-Rias nie jest słaba. Przed samym meczem również porobiła wiele strategii…

– …Pod tym względem bitwa pomiędzy przewodniczącą Soną i Agares przyciągnęła większą uwagę. Ich walka polegała na wykradnięciu flagi przeciwnika, „Szarpanina o flagę”. Nie była to wielka bitwa, więc nie została wystarczająco doceniona. Ale od krytyków otrzymała wysokie noty, jako że była „cichą grą profesjonalistów”.

Gdy się nad tym zastanowić, to magazyn, który ukazywał się w Zaświatach, również pisał o tym meczu. Oczywiście o naszej walce mówiono więcej. Jednak artykuł napisany przez krytyka wychwalał pojedynek Sitri i Agares.

– Rias będzie musiała nauczyć się jeszcze wielu rzeczy jako Król. Poprosiła o poradę swojego brata, Sirzechsa-sama, i zaczęła interesować się na poważnie mocą zniszczenia.

Zapytała o to Sirzechsa-sama?

– …Czy to coś innego niż trening?

– Rias i Sirzechs-sama posiadają tę samą demoniczną moc, moc zniszczenia. Ale ich natury… może powinnam powiedzieć „charakterystyki” – są inne. Moc Sirzechsa-sama uchodzi za najpotężniejszą z typów czarodziejsko-technicznych. Może ją kontrolować jak swoją kończynę. Jego technika uchodzi za prawie najlepszą, jak nie najlepszą, pośród diabłów. Za to moc Rias jest typem czarodziejskim, przez co bliżej jej do typu Moc. Dlatego też można powiedzieć, że została obdarzona bardziej mocą niż techniką. Ale… – Akeno-san zwęziła oczy. – „Czegoś” jej brakuje. Mówiąc prościej, nie ma takiego wzmocnienia, takiej niszczycielskiej mocy, którą można by nazwać „zabójczym atakiem”.

……Rias nie posiadała swojego specjalnego ataku? A-ale…!

– Jak dla mnie sam taki pocisk ma dużą siłę uderzenia… Z pewnością Buchou… znaczy się Rias… Z pewnością Rias może nie miała jakiegoś specjalnego ataku przeciwko wrogom, których spotkaliśmy, ale…

– Najwyraźniej szuka go. Ale nawet dla mnie ten mecz jest powodem do wstydu… – powiedziała smutnym głosem.

Kręcąc głową, odpowiedziałem:

– Nieprawda. Przeciwna Królowa posiadała znaczne umiejętności.

Królowa z rodu Abbadon posiadała moc dziury. Słyszałem, że była jedną z najsilniejszych Królowych spośród młodziaków. Musiała być potężniejsza od Raiserowej i wiceprzewodniczącej z Grupy Sitri. Musiała być bardzo utalentowana, jako że rozdzieliła Świętą Błyskawicę w światło i błyskawicę.

– Chociaż ty, Ise-kun, natychmiast wygrałeś przeciwko niej…

– E… eeee… No tak, prawda…

Pokonałem ją po tym, jak się wkurzyłem i użyłem Trójzębu. Jednak zastanawiałem się nad moim postąpieniem. Akeno-san powiedziała mi, żeby wstrzymać się z użyciem Trójzębu do samego końca, ale użyłem go od razu… Zostałem rozzłoszczony, bo moi towarzysze zostali pokonani… Może to było moją słabością? Jeżeli nie będę mógł być bardziej opanowany w tego typu sytuacjach, to będzie ze mnie niezbyt stabilny Król.

Podczas gdy ja nad tym myślałem, co było dla mnie rzadkie, Akeno-san zachichotała.

– …Ja również muszę coś ze sobą zrobić. Ale zapomnijmy o tym. Czy wciąż masz problemy ze zwracaniem się do Rias po imieniu?

– Eeem… Kiedy muszę, to zwracam się… Ale nie jestem do tego przyzwyczajony i krępuje mnie to! Nie, że nie chcę mówić do niej po imieniu, ale po prostu wstydzę się!

To były moje szczere uczucia! Naprawdę krępowało mnie zwracanie się do niej po imieniu…… Ale chciałem się tak do niej zwracać! Chciałem powiedzieć „Rias, kocham cię!”.

Akeno-san uśmiechnęła się.

– Ojej, dziękuję za taką dobrą reakcję. W takim razie muszę cię również poprosić, żebyś zwracał się do mnie „Akeno”. I nie uważasz, że drobny romansik zaraz po tym, jak wyznałeś miłość, byłby ciekawy?

– R-r-r-romansik!?

Akeno-san miała bzika na tym punkcie! Miała nawet wtedy, gdy jeszcze nie wyznałem miłości Rias. Ale tutaj była mowa o Akeno-san, sadystycznej Akeno-san. Denerwowanie Rias musiało sprawiać jej przyjemność.

– Tak. Czy już ci kiedyś o tym nie wspominałam, że byłabym twoją kochanką? Moje ciało rozpala się na myśl romansu z tobą.

Akeno-san zaczęła pieścić swoje ciało dłońmi. Białe udo, które wraz z jej ruchem wyszło na wierzch, było dla mnie zbyt jasne! Jej ciało było tak gładkie i tak miękkie, że gdy tylko jej dotknąłem, moje dłonie się w niej zatapiały.

Przybliżyła swoją twarz i pocałowała czubek mojego nosa.

– Tyle starczy na ten poranek. Ufufufu, bo Asia-chan już tu jest.

…C-co!? Na jej słowa spojrzałem się w kierunku drzwi! Stała tam Asia w fartuchu! Uśmiechając się, stała jak słup soli! Asiuuuuuuuuuu! Dlaczego zawsze przychodzisz w takich momentach!?

Widząc całą sytuację, wskoczyła w moje ramiona.

– Hauuuuu! – zawyła ze łzami w oczach. – Żebym przegrała z Akeno-san! A ja zastanawiałam się, czy by nie dać ci buziaka na obudzenie!

Zastanawiałaś się!? Asia-chan ostatnimi czasy stała się taka odważna, że nawet ja byłem w szoku! Zaczęła mnie nawet prosić o buziaka! To z pewnością musiał być wpływ Rias i Akeno-san!

Wtedy to też pojawiła się Xenovia.

– Co się stało, Asiu? Hmm! Akeno znowu zachowuje się kokieteryjnie z samego rana!?

– Coś ty takiego powiedziała!? Nie! Takie rzeczy można wyprawiać z samego rana!? – Pojawiła się również i Irina, wyglądając na zszokowaną.

Wy także tutaj przyszłyście!? Kościelne Trio było pełne energii już od początku dnia!

Trochę czasu minęło od czasu, gdy wyznałem Rias miłość… Co się teraz ze mną będzie działo…? Mimo że się cieszę, to jestem ponadto zdumiony ich szaleńczymi działaniami… Jednakże teraz byłem naprawdę szczęśliwy.


I w taki sposób mój zwariowany poranek dobiegł jakoś końca i znajdowałem się w salonie na pierwszym piętrze. Była pora śniadaniowa. Będąc dowodzonymi przez moją mamę, prawie wszystkie dziewczyny pomagały jej przy nakrywaniu stołu. Więc dzisiaj mamy jajka sadzone, zupę miso i łososia. W takim razie japońskie menu. Na śniadanie mieliśmy na zmianę potrawy japońskie, europejskie i chińskie. Dziewczyny dawały z siebie wszystko przy ich przygotowaniu. Każdego ranka przepyszne jedzonko wypełniało mój żołądek. Naprawdę mi się poszczęściło!

– Wiesz, najbardziej lubię, gdy jemy. Wszystkie świetnie gotują, więc jedzenie jest przepyszne. Kobiety powiadają, że „przez żołądek do serca”. Rozumiesz, co mam na myśli, Ise? – powiedział z uśmiechem mój ojciec, jedząc.

– Oczywiście! – Skinąłem głową. – Oczywiście, że tak, tato!

Moje codziennie żywienie było świetne! Znajdowałem się w towarzystwie pięknych dziewczyn! I jadłem robione przez nie jedzenie! Jadłem, rozmawiając z nimi! To było życie idealne, tak? Właśnie w takim momencie cieszyłem się, że byłem chłopakiem!

– Ise, twoje bento. – Rias położyła przede mną pojemnik na drugie śniadanie z wielkim uśmiechem na twarzy.

Mama, Rias, Asia i Akeno-san na zmianę przygotowywały mi drugie śniadanie. Koneko-chan, Xenovia, Irina i Rossweisse-san odpowiadały za część związaną ze zjedzeniem, więc nie brały w tym udziału. Czasami coś porobiły w kuchni, ale nie mogły mierzyć się z Czterema Niebiańskimi Królowymi. A były nimi mama, Rias, Asia i Akeno-san. Zwłaszcza Asia, której potrawy mają w sobie coś specjalnego, uchodzi za kandydatkę numer jeden do przekazania jej „smaku rodziny Hyoudou” przez moją mamę.

I w ten sposób na zmianę przygotowywały moje pudełko na lunch. Jednak ostatnio to Rias odpowiadała za to. Pozostałe dziewczyny postanowiły, że to ona będzie dla mnie gotowała. Za każdym razem, gdy tylko robiła dla mnie bento, wyglądała na naprawdę szczęśliwą. A w nim znajdowało się jedzenie, przygotowane z niezwykłą starannością i widniało na nim serduszko i smakowało naprawdę pysznie. Lepiej być nie mogło!

– Ise dostający lunch od Rias-san… Nieźle ci się wiedzie, Ise – powiedział tata, przytakując głową.

Bento od kochającej żony! Chciałbym tak powiedzieć, jednak Matsuda i Motohama, patrząc na lunch przygotowany przez Asię i Akeno-san, zapytali „Czy to sprawka twojej żony!?”. Jak więc powinienem był to ująć…?

– Może „bento od »legalnej żony«”… Z racji tego, że mieszkam w Rezydencji Hyoudou, to może przyjść czas, kiedy będę musiała pokazać kuchnię mojej ojczyzny – powiedziała Rossweisse-san, chwytając się za podbródek.

Jej ojczyzna… Jakiego rodzaju jedzenie jadali w Valhalli? Ale chyba powinienem był się ucieszyć, gdyż oznaczało to, że nasza różnorodność posiłków zwiększy się.

Nie mogąc przestać się uśmiechać, w oczy wpadła mi Ravel. Wypełniała pudełko lunchowe jedzeniem. Nie było to pudełko, z którego zazwyczaj jadała… Czyje one było?

– Hej, Ravel, a to bento dla kogo?

– Dla Gaspera-san. Wygląda na to, że przeprowadza poranny trening w pojedynkę.

– Poranny trening!? Gya-suke trenuje!? – krzyknąłem z wrażenia!

Poranny trening!? Samemu!? A to ci niezła nowinka!

Rias, siadając, powiedziała:

– W trakcie poprzedniego meczu powiedział, że czuł niedostatek swojej siły. Zatem prócz treningu z tobą i Yuutem ma swój własny. Gasper ćwiczy podstawy, więc nie będzie to dla niego dodatkowym obciążeniem.

Ostatni mecz… Pojedynek przeciwko Drużynie Bael. Nie mogliśmy o tym teraz porozmawiać, gdyż byli tutaj moi rodzice.

Akeno-san kontynuowała:

– Gasper powiedział, że chce zwiększyć swoją siłę i osiągnąć ten „etap”. W tym celu, powiedział, że będzie ćwiczył od podstaw, dlatego też codziennie będzie ćwiczył mięśnie i biegał.

Chciał osiągnąć ten „etap”… Zatem chciał osiągnąć Łamacz Ładu dla swojego Boskiego Daru. Naprawdę… Tak bardzo zamartwiał się tym ostatnim meczem? Przecież walczył dobrze. Pokazał nam, że jest mężczyzną. Ale mimo to Gyasuke nie mógł przebaczyć sobie swojej słabości. Był przecież chłopakiem.

Wiem, jak się czujesz, Gyasuke. Chłopacy nie potrafią przebaczyć sobie bycia słabymi. Będę pomagał mu tyle, na ile będę mógł. Jako faceci z Grupy Gremory musimy być silni, aby chronić dziewczyny!

Nagle Xenovia powiedziała z powagą w oczach:

– Tak. Jest mężczyzną. Na pewno stanie się silniejszy.

Xenovia otrzymała od niego największe wsparcie. To on uratował ją, gdy ta była pogrążona w rozterce z powodu uśpienia swojej czujności. Jednakże…

– Nie chcę wyobrażać go sobie jako mięśniaka…

W myślach złączyłem ciało Mil-tan z glową Gyasuke. Widziałem go, będącego potworem z „Pięści Północnej Gwiazdy[1]”.

「Osu! Ise-senpai! Udało mi się osiągnąć pięść wampira! Zmieszam białko z twoją krwią i uzyskam coś wspaniałego na moje mięśnie! Tylko popatrz na te wspaniałe bajcepsy! Osssuuuuuuuu!」

I co ja niby miałbym zrobić, gdyby do tego doszło… No dobra, nie wydaje mi się, żeby posunął się tak daleko. Zwiększanie swoich podstawowych możliwości było dobrym rozwiązaniem. Nawet ja mogłem biegać po całym polu bitwy w stanie Łamacza Ładu i nie stanowiło to żadnego obciążenia dla mojego ciała. Należało zacząć od treningu ciała i sprintu.

– ……Koneko-san? Nie wyglądasz zbyt dobrze.

Hmm? Ravel spoglądała na twarz Koneko-chan. Było tak, jak powiedziała – nie wyglądała za dobrze. Jej twarz była trochę zaczerwieniona, a ona sama wyglądała, jakby coś jej było. Czyżby grypa? – …Nic mi nie jest – odpowiedziała natychmiastowo.

Mimo to zmartwiona Ravel przyłożyła dłoń do jej czoła.

– Jesteś trochę zaczerwieniona na twarzy. Złapałaś grypę? W takim razie przyrządzę ci specjalność rodu Feneks: jabłkowy sorbet. Dostaliśmy trochę jabłek z terytorium mojej rodziny, więc z nich mogę dla ciebie to zrobić!

Koneko-chan ściągnęła z czoła dłoń Ravel, mówiąc:

– ……To niezbyt mile widziana przysługa.

Słysząc to, Ravel wściekła się tak bardzo, że jej włosowe świderki zaczęły się kręcić.

– Nmaaa! Odrzucić uprzejmość drugiej osoby! Kotom musi być dobrze, bo mogą sobie żyć, jak im się podoba!

– ……Nie chcę być pouczana przez ptasi móżdżek twojego pokroju.

– …P-ptasi móżdżek!? O ile dobrze pamiętam, w japońskim oznacza to osobę, która szybko zapomina o różnych rzeczach, tak…?

– …Wygląda na to, że przykładasz się do nauki, tak więc muszę cię pochwalić.

– Nmaaa! Ta kocica…!

Hahaha… Sprzeczki między tą dwójką również należały do naszej rutyny. Cały czas kłóciły się w taki sposób. Jednak to nie tak, że się nie dogadywały. Koneko-chan codziennie pomagała Ravel, a Ravel polegała na Koneko-chan. Chyba musiały lubić się ze sobą przekomarzać. Mnie także bawił widok takiej Koneko-chan.

Podczas gdy ja obserwowałem je z uśmiechem, mama wyszeptała mi do ucha:

– Przy okazji, Ise.

– …O co chodzi?

Zrobiłem łyk filiżanki wody. Wtedy to też mama kontynuowała:

– Kiedy mogę się spodziewać wnuków?

BUUUU! Woda trysnęła z moich ust niczym mgła! Wytarłszy się, odpowiedziałem piskliwym głosem:

– Co… C-c-c-c-co ty mówisz!?

Poważnie, co ona sobie wyobrażała!? Przecież normalna osoba nigdy by ot tak sobie nie zadała pytania o wnuki!?

Mama odpowiedziała z poważną miną:

– Pytam, bo… W domu zwracasz się do Rias-san „Rias”… To chyba mówi samo przez siebie, prawda? Myślę, że mój wnusio mógłby mieć japońskie imię. Wiesz, mamy trochę imion, które nie brzmią dziwnie w innych językach. Dlatego dla dziewczynki powinno być jakieś urocze! Na przykład „Eri” lub „Mari”!

Już powędrowałaś tak bardzo do przodu!? Za wcześnie! Na to jest dużo za wcześnie! Co ona sobie wyobrażała!?

– Mówię, że na wnuki i ich imiona jest trochę za wcześnie!

Dopiero co wyznałem miłość! Daj naszemu związkowi trochę czasu! Popatrz na mnie i Rias trochę przychylniej! Widzisz?! Wszyscy się na nas patrzyli i śmiali się! Rias za to tak bardzo się zawstydziła, że jej twarz spłonęła czerwienią!

– Jestem bardzo szczęśliwy! Nie chcę zawracać sobie głowy jakimiś wnukami! Teraz liczy się dla mnie tylko Rias! – oświadczyłem stanowczo.

Rias złapała mnie za dłoń.

– J-ja również jestem bardzo szczęśliwa – powiedziała zaczerwieniona Rias, uśmiechając się. – Samo bycie przy Ise… sprawia, że jestem naprawdę szczęśliwa.

– ……Rias.

– Ise……

Patrzyliśmy się na siebie nawzajem. Ale z niej wspaniała kobieta! Jestem tak szczęśliwy, że z powodu naszej miłości mógłbym umrzeć! Aaach, Rias. Aaaach, Rias!! Jest taka piękna i urocza!

– Chyba to nazywa się parą głupków. Ale starajcie zachowywać się w szkole – powiedziała spokojnie Rossweisse-san, popijając kawę.

W takich momentach zawsze stawała się nauczycielką!

Koneko-chan wpatrywała się w nas. Po chwili spuściła głowę.

– ……Wnuki… Dzieci… Szczęście… – powiedziała cichym głosem.

……? Nie wyglądała zbyt żywo. Czy coś z nią było nie tak?

Część 2[edit]

Tego samego dnia, późną nocą, do mojego domu przybyły takie osobistości, jak Sirzechs-sama, Grayfia-sama i Azazel-sensei. Zebrali się w pokoju dla VIP-ów na najwyższym piętrze Rezydencji Hyoudou. Wzięli nas ze sobą, mając bardzo poważne miny, więc wiedzieliśmy, że szykowała się równie poważna dyskusja. Sirzechs-sama kazał mnie, Kibie, Akeno-san i Rias usiąść przed sobą, po czym zaczął mówić:

– Tak jak już mówiłem wam ostatnim razem: Ise-kun, Kiba-kun i Akeno-kun dużo osiągnęli. Wraz z innymi najważniejszymi członkami zgromadzenia podjęliśmy decyzję o waszym awansie.

Mówił o tym! Tak. Wyglądało na to, że dyskusja zmierzała na temat naszego awansu. Powiedział mi o tym po meczu z Sairaorgiem-san. Byłem wtedy zdezorientowany, więc nie łapałem, o czym opowiadał. Coś, czego nie mogłem sobie nawet wyobrazić, zostało mi powiedziane bezpośrednio przez Maou-sama, więc nic dziwnego, że i tym razem byłem zdezorientowany! Moim celem było osiągnięcie awansu, ale nigdy bym nie pomyślał, że otrzymam go tak szybko! Najwyraźniej walka z bogiem zła Lokim i Brygadą Chaosu było wielkimi osiągnięciami.

…No cóż, w tajemniczy sposób zostaliśmy wciągnięci w te sprawy i wyglądało na to, że poradzenie sobie z nimi było czymś wielkim…… Uważałem, że powinniśmy dostać jakieś wyróżnienie za to, że przetrwaliśmy takie sytuacje, w których z łatwością mogliśmy stracić życie. Jednak nigdy nie spodziewałbym się, że docenią nas tak wysoko i otrzymamy awans…

– Co do awansu, to normalne byłoby, gdyby wasza trójka od razu została wysokoklasowymi diabłami, pomijając test na średnioklasowych. Jednak z powodu funkcjonowania całego systemu chcielibyśmy, abyście wpierw przeszli test na średnioklasowców.

Test promocyjny na średnioklasowego diabła… Zaraz! Wysokoklasowe!? Uchodzimy za tak potężnych diabłów!? Poważnie!? Wysokoklasowe…!? Naprawdę? Za nic nie mogłem pojąć, co się działo! Akeno-san i Kiba również byli zaskoczeni, ale nie tak bardzo jak ja. Wyglądało na to, że tylko ja robiłem cudaczne miny.

Popijając sake ze szklanki, Azazel-sensei powiedział:

– Sądząc po osiągnięciach Ise, Kiby i Akeno, to nie dziwiłby ich awans na wysokoklasowe diabły. Ale najwyraźniej w świecie diabłów również istnieją jakieś etapy. Szczególnie ci na szczycie robią o to duże zamieszanie. Zgodzili się na waszą specjalną promocję, ale każą przestrzegać procedur. Właśnie z tego powodu zostaniecie wpierw średnioklasowymi diabłami i trochę pobędziecie w tej randze. Wkrótce po tym otrzymacie awans na wysokoklasowców. Będąc średnioklasowcami, możecie zacząć rozmyślać o tym, co zrobicie, gdy otrzymacie promocję na wysokoklasowych.

Sensei powiedział to tak, jak gdyby było to coś niezbyt skomplikowanego.

– Ś-średnio- i w-wysokoklasowy diabeł……! Mówisz mi, że mam prawo zostać kimś takim……?

Zapytałem, gdyż wydawało mi się, że nie byłem godzien takiego zaszczytu. Mówiąc szczerze, nie miałem pojęcia, co chciałbym zrobić po awansie, gdyż moje marzenie właśnie się spełniło. Sirzechs-sama skinął głową, uśmiechając się.

– Tak – powiedział. – Pokonanie boga zła i terrorystów to wielki wyczyn. A w ostatnim meczu przeciwko Baelowi pokazałeś wyśmienite umiejętności walki. Bardziej niż Ise-kun jesteś znany jako Chichiryuutei, Oppai Smok. Chyba nie jest zaskoczeniem, że podejmujemy temat awansu. Nie, raczej powinienem powiedzieć, że to było do przewidzenia.

……Zatem to przedstawienie również było tego powodem!? Jak tak w ogóle… Myślałem, że był to po prostu plan na zarobienie kasy, wymyślony przez ród Gremory… Ostatnio na rynku pojawiła się gąbka „Gąbczasty Smok”. Wydaje mi się, że są bardzo przedsiębiorczą rodzinką, skoro potrafią zbijać szmal na wydarzeniach, które miały miejsce w meczu przeciwko Baelowi.

– Gratulacje z powołania do awansu, Ise, Akeno, Yuuto. Wszyscy jesteście podwładnymi, z których jestem dumna. Prawdziwa ze mnie szczęściara. – Rias uśmiechnęła się z zadowoleniem.

Wyglądała na naprawdę usatysfakcjonowaną. Musiała odczuwać wielką radość, gdyż jej wspaniali słudzy otrzymali takie wyróżnienie.

– Ise-san, Kiba-san, Aken-san, gratulacje!

– Tak, wspaniała wiadomość. Jesteście towarzyszami, z których można być dumnym.

– Awans na średnioklasowego diabła! Interesujące!

Kościelne Trio – Asia, Xenovia i Irina – było z nas bardzo zadowolone.

– J-ja również chcę zmienić się na lepsze, tak jak Senpai!

Gyasuke również uraczył nas życzliwym komentarzem! Naprawdę zmienił się na lepsze. Stał się bystrzejszy.

– Ja także chcę szybko awansować i prowadzić stabilne i luksusowe życie.

Rossweisse-san marzyła sobie jak zawsze!

– Staliście się tak dobrzy, że grupa mojego brata nie może się już z wami mierzyć – powiedziała Ravel.

Tak! Nie wydawało mi się, żebyśmy mogli teraz przegrać w starciu z nim!

– Najstarszy syn rodu Feneks znajduje się na szczycie rankingu Królewskich Gier. Jego drużyna jest wewnętrznie bardzo dobrze zbalansowana – powiedział Sensei.

Hmm, najstarszy syn Feneksów.

– Mój brat jest następną głową naszego rodu. Gdyby nie był tak silny, to nie mógłby nim być. Jednak wracając do tematu rozmowy, jest to coś niesamowitego. Tego można było się spodziewać po podwładnych Rias-sama. Żeby trzy osoby jednocześnie dostały awans… Prawda, Koneko-san?

– ……Oczywiście. Gratulacje, Ise-senpai, Yuuto-senpai, Akeno-senpai. – Koneko-chan uraczyła nas swoim uśmiechem, ale wydawała się bardzo spokojna. Chociaż zdawała się zadowolona z powodu naszego awansu…

– Pewnie za niedługo ktoś jeszcze awansuje prócz tej trójki – powiedział Sensei. – To, co osiągnęliście, jest naprawdę niezwykłe. W kwestiach mocy wszyscy jesteście na poziomie wysokoklasowego diabła. Tacy podwładni w jednej grupie są naprawdę rzadkością.

Zatem inni też mieli szansę na awans. Miał rację. Dziwną rzeczą byłoby, gdyby tylko nasza trójka dostąpiła tego zaszczytu, choć wszyscy razem przeszliśmy przez te wszystkie trudne walki. Faktem pozostawało, że wszyscy przetrwaliśmy śmiertelne sytuacje.

Akeno-san i Kiba powstali, kłaniając się Sirzechsowi-sama.

– Dziękuję za powołanie do awansu. Jest to wielki zaszczyt, nawet zbyt wielki jak dla mnie. Sirzechsie Lucyferze-sama, przyjmę ten awans jako Skoczek grupy Rias Gremory.

– Także przyjmuję go, jako Królowa grupy Gremory. Bardzo dziękuję za powołanie mnie do niego.

Kiba i Akeno przyjęli go z pełnym profesjonalizmem.

– A co z tobą, Ise-kun? – zwrócił się do mnie Sirzechs-sama!

Również powstałem i ukłoniłem się.

– Oczywiście, że przyjmuję! Bardzo dziękuję! Mówiąc szczerze, wciąż jestem w szoku, gdyż zawsze o tym marzyłem…… Ale chciałbym przezwyciężyć wszystkie przeciwności, aby spełnić swoje marzenie! Jestem zadowolony, że mogłem sprostać wymaganiom stawianym przez Ri… Buchou!

Och. Chyba nie na miejscu było nazywanie jej po imieniu w obecności Maou-sama. Tak przynajmniej myślałem, jednak Sirzechs-sama uśmiechnął się lubieżnie i powiedział:

– Oya-oya? Ise-kun, możesz mówić Rias po imieniu, nawet gdy ja jestem w pobliżu.

– Nie, no ale…

Próbowałem pozostać przy swej skromności, jednak Sirzechs-sama kontynuował wesoło:

– Hahaha! Ja cię nawet proszę, byś tak się do niej zwracał! Jestem szczęśliwy, a samo patrzenie na was uspokaja mnie.

– Daj spokój, Onii-sama! Proszę nie strój sobie z nas żartów! – Rias poderwała się do góry, cała czerwona i wściekła na brata. Aach, nie można było odmówić uroku jej twarzy, gdy się denerwowała…

– Hahaha. Ale czemu nie? Nie mam racji, Grayfia? – zapytał ją Sirzechs-sama.

Grayfia-san odpowiedziała ze swoim typowym spokojem:

– Ktoś taki jak ja nie ma tutaj nic do powiedzenia. Jednak… nie wydaje mi się, żeby w takich sytuacjach czymś złym było mówienie do siebie po imieniu.

…! Co! Nawet Grayfia-san!?

Na takie oświadczenie Grayfii-san nawet Rias by zamilkła. Sirzechs-sam skinął głową.

– Tak, tak. I nie mam nic przeciwko, byś zwracał się do mnie Bracie[2]! A teraz powiedz tak do mnie, Ise-kun! Zwróć się do mnie Onii-chan!

BĘC!

Został mocno uderzony w głowę wachlarzem Grayfii-san.

– Sirzechsie-sama, trochę się zagalopowałeś. Przy kolejnej okazji. Jeżeli się tak zwróci do ciebie przy kolejnej okazji, to będzie dobrze.

– …M-masz rację. Chyba popędzanie spraw jest tą złą cechą mężczyzn Gremorych……*khe*

Siedzący tuż obok nich Sensei śmiał się do rozpuku. Po wzięciu oddechu powiedział:

– I w taki sposób wasza trójka – Ise, Kiba i Akeno – weźmie w przyszłym tygodniu udział w Zaświatach w teście na średnioklasowego diabła.

……Test był wcześniej, niż się spodziewałem!

– Przyszły tydzień. To naprawdę szybko – powiedział Kiba.

– O ile dobrze pamiętam – ciągnęła Akeno-san – ten test składa się z napisania wypracowania oraz testu pisemnego i praktycznego? Pomijając praktykę, zastanawiam się, czy podołamy części pisemnej.

Sprawozdanie!? Rany boskie… Słyszę nawet, że jest jakiś test… Dam radę? Zacząłem się denerwować.

– Spokojna głowa – powiedział nagle Sensei. – W przypadku testu pisemnego Akeno i Kiba nie będą mieli problemów. Jest to podstawowa wiedza i nauki stosowane diabłów. Także jakieś pytania odnośnie Królewskich Gier, więc nic wyjątkowego. A co do wypracowania… O czym mają pisać? – skierował pytanie do Grayfii-san.

Ta zrobiła krok naprzód i zaczęła tłumaczyć:

– Temat wypracowania, które należy przesłać w dniu egzaminu, można streścić do „co zrobisz, gdy zostaniesz średnioklasowym diabłem?” i napisania o swoim celu oraz pragnieniu. Często zawiera się w nim również to, co udało ci się do tej pory osiągnąć.

Rozumiem. Zatem mamy do opisania naszym cel oraz to, co udało nam się do tej pory osiągnąć. Hmm, nie wydaje mi się, żebym mógł napisać coś skomplikowanego, więc zastanawiam się, czy dozwolone jest napisanie czegoś łatwego i przejrzystego. Ale że wypracowanie…

– Przypomina to zwyczajny test w ludzkim świecie – powiedziałem.

Sensei spojrzał na Sirzechsa-sama i rzekł:

– Cóż, mniemam, że używacie tego jako wzoru?

– Większość diabłów, która bierze udział w tym egzaminie, jest wskrzeszona – powiedział, przytakując głową – dlatego też ich lwia część to dawni ludzie. Zatem wymyślili test, biorąc to pod uwagę.

Sensei uderzył dłoniami w kolana i rozejrzał się po nas.

– Bądź co bądź wypracowania muszą być gotowe na dzień egzaminu i niech to one będą waszym priorytetem. Jednak Ise!

– T-tak?

Sensei wskazał na mnie palcem, po czym mówił dalej:

– Poza napisaniem wypracowania musisz przygotować się również do testu pisemnego! Pal licho tę wiedzę powszechną, ale masz tydzień na wyćwiczenie swojego mózgu tak, żebyś był w stanie odpowiedzieć na pytania z wiedzy stosowanej. Spokojna głowa. Dookoła ciebie znajdują się inteligentne osoby.

– Pozostaw to mnie, Ise. – Rias położyła dłoń na moim ramieniu. – Nauczę cię wielu rzeczy.

– Ise-kun, również chcę przebrnąć przez pytania, więc pouczmy się razem.

– Ara-ara. W takim razie przyłączę się i ja.

Kiba i Akeno-san zareagowali w podobny sposób. Ooch, cóż za silne wsparcie!

Świadomość pomocy Rias i Akeno-san uspokajała mnie, ale ten przystojniak również rwał się do pomagania! Ludzie potrzebują przyjaźni!

Ale chwileczkę, co z tą ostatnią rzeczą…?

– Eem, co z testem praktycznym?

Kiedy zapytałem o to Sirzechsa-sama, Sensei i Grayfia-san zrobili dziwne miny.

– Nie wydaje mi się, żebyś musiał zawracać sobie tym głowę – odpowiedział Sensei takim tonem, jakby było to coś oczywistego.

– Ech… Ale w moim przypadku mogę zdobyć tym najwięcej punktów, dlatego też myślałem nad treningiem!

– Z tego powodu mówię, że nie musisz się tym martwić – odpowiedział, machając przecząco dłońmi. – Test praktyczny wykonasz w dniu egzaminu. Pewnie dopiero wtedy zorientujesz się, o co mi chodzi. Akeno, Kiba – wy również się tym nie przejmujcie, tylko skupcie się na wypracowaniu.

– Tak jest – odpowiedział Kiba.

– Tak jest – odrzekła Akeno-san.

Cooooo!? Oboje się tak godzicie bez niczego…? Poważnie? Zatem mam uczyć się na test pisemny, a nie praktyczny, w którym mógłbym zdobyć więcej punktów? No dobra, w moim przypadku zdobycie dobrego wyniku z testu pisemnego nie będzie łatwe, tak że nauka w tym przypadku to mus. Nawet jeśli tak naprawdę chciałem trenować. Gdybym nie był w stanie niczego zrobić w dniu egzaminu na teście praktycznym, to byłaby to wielka porażka.

– Eeeem, ostatnia rzecz… – Podniosłem rękę do góry, bo czułem podenerwowanie. – Wiem, że głupio o to pytać, ale co się stanie w przypadku, gdy nie przejdę egzaminu? Czy w takim przypadku tracę swoje powołanie do awansu?

– Nie. – Sirzechs-sama potrząsnął głową. – Do takiego czegoś nie dojdzie. Nie można stracić raz otrzymanego powołania. Można podchodzić do egzaminu tyle razy, ile się chce. Jedynie w przypadku bardzo słabych wyników istnieje możliwość utraty tego przywileju.

Och, naprawdę? Ulżyło mi. Zatem jeżeliby mi nie wyszło w przyszłym tygodniu, to mogłem spróbować znowu, chyba że coś bym odwalił. Ten warunek awansu stawiał mnie w bezpiecznej pozycji. Uspokoiło mnie to.

– Jestem również pewien, że za tydzień przejdziesz przez egzamin, Ise-kun – powiedział Sirzechs-sama stanowczym głosem. – Być może czujesz się niepewnie przez nagłość tego wydarzenia, ale nie musisz się o nic martwić.

Maou-sama mnie pochwalił!

……Czy on mówi prawdę? Jestem w stanie przejść przez ten egzamin…? Ale otrzymałem powołanie do awansu! Będę starał się spełnić ich oczekiwania i podejmę się tego egzaminu! A zdobycie awansu powinno być moim celem! Dostałem tę możliwość, robiąc wszystko bez zastanowienia, ale musiałem ją wykorzystać! Po prostu pójdę przed siebie i dam radę!

– Dam z siebie wszystko! Na pewno zostanę średnioklasowym diabłem! A pewnego dnia i wysokoklasowym! – odpowiedziałem, podnosząc się na duchu.

Tak! Droga do zostania Królem Haremu stała otworem! Pójdę po prostu przed siebie, będąc otoczonym zewsząd nagimi kobietami! Gufufufu!

Podczas gdy ja byłem pochłonięty swoimi zboczonymi obrazami przyszłości, Rossweisse-san wstała.

– Cóż zatem. Rozmowy dobiegły praktycznie końca, dlatego też opuszczam was.

Kiedy się na nią spojrzałem, miała na sobie takie ubrania, jak gdyby gdzieś się wybierała. Przez ten cały czas nie dawało mi to spokoju.

– Rosweisse-san, wybierasz się gdzieś? – zapytałem.

– Do Północnej Europy – odpowiedziała, uciekając gdzieś daleko wzrokiem. – Myślę nad czasowym powrotem w rodzime strony.

……Północna Europa? Rodzime strony? A to co? Nie wiedziałem, o co chodziło, ale najwyraźniej Rias wiedziała.

– Chodzi o „to”, tak?

Rossweisse-san skinęła w milczeniu głową.

– Tak – odpowiedziała. – Brakuje mi mocy. Często jest tak, że walczymy przeciwko silnym przeciwnikom. W takim tempie stanę się dla was przeszkodą. Rozważam zwiększenie moich możliwości jako Wieży. Zatem wraca do siebie, by nad popracować nad sobą w tym kierunku?

– Rossweisse – zwrócił się do niej Sensei. – Czy w Valhalli jest ktoś, na kim możesz polegać w tej kwestii?

– Tak – odparła. – Jest tam mój pewien znajomy, który jest profesjonalistą w tego typu sprawach. Wszystko wskazuje na to, że punkty z ataków magicznych, zdobyte podczas testu na walkirie, nic nie znaczą…

Po walce z Baelem Rossweisse-san wyglądała na zakłopotaną pewnymi rzeczami i zdawała się żałować, że nie mogła dać z siebie wszystkiego. Ale mimo tego wydawało mi się, że pozostawiła po sobie dobre wrażenie. Pokonała dwóch podwładnych z drużyny Baela, a nawet sprawiła kłopot Sairaorgowi-san swoim magicznym atakiem. Magia i demoniczne moce były podobne, ale jednak różniły się od siebie.

Demoniczne moce pozwalały diabłom przy użyciu ich własnych zdolności wywoływać różne zjawiska. Potrzeba było mnóstwo mocy, aby zmaterializować wyobraźnie, a także wielkiego opanowania takiej techniki. Magia zaś dawała możliwość kontroli zjawisk nadprzyrodzonych przy pomocy reguł i wzorów. Przy tworzeniu magicznego kręgu ważną rolę odgrywało przewidywanie, gdyż za każdym razem trzeba było przewidywać regułę i wzór. Magia od początku była mocą, więc inne istoty, poza diabłami, mogły używać demonicznych mocy na podstawie własnych praw i wzorów.

Tak się to zaczęło. Jednak teraz istniało tyle rodzajów magii, które były w stanie zrobić takie rzeczy, o których użytkownicy demonicznych mocy mogli tylko pomarzyć. Oczywiście istniały również demoniczne moce, który nie mogły być wykorzystane przez magię, zwłaszcza umiejętności przekazywane w rodach diabelskich z pokolenia na pokolenie. Były to zdolności, które mogły być używane tylko przez członków danej rodziny.

I w ten sposób demoniczne moce i magia były podobne, jednak znacząco się różniące. Moc, która korzysta z magii, jest nazywana „magiczną mocą” lub „mocą buddyzmu”.

Tak przynajmniej powiedzieli mi Sensei i Rossweisse-san. Nawet ja posiadałem podstawowe informacje o magii! Chociaż nie wiedziałem nic poza tym.

– Patrząc na równowagę w drużynie Rias – zaczął nagle Sensei – dobrze byłoby, gdybyście mieli kogoś, kto potrafi korzystać z magii. Dobrym pomysłem byłoby użycie figury Piona lub Gońca, aby uwidocznić mocne strony takiej osoby. Wasz zespół ma ogromną siłę ognia, ale patrząc na was ogólnie, to krucho u was z obroną, przez co z łatwością możecie zostać pokonani przy pomocy podstępów i technik. W minionych grach i prawdziwych walkach właśnie w ten słaby punkt mierzyli wasi przeciwnicy. Innymi słowy, ćwiczycie nie tylko mięśnie, ale i mózg. Pojawia się myślenie na wzór „pokonać, zanim nas pokonają”. Zakrycie tej luki magią byłoby dobrym posunięciem.

Wszyscy uśmiechnęli się gorzko na ten komentarz. Rias również była zawstydzona i miała zaczerwienioną twarz. N-no cóż, mówił prawdę. Większość z nas szła naprzód z determinacją i walczyła, przez co często zabawiali się z nami ci techniczni.

– Jednak macie wielu fanów wolących drużyny takie jak wasza – powiedział Sirzechs-sama. – Drużyny typu stratega lub technika są trudne do osądzenia na pierwszy rzut oka i brakuje im zaciętych walk, ale doświadczeni fani lubią takie.

– Racja – przytaknął Sensei. – Drużyny Rias i Sairaorga powinny wykorzystać swoje efektowne walki do przyciągnięcia publiki, a w międzyczasie popracować nad swoimi strategiami. W ten sposób, w przyszłości, będą podsycane profesjonalne gry.

Och, można było również popatrzeć na to z tej strony. Profesjonaliści również musieli zdobyć widownię. Rozumiem.

– Tak czy owak, potrzeba sprawdzonego wsparcia, aby zachować te moce. Zatem Rias, zgadzasz się na wysłanie Rossweisse do Valhalli? – zapytał Sensei.

– Tak – odpowiedziała. – Jeżeli moi podwładni chcą rozwinąć się w pewnych dziedzinach, to nie widzę powodu, żebym się na to nie zgodziła.

Rias również się na to zgodziła.

Widząc to, Rossweisse-san wyraziła swoją wdzięczność.

– Bardzo dziękuję – powiedziała. – Ach, przygotowałam już testy na zakończenie semestru, tak że nie martwcie się o to.

Rias i Akeno-san przytaknęły jej słowom.

– Tego było się można spodziewać.

– Och, przypomniałam sobie, że zbliża się pora testu śródsemestralnego.

Racja! Już za niedługo testy! Dla klas drugich mieliśmy Dzień Sportu, szkolną wycieczkę, festiwal i test śródsemestralny, wszystko jedno za drugim!

– O żesz! Test! Nic się nie uczyłem! – Krzycząc, wstałem.

Co miałem teraz zrobić! Co, do licha, miałem zrobić! Sam w sobie byłem idiotą, a tutaj na dokładkę test!? Będzie to mój najgorszy dzień w życiu! Z drugiej jednak strony musiałem przystąpić do egzaminu na awans! Wyglądało na to, że mieszanka mojego szkolnego życia i kłopotów będzie ciągnęła się aż do dnia obu testów…

Podczas gdy ja, załamany, trzymałem głowę w dole, Sirzechs-sama zapytał Ravel:

High school dxd v11 047.jpg

– Ravel, zgadzasz się na omówioną przeze mnie wcześniej kwestię?

– Oczywiście, Sirzechsie-sama!

Ravel zgodziła się. Hm? O co chodziło?

– O jaką wcześniej omówioną kwestię chodzi? – zapytałem.

– A, tak – odpowiedział Sirzechs-sama. – Wpadłem na pomysł, by Ravel została twoją asystentką, Ise-kun. Menadżerem, innymi słowy.

…Ach, jeżeli się nad tym trochę zastanowiłem, to Sensei mówił coś podobnego przed meczem z Baelem.

– Będziesz teraz zajęty, Ise-kun – kontynuował Sirzechs-sama. – Zarówno nauką w ludzkim świecie, jak i przemysłem rozrywkowym w Zaświatach. Grayfia jest odpowiedzialna za terminarz waszej grupy, ale wciąż jest tylko jedną osobą, dlatego też z czasem pojawią się kwestie, z którymi nie będzie mogła sobie poradzić, zwłaszcza w sprawach prostych. Z tego też powodu wpadłem na pomysł, aby już teraz sprawić ci menadżera. Właśnie dlatego wybrałem Ravel, która jest połączona z Zaświatami, jak również ludzkim światem.

Zatem moim wsparciem… Słyszałem, że Sensei mówił, że będę kogoś takiego potrzebował. A byłem w stanie sobie wyobrazić, głównie przez zobaczenie, ile dzieci przyszło mi kibicować podczas meczu, jak wszystkie rzeczy ze mną powiązane miały wpływ na popularność zaświatowego programu „Oppai Smok”. Chyba to było powodem, dla którego dali mi menadżera. Czułem się jak celebryta… Chwileczkę. Czy ja właśnie nim byłem w Zaświatach? Hmm, nie wydawało mi się. Jednak zdawałem sobie sprawę, że byłem sławny. Przerażające było wiedzieć, że moje znaczenie wzrastało w sposób, o którym nie wiedziałem.

– Przepraszam, że tak nagle zaczynam o tym mówić, ale chcę, Ravel, żebyś pomogła Ise-kun z jego egzaminem na średnioklasowego diabła.

– Zrozumiano. – Ravel wstała na jego słowa, podnosząc rękę z pewną dozą pewności siebie. – Proszę zostawić to mnie, Ravel Feneks. Już ja się postaram, aby Ise-kun dostał awans! Pójdę teraz zebrać niezbędne książki i inne rzeczy! – Mówiąc to, opuściła pokój.

– Twój awans będzie miał wielkie znaczenie na przyszłe życie Ravel – powiedział Sensei.

Tak jak jej rodzice, Ravel zdawała się bardzo interesować moim awansem.

– Koneko – ciągnął – jeżeli nie będziesz bardziej czujna, to twój umiłowany senpai zostanie wzięty przez Ravel.

Sensei zaczął dokuczać Koneko-chan. H-hej, chwileczkę! Gadając takie rzeczy, podsycisz ogień rywalizacji w stronę Ravel, który znajduje się w sercu Koneko-chan…

Jednak Koneko-chan patrzyła się w ziemię, wyglądając na oddaloną od nas myślami.

Wszyscy patrzyliśmy ze zdziwieniem na ten brak reakcji.

……Zachowuje się dziwnie, tak jak sądziłem. Mam nadzieję, że nie jest chora.

Martwiłem się o nią, ale wpierw miałem na głowie testy! Na średnioklasowego diabła i śródsemestralny! Oto dwa problemy, które mnie wielce niepokoiły.

Część 3[edit]

Kilka dni później. Była pora obiadowa, a ja leżałem rozciągnięty na ławce w klasie.

– …Aach, zbyt dużo rzeczy do zapamiętania… – wymamrotałem, pochylając głowę.

Wszystko działo się nie w porę… Podczas Dnia Sportu było zajście z Diodorą i Frakcją Starych Maou, a przed wycieczką szkolną mieliśmy do czynienia z Lokim. Zaś w tym samym czasie, co szkolny festiwal, odbyła się Królewska Gra przeciwko Sairaorgowi-san. A teraz mam jednocześnie egzamin na średnioklasowego diabła i test śródsemestralny… Bycie diabłem nie było wcale takie łatwe…

Każdej nocy, już po kolacji i naszych diabelskich powinnościach, organizowana była sesja do nauki przed egzaminem. Wszyscy pomagali mi w nauce do testu śródsemestralnego i egzaminu na średnioklasowca. Musiałem się uczyć do obu jednocześnie, więc pękała mi głowa.

Rossweisse-san opuściła Japonię wkrótce po naszych rozmowach. Skończyła przygotowywać testy, więc mogła wyruszyć do Północnej Europy bez żadnych zmartwień. Również chciałem, aby mój postęp w nauce został przez nią zweryfikowany. W zwyczajne dni byłem przez nią uczony często różnych rzeczy.

– Och, tylko popatrz, Ise się uczy.

– Wiesz, że to nic nie da? Nawet jeżeli napchasz wiedzą swój mózg, to i tak jesteś cymbałem i nic z tego nie wyniknie.

Do mojej ławki zbliżyli się Motohama i Matsuda ze swoimi zboczonymi minami.

– Stulcie gęby, łysolu i okularniku – powiedziałem. – Masz takie same stopnie jak ja, Matsuda.

– Kakaka – obrócił to w żart. – W takich sytuacjach powinieneś zapomnieć o wszystkim i zainteresować się czymś innym. Spójrz!

Rzeczą, którą wyciągnął… był pornol! Pornol na płycie DVD dla dżentelmenów! Natychmiast wyrwałem ją mu z rąk. Wpatrywałem się w nią jak w tęczę.

– T-to…! Bardzo rzadki i sławny, trudny do zdobycia! „Prawdziwie Piersiasty Szwadron Paiotsuja. Wybuchowa historia piersiastej wojny”! U-udało ci się do tego dorwaaaać!? – powiedziałem drżącym głosem, widząc błysk w jego okularach.

– Cóż, zdobyłem to dzięki swoim wtykom. Poświęciłem wiele, aby się do tego dostać. Mimo wszystko ma to ogromną wartość!

Matsuda chwycił moją głowę pod pachę, po czym wyszeptał do moich uszu z lubieżnym uśmiechem:

– Hej, Ise-dono. Zapomnijmy o teście i urządźmy u mnie seans filmowy. U ciebie roi się od dziewczyn, więc nie możesz oglądać takich rzeczy, co nie?

M-miał rację! Nie mogłem zajmować się już w domu swoimi prywatnymi sprawami, jak to miało miejsce dawniej! Zwłaszcza kontakt ze zboczonymi rzeczami był dosyć wartościowy… Spędzałem noce z Rias i Asią, inne dziewczyny niejednokrotnie do nas dołączały. Często urządzaliśmy sobie turniej w różnych grach. Co prawda była to też wielka frajda! Można by powiedzieć, że mimo braku kontaktu ze zboczonymi rzeczami miałem blisko siebie mnóstwo kobiecych ciał. Jednak! ciała kobiet to ciała kobiet, a zboczone rzeczy to zboczone rzeczy! Chciałem oglądać pornosy! Jakim cudem można było nazwać to młodością, jeżeli taki zdrowy licealista jak ja nie mógł ich oglądać!

– …Okej, obejrzymy tego pornola u Matsudy…

W chwili, gdy podjąłem decyzję i miałem zamiar o tym powiedzieć, ktoś zabrał trzymaną przeze mnie płytę DVD. Była to dziewczyna w okularach. Kiryuu.

– Ara-ara, tuż przed egzaminami nasze Zboczone Trio jest w pełnej formie. Rany, ale wygląda to dosyć interesująco. Co o tym sądzisz, Asiu?

Obok niej stała Asiiiiiiiiiiiiiiiiiiia! Na słowa Kiryuu spojrzała na płytę! Jej twarz w jednej chwili stała się czerwona!

– Hauuuu! Ise-san! Znów sprawiłeś sobie coś tak nieprzyzwoitego! Choć masz już tego tak dużo!

Jak dużo Asia-chan wiedziała o mojej kolekcji!? Dziewczyny w moim domu bacznie mnie obserwowały! A chłopacy zawsze rozglądają się za źródłem nowych doznań!

Pojawiła się również i Xenovia, która z zainteresowaniem patrzyła na okładkę płyty.

– Zgadza się – powiedziała. – Ostatnim razem wraz z Asią i Iriną obejrzałam co nieco z twojej kolekcji i wydaje mi się, że zawsze kończy się to tym samym. Stosunkiem, tak? Mam rację, Irina?

Xenovia zrzuciła brzemię dyskusji na Irinę, która pojawiła się tuż obok niej! Zaraz! Oglądałyście moją kolekcję!? Co do diabła!?

– R-Rias-san i Akeno-san powiedziały, że działanie i atmosfera również są ważne! Właśnie to się liczy! – rzekła Irina.

– Hm, atmosfera powiadasz – odpowiedziała Xenovia. – Z pewnością jest ważna. Zatem twierdzisz, że samo kochanie nie da nam satysfakcji, jako że jesteśmy kobietami. To właśnie chciałaś powiedzieć, tak, Irina?

– Chwileczkę! – odrzekła Irina. – Nie przerzucaj rozmowy na taką chrześcijankę jak ja! Bo stanie się coś strasznego! Jednak ciągnie mnie do tego…! Aaach, proszę odpuść, Panie, temu zawiłemu rozumowi dziewicy! – Pochyliła głowę i zaczęła się modlić!

Irina była szczegółowa jak zawsze! Zaraz! Czy Rias i Akeno-san również nie omieszkały rzucić okiem na moją kolekcję!? Przecież ukryłem ją w niemożliwy do odnalezienia sposób! Schowałem ją pośród przeróżnych rzeczy w szafce w nieużywanym pomieszczeniu! Jednak i tak została odnaleziona… Ale wszystkie płyty dalej tam były, a ja nawet nie dostrzegłem żadnego śladu, że ktoś je ruszał! Czułem megawstyd, bo moje prywatne rzeczy zostały odkryte!

Matsuda i Motohama rzucili jakieś „aaaach” i zaczęli chichotać, a w ich oczach dostrzegłem współczucie! A niech to! Byłem tak zazdrosny, że mogliście bez żadnych problemów oglądać pornole w swoich pokojach!

– Również będę zboczona! Spokojna głowa, Ise-san! – zadeklarowała Asia-chan!

Stojąca obok niej Kiryuu podejrzanie się uśmiechała. Osz tyyyyyyyyy! Nawet Kiryuu oddziaływała na nią w taki sposób! Jeżeli moja urocza Asia stałaby się zboczona, to ja… To może byłoby to dobre!?

Nagle poczułem wibracje komórki. Kiedy ją wyciągnąłem i spojrzałem na ekran, był to alarm, który miał na celu coś mi przypomnieć.

– Ach, pora na leki – powiedziałem, po czym wstałem z miejsca.

– Co? Coś z tobą nie tak? – zapytał Matsuda.

Nie, nie ze mną.

– Wybaczcie, na chwilę was opuszczę – odrzekłem.

Udałem się do miejsca, gdzie nikogo nie było. Wszedłem do klasy od WDŻ-u, która nie była w tej chwili używana. Przyzwałem rękawicę i stojąc przy zlewie, wyjąłem małą buteleczkę. Pokropliłem zawartością flakoniku klejnot.

– Jak tam, Ddraig?

[……Ta, zdaje mi się, że uspokajam się.]

Ddraig wyglądał na spokojnego. Dostał „choroby” sercowej, ponieważ cały czas zwiększałem swoją moc poprzez piersi i rzeczy z nimi związanymi. Kiedy zaprowadziłem Ddraiga do psychologa zaproponowanego przez Senseia, przepisał nam to lekarstwo. Najwyraźniej zapieczętowany smok był wyjątkowym bytem, mimo posiadania świadomości.

Użyłem zatem smoczego lekarstwa na uspokojenie i wyglądało na to, że podziałało, bo zdawał się bardziej odprężony niż wcześniej. Smok zapieczętowany w Boskim Darze powinien należeć do rzadkości, ale dla mnie bardziej wyjątkowe wydawało się lekarstwo dla takich smoków… Naprawdę musiałem być dla niego kłopotem, że aż potrzebował pomocy specjalisty. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że Niebiański Smok może mieć takie delikatne serce, i niepotrzebnie zwiększałem swoją moc.

[……Zacząłem wracać do siebie po tym lekarstwie. Kukuku. Jednak Niebiański Smok potrzebujący leku… Co pomyśli Biały, gdy się o tym dowie…]

Ddraig śmiał się z samego siebie… Ja naprawdę przepraszam! No cóż, co tydzień spotykaliśmy się z tym psychologiem. A leku miałem używać trzy razy dziennie. Ddraigu! Będę troszczył się o ciebie przez resztę moich dni!

[…Kukuku. To samo lekarstwo przez dziesięć tysięcy lat…]

Właśnie dlatego przepraszam! Pozostań twardy! Och, jeżeli powód tego wszystkiego, czyli ja, mówił mu coś takiego, to takie słowa nie niosą w sobie żadnej siły!

Sprawa Ddraiga była poważna, ale miałem na głowie również dwa testy… Byłem zajęty innymi rzeczami niż walka… Zatem niezbędna była dla mnie osoba menadżera. Nie ma co, prowadziłem naprawdę szalone życie licealisty.

Haaa… Wyszedłem z klasy, robiąc westchnienie. I przypadkiem wszedłem na niego.

– Hyoudou.

– Ach, Saji.

Spotkałem Sajiego.


– …Byłeś tak wielkim źródłem płaczu dla Niebiańskiego Smoka? – westchnął Saji, usłyszawszy o problemie z Ddraigiem.

Byłem w pokoju samorządu szkolnego.

– Jeżeli nie będzie on stabilny psychicznie, to coś poważnego może stać się Vritrze, gdy straci nad sobą panowanie – powiedział, robiąc łyk zielonej herbaty.

– Oznacza to, że smoki są wrażliwe i trudne do opanowania.

Powiedziałem coś, co brzmiało dla mnie prawdziwie… Jednak nie mnie było to mówić. Ale Saji zgodził się ze mną, mówiąc: „Tak, masz rację”. No cóż, trudno jest opiekować się smokiem, który mieszka w tobie. Ciekawe, jak Sensei porozumiewa się z Fafnirem. Chyba go o to zapytam przy następnym spotkaniu.

– A tak, słyszałem, że otrzymałeś powołanie do awansu – powiedział. – Gratki.

– Ta, dzięki – odparłem. – Dostałem go niespodziewanie. Mówiąc szczerze, dalej jest mi trudno w to uwierzyć.

– Jak dla mnie ten awans ci się należał – rzekł Saji. – Przeszedłeś przez wiele groźnych dla życia sytuacji, nie? Brałem udział w walce przeciwko Lokiemu i tej na stacji w Kioto, więc rozumiem cię. W takich starciach można zginąć. Ilu silnym przeciwnikom stawiałeś już czoła? Wszyscy są albo z jakiejś mitologii, albo w jakiś sposób zapisali się na kartach historii.

A ja jednak przeżywałem te bitwy. A to z powodu Ddraiga i moich przyjaciół, na których mogłem polegać… Mimo to wciąż były one dosyć zażarte. No poważnie, dlaczego to akurat my byliśmy w nie wciągani……? Chwaliłem sobie spokojne i zboczone życie!

– Przetrwałeś te starcia i wiele osiągnąłeś – ciągnął Saji. – Dlatego też mógłbym powiedzieć, że to coś właściwego. Nie przerzucą was od razu na samą górę? Nie macie już siły porównywanej z wysokoklasowym diabłem? Przynajmniej ty i Kiba?

– Nie – odrzekłem. – Co się tyczy samego procesu awansu, to musimy przejść każdy z etapów.

– Hmm, widzę, że ci z góry są niechętni do robienia tego, co należy, co? Kaichou powiedziała, że ty, Kiba i Akeno-san macie tak dużo mocy, że możecie zostać wysokoklasowymi diabłami i przeskoczyć jeden szczebel. Bo w końcu mówimy o Sekiryuuteiu, Świętych-demonicznych mieczach i Świętych Błyskawicach.

Niektórzy tak nas postrzegali, co… Mimo że Sensei mówił, że to tylko kwestia czasu, kiedy zostaniemy wysokoklasowcami. Zatem osiągnęliśmy takie rzeczy, że zaczęto nas tak traktować, hm…

– Ty i Kiba jesteście wyjątkowo szalenie silni. Poprosiłem go kiedyś o sparing. Był zbyt silny. Moje ataki nie robiły na nim większego wrażenia. Moim zdaniem Kiba jest wzorem do naśladowania pod względem techniki. A ty – zwrócił się do mnie – trenujesz z nim codziennie, tak? Wiecie o tym, że niezłe z was potwory, co nie?

Akurat tego ostatniego to nie chciałem usłyszeć od niego, bo sam zamienia się w Smoczego Króla… No cóż, trening z nim na nic by się nie zdał, gdybym nie brał go na poważnie. Mhm, czyli Saji miał sparing z Kibą. Musiał się nieźle przejechać, gdy zobaczył, jak szybko się porusza. Moje ataki nie były w stanie go dosięgnąć.

– Również chcę otrzymać awans, ale wpierw muszę stać się silniejszy – powiedział z gorzkim uśmiechem.

– Jesteś już dosyć silny – odparłem. – Masz przecież do dyspozycji moc Smoczego Króla Vritry.

– Tak, ale nie chodzi mi tylko o mnie – odrzekł. – Chcę stać się silniejszy wraz z resztą podwładnych Sitri. Ostatnio nasza Kaichou rozmawiała z Grigori. O Sztucznych Darach się znaczy.

– Sztucznych Darach?

Tych, których używał Sensei, stworzonych przez siebie, kopiując system stworzony przez Boga z Biblii.

– Tak, często bierzemy udział w eksperymentach Azazela-sensei, w rezultacie czego przy następnej takiej okazji osoba z naszej grupy, nie posiadająca żadnego Daru, zostanie wyposażona w ten Azazelowski.

– Łał, niesamowite.

– Ale co się tyczy tych Sztucznych Darów, to ich moc nie jest taka stabilna jak tych zwykłych, a dodatkowo można użyć ich ograniczoną ilość razy. Dużo rzeczy jest jeszcze przy nich do zrobienia. Jednak ich zastosowanie nie pójdzie na marne, gdyż z całą pewnością staniemy się dzięki nim silniejsi. A jeśli badania nad nimi pójdą naprzód, to w niedalekiej przyszłości mogą stać się pomocne dla diabłów. A i jeszcze jedno – dodał. – Odwrócenie nie jest już używane. Stanowiło zbyt wielkie brzemię dla ciała, a poza tym chodziły słuchy, że jeżeli do takiej osoby zbliży się posiadacz Boskiego Daru, to może stać się coś złego. Och, samorząd uczniowski w taki sposób pomagał w eksperymentach. Saji mówił o tym wszystkich z widoczną przyjemnością.

– Wśród Sztucznych Darów istnieje wielka różnorodność – ciągnął. – Nie żebym dostawał do nich dostęp, ale fajnie jest o nich wiedzieć. Są typu Moc i typu Wsparcie, a także typu Żywioł, Kontra, Bariera i tak dalej. I w analogii do naszych Darów istnieją takie, które mają w sobie jakieś stworzenie, które daje się zapieczętować poprzez kontrakt.

O ile dobrze pamiętam, Sztuczny Dar Senseia miał w sobie jednego ze Smoczych Królów, Gigantycznego Smoka Fafnira, który przebywał tam na mocy kontraktu. Czy takie nazywa się Darami typu Zapieczętowany Kontrakt? Naprawdę brakowało mi wiedzy z zakresu typów Darów. Próbowałem tylko zrozumieć sposób działania własnego. Następnym razem poproszę Senseia, by mi co nieco opowiedział.

Gdy tak nad tym rozmyślałem, członkinie grupy Sitri weszły do środka.

– Ach, Hyoudou-kun.

Dziewczyna z warkoczami, Goniec Kusaka-san, pogratulowała mi słowami „Gratulacje z powołania do awansu!”, gdy tylko mnie zobaczyła. Nie inaczej zrobiła reszta dziewczyn.

– Dziękuję! Dam z siebie wszystko na teście.

– Genshirou-senpai, Kaichou powiedziała, żeby zdobyć ten dokument – powiedziała pierwszoklasistka, Pion Nimura-san.

– Ach, ten. Zrozumiano, Nimuro.

Następnie dziewczyna z drugiej klasy, Goniec Hanakai-san, powiedziała:

– Gen-chan, ja również mam sprawę od Kaichou.

– Poważnie, Hanakai? – odparł. – Wygląda na to, że mam wiele do roboty… Wpierw zrobi się te łatwiejsze. Hyoudou – zwrócił się do mnie – to ja będę leciał. Pogadajcie sobie. – Wraz z tymi słowami wyszedł z Nimurą-san i Hanaki-san.


Słyszałem od Wieży Yury i Gońca Kusaki-san, że te dwie, Hanakai Momo oraz Nimura Ruruko, sprzeczają się o Sajiego.

Hanakai-san to ta dziewczyna, która trzymała paczuszkę z moją krwią w trakcie Królewskiej Gry, zaś Nimura-san została pokonana przez Koneko-chan.

Hanakai-san była początkowo wielką wielbicielką Kiby, jednak najwyraźniej potrafiła odróżnić sen od jawy i zdała sobie sprawę, że Kiba jest kimś nie do zdobycia i dlatego jej serce powędrowało do Sajiego, który cały czas ciężko pracował.

Nimura-san zaś z drugiej strony była przy Sajim i wspierała go w pracy samorządu i diabelskich sprawach. I z powodu tej bliskości zadurzyła się w nim, a on brał wszystko na poważnie. Wyglądało na to, że również miał wiele do zrobienia.

Tak sobie rozmyślałem nad jego życiem towarzyskim, pijąc zieloną herbatę, gdy nagle Wieża Yura podeszła do mnie ze skrawkiem papieru.

– Hyoudou, mogę poprosić cię o autograf? – zapytała.

– Okej – odparłem. – Ale jesteś pewna, że chcesz właśnie mój?

– Oczywiście – odpowiedziała. – Widziałam nagranie waszego meczu z Baelem i naprawdę się wzruszyłam. To była najlepsza walka, jaką widziałam.

Yura wydawała się być moją fanką. Podczas ostatniej rozmowy z Yurą i resztą padło pytanie, kogo dziewczyny najbardziej lubią wśród diabłów chodzących do szkoły, czyli miały do wyboru mnie, Kibę, Gaspera i Sajiego. Yura odpowiedziała mi, że jestem w jej typie. Powiedziała, że lubi mężczyzn pokrytych błotem…… Czy ja jestem zabłocony? Cóż, moja pięść zawsze była skora do walki, więc nic nie mogłem poradzić na to, że wywoływalem takie wrażenie.

…Jednak Yura była piękną dziewczyną, mimo że wśród dziewczyn cieszyła się sławą z powodu chłopięcej twarzy.

A jak już przy tym jesteśmy, to Skoczek Meguri-san wybrała Gaspera. Zdawała się lubować w młodszych chłopcach.

– Młodsi są dobrzy – powiedziała z bardzo poważną miną.

– Ja o wiele bardziej wolę Kibę-kyuun! – rzuciła Kusaka-san, jego wierna fanka.

Właśnie, zastępczyni Tsubaka-senpai również była jego fanką. Pod tym względem przerastała Kusakę-san. Wyglądało na to, że zadurzyła się w nim wraz z przegranym meczem w Zaświatach. Czy to ten typ miłości, kiedy osoba staje się świadoma swoich uczuć dopiero po porażce?

– Kusako-san, chcesz, żebym zapoznał cię z Kibą przy następnej okazji?

– Naprawdę mógłbyś!? – odpowiedziała, nie mogąc posiadać się z radości. – Ale chyba lepiej mógłbyś wpierw zapoznać go z Tsubaką-senpai, bo naprawdę się w nim kocha.

Ach, racja. To jeden z przykładów skomplikowanego związku pomiędzy chłopakiem i jego starszą koleżanką. Zaraz! A czemu ja się w ogóle martwię o tego przystojniaka? Jednak ten przystojniak nie miał żadnej dziewczyny, mimo że był popularny wśród płci pięknej. Dlatego, jako jego przyjaciel, martwiło mnie to.

I w taki oto sposób otwierałem się przed osobami z samorządu uczniowskiego. To było coś dobrego, bo w końcu wypadało się znać, skoro diabłów chodzących do tej szkoły było tylko kilku.

– A więc Hyoduou-kun jest tutaj – dobiegł mnie znajomy głos.

Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem przewodniczącą Sonę.

– Ach, trochę się lenię – powiedziałem.

– Rozumiem – odpowiedziała ze spokojem. – Gość już tu jest, ale mam dla was zadanie. Tsubaki ma problemy z klubami.

– Tak jest! – odpowiedziały wszystkie na jej polecenie. – Do zobaczenia później, Hyoudou-kun. – Wraz z tymi słowami wyszły.

Pozostaliśmy tylko ja i Kaichou!

……Chyba po raz pierwszy byłem z nią sam! Ale się denerwowałem! W pokoju szybko zapanowała cisza. Sona-kaichou usiadła na swoim miejscu i zaczęła przeglądać dokumenty.

– …………

Czułem się, jakbym był tutaj niepotrzebny, toteż próbowałem się stąd ulotnić.

– Słyszałam – zaczęła niespodziewanie mówić – że wyznałeś Rias miłość.

……Więc chcesz o tym porozmawiać.

– Ri… Buchou ci powiedziała?

– Tak – odparła. – Znamy się od dziecka. Często słyszę o jej życiu towarzyskim za sprawą rozmów przez magiczne kręgi…

Poważnie!? T-to naprawdę jest…

– Hahaha… Emm, no tak… – Uśmiechnąłem się, jednak ona obdarzyła mnie przenikliwym spojrzeniem.

– Wygląda na to, że potrafisz zrobić wszystko to, czego ja nie potrafiłam zrobić.

– …Co masz na myśli?

– Zaręczyny, zamieszanie wokół osoby Risera – odpowiedziała. – Sprawa z Kibą Yuutem, z Gasperem, z Koneko, z Akeno… Wziąłeś na siebie część ciężaru spoczywającego na barkach Rias… Znam ją dłużej od ciebie i mimo bycia jej przyjaciółką nie mogłam niczego zrobić. Bo jestem wysokoklasową diablicą, bo jest to diabelski zwyczaj – nie mogłam przezwyciężyć tych przeszkód, zdominowały mnie… Nie mogłam niczego zrobić z powodu tego, kim jestem, i reakcji ludzi z mojego otoczenia.

Sona-kaichou postrzegała Rias na swój własny sposób. Nic dziwnego, w końcu znały się od dziecka.

– Rozwiązałeś jej problemy, nie musząc przejmować się tymi rzeczami. Bardzo mnie to ucieszyło… Ale również wprawiło w zazdrość. Potrafisz rozwiązać każdy problem, na który ja nie mogłam nic zaradzić. Dlatego też chciałabym ci podziękować. Dziękuję za ocalenie Rias. – Zrobiwszy westchnięcie, jej beznamiętna mina straciła na swoim chłodzie. – Hyoudou-kun… – kontynuowała. – A może powinnam się zwracać do ciebie Ise-kun w prywatnych rozmowach. Proszę zaopiekuj się Rias. Czasami jest uparta lub porywcza, ale wrażliwa jak nikt inny. Potrzebuje kogoś, w kim znajdzie oparcie. Dlatego chcę pozostawić to zadanie tobie.

– Tak jest! – odparłem. – Pozostaw Ri… Buchou mnie!

Oczywista sprawa! Rias była dla mnie bardzo ważna!

– Możesz nazywać ją po imieniu w rozmowie między nami. Będąc osobą, którą kocha, stajesz się równocześnie moim przyjacielem. Tak, możesz zwracać się do mnie Sona.

– Coś mi się zdaje, że to zbyt wiele jak dla mnie…!

– …Rias i Akeno okazały ci swoje niezadowolenie z powodu tego, jak się do nich zwracasz, prawda?

– Co!? Skąd to wiesz!?

Czy Kaichou była telepatką!? Bo skąd by wiedziała?

Widząc moją reakcję, zachichotała. Tak myślałem, że jej śmiech będzie uroczy. Zazwyczaj bywała dosyć chłodna, więc taką zmianą potrafiła zauroczyć. Nic dziwnego, że Saji się w niej zakochał!

– Oznacza to tyle, że dżentelmeni, potrafiący odnosić się do kobiet w odrębny sposób, są wspanialsi.

– Aahaaa… Zatem o to chodziło…

Kaichou westchnęła, po czym rzuciła:

– Może ja również powinnam sprawić sobie chłopaka.

Och! Właśnie usłyszałem coś nowego!

– Co powiesz na Sajiego?

Moja sugestia. Czy miał on jakiekolwiek szanse?

Kaichou potrząsnęła głową.

– Raczej nazwałabym go moim młodszym bratem – odrzekła. – Poza tym niektóre z moich podwładnych mają na niego chrapkę, tak więc nie myślę, by się za niego brać.

Ach, wyglądało na to, że w tej chwili nie miał żadnych szans. Saji, twoje marzenie jest daleko stąd!

– A co do meczu – dodała – to było to wspaniałe widowisko. Żebyś ty pokonał tego Sairaorga Baela. Twój rozwój mocno mnie zdumiewa.

– T-tak, dziękuję bardzo – odparłem. – Ale dopiero we czworo byliśmy w stanie go pokonać… Był silnym przeciwnikiem.

– Mimo wszystko była to wasza wygrana. Mogę tylko rzec, że był to przepiękny mecz.

N-naprawdę mocno mnie wychwalała. To było dla mnie coś nowego. Ale jej grupa również była niesamowita. Mimo że nie mieli pełnego składu, to pokonali osobę z rodu Wielkiego Króla. Oznaczało to tyle, że strategia Kaichou, jak i zasady gry pasowały do siebie. Byli typem drużyny kompletnie do nas przeciwnym.

– Zatem pozostawiam Rias tobie, Ise-kun – powiedziała. – I należą ci się gratulacje z powołania do awansu. Gratuluję.

– Bardzo, bardzo dziękuję! – odpowiedziałem. – Pozostaw Rias i test mnie!

– Tak jest. Mam wobec ciebie wysokie oczekiwania. Daj z siebie wszystko. Również w kwestii egzaminu.

Sona-kaichou uraczyła mnie uśmiechem. Żebym to ja ujrzał tę chłodną i opanowaną Kaichou słodko się uśmiechającą. Udowodniało to, że otworzyliśmy się dla siebie. W jakiś sposób czułem radość, bo złożyła mi gratulacje. Właśnie tak. Znów nabrałem ochoty do walki, zatem podołam zarówno egzaminowi, jak i testowi!

Część 4[edit]

– Rozumiem. Zatem rozmawiałeś ze Soną o takich rzeczach.

Po obiedzie siedziałem w salonie. Opowiedziałem Rias o moim południowym spotkaniu.

– Jednak jedna rzecz nie daje mi spokoju. Czy Sona-kaichou również nie jest z kimś zaręczona? Znaczy się, czy nie ma narzeczonego? – zapytałem Rias o coś takiego.

Sona-kaichou również pochodziła ze szlacheckiej rodziny, więc oczywiste było, że powinna była posiadać narzeczonego.

– Miała.

– Miała?

– Zerwała zaręczyny, podobnie jak ja. Zdarzyło się to odrobinę wcześniej. Wyzwała go na partię szachową i w przypadku swojego zwycięstwa zaręczyny zostawały odwołane, a w chwili przegranej miała zrezygnować ze szkoły i wyjść natychmiast za mąż. Nie chciała poślubić kogoś, kto, w przeciwieństwie do niej, nie potrafił używać mózgu.

Zdarzyło się coś takiego. Dlatego mówiła, że może czas sprawić sobie chłopaka, bo jest teraz sama.

– Więc wygrała, a zaręczyny zaraz po tym unieważniono – dopowiedziałem.

Rias skinęła głową na moje słowa.

– Wygrała grę zatrważającą przewagą, roztrzaskując dumę przeciwnika w drobny mak. To ta Sona, która wygrała z Seegvairą Agares na taktykę. Zwykli ludzie nie potrafili osiągnąć czegoś takiego. Gdybym miała się z nią teraz zmierzyć w pojedynku szachowym, to miałabym większe szanse na przegraną niż wygraną.

Tak bardzo, hm. Pod względem siły nie przegralibyśmy z grupą Sitri. Ale jeżeliby przyszło nam zmierzyć się w meczu, w którym chodziłoby o strategię… Wciąż nie mieli pełnego składu. Czy nie stanie się coś niesamowitego, kiedy skompletują wszystkich członków….? Pozostało im kilka figur Pionów i jednym Skoczku oraz jednej Wieży.

Podczas gdy ja rozmyślałem nad tym, Rias powiedziała:

– A właśnie, Sona przecież powiedziała, że znalazła kogoś na swoich Skoczka i Wieżę. Prowadzi z nimi negocjacje.

Och! Zatem grupa Sitri wreszcie zwiększy ilość swoich członków! W końcu mówiliśmy o Sonie-kaichou, która była taktyczką. Ta dwójka to musiał być ktoś o pewnych cechach na te figury. Nie, nie, może byli typu Moc? Jeżeli będą to jakieś śliczniotki, to chciałbym się z nimi bliżej zapoznać!

W taki oto sposób wyobrażałem sobie nowe oblicze grupy Sitri.

– Ise-sama. – Pojawiła się Ravel, trzymająca w obu dłoniach książki! Mnóstwo książek opadło na biurko, robiąc przy tym harmider! Stojąc przed tą książkową górą, Ravel powiedziała: – Zebrałam dzisiaj mnóstwo książek i encyklopedii na test awansowy! A także na egzamin w Akademii Kuou!

– Ara-ara, wygląda, że przyszła pora na naukę do testu. – Przyszła Akeno-san.

– Och, czas na naukę, co? Również muszę się dzisiaj pouczyć.

– Ja także!

– I ja!

Trio składające się z Xenovii, Iriny i Asi również nie omieszkało zaszczycić nas swoją obecnością.

O tej porze wszyscy zbieraliśmy się i zaczynaliśmy się uczyć. Wraz z Akeno-san przygotowaliśmy się do egzaminu szkolnego i diabelskiego testu, podczas gdy reszta miała na głowie tylko ten szkolny.

– Zatem pouczmy się również i dzisiaj.

Rias usiadła przy mnie i otworzyła zeszyt, po czym rozejrzała się dookoła…… Jakby kogoś szukała.

– Koneko znów nie czuje się dobrze?

Koneko-chan była nieobecna. Zdawała się ostatnio nie być w najlepszej formie. W ten sposób zaczęliśmy naukę bez Koneko-chan.


– ……Ach, za dużo rzeczy do zrobienia.

Nauka dobiegła końca, jak i diabelska praca, więc leżałem na łóżku w swoim pokoju. Byłem fizycznie wykończony, ale stres dawał się we znaki jeszcze bardziej. Przy wykonywaniu swoich diabelskich obowiązków pedałowałem, czytając książkę, którą trzymałem w dłoni… Dobrze, że mogłem widzieć w ciemnościach.

…I mimo wszystko musiałem uczyć się do późna w nocy. Musiałem uczyć się do granic swoich możliwości, bo zarówno test, jak i egzamin były już tuż-tuż. No cóż, byłem diabłem i wierzyłem w swoją wytrzymałość, dlatego jakoś mogłem sobie z tym poradzić. Jednak miałem na głowie dwa testy i musiałem zapamiętać tyle rzeczy, że bałem się, że mój mózg eksploduje.

Rias i reszta dziewczyn właśnie przyrządzały coś do jedzenia, żebyśmy mieli energię do nauki. Rias nie spała do późna, ponieważ pomagała mi się uczyć. Była z niej prawdziwie niesamowita kobieta! Chociaż zdawało mi się, że opuszczała lekcje, by móc odsypiać u pielęgniarki… Ale mimo to wciąż była wspaniała!

……Co prawda wyznałem jej miłość, ale może powinienem był zapytać ją, jak długo będzie to tak trwało? Bo ja kochałem słodkie życie! Ucząc się tak, miałem ochotę rzucić tym wszystkim, byleby tylko móc porobić sprośne rzeczy z Rias! Ach, czy całowanie było w porządku? A co z czymś więcej? Nawet zboczone… Nie, nie! Musiałem się teraz skupić na testach! Odłożyć na bok pożądanie i przyłożyć się do nauki z sercem świętego!

……Ale może pozwoli mi na co nieco jako nagroda za zdanie. Ach! Co się stało z imprezką filmową u Matsudy i oglądaniem DVD Motohamy!? Czy to wszystko było już nieaktualne!? Ułaaaaaaaaaaaaaa! Chciałem to obejrzeć! Naprawdę bardzo chciałem! Jak to możliwe, że tylko ja nie mogłem tego obejrzeć! To nie fair! Gdy tylko pomyślę o erotycznych sprawach, to to wewnątrz mnie przybiera na silę! Naprawdę dusiłem to w sobie, nie? Chlip… To niesprawiedliwe! A może powinienem był spróbować pozbyć się tej młodości gnieżdżącej się we mnie……

I właśnie w momencie, gdy chciałem sięgnąć po świerszczyk ukryty głęboko w łóżku, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi! ……! A to kto!? Rias!? Albo Asia!? Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem Koneko-chan w białej koszuli. Miała na wierzchu swoje kocie uszka i ogon. Czyżby była w stanie nekomaty? Dlaczego byłaby w nim o tak późnej porze? Nie uczestniczyła dzisiaj również w diabelskiej robocie, bo nie czuła się za dobrze. Słyszałem, że nie jest chora ani że nie ma problemów z używaniem senjutsu…

Jej twarz była czerwona.

……Zdawała się „rozgrzana”… Zbliżyła się do mnie z ekstazą wypisaną na twarzy, podciągając swoją koszulę. A pod nią…

……

……

Niczego na sobie nie miała! Nie mogłem pozbierać szczęki z podłogi z powodu Koneko-chan bez żadnych majtek!

N-n-n-n-nie miała na sobie niczego…! Po ściągnięciu koszuli wdrapała się na moje łóżko i przytuliła się do mnie. Jej przyspieszony oddech, spocone i mięciutkie ciałko – wszystko to było w bezpośrednim kontakcie ze mną!

– ……Senpai…… Nie mogę nad tym zapanować… – Po tych słowach chwyciła moją dłoń i położyła na swojej piersi. Była mała, ale z całą pewnością dało się poczuć tę miękkość. I nagle Koneko-chan wydała z siebie słodki dźwięk: – …Nyaaaa…

……! Co się działo!? O co tutaj chodziło!? Co to miało być!? Co się jej stało!? Zdezorientowała mnie ta sytuacja! Nie mogłem ukryć swojego zdziwienia z powodu tej niewiarygodnej rzeczy, którą robiła! Nigdy bym się nie spodziewał, że robiłaby coś zboczonego na wzór Rias czy też Akeno-san! Czułem na szyi jej suchy koci język…! Lizała moją szyję! I ten sposób, w jaki nim poruszała! Był zbyt pobudzający!

Wyszeptała z wzbudzającym emocje wzorkiem:

– …Chcę twojego dzie…

– Dzie? – zapytałem ją, na co ona dała jasną odpowiedź:

– Dziecka.

…………

…………

…………

Dzie-dzie-dzie-dzie-dziecka!?

Co przez to rozumiała!? Ni stąd, ni zowąd powiedziała, że chce dziecka!? Nagle powiedziała coś, co zwykle mawiała Xenovia! Ta Koneko-chan mówiła to z takim erotycznym wyrazem twarzy! Odsłoniła większość swojego ciała, ściągając koszulę! Była praktycznie naga! Mała pierś zawitała przed moją twarzą! Coś niesamowitego miało właśnie miejsce! Myślałem sobie o zboczonych rzeczach, aż tu nagle wyskoczyła Koneko-chan, mówiąc, że „chce dziecka”! Była to bardzo zboczona i podniecająca sytuacja! Ale… coś z nią było nie tak. Dawała wrażenie „rozgrzanej”. W jej oczach dostrzegałem jakiś cień.

……I akurat wtedy, kiedy uświadomiłem sobie, że to nie było normalne! Drzwi otworzyły się i weszła Rias! Ułaaaaaaaaaaaa! Zobaczyła mnie z Koneko-chan w takiej sytuacji! Gdy tylko oceniła sytuację, ruszyła w naszym kierunku z ogromnym impetem! Uła, wkurzyła się!? Zostanę zabity!? Takie myśli przemykały mi przez głowę, ale…

Rias położyła dłoń na szyi Koneko-chan, a potem spojrzała w jej oczy. Na koniec dotknęła klatki piersiowej i brzucha. Przez chwilę była zamyślona, aż wyjęła komórkę. Wreszcie powiedziała do mnie:

– Pamiętasz kapitankę Klubu Tenisowego, Abę-san?

– Co…? T-tak. Treserkę potworów?

Właścicielka niszczycielki marzeń yuki-onny, Goristee. Ta kapitanka, która zawsze była pełna dumy.

– Zadzwonię do niej. Powinna znać się lepiej na nekomatach niż my.

Rias wyglądała na zmartwioną. Nie zdawało mi się, że miała zamiar nawet wspomnieć o tym, co przed chwilą miało miejsce. Była bardziej zmartwiona Koneko-chan.

– E…eeeemmm… A co z nią się dzieje…

– Niech wpierw ekspertka rzuci na nią okiem – odpowiedziała.

Zabrzmiała tak, jakby o czymś wiedziała…… Zatelefonowała wreszcie do Abe-senpai.

……Co się stało z Koneko-chan?


Żywot 2: Nieskończoność i test na średnioklasowego diabła![edit]

Część 1[edit]

– A więc mamy nekomatę w okresie godowym.

Była to pierwsza rzecz, którą powiedział Sensei, zjawiwszy się, gdy tylko inni do niego zadzwonili.

Po naszym telefonie Abe-senpai przyjrzała się Koneko-chan i przedstawiła nam swoją diagnozę: nasza Koneko-chan działała według swoich instynktów, aby wydać na świat potomstwo.

Teraz była w swoim pokoju i spokojnie spała. Abe-senpai podała jej lekarstwo, które uciszyło jej nekomacie odruchy. Wyglądało na to, że podziałało. Właśnie tego można było się spodziewać po treserce potworów. Miała dużą wiedzę na temat youkai i stworów.

Członkowie drużyny Gremory mieszkający w moim domu oraz Sensei byli w pokoju VIP-owskim.

– Okres godowy… – wymamrotałem.

Czy był on taki sam jak kotów? Coż, w końcu nekomaci to kocie youkai. Czy właśnie dlatego do mnie przyszła?

– Samice nekomatów wchodzą w okres godowy wkrótce po tym – ciągnął Sensei – gdy rozwiną się na tyle dobrze, by móc powić dziecko. Mówiąc inaczej, instynkt narzuca im chęć rozmnażania się. To cecha wspólna, którą dzielą z kotami. Różni ich to, że w przypadku nekomatów samice wybierają samców innych gatunków, do których żywią jakieś uczucie. Innymi słowy ciebie.

M-mnie…? Wskazałem na siebie palcem, a Sensei skinął głową.

– Koneko jest rzadkim gatunkiem nekomaty, nekoshou – powiedział. – Wydaje mi się, że to dobry pomysł, aby miała potomstwo. I jeżeli ma to być dziecko Sekiryuuteia, to chyba o nic więcej nie można prosić. Jednak w naszym przypadku – tutaj westchnął – Koneko jest jeszcze zbyt mała.

…Tak, racja. Jej cycki były za małe. Wywnioskowałem to po tym, gdy zobaczyłem piersi Rias i Akeno-san.

Rias westchnęła, gdy zdała sobie sprawę z moich myśli.

– Och, proszę cię! Jemu przecież chodzi o jej ciało.

Tak, racja! Przepraszam, że zawsze myślę o piersiach. One po prostu tak cieszą oczy!

– Chodzi ci o to, że ma drobne ciało?

– Tak – odrzekł. – Powicie dziecka, będąc niedojrzałą fizycznie i psychicznie, jest niebezpieczne dla nekoshou. Nawet u ludzi poród stanowi wielkie obciążenie dla ciała matki, prawda? Jeżeli teraz urodziłaby twoje dziecko, Ise, to istnieje duża szansa, że i ono, i ona umarliby podczas porodu. Dlatego lepiej będzie, gdy trochę z tym poczekamy.

Koneko-chan powiedziała, że ma drobne ciało, ale może robić dzieci. Czy w takim układzie ona… ona po prostu plotła bzdury? Nie można było zaprzeczyć, że była w stanie urodzić dziecko, jednak byłoby to bardzo niebezpieczne zarówno dla niej, jak i dziecka. Jej ciało nie było jeszcze na to gotowe. Ale czy w takim razie nie weszłaby w okres godowy?

Abe-senpai, badając ją, powiedziała, że „to trochę za wcześnie dla niej na okres godowy”.

– Zatem nie powinno dziwić, że instynkt nekoshou sam określił, że wciąż nie jest gotowa, by urodzić dziecko. Ale dlaczego ona…

– Rozumiem ją, jako że sama jestem dziewczyną mieszkającą tutaj. – Były to słowa Akeno-san. Wszyscy się na nią spojrzeli. – Jestem pewna, że w Koneko-chan gotowało się od patrzenia na związek między Rias i Ise-kun. Musiała to wziąć sobie do serca i powtarzać rzeczy typu „nie przegram” i „ja będę następna”.

…Rias i mój związek? Popatrzyliśmy się na siebie. Czy Koneko-chan, widząc moje wyznanie miłości i nasz związek, pomyślała, że również musi coś zrobić…? W-wybrała mnie? Powinien był czuć z tego powodu dumę! Ale w jej obecnym stanie przysporzyłoby jej to tylko samych problemów. Nie mogłem w ogóle pozwolić, żeby Koneko-chan wplątała się w tak groźną sytuację.

– Mimo że jej ciało nie jest jeszcze gotowe, to weszła w okres godowy z powodu Ise i mnie…? – powiedziała smutno Rias.

Zdawało się, że była lekko zaskoczona. Musiała myśleć, że uczucie, które do mnie żywiła, oddziaływało na jej ważną podwładną. Może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybym był poświęcił Koneko-chan więcej uwagi… Jednak od wyznania miłości skupiałem się tylko na Rias…

Sensei wyczuł tę dziwną atmosferę i drapiąc się po głowie, powiedział:

– W każdym razie tłumienie jej instynktów nie jest dobre. Jeżeli dalej będziemy faszerować ją lekami, to istnieje szansa, że instynkty nie odezwą się, gdy dorośnie.

Miał oczywiście rację. Polegaliśmy teraz na lekarstwach, ale nie mogliśmy dopuścić, żeby jej ciało zaczęło przez nie źle funkcjonować.

Sensei wskazał na mnie i powiedział:

– Najlepszym rozwiązaniem byłoby, by Ise znosił to do czasu, aż Koneko-chan powróci do normalności.

– J-ja?

– Ta – odparł. – Może jest to dla ciebie świetna sytuacja, bo ty w końcu jesteś cały czas w okresie godowym, ale jeżeli zależy ci na dobru Koneko-chan, to musisz wytrzymać jej uwodzenie. Dasz radę, jeśli przyjmiesz, że umrze, gdy tylko odbędziesz z nią stosunek.

M-może to prawda, ale…! Nie ma na świecie faceta, który by się nie podniecił na czarowanie dziewczyny…! A ty każesz mi to przetrzymać, co będzie dla mnie torturą!

…Wyglądało na to, że miały wydarzyć się niesamowite rzeczy…! Codziennie będą zarówno przyjemne, jak i okrutne wydarzenia! Rozmyślanie nad tym dawało mi mieszane uczucia podekscytowania i wielkiego wysiłku… Zrobiłem poważną minę, a Rias chwyciła moją dłoń.

– Proszę, Ise – powiedziała. – Nie daj się jej złapać na jej próby uwodzenia. Nie możesz zrobić z nią dzieci, okej? Poza tym nawet ja nie…

– M-masz rację! Przetrzymam to i nie dam się jej dopóty, dopóki jej stan się nie ustabilizuje!

Jeżeli ukochana przeze mnie kobieta o coś prosi, to nie mogę zrobić niczego innego, jak zrobić to z uśmiechem na twarzy!

– Jeżeli dasz radę, to dostaniesz nagrodę. Niu?

! Poważnie!? Zszokowała mnie ta nagła oferta!

– Mówisz serio!?

– Tak, mówię serio. W końcu rozchodzi się tutaj o ciebie, Ise, więc w zamian trzeba zaproponować coś zboczonego. Ufufu. – Rias uśmiechnęła się.

Ożesz! Otrzymam nagrodę od Rias, jeżeli zniosę kuszenie przez Koneko-chan! Ale zaraz, tak, to było ważne. Jednak opiekowanie się moją podopieczną było równie istotne! Musiałem poskromić swoje żądze! Jednak dla takiego zboczeńca jak ja było to naprawdę trudne… Ale jeżeli życzyła sobie tego ta osoba, Rias, to wtedy ja…!

– Zrozumiałem – powiedziałem. – Zrobię to dla nagrody. Nie. Zrobię to dla ciebie i Koneko-chan!

– Dobrze. Właśnie tego spodziewałam się po moim uroczym Ise.

– Tak jest. Oczywiście.

– …………

– …………

Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę. Aaach, kobieta, którą kochałem… Uczucie pomiędzy nami musiało być odwzajemnione…! Wyznanie, które poczyniłem tamtego dnia! Nie zapomnę tego do końca życia! Ona i ja…

– Hej, hej, bez żadnych scen, paro głupków.

Ha! Wraz ze słowami Senseia zdaliśmy sobie sprawę, że patrzyliśmy się na siebie zdecydowanie za długo! Puściliśmy swoje dłonie! Zorientowałem się, że się cały zaczerwieniłem!

……No… Hahahahahaha… Nie mogłem się powstrzymać!

– Próbujemy się afiszować, tak? Róbcie takie rzeczy, gdy jesteście sami. Mam rację, prawda? – zapytał Sensei Asię i resztę.

– Nie. Zdaje mi się, że ze spokojnym sercem możemy nad nimi czuwać.

– Mimo że jestem przez nich zazdrosna, to samo patrzenie na nich z poczuciem ulgi działa na mnie kojąco.

– Macie rację. Zajęło im to trochę czasu, aby dobrnąć do tego etapu. Można by rzec, że gdy spoglądają sobie w oczy, to za nimi w tle kwitną kwiaty!

Kościelne Trio – Asia, Xenovia i Irinia – powiedziało coś tak zawstydzającego, zgodnie przytakując głowami! Już na samą myśl o tym, co się właśnie wydarzyło, mam ochotę zapaść się pod ziemię!

– Ufufu. Mam jeszcze większą chrapkę na romansik, ponieważ „cena romansu” wzrosła jeszcze bardziej – powiedziała niejednoznacznie Akeno-san z uśmiechem na twarzy!

A co to za „cena romansu”, o której przed chwilą wspomniałaś, bo zabrzmiało to jednocześnie czarująco, jak i przerażająco!?

– Gdybym nagrała teraz tę scenę i wysłała ją do braciszka Risera, to umarłby w męczarniach. Ufufu.

Ravel! Nie możesz się tak znęcać nad własnym bratem!

– ……Rany. Ise to naprawdę jest szczęściarzem, że ma przy sobie takie wspaniałe kobiety – powiedział Sensei. – Och, jeszcze jedna sprawa. Akeno – zwrócił się do niej – Barakiel zgodził się na to. Również wydaje mi się to dobrym pomysłem. Teraz wszystko w twoich rękach.

– Zatem ojciec… Rozumiem. Nie mogę stwarzać grupie więcej kłopotów, niż ma to miejsce teraz. Nawet Gasper-kun daje z siebie wszystko. Również muszę zacząć tak robić.

Po jej minie było widać zdeterminowanie. Rias zdawała się wiedzieć, o co chodziło. Czy Akeno-san poprosiła o coś swojego ojca…?

Sensei skinął głową na jej słowa.

– Okej. I odkładając tę kwestię na bok, mogę wam wszystkim o czymś powiedzieć? – powiedział ze zmianą w głosie, patrząc na nas. – Na jutro planuję wizytę gościa w tym domu. Rias, chcę dostać twoje pozwolenie na to.

– Ara. Pierwsze słyszę. Całkiem niespodziewanie.

Również wcześniej o tym nie słyszałem. Jednak najwyraźniej to Rias tutaj rządziła…… No cóż, jeżeli dom został przerobiony tak, by wpasować się w jej gust, to chyba nic dziwnego.

– Tak. W tej sprawie jest do wyjaśnienia jedna rzecz… – powiedział Sensei, robiąc minę poważniejszą niż zazwyczaj. – Z pewnością będziecie czuli niechęć w stosunku do „gościa”. Nie, raczej nie powinno dziwić, jeżeli będziecie chcieli go zabić.

…! A-aż tak bardzo…? Ale zabijać? To co to miał być za gość? Wszyscy byliśmy zszokowani jego słowami i patrzyliśmy na siebie. Rzecz oczywista. Chodziło o kogoś, w stronę kogo żywiliśmy niechęć i chcieliśmy jego śmierci… Do głowy przyszła mi… drużyna Valiego.

– Ise. Kojarzysz ludzi, którzy przyszli ci na myśl? Masz w połowie rację.

– …! Sensei, Vali i inni znowu tutaj przyjdą?

W starciu z Lokim użyli naszego domu jako bazy wypadowej. Współpracowaliśmy wtedy ze sobą przez pewien czas, dlatego też nie walczyliśmy ze sobą… Jednak byliśmy dla siebie przeciwnikami. Nasze relacje były takie, że niczym dziwnym nie byłaby walka na śmierć i życie przy następnym spotkaniu. Mimo to spotkaliśmy się z nimi wielokrotnie. Na ich widok nie będziemy chcieli ich zabić…

– Vali jest terrorystą- powiedziała Rias, jakby myślała podobnie co ja. – Raz ze sobą współpracowaliśmy, ale jeżeli mają tutaj do załatwienia jakąś sprawę, to jesteśmy gotowi do walki. Jednak muszę przyznać, że nie wydaje mi się, że gdy ich zobaczymy, to będziemy chcieli ich zabić. Słyszałam, że pomogli w Kioto Ise i reszcie. Z mojego punktu widzenia są przeciwnikami, ale nie stwarzają takiego zagrożenia jak Frakcja Bohaterów. Samo spotkanie z nimi będzie… Ale miejmy się na baczności.

Sensei, wysłuchawszy jej słów, podrapał się po policzku i westchnął.

– Co się tyczy drużyny Valiego, to wiem, że macie do nich niejasny stosunek. Chodzi o prostu o to, że… Że nie mogę o czymś teraz powiedzieć. Proszę zaczekajcie do jutrzejszego ranka. Wtedy się dowiecie. Jednak mam życzenie, żebyście nie zaatakowali „gościa”. To wszystko. Wystarczy, jeżeli wysłuchacie historii naszego „gościa”. Jeżeli ta część pójdzie sprawnie, to to spotkanie może znacząco wpłynąć na równowagę. Jutrzejszego ranka wrócę tutaj. Dlatego też proszę was. – Sensei zakończył pokłonem.

……Ktoś taki miał przyjść? Wszyscy mieliśmy wątpliwości. Zatem kto taki nas odwiedzić? I wyglądało na to, że ta osoba miała przyjść w towarzystwie drużyny Valiego…? Będąc pełnymi obaw i niepewności, spotkaliśmy „to” następnego dnia.

Część 2[edit]

Poranek następnego dnia.

Kiedy wyszedłem przed dom z sercem walącym jak młot od chwili, gdy tylko zabrzmiał dzwonek do drzwi… Stała przed nim szczupła dziewczynka nosząca czarny strój gotyckiej lolity.

……Znałem ją. Nie. Nie było mowy, żebym mógł o tym zapomnieć…! Nie było, kurna, żadnej mowy, bym mógł!

Dziewczyna ta wypowiedziała tylko jedno zdanie:

– Kopę lat, Ddraigu.

– O-O-O-O-O-O-O-O-O-O-O-Ophis!!? – Zrobiłem krok w tył i wskazałem na nią palcem.

Mój krzyk był tak głośny, że rozbrzmiał w całym domu! J-j-jakim cudem! Mojego zaskoczenia nie dało się opisać! Tego nie dałem rady przewidzieć! To nie było śmieszne! Było to tak szokujące, że mogłoby przewrócić piekło i niebo do góry nogami!

Wszyscy nasi, którzy byli zebrani przy wejściu, byli gotowi do walki! Przywołałem również swoją rękawice i wahałem się, czy zacząć odliczanie do Łamacza Ładu, czy nie! Nic dziwnego! Przed nami była przywódczyni Brygady Chaosu, toczącej walki ze wszystkim frakcjami! Czy to miało być coś na wzór ostatniego bossa!? To było niesprawiedliwe, że pojawiła się właśnie tutaj! W ogóle! To w ogóle nie było normalne, że się tutaj pojawiła! Była najsilniejszą istotą na świecie! Taki ostatni boss na szczycie wszystkich frakcji! I czy nie była ona bezmiarem wszechpotęgi!? To w takim przypadku co robiła w moim domu!? Czy był on taki sławny!? Czy był tak ważnym miejscem, że swoją obecnością zaszczycił go ostatni boss!?

Wraz z przybyciem Ophis zaczęła się tworzyć aura tajemniczości i obaw, ale brak pomysłu, jak na to zareagować, dał się jeszcze bardziej we znaki! Sensei wkroczył pomiędzy nas.

– Hej, hej, hej! Mówiłem wam o czymś wczoraj! Nie zabijać bez względu na to, kto przyjdzie! Więc bez walki mi tu! Ona również was nie zaatakuje! A nawet gdyby to zrobiła, to wszyscy razem i tak nie damy jej rady!

– To jest niedorzeczne, Azazelu! – Rias wściekła się jego słowami. – Ten smok jest przywódcą grupy terrorystów, która atakuje każdą z frakcji! Jest naszą wielką zmorą, która spowodowała olbrzymie straty w diabelskim świecie! Jaki jest twój powód, dla którego sprowadziłeś tutaj kogoś takiego!? Do tego miasteczka, które jest istotnym miejscem dla całego sojuszu! Nie wspominając, że do tego domu! Czy pozwolenie Ophis na wkroczenie do tego miasta nie jest równoznaczne z oszukaniem tych, którzy go chronią!? Zatem jaki jest twój powód, by zrobić coś takiego!?

Rias miała rację. To miasteczko było miejscem, gdzie Zaświaty i Niebo podejmowały się wspólnych działań, a także gdzie negocjowały ze sobą różne frakcje. Najważniejsze z miejsc. Również kilku aniołów, upadłych i diabłów tutaj przebywało, aby utrzymać miasto. Wydaje mi się, że jej obecność w tym miejscu była równoznaczna z przekupstwem lub oszustwem. Zaskoczona mina Iriny musiała oznaczać, że nie dostała ona żadnych informacji z Nieba. Oczywiście również nie otrzymaliśmy niczego ze strony diabłów. Sirzechs-sama powiedziałby nam o tym zawczasu, że ma przybyć tutaj taka postać, jednak o niczym takim nas nie poinformował. Zatem wychodziło na to, że Sensei ściągnął tutaj Ophis, nie mówiąc o niczym Sirzechsowi-sama lub Michałowi-sama.

Rias natychmiast zdała sobie z tego sprawę i krzyczała na Senseia i Ophis. Bo to było…

– Łamiesz zasady sojuszu, Azazelu! Od tego nie moglibyście się nawet odwołać, gdyby Maou-sama i przywódca aniołów, Michał, zrzuciliby na was odpowiedzialność! Dlaczego, chociaż mówiłeś tyle o tym sojuszu, zrobiłeś coś tak… – Wkurzona Rias urwała w tym miejscu. Następnie zrobiła głęboki wdech. – …To ty mówiłeś tyle o tych sojuszach. Zatem musiałeś stwierdzić, że wizyta Ophis jest tak bardzo wartościowa, tak? – zakończyła wysnutym wnioskiem.

Miała rację… Nie było teraz powodu, aby zwątpić w Senseia. Przy pierwszym spotkaniu wydawał się podejrzany i wyglądał jak nasz przeciwnik. Jednak teraz był Naczelnikiem Upadłych Aniołów, któremu mogliśmy w pełni zaufać. Daliśmy radę stawić czoła licznym nieszczęściem właśnie dzięki tej osobie. Również dzięki jego pomocy i wiedzy staliśmy się tak silni. Nie było mowy, żeby troszczący się o nas Sensei zdradził nas. Prawdopodobnie Rias przypomniała sobie o tym, gdy się wkurzyła.

– Tak, przepraszam, Rias. Okłamałem i nadal kłamię wiele osób, żeby ona mogła tutaj być. Ale jej życzeniem może być coś, co odmieni istotę Brygady Chaosu. Doszedłem do wniosku, że trzeba przeciwdziałać niepotrzebnemu rozlewowi krwi… Znów was przeproszę i zapytam ponownie. Zatem przepraszam i zdaję pytanie: możecie jej przynajmniej wysłuchać? – Sensei znów się pokłonił. Ten mężczyzna, mający tak wielką dumę, zrobił coś takiego…… Musiało się za tym kryć coś wspaniałego.

– Zaufam Senseiowi. To dzięki niemu jestem taki, jaki jestem – powiedziałem i sprawiłem, że rękawica zniknęła.

Reszta popatrzyła po sobie i również odłożyła swoją broń.

– …Zawsze jestem pod opieką Senseia. Mam ochotę ciąć Ophis moim mieczem, ale… przetrzymam to. – Xenovia założyła ręce i zamknęła oczy.

– …Pozwolić na takie coś Ophis bez informowania Michała-sama… Osobiście nie mam pojęcia, co powinnam zrobić, ale nie pozostaje mi nic innego, jak wierzyć Rias-san i Azazelowi-sensei – przyznała z mieszanymi uczuciami Irina.

Z powodu jej położenia powinna była mieć najtrudniej, gdyż reprezentowała Niebo, ale mimo to zgodziła się na to. Był to dowód na to, że wierzyła w Senseia i nas. Ucieszyło mnie to.

– Po prostu zaufam Ise-san i Rias-oneesama tak, jak robiłam to od początku.

– Myślę podobnie.

Asia i Ravel również się zgodziły.

Myślę, że Kiba i Gasper, których tutaj nie było, Koneko śpiąca w swoim łóżku, a także Rossweisse-san, która wróciła do Północnej Europy, podzieliliby ich zdanie.

Rias westchnęła, po czym zapytała Senseia:

– Zatem mam jej pozwolić wejść i ugościć ją zieloną herbatą? Czy ona jest sama? Co z Valim i jego drużyną?

Wraz z tym pytaniem pod drzwiami rozjaśniało światło i pojawił się mały magiczny krąg. Wyłoniła się z niego czarodziejka drużyny Valiego, Le Fay, która miała na sobie pelerynę i spiczastą czapkę, oraz pies o popielatoszarej sierści. Odstawiając postać Le Fay na bok, ten popielaty pies… Pamiętałem go! Znaczy się, nigdy bym nie zapomniał tych dreszczy, które powodował samym patrzeniem na siebie! To Fenrir! Wilk, zabójca bogów, który podobno zabija ich i zjada przy pomocy swoich kłów! Jeżeli sobie przypomnę, to przeszedł we władanie drużyny Valiego…

High school dxd v11 173.jpg

– Jak leci? To ja, Le Fay Pendragon. Dobrze się mną zaopiekowaliście w Kioto. Ten tutaj to Fenriś.

Czarodziejka, która grzecznie nas przywitała.

……Wyglądało również na to, że Fenrir był jej posłuszny i nie żywił w naszą stronę żadnej wrogości. Mimo to wciąż pozostał jednak legendarnym stworem i przez to był już wystarczająco straszny!

Nagle z innego magicznego kręgu wyłoniła się olśniewająca kobieta! Przytuliła się do mnie, gdy tylko się pojawiła!

MUNYUUN!

Aaach, czułem te olbrzymie piersi.

– Dawno się nie widzieliśmy, Sekiryuuteiu! Nadal kochasz cycusie, tak jak kochałeś je zawsze?

To siostra Koneko-chan, Kuroka! Kurna! Te jej cycusie były niesamowite!

– Kuroka!? C-co to za sposób łączenia w pary!?

Nie wyglądało na to, żeby ktoś jeszcze miał się pojawić, więc byli to już wszyscy z drużyny Valiego? Vali i Bikou nie przybyli, więc przyszły tylko dziewczyny? Tego ogromnego golema tutaj nie było, prawda? Bo był zbyt wielki i nie mógłby wejść do domu!

Ktoś patrzył bezpośrednio na mnie, przytulanego przez Kurokę. To Ophis.

– Chcę porozmawiać – powiedziała.

– Wypij z nią herbatę – przekonywał Sensei. – Skłamałem innym frakcjom, aby mogła tutaj być. Gdyby się o tym dowiedziano i wszystko poszłoby w złym kierunku, to skróciliby mnie o głowę.

……Zrozumiałem. Zrobię to. Zrobię wszystko. Nawet napiję się z nią herbaty.

…Do mojego dziadka w niebie. Wyglądało na to, że naprawdę byłem wciągany w wiele rzeczy. Wreszcie przyszedł czas, abym napił się herbaty z najpotężniejszą istotą…


W pokoju dla VIP-ów zebrała się dziwna mieszanka gości. Drużyna Gremory (Kiba i Gasper przyszli, jednak Koneko-chan wciąż odpoczywała w swoim pokoju) plus Irina, Ravel, Sensei, a po drugiej stronie drużyna Valiego – Le Fay, Fenrir, Kuroka – oraz Ophis, która była w centrum tego spotkania. Zgromadzenie tych, którzy w normalnych okolicznościach nigdy by się nie spotkali.

– Oto wasza herbata. – Akeno-san podała zieloną herbatę drużynie Valiego i Ophis, pozostając cały czas czujna.

Le Fay zabrała się za herbatę, podczas gdy Kuroka zajadała się podanym poczęstunkiem. Fenrir spał tuż przy Le Fay… Z całą pewnością ani trochę się nie denerwowali.

Kiba również przyszedł i stał za mną, będąc w pełnej gotowości. Jego twarz niczego nie zdradzała, ale wszystkie zmysły miał tak wyczulone, żeby móc skoczyć w każdej chwili.

Gyasuke udał się do Koneko-chan. Zdawał się o nią martwić, bo w końcu była jego przyjaciółką. Będąc przy niej, powinien był być w stanie uspokoić ją do pewnego stopnia.

Wyszeptałem wreszcie do ucha siedzącego obok mnie Senseia:


– …Więc co mam robić? Oczywiste pytanie. Sensei poprosił nas o wysłuchanie jej. Jednak nie miałem pomysłu, w jaki sposób pchnąć do przodu rozmowę. Pozostali również zdawali się czuć niezręcznie i byli podenerwowani. A to dlatego, że nie wiedzieliśmy, czy lada moment nie dojdzie do niewyobrażalnej walki! W takim układzie wydawało mi się, że całe miasto poszłoby z dymem, zaczynając od mojego domu… Z pewnością nic by po nas nie zostało.

Będąc zdenerwowany, otrzymałem odpowiedź:

– Zainteresowana jest tobą – odszeptał Sensei. – Więc odpowiedz jej, gdy zada pytanie. Będzie to świetna okazja, by ją zrozumieć.

– M-mimo wszystko! Jest przywódczynią terrorystów i najpotężniejszym smokiem, co nie…? Na dodatek jest silniejsza od ciebie i Sirzechsa-sama!

Nie było mowy, bym się uspokoił, mimo że Sensei był tuż obok! Czy nie zginąłbyś z nami w przypadku walki!?

– Nie urządzi tutaj żadnej rzezi. Porównując ją do Valiego czy Cao Cao, nie żywi żadnej ochoty w stronę walki. Nie zaatakuje nikogo innego poza Wielkim Czerwonym. Zatem odbędziesz rozmowę, reprezentując każdą z frakcji na świecie. Słuchaj jej, okej? Baw się dobrze i napij się z nią herbatki! Nie dziękuj!

Ale mimo wszystko… Mogłem tylko zrobić zdezorientowaną minę i drapać się po policzku. Znaczy się, czekały na mnie dwa testy, więc co my tutaj robimy… Działo się zbyt wiele rzeczy! Czy to również była zdolność Sekiryuuteia do przyciąga mocy!?

…Musiała. Przemawiał za tym fakt, że tutaj przyszła, bo się mną interesowała. Zatem moja moc wreszcie przyciągnęła najpotężniejszą istotę? Wyglądało na to, że wreszcie się zrobiło poważnie…

Myśląc o tym, westchnąłem, a Ophis tylko się we mnie wpatrywała.

– …………

Ruszyłem ustami, uśmiechając się i pytając:

– W-w-więc j-j-jaką masz do mnie sprawę…?

Uśmiechaj się. Musiałem się uśmiechać. Nie mogłem się bać. Niebezpieczne było, że moje jedno słowo mogło przysporzyć wszystkim frakcjom wiele kłopotów. Nie chciałem zapisać się na kartach historii przez zrobienie czegoś dziwacznego!

„Oppai Smok stał się zgubą ludzkiego świata”.

Będę płakał, jeżeli będą tak o mnie pisali w podręcznikach w Zaświatach!

Ophis przystawiła usta do filiżanki. Po chwili odłożyła ją na stół i przemówiła:

– Ddraig. Chcesz przestać być Niebiańskim Smokiem?

………H-hmm… Zapytała o coś, czego nie rozumiałem już od samego początku. Wypowiedziałem kilka słów, uśmiechając się:

– …Emm, nie. Nie rozumiem za bardzo, co chcesz powiedzieć…

– Człowiek, który jest twoim gospodarzem. Do tej pory miał inną definicję rozwoju. Wydaje mi się to bardzo dziwne. Bardzo różniące się od poprzednich Niebiańskich Smoków. W przypadku Valiego jest podobnie. Dziwne. Bardzo dziwne.

……Rozwój mój i Valiego…? Był on dziwny…?

Ophis kontynuowała:

– Walka z Cao Cao. Walka z Baelem. Ddraig miał inne formy. Pancerz stał się szkarłatny. Stało się tak po raz pierwszy. A na pewno pierwszy raz, o którym wiem.

…Zatem fakt, że moja zbroja zmieniła kolor, był już znany. Wydawało mi się to przerażającą wizją przy następnym spotkaniu z Cao Cao.

Ophis mówiła dalej:

– Stąd moje pytanie, Ddraigu: czym ty zostaniesz? – Przechyliła głowę.

O rany, była słodziutka. To przeszło mi przez myśl! Ale jak powinienem był jej odpowiedzieć… Że bezmyślnie trenowałem, pragnąc jedynie piersi i rośnięcia w sile? Jednak to nie było odpowiedzią, którą szukała Ophis.

Wtem moja rękawica pojawiła się sama od siebie.

…Czy to Ddraig?

Jego głos rozbrzmiał donośnie, aby wszyscy mogli go usłyszeć.

[Nie mam pojęcia, Ophis. Nie wiem, kim ten chłopak chce zostać. Nie mam zielonego pojęcia, ale… Ale faktem pozostaje, że jego rozwój jest interesujący.]

Och, nieźle! Łatwiej będzie mi, gdy to Ddraig będzie przemawiał! Zatem mam nadzieję, że rozmowa pomiędzy legendarnymi smokami przebiegnie pomyślnie! Będę cię wspierał, jeżeli obróci się ona w walkę, więc pozostawiam wszystko tobie, partnerze!

Ophis spojrzała się na moją rękawice i powiedziała:

– Dwa Niebiańskie Smoki, ja, jako „nieskończoność”, i Wielki Czerwony – „sen – wszystkie te postaci wplecione w inkantacje. Ddraigu, czemu myślałeś o zostaniu królem dominacji?

[…Musiał to być rezultat pragnienia siły. A z tego powodu zostałem wyeliminowany. Nie mogłem stać się silniejszy w inny sposób poza zwiększaniem mocy „dominacji”. I nigdy nie pomyślałem, że moja czerwień stanie się szkarłatem.]

– Nie rozumiem tej „dominacji”. Ci z Brygady Chaosu właśnie jej pragną. Wielki Czerwony nie jest „dominacją”. Ja również nią nie jestem.

[Niemożliwe jest, żeby istota będąca od samego początku silna, zrozumiała powody dążenia do „dominacji”. Zrodziłaś się z „nicości” czy też „nieskończoności”, Wielki Czerwony ze „złudzeń” – musicie pochodzić z innego wymiaru. Ophis, dostałaś się do tego świata poprzez Szczelinę Wymiarową. Co dostałaś od tego świata i dlaczego myślisz o powrocie do miejsca, skąd pochodzisz?]

– Również ciebie o coś spytam. Ddraigu, dlaczego chcesz stać się innym stworzeniem? Odrzucisz „dominację”? A co potem?

…Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Nie żebym coś w ogóle rozumiał z tej rozmowy. Nie rozumiałem pojedynczego słowa! W rozmowie smoków były rzeczy za trudne do pojęcia. Podobnie było z Albionem, Midgardsormrem, Vritrą i Yu-longiem, którzy mówili na swój własny sposób. Codzienny Ddraig i staruszek Tannin zachowywali się dosyć ludzko, dlatego też łatwo było ich zrozumieć…… Jednak na widok rozmawiającego Ddraiga z Ophis w taki sposób doszedłem do wniosku, że musiał patrzeć na świat z kompletnie innej perspektywy. Może to dlatego, że postrzegali go w zupełnie inny sposób.

– …W rzeczy samej, bardzo interesujące. Nie często można być świadkiem rozmowy Niebiańskiego Smoka i Smoczego Boga. – Sensei przysłuchiwał się wszystkiemu z iskrami w oczach.

Zdawał się lubić tego typu rzeczy. No cóż, pozostawię wszystko mojemu partnerowi. Gdybym to ja miał mówić, nie dałbym rady rozmawiać z Ophis. Wydawało mi się, że mój partner był kimś, komu mogłem głęboko zaufać, ale wraz z jego reakcją na kolejne pytanie Ophis zmieniłem zdanie!

– Ddraigu, zostaniesz Chichiryuuteiem? Możesz przerosnąć Niebiańskiego Smoka ściskaniem piersi? Ddraigu, zostaniesz smokiem symbolizującym cycki?

Słuchający tego Ddraig… zareagował w taki sposób, że musiał zrobić głęboki wdech!

[Ugg… Nawet Ophis o tym powiedziała……… Uuu! Hahaha…! Wszystko się rozmazało! Psychiatry! Dzwońcie po psychiatrę!

A niech to! Wyglądało na to, że był na skraju załamania, bo tak bardzo go to zabolało! Wyjąłem lekarstwo i pokropliłem nim klejnot.

– Uspokój się, Ddraigu! Oto twoje lekarstwo!

Wraz z lekarstwem na klejnocie emocje Ddraiga opadły, a on sam zaczął się uspokajać.

[……Ach… Tak… W-wybaczcie… T-ten specyfik z pewnością dobrze działa…]

Jesteś zbyt wrażliwy… Wyglądało na to, że jego dusza była naprawdę wykończona! Przepraszam! Naprawdę przepraszam!

– Chcę się przyjrzeć. Ddraigu, chcę się jeszcze bardziej przyjrzeć twojemu posiadaczowi. – Ophis znów się na mnie gapiła!

M-mi…? O rany… Mimo że była apatyczna, to jej oczy zdawały się były przybrać kolor zainteresowania…!

Sensei westchnął i położył dłoń na moim ramieniu.

– Więc oto w taki sposób możesz pozwolić jej tu zostać na kilka dni? Jak sam widzisz, Ophis chce się tobie przyjrzeć. Nie mam pojęcia, co się za tym kryje, ale od samego patrzenia jeszcze nikt nie umarł, prawda?

Mimo wszystko… Goszczenie jej, przywódczyni terrorystów i ostatniego bossa patrzącego się na mnie z zainteresowaniem, było trochę…

Spojrzałem na Rias w poszukiwaniu pomocy, ale…

– Jeżeli Ise się na to zgadza, to nie mam nic przeciwko. Oczywiście będziemy się mieli na baczności i jeżeli do czegoś dojdzie, nie będziemy mieli żadnych skrupułów do walki. Jeśli się na to zgadzasz, to… to ja również, Azazelu.

……? Rias nie protestowała!?

…Wydawało mi się, że zainteresowała się prawdziwym powodem stojącym za czynami Ophis! Jeżeli będziemy mogli odnaleźć nić prowadzącą do upadku Brygady Chaosu, to nie mogliśmy prosić o nic więcej! Jeśli mogliśmy powstrzymać organizację terrorystyczną poprzez rozmowę z jej przywódczynią, to nie było lepszej opcji. Zapobiegnięcie walkom bez rozlewu krwi wydawało się rzeczą dobrą i pokojową. Jednak nie wydawało mi się, że Cao Cao poddałby się tak łatwo. Posiadacze Boskich Darów, którym powiedział, jak osiągnąć Łamacza Ładu, zdawali się wciąż wzniecać bunty w swoich okolicach, ale powoli sytuacja była opanowywana z drobnymi wyjątkami… I w takiej sytuacji Ophis pomyślała, aby zmienić kierunek, w którym zmierzał świat. A czy do tego dojdzie, czy nie, miało zależeć od… ode mnie?

Dlaczego zostało mi powierzone tak ważne zadanie!? Chciałem po prostu wieść spokojnie życie przy boku przyjaciół! Czemu wszyscy przychodzili do mnie z takimi problemami i sprawami!? Chciałem żyć sobie w spokooooojuuuuuuuu!

…I mimo że w głębi siebie tak krzyczałem, to nie miałem innego wyjścia, jak zgodzić się na to.

– …Także się zgadzam. Po prostu zbliżają się testy i jeżeli nie będzie stanowiła jakiegoś utrapienia, to nie mam nic przeciwko.

Poddałem się, podając ten minimalny warunek.

Sensei położył dłoń na mojej głowie.

– Wybacz, że męczę cię za każdym razem, Ise. Tworzenie źródeł stresu, mimo że masz przed sobą ważny test… Jednak mamy szansę. Jeżeli wszystko przebiegnie sprawnie, to zagrożenie, przed obliczem którego stoi każda z frakcji, może zelżeć.

Tak, tak. Dam z siebie wszystko… Nie mogłem odmówić, jeżeli Sensei się skłonił. Był w końcu moim dobroczyńcą.

– Nie powinienem tego mówić, ale Ophis i Kuroko, zbliżają się dla nich ważne testy, tak więc nie przeszkadzajcie im.

– Zrozumiano.

– Po prostu się odprężę nyan.

Ophis i Kuroka zgodziły się na jego polecenie. Ale czy naprawdę…? Patrzyłem na nie z podejrzeniem w oczach, kiedy to nagle podeszła do mnie Ley Fay, wyjmując coś. Był to skrawek papieru.

Trzęsąc się, powiedziała:

– E-eem! Bardzo się wzruszyłam widokiem walki z Baelem! Proszę daj mi swój autograf, jeżeli nie stanowi to dla ciebie problemu!

…A tak. Była moją fanką. Wszyscy towarzysze broni Valiego byli szalenie silni, ale nie denerwowali się i byli niezwykłymi dziwakami.

– Tak, tak. – Uśmiechając się gorzko, złożyłem swój podpis.

I w ten sposób przyjęliśmy absurdalnych gości i spędzaliśmy ze sobą dni aż do czasu testu.

Część 3[edit]

……………

Był weekend, a my nadal uczyliśmy się na test. W kącie siedziała patrząca się na nas dziewczyna w stroju gotyckiej lolity. Oczywiście była to Ophis…

Minęło już parę dni, odkąd miałem wszystkie książki na wierzchu, ucząc się z pozostałymi w przestronnym salonie do egzaminu i testu… W kącie pomieszczenia siedziała Ophis, gapiąc się centralnie na nas! I zajadała się przy tym ciastem mamy. Ten nietypowy widok nie był dobry dla mojego zdrowia psychicznego… Mieliśmy na głowie bardzo ważne testy…

Wszyscy próbowaliśmy skupić się na nauce i nie myśleć o tej sytuacji, ale od czasu do czasu rzucaliśmy okiem na Ophis. Nic dziwnego, bo w końcu w pokoju siedziała z nami przywódczyni terrorystów. Szczerze powiedziawszy, nie był to dobry czas na naukę.

Jednak nie wyczuwałem od niej żadnej wrogości czy też chęci walki. Po prostu sobie tutaj siedziała. Kuroka, Le Fay i Fenrir bawili się w basenie, który mieliśmy w piwnicach. Powiedziałem tym dwóm dziewczynom i psu, żeby pozostali wewnątrz domu. Zgodzili się na to, ale odkładając na bok Le Fay, to nie wydaje mi się, żeby Kuroka tak łatwo się mnie posłuchała. Wydawało mi się, że gdy tylko nadarzy się szansa, to wyjdzie na zewnątrz. Doszłoby do niemałych kłopotów, gdyby zauważył ją ktoś powiązany z sojuszem Trzech Potęg… To całkiem przerażająca wizja… Nie, nie! Teraz musiałem skupić się na nauce! Testy były już tuż-tuż! Dostało mi się powołanie do awansu, więc nie mogłem zawieść pokładanych we mnie nadziei Sirzechsa-sama!

Hmm, doskonale znałem nazwisko każdego z siedemdziesięciu dwóch filarów. Udało mi się również spamiętać zasady, których należało przestrzegać, będąc w ludzkim świecie. Znałem rody, które przetrwały, a także sposób na zapamiętanie ich. Nie mogło się obejść bez sposobów na zajmowanie się chowańcem w zależności od tego, czy był on potworem, czy youaki. W pewnym stopniu rozumiałem również różnice ideologiczne pomiędzy frakcją Starych Maou a frakcją obecnych. No i miałem już w głowie informacje o legendarnych istotach, smokach. Nauczyłem się również co nieco o bogach z każdej frakcji.

……Ale nie czułem się pewnie w zakresie wiedzy stosowanej, ekonomii Zaświatów oraz folkloru różnych regionów. Nggggh, Kiba i Akeno-san odpowiadali z widoczną łatwością na pytania Rias. Wciąż się borykałem z tym problemem, ponieważ nadal popełniałem błędy. Koneko-chan chyba dobrze się dzisiaj czuła, bo uczyła się razem z nami.

– ……Czujesz się dobrze, Koneko-chan?

– ……Tak, Gya-kun. – Obdarzyła uśmiechem martwiącego się o nią przyjaciela.

Jej twarz była czerwona, jakby nie zdawała sobie z tego sprawy… Musiało to oznaczać, że jej stan cały czas się poprawiał.

Koneko-chan nie podchodziła do mnie od czasu tamtego zajścia. Staraliśmy się unikać siebie nawzajem na tyle, ile było to możliwe. Zdawała się naprawdę walczyć ze swoim instynktem. Jej ciało tego chciało, ale serce już niekoniecznie. Była w trudnej sytuacji. Prawdę mówiąc, smuciło mnie, że nie mogłem z nią rozmawiać. Bywało, że miałem ochotę coś z tym zrobić, bo po niej również było widać smutek. Jednak ważniejsze było, bym przez jakiś czas unikał z nią kontaktu. Koneko-chan rozchorowała się tuż przed egzaminem, ale zarówno ona, jak i Gyasuke świetnie radzili sobie w szkole, więc nie będą mieli problemu z zaliczeniem egzaminu, nawet jeśli nie będą się tak dużo uczyli. Za to ja znajdowałem się w dosyć poważnej sytuacji! Jednak Ravel uczyła mnie wielu rzeczy, których nie umiałem.

– Wygląda na to, że Ise-sama będzie w stanie odpowiedzieć na pytanie powiązane z postaciami z legend z racji tego, że niektóre już spotkaliście – powiedziała Ravel. – Jednak najwyraźniej ekonomia i folklor będzie przeszkodą dla tych, którzy byli wcześniej ludźmi. Istnieją spore różnice między wartościami ludzkimi i diabelskimi, więc nic dziwnego, że są dla was zagadnienia trudne do zrozumienia. W końcu podwaliny obu kultur są zgoła odmienne. I na teście pojawiają się właśnie takie pytania, więc nawet jeśli nie czujecie i nie rozumiecie jak diabły, to wydaje mi się, że lepiej będzie do nich podejść w sposób „diabły zrobiłyby właśnie tak”.

– Rozumiem – powiedziałem. – Znaczy się, ich osobowości zmieniają się w zależności od tego, z jakiego pochodzą rodu, dlatego też sposób rządzenia terytorium również się zmienia… Ród Gremory słynie ze swojej miłości, więc ludność ich terytorium nie jest jakoś źle traktowana. Jednak nie oznacza to, że tak jest wszędzie, prawda? Jako że świat diabłów obraca się wokół arystokracji.

Różne wartości na skutek różnych kultur. Wychodziło na to, że większość pytań na teście miała być o tym. W końcu brak wiedzy o diabelskiej kulturze nie dopuszczał dawnych ludzi, a obecnych diabłów, do promocji. Podobno Zaświaty ulegały stopniowym zmianom, ale fundamenty pozostawały różne od tych ludzkich. I wydawało mi się, że zrozumienie tych rzeczy stanowiło dla mnie problem. Hmmm, bardzo trudne wydawało się zostać wysokoklasowym diabłem… A może test na niego będzie tak trudny, że doznam szoku…

Nagle Asia wstała i podeszła do Ophis.

– U-um, chyba jedzenie samego ciasta nie jest dobrym pomysłem. Napij się trochę zielonej herbaty. – Podała Ophis filiżankę, do której nalała herbaty!

A-ależ dzielna dziewczyna! Ophis wzięła filiżankę bez słów i wypiła jej zawartość. Widząc to, Asia uśmiechnęła się i wróciła do nas. Wówczas wyszeptałem do jej ucha:

– N-naprawdę jesteś odważna, Asiu…

– Pomyślałam, że może nie jest kimś tak strasznym… Nawet zeszłej nocy Irina-san zaprosiła ją do gry w karty…

– Haa!?

Na te słowa doznałem szoku i spojrzałem na Irinę. Zrobiła pacyfkę z palców i uśmiechnęła się pewna siebie.

– Tak. Spytałam, czy nie zagra ze mną. Grałam w karty z najpotężniejszym smokiem!

M-miała dziewczyna odwagę! I jeżeli pamiętałem dobrze, to rozmawiała również z Arturem z drużyny Valiego podczas walki z Lokim! Jednak wzbudzało to u mnie zazdrość, ponieważ potrafiła rozmawiać z ludźmi w takich sytuacjach. Ach, czyżby Michał-sama uczynił z niej swojego Asa, wiedząc o jej osobowości? Bo z takim charakterem to mogła dogadać się z każdym typem osoby. Mógł dojść do wniosku, że będzie mogła lepiej reprezentować anielską stronę, będąc w stanie spotkać ludzi z różnych frakcji.

– …Zmiana… Jest całkiem inna niż Uroboros z legend – powiedział Kiba.

– Z pewnością daje zgoła inne wrażenie niż smok reprezentujący chaos, nieskończoność i nicość – dopowiedziała Akeno-san.

Smoczy Bóg, który podobno jest nieskończony… Patrząc na nią pod tym względem, to w ogóle nie wyglądała jak istota zwana bogiem smoków. Za to Wielki Czerwony wygląda bardziej jak takie stworzenie. Tak jak powiedział Kiba – może zmieniła się, bo przebywała na tym świecie zbyt długo. Smok ten, zwany Ophisem, musiał być przepełniony wieloma wątpliwościami. A na dodatek, będąc Smoczym Bogiem, interesował się mną… Spojrzałem się na Ophis i tak jak myślałem, patrzyła się na mnie. Czego do licha ona ode mnie chciała?

I w taki sposób nasza grupa dalej się uczyła, podczas gdy Smok Nieskończoności nadal tu pozostawał.


W noc przed testem promocyjnym.

Skończyłem naukę o przyzwoitej godzinie i położyłem się wcześniej niż zwykle. Ale gdy poszedłem do toalety, wyczułem, że piętro wyżej panowała dziwna atmosfera. Wydało mi się to podejrzane, więc wszedłem po schodach. Drzwi jednego z pomieszczeń były otwarte. Był to pokój Koneko-chan. Na korytarzu rozlewało się światło wydobywające się z wnętrza.

– ………!

– ………

…Było słychać rozmowę. Zamaskowałem swoją obecność i zbliżyłem się do drzwi. Pomyślałem, że chodziło o „to”. Jeżeli dobrze pomyślałem, to ona musiała… Usłyszałem jej głos, tak jak pomyślałem.

– Fufun. Od razu wiedziałam, Shirone, że zaczął ci się okres godowy nyan. Nie możesz się powstrzymać od pożądania tamtego chłopaka nyan?

– …To nie ma nic wspólnego z tobą, siostro.

– No już, już. Jeśli chcesz, mogę nauczyć cię, w jaki sposób Sekiryuutei się w tobie zadurzy nyan.

…Tak jak myślałem – była to Kuroka. Weszła do pokoju Koneko-chan i próbuje napchać jej do głowy niepotrzebnych rzeczy. Rany! Przecież mówiłem jej nachalnie, żeby nie powodowała żadnych problemów! A na dodatek Koneko-chan była w trudnym dla siebie okresie. Będziemy mieli kłopot, jeżeli pobudzi ją w zły sposób.

Bo Kuroka sama w sobie była zboczona! Może powinienem był coś jej powiedzieć. Ale jak miałem wejść do środka…? Należał on do Koneko-chan, więc nie mogłem sobie wejść ot tak po prostu…

W chwili, gdy nad tym myślałem.

– Nfufu. Mamy zbereźnego smoka, który do nas zagląda nyan.

…! Najwyraźniej Kuroka wiedziała o mnie! Zatem nic już nie mogłem poradzić! Po prostu wejdę! Drzwi były lekko uchylone. Zapukałem na wszelki wypadek i wkroczyłem do środka. Koneko-chan i Kuroka, obie w piżamach, usiadły naprzeciw siebie przed łóżkiem. Koneko-chan miała na wierzchu swoje kocie uszy i ogonek. Wymachiwała nim i byłem w stanie stwierdzić, że była w stanie podniecenia. Oczy również miała szeroko otwarte. Jednak jej twarz była cała czerwona i zdawało się, że miała lada moment zemdleć.

– Kuroko, co takiego powiedziałaś Koneko-chan?

– Mylisz się nya. Wiedziałam, że Shirone jest w okresie godowym, gdy tylko ją zobaczyłam, więc przyszłam zobaczyć, jak się czuje. Normalna rzecz dla starszej siostry, prawda? – Mrugnęła uroczo.

Jednak twarz Koneko-chan spoważniała jeszcze bardziej. Widząc to, zdawało mi się, że przyszła tutaj raczej z ciekawości niż ze zmartwienia.

– W tym okresie jest się bardzo wrażliwym nyan. Przykładowo…

Kuroka nagle pociągnęła za rękę Koneko-chan i pchnęła ją na mnie! Koneko-chan zmierzała w kierunku mojej klatki piersiowej! Złapałem ją, lecz…

– ……! – Pchnięta na mnie Koneko-chan zrobiła wzbudzającą emocje minę, mając łzy w oczach. – …Nyaa… Senpai…

Drobne usta wydały z siebie słodki i niski dźwięk. Jej ogon, którym wcześniej wymachiwała, owinął się wokół mojej prawej ręki.

– Nieważne, ile będziesz to znosiła, to gdy tylko poczujesz dotyk skóry swojego ukochanego, najdzie cię chrapka na robienie dzieci. Sekiryuuteiu, Shirone jest w stanie, w którym myśli tylko o tym jednym.

M-mimo wszystko! Nie mogłem położyć na niej moich rąk! Jeżeli zrobię coś bezmyślnego, to będzie to dla niej dużym brzemieniem! I mimo że tak uważałem, to Koneko-chan pocierała się o mnie… Próbowała ściągnąć moje ubranie z nasyconą erotyzmem miną, jak gdyby silna wola, która ją od tego powstrzymała, zniknęła! Zaczęła również ściągać swoje piżamy! Żarty się skończyły, gdyż widziałem jej pojawiające się i znikające malutkie cycuszki przez dziurki w piżamie! Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Nie możesz, Koneko-chan! Jeżeli zrobisz coś takiego ze mną i zajdziesz w ciążę, to będzie to zarówno niebezpieczne dla ciebie, jak i dziecka!

– …Senpai. Nie zgodzisz się, jeżeli to moje ciało…? Czy ja nie mogę uprawiać seksu…? Ja… ja jestem już gotowa cię przyjąć… Nawet jeśli mam dużo drobnych rzeczy, to moje ciało wciąż jest kobiece. Dlatego też… pragnę twojego ciała…

Ale proszę nie mów teeeeego! Mówiąc to z taką miną i takim głosem, spowodujesz, że stracę przytomność! Obiecałem coś Rias! Że nie będę się z tobą kochał, Koneko-chan! Rias powiedziała, że jeśli dotrzymam słowa, to dostanę nagrodę! Było to bardzo ważne zarówno dla mnie, jak i ciebie, Koneko-chan! Dasz radę! Ja dam radę!! Ale jej ciało było takie mięciutkie!

Chciałem się wycofać, ale coś owinęło się wokół mojej nogi i poczułem to na pośladkach! Z tego powodu mój wzrok znalazł się na wysokości oczu Koneko-chan i jej twarz była tuż przy mojej! Przytuliła mnie! Zaczęło się to zamieniać w skandaliczną scenę!

– …Nie chcę przegrać z tym ptaszyskiem… Nie chcę, by ktoś cię ode mnie zabrał… I mimo że nie mogę zostać twoim menadżerem, to wydaje mi się, że mogę zaspokoić twoją żądzę…

……Zachowywała się tak, jakby nic jej nie przeszkadzało, ale w jej głowie siedziała Ravel. Siedziała, bo były w tej samej klasie. Jednak nie wydawało mi się, że chce być dla mnie przydatna przy pomocy swojego ciała! Bo miała również swoje dobre strony!

Kuroka patrzyła na to wszystko z boku z widocznym rozbawieniem! Niech cię, wredna nekomacico! Dobrze się bawiła! Wydawało mi się, że będzie tak siedziała i tylko patrzyła, ale zamiast tego zbliżyła się do nas.

…SURU…SURU-SURU…

Poluzowała pas obi ze swojego kimona… po czym zaczęła je ściągać! Pojawiły się jej dorodne piersi i nawet było widać różowiutkie części! Ogromna! Jej cycki, pod względem wielkości, nie przegrywały z cyckami Rias lub Akeno-san!

– Fufufu, odebranie czystości Sekiryuuteia na oczach Shirone również będzie atrakcyjne.

Nie mogłem się powstrzymać od przełknięcia śliny, ponieważ oblizywała swoje wargi w bardzo podniecający sposób. Kuroka ściągnęła ze mnie Koneko-chan i przytuliła się do mnieeeeee! Jej nagie piersi przylgnęły do mnie! Pełnia wrażeń! Były podobne do piersi Akeno-san pod względem miękkości i atrakcyjności, ale nie przerywały z piersiami Rias pod względem jędrności! Dziękowałem piersiom nekomaty, bo były dobrze wyważone! Nie mogłem się uspokoić, bo nawet jej nogi miały co nieco do zaprezentowania! Było dużo ludzi kochających się z nekomatami, bo byli przez nich kuszeni, ale nie mogłem pojąć czemu! Czemu to było takie zmysłowe! Siedząca na mnie w zmysłowej pozycji Kuroka spojrzała w dół i powiedziała…

– Nie masz jeszcze żadnego doświadczenia, prawda?

……! Przejrzała mnie na wylot!? Czy to tak łatwo można było określić!?

– Myślałam, że co noc zabawiałeś się z Księżniczulką Przełączenia. No ale chyba się myliłam nya. No ale nic się nie da zrobić, jeżeli będziesz to tak w sobie tłamsił. No dobrze… Ta siostrzyczka zostanie twoją pierwszą kobietą nyan. Spokojna głowa, nauczę cię wszystkiego od podstaw.

Czułem, że moja głowa zaraz eksploduje, bo powiedziała coś takiego, że zagotowała mój mózg! Nie zważając na mnie, zaczęła lizać mnie, począwszy od brzucha, idąc w górę, aż do szyi! Jej język był suchy, ale miękki i ciepły, więc jego dotyk powodował, że odchodziłem od zmysłów! Zaczęła zlizywać swoją ślinę.

– Zatem to jest smak Sekiryuuteia. Zapamiętam go sobie nyan. Nigdy się nie spodziewałam, że poznam go wcześniej niż Valiego.

Rozumiem! Zatem zapamiętasz sobie mój smak! Nie miałem bladego pojęcia, co to miało znaczyć, ale z pewnością wiedziałem, że było to bardzo podniecające! Jesteś zbyt zmysłowa, nekomacia siostrzyczko! Zacząłem myśleć, że Vali to gej, bo odrzucił propozycję od takiej kobiety jak ona! Jak wielkiego miał bzika na punkcie walki!?

Pozwalając Koneko-chan do mnie podejść, powiedziała:

– Shirone, siostrzyczka pokaże ci, jak przebiega stosunek nekomaty. A teraz popatrz na tego mężczyznę i zapamiętaj jego smak.

Koneko-chan zaczęła tracić klarowność myśli, jednak wykonywała rozkazy Kuroki z niepewną miną. Zaczęła lizać moją szyję swoim małym języczkiem… Zaraz, stosunek!?

……………!! Poczułem coś trudnego do opisania! To było…! To było naprawdę…! To było naprawdę niewłaściwe…! Nie mogłem się oprzeć!

Koneko-chan, której świadomość zdawała się być ściskana przez gruby łańcuch, zaczęła mnie lizać. Proszę wybaczcie mi! Ale było mi tak dobrze, że myślałem, że zeświruję! Koneko-chan nie wydawała się mieć zamiaru przestawać, ale Kuroka puknęła palcami jej szyję. Koneko-chan zatrzęsła się, po czym upadła na mnie, tak jakby straciła wszelką kontrolę nad ciałem.

…Czy Kuroka użyła jakiejś techniki do jej zatrzymania? Chociaż zdawała się nadal być przytomna…

Położywszy Koneko-chan na boku, Kuroka powiedziała:

– No cóż, Shirone, tutaj kończy się twoja przygoda. Znalazłaś się w okresie godowym przez wpływy innych kobiet, ale zarówno ty, jak i dziecko umarlibyście w przypadku twojego obecnego ciała nyan. Jeżeli tak bardzo pragniesz powić dziecko tego mężczyzny, to… To powinnaś potrafić zapanować nad swoim instynktem nya. Hej, Sekiryuuteiu – zwróciła się do mnie. – Wiesz, że jestem lepszym wyborem niż ona?

Rozumiem. Zatem Koneko-chan będzie w stanie zapanować nad tym, gdy będzie tak duża jak Kuroka. Oznaczało to, że lepiej byłoby, gdyby do tego czasu powstrzymała się od robienia dzieci.

Do oczu Koneko-chan powróciła siła na słowa Kuroki.

– …Nie! – Poruszyła się, cała się trzęsąc. Następnie przytuliła się do mnie, jakby w próbie uchronienia mnie od Kuroki. – Senpai jest mój. Nigdy ci go nie oddam, siostro!

Był to desperacki krzyk Koneko-chan. Koneko-chan… Tak się cieszę! Jednak Kuroka również była zmysłowa i wspaniała…… Nie, nie! Muszę trzymać z Koneko-chan!

Widząc to, Kuroka podniosła się z wyraźnym zdziwieniem. Zachichotała.

– ……Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale ten czarny kocur…

…! Niespodziewany głos innej osoby! Kiedy odwróciłem głowę, zobaczyłem Ravel!

– Ojej, czyż to nie córa rodu Feneks nyan.

– Widzę, że to ty jesteś siostrą Koneko-san – powiedziała Ravel, zbliżywszy się do Kuroki. – Koneko-san nie czuje się teraz za dobrze. Jeżeli chcesz coś jej zrobić, to, jako jej koleżanka z klasy, nie wybaczę ci tego! A poza tym trzymaj się z dala od Ise-sama!

Och! Ravel, oddychając ciężko, kłóciła się z Kuroką! Ale mimo to wciąż pozostawała zaniepokojona o Koneko-chan! A również o mnie – dziękuję, Ravel!

Dostawszy ochrzan od Ravel, Kuroka zaniemówiła, ale…

– Więc jesteś przyjaciółką Shirone nyan? Hmm, dużo osób pojawia się jedna za drugą, będąc o nią zatroskanymi. – Kuroka dotknęła jedną ze spiralek włosowych Ravel. – Chyba wkurzyłam przyjaciółkę Shirone nyan – powiedziała, pokazując język. Następnie, zakładając na siebie kimono, przymierzała się do wyjścia. Jednak mijając mnie, nachyliła się i wyszeptała do mojego ucha: – Shirone tylko teraz jest taka niestabilna. Nie pozwól jej, żeby zmagała się sama ze sobą.

……! ………Był to spokojny głos. Powiedziawszy to, minęła Ravel i podążyła w stronę drzwi.

– Cenna nekoshou. Jeżeli się nią nie zaopiekujesz, to będzie to katastrofa dla naszego gatunku. – Machając ręką, odeszła.

……Czy ona przypadkiem mogła…?

– Koneko-san, nic ci nie jest? – Ravel zaniepokoiła się o jej stan.

– Ravel, co ty tutaj robisz? – zapytałem.

– …C-cóż – odparła zaczerwieniona – jestem w końcu jej koleżanką z klasy, więc tak się złożyło, że przyszłam sprawdzić, jak się ma, co robię zresztą każdej nocy! Bo Koneko-san zajmuje się mną, jako że jestem po raz pierwszy w Japonii! I to ja będę miała problemy, jeżeli jej się nie wydobrzeje! Tyle!

Ach, więc Ravel również się o nią martwiła. I tak się złożyło, że przychodzi do niej co noc. Naprawdę nie potrafiła być uczciwa względem siebie samej.

– …Przepraszam was oboje. Senpai, z mojego powodu…

Przepraszała mnie i Ravel tak, jakby naprawdę czuła się źle z powodu tego wszystkiego.

…Co takiego? Albo mi się tylko wydaje, albo jej twarz przestała być czerwona i powróciła do normalności…? Mówiąc zawczasu „przepraszam”, przyłożyłem dłoń do jej policzka.

…Trzymałem przyłożoną dłoń przez jakieś dziesięć sekund, ale… Ale nie wyglądało na to, żeby nadal była w stanie uniesienia lub coś w podobie.

– Hej, Koneko-chan, jak się czujesz?

Wraz z moim pytaniem Koneko-chan zdawała się również zauważyć zmianę swojego stanu i zaczęła dotykać swoich policzków i brzucha.

– …Wszystko wróciło do normalności.

Tak jak myślałem! Jej okres godowy dobiegł końca! To dlatego nic się nie stało, choć dotykałem ją przez prawie dziesięć sekund! Było zupełnie inaczej niż ostatnim razem, gdy ją dotknąłem! – …Co się stało? – Ravel również zdawała się mieć wątpliwości.

Rozumiałem powód tego zajścia. To Kuroka… Przed chwilą, gdy Kuroka puknęła ją palcami w szyję. Koneko-chan upadła na mnie. Ale patrząc teraz na nią, musiała użyć jakiejś techniki do zatrzymania jej okresu godowego.

…Kuroka… Nie miałem bladego pojęcia, co tak naprawdę zamierzała. Może zrobiła to, bo była siostrą Koneko-chan. A może po prostu naszła ją taka ochota. Jednak liczyło się to, że Koneko-chan była już sobą. I mogłem się z tego szczerze cieszyć. Ale czułem się też odrobinę smutny… B-bo niecodziennie miało się okazję zobaczyć taką Koneko-chan… Zapiszę sobie ten obraz głęboko w mózgu! Ale wraz z tym wszystkim, będąc tuż przed testem, opuściło mnie jedno zmartwienie. Doznałem prawdziwej ulgi.

Część 4[edit]

Dzień testu.

Zebraliśmy się przy magicznym kręgu do teleportacji w piwnicach rezydencji Hyoudou. Byliśmy ubrani w mundurki Akademii Kuou. Praktycznie rzecz ujmując, stały się strojem reprezentacyjnym naszej grupy. Mieliśmy również ze sobą swoje torby, w których były rzeczy wymagane do testu. Przypominało to trochę egzaminy wstępne do liceum.

Na arenę, gdzie mieliśmy zadawać test, szliśmy ja, Kiba, Akeno-san oraz moja menadżerka Ravel. Rias, Sensei i reszta udawali się również z nami do Zaświatów, ale mieli czekać w hotelu przy arenie. Więc tylko nasza trójka szła w tym momencie dalej, a reszta zostanie przeniesiona do hotelu.

Myślałem, że wpierw przeteleportujemy się na terytorium Gremorych, a potem na arenę przy pomocy samochodu lub czegoś podobnego. Jednak nie o to tak naprawdę chodziło. Tylko o… Cóż, taki środek transportu został wybrany przez to, że byliśmy znani, ale dodatkowo fama o naszym związku zyskała na popularności, więc wydawało się nam, że lepiej będzie omijać zatłoczone miejsca. Tak, to wszystko dlatego, że wyznałem jej miłość podczas Królewskiej Gry. Wkrótce po tym wszystkie media trąbiły tym na okrągło.

„Poważny związek między panią i podwładnym!”

I w taki sposób zyskiwało to na popularności wśród ludności Zaświatów. Dlatego też powiedziano nam, że nie moglibyśmy oderwać się od dziennikarzy, gdybyśmy tak sobie wyszli na zewnątrz.

…Rias była księżniczką z rodu Gremory, a także siostrą Maou. A jej chłopakiem byłem ja, niejaki Oppai Smok. Dwójka, która była głównym tematem rozmów w mediach, została parą, więc dużo się o tym mówiło.

– Rias – diablica czystej krwi, księżniczka i siostra Maou. Ty – jej podwładny, Sekiryuutei i Oppai Smok. Wszystko przerodzi się w romans, który za nic ma sobie podziały społeczne. Co się stanie, jeżeli wydostanie się to poza ramy arystokracji? Zdaje się to być gorącym tematem rozmów wśród kobiet z niższych warstw.

Były to słowa Senseia. Czy to było coś na ten wzór…? Romans, który za nic ma sobie podziały społeczne. No ale wyglądało na to, że dopingowali nas w Zaświatach.

– Chyba robi się coraz poważniej, bo dziennikarze coraz częściej proszą mojego brata o udzielnie wywiadu.

Ravel powiedziała coś takiego. Rozumiem, w końcu Riser był byłym narzeczonym Rias. Historia zerwania zaręczyn powinna była być czymś, o czym powinni byli z chęcią pisać. O całym tym zajściu mówiło się tylko wśród sfer arystokratycznych, więc dziennikarze za bardzo się tym nie interesowali. Jednak teraz zmienił się stan rzeczy: jeśli stałeś się sławny za sprawą Oppai Smoka, zaświatowe media nie dadzą ci spokoju. Mając to na uwadze, postanowiliśmy udać się bezpośrednio na arenę. Dziennikarze otrzymali cynk, że będziemy w tym dniu zdawać test, więc obstawili cały arenę. Rany, poważnie nie wiedziałem, jak na to zareagować. Powinienem był się cieszyć? W moim przypadku chciałem, żeby o nas tak nie trąbili! Dopiero co powiedziałem jej o moich uczuciach. I wciąż myślałem, jak mogę posunąć się naprzód w relacjach z Rias. ……Z powodu tego wszystkiego nie miałem okazji, by pójść z Rias na pojedynczą randkę. Chciałem ją gdzieś zabrać, ale nie mogłem z tytułu takich rzeczy, jak mój test, stan Koneko-chan i wizyty Ophis.

Rozejrzałem się dookoła, ale nie mogłem znaleźć Gaspera.

– Czy Gasper nie miał przyjść nas pożegnać?

– Udał się na długo przed nami do instytutu badawczego Grigori w Zaświatach – odpowiedział mi Sensei.

– ……Sam?

Zaskoczyło mnie, bo nie mogłem tego przewidzieć.

– Od razu po meczu z Baelem – przytaknął. – Przyszedł do mnie z płaczem, mówiąc: „Chcę byś silny jak Senpai i reszta! Nie chcę być już tym, który jest chroniony! Jestem chłopakiem z Drużyny Gremory, więc nie chcę już żałośnie wyglądać…!”.

Prosił Senseia w taki sposób… Zatem doszło do czegoś takiego.

– Był hikikomori, a na dodatek tchórzem. Ale mimo tego zapukał do bram Grigori, więc nie było to jakieś wątłe postanowienie. Prawdopodobnie w tej chwili stawia czoła swojemu Boskiemu Darowi pod okiem badaczy.

…Rozumiem. Naprawdę chciał się stać silniejszy, więc pomijając zwykły trening, zaczął się uczyć, jak zrozumieć i stawić czoła swojemu Darowi. Musiał dotrzeć do ślepej uliczki, co poskutkowało tym, że udał się do instytutu badawczego upadłych aniołów.

…Tak. W końcu był mężczyzną. Wróć Gasper, gdy uda ci się osiągnąć coś nowego!

Kwestia Gaspera była ważna, ale co z naszymi gośćmi? Spojrzałem na Ophis i Kurokę.

– A co będą robić Ophis, Kuroka i Le Fay? – zapytałem Senseia.

– Idą z nami do hotelu – odparł. – Nie będzie za fajnie, jak pójdą za wami na arenę.

No tak, oczywiste. Ale czy nic się nie stanie, jeżeli będą w hotelu?

– No i po waszych testach mam zamiar zabrać Ophis do Sirzechsa. To dobra okazja. Ophis powiedziała, że pójdzie pod warunkiem, że ty też tam będziesz. Dlatego po skończonych testach musicie również iść do Sirzechsa.

Zatem Sensei planował z wyprzedzeniem.

– Rozumiem. Nie wiem, co będę mógł zrobić, ale zabranie Ophis przed oblicze Sirzechsa-sama ma olbrzymie znaczenie, prawda?

– Tak. Jeśli możliwe, to chcę, by wszystko podążyło w dobrym kierunku, nawet jeśli będzie to tylko odrobina. Negocjacje, które uchodziły za niemożliwe, mogą teraz być możliwe. To duży krok. Nie mam pojęcia, co siedzi w głowie Ophis, ale być może pozwoli to na uniknięcie dalszych walk. Jeżeli wszystko przebiegnie pomyślnie, to może doprowadzić to do załamania wrogiej organizacji i jej podziału. W takim przypadku otrzymamy możliwość niszczenia ich jednego za drugim. Jeśli stracą moc węży Ophis, ich porażka nastąpi wcześniej, niż przypuszczaliśmy. Nawet chcę podziękować Valiemu, bo on to wszystko zasugerował.

Vali. To on pozostawił Ophis pod opieką Senseia.

– Musiał myśleć po swojemu. No bo żeby oddał ją pod naszą opiekę – powiedziałem.

– ……Chciał uchronić Ophis – odpowiedział, zwężając oczy. – Od zagrożenia znaczy się.

………? Zagrożenia? Czy Ophis znalazła się na czyimś celowniku? No cóż, była przywódczynią terrorystów, więc nic dziwnego. Wszystkie frakcje uważały, że jej likwidacja spowodowałaby załamanie się organizacji terrorystycznej, więc ścigano ją. Ale nie mogli dostać sobie jej ot tak, bo w końcu była najpotężniejszą istotą. Ale że Vali próbował uchronić Ophis? Od zagrożenia? Hmm, Sensei zdawał się wiedzieć, o co chodziło, ale ja nie miałem bladego pojęcia. Dobra, nie miało to najmniejszego sensu, aby teraz o tym myśleć. Musiałem się teraz skupić na zdaniu testu! Wszyscy poświęcili mi sporo uwagi podczas nauki, więc nie mógłbym spojrzeć im w twarz, gdybym niczego nie osiągnął! A gdy to dobiegnie końca, to czekał na nas jeszcze egzamin w szkole…

Moim kłopotom nie było końca. W chwili, gdy ja, Kiba, Akeno-san i Ravel mieliśmy się teleportować.

– Zaczekajcie – zatrzymała nas Rias. Podeszła i pocałowała mnie w policzek. – To czar na szczęście. Ise, wierzę, że na pewno dasz radę.

To najlepszy czar na świecie! Okej! Zatem postanowione! Wyduszę z siebie to!

– Na pewno podołam testowi! K-kiedy go zdam, proszę chodź ze mną randkę!

Powiedziałem to! Powiedziałem to jak należało! Byłem w stanie sam ją zaprosić na randkę!

Rias zawiesiła się na chwilę, jednak po momencie uśmiechnęła bardzo radośnie.

– Tak. Pójdźmy na randkę. To obietnica, będę czekała.

Taaaaaak! Obiecała mi to! Randka z Rias! Lepiej być nie mogło! Pozostało mi tylko zdać test! Zdam go za wszelką cenę! Bo stawką była randka z Rias!

– ……Rany, rozczulać się tak na oczach wszystkich… Dobrze jest być młodym! – westchnął Sensei, jak gdyby nie bawiło go to.

Nie mów tak! Byłem w stanie ją zaprosić mimo tego zawstydzenia!

– No to idziemy!

Nasza czwórka pożegnała się z Rias i resztą, po czym zostaliśmy pokryci światłem. Zaczekaj, Rias! Kocham cię!

Część 5[edit]

…Kiedy światło ustało, byliśmy w przestronnym miejscu. Pod moimi stopami wciąż był magiczny krąg emitujący wątłe światło. Czy to ta arena, gdzie będzie przeprowadzony test promocyjny?

– Witam. Jesteście podwładnymi Rias Gremory, zgadza się? Słyszałem o waszym przybyciu. Proszę potwierdzić swoją tożsamość.

Podeszli do nas członkowie personelu, ubrani w bardzo oficjalne stroje, weryfikując naszą tożsamość. Jeżeli dobrze pamiętałem, to miałem pokazać pieczęć Gremory oraz papiery powołujące do awansu. Pieczęć była wykonana z kości jakiegoś stworzenia i wyszlifowana w regularny kształt przypominający dłoń. Miała szkarłatny kolor i posiadała na sobie pewien znak.

Personel rzucił okiem na nasze pieczęci i papiery, po czym powiedzieli „Prosimy tędy” i zaczęli nas prowadzić. Weszliśmy w kamienny korytarz. Jego wnętrze nie było jakieś zachwycające, ale raczej proste i precyzyjnie wykonane.

– To ośrodek promocyjny dla średnioklasowych diabłów na terytorium Glasja-Labolasów – powiedział po cichu Kiba.

Hee, więc byliśmy na terytorium rodu Glasja-Labolas. Byłem tak zmartwiony samym testem, że nie zadałem sobie trudu, by sprawdzić, gdzie miał się on odbyć. Jeśli to były ich ziemie, to była to kraina rodu, z którego wywodził się obecny Maou, Asmoudeusz-sama, który powiedział „pracowanie to przegrywanie”. Były to również rodzime strony tego jankesa, który został zbity na kwaśne jabłko przez Sairaorga-san.

– Wybudowali ten ośrodek dzięki strategowi, Falbiumowi Asmodeuszowi – powiedziała Akeno-san.

To nazwisko przywodziło mi na myśl Maou, który nie miał ochoty niczego robić, więc trudno było mi to wszystko sobie wyobrazić.

– Ośrodek promocyjny znajduje się również na ziemiach rodu Astaroth, z którego wywodzi się Ajuka Belzebub.

– Takie ośrodki są rozmieszczone w różnych częściach Zaświatów, jednak największym uznaniem cieszy się ten prowadzony przez ród Astaroth – powiedział Kiba. – W końcu mają tam też szkoły dla arystokratycznej młodzieży. Buchou miała problem z wyborem pomiędzy taką placówką a szkołą na terenie Maou. Jednak zdecydowała się w końcu na tę drugą opcję – odpowiedział Kiba.

Och, naprawdę? To dlaczego dzisiaj byliśmy na terytorium Glasja-Labolasów?

– Z powodu ostatnich wydarzeń ród Astaroth utracił swoje wpływy… – dopowiedział wystarczająco cicho, żeby nie usłyszał go personel przed nami.

Rozumiem… Zatem ten incydent z Diodorą Astarothem doprowadził do czegoś takiego… Słyszałem, że wprowadził swój ród w niemałe kłopoty. Podobno za sprawą Ajuki-sama, który był naczelnym konsultantem Ministerstwa Technologii, udało się im uniknąć najgorszego scenariusza. Jednak niezaprzeczalne pozostawało, że pozostali ludzie patrzyli na nich surowym okiem, wliczając w to również innych arystokratów. Stracili również możliwość posłania swojego kandydata na urząd Maou.

Prowadzeni przez personel dotarliśmy do miejsca wyglądającego jak recepcja. Było tutaj parę okien, a osoby podejmujący się testu rozmawiały z recepcjonistami.

…Było tutaj mniej diabłów, niż myślałem, że będzie. Dosyć przestronne pomieszczenie recepcji wyglądało martwo, gdyż nie było tutaj zbyt wielu osób.

Personel zaczął nam tłumaczyć:

– W recepcji proszę wziąć ze sobą potrzebne dokumenty wraz z przepustką. Następnie należy się udać schodami na górę, gdzie przeprowadzana jest część pisemna. Pierwsza część będzie pisemna, druga to praktyka. Zatem wpierw teoria. Uczyłem się dużo, ale chciałem uzyskać wiele punktów z praktycznej części.

– Wypracowania proszę przekazać egzaminatorom, którzy stoją przy wejściu do pomieszczenia z częścią pisemną.

Więc mam przekazać swoje wypracowanie osobie stojącej przy wejściu do pomieszczenia. Napisałem je na temat podany przez Grayfię-san… Nie byłem przyzwyczajony jeszcze do diabelskiego pisma, więc pisząc desperacko pracę, nie rozstawałem się ze słownikiem.

– Tutaj państwa opuścimy. Życzymy powodzenia. – Wraz z tymi słowami personel odszedł od nas.

– Pójdę przynieść te dokumenty – mówiąc to, Ravel ruszyła szybkim krokiem.

Wow, naprawdę troskliwa dziewczyna.

– …Nie wygląda na to, żeby dużo osób podejmowało się tego testu.

– Racja – odpowiedział Kiba. – Obecnie w Zaświatach nie ma tak wielu diabłów, które mogą podjąć się testu promocyjnego. Ośrodek promocyjny dla wysokoklasowców może mieć jeszcze mniej zdających. Tak, z racji że nie prowadzono żadnych działań wojennych w Zaświatach, awans można było dostać tylko poprzez wybitne osiągi w diabelskiej robocie lub świetny występ w Królewskiej Grze. Pierwsza opcja była za trudna, więc powszechnie promowano dzięki rozgrywkom. Mimo to wyglądało na to, że nasza trójka stanowiła specjalny przypadek.

– Ise-kun – powiedział Kiba, stanąwszy przede mną z poważną miną. – Muszę ci powiedzieć o jednej rzeczy, nim zacznie się test.

– …O co chodzi?

– Cieszę się, że cię spotkałem.

………

………Hej, zastanawiałem się, co on chciał powiedzieć…

– ……Naprawdę z łatwością przychodzi ci straszenie innych – powiedziałem z niesmakiem.

– Hahaha – roześmiał się na moje słowa. – Ale gdyby nie ty, to pewnie nigdy by mi się nie udało dotrzeć do testu promocyjnego.

– Jesteś pewien? Sam masz wystarczająco dużo siły. Wcześniej czy później udałoby ci się.

– Nie – odparł. – Jestem tutaj, bo byłem świadkiem twoich walk oraz twojego sposobu życia. Pokazałeś mi rzeczy, których ja nie miałem. Nie byłoby mnie tutaj, gdybym o nich nie wiedział.

Czy chodziło o takie coś? On również miał na mnie wielki wpływ. W wielu kwestiach pracowałem ciężej, bo obok mnie był ktoś, kto stanowił dla mnie wzór.

Westchnąłem, drapiąc się po policzku.

– No nie wiem – powiedziałem. – Nie mogę chyba pojąć, co siedzi w głowach przystojniaków. Ale no… Damy radę na teście. W końcu jesteśmy chłopaki z Drużyny Gremory. Prawda, mój kumplu?

– Oczywiście. Jeżeli doszliśmy już tak daleko, to osiągnijmy sam szczyt. Również mam marzenie, by zostać Najpotężniejszym Skoczkiem. Chcę się stać istotą, która będzie mogła godnie iść z tobą ramię w ramię.

Wyciągnął dłoń. Postąpiłem podobnie, śmiejąc się.

– Brzmi nieźle i łatwo można zrozumieć. Nie wiem, ile tysięcy lat z wami spędzę, ale zostańmy osobami znanymi w całych Zaświatach. – Akeno-san położyła dłoń na naszych. – Ufufu, ależ płomienna przyjaźń. Dajmy z siebie wszystko na teście.

– Tak jest!

– Tak jest!

Odpowiedziałem równocześnie z Kibą! Tak! Pora, by razem stać się średnioklasowymi diabłami.

– Przyniosłam dokumenty! Chodźmy je wypełnić!

Zastosowaliśmy się do zalecenia Ravel…

Test zaraz się zacznie!


– Dajcie z siebie wszystko! Będę tutaj czekała.

Rozstaliśmy się z Ravel przy schodach prowadzących na drugie piętro, podążając na trzecie. Zobaczyliśmy znak, na którym widniało diabelskie pismo: „Test promocyjny do średniej klasy – część pisemna”. Dotarliśmy do pomieszczenia, w którym znajdowały się długie biurka ustawione w rzędy. Wyglądało jak sala uniwersytecka. Widziałem jedną, gdy byłem na Uniwersytecie Kunou.

Musiałem usiąść przy stoliku, na którym widniał numerek „012”. Kiba miał „011”, a Akeno-san „010”.

Gdy usiedliśmy, ludzie wokół nas zaczęli szeptać:

– ……Czy to ci od Gremorych? Posiadacz Świętego-demonicznego miecza, Sekiryuutei oraz Kapłanka Świętych Błyskawic…

– Oppai Smok, który pokonał Sairaorga! Sekiryuutei!

– To pogłoski o tym, że dostali powołanie awansu od Maou-sama, były prawdziwe…

– Dlatego tak dużo ludzi stoi przed wejściem z aparatami…

……Naprawdę czułem się przez to speszony. Wszyscy o nas wiedzieli. No cóż, staliśmy się sławni dzięki wiadomościom, tokusatsu show i ostatniemu meczowi. Gdyby operować pojęciami z naszego świata, to może byliby oni nazwani paparazzi? Rany, przerażające. Jednak przewidziałem coś takiego. Dlatego też musiałem podejść do testu spokojnie, nie robiąc niczego, co mogłoby mi przynieść wstyd. Zrobiłem poważną minę i równie poważnie się zachowywałem!

– …Wydaje mi się, że nie musisz wkładać w to tyle energii – powiedział Kiba. – Zachowuj się tak, jak zwykle.

Ale przyszliśmy tutaj, mając na naszych barkach nazwisko Gremory!

W międzyczasie przyszli inni zdający i wolne krzesła wokół nas zaczęły się zapełniać diabłami.

……Jednak sala, która mogła pomieścić z łatwością sto osób, nie była nawet pełna do połowy. Większość osób była ludźmi, ale byli również pół-ludzie, pół-potwory, youkai i stwory. Ludzie nie byli przecież jedynymi osobami, które mogły zostać wskrzeszone. Dlatego też dużo rodzajów diabłów mogło podchodzić do testu.

Rozejrzałem się dookoła, ale wliczając w to nas, liczba obecnych nie przekroczyła czterdziestu. To niezbyt wiele. Słyszałem, że test promocyjny to rzadkość, ale nie spodziewałem się czegoś takiego! Krzesła były praktycznie puste!

……Chyba zrozumiałem cel i marzenie Sairaorga. Dobre mogłoby być danie szansy tym, którzy mieli talent. Jednak w obecnych Zaświatach takie coś mogłoby być trudne. Sensei wspominał, że politycy są rozbici pomiędzy frakcję Maou i Wielkich Królów.

Podczas gdy ja o tym rozmyślałem, egzaminator wszedł na salę i zaczął zbierać wypracowania. Oddaliśmy je i wreszcie mogliśmy rozpocząć pisanie testu.

…Praktyczna część swoją drogą, ale nie byłem taki pewien co do pisemnego. Ale przecież Rias, Ravel i inni tyle mi pomogli! Celowałem w dobry wynik!

– Już czas. Proszę zacząć – oświadczył nam głos egzaminatora!

Wszyscy zdający obrócili kartki i się rozpoczeło! Tak czy owak, odpowiem na tyle pytań, na ile będę mógł!

Część 6[edit]

– Ach. Takie pytanie są niesprawiedliwe! Co niby mieli na myśli, pisząc: „Wymień imiona wrogich przywódców, którzy występują w »Levi-tan«”…

Bar wewnątrz ośrodka. Leżałem na stoliku, mówiąc żałosnym głosem. Test pisemny był podzielony na kilka części i skończyliśmy wreszcie po paru godzinach. I mimo że nie musiałem już używać swojego mózgu, wciąż wydawałem jęki z powodu treści tego testu. Odpowiedziałem na większość pytań odnośnie podstawowej wiedzy o diabłach. Tyle że znalazło się tam pytanie z „Magicznej Levi-tan”, co było dla mnie kompletnym zaskoczeniem! Miałem zapisać imiona przywódców wrogich organizacji. A ja na to „a skąd mam to kurwa wiedzieć”. Zapytali również o Chichiryuuteia Oppai Smoka! Pojawiło się to pod pytaniem o niedawne wydarzenie w Zaświatach. Były również pytania o Brygadę Chaosu. Jako że byłem ich ofiarą, z łatwością mogłem odpowiedzieć na te pytania, bo wiedziałem więcej niż większość osób z góry. No ale nie zawarłem w odpowiedziach żadnych informacji, które nie mogły być dostępne publicznie. Nie miałem pojęcia, czy robili sobie jaja, czy na serio!

– Ise-sama, przyniosłam ci kolejną filiżankę herbaty – powiedziała Ravel.

Naprawdę była z niej dobra dziewczyna. Mogłem się tego spodziewać po mojej menadżerce!

– Dziękuję, Ravel. Dzięki tobie mój test pisemny nie okazał się totalną klapą.

– A-ależ oczywiście! Jako że jestem twoją menadżerką, to gdybyś nie zdał go, to przysporzyłoby mi to samych problemów!

Och, była w swoim tsun-tsun trybie.

– Nie pozostawiłem za wielu pytań bez odpowiedzi. Byłem dosyć pewien siebie – powiedziałem szczerze.

Test był trudny. Odpowiedzi musiały być pisane diabelskimi znakami. Jednak nie obawiałem się, bo pojawiały się również pytania, na które umiałem odpowiedzieć dzięki pomocy innych. Cieszyłem się, że uczyłem się na ten test jak szalony.

…Może przy tym teście najważniejsze było, by uzyskać powołanie do niego. Z tego powodu nie było tak wielu zdających go. W barze nie było za wielu ludzi, choć był on duży.

Mimo wszystko poszło mi dosyć dobrze. I nawet jeślibym go zawalił, to wydawało mi się, że mogłem nadrobić to częścią praktyczną.

– To teraz praktyka – powiedział Kiba, przekręcając się.

– Tak. Wreszcie coś, w czym jestem dobry!

– Słyszałam, że będzie odbywała się na dachu tej areny – rzekła Ravel, przeglądając dokumenty.

– Ara-ara. Dobrze jest się starać, ale co za dużo, to nie zdrowo, okej? – powiedziała do mnie Akeno-san.

……? Sensei również powiedział, żebym się za bardzo nie wysilał na części praktycznej. Ale przecież był to test, więc powinienem! Chyba mogłem teraz zarobić największą ilość punktów.

W międzyczasie skończyła się przerwa. Nasza trójka odłączyła się znów od Ravel i mając na sobie dresy, poszliśmy na dach.

Było to miejsce na wygląd przestronnej sali gimnastycznej. Zdający byli już w ubraniach niekrępujących ruchów ciała i rozgrzewali się. Okej! Zrobię podobnie! Wyruszyłem i zacząłem biegać po bieżni.

Podczas gdy ja rozgrzewałem się z Kibą i Akeno-san, przyszli egzaminatorzy i zaczęli nas wywoływać po numerach. Każde z nas miało na dresie plakietkę ze swoim numerkiem.

Jeden z egzaminatorów zaczął tłumaczyć:

– Część praktyczna jest dosyć prosta. Zdający będą walczyć przeciwko sobie. Każdy z państwa wylosuje numer swojego przeciwnika.

Och, dosyć proste i łatwe do zrozumienia. Zatem musiałem tylko wygrać?

– Walka będzie oceniana jako całość, więc nawet przegrana niekoniecznie musi oznaczać niezaliczenie. Oczywiście wygranie walki jest równoznaczne z przyznaniem większej ilości punktów. Jednak pojedynek będzie rozpatrywany dogłębnie, zatem mając do dyspozycji trzy satysfakcjonujące kryteria: odwaga, technika oraz ciało, będziecie mogli państwo dostać adekwatną ilość punktów do tego, co zaprezentujecie. Proszę postarać się walczyć tak, na ile państwo mogą! Zasada jest prosta: walcz z przeciwnikiem mocą, którą posiadasz. Używanie broni jest dozwolone. Jeżeli przeciwnik umrze, to test zostaje niezaliczony, ale jeżeli jego śmierć nastąpi wskutek nieszczęśliwego wypadku, wtedy egzaminatorzy zadecydują o rezultacie. Proszę przeczytać w dokumentach, które państwo posiadają, o śmierci na skutek wypadku. Kolejną kwestią jest… Tłumaczenia zasad ciąg dalszy. Tak, tak. Zatem po prostu musiałem pokazać egzaminatorom dobry pojedynek!

…Zaraz, co mieli na myśli przez „dobry pojedynek”!? Złapałem się za głowę na myśl o „głębi” walki. Ja… ja…! Wszystkie moje dotychczasowe walki były albo na pięści, albo na wzór małpich nawalanek! Nigdy nie stoczyłem starcia w oparciu o demoniczne moce lub polegając na technice!

Egzaminujący podał dodatkową informację:

– Osoby, które są Pionami, mogą tutaj użyć promocji dzięki specjalnej karcie potwierdzającej, którą posiada ten ośrodek.

Hee, zatem można było promować. Nigdy nie wiedziałem, że w ośrodkach były jakieś specjalne karty potwierdzające promocję. Czy to jakaś pochodna karty, którą Rias dała Asi, gdy jechaliśmy na wycieczkę? – Podobno Ajuka Belzebub-sama dał te karty takim miejscom jak to. Oczywiście tylko on może je tworzyć, a stworzenie kopii jest niby niemożliwe – wytłumaczył Kiba.

Zatem tylko Belzebub-sama mógł robić takie rzeczy. Jak niezwykłą osobą był on pod względem technologii… Można było rzec, że przewyższał Azazela-sensei.

– Wszystko będzie w porządku dopóty, dopóki przeciwnik nie zostanie zabity. W przeciwieństwie do testu na wysokoklasowego diabła test na średnioklasowego nie wymaga strategii w oparciu o taktyki, więc jest on dosyć prosty – powiedziała Akeno-san.

Była strategia na teście dla wysokoklasowca!? N-no tego mogłem się spodziewać. W końcu wraz z tym tytułem otrzymywało się Diabelskie Pionki, dzięki którym można było stworzyć własną grupę, więc test na sprawdzenie mózgu był oczywisty.

……No to byłem w dupie. Jeżeli przeszedłbym test na średnioklasowca, to byłbym zmuszony uczyć się strategii! Nieważne, jak bardzo wytężyłbym swój mózg, zastosowanie strategii byłoby dla mnie niemożliwe!

Egzaminator skończył tłumaczyć i przyszła pora na losowanie. Wsadziliśmy dłonie do pudła i wyciągnęliśmy kulki, na których widniały numery. Wszystko było całkiem podobne do ludzkiego świata… Cóż, najczęściej przychodzili tutaj byli ludzie, więc pewnie starali się, aby wszystko było bardziej przyjazne i łatwiejsze do zrozumienia.

Och, wylosowałem czwórkę. Wychodziło na to, że będzie to jeden z pierwszych meczów. Kibie dostała się dwudziestka szóstka, a Akeno-san trzydziestka dwójka. Och, wszyscy zostaliśmy rozdzieleni. Nie miałem pojęcia, co by było, gdyby przyszło nam walczyć przeciwko sobie, ale do tego chyba by nie doszło. Ich pojedynki miały być gdzieś pod koniec.

– Starcia będą odbywać się z dwiema parami walczącymi naraz! Na początek numery jeden, dwa, trzy i cztery rozpoczną swoje walki.

Serio? To już mój pojedynek! Ale szybko! Moja walka rozpocznie się, nim będę na nią gotowy!

– Chyba jestem pierwszy.

– Daj z siebie wszystko.

– Dasz radę, Ise-kun.

Otrzymałem słowa otuchy od Kiby i Akeno-san.

– N-no to idę.

Będąc poddenerwowany, wszedłem w koliste pole walki stworzone przez demoniczne moce. Co teraz będzie? Nie mogłem przełączać się między figurami Trójzębu. Nawet jeśli mogłem promować, to byłoby to oszustwem, gdybym co chwila zmieniał figurę. Gdy promuję, będę musiał zakończyć pojedynek. Może powinienem był użyć zwykłej Królowej? Szkarłatna Królowa nadal była niestabilna, więc nie mogłem jej użyć. Ale jeżeli mieliśmy zademonstrować swoją siłę, to może powinienem był jej użyć…

Podczas gdy ja rozmyślałem, pojawił się diabeł będący moim przeciwnikiem. Był to mężczyzna o średnim wzroście i przeciętnej posturze. Spoglądając na niego, nie czułem, żeby miał w sobie dużo aury, ale… Był w końcu diabłem, który miał wystarczająco dużo siły, by przyjść na ten test. Musiałem mieć się na baczności.

Egzaminujący podszedł i spojrzał na nas.

– Zatem obaj gotowi? – zapytał.

Obaj skinęliśmy głowami. Egzaminujący podniósł rękę, po czym szybko przeciął nią powietrze.

– Proszę zacząć!

! Zaczęło się! Przyzwałem swoją rękawicę i zapoczątkowałem odliczanie!

– Promocja Królowa.

Wybrałem zwyczajną Królową, z której zazwyczaj korzystałem! Tak czy siak, nie mogłem użyć Szkarłatnej Królowej dopóty, dopóki nie wszedłem w stan Łamacza Ładu! W takim przypadku byłem zmuszony promować na zwykłą Królową i walczyć w zwykłym Łamaczu Ładu! Wiele razy tak trenowałem, mimo że nie był to Trójząb! Nie było mowy, że mogłoby to być nieskuteczne!

– Ha!

Dłonie mężczyzny zaświeciły demoniczną mocą i wystrzeliły ogromnymi kulami ognia! Jego atak był całkiem niezły! Jeżeli posiadał Boski Dar, to ujawni go dopiero po tym ataku! Wejdę w Łamacz Ładu, zanim to nastąpi!

– Lodowy Archaeopteryks!

Obszar wokół niego ogarnął chłód. W powietrzu zaczął zbierać się lód, aż przybrał formę olbrzymiego ptaka! Zatem to był Boski Dar. Przy jego pomocy stworzył to coś.

Wyczekiwałem końca odliczania, unikając zaciętych ataków ptaka i strzałów demonicznych mocy mężczyzny! Moim słabym punktem był ten bezbronny stan przed Łamaczem Ładu! Ale jako że otworzyłem sobie ścieżkę do Szkarłatnej Królowej, odliczanie do Łamacza Ładu uległo skróceniu!

Tak! Właśnie teraz rozpoczynała się prawdziwa walka!

– Łamacz Ładu!

Czerwona aura pokryła moje ciało i uformowała zbroję! Zbroja Łuskowa Daru Wzmocnienia!

PA!

Rozpościerając oba smocze skrzydła, zgromadziłem moc! Nie mogłem przegrać! Wygram i zdam test!

[JET!!]

GOOOOOOOON!

Podleciałem do przeciwnika, ładując moc w turbiny na plecach! Nawet nie mógł zareagować na moją prędkość! Dam radę! Wyciągnąłem pięść przed siebie, by uderzyć bezpośrednio w niego! Oto mój pierwszy cios!

DON!

Z łatwością zniszczyłem olbrzymie lodowe ptaszysko, a moja pięść podążała dalej w jego stronę!

– ……!

Stworzył przed sobą obronne magiczne kręgi, ale nie mógł przetrzymać mojego uderzenia i odrzuciło go daleko na tyły areny!

DOOOOON!

Przywalił w ścianę i powędrował dalej przez nią…

…………

Stałem nieruchomo z wyciągniętą przed siebie ręką.

………Co?

Odleciał dalej, niż przypuszczałem. Nie był to cios, w którym użyłem wzmocnienia, ale nie był to też cios, w którym powstrzymywałem siłę… Jeden z egzaminujących szybko podbiegł do uderzonego przeze mnie gościa. Doszły mnie głosy innych zdających, którzy przyglądali się pojedynkowi.

– ………To jakieś żarty!? Co za moc!

– Rozumiem… Znacznie przerósł przeciętnego niskoklasowca…

– Mogę powiedzieć tylko, że jego przeciwnikowi się nie poszczęściło. Potwór…!

– …Czy on nie jest wysokoklasowcem pod względem mocy…?

– A więc oto moc Sekiryuuteia, który pokonał boga zła Lokiego i Sairaorga Baela…

Słyszałem takie rzeczy.

……Emmmm. Nie wiedziałem, jak na to zareagować. Użyłem swojej mocy w pełni, bo nie chciałem oblać testu, ale… sądziłem, że nie mogłem dać zwieść się pozorom, ponieważ moim przeciwnikiem był diabeł, który również podchodził do tego testu…

Egzaminujący powrócił od ściany, dźwigając mężczyznę, który był nieprzytomny. Potrząsnął głową w stronę innego egzaminującego, który był odpowiedzialny za mój pojedynek. Powiedział wtedy na głos:

– Wygrywa numer cztery, Hyoudou Issei!

………………Co? To już koniec części praktycznej…? Poważnie? Nie musiałem już niczego robić? Stałem tam jak słup soli z powodu łatwo odniesionego zwycięstwa.


Skończyliśmy część praktyczną, a Ravel utworzyła magiczny krąg komunikacyjny, abyśmy mogli zdać raport Senseiowi.

– S-Sensei! Odnośnie części praktycznej…

[Och, co się stało? Jesteśmy w hotelowej restauracji, gdzie mieliśmy rezerwację, i piję sobie, mimo że jest południe.]

Znów alkohol o południu!? Ty to wiesz, jak się bawić! Nie, nie to miałem na myśli!

– Chodzi o praktykę! N-no cała nasza trójka: ja, Kiba i Akeno-san, nie miała kłopotów, ale było to bardziej jak…

[Mieliście miażdżącą przewagę, tak?]

…! Skinąłem głową do Senseia, który się szeroko uśmiechał.

– Ach, tak.

Westchnął.

[Ależ oczywiście. Jak na niskoklasowców macie niezwykłą siłę. A na test przyszły osoby z wyższej półki średnioklasowców. A wy byliście dla nich jak wysokoklasowcy. Zwłaszcza ty, Ise, jako że używasz Trójzębu i Szkarłatnej Królowej, możesz wyzwolić taką moc, która znacznie ich przerastała. No cóż, chociaż mógłbym powiedzieć to samo o Sairaorgu.]

– …Nie wiedziałem, że ja… Że staliśmy się tacy silni…

Nie tylko ja odniosłem oszałamiające zwycięstwo, ale także Kiba i Akeno-san. Ale czułem się zawstydzony tym, że zniszczyłem arenę. Oni natomiast wygrali z rozwagą, niczego przy tym nie demolując.

……Zatem to miał na myśli, mówiąc, by nie walczyć na poważnie. Mogło spowodować to same straty z powodu różnicy między nami a resztą zdających. A ja mogłem zabić swojego przeciwnika… Jeżeli się nad tym zastanowiłem, to włożyłem w pojedynek za dużo energii. A-ale moją głowę zaprzątały myśli o oblaniu i że miałem się mieć na baczności…

[Stawialiście czoła Drużynie Valiego, w której pełno legendarnych postaci, bogu zła Lokiemu i Fenrirowi z Północnej Europy oraz posiadaczowi Najpotężniejszego Longinusa. Walczenie z takimi przeciwnikami i wracanie żywo z takich walk nie jest czymś normalnym. To stadium, w którym można powiedzieć, że to wy jesteście nienormalni. W waszej drużynie przynajmniej ty, Kiba, Xenovia i Rossweisse jesteście tak silni, że można powiedzieć o was wysokoklasowe diabły. Koneko, która zaczęła się uczyć senjutsu, również wkrótce osiągnie moc porównywalną do mocy wysokoklasowego diabła.]

R-rozumiem. Przeszliśmy przez wiele sytuacji kryzysowych, więc znacznie przerastaliśmy zwykłe średnioklasowe diabły. Tak, jeżeli się nad tym zastanowić, to naszymi przeciwnikami były niezwykłe osoby. A ja jeszcze trenowałem, żeby nie przegrać.

……Znów zdałem sobie z tego sprawę. Staliśmy się niezwykle silni. Mimo wszystko nasi przeciwnicy byli znacznie silniejsi, co mnie nieźle wkurzało.

[Ma szczęście, nie ma co, że was spotkała. Kobieta, w której się zadurzyłeś, ma się znaczyć.]

Sensei powiedział to przygnębionym głosem.

– Tak. Rias to najlepsza kobieta pod słońcem!

[Hej, Rias. Ise właśnie powiedział, że jesteś najlepszą kobietą pod słońcem!]

Sensei powiedział to do innej osoby z jednoznaczną miną!

C-c-c-c-c-c…! Czy Rias była obok!?

– H-hej, Sensei! Czemu jej to powtarzasz!?

[Haha! Tak się zaczerwieniła na twoje słowa! Rany, jesteście w namiętnym związku! Kurna! Aż łzy mi pociekły z oczu! Wygląda na to, że opanuję do perfekcji bycie singlem, a niech to!]

Ach, jego głos miał w sobie nutkę nienawiści. Mimo wszystko nie rób sobie jaj ze mnie i Rias, bo to krępujące! Pozwól rozkoszować się naszym życiem w spokoju!

Zmieniając temat rozmowy, Sensei kontynował.

[Cóż, przed chwilą powiedziałem o tym Rias. Że nie musi intensywnie trenować, by stać się silniejsza.]

Rias… trenować? Jeżeli dobrze pamiętałem, to była dosyć zawiedziona tym, że nie mogła za wiele zdziałać w meczu przeciwko Regulusowi. Jednak tak się złożyło, że stanowił on dla niej za wiele, bo był rzadkim Longinusem, który mógł sam się poruszać. Był również demonicznym stworzeniem reprezentującym Króla Lwów.

[Jedną z broni twojej ukochanej są te szczęśliwe spotkania. Klasa waszej grupy to nie coś, co stanowią inni wysokoklasowcy. Zdaje się, że podobnie powiedział ten gościu Riser. Takich rzeczy nie można się wyuczyć. Z nimi trzeba się urodzić. A takie rzeczy będą się dalej powtarzały. W moim przypadku za godną pochwały uważam waszą przeżywalność, o której wspomniałem. Przetrwanie takich rzeczy, nie ponosząc przy tym ofiar śmiertelnych, to coś więcej niż cud.]

Coś więcej niż cud. Wydawało mi się, że rozumiałem. Również uważałem za świetną rzecz, że takie osoby zebrały się w jednej grupie i razem przetrwały te wszystkie pojedynki.

[Wracając, test już się skończył, tak? Użyjcie magicznego kręgu do teleportacji, by dostać się do tego hotelu. Wyników jeszcze nie ma, ale poświętujemy sobie tutaj.]

Rozmowa z Senseiem dobiegła końca i wszyscy wydaliśmy z siebie westchnienie ulgi.

– Dobra robota, Ise-kun, Akeno-san – powiedział do nas Kiba z uśmiechem.

– Chyba możemy być spokojni aż do ogłoszenia wyników.

– Nie, Akeno-san. Mam na głowie jeszcze egzaminy – powiedziałem, robiąc westchnienie.

– Sekiryuutei, który użył znakomicie swojej mocy na teście promocyjnym, nie może nic zdziałać na szkolne egzaminy.

Akeno-san i Ravel zaczęły chichotać na komentarz Kiby.

…Tak, tak, miałeś rację, byłem zwyczajnym idiotą, któremu w głowie moc.

Żywot 3: Zbuntowani bohaterowie[edit]

Część 1[edit]

– Świetna robota. Wasze zdrowie! – powiedziawszy to, Sensei przechylił kieliszek.

Ile ten zapijaczony Naczelnik już dzisiaj wypił… Nasza czwórka udała się do hotelu, gdzie w restauracji, w której mieliśmy rezerwację, mogliśmy odetchnąć po trudach testu. Zebrali się tutaj, poza Gasperem i Rossweisse-san, członkowie klubu.

Wszyscy już dawno zaczęli jeść. Widząc to olśniewające jedzenie, zacząłem jeść, aż mi się uszy trzęsły.

– Jak było? – zapytała siedząca przy mnie Rias.

– Emm, cóż. Oba testy były warte poświęconego dla nich czasu. A to dzięki wszystkim, którzy mi pomogli. Ale co się tyczy części praktycznej, to przedobrzyłem…

Zmiażdżyłem swojego przeciwnika przy pomocy mocy Sekiryuuteia. I zrobiłem przy tym dziurę w arenie.

– Nie musisz zaprzątać sobie tym głowy, gdyż zapłacimy za poczynione przez ciebie szkody. Ale w przypadku sprzeczki z jakimś średnioklasowcem nie walcz z nim na serio. Dobrze? Dzieli was olbrzymia przepaść mocy.

…Zostałem ostrzeżony przez Rias. Tak, rozważałem poważnie nad swoim zachowaniem. Byłem w szoku, gdyż nigdy bym nie podejrzewał, że pomiędzy mną a innym niskoklasowym diabłem może istnieć taka różnica. Patrząc po sile, byłem wysokoklasowcem, co? Jednak tak naprawdę nie czułem się nim. Nie, zdawałem sobie sprawy z własnej siły, jednak nie wydawało mi się, że miałem wystarczająco mocy, aby oddychać tym samym powietrzem co arystokraci. Pokonałem wysokoklasowych diabłów, takich jak Riser czy Diodora, korzystając z okazji, więc nigdy nie myślałem nad tym, jak silny jestem wśród diabłów. Po prostu trenowałem jak szalony, by mieć pewność, że nie przegram przeciwko ludziom, którzy mnie ścigali, a także po to, by nadrobić zaległości w stosunku do Valiego.

Ddraig roześmiał się wewnątrz mnie.

[Kukuku. Sam w sobie jesteś nadzwyczajny, bo posiadasz mnie, a twoim celem jest najsilniejszy Hakuryuukou wszech czasów. Był on nieosiągalny od samego początku. Mimo to nadal używałeś swojej mocy, więc nic dziwnego, że przerosłeś inne diabły, nie zdając sobie z tego nawet sprawy. Wraz z końcem wakacji przerosłeś swoją panią, Rias Gremory. Ale ta kobieta nie jest wcale taka słaba. Po prostu przyrost mocy Sekiryuuteia był zbyt wielki.]

Ale mimo to jest on powolny w porównaniu z twoimi dawnymi posiadaczami, prawda? Już samo to sprawia, że chce mi się płakać.

[Nie ma co się sprzeczać, jest wolny. Jednak porównując cię z pozostałymi, jako że wykazałeś całkiem odmienną drogę rozwoju, to jest to trochę… Kluczem do sukcesu tego rozwoju są cycki… Haaaaaa…]

…Sekiryuutei westchnął. Chyba wypadałoby zakończyć tę dyskusję w tym miejscu.

Wtedy to też zobaczyłem scenę, dzięki której uśmiechnąłem się.

– Proszę, Koneko-chan. Powinnaś zjeść to oraz to.

– …Potrafię jeść sama, nawet jeśli nie będziesz tego dla mnie brała.

– Nie opiekuję się tobą dlatego, że chcę, tylko dlatego, że Ise-sama będzie smutny, jeżeli będziesz taka bez ikry.

– …Rozumiem. W takim razie zjem… Dziękuję.

– Nie ma za co, ja również dziękuję. Jeżeli nie będziesz żywsza, to nie będę miała z kim konkurować.

Ujrzałem taką rozmowę pomiędzy tymi dwiema. Otwierały się na siebie, mimo że wciąż wiele się kłóciły. Dobrze było to widzieć.

– …Spojrzę na Ddraiga.

W rogu restauracji była patrząca się na mnie Ophis. Faszerowała się makaronem.

Gdyby pracownicy restauracji odkryli, że była ona przywódczynią terrorystów, pociągnęłoby to za sobą poważne rzeczy. Oczywiście jej tożsamość była trzymana w sekrecie.

Wyglądało na to, że Kuroka i Le Fay były z nią i zajadały się słodyczami. Fenrir się nie pokazał, ale prawdopodobnie chował się za Le Fay. Ależ utalentowany wilk. Cóż, zwierzętom wstęp tutaj był zabroniony. Zaraz… najgorszym wyborem na zwierzątko domowe był…

Kuroka była wygnańcem, za którą wydano list gończy w Zaświatach, więc nie miała na wierzchu swoich kocich uszu ani ogona, a do tego miała na sobie podobną pelerynę, co Le Fay. Ale różniły się one kolorem. Miała również na nosie okulary przeciwsłoneczne. Bawiła się również przepływem ki, więc osoby mogące ją normalnie wykryć nie zauważą jej, w rezultacie czego nie była taka łatwa do schwytania. Używała tego również na Le Fay i Ophis, dlatego nikt nie patrzył na nie podejrzanym wzrokiem.

……No cóż, w końcu była to Kuroka i reszta, która nie dała się do tej pory schwytać, więc nie dałaby się schwytać i tutaj. Jednak wydawało mi się, że mogłem to wreszcie zrozumieć. Potrafiły pojawiać się w tak niespodziewanych miejscach, dlatego że posiadały umiejętność do takiego zakradania się. Jeżeli sobie dobrze przypominałem, to moi przyjaciele nie zauważyli niczego, aż ci pojawili się nagle przed moim domem.

……Więc pod tym względem byli od nas lepsi. Podczas gdy ja nad tym rozmyślałem, wstawiony Sensei powiedział do Kiby:

– Ise. Kiba. Obaj jesteście niezwykli nawet wśród swojej grupy.

– Mówisz, że jesteśmy… niezwykli – powiedział Kiba.

– Mówię, że – skinął głową na słowa Kiby – jesteście młodziakami z niesamowitym potencjałem. Ise nie ma żadnego talentu, ale posiada Sekiryuuteia. Zwiększył swoją siłę w całkowicie inny sposób niż jego wszyscy poprzednicy i przebudził moc, która jest totalnym przeciwieństwem Niszczycielskiej Furii. Nawet jeśli zyskałeś pewne moce, to macie niezwykłe talenty. A obaj nadal jesteście w trakcie swojego rozwoju. Przebudzenie dwóch Łamaczy Ładu jest niezwykłym darem. Na dodatek trenujecie ze sobą i stajecie się coraz to silniejsi… Może staniecie się diabłami najwyższej klasy, nim Rias zadebiutuje w oficjalnych rozgrywkach?

Stać się diabłem najwyższej klasy przed pierwszym profesjonalnym meczem… Już na samą rozmowę o teście na średnioklasowca byłem w szoku, to gdyby doszło do czegoś takiego, to leżałbym nieprzytomny przez tydzień, tocząc pianę z ust. Awans podwładnego na średnioklasowego diabła przed właściwym debiutem pana był czymś niezwykłym, więc pod tym względem mogliśmy stanowić chlubę Rias.

Kiba nagle zaczął mówić niepewnym głosem:

– Jestem naprawdę wielkim szczęściarzem. Mam przy sobie Niebiańskiego Smoka, Ise-kun. Nie mogę prosić o lepszego partnera do treningów. A my wciąż jesteśmy w okresie rozwoju. Sparingi z Ise-kun to dla mnie naprawdę zaszczyt.

Jak on mógł mówić otwarcie takie rzeczy!

– Nie mów tych bzdur z takim uśmieszkiem! …Matko jedyna. Również wiele zyskuję z naszych treningów, ponieważ mam za przeciwnika takiego geniusza technicznego jak ty. A moim słabym punktem są właśnie takie osoby.

Na moje słowa Sensei potrząsnął głową.

– Nie, masz również inną słabość. Bardziej swoistą lukę. Słabością potężnego Trójzębu i równie potężnej Szkarłatnej Królowej jest twoja wytrzymałość. Użycie i jednego, i drugiej pochłania ogromne ilości kondycji i aury. Ise, jak długo jesteś teraz w stanie utrzymać Szkarłatną Królową?

– …Szczerze powiedziawszy, jest ona niestabilna, więc bywają momenty, że znika po jednym uderzeniu. Jej kontrola jest trudną rzeczą.

Tak. Ta Szkarłatna Królowa była trudna w opanowaniu. Ważną rzeczą w jej ustabilizowaniu było zwiększanie jej możliwości, będąc w jednej z form Trójzębu. Jeżeli chciałbym zwiększyć moc wyjściową oraz zdolności obronne Królowej, to musiałbym używać Wieży z Trójzębu, aż bym się wreszcie do tego przyzwyczaił. Gdyby padło na prędkość – Skoczek. Jeżeli siłę działa – Goniec. Podstawą ulepszenia Szkarłatnej Królowej była poprawa możliwości każdej z form.

Żeby zwiększyć siłę Szkarłatnej Królowej, musiałem trenować figury Trójzębu. Przebudzenie w Kioto, przebudzenie podczas meczu z Baelem – dzięki nim została wyzwolona pierwotna moc Niebiańskiego Smoka i wyglądało na to, że limity mojego Boskiego Daru wzrosły wielokrotnie. Nie pozostało mi nic innego, jak trenować i zdobywać kolejne szczyty. Bo nawet jeśli limit Boskiego Daru został podniesiony, to jeśli jego posiadacz, to jest ja, był naprawdę słaby, to wszystko musiało odbywać się małymi kroczkami.

– Muszę przyzwyczaić się do każdej z form Trójzębu, zwiększając przy tym ich siłę. Szkarłatna Królowa jest jakby ich całkowitą postacią.

Rezultaty moich starań będą miały przełożenie na Królową. Potrzebowałem mnóstwo treningu i dlatego była niestabilna. Prawdopodobnie byłem zmuszony do poprawy zwykłej formy Łamacza Ładu i figur Trójzębu. Zdałem sobie z tego sprawę po walce z Sairaorgiem-san. Oznaczało to tyle, że brakowało mi treningu zdolności każdej z trzech form. Może zrozumienie tego systemu przełożyłoby się na spadek zużycia wytrzymałości?

Jednak Sensei szybko rozwiał moje wątpliwości:

– Nawet gdyby udałoby ci się opanować moc, może to nie rozwiązać problemu konsumpcji kondycji. Bowiem jest to nowa moc, która nie szkodzi ani twojemu ciału, ani twojej duszy, ale tak czy owak wymaga olbrzymiej wytrzymałości. Musi kosztować cię dużo kondycji i aury, bo nie skraca twojego życia ani też nie stwarza dla ciebie niebezpieczeństwa.

Zatem cena była taka, bo moje życie pozostawało nienaruszone. Tę odpowiedź znalazłem, wybierając moc inną niż Niszczycielska Furia…

Hmm, musiałem znaleźć sposób na nadrobienie luki wysokiego zużycia wytrzymałości i aury, bo jak tak dalej pójdzie, to nie będę mógł brać udziału w dłuższych bitwach, walcząc czy to w Trójzębie, czy też w Szkarłatnej Królowie. Moimi przeciwnikami były legendarne istoty. Krótkie starcie nie było problemem, ale moi oponenci nie pozwoliliby na swoje szybkie pokonanie, więc nic dziwnego, że musiałem nastawić się na dłuższe potyczki.

Limit czasowy dla mojej standardowej formy Łamacza Ładu znacznie się wydłużył, dlatego też nie zniknie tak długo, aż nie wydarzy się coś niezwykłego. Jednak dokładnie tym, czego było potrzeba, był Trójząb sam w sobie. W przypadku przełączania się między jego figurami zostanie pochłonięta lwia część mojej wytrzymałości. Zmęczenie, którego doznam podczas walki, będzie ogromne. Jednak było to lepsze niż użycie Niszczycielskiej Furii, w przypadku której wpadłbym w szał i pozostawał w nim tak długo, aż bym umarł!

Wtedy też wpadłem na to. Zapytałem Senseia:

– A właśnie, ten autonomiczny Longinus, który służy Sairaorgowi-san, Regulus, również potrafi coś na wzór Niszczycielskiej Furii? Chyba nie powiesz mi, że Boskie Dary, w których są zapieczętowane silne potwory lub smoki, potrafią podobną rzecz do Furii?

– Sądząc po systemie, jest to możliwe. W przypadku Regulusa Nemei albo innego Boskiego Daru ze stworzeniem w sobie będzie to nazwane Załamaniem Bestii, co japońskimi znakami można zapisać jako Bestia Dominacji. Ale mimo to Niszczycielska Furia Niebiańskiego Smoka jest potężniejsza. Jest to wyjątek. No cóż, są one i tak bardzo niebezpieczne, więc powinno unikać się ich użycia, nawet jeśli ma się taką możliwość. Podobnie jak Niszczycielska Furia będą wysysać twoje siły życiowe i zabiją, gdy wpadną w szał.

Ach, oba przypadki były takie same. Zatem będzie problem z jego użyciem.

– Znalezienie Longinusa musi zostać zgłoszone do przywódców Trzech Frakcji wskutek przymierza, tak? Jednak nie wiedziałeś o tym, że Sairaorg-san był w posiadaniu tego lwa. Czy nie jest to naruszenie zasad z jego strony?

Miałem w tej sprawie wątpliwości. Odnośnie władz Nieba i Zaświatów, które poszukiwały i nadzorowały posiadaczy Longinusów. Ten lew, Regulus Nemea, mógł mieć powiązania z diabłami, więc pomyślałem, że normalne byłoby, gdyby i Sirzechs-sama, i Sensei otrzymali na jego temat raport. Nie wydawało mi się, żeby Sairaorg-san celowo milczał w tej sprawie. Zacząłem przypuszczać, że musiało się za tym kryć coś grubszego.

Westchnąwszy, Sensei powiedział:

– Sirzechs najwyraźniej również o nim nie wiedział. Ci z frakcji Wielkich Królów musieli podpowiedzieć Sairaorgowi, żeby nie ujawniał tożsamości swojego Piona. Jednak nalegał, by powiedzieć o tym Maou, ale jeżeli ma być następną głową rodu, to jego działania są ograniczane przez obecną. Na dodatek frakcja Wielkich Królów poradziła mu, żeby jego tożsamość pozostała nieujawniona nawet podczas Królewskiej Gry. Powiedzieli mu, żeby nie zdradzał jej, nawet gdyby wysłał go na pole walki.

– Ale ostatecznie wyszedł do walki, a Sairaorg powiedział, kim jest.

– Wygląda na to, że nie mógł już dłużej siedzieć cicho. Chyba planował wykorzystać go, gdy tylko nadarzy się taka okazja. Nikt nie spodziewał się takiego przebiegu ostatniej z gier, ale była jaka była i prawda wyszła na jaw. Przez to frakcja Wielkich Królów jest przesłuchiwana przez Maou. No i Grigori oraz Niebo złożyły skargę na diabły.

…! Więc coś tak ważnego wydarzyło się w trakcie meczu. Ale żeby przywódcy frakcji Wielkich Królów powiedzieli Sairaorgowi-san, żeby nie używał lwa… Ale nie miał on ani chwili na zastanowienie się nad posłaniem go do bezpośredniego starcia. Pozostało mi się tylko modlić, żeby nie przerodziło się to w coś na kształt problemów z frakcją Starych Maou.

Czy oznaczało to, że byłem skatalogowany pod frakcję Maou? A mówiąc dokładniej, jako posiadacz Longinusa, który był po stronie Lucyfera. Rany, ale zawracanie łba!

Ach, słuchając o Longinusie i jego zdolnościach, przypomniałem sobie o jednej rzeczy.

– …Sensei, a co z Ostatnią Wolą Pierwotnego Longinusa? Czy to też jest zjawisko podobne do Niszczycielskiej Furii i Załamania Bestii? Czy również posiada w sobie jakieś stworzenie?

– …W tej włóczni nie ma żadnego stworzenia. Zapieczętowana jest tam raczej wola biblijnego Boga.

…Wola. Słowo to przywiodło mi na myśl niesamowity obraz. Hmm, zatem najpotężniejsza włócznia skrywała w sobie coś tak niewyobrażalnego?

– Włócznia potrafiąca zabić istotę zwaną Bogiem. Pierwszy z Longinusów. Biblijny Bóg pozostawił ją w obecnym świecie jako ludzką zdolność, jako Boski Dar. Jednak w mojej organizacji panują różne zdania na temat powodu tego zajścia. Na przykład, że w razie śmierci Boga wierni mogliby szerzyć swoje nauki, a broń pomogłaby im w podbijaniu, jako że mogłaby zabijać bogów innych religii. Albo że posłużyłaby w obronie przed najazdem bogów z obcych wierzeń. Albo że powstała ot tak sobie, bez jakiegoś szczególnego powodu. No i tak powstały różne opinie. Niebo również nie ma pomysłu. Tak czy siak, po włóczni znaleziono inne potężne Boskie Dary i tak zatwierdzono obecność Longinusów.

Pierwszy z Longinusów, hmm… Istnienie mojego Longinusa zostało uznane dopiero po tej włóczni.

– W obecnej erze każdy z Longinusów przejawia inny sposób zmian, niż miało to miejsce w przeszłości. Żyjemy w czasach, gdzie niczym dziwnym nie będzie pojawienie się Longinusa innego niż te trzynaście, może znajdzie się czternasty lub piętnasty – powiedział Sensei.

…Może narodzić się nowy Longinus… Jako że posiadałem jednego, byłem w stanie zrozumieć, jakie niosło to ze sobą zagrożenie. Same w sobie były potężne, więc zwiększenie ich ilości było przerażającą wizją… Z dyskusji wynikało, że pojawiłyby się jako przeciwnicy, więc zaczynałem się bać.

– ………

Wyglądało na to, że siedząca obok mnie Asia nad czymś rozmyślała. Również nie za wiele zjadła. Sączyła tylko sok.

– Coś się stało, Asiu? – zagadałem do niej.

– …Myślałam – zaczęła cicho – że powinnam wiedzieć więcej o Boskich Darach.

– Czy to po to, by zwiększyć… moc leczenia?

Skinęła głową na moje pytanie.

– Słyszałam, że Gasper-kun udał się do ośrodka badawczego Azazela-sensei, aby pogłębić wiedzę na temat swojego Daru. Pomyślałam więc, że powinnam również tam pójść.

…Po tym meczu przeciwko Baelowi wszyscy zaczęli stawiać czoła swoim mocom i nawet Gasper, który zawsze pozostawał w tyle, udał się do Grigori, aby odbyć trening. Jednak w przypadku Asi jej moc leczenia była już potężna. Była wsparciem godnym uwagi zarówno na krótkim, jak i długim dystansie. Ile razy ocaliła nam życie? Mimo to zdawała się z tego niezadowolona.

Miała poważniejszą minę niż zazwyczaj. Zawsze uśmiechająca się serdecznie Asia miała teraz determinację w oczach.

– Sensei, chciałabym zapytać o dwie rzeczy – powiedziała. – Czy Zmierzch Uzdrawiania może osiągnąć Łamacza Ładu? I czy ja jestem ewentualnie w stanie go osiągnąć? Chciałabym uzyskać odpowiedzi na te dwa pytania.

Słysząc ją, Sensei zrobił łyk alkoholu, po czym zaczął mówić:

– Odnośnie pierwszego: tak, istnieje. Przewiduje się, że istnieje taki stan dla Zmierzchu Uzdrawiania. Tak jest również odpowiedzią na to drugie. Będąc blisko naszego Sekiryuuteia Ise, który sprawia, że dzieje się mnóstwo cudów, to poprzez trening będziesz mogła go osiągnąć, zależnie od tego, ile włożysz w to pracy. Możliwe jest również wytworzenie podgatunków Łamacza Ładu, zależnie od gustu. Jednak Asiu, swoją umiejętność opanowałaś już perfekcyjnie.

Asia zaczęła mieć wątpliwości wraz z jego słowami.

– Co przez to rozumiesz? – zapytała.

– Tak jak powiedziałem – odparł. – Twoja zdolność uzdrawiania jest już świetnie opanowana i mocna. Sama widzisz, że Ise i reszta dzięki niej wyszli cało z niebezpiecznych sytuacji niezliczoną ilość razy. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że już w pełni wykorzystujesz swój Boski Dar. Nawet porównując cię z innymi posiadaczami Zmierzchu, to twoja zdolność uzdrawiania, czas potrzebny do leczenia i inne są pierwszorzędne. Leczenie na odległość daje wyniki znacznie przewyższające średnią. I nawet gdybyś osiągnęła stan Łamacza Ładu, to po prostu wzmocniłby on działanie wymienionych przeze mnie rzeczy.

Sensei uraczył Asię wielką pochwałą. Myślałem podobnie. Nawet teraz jej zdolność stała na wysokim poziomie. Tak długo, jak nie znajdzie się na celowniku przeciwnika, mogliśmy walczyć ze spokojem, a to dlatego, że gdybyśmy zostali zranieni, to wiedzieliśmy, że możemy powrócić na pole walki, gdy tylko uzdrowi nas Asia.

Będąc tak bardzo pochwaloną przez Senseia, Asia zdawała się teraz bardziej być zakłopotana, niż chcieć stać się silniejsza.

– Asiu, jesteś podporą tej drużyny – powiedział Sensei. – Członek ze zdolnością leczenia jest ważny i wartościowy. Z całej grupy Gremory… nie, z nas wszystkich to ty najbardziej liczysz się podczas bitwy. Wszyscy ci tak powiedzą, a ty sama również powinnaś zdać sobie z tego sprawę, prawda?

Asia skinęła głową na jego słowa.

– W takim razie wiesz, co jest twoim słabym punktem?

– …Czy to to, że nie przydaje się do niczego innego niż leczenie?

– Pudło – odparł Sensei. – Chodzi o coś innego. Powinnaś się skupić na leczeniu. Resztę pozostaw Ise i pozostałym. Ale mimo to wciąż będziesz celem innych. Strata uzdrawiaczki będzie dla nas potwornym ciosem. W takim przypadku należałoby znaleźć kogoś, kto by cię chronił, lub też żeby robiły to osoby na tyłach. Jednak to zakłóciłoby waszą formację, a także całym rytm walki… Twoją słabością jest właśnie to, że nie potrafisz się sama obronić. Więc powinnaś popracować nad sposobem obrony… Tak, może będą do ciebie pasować takie metody, jak bariery, iluzje, używanie demonicznych mocy do przyzywania, a nawet magia. Gdybyś mogła zawrzeć z jakąś istotą pakt i przyzwać ją, by pełniła rolę twojej tarczy, to Ise i reszta nie musiałaby ciebie bronić. Rias – zwrócił się do niej – Asia zawarła pakt z trudnym do zadowolenia Chochlikowatym Smokiem?

– Tak. – Rias skinęła głową w odpowiedzi. – Został jej chowańcem.

Wysokiej klasy smoczątko, które Asia złapała w lesie chowańców. Dosyć często bawiło się z nią w domu. Gdy dorośnie, stanie się tak samo wielkie jak staruszek Tannin. Będzie to dosyć przerażające, bo będzie miało więcej niż dziesięć metrów.

……A co z jego jedzeniem?

– To dosyć niespodziewane, ale Asia może mieć zdolność do ujarzmiania stworzeń. Była to kompletnie martwa strefa, ale może zaczęłaby się spotykać z legendarnymi stworzeniami i próbowała zawrzeć z nimi pakty? Może pójdzie gładko? Jeżeli jakieś stworzenie mogłoby pełnić rolę tarczy…

Sensei zaczął gadać sam do siebie z widocznym radością o ulepszeniu zdolności Asi. Jednak zgodzę się, że przywołanie stworzenia, który byłby jej tarczą, było dobrym pomysłem. W końcu podczas meczu z Baelem nie pozwoliliśmy jej iść, bo nie mieliśmy dla niej stosownej ochrony, a z racji że by nas leczyła, stałaby się ich celem, a my nie mogliśmy zarówno atakować, jak i jej bronić, więc wiązało się to ze zbyt wysokim ryzykiem. A gdyby mogła przywołać stworzenie, które posłużyłoby jej jako tarcza, to… Ta ostatnia walka mogłaby przebiec zupełnie inaczej.

Jakoś gdy tylko wróciliśmy, to stworzono plany rozwoju dla wszystkich w grupie, choć niektórzy dalej trzymali to w tajemnicy. Jednak mecz z Baelem znacznie się do tego przyczynił. Nawet Gasper i Rossweisse-san, których tutaj nie było, powrócą silniejsi.

…Nie mogłem być gorszy! Musiałem stać się jeszcze silniejszy, jako że moi przeciwnicy byli niesłychanie potężni. Daj z siebie wszystko!

I wtedy, gdy podjąłem nowe zadanie.

………! Uderzyło mnie coś bardzo nieprzyjemnego. Po moim ciele rozeszło się bardzo niemiłe uczucie. Atmosfera dookoła natychmiastowo się zmieniła, a ja od razu poczułem, że zostałem przeteleportowany do innego miejsca, choć nic dookoła się nie zmieniło.

– ………

Sensei poczuł to samo co ja. Zrobił poważną minę i rozejrzał się po restauracji. Z Kibą było podobnie.

Zbliżał się do nas cień… To Kuroka. Miała na wierzchu swoje koci ogon i uszy, które drgały. Jej strój zmienił się w zwykłe kimono. Zdawała się mieć na twarzy ironiczny uśmieszek.

– Arya-ya – powiedziała. – Chyba zignorowali Valiego-nya. I „Bingo” przyszedł tutaj.

…Vali? Bingo? Gdy powiedziała te słowa, których nie potrafiłem zrozumieć…

Otoczyła nas znajoma mgła, pokrywając wszystko dookoła…

Część 2[edit]

Wyszliśmy z restauracji wewnątrz hotelu. Wszyscy byli tutaj obecni, włączając w to Ophis, Kurokę i jej towarzyszy. Będąc w biegu, rozpocząłem odliczanie do Łamacza Ładu!

……Nie było pojedynczej osoby w całym budynku! Bez względu na wszystko było to na pewno to! Było dokładnie tak, jak podczas tej dwukrotnej mgły w Kioto! Zostaliśmy przeniesieni tutaj siłą! Stworzył dokładnie taki sam hotel, w którym byliśmy, tyle że w sztucznym wymiarze, i nas tutaj przeteleportował!

– Ise! – krzyknęła stojąca obok mnie Xenovia. – Czy to nie przypadkiem…!?

– Tak, Xenovio – odparłem. – To musi być to. Mgła, której nie mógłbym zapomnieć, nawet gdybym chciał!

Na myśl przyszła mi tylko jedna osoba do tego zdolna – ten użytkownik mgły!

Dotarliśmy do przestronnego holu. W holu, w którym nie było śladu żywej istoty, siedziały sobie na czarnej sofie dwie osoby!

…! Wtem kula ognia zaczęła zmierzać w naszym kierunku! Była wycelowana w Irinę i Asię! Jednak nie uderzyła ich! Ophis posłużyła jako ich tarcza i z łatwością spowodowała, że kula zniknęła.

…Ophis ochroniła Asię i Irinę?

– B-bardzo dziękuję.

– ……… – Ophis nie odpowiedziała na podziękowanie Asi.

Jednak… spojrzałem się z powrotem na sofę.

– Kopę lat, Sekiryuuteiu. I Naczelniku Azazelu. Ostatnim razem widzieliśmy się w Kioto. Od razu was powitałem, jako podzięka za Durandala z wtedy.

– …Cao Cao! – prychnąłem.

Posiadacz Świętej Włóczni, najpotężniejszego Longinusa! Przywódca Frakcji Bohaterów Brygady Chaosu! Osoba odpowiedzialna za atak w Kioto!

Nie było śladu po ranie, którą zadałem jego oku… Jednak było to zranienie na tyle poważne, że nie zdziwiłbym się, gdyby stracił wzrok.…… Coś się za tym musiało kryć. Będę miał to na uwadze.

Ale oni wystrzelili kulą ognia w Asię i Irinę! Czy to była zemsta za atak Xenovii w Kioto!?

– Mecz przeciwko Baelowi był wspaniałym widokiem. – Cao Cao zaczął klaskać. – Zacięta walka wręcz pomiędzy dwojgiem osób w zbrojach Łamacza Ładu. Było to starcie, którą fani dobrego mordobicia powinni być oczarowani. Zatem stąd moja pochwała, drużyno Gremory: gratulację z bycia pierwszymi wśród młodziaków. Prawdziwi z was podwładni Rias Gremory. Naprawdę przerażające.

– Powinnam czuć się zaszczycona, będąc chwalona przez przywódcę terrorystów? – Rias uśmiechnęła się ironicznie, cały czas mając się na baczności. – Jednak mam mieszane odczucia co do tego. Jak leci, Cao Cao? – Całkiem w porządku – odparł. – Tylko przez chwilkę widziałem cię w Kioto, więc jest to nasze pierwsze spotkanie. Byłem zdumiony tym nagłym pojawieniem. Był to iście zachwycający widok.

– Nie mów nic o tym!…… Nawet samo wspominanie jest o tym nadal żenujące! – Rias wyciągnęła przed siebie ręce, mówiąc do Cao Cao „Przestań!”.

Nawet jeśli była to moja wina, to zawitała w Kioto w bardzo skandaliczny sposób! Na pewno nie było to nic dobrego, jako że było to ich pierwsze spotkanie!

– Więc z jakiego powodu stworzyłeś ten wymiar i nas do niego przeteleportowałeś? Zgaduję, że to jakaś beznadziejna intryga?

Kiedy Sensei zadał mu pytanie, Cao Cao spojrzał za nas, na Ophis.

– Ty, Ophis – powiedział. – Zastanawiałem się, dokąd polazłaś z tym Valim, no ale żebym cię tutaj zastał. Nie spodziewałbym się tego.

Kuroka stanęła przed Ophis.

– Nyahahaha, również jesteśmy zaskoczeni. Myśleliśmy, że pójdziesz za Valim.

– Wysłaliśmy tam inny oddział. Pewnie teraz walczą ze sobą.

………? Co oni takiego mówili? Nie mogłem nadążyć za ich rozmowami. Wiedziałem, że drużyna Valiego i drużyna Cao Cao były przeciwko sobie.

Podczas gdy byliśmy niepewni tego wszystkiego, Le Fay podniosła rękę. Chrząknęła, po czym zaczęła radośnie nam objaśniać. W tym samym momencie z cienia wyłonił się szary wilk i wpatrywał się w Cao Cao.

– Cóż, wszystko zaczęło się od dwóch rzeczy. Pierwsza to to, że Ophis bardzo się zainteresowała Sekiryuuteiem, Oppai Smokiem. Vali się o tym dowiedział i zaproponował, że zorganizuje im spotkanie poprzez swoje znajomości.

O tym to wiedziałem. W końcu przez to Ophis złożyła mi tę zaskakującą wizytę.

Le Fay, mając wyciągnięty jeden palec, wyciągnęła drugi.

– Druga to to, że Vali dostał cynka, że ktoś czai się na życie Ophis. Żeby się dowiedzieć, kto to taki jest, postanowiliśmy ich zwabić. Przy odrobinie szczęścia, używając Ophis-sama jako przynęty, będziemy mogli bezpośrednio stawić czoła osobom, które wejdą nam w drogę. I w takim razie oznacza to, że… – Le Fay wskazała nieśmiało na Cao Cao. – Chcą Ophis i nas, więc wpadliśmy na pomysł, że zaczną coś robić, gdy Vali wyciągnie Ophis z bazy, a wtedy moglibyśmy się z nimi rozprawić. Jednak nie było powodu, by pakować Ophis w niebezpieczeństwo, tak więc Vali wziął Bikou w przebraniu Ophis, a my wzięliśmy prawdziwą do domu Oppai Smoka.

……Ch-chwileczkę! Słysząc ją, spojrzałem na Cao Cao, Ophis i Senseia! Chwila, chwila, chwila! Wiedziałem, że stosunki między Drużyną Valiego a Frakcją Bohaterów nie były najlepsze! A także to, że Ophis była na celowniku pewnych osób!

Jednak była ona celem… Cao Cao!? Czy to oznaczało, że cała Frakcja Bohaterów chciała ją dorwać!? C-co to miało znaczyć!? Cz-czy oni wszyscy nie należeli do Brygady Chaosu… Co więcej, czy Ophis nie była ich szefową!?

Wszyscy tutaj obecni – my, drużyna Gremory, oraz reszta – byli w strasznym szoku! Spokojni pozostali jedynie Sensei, Kuroka, Le Fay, Cao Cao i Georg!

Na słowa Le Fay Cao Cao zaczął przytakiwać głową, opierając włócznię o ramię.

– Mówimy w końcu o Valim. Wiedziałem, że nie ciągnąłby nigdzie ze sobą Ophis. Byliśmy przekonani, że użyłby jej jako przynęty, by nas wywabić. Jednak wiedzieliśmy, że nie użyje do tego prawdziwej Ophis, bo ona sama była zainteresowana zmianami w tym pokoleniu Sekiryuuteia i Hakryuukou. Wiedząc, że może się zdarzyć coś takiego, rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Jedna poszła za Valim, podczas gdy ja i Georg śledziliśmy Sekiryuuteia. I tak, jak przypuszczaliśmy, Ophis tutaj była. I w ten oto sposób się spotkaliśmy.

…Byłem wciąż zdezorientowany, jednak z usłyszanej historii mogłem wywnioskować, że Vali chciał przy pomocy Ophis zwabić Cao Cao, używając nieprawdziwej Ophis. A on, będąc podejrzliwym w stosunku do działań Valiego, przybył tutaj z przekonaniem, że Ophis jest z nami! I miał rację, zastawszy ją tutaj!

– Cao Cao mnie ściga? – zapytała Ophis, przechylając głowę.

– Tak, Ophis – odparł. – Potrzebujemy cię, ale stwierdziliśmy, że nie obecnej ciebie.

– Nie rozumiem. Nie przegram z tobą.

– W tym właśnie sęk. Jesteś zbyt potężna. Mówiąc szczerze, nie mam pojęcia, co by się stało, gdybym chciał się z tobą bezpośrednio zmierzyć… Więc powalczmy troszeczkę. – Powstał i zręcznie zakręcił włócznią.

PIIIIIIIIIIIIIN!

Grot włóczni się otworzył, formując naprawdę jasne świetliste ostrze! ……Światło było strasznie intensywne, aż dostawałem, jak zawsze, dreszczy. Dla nas, diabłów, była to najpotężniejsza święta włócznia.

FU!

Cao Cao zniknął! …Ale szybkość! Zniknął, nie wykonując najmniejszego ruchu!

PCHNIĘCIE!

Gdy się pojawił, jego włócznia była wbita głęboko w brzuch Ophis!

Śmiertelny cios! Gdyby była diabłem, to już by nie żyła!

Cao Cao, wkładając moc w trzymaną przez siebie włócznię, krzyknął:

– Świeć, włócznio niszcząca bogów!

KAAAAA!

Pchnął nią głębiej, a ona wyemitowała olbrzymie ilości światła!

– Niedobrze-nya. Le Fay.

Wraz ze swoimi słowami Kuroka zaczęła coś mamrotać z Le Fay. Wtem dookoła nas utworzyła się mgła ciemności!

– To mgła, która znacznie redukuje światło. Jest bardzo gęsta, więc nie wdychajcie jej! Jest dla nas bardzo toksyczna! Jednak bez niej nie będziemy mogli obniżyć ilości światła wytworzonego przez świętą włócznię!

– Dodatkowo ma ona dwie warstwy zrobione przeze mnie i Le Fay-nya.

W chwili gdy Kuroka i Le Fay uraczyły nas tym wytłumaczeniem, olbrzymie strumienie światła świętej włóczni rozeszły się po całym hotelu!

…Zrozumiałem, że to światło było tak intensywne nawet wewnątrz tej mgły! Gdyby nie ona, to ciekawe, jak bardzo my, to jest diabły, byśmy oberwali?

Światło zanikło, wraz z nią mgła, a ja patrzyłem na Cao Cao i Ophis. Włócznia wciąż była wbita w brzuch Ophis, jednak ta nie krwawiła ani nie miała na swojej twarzy grymasu bólu! Cao Cao powoli wyciągnął swój oręż, pozostawiając w brzuchu Ophis dziurę bez żadnych śladów krwi. Otwór zniknął, jak gdyby nigdy nic.

…Więc nie doznała żadnych obrażeń? Nawet od takiego światła świętej włóczni…?

– Gdyby był to diabeł, to byłaby to śmierć na miejscu – powiedział Cao Cao z widocznym zdziwieniem. – Włożyłem w to nawet dużo mocy, więc nawet inne istoty by wyparowały… Ten atak zabrałby połowę mocy jednego z bogów, których ta włócznia jest słabością. – Cao Cao spojrzał się na mnie. – Widziałeś to, Sekiryuuteiu? Oto Ophis. Nie można jej zadać śmiertelnego ciosu nawet przy pomocy Najpotężniejszego Longinusa. Cała siła ataku poszła prosto w nią… Jednak nawet przy pomocy tej włóczni niemożliwe jest pokonać moc nieskończoności.

Czy to oznaczało, że jakikolwiek atak tej włóczni był bezcelowy, jako że Ophis sama w sobie była nieskończonością…! Zatem taki był smok reprezentujący Nieskończoność.

Cao Cao, opierając włócznię o bark, kontynuował:

– Nawet mi nie odda, mimo że ją zaatakowałem. A powód jest prosty: może mnie zabić, kiedykolwiek będzie chciała. Dlatego tego nie zrobi, mimo że ją atakuję. Praktycznie rzecz ujmując, nie jest ona zainteresowana niczym innym niż Wielkim Czerwonym. Wśród pięciu najsilniejszych istot na świecie, nie wliczając w to Wielkiego Czerwonego, Ophis stoi na pierwszym miejscu, a pomiędzy nią a drugim miejscem jest taka różnica, że można powiedzieć, że jest ona na kompletnie innym poziomie. To właśnie oznacza ucieleśnienie Nieskończoności.

Oni… Cao Cao ściga Ophis, tak? Dlatego też pomyślałem… Co oni mieli zrobić z tą całą Nieskończonością? Nawet jeśli był to Cao Cao, to niemożliwe było pokonanie jej? A może mógł stawić jej czoła, używając Łamacza Ładu lub tego czegoś zwanego Ostatnią Wolą…? Nie, po jego wypowiedzi można było wywnioskować, że nie miał on praktycznie żadnych szans.

Nagle pod stopami Kuroki i Le Fay pojawiło się coś przypominającego magiczny krąg! Czy to one go stworzyły!?

– Nyahaha, połączyłyśmy go, podczas gdy ty robiłeś swoje przedstawienie… Dalej, Le Fay. Przyszła najwyższa pora, aby go tutaj ściągnąć.

Kiedy popielatoszary wilk Fenrir usadowił się w kręgu, ten mocno zaświecił i zaczął działać!

Gdy światło ustało, zamiast Fenrira stał tam „ten” gość! Młodzieniec o srebrzystych włosach i niebieskich oczach…

Vali! Aktywacja kręgu dała mi do myślenia, a tutaj pojawił się Vali!

– Dobra robota, Kuroko, Le Fay. Trochę minęło od naszego ostatniego spotkania twarzą w twarz, Cao Cao.

Stojący naprzeciw Valiego Cao Cao uśmiechnął się ironicznie na jego widok.

– Vali. Cóż za zaskakujące przywołanie.

– Przeteleportowałam tutaj Valiego, zamieniając go z Fenrirem-chan – powiedziała Le Fay, zakreślając różdżką okrąg w powietrzu.

– Fenrir, zamiast mnie, będzie walczył z innymi członkami Frakcji Bohaterów wraz z Bikou i pozostalami – powiedział Vali. – Przewidziałem, że Cao Cao może tutaj przybyć. Musiałem mieć jakieś zabezpieczenie… No, a teraz zakończmy to między nami. Jednak przyjść tutaj tylko z Georgem. Cóż za odwaga.

– Żadna odwaga, pomyślałem po prostu, że nasza dwójka wystarczy.

– Zdajesz się być pewien swego, Cao Cao. Czy to oznacza, że masz w zanadrzu tak zwanego Zjadacza Smoków? Zgaduję, że to ktoś z Boskim Darem specjalizującym się w zabijaniu smoków lub kolejny Longinus.

– Nie – odparł, potrząsając głową. – Nie masz racji, Vali. Zjadacz Smoków to nazwa robocza, którą nadaliśmy już istocie, która istniała. Nie stworzyliśmy jej. Zrobił to za nas ktoś inny. Bóg z Biblii.

Słysząc to, odezwał się młodzieniec w pelerynie:

– Jesteś pewny, Cao Cao?

– Tak, najwyższa pora – odpowiedział. – Jest tutaj Vali. Jest tutaj Ophis, a także Sekiryuutei. Nieskończony Smoczy Bóg oraz Dwa Niebiańskie Smoki. Nie możemy prosić o nic więcej… Przyzwijmy go. Nadszedł czas na otworzenie słoja z piekieł.

– Przyjęto. Zatem przyszła pora na pożarcie nieskończoności. – Uśmiechający się Georg zakreślił za sobą olbrzymi magiczny krąg!

ZUOOOOOO…

Po całym hotelu rozeszła się intensywna wibracja! Z kręgu wydobywała się bardzo złowieszcza aura!

…Chłodne powietrze, od którego dostałem ciarek. Z kręgu buchała tak niesamowita presja, jakiej nigdy wcześniej nie czułem! Presja, która zmroziła zarówno moje ciało, jak i ducha… Czułem się jak żaba, na którą spoglądał bocian…!

[Ta prezencja to…! Przytłaczające zło ukierunkowane tylko na smoka…!]

Ddraig również zdawał się coś wyczuć i mówił z drżącym głosem. Czyżby był przerażony…? Co to było za stworzenie, że wystraszyło Niebiańskiego Smoka, który był uosobieniem odwagi?

Nagle z magicznego kręgu zaczęło wyłaniać się coś olbrzymiego i emitujące złowieszczą aurę…! Głowa. Tułów… Czarne skrzydła. Krzyż.

To coś było przybite do krzyża. Skórzane pasy krępowały całkowicie ciało tej istoty. Była ona nimi całkowicie ograniczona, a na nich samych widniały jakieś przyprawiające o gęsią skórkę znaki! Miała również jeden na swoich oczach, z których wydobywały się krwawe łzy.

Wraz z ujrzeniem całego ciała tej cudacznej istoty wstrzymałem oddech. Od pasa w dół była… wężem! Nie, zaraz. Miała łuski… Smukła sylwetka niczym azjatycki smok! Górna część ciała należała do upadłego anioła, a reszta była smocza! Obie dłonie istoty, a także ogon i w ogóle całe ciało było poprzebijane licznymi gwoździami! Nawet jej czarne skrzydła!

Samo patrzenie na nią podpowiadało mi, jak musiała cierpieć! …Smoczy upadły anioł, który był… zniewolony……?

Ukrzyżowanie wykonane na przestępcy, który popełnił poważną zbrodnię… Istota wyglądała jak czyste wcielenie złości osoby, która ją na to skazała…

[OOOOOOOOOOOOOOOOO…]

Wydała przerażający dźwięk, który rozbrzmiał w całym holu. Z pyska wystawały kły, a z niego samego wypływała krew wymieszana ze śliną.

Ból. Zazdrość. Cierpienie. Frustracja. Dźwięk, który stanowił połączenie wszystkich negatywnych uczuć. Można było stwierdzić, że była to istota, którą sądził ktoś żywiący do niej wielką niechęć.

Z ciała tego smoczego upadłego anioła wydobywała się czarna aura oraz mgła, które rozchodziły się po całym korytarzu.

…Uczucie, które można było porównać do nakłuwania całego ciała igłami… Odrażające wrażenie, które rozeszło się po całym moim ciele…

Wzrok Senseia uległ zmianie, a na jego twarzy pojawiła się złość.

– …T-ten gość… Sprowadzić tutaj coś takiego… Więc ściągnąłeś pieczęć Kokytosu[3]…!

Cao Cao zrobił krok naprzód i zaczął mówić, jakby czytał jakiś wiersz:

– …Uchodzi za Bożą truciznę. Uchodzi za Bożą nikczemność. Zakazany byt, który nakłonił ludzi z ogrodu Eden do zjedzenia owocu z drzewa poznania. Pierwsza zbrodnia, która została osądzona przez Boga i wciąż trwa. Zjadacz Smoków Samael. Anioł przeklęty przez nienawidzącego smoków i wężów Boga. Smok. Tak. Smok, którego istnienie zostało wymazane ze wszystkich zapisków.

– ……!

Słysząc nazwę tego stworzenia, wszyscy poza mną okazali swoje zdziwienie.

– …Sensei. Co to takiego…? – zapytałem. – Nawet ja, tylko patrząc, wiem, że jest ono bardzo niebezpieczne.

– Znasz historię Adama i Ewy?

– T-tak. Przynajmniej wiem tyle.

Czy nie byli oni pierwszymi ludźmi? Byli w ogrodzie Eden czy jakoś tak. Sensei zaczął tłumaczyć:

– Zamienił się on w węża i skusił Adama i Ewę, by zjedli owoc z drzewa poznania. Wywołało to gniew biblijnego Boga. Zapoczątkowało to u niego nieopisaną nienawiść do węży i smoków. Właśnie dlatego w Kościelnych źródłach smoki są przedstawiane jako wcielenie zła. A oto stworzenie, które zrodziło się z Bożej nikczemności: z powodu nienawiści Boga na jego ciało spadło wiele skaz i klątw. Właśnie stąd się wzięła jego niesamowita trucizna. Może zniszczyć nie tylko smoki, ale również i innych, dlatego też został zapieczętowany w głębinach Kokytosu. Klątwa rzucona przez Boga to najpotężniejsze smokobójstwo. To samo w sobie czyni go bardzo brutalnym zabójcą smoków…!

…Upadły anioł… wąż… smok… znienawidzony przez Boga…! Boża trucizna…! Boża zawiść…!

Słysząc tylko to, wnet pojąłem, że była to bardzo niebezpieczna istota!

…Co za potwora oni tutaj przytargali! Boża nikczemność i niesamowita trucizna na smoki! Czy nie stanowił on dla mnie wielkiego zagrożenia!?

– Co takiego wyobraża sobie bóg olimpijski odpowiedzialny za świat zmarłych…?! Czyżby…!

Wraz z tą dedukcją Senseia na twarzy Cao Cao zawitał uśmiech.

– Tak, negocjowaliśmy z Hadesem-dono. Mimo wielu ograniczeń pozwolono mi go wezwać.

– …To drań! Czy nie był przypadkiem zadowolony z faktu, że Zeus miał zamiar współpracować z innymi! – Sensei z niesamowitą nienawiścią wręcz wypluł z siebie te słowa.

Zatem ten szkieleci bóg pomógł Frakcji Bohaterów! Bez względu na wszystko było to na tyle poważne, że mogło wprowadzić niezłe zamieszanie w sojuszu! Zdawał się on nienawidzić diabłów i upadłych aniołów, ale żeby pomógł terrorystom!

Cao Cao zakręcił dookoła włócznią, po czym wycelował nią w nas.

– Więc jak powiedział Azazel-dono, Vali i Sekiryuuteiu. Jego klątwa niszczy i zabija smoki. Z łatwością je unicestwia. Nie jest to ten sam poziom, co święte miecze typu zabójca smoków. Nawet nie ma co ich porównywać. Ascalon jest dla niego niczym wykałaczka, Hyoudou Isseiu.

Ascalon wykałaczką!? Tak. Sądząc po tej przeogromnej nienawiści, którą odczuwałem, to Samael-san stanowił smokobójcę znacznie różniącego się od mojego Ascalona!

– Co macie zamiar nim osiągnąć!? Chcecie wyeliminować smoki!? …Nie. Czy wy chcecie… Ophis…?

Cao Cao uśmiechnął się pod nosem na słowa Senseia, po czym pstryknął palcami.

– …Pochłoń ją.

GYUN!

Coś minęło nas w oka mgnieniu! Wtem…

ŁYK!

Doszedł mnie dziwny dźwięk, tak jakby coś zostało przełknięte!

Gdy się odwróciłem, ujrzałem czarny blok w miejscu, gdzie wcześniej stała Ophis! Wystarczająco wielki, by spowić sobą człowieka! Zatem do tego doszło! Wyrastała z niego macka. Śledząc ją wzdłuż, zobaczyłem, że była połączona z ukrzyżowanym smoczym upadłym aniołem! Ta strasznie czarna macka, jego jęzor, wydobywała się z jego paszczy!

Samael połknął Ophis!?

Byłem zdezorientowany tym rozwojem wydarzeń! Jednak wiedziałem, że owinięcie tym językiem Ophis nie wróżyło niczego dobrego!

– Hej, Ophis! Odezwij się! – krzyknąłem w stronę bloku.

Nie dostałem jednak żadnej odpowiedzi! Niedobrze! Byłem pewien, że było naprawdę nie za ciekawie!

– Yuuto, przetnij to!

Wraz z komendą Rias Kiba utworzył Święty-demoniczny miecz i ruszył w stronę macki!

Jednak czarny blok pochłonął miecz i sprawił, że jego ostrze zniknęło! W dłoni Kiby pozostała tylko jego połowa!

– …Zniszczyło Święty-demoniczny miecz? Czy ten blok może sam w sobie zneutralizować atak? – Kiba stworzył kolejne ostrze i znów ciął mackę, jednak osiągnął ten sam rezultat! Gdy zbliżył miecz, jego ostrze zostało rozdzielone na dwie części!

[Połowa Wymiaru!]

Gdy Vali rozpostarł swoje świetliste skrzydła, skrzydła Boskiego Podziału, cała przestrzeń wokół niego uległa zakrzywieniu i wszystkie rzeczy zostały zmniejszone o połowę, a jego Boski Dar wydał z siebie ten dźwięk. To była jego zdolność przepoławiania! Jednak nie wpłynęła ona w żaden sposób na czarny blok ani na język Samaela. Czy on nauczył się tego używać bez potrzeby wchodzenia w stan Łamacza Ładu!?

– Co powiesz na to? – Vali wystrzelił z dłoni falę demonicznej mocy, ale również została ona pochłonięta jak gdyby nigdy nic. Nie zadała ona blokowi żadnych obrażeń! Nie miał na sobie rysy ani żadnych oznak uszkodzenia! Atak nie miał najmniejszego sensu nawet w przypadku Valiego!

– To może Moc Zniszczenia! – Rias wyrzuciła wystarczająco dużo demonicznej mocy, by móc zniszczyć wszystko wokół siebie, jednak to również nie przyniosło żadnych efektów! Czyżby było to niesamowicie twarde albo posiadało moc do unikania wszystkich ataków?

ŁYK. ŁYK.

Wydając z siebie przerażający dźwięk, macka przyczepiona do bloku stawała się coraz większa i ciągnęła go w stronę paszczy Samaela. Zdawała się ona coś pochłaniać z Ophis znajdującej się w środku… Zaraz, czy to! Cao Cao powiedział wcześniej, by ją „pochłonął”! W takim razie użyję po prostu mocy mojego Łamacza Ładu i…

Sprawiłem natychmiast, że pojawiła się Zbroja Łuskowa Łamacza Ladu! Promowałem również na zwykłą Królową! Gdy już chciałem ruszyć w stronę bloku, w którym była Ophis, zatrzymał mnie Sensei.

– Ise! – krzyknął. – Nie próbuj z tym walczyć! To twój największy naturalny przeciwnik! Nie można go porównać do Valiego! Musi posiadać moc mogącą z łatwością zabijać smoki! Co ja gadam, sytuacja już jest beznadziejna, bo nawet Ophis nie może się wydostać! Nie używaj Ascalona, choć jest on przeciwnikiem! Bo w końcu nie wiemy, co się stanie w przypadku starcia z najpotężniejszym smokobójcą!

– Mimo to stanie się coś złego, jeżeli złapią Ophis, prawda!? – krzyknąłem.

Nagle Xenovia ruszyła niespodziewanie w stronę Samaela, próbując go ciąć Durandalem! Przepotężna fala Świętego miecza powędrowała w kierunku Samaela…

BĘC!

Coś odtrąciło jej ostrze na bok… Była to włócznia Cao Cao!

– Znów wyprowadzasz dobry atak na samym początku, Xenovio Durandala. Jednak nie ma już drugiego razu. – Cao Cao pstryknął palcami.

– Wydawało mi się, że zaatakowałam w odpowiednim momencie… – powiedziała Xenovia. – Czy mój pierwszy atak Durandalem jest taki łatwy do odczytania?

– Dla mnie także był to odpowiedni moment – rzekł Vali. – Ale jako że zaatakowałaś również w ten sposób w Kioto, to nie powinno dziwić, że mają się na baczności. Cao Cao z łatwością zatrzymał twoje ostrze, jednak ty naprawdę lubisz ataki powitalne, prawda Xenovio? Tutaj kończy się rozmowa! – Vali, emitując białym światłem, przyzwał swoją zbroję. – Mam przed sobą Samaela, a na dodatek dwa Longinusy najwyżej klasy. Nie mogę prosić o więcej.

Wraz z jego słowami Kuroka i Le Fay również przybrały pozę do walki. Nie żebyśmy ich naśladowali, ale wszyscy zrobiliśmy podobnie. Sensei również przywdział zbroję Fafnira!

Byłem pewien tylko jednego: jeżeli na ten jęzor lub blok nie działały żadne ataki, to musieliśmy zaatakować samego Samaela! Oddanie Ophis gościom, których zupełnie nie pojmowaliśmy, było bardzo niebezpieczne!

– Ravel – powiedziałem. – Jesteś moim gościem i ważną menadżerką. Nie mogę pozwolić, byś zginęła, więc się cofnij.

Na moją prośbę skinęła i cofnęła się. Dobrze. Dama rodu Feneks poprosiła nas o zaopiekowanie się Ravel, ale nie wliczały się w to bitwy zagrażające życiu. Obiecałem, że będę jej bronił. W najgorszym przypadku muszę mieć przynajmniej pewność, że Ravel będzie w stanie uciec. Oczywiście nie miałem zamiaru pozwolić sobie czy innym umrzeć!

Widząc naszą gotowość do walki, Cao Cao uśmiechnął się z zadowoleniem.

– Mając was za przeciwników, wykazałbym się brakiem roztropności, gdybym nie walczył na serio – powiedział. – W końcu Hades pozwolił nam tylko na jednokrotne użycie Samaela. Nasz plan pójdzie na marne, jeżeli nie rozstrzygniemy tego tutaj. Georg! – zwrócił się do maga. – Zostawiam Samaela tobie, a sam zajmę się nimi.

– Jesteś w stanie poradzić sobie samemu z dwoma Niebiańskimi Smokami, Naczelnikiem Upadłych Aniołów i drużyną Gremory?

– Uczynię to możliwym. Jeżeli nie jestem w stanie osiągnąć czegoś tak prostego, to nie mam żadnych praw do dzierżenia tej włóczni. – Jego oręż zaczął świecić ostrym światłem! – Łamacz Ładu.

Wraz z tymi dwoma słowami jego ciało zaczęło się przeobrażać! Pojawił się za nim świetlisty pierścień emitujący intensywne światło, a w powietrzu unosiło się siedem kul wielkości kul do kręgli!

Był to cichy Łamacz Ładu. Widziałem już wiele ich typów, ale po raz pierwszy widziałem coś tak cichego i prostego. Nawet włócznia wyglądała praktycznie na identyczną.

Cao Cao zrobił krok naprzód. Jednocześnie za nim podążyły kule.

– Oto Łamacz Ładu mojego Pierwotnego Longinusa, Nocny Longinus „Cakraratna”. Jednak wciąż jest on niedoskonały.

– Podgatunek! – krzyknął Sensei na ten widok. – Do tej pory używanym Łamaczem Ładu był Pierwotny Longinus „Geta Demelung”! Nazywając to w ten sposób, chcesz powiedzieć, że idealnie nim władasz!? A niech cię! Nawet nie mam pojęcia, co to za siedem kul!

– Tak właściwie chcę nazwać się idealnym władcą niebios. Brzmi to o wiele fajniej, prawda?

Nie rozumiałem, co takiego mówił Cao Cao. Jednak podgatunek najpotężniejszej włóczni! Jaką umiejętność to coś posiada!?

– Ostrożnie – powiedział Vali, stanąwszy obok mnie. – Ten Łamacz Ładu ma umiejętność zwaną Siedmioma Skarbami, przez co posiada moc siedmiu Boskich Darów. Każda z kul ma inną zdolność.

Jego słowa wprawiły mnie w zaskoczenie!

– Siedem!? Nie dwa lub trzy!?

– Tak, siedem. Każda z nich jest zabójcza. Jednak znam tylko trzy. Właśnie dlatego nazywa się go Najpotężniejszym Longinusem. Nie ma wątpliwości co do tego, że Cao Cao jest najsilniejszy spośród zwykłych ludzi… Tak, zwykłych.

…Nawet Vali powiedział takie coś…… Jednak to Samael dawał straszniejsze wrażenie… Byłem bardziej zestresowany w czasie walki z Sairaorgiem-san… Jednak musiałem się mieć na baczności. Już raz w Kioto prawie mnie zabił. Przy użyciu zwykłej włóczni.

Cao Cao wyciągnął przed siebie rękę. Jedna z kul zareagowała i podleciała pod jego dłoń.

– Jeden z Siedmiu Skarbów, Chatsuka Ratana.

Wraz z jego słowami kula zniknęła i…

PĘKA!

Od ścian korytarza odbił się echem dźwięk niszczonej rzeczy.

Gdy się rozejrzałem, zobaczyłem, że trzymany przez Xenovię Ex-Durandal pękł!

– …Mój Ex-Durandal!

Miecz Xenovii został zniszczony, a ona nie wiedziała, jak na to zareagować! Excalibur, który został przerobiony na pochwę Durandala, został rozbity!

Ch-ch-chwileczkę! Został ot tak po prostu zniszczony!? Ta kula tylko zniknęła… i czemu tak nagle Ex-Durandal został zniszczooony!

– To pierwsza z nich – powiedział Cao Cao. – Chatsuka Ratana ma zdolność niszczenia broni. Stawić czoła mogą jej jedynie ci, którzy są całkiem silni.

Chwilę potem…

CHLUST!

Z ciała Xenovii trysnęła krew… W jej brzuchu była dziura.

– Khe…

Splunęła krwią z ust i upadła na ziemię! Na pierwszy rzut oka było widać, że doznała poważnych obrażeń!

– Sprawiłem również, że Chatsuka Ratana przemieniła się we włócznię i przebiła ją. Jeżeli nie mogłaś jej dostrzec, oznacza to tyle, że nie jesteś w stanie mnie pokonać, posiadaczko Durandala.

Słysząc to, wszyscy rozproszyli się dookoła.

– Asia, szybko ją ulecz!

Rias zareagowała natychmiast i wydała Asi rozkaz leczenia. A ona stała jak słup soli, ze wzrokiem wlepionym w Xenovię, jednak chwilę potem zdała sobie sprawę z sytuacji i podążyła na pomoc Xenovii.

– Xenovia-san! Nieeeeee! – zaczynając ją leczyć, krzyknęła przeciągle!

…………………! Drań! Ten dupek! Zaatakowałeś Xenovię! Zaatakowałeś moją towarzyszkę! Zarówno rozzłoszczony ja oraz… Kiba ruszyliśmy w stronę Cao Cao! Kiba, podobnie jak ja, był wściekły!

– Cao Caoooooo!

– Tego ci nie przebaczę!

Zaatakowaliśmy jednocześnie! Jednak Cao Cao z łatwością nas ominął przy pomocy włóczni i przywołał do swojej dłoni kolejną kulę!

– Itsutei Ratana.

FU!

Kula minęła nas i powędrowała w stronę Rias i Akeno-san! Zareagowały na nią i próbowały zaatakować, jednak…

– Wypal!

Kula zareagowała na słowa Cao Cao i zaczęła emitować światło, które pochłonęło Rias i Akeno-san!

– Ku!

– Czymś takim!

Będąc w świetle, obie próbowały atakować.

…Jednak skończyło się na tym, że miały wyciągnięte ręce przed siebie…

Obie popatrzały na swoje dłonie z lękiem w oczach. Podjęły się kolejnej próby zaatakowania poprzez ponowne wyciągnięcie rąk, jednak – tak jak myślałem – nic się nie stało! Cz-czy to przypadkiem…!

– Itsutei Ratana tymczasowo zapieczętowuje unikalne moce kobiet. Również wymaga pewnej siły, by móc przeciwstawić się jej efektom. Wraz z nimi to już trójka.

Rias, Akeno-san i ja doznaliśmy szoku na jego słowa! Potrafił zapieczętować kobiece moce!? Jeżeli osoby pokroju Rias i Akeno-san nie mogły stawić mu czoła, to oznaczało, że Xenovia, Irina oraz Asia również! I gdyby zablokował Asi moc leczenia, to byłby to nasz koniec! Xenovia była właśnie uzdrawiana! Gdyby zapieczętował moc Asi, to zginęłaby!

Cao Cao roześmiał się głośno. Miał na twarzy zachwyt z powodu tej walki.

– Fufufu. Pokonanie was wszystkich w tej ograniczonej przestrzeni… Zmyślne ataki źle wpłyną na kontrolę Samaela. Ochronię Georga i Samaela przy takiej ilości ruchów, jaka jest potrzebna, prąc cały czas przed siebie! Cóż za niebywale trudne zadanie! Jednak…

Kuroka i Le Fay miały wyciągnięte przed siebie święcące się od demonicznych mocy i magii ręce, które skierowane były w Georga i Samaela! Chciały zaatakować wtedy, gdy ich czujność będzie uśpiona! I wtedy jedna z kul Cao Cao zaczęła zmierzać w ich kierunku!

– Stoisz nam na drodze-nyan! – Kuroka próbowała zestrzelić ją jedną dłonią.

– Atsusa Ratana. Potrafi teleportować wskazaną przeze mnie osobę. – Gdy Cao Cao to powiedział, Kuroka i Le Fay zniknęły z zasięgu mojego wzroku.

Gdy się obróciłem, zobaczyłem je! Zatem to miał na myśli, mówiąc teleportować! Moim oczom ukazał się potworny widok, gdy przekonałem się o tej zdolności! Kuroka i Le Fay miały ręce wyciągnięte przed siebie. Były one skierowane w stronę… Xenovii i Asi! Ich atak pierwotnie był wycelowany w Georga i Samaela, jednak z powodu kuli ich cel uległ zmianie! Nie mogły przestać nagle w połowie…

– Bez jaj! Walijski Skoczek Soniczny!

[Tryb Sonicznej Gwiazdy!!!!]

Zmieniłem Diabelski Pionek wewnątrz siebie! Pozbyłem się niepotrzebnego pancerza i ruszyłem w stronę Asi w zbroi, która umożliwiała szybki ruch. Nie pozwolę! Moja Asia! Takim atakiem! Pozbyć się Asi nie własnym atakiem, ale przy pomocy Drużyny Valiego…!

Bardzo szybko znalazłem się przed nią i stałem się jej tarczą. Asia była tak pochłonięta leczeniem Xenovii, że nawet nie zareagowała na zbliżający się atak. Jasne, nie ma sprawy! Ochronię Asię!… Jednak wątpiłem, czy w tej cienkiej zbroi przetrwam jednoczesny atak Kuroki i Le Fay…! Mimo to będę bronił Asię ceną własnego życia!

DOOOOOOOOOOOOOON!!

Wraz z ogromnym hukiem oberwałem bezlitośnie ich atakami! Siła uderzenia i ból rozeszły się po całym moim ciele!

…Moja mizerna zbroja została kompletnie zniszczona wskutek potężnej siły. Kaszlnąłem krwią z powodu obrażeń, których odniosłem…

– Gaha… – Z moich ust wydobyła się duża ilość czerwonego płynu.

…Kurwa… Bolało… Nie dało się nawet opisać tego bólu… Ich ataki zmiotły mój pancerz i zadały mi poważne rany. Od klatki piersiowej brzuch ciągnęły się czarne poparzenia. Miałem rozerwane części ciała, z których wydobywała się krew…

…Niech to… Moją słabością byłem „nagi” ja… A pod zbroją było tylko mięcho i krew…

Upadłem bezwładnie na ziemię. W trakcie upadku zobaczyłem Cao Cao, na twarzy którego widniał uśmieszek.

– Sekiryuuteiu – powiedział – już znam twoje moce. Wydaje się, że podczas meczu z Baelem przebudziłeś niezrównoważoną i znacznie potężniejszą moc… Choć istnieje wiele sposób na walkę z nią. Połączenie wszystkich trzech elementów Trójzębu jest silne. Jednak pomiędzy każdą zmianą Diabelskiego Pionka jest pewnie opóźnienie. Jeżeli zaatakuje w dobrym momencie, mogę pokonać tę moc. Mogę cię pokonać kilkoma atakami, jeżeli tylko znajdę odpowiednią taktykę.

…Drań…! W pełnym stopniu rozumiał Trójząb i moją słabość…! W przypadku ataku Asi z zaskoczenia ruszyłbym jej na pomoc pod postacią Skoczka Trójzębu, jako że zyskiwałem na szybkości. A jego słabością zaś był… cienki pancerz.

Wiedząc o tym, teleportował Kurokę i Le Fay przed Asię. Przewidział mój ruch…

…Nie mogłem stanowić dla niego nawet wyzwania… Pomiędzy nami istniała oczywista przepaść…!

– Ise-san! – Asia zdała sobie sprawę z tego, że znajdowałem się w poważnej sytuacji, i próbowała posłać do mnie leczącą aurę. Jednak musiała skupić się na Xenovii!

– Asiu, nie!… Nic mi nie jest. Pomóż wpierw Xenovii…

– Ale! Ise-san, twój brzuch…!

Nie płaczu, Asiu. Po prostu krwotok nie ustaje… To mnie nie zabije…!

Leżałem na ziemi, ale mimo tego widziałem dwie zbroje: złotą i nieskazitelnie białą.

– Valiiiiiiiiii! Za mną!

– Rany, chcę walczyć samemu…! – kwęknął Vali, jednak podążył za Senseiem w stronę Cao Cao.

Cóż za szybkość! W mgnieniu oka zbliżyli się do niego! Trzymana przez Senseia świetlista włócznia oraz pokryta demoniczną mocą pięść Valiego powędrowały jednocześnie w stronę naszego przeciwnika!

– Konkurs oratorski pomiędzy Naczelnikiem Upadłych Aniołów a Hakuryuukou! Mogę wznieść się jeszcze wyżej, jeżeli poradzę sobie i z tym!

Cao Cao radośnie przyjął tę sytuację i lekkim ruchem ominął bardzo szybkie ataki Senseia i Valiego! Dał radę ich uniknąć!? Czy on naprawdę był człowiekiem!? Bo przerastał go, a nawet inne superistoty!

– Łamacz Ładu typu pancerz, który jest uosobieniem mocy, dostał niezłego wzmocnienia – powiedział Cao Cao. – Jednak… napływ aury jest tak wielki, że wydostaje się ona ze zbroi w dużych ilościach! W rezultacie łatwo jest przewidzieć kolejny atak, jeśli tylko będę obserwował zmiany w przepływie aury! Sami widzicie! Jako że zwiększacie siłę ataku pięści lub broni, aura skupia się właśnie w ich rejonach! – skończył, unikając kolejnego ataku.

Słabość osób typu pancerz!? Patrzył się na takie rzeczy!? Jak wiele posiadał on strategii przeciwko nam!?

Cao Cao, unikając ich kolejnego ataku, miał złote światło w swoim prawym oku!

– Znacie Diabelskie Oko!? Tak, specjalna moc znajdująca się w oku! Wstawiłem je sobie! Zastępuje mi oko, które straciłem w starciu z Sekiryuuteiem! Moje nowe oko! – Omijając atak, spojrzał w dół. Nogi Senseia zaczęły zamieniać się w kamień!

– Oko Meduzy! – Sensei mlasnął językiem, gdy zdał sobie sprawę, czym było to oko.

Meduza! Nawet idiota jak ja wiedział, o kogo chodziło! Kobieta-potwór, która przy pomocy swoich wężowych włosów zamieniała wszystkich w kamień! Wszczepił sobie jej oko!? Te siedem zdolności, Święta Włócznia i Oko Meduzy!? Ile mocy posiadał ten drań Cao Cao!?

DŹGNIĘCIE!

Wraz z nieprzyjemnych dźwiękiem włócznia przebiła brzuch Senseia. Złota zbroja z łatwością się skruszyła, a z ciała Senseia trysnęła krew!

– …Guha!… Ależ on ma szaloną moc…! – Upadł na ziemię, kaszląc krwią.

– Cóż, już raz z tobą walczyłem – powiedział Cao Cao, wyciągając włócznię – więc wiem, jak się z tobą należy obejść. Słabością Sztucznego Daru jest to, że nie może przekazać mocy Fafnira na ciebie.

– Azazel! Niech cię diabli, Cao Cao!

Vali, rozwścieczony pokonaniem Senseia, wystrzelił niezwykle olbrzymi blok demonicznej mocy w stronę Cao Cao!

– Twoi rodzice cię porzucili, ponieważ uważali cię za potwora, a on cię przygarnął i nauczył używać swojej mocy, prawda!? Doprowadziło cię do wściekłości to, że twój wybawiciel został pokonany!

Demoniczna moc wystrzelona przez Valiego! Nawet jeżeli był to Cao Cao, to bezpośrednie trafienie…! Jednak jedna z kul pofrunęła w kierunku nadlatującego pocisku!

– Mala Nitana. Jej zdolnością jest przekazanie bezpośredniego ataku na kogoś innego. Vali, twoja demoniczna moc jest przepotężna. Jeżeli trafi mnie bezpośrednio, to zginę. Obronienie się przed nią również jest trudne. Jednak jest sposób, by się przed nią uchować.

Pocisk Valiego został pochłonięty przez wicherek powstały z kuli! Gdy pochłonął cały blok, zniknął. Pojawił się przed Koneko-chan! Chwilkę! Z wyjaśnień Cao Cao wynikało, że mógł zmienić kierunek ataku wycelowanego w niego…! Co oznaczało, że…

Kurna! Rusz się! Ciałooo, rusz się! Krwawiąc, powstałem, wkładając całą siłę w nogi. Jednak… Khee! Wymiotowałem krwią i upadłem!

Z nowego wicherka został uwolniony uprzednio wciągnięty pocisk Valiego! Potężny blok został skierowany na Koneko-chan!

– Idiotka! Shirone, dlaczego się nie ruszasz! – krzyknęła Kuroka i stanęła na drodze pociskowi Valiego, stając się tarczą Koneko-chan.

BAAAAAAAM!

High school dxd v11 203.jpg

Dźwięk eksplozji rozbrzmiał w całym korytarzu! Kuroka oberwała bezpośrednio atakiem Valiego, który Cao Cao skierował na Koneko-chan. Upadła, krwawiąc i dymiąc z ciała.

Koneko-chan od razu ją objęła.

– …Cz-czemu stałaś jak głupia… – powiedziała Kuroka cichnącym głosem.

– …Sio… Siostrooo!

– Cao Cao, załatwiłeś mojego towarzysza przy pomocy moich własnych rąk… – Ciało Valiego pokryło się aurą pełną wciekłości!

Zdawało się, że jego złość rośnie! Po raz pierwszy widziałem, żeby tak się wkurzył! I to przez to, że Sensei i Kuroka zostali pokonani!

– Vali – powiedział Cao Cao – zbyt bardzo przejmujesz się innymi. Wyglądasz dokładnie tak samo jak leżący żałośnie na ziemi Sekiryuutei. …Kiedy Dwa Niebiańskie Smoki stały się takie słabe? Wiem też, że nie możesz za bardzo pojąć moich zdolności, jako że widziałeś wcześniej tylko niektóre z nich. Dlatego atakowałem teraz przy pomocy tych Siedmiu Skarbów, których wtedy celowo ci nie pokazałem. Powinieneś być mi wdzięczny. W ten sposób tylko ty znasz wszystkie siedem.

– To ja też ci coś pokażę! Jam, przebudzający się! Jest Białym Cesarskim Smokiem…

Ach niech tego Valiego! Zaczął recytować inkantację dla Niszczycielskiej Furii.

Cao Cao krzyknął do Georga, jak gdyby coś sobie uświadomił:

– Georg. Niszczycielska Furia może zniszczyć tę sztuczną przestrzeń!

– Wiem… Samael! – Wyciągnął przed siebie rękę i stworzył magiczny krąg. Wraz z tym pasy krępujące prawą łapę Samaela puściły!

– OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! – Krzycząc przeraźliwie, skierował łapę na Valiego.

BUUUUN!

Wraz z dźwiękiem grzmotu Vali został pokryty czymś czarnym! Wyglądało to jak ten czarny blok, który więził Ophis!

– OOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! – Gdy Samael zawył, czarny blok pękł!

BASHUUUUN!

Vali znalazł się na zewnątrz. Jednak wraz z pęknięciem bloku w strzępy poszła również jego zbroja, a on sam był cały we krwi!

– …Kha!

Vali wylądował na podłodze!

To chyba jakieś żarty! Że Vali…! Że Hakuryuukou…! Mój największy przeciwnik został pokonany, uprzednio niczego nie zrobiwszy! Czy właśnie tak bardzo niebezpieczny był ten Zjadacz Smoków Samael!? Spoglądając na leżącego na ziemi Valiego, Cao Cao westchnął.

– Jak tam, Vali? – zapytał. – Jak smakuje ci Boża trucizna? Zbyt wiele jak na smoka, prawda? Użycie Niszczycielskiej Furii i pójście na całość wpłynęłyby źle na Samaela, więc musiałem z tobą szybko skończyć. Jestem tylko wątłym człowiekiem, więc potrafię tylko atakować, celując w słabości innych. …Moja wina, Vali.

– …Cao Cao…! – Vali podniósł na niego nienawistny wzrok.

– Nawet ta cała Ophis nie może zrobić niczego Samaelowi. To jej jedyny naturalny przeciwnik. Wygląda na to, że przewidzieliśmy wszystko poprawnie – mówiąc to, oparł włócznię o ramię. Czarny blok okrywający Ophis – macka zdawała się dalej coś z niej wysysać!

– Eemmm, więc ilu was pozostało? Wraz z pokonaniem Sekiryuuteia, Hakuryuukou i Naczelnika nie ma już żadnego zagrożenia. Powiedziałbym, że pozostali tylko Kiba dzierżący Święte-demoniczne miecze, anielica Michała oraz Le Fay.

– ……… – Le Fay nie wiedziała, co począć w obliczu tak przytłaczającej mocy Cao Cao.

– …Jak śmiesz! – Irina, trzymając świetlisty miecz, rozpłakała się ze złości. – Xenovia! Ise-kun! Moi przyjaciele!

– Nie, Irina! Jeżeli porwiesz się na niego bezmyślnie, zginiesz! – zatrzymała ją Rias, gdyż zdawało się, że chciała się na niego rzucić. – Jeżeli nie zrobimy niczego z Siedmioma Skarbami, to wszystkie nasze ataki zostaną skontrowane. Wszystkie kule są identyczne pod względem kształtu i wielkości, więc trudno jest stwierdzić, której tak naprawdę używa, a sprawa skomplikuje się jeszcze bardziej, gdy użyje więcej niż jednej jednocześnie. Gdyby użył ich wszystkich naraz… Po raz pierwszy mam do czynienia z tak trudną do zrozumienia umiejętnością. Jeżeli sam stworzył coś takiego, to zaiste jest geniuszem. W końcu jest osobą, która z łatwością pokonała Ise i resztę osób. Jest naprawdę silnym przeciwnikiem, który tak zbadał nasze natury, że tak bardzo się boję…!

Rias zdawała się pojmować nasze położenie. Tak, zostaliśmy pokonani przez te kule o wyjątkowych umiejętnościach. Do tego dodać fizyczne zdolności Cao Cao i jego Oko Meduzy – zaprezentował nam coś, co wykraczało poza granicę definicji „strachu”.

– Ise-san! Uleczyłam już Xenovię-san! Teraz pora na ciebie! – Asia zbliżyła się do mnie, ale powiedziałem jej, żeby wpierw zajęła się Kuroką. Nie wiedziała, co zrobić, ale przytaknęła i poszła do niej.

…Drań. Nawet nie próbował atakować leczącej innych Asi, gdyż wiedział, że i tak już wygrał.

GIIIIN!

Wtem metal uderzył o metal! Gdy się spojrzałem, Kiba atakował Cao Cao przy pomocy Świętego-demonicznego miecza! Z łatwością blokował jego ciosy włócznią.

– Jesteś za silny! Ale jako szermierz muszę ciąć cię choć raz, w innym przypadku splamię swój honor!

– Niezły miecz, Kibo Yuuto. Talentem zbliżonyś do Zygfryda. Szczerze powiedziawszy, jesteś jedyny, który może ze mną walczyć bez żadnych skutków ubocznych. Święty-demoniczny miecz nie ma przepotężnej mocy, ale użyty w każdej sytuacji może stać się niebezpieczny, jeżeli oczywiście osoba dobrze się wytrenuje w jego używaniu. W twoim jednak przypadku, jako że nie rozwinąłeś się jeszcze w pełni, mogę cię z łatwością pokonać.

Cao Cao zamachnął się włócznią na bok. Kiba natychmiastowo odskoczył. Zrezygnował ze Świętego-demonicznego miecza i stworzył Święty miecz! Stworzył również smoczych rycerzy i posłał ich na niego!

– Nowy Łamacz Ładu! Pozwól, że rzucę okiem! Przydadzą nam się informacje na jego temat!

Cao Cao, szalenie podniecony, zaczął siłą woli kierować kulami i niszczyć rycerzy! Przypominało to kulę zniszczenia Sirzechsa-sama! Działały inaczej, ale kontrolował je, poruszając nimi dookoła i atakując przeciwnika! Kiba przyjął postawę jak gdyby chronił nas.

…Wybacz, kumplu. Jedynym silnym chłopem, który pozostał i mógł się poruszyć, byłeś ty.

Cao Cao skierował swoją włócznię w stronę Kiby. Jednak potrząsnął głową i opuścił włócznię.

– Nie ma to sensu. Natychmiast pojąłem tę zdolność. Nie wliczając w to szybkości, to nie może wpłynąć na twoje techniki, prawda? Dobre posunięcie. Powinieneś przyłożyć się do jego rozwoju – powiedział Cao Cao, robiąc westchnienie!

Słysząc to, Kiba zezłościł się. Rycerz dzierżący miecz w obronie towarzyszy, jednak jego przeciwnik w ogóle nic sobie z tego nie robi. Czy można było doznać większej hańby? Hańba, której doznał Kiba jako rycerz, była czymś, o czym nawet nie mogłem myśleć, że mógłbym pojąć. Również się wkurzyłem… Ten gościu stroił sobie żarty z mojego kumpla… z naszego Skoczka!

– Ile udało ci się zabrać? – zapytał Cao Cao Georga.

– …Więcej niż trzy czwarte. Powiedziałbym, że większość. Nie dam rady utrzymać połączenia Samaela z obecnym wymiarem.

Za mówiącym Georgiem światło magicznego kręgu, z którego wydobywał się Samael, słabło.

…Zatem istniał limity czasowy, przez jaki ta bestia mogła tutaj przebywać?

Cao Cao skinął głową na słowa Georga.

– Wybornie. Wystarczy.

Cao Cao znów pstryknął palcami. Wtedy to też czarny blok zawierający w sobie Ophis pękł. Przyłączony do niego jęzor wrócił do paszczy Samaela. A on sam zaczął wsiąkać w magiczny krąg, jak gdyby spełnił swoje zadanie.

– OOOOOOOOOOOO…

Najpotężniejszy smoczy zabójca, który z łatwością pokonał nawet Valiego, znikał w głębi magicznego kręgu, rycząc boleśnie. Chwilę później zniknął również i krąg.

Co się stało w środku tego bloku? Ophis spojrzała na Cao Cao.

– Moja moc została zabrana. Właśnie to było twoim celem, Cao Cao?

……C-co…? Doznaliśmy szoku na te słowa, jednak Cao Cao uśmiechnął się radośnie.

– Tak, masz rację, Ophis. Chcieliśmy cię mieć pod sobą i korzystać z twojej mocy. Jednak trudne byłoby, żebyś robiła tak, jakbyśmy tego chcieli, więc wpadliśmy na coś innego. – Wyciągnął włócznie ku niebu. – Zabierzemy twoją moc i stworzymy nowego Uroborosa.

– …! …Rozumiem…! – powiedział Sensei, wymiotując krwią. – Użyliście Samaela, by zmniejszyć moc Ophis i dać początek jemu… nowemu Ophis.

Cao Cao kiwnął głową na te słowa.

– Masz całkowitą rację, Naczelniku. Chcemy Uroborosa, który będzie robił to, co mu każemy. Prawda jest taka, że Wielki Czerwony nie obchodzi nas zbytnio. Wszystko zaczęło się od tego, że mamy już dosyć spełniania jej zachcianek. I byliśmy w stanie poddać testowi ideę Frakcji Bohaterów o wyzwaniu na pojedynek wybitną istotę oraz pytanie, czy jesteśmy w stanie pokonać nieskończoną istotę i posiąść jej cechę.

– …Genialne. Pokonać nieskończony byt w taki sposób.

– Nie, Naczelniku, to coś innego niż pokonanie. Prawdę mówiąc, potrzebujemy jakiegoś symbolu, by zebrać siłę. Pod tym względem Ophis wywiązała się znakomicie. Stała się naszą propagandą i zebrała wokół siebie ludzi silnych, którzy utworzyli nasze siły zbrojne. Jednak używanie Smoczego Boga jako naszej marionetki nie jest dobrym pomysłem, ponieważ nie możemy wiedzieć, co tak naprawdę chodzi jej po głowie.

– …Brzmi ludzko. Zdecydowanie jest to zła strona ludzkiego myślenia.

– Bardzo się cieszę z tego komplementu. – Cao Cao uśmiechnął się. – Tak, jestem człowiekiem.

…Nowa Ophis? Zrobienie nowej Ophis… z mocy, którą Samael odebrał Ophis…?

Georg spojrzał się na nas, mocno obitych.

– Cao Cao – powiedział – nie możesz wykończyć teraz Valiego i Hyoudou Isseia?

– Racja – odparł. – Dobrym pomysłem jest skorzystanie z okazji… Obaj zwiększają swoje moce w niewyobrażalny sposób. W przyszłości staną się jeszcze większym wrzodem na zadku niż Ophis. Jednak ostatnio wydaje mi się, że byłaby to wielka strata… Zrozumiałem, dlaczego przywódcy wszystkich frakcji chcą mieć oko na te dwa Niebiańskie Smoki. Jedynie to pokolenie wykazuje tak bardzo niezwykły rozwój, wliczając w to osoby z nimi powiązane… Są takimi istotami, na temat których dane są bardzo rzadkie. I raczej to oni wyzwolą pełnię mocy Boskiego Daru, nie my. – Skończywszy mówić, sprawił, że kule i pierścień za nim zniknęły. Obrócił się i chciał odejść. Nie był już w stanie Łamacza Ładu!

– Tak właściwie to odpuszczę sobie. Georg – zwrócił się do maga – gdzie powinna dotrzeć moc zabrana Ophis?

– Podczas przyzywania zrobiłem formułę, więc trafi do zakładu badań w centralni, Cao Cao.

– Rozumiem – odpowiedział. – Zatem wpierw powrócę.

…! Ma zamiar wycofać się!?

Vali, krwawiąc z całego ciała, powstał!

– Cao Cao… dlaczego nas nie zabijesz…? W stanie Łamacza Ładu możesz pozbyć się wszystkich tutaj obecnych… Gdybyś użył tej umiejętności neutralizującej zdolności kobiet na Asi Argento, to byłby to całkowity koniec drużyny Gremory.

– Stworzyłem plan, w którym pokonuję was, ale nie zabijam… – powiedział, zatrzymując się. – Czy to nie zadowala was? By być szczerym, powiem, że Łamacz Ładu włóczni wciąż wymaga wiele dostosowania. Dlatego skorzystałem z tej okazji, by zobaczyć jego słabe i mocne strony.

– …Gardzisz nami, nie ma co.

– Vali, czy nie jest tak samo z tobą? Ty również uwielbiasz robić tak z innymi. – Wskazał kciukiem na siebie. – Sekiryuuteiu Hyoudou Isseiu. Nie ma to znaczenia, ile to zajmie ci lat – urośnij do takiego poziomu, że będziesz mógł ze mną walczyć. Przyszłość zarysowuje się tak, że garstka osób, która będzie mogła stawić czoła Najpotężniejszemu Longinusowi, wliczając w to ciebie i Valiego. Nieważne w jakiej epoce, herosi w rozstrzygających bitwach chcą wyzwać do walki Maou albo legendarne smoki.

…! Stoi… Nie obchodzi mnie, jak wielka oddziela nas przepaść – pewnego dnia doścignę cię!

– Georg – powiedział Cao Cao. – Wezwij grupy Ponurych Żniwiarzy. Hades chciał osłabioną Ophis… A, jeszcze w nawiązaniu do tego teleportu wymiennego, który zademonstrowała nam grupa Valiego. Mógłbyś tego spróbować? Teleportować mnie i podmienić z Zygfrydem? Pozostawię resztę w jego rękach.

– Widziałem to tylko raz, więc nie mam pewności, czy wszystko przebiegnie bez komplikacji. Ale spróbuję.

– Właśnie tego spodziewałem po potomku tego profesora, Georga Fausta, który zawarł pakt z legendarnym diabłem Mefistofelesem.

– …Mój przodek jest tak wielki, że stanowi to dla mnie znaczne obciążenie. Wracając, zrozumiałem, Cao Cao. …Jeszcze co do informacji, które udało mi się zdobyć wcześniej… – Georg z poważną miną przekazał mu kartkę papieru. Cao Cao zwęził swoje oczy.

– …Rozumiem. Zatem w taki sposób Stary Maou okazuje nam swoją wdzięczność… Nie, wiedziałem o tym od początku. No cóż, wystarczająco dużo się z nami nawspółpracował.

…Czy coś się stało? Z atmosfery, która zapadła, czułem, że stało się coś, czego nie przewidzieli… Po rozmowie Georg teleportował się gdzieś przy pomocy magicznego kręgu.

Cao Cao odwrócił się do nas.

– Georg wyszedł z hotelu. Przygotowuje teleport wymienny pomiędzy mną a Zygfrydem.

Teleport wymienny. Transport użyty na Fenrirze do wymiany z Valim. Czy Georg próbował zrobić to samemu, widząc tylko raz, jak Le Fay i Kuroka go używają wspólnie…?

– No dobra – powiedział do nas Cao Cao. – Zagrajmy w grę, drużyno Valiego i Gremory. Za niedługo przybędzie tutaj grupa Ponurych Żniwiarzy na rozkazach Hadesa, by zabrać stąd osłabioną Ophis. Również Zygfryd ode mnie będzie brał w tym udział. Kluczowym aspektem tej gry jest to, czy uda się wam, czy też może nie uda, wydostać stąd żywcem. Nie mamy pojęcia, co Hades zrobi z Ophis, gdy ją dorwie. Zatem… czy możecie opuścić to miejsce, chroniąc Ophis kosztem własnego życia? Proszę rozważcie tę kwestię. Chcę, by Dwa Niebiańskie Smoki przetrwały, ale nie chcę tego wymagać od Ponurych Żniwiarzy i moich towarzyszy. Zdaje mi się, że bardziej pasuje walczyć z tymi, którzy przezwyciężyli już jakąś sytuację kryzysową. – Powiedziawszy to, zniknął. ……Gra…? Naprawdę stroił sobie z nas kurwa żarty…! Nie mogłem powstrzymać mojego gniewu w stosunku do Cao Cao, który patrzył na nas z góry.

Część 3[edit]

– Na parkingu byli Ponurzy Żniwiarze. Była ich całkiem spora grupka – powiedział Kiba, powróciwszy z obchodu do hotelu, w którym byliśmy w pełnej gotowości.

– …Ten drań Hades! Poważnie zdecydował się na taki ruch! – wypluł z siebie Sensei z wyraźnym obrzydzeniem.

Po starciu z Cao Cao drużyna Gremory, mająca wielu rannych, a także Irina, Sensei, Vali, Kuroka, Le Fay i Ophis znajdowali się na piętrze hotelu ulokowanego w sztucznym wymiarze.

Posiadał on sześćdziesiąt pięter. Przenieśliśmy się na środkową kondygnację, to jest trzydzieste piętro, i pokryliśmy ją wytrzymałymi barierami Le Fay, by mogła nam posłużyć za bazę. Gdyby Le Fay chciała, mogłaby pokryć całą okolicę takimi obronnymi barierami, jednak ograniczyła się do jednego piętra, by zapewnić pewną jakość defensywy.

Ranni leżeli w jednym z pomieszczeń na piętrze, wyczekując na leczenie Asi. Ja, Xenovia i Sensei mimo wielkich urazów byliśmy już wyleczeni. Kuroka również została uzdrowiona, ale odpoczywała w innym pomieszczeniu. Koneko-chan i Ravel opiekowały się nią.

Rany Valiego zostały opatrzone, ale mimo to nie dało rady ściągnąć z niego klątwy, dlatego też cierpiał katusze, leżąc w jednym z pokoi.

…Le Fay próbowała użyć przeciwzaklęcia na klątwie Samaela, ale okazała się ona być po prostu zbyt silna. W rezultacie dowiedzieliśmy się, że nie może ona zostać tak łatwo zdjęta. Vali otrzymał najlepsze istniejące przeciwzaklęcie, więc pozostało mu jedynie czekać, aż klątwa sama zejdzie. W tym czasie powinien był znosić nieustający ból.

…Nawet on skończył w tak beznadziejnym stanie. Gdyby mnie to spotkało… Myślę, że zginąłbym.

Asia spała w pokoju obok, gdyż zdawała się wycieńczona po ciągłym leczeniu rannych. Nawet w takiej sytuacji chcieliśmy, by miała choć chwilę wytchnienia. Jednak wyglądało na to, że musimy wymyśleć jakiś plan, by się stąd wydostać.

Zgodnie ze słowami Senseia wymiar został utworzony przez Georga posiadającego Boski Dar o nazwie Zatracenie Wymiaru. Jego Łamacz Ładu zwał się Stworzenie Wymiaru, który mógł używać mgły do tworzenia bariery. Gdy Asia została porwana przez Diodorę, Georg postąpił podobnie. Wliczając w to ten hotel, odtworzone zostały również parking i otoczenie. Słyszałem, że odtworzona przez niego przestrzeń Kioto, obejmująca otoczenie Arashimy oraz Zamek Nijou, również była sprawką tego Łamacza. Oczywiście skradł on technologię do tworzenia pól gier Królewskich Gier i użył jej do własnych celów.

Dziwiło mnie, z jaką dokładnością technologia ta potrafiła odtworzyć wnętrze hotelu. Leżąc na łóżku, czułem prawdziwe łóżko. Jednak przedmioty elektryczne, takie jak telewizor, nie działały. W kranach nie było wody, a lodówki były puste. Zatem były rzeczy, które Georg potrafił odtworzyć, a także te, których nie był w stanie.

Poza osobami odpoczywającymi oraz nimi się zajmującymi wszyscy byli tutaj obecni.

Le Fay westchnęła.

– Dostaliśmy oficjalne zawiadomienie z kwatery głównej – powiedziała. – Mówiąc prosto: „drużyna Valiego próbowała dokonać zamachu stanu, okłamując Ophis i chcąc przejąć organizację. Ophis została ocalona przez Frakcję Bohaterów. Wyeliminować pozostałych przy życiu członków drużyny Valiego, gdy tylko się ich spotka”. Właśnie tak.

Na jej słowa doznaliśmy szoku. Poważnie! Powiedziano im, że Vali zwiódł Ophis! I że została uratowana? Nie, nie, przecież ta prawdziwa jest tutaj!

…A może ta wyssana przez Samaela jest dla nich prawdziwa, a ta tutaj jest bezużyteczna albo podróbką. Naprawdę są okrutni…!

– Zatem tak się wszystko ułożyło. – Sensei również westchnął. – Nie tylko drużyna Valiego znalazła się na celowniku Frakcji Bohaterów, jednak doszło do tego dlatego, że próbowali spełnić życzenie Ophis. Cóż za trudy.

Zatem drużyna Valiego była traktowana jako zdrajcy, a na dodatek ścigano ich. Może wreszcie zapłacili za to, że robili, co im się żywnie podobało. Mimo to nie mogłem przeboleć rzeczy, które wyprawiała Frakcja Bohaterów.

– Sprawdzaliśmy różne tajemnice świata – powiedziała z przygnębieniem Le Fay – począwszy od pana Wielkiego Czerwonego, szukając legendarnych i silnych ludzi, a niekiedy czyniąc życzenie Ophis-sama realnym… Jednak wygląda na to, że Frakcja Bohaterów uznała nas za przeszkodę, jako że mieliśmy moc. Poza tym Zyfryd-sama zdawał się nas mocno nienawidzić. Zwłaszcza że nie uznał za ani trochę śmieszny fakt, że jego dawny rywal, a mój brat, Artur przeszedł do tej grupy…

Dochodziło do takich sprzeczek Zatem rozumiem, że Artur należał dawniej do Frakcji Bohaterów. Zaraz, drużyna Valiego, zbierając siły, zajmowała się takimi rzeczami?

– Co to za tajemnice świata? – zapytałem. – Nie pojmuję również, co robicie z tymi legendarnymi i silnymi ludźmi.

Co ten Vali z nimi takiego wyprawiał?

– Tak, tak – odparła. – Zaczęliśmy od zagadki pływającego pana Wielkiego Czerwonego w szczelinie wymiarowej. Potem przyszła pora na wymarłą cywilizację, technologię zaginionego kontynentu Mu oraz na Atlantydę. Zajmowaliśmy się również wszechświatami równoległymi. Przyjrzeliśmy się również Yggdrasilowi z nordyckiej mitologii. Warto wspomnieć o sprawdzeniu anegdot o silnych ludziach, a także poszukiwaniach bohaterów i stworzeń, których stan, to jest żywy czy martwy, nie jest znany. No i od czasu do czasu jakiś zamach terrorystyczny.

– …Jesteście jak poszukiwacze przygód.

– Tak! – odrzekła pospiesznie, z wyraźną przyjemnością w głosie. – Każdego dnia przytrafiały się nam niezapomniane przygody! Walczyliśmy również przeciwko silnym osobom. Vali-sama próbuje również ustalić, skąd swój początek wzięły istoty zwane smokami. Poszukuje również powodu walki pomiędzy Dwoma Niebiańskimi Smokami. I gdybyśmy mogli znaleźć nowego Longinusa – tym również się paramy!

Cofam to, co przed chwilą powiedziałem. Żadni z nich poszukiwacze przygód. Po prostu nie mieli niczego innego do roboty! Być może ostatecznym celem Valiego jest stawienie czoła Wielkiemu Czerwonemu, ale tak to błąkają się, szukając rzeczy, które ich zainteresują. Czyżby Vali bawił się w podróżnika, bo liczył na to, że spotka silnych przeciwników?

– Zdaje mi się, że puryzm Valiego-sama wziął się od Naczelnika-sama – rzuciła na koniec Le Fay.

Słysząc to, Sensei westchnął i przewrócił oczyma. Jego twarz zdawała się przypominać fizjonomię ojca słuchającego skarg na swojego syna.

Le Fay uśmiechnęła się.

– Przy okazji, Naczelniku-sama – powiedziała. – Ostatnio mieliśmy wysyp Longinusów, nieprawdaż? Czy ta osoba dzierżąca Canis Lykaon, która przebywa u Grigori, ma się dobrze?

Spytany Sensei podniósł wzrok na sufit.

– …Canis Lykaon, Slash Dog, hm – odparł. – Został posłany na inną misję. To również ciężki przypadek. Nienawidził Valiego.

– Tak, słyszałam – zachichotała Le Fay. Widząc jej uroczy uśmiech, zmiękłem.

– Przy okazji, Sensei – zacząłem. – Jeżeli Cao Cao posiada najsilniejszego Longinusa, to jest ktoś, kto posiada drugiego najpotężniejszego, prawda?

– Tak, Apogeum Burzy – odpowiedział – jest tym drugim. Do Longinusów najwyższej klasy zalicza się cztery: Pierwotnego Longinusa, Apogeum Burzy, Stwórcę Zniszczenia oraz Zatracenie Wymiaru. Posiadacz Apogeum Burzy jest znany i znajduje się głównie pod władzą Niebios… Więc Irina – powiedział, zwracając się do niej – jak miewa się Joker z Dzielnych Świętych?

Zapytana Irina rozciągnęła szyję.

– Masz na myśli Dulio-sama? – odpowiedziała. – Słyszałam, że włóczy się po różnych miejscach, szukając czegoś dobrego do zjedzenia…

Sensei zdawał się oniemiały na tę odpowiedź.

– Co takieg… – ledwo powiedział. – Jest geniuszem, wskrzeszonym aniołem, potencjalnym kandydatem na Serafa! On jest Jokerem, asem w rękawie!? Co takiego najlepszego wyczynia Michał i jego Serafiny!?

Słysząc Senseia, Irina wyszeptała: „N-nawet jeśli mnie to mówisz…”. Sensei wspomniał już kiedyś o tym Jokerze wskrzeszonych aniołów. Najwyraźniej ten Dulio został na niego wybrany.

– Czy jest on również silny? – zapytałem Senseia, ale odpowiedziała mi Le Fay:

– Jest osobą znajdująca się na szczycie listy „Osoby, z którymi chcę walczyć” Valiego. Jest chyba najsilniejszym egzorcystą Kościoła.

Najsilniejszym egzorcystą w Kościele!?

Zatem musiał być bardzo silny. Posiadał drugiego najsilniejszego Longinusa i nie miał sobie równych wśród egzorcystów, był wskrzeszonym aniołem i Jokerem… Posiadał w sobie tak wiele „siły”!

Xenovia, dawna egzorcystka, dopowiedziała:

– Dulio Gesualdo. Był sławny w obrębie Kościoła. Nigdy go nie spotkałam, ale był wysyłany głównie przeciwko wysokoklasowym diabłom i naprawdę złym stworzeniom, mimo że jest tylko zwykłym człowiekiem.

…Walczył z wysokoklasowcami, mimo że był człowiekiem… Był praktycznie jak Cao Cao. Musiał być w stanie dokonać tego, z racji że posiadał Longinusa.

– Posiadacze Longinusów, co? – powiedział Sensei, westchnąwszy. – Mamy trzynaście Longinusów: Pierwotnego Longinusa, Graala Sefiry, Dar Wzmocnienia, Boski Podział, Regulusa Nemeę, Przynosiciela Oczyszczenia, Ostateczny Upadek, Zatracenie Wymiaru, Apogeum Burzy, Spopielony Hymn, Stwórcę Zniszczenia, Canis Lykaon oraz Telos Karmy. Zapisz to sobie gdzieś, Ise.

– T-tak jest!

Ale nie miałem niczego, po czym mógłbym pisać!

Aż trzynaście. Spotkałem jakąś… połowę. Przechodziły mnie ciarki już na samą myśl o tym, że istniało jeszcze tyle Boskich Darów o niesamowitej mocy.

Sensei poderwał się do góry, jak gdyby zdał sobie z czegoś sprawę. Och, czyżbyś wpadł na plan wydostana nas stąd!?

– Ach! Znalazłem cechę wspólną wszystkich współczesnych posiadaczy Longinusów! – powiedział. – Trudno jest przewidzieć działania każdego z nich! Mamy cyckomóżdżka i fanatyka walki i obaj są samolubni, a ich motywacje są dziwaczne! Muszę to gdzieś potem zapisać! A niech to!

…Jestem idiotą za to, że wierzę w ciebie.

– Doszukałem się również jeszcze jednej cechy – kontynuował Sensei. – Używają swoich Longinusów w sposób, który do tej pory nie był znany. Większość z nich podąża różnymi kierunkami rozwoju, by zwiększyć swoją moc… Czyżby dzieciaki przerosły nasze oczekiwania…? Nie, pomimo to…

Aaaach, znowu oddał się myśleniu. Gdy tylko Sensei wyruszy w wędrówkę po własnym świecie, nie wróci stamtąd tak łatwo… Od razu o tym pomyślałem, ale zdawało się, że skończył już dumać. A to dlatego, że przyszła tutaj Ophis.

– Przejdę się po tym piętrze – powiedziała wcześniej i wyszła. Wreszcie wróciła.

– Jak się czujesz, Ophis?

– Stałam się słaba – odparła. – Teraz jestem dwa razy silniejsza niż Niebiańskie Smoki w czasach swojej świetności.

– To… tak, jesteś słabsza.

– …Nie, nie. Wciąż jest silniejsza niż Ddraig i Albion przed tym, jak zostali zapieczętowani, tak? I stała się słabsza, mimo że posiada tyle mocy? To ile jej miała wcześniej…

Odpowiedziałem Senseiowi, mówiąc, że „osłabła”. Jeżeli ona osłabła, to nie ma dla mnie miejsca jako Niebiańskiego Smoka!

– No cóż, jest najpotężniejszą istotą spośród wszystkich frakcji.

Tak, racja! Zatem Ophis pierwotnie była silniejsza. No dobra, Cao Cao nawet nie był jej w głowie, gdy z nim walczyła.

– Hej, Ophis, chciałem cię o coś zapytać – powiedziałem. – Dlaczego uratowałaś wtedy Asię i Irinę?

Chodziło o kulę ognia, którą Georg posłał w ich stronę, gdy weszliśmy do holu. Ophis zrobiła za ich tarczę i uratowała je. Dlaczego? Zastanawiało mnie to. Czy nie interesowała się tylko Wielkim Czerwonym i Ddraigiem?

Ophis odpowiedziała krótko:

– Poczęstowały mnie herbatą, grały ze mną w karty.

…! Czy mówiła o tym, co wydarzyło się u mnie w domu?

Zgłupiały, zapytałem:

– N-naprawdę?

Kiwnęła głową.

Może nie jest taka zła…?

– Dziękuję ci bardzo, Ophis-san! – podziękowała jej Irina.

Słysząc wcześniejsze słowa, Sensei podrapał się po brodzie.

– …Ale tylko dwa razy niż Niebiańskie Smoki – rzekł. – To dziwne. Cao Cao powiedział, że zostały tylko resztki, ale jeżeli posiadasz tak dużo mocy, to jest jej wystarczająco.

Otóż to – było tak, jak mówił Sensei. Podobno byli już tutaj Ponurzy Żniwiarze i Zygfryd, ale czułem się spokojny, jeżeli Ophis pozostało tyle mocy.

– Samael zabrał moją moc – powiedziała Opis, podniósłszy beznamiętnie rękę. – Uwolniłam swoją moc w innym wymiarze pod postacią węży. Właśnie poszłam po nie, by je odzyskać. Więc jestem tylko dwa razy silniejsza niż Niebiańskie Smoki.

…! Wszystkich zamurowało na to oświadczenie Ophis!

– Mówiąc, że pójdziesz się przejść po piętrze, chciałaś odzyskać swoją moc z innego wymiaru!? – wykrzyczał Sensei.

Ophis kiwnęła głową. Widząc to, Sensei zaczął się śmiać.

– Kukuku. Ten Cao Cao powiedział, że zabrał większość jej mocy, ale Ophis wyrzuciła z siebie część mocy, cały czas tracąc ją na ich konto. Odzyskała większość tej wyrzuconej i teraz ma ułamek swojej pierwotnej mocy, pozostając dwa razy silniejszą niż Dwa Niebiańskie Smoki w czasach swojej świetności. Wygląda na to, że nasi bohaterowie nie potraktowali Ophis zbyt poważnie.

Spoglądając na Senseia, Ophis koniuszkiem palca stworzyła czarnego węża.

– Moja moc zmieniła się w taki sposób – powiedziała. – To wysłałam do innego wymiaru. To z innego wymiaru odzyskałam. Jednak ja nie mogę opuścić tego miejsca. Tu jest coś, co mnie ogranicza. Zatem o to chodziło. Sensei przestał się śmiać i wziął wdech.

– No cóż, jako że są tutaj Ponurzy Żniwiarze, to musieli przewidzieć jakiś opór ze strony Ophis – powiedział. – A obecna Ophis nie jest nieskończona. Jest skończona. Muszą mieć jakiś sposób na jej zapieczętowanie poza użyciem Samaela. Nic dziwnego, że musimy mieć się na baczności. Le Fay – tutaj skierował się do niej – masz smykałkę do magii powiązanej z przestrzenią, podobnie jak Kuroka, tak? Czy jest jakiś sposób na wezwanie pomocy z zewnątrz? Albo przynajmniej umożliwić ucieczkę stąd kilku osobom?

– Jest – odparła. – Ale jako że Kuroka-san nie jest do dyspozycji, to wykonując to sama, tworzę pewne ograniczenia. Jest magia, która umożliwia innym opuszczenie tej przestrzeni wraz ze mną… Jednak w najlepszym przypadku będą to dwie osoby. Jako że wykonałyśmy teleport wymienny z Valim-sama i Fenrirem-chan, to wydaje mi się, że bariera tego wymiaru stała się jeszcze silniejsza. Jestem bardzo pewna, że wykonanie takiego zabiegu jeszcze raz jest niemożliwe. Myślę, że Georg-sama zna większość użytej przez naszą magię formuły, więc istnieje tylko jedna szansa na użycie bardzo wyjątkowego transportu. Mogliśmy uciec. Ale tylko trzy osoby, wliczając w to Le Fay i była tylko jedna próba.

– Uciekniemy, pozostawiając Ophis, by walczyła z Ponurymi Żniwiarzami? – zapytałem Senseia, jednak pokręcił on przecząco głową.

– To byłoby niemożliwe – odparł. – Po słowach Ophis stwierdzam, że ta przestrzeń ma specjalną barierę, która ją tutaj więzi. Bardzo chciałbym ich spytać, jak to zrobili, ale Ophis jest jedyną osobą, która nie może opuścić tego miejsca. Musimy jakość zniszczyć tę barierę i wszyscy razem stąd uciec. A Ponurzy Żniwiarze są bardziej niebezpieczni, niż to sobie wyobrażacie. Pod względem możliwości przerastacie ich, ale nie dajcie się im ciąć ich kosą. Bowiem Ponurzy Żniwiarze skracają życie, a na dodatek zadają obrażenia. Jeżeli Ise, borykający się z problemami po użyciu Niszczycielskiej Furii, oberwie taką kosą, to umrze, ponieważ jego długość życia spadnie do zera. Ophis również nie jest już nieskończona. Jeżeli zostanie zraniona przez kosę, to stanie się jeszcze słabsza. Zatem musimy chronić ją za wszelką cenę. Problem stanie się poważniejszy, jeżeli pozwolimy na zabranie jej jeszcze więcej mocy. Zwłaszcza że po drugiej stronie barykady stoi Hades.

Oznaczało to więc, że nie mogliśmy dopuścić, by przeciwnik zbliżył się do niej. Ja sam musiałem uważać na kosy Żniwiarzy. Naprawdę mógłbym zginąć od tej kosy. …Wyglądało na to, że mieliśmy dzień, w którym najmniejsza rzecz była w stanie mnie zabić! To ci dziwne! Miałem ręce pełne roboty w związku z testem na średnioklasowca! A teraz nasze życie wisiało na włosku!

– Musimy jednak wybrać też osoby spośród nas, które stąd wyjdą i pójdą po pomoc z zewnątrz – powiedział Sensei. Jego wzrok padł na Irinę. – Irino, pójdziesz pierwsza. Idź i opowiedz Sirzechsowi i Niebiosom o Frakcji Bohaterów i zamachu dokonanym przez Hadesa.

– A-ale! Wydaje mi się, że to Ravel-san powinna uciec pierwsza!

– Ravel już wcześniej powiedziała – mówił dalej Sensei, nie dając dojść do głosu próbującej się bronić Irinie – że nie musimy obierać ją za priorytet przy próbie ucieczki. Jesteśmy tutaj w niekorzystnym położeniu. Z całą pewnością przyjdą pozbyć się Ise, Valiego i Ophis. Na pewno będą chcieli wyeliminować z gry Smoczego Boga i Dwa Niebiańskie Smoki. Jeżeli pozwolimy Hadesowi na użycie Ophis do swoich niecnych celów, nie wiadomo, co się stanie ze światem!

Irina zdawała się chcieć coś powiedzieć, ale milczała i przytaknęła głową.

…Bardzo troszczyła się o swoich przyjaciół, więc musiała chcieć walczyć wraz z nami do ostatniej kropli krwi. Jednak rozumiała swoje położenie i swoją rolę.

Następnie Sensei spojrzał się na Xenovię.

– Weź Xenovię jako swoją ochronę – powiedział. – Ex-Durandal został zniszczony, ale sam Durandal nadal może być użyty. Istnieje możliwość, że gdzieś poza tym wymiarem czają się oddziały Ponurych Żniwiarzy lub Frakcji Bohaterów.

– …Ochronę, hm? – Xenovia zwęziła oczy.

Tak jak powiedział Sensei, Ex-Durandal nie nadawał się do użytku. Części Excalibura złączone w pochwę zostały zniszczone, pozostawiając po sobie sześć rdzeni oryginalnego Świętego Miecza. Na samym ostrzu Durandala widniała również niewielka rysa. Cao Cao posiadał zdolność, dzięki której z łatwością zniszczył legendarny Święty Miecz. W takiej sytuacji Xenovia nie mogła walczyć przy pomocy zwykłych mocy. Sama o tym wiedziała. Mimo to na jej twarzy widniała frustracja.

– Ochrona kogoś również jest wspaniałą misją – powiedział Sensei. – Poza tym powinny być już wyniki tych badań. Przejdź się przy okazji i po nie. No i naprawienie Durandala – posyłam cię także z jego powodu. Nie zapowiada się na to, żeby wszystko zakończyło się na tym jednym starciu, więc idź i czym prędzej go napraw.

Gdy tylko skończył mówił, Xenovia kiwnęła w milczeniu głową.

I w taki sposób Xenovia i Irina wraz z Le Fay opuszczą to miejsce, mogąc poinformować o wszystkim innych. Le Fay poszła do innego pomieszczenia, by zmienić formułę magicznego kręgu. A jako że chciała umieścić w nim podstawowe dane o Xenovii i Irinie, to poszły z nią.

Tuż przed wyjściem z pokoju Le Fay dała Irinie pojedyncze ostrze.

– T-to jest…!

Le Fay uśmiechnęła się, widząc jej zaskoczenie. Był to ostatni Excalibur, znajdujący się w posiadaniu Artura Pendragona. Nosił nazwę Excalibura Władcy.

– Proszę weź to – powiedziała Le Fay. – Brat poprosił mnie, by wziąć go ze sobą, ale nie mogłam znaleźć czasu, by go wam dać, ale pomyślałam, że teraz jest dobra chwila. Ten miecz na nic więcej się nam już nie przyda.

– Naprawdę będzie to w porządku? – zapytała Xenovia.

Le Fay kiwnęła głową.

– Pozyskaliśmy Fenrira-chan – powiedziała. – Jego siła drastycznie spadła na skutek tego, że pozwolił nam się kontrolować, ale nawet pomimo tego nie ma potwora silniejszego niż on. A co powiesz na to, byś użyła wszystkich Excaliburów do naprawy Durandala?

Irina pochyliła głowę.

– …B-bardzo dziękujemy! – powiedziała. – Le Fay-san! Zdawało mi się, że ludzie, w żyłach których płynie krew herosów, są straszni, ale jednak są wśród nich ludzie uprzejmi!

– Fufufu, czuję się zaszczycona. Chociaż wraz z bratem uchodzimy za dziwaków. – Le Fay uśmiechnęła się gorzko i wyszła w towarzystwie Xenovii i Iriny.

Ex-Durandal będzie miał w sobie wszystkie części Excalibura! Do tej pory miał tylko sześć! Nawet nie mogłem sobie wyobrazić, jak bardzo go to odmieni!

Sensei położył dłonie na kolanach.

– Cóż zatem, Rias – powiedział. – Pomyślimy nad planem wybrnięcia z tej sytuacji. Naszym celem jest wydostanie się stąd wraz z Ophis, nie pozwalając nikomu zginąć.

– Tak, to wydaje się oczywiste.

Dwóch taktyków uśmiechnęło się i zaczął się czas strategii. Tak. Wszyscy na pewno uciekniemy stąd cali!

Część 4[edit]

Podczas gdy Rias, Sensei i Akeno-san rozmyślali nad planem w pomieszczeniu, w którym przed chwilą byłem, zmierzałem do pokoju, w którym leżała Kuroka, by zobaczyć, jak się miewa. Jej rany zostały uleczone, ale nadal wypoczywała w łóżku. Zgodnie ze słowami Le Fay Kuroka cały czas bacznie pilnowała Ophis, by nikt nie zrobił jej krzywdy, więc była cały czas postawiona w stanie gotowości, co przełożyło się na jej zmęczenie, znacznie większe, niż myślała. Właśnie dlatego nie wróciła w całości do siebie, pomimo że jej rany zostały wyleczone.

Właśnie w tej chwili Ravel opiekowała się Kuroką. Jako że Ravel była naszym gościem, to nie zdziwiłoby, gdyby uciekła stąd wraz z Le Fay. Jednak wybrała zostanie tutaj, ponieważ martwiła się o Koneko-chan i Kurokę.

– Pochodzę z rodu nieśmiertelnych Feneksów. Nie zginę tak łatwo – odpowiadała.

I właśnie dlatego to padło na Xenovię i Irinę. Jak przystało na kogoś z nieśmiertelnego rodu, miała dziewczyna odwagę. Właśnie dlatego musieliśmy ją chronić, podobnie jak wszystkich pozostałych.

– …Jak tam? – zapytałem leżącej na łóżku Kuroki.

– Ara. Sekiryuutei-chin. – Uśmiechnęła się figlarnie. – Miło z twojej strony, że do mnie zajrzałeś-nyan.

– No cóż, w końcu ocaliłaś moją przyjaciółkę, Koneko-chan – odparłem.

– Był to tylko zbieg okoliczności-nyan.

Ten „zbieg okoliczności” poprzedziłaś wykrzyczeniem imienia swojej siostry. Uratowałaś Koneko-chan, ryzykując własnym życie.

Przy łóżko na krześle siedziała Koneko-chan ze spuszczoną głową.

– ……Dlaczego? – wymamrotała, po czym błyskawicznie wstała i krzyknęła: – Dlaczego mnie uratowałaś!? Powinnam była być dla ciebie jak narzędzie, prawda siostro!?

– Sama chciałabym wiedzieć, bo nie do końca to rozumiem-nyan.

– Proszę nie baw się mną!… Czy wiesz, ile okropnych rzeczy powiedzieli mi ludzie z mojego otoczenia, gdy mnie wtedy zostawiłaś… Nawet podczas przyjęcia w Zaświatach chciałaś zgarnąć mnie siłą…

Zazwyczaj milcząca Koneko-chan gadała jak najęta, wyrzucając z siebie wszystko, co do tej pory gnieździło się w niej.

– Nie rozumiem cię, siostro! – krzycząc, wyszła z pokoju!

– Koneko-chan! – Chciałem wybiec za nią, ale Kuroka złapała mnie za rękaw.

– Spokojnie, pójdę po nią – powiedziała Ravel i poszła za nią.

Przeze mnie Ravel miała tak wiele do roboty, ale wydawało mi się, że niektóre problemy tylko ona mogła rozwiązać, jako że chodziły do tej samej klasy z Koneko-chan.

Usiadłem na krześle zajętym wcześniej przez Koneko-chan.

– …Hej, Kuroka – zacząłem. – Co wydarzyło się w domu twojego dawnego pana?

– Nic takiego – odparła. – Po prostu zabiłam go, bo był obrzydliwym bydlakiem-nyan. – Na jej twarzy powaga zastąpiła uśmiech. – Nekoshou… Stał się dla nas utrapieniem, bo za bardzo interesował się naszymi mocami. Wyłączając mój udział, to gdyby mój dawny skretyniały pan miał poprosić Shinrone o użycie senjutsu, użyłaby go bez zawahania i straciłaby panowanie nad swoimi mocami. W końcu prostolinijna z niej dziewczyna. – W jej oczach pojawiło się ciepło. – W każdym razie był zapatrzony w poszerzanie możliwości swoich podwładnych i zmuszał nas do robienia wielu rzeczy. Jedną rzeczą jest robienie czegoś takiego, ale on również usiłował wzmocnić rodziny swoich podwładnych-nyan.

Z tego powodu Kuroka była poszukiwana – bo zabiła swojego pana. Dlaczego to zrobiła… Czy to dlatego, że…

– …Uratowałaś Koneko-chan przed nim? Chciałaś na siłę ją zabrać z Zaświatów, by mogła wreszcie uwolnić się od mocy… którą ja, jako Sekiryuutei, przyciągam do siebie…

Miała złe zamiary. Sercem była psotliwym dzieciakiem. Była osobą, która robiła rzeczy, na które miała ochotę. Jednak po spędzeniu z nią kilku ostatnich dni zacząłem myśleć, że to nie tylko jej jedyne oblicze.

– …Wiesz, lubię psocić. Lubię również używać własnych mocy, a także kocham przyjemności. Jestem w końcu bezpańską kotką-nyan. Lepiej jest włóczyć się podle własnej duszy z towarzyszami, których można zrozumieć. Jednak Shirone jest inna. Pasuje bardziej na domowego kociaka. Dlatego właśnie mój Sekiryuuteiu – tutaj spoważniała – chcę, byś stał się jak Vali idiotycznie szczerym Niebiańskim Smokiem i nie obchodzi mnie, czy staniesz się czystą masą mocy, czy nie. Bo jeżeli staniesz się nim, to ta dziewczyna będzie równie idiotycznie ucieszona.

…Rozumiem. Nic nie można było zaradzić na to, że byłaś taką psotliwą kotką. Niedobry kociak drużyny Valiego. Część ciebie lubi być upojona własną mocą senjutsu. A ty sama też lubisz walczyć. Jednak co się tyczy twojej siostry… Lubisz Koneko-chan tak jak wcześniej, prawda?

– …Jesteś większą niezdarą ode mnie – powiedziałem z gorzkim uśmiechem, jednak Kuroka zrobiła dziwną minę i odwróciła głowę.

– Nie chcę słyszeć tego z ust takiego idioty skupiającego się na mocy jak ty-nyan – powiedziała. – Mimo że wyglądam, jak wyglądam, to jestem czarodziejem, na którego zeszły aż dwie figury Gońca. Dobrze, nasza rozmowa dobiegła końca. Idę spać-nyan. A może chcesz porobić ze mną dzieci-nyan? Jesteś okropnym Niebiańskim Smokiem próbującym zmusić do miłości ranną kobietę-nyan.

– Bardzo bym chciał! Nie, nie to miałem na myśli, głupia! Odpocznij sobie. Nie pora teraz na takie rzeczy.

Będzie odpoczywała, aż rozpocznie się bitwa. Podczas walki jej umiejętność będzie bardzo przydatna.

Wstałem z krzesła i chciałem wyjść z pokoju.

– …Dziękuję, mój Sekiryuuteiu.

Odwróciłem się na jej słowa, ale udawała, że nic nie powiedziała i śpi.


Po sprawdzeniu Kuroki zmierzałem w stronę pokoju, w którym wypoczywał „ten” gość. Kiedy do niego wszedłem, był w pozycji półsiedzącej i kładł się z powrotem. Jego rany zostały wyleczone dzięki Asi, ale twarz wyglądała potwornie. Oddychał niespokojnie i zdawał się znosić ogromne cierpienie. Klątwa Samaela musiała krążyć w jego ciele. …Po raz pierwszy widziałem go takiego, a ja też nie chciałem go takiego widzieć.

– …Nigdy bym nie pomyślał, że jeden atak tak cię poharata – powiedziałem, na co on odpowiedział cierpkim uśmiechem.

– Wygląda na to, że zaprezentowałem tutaj coś niemiłego – rzekł. – Przyszedłem tutaj pokonać Cao Cao, a skończyłem w taki sposób.

– Pokazuje to, jak nienormalna jest ta klątwa Zjadacza Smoków – powiedziałem. – Bo nie wydaje mi się, żebyś tak leżał, nic nie robiąc.

Naprawdę nie było niczego, co możemy zrobić. Jedno uderzenie położyło tego gościa, który był przecież ucieleśnieniem mocy. Ta scena zapadła mi w pamięci. Cao Cao użył wtedy Samaela i musiał za tym stać jakiś powód. Musiał to być jedyny sposób na powstrzymanie Valiego od użycia Niszczycielskiej Furii.

– Mówisz, jakbyś chciał mnie wesprzeć.

– Za każdym razem, gdy stanę się silniejszy, zdaję sobie sprawę, jak naprawdę jesteś potężny. Czuję frustrację, bo wygląda na to, że wciąż pozostaję w tyle w stosunku do ciebie.

– ……Nadrób te straty. Oczekuję tego z niecierpliwością.

– Naprawdę jesteś zadufany w sobie, aż przyprawia mnie to o mdłości – powiedziałem. – Więc zyskałeś moc przewyższającą moc Niszczycielskiej Furii?

– A co, jeżeli zyskałem?

– Odczułem ulgę – odparłem. – Bo nie byłbyś sobą, gdybyś nie mógł zrobić niczego przeciwko Cao Cao, prawda? – powiedziałem sarkastycznie.

Kiwnął głową, szepcząc „masz rację”.

– …Cao Cao chronił Georga i Samaela – rzekł. – Skradł moc Ophis, nie wykonując przy tym żadnych efektownych ataków. Zrobił to wszystko samemu i w taki sposób, by nas nie zabić. Spełnił te trudne cztery wymogi, przygniatając nas swoją potęgą przy wykorzystaniu minimum ataków. Nawet jeśli Samael brał w tym udział, to powinieneś był sobie zdać sprawę z jego mocy. Oto przywódca osób, którzy ostrzą sobie zęby na przepotężne istoty, będąc tylko ludźmi.

Tak, wiem. Zablokowało demoniczne ataki magicznego duo z obu drużyn, bawiąc się przy tym tobą i Senseiem. Nawet ja…

Myślałem, że odpłaciłem mu się wystarczająco w Kioto przy użyciu Trójzębu. Jednak byłem tak sfrustrowany po dojrzeniu tego, że tak daleko mi do niego…! W poczuciu porażki zacisnąłem mocno pięści.

– Bardzo uważnie przyglądają się przeciwnikom i dogłębnie badają ich słabe punkty – powiedział Vali. – Na dodatek biorą pod lupę zdolności ich broni. Oto cała Frakcja Bohaterów. W ich środku stoi mężczyzna zwany Cao Cao, dzierżący Świętą Włócznię. Zapamiętaj jego Łamacz Ładu bardzo dobrze. Jest to podgatunek, który rozwinął dzięki badaniom, które ma zamiar kontynuować, by móc w pojedynkę pokonywać wybitne stworzenia.

– I jeszcze to coś nazwane Ostatnia Wola, tak? Ale on potężny…

– …Ostatnia Wola jest bardzo podobna do naszej Niszczycielskiej Furii. Można też powiedzieć, że właśnie do niej jej najdalej… Zyskuje przeogromną siłę, choć ceną jest możliwość postradania zmysłów. Nie wydaje mi się, żeby potrafił on zapanować nad Ostatnią Wolą, jako że nie miał on tyle demonicznej mocy… Nie, magii, tak samo jak ja…

Próbował jej użyć w Kioto w starciu ze mną. Czyżby dlatego, że został przeze mnie pokonany, a także z powodu zapadłej tam atmosfery? A może miał sposób na kontrolowanie jej…?

– W sprawach defensywnych – kontynuował Vali – obaj go przewyższamy. Jego zdolności magiczne również nie powalają. Gdy tylko oberwie naszymi atakami, będzie po nim. Jednak ma zbyt rozwinięte techniki. Ponadto zdaje sobie sprawę z tego, że jest „człowiekiem”, jak nikt inny… W Królewskich Grach zostałby nazwany najpotężniejszym zawodnikiem typu technika. Cóż, gdyby chciał, mógłby wyemitować z włóczni przeolbrzymie ilości aury do zniszczenia pewnej części otoczenia.

Najpotężniejszy zawodnik typu technika… Techniki i zdolności specjalizujące się w uderzanie w słabe punkty. Uderzenie wykonane po dogłębnym przestudiowaniu przeciwników. Moja Wieża z Trójzębu zraniła go w Kioto. Jednak dzięki temu Cao Cao całkowicie zrozumiał moją zdolność i wcale nie wyglądało to tak, jakby oberwał… Był kompletnym przeciwieństwem Sairaorga-san. Był zbyt przerażający. I trudno było odgadnąć, co mu tak naprawdę chodzi po głowie.

…Istota, której nie mogłem zrozumieć. To był Cao Cao. A tak, chciałem zapytać o coś jeszcze.

– Hej, Vali – zacząłem. – Czemu wysłałeś Ophis do mojego domu? Nie chciałeś jej tylko wykorzystać?

– Ja? Wykorzystać Ophis?

Zareagował tak, jakby moje przypuszczenie było kompletnie błędne. Czy on mówi prawdę?

Użył Ophis, by wywabić z ukrycia Cao Cao. Jednak miał również na uwadze jej życzenie. Próbował również uwolnić ją z ataku Samaela. Gdyby tylko interesował go Cao Cao, to by ją zostawił i od razu go zaatakował.

– …Byłem po prostu kimś, z kim Ophis mogła porozmawiać. Wydawała się czasami samotna. …Nie, nic. Powiedziałem coś niepotrzebnego. Zapomnij o tym.

Rozumiem. Więc nic takiego. Zatem w porządku. Zakończmy to w taki sposób. Ale wydaje mi się, że rozumiem, co ma na myśli, mówiąc, że Ophis wyglądała na samotną. Nawiązała wzajemne kontakty z Asią i Iriną i uratowała je, bo poświęciły jej uwagę. To samo czyni z Ophis osobę, którą mógłbym chronić ceną własnego życia. To dla mnie coś bardzo oczywistego.

– Ophis jest szefową tych złych. Nie, ona nią była. Mimo to zrobię wszystko, by stąd uciekła.

– Tak. Można powiedzieć, że stałoby się coś trudnego do przewidzenia, gdyby została schwytana przez Hadesa.

– Po tej rozmowie będę brał udział w planie ucieczki z tego miejsca. Vali, będziesz tutaj wypoczywał?

– …Chciałbym, ale jestem Hakuryuukou, więc nic nie poradzę. Nawet jeśli moje ciało jest dotknięte przez klątwę, nie mogę ulec zwykłym Ponurym Żniwiarzom. Od samego początku nie miałem żadnego wyboru, by odstawać od tej rutyny.

…Ucieleśnienie dumy. Ulżyło mi, słysząc coś, co by normalnie powiedział. Tak. Teraz mogliśmy wygrać. Nasze przygotowania dobiegły końca.

– Vali, dokończmy kiedyś naszą walkę. Jednym z moich celów jest pokonanie ciebie.

– Tak jest – odparł. – Nie mogę się tego doczekać, Hyoudou Isseiu. Obaj nie możemy zginąć w takim miejscu.

Plan ucieczki stąd coraz bardziej zbliża się do realizacji…


Żywot 4: Jako Niebiański Smok[edit]

Część 1[edit]

Wyjrzałem przez okno hotelowego pokoju.

Spoglądali na nas przerażający goście w czarnych płachtach.

…Nie byłem w stanie zobaczyć ich twarzy, ponieważ były skryte pod kapturami. Jedynie ich oczy błyszczały. Chęcią zabójstwa. Wrogością. I jeszcze jedno – każdy z nich dzierżył dużą kosę, na której znajdowały się niezbyt przyjemne rzeczy: czaszki i łapy potworów. Już na sam widok ich kos można było powiedzieć, że nie wróżyli niczego dobrego.

Ponurzy Żniwiarze. Właśnie z nimi zadawał się Hades, Bóg Umarłych. I to właśnie oni próbowali nas atakować, udzielając pomocy Frakcji Bohaterów w tej sztucznej przestrzeni. Bez względu na wszystko Hades działał ponad swoje kompetencje.

…Po co przysłał tutaj swoje wojska? No cóż, nie było sensu, żebym zagłębiał się w te polityczne sprawy. Teraz ważne było, aby znaleźć stąd wyjście. Wyglądało na to, że były trzy sposoby na ucieczkę ze sztucznej przestrzeni. Sensei nam to objaśnił:

– Są trzy sposoby. Pierwszy z nich to taki, by osoba podtrzymująca wymiar, w tym przypadku Georg, sam go rozwiązał. Miało to miejsce w Kioto. Drugi polega na tym, by wejść w niego i wyjść na siłę. Zrobili tak Le Fay, pierwszy Sun Wukong i Yu-long. Jak już kiedyś mówiłem, jest to prawie niemożliwe, chyba że jest się doświadczonym magiem. Sama Le Fay może dokonać tego tylko raz, biorąc ze sobą ograniczoną ilość osób. Niemożliwe byłoby wkroczenie do wymiaru trzeci raz, używając techniki Le Fay. …Georg musiał w tej chwili wzmocnić barierę jeszcze bardziej.

Również ilość osób zdolnych do podjęcia natychmiastowej walki była ograniczona. Zgodnie z tym wytłumaczeniem na zewnątrz udają się Irina, by wezwać pomoc, oraz Xenovia, która będzie ją chroniła. No i trzecim sposobem na wydostanie się…

– Ostatni jest prosty i jasny. Należy pokonać osobę podtrzymującą wymiar albo centralny punkt podtrzymujący barierę. Gdy porwano Asię, Ise zniszczył tamto urządzenie, które robiło właśnie za taki punkt.

Było to łatwe i klarowne do zrozumienia! Zatem oznaczało to, że wymiar zapadłby się, gdybyśmy zniszczyli taki kluczowy element bariery! Problem jednak było zlokalizowanie go. Kiedy Asia została porwana, była przymocowana właśnie do takiego elementu. Gdy zniszczyłem tamto urządzenie, bariera wokół nas puściła.

Zdawało się, że Kuroka używała senjutsu, a Le Fay swojej magii do zlokalizowania tego elementu. Położyły na podłodze kawałek papieru i rozłożyły obok niego plan hotelu. Położyły na nim kilka bloczków (kształtem przypominały człowieka, a także zwierzę, gdy papier był zgięty) i najwyraźniej miały zamiar stworzyć z nich „oko[4]”.

…Zaczęły pisać na planie diabelskimi znakami oraz wypowiadać zagadkowe słowa, a także rozsypywać tajemniczy proch, by zakończyć zaklęcie.

Mimo że na nie patrzyłem, nie byłem w stanie zrozumieć, co tak naprawdę robią. Rias i Akeno-san przyglądały się im z zainteresowaniem… Le Fay, zamykając oczy, zbliżyła swoje ręce do planu. Utworzony wcześniej żuraw zaczął się trząść i skakać, diabelskie znaki świecić, a proch ruszać się, tworząc nieznany mi symbol.

– Jeden jest na parkingu – powiedziała Le Fay. – Drugi na dachu. I jeszcze jeden na drugim piętrze na korytarzu. W sumie znalazłam trzy urządzenia podtrzymujące barierę. Mają kształt węża… Nie. Posąg Uroborosa zjadającego własny ogon.

Sensei otrzymał od niej kartkę papieru, na którym widniał obrazek przedstawiający ten posąg. Statua węża zjadającego własny ogon – miała ona kolisty kształt.

– Więc musimy zniszczyć urządzenia, które są statuetkami Uroborosa – powiedział Sensei. – I są trzy. Wygląda to na trudną robotę. Ta sztuczna przestrzeń została stworzona specjalnie po to, by Ophis pozostała w niej. Dla normalnej Ophis nie powinno to stanowić żadnego wyzwania. Georg musiał stworzyć ten wymiar, wiedząc, że zabranie części mocy Ophis jest w planie. Le Fay – zwrócił się do niej – co z tymi urządzeniami? Przybyło Żniwiarzy?

– Już się robi, Naczelniku – odpowiedziała. – Przy urządzeniach zebrali się Ponurzy Żniwiarze. Co więcej, są wszędzie poza tym piętrem. Nawet na korytarzach… Wygląda na to, że jest ich najwięcej na parkingu. Cao Cao-sama opuścił już to miejsce, ale przybył za niego Zygfryd-sama. Na parkingu znajduje się również Georg-sama.

– Azazel – powiedziała Rias – robimy według planu.

– Ta – skinął głową. – Rany, naprawdę wpadłaś na zdumiewający pomysł. Ise, wiesz, że twoja ukochana rozumie cię jak nikt inny? – powiedział Sensei z gorzkim uśmiechem. Rias również zdawała się być pewna siebie.

…Co? Miałem coś zrobić? Myślałem, że rozdzielimy się na dwie grupy: jedna pójdzie na górę, a druga na dół. Potem zniszczyć te urządzenia i spotkać się, by stawić wspólnie czoła ostatniemu starciu… Miałem wątpliwości, jednak Akeno-san wyszeptała do mojego ucha:

– Prawdę mówiąc…

Tak, tak. Do mojego ucha docierały szczegóły na temat planu Rias.

…………

……C…Co……!

– Naprawdę to coś niesamowitego!

Tylko te słowa opuściły moje usta! A to dlatego, że było to coś wspaniałego! To naprawdę zdumiewające, że wpadła na sposób użycia mojego potencjału w takiej sytuacji! Nawet ja nigdy o takim czymś nie myślałem! A-ale wyglądało na to, że nie było to dla mnie nic trudnego! Dam radę! Kaaa! Kochana przeze mnie kobieta z pewnością jest wspaniała! Spojrzałem na nią z podziwem.

Sensei położył dłoń na moim ramieniu.

– No cóż, na pewno jest niesamowity. Jednak Rias wpadła na coś takiego, dlatego że szaleje na twoim punkcie. Sposób obmyślania strategii całkiem odmienny niż w przypadku Sony.

Mimo wszystko wciąż było to coś wspaniałego! Właśnie takiego czegoś należało się spodziewać po Rias Gremory! Po osobie numer jeden na kandydatkę na moją pannę młodą!

– To teraz chodźcie tutaj. – Rias zebrała wszystkich po środku pokoju. Skupiliśmy na niej nasz wzrok. Powiedziała z uśmiechem pełnym pewności siebie: – Zatem, moi drodzy podwładni! Pora opuścić to miejsce. Objaśnię wam teraz plan!

I tak plan ucieczki z tej sztucznej przestrzeni zaczął być wcielany w życie!


Wnętrze hotelu, na piętrze pokrytym barierą Le Fay.

Stałem na korytarzu wewnątrz bariery. Obok mnie była Koneko-chan w trybie nekomaty. Siedziała w tradycyjny japoński sposób z zamkniętymi oczyma. Le Fay, Irina i Xenovia były w pokoju obok. Przygotowywały magiczny krąg, który ma posłużyć im do ucieczki. Drzwi tego pomieszczenia były otwarte i pozostali również się w nim znajdowali. Także Kuroka, która nadal była wycieńczona, oraz Vali, nienadający się do walki. Wszyscy wyszli już z pokoju, w którym omawialiśmy plan, i stali przy oknie, spoglądając na parking.

Bariera wokół tego piętra nie wytrzyma długo. Ponurzy Żniwiarze zaczęli niszczyć jej część znajdującą się na schodach przeciwpożarowych. Wyglądało na to, że to samo działo się z nią przy oknach każdego z pokojów. Zza zaciągniętych zasłon, za którymi wszyscy się chowali, dało się dostrzec Ponurych, żywo używających swoich kos. Oznaczało to tyle, że do niczego nie dojdziemy dopóty, dopóki pierwsi nie wykonamy ruchu.

Wszedłem w stan Łamacza Ładu, przywdziewając zbroję. Teraz plan rozpocznie się wraz z ukończeniem magicznego kręgu Le Fay.

Koneko-chan, mająca zamknięte oczy, by znaleźć „pewną” rzecz, wstała. Wskazała parę miejsc na suficie.

– …Senpai. Tu oraz tam.

– Zrozumiano. – Skinąłem głową. Widząc, że chce wejść do innego pokoju, pociągnąłem ją za rękę.

Koneko-chan wybiegła wcześniej z pokoju, gdzie leżała Kuroka. Wyglądało na to, że sprzeczała się z Ravel, która za nią poszła, i przez to wróciła pokrzepiona. W takich sytuacjach jestem wdzięczny za obecność Ravel. Ważne jest mieć towarzyszy, z którymi można zwyczajnie się pokłócić.

Jednak musiałem jej to powiedzieć.

– Koneko-chan – zacząłem. – Również uważam, że Kuroka jest złą osobą. Jestem w stanie zrozumieć, że pragnęła mocy i jest zauroczona senjutsu. Nie ma mowy, żeby była dobra, jeśli sama dała się wciągnąć w szeregi terrorystów. Jednakże… – popatrzyłem w kierunku Kuroki. Zdawała się nas nie zauważyć. – Jednakże myślę też, że mimo wszystko jest twoją siostrą, Koneko-chan. Jest bezpańskim kotem i złą kobietą, która lubi psocić, ale to twoja rodzina.

– …Przeszłam z jej powodu przez wiele złego.

Bez względu na powód świat diabłów jest surowy względem tych, którzy stają się wygnańcami, zabijając własnego pana. To również odnosiło się do ich rodziny. Na Koneko-chan spadło brzemię zbrodni popełnionej przez jej siostrę, która stała się wygnańcem, a jej serce prawie pękło z rozpaczy… Musiało to być bolesne.

– …Żywię do niej urazę. …Nienawidzę jej. …Jednak ocaliła mnie niedawno. – W tym momencie w jej oczach pojawiła się powaga. – Myślę, by zaufać jej na tę chwilę. Przynajmniej dopóki stąd nie wyjdziemy.

……! Doznałem szoku na te niespodziewane słowa. …O rany. Wyglądało na to, że nie ma sensu, bym ją pocieszał. Ta dziewczyna stała się silniejsza. Spoglądała teraz w przyszłość z głową uniesioną do góry.

– To już wystarczy. Jeżeli Kuroka zrobi ci coś złego, powiedz mi. Ja już jej dam. – Powiedziawszy to, pogłaskałem Koneko-chan po głowie. Przytuliła się do mnie.

– ……Stałam się silniejsza dzięki tobie, Senpai. Gya-kun również. Dlatego właśnie myślę, by stać się silniejsza…

– Dasz radę. Nawet ja dałem. Staniesz się silniejsza w mig.

– …Kocham cię, Senpai. …Nawet mając przed sobą Buchou. Nawet i Asię-senpai i Akeno-senpai, to z całą pewnością nadrobię te starty… Dlatego – spojrzała bezpośrednio na mnie – uczyń mnie swoją panną młodą, kiedy dorosnę.

– Co!? Oświadczyłaś się mu!?

Zanim ja nawet mogłem zostać zaskoczony jej słowami, Rias, Asia, Akeno-san, Xenovia, Irina i Ravel przeraziły się! Oiiii! Słuchałyście, udając, że nie słuchacie!? Zaraz, panną młodą!? Panną młodą, powiadasz!? Nigdy nie spodziewałem się, że Koneko-chan mi się oświadczy! Jednak byłem w stanie zrozumieć uczucia tej dziewczyny, która pomogła mi przed starciem z Baelem. Nie było mowy, żebym temu nie podołał! Miej jaja! Właśnie teraz musiałem pokazać, że jestem twardy!

– Jeżeli zarówno ty, jak i twoje cycuszki urośniecie… Będę szczęśliwy!

Po tej szczerej rozmowie byłem w stanie powiedzieć tylko to! Uwaaaaah! Jak mogło do tej dojść!? Koneko-chan powiedziała coś bardzo ważnego, ale ja nie mogłem normalnie odpowiedzieć! Ty i twoje cycuszki urośniecie. To po prostu molestowanie seksualne!

W głębi siebie bardzo żałowałem, jednak Koneko-chan skinęła stanowczo głową.

– …Zrozumiałam – powiedziała. – Będę piła dużo mleka. Poczekaj na mnie, Senpai. Będę miała takie piersi, które będą stały na równi z piersiami Nee-sama, by tylko zostać twoją panną młodą.

Wyglądało na to, że nie miała nic przeciwko, i sama była pełna zapału. ………Cz-czy to w porządku? H-hmmmm, zastawiam się, czy pokazałem, że jestem twardy? Zupełnie nie miałem pojęcia!

– Czar gotowy.

Podczas naszej scenki Le Fay ogłosiła koniec przygotowań magicznego kręgu. Pod stopami Le Fay, Iriny i Xenovii świecił magiczny krąg. Nie było na nim diabelskich znaków, ale za to znajdowały się znaki pisma magów. W ten sposób ich trójka mogła opuścić to miejsce. Nawet jeśli stąd wyjdą, to będą miały na ogonie pogoń Frakcji Bohaterów. Ale z Le Fay przy boku powinny dać radę.

Koneko-chan również zbliżyła się do okna i wreszcie rozpoczęło się realizowanie planu. Spojrzałem na Rias, która również na mnie spoglądnęła i kiwnęła głową. Sygnał na rozpoczęcie. Zmieniłem pionek wewnątrz siebie i promowałem! Będę promował na Gońca Trójzębu!

– Promocja na Walijskiego Gońca Niszczyciela!

[Tryb Niszczycielskiego Kła!!!]

Na moich plecach zaczęła gromadzić się aura, która formowała się w plecak tworzący działa. Działo na każdym z moich ramion! Jedno wycelowałem w górę, a drugie w dół – tak, jak powiedziała mi wcześniej Rias! Koneko-chan użyła senjutsu do zlokalizowania Ponurych Żniwiarzy na dachu i na drugim piętrze, więc wiedziałem, gdzie się znajdowali. Krzyknąłem w stronę moich towarzyszy:

– Jedziemy z tym!

Nasz plan, który zakładał użycie obu dział mojego Gońca Trójzębu, skierowanych do góry i na dół! Urządzenia znajdowały się na dachu, drugim piętrze i parkingu. Zniszczenie tych dwóch pierwszych, a potem spotkanie na parkingu zajęłyby zbyt wiele czasu. Poza tym wróg może się tego spodziewać.

Zatem powinniśmy wspólnie je zniszczyć wraz z rozpoczęciem planu! Jeżeli wyceluję w miejsce, gdzie jest pełno Ponurych Żniwiarzy, to będziemy mogli pokonać ich i jednocześnie zniszczyć urządzenia! – Dalej, Ddraigu! Naszym celem są urządzenia podtrzymujące tę barierę oraz Ponurzy Żniwiarze dookoła nich! Pokonamy ich wszystkich od razu!

[Ta!]

DUUUUU…

Plecak cicho zaszumiał i olbrzymie ilości aury zebrały się w działach! Prawe było skierowane w sufit! Lewe w podłogę! Nie miałem potrzeby, by powiększyć obszar uderzenia! Był on wystarczający, jako że pociski potrafiły się przez wszystko przebić!

– Naprzóóóód! Smoczy Niszczyciel!

ZUOOOOON!

Z obu dział wylatywały olbrzymie ilości aury! Zarówno w górę, jak i w dół! Pociski aury skierowane w dach oraz w korytarz! Smoczy Niszczyciel spowodował, że cały budynek gwałtownie się zatrząsnął… Wystrzeliłem aurę i popatrzyłem nad siebie i pod siebie.

W suficie i w podłodze były olbrzymie dziury!

Le Fay, mając zamknięte oczy, poinformowała nas:

– Urządzenia z dachu i korytarza zostały zniszczone! Strzegący ich Ponurzy Żniwiarze również przepadli! W ten sposób pozostało tylko urządzenie na parkingu! Przygotowania do teleportu także dobiegły końca!

Wtem światło emitowane przez magiczny krąg wzmocniło się, pokrywając Le Fay, Irinę i Xenovię!

– Xenovia! Irina! Liczę na was! – powiedziałem do znikających w świetle kręgu dziewczyn.

– Ise! Nie zgiń!


– My już doniesiemy o tym Niebiosom i Maou-sama! Mówiąc to, zniknęły z tej sztucznej przestrzeni. Ich ucieczka powiodła się!

– W porządku! Pozostało tylko skopać tyłki tym gościom i zniszczyć ostatnie urządzenie! Naprzód! – Sensei zamachnął się swoją świetlistą włócznią i wybił duże okno!

– Tak jest! – odpowiedzieliśmy!

Jego straż przednia – Rias, Akeno-san oraz Kiba – wyleciała przez okno, rozpościerając skrzydła! Przed nimi znajdował się… parking pełen Ponurych Żniwiarzy! Ci poderwali się do góry, cały czas dzierżąc swoje kosy! Naprawdę był to przerażający widok – postaci w szatach i z kosami w rękach, latający po niebie! Moi towarzysze zaczęli się z nimi ścierać w powietrzu!

Georg, odpowiedzialny za stworzenie tej sztucznej przestrzeni, musiał już wiedzieć, że Le Fay wraz z tamtymi dwoma opuściły to miejsce. Przez to bariera musiała stać się jeszcze silniejsza i teraz niemożliwe było wejść tutaj lub wyjść stąd przy użyciu tej samej metody. No cóż, wszystko dobiegnie końca, gdy zniszczymy urządzenie na parkingu!

Osobami pozostałymi z tyłu w pokoju byli Kuroka, Vali oraz Asia, którzy pełnili rolę naszej straży tylnej. Koneko-chan i Ravel zostały, by wspomagać Kurokę, która stworzyła magiczny krąg w obrębie całego pokoju, by chronić pozostałych. W swoim obecnym stanie nie mogła zrobić bariery wokół całego piętra tak, jak zrobiła to Le Fay. Jednak wyglądało na to, że była w stanie ochraniać pojedyncze pomieszczenie.

W pobliżu tego pokoju znajdowali się Ponurzy Żniwiarze. Gdy zobaczyli, że zniszczenie bariery trochę im zajmie, opuścili hotel i pofrunęli w kierunku Senseia i reszty. To również było częścią planu.

– Będę uzdrawiała wasze rany!

Asia, znajdując się tutaj, była odpowiedzialna za leczenie pozostałych. Otoczyła się poświatą i mogła uformować łuk ze swojej aury, by strzelać leczącymi strzałami. Ich precyzja również była wysoka. Jeżeli strzała miała trafić w przeciwnika zamiast sojusznika, to automatycznie znikała. Jej moc uzdrawiania mogła leczyć zarówno sprzymierzeńców, jak i wrogów, więc był to bardzo istotny czynnik. Tak jak myślałem, Asia była bardzo utalentowana w tych sprawach.

Koneko-chan i Ravel pomagały Kuroce, podtrzymując jej ciało.

– Ara? Shirone. …Czy ty próbujesz mi pomóc?

– …Spłacam dług zaciągnięty wtedy, gdy ty mi pomogłaś – odpowiedziała Koneko-chan. – Proszę skup się na obronnym magicznym kręgu. Będę ci pomagać za pomocą senjutsu.

– A dlaczego ty, panienko, mi pomagasz-nya?

Twarz Ravel przybrała kolor dojrzałego buraka, a ona sama stała się tsundere.

– P-po prostu miałam taką ochotę! Powinnaś być mi wdzięczna!

– Rozumiem. – Kuroka uśmiechnęła się. – Zatem przyjmuję twoją życzliwość. ……Shirone, chcesz, bym nauczyła cię używać senjutsu oraz youjutsu nekomaty? …Nic nie powiem, jeżeli nie będziesz chciała. Kuroka powiedziała to pół żartem, pół serio, jednak Koneko-chan skinęła głową z poważną miną.

– …Nie, proszę ucz mnie. Chcę stać się silniejsza, bym była w stanie pomagać moim przyjaciołom. Muszę się taka stać, nawet jeśli mam polegać na tobie, siostro…

Więc Koneko-chan również parła naprzód. Nawet jeśli nie prowadziło to do jej pogodzenia z siostrą, to będzie dobrze, jeżeli stanie się przez to silniejsza. I wydawało mi się, że Ravel również będzie stała po jej stronie. Gdy tylko Gasper powróci, trio pierwszoklasistów naszej grupy będzie kompletne. Oczekuję tego z niecierpliwością.

Co się tyczyło Valiego, robiącego za naszą tylną straż…

– Nawet jeśli nie jestem w trybie Łamacza Ładu…

DON!

Strzelił ogromnym pociskiem demonicznej mocy, eliminując paru Ponurych Żniwiarzy unoszących się w powietrzu! Był silny jak zawsze! Vali zawsze będzie sobą, nawet jeśli poprzez klątwę jego ciało jest w złym stanie! Cały czas atakował! Ponurzy Żniwiarze zostawali zniszczeni!

– Ja również powinnam.

Ophis także wspierała nas z ukrycia! Jeżeli włączy się w to smok posiadający największą moc z nas wszystkich, to nasz plan pójdzie gładko…

KA!

Gdy dłonie Ophis się zaświeciły…

BĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘC!

Głośnym hukiem rozbrzmiała eksplozja, a na parkingu dokonały się nieprawdopodobne zniszczenia! Wyglądało na to, że zostali w to wciągnięci nie tylko Ponurzy Żniwiarze, ale także moi towarzysze!

Z kłębów dymu wyłonili się Rias, Kiba i Akeno-san i byłem pewny co do ich bezpieczeństwa! Cóż za niszczycielska moc! Jeżeli nie zredukuje swoich mocy, to zginiemy także i my!

Chciałem już coś jej powiedzieć, ale Ophis patrzyła na swoje dłonie, przechylając głowę.

– ……Dziwne. Trzymanie w ryzach mocy, jest bardzo trudne.

…! Coooo!? Czy ona właśnie użyła swojej mocy bez kontrolowania jej!? To niebezpieczne! To naprawdę jest niebezpieczne! Gdyby ona miała ochraniać nasze tyły, to nie moglibyśmy spokojnie prowadzić walki! Nawet jeśli walczyła z przodu, to jej moc była tak niestabilna, że nie było wiadome, co się stanie! Czy obecna Ophis nie była zbiorowiskiem samych wad!?

Sensei podleciał do nas, trzepocząc skrzydłami.

– Hej, Ophis! – krzyknął. – Nie musisz walczyć! Patrząc na twoją obecną sytuację, stwierdzam, że nie jesteś w stanie kontrolować swojej mocy z powodu Samaela! Sama zobacz! Używając jej, wyeliminujesz zarówno przeciwników, jak i nas! Utorujemy sobie drogę ucieczki! – Powiedziawszy to, Sensei powrócił do walki!

Ophis kiwnęła głową i usiadła w tym samym miejscu, co stała. Ach, naprawdę jest prostolinijna. Och, również muszę włączyć się w walkę! Stanąłem przy oknie i wymierzyłem swoje działa w stronę parkingu! Byłem w stanie wspierać swoich towarzyszy w ten oto sposób! Byłem w końcu figurą typu Moc, która również potrafiła pomagać w walce!

Wycelowałem działa w Ponurych Żniwiarzy na parkingu…

Tym razem nie muszę się ograniczać! Strzelę z intencją zniszczenia całego parkingu!

– Raz jeszcze! Smoczy Niszczyciel!

ZUOOOON!

Z dział wydobyła się ogromna ilość aury, która pokryła sobą cały parking…

Część 2[edit]

KRACH! KRACH!

Sztuczna przestrzeń zaczęła wydawać dźwięki. Mój Smoczy Niszczyciel i moc Ophis nie tylko wpłynęła na strukturę budynków, ale również znacznie uszkodziła wymiar. Nawet po otrzymaniu tak przepotężnych obrażeń bariera była nadal aktywna, co oznaczało, że urządzenie nie zostało zniszczone. Pokazywało to również, że umiejętności Georga były znakomite.

Z powodu uderzenia Gońca Trójzębu parking został doszczętnie zniszczony, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Był w takim stanie, że nie było gdzie postawić nogi, a ziemia była cała popękana. W powietrzu było pełno kurzu. Moi towarzysze walczyli z Ponurymi Żniwiarzami, którym udało się przetrwać.

Gdy tumany kurzu opadły, widziałem wyraźnie pole bitwy. Kiba wycinał w pień Ponurych z nadludzką szybkością. Sensei pozbył się grupki Żniwiarzy przy pomocy swojej świetlistej włóczni. Na widok ich walk mogłem powiedzieć tylko: „przepiękne”. Pozbywając się przeciwników, nie popełniali żadnych błędów.

– Święta Błyskawico! – Akeno-san wytworzyła na czubku swojego palca Świętą Błyskawicę, która natychmiastowo wyeliminowała grupę Żniwiarzy!

– Przepadnijcie! – Rias również wytworzyła wiele bardzo dużych bloków mocy zniszczenia, które pozbyły się grupki Ponurych wraz z otaczającą ich przestrzenią!

Widząc to, znowu się przekonałem. Moc naszej Onee-sama mogła zostać użyta w pełni w takiej walce zespołowej. Zarówno Święte Błyskawice, jak i Moc Zniszczenia były atakami, które miały wielkie znaczenie na polu bitwy. Jeżeli stawialiśmy czoła silnym przeciwnikom, którzy skupiali się na atakach obszarowych, to były w stanie zademonstrować nam przecudną walkę.

Członkowie klubu wyśmienicie omijali kosy! No cóż, w końcu nasze życia uległyby znacznemu skróceniu, gdybyśmy nimi oberwali! Zatem nasza walka nie przebiegnie pomyślnie, jeżeli nie skupimy się na unikaniu ataków wyprowadzanych przy pomocy kos.

[Nawet Ponurzy Żniwiarze z niższego szczebla są silniejsi niż przeciętny średnioklasowiec.]

Powiedział to Ddraig.

Rozumiem. Zatem oznaczało to, że większość z nas może pokonać z łatwością takich typków. I byliśmy wstanie pozbyć się całej grupy naraz! Rias i Akeno-san podleciały do mnie, gdy tylko mnie zobaczyły.

– Ise! Proszę zwiększ moją moc Podarunkiem! Natychmiast się ich pozbędę!

– Proszę o to samo!

– Zrozumiano! – Powiedziawszy to, położyłem dłonie na ich ramionach, zwiększając swoje smocze moce! Mój Podarunek był w stanie powędrować do dwóch osób jednocześnie!

[Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie!]

[Transfer!!]

Moja moc zaczęła być im przekazywana! Rias i Akeno-san stały się silniejsze! Dzięki temu ich moc drastycznie wzrosła!

Wzbiły się w powietrze, a w stronę Ponurych Żniwiarzy powędrowały ogromne pociski Mocy Zniszczenia oraz Święte Błyskawice! Wir Mocy Zniszczenia oraz Świętych Błyskawic wypełniający większą część wymiaru, świecąc się, rozpostarł się po całej okolicy!

Uha! Nie do wiary! Oberwanie czymś takim było gwarantowaną śmiercią, nawet jeśli było się bardzo silnym! Wyglądało na to, że mogły same pokonać wszystkich Ponurych Żniwiarzy!

[Cóż, większość z nich przepadła wraz z twoim pociskiem oraz atakiem Ophis… Jednak te dwie też są dobre, ponadto mogą urosnąć w siłę dzięki mocy Sekiryuuteia.]

Cóż, Smoczy Niszczyciel to najlepszy sposób na pozbycie się mięsa armatniego. Użyłem go dwa razy, a poza tym dokonałem transferu mocy do Rias i Akeno-san, co nadszarpnęło trochę moją kondycję. Zwłaszcza gęstość mojej aury spadła drastycznie. Przeszedłem przez to wszystko, więc Ponurzy Żniwiarze powinni być już wyeliminowani.

– Heja, kopę lat, Sekiryuuteiu.

…Ktoś stojący przede mną przemówił. Wyglądający na spokojnego gość o białych włosach dzierżący kilka demonicznych mieczy. Aach, spotkałem go w Kioto.

– Yo, Panie Bohaterze – powiedziałem. – Twoje imię brzmiało Zygfryd, prawda? Masz być moim przeciwnikiem?

Na moje słowa wzruszył ramionami.

– Byłaby to niezła zabawa – odparł. – Przy twoim obecnym stanie wywiązałaby się między nami niezła walka. Jednak wpierw musisz rozprawić się z tymi dżentelmenami, o tutaj.

Wokół niego pojawiła się grupa Ponurych Żniwiarzy, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. W porównaniu do reszty Żniwiarzy, z którymi walczyli pozostali, ci mieli ciemniejsze szaty oraz kosy. Chęć mordu, którą od nich czułem, również była o wiele większa…

Więc przypuszczam, że chce, bym wpierw zabawił się z nimi.

– Ponurzy Żniwiarze, hm. Nic dobrego nie wyniknie z oberwania od ich kosy, prawda? No cóż, w każdym razie pobawię się z nimi, nie dając się trafić. – Mówiąc to, przyjąłem pozycję do walki! Ponurzy Żniwiarze ruszyli na mnie, wymachując niebezpiecznie kosami!

…W ich ataku była ogromna luka! Z powodu treningu z Kibą niestraszne były mi ataki polegające na szybkim cięciu! Uchyliłem się z łatwością od ich kos, po czym strzeliłem Smoczym Pociskiem!

DON!

Ponurzy Żniwiarze przepadli wraz z moim atakiem! Tak! Mój Smoczy Pocisk z łatwością mógł ich unieszkodliwić!

Żniwiarze znów rzucili się na mnie, tym razem w większej ilości, a ja przez kilka następnych chwil z nimi walczyłem. Pokonywałem ich zwykłymi ciosami lub kontrami.

…To było zbyt łatwe. W porównaniu do Sairoarga-san oraz Cao Cao naprawdę byli łatwi do porobienia. Widząc, jak walczę, Zygfryd stanął jak słup soli.

– Walczysz przeciwko średnioklasowym Ponurym Żniwiarzom!

N-naprawdę? Jednak reprezentowali taki poziom, że z łatwością mogłem ich pokonać. Łatwo było odczytać ruchy ich kos, a nawet jeśli udało im się wykonać jakiś podejrzany ruch, to nie było trudno uniknąć ataku, gdyż nie poruszali się za szybko. Byli też tacy, którzy atakowali przy pomocy magii, ale byłem w stanie odbić je pięścią, podobnie jak Sairaorg-san.

– Jestem w szoku. Jesteś już wystarczająco silny w zwykłym Łamaczu Ładu.

– Jednak w ogóle nie sprawdziło się to na Cao Cao.

Zygfryd uśmiechnął się na mój komentarz.

– Cóż, w końcu jest wyjątkowy. Nie powinieneś się tym zamartwiać. Już jesteś dla nas silnym przeciwnikiem – odpowiedział.


Przed walką zapytałem Senseia:

– Co powinienem zrobić, aby wygrać z Cao Cao?

Zapytałem właśnie jego, ponieważ to on najlepiej rozumie moje moce oraz Boskie Dary.

– …Można by powiedzieć, że w tej chwili jesteś od niego silniejszy. Jednak to tylko w przypadku, gdy twoje ataki trafią go. …Ale wygląda na to, że nie trafią, prawda? Ta… Podczas pierwszej walki najlepiej byłoby użyć ataku przygotowanego specjalnie pod niego. Oczywiście jeśli tylko potrafisz przebić się ponad jego szokujący poziom techniki.

Technika mogąca pokonać kogoś, kogo Vali nazywa „silnym przeciwnikiem”…?

Oi, oi, oi! Należało zacząć od tego, że byłem już dostatecznie durny, a ty każesz mi wymyśleć coś takiego!?

…Haaaa… Czemu chciały ze mną walczyć tylko osoby tak szalenie silne? Jeszcze do niedawna byłem przeciętnym licealistą. A teraz miałem dookoła siebie pełno silnych ludzi… Miałem ochotę się rozpłakać!

– Tak jak powiedziałem wcześniej, prawda? Jesteś już wystarczająco silny.

BASA…

Powiedział to Sensei, który podleciał do mnie.

– Walcząc przeciwko Sairaorgowi lub Cao Cao, nie będziesz miał żadnych problemów z takimi Ponurymi Żniwiarzami, nawet jeśli zaatakują cię w grupie. Cóż, to samo tyczy się mnie samego. – Wskazał pewnie na siebie palcem.

Tak, Sensei, również jesteś silny! Chociaż Cao Cao cię sponiewierał. No ale on reprezentował kompletnie inny poziom. Zdawało się, że przejrzał nas na wskroś.

[Sprawicie mi przykrość, gardząc Ponurymi Żniwiarzami.]

…! Na parkingu rozbrzmiał tajemniczy głos. Wyczuwając obecność kogoś niepokojącego, spojrzałem w kierunku, z którego doszedł, i coś wydawało się wydobywać ze zniekształconej przestrzeni. Pojawiło się coś mające na sobie ozdobną szatę… Ponury Żniwiarz?

Miałem co do tego wątpliwości, ponieważ miał ściągnięty kaptur, odsłaniając swoją twarz. Jednak pomimo tego, że nie była zakryta przez kaptur, to i tak była zasłonięta, ponieważ miał na sobie maskę, jaką noszą klauni. Jego kosa emitowała jeszcze bardziej przerażającą aurę niż kosy pozostałych Żniwiarzy. Ostrze kosy było bardzo czarne. Już na pierwszy rzut oka dało się powiedzieć, że był to wysokoklasowy Żniwiarz.

Sensei był zaskoczony jego widokiem.

– Jesteś…!

Ponury Żniwiarz pochyli się przed nim.

[Widzę cię po raz pierwszy, Naczelniku-dono Upadłych Aniołów. Jestem jednym z Ponurych Żniwiarzy, którzy służą Hadesowi-sama. Moje imię brzmi Pluton.]

– …! Ponury Żniwiarz najwyższej klasy, Pluton…! Posłał Ponurego Żniwiarza, który pojawia się w legendach! Ten szkieleci staruch naprawdę zrobił niespodziewany ruch!

[Sprzymierzyłeś się z przywódcą terrorystów, Ophis, i próbowałeś zerwać sojusz zawarty między frakcjami. To poskutkuje twoją śmiercią. Zrobiłeś taką rzecz, mimo że tyle mówiłeś o pokoju.]

A to co do licha ma być! Powiedział coś kompletnie niepoprawnego! Byłem zdezorientowany, a Sensei wydawał się naprawdę wkurzony!

– …Rozumiem. Zatem tak chcecie załatwić sprawy. Chcecie się nas pozbyć, wymyślając taki powód! I zaatakowaliście nas, podczas gdy my walczyliśmy z terrorystami! Ile to planowaliście!? Banda klaunów!

[Wkrótce przyjdzie czas, kiedy nie będziemy musieli ustawiać tak rzeczy, jednak tym razem zrobiliśmy tak. Cóż zatem. Nie jestem tak słaby, by nie podołać diabłom i upadłemu aniołowi.]

– Widzę, że wy tutaj chyba przyszliście tylko po to, by nas wkurzyć!?

[Tak, można by tak powiedzieć. Nawet dla nas, Ponurych Żniwiarzy, diabły i upadłe anioły są utrapieniem.]

– …! Gardzicie nami, nie ma co!

[Nie gardzę wami, zachowuję się poważnie. Zabieram ze sobą Ophis, która stała się teraz „fałszywą”.]

ŚWIST!

Mówiąc to, zniknął z zasięgu mojego wzroku. Był szybki! Wraz z tą myślą rozbrzmiał dźwięk metalu!

Sensei zablokował kosę Żniwiarza przy pomocy włóczni swojego Boskiego Artefaktu. Na jego twarzy pojawiła się sroga mina!

– Zostałem wcześniej poturbowany przez Cao Cao, a mój Artefakt nie jest jeszcze całkowicie zregenerowany, jednak sądzę, że jego nieużycie byłoby niezbyt bezpiecznym ruchem! Fafnirze! Będziesz musiał mi jeszcze trochę potowarzyszyć!

Wraz z jego słowami włócznia zaczęła emitować złotą aurę, a na nim samym pojawiła się szybko zbroja! Rozpostarłszy dwanaście czarnych skrzydeł, poderwał się do góry, pchając przed siebie Żniwiarza nazwanego Plutonem!

GIIIN! GIIIN!

Obaj wymieniali się między sobą okazałymi ciosami w powietrzu. Ten Ponury Żniwiarz nadążał za Senseiem! Czy nie był on szybszy niż on!? Władał tą kosą tak szybko, że pozostawiał po sobie czarne kontury!

– Sensei!

– Ise, nie zbliżaj się! To ja będę jego przeciwnikiem! – Powiedziawszy to, kontynuował swoją walkę w przestworzach z Plutonem!

Powietrze wibrowało brutalnie za każdym razem, gdy wymieniali się swoimi ciosami! To tylko pokazywało, jacy byli silni!

– Cóż, wygląda na to, że będę musiał być twoim przeciwnikiem.

Tym razem był to Zygfryd. Miał już na wierzchu swoje cztery smocze kończyny wraz z normalnymi rękoma, trzymając w nich sześć demonicznych mieczy. Był już w trybie Łamacza Ładu, więc wyglądał na gotowego! Myślę, że jego Boski Dar pozwalał mu na dublowanie mocy za każdą dodatkową kończynę. W sumie dawało mu to czterokrotne podwojenie mocy. Stanie się naprawdę silny… Powinienem użyć Trójzębu albo wyprowadzić combo… Rozumiałem, że jest przeciwnikiem trudnym do pokonania przy pomocy zwykłego Łamacza Ładu!

Przyjąłem pozycję do walki! I… pojawił się Kiba. Stanąwszy obok mnie, powiedział:

– Wybacz, Ise-kun. Zajmę się nim.

…! Rzadki widok, żeby Kiba był do kogoś wrogo nastawiony.

Spojrzał bezpośrednio na Zygfryda. Ten uśmiechnął się pod nosem na jego pojawianie się, mówiąc:

– Kibo Yuuto, wygląda na to, że zyskałeś nową umiejętność.

– Nie mogłem wybaczyć sobie tej sromotnej porażki, którą odniosłem w starciu z tobą w Kioto – odpowiedział. – Trenowałem zatem intensywnej, mając Sekiryuuteia za przeciwnika.

– Brzmi ciekawie.

Kiba stworzył nowy Święty-demoniczny miecz i był gotów do walki. Jego przeciwnik wycelował w niego swoje sześć demonicznych mieczy.

…Rany. Wyglądało na to, że powędrowali do swojego własnego świata! Jejku, tak słyszałem, że szermierze przyciągają siebie nawzajem, ale to poważnie była prawda! Tak, tak! Będę tutaj po prostu stał i patrzył!

Podczas gdy ja rozmyślałem, Kiba zniknął.

GIIIN!

Usłyszałem dźwięk ścierającego się ze sobą żelaza! Miecz Zygfryda pozostawiał po sobie smugę iskier. Kiba poruszał się z niesamowitą szybkością, a Zygfryd blokował jego ciosy przy najmniejszym wysiłku. Nie byłem w stanie dostrzec ruchów Kiby. On naprawdę stawał się coraz szybszy!

Nie znam drugiej takiej osoby, która potrafiłaby wyciągnąć tyle z figury Skoczka jak on. Jednak w poprzedniej walce również zademonstrował taką szybkość, mimo to jego ostrze nie sięgnęło Zygfryda. I nie udało się to nawet wtedy, gdy do walki włączyła się Xenovia. Czy Kiba miał w zanadrzu jakiś plan…?

Obserwowałem zaniepokojony to starcie, jednak na ubraniu Zygfryda pojawiały się dziury. Czy to oznaczało, że umiejętności Kiby we władaniu mieczem zaczęły skracać dystans dzielący go od Zygfryda, przynajmniej nieznacznie?

Jednak na twarzy Zygfryda pojawił się uśmiech mówiący o jego pewności siebie.

– Aha – powiedział – twoja technika jest lepsza niż ostatnio, prędkość także wzrosła. Jednak rzeczywistość jest taka, że tylko czubek twojego ostrza może mnie dotknąć.

Na jego policzku widniało niewielkie zadrapanie. Ataki Kiby dawały lepsze efekty niż ostatnio, ale wciąż nie był w stanie zadać mu jakichś znaczących ran!

Wtem demoniczne miecze Zygfryda zaczęły się świecić!

– Nothung! Tyrfing!

ZUOOOON!

Zygfryd ciął demonicznym mieczem w bok, a w powietrzu pojawiła się ogromna dziura, a kiedy zamachnął się innym mieczem w dół, to wraz z dudnieniem ziemi na parkingu powstał ogromny krater! Zatem mieliśmy demoniczny miecz specjalizujący się w ostrości oraz drugi, który posiadał destruktywną moc!

– A co powiesz na to! Balmung!

Pchnął demonicznym mieczem o aurze w kształcie wiertła w stronę Kiby, tworząc straszliwy wicher, który zleciał na niego, ścierając się z jego otoczeniem!

Kiba zmienił swoje ostrze na Święty miecz i stworzył szybko smoczych rycerzy, używając połowy nich jako tarczy! Rycerze, przedziurawieni na wskroś przez ogromny wicher, rozsypali się w drobny mak! Pozostała część rzuciła się na Zygfryda!

– Ha! Dáinsleif!

Zygfryd zamachnął się mieczami na bok i z ziemi raz za razem zaczęły tworzyć się lodowe kolumny, które wędrowały w stronę Kiby, dziurawiąc i zamrażając smoczych rycerzy!

BAKIN!

Wydając dźwięk, smoczy rycerze pękli!

Zygfrydowa kolekcja demonicznych mieczy stanowiła zagrożenie! Już samo wymachiwanie nimi dawało takie efekty! Nawet jeśli Kiba był w stanie nadążyć za Zygfrydem, to długo tak nie mógł pociągnąć. Zamartwiałem się tym, jednak pozostali przy życiu smoczy rycerze ruszyli w stronę Zygfryda, wymachując mieczami. Zdawał się dojrzeć jakąś słabość rycerzy i zaczął unikać ich ataków, nie używając przy tym mieczy.

– Już dzięki walce przez ten krótki czas jestem w stanie pojąć wadę twojego nowego Boskiego Daru. Możesz przekazać swoją umiejętność tym smoczym rycerzom, prawda? Jednak nie możesz tego zrobić z techniką. Te żołnierzyki posiadający tylko szybkość nie mogą się ze mną mierzyć!

Zygfryd już chciał ominąć ostatniego z rycerzy. Jednak właśnie wtedy się to wydarzyło! Smoczy rycerz wykonał skomplikowany ruch, w porównaniu do pozostałych rycerzy, odcinając jedną ze smoczych rąk Zygfryda! Jednocześnie coś stało się z jego ciałem! Wygiął się do tyłu, a na jego twarzy widniał grymas bólu.

Zygfryd spojrzał się na rycerza, który odciął mu kończynę! Ten otworzył przyłbicę swojego hełmu. Pod nią znajdowała się twarz Kiby!

– ……Niemożliwe…! Zatem tym tutaj był…!

Kiba znajdował się z dala od smoczych rycerzy i wydawał im rozkazy… Jednak jego postać zaczęła blaknąć, aż w końcu zniknęła! Drugi Kiba, mający na sobie zbroję, zaczął ją z siebie ściągać, uśmiechając się pod nosem!

– Tamten tam to była moja iluzja – powiedział. – Była zrobiona z demonicznych mocy. Przywdziałem zbroję moich rycerzy i ukryłem się pomiędzy nimi, wyczekując, aż uśpię twoją czujność.

O rany! Zrobił coś takiego!

– Schowałem się wśród nich, używając jako tarczy. Spodziewałem się, że odkryjesz ich słabość, i wyczekałem, aż przestaniesz się pilnować. I jak myślałem – zrobiłeś tak, jak tego oczekiwałem. Wygląda na to, że cała Frakcja Bohaterów w walczy w taki sposób, że doszukujecie się słabości przeciwnika. Użyłem tego więc przeciwko wam.

Niesamowite! Kiba, jesteś naprawdę wspaniały! Użyć w takiej sytuacji słabości jako broni!

Zygfryd wyglądał tak, jakby żałował tego błędu. Jednak bardziej wyglądał na zaskoczonego.

– Te obrażenia… Czy ty posiadłeś moc zabójcy smoków!?

…! Również byłem zaskoczony jego słowami! Co to miało znaczyć!?

– Tak – odpowiedział Kiba, wyciągając święty miecz przed siebie. – Smokobójczy święty miecz. Jako że twój Boski Dar reprezentuje smoka, nie było mowy, żeby to zniósł.

– …Uchodzą one za najtrudniejsze do stworzenia: smokobójcze święte miecze oraz demoniczne miecze. Jednak wygląda na to, że posiadłeś wiedzę, jak to zrobić. Niezły talent.

Poważnie! Więc Kiba mógł teraz tworzyć nawet smokobójcze święte miecze!? Ale on posiadał szaleńczy talent! Jednak zrobił coś takiego, trzymając to w tajemnicy przede mną! Będę musiał z nim potem poważnie porozmawiać!

– Tak właściwie powiedział mi o nich Azazel-sensei po walce z Diodorą Astarothem. Miała to być jedna z metod zatrzymania Ise-kun, gdyby postradał zmysły. Smokobójcze święte miecze i demoniczne miecze ma się znaczyć. Oczywiście potrafię stworzyć także smokobójcze Święte-demoniczne miecze.

Zatem zagłębiał się w to po to, by móc mnie okiełznać.

…No cóż, jeżeli miałbym postradać zmysły, to z dumą mógłbym zginąć od miecza mojego przyjaciela.

Kiba uśmiechnął się gorzko.

– Ale wtedy to Ise-kun porzucił Niszczycielską Furię i zaczął poszukiwania innej mocy, która go nie zrujnuje, więc zaprzestałem swoich treningów nad smokobójczymi Świętymi-demonicznymi mieczami. Ale po przegranej z tobą powróciłem do nich.

Zygfryd zacisnął żałośliwie zęby na słowa Kiby. Nigdy bym nie pomyślał, że na twarzy takiego dżentelmena może pojawić się taka mina. Ta cała sytuacja musiała być dla niego upokarzająca.

– Tego można było się po nim spodziewać. – Rias podleciała do mnie, gdy mnie zauważyła. Mówiła dalej: – Ise, za każdym razem trenujesz z Yuutem, prawda?

– Ech? Tak, zgadza się.

– …Wydaje mi się, że to coś niesamowitego. Podziwiam potencjał Yuuta, który dotrzymuje kroku tobie, Ise. W tym momencie jesteś w stanie walczyć z Sairaorgiem, używającym lwiego Longinusa. A co myślisz o Yuucie, który za każdym razem nadąża z twoim treningiem?

– Sam w sobie jest potworem, bo daje radę, nie nosząc niczego, co by go chroniło.

Tak brzmiała moja szczera opinia. Praktycznie odrzucił pomysł polepszenia swojej defensywy, która była jego słabością. A powodem było to, że próbował opanować coś innego: to, że „jest dobrze tak długo, aż nie oberwie”, więc w rzeczywistości trenował ze mną, unikając moich ataków. Gdybym tylko go trafił, wygrałbym. Ale w przeciwnym razie nie dało się przewidzieć wyniku.

– Pozostaje w cieniu twojej mocy, ale jednocześnie wydobywa się z niego, stając się wyjątkowym i budzącym szacunek wojownikiem. Z mojego punktu widzenia wraz z Yuutem jesteście wystarczająco silni, by reprezentować Młodziaków.

Rias uśmiechnęła się z powodu nas, bowiem była dumna ze swoich podwładnych. Jeżeli dobrze pamiętałem, to Sensei mówił mi coś po meczu z Baelem. W przyszłości, gdy będziemy brać udział w profesjonalnych rozgrywkach, osobą znajdującą się w centrum uwagi przy tej samej grze kostką nie będę ja, ale Kiba. A to dlatego, że jestem wart osiem figur, podczas gdy Kiba trzy, więc będzie łatwiej wysłać jego. Miał rację – jeżeli chodziło o grę na zasadzie kostki, to prościej byłoby posłać jego, jako że mniej kosztował, a był również silny.

– Trening z Sekiryuuteiem czyni mnie jeszcze silniejszym – powiedział Kiba. – Polecam ci, żebyś choć raz z nim potrenował. Choć trenując z nim, musisz być gotowy na utratę życia. Ise-kun nie daje żadnych forów.

Zygfryd westchnął na jego słowa.

– …Masz rację. Przemyślę to sobie. Ale tylko wtedy, gdy przetrwasz to.

Wokół niego pojawiła się mgła. A z niej wyłonili się znów w dużej liczbie Ponurzy Żniwiarze! Ta mgła była Boskim Darem Georga! Czy on przerzucił tutaj tych Żniwiarz mgłą poprzez połączenie jej z zewnętrznym światem!? Przecież było ich tutaj multum! Zaczęło się ich pojawiać tylu, jakby chcieli zapełnić cały parking! …Ich liczba bez mała przekraczała dwieście lub trzysta.

– Może wcześniej udało się wam uniknąć ich kos, ale teraz, stawiając czoła tak wielu naraz, na pewno oberwiecie. – Na twarzy Zygfryda pojawił się uśmiech.

…Przedkładanie ilości nad jakość. Nie liczyło się to, ilu z nich pokonamy, ale to, że oni wreszcie dorwą nas. Jeśliby zaczęli coraz bardziej ucierać nasze długości życia, to w końcu musielibyśmy się pod nimi ugiąć. W moim przypadku było tak, że wciąż regenerowałem się, więc nie wiedziałem, ile tak naprawdę mogłem przyjąć na siebie ciosów.

– …Ara-ara. Zaczynam się trochę niepokoić. – Akeno-san, ciosająca do tej pory piorunami z góry, zeszła na dół do nas.

Wraz z Rias, Kibą i Akeno-san zebrałem się i przyjąłem pozycję do walki… A teraz pozostawała kwestia tego, jak mamy się przez nich przedrzeć. Nawet jeśli liczyłem bez problemu, to ich liczba przekraczała tysiąc. W całej okolicy, na parkingu, nad hotelem, jak i pod nim, a także na niebie – wszędzie byli Ponurzy Żniwiarze. Jednak walka pomiędzy Senseiem i Plutonem odbywała się jakby w innym świecie, tak więc nikt się do nich nie zbliżał.

Jeżeli ta cała chmara by się na nas rzuciła, nie mielibyśmy szans, żeby to przetrwać. Kosy na pewno by nas dosięgły. Gdybym był w stanie użyć Gońca Trójzębu… gdybym mógł użyć Smoczego Niszczyciela, mógłbym ich wszystkich zetrzeć na proch. Jednak nie miałem wystarczająco dużo aury na ten atak. Zużyłem całą na dwa wcześniejsze strzały.

I wtedy, gdy nie wiedziałem, co zrobić, i rozmyślałem nad kolejnym ruchem, stało się to. Mówili do mnie, mówili do mnie z głębi mojej duszy.

[Hej, Hyoudou Isseiu. Wygląda na to, że znalazłeś się w potrzasku.]

[To niepokojące.]

[Ponurzy Żniwiarze są bardzo dokuczliwi.]

Te głosy! Czy to nie przypadkiem moi poprzednicy!?

Zamknąłem oczy i powędrowałem myślami w głąb mojego Boskiego Daru. Biały świat był jak zawsze wypełniony krzesłami i stołami. Jednak moi poprzednicy mieli na sobie smokingi, a trzymając kieliszki z winem i siedząc z elegancją, wyglądali jak dżentelmeni! Jeden z nich bujał pustym kieliszkiem i z tonem pełnym gracji powiedział:

[Hohoho. Możemy już użyć tylko tego, żeby wybrnąć z tak kryzysowej sytuacji, prawda?]

…Co masz na myśli, mówiąc „tego”?

[Tak! Pozostało nam tylko to!]

[To musi być to!]

Zaczęli zgadzać się ze sobą! T-ta atmosfera… Nie chodzi wam o ponowne użycie Niszczycielskiej Furii, prawda!? Zamartwiałem się tym, że mówili znów o użyciu czegoś tak niebezpiecznego… Jednak zaczęli kiwać palcami, powtarzając „Nie, nie, nie”.

[To zła opcja!]

[Tak! Już wydorośleliśmy z Niszczycielskiej Furii!]

[Zaprezentowałeś nam coś jeszcze wspanialszego. Tak.]

[[[[[Moc piersi!!!]]]]

……

C-co…? Co wy do cholery mówicieeee!!! Co za idiotyczni poprzednicy!!!

Byli ubrani bardzo elegancko, więc zastanawiałem się, co powiedzą. A oni powiedzieli „moc piersi”! Sensei przewidział tę oburzającą rzecz, tak bardzo różną od poprzedniej mocy! Czemu mieli tak radosne twarze!

Mimo moich słów stworzyli w powietrzu tego białego świata obraz. Co ujrzały moje oczy – to znajome mi piersi!

Zaraz, czy to nie były piersi Rias, stojącej tuż obok mnie!? Jeden z nich wskazał na obraz piersi.

[Oddajmy się tym piersiom.]

[Tak, są źródłem mocy dla Oppai Smoka, który ochroni przyszłość.]

[Wraz z poznaniem ciebie staliśmy się dżentelmenami lubiącymi piersi. Hohoho, w sumie nie jest to takie złe.]

Co!? O czym wy gadacie między sobą!? Nic nie rozumiem!

Nagle spoważniali i powiedzieli poważnym głosem:

[Znów nadszedł czas, by wznieś Księżniczkę Przełączenia na inny poziom.]

Zaniemówiłem.

…Zaraz wydarzy się coś zbo… nie, coś szalonego!

– S-Sensei! Dzieje się coś niesamowitego!

Postanowiłem zapytać Senseia, walczącego zacięcie w powietrzu.

– Co tym razem, cymbale! Prowadzę tutaj naprawdę hardkorową walkę z tym Ponurym Żniwiarzem-sama, psia krew! Zaraz, ta rozmowa! Jest podobna do historii, którą opowiedział mi Tannin! Nie mów mi, że to to! To to!?

– Moi poprzednicy podpowiadają mi, że mam wznieś piersi Rias na kolejny poziom! – odpowiedziałem ku jego przerażeniu, podczas gdy on unikał ciosu kosy Plutona.

Sensei, słysząc to, zatańczył dziko!

– Oto i jeeeeest! Taaaak! Szturchaj je! Macaj! Chwytaj! Fuhahahahaha! Hola, bohaterzy i Ponurzy Żniwiarze! Nasza Oppai para wyzwoli swoją niechlubną moc piersi! To technika kończąca Grupy Gremory!

O co chodziło!? Dlaczego Sensei prowokował przeciwników!?

– …Nie, to niemożliwe…

Czemu Zygfryd był przerażony!?

[Słuchaj, młody. Nadszedł czas, by użyć mocy podarunku na tych piersiach.]

Poprzednik, wyglądający na surowego, powiedział to.

Transfer…? Mówisz mi, żebym użył podarunku na piersiach Rias!?

[Tak, właśnie. Już od jakiegoś czasu musisz się zastanawiać nad tym, co by się stało, gdybyś to zrobił.]

Tym razem była to osoba o łagodnych rysach twarzy.

…! Podarunek na jej piersi…! Jasne, że zachodziłem w głowę nad tym, co by było, gdybym użył mocy Sekiryuuteia na piersiach Rias. Urosną, może staną się piękniejsze, a może uzyskają niewyobrażalną jędrność? Te rzeczy chodziły mi po głowie i chciałem pewnego dnia wszystko wyjaśnić…! Można było powiedzieć, że było to moim głównym obiektem zainteresowania…! I teraz dowiaduję się, że mogę to zrobić…!

– E-em, chciałbym coś usłyszeć!

Pomyślałem, że wpierw będzie lepiej zapytać o zgodę Rias.

– O co chodzi? Już nigdy więcej twoje słowa mnie nie zaskoczą.

…Ale determinacja. Nie był to normalny stan psychologiczny. Przez jaki kryzys przechodziła, że odpowiadała na rzeczy związane z piersiami…?

Przełknąwszy ślinę, zapytałem:

– …Mogę przekazać moc Sekiryuuteia twoim piersiom?

– …!

Zdawała się oniemiała na me słowa. Sytuacja ta była niczym deja vu. Tak, było identycznie jak w Kioto! Zatem w takim wypadku…

Zastanowiwszy się przez chwilę, Rias odpowiedziała pewnym głosem:

– Nie za bardzo się w tym wszystkim orientuję. Ani nie rozumiem, co się stało w Kioto. Mówiąc szczerze, nie mam pojęcia, co się teraz dzieje. …Jednak zrozumiałam! Proszę użyj mocy podarunku na moich piersiach!

…!

…Ależ z niej wspaniała kobieta…! Będąc zwyczajną, od razu odrzuciłaby tę szaloną opcję. Jednak ona natychmiastowo się zgodziła…! Mogłem jedynie pochylić głowę przed moją panią, moją Onee-sama i kobietą, którą kochałem! Zacząłem płakać wewnątrz zbroi, zbierając w rękawicy energię! Tak, właśnie tak! Kochana przeze mnie osoba zgodziła się! W takim razie musiałem pokazać, że mam jaja! A teraz pora na transfer! Podarunek! Oto Podarunek!

– Dalej, Darze Wzmocnienia! Przenieś swoją moc na piersi Riaaaaas!

Sprawiłem, że część rękawicy pokrywająca moją dłoń zniknęła. Zacząłem ruszać palcami, po czym dotknąłem jej piersi! Tak, za dotykaniem jej piersi gołą dłonią musiało kryć się coś więcej!

MONYUN!

Przez moją kończynę przebiegło nieopisane wrażenie jędrności!

[Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie!!!]

[Transfer!!!]

– Iyaaaaaan! – krzyknęła Rias!

Potem…!

PAAAAA…

High school dxd v11 289.jpg

Jej piersi zaczęły emitować czerwoną aurę!

[Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie!!!]

Z klejnotów wydobył się nieznany mi dźwięk! Zatem tym razem były to piersi!

Jej klatka piersiowa zaczęła świecić się na czerwono…

– Piersi się świecą!

PIIIIIN!

Wydobyło się z nich czerwone światło! Zaczęło mnie spowijać!

Delikatne światło. Było podobne do Asiowego. Ciepłe…

Było to ciepło Rias… Po otrzymaniu czułości kobiety, którą kochałem, wewnątrz mnie zaszła zmiana.

– To…! Moja aura się odnawia!

Tak, braki aury spowodowane wcześniejszym wystrzałem Smoczych Niszczycieli zaczęły być uzupełniane! Energia powracała do mojego ciała! …Niesamowite! Tak jakby moja energia wzrastała!

– …To trzecia faza! – krzyknął Sensei, widząc tę scenę. – Rias! Ty…! Twoje piersi wkroczyły w trzecią fazę! To piersiowa moc! Kolejny solidny dowód na moc, której istnieje przewidywałem!

N-nie za bardzo to łapałem, ale teraz byłem w stanie to zrobić!

Mogłem strzelić Smoczym Niszczycielem!

– Promocja na Walijskiego Gońca Niszczyciela!

[Tryb Niszczycielskiego Kła!!!]

Zmieniłem pośpiesznie wewnątrz siebie Diabelski Pionek! Plecak i działo zaczęły się formować! Wycelowałem je w stronę Ponurych Żniwiarzy!

– Spróbujcie tegoooooooo!

Trzeci Smoczy Niszczyciel!

BAAAAAAAAAAAM!

Działo strzeliło olbrzymią ilością aury!

Nie mając żadnej drogi ucieczki, Ponurzy Żniwiarzy spowili się czerwonym światłem i zniknęli!

Wraz z tym pociskiem przepadła jedna trzecia ich armii! Jednak zużyłem również aurę potrzebną do następnego ataku… Wyglądało na to, że wytworzona przed chwilą moc Cycuszków było wystarczająca na jeden strzał!

PIIIIIIN!

…! Coś podobnego!? Z piersi Rias znów wystrzelił promień światła skierowany w moją stronę! Ponownie mnie okrył! …A moja aura znowu została zregenerowana!

[Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie!!!]

Otrzymawszy tę dostawę aury, miałem wrażenie, że klejnoty wydawały się jeszcze groźniejsze!

– Niedobrze! – krzyknął Zygfryd, widząc to. – Niebezpiecznie jest pozostawiać te piersi samych sobie! Piersi odpowiadające na przyzwanie! Piersi odnawiające moc Sekiryuuteia! Nikt nie ma pojęcia, co będzie następne! Największym zagrożeniem nie są ani Dwa Niebiańskie Smoki, ani Ophis! Tylko Piersi Rias Gremory! Sekiryuutei i Rias Gremory. Gdy ta dwója jest ze sobą, czynią cuda raz za razem… I kluczem do tych wszystkich rzeczy są… te piersi!

Nie ma powodu, byś mówił tak głośno i z tak poważną miną!

– …… Widzisz!? Nawet Rias się speszyła!

– Innymi słowy, powinnyśmy nazywać ją Szkarłatną Biuściastą Księżniczką! – krzyknął Sensei, walczący w powietrzu z Plutonem. – W dwóch słowach będzie to „Oppai Promień”! Albo „Oppai Bateria”! Naprawdę jesteście szaloną parą głupków, nie!

– Zaaaaamkniiij się! Zamknij się i walcz, skretyniały Naczelniku!

Proszę nie nadawać jej żadnych dziwnych przezwisk! Raz powiedziane staje się oficjalne!

– …Rozumiem… Zatem wreszcie stałam się „baterią” i „promieniem”…

Rias wpadła w poddańczy nastrój!? Nie, nie! Nic się nie stało! Będę cię chronił! Zaraz, takie coś w ogóle nie pomoże!

– Zatrzymać tę dwójkę! – krzyknął Zygfryd.

Jednak ja bez chwili zawahania wystrzeliłem Smoczego Niszczyciela, rozwalając grupę Ponurych Żniwiarzy! I gdy tylko aura została zużyta, jej braki zostały wypełnione przez piersi Rias!

[Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie!!!]

– Ise… Jakoś zaczęłam się poddawać na wiele sposobów! – powiedziała Rias, podczas gdy z jej piersi wydobywało się światło.

– …! C-co masz na myśli!?

– Nie. – Potrząsnęła głową. – Powinnam jeszcze raz sformułować swoje postanowienie. Jeżeli ma to posłużyć temu, byś stał się silniejszy, to nie mam nic przeciwko, by moje piersi zostały „ładowarką” Sekiryuuteia.

– N-nie… Nigdy nie myślałem o tobie w taki sposób…!

Tak naprawdę myślałem! Ale proszę niech pozostanie, że nigdy nie myślałem!

Rias uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Proszę nie kiwaj! To przyprawia mnie o ból!

– Tak, wiem. Jednak moje piersi same tak wybrały. Fufufu. Może zrozumiały mnie, że chcę ci pomóc, więc coś się z nimi stało.

I wtedy stało się coś niewyobrażalnego! Jej piersi stawały się mniejsze!

– Aaaaaaaaaaach! Piersi! Twoje cycuszki kurczą się! – krzyknąłem w płaczu!

Moje cycuszki! Cycuszki, które głęboko kochałem! Moje pierwsze cycuszki! Cycuszki, które tylko ja mogłem macać! Najlepsze cycuszki mojego życia! Ostateczne cycuszki kurczyły się! Były coraz mniejsze!

– Może ich rozmiar maleje z każdym razem, gdy wysyłam aurę… Ale jeżeli są nadal tak duże, to wciąż mogę dawać ci moją aurę!

Potrząsnąłem głową, płacząc.

– Proszę nie! W takim tempie twoje cycuszki…! Cycuszki, które głęboko kocham, znikną!

– Może to tylko tymczasowe! Jak się porządnie wyśpię, to wrócą do normalności!

– Mimo wszystko nie chcę widzieć, jak stają się coraz mniejsze! Wolałbym umrzeć, niż…

Wybrałbym śmierć! Nie chcę żyć kosztem zniknięcia piersi kobiety, którą kocham!

– Dziękuję ci, Ise. – Płacząc, uśmiechnęła się. – Ale jest w porządku! Walczenie przy twoim boku uszczęśliwia mnie! Kocham cię, Ise!

POTOK.

Zacząłem mężnie płakać w głębi swojej zbroi.

…Ale z niej wspaniała kobieta! Kobieta, w której się zakochałem! Jest najlepszą kobietą pod słońcem! Wykrzyczałem kilkakrotnie imię mej ukochanej!

– Również cię kocham, Rias! Rias, Rias, Rias!

Słysząc moje wyznanie miłosne, Rias odkrzyknęła płaczliwym głosem:

– Na zawsze będziemy razem, Ise! Ise, Ise, Ise!

[Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie!!!]

BIIIIIN!

Ilość posyłanej do mnie aury zwiększyła się! Dam radę! MY damy radę! Nie mam racji, Ddraigu!?

[………Uhehehe. Cycuszki z całą pewnością dają frajdę.]

…! Wyglądało na to, że stan psychiczny Ddraiga wreszcie…

– Ddraigggggggggg! Łaaaaaaaaaa! Ja! Oppai Smok! Pokonam was, terrorystów, mocą piersi Księżniczki Przełączenia i mocą Ddraiga! To zemsta za Ddraiga!

Smoczy Niszczyciel poszedł w ruch! Ponurzy Żniwiarze i ich otoczenie przepadli! Moc piersi ładowała się! Ponowne zniszczenie i odnowienie! Koło przeznaczenia, które miało się dalej kręcić!

[Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie!!!]

BAAAAAAM!

Cała okolica zaczęła się zapadać wskutek wyzwolenia naszej miłości ze Smoczego Niszczyciela!

– Powstrzymać iiiiiiiiiiiiiiiiiiich! Powstrzymać Sekiryuuteia i Księżniczkę Przełączenia! Jak tak dalej pójdzie, to moc piersi zetrze nas na proch!

Zygfryd wydawał desperacko polecenia Ponurym Żniwiarzom, jednak…

– Brońcie naszą parę głupków ze wszystkich sił! Są naszym oczkiem w głowie!

Sensei również wydał rozkazy Grupie Gremory!

– Nie pozwolę ci stanąć na drodze tej dwójce. Zaczęli się rozkręcać, więc brzydko byłoby im teraz przeszkadzać, nie uważasz?

– Ufufu, tak ci zazdroszczę, Rias. Może Ise-kun trochę mnie rozpieści po tym wszystkim. Moja chęć do romansu rośnie jeszcze bardziej, gdy tylko ich miłość się rozpala.

Kiba i Akeno-san również nas bronili!

A podmuch naszej miłości niósł się dalej nawet po tym.


Przestrzeń, w której nie ostał się kamień na kamieniu.

Tak. Moc miłości między mną i Rias wreszcie zmiotła z powierzchni ziemi Ponurych Żniwiarzy, pozostawiając tylko Zygfryda, Georga i Plutona. Jednak została za to poniesiona wielka ofiara…

Klatka piersiowa Rias była już płaska.

Na skutek posyłania do mnie mocy jej cycuszki stawały się coraz mniejsze i nie pozostało po nich żadnego śladu. Nawet jeśli powtarzała, że wrócą do normalności, gdy tylko trochę odpocznie, to widząc, w jakim znalazła się stanie, stałem się smutny i ciężko było mi to znieść. Teraz nie różniły się niczym od piersi Koneko-chan…!

Zacząłem rozpaczliwie płakać, kiedy porównałem piersi tych dwóch.

BĘC!

Koneko-chan rzuciła w moją głowę czymś z trzydziestego piętra hotelu. Nic nie mówiłem, ale mogła wywnioskować po moim spojrzeniu.

Sensei, oddaliwszy się od Plutona, wylądował obok mnie. Pluton również wylądował przy swoich towarzyszach.

– Cóż teraz. Zygfrydzie, Georgu i Plutonie. To szach-mat. – Sensei wycelował w nich swoją świetlistą włócznię.

– …Twoja moc jest niepoczytalna jak zawsze, Sekiryuuteiu – powiedział Zygfryd, ciężko dysząc.

Urządzenie znajdujące się na parkingu było wciąż aktywne. Georg stworzył małą, ale potężną barierę, której nie mogłem zniszczyć ciągłym ostrzałem Smoczego Niszczyciela. …Jednak Georg również oddychał z trudem, jako że całą energię włożył w obronę urządzenia. Tak więc bariera wokół niego zaczęła się trząść. Nawet jeśli był posiadaczem Longinusa najwyższej klasy, to też obowiązywały go jakieś limity! Mogliśmy teraz zapędzić ich w potrzask! Nawet Zygfryd miał poważną minę!

Wtem stało się to.

BŁYSK! BŁYSK!

Wewnątrz wymiaru rozbrzmiał dźwięk. Już kiedyś go słyszałem. Był to ten dźwięk, który słyszeliśmy, gdy w wymiarze powstała dziura. Gdy podniosłem głowę, na niebie właśnie znajdowała się dziura! Myśleliśmy, że zwiastowało to przybycie dodatkowych wrogów, ale na twarzach Zygfryda i reszty widniało zdezorientowanie.

…Zatem oznaczało to, że był to niespodziewany intruz?

Sprawcą całego zamieszania z dziurą był mężczyzna w świetlistej zbroi i pelerynie. Był mi znajomy! Tak, spotkałem go tylko raz, ale pamiętałem go!

Wylądował pomiędzy mną a Zygfrydem.

– Trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania, Sekiryuuteiu. I Vali.

Spojrzał na mnie, a potem na Valiego, znajdującego się na trzydziestym piętrze hotelu.

Sensei zwęził oczy.

– Shalba… Belzebub. Przywódca frakcji Starych Maou.

Tak! Ten gościu był potomkiem Starych Maou i pojawił się przed nami przy zajściu z Diodorą! Osoba kierująca z cienia poczynaniami Diodory! Ale czy nie został on przypadkiem zabity, gdy wpadłem w Niszczycielską Furię…?

Zygfryd zrobił krok w tył.

– …Shalba. Otrzymałem przecież raport, ale nigdy bym nie pomyślał, że działasz na własną rękę.

– Hej, Zygfrydzie. Nie da się ukryć, że uzyskałem z waszej strony dużo wsparcia. Macie moje podziękowania. Dzięki wam mogłem wylizać się z ran. …Choć utraciłem węża Ophis i moje moce są słabsze niż przedtem.

– I powodem, dla którego tu przybyłeś, jest?

– Nic szczególnego. Pomyślałem, że wypowiem wam wojnę.

Shalba wypowiedział te słowa głośno, a w głosie było czuć pewność siebie. …Co on sobie wyobrażał?

Na twarzy Shalby pojawił się diabelski uśmieszek, a on sam ujawnił, co trzymał pod peleryną. A pod nią znajdował się chłopak. Spoglądając w jego oczy, dało się dostrzec w nich cienie, odnosząc wrażenie, że jego umysł jest pod czyjąś kontrolą.

Ach! Był to ten sam chłopak, który stworzył antypotwory w Kioto w przy użyciu Longinusa Stwórcy Zniszczenia! Powinien być we Frakcji Bohaterów, ale dlaczego był z Shalbą z frakcji Starych Maou? Widząc go, Zygfryd i Georg doznali szoku.

– …Leonardo!

– Shalba, dlaczego przyprowadziłeś tutaj ze sobą tego chłopca? Nie, dlaczego w ogóle on jest z tobą!? Leonardo powinien być na innej misji! Czy ty go tutaj ściągnąłeś!?

Shalba na ich zdziwienie odpowiedział:

– Pomyślałem, że mógłby mi przez chwilę potowarzyszyć. O, choćby w taki sposób!

BUUUUN!

Shalba aktywował mały, złowieszczy magiczny krąg w obrębie własnej dłoni i zbliżył go do tego chłopca nazwanego Leonardem. Diabelskie znaki wewnątrz kręgu zaczęły szybko się poruszać! Chłopak krzyczał!

– Uwaaaaaaaaaaaaaa!

Wraz z krzykiem na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Jednocześnie jego cień tak się rozpostarł, że zakrył całą przestrzeń! …Co on usiłował zrobić!? Wzbił się w powietrze i roześmiał się głośno.

– Fuhahahahahaha! Stwórca Zniszczenia to wspaniała i idealistyczna umiejętność! Na dodatek powiadają, że ten chłopak specjalizuje się w tworzeniu antypotworów! Sprawdziwszy kolejne posunięcia frakcji Bohaterów, porwałem go, podczas gdy wykonywał misję wraz z grupą osób ze swojej frakcji! Cóż zatem! Sprawię, że stworzy go! Potwora będącego w stanie pozbyć się wszystkich obecnych diabłów!

ZUOOON!

Z cienia chłopaka zostało coś utworzone. Wystawała z niego głowa czegoś wielkiego, tworząc na powierzchni cienia olbrzymie fale!

…Ta głowa była zbyt wielka! Tułów zbyt ogromny! Grubaśne ramiona! I przytłaczające swymi rozmiarami nogi do podtrzymywania ciała! Z cienia, który pokrył całą okolicę, wyłonił się…

[GOGAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!]

Bardzo wielgachny potwór, który zaryczał tak głośno, że myślałem, że pękną mi bębenki! …Ogromniasty! Był wyższy o dwie głowy od Wielkiego Czerwonego! Był potworem wysokim na około dwieście metrów! Został stworzony olbrzymi i oburzający swoimi rozmiarami potwór! Sensei co prawda powiedział mi, że Stwórca Zniszczenia jest w stanie stworzyć dowolnego potwora w zależności od mocy posiadacza, ale że coś takiego!? Z cienia wyłoniły się także inne mniejsze potwory poza tym dużym!

BUUUUUN!

Pod stopami potworów pojawił się magiczny krąg! Był to krąg teleportacyjny!

– Fuhahahahahaha! Mam zamiar przenieść te potwory do Zaświatów, gdzie będą siały spustoszenie! – wykrzyczał w przerwie między śmiechem. – To olbrzymie antypotwory! Z pewnością pozbędą się mnóstwa diabłów! Magiczny krąg zaczął się świecić, a stwory zostały spowite światłem! Niedobrze! Jak tak dalej pójdzie, to znajdą się w Zaświatach i wyrządzą niemałe szkody! Musimy ich powstrzymać!

– Powstrzymać ich!

Wraz z rozkazem Senseia zaatakowaliśmy potwory, ale…

Nasze ataki nie działały na nie! Zadaliśmy im tylko tyle obrażeń, by na powierzchni ich ciał pojawiły się zadrapania! Ataki zdały się na nic i wszystkie potwory zniknęły w świetle! Wraz z ich teleportacją…

GUOOON…

Przestrzeń również zaczęła wydawać dziwne głosy. Przyglądając się uważnie, można było dostrzec na białym niebie zadrapanie, a budynki, włączając w to hotel, zaczęły się zapadać!

…Wymiar stał się niestabilny wskutek siłowych zrodzenia potworów i ich teleportacji!

– Urządzenie długo nie pociągnie! – krzyknął Georg do Zygfryda. – Niech cię, Shalba! Czy on użył umiejętności, która siłą pokonuje fizyczne możliwości posiadacza!?

– …Nic z tym nie zrobimy. Najwyraźniej przyszła pora, by się wycofać, jednak wpierw musimy odzyskać Leonarda. Plutonie, co powiesz na… – Zygfryd urwał tutaj, zdawszy sobie sprawę ze zniknięcia Ponurego Żniwiarza. Zniknął bez żadnego uprzedzenia! Zygfryd zdał się coś pojmować. – …Rozumiem. Zatem osobą pomagającą Shalbie po kryjomu był… Właśnie na taki plan mógł wpaść ten czaszkogłowy bóg. Zatem nie wybierze żadnej z metod, aby nas powkurzać. Ale czy to on powiedział o siłowym użyciu Stwórcy Zniszczenia…? Nie mamy pojęcia o cenie lub skutkach ubocznych, jakie niesie ze sobą taki tymczasowy Łamacz Ładu. Próbowaliśmy stopniowo zwiększyć moc Leonarda… A teraz ten chłopiec…

Powiedziawszy to, Zygfryd wraz Georgiem odzyskał chłopca, po czym zniknęli wraz z mgłą.

A to dranie! Naprawdę potrafili szybko się ulotnić!


DOOOOOON! DOOOON!

Tym razem był to dźwięk eksplozji dochodzący z hotelu! A to co!? Mamy dzisiaj nieźle pracowity dzień! Spojrzawszy w górę, zobaczyłem Shalbę, atakującego naszą tylną straż!

– Co z tobą!? Valiiiiiiiiiiiiiiiiiii! Co stało się z twoimi dumnymi demonicznymi mocami!? Z twoją mocą Hakuryuukou!? Co z nimi!? Jesteś tylko ludzkim kundlem, więc nie ma żadnej mowy, byś wygrał ze mną, prawdziwym Maou!

Shalba atakował Valiego! Nie wydawało mi się, żeby był on w stanie wytrzymać jego ataki! Uaktywniwszy defensywny magiczny krąg, Vali mógł się tylko bronić. Nie wyglądało na to, by był w korzystnej sytuacji. – Nie chcę słyszeć tego od ciebie, nazywającego siebie samego Maou i czerpiącego moc od kogoś innego jednocześnie.

Mimo to Vali odpowiedział mu.

– Fuhahahahahahahahaha! Liczy się tylko to, kto ostatecznie zwycięży! Właśnie, chcę jeszcze jedną rzecz! – Shalba wyciągnął swoją rękę w stronę Ophis. Pojawiła się demoniczna moc w kształcie spirali i owinęła się wokół Ophis niczym lina! – Hou! Właśnie tak, jak mówiły zebrane przeze mnie informacje! Aktualna Ophis jest w niestabilnej formie i nawet obecny ja jestem w stanie ją schwytać! To prezent dla mnie, prawdziwego Maou! Wezmę jeszcze raz jej węża, jako że moja moc zmalała! Zatem biorę ją ze sobą!

– Bo ci kurna pozwolę!

[Jet!]

Rozpostarłem smocze skrzydła i natychmiastowo zmniejszyłem dystans dzielący mnie od Shalby!

– Klątwa! – powiedział, śmiejąc się w niebogłosy. – To klątwa! Stanę się trucizną, która wchłonie Zaświaty…! Te diabły, które mnie odrzuciły! Nie mam nic do roboty w takich Zaświatach! Nic mnie więcej one nie obchodzą! Nie obchodzą mnie wpływy w Zaświatach i władanie nimi! Fuhahaha! Shalbo Belzebubie, powinieneś użyć resztek swojej mocy do zniszczenia ich wspólnie z potworami!

Na jego twarzy widniało szaleństwo! Uległ całkowicie zmianie tak, że jego oczy nie przypominały oczu. Ten gość totalnie oszalał!

Wskazał palcem na mnie.

– …Tak. Dzieci, o które tak bardzo się troszczysz, zostaną wyeliminowane przez moją klątwę… moje potwory, Sekiryuuteiu! Cierpcie męczarnie przez moją klątwę! Wijcie się! Umrzyjcie, kaszląc krwią! Fuhahahahahaha! To arcydzieło! Potomstwo elit umrze w ten sam sposób, co podrzędne dzieci niskoklasowców i średnioklasowców! Widzicie!? Oto właśnie ten świat, o którym marzycie. Świat, w którym nie ma dyskryminacji. Fuhahahaha.

…Co za podły drań…! W głowie kipiała mu zemsta! Nie miał żadnej dumy ani przywiązania do Zaświatów, które go odrzuciły! Nie oznaczało to jednak tego, że mógł przenosić swój gniew na dzieci!

Podczas gdy to wszystko się działo, wymiar się zapadał! Wreszcie pojawiły się dziury i zaczęły wsysać pozostałości wymiaru!

– Przestrzeń osiągnęła swój limit-nyan! – krzyknęła Kuroka z wnętrza hotelu. – Powinniśmy być teraz w stanie się teleportować, więc aktywuję magiczny krąg, byśmy mogli opuścić to miejsce!

Grupa Gremory zebrała się przy Kuroce. Asia uzdrawiała Valiego, rannego na skutek ataków Shalby.

– Fuhahahaha! – śmiał się wciąż Shalba.

Obok niego stała porwana Ophis. Widząc to, pomyślałem o dwóch rzeczach.

– Ise! Zaraz się teleportujemy! Chodź tu szybko! – powiedziała do mnie Rias.

Jednak ja… nie poszedłem do nich.

– …Ise?

– Pójdę uratować Ophis – powiedziałem z uśmiechem do zdezorientowanej Rias i stojących obok towarzyszy. – Zbiję przy tym Shalbę na kwaśne jabłko.

!

Moje słowa wszystkich zaszokowały.

– Również pójdę walczyć! – powiedział Kiba.

– Nie ma najmniejszego sensu w samotnym popisywaniu się! – zaprotestowała Akeno-san.

Jednak ja pokręciłem przecząco głową.

– Nie, wystarczę ja sam – odpowiedziałem. – Musicie udać się do Zaświatów i powiedzieć o nadchodzącym zagrożeniu. Tak czy owak, ten wymiar za długo już nie pociągnie, prawda? Dzięki zbroi będę w stanie poruszać się przez jakiś czas w Szczelinie Wymiarowej po tym, jak wymiar zapadnie się. Wydaje się, że Vali robił podobnie. …Nie mogę puścić Shalby wolno ani też pozwolić, by Ophis została komuś przekazana. Myślę, że tylko ja mogę to zrobić. Sztuczny Dar Senseia osiągnął swój limit. Jeżeli nie rozprawię się teraz z Shalbą, to będziemy mieli jeszcze więcej ofiar! Powiedział, że zabije dzieciaki z Zaświatów! Tego… po prostu nie mogłem puścić płazem!

– Naprawdę przestrzeń osiągnęła swój limit-nyan! Jeżeli nie teraz, to nigdy! – krzyknęła Kuroka.

– Hyoudou Isseiu. – Vali opierał się o ramię Senseia. Wydawał się cierpieć. Atak Shalby musiał pogorszyć jego stan jeszcze bardziej.

– Vali! Skopię tyłek Shalbie również w twoim imieniu!

Vali, słysząc to, uśmiechnął się.

– Ise! – krzyknął Sensei. – Otworzę później smoczą bramę, by przeteleportować ciebie i Ophis! Dobrze?

Kiwnąłem głową na jego sugestię. Pozostawię tę kwestię w twoich rękach!

Rozpostarłem raz jeszcze swoje skrzydła i odpaliłem dopalacz na plecach!

– Ise!

Głos mojej ukochanej. Kiedy odwróciłem się w kierunku, z którego doszedł, stała tam Rias.

– Wróć do mnie bez względu na wszystko.

– Tak jest, na pewno wrócę!

Powiedziawszy to, ruszyłem na Shalbę. W tym samym czasie intensywność światła zwiększyła się. Wyglądało na to, że wszyscy bezpiecznie się przeteleportowali.

Pokonam Shalbę i na pewno wrócę do Rias, przyprowadzając ze sobą Ophis!

Część 3[edit]

Dotarłem przed oblicze śmiejącego się Shalby, zawieszonego w przestrzeni nad hotelem. …Zapaść wymiaru dawała się we znaki coraz bardziej. Połowa okolicy zdążyła już ulec zniszczeniu. Widząc mnie, Shalba zrobił niezadowoloną minę.

– Rozumiem, że Vali mógłby zostać, ale żeby taka niedorajda jak ty tytułująca się Niebiańskim Smokiem przyszła walczyć ze mną…! Ile jeszcze smoki będą musiały gardzić moją osobą…!?

Tak, tak. Nie dało się zaprzeczyć, że gardził innymi.

– Dlaczego zostałeś!? Próbujesz zignorować fakt, że w moich żyłach płynie krew prawdziwych Maou!? A może chcesz posiąść moc dzięki Ophis!? Jesteś w końcu Niebiańskim Smokiem! Musisz kryć w sobie pragnienie dominacji nad ludzkim światem i Zaświatami!

……Wyglądało na to, że w głowie mu tylko te rodowody i dominacje.

Westchnąwszy, powiedziałem:

– Mimo twoich skomplikowanych słów, których nie rozumiem: nie wiem, co powinienem zrobić z Ophis ani też nie interesuję się żadną dominacją. Tylko że – powiedziałem, wskazując na niego palcem – powiedziałeś, że zabijesz dzieci, tak? Nie mogę na to pozwolić.

– I co z tego!? – roześmiał się z moich słów. – To normalne! Diabły, które dorosły w Zaświatach pod rządami fałszywych Maou, są gorsze od robactwa! Mimo że im na to pozwoliłem, to nie okazali mi, prawdziwemu Maou, należytego respektu! Takie diabły powinny po prostu zniknąć! Dlatego właśnie użyję tych gigantycznych potworów, by zacząć wszystko od nowa! Te stwory to antypotwory stworzone przez Stwórcę Zniszczenia, więc są szalenie silne! Spowodują przygniatające zniszczenia! Prawdziwe Zaświaty zrodzą się w ślad za swoim zniszczeniem! Właśnie takie powinny one być!

…To beznadziejne. Raz jeszcze zacząłem uważać Sirzechsa-sama za najlepszego Maou, jaki tylko mógł być.

– …Nie rozumiem twoich marzeń w najmniejszym stopniu. Jednak masz zamiar zabić diabelskie dzieci, tak?

A tego nie mogłem puścić płazem! Miałem przed oczami uśmiechnięte dziecięce twarze. Tak, spokojna głowa. Ochronię was, dzieciaki! Ochronię wasze uśmiechy!

– W takim układzie będę musiał cię pokonać! – powiedziałem, emitując aurę z głębi siebie. – Pełnię w końcu rolę bohatera dzieci! Nie mogę puścić wolno osób takich jak ty, które są wrogami dzieci! Koniec końców jestem Oppai Smokiem!

Słysząc moje słowa, przestał się uśmiechać.

– …Zwiększyła się wywierana przez ciebie presja. Jesteś Niebiańskim Smokiem zachowującym się na sposoby, których nie jestem w stanie w ogóle pojąć. Cóż zatem! Zakaż się moją klątwą i umrzyj w Szczelinie Wymiarowej, Czerwony Smoku!

– Ktoś umrze, ale będziesz to ty, podły diable!

Sprawiłem, że mój Diabelski Pionek eksplodował szkarłatnym kolorem!

[Forma Szkarłatnej Królowej!]

Szkarłatna Królowa nazwana przez mojego przeciwnika, Sairaorga-san!

– Jam, przebudzający się, jest Czerwonym Cesarskim Smokiem, który włada prawdą Króla najwyższego!

Słyszałem głosy swoich poprzedników!

[Naprzód, Hyoudou Isseiu!]

[Tak, zgadza się! Przyszłość… Jesteśmy Czerwonym Cesarskim Smokiem, który strzeże przyszłości wszystkich!]

[Nadszedł czas, by kroczyć szkarłatną ścieżką prawości!]

– Dzierżąc nieskończone nadzieje i niezachwiane sny a krocząc ścieżką prawości, Stanę się Cesarzem Szkarłatnego Smoka… Oto nowa inkantacja! Moje słowa prawości różne od Niszczycielskiej Furii!

[A ciebie doprowadzę do ścieżki Nieba świecącej w Pierwotnym Świetle Szkarłatu!]

[Pełnia Szkarłatnej Królowej!!!]

Pokryła mnie szkarłatna aura i zaczęła barwić moją zbroję na szkarłat!

– …! Szkarłatna… zbroja!? Co to za zmiana!? Szkarłat…! Złowieszczy kolor przypominający mi włosy tego fałszywego człowieka! – powiedział Shalba.

Dla mnie szkarłat był najlepszym kolorem!

Moja zbroja uległa drobnym zmianom, a w tym samym czasie wzrosła moja moc! Ta olbrzymia moc Sekiryuuteia dookoła mnie była prawdziwa! Wciąż rosła, jednak dla mnie było to już wystarczająco dużo!

Teraz, będąc w tej formie, muszę cię po prostu pokonać!

Shalba wyciągnął ręce w moim kierunku! Stworzył linę i robaki… Nie, pszczoły. Pojawiły się stworzonka przypominające pszczoły. Wypełniła się nimi cała okolica.

– Pokażę ci potęgę prawdziwego Belzebuba!

Zaczął kontrolować armię pszczół, tworząc mnóstwo okręgów, po czym zaczął z nich wystrzeliwać przeolbrzymie ilości aury!

[Tryb Sonicznej Gwiazdy!!!]

Natychmiastowo uchyliłem się od jego ataków, a następnie zmniejszyłem dzielący nas dystans. Przypieczętowałem to solidnym ciosem w jego podbrzusze!

[Tryb Masywnego Uderzenia!!!]

Szkarłatna aura pokryła moją prawą rękę i uformowała się w ogromną pięść! Nacierając szponem znajdującym się na łokciu, wymierzyłem akuratny cios w tułów!

CIOS!

Moja pięść zatopiła się w jego brzuchu!

– Guha!

Shabla zakaszlał, spluwając krwią!

– Ty pędraku!

Stworzył mnóstwo magicznych kręgów i, podobnie jak Rossweisse-san, wystrzelił z wielkim impetem ataki różnych żywiołów! Ale każdy atak z osobna był potężny! Ruszyłem naprzeciw nim bez próby unikania! Takie coś…! Nie muszę unikać takiego czegoś…! Odpychałem je pięściami i zmniejszałem dzielący nas dystans w zatrważającym tempie! Będąc przy nim, raz jeszcze użyłem swojej pięści!

[Tryb Masywnego Uderzenia!!!]

DON!

Olbrzymia pięść zderzyła się z jego twarzą!

Przyjąwszy na siebie mój bezpośredni cios, Shalba miał twarz zalaną krwią.

…Widząc to, powiedziałem z nudów:

– Poważnie?

Gdy to usłyszał, na jego twarzy pojawiły się liczne żyły.

– …Co takiego…?

– Powiedziałeś – zacząłem mówić, nie zważając na jego złość – że byłeś Maou, więc myślałem, że będziesz silny jak Sirzechs-sama lub Vali. Walczyłem z nimi, więc wiem, co to jest moc Maou Lucyfera. Jednak nie wywierasz takiej presji, jaką wywierali oni.

Shalba roześmiał się głośno z moich słów.

– Z pewnością lubisz mleć ozorem…! Zwykły, przegniły smok…! Dawny człowiek będący na równi ze śmieciem stroi sobie żarty z prawdziwego Maou…!

– Jestem Czerwonym Smokiem spośród Dwóch Niebiańskich Smoków, Sekiryuutei! Nie przegram przeciw takiemu fałszywemu Maou jak ty!

– Absurd! Ty przegniły smookuuuuuu!

Jeżeli strzeli swoimi demonicznymi mocami, odbiję je. Jeżeli to ja uderzę, zegnie się w pół. Zestrzelę również te przerażające pszczoły swoimi Smoczymi Pociskami! Miałem przytłaczającą przewagę.

…Naprawdę? Tylko tyle!

Osoba mówiąca tyle o Zaświatach. Sirzechs-sama i Sairaorg-sama byli w stanie stać na nogach po moim ciosie! A co z tobą!? Wraz z moim uderzeniem odleciałeś po prostu w tył! W twoich oczach nie było żadnego błysku!

– Shalba, możesz mieć wspaniały dar i demoniczne moce. Zostałeś obdarowany o wiele wspanialszymi talentami niż ja.

– Zgadza się! Jestem tym wybranym diabłem! Maou! Prawdziwym Maou!

– Ale nie daje ci to niczego dobrego. Twoje ataki są niczym w porównaniu do ciosów człowieka, który walczył tylko swoimi pięściami i ciałem! Nie pokonasz mnie czymś takim!

DON!

Kilka ciosów później. Tym razem czułem, że zakończyłem to. Na twarzy Shalby również widniał grymas bólu. Mogłem go pokonać bez Niszczycielskiej Furii! Prawdziwy Maou, dobre sobie! Zaczynanie wszystkiego od nowa powiadasz!? Wszyscy przedstawiciele Zaświatów, których spotkałem i z którymi walczyłem, nie byli tacy naiwni! Byli silniejsi i surowsi niż ktokolwiek inny!

– Ty zasrany Niebiański Smoku! A co powiesz na toooooooo!

Ociekając krwią, Shalba stworzył wewnątrz dłoni magiczny krąg. Wyłoniła się z niej… pojedyncza strzała.

PYUU!

Poleciała wprost na mnie z dużą prędkością i trafiła w prawą rękę, przebijając moją zbroję. Ona nic mi…

Próbowałem ją wyciągnąć. Zaatakował mnie wtedy intensywny ból!

…Przez rękę po całym moim dziele rozszedł się niesamowity ból…! Jednocześnie miałem wrażenie, że opuszczała mnie moc! Moje ręce się trzęsły… Co… to… jest…?

Shalba, widząc to, zaśmiał się.

– Fuhahahahahaha! Boli, co nie!? Trudno znieść ten ból, co nie!? Oczywiście, że tak! Grot strzały był pokryty krwią Samaela! Dostałem ją od Hadesa! Zachowałem ją na wypadek walki z Valim… Ale musiałem użyć jej przeciw takiemu śmieciowi jak ty… Nie ma to teraz znaczenia. Dzięki niej sytuacja obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Gdybyś miał tak znaczne zapasy demonicznej mocy jak Vali, przez jakiś czas mógłbyś to znieść. Jednak w twoim przypadku, beztalencia w kwestii demonicznej mocy, umrzesz.

…Rozumiem. Krew Samaela. To trucizna i klątwa Zjadacza Smoków. Zaraz, sprzymierzyłeś się z Hadesem?

…Zatem oznaczało to, że to on był odpowiedzialny za tych Ponurych Żniwiarzy…? Wyglądało na to, że właśnie dlatego Pluton tak szybko zwiał. Co knuli przeciw Frakcji Bohaterów i Frakcji Starych Maou? Wzajemne pozabijanie się? Sensei i Zygfryd powiedzieli, że chcą ich tylko powkurzać…

Ale ból dawał mi się we znaki. Na dobrą sprawę był to pierwszy raz, gdy zasmakowałem obrażeń od zabójcy smoków… Moje ciało oziębło i trzęsło się z bólu.

[Dotarła nawet tutaj, Partnerze. Jest tak silna, że w pewnych momentach tracę przytomność…]

Klątwa Samaela dobrała się nawet do Ddraiga, który jest tylko duszą.

KHE!

…Z moich ust wydobyła się krew. Ból, który odczuwałem, był inny niż ten przy Świętym Mieczu… Ale jako że zostałem kiedyś pchnięty nim, to mogłem jakoś znieść teraz ten ból. Przyzwyczajanie się do bólu jest trochę dziwaczne, ale musiałem, jako że toczyłem walki na śmierć i życie. No cóż, tak czy owak, musiałem pokonać tego gościa, nim on pokona mnie! Rozpostarłem swoje smocze skrzydła i ruszyłem na Shalbę! Doznał szoku, widząc to.

– Klątwa powinna na ciebie przejść! Dlaczego jesteś w stanie się ruszać!? Nie boisz się!? Mówisz mi, że nie boisz się śmierci!?

Przestaniesz kłapać dziobem!? Oczywiście, że się boję! Ale wygląda na to, że wydarzą się gorsze rzeczy, jeżeli pozostawię cię przy życiu! Dlatego też muszę wpierw cię pokonać!

[Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie!!!]

BĘC! BĘC! BAM!

Kombinacja ciosów pięściami i kopnięć! Zostawszy trafiony, Shalba spadł na dach hotelu!

– Nonsens…! Jestem przecież prawdziwym Maou!? Próbowałem się zemścić, szukając pomocy w Hadesie i ludziach i radząc sobie z wstydem i zażenowaniem…! Poddałem się nawet eksperymentom Frakcji Bohaterów, które spowodowały u mnie wymioty…! Ale dlaczego takie Niebiańskie Smoki jak ty i Vali stajecie mi na drodze! Zwyczajny smok nie mający marzenia ani ideału! Dlaczego ignorujecie mnie, próbującego wspiąć się jeszcze wyżej!? Nie rozumiem tego! Naprawdę nie rozumiem!

Podszedł do skrępowanej Ophis i prosił:

– Ophis! Ophis! Daj mi jeszcze raz tego węża! Zdobędę wtedy moc, która daleko wykracza poza moce dawnych Maou! Potrzebuję węża, by pokonać tego człowieka!

– Jestem teraz w niestabilnej formie. Nie mogę stworzyć węża zwiększającego siłę.

Usłyszawszy to, Shalba zrobił minę wielkiej desperacji.

Wylądowałem przed nim. Spojrzał się na mnie, trzęsąc się. Wtedy powiedziałem:

– Próbowałeś skraść uśmiechy dzieciom. To wystarczający powód, by zostać zgładzonym! Jestem ich bohaterem, grającym rolę Oppai Smoka! Jeżeli masz zamiar odebrać im ich przyszłość, to zabiję cię tu i teraz! Z moich skrzydeł wyłoniły się działa przygotowujące się do wystrzału. Dosyć pokaźna ilość aury. Zbierała się w nich olbrzymia moc.

Shalba rozpostarł swoje skrzydła i próbował uciec… Nie pozwolę mu na to! Usłyszawszy twoje idiotyczne ideały, nie będę tak miły, by ci na to pozwolić!

– Przepadnij! Szkarłatny Niszczyyycieeeel!

[Tryb Niszczycielskiego Kła!!!]

ZUBAAAAAAAAAAN!

Olbrzymie ilości szkarłatnej aury opuściły działa!

– Fuhahahahahahaha! I tak umrzesz od klątwy Samaela! Sekiryuuteiu!

Czerwona aura spowiła krzyczącego Shalbę…


Pokonawszy Shalbę, uwolniłem Ophis z więzów demonicznej mocy, zmagając się cały czas z klątwą Shamaela.

– Sekiryuuteiu, dlaczego pomogłeś mi? – zapytała.

– Ocaliłaś Asię i Irinę – odpowiedziałem, robiąc westchnienie.

– Był to mój wyraz wdzięczności. Nie powinno to stanowić dla ciebie żadnego powodu, Sekiryuuteiu.

– Są one moimi cennymi przyjaciółkami. Jeżeli je uratowałaś, to istnieje dla mnie powód, by uratować ciebie. Zacząłem uważać, że nie jesteś wcale zła. Dlaczego zadawałaś się z tymi ludźmi?

– Obiecali mi, że pokonają Wielkiego Czerwonego. Chcę powrócić do Szczeliny Wymiarowej i osiągnąć „ciszę”.

– Nie ma mowy, by dotrzymali swoich obietnic. Nie byłaś przez nich wykorzystana już wiele razy?

– Jest to w porządku tak długo, jak długo będę mogła pokonać Wielkiego Czerwonego. Dlatego dałam im moje węże.

…Marzenie. Cel Ophis.

High school dxd v11 317.jpg

– Przyszłam do twojego domu, Sekiryuuteiu – kontynuowała – ponieważ myślałam, że znajdę coś, co spełni moje marzenie. Nietypowy rozwój. Myślałam, że odnajdę sekret kryjący się za Pierwotnym i Niebiańskim Smokiem. Myślałam, że znajdę powód, dla którego istnieję.

– …Rozumiem. Wreszcie to pojąłem.

Ta osoba była bardziej niewinna niż ktokolwiek inny. Frakcja Starych Maou i Bohaterów wykorzystali to. Użyli ją do własnych celów.

Ich ambicje – chęć kontrolowania świata albo poszukiwania potyczek z wybitnymi istotami – nie miały nic wspólnego z Ophis… Nie był z niej żaden ostateczny boss…!

Był to przeciwnik wykreowany przez Brygadę Chaosu…! Dobrze, że ją ocaliłem. Wydawało mi się, że – w przeciwieństwie do Shalby – dało się z nią porozmawiać. Wezmę ją do domu i pogadam z nią o wielu rzeczach. Miałem ją za coś przerażającego, ale jest niewinnym smokiem, który jest po prostu naiwny. Jest silna i nieskończona. Wszyscy się jej bali i zrobili z niej coś, czego wszyscy się lękali. Podstępem została skłoniona do zostania szefem terrorystów.

…Samotny i biedny smok. Oto Ophis.

………Tracę przytomność. Czy to z powodu klątwy…? Rany, muszę się szybko stąd wydostać.

– Hej, Ophis, chcesz zostać moją przyjaciółką?

– …Przyjaciółką? Jaką korzyść niesie zostanie twoją przyjaciółką?

– Stanę się przynajmniej kimś, z kim będziesz mogła porozmawiać.

– Rozumiem. Brzmi fajnie.

Tak, bo jest fajne. Dlatego wracajmy do domu. Tego domu…

Budynek rozpadł się, a cała okolica była wciągana do dziury.

Przestrzeń zapadała się. Nawet jeśli trafię do Szczeliny Wymiarowej, to będę przez jakiś czas bezpieczny dzięki zbroi. Będę cały, jeżeli przeteleportują mnie, nim to nastąpi. Wstałem i ruszyłem naprzód. Na powrót do domu………


Życie…[edit]

…Rozpadająca się przestrzeń.

Chodziłem… wewnątrz niej…

Ale nie miałem nawet siły, by iść…

Szedłem, opierając się na ramieniu Ophis…

To efekt tej klątwy…

Ruszyłem, by uratować Ophis…

Jednak to ja opieram się teraz na jej ramieniu…

Obraz przed moimi oczyma stawał się rozmazany…

To dziwne… Nie byłem nawet śpiący… Nie odczuwałem już żadnego bólu z powodu klątwy Samaela… Nic nie bolało… ani nie było bolesne…

[Partnerze, już najwyższy czas! Azazel i reszta pewnie zaraz otworzą dla nas Smoczą Bramę! Jeżeli do tego dojdzie, to pozostanie jedynie przeteleportowanie nas!]

…Ddraigu… Ja o tym wiem…

Chodźmy…

Ach tak…

Co powinienem zrobić, gdy wrócę do domu…?

Opowiedzieć wszystkim o teście promocyjnym…?

…No tak… mamy jeszcze przecież test śródsemestralny…

Gdy tylko… wrócę do domu… to…

– ……Hej, Ophis. Co chcesz robić, gdy wrócimy do domu?

– Domu? Nie mam gdzie wracać. Nie mam mocy, by powrócić do szczeliny między wymiarami.

– …W takim razie możesz wrócić… do mnie…

– Do domu Sekiryuuteia?

– …Tak, właśnie tak. Jeżeli jesteś w stanie dogadać się z… Asią… i Iriną, to… będziesz mogła dogadać się także z resztą…

Moje stopy nie pójdą już dalej.

Mój wzrok…? Czy obraz był do góry… nogami…?

…Czy ja upadłem…? Nie miałem nawet co do tego pewności…

– …Ophis, zakochałaś się kiedyś w kimś…?

...Co ja tam mówię…? Ale… widziałem… przed oczyma… te piękne… szkarłatne włosy…

[Partnerze, trzymaj się! Wszyscy czekają na ciebie!]

…Tak, ja wiem… Asia… jest beksą, więc muszę szybko wrócić… Akeno-san… jest wrażliwą osobą… mimo że wygląda, jak wygląda… Koneko-chan… cieszę się, że dogaduję się z Ravel… Xenovia i Irina… pamiętam ich początkową wrogość…

– Ddraigu, klątwa krąży w jego całym ciele. Osiągnął swój limit.

[Wiem to, Ophis! Ja już o tym wiem! Ale on nie umrze! Zawsze daje radę się podnieść!]

…Rossweisse-san… Gasper… śpieszcie się i wracajcie… do domu…

…Azazel-sensei… Kiba… Matsuda, Motohama… Moi ważni…

[Wracajmy do domu! Partnerze! Co ty wyprawiasz! Wstawaj! Zawsze wstajesz!]

…Sairaorg-san… Vali… Wciąż chcę z wami walczyć, panowie…

…Rias… ta, którą koch…

„Wróć do mnie, okej?”.

…Cieszę się, że… wyjawiłem jej swoje uczucia… Na pewno wrócę… do ciebie…

– Kocham cię, Rias…

………Cieszę się, że… przynajmniej… mogłem… to… powiedzieć…

………………………………………………………………………………………


– Ddraigu, ta osoba się nie rusza.

[…Ta.]

– Ddraigu, ty płaczesz?

[…Ta.]

– Nie był złą osobą. Został moim pierwszym przyjacielem.

[…Ta, było fajnie… Hej, Ophis. Nie, ostatnia przyjaciółko tego człowieka.]

– O co chodzi?

[Możesz posłuchać mojej historii, nim przeniosę się do nowego gospodarza?]

– Dobrze.

[Chcę, byś zapamiętała tę osobę na zawsze. Pozwól, że trochę o nim opowiem.]

– Był z niego dobry Sekiryuutei?

[Ta. To historia o człowieku, który był najlepszym Sekiryuuteiem.]

Stracone życie[edit]

Przed moimi oczyma, oczyma Kiby Yuuta, Azazel-sensei z pomocą byłego Smoczego Króla Tannina-sama odprawiał rytuał.

– Przygotowania do stworzenia teleportacyjnego magicznego kręgu dobiegły końca. Otworzymy Smoczą Bramę.

Gdy Sensei to powiedział, magiczny krąg zaczął się świecić. Grupa Gremory i reszta osób w to zaangażowanych byli w miejscu, gdzie odbywał się test promocyjny. Byliśmy na piętrze do teleportacji.

Azazel-sensei narysował na całej podłodze magiczne kręgi do wezwania smoków. Próbował otworzyć Smoczą Bramę, aby przeteleportować Ise-kun. Kuroka również w tym pomagała.

Po walce w sztucznym wymiarze przenieśliśmy się do miejsca, w którym moglibyśmy narysować magiczne kręgi do przyzwania Ise-kun, a teraz otwieraliśmy Smoczą Bramę, by teleportować go siłą. Wezwaliśmy natychmiast dawnego Smoczego Króla, Tannina-sama, by pomógł przy jej otwieraniu.

Hakuryuukou, Vali, czekał przy brzegu magicznego kręgu, znosząc ból klątwy Samaela. Buchou i moi towarzysze patrzyli na niego z zaniepokojeniem.

Po tym wszystkim potwory stworzone w sztucznej przestrzeni przez Stwórcę Zniszczenia pojawiły się w Zaświatach i zaczęły atakować kluczowe punkty w każdym z miast. Zarówno diabelska strona, jak i upadłych aniołów powołały oddziały kontruderzeniowe… Ale mieli z tym niemałe problemy, jako że musieli swoim zasięgiem objąć duży obszar, a także z powodu samych budzących grozę potworów. Podobno potwory tworzyły więcej antypotworów i posuwały się cały czas naprzód. Zwolennicy Frakcji Starych Maou przyłączyli się do nich i zaczęli atakować miasta i wioski napotkane na drodze wielkich potworów. Bóg świata umarłych, Hades, pomagał z ukrycia zarówno Frakcji Starych Maou, jak i Bohaterów. Mącił w tym wszystkim tak długo, że nawet Frakcja Bohaterów dała wyprowadzić się w pole.

Hades stworzył plan, dzięki któremu mógł zadać cios diabłom, upadłym aniołom albo innej frakcji… W efekcie działań Hadesa w Zaświatach pojawiły się olbrzymie potwory. W tej chwili pewnie patrzył na całą sytuację z radością. Martwiłem się także mocą Ophis skradzioną przez Cao Cao. Narodziny nowej Ophis przy użyciu tej mocy…

Sytuacja wydawała się stopniowo stawać tak poważna, że wygląda na to, że Maou-sama próbują przekonać do pomocy inne frakcje… Jednak obecność Cao Cao, dzierżącego Świętą Włócznię, potrafiącą zabić nawet boga, wisi niczym miecz Damoklesa i nie mogli zdobyć wsparcia u żadnych wybitnych istot.

Włócznia, która potrafiła zabić boga. Jeżeli zostałby zabity bóg jakiejś frakcji lub Maou, to sytuacja polityczna zostałaby wywrócona do góry nogami. Mając to na względzie, trudno było poruszać się osobom rządzącym. Z tego powodu młodziaki z mocą jak my oraz diabły najwyższej klasy dostali misję, by pozbyć się potworów. Byliśmy diabłami z wielką mocą. Musieliśmy posuwać się naprzód i walczyć, jako że Maou-sama nie mogli wyruszyć na pole walki. Sairaorg Bael również wyruszył. Sprzymierzone z nami frakcje posłaly wsparcie. Od Nieba byli to Dzielni Święci. Od Upadłych Aniołów posiadacze Boskich Darów, a z Północnej Europy przybył oddział walkirii. Zareagowali na kryzys w Zaświatach… na kryzys diabłów.

Jako że bogowie i Maou nie mogli wykonać ruchów, musieli to robić ludzie niżej postawieni. Xenovia i Irina-san pomyślnie przedstawiły sytuację władzom każdej z frakcji. Słyszałem, że są już w Niebiosach i naprawiają Durandala. Jednak jeśli tak dalej pójdzie, to potwory zniszczą stolicę ulokowaną na terytorium Maou. Ewakuacja cywili już się zaczęła, jednak jest to sytuacja patowa, jako że nie wiemy, czy zdążymy z tym na czas.

…Potrzebujemy twojej mocy, Ise-kun. Nadszedł czas, byś użył dla Zaświatów mocy Sekiryuuteia. W stolicy jest mnóstwo dzieci, które wyczekują twojego przybycia! Dlatego proszę cię, wróć!

– …Tak! Połączyło się! – krzyknął Sensei, a magiczny krąg zaczął się świecić!

Klejnot Fafnira trzymany przez Senseia zaświecił się na złoto. Ciało Valiego również zaczęło emitować białe światło. Tannin-sama świecił się na fioletowo. Światła rozprzestrzeniły się na całą podłogę… Zasłoniłem się dłońmi przed tym oślepiającym blaskiem, a światła ustały. Spojrzeliśmy się na środek magicznego kręgu. Pojawiło się tam… osiem Diabelskich Figur Piona.

………Co…? C…co to miało znaczyć…? Nie mogłem zrozumieć tego zjawiska. Przede mną nie było Ise-kun, ale… Diabelskie Figury. Tylko tyle. I miały one ten sam szkarłatny kolor, który miały figury Buchou… Ale nie było Ise-kun. Ise-kun nie był tutaj. Zamiast niego było osiem Diabelskich Figur…… Na początku nie wiedzieliśmy, co to znaczyło.

Sensei upadł bezwładnie na kolana, uderzając w podłogę.

– …Ty idioto…!

Wraz ze słowami Senseia zaczęliśmy sobie zdawać sprawę z tego, co się stało. Akeno-san usiadła bez życia w miejscu. Buchou, stojąc, doznała szoku.

– ……Gdzie Ise-san? ………Co? – powiedziała zdezorientowana Asia-san.

Ravel-san przylgnęła do Koneko-chan, z twarzy której nie dało się nic odczytać, i zaczęła mocno kręcić głową na boki, płacząc i mówiąc „Nie…”.

…Jesteś nie fair, Ise-kun. Oddałeś tylko Diabelskie Figury…

…Powiedziałeś, że na pewno wrócisz…… Przez jakiś czas łzy nie przestawały ściekać po moich policzkach.

Tego dnia straciliśmy Ise-kun…

Posłowie[edit]

Oto Ishibumi, który rozpoczął wakacyjną dietę. Wraz z końcem listopada straciłem dziesięć kilogramów. Nie, miałem kontrolę u lekarza na początek wakacji… Nie jestem jakoś bardzo chory, ale muszę zmienić swoje nawyki żywieniowe. Pilnuję tylko kalorii, ale i tak sprawia to, że tracę wagę.

Tom jedenasty skończył się w stylu „Co!? To koniec!?”. Jest to pierwsza część dwuczęściowej historii.

Walka → Niebezpieczeństwo → Poleganie na piersiach Rias → Ise zyskuje moc → Zwycięstwo

Czy to przepis na wygraną Grupy Gremory!? Nawet w trakcie historii zarówno przeciwnicy, jak i sprzymierzone osoby zdawali sobie sprawę, że jest to coś bardzo niebezpiecznego. Drużyna Gremory specjalizuje się głównie w ofensywnym stylu walki. Patrząc po członkach grupy, można z łatwością stwierdzić, że ich siła atakująca jest przytłaczająca. Jeżeli Rias rozkaże: „Pozbyć się ich!”, to z łatwością mogą wyeliminować większość przeciwników. Dlatego istnieje wysokie ryzyko, że ich drużyna złamie się w obliczu przeciwnika specjalizującego się w technikach lub posiadającego zdolności pieczętujące lub barierę. Tym razem Cao Cao i Georg dostrzegli to i całkowicie ich pokonali. Uczyniłem z nich taką drużynę, ponieważ główny bohater winien należeć do grupy wychodzącej naprzeciw przeciwnikowi, by uczynić historię łatwiejszą do przedstawienia. Pomyślałem, że wraz z energetycznym bohaterem czytelnikom łatwiej będzie śledzić fabułę. Jednak nie jest to grupa, która usuwa się i pozostaje pokonana. Na podstawie walk z ostatniego tomu i tego wszyscy zdali sobie sprawę, w czym się specjalizują, a w czym są słabi, a oni sami zaczęli tworzyć plany wzmocnienia się i poszukiwania mocy. Wspierajcie proszę także ich rozwój. Jednak najbardziej brakuje Xenovii… Ostatnio dostaje szansę na pojawienie się, gdy atakuje przed rozpoczęciem bitwy albo gdy używa Durandala, albo gdy zostaje pokonana.

A co się tyczy piersi Rias, które… się przebudziły! Nie widzimy żadnych granic dla naszej Księżniczki Przełączenia. Kiedy dobiera się z Ise w parę, to nasza para głupków pokazuje moc cudów. Zatem to jest moc cycuszków…

I Koneko oświadczyła się, wychylając się naprzód przed inne dziewczyny! Jednak Kuroka również dołączyła się w rozbiegu… Ile jeszcze będzie kandydatek na żonę Oppai Smoka? Jest to naprawdę przerażające. Najbardziej nieszczęśliwy smok na świecie – Ddraig. Cierpi z powodu miłości gospodarza do piersi. Ma złamane serce z powodu tego, że nie mógł pozostać sobą bez pomocy leków. Proszę was o wsparcie dla „najbardziej żałosnego smoka”, Ddraiga.

Przeprowadziłem sondaż na stronie głównej Fujimi Shobo i przez sklepy i dowiedziałem się czegoś bardzo zaskakującego. Ise zyskał taką popularność, że kwalifikuje się do Top 3 wszystkich postaci i jest bardziej popularny niż bohaterki. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewaliśmy się, że będzie aż tak popularny. Główny bohater wielbiony bardziej od bohaterek. A prawda jest taka, że – patrząc na całą historię niezależnie od podziału na wrogów i dobrych – liczba bishounenów przerasta liczbę bishoujo. Jednak postacią, która powinna być bardzo popularna, jest naczelny wszystkich pięknisiów, Kiba-kyun. Dostałem również życzliwe komentarze typu „daj Kibie dziewczynę”. Ale Kiba jest częścią haremu Ise… Nie, miałem na myśli jego najlepszym przyjacielem! Jednak to Ise jest popularniejszy niż nasz piękniś…… A co się z nim do diaska stało!? W następnym tomie może się zdarzyć mnóstwo niesamowitych rzeczy!

Ten tom był istną paradą Łamaczy Ładów Longinusów. I to pięciu z nich! Nie tylko Łamacz Ładu Pierwotnego Longinusa ma wiele umiejętności, to jego posiadacz jest silnym gościem, którego poziom siły można by określić jako H4X0R. Łamaczem Ładu Zatracenia Wymiaru jest bardzo potężna i idealna bariera, potrafiąca nawet tymczasowo zatrzymać Ophis! Stwórca Zniszczenia zaś tworzy masowo gigantyczne potwory! Właśnie to obrazuje, że Longinusy najwyższej klasy są czymś, co potrafi nawet zniszczyć świat. Nie dziwi zatem ich nazwa: najwyższej klasy. Poza tymi byłem w stanie wspomnieć nazwy wszystkich trzynastu Longinusów, mimo że mają na razie tylko zarys.

…Może nie mogę ujawnić ich wszystkich. Myślę, że świetną rzeczą byłoby ukazanie ich w innym projekcie, bazującym na tym samym uniwersum. Zjadacz Smoków Samael jest najpotężniejszym antysmokiem. Ophis i Dwa Niebiańskie Smoki zostali pokonani przez jego klątwę. Jest to jednak tylko kwestia podobieństwa i nie oznacza, że jest niepokonany. Nie wliczając w to faktu, że jest zakazanym bytem, który może przyczynić się do wyginięcia smoków. Nawet Georg, posiadacz Longinusa i znakomity mag, mógł go kontrolować przez krótki czas, mimo że blokowało go wiele rzeczy. Oczywiście Samael jest czymś zapieczętowanym, więc to jego pierwsze i ostatnie pojawienie się. A Ophis znów zagościła na stronach powieści. Była samotnym dzieckiem, więc kochajcie ją. Hades i grupa Ponurych Żniwiarzy, którzy działają z ukrycia, są oszustami trzeciej już historii w powieści, która rozpoczęła się od podobnej postaci-oszusta, Lokiego. Zatem postanowiłem, by jakiś bóg znowu wcielił się w tę rolę. No cóż, w wielu mitologiach byli bogowie, którzy wtrącali się w różne sprawy ze względu na interes prywatny. Wydaje mi się, że taka cecha bogów.


Ostatnio rozmyślałem o pisaniu historii, której akcja toczy się przed wydarzeniami w DxD. Innymi słowy, jak Sirzechs stał się Maou, jak został głównym liderem frakcji przeciwstawiającej się Maou, jak spotyka Grayfię. Historia kończyłaby się zostaniem Maou. Może nazwę ją „High School DxD Tom 0”? Wydaje mi się, że będzie to na tyle poważne, że cała „deiksdewatość” w nim zniknie. No cóż, tylko tak sobie głośno myślę, więc nie bierzcie do siebie moich słów. A co się tyczy Nieba – myślałem o jakiejś pobocznej historii o egzorcyście. Akcja rozgrywałaby się po zawarciu sojuszu przez Trzy Potęgi i byłaby o tym, jak to właśnie przez ten sojusz egzorcyści tracą pracę, jako że upadłe anioły i diabły, którzy powinny być ich wrogami, już nimi nie są. Byłoby tak, że dawny egzorcysta najwyższej klasy zostaje wysłany do Japonii i zostaje w coś wciągnięty. Ale tak – to wszystko tylko w mojej głowie. …A ci, którzy chcieliby to przeczytać, niech idą do wydawcy.

Inny projekt osadzony w tym samym świecie, o którym pisałem wcześniej. Poświęcałem DxD tyle uwagi, że praktycznie nic przy nim nie zrobiłem. Byłem również zajęty rzeczami powiązanymi z produkcją anime DxD, że tylko to było moim priorytetem. Niezbyt wielkie poświęcenie któremukolwiek z nich wydawało się niesprawiedliwe w stosunku do wszystkich powiązanych z projektem, więc skupiłem się na DxD. Najmocniej przepraszam.


Pora na podziękowania.

Miyamie Zero-sama, Redaktorowi H-sama, korektorowi S-sama. Zawsze jestem pod waszymi skrzydłami! Bardzo pomogło wasze zaangażowanie w anime DxD i rzeczy z nim powiązane. Chciałbym wam wszystkim podziękować. A także drugi tom mangi, rysowanej przez Mishimę Hirojiego-san, jest już w sprzedaży! W następnym tomie, to jest dwunastym, skończy się historia numer trzy, rozpoczęta w tomie siódmym. Co stanie się z dziewczynami Drużyny Gremory, które utraciły Ise? A co z Ophis? Abo z Ddraigiem?

W następnym tomie będzie nie tylko kontruderzenie Drużyny Gremory, a także Grupy Sitri, ale też zjawi się Sairaorg, stawiający czoła Brygadzie Chaosu! Pozostaje tylko czekać na drugą część tej historii!


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Chodzi tutaj o anime z gatunku shounen, Hokuto no Ken.
  2. Ani-ue, jeden z formalnych sposobów zwracania się do czyjegoś brata.
  3. Kokytos w mitologii greckiej to jedna z pięciu rzek Hadesu, zwana rzeką lamentu. Umarli, którzy nie byli w stanie zapłacić Charonowi za przewóz przez Styks, musieli wędrować jej brzegiem przez sto lat. Od niej brała początek rzeka Lete („Zapomnienie”), a jednym ramieniem wylewał się w jej koryto Styks.
  4. Prawdopodobnie chodzi o kształt znaku 目, który oznacza oko – narząd zmysłu.


Wróć do strony głównej Rozpocznij czytanie tomu dwunastego