Date A Live:Tom 4 Rozdział 7

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 7: Konferencja Kotori[edit]

Część 1[edit]

Jak zobaczyła to się działo dookoła niej, pomyślała, że została przeniesiona do piekła.

Domy i ulice została zalane morzem szkarłatnych płomieni. Nie ważne czy to były, domy które stały obok siebie, czy drzewa w parku lub przy drodze do szkoły, wszystko było mogło się zapalić, płonęło, bez wyjątku. Po kolei każda płonąca rzecz zamieniała się węgiel i popiół.

Przy akompaniamencie trzaskających dźwięków spalania, można było usłyszeć krzyki uciekających ludzi, oraz okazjonalnie głośny odgłos wybuchu.

„Co tu....... się dzieje......?”

Doświadczając tej bardzo surrealistycznej sceny, Origami jedyne co zrobiła to wydała skołowany dźwięk.

To było bezsensowne. Stała miejsce jak wryta, ale to nie było najmądrzejsza rzecz jaką teraz mogła zrobić.

Jednakże, nikt nie powinien jej krytykować za takie lekkomyślne zachowanie. To było by zbyt duże wymaganie, aby dwunastoletnia dziewczynka, natychmiast zrozumiała co się tu dzieje.

A to z powodu, że podczas powrotu ze sklepu spożywczego, ulice które widziała wcześniej, zmieniły się nie do poznania. Jedyny co mogła zrobić to uklęknąć i spróbować się uspokoić.

Nagle --w tym momencie, Origami szeroko otworzyła oczy.

(Tata, Mama......!)

No właśnie. Tata i Mama powinni być w domu.

Jak tylko to sobie przypomniała, Origami natychmiast rzuciła torby z zakupami i pobiegła w stronę domu.

Nawet jeśli udałoby się tam dotrzeć, jako małe dziecko nic nie zdziała, co więcej mogli się już ewakuować z domu. Jednakże Origami, była totalnie zdezorientowana, i nie mogła dojść do takich wniosków. Jedyne co mogła zrobić to biegnąc przez ulice które wyglądały zupełnie inaczej kilka godzin temu.

Po kilku minutach, Origami wreszcie dotarła do domu i wtedy na jej twarzy zagościła rozpacz. Jej dom stał cały w ogniu, tak jak pozostałe budynki. Ledwo co widziała czarne cienie pośród płomieni.

(Jak to się mogło stać......)

Nie chciała o tym myśleć. Dopóki nie zobaczy tego na własne oczy, nie uwierzy. Origami trzymała się tego skrawka nadziei. Jednakże, to było niemożliwe--

(——!?)

Wtedy przez ramiona Origami przeszedł wstrząs. Drzwi do jej domu zostały wyważone od środka.

I wyszedł z niego, jej ojciec cały spocony, trzymając przy sobie je matkę

(Tata! Mama!)

Origami desperacko krzyknęła najgłośniej jak się da.

(W-Wróciłaś Origami!)

(Jesteś ranna? Tu jest niebezpiecznie. Pośpieszmy się i uciekajmy!)

Powiedział ojciec wyciągnął jej rękę i podszedł bliżej.

Origami była rozradowana faktem, że oboje żyją. Łzy popłynęły jej po twarzy i pociągnęła nosem kilka razy--

(----Eee?)

Nagle Origami wydała dźwięk jakby coś się stało.

Natychmiast po tym jak wyciągnęła rękę, strumień światła wystrzelił z niebios.

Potężna fala uderzeniowa wyrzuciła ciało Origami w powietrze

(Aaa......!)

Po przeleceniu kilku metrów i uderzeniu błotniste podłoże, zakaszlała kilka razy. Zapewne żebro zostało złamane, ponieważ odczuwała silny ból w boku.

To było wystarczająco bolesne, żeby łzy zaczęły lecieć. Jednakże, Origami bardziej była przejęta bezpieczeństwem rodziców. Ledwo co powstrzymując łzy, spojrzał w stronę z której przyleciała.

--Jednakże, nikogo tam nie było. W miejscu gdzie stali rodzice Origami, ziemia została uformowana na kształt małego wulkanu.

Więc powoli się doczołgała bliżej.

Wtedy.

(Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa--)

Patrzyła na coś co wcześniej było jej rodzicami, trudne opisania rzeczy leżały pośrodku 'małego wulkanu'. Zęby Origami zazgrzytały.

Origami opanowywało coraz większe uczucie zawrotów głowy. Szkarłatny odcień świata powoli zamieniał się czarny oraz szary odcień rozpaczy zaczął zalewać jej świadomość.

Dlaczego? Jak? Takie pytania zaczęły wypełniać jej głowę, krąży one w kółko ponieważ mogła znaleźć odpowiedzi.

(——)

Origami podniosła głowę, aby poznać źródło światła które spaliło jej rodziców.

I wtedy...... jej ciało znowu nie mogło się poruszyć

(Ani--oł)

Oszołomiona cicho wymamrotała. Nad nią znajdował się --Anioł.

Oczywiście, rozumiała że takie coś nie powinno istnieć na tym świecie. Ale Origami nie znała innego słowa jakim mogłaby opisać istotę która znajdowała się przed nią.

Ból rozmył jej widok, nie była w stanie dokładnie przyjrzeć się, ale ta istota na pewno miała kształt człowieka.

Lewitując w powietrzu przyglądał się palącym się ulicom, miała ona smukłą sylwetkę --prawdopodobnie to była młoda dziewczyna.

Owa istota dotknęła ręką głowy Origami, z racji tego, jej ciało lekko się zatrzęsło.

Ale zamiast współczucia –bardziej to wyglądało jakby drwiła z Origami.

(To byłaś ty......)

Resztę słów, nie była już w stanie wypowiedzieć. Mocno zacisnęła krwawiące pięści oraz zacisnęła zęby, i z nienawiścią wpatrywała się w anioła który tańczył pośrodku morza płomieni, krzycząc przy tym najgłośniej jak umiała.

(Nie wybaczę ci......! Zabiję...... zabiję cię! Zdecydowanie......!)


W tym momencie Origami Tobiichi odzyskała przytomność, otworzyła oczy zaskoczona.

„......”

Pomimo, że spała cały czas, jej oddech był nierówny.

Kiedy Origami usiadła, wzięła głęboki oddech i aby uspokoić swoje oszalałe serce. Powietrze z lekką nutą środka dezynfekującego pobudziło jej nos i wpadło do płuc.

Kiedy już się jej oddech ustabilizował, Origami powoli rozglądnęła się dookoła, przyglądając się otoczeniu.

Biały sufit, białe ściany. Kątem oka zauważyła stojak na którym prawdopodobnie wisiały wcześniej kroplówki.

Natychmiast zrozumiała, że spała i znajduje się w szpitalu JSDF, gdzie zwykle udzielali jej opieki medycznej. Co więcej, ten pokój był przygotowany specjalnie dla niej.

„…………”

W ciszy przetarła czoło. Jej głowa była starannie obwinięta bandażami, ale nasiąkły one potem w czasie kiedy spała. Oczywiście bandaże z innych części ciała jak również jej szpitalne ubranie były wilgotne od potu. Origami poluzowała nieco ubrania, przepływ powietrza nieco je osuszył.

Zwykle nie poci się aż tak bardzo podczas snu...... ale zapewne to się zdarzyło z powodu jej ostatniego snu.

Pięć lat temu. Scena w której zmarli rodzice Origami.

Nazwa osobliwości którą pomyliła z aniołem, wkrótce została przez nią poznana.

Niezwykłe biologiczne katastrofy, Duchy. Potężny pożar który został wywołany samodzielnie przez tą nieludzką istotę

Jednakże –ten koszmar nie nawiedzał jej od bardzo dawna. Czemu tak nagle powrócił?

„--!”

Przypominając sobie ten fakt, Origami wstrzymała oddech.

Uzmysłowiła sobie czemu tu jest.

„Shidou……!”

Wypowiedziała imię ukochanego. No właśnie Origami prowadziła bitwę z Duchem na dachu, Kurumi Tokisaki –straciła przytomność, kiedy została przyciśnięta przez klony Kurumi.

Była ona ekstremalnie zaniepokojona bezpieczeństwem Shidou i Many, jak również motywami Kurumi (były tam też formy życia, które można było pomylić że śmieciami, więc lepiej byłoby, jakby ich nie zauważyła). Jako, że Origami przeżyła, prawdopodobieństwo, że inni też przeżyli jest wysokie...... jednakże, nie mogła tego wiedzieć na pewno. W takim wypadku potrzebowała informacji.

Origami zamknęła oczy, i próbowała przywołać jakieś wspomnienia zanim straciła przytomność –kiedy już przypomniała sobie ten moment, przełknęła głośno ślinę.

Kiedy Origami była obezwładniona przez klony Kurumi, a oryginalna Kurumi podeszła do Shidou, na niebie pojawił się niewiarygodny obiekt.

„Ognisty...... Duch......!”

Wypowiedziała te słowa z nienawiścią.

Duch Ognia. Kryptonim <Ifryt>[4B 1]. Pięć lat temu, ten Duch spowodował pożar w dzielnicy mieszkalnej --Nankou-machi.

–Przed oczami Origami pojawił się Duch który zabił ich rodziców.

„Wreszcie cię znalazłam......”

Przez pięć lat szukała go bez przerwy. W celu zabicia, w akcie zemsty. Aby tego dokonać posunie się nawet do zaryzykowania własnym życiem. Nawet jeśli to się zdarzyło przypadkowo, Origami wreszcie go znalazła.

Jej serce ogromnie przyspieszyło, jak również oddech który z tak dużą trudnością uspokoiła znowu się rozszalał. Jej bolesne życzenie, w końcu się spełniło i uczucie ekstazy wypełniło jej głowę.

Ale...... coś jej nie grało do końca. Ognisty Duch który się pojawił na dachu --<Ifryt> w porównaniu do tego sprzed pięciu lat wyglądał poniekąd inaczej.

I to był problem. Nawet jak się o tym szaleńczo zastanawiała nie wiedziała czemu. Origami rozmyślała kilka minut zanim podniosła głowę i wstała z łóżka. Potem ubrała pantofle które stały przy łóżku.

Nic na to nie poradzi teraz jak sobie nie przypomni. Skoro Origami tu została przywieziona, to znaczy, że Mana też tu powinna być, w tym szpitalu. A w takim wypadku może pójść się jej spytać, może będzie wiedzieć coś więcej.

Origami zignorowała lekkie zawroty głowy kiedy zrobiła pierwszy krok –ale upadła z powrotem na łóżko, z powodu, że kroplówka ciągle była podłączona od jej ręki.


Część 2[edit]

„Ona powinna być tutaj......”

Shidou spojrzał na mapę, a potem na potężny budynek przed nim, cicho mamrocząc.

Nad wejściem był napis [Szpital JSDF w Tenguu]. Wychodziło na to, że to jest to miejsce.

„Mam nadzieje, że nic się nie stało...... tej dziewczynie.”

Wczoraj Mana, jako pierwsza przybyła na pomoc Shidou, i stawiła czoła Kurumi i jej zatrzymującej czas umiejętności Zayin[Siódma Kula]. Zapewne, została poważnie ranna.

Słyszał, że została przeniesiona do najbliższego szpitala JSDF, więc specjalnie przyszedł ja odwiedzić

Wszedł przez drzwi i skierował się do recepcji.

„Przepraszam......”

„Jak się masz, to twój pierwszy raz tutaj? Zazwyczaj potrzeba skierowania aby......”

Kiedy Shidou zaczął rozmowę, recepcjonistka powiedziała.

„Nie, jestem tu w odwiedzinach. Mogę spytać w którym pokoju jest Mana Takamiya?”

„Takamiya-san? Jesteś może członkiem rodziny?”

„To jest...... tak, jestem.”

Shidou wymruczał i kiwnął głową.

To prawda. Mana Takamiya jest prawdziwą siostrą Shidou...... a przynajmniej powinna.

Mimo, że Shidou nie wcale nie pamięta, Mana osobiście zaręczała, że to prawda i się nie myli...... nawet jeśli by zaprzeczył, to bez wątpienia spytali się by go, jakie łączą go z nią relacje, więc lepiej było odpowiedzieć 'tak'.

„Proszę chwilę poczekać.”

Recepcjonistka zaczęła coś sprawdzać na komputerze.

Po kilku sekundach, otworzyła szeroko oczy zaskoczona i spojrzała jeszcze raz na Shidou.

„No więc...... jest mi bardzo przykro. Mana Takamiya jest obecnie w pokoju intensywnej terapii. I nikt nie może się z nią widywać.”

„Eee......?”


„Czy ona jest w niebezpieczeństwie?”

„Któż to wie...... Oni nie przesyłają nam szczegółowych informacji......”

„Jednakże, jeśli jestem z rodziny, to mam prawo aby--”

„Jest bardzo przykro...... Obecnie do leczenia Many Takamiyi jest używany ekstremalnie specjalistyczny sprzęt i to jest wbrew przepisom udzielać jakichkolwiek informacji osobom postronnym......”

„Jak tak może być...... mogę prosić panią o przysługę? Przynajmniej chcę na nią spoglądnąć......”

„N-Nawet, jeśli pan tak mówi......”

Recepcjonistka zrobiła zakłopotany wyraz twarzy. Wtedy usłyszał.

„--Shidou?”

Zza pleców dobiegł Shidou znajomy głos. Obróciła się pośpiesznie i zobaczył dziewczynę w szpitalnej piżamie opierającą się na stojaku na kroplówkę.

„Origami?”

Tak jest, to była jego koleżanka z klasy, Origami Tobiichi i stała tuż przed nim.

Włosy jej sięgały a po barki, miała atrakcyjna twarz jak u lalki. Jej czoło było obwinięte bandażami, a na jej smukłych rękach i nogach znajdowały się plastry.

Origami spojrzała na twarz Shidou, i westchnęła jakby jej kamień z serca spadł. Pomimo braku zmiany wyrazu twarzy, wyglądało na to, że jej ulżyło.

„Wszystko w porządku?”

„......Mmm.”

Kiedy tak bezpośrednio spytała się o jego zdrowie i samopoczucie, poczuł się zawstydzony. Potem podrapał się po twarzy i ją odwrócił.

Jednakże Origami kontynuowała wpatrywanie się w twarz Shidou i powiedziała.

„A co z Tohką Yatogami?”

„--!?”

Shidou był zszokowany słowami Origami, zwrócił twarz ku niej ponownie.

To było zrozumiałe, że jakby Tohka i Origami spotkały się razem to się zaraz pokłóciły. Ale nie pomyślałby, że Origami przejmuje się również stanem Tohki.

Może wreszcie Origami uznała ją równorzędną koleżankę z klasy, i chce ją lepiej zrozumieć. Shidou czuł się poniekąd szczęśliwy i przesadnie pokiwał głową.

„Tohce też nic nie jest.”

„Tsk.”

„Co?”

„Nic.”

Natychmiast Tobiichi przybrała wyraz twarzy, który nigdy nie miała, ale zapewne, za dużo o tym myśli, kiedy to pojął Shidou krzywo się uśmiechnął.

„A-Ale czemu tu jesteś. Pokoje pacjentów powinny być na pierwszym piętrze.”

Origami cały czas gapiąc się na Shidou odpowiedziała.

„Aby się dowiedzieć gdzie leży Mana --Ponadto Shidou?”

„....Aaa więc dlatego. Ja jestem tu z tego samego powodu. Przyszedłem odwiedzić Manę.”

„Rozumiem. Odwiedzić?”

„Hmm, tak zgadza się.”

„Tylko Manę?”

„......To jest......ciebie też, Origami......”

„Naprawdę.”

Wyraz twarzy Origami pozostał nie zmieniony kiedy mówiła. Ale jakoś tak czuł, że jej nastrój się polepszył.

„Więc, gdzie jest sala Many?”

„Hmm....... z tego co słyszałam, ma teraz operacje chirurgiczną, i nie można się z nią teraz spotkać. Więc pozostaje nam tylko czekać......”

„......Jeśli tak to wygląda, czekanie jest bezsensowne.”

„Eee?”

„Nie mogę ci tego dokładnie wytłumaczyć, ale zapewne używają ścisłe tajnego sprzętu chirurgicznego. Więc nikt nie może się z nią spotkać dopóki nie zostanie przeniesiona, na oddział ogólny. Zostałbyś aresztowany, jakbyś chciał tam siłą wejść teraz.”

„……”

Brwi Shidou zadrżały. Bardzo tajny sprzęt. Zapewne miała na myśli Realizer do zastosowań medycznych. Reine wspomniała, że prawdopodobnie będzie używany w tym szpitalu.

Realizer to technologia która zamienia wyobraźnie w rzeczywistość i jest to najpilniej strzeżonym sekret w kraju. Więc w pełni jest zrozumiałe jest takie postępowanie.

„......Rozumiem. Przyjdę jutro.”

Kiedy Origami kiwnęła głową, żadne słowa zostały już wypowiedziane...... Ona tylko bezustannie patrzyła się w oczy Shidou.

Długi okres czas spędzili w ciszy.

To było nieprzyzwoicie tak stać na środku korytarza szpitalnego, poniekąd rozumiał to jest niezręczna sytuacja dla każdego, ale nie mógł nic z tym zrobić.

Pot zalewał twarz Shidou, z wielką trudnością wykrztusił z siebie kilka słów.

„Yyy..... Origami? Nie wracasz do swojego pokoju?”

„Wracam.”

„W takim przypadku, ja też powinienem już iść......”

I wtedy kiedy Shidou już miał ruszyć w stronę wyjścia, Origami nagle ugięły się kolana i upadła na podłogę.

„O-Origami! Wszystko w porządku?”

Shidou pośpiesznie przy niej kucnął, złapał za ramię i pomógł jej wstać. Wyglądało na to, że zraniła się kiedy upadła bo jej nos i czoło były czerwone.

Z powodu tego wyolbrzymionego upadku personel szpitala i pacjenci mieli zszokowany wyra twarzy. Jednakże Origami wydawała się tym nie wzruszona i spojrzała na Shidou.

„Nie mogę sama wrócić do mojej sali.”

„…………”

„Odprowadź mnie.”

„......Więc......”

„Odprowadź mnie.”

„......Dobra, dobra zrobię to.”

Shidou się poddał.

„Więc...... możesz sama pójść tam, Origami?”

„To będzie trudne.”

„...... Aha, poczekaj na mnie, wezmę wózek inwalidzki.”

Następnie, Shidou planował wstać, ale Origami złapała za kawałek jego ubrania.

„Eee, coś się stało?”

„Nie lubię wózków inwalidzkich.”

„Eee? Czemu?”

„Mam chorobę lokomocyjną.”

„…………”

To możliwe abyś ktoś dostał choroby lokomocyjnej jadąc wózkiem inwalidzkim po płaskiej podłodze? Co to jest za członek AST który tak ma, przecież ona lata przy użyciu Realizera? Pomimo wielu pytań jakie chciał zadać, Shidou postanowił, że nie będzie poruszał tych kwestii.

„Więc co mam zrobić?”

„Weź mnie na barana.”

„Eee?”

Nie mogąc sobie tego wyobrazić, że te słowa padły z ust Origami, Shidou jedynie wydał głupi dźwięk.

Nie, aktualnie, to rozwiązanie jest całkiem sensowne i wykonalne...... ale nigdy by nie przypuszczał, że Origami zaproponuje takie coś.

„Weź mnie na barana.”

„T-To......”

„Weź mnie na barana.”

„.......W porządku.”

Zrozumiał, że opór jest daremny. Shidou odwrócił się plecami do Origami. Natychmiastowo Origami podniosła się i przycisnęła do pleców Shidou. Ciężko sobie wyobrazić, że jej się w głowie zakręciło, po tym jak zwinnie się poruszała. Bardziej tu by pasowało powiedzenie, że jego plecy została zawładnięte przez nią, niż że on ją niesie na plecach.

„Uuu……”

Przenoszenie Kotori która zasnęła w salonie do jej pokoju jest dla niego codziennością, więc jest przyzwyczajony od noszenia dziewczyn...... ale teraz, jak się można było tego spodziewać, czuł się zupełnie inaczej. Po za tym, że Origami jest nieco cięższa od Kotori, miękkość unikalna dla dziewczyn była wyraźnie odczuwalna. --Ujmując to w słowa, poniekąd czuł, Origami była bliżej niego niż powinna.

„Origami? Myślę, że za bardzo się do mnie przytulasz.”

„Wcale nie.”

Powiedziała Origami i przycisnęła się do Shidou jeszcze bardziej. Jej piersi okryte jedynie cienką piżamą szpitalną, mocno przycisnęły się pleców Shidou.

„Uuu......”

Zdolności Origami do walki wręcz były przerażające. Shidou poczuł jak jego twarz płonie i szalenie potrząsnął głową aby pozostać przytomnym. Następnie jedną ręką złapał za stojak kroplówki która była podłączona do Origami.

„W-Więc...... Origami, gdzie jest twoja sala?”

„Zachodni budynek. Trzecie piętro. Pokój nr 305.”

„Zrozumiałem.”

Shidou kiwnął głową i zaczął iść, pchając przed sobą stojak na kroplówkę.

Podążył za znakami, i przeszedł przez korytarz łączący środkowy budynek z zachodnim. Następnie--

„Aaa!”

Kiedy tak Shidou szedł, nagle wydał dziewczyński głos.

Palce Origami nieregularnie poruszały się po ciele Shidou, jakby chciały obmacać całe ciało.

„O-Origami to łaskocze......”

„Naprawdę.”

Powiedziała Origami i przestała. Shidou westchnął z ulgą i ruszył dalej.

Kiedy już dotarli do zachodniego budynku, poszli do winy aby się dostać na trzecie piętro, a potem szli zgodnie ze wskazówkami Origami.

Chwilę później jego kark został pobudzony.

Date4 079.jpg

Jednakże obie ręce Origami były obwinięte wokół szyi Shidou, poczuł że coś jest nie tak. Powód został jednak szybko odkryty, razem z dźwiękiem oddychania czuł jak ktoś dmucha mu w szyje.

„O-Origami......?”

Hu—Ha—Hu—Ha—.

„Czekaj chwilę.....”

Hu—Ha—Hu—Ha—

„Hej, hej......”

Mając zakłopotany wyraz twarzy Shidou obrócił głowę, jednakże.

„Aaa!”

Natychmiastowo poczuł na szyi coś co przeszło jego wszelakie spodziewanie i aż nim wzdrygło.

Nawet jeśli jej ręce się nie ruszały,Shidou czuł jakby była cały czas łaskotany.

„Co ona mi właśnie zrobiła?”

Shidou opanował chaotycznie zachowujący się mózg, pobiegł do sali nr 305 i położył Origami na łóżku.

„…………”

Kiedy Origami leżała na łóżku, oblizała swoje usta z niewiadomego powodu.

„Uff......”

Mimo, że szedł krótki odcinek i Origami nie można było uznać za ciężką, to czuł nadzwyczajnie zmęczony. Shidou oparł się o ścianę i próbował uregulować oddech.

Po około minucie, kiedy się już uspokoił przyglądnął pokojowi.

Pokój był wymalowany na biało. Miał powierzchnie około trzech tsubo (10m2), znajdowały się tam łózko,szafka nocna, telewizor i prawdopodobnie po poprzednim właścicielu na stoliku nocnym stał wazon z kwiatami oraz koszyczek z jabłkami.

„Więc...... Origami, pójdę już.”

Jak tylko Shidou to powiedział, żołądek Origami zaburczał.

„Jeszcze nie jadłaś?”

Origami kiwnęła głową twierdząco.

„Więc...... Czy zawołać tutaj pielęgniarkę? ”

„......”

Jednakże Origami nagle podniosła głowę i wzięła jabłko z koszyka na szafce.

Potem wzięła nóż do obierania owoców, który również był w koszyku, i podała obie rzeczy Shidou.

„Obierz je dla mnie.”

„Eee? …...Dobrze.”

Nie miał powodu odrzucać tą prośbę, jeśli chodziło jej tylko oto. Shidou usiadł przy stole, wziął jabłko i nóż, położył koszyk na kolanach i zaczął obierać.

Dla Shidou, który często gotował posiłki, to było bardzo proste zadanie. Nie upłynęła nawet minuta a jabłko było obrane i podzielone na osiem części. Następnie ułożył cząstki jabłka na talerzu.

„W porządku, może być?”

Powiedziała i podał talerz Origami. Jednakże, on nie była zadowolona, kręciła głową na lewo i prawo, oraz nie wyciągnęła ręki po talerz.

„Czemu Origami?”

„Nakarm mnie.”

„Co......”

Shidou zatrzymał rękę w miejscu i jego ramiona zatrzęsły się przez chwilę. Ale postanowił, że nie będzie taki uległy. Udał, że kaszle i otworzył usta.

„Nie...... To może sama zrobić, racja?”

„Powiedzieli mi, żeby unikała nadmiernego wysiłku.”

„Ale właśnie chodziłaś po szpitalu, a dodatkowo miałaś ze sobą stojak na kroplówkę.”

Origami zignorowała słowa Shidou, otworzyła usta i powiedziała „Aaa--”

„......naprawdę...... chyba nie mam wyboru.”

Shidou wziął kawałek jabłka, jednocześnie wzdychając i podstawił go pod usta Origami, wtedy jej brwi zadrżały, jakby była zaskoczona.

„Nie możesz poruszać rękami to przynajmniej porusz ustami--”

„......!”

Poniekąd czuł, że jego słowa trafiają w próżnie, ponieważ Origami niespodziewane ugryzła jabłko, przerywając jego wypowiedź.

Origami spojrzała na Shidou, po tym jak ugryzła połowę cząstki jabłka, przeżuła ją i połknęła. Wyglądało na to, że chce pozostałą połówkę w rękach Shidou, ponieważ ponownie otworzyła usta,

„Proszę, tu masz.”

I wtedy, kiedy Shidou podał do buzi Origami jabłko --Ona połknęła je w całości, razem z jego palcami.

„Ej?”

To było zupełnie poza wszelkimi przypuszczeniami Shidou. Odruchowo krzyknął zszokowany.

„Ha, ha, czy ty jesteś może naturalna blondynką?”

Shidou wymusił uśmiech i wypuścił jabłko z palców które były w ustach Origami, a potem je cofnął. Natychmiastowo po tym, został złapany za nadgarstek tak, aby nie mógł jednak wycofać palców.

„Eee......?”

„…………”

Ignorując krzyki zaskoczonego Shidou, Origami zaczęła lizać jego palce. *Lizu* *Lizu* *Cmok* *Cmok* *Siorb*

„Ej ej Origami......! Nie, czekaj, naprawdę …...O-Origami-san?”

Shidou krzyczał piskliwym głosem, a a jego ręce się miotać w panice, aby ostatecznie uciec z uścisku Origami. Palce Shidou i usta Origami były połączone cienką nicią śliny przez chwile...... co za erotyczna scena, twarz Shidou cała zrobiła się czerwona.

„Dziękuje za posiłek.”

Origami wytarła usta, złączyła razem ręce i pochyliła głowę. Shidou wytarł swoją rękę, jednocześnie pocąc się niesamowicie.

„To..... wszystko?”

Kiedy Shidou skończył zdanie, Origami wskazała na szafkę nocną.

„To.”

„Eee?”

Patrząc się tam gdzie wskazywała Origami, Shidou zobaczył elektroniczny termometr.

„Muszę zmierzyć sobie temperaturę.”

„Aha, więc o to chodzi.”

Shidou wziął termometr i podał go Origami. Jednakże ona nie wyciągnęła po niego ręki.

„Co się stało? Czyż nie chciałaś zmierzyć sobie temperatury?”

„Trudno to zrobić mi samej. Mam nadziej, że mi pomożesz.”

„Co?”

Shidou zmarszczył brwi i się spytał.

„Nie, nie, nie, nie. Przecież tylko wystarczy włożyć pod pachę.”

„Nadmierny wysiłek.”

„......Dobrze, dobrze. Rozumiem.”

Poniekąd czuł, że został w jaką dziwną grę wciągnięty. Shidou westchnął i wyciągnął termometr z opakowania.

„Skoro o tym powiedziałaś...... jak dokładnie mam ci pomóc, ze zmierzeniem temperatury. Tu nie ma nic w czym mógłbym ci pomóc.”

„Usiądź tutaj.”

Kiedy Shidou się spytał Origami, wygładziła pościel na łóżku.

„Aha?”

Shidou przechylił głowę i usiadła w przeznaczonym miejscu. Origami wstała i usiadła na jego nogach, twarzą do niego. Wyglądało to jakby się przytulali.

„O-Origami......?”

Jedyne co widział to jak jej kark o białej skórze zbliżał się do jego twarzy. Oczy Shidou zaczęły błądzić dookoła.

Jednakże Origami wykazywała się obojętnością i rozpięła guziki od swojej piżamy, ukazując w ten sposób swoją nagą klatkę piersiową.

„C-C-C-C-C-C-C-C-C-C-Co robisz Origami?”

„Kiedy Kurumi Tokisaki przeniosła się do naszej szkoły, jej działania przyciągnęły twoją uwagę i zainteresowanie.”

„Eee......?”

„Wydedukowałam wtedy, że agresywne zachowane jest efektywne.”

Wymamrotała Origami, następnie złapała prawą rękę Shidou którą trzymał termometr i powoli nakierowała ją na jej lewą pachę.

„--Włóż go, Shidou”

„…………!?”

„Termometr.”

Pomimo, że nie mówiła niczego niestosownego, Shidou poniekąd poczuł się okropnie zawstydzony.

„Nie, to powinnaś sama zrobić......”

„Jeśli nie chcesz tego zrobić, to pomóż mi wytrzeć moje ciało i zmienić piżamy--”

„Zrobię! To będzie cudownie jeśli zmierzę twoją temperaturę!”

„W porządku.”

Origami wydawała się nieco zawiedziona, Shidou przełknął ślinę i trzęsącą się ręką zbliżył termometr do pachy Origami.

„……!”

Jak tylko termometr dotknął skóry Origami, całe jej ciało zadrżało.

„Wszystko w porządku, Origami?”

„Tak, jest tylko trochę...... zimny,”

„Aha......”

Skoncentrował się i wsunął termometr pod pachę.

„......Aaa--, …...Uuu--”

Origami wydawała ciche dźwięki, które z pozycji Shidou były słyszalne jak by to było pojękiwanie i dyszenie.

Normalnie Origami nigdy wydawała takich łagodnych i uwodzicielskich dźwięków. Za każdym razem kiedy rozbrzmiewały one w uszach Shidou jego komórki mózgowe doświadczały niebiańskiej rozkoszy

„Umm......Shidou --nieco głębiej.”

„......P-przepraszam, co?”

„Jeśli nie włożysz go poprawnie......to nie uda ci się......poprawnie zmierzyć.”

„Oh, ok......”

Mierzył tylko jej temperaturę, więc czemu wydawało mu się, że robi coś czego nie powinien. To zapewne jest tylko jego wyobraźnia. To musisz być jego wyobraźnia.

Shidou zaczął recytować w głowie „ Prajna Paramita Sutra”[4B 2] (chociaż słowa były pomieszane) aby zapanować nad chaosem w głowie, popchnął termometr głębiej w pachę Origami.

„Aaa......”

Natychmiast po tym Origami się zatrzęsła, oraz jej ciało się wygięło. Następnie jej oddech przyśpieszył.

„O-O-O-O-O-Origami......?”

„--Proszę włóż go mocniej.”

„M-Mogę spytać...... c-czemu?”

„Termometr...... wypadnie.”

„No właśnie...... masz racje.”

Shidou wziął swoja rękę i docisnął lewą rękę Origami do jej ciała aby termometr nie wypadł.

No właśnie, to byłoby nie możliwe poprawnie zmierzyć temperaturę jeśli termometr by wypadł i nastąpił błąd w pomiarze, to jest coś czego nie można uniknąć. Takie są prawa wszechświata i taki marny człowiek jak Shidou tego nie zmieni.

Miękkość ciała Origami jak również jej ciepło w pełni przepływały do Shidou bez wyjątków. Słaby zapach potu z jej szyi wpłynął do nozdrzy Shidou. Czuł się jakby ktoś otworzył mu czaszkę i wypełnił ją jakąś dziwną zawartością, która sprawiła, że nic kompletnie nie rozumiał.

--I wtedy rozległ się odświeżający dźwięk z termometru i Shidou wrócił do rzeczywistości.

„Uff!”

Wtedy wyjął termometr spod pachy Origami.

„Aaa......”

W tym momencie ciało Origami po raz kolejny zadrżało, ale Shiodu skupił swoją uwagę na odczytaniu temperatury.

„36,2 stopnia...... Normalna temperatura.”

„Czyżby.”

Origami powiedziała z lekkim rozczarowaniem, potem powoli zapięła guziki u piżamy. Kiedy to zrobiła spojrzała ponownie na Shidou.

„Shidou.”

„O-O co chodzi.....?”

„Jesteś w tym bardzo...... dobry.”

„N-Naprawdę?”

Shidou nie miał pojęcia w czym niby jest tak dobry, ale czuć, że narobiłby sobie kłopotów jak się spytał o wytłumaczenie, więc tylko kiwnął głową.

„W-Więc...... pójdę już. Origami dbaj o siebie.”

Shidou „odstawił” Origami na łóżko, wstał i udał się do wyjścia. Jednakże.

„--Jeszcze tylko jedna rzecz, dobrze?”

Usłyszał głos Origami za pleców.

„...... O co chodzi?”

Wyczuwał, że coś może się stać niedobrego, kiedy jej odpowiadał. Co za prośbę tym razem będzie mieć. --Jednakże, Origami powiedziała coś niespodziewanego.

„Wczoraj. Mam nadzieje, że powiesz mi co się działo po naszej bitwie z Kurumi Tokisaki. --Powinien być jeszcze jeden Duch który unosił się w powietrzu. Ubrany był w Suknie Astralną wyglądającą jak kimono, a sam używał płomieni.”

„......”

Shidou mimowolnie wstrzymał oddech.

Alarm rozległ się w jego głowie. Origami zdecydowanie pytała się o Kotori.

„Pamiętasz to?”

„.......Yyy.”

Shiddou wahał się przez chwilę a potem kiwnął głową.

Z racji tego, że Origami widziała Kotori, nawet jeśli nie wyraźnie, nie sensu tego ukrywać. Co więcej jeśli Shidou powiedziałby, że nie widział Ducha to byłoby to ogromnie podejrzane.

Shidou nie był pewny czy Origami zauważyła jego panikę, więc kontynuował wypowiedź spokojnym głosem.

„Wtedy, zanim zostałam pozbawiona przytomności przez Kurumi Tokisaki --Nie ważne jak dobre będą detale, mam nadzieje, że powiesz mi gdzie mogę znaleźć ognistego Ducha.”

„Nie...... jakby to powiedzieć, zostałem chwilę później również pozbawiony przytomności i nie pamiętam żadnych szczegółów.”

„......Naprawdę. Jak sobie coś przypomnisz, mam nadzieje, że powiesz mi o tym natychmiast.”

Słysząc słowa Shidou, Origami westchnęła z ulgą.

Shidou kiwnął głową, ale czuła się niespodziewanie zaniepokojony.

Origami była członkiem AST więc eliminacja Duchów jest jej misją, i zbieranie informacji o nowo pojawiających się Ducha jest zrozumiałe...... ale Shidou czuł, że coś jest nie tak z Origami.

„Czemu chcesz wiedzieć o tym Duchu tak bardzo......”

„Ponieważ.”

Słowa Origami się urwały, przygryzła lekko wargę i kontynuowała.

„Pamiętasz jak ci powiedziałam wcześniej?”

„Wcześniej......?”

„O tym, że Duch zamordował mi rodziców.”

„......Aaa...... pamiętam.”

Shidou kiwnął na znak, że pamięta. On nie mógłby tego zapomnieć. Był powód nienawiści Origami do Duchów, nienawiści do potworów które niszczą ten świat. Ten wypadek zdarzył się pięć lat temu.

„Pięć lat temu. Tym którym rozpętał potężny pożar w dzielnicy mieszkalnej Nankou-machi i spalił żywcem moich rodziców...... był ognisty Duch.”

„Co--”

Shidou zatkało.

Położył ręce na brzuchu, i czuł jakby jego wnętrzności skręcały się za każdym razem jak robi wdech. Jego oddech stawał się boleśniejszy z każdych wydechem i czuł jakby pgo pociągało na wymioty.

Wziął głęboki oddech, a potem jeszcze raz. Pomyślał o tym co powiedziała Origami, --Jednakże w umyśle Shidou panował tylko chaos i niepokój.

Origami naprawdę to powiedziała.

Ognisty Duch zabił jej rodziców.

--Kotori zabiła jej rodziców.

„--Od zawsze go szukałam, bez końca, nigdy w tym nie ustałam.”

Wyglądało na to , że Origami nie zauważyła zszokowanego wyrazu twarzy Shidou, i kontynuowała.

„I tak po prostu go znalazłam. Wreszcie go znalazłam.

Zabić. Zabić. Muszę go zabić. Własnymi rękoma.

Spędziła piec lat tylko tylko dlatego celu.

Dlatego wstąpiła do AST.

Dlatego, zdobyłam Realizer.

Dlatego, opanował do perfekcji moje umiejętności.

Wszytko po to żeby, wyeliminować tego przestępce.

Wszytko po to żeby, stawić czoła ognistemu Duchowi.

Wszytko po to żeby, móc zabić <Ifryt>.”

Z siła jaką Origami nie przerwanie złorzeczyła na tego Ducha była niewyobrażalna.

Ale jej wyraz twarzy był pusty, jej głos suchy bez emocji. Nie wykonywała żadnych przesadnych gestów. Jednakże pomimo takiego wyglądu, słysząc ile jadu i nienawiści sączyło się z jej słów, każdemu doświadczającego tego, na pewno zadrżałyby ramiona.

<Ifryt>. Taki kryptonim został nadany Kotori która zamieniła się w Ducha.

--Pięć lat temu. Cóż, to było poniekąd pasowało z tym co Kotori powiedziała.

„Ale, to nie może tak być, nie mów, że...... ta dziewczyna--”

„Wiesz coś o tym?”

Origami przechyliła głowę, a Shidou pośpiesznie pokręcił głową.

„Nie, nie...... nie o to chodzi.”

„Aha.”

Kiedy Origami to powiedziała, zaczęła unikać wzroku Shidou. Natychmiastowo Shidou poczuł jakby został uwolniony od jakiegoś ciężaru. Jednakże, nie miał zamiaru kończyć rozmowy w ten sposób. Shidou nieco się wahając powiedział.

„O-Origami.”

„O co chodzi?”

„Jeśli nie możesz o tym mówić, to o tym zapomnij..... ale jeśli to możliwe mam nadzieje, powiesz mi trochę więcej o tym co się stało pięć lat temu. B-Bo być może sobie coś przypomnę......” Po tym co Shidou powiedział, Origami kiwnęła potwierdzająco głową

„Tego dnia, wracałam, ze sklepu spożywczego--”

Origami zaczęła swoją opowieść spokojnym głosem. Wtedy jeszcze jej rodzice żyli, jednakże kiedy Duch się pojawił, zabij jej rodziców na jej oczach. Z powodu rozmytego widoku i nie pełnej przytomności, nie mogła go zidentyfikować. Trochę później dowiedziała się kto był przyczyną tej katastrofy --<Ifryt>.

Mimo, że to było pięc lat temu, jej słowa nie zatrzymały się ani na chwilę – było to jakby to wczoraj przeżyła.

„…………”

Wysłuchał ją do końca. Bicie serca Shidou przyśpieszyło jakby był zdenerwowany.

Ponieważ, informacji których się spodziewał, nie usłyszał z ust Origami.

Dokładniej mówiąc –Ten Duch był totalnie inny od Kotori.

Dla Shidou możliwość, że Kotori zabiła rodziców Origami wynosiła zero.

„--Tak to było.”

Ale Origami zakończyła swoją opowieść, zanim powiedziała najważniejsze dla Shidou informacje.

Shidou czuł się jakby spadał w przepaść i zrobił krok w kierunku Origami.

Trochę, wystarczy nawet odrobina. Chciał mieć niepodważalny dowód, że Kotori nie była zabójcą, więc spytał się jej.

„C-Coś więcej......? Odnośnie porównania Ducha z wczoraj do--”

Jednakże, w tym momencie.

„--Ogłoszenie dla odwiedzających. Godziny przeznaczone do odwiedzin zbliżają się do końca. Każdy kto jest jeszcze w szpitalu, jest proszony o jak najszybsze opuszczenie go. Powtarzam-- ”

Rozbrzmiało ogłoszenia z korytarza, przerywając zdanie Shidou.

„O co się pytałeś?”

Origami przechyliła głowę, pragnąc aby Shidou, powtórzył pytanie. Jednakże Shidou pokręcił głową.

„O nic, nieważne. Dbaj o siebie, Origami.”

Origami kiwnęła głową w odpowiedzi. Shidou pośpiesznie opuścił salę, zanim Origami spróbowałaby z nim kontynuować rozmowę.

Zostało jeszcze kilka minut do końca czasu dla odwiedzających.

Jednakże Shidou nie mógł zapytać się ponownie. Oprócz tego, że respektował ogłoszenie, miał powód dla którego nie chciał się spytać ponownie Origami.

--Bał się, był przerażony.

--Że jednak Origami przestawi dowody na to, że to Kotori pojawiła się tam pięć lat temu i zabija jej rodziców.

„…………”

Po wyjściu z sali, zaczął iść ku wyjściu.

Będąc w szpitalny korytarzu, niebezpiecznie było się , za szybko poruszać.

Jednakże, tak jak myślał, jej chód przyspieszył mimowolnie. Aby uspokoić swoje rozszalałe serce, złapał ręką za klatkę piersiową, a jego buty szurały o podłogę.

„……”

Jedyną rzeczą którą sprawiła, że Shidou nie mający żadnego zamiaru się zatrzymać zanim nie opuści szpitala stanął, był dźwięk dzwoniącego telefonu komórkowego w jego kieszeni.

Nawiasem mówiąc, kiedy wchodził do szpitala zapomniał wyłączyć dźwięk w telefonie. Pośpiesznie wyszedł ze szpitala, wyciągnął komórkę z kieszeni i odebrał połączenie.

„Halo..... Słucham.”

„......Czy to ty Shin?”

„Reine?”

Z powodu pośpiechu nie zauważył nazwy dzwoniącego, ale słysząc śpiący głos oraz ksywę 'Shin' od razu wiedział kto dzwoni...... Nawet jest znali się już jakiś czas, Reine nadal nie zapamiętała jego imienia.

„......Skończyłeś odwiedziny u Many?”

„Eee......Tak. Powinienem.”

„Co za ta mętna odpowiedź?”

„Obecnie jest operowana i nie mogę jej na razie odwiedzić.”

„.....Hmm, tak mówisz.”

Powiedziała Reine, niskim głosem.

„Co się stało?”

„......Nie, nic. Tak po za tym, Shin możesz wrócić w tej chwili na <Fraxinus>. Chodzi o Kotori......”

„……!”

Imię wypowiedziane przez Reine odebrało mu mowę.

Wygląd Kotori zanim opuścił <Fraxinus> i słowa Origami zmiksowane razem sprawiały, że odczuwać okropny ból.

„C-Coś się stało Kotori?”

„......Nie. Powodem tego spotkania będzie omówienie strategii na najbliższe dni.”

„Strategii?”

Shidou zmarszczył brwi jak się pytał. Reine odpowiedziała.

„...... Shin, będzie ci bardzo trudno zapieczętować Kotori...... ale w tym wypadku masz jedną dużą przewagę w porównaniu do Tohki czy Yoshino.”

„Przewagę......jaką?”

„......Powód jest prosty. Ona jest inna niż Duchy które pojawiają się nagle znikąd, cel naszej operacji był z nami przez bardzo długi czas. Jej zainteresowania, rzeczy jakie lubi, miejsca gdzie często przebywa, czego pragnie...... itd., te informacje są dla nas dostępne w przeciwieństwie do innych Duchów. Ponadto mamy jeszcze jeden dzień w zapasie, zamierzamy ustalić plan działania. Ale będzie on bezużyteczny jeśli nie będzie z tu z nami.”

„M-Masz racje.”

Reine miała rację. To prawda, że zapieczętowanie Kotori w trybie dowódczyni może mieć trudność o niezbadanym poziomie, jednakże jeśli spojrzysz na osobiste informacje odnośnie Kotori jakie Shidou posiada, to pod różnymi względami może ona być najłatwiejszym celem „ataku” z jakim się zmierzył.

„Więc, zebrałam członków załogi którzy rozumieją co się stało Kotori i zamierzamy przedyskutować nasz plan, Shidou musisz do nas dołączyć.”

To było oczywiste, Shidou z wigorem pokiwał głową.

„Rozumiem. Jeśli mogę się przydać, to z ochotą pomogę.”

„Dziękuje za twoja pomoc --<Fraxinus> cię przetransportuje, tylko mogę cię prosić abyś wcześniej wrócił do domu?”

„Tak, rozumiem --Reine?”

„......Coś jeszcze?”

„Chciałem...... się pytać, o coś sprzed pięciu lat. Kotori ona--”

„......Kotori ona, co?”

I znów Shidou urwał zdanie w połowie. Może dlatego, że nie pomyślał do końca o co chciałby się spytać --albo nie chciał się pytać Reine, podwładnej Kotori i jej przyjaciółki o taką drażliwą sprawę.

„......Nie, nic.”

„W takim razie do zobaczenia później.”

Powiedziała Reine i się rozłączyła. Shidou bez słów, nacisnął przycisk, schował telefon do kieszenie, i ciężkim krokiem ruszył przed siebie.


Część 3[edit]

„Shidou!”

Shidou został przeniesiony na <Fraxinus> przy pomocy urządzenia transportującego, gdzie czekały na niego Reine i Tohka, która prawdopodobnie nie zmieniła jeszcze swoich ubrań i miała na sobie taki sam mundur jak Reine.

„C-Czy to nie Tohka. Obudzi--”

Nie czekając aż Shidou skończy zdanie, Tohka rzuciła się na niego.

„Eee!”

Zaskoczony przez tą niespodziewaną reakcję, całe ciało Shidou zesztywniało, ale Tohki to w ogóle nie obchodziło, objęła Shidou rękami wokół szyi i mocno się przytuliła.

„Shidou! Nic ci nie jest! To wspaniale!”

„Yyy...... to dzięki tobie.”

Gorzko się uśmiechnął, potem lekko ją klepnął w ramię, dając jej do zrozumienia, go puściła. Tohka coś wymamrotała pod nosem, zrozumiała przesłanie i go puściła.

„......Umm?”

Poczuła coś podejrzanego i zmarszczyła brwi i jeszcze raz zbliżyła się do Shidou.

Jakby chciała poznać zapach, cały czas wahała szyję Shidou.

„Coś nie tak? Coś się stało Tohka?”

„Nie...... Tylko wyczułam nieprzyjemny zapach. Zastanawiam się czemu. To powinien być przyjemny zapach i ale kiedy go powąchałam, zrobiło mi się nie dobrze, poczuła się zdenerwowana, jakby to ująć...... aaa, no właśnie to był taki sam zapach jak Origami Tobiichi.”

Powiedziała Tohka z poważną miną. Co za wspaniały zmysł węchu. Serce Shidou o mało nie wyskoczył mu z piersi.

„T-T-T-T-T-T-To twoja wyobrażania.”

„Umm...... chyba tak. Nie wiem czemu pomyślałam, że ciało Shidou pachnęło jak Origami Tobiichi. Dopóki nie niosłeś jej, to ten zapach nie powinien się tu pojawić.”

„......Zgadza się. Takie coś nigdy by się nie wydarzyło.”

„...... Wystarczy pogaduszek Shin.”

Reine która stała kącie i patrzyła się na Shidou i Tohkę, powoli potrząsła głową jak to mówiła. Wyglądał na śpiącą jak zawsze, sprawiała wrażenie, że może w dowolnej chwili upaść na podłogę i zasnąć.

„......Dobrze, przepraszam.”

„...Więc chodź za mną. Tohka, możesz pójść się pobawić z Yoshino przez chwilę?”

„Eee? Nie mogę zostać z Shidou?”

Brwi Tohki ułożyły się w znak “八” i gapiła się na Shidou --ale z racji, że na tym spotkaniu mieli ustalać plan zapieczętowania Kotori, więc lepiej, żeby Tohka nie wiedziała o tym.

„Tohka przepraszam. Ale to jest bardzo ważne spotkanie.”

„Yyy...... rozumiem.”

Tohka była niezadowolona, ale usłuchała ich i poszła do Yoshino.

„...... W porządku no to chodźmy.”

Powiedziała Reine, ruszyła przed siebie chwiejnym krokiem. Shidou ruszył za nią.

Szedł korytarzem którego nigdy dotąd nie przemierzał, w końcu dotarł do masywnych drzwi. Reine stanęła przed nimi, piszczące dźwięki się rozległy i owe drzwi się otworzyły.

„......Wejdź, proszę.”

W środku była duża przestrzeń. Na środku pomieszczenia stał duży stół i kilku członków załogi już tam przy nim siedziało. Wychodziło, że w tym pomieszczeniu urządzali wszelakie spotkania planujące.

„.....Popatrzmy za pustym miejscem.”

Reine chwiejnie weszła do pomieszania, i usiadła na wolnym krześle. Shidou zrobił to samo i usiadł obok niej. Patrząc przed siebie widział miniaturowy wyświetlacz LCD i klawiaturę. Wychodziło na to, że każde siedzenie jest tak wyposażone.

Wtedy mężczyzna siedzą na miejscu przewodniczącego zakaszlał i wstał natychmiast.

Długie włosy sięgające aż po bark, twarz nie za bardzo do końca japońska. Wyglądał jak standardowy bohater mang Shoujo (dla dziewczyn)

Kyouhei Kannazuki. Był zastępcą dowódczyni <Fraxinus> i tym samym zastępcą dowódczyni dywizji bojowej. Teraz kiedy Kotori jest w kwarantannie, On jest następny łańcuchu dowodzenia.

„To wspaniale, że wszyscy się zebraliśmy. Z powodu wydarzeń nie cierpiących zwłoki, pozwólcie, że zajmę stanowisko dowódczy, ja Kannazuki będę dzisiaj gospodarzem tego spotkania. Shidou-kun to zaszczyt dla mnie, że jesteś tutaj z nami.”

„Nie, to ja to powinienem powiedzieć.”

Shidou kiwnął głową i Kannazuki z zadowolonym uśmiechem kontynuował.

„W takim razie, przejdźmy do sedna sprawy. Ci którzy już wiedzą co się stało z Dowódczynią, Ci którzy dopiero teraz poznali szczegóły...... to nie ważne, proszę niech wszyscy udzielą wsparcia w naszej sprawie. --Dzisiaj będzie planować randkę między Dowódczynią Itsuka i Shidou-kun która będzie za dwa dni. Proszę wyjawcie wszystkie informacje które macie i sprawmy niech ten dzień będzie jednym z najwspanialszych dla naszej Dowódczyni.”

Powiedział Kannazuki, przyglądnął się ludziom przy stole i wziął głęboki oddech.

„......Shin, lepiej będzie jak zatkasz swoje uszy.”

„Eee?”

Reinie niespodziewanie powiedziała, a Shidou przechylił głowę pytająco. I wtedy--

„Drodzy zebrani członkowie <Ratatoskr>. To jest ważne wydarzenie dla bogini którą wszyscy kochamy. Nadszedł czas aby odpłacić za jej życzliwość. Dowódczyni! Dowódczyni Kotori Itsuka! Nasze wsparcie jest niezbędne. Czy wszyscy są gotowi?”

„TAK!”

Po deklaracji Kannazukiego, ludzie przy stole odpowiedzieli rykiem. Ich przeraźliwy krzyk wstrząsnął powietrzem, fale dźwiękowe odbijały się od ścian i atakowały bębęnki w uszach Shidou.

„”C-Co tu się dzieje?”

Jednakże Kannazuki nie zauważył zdezorientowanego Shidou i kontynuował.

„Chcecie byś nagrodzeni przez Dowódczynię?”

„TAK!”

„Chcecie zobaczyć uśmiech Dowódczyni?”

„TAK!”

„Chcecie się tarzać po podłodze, i żeby was Dowódczyni kopała obcasem najsilniej jak umie?”

„Ta...... eee?”

Wyglądało na to, że zdobył na to aprobaty. Kannazuki udał, że kaszle.

„Nadszedł czas aby pokazać naszą miłość! Śpiewajmy głośno imię które wychwalamy!”

“KO.TO.RI!!

KO.TO.RI!!

KO.CH.AM.KO.TO.RI!!”

W pomieszczeniu zapanowała szaleńcza atmosfera. To nie wyglądało na zwykłe wykonanie rozkazu, to było bardzie jak występ gwiazd muzyki.

„Bardzo dobrze! Zacznijmy sprawozdanie! Marzenia naszej Dowódczyni, nadzieje naszej Dowódczyni, aby spełnić wszystkie, musimy sprawić aby się zakochała!”

„Zrozumiano!”

W odpowiedzi na mowę Kannazukiego, wszyscy członkowie wzięli się za klawiatury i zaczęli wprowadzać dane.

Shidou potrząsał głowa na boki, z racji tego, że nadal dzwoniło mu w uszach.

„C-Co tu się właśnie stało......”

„......Stało się tak, bo wszyscy bardzo lubią Kotori.”

„Eee......”

Powiedział Shidou i pot zaczął się pojawiać na jego twarzy, kiedy nagle usłyszał głos z przeciwnej strony stołu. Należał on do szczupłego mężczyzny z białymi pasmami na włosach. Jego imię to chyba było --<Prezydent> Mikimoto.

„Zastępco dowódczyni! Chce być pierwszy!”

„Bardzo dobrze, udzielam pozwolenia na przemówienie!”

„Tak! To musi być prezent ponad wszystko! Z racji tego wiemy jakie rzeczy lubi, będzie nam lepiej zdobyć jej uznanie niż u zwykłego Ducha! Wszyscy wiemy, że Dowódczyni uwielbia lizaki Chupa Chups! Jeśli uda nam się zrobić lizaka z oryginalnym smakiem i dać go w prezencie Dowódczyni--!”

„NIE! Zbyt naiwne! Naprawdę myślisz, że twój poziom wiedzy o lizakach jest większy od miłości Dowódczyni do lizaków? Wyryj to sobie w sercu! Rzeczy które ktoś kocha najbardziej, jest najtrudniej mu dać!”

„......Bardzo przepraszam!”

„Następny!”

„Tak!”

Wykonując polecenie Kannazukiego, następny członek załogi wstał. Jego charakterystyczną cechą były okrągłe okulary, a był to Mężczyzna z setką narzeczonych <Łamacz Wymiarów> Nakatsugawa.

„To jest od przyjaciółki Dowódczyni z gimnazjum, która nazywa się Kana Kiotome. Wychodzi na to, że Dowódczyni ostatnio bardzo polubiła i wciągnęła w grę na komórkę 'Pan Świnka.'”

„Czekaj chwile, jak u licha zdobyłeś tą informacje!”

Shidou wykrzyczał, a Nakatsugawa zrobił szeroki uśmiech i pokazał kciuk do góry.

„Spokojna głowa. Dałem jej wystarczająco dużo pieniędzy i nie uławniłem nic o nas czyli o <Ratatoskr>. Odegrałem wspaniałą rolę 'Zboczeńca który prześladuje Kotori-chan!'”

„Co tu się w ogóle dzieje?!”

„Ha... ha... Hej mała dziewczynko, ta osoba z którą z tobą była to twoja przyjaciółka, prawda......? D-Dam ci dużo pieniędzy, jak mi opowiesz co wiesz o niej......?”

„To jest jeszcze gorsze! Z resztą, nie wiedziałem, że Kana-chan jest taką osobą, która zdradza swoich przyjaciół za pieniądze?”

„Jej matka jest śmiertelnie chora, i absolutnie potrzebowała pieniędzy. Po głębokich przemyśleniach zdecydowała się. Ale później przytulił się do poduszki i płakała z poczucia winy.”

„Przepraszam Kana-chan, nie miałem pojęcia!”

Shidou złapał się za głowę. Kolejny mężczyzna w średnim wieku wstał z krzesła --Mistrz Romansów <Kiepski Małżonek> Kawagoe!”

„Zastępco dowódczyni, teraz moja kolej.”

„Bardzo dobrze, przedstaw co tam masz.”

„Dobrze –po pierwsze popatrzcie na to, to jest film z 2 Maja.”

Następnie Kawagoe wcisnął klawisz na klawiaturze. Na ekranie na środku stołu pojawił się film z mostka sterowca.

Widniała na nim Kotori która siedziała na fotelu dowódczyni, wychodziło na, że właśnie skończyła pracę, lekko się przeciągnęła i pogładziła po ramionach i powiedziała.

„......Pff, ale to męczące. Byłoby świetnie jak mogła raz na jakiś czas pójść do gorących źródeł zrelaksować się.”

„……!”

Wtedy wszyscy w zebrani w pokoju podnieśli krzyk.

„Ona, ona powiedziała...... gorące źródła......”

„Tak. Dowódczyni jest zainteresowana udaniem się tam --I w związku z tym mam propozycje.”

W tym czasie jak to Kawagoe mówił, na ekran pojawiło się zdjęcie tradycyjne ośrodka wypoczynkowego przy gorących źródłach.

„Znajdziesz tam pokój ducha jakiego pragniesz. Zrelaksujesz swoje ciału i dusze. Niebiański odpoczynek. Program: Gorące Źródła Tsukimihara Cztery Dni Trzy Noce. Ta propozycja odpręży Dowódczynię!”

„A więc o to o chodzi......!”

„A to nie wszystko. W tych gorących źródła jest dostępny mieszany basen!” (Mężczyźni i Kobiety razem)

„Co......”

Ponownie pozostali w pomieszczeniu zatrzęśli się. Kawagoe wyciągnął ręce do przodu i rozpostarł przerażającą aurę.

„Dzięki mojemu dochodzeniu wiem, że Dowódczyni i Shidou-kun ostatni raz kapali się razem pięć lat temu.”

„S-Skąd to w ogóle wiesz......!”

Pomimo jego krzyków, Shidou został zignorowany. Kawagoe kontynuowała z płonącą pasją w oczach.

„Nawet jeśli nie są świadomi bycia rodzeństwem przeciwnej płci, to naturalne, że Shidou jest zainteresowany nagłym rozwojem ciała jego siostry, to samo odnosi się Dowódczyni która, powinna zacząć okazywać swoiste zainteresowanie ciałem swojego brata......! Ich rozsądek ulega rozbudzonym emocjom. Ich ciała zupełnie przypadkowo dotykają siebie nawzajem, przez co zauważają swoją obecność! Oczywiście ta scena będzie o wiele bardziej ekscytująca niż to ma miejsce zazwyczaj.”

„Ooo......”

Załoga zaczęła coraz bardziej podekscytowana, a szczególnie kilka kobiet, które z jakiegoś powodu były za bardzo podniecone. Jakby to był właściwy cel tego spotkania.

„A teraz ostatnia noc. Szczęśliwy czas powoli zbliża się do końca. W tym momencie Dowódczyni zbiera w sobie dość odwagi i mówi 'Pff, możemy dziś spać razem.'”

„……! ……!”

Członkowie załogi aż wiercili się na krzesłach z zachwytu.

„Nie było wiadomo która strona podjęła inicjatywę aby wziąć się za ręce, nie wiadomo było również w jaki sposób ich ciała przytuliły się do siebie. Wreszcie ich usta się spotkały! To jest co można świętować! Dowódczyni! To jest coś co trzeba świętować......!”

Kawagoe zakrył oczy rękoma. Po bliższym przyjrzeniu się, wychodziło na to że płakał. Nie, to nie był tylko Kawagoe, wszyscy poza Reine byli tak przejęci, że aż płakali.

„Shidou-kun...... zostawiamy Dowódczynie pod twoją opieką......”

„Błagam cię, niech odnajdzie szczęśliwość.”

„Uaaaaa......”

Będąc obserwowanym przez wiele zapłakany twarzy, Shidou poczuj się nieswojo i podrapał się po twarzy.

„Nie, nawet jeśli tak to stawiacie......”

„Co za cienias z ciebie! I ty się śmiesz nazywać mężczyzną? ”

„No właśnie! Przyjmij tą odpowiedzialność!”

„Nigdy nie oddam Dowódczyni takiemu kolesiowi jak ty!”

Poczuł się jakby wszyscy stali się ojcami Kotori. Przyjął zakłopotany wyraz twarzy i złapał się ręka za czoło.

„A-Ale to świetny plan! Dam ci za niego medal 'Święta Kotori'.”

„To będzie mój skarb!”

Kawagoe uderzył pięścią w dłoń i ukłonił się z szacunku. Shidou spojrzał na niego, a potem spytał się Reine która siedziała obok niego.

„Mogę się spytać co to jest za medal 'Święta Kotori'?”

„......Przypinka ze zdjęciem Kotori, zrobiona przez Kannazukiego.”

„Naprawdę?”

Zastanawiał się, czemu ten medal jest tak bardzo cenny.

Następnie Reine powiedziała do reszty załogi.

„......Jednakże, przekroczymy limit jeśli to będzie trwało cztery dni i trzy noce.”

„......Eee.”

Członkowie załogi z ustami szeroko otworzonymi spoglądali na siebie nawzajem.

Zakłopotanie pojawiło się na ich twarzach.

„Eee...... wychodzi na to, że to jest realna przeszkoda. Czy nie możemy skrócić nieco czas wykonania?”

„Nie możemy! To jest kluczowa rzecz w w tym planie. Chodzi o to aby dystans pomiędzy nimi został zmniejszony nieświadomie przez te dwa dni, a ostatnia noc ma służyć jako 'zapalnik' do ostatecznego efektu......!”

„...... Co więcej, poczynania Kotori podczas ostatniej nocy wydają się być twoimi osobistymi marzeniami.”

„Yyy......!”

„Hmm-- Więc co mamy zrobić......”

Zajęczał zrozpaczony Kannazuki, potem popatrzył na Reine i lekko westchnął.

„......Sądzę, że nie potrzeba nam tak skomplikowanego planu.”

„Więc, co proponujesz?”

„......Shin, czy Kotori w ogóle wspominała kiedyś, że chce gdzieś się udać?”

„Miejsc do których chciałaby się udać......”

„......Nie chodzi mi o miejsca, które usłyszałeś przypadkowo. Mam nadzieje, że była kiedyś taka sytuacja, że Kotori mówiła bezpośrednio do ciebie, i wyraźnie mówiła gdzie chce iść tam razem z tobą. Takie miejsce byłoby najlepsze.”

„W porządku......”

Shidou podstawił rękę pod brodę. Zastanawiał się czy jest takie miejsce gdzie Kotori chciała iść razem z nim--

„Tak jest...... to jest to. Przypomniało mi się jak wspominała mi w trakcie oglądania reklam, że chciałaby pójść razem ze mną do Parku Wodnego w Eibu......”

„......Hmm, w takim wypadku, czemu nie wybrać tego miejsca?”

Powiedziała Reine i pokiwała głową.

„M-Może być. Kiedy Kotori to mówiła nie była w trybie dowódczyni tylko młodszej siostry, wiesz?”

„......To nie mam znaczenia. Ona nie ma drugiej osobowości jak Yoshino. Chyba lepiej byłoby powiedzieć, żeby była w takim stanie, że mogła bez skrępowania wyrażać swoje uczucia.”

„Tak......”

Jednakże, Kannazkuki zmarszczył brwi jakby go coś bolało.

„Park Wodny...... cóż jako miejsce na randkę jest to dobry wybór, ale jeśli nie będziemy mieli szczegółowego planu.......”

Reszta załogi miała podobne zdanie jak Kannazuki. Każdy miał niechętną minę i usta w kształcie „へ”

„Ale będziemy mogli zobaczyć Kotori w ślicznym kostiumie kąpielowy jeśli wybierzemy Park Wodny”.

„…………”

Wystarczyło jedno zdanie Reine i można było usłyszeć jak wszyscy wstrzymują oddech.

Plan od którego zależały losy Kotori i <Ratatoskr>, został tak po prostu wybrany i zatwierdzony.


Przypisy[edit]

  1. Ifrtyt - zły duch, demon, w wierzeniach muzułmańskich uważany za szczególnie złośliwego i niebezpiecznego, najpotężniejszy pośród dżinnów.
  2. Prajna Paramita Sutra, Perfekcja Nadzmysłowej Mądrości. Treść tego utworu sugeruje, że wszystko na tym świecie jest iluzją.