DX4 - Samorząd Uczniowski i Lewiatan

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search


Drużyna Cesarskiego Fioletu kontra Drużyna Włóczni Indry -Dowód Bohatera-

Ten mężczyzna… Przyszedł na świat z najpotężniejszą włócznią w dłoni.

Ten mężczyzna… Przyszedł na świat nie mając nic dla siebie.

Moc 1: Niezniszczalny Wielki Król[edit]

Część 1[edit]

Wydarzyło się to zaraz po meczu przeciwko Duliowi.

Udaliśmy się do stolicy Zaświatów, Lilith, gdyż…

– Ha ha ha ha, twoje szczęście się skończyło, Oppai Smoku!

Przede mną, na wielkiej scenie, stał Generał Smoków Zła Vabo (a tak naprawdę był to to Bova), który tak mi dołożył, że nie mogłem wstać, przez co klęczałem na ziemi, ubrany w moją zbroję.

Dodatkowo…

– Uff! Nigdy bym się nie spodziewał, że będziesz taki silny, Generale Smoków Zła… – mówiłem coś takiego.

Dzieci oczywiście mnie dopingowały.

– Nie przegraj, Oppai Smoku!

– Wstań!

Obecnie byliśmy w środku przedstawienia o Oppai Smoku!

Zgadza się, członkowie Klubu Okultystycznego przyjechali do Zaświatów, aby wziąć w nim udział.

Turniej Królewskiej Gry i szkoła są ważne, ale to również bardzo ważna praca dla nas.

Przedstawienie, w którym braliśmy obecnie udział, było powiązane z programem telewizyjnym. Zorganizowano je z okazji premiery nowego sezonu „Oppai Smoka”, więc my, główni bohaterowie, musieliśmy wziąć w nim udział.

… Tak więc Generał Smoków Zła Vabo, w którego wcielał się Bova, miał być nowym antagonistą w tym sezonie.

Oczywiście w serialu będą grali podobni do nas aktorzy…

Ale żeby Bova, który dopiero co dołączył do mojej drużyny, został włączony do „Oppai Smoka”… rany… Ludzie z Domu Gremory z pewnością działali szybko…

…W każdym razie w tym przedstawieniu, ja, Oppai Smok, walczę z Generałem Smoków Zła, Vabo i obecnie mam kłopoty. Dobrze jest pokazać na początku moc nowego wroga.

– Nie przegram! Będę wstawał tyle razy, ile to będzie konieczne!

Zerwałem się na nogi i ruszyłem na Bovę, ale on poruszał swoim ciałem, jakby naprawdę chciał mi zrobić krzywdę i zaczął zadawać mi ciosy i kopniaki. Udawałem, że jego atak mnie trafił, więc cofnąłem się trochę w tył i upadłem na ziemię.

– Ha ha ha ha ha! Tylko na to cię stać, Oppai Smoku? Wiele po tobie oczekiwałem, skoro udało ci się pokonać Mrocznego Rycerza Kła, ale rozczarowałeś mnie! Nie zauważyłem, jak słaby jesteś! Ha ha ha ha ha!

Bova zachowywał się jak na bandytę przystało. Jego śmiech też brzmiał złowieszczo.

Czyżby miał aktorski talent? Zobaczyłem kolejną jego stronę.

– Uuuwach! Oppai Smok został pokonany!

– Ten smok jest strasznyyyyyyyyyyyyy!

Dzieci skupiły się na przedstawieniu, ale najwyraźniej aktorstwo Bovy nieco je przestraszyło. Cóż, nic nie można poradzić na to, że tak dobrze gra, prawda?

– PRZESTAŃ!

Nagle na scenie pojawił się pewien przystojniak… To był Kiba w swoim kostiumie Mrocznego Rycerza Kła.

– KYAAAAAAAAAA! KIBA-KUUUUUUUN!

– KIEEEEEEEEEEEEEEEEŁ RYCERZ-SAMMMMMMA!

Kiedy się pojawił, matki zgromadzone na widowni, które towarzyszyły dzieciom, zaczęły krzyczeć z radości. Dotąd były spokojne, ale teraz zaczęły wariować.

W poprzednim sezonie Kieł był głównym antagonistą Oppai Smoka, ale teraz został jego sojusznikom.

– Głupcze! Ten Oppai Smok jest moją modlitwą! Nie pozwolę, abyś zatrzymał go dla siebie! – powiedział Kiba, celując mieczem w Generała Smoków Zła.

– Zdrajca! Stanąłeś po stronie Oppai Smoka! Ciebie też rozerwę na strzępy! – odparł Bova, gdy usłyszał słowa Kiby.

Racja, w nowym sezonie Mroczny Rycerz Kieł przestał był tym złym, a stanął po stronie dobra. Dzięki temu serial zdobył jeszcze więcej widzów wśród matek dzieci.

– Nie zrozumcie mnie źle, ja jestem jedyną osobą, która pokona Oppai Smoka! Nie oddam tego przywileju nikomu innemu! – odparł Kieł z cynicznym uśmiechem na twarzy.

– KYAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! RYCERZ KIEŁ-SAMAAAAAAAAAAAAAAAAA! – matki rozhisteryzowały się, gdy to usłyszały.

Kieł ruszył na Bovę z mieczem w dłoni, ale… Ten wielki smok zadał jeden potężny (fałszywy) cios, ale wystarczył, aby Kieł wypuścił miecz z dłoni i poleciał daleko w tył.

Na scenie Oppai Smok i Kieł, dwaj najbardziej popularni bohaterowie, byli w podbramkowej sytuacji. Oglądające przedstawienie dzieci były zaniepokojone, a kilka z nich płakało.

– Uwahahahahaha! Oppai Smoku i ty, Kle! Obaj znaczycie mniej niż nic! Jesteście nikim, w porównaniu do mnie, Generała Smoków Zła, Vabo!!! Uwahahahaha!”

Bova śmiał się, podczas gdy ja i Kiba byliśmy przytłoczeni jego mocą. Nagle rozległ się czyjś głos:

– Natychmiast przestań!

Na scenie pojawiły się fajerwerki i z windy zamontowanej w podłodze wyłonił się ktoś ubrany w złotą zbroję.

– Generale Smoków Zła, Vabo! Ja, Leonis Rex, nie pozwolę ci na twoje niecne uczynki!

Tą osobą był w kostiumie Króla Lwa był Sairaorg-san! Głównym punktem drugiego sezonu było zrobienie z niego pozytywnego bohatera!

Prawdę mówiąc Leonis Rex był bardzo popularny, na terytorium Domu Bael, zupełnie jak Oppai Smok. Dlatego rody Gremory i Bael postanowiły nawiązać współpracę i po raz pierwszy Oppai Smok i Leonis Rex połączyli siły.

Skutkiem tego było…

– Lew-san~~!

– Leonis Rex!!

– Łał! Oppai Smok i Leonis walczą razem!

Atmosfera na scenie jeszcze bardziej się rozgrzała. Wszyscy ludzie, włącznie z dziećmi, którzy byli przygnębieni porażką, teraz się cieszyli.

– Powstańcie, Oppai Smoku, Kle! Powstańcie i patrzcie przed siebie! Rzeczy z którymi musimy walczyć, to zarówno wróg, jak i my sami! – oznajmił Sairaorg-san, patrząc na mnie i na Kła.

……!

…Mówił po prostu kwestię ze scenariusza, ale jego słowa głęboko mnie poruszyły i poczułem zastrzyk energii!

Powstałem i zwiększyłem moją aurę!

– Jestem tego świadomy!

– Fufu, wygląda na to, że nawet ja nie byłem sobą.

Kiba także wziął miecz do ręki i wstał na nogi.

– Hahahahahahahahah! Znalazłeś sobie jeszcze jednego sojusznika, ale to nie wystarczy aby pokonać mnie, Generała Smoków Zła, Vabo!

Najwyraźniej nawet mówienie kwestii ze scenariusza przynosiło mu radość.

Ja, Leonis Rex i mroczny Rycerz Kieł. Kiedy nasza trójka stała razem, nastrój na scenie rozjaśnił się.

– Ruszajmy, Leonisie, i ty, Kle! – oznajmiłem.

– Ruszajmy!!

Nasza trójka ruszyła na Bovę.

Cała atmosfera została podgrzana jeszcze bardziej.

Część 2[edit]

Kilka godzin później, gdy przedstawienie się skończyło, odpoczęliśmy i ruszyliśmy w stronę kolejnego teatru, znajdującego się w Lilith, aby dać kolejne przedstawienie.

Prawdę mówiąc, cały nasz dzisiejszy grafik był wypełniony tego typu pokazami. Wciągu dnia bierzemy udział w przedstawieniach, a wieczorem czeka nas udział w talk showie z młodymi Królami.

Tematem programu będzie „Przyszłość Międzynarodowego Turnieju Królewskiej Gry, Pucharu Azazela”.

W programie wystąpią młode diabły, które obecnie biorą udział w turnieju i są gwiazdami wśród obywateli Zaświatów. W programie wezmą udział Rias, Sairaorg-san a także ja.

Sona-san i Seekvaria-san nie wystąpią, ponieważ ich grafiki są już całkiem zapełnione.

Gospodarz talk showu stał na podium i wyjaśniał temat dzisiejszego spotkania.

– Tak więc bez przeciągania, zapytajmy o zdanie trzech najbardziej oczekiwanych Królów turnieju. Proszę, wystąpcie naprzód.

Ja, Rias i Sairaorg-san weszliśmy na scenę, oklaskiwani przez publikę i usiedliśmy na przeznaczonych dla nas krzesłach.

Kiedy się rozejrzałem, nie zobaczyłem ani jednego wolnego miejsca na widowni. Niektórzy nawet wstali z miejsc, aby nas lepiej widzieć.

– Teraz, skoro już są z nami Sairaorg-sama, Rias-sama i Hyoudou Issei-san, zaczynamy program. Tak więc od samego początku, Międzynarodowy Turniej skupił się na wielu frakcjach… – zaczął gospodarz programu.

Gospodarz programu zaczął od krótkiego opowiedzenia o najważniejszych momentach dotychczasowych rozgrywek i przeszedł w końcu do obecnych wydarzeń w turnieju.

Opowiadał też o meczach, które rozegrała nasza trójka, i zapytał nas o to, co o nich myślimy.

– Jestem bardzo wdzięczny wielu frakcjom, które postanowiły wziąć udział w grze. Jako jeden z uczestników, jestem zaszczycony że mogę wziąć udział w turnieju jako diabeł i przedstawiciel Zaświatów – Sairaorg-san odpowiedział w taki sposób.

– Skoro w turnieju może wziąć udział każdy, to sądzę że to wspaniała szansa aby spotkać kogoś, kto zasługuję na uwagę, albo jest geniuszem, lub posiada nieznane nikomu talenty. Chcę ich spotkać i walczyć przeciwko nim. Najwyraźniej możemy spotkać ludzi, którzy mogą nam pomóc nie tylko podczas rozgrywek, ale też bardzo pomóc Zaświatom – odparła Rias, która otrzymała inne pytanie.

– Dlaczego wziąłeś udział w turnieju jako ktoś, kto został awansowany na wysokoklasowego diabła i opuścił parostwo Rias-sama? – zapytano nagle mnie.

Ach, jestem pewien że media i mieszkańcy Zaświatów są tego bardzo ciekawi.

– Ja… Zawsze marzyłem, aby zostać wysokoklasowym diabłem. Dlatego ciężko pracowałem, aby zrealizować to marzenie… Przy okazji wiele razy ocierałem się o śmierć, ale… Udało mi się zostać wysokoklasowym diabłem i cieszę się, że spotkałem się z uznaniem wielu ludzi. Nie jestem arystokratą, nie mam ujmującej powierzchowności, ani fajnych pomysłów, tak jak Sairaorg-san, czy Rias…-sama, ale chcę wiedzieć jak daleko mogę zajść w obecnym turnieju… Pomyślałem też, że skoro wszyscy rywale, z którymi wcześniej walczyłem, biorą udział w turnieju, to nie mogę stać z boku i nic nie robić – odparłem.

O Boże, byłem tak zawstydzony, że wszyscy słuchali mnie tak poważnie!

– Jak można się tego było spodziewać, mecz pomiędzy tobą, a twoim arcyrywalem, Hakuryuukou, przyciąga wiele uwagi. Jednak czy dla ciebie też jest to takie ważne, Hyoudou-san? – zapytał gospodarz ponownie.

– Oczywiście. Obiecaliśmy że później zaprezentujemy nasz pojedynek. Sądzę że ten turniej to idealna okazja, aby pokazać wszystkim coś takiego.

Kiedy to powiedziałem, przez całą widownię przetoczyło się głośne „Ooooo” i wszyscy podekscytowali się jeszcze bardziej.

Ach~ ten gość bierze udział w turnieju pod nazwiskiem Lucyfer, więc wszyscy dookoła wiedzą, kim był jego przodek.

Miano Lucyfera jest absolutem i w przeciwieństwie do Sirzechsa-sama, który tylko przyjął to nazwisko, Vali był prawdziwym potomkiem Lucyfera, więc było coraz więcej popierających go ludzi. Jednak on sam zdawał się to ignorować.

Tak oto program trwał dalej, a my odpowiadaliśmy na wiele pytań…

W końcu jednak Sairorgowi-san zadano pytanie na temat przyszłości diabłów, którzy biorą udział w turnieju.

– Sądzę że porażka nie jest złą rzeczą, gdyż dzięki temu gracze mogą się nauczyć, jak ulepszyć swoją drużynę… – odpowiedział w taki sposób, kiedy nagle.......

– OSZUST! – wrzasnął ktoś na widowni.

Jeden z widzów wstał i patrzył na nas… Nie…. Gapił się na Sairaorga-san i wrzeszczał te słowa.

Kiedy sądziliśmy że to wszystko…

– Tak! Użyłeś figury Króla, prawda?!

– Dlatego jesteś taki silny, mimo że nie masz żadnych mocy!

– Jesteś dziedzicem Wielkiego Króla, prawda?! Nie ma więc wątpliwości, że jej użyłeś!

Kolejni krytykanci zaczęli wstawać z miejsc i wyrażać swoje opinie.

– Proszę aby się wszyscy uspokoili. W Turnieju niemożliwym jest aby ktokolwiek…

Gospodarz programu starał się zrobić wszystko, aby utrzymać sytuację pod kontrolą, ale głosy krytyki coraz bardziej się nasilały.

Kolejny widz wstał z miejsca i zaczął się drzeć z wściekłości:

– Chroniłeś polityków z frakcji Wielkiego Króla! Założę się że zrobiłeś to dlatego, aby ukryć swoje własne machlojki!

Wspomnieli nawet o politykach! Wiedziałem że Ród Bael był obecnie krytykowany przez ludzi za użycie figury Króla…

Uważają że Sairaorg-san stał się silniejszy, ponieważ użył figury Króla?! Nie ma mowy, aby zrobił coś takiego! Ten gość był gorszy od wszystkich innych ludzi tutaj zgromadzonych!

– Śmieć!

Kiedy ktoś go tak nazwał…

– Śmieć! Śmieć!

– Śmieć! Śmieć! Śmieć!

Ludzie zaczęli przezywać Sairaorga-san śmieciem. Wprawdzie nie wszyscy go tak wyzywali, ale było ich tylu, że nie można tego było tak po prostu zignorować.

Jednak Sairaorg-san zachowywał ciszę i cierpliwie wszystko znosił. Nie odzywał się i był opanowany.

Wstałem z miejsca.

Przestańcie! Ten gość jest inny! Nigdy nie posunąłby się czegoś takiego, jak użycie figury Króla…

Kiedy miałem zacząć bronić Sairaorga-san, Rias powstrzymała mnie.

– Ise, patrz tylko.

– Ale jeśli nic nie zrobimy…!

– Jeśli coś teraz zrobisz, to twoje parostwo też będzie podejrzane… A Sairaorg zdecydowanie by tego nie chciał – uspokoiła mnie Rias.

– Mimo tego ja…!

– Teraz jesteś Królem, więc masz obowiązek chronić swoje parostwo. I nie martw się, wprawdzie możemy ich uciszyć ale i tak nasze słowa w ogóle nie zrobią na nich wrażenia – powiedziała Rias.

…………!

Po usłyszeniu tych słów, jedyne co mogłem zrobić, to zgrzytać zębami. Sairaorg-san spojrzał na mnie, jakby prosił, abym zachował spokój.

– Ty oszuście! Żeby cię anioły porwały!

Ludzie nadal obrzucali Sairaorga-san obelgami, gdy byli wyprowadzani przez ochroniarzy.

Ja… Zaciskałem moje pięści tak mocno, jak tylko mogłem.

Nie użył tego, nigdy by nie skorzystał z czegoś takiego jak figura Króla…!

Rozumiałem to dobrze, skoro sam stoczyłem z nim pojedynek.

W jego pięści nie było czegoś takiego, jak figura Króla…!

Walka pomiędzy mną a Sairaorgiem-san była prawdziwa…!

– Proszę, wyczekujcie moich przyszłych bitew. Żądam od wszystkich tu obecnych, aby od teraz oglądali moje mecze. To wszystko co teraz mogę powiedzieć – powiedział Sairaorg-san do ludzi, których wyprowadzano z sali.

– ………

Te słowa uciszyły wszystkich antagonistów.

Nie mogłem się jednak uspokoić, gdy widziałem jak atakowali Sairaorga-san podczas wywiadu oraz po nim…

Część 3[edit]

Kiedy talk show i przedstawienia dobiegły końca, zatrzymaliśmy się w luksusowym hotelu w Lilith. Rankiem następnego dnia, wymknąłem się do pobliskiego parku.

Widziałem to miejsce z okna mojego pokoju hotelowego.

Sairaorg-san trenował w odległej części parku. Gdy widziałem jak trenuje, nie potrafiłem się do niego nie przyłączyć.

Słyszałem że jego parostwo też przebywało w pobliskim hotelu, ale żeby trenował od tak sobie po tym, co wydarzyło się ostatniej nocy…

Najwyraźniej skończył z rozgrzewką i przygotowywał się już do biegania. Kiedy się zbliżyłem, spojrzał na mnie.

– Masz coś przeciwko, abym do ciebie dołączył? – zapytałem.

Początkowo był zaskoczony tą ofertą, ale uśmiechnął się tylko i pokręcił głową.

Następnie biegaliśmy sobie razem w milczeniu.

– Trening fizyczny… To coś, co musisz robić regularnie. Dlatego najbardziej ufam temu rodzajowi treningów – powiedział do mnie, gdy przebiegliśmy kilka kilometrów.

– Sam musiałem biegać po górach, ryzykując przy tym życiem, kiedy przyjechałem tu po raz pierwszy, więc pod względem fizycznym jestem pewny samego siebie.

Jak się nad tym zastanowić, to za każdym razem gdy przybywam do Zaświatów, mieszam się w coś dziwnego. Kiedy przybyłem tu po raz pierwszy, byłem goniony po górach przez staruszka Tannina, ale dzięki temu moja siła znacznie wzrosła.

– Wygląda na to że wściekałeś się w moim własnym imieniu – powiedział biegnący obok mnie Sairaorg-san.

………

Najwyraźniej mówił o ostatniej nocy. Moje ciało trzęsło się przez cały czas, kiedy słyszałem jakimi obelgami obrzucano Sairaorga-san.

– Przepraszam że nie mogłem ci wtedy pomóc – przeprosiłem.

Byłem wściekły jak cholera, ale w ogóle mu nie pomogłem. Nie potrafiłem wymyślić, co powinienem powiedzieć towarzyszowi, u boku którego tyle razy walczyłem.

Moja pozycja Króla mnie ostatecznie powstrzymała.

Sairaorg-san roześmiał się serdecznie, jakby zrozumiał moje uczucia.

– Ha ha ha, jestem ci za to wdzięczny. Jako Król nie powinieneś robić nic, co przysporzyłoby innym kłopotów. Takie było moje przeznaczenie, że urodziłem się w Rodzie Bael. Prawdę mówiąc cieszę się z sytuacji w jakiej się znalazłem – powiedział. – Z pewnością nie było to łatwe życie… Ale wielu ludzi uważa mnie za diabła z Rodu Bael, lub spadkobiercę rodziny. To bolesna i męcząca sytuacja… Ale jest tego warta, a ja naprawdę chcę uporządkować całą tę sytuację.

………

Nawet po wysłuchaniu tych słów, nawet jeśli zakwestionowano jego moc, to był dumny z tego, że pochodzi z Rodziny Bael.

Jeśli spojrzysz na dotychczasowe życie tego człowieka, to z pewnością zdobył to wszystko po wielu trudnościach.

Niezależnie od tego, co się wydarzy, tego gościa nic nie ruszy, skoro przeszedł przez tyle cierpień i trudności, aby stać się tym, kim teraz jest.

– Hyoudou Isseiu. Jestem po prostu głupim diabłem. Wobec moich towarzyszy i obywateli nie mogę zrobić nic innego poza szczerością. Trenowałem to ciało po niezliczonych porażkach i klęskach, myśląc że następnym razem wygram i posunę się naprzód – powiedział Sairaorg-san, który biegł obok mnie.

Sairaorg-san zatrzymał się i wycelował swoją pięść w niebo.

– Dzięki tej pięści mogę osiągnąć wszystko i trenować dalej.

Jego surowa pięść….

Była twarda i pokryta bliznami. Była tak wytrenowana, że nie wyglądała jakby należała do księcia.

Sairaorg-san zmarszczył brwi.

– Niestety inni przyszli na świat z naturalnymi talentami. Z pewnością doświadczyłeś tego podczas swoich dotychczasowych walk – dodał.

Walczyłem przeciwko innym, których uważano za geniuszy. Kiba, Vali, Cao Cao… Mężczyźni z którymi walczyłem, mając zaledwie podstawowy trening, w mgnieniu oka stali się silniejsi ode mnie. Wściekłem się z tego powodu, ale jednocześnie poczułem zazdrość.

Ja, Sairaorg-san oraz Saji. Musimy biegać i stawać się silniejszymi, aby nie przegrać z tymi gośćmi.

– Ale są granice tego, co sam możesz zrobić, i ludzie w końcu to zauważą… Jednakże, Hyoudou Isseiu, wzmacniane własnych słabości i trenowanie w tym celu nie ma końca. Jeśli brakuje ci szybkości, powinieneś to naprawić. Jeśli jesteś słaby, powinieneś stać się silniejszy. Jeśli chcesz być bardziej nieprzewidywalny, powinieneś zadawać się z tym, co nieznane – powiedział Sairaorg-san, kładąc mi dłoń na ramieniu. – Musisz wytrenować wszystko na maksimum. Prawdziwym wrogiem dla siebie samego jesteś ty sam, gdy zaprzeczasz własnym zdolnościom.

…………

Nagle przypomniał mi się Azazel-sensei. Wiele razy powtarzał mi „Uwierz we własny potencjał”.

Tak, Sairaorg-san ma rację. Kiedy pod jakimś względem byłem słaby, starałem się to ulepszyć i skutkiem tego jestem obecny ja.

Chciałbym powiedzieć to dawnemu mnie, sprzed kilku miesięcy, sprzed pół roku i sprzed roku…

…Że odpowiedzią na to, o co się martwisz, jest sama odpowiedź.

Byłem poruszony tym, co powiedział Sairaorg-san, ale poczułem coś za plecami i odwróciłem się.

Stał tam ktoś tak niespodziewany, że jego obecność była jak iluzja.

– Ach, cóż za przypadek.

Był to gość ubrany w coś, co było męskim mundurkiem szkolnym i chińską szatą… Cao Cao!

To chyb jasne! Ten gość, biorący udział w turnieju pod egidą Śakry, pojawił się właśnie w stolicy Zaświatów!

– Co ty tu robisz, Cao Cao!?! – zapytałem.

– Mam sprawę do załatwienia. Dostałem na to pozwolenie – odparł krótko.

Zaraz, nawet jeśli dostałeś pozwolenie, to twoja obecność tutaj dalej jest zaskakująca.

W końcu to on sprowadził tu olbrzymie potwory i wywołał cały ten chaos…

Jest jeszcze coś. Ten gość nie miał przy sobie swojej włóczni, z którą normalnie się nie rozstawał, więc wyglądało to dziwnie.

– Hę, czyżbym miał coś na twarzy? – zapytał Cao Cao, gdy zobaczył jak się mu przyglądam.

– Nie, to po prostu pierwszy raz, kiedy widzę cię bez twojej włóczni.

– Gdybym chodził po Zaświatach z włócznią z samego rana, to wtedy próbowalibyście mnie zabić, prawda? – oznajmił, uśmiechając się kwaśno.

Cóż, to prawda. Potem pewnie będę o tym za dużo myślał…

…Jednak gość stojący obok mnie mierzył Cao Cao zimnym wzrokiem.

To niezwykła sytuacja, skoro właśnie spotykają się ze sobą dwaj Królowie, którzy stoczą wkrótce ze sobą mecz…

Przez chwilę Sairaorg-san i Cao Cao wpatrywali się w siebie nawzajem.

– Wyczekuję naszego meczu – powiedział Cao Cao do Sairaorga-san.

– Poszukam cię więc na polu walki – odparł Sairaorg-san, uśmiechając się prowokacyjnie.

Tak oto skończyło się spotkanie między wcieleniem siły oraz taktyki. Nie potrzebowali słów, gdyż same spojrzenia wystarczyły, aby się zrozumieli.

Zarówno fani, jak i uczestnicy turnieju czekali na ich mecz.

Ja zresztą też!

Kiedy tak na nich patrzyłem, w mojej głowie zakwitło mi pewne pytanie. Skrzyżowałem ramiona i przekrzywiłem głowę.

– O co chodzi? – zapytał nagle Sairaorg-san.

– Chodzi o tego gościa… Zawsze spotykam go tylko wtedy, gdy dzieje się coś wielkiego.

Po przygodach w Kioto spotykałem go tylko podczas poważnych sytuacji. Nawet gdy został podwładnym Śakry, dalej spotykaliśmy się tylko podczas walk, lub wielkich wydarzeń.

Jak się nad tym zastanowić, to był też obecny na ceremonii mojego awansu.

– Hmm, ze względu na moc którą posiada, od samego początku znajdował się w centrum uwagi. Jestem pewien, że ten człowiek ma bardziej skomplikowane życie, niż myślimy – powiedział Sairaorg-san.

Życie które nie przykuwa uwagi.

Życie mężczyzny, który posiada najpotężniejszego Longinusa na świecie. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak ono wygląda…

Podobnie jak ludzie, którzy nie mogą żyć z powodu Boskich Darów w swoich ciałach, ten gość też musi…

„Zastanawiam się, czemu rzucił wyzwanie nadnaturalnym istotom?”

Powiedziałem coś takiego, gdy po raz pierwszy spotkałem Cao Cao.

Skoro jest człowiekiem, chciał rzucić wyzwanie nadnaturalnym istotom… Powiedział że jest człowiekiem, który zawsze walczył z potworami….

– Zastanawiam się.... Nam, diabłom, nie dane jest zrozumieć systemu, który stworzył biblijny Bóg.

Po tych słowach Sairaorg-san kontynuował bieganie.

Biegłem razem z nim i spojrzałem za siebie… Patrzyłem na Cao Cao, a jego sylwetka robiła się coraz mniejsza.

…Bez swojej włóczni i morderczych zamiarów, wyglądał zupełnie jak mój rówieśnik…

Moc 2. Bohaterowie i chłopcy[edit]

Część 1[edit]

Ten chłopiec urodził się w wiosce, położonej gdzieś w odległych, chińskich górach.

Dom w których przyszedł na świat, zamieszkiwali ludzie, którzy zgodnie z rodzinną tradycją, z dziada pradziada byli rolnikami.

Ten chłopiec także rozpoczął życie jako rolnik i uczył się uprawy ziemi od swoich rodziców.

To była bardzo prosta, rolnicza wieś. Nie było tu telewizji, nie wspominając o elektryczności.

Dom w którym mieszkał ten chłopiec, był zwykłą chatą, ale wszystkie domy we wsi tak wyglądały.

Żył w taki właśnie sposób.

Chłopiec lubił biegać po górach i bawić się ze swoimi rówieśnikami.

Jego serce biło szybciej, gdy słuchał opowieści o „potworach” i ze swoimi przyjaciółmi, bawił się w górach w „polowanie na potwory”.

Chłopiec… miał miejsce, do którego chodził, kiedy był szczęśliwy, smutny, albo zmartwiony. Jego specjalne miejsce… Wspiął się na najwyższe drzewo we wsi i spojrzał przed siebie na nienazwane góry.

Najwyższa góra, którą widział ze swojej wsi… Chłopiec marzył, aby pewnego dnia wejść na sam szczyt.

Myślał, że jego zwykłe i spokojne życie we wsi nigdy się nie zmieni.

Ale pewnego dnia coś się wydarzyło.

Kiedy udał się w góry, aby pobawić się ze swoimi przyjaciółmi, zabłądził i zgubił się gdzieś w głębokim lesie.

Wtedy spotkał… Potwora, którego nigdy wcześniej nie widział.

Chłopiec zobaczył potwora, gdy ten pożerał jakieś zwierze i niefortunnie zwrócił na siebie jego uwagę. Potwór powiedział wtedy, że dawno już nie kosztował ludzkiego mięsa i rzucił się na niego.

Chłopiec biegł przed siebie, ile miał sił w nogach, ale znajdował się w środku lasu, co nieco utrudniało mu ucieczkę. Ze swoim dziecięcym chodem, nie miał szans, aby uciec przed potworem.

Kiedy już zmęczyła go ucieczka i pogodził się z tym, że zostanie zjedzony, przed oczami przeleciało mu całe jego życie i nagle przypomniał sobie, jak bawił się ze swoimi przyjaciółmi w polowanie na potwory.

„Achhh, byłoby wspaniale, gdybym naprawdę miał moc, zdolną do pokonania potwora…”

Kiedy tak myślał, poczuł jak w jego sercu coś pulsuje. Wraz z silnym błyskiem światła, pojawił się przed nim pewien przedmiot.

Włócznia, otoczona świętą aurę.

Potwór był oszołomiony, gdy jego ciało ucierpiało od samego światła włóczni.

Chłopiec chwycił włócznię, zupełnie tak, jakby od zawsze wiedział, jak należy się nią posługiwać i zaatakował potwora.

Kilka minut później stał, cały pokryty krwią, w miejscu, gdzie jeszcze przedtem stał potwór....

Godzinę później został odnaleziony przez ludzi ze wsi, którzy go szukali w lesie. Wszyscy, włącznie z jego rodzicami, byli w szoku, gdy zobaczyli go pokrytego krwią.

Po tym incydencie jego życie toczyło się normalnie… Z jednym wyjątkiem.

Teraz w każdej chwili mógł przyzwać Świętą Włócznię.

Nie rozumiał, co się stało z jego ciałem. Było to tak niesamowite, że nie powiedział o tym ani swoim rodzicom, ani przyjaciołom.

Ale kiedy wpatrywał się we włócznię, jego umysł uspokajał się.

Przed jego oczami, oczami chłopca żyjącego w odległej wsi, pojawiała się piękna włócznia.

W tej chwili miał coś, co mógł „pokazać” innym.

Pół roku później chłopiec spotkał kolejnego potwora.

– Oho~ widzę że włócznia wpadła w ręce kłopotliwego dzieciaka.

Potwór przypominał małpę i nazywał siebie samego „Sun Wukong”.

– Hej dzieciaku, ta włócznia strasznie zburzy spokojne życie chłopca, który mieszka w tak odległej wiosce. Ale ty jesteś sobą, a ta włócznia nie jest tobą. Musisz sprawić, aby ta włócznia stała się częścią ciebie – powiedział małpi potwór, głaszcząc chłopca po głowie.

Zaraz potem powiedział coś w stylu „Tak, co powinienem powiedzieć w Niebie?”, po czym uśmiechnął się kwaśno.

– Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę dzieciaku, ale w twoich żyłach płynie krew bohatera tego kraju, Cao Cao. Cóż, póki co jesteś tylko jego potomkiem. To, czy obudzisz w sobie tą moc i ją wykorzystasz, to już inna sprawa… To zależy tylko od ciebie – oznajmi potwór.

Cao Cao…

To imię nie przypominało jego własnego i było całkowicie inne. Jednak słowo „bohater”, było z nim nierozerwalnie złączone.

Gdy chłopiec zdobył tę włócznię, spotkało go wiele tajemniczych rzeczy.

Po jakimś czasie nie tylko potwory, ale też ludzie zaczęli do niego ciągnąć.

Pewnego dnia, gdy wrócił z pracy w gospodarstwie, zobaczył że w jego domu jest pełno ludzi w garniturach.

Jego rodzice uśmiechnęli się, gdy go zobaczyli.

– Wspaniałe wieści!

– Tak, wspaniałe!

Chłopiec był zakłopotany, mimo że jego rodzice przytulali go i mówili dalej:

– Przyjęto cię do szkoły w mieście!

– To niesamowite! Możesz tam zjeść mnóstwo przysmaków!

Głowa chłopca była pełna pytań, ale… Mężczyzna w garniturze uśmiechnął się do niego.

– Zostałeś wybrany i przyszliśmy o tym powiedzieć twoim rodzicom – powiedział.

Potem zaczęli tłumaczyć o co chodzi, ale używali wielu trudnych słów, przez co chłopiec nie potrafił zrozumieć, o co właściwie chodzi.

Jednak z pewnością zrozumiał jedno. Skoncentrował wzrok na dłoni swojego ojca.

Trzymał w niej duży plik banknotów.

Nawet takie małe dziecko rozumiało, o co chodzi.

Właśnie go sprzedano.

Tej nocy chłopiec, z małą ilością jedzenia w kieszeni, uciekł z domu.

Myślał że jeśli opuści dom na kilka dni, to wszystko wróci do normy. Jednak jego złudzenie zostało zburzone przez kogoś, kto wykraczał poza sens ludzkiego zrozumienia.

Uzbrojeni dorośli wymierzyli broń w chłopca i tak oto zaczęło się jego pełne zmagań życie. Chłopiec uciekł przed dorosłymi, wymachując swoją Świętą Włócznią.

Nawet po tym, jak został schwytany przez prześladowców, udało mu się uciec dzięki włóczni.

Nawet w środku lasu, gdy był otoczony przez dzikie zwierzęta, udało mu się uratować życie dzięki tej broni.

Po tym jak spotkał handlarzy ludzi w swojej wiosce, wiele razy ocalił swoje życie dzięki włóczni.

W kółko doświadczał rzeczy, które mogły zmienić jego życie, aż w końcu… był w stanie zwiedzić cały świat.

Błyszczące budynki z wieżami, wysokimi jak góry, drogi, które podczas festiwalu mogły pomieścić nieskończoną ilość ludzi…

Nawet w tym wielkim mieście, jego prześladowcy mieli go na celowniku… i jego włócznię też.

„Oddaj nam swoją włócznię!” „To przedmiot, którego ktoś taki jak ty nigdy nie powinien dotknąć!”

Dzień po dniu, jego ryzykowne życie trwało.

Byli nawet tacy, którzy próbowali go przekabacić za pomocą słodkich słów, ale…

Po tym jak został sprzedany przez rodziców i był ścigany przez wielu ludzi, chłopiec nie mógł ufać nikomu i niczemu, poza swoją włócznią.

I tak oto minęło kilka lat, od kiedy opuścił swoją wioskę….

Chłopiec wyjechał z Chin i trafił do innego kraju.

Kiedy spotykał i obserwował ludzi oraz kultury, których nigdy wcześniej nie widział, zaczął w coś wierzyć.

„Wszedłem w posiadanie tej włóczni. Dzięki niej będę się mógł dostać wszędzie i pokonać każdego.”

Podczas podróży przebudził swój talent i opanował zdolności swojej włóczni.

Po tym jak jego imię zostało napiętnowane, zaczął używać imienia, o którym powiedziała mu ta małpa… Cao Cao. Dowiedział się także, że jego włócznia jest Boskim Darem i specjalnym Longinusem, najsilniejszym ze wszystkich… Jedną z relikwii.

Chłopiec… Cao Cao dalej wędrował po świecie i kiedy już dorósł, ponownie odwiedził swoją rodzinną wioskę.

Gdy podróżował, zrozumiał że jego wioska była tylko bardzo drobną częścią świata. Co ważniejsze, poznał straszną moc przedmiotu, zwanego „pieniądzem”. Cao Cao zrozumiał, że za wielką sumę pieniędzy, nawet rodzice z odległych wiosek byliby gotowi sprzedać swojego syna.

Nie zamierzał winić rodziców, ale też nie miał zamiaru pozostać w wiosce. Jednakże chciał zobaczyć ich twarze po raz ostatni.

Jednak dom w którym mieszkał… Opustoszał.

Jego rodzice już tutaj nie mieszkali.

Kiedy zaczął o nich rozpytywać, mieszkańcy wsi opowiedzieli mu, co się stało.

Gdy uciekł z domu, jego rodzicom wizytę złożył agent pewnej frakcji, a oni opowiedzieli mu o swoim synu.

Informacje o właścicielu najsilniejszego Longinusa na świecie, były bezcenne. Zwłaszcza jeśli można było ich użyć, do przeciągnięcia go na swoją stronę.

Co więcej, pieniądze które jego rodzice zarabiali poprzez sprzedawanie informacji o nim, były tak wielkie, że nauczyli się je wydawać z radością. Dla ludzi, którzy przez tyle lat żyli w biedzie, był to punkt zwrotny.

Oczywiście ludzie, którzy nigdy wcześniej nie mieli do dyspozycji tak dużych sum, nie umieli ich rozsądnie wydawać… I koniec końców, narobili sobie masę długów.

Dzień po dniu nachodzili ich komornicy i w końcu zdecydowali…

Wieśniak, który opowiadał o tym Cao Cao, wskazał pusty dom i zakończył opowieść:

– Powiesili się właśnie tam….

………

To była ostateczna odpowiedź, którą usłyszał.

„Zastanawiam się, czy moglibyśmy żyć w spokoju, gdybym urodził się bez tej włóczni?”

Cao Cao zawsze myślał w ten sposób, ale szybko potrząsnął głową.

„Ja, czy moi rodzice, jesteśmy tylko słabymi ludźmi.”

Z włócznią czy bez włóczni, to nie zmieniało faktu, że są słabi. Nawet z krwią bohatera i z włócznią, nie mógłby tego zmienić.

Gdybym nie uciekł, a został i walczył, to wtedy jego rodziców mógłby ominąć ten los. Gdyby z nimi porozmawiał, zamiast uciekał, to wtedy mogliby przeżyć.

Mogłoby się tak stać… Mogłoby… Mogłoby…

Przez głowę przeleciały mu różne możliwości, ale… To wszystko było bezcelowe i teraz mógł tylko stać przed swoim dawnym, pustym, porzuconym domem.

Spędził tu godzinę, a potem opuścił wioskę.

Poprzysiągł, że nigdy tu nie wróci.

„Na tym świecie… Jestem tylko ja.”

„Jedyne co mam, to ta włócznia. W takim razie… Jedyne co mogę zrobić, to udać się z tą włócznią tak daleko, jak mogę.”

Tego Cao Cao używał w pełni… Jako powód swojego życia.

Potem spotkał ludzi, których życie zostało zrujnowane przez Boskie Dary, tak jak w jego przypadku. Gdy ich poznał, dowiedział się o nadprzyrodzonych istotach, takich jak Bóg.

A także o diabłach, Maou, smokach, Smoczych Królach i Boskim Smoku.

Posiadali moc, która przekraczała ludzką i ukrywali się na krańcach świata.

Naturalnie Cao Cao zaczął się nad czymś zastanawiać.

„Czy ja i moja włócznia możemy ich dosięgnąć?”

Zdobycie pierwszego celu… Zanim się spostrzegł, wokół niego zebrało się wielu użytkowników Boskich Darów.

Dzięki Boskim Darom, które zniszczyły ich życia, znaleźli sobie nowe cele…

I tak oto zaczęło się ich życie, pełne nieskończonych walk. Grupa Cao Cao walczyła z posiadaczami nadnaturalnych zdolności, diabłami, smokami i za każdym razem pokazali pełnię swojej mocy.

I wtedy spotkali się z nimi.

Hyoudou Isseiem i Valim Lucyferem.

Cao Cao, który nigdy nie stchórzył przed żadnym bogiem, czy diabłem, naprawdę czuł przed nimi respekt i dostawał ciarek, na samą myśl o nich… Dwóch Niebiańskich Smokach.

Jeden z nich pokazał większe talenty od niego samego.

Tworzyli też cuda większe, niż jego włócznia.

A po konfrontacji z grupą Hyoyudou Isseia, Cao Cao stracił sens życia, sens walki, moc, dumę. Stracił to wszystko…

Cao Cao, który kroczył ulicami Lilith, stolicy Zaświatów, patrzył na unikatowy kolor nieba.

– Zdecydowanie wolę niebieski.

Kontynuował swoją podróż, gdy wypowiedział te słowa sam do siebie.

Część 2[edit]

W dzielnicy mieszkalnej, gdzieś w Lilith, Cao Cao natrafił na pewne miejsce.

Było tutaj… Przedszkole dla dzieci diabłów.

Kiedy Cao Cao został sprawdzony przez ochronę, mógł wejść do środka i wtedy zobaczył olbrzymiego mężczyznę, pracującego przy klombach.

To był… Herakles.

Obecnie był częścią jego drużyny, z którą brał udział w Międzynarodowym Turnieju Królewskiej Gry, ale w międzyczasie pracował w przedszkolu.

Po ataku olbrzymich potworów, został pojmany przez oddziały rządowe i po wielu torturach, na jego ciało nałożono zaklęcia i pieczęcie, uniemożliwiające mu dalsze wywoływanie kłopotów.

Rząd… Sirzech Lucyfer posłał go do pracy w przedszkolu, zamiast wsadzić do więzienia.

Mimo tego że Sirzech wiedział, że to właśnie on zaatakował autobus z dziećmi.

Początkowo był za to krytykowany, zwłaszcza przez rodziców, ale… W końcu widząc, jak wszyscy przyjęli tą decyzję, było jasnym że Maou… Sirzech Lucyfer został przez wszystkich bardzo wysoko oceniony.

Jeśli spróbuje zrobić coś złego, aktywuje się specjalne zaklęcie i Herakles zostanie spalony na popiół. Jednak fakt że wciąż żył, oznaczał…

Był już koniec zła, więc dzieci opuszczały szkołę, trzymając rodziców za ręce.

Dzieci machały do Heraklesa, który dbał o klomby i pozdrawiały go:

– Do zobaczenia, wujku.

– Do jutra!

Herakles odpowiadał im chłodno:

– Uważajcie na drodze i nie nazywajcie mnie wujkiem.

Nagle nasze oczy się spotkały. Był zakłopotany, zupełnie jakby nie chciał, abym to oglądał, ale…

Przerwał pracę i z brudną twarzą ruszył w stronę Cao Cao.

– Przepraszam że przyszedłem tutaj i przeszkadzam ci w pracy – powiedział Cao Cao.

– Hmph, najwyraźniej zobaczyłeś coś niecodziennego. Ja, dziedzic duszy Heraklesa, pracuję w przedszkolu jako ogrodnik i strażnik.

Racja, jednym z powodów, dla którego diabły tak szybko go zaakceptowały, było to, że w razie nagłego wypadku można go było wykorzystać jako strażnika. Czar na jego ciele sprawił, że nie miał innego wyboru niż walczyć w tej sprawie, a ponieważ raz po raz wydarzyło się wiele incydentów, diabły szybko zaakceptowały kogoś z olbrzymią siłą.

Ale Cao Cao nie potrafił pozbyć się wrażenia, że diabły myślą w dziwny sposób, czego dowodem była chociaż popularność, jaką zyskał „Oppai Smok”. Uznał że winna jest temu różnica kulturowa.

– Jesteś tu z powodu… Królewskiej Gry? To chyba jedyny powód, dla którego byś tutaj przyszedł – zapytał Herakles Cao Cao, zdejmując przy tym rękawice.

Cao Cao wzruszył tylko ramionami.

– To jeden z powodów. Chciałem też zobaczyć, jak sobie radzisz w pracy.

W tym momencie Herakles nie wiedział, jak na to odpowiedzieć… Podrapał się jednak po policzku i uśmiechnął.

– Hmm, zmieniłeś się.

– Ty również. Wiesz że mamy spotkanie w tamtym miejscu, prawda? Chodźmy tam razem.

Herakles przytaknął na tą propozycję. Nagle spojrzał na klomby, którymi się opiekował.

– Mogę to najpierw skończyć? To coś, co muszę zrobić – powiedział.

Gdy Cao Cao to usłyszał, zakasał rękawy.

– Pomogę ci, już kiedyś zajmowałem się podobną pracą.

Nigdy by się nie spodziewał, że pewnego dnia będzie zajmował się grządkami w Zaświatach, ale… Uznał że nie ma w tym nic złego.


Część 3[edit]

Miejscem do którego udali się Cao Cao i Herakles, był… Watykan Siedziba Kościoła katolickiego.

Tak jak w Zaświatach, pokazał przepustkę strażnikom i udał się do miejsca w rogu Watykanu.

Jako osoba z cenną relikwią, Świętą Włócznią i jako ktoś, kto jeszcze niedawno uważał ich za wrogów, fakt że mógł tu wejść bez żadnych problemów, sprawiał że Cao Cao kpił sam z siebie.

Miejscem do którego przybyli, była placówka, w której szkolili się i mieszkali młodzi wojownicy powiązani z Watykanem.

Mogli się tu spotkać przed każdym kolejnym meczem. Zrobili to aby sprawdzić, co wolno im w ich obecnej sytuacji, ale…prawda była taka, że wybrali to miejsce w wyniku kaprysu.

Kiedy weszli do jadalni, znajdującej się na terenie obiektu, wielu ludzi Kościoła właśnie jadło, gdyż był to czas obiadu.

Słyszeli, że z powodu wewnętrznych reformacji w Kościele, liczba osób została zmniejszona, ale… Sala nadal była wypełniona po brzegi.

Doświadczeni ludzie spostrzegli aurę, którą emanowali Cao Cao i Herakles i zwrócili się w ich stronę, ale wrócili do posiłku z zakłopotanymi minami, gdy zauważyli, że nie mają złowrogich intencji.

Jednocześnie wokół stołów biegała młoda kobieta.

To była Jeanne.

Miała na sobie fartuch i roznosiła jedzenie.

Najwyraźniej musiała ich spostrzec, gdyż odezwała się do nich:

– Ach, to wasza dwójka. Możecie chwilę poczekać? Jestem trochę zajęta. Ach, dlaczego też czegoś nie zjecie? Da wam zniżkę.

Cao Cao i Herakles spojrzeli na siebie i uznali że głupio by było, gdyby tak tu siedzieli i nic nie zjedli, więc zamówili makaron.

Gdy obiad dobiegł końca, a większość ludzi wyszła, Jeanne zdjęła fartuch i opadła ciężko na krzesło obok Cao Cao i Heraklesa.

– Haaaaa, zajmuję się tutaj gotowaniem i podawaniem jedzenia, a wy postanowiliście urządzić tu zebranie przed naszym następnym meczem. Czy to nie za wiele? Nigdy bym nawet nie pomyślała, że Watykan pozwoli nam na korzystanie z tego miejsca – narzekała Jeanne.

Kiedy wszyscy wreszcie przybyli, mogli rozpocząć rozmowę.

Podobnie jak Herakles, Jeanne została pojmana podczas ataku olbrzymich potworów, ale w przeciwieństwie do niego, ją wysłano z Zaświatów do Watykanu. Po tym jak przesłuchano ją za jej grzechy, ostatecznie umieszczono ją w tym miejscu, jako kucharkę.

Tak jak w przypadku jej kolegów, Watykan dał jej trudną do zrozumienia karę.

Cao Cao sądził, że skoro odziedziczyła duszę świętej, to Watykan nie mógł ukarać jej zbyt surowo.

Od tamtej pory gotowała dla mieszkających tutaj ludzi.

– Nigdy bym nie pomyślał, że zostaniesz szefem kuchni w Watykanie i to w instytucie trenującym wojowników – powiedział Cao Cao sarkastycznym tonem.

Jeanne wsparła brodę na dłoni.

– Ja również. Ludzie z Kościoła powiedzieli mi coś takiego: „Skoro naprawdę dziedziczysz duszę świętej Joanny d’Arc, to powinnaś pomagać ludziom” – odparła.

Kedy Cao Cao i Herakles to usłyszeli, uśmiechnęli się kwaśno.

– Cóż, z mojego punktu widzenia, wy dwaj także bardzo się zmieniliście… Ale czy to właśnie dlatego, przywódca zaangażował naszą dwójkę, która jest ze sobą połączona? Zamierzasz zapytać o to cały świat, kiedy już wygrasz? – oznajmiła Jeanne, patrząc na Cao Cao i Heraklesa.

Herakles spojrzał na Cao Cao, jakby planował zapytać go o to samo.

– Chcę po prosu przetestować samego siebie – odparł Cao Cao. – Myśleliśmy wszyscy, że byliśmy geniuszami. Z błogosławieństwem nieba i ziemi, myśleliśmy że byliśmy prawdziwymi bohaterami, ale to mniemanie zostało zniszczone przez białego i czerwonego smoka.

Nawet jeśli mieli broń i moce, które mogły tworzyć cuda, zrozumieli że nie mogą pokonać tych, którzy potrafią tworzyć większe cuda. Nie, zdali sobie sprawę, że są istoty, którym nie mogą łatwo dorównać.

Walka z Dwoma Niebiańskimi Smokami, oznaczała samodestrukcję.

Dowodem tego była niezliczona ilość ludzi, którzy zostali przez nich pokonani.

Ci, którzy mieli szczęście przeżyć walkę z nimi, nauczyli się, jak stawiać im czoła.

W końcu zainteresowali się tymi, którzy walczyli przeciwko nim w równej i uczciwej walce, a także tymi, którzy dzięki rzuceniu im wyzwania, wzmocnili swoją siłę.

Jeśli ktoś chciałby połączyć ich pragnienie stania się silniejszym i wolę wyzwania Niebiańskich Smoków, to najlepiej by było walczyć z nimi w równej i uczciwej walce.

„Do tego, jeśli to możliwe, to chciałbym uniknąć zostania pokonanym przez ich cuda. Dlatego, ja…...”

– Więc chcesz walczyć z nimi w równej i uczciwej walce? – powiedziała Jeanne, jakby odczytywała myśli Cao Cao.

Cao Cao był zaskoczony, że Jeanne odczytała jego myśli i spojrzał w jej kierunku. Ona jednak powiedziała wprost „Można w tobie czytać, jak w otwartej książce.”.

– Prawdę mówiąc, to nawet nie wiem, czy byłbym ich teraz w stanie pokonać – oznajmił Cao Cao.

– No no, tak zawsze pewny siebie przywódca Frakcji Bohaterów, nagle wątpi we własne siły. Kto by się spodziewał? – zakpiła Jeanne.

– Nadal jestem zły na to, co było wcześniej. Zdałem sobie sprawę, że blizna na moim sercu, która powstała z powodu upokorzenia, bezradności i strachu, nie zniknie do dnia, w którym ich nareszcie pokonam… Z tego prostego powodu chcę walczyć przeciwko nim, rewanż przeciwko nim i przeciwko mnie samemu – Cao Cao wyznał swoje prawdziwe myśli.

„Próbowałem stać się bohaterem wraz z towarzyszami, którzy mieli taką samą wolę jak ja, ale Vasco Strada zburzył tą iluzję i powiedział mi, że tylko bawiłem się w bohatera. To dlatego przegraliśmy z Sekiryuuteiem, który zawsze parł naprzód, choćby nie wiadomo jakie problemy stawały mu na drodze.”

Strada-san powiedział, że to ludzie sami wybierają sobie bohaterów. Jednak oni, nie byli nawet bliscy tego, by być tak nazywanymi przez ludzi.

Być może należałoby ponownie przemyśleć znaczenie terminu „bohater”, ale Cao Cao uznał, że najpierw musi się zająć Dwoma Niebiańskimi Smokami.

Nagle do jadalni weszła dwójka ludzi.

– Przywódco, przyprowadziłem go.

Osobą, która powiedziała te słowa, był użytkownik Boskiego Daru, Tarczy Mrocznej Nocy, Nocnego Mirażu, Connla. Po tym jak przegrał w Kioto i nawet po rozwiązaniu Frakcji Bohaterów, został ochroniarzem Seekvariy, ale nadal stał u boku Cao Cao.

Kolejną osobą był Marsillio, użytkownik Boskiego Daru, Zjawiskowej Klątwy, który nawet po porażce Frakcji Bohaterów, zaatakował samotnie Rias Gremory.

Po porażce z Hyoudou Isseiem, został zabrany do Zaświatów przez rząd i spotkał go podobny los, co Heraklesa i podobnie jak on, trafił jako wsparcie do Cao Cao.

– Dziękuję wam, Connla i Marsillio.

Spojrzenie Cao Cao przeniosło się na młodego mężczyznę, który stał za nimi.

Nosił okulary i wyglądał znajomo.

– Nie wierzyłem że naprawdę tu będziesz. Nie przypuszczałem, że wybierzesz to miejsce jako miejsce spotkania.

To był młody czarodziej w pelerynie… Georg.

– Georg?!

Herakles i Jeanne zerwali się z miejsc, gdy go zobaczyli.

Tego się można było spodziewać. Po porażce z grupą Hyoudou Isseia, jego Longinus… Zatracenie Wymiaru, został zabrany przez Trzy Frakcje. Potem, wraz z Cao Cao i posiadaczem Stwórcy Zniszczenia, Leonardem, został zesłany do Królestwa Zmarłych.

Cao Cao szybko się stamtąd wydostał, ale Georg postanowił jeszcze trochę zostać i studiować magię. Dlatego jeszcze nie wystąpił w turnieju.

Jednak jego obecność w Watykanie była dość dużym zaskoczeniem dla Heraklesa i Jeanne.

– Wezwałem go. Powiedział że Hades jest ostatnio nieobecny, więc zaprosiłem go do nas – wyjaśnił Cao Cao.

– Cóż, dla mnie to żałosne, że w tej drużynie nikt nie umie władać magią – oznajmił Georg.

Nie wziął jeszcze oficjalnego udziału w meczu, ale drużyna Cao Cao jeszcze ani razu nie przegrała. Być może wynikało to z faktu, że nie spotkali się jeszcze z istotą boskiej klasy, ale była to tylko kwestia czasu. Dlatego Cao Cao wezwał go na pomoc.

Herakles przyjrzał się tym, którzy weszli do sali, jakby kogoś szukał.

– Więc Leonardo nie przyjechał – powiedział po chwili.

Najwyraźniej martwił się o chłopca, którego wysłano do Królestwa Zmarłych wraz z Georgiem.

– On też wrócił z Królestwa Zmarłych. Obecnie przebywa w laboratorium Grigori – odparł Georg.

Racja, najwyraźniej ustalono z góry, że coś takiego będzie miało miejsce, gdy Leonardo wróci z Piekła. Najwyraźniej Grigori zawarło jakieś potajemne pakty z innymi członkami Trzech Frakcji.

– Nie minął więcej niż rok od czasu ataku gigantycznych potworów, więc muszą mieć na oku kogoś, kto potraf dać życie tak olbrzymim stworom – oznajmił Cao Cao.

To największe zmartwienie Trzech Frakcji. Aby zwiększyć swoją siłę, zamierzali oprzeć się na trzech użytkownikach Longinusów, Cao Cao, Georgu i Leonardo. Jednak ich grzechy były zbyt wielkie, aby mogły zostać zignorowane, zwłaszcza Leonardo, który nie potrafił dobrze kontrolować własnej mocy. Dlatego też zabrano go do Grigori, gdzie prowadzono intensywne badania nad Boskimi Darami.

Tak więc, im bardziej zbliżała się godzina spotkania, tym więcej członków grupy przybywało.

Wśród nich byli tacy, którzy dawno odeszli z Brygady Chaosu, ale wrócili aby pomóc w turnieju.

Herakles zauważył mężczyznę z zadbanymi, brązowymi włosami i zaczął z nim rozmawiać.

– Och, więc ty też tutaj jesteś, Persiu.

– Ejże, nie mów tak do mnie. Nazywaj mnie mężczyzną nad mężczyznami, Perseuszem-sama.

Osobą która powiedziała te żartobliwe słowa, był poprzedni przywódca Frakcji Bohaterów… Perseusz.

Odziedziczył duszę greckiego herosa, Perseusza. Przed incydentem w Kioto, z powodu różnicy zdań z Cao Cao, postanowił opuścić drużynę, ale najwyraźniej zgodził się im pomóc podczas turnieju.

Jednak nawet po odejściu z drużyny, zdarzało mu się spotykać z Cao Cao. To on był tym, który dał mu oko Meduzy. Był kimś, kto wierzył w swoją własną sprawiedliwość najbardziej ze wszystkich i był najlojalniejszy.

Perseusz spojrzał zszokowanym wzrokiem na Georga.

– Wow, to Georg. Słyszałem, że pracujesz teraz jako Ponury Żniwiarz.

– Cóż, nie miałem ochoty przekroczenia poziomu „złej organizacji”, więc naprawdę nie lubiłem pracować w takich miejscach jaj Królestwo Zmarłych.

Gdy Perseusz usłyszą tą odpowiedź, roześmiał się serdecznie.

– To prawda. Więc Jeanne pracuje w tym miejscu. A więc onee-san, upiecz mi pizzę, jeśli łaska – powiedział do Jeanne, siadając obok niej.

– Jak jesteś głodny, to żryj ten makron, którego nikt nie skończył – odparła niegrzecznie Jeanne.

– Super – odpowiedział prosto Perseusz i zaczął pałaszować makaron, którego nie zjedli Cao Cao i Herakles.

Po przybyciu nowych członków, w tym Perseusza, wypożyczyli całą salę i zaczęli zebranie.

– Wychodzi na to,ze są już wszyscy. Teraz dam wam pliki na temat Drużyny Sairaorga Baela.

Cao Cao rozdał wszystkim dokumenty. Były w nich zawarte informacje na temat parostwa ich rywala.

Drużyna Sairaorga Baela zawarła sojusz z jego młodszym bratem… Magdaranem Baelem i jego parostwem. Podczas gdy grupa Sairaorga pełniła funkcję siły głównej, drużyna jego brata zajmowała się wsparciem. W zależności od tego, kto był wrogiem, wymieniali się członkami.

– Więc zaczynajmy zebranie – tymi słowami Cao Cao zaczął zebranie.

Biorąc pod uwagę zasady gry, a także dane swoich przeciwników , zaplanowali ruchy każdego członka drużyny.

Zasadniczo zasady meczu były ogłaszane w dniu rozgrywki, więc robili plany, biorąc pod uwagę różne możliwe warianty.

– Jeśli trafi się nam coś takiego, przypuszczam że ta strategia będzie najlepsza.

Ponieważ rozmowy Cao Cao nad przewidywaniami i planami wydłużyły się, Herakles zdawał się być tym znudzony.

– Za dużo tego gadania. Skończ z tym Cao Cao. Nie możesz po prostu unikać ataków Sairaorga? – zapytał wprost.

……

Kiedy padło to pytanie, spojrzenia wszystkich skoncentrowały się na Cao Cao.

Najbardziej niebezpiecznym aspektem następnego meczu, były ataki wrogiego Króla, Sairaorga Baela.

To on był tym, który słynął wśród młodych diabłów z najpotężniejszych ataków. Ich moc była tak wielka, że dorównywały sile Seikiryuuteia, a podczas walki wręcz przewyższał nawet Valiego Lucyfera…

Jeśli dojdzie do starcia bezpośredniego, to może się to skończyć tragicznie nawet dla kogoś, kto dziedziczy duszę dawnego bohatera.

To był powód, dla którego Herakles zadał pytanie Cao Cao.

Czy może uniknąć ataków? Było jasnym, że jeden cios miałby śmiertelne konsekwencje nawet dla samego Cao Cao.

Ciosy Sairaorga Baela mają śmiercionośną siłę….

– Cóż, ma podobny styl walki co Hyoudou Issei. Atakuje z niedorzeczną siłą i mocą i nawet jeden cios spowoduje poważne obrażenia. Ten gość ma 99.9999 procent szans na to, że wygra jednym ciosem – powiedział Cao Cao wzdychając.

Nawet gdyby udało się im wszystkim przyprzeć go do muru, to i tak wystarczyłby jeden jego cios... Biorąc pod uwagę wszystkie możliwości i możliwe plany, jedynym wnioskiem było to, że nie można było dopuścić, do otrzymania ciosu od Sairaorga.

Cios który został zarejestrowany na nagraniach turniejowych, był straszny. Mógł znokautować nawet diabła klasy ostatecznej. Przebijał się przez magiczne tarcze magów z taką łatwością, jakby łamał w palcach zapałkę.

To była prosta i szybka walka. Jeden cios i idziesz w piach… Oto czym była siła tego gościa.

– Jestem kimś, kto oberwał od niego ciosem pięścią, więc coś ci powiem. Niezależnie od tego, czy wygrasz czy przegrasz, TEN BÓL BĘDZIE CI TOWARZYSZYŁ JUŻ NA ZAWSZE – powiedział Herakles.

Herakles został pojmany po tym, jak przegrał z Sairaorgiem.

Potarł policzek i zmarszczył brwi.

– Po tym jak mnie pokonał… Nie mogłem zapomnieć tego bólu.

Wszyscy byli zdumieni, gdy usłyszeli historię Heraklesa, ale… Był jednak ktoś, kto się śmiał.

– Fufufufu.

To Perseusz.

– Hej, co w tym zabawnego? – zapytał Herakles.

– Opowiadasz o tym już po raz dziesiąty – odparł Perseusz ze śmiechem.

– Przymknij się!

– Cóż, Georg wrócił, więc nasza drużyna może pokonać pełnię mocy – powiedział Perseusz, lekceważąc Heraklesa.

Czarodziej… Zatracenie Wymiaru Georga powróciło i zostało powitane z radością.

– Byłoby najlepiej, gdyby ten idiota Zygfryd był z nami. W końcu jesteśmy w jego dawnym ośrodku treningowym – powiedziała Jeanne gapiąc się w sufit.

Gdy tylko Zygfryd został wspomniany, nastrój natychmiast stał się uroczysty.

Miał najchłodniejszy charakter ze wszystkich członków Frakcji Bohaterów… A także był najbardziej szalony. I w równie smutny sposób zakończył życie.

Cao Cao pokręcił głową.

– Gdyby żył, nie moglibyśmy się tutaj spotkać. To miejsce… Jest jego ostatecznym miejscem spoczynku. Pozwólcie mu więc spoczywać w spokoju.

Wprawdzie został wybrany przez Grama, ale z powodu swojego smoczego Boskiego Daru, nie mógł wydobyć w pełni potencjału tego miecza.

Miecze które zostały przejęte przez Kościół, włącznie z Gramem, rozdano zdolnym rycerzom.

Pytaniem było, dlaczego Gram wybrał Zygfryda, a potem Kibę Yuuto.

Nie było jednoznacznej odpowiedzi, ale Cao Cao znalazł kilka powodów. Gdy Zygfryd uciekł z Watykanu, był… zadowolony z samego siebie. Uciekając z tego miejsca, spełnił większość rzeczy, których pragnął.

A Demoniczne Miecze w końcu się zbuntowały przeciwko niemu, gdy zahamował swój wzrost.

Cóż, to nie będzie zbyt dokładne. Prawdę znają pewnie tylko miecze.

To sprawy które są zbyt mroczne, aby o nich mówić.

Nagle ktoś zapukał do drzwi jadalni. Któraś z osób siedzących przy stole wstała i otworzyła drzwi… Pojawiło się kilka wojowników Kościoła.

Niezdecydowanie weszli do sali, gdy zobaczyli Jeanne.

– Jeanne-san, słyszeliśmy że weźmiesz udział w meczu…. C-Cao Cao?! H-hej, tutaj jest użytkownik Świętej Włóczni!

Najwyraźniej znali Cao Cao z turnieju i poprzednich incydentów, gdyż z obawą skłonili się przed nim.

– Ach, Panie! Święta Włócznia!

– Amen!

Wszyscy padli na kolana i zaczęli się modlić, co zaskoczyło Cao Cao.

Watykan był kwaterą główną Kościoła katolickiego i naturalnym było, że jako głęboko wierzący ludzie, zachowywali się w ten sposób, gdy zobaczyli kogoś dzierżącego włócznię powiązaną z Trójcą Świętą. Dodatkowo Cao Cao bierze udział w Międzynarodowym Turnieju Królewskiej Gry, więc jest sławny wśród tych, którzy biorą w nim udział.

Herakles roześmiał się.

– Kekeke, najwyraźniej Święta Włócznia spełniła swoją pierwotną funkcję.

– Ucisz się – powiedział Cao Cao, podczas gdy modlący się rozmawiali z Jeanne.

– Proszę, spisz się dobrze…

– Nie możemy ci oficjalnie kibicować, ale mamy nadzieję że wygrasz.

Racja, wspierali Jeanne.

Nawet ona zdawała się tego nie spodziewać.

Nagle kontynuowali:

– Makaron Jeanne-san jest trochę za mocny, ale wszyscy jesteśmy do niego przywiązani.

– Tak, postaramy się też naprawić ten zepsuty piec do pizzy, więc prosimy, następnym razem upiecz ją dla nas.

Kiedy wojownicy Kościoła jej kibicowali, Jeanne zaczęła się zachowywać jak tsundere.

– Doprawdy wy… Wiecie że jestem złoczyńcą? Powinniście kibicować aniołom.

Patrząc na tą scenę, Cao Cao myślał że to także Zaświaty i Kościół… Zuchwała kara aniołów. Postawili ją w takiej sytuacji i rozwiali wszystkie jej złe zamiary.

Tak jak w przypadku Heraklesa.

Ale z drugiej strony Cao Cao zauważył, że był zadowolony z faktu, że potoczyło się to w ten sposób. Uśmiechnął się.

Gdy wojownicy sobie poszli, Georg poprawił okulary i zaczął mówić pełnym emocji głosem:

– Międzynarodowy Turniej Królewskich Gier. Nigdy bym nawet nie pomyślał, że nasze cele zostaną osiągnięte w ten sposób.

Turniej w którym można brać udział bez względu na religię, czy miejsce w społeczeństwie. Uczestnicząc w tym turnieju, można było walczyć z diabłami, aniołami, smokami, a nawet bogami.

Jeszcze kilka miesięcy temu nie mogli o ty nawet marzyć.

– Hehe, to naprawdę dziwaczne. My, którzy wywołaliśmy tyle kłopotów, teraz bierzemy udział w takich rozgrywkach i to legalnie. Do tego jest tu tylu ciekawych przeciwników, takich jak potwory i istoty będące zarówno w klasie Maou, jak i boskiej – powiedział Herakles, uśmiechając się kwaśno.

Walczyli przeciwko wielu frakcjom i spotkali wiele niezwykłych istot.

Rzeczy które robili przed rokiem, były szalone, ale teraz trwał konkurs, w którym mogli wziąć udział.

Było dziwacznie, tak jak powiedział Herakles, ale… To nie usprawiedliwiało nas, i strasznych rzeczy, które zrobiliśmy.

– Czy to nie za proste? Jeśli wygramy… Wtedy będziemy najsilniejszymi ludźmi na świecie – powiedział Cao Cao.

Wszyscy uśmiechnęli się, kiedy to usłyszeli.

– Racja, zróbmy to.

– Tak, dlatego zebraliśmy się wokół Cao Cao. Cóż, nawet jeśli nie wygramy, to będzie następny turniej, co nie? Będziemy próbować, póki nie wygramy – powiedział Herakles, zaciskając pięści.

Jeanne odgarnęła włosy do tyłu.

– Ha ha ha. Nie powinienem tego mówić, jako ktoś, kto przekazał wam oko meduzy po tym, jak przeciąłem z wami wszystkie więzi, ale… Potrafię uwierzyć w obecnego ty, Cao Cao. Będę walczył w zastępstwie Zygfryda – powiedział Perseusz ze śmiechem.

Jeden towarzysz zginął… Ale powrócił ten, który dawno temu odszedł.

– Będę zaszczycony, mogąc walczyć u twojego boku – powiedział Connla.

– Cieszę się, że mogę tutaj być – dodał Marsilio.

– Ja także. To zupełnie jak sen, że znów mogę uganiać się z Cao Cao za naszym marzeniem – oznajmił Georg.

Jak silny może się stać ktoś, kto ma ludzkie ciało?

Cao Cao popatrzył na twarze wszystkich ludzi.

Ich życia zostały wywrócone do góry nogami z powodu Boskich Darów.

„Według Vasco Strady, bawiliśmy się tylko w „bohaterów”, aby wyzwolić swój gniew, przez co wyglądaliśmy jak głupki.”

„Jesteśmy słabymi ludźmi. Nasze ciała i umysły są najsłabszymi z najsłabszych, ale odziedziczyliśmy geny bohaterów i dzięki temu możemy uzyskać moc, będącą cudem. Ale czy dla niech wszystkich ma to znaczenie, lub sens?”

Jeszcze nie znaleźli odpowiedzi, ale… Tak jak Hyoudou Issei i Vali Lucyfer, Cao Cao oraz jego grupa chcieli przeć naprzód i nie zgubić już swojej ścieżki.

– Więc odnieśmy jutro zwycięstwo – powiedział Cao Cao.

Wszyscy przytaknęli jego słowom…

Kiedy Cao Cao to zobaczył, coś sobie przypomniał.

Wydarzyło się to, kiedy po raz pierwszy i ostatni wrócił do domu i dowiedział się o losie swoich rodziców.

Z jakiegoś powodu Cao Cao wspiął się na górę, gdzie znajdowało się najwyższe drzewo we wsi. Chciał tam po prostu pójść. Góra która kiedyś była taka wielka, a na którą teraz mógł się wspiąć z zamkniętymi oczami. Prawdę mówiąc był rozczarowany.

Rozczarowało go to, że góra mogła wydawać się wielka tylko dziecku.

Jednak jedyne co spotkał na szczycie góry, to… Błękitne niebo.

Gdy mu się przyglądał, przypomniał sobie, że świat jest ogromny, a ze szczytu tej góry wydaje się być nieskończony.

Więc gdzie kończy się to błękitne niebo?

– Ciekaw jestem, jak daleko mogę zawędrować po tym niebie, zanim znajdę jego kres.

Dalej myślał o tym samym co kiedyś, tyle tylko, że jego metody działania się zmieniły.

Moc 3: Początek Orgii Mocy i Technik[edit]

Dzień meczu pomiędzy Drużyną Cesarskiego Fioletu, a Drużyną Włóczni Niebiańskiego Cesarza…

Ja, Hyoudou Issei, przybyłem do latającego miasta Agreas, leżącego na terytorium Rodu Agares, gdzie miał się odbyć mecz. Racja, to miasto, które zostało skradzione przez Qlippoth, znów stało się miejscem meczów, po tym jak wszystkie możliwe kontrole potwierdziły, że jest bezpieczne.

Zarówno byli jak i obecni członkowie Klubu Okultystycznego oraz Samorządu Uczniowskiego, postanowili spotkać się w pokoju VIP-ów i obejrzeć razem mecz.

Z okazji meczu, cały stadion był wypełnione po same brzegi.

– Mecz na który tak wszyscy czekaliśmy, właśnie się zaczyna! Wspaniały gracz z grupy Czwórki Nowicjuszy, Sairaorg Bael-san, oraz posiadacz najsilniejszego Longinusa, Świętej Włóczni… Cao Cao! Drużyny którym przewodzą, budziły wielkie emocje jeszcze przed meczem! Teraz przedstawię wam osobę, która będzie komentowała ten mecz razem ze mną – oznajmił komentator, Naud Gamigin-san.

Kiedy kamera skoncentrowała się na osobie, która stała obok niego, zobaczyliśmy dziecięcego boga, Śiwę!

– Jak się macie, jestem, Śiwa, gospodarz tego turnieju – powiedział z uśmiechem na twarzy.

Mimo wszystko dlaczego Bóg Destrukcji i gospodarz turnieju jest komentatorem!

Najwyraźniej, nawet Naud-san był spięty.

– Skoro Bóg Destrukcji jest obecny, to nawet ja czuję zaniepokojenie!

– Ha ha ha! Nie musisz się tak czuć. Jeśli jacyś dranie zaatakują, to sprawnie sobie z nimi poradzę. Nie będzie problemu, nawet jeśli tym kimś będzie bóg.

Więc to tak! Skoro Śiwa tu teraz jest, to jest to najbezpieczniejsze miejsce we wszechświecie!

Naud-san, najwyraźniej nie wiedział co powiedzieć na też żart boga i po prostu rzucił „Dobrze wiedzieć”… Kaszlnął, a potem dalej zaczął krzyczeć do mikrofon:

– Tak więc mecz, którym tak bardzo interesują się VIP-y ze wszystkich frakcji, już niedługo się zacznie!

Jednak to naprawdę interesujące! W tym samym miejscy, w którym stoczyliśmy mecz z Sairaorgiem, teraz rozegra się walka pomiędzy nim a Cao Cao!

Obie drużyny wpatrywały się w siebie na polu gry. Wszyscy emanowali niesamowicie niebezpieczną żądzą mordu.

Pole gry… Było zupełnie inne niż podczas naszego meczu. Tym razem zmieniono je w oficjalne pole treningowe, chociaż i tak zostaną tam wkrótce teleportowani.

Był powód, dla którego mecz się jeszcze nie zaczął.

Królowa Cao Cao nadal się nie pojawiła.

Czekali na nią zarówno gracze, jak i widzowie.

– Jestem pewna że wszyscy byli zaskoczeni, gdy poznali skład drużyny Cao Cao – powiedziała Rias.

Tak, miała rację… A to dlatego, bo to imię rozpoznałby nawet taki głupek jak ja.

Podczas gdy publiczność szeptała coś do siebie, Królowa wreszcie się pojawiła.

W wejściu, przez które weszła Drużyna Cao Cao, rozległ się stukot końskich kopyt i po chwili wypadł z niego olbrzymi czerwony koń! Spojrzenia wszystkich skoncentrowały się na jeźdźcu!

– Przepraszam wszystkich za zwłokę….

Osobą, które wymówiła te słowa, był olbrzym w zielonej, chińskiej zbroi!

Brodacz, który emanował tak przytłaczającą aurą, że czuliśmy ją nawet przez monitor.

W jednej ręce dzierżył Półksiężycowe Ostrze Zielonego Smoka.

Kiedy ten brodaty olbrzym zsiadł z konia, Cao Cao przybrał pozę, w której ścisnął prawą pięść lewą dłonią i pozdrowił go.

– Nie, takie wejście pasuje do ciebie, Guan Gongu[1].

Kiedy Cao Cao wymówił jego imię, wszyscy na stadionie byli w szoku!

Guan Gong… Albo też Guan Yu! Wielki bohater z Epoki Trzech Królestw!

– P-pojawiłłłłłłłłłłłłłłłłł się! Królowa Drużyny Cao Cao, o-o-o-o-ostateczna istota boskiej klasy! Osoba która jest jednym z najpopularniejszych ludzi w świecie ludzi, Guan Gong! W wielu krajach jest uważany za boga! Bohater Trzech Królestw, generał Guan Yu!!! A teraz bierze udział w Królewskiej Grze!!! – wywrzeszczał do mikrofonu Naud-san, gdy pojawił się Guan Yu!

Tak! To Guan Yu z Trzech Królestw! Nawet taki głupek jak ja o nim wiedział! Słyszałem legendy, że gdy zmarł był otoczony kultem i w końcu stał się bogiem, ale mimo tego…

– Osobą która nakłoniła Guan Yu do udziału w grze, był ten bóg… Indra. Członkowie Drużyny Cao Cao są w końcu członkami Frakcji Bohaterów, która należała do Brygady Chaosu. Nawet jeśli ja, jeden z gospodarzy turnieju, pozwolę na ich udział, to ludzie i tak będą podchodzić do nich z ostrożnością. Dlatego Indra wysłał kogoś, aby mieć na nich oko… Można powiedzieć, że to ich nadzorca. Ludzie na pewno będą się czuli pewniej, jeśli deifikowany generał Guan Yu będzie czuwał nad tymi byłymi terrorystami – wyjaśnił Śiwa.

Śiwa był naprawdę dobry w komentowaniu… Ale to właśnie dlatego Indra umieścił w drużynie Cao Cao kogoś takiego jak Guan Yu…

– Prawdopodobnie rozkazał Guan Gongowi, aby pościnał im wszystkim głowy, jeśli zaczną knuć coś niedobrego – powiedział cicho Kiba.

Zachowanie takiej ostrożności jest niezbędne, skoro biorą udział w turnieju publicznym…

– Zastanawiam się, dlaczego tak późno dołączył do turnieju? – zapytałem.

To dziwne, że przyłączył się do jego drużyny dopiero teraz.

– Najwyraźniej jest bardzo zajęty, od kiedy został bogiem dobrobytu. Słyszałam, że bogowie bogactwa wszystkich frakcji, są zajęci przez cały rok – odparła Sona-senpai, która oglądała mecz.

Ach~ to ma sens. Słyszałem że Guan Yu ma setki świątyń na całym świecie.

Kiedy Guan Yu… Guan Gong się pojawił, przywódca drużyny przeciwnej, Sairaorg-san, wystąpił naprzód!

– Czy ponownie dzierżysz swoją broń wraz z Cao Cao? – zapytał.

Guan Gong pogłaskał swoją brodę.

– Po prostu pamiętam stare czasy, Wielkiego Króla Zniszczenia – odparł.

Ta scena…. Mając tak małą wiedzę o historii, wyglądało to tak, jakby rozmawiali ze sobą dwaj silni ludzie, ale…

Wszyscy mruczeli coś pod nosami, gdy przyglądali się tej dwójce.

– Żeby generał Guan Yu, który był tak lojalny wobec Liu Bi, stanął u boku Cao Cao, nawet jeśli jest on potomkiem prawdziwego… – powiedziała Królowa Parostwa Sitri, Shinra-senpai.

– Kiedyś Cao Cao pojmał do niewoli Guan Yu. Tak go wtedy polubił, że chciał go zwerbować do swoich stronników. On jednak pozostał lojalny wobec Liu Bi i wrócił do niego, gdy już wydostał się z niewoli – wyjaśniła mi całą sprawę Koneko-chan.

Tak, obiło mi się to o uszy, gdy czytałem historię o Cao Cao… To znaczy czytałem o jego przodku, aby opracować jakąś taktykę przeciwko temu obecnemu.

Powinienem też sprawdzić tego Liu Bi. W końcu pewnego dnia może być naszym przeciwnikiem.

Wyraz twarzy Rias był cały skostniały.

– Tylko on może spełnić swoje obowiązki, jako bohater.

Kiedy skupiliśmy się na rozmowie pomiędzy Sairaorgiem-san i Guan Gongiem, Naud-san wyjaśnił zasady meczu, który miał się właśnie rozegrać:

– O zasadach meczu zdecyduje publiczność! Proszę aby widzowie sami zdecydowali i wybrali, jakiego rodzaju mecz chcieliby dzisiaj obejrzeć!

Racja! Przed meczem zapytano widzów, oglądających mecz zarówno na stadionie, jak i siedzących przed telewizorami, według jakich zasad powinien się rozegrać mecz! To był festiwalowy mecz, który był nadawany publicznie, więc jak najbardziej chcieli zwiększyć wartość rozrywkową!

Zwykle robi się tak wtedy, kiedy ma się rozegrać mecz pomiędzy popularnymi drużynami i nawet w normalnych Królewskich Grach był to popularny system.

To zrozumiałe, że jeśli jesteś fanem tej gry, to chciałbyś zobaczyć mecz dwóch słynnych drużyn w stylu, który byłby dla nich obu najbardziej spektakularny.

Oczywiście wszyscy z Klubu Okultystycznego, włącznie ze mną, oddali głosy… Co ostatecznie zostanie wybrane?

Gracze, publiczność i my, wpatrywaliśmy się w olbrzymi monitor.

– Wybrana zostanie zasada z największą ilością głosów! Tak więc co wybraliście? To takie ekscytujące! – kontynuował Naud-san.

Nazwy zasad przesuwały się po ekranie i w końcu wyświetliła się ta wybrana.

– A oto i ona!

Wybraną zasadą jest… Błyskawiczne tempo!

Naud-san był podekscytowany tym wyborem, a widownia wyła z radości!

– Ochhhhhhhhhhhhhhhh, nie wierzę! W-wybrano właśnie to! Wszyscy zagłosowali na… Błyskawiczne tempo! Zasada znana z krótkich walk w stylu blitz!

………!

Spośród wszystkich rodzajów Królewskich Gier, ta toczy się na najmniejszej powierzchni i w najkrótszym limicie czasu! To dlatego takie mecze toczyły się w stylu blitzu!

– Najwyraźniej wszyscy chcą zobaczyć czystą walkę, zamiast taktycznej rozgrywki – powiedziała Ravel.

Rozumiem to uczucie! Nawet ja musiałem wybrać pomiędzy tą, a normalną regułą i w końcu wybrałem normalną. Jako Król, chciałem zobaczyć jak te dwie drużyny będą się poruszały po arenie! Osobiście jednak, naprawdę chciałem zobaczyć mecz w stylu błyskawicznego tempa!

Nastrój panujący na arenie natychmiast zgęstniał. W jednej chwili Cao Cao wystąpił naprzód i zaczął rozmawiać z Sairaorgiem.

– Sairaorgu Baelu, mam dla ciebie propozycję.

Kamery skupiły się na Cao Cao.

– Cokolwiek wydarzy się w tym meczu, są rzeczy które ty i ja musimy zrobić. Będę dążył do zwycięstwa i… – powiedział, gdy szedł w stronę Sairaorga-san i nie przestawał mówić. – Będę czekał na ciebie pośrodku pola. Wiesz co to znaczy, prawda?

Obie drużyny były zaskoczone tą deklaracją.

Tego się można było spodziewać… Komentator był…!

– Czyżbyś proponował pojedynek jeden na jednego pomiędzy Królami? – zapytał Sairaorg-san uśmiechając się z pewnością.

– Sam tego chcesz, prawda? Oczywiście wliczając w to twojego Longinusa.

………………..!!!! Ja, nie, wszyscy obecni w tym pokoju byli przerażeni tymi słowami!

Kiedy przyglądaliśmy się temu w zdumieniu, Naud-san dalej darł się do mikrofonu:

– Cóż za prowokacyjne oświadczenie! Cao Cao zaproponował pojedynek Sairaorgowi-san!!!!!!

– To może być podejrzane, że proponuję pojedynek jeden na jednego. Cóż, w końcu jestem brutalnym oprychem… Zdecydowanie nie można mi zaufać… Przysięgam jednak że jestem osobą, która wyczekiwała naszego pojedynku – oznajmił Cao Cao.

– Przysięgasz? Właściwie to komu? Indrze, któremu służysz? A może swojemu przodkowi? – zapytał Sairaorg-san.

– Przysięgam Hyoudou Isseiowi – odparł Cao Cao wprost.

– ….!!

Wszyscy zaniemówili, kiedy o tym usłyszeli!

Ja też byłem tym zaskoczony!

….. A to drań…!!! Przysięgasz w moim imieniu…! Ja… nie potrafię się nawet złościć z tego powodu! Mój rywal przysięga w moim imieniu, że będzie walczył fair! Moim ciałem targały najróżniejsze emocje!

Ciało Sairaorg-san emanowało niesamowitą ilością bitewnej aury, gdy usłyszał słowa Cao Cao.

– Nadal mi nie wierzysz? – zapytał Cao Cao, kiedy to zobaczył.

Pomiędzy tą dwójką… Siła ich aur była tak wielka, że czuło się ją nawet przez monitor. Zupełnie tak, jakby przestrzeń miała się rozpaść.

– Nie, skoro wypowiedziano jego imię, to nie ma powodu aby nie… Pokonam cię na środku pola!!! – powiedział Sairaorg-san, gdy wrócił do swojej drużyny.

Rozmowa tej dwójki nawet mnie podekscytowała…!

– Sairaorg-sama w ogóle nie ufa Cao Cao, a on też uważa że Sairaorg-sama jest kimś, kogo musi pokonać. Ale Hyoudou…. – powiedział szorstkim głosem Saji, który przyglądał się temu wszystkiemu.

– Dla tej dwójki Ise.... Obietnica którą złożyli w jego imieniu jest ważna – dokończyła Rias za Sajiego.

Tak oto rozpoczęła się walka pomiędzy Drużyną Cesarskiego Fioletu Sairaorga-san oraz Włócznią Niebiańskiego Cesarza Cao Cao.


Członkowie Drużyny[edit]

○ Zarejestrowani członkowie Drużyny Cesarskiego Fioletu:

・Król: Sairaorg Bael.

・Królowa: Kuisha Abaddon.

・Wieża: Sectaas Barbatos (Królowa Magdarana Baela).

・Wieża: Ladora Buné.

・Skoczek: Beruka Furcas.

・Skoczek: Liban Crocell.

・Goniec: Misteeta Sabnock.

・Goniec: Veves Furfur (Goniec Magdarana Baela).

・Pion [5]: Regulus.

・Pion [2]: Gandoma Balam (poprzednio Wieża).

Zastępstwo: Goniec - Coriana Andrealphus (rezerwowy gracz w meczu przeciwko drużynie Cao Cao).


○ Zarejestrowani członkowie Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza.

・Król: Cao Cao.

・Królowa: Guan Gong (istota boskiej klasy).

・Wieża: Herakles.

・Wieża: Connla (użytkownik Nocnego Mirażu).

・Skoczek: Jeanne.

・Skoczek: Perseusz.

・Goniec: Georg.

・Goniec: Marsilio (użytkownik Zjawiskowej Klątwy).

・Pion [1-8]: Byli członkowie Frakcji Bohaterów.

1. Drużyna Cesarskiego Fioletu jest skoncentrowana wokół parostw Sairaorga Baela i jego młodszego brata, Magdarana Bael, którzy pełnią obecnie funkcję podczłonków. W zależności od sytuacji, wymieniają się członkami.

2. Pion Drużyny Cesarskiego Fioletu, Regulus, jest nieregularny i sam w sobie jest Longinusem. Dlatego nie ma dokładnej miary wartości jego Diabelskich Pionów, a aktualna wartość jest podawana jako szacunkowa, po ostrożnym rozważeniu dotychczasowych wydarzeń.

3. Włącznie ze swoim Królem, Cao Cao, członkowie Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza, zostali zarejestrowani przez swoje pseudonimy, a nie prawdziwe nazwiska.

MAKSYMALNA Moc kontra MAKSYMALNA Technika Króla Lwów -Żelazny Cios kontra Longinus Bohatera-[edit]

Oto początek bitwy pomiędzy Drużyną Cesarskiego Fioletu a Drużyną Włóczni Niebiańskiego Cesarza! Pole gry wygląda jak imitacja ruin z Zaświatów, znajdujących się na pustyni. Wielkość tego obszaru jest taka, jak Akademii Kuou i nie ma tu żadnych budynków, w których można by się ukryć, przez co gracze szybko się ze sobą spotkają. Jak się nad tym zastanowić, nasz mecz z Raiserem też przebiegał szybko i równie szybko został zakończony.

– Limit czasowy tego meczu wynosi godzinę! – oznajmił komentator, Naud-san.

Zdarzały się mecze, które trwały cały dzień i noc.

– Zwycięży drużyna, która jako pierwsza pokona króla przeciwnej drużyny, lub, jeśli obaj królowie dotrwają do końca meczu, pokona większą liczbę wrogów pod względem wartości figur! – kontynuował Naud-san.

To były proste zasady. Gdyby obaj Królowie dotrwali do końca meczu, zwyciężyłby ten, kto zdobył więcej punktów, eliminując wrogich graczy. W przypadku, gdyby jednej z drużyn brakowało członków, a co za tym idzie miało to negatywne skutki, były zasady które wyrównywały dla nich szanse. Monitory w centrum kontrolnym pokazywały ruchy obu drużyn, oraz ich lokalizację. Królowie obu drużyn, Sairaorg-san i Cao Cao, wydali rozkazy swoim podwładnym i ruszyli w stronę środka pola gry.

– Ochh! Wygląda na to że bitwa zaczęła się po północnej stronie pola! – oznajmił Naud-san.

Kiedy skupiliśmy swoją uwagę na monitorze przedstawiającym walkę... zobaczyliśmy jak Skoczek Drużyny Cesarskiego Fioletu, Beruka Furcas-san walczy ze Skoczkiem z Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza, Perseuszem. Pierwotnie nie należał on do Frakcji Bohaterów i Turniej był pierwszym wydarzeniem, podczas którego się pojawił. Mówili jednak, że był byłym członkiem tej organizacji i dołączył do drużyny Cao Cao z powodu turnieju...

– Jestem Beruka Furcas, Skoczek Parostwa Sairaorga Baela! Oczekuję uczciwej walki!

Zupełnie jak podczas walki z Kibą, Beruka-san ruszył na wroga z kopią w dłoni! Tego się można było spodziewać po Skoczku Sairaorga-san! Perseusz także wyglądał bardzo rycersko, z okrągłą tarczą w jednej dłoni i z długim mieczem w drugiej!

– Jestem Wielki Perseusz! Ja też się będę cieszył uczciwą walką! – oznajmił.

Zaraz potem zablokował atak Beruka-san i wycelował swój miecz w jeźdźca, jednak Blady Koń wycofał się, jakby próbował powiedzieć, że nie pozwoli tak łatwo pokonać swojego jeźdźca. To pierwsze starcie zaczynało się tak rozwijać, że wszyscy widzowie ekscytowali się coraz bardziej! Gdy Perseusz zrozumiał, jakie zdolności ma Beruka-san, zmienił swój wyraz twarzy na poważny.

– Nieźle, Skoczku Wielkiego Króla. Naprawdę nieźle. To właśnie na taką walkę czekałem!

Perseusz... odrzucił swoją okrągłą tarczę! W jego lewej ręce.. .aura zaczęła się w coś formować! Widziałem to w poprzednim nagraniu! To jego Boski Dar! Olbrzymia tarcza z wizerunkiem twarzy pośrodku! To była... twarz kobiety z wężami zamiast włosów. Kobiecy demon, którego nazwę znałem nawet ja... Meduza!

– Powstań, mój Boski Darze! Królewski rozkaz egzekucji, wydany przez Królową Węży! Mineralizacja Egidy! – oznajmił Perseusz.

Ledwie skończył mówić, oczy kobiety otworzyły się... Meduza otworzyła oczy! Beruka-san zrobił unik, zanim oczy w pełni się otwarły, więc przeżył, ale każdy kto oberwałby takim atakiem, natychmiast zmieniłby się w kamień.

– Perseusz jest wyjątkowym człowiekiem, gdyż używa Boskiego Daru, który jest powiązany z jego przodkiem, greckim herosem Perseuszem. W każdym razie oberwanie tym promieniem jest niebezpieczne – powiedział do mnie Kiba.

Beruka-san był bardzo zręczny. W przeciwnym razie już zmieniłby się w kamień... Poza tą dwójką, walka toczyła się na całym polu gry. W jego południowej części unosiła się gęsta mgła. To z pewnością robota Georga... Ta mgła miała zdolność blokowania ataków i dezorientowania wrogów. Więc ten gość powrócił z Królestwa Zmarłych. Słyszałem że trafił tam wraz z Cao Cao i tym dzieciakiem od Stwórcy Zniszczenia... Jednak Leonardo nie należał do drużyny. Czyżby znajdował się w rezerwie? Właściwie to trudno byłoby mu wziąć udział w turnieju, skoro miał na sumieniu ten incydent z potworami. Pewnie więc w ogóle go tu nie zobaczymy. ...Nagle coś się wydarzyło na monitorze, który pokazywał Regulusa i Sairaorga-san. Kiedy grupa Sairaorg-san zbliżyła się do ruin leżących pośrodku pola... olbrzymi mężczyzna zastąpił u drogę. Kiedy Sairaog-san go zobaczył, uśmiechnął się szeroko.

– Ach, więc ty jako pierwszy zastąpiłeś mi drogę.

– Heh, dawno się nie widzieliśmy.

To był... Herakles! Nie widziałem tego osobiście, ale słyszałem że podczas ataku olbrzymich potworów, ta dwójka stoczyła pojedynek w Lilith!

– N-n-nie możliweeeeeeeeee! Osoba na którą natknął się Sairaorg-sama, to Herakleeeees!!! Herakles, który w przeszłości walczył z Sairaorgiem-sama, zastąpił mu drogę, zanim dotarł do Cao Cao!!! –darł się Naud-san do mikrofonu.

Wielu ludzi wiedziało, że Sairaog-san był tym, który pokonał Heraklesa podczas ataku gigantycznych potworów, więc walka pomiędzy tą dwójką była jak przeznaczenie. Herakles podrapał się po policzku.

– Nadal pamiętam, jak od ciebie oberwałem. Tego bólu nie da się do niczego porównać.

Herakles ściągnął bluzę i zaprezentował swoje umięśnione ciało.

– Nigdy wcześniej nie czułem strachu, ale wtedy po raz pierwszy poczułem dreszcze – powiedział prężąc mięśnie i prezentując muskulaturę. – Byłem przerażony... i jednocześnie przerażony... Aż dotąd czułem się słaby. He he, mówię jak dziewczyna, prawda?

Nagle przybrał bojową pozę.

– ...Dlatego... pozwól mi na odwet.

Po tych słowach Herakles ruszył na Sairaorga-san z dużą szybkością, której nie można się było spodziewać po kimś o takiej budowie ciała. Sairaorg-san zareagował na to i rozpoczął z nim walkę. Kiedy cios Heraklesa trafił Sairaorga-san w twarz... cóż to była za eksplozja! Więc to był jego Boski Dar! Ale Sairaorg-san nie padł, ani się nie cofnął. Kryjąc się w dymie, stworzonym przez eksplozję, zbliżył się do Heraklesa i przyłożył mu w twarz! Tak po prostu ci dwaj zaczęli tłuc się nawzajem po twarzach! Ile mocy w to wkładali! Obu im ciekła krew z nosa, ale najwyraźniej nie przeszkadzało im to. Byłem pewien, że Sairaorg-san nie użył jeszcze całej swojej siły, ale najwyraźniej Herakles nieźle się rozwinął, skoro po atakach Sairaorg-san doznał tylko krwotoku z nosa.

– ...Obrona Heraklesa jest znacznie lepsza niż wcześniej. Wcześniej ten sam cios zadał mu znacznie poważniejsze obrażenia – powiedział Kiba.

Ponieważ widział ich poprzednią walkę, mówił mi jak bardzo się zmienili... Herakles najwyraźniej zdobył więcej siły.

– Ech, powinienem ci powiedzieć... Nie jestem tu na rozkaz mojego przywódcy. Jestem tu z własnej woli – powiedział Herakles, rozciągając szyję.

– Zapewne. Nietrudno byłoby się tego domyśleć, skoro to ty – odparł Sairaorg-san.

Herakles uśmiechnął się kwaśno.

– Mózg tego gościa naprawdę pracuje w nietypowy sposób...

Sairaorg-san nie był przejęty spotkaniem z Heraklesem, ale wyraźnie się z niego cieszył.

– Ruszajmy, Regulusie. Najwyraźniej nie będę w stanie wygrać bez twojej pomocy – powiedział do Regulusa.

– Zrozumiałem!

Zamaskowany młody chłopak zmienił się w olbrzymiego lwa i skoczył w stronę Sairaorga-san! Kiedy tych dwoje się ze sobą zderzyło... wybuchła aura, która pochłonęła całe otoczenie.

[[[Łamacz Ładu!!!]]]

Zaraz potem pojawił się Sairaorg-san, ubrany w swoją lwią zbroję! To było odpowiednie dla spadkobiercy Wielkiego Króla, znanego jako Król Lwów.

– LWIEEEEEEEEEEEEEE-SAAAAAAN!!!!

– WAAAAAAAAAAAAAAALCZ!!!

Kiedy Sairaorg-san założył swoją lwią zbroję, wszystkie dzieciaki na widowni zaczęły mu kibicować. Nagle Sairaorg-san, z którego ciała wydobywała się potężna aura, zniknął! Herakles... najwyraźniej potrafił podążyć wzrokiem za Sairaorgiem-san, gdyż za każdym razem unikał jego ataków. Jednak z powodu olbrzymiej mocy ciosów Sairaorga-san, fale uderzeniowe pozostawiały siniaki na ciele Heraklesa. Nawet jeśli nie oberwiesz bezpośrednio, to ciśnienie ciosu skonsumuje twoją wytrzymałość. Nawet jeśli Herakles nie mógł się wycofać z walki... to uśmiechał się szeroko przez cały ten czas.

– Więc wreszcie walczę przeciwko tobie i twojej zbroi! Przedtem, gdy zostałem znokautowany przez ciebie, gdy nie miałeś swojej zbroi, czułem się jak idiota! – powiedział Herakles.

– Ciągle trenowałem po tym wydarzeniu, ale ty najwyraźniej też. Możliwe nawet, że więcej ode mnie! – odparł Sairaorg-san, gdy zadawał ciosy i kopniaki.

Delikatnie poruszając swoim ciałem, Herakles unikał bezpośrednich ciosów Sairaorga-san. Ale jego ciało było mocno nadwyrężone z powodu ran, które zadały mu fale uderzeniowe. Ataki Heraklesa od czasu do czasu trafiały Sairaorga-san, ale... nie zadawały mu zbyt wielu obrażeń, gdyż jego zbroja nie była nawet zarysowana. Ostatecznie, kiedy cios Sairaorg-san trafił Heraklesa w brzuch, jego ciało zgięło się o dziewięćdziesiąt stopni. Zaraz potem oberwał kopniakiem w twarz. Wprawdzie nie pochłonęło go jeszcze światło odsyłające, ale padł na ziemię...

– Nokauuuuuuut!!! Herakles nie mógł przetrwać ostatniego ataku i teraz leży na ziemi!! – oznajmił podekscytowany komentator.

– Teraz to prawdziwa bitwa. Jeśli jego przodkiem naprawdę był grecki heros, to wstanie na nogi. Jeśli tego nie zrobi, to znaczy że tylko podszywa się pod potomka bohatera – oznajmił Śiwa.

To były okrutne słowa... Herakles najwyraźniej nie był w stanie wstać szybko na nogi, ale nagle coś zmieniło się wśród widzów.

– Wujjjjkuuuuuu!

W rogu widowni kilku małych chłopców wstało z miejsc.

– Wujku Heraklesie! Walcz!

– Wstań!

To były... głosy dzieci, które kibicowały Heraklesowi. Wiedziałem że ochraniał przedszkole w Lilith, ale... może one były właśnie z tego przedszkola? Gdy te głosy do niego dotarły, zaczął się powoli podnosić z ziemi! Otarł krew z twarzy i uśmiechnął się kwaśno.

– ...M-m-mówiłem wam dzieciaki... żebyście nie nazywał mnie wujkiem… – oznajmił, po czym uśmiechnął się pewnie i zaczął mówić. – Pokażę ci moją kartę atutową.

Po tych słowach wyjął coś z zanadrza. To było... kilka kart kolekcjonerskich. Przedstawiały one sceny z „Oppai Smoka”. Herakles pokazał je Sairaorgowi-san.

– To rzadkie karty... a ta tutaj jest najrzadsza. Dostałem je od tych dzieciaków... to coś jak amulet na szczęście. Powiedzieli mi że wzmocnią wiele razy twoją moc, tak jak to robi Oppai Smok. Haaaaaa, pewnie dostały je dopiero po tym, gdy namówiły rodziców, aby im je kupili, a teraz dali je komuś takiemu jak ja – powiedział, po czym z powrotem schował karty do kieszeni.

Potem wzmocnił swoją aurę i ruszył naprzód... Kiedy atakował, otaczała go aura, której nie dało się porównać do niczego, co czułem wcześniej. Wstrzymałem oddech.

– Dzieciaki które dały mi te karty, oglądają mnie teraz... Teraz moja moc wzrosła setki razy, tak jak w przypadku Oppai Smoka!

Oczywiście w tych kartach nie było żadnej mocy, ale... poruszyły mnie jego słowa. Jeśli te dzieciaki dały mu te karty, to z pewnością będzie w stanie wyciągnąć na wierzch swoją własną siłę! Z dłoni Heraklesa wystrzeliła brutalna aura. Sairaorg-san uśmiechnął się, gdy to zobaczył.

– Więc te karty umożliwiają ci wydostanie z siebie najsilniejszych ataków.

Zamiast zlekceważyć słowa Heraklesa, Sairaorg-san wziął je na poważnie.

– ...Nie tylko to...!! Jestem taki wściekły...!! Są... ludzie którzy twierdzą, że jesteś fałszywym bohaterem!!

– Naprawdę bym chciał, aby oberwali twoją pięścią!!! Nie ma mowy aby brutalny gość, który wie tylko jak zadawać ciosy, miał bystry mózg, który potrafił używać przedmiotów, wzmacniających moc!! – wrzasnął z całą mocą Herakles.

Nagle ruszył tak szybko, jak nigdy wcześniej i z całej siły zaczął okładać Sairaorga-san pięściami. Sairaorg-san próbował się bronić, ale nagle rozległa się potężna eksplozja! Zobaczyliśmy że z lewej ręki Sairaorga-san cieknie krew! Atak Heraklesa przebił jego zbroję i zadał mu ranę! Dodatkowo zaczęła pękać, mimo że wcześniej nie było na niej nawet rysy!

– Rozwaliłem mój Łamacz Ładu i naprawiłem od początku! Dałem sobie spokój z tymi atakami pociskami! Zamieniłem ja na takie, które koncentrują się niszczeniu w punkcie uderzenia!! – wrzasnął Herakles.

Herakles zniszczył zbroję na prawym ramieniu pojedynczym ciosem, który wywołał eksplozję.

– Tym mogę wzmocnić moje ataki!!!

Herakles rozwalił swój Łamacz Ładu i zmienił go tak, że mógł skoncentrować niszczycielską moc swojej własnej siły! Mimo że zbroja Sairaorga-san została zniszczona, a z jego ciała ciekła krew, zignorował to i dalej zadawał kopniaki i ciosy Heraklesowi! Ostatecznie, gdy otrzymał z powodu walki wiele ran i stresu, stał w miejscu i oddychał ciężko.

– ...Twoje ciosy nadal bolą...

Nawet jeśli cała jego twarz była opuchnięta, to Herakles uśmiechał się, jakby był szczęśliwy. Najwyraźniej naprawdę cieszył się tym pojedynkiem. Ostatecznie po zablokowaniu ostatniego ataku swojego przeciwnika, Sairaorg-san zadał dobrze wymierzony cios w twarz Heraklesa. Wokół areny rozbrzmiał czysty dźwięk. Brzmiał jak ostatni atak w tym meczu.

– Dziękuję ci, dziedzicu duszy herosa Heraklesa. Będę dumny, jeśli znów będę mógł z tobą walczyć – powiedział Sairaorg-san do upadającego przeciwnika.

– ...Hm, nie zrobiłem nic, aby zasłużyć na takie pochwały… – odparł Herakles leżąc na ziemi.

Nagle jego ciało pochłonęło światło odsyłające.

– Wieża Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza została wyeliminowana z walki…

Mecz jednak nadal trwał. Ponieważ był to szybki mecz, informacje o nokautach nadpływały jedna po drugiej:

– Goniec Drużyny Cesarskiego Fioletu został wyeliminowany z walki.

– Dwa Piony Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza zostały wyeliminowane z walki.

– Skoczek Drużyny Cesarskiego Fioletu został wyeliminowany z walki.

– Trzy Piony Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza zostały wyeliminowane z walki.

Bitwa toczyła się po całym polu, a gracze z obu drużyn zostali przetrzebieni.

– Ku! Wyssali moją mgłę!? Przecież stworzyłem ją za pomocą nowej magii!

Georg próbował stworzyć barierę za pomocą mgły, ale Królowa Sairaorga-san, Kuisha-san, użyła specjalnej zdolności swojego rodu, Dziur, aby wyssać mgłę.

– Mogę zrobić przynajmniej tyle. Jestem w końcu Królową Rodu Bael.

...Nagle!

– Interesujące!

Pojawił się olbrzym dosiadający wielkiego, ryżego konia, który próbował ściąć Kuishę-san swoją halabardą, jednak ona uniknęła tego ataku, chowając się w swojej dziurze. Pojawiając się gdzieś za pomocą swojej zdolności, stworzyła więcej Dziur i nie robiąc nawet kroku w tył, zaczęła walczyć z Georgiem i Guan Gongem. Była znacznie silniejsza niż w czasach, gdy walczyliśmy ze sobą. Ale mimo tego, walka z tą dwójką była dla niej zbyt poważną sprawą. Możliwe że po prostu starała się dotrwać do końca meczu... Nagle do walki dołączył kolejny członek Drużyny Cesarskiego Fioletu, co zaostrzyło walkę. Jednak podczas tego wszystkiego, dwójka ludzi stała naprzeciwko siebie pośrodku pola. Cao Cao, który przybył tu jako pierwszy, uderzał swoją Świętą Włócznią w ramię, uśmiechają się jednocześnie do Sairaorga-san, który miał na sobie zbroję.

– Najwyraźniej spotkaliśmy się pośrodku pola walki, tak jak obiecałem. Chcę walczyć z Królem Lwem będącym w pełni mocy, ale... Herakles chciał sprawdzić swoją determinację – powiedział Cao Cao.

Sairaorg-san pokręcił głową.

– Nie, jest w porządku. W rzeczywistości jestem wdzięczny... Dzięki walce z tym gościem, jestem bardziej pewny siebie niż kiedykolwiek.

Jakby chcąc udowodnić swoje słowa, z całego jego rannego ciała wylała się aura. Kiedy Cao Cao to zobaczył, uśmiechnął się.

– Tak, wiem. Ty i Hyoudou Issei jesteście tacy sami... Znaczy się, to może być twoja najlepsza kondycja, prawda? – oznajmił, kręcąc swoją włócznią. – Przemyślałem olbrzymią ilość strategii, jak z tobą wygrać, nie walcząc wprost. Odrzuciłem jednak setki zwycięskich scenariuszy. Wiesz dlaczego?

Cao Cao wymierzył włócznię w Sairaorga-san.

– Ponieważ każda z tych metod wypadała blado, przy możliwości bezpośredniej walki z Królem Lwem jeden na jednego.

Podczas tej swobodnej rozmowy, walka się zaczęła. Cao Cao zmniejszył dystans dzielący go od Sairaorga-san i zadał mu kilka ciosów. On jednak uniknął ich wszystkich i sam próbował przebić się przez obronę Cao Cao, jednak on odskoczył w tył na większą odległość. Sairaorg-san roześmiał się, gdy zrozumiał, że przeciwnik rozgryzł już zasięg jego ataków.

– Fufufu, widzę że masz interesujące pomysły.

– Każdy kto walczył z Hyoudou Isseiem, wie jak się zachować w takiej sytuacji.

– He he he, najwyraźniej obaj byliśmy źli po tym, jak od niego oberwaliśmy.

Cao Cao i Sairaorg-san kontynuowali swoją rozmowę. Ci dwaj z radością rozmawiali o rzeczach, które tylko oni mogli zrozumieć, podczas gdy nawzajem się atakowali i robili uniki. ...Jestem wdzięczny, że rozmawiają o mnie, ale ja też oglądam ten mecz! Każdy z ataków zadawał przeciwnikowi poważne obrażenia. Święta aura włóczni z pewnością przebije lwi pancerz Sairaorga-san i spali jego ciało. Cao Cao miał ciało człowieka, dlatego jeśli zostanie trafiony przez atak Sairaorga-san, otrzyma poważne obrażenia.

...Nie byłoby przesadą powiedzieć, że wygra ten, kto trafi pierwszy. Wszyscy obecni w tym pokoju wiedzieli o tym, a komentatorzy, Naud-san i Śiwa, zastanawiali się, kto będzie tym pierwszym. Podczas każdego ataku zadawanego przez Cao Cao, powstawała święta aura, która wywoływała masywną falę uderzeniową. Kiedy Sairaorg-san ich unikał, dosięgały jakiegoś odległego zakątka mapy i wszystko niszczyły. Sairaorg-san utrzymywał dystans, aby uniknąć fal świętej aury i jeszcze nie oberwał nimi bezpośrednio. Cao Cao także widział że ataki Sairaorga-san mogą go pokonać, więc unikał ich jak diabeł święconej wody. Podobnie jak Herakles, Cao Cao próbował unikać fal ciśnienia od ciosów jak i fal aury. Świetnie mu to wychodziło, mimo że był jednooki... Ci dwaj prowadzili świetną, bezkontaktową walkę.

– ...To jak walka bogów. Ci dwaj widzieli swoje ataki tylko na nagraniach, ale w tym meczu tylko ich unikają i żaden z nich jeszcze nie oberwał… – mruknęła Rias, gdy się temu przyglądała.

– Sairaorg musi używać doświadczenia i wiedzy, które zdobył podczas licznych bitew i treningów, podczas gdy Cao Cao... używa naturalnego zmysłu. W tym momencie wygra ten, kto jako pierwszy przebije się przez obronę wroga, ale… – powiedziała Sona-senpai, wpatrując się w monitor.

Kiedy wszyscy to oglądali, Cao Cao zadawał ciosy i kręcił się, zupełnie jakby tańczył, kiedy nagle za jego plecami pojawiła się aureola. ...Aktywował Łamacza Ładu, poruszając się płynnie jak woda! Zrobił to podczas atakowania przeciwnika. Zrobił to tak umiejętnie, że wszyscy byli pod wrażeniem.

Gdy Cao Cao aktywował swój Łamacz Łdu, aura i ciśnienie wydostające się z jego ciała znacznie wzrosło, a szybkość jego włóczni i świętej aury też się zwiększyły. Nagle święta aura dosięgnęła miejsca, którego Sairaorg-san nie przewidział, więc nie mógł uniknąć tego ataku a jego zbroja doznała poważnych uszkodzeń. Z jego ciała wydobywał się dym. Musiał odczuwać też silny ból, ale jego wyraz twarzy się nie zmienił. Święta aura zada diabłu poważne obrażenia i wyczerpie jego wytrzymałość. Po użyciu Łamacza Ładu, Cao Cao nie przyzwał swoich kul, ale...

– Tym razem nie zamierzam korzystać z moich Siedmiu Skarbów, gdyż zamiast tego wolę skoncentrować moją moc we włóczni. Doszedłem do wniosku, że w walce z takimi ludźmi jak ty i Hyoudou Issei, zamiast używania specjalnych ataków, najlepiej będzie cię pokonać prostymi atakami.

Aura z włóczni... wzrosła niesamowicie do tego stopnia, że czuliśmy ją przez monitor. Teraz musiała przenikać przez zbroję Sairaorga-san i palić jego ciało. Więc był w stanie stworzyć tak straszną aurę, koncentrując ją we włóczni, w miejsce przyzywania tych kul. Diabeł z pewnością zostanie wyeliminowany z gry, jeśli oberwie bezpośrednio tą aurą, ale inne rasy też nie przetrwają tego bez ran. Sairaorg-san wziął głęboki wdech.

– Regulus!! Uwolnienie!! – wrzasnął.

– Zrozumiałem!!

Wraz z tym krzykiem... złota i fioletowa aura wylała się z ciała Sairaorga-san! Sairaorg-san i lwia głowa na jego piersi zaczęli inkantację:

– To ciało, ta dusza, nawet jeśli wpadną w nieskończony wąwóz!

– Pan mój i ja wyczerpiemy to ciało oraz duszę, aby powstała nieskończona, królewska droga!

Zbroja Króla Lwa zmieniła się w niesamowitą i ofensywną formę!

– Burz, triumfuj, baw się i lśnij!

– To ciało Demonicznej Bestii!

– Na pięści złożono wspaniałą, cesarską władzę!

Otoczenie zostało zniszczone przez aurę i ciśnienie. W podłożu na którym stał Sairaorg-san, też pojawił się olbrzymi dół! Ziemia rozstąpiła się, powietrze wibrowało i nawet na monitorze zaczęły się pojawiać zakłócenia. Fala uderzeniowa była tak duża, że zatrzęsła całym polem gry! Sairaorg-san i Regulus wykrzyczeli ostatni fragment razem!

– Załamanie Bestii, Wespnij Się!!!!!!!!!!

Nastąpiła potężna eksplozja aury, po czym pojawił się Sairaorg-san w swojej fioletowej i złotej zbroi, otoczony przytłaczającą aurą. Oto Załamanie Bestii!! Widząc tą formę, czułem się zaszczycony że zobaczyłem coś, co znałem wyłącznie z plotek, ale jednocześnie byłem przerażony! Za każdym razem gdy Sairaorg-san robił krok, ziemia pod jego stopami pękała, a na monitorze pojawiały się zakłócenia. Jednak z ust Sairaorga-san... ciekła krew. Więc noszenie tej zbroi przysparzało aż tyle stresu! Odniósł obrażenia jeszcze zanim zaczął walkę!

– Nadchodzę.

Sairaorg-san zniknął nie robiąc żadnego hałasu. Było to tak szybkie, że ziemia na której stał zapadła się i stworzyła dół. Cao Cao jednak wyczuł go i zobaczył, więc uniknął ciosu Sairaorga-san, który pojawił się za jego plecami! Ale najwyraźniej źle ocenił dystans, gdyż z nosa ciekła mu krew! Aura samego ciosu zadała mu obrażenia! Fala aury której uniknął Cao Cao, trafiła w ziemię i dotarła na krańce pola. Nawet ja nie przeżyłbym takiego ataku, gdybym nim oberwał! Miał dość siły aby zniszczyć pole jednym ciosem. Kiedy Ddraig to zobaczył, odezwał się:

[Tak, ten cios to odpowiednik twojego Szkarłatnego Podmuchu, Partnerze. Możliwe że jest nawet potężniejszy.]

To znaczy że nie będę mógł się mierzyć z Załamaniem Bestii Sairaorga-san, za pomocą mojej Szkarłatnej Królowej. Zapewne nie obeszłoby się bez użycia Diabelskiego Smoka... Sairaorg-san zadawał Cao Cao ciosy i kopniaki z przerażającą szybkością. Za każdym razem gdy to robił, pole deformowało się, jakby krzyczało w bólu. Na monitorze widzieliśmy jak trzęsie się całe podłoże. Był to tak silny atak. Ale mimo tego…

– Nie trafiają! Te ataki w ogóle nie trafiają! Wszystkie intensywne ataki Sairaorga-sama nawet nie zadrapały Cao Cao! Unika nawet aury pochodzącej z ciosów!!! – oznajmił Naud-san.

Miał rację, ataki Sairaorga-san nie zadały Cao Cao żadnych poważnych obrażeń!!! Ten drań...!! Nie mogłem w to uwierzyć! Sairaorg-san poruszał się obecnie szybciej niż Kiba, że nawet ja nie mógłbym mu dorównać, chyba że użyłbym mocy Boskiego Smoka! Ale Cao Cao perfekcyjnie unikał tych ataków, zupełnie jakby się z nim bawił!!

– Nawet jeden cios będzie oznaczał zwycięstwo Sairaorga-sama. Oto jego potęga. Jeśli przeciwnikiem Sairaorga-sama byłby Ise-sama, to stałoby się to walką na pięści, w której obaj przeciwnicy ciągle trafialiby się pięściami. Ale właściciel Świętej Włóczni... unika ich jakby były niczym – powiedziała Ravel.

– Moc, obrona, szybkość. Sairaorg jest ponad nimi. Ale Cao Cao potrafi wszystkiego uniknąć, używając samych zmysłów... Używając talentu danego mu przez Niebiosa, walczy z Sairaorgiem Baelem – Bina-san, moja cicha Królowa, odezwała się po raz pierwszy.

...To był talent geniusza. Nawet jeśli Cao Cao miał najpotężniejszego Longinusa, to nadal był człowiekiem. Jego zdolności fizyczne mogły być większe niż w przypadku zwykłych ludzi, ale jego ciało nadal było zwykłe. ...Ale mimo tego Załamanie Bestii Sairaorga-san nadal na niego nie działało...!!! Twarz Sairaorga-san wykrzywiała się za każdym razem, gdy zadał cios. Jego Załamanie Bestii mocno nadwyrężało ciało. Nagle, podczas tej walki nastąpiła zmiana. Cao Cao zadawał teraz ciosy, unikając jednocześnie ataków przeciwnika. Na początku zadał pojedynczy atak pomiędzy unikami, ale teraz zadawał dwa lub trzy ataki. Trafił Sairaorga-san w ramię, kontratakując w odpowiedzi na jego straszne ciosy.

!!

Sairaorg-san zawył z bólu. Jego zbroja została zniszczona. Z rany ciekła krew, a z powodu intensywnej świętej aury, wydobywał się też z niej dym. Na jego twarzy pojawił się zimny pot. Cao Cao nie przejął się tym i dalej zadawał ciosy włócznią! Teraz to Sairaorg-san robił uniki. Cao Cao atakował Sairaorga-san, zadając ciosy w miejsca, których jego przeciwnik bronił najsłabiej. Zbroja Sairaorga-san zaczęła się rozpadać, kawałek po kawałku i w końcu uległa zniszczeniu. Jednocześnie ilość ran na jego ciele się zwiększyła. Obrażenia kumulowały się razem i Sairaorg-san wykaszlał olbrzymią ilość krwi. To pewnie zarówno z powodu Załamania Bestii, jak i świętej aury.

Kiedy Saji na to patrzył... miał zmieszany wyraz twarzy.

– ...To... w ogóle możliwe!? Mimo całego tego wysiłku nie mógł ani razu trafić wroga, a teraz sam obrywał raz po raz!

...Myślę tak samo, Saji. Wiem jak ciężko pracował Sairaorg-san. Nie, pewnie trenował jeszcze ciężej. Mimo tego... Mimo tego...! ...Nie możesz pokonać naturalnego geniusza. Zbroja Sairaorga-san rozpadła się jeszcze bardziej i nawet kiedy ją naprawił za pomocą swojej aury, znów zniknęła. Teraz jego ciało dymiło i całe było pokryte krwią. Dyszał jak miech i nie mógł złapać oddechu. Jego ciosy były coraz słabsze i teraz Cao Cao unikał ich bez trudu. Dobrą stroną było to, że potrafił powstrzymać Cao Cao przed zbliżeniem się do siebie, poprzez emisję aury ze swojego ciała, jednak kwestią czasu było, kiedy się przez nią przebije. Kiedy aura zacznie słabnąć, Cao Cao zakończy walkę jednym ciosem włóczni. Mimo tego Sairaorg-san nie miał zamiaru się poddawać, a jego ataki stały się nawet odważniejsze i nie tracił rytmu ataków.

Kiedy już myślałem, że Sairaorg-san przegra, coś się stało... Był przypadek, że... atak Sairaorga-san prawie trafił. Myślałem że mi się zdawało, ale... kilka sekund później jego atak znów prawie trafił Cao Cao. Wszyscy tu obecni to zauważyli. Gdy skupiliśmy się na tym, co się właśnie stało... Na twarzy Cao Cao pojawił się zimny pot. Jego oddech także był nieregularny. Było jasne, że się zmęczył! Nawet teraz Sairaorg-san pędził w jego stronę z pełnią mocy i atakował. Cao Cao robił uniki, ale... potknął się i prawie zarobił kopniaka od Sairaorga-sa. Jakoś go jednak uniknął, ale... sapał ciężko niczym miech.

– Zaczął dotrzymywać kroku Cao Cao! – oznajmiła podekscytowana Xenovia, wskazując palcem na monitor

Rias także nie mogła oderwać wzroku od ekranu.

– Wytrzymałość... Pod względem siły fizycznej, Sairaorg jest znacznie lepszy od Cao Cao.

Wytrzymałość... Siła fizyczna... Nagle coś sobie przypomniałem.

„...Trening fizyczny... To coś, co musisz robić regularnie. To jedyny trening, któremu najbardziej ufam...”

Biegał dzień po dniu... Nawet pomimo całej krytyki, którą skierowano przeciwko niemu, zbudował swoją siłę poprzez bieganie... ...Nawet jeśli wiele razy przegrywał i upadał, to nadal trenował swoje ciało. ...Myślał jednak że następnym razem wygra i dlatego parł do przodu. ...Aż mógł dosięgnąć tą pięścią wszystkiego, dzięki swoim ciągłym treningom. Wstałem z miejsca i dałem upust wszystkim uczuciom, które wypełniały moje serce.

– Wygraj... Wygraj, Sairaorg-san...! – wrzasnąłem z całych sił.

Nawet Saji zerwał się z miejsca i zaczął wrzeszczeć:

– Wygrajjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj! Musisz wygrać, mój panie!!!!

Ciosy Sairaorga-san powoli zbliżały się do Cao Cao. Próbował bronić się swoją włócznią, ale Sairaorg-san ją odepchnął. Cao Cao był jednak geniuszem. Kręcąc swoim ciałem, zadał cios. Wyraz twarzy Sairaorga-san wykrzywił ból, a z jego brzucha, z którego ciekła już krew, zaczął się wydobywać kłąb dymu. ...Nagle nogi Cao Cao zaczęły drżeć. Ponieważ podczas walki zużył więcej energii niż myślał, zaczął słabnąć. Wkrótce wziął się w garść, ale Sairaorg-san nie odpuścił tej szansy. Ponownie zadał cios w twarz Cao Cao.

Prawie go jednak uniknął, gdy wyciągał włócznię... prawie. Ale prawie robi wielką różnicę. Nie był w stanie uniknąć ataku tej aury! Kiedy go trafiła, z jego nosa strzeliła fontanna krwi, a nogi znów zaczęły drżeć. Wyglądał, jakby dostał wstrząsu mózgu. Sairaorg-san czekał na ten moment. Tylko jeden cios. Jeśli go trafi jeszcze raz... Wysunął swoją pięść w stronę Cao Cao, który trząsł się, cały pokryty krwią... Kiedy zobaczyłem ten atak, nie mogłem przestać płakać. Tak oto Cao Cao przeleciał przez całe pole. Kilka razy odbił się od ziemi i... przestał się poruszać. Na polu gry zapadła cisza. Wszyscy przyglądali się temu w milczeniu i nagle…

– Paaaaaaaaaaaaaaaaadł!!! Cao Cao padł!!!!! – darł się Naud-san do mikrofonu!

– WOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOAAAAAAAAAAAAAAAAAACH!!!

Nawet publiczność hałasowała głośniej niż dotąd! Trafił... Trafił, trafił, trafił!!! Saji płakał teraz męskimi łzami, zakrywając oczy dłońmi. Ronił łzy radości. Bez względu na to, jakich obrażeń doznał po otrzymaniu tego ciosu...

– To jeszcze nie koniec – powiedziała Bina-san zimnym tonem.

DxD Dx4 illustration 1.jpg

Kiedy wszyscy to usłyszeli, znów spojrzeli na monitor.

– ...Fufufu.

Leżący Cao Cao wydał z siebie krótki śmiech. Wstając na nogi, starł z ust krew. Cały się trząsł, a nogi, na których się wspierał, też drżały. Wyglądało to tak, jakby doznał poważnych obrażeń, ale wstał na nogi po otrzymaniu takiego ciosu!

– ...Zanim oberwał, użył swojej włóczni jako tarczy i nie otrzymał bezpośredniego ciosu – powiedziała Bina-san, kiedy byliśmy zaskoczeni tym, co się właśnie stało.

...!! N-nie możliwe! Zupełnie jak w Kioto, kiedy użyłem zdolności Wieży, wykorzystał swoją włócznię jako tarczę...

– ...Legendarna broń, Longinus, Święta Włócznia, święta relikwia... Przez ten cios poczułem, jakby była bezwartościowa – powiedział Cao Cao, gdy ciekła mu krew z ust, po czym spojrzał w niebo i kontynuował. – ...Patrzcie uważnie, diabły wszystkich klas i starożytne. Osoba która opanowała Świętą Włócznię i która was przeraża...jest silna dzięki ciągłym treningom, których sami nie przeprowadzaliście przez tysiące, dziesiątki tysięcy lat. Zrozumcie że są limity, których nie możecie przekroczyć swoimi próżnymi argumentami, więc patrzcie uważnie na bitwę pomiędzy moją Świętą Włócznią a dziedzicem Wielkiego Króla!

.........

...Nie tylko mnie zaskoczyły te słowa, ale też Rias i Sonę.

– Dlaczego mówisz takie rzeczy? – zapytał z ciekawością Sairaorg-san.

– ...Nie lubię gdy osoba która przyparła mnie do muru, niezależnie od tego, czy to ty czy Sekiryuutei, patrzy na mnie z góry z powodu niepotrzebnych podejrzeń lub bezużytecznej dumy, skoro obaj jesteście moimi rywalami – powiedział Cao Cao, patrząc pewnie na Sairaorga-san.

...

...Nie miałem pojęcia czy wiedział, w jakiej sytuacji znajdował się obecnie Sairaorg-san, ale ... Nie, to dlatego bo znał sytuację, o której wspomniał, Nigdy bym się nie spodziewał, że Cao Cao powie coś takiego... Kiedy o tym myślałem, coś się zmieniło w loży komentatorów. Zauważyliśmy że pojawił się tam jakiś znajomy diabeł, podobny do Sairaorga-san... to jego młodszy brat, Magdaran Bael-san. Chwycił mikrofon i zaczął mówić do wszystkich widzów:

– Dziedzic Wielkiego Króla, Sairaorg-san... walczy tylko za pomocą siły fizycznej. A to dlatego, bo nie odziedziczył najcenniejszej umiejętności Rodu Wielkiego Króla, Mocy Zniszczenia... W porównaniu do poprzedniego Wielkiego Króla, będzie miał mniejszą siłę polityczną. Nawet kiedy coś działo się na terenach naszej rodziny, sam udawał się tam zrobić z tym porządek, zamiast wysłać żołnierzy, więc zdecydowanie brakuje mu też zdrowego rozsądku.

Wszyscy nadstawili uszu, gdy usłyszeli że Magdaran-san mówi o swoim starszym bracie.

– Nawet gdy zakłada kostium maskotki i sprzedaje specjalności naszego regionu, robi rzeczy, których żaden szlachcic by nie zrobił. A jeśli chodzi o prośby obywateli, nawet jeśli zgłaszają je dzieci, wysłuchuje wszystkich i stara się jak może, aby je spełnić. Z pewnością robi wszystko, co w jego mocy – powiedział Magdaran-san patrząc na swojego brata, podczas gdy ciekły mu łzy z oczu. – Ale mimo tego, będę za nim podążał bez chwili wahania... Sairaorg Bael jest prawdziwym dziedzicem Wielkiego Króla!!

Kiedy skończył mówić, ktoś wśród publiczności zaczął klaskać. Stopniowo robiło to coraz więcej ludzi. ...Jednak słyszano też krytyczne głosy. Byli jednak i tacy, którzy znali Sairaorg-san. Zarówno jego przeciwnicy, jak i wrogowie, wiedzieli jaki był potężny.

– To była świetna przemowa. Tak, król diabłów miałby obsesję na punkcie zniszczenia, albo linii krwi. Cóż, nie mnie komentować kostiumy diabłów, ale potrafię ocenić, kto jest bohaterem... To ktoś, kogo wszyscy chcą mieć i ktoś, kogo imię chcą wszyscy zapamiętać. Dodatkowo siła fizyczna także jest prawdziwą i właściwą formą destrukcji, zwłaszcza te pięści, które są rezultatem jego niezliczonych treningów. Niełatwo takie znaleźć, a wiem coś o tym, ponieważ jestem Bogiem Zniszczenia. Jeśli ktoś jednak w to wątpi, mimo że widział coś takiego, to znaczy że jest po prosu zazdrosny – oznajmił Śiwa.

Było tak jak powiedział komentator, aby stłumić niechęć wobec Sairaorg-san, która panowała w Zaświatach. ...Dla tego boga, pod względem zdolności unicestwiania przedmiotów, Moc Zniszczenia albo siła fizyczna, były takie same. Ostatecznie obie moce miał zdolność niszczenia… Nie wiadomo czy słowa Magdarana-san i Śiwy dotarły na pole gry. Ale mimo tego, intensywna walka pomiędzy Sairaorgiem-san i Cao Cao ponownie się zaczęła. Walka pomiędzy pięścią a włócznią znów toczyła się pełną parą!

– ...Z pewnością jesteś dziwakiem... Ale podoba mi się to! – powiedział Sairaorg-san, unikając ciosów.

– Jesteś kimś, kogo warto pokonać!! – odparł Cao Cao, zadając ciosy i unikając kopniaków.

– To ja zwyciężę!!

Teraz starły się ze sobą ich wole. Ponieważ byli w pełni mocy, poruszanie się dookoła wyczerpywało ich wytrzymałość i dodatkowo nikt z nich nie potrafił trafić przeciwnika. Mimo tego obaj się do siebie uśmiechali podczas walki. Przegrasz, jeśli oberwiesz, wygrasz, jeśli trafisz. To nie jest rodzaj walki, który często oglądasz. Obaj najwyraźniej bardzo się cieszyli tym starciem. Kiedy walka trwała, zbroja Sairaorga-san została całkiem zniszczona i...

– Pion Drużyny Cesarskiego Fioletu został wyeliminowany z walki!

Regulus odpadł z walki! Ze względu na utratę siły podczas Załamania Bestii i ran zadanych przez włócznię, Regulus odpadł pierwszy. Kiedy Sairaorg-san stracił zbroję, ruszyła na Cao Cao półnagi! Cao Cao też zdawał się mieć za mało siły, aby utrzymać swój Łamacz Ładu, więc walczył w swojej oryginalnej postaci. Sapali, jakby mieli zaraz wyzionąć płuca, strumieniami lały się z nich krew, pot i łzy, ale dalej zadawali sobie potężne ataki lub stosowali równie niedorzeczną obronę. W końcu jednak limit czasu dobiegł końca.

– ...Czas minął!! Mecz skończony! Zwycięstwo odnosi...

Ponieważ limit czasu dobiegł końca, zwycięstwo odniesie drużyna, która pokonała większą ilość przeciwników! Obaj Królowie żyją, więc jestem ciekaw kto zgarnął więcej punktów...

– ...Drużyna Włóczni Niebiańskiego Cesarza, Cao Cao, wygrywa!!!! – oznajmił sędzia.

...! Kiedy spojrzeliśmy na tablicę wyników, okazało się że Drużyna Cesarskiego Fioletu miała dziewiętnaście punktów, a Drużyna Włóczni Niebiańskiego Cesarza dwadzieścia pięć. Drużyna Cao Cao z pewnością zdobyła więcej punktów. ...Więc bitwa pomiędzy ich parostwami o wszystkim zdecydowała... Cóż, skoro Guan Gong tu był... To frustrujące, ale takie są właśnie zasady Królewskich Gier. ...Sairarog-san przegrał... Kiedy zwycięzca został ogłoszony, ramiona Sairaorga-san unosiły się i opadały, gdy ciężko oddychał. Cały stres związany z walką w końcu go dopadł.

– Więc przegrałem.

Sairaorg-san podszedł do Cao Cao.

– ...Nie, jeśli walka trwałaby dalej... Jednak to chyba niestosowne, mówić teraz takie rzeczy?

– Tak, ostatecznie to wynik o wszystkim decyduje. Cóż, jestem zadowolony... Będziemy mieli jeszcze okazję powalczyć, prawda?

– ...Ja tam jestem ciekaw, jakie będą zasady naszego następnego meczu?

– Hmm, będzie zabawnie, jeśli następnym razem trafią się nam jakieś trudniejsze zasady.

– Jestem pewien. Doprawdy, za każdym razem gdy walczę z tobą, lub Hyoudou Isseiem, czuję jakby z mojego ciała odsączano życie.

– Nic na to nie poradzę. Zarówno ja, jak i on, nie mamy żadnego innego talentu poza walką.

– Teraz oczekuję jeszcze więcej po tym gdy to usłyszałem.

Niesamowita walka pomiędzy dwoma Królami... Dzięki temu więź pomiędzy nimi się pogłębiła. Kiedy cała widownia oklaskiwała obie drużyny, Saji do mnie podszedł.

– To było niesamowite. Dzięki temu czuję, że będę w stanie walczyć z tobą ze wszystkich sił.

– ...Tak, niech nasz mecz będzie równie zdumiewający co ten.

W rogu stadionu, na którym panowały takie emocje, Saji i ja jasno wyraziliśmy nasze uczucia. Niedługo po tym meczu nadejdzie czas na mecz pomiędzy drużyną moją, a... Sony Sitri.

Drużyna Sekiryuuteia Isseia kontra Drużyna Sony Sitri -Bądź Silniejszy niż wtedy i Bardziej Niż Teraz-

Linia 1: Obecny Rok Bardzo Się Różni Od Poprzedniego[edit]

To właśnie dlatego, gdyż jesteśmy z tego samego pokolenia, które chciałem uczynić silniejszym od tamtego gościa.

To właśnie dlatego, gdyż jesteśmy z tego samego pokolenia, które zawsze chciałem uczynić silniejszym od tamtego gościa.

Część 1[edit]

Kilka dni minęło od meczu pomiędzy drużynami Sairaorga-san i Cao Cao… Rias, Akeno-san, Ravel i ja, witaliśmy gościa w pokoju VIP-ów, na najwyższym piętrze Rezydencji Hyoudou. Gość położył na stole zestaw płyt DVD, które ze sobą przyniósł.

– To jest to, o czym mówiłam Rias-san ostatnim razem. Skoro już o tym mowa, to jestem pewna, że już to widzieliście – powiedział gość, po czym poprawił okulary na nosie.

Tym gościem, który składał nam wizytę, była Seekvaira Agares-san. Jej Królowa, Alivian-san, też jej towarzyszył. Chciała obejrzeć te płyty ze mną (i moją menadżer Ravel), a także z Rias i Akeno-san oraz przedyskutować ich zawartość. Skoro nasz mecz z Parostwem Sitri szybko się zbliżał, Ravel zaleciła udział w tej rozmowie, ponieważ była ona powiązana z naszymi przeciwnikami. Rias też wspomniała o tym wcześniej, więc miała pewną wiedzę na ten temat, a ja sam chciałem wypytać o te rzeczy Rias i Seekvairę-san. Alivian-san wziął płytę od Seekvairy i umieścił w odtwarzaczu. Zaraz potem na ekranie pojawił się obraz.

– „Magiczna ☆ Lewia-tan” się zaczyna~!

Znajoma postać i znajomy głos, tak, to program z telewizji Zaświatów, w którym występowała Serafall Lewiatan, „Magiczna ☆ Lewia-tan”. Seekvaira-san przyniosła nam ostatnią edycję tego programu.

– Generale upadłych aniołów! Nie pozwolę ci dalej popełniać tych złych czynów!

Jak zawsze Magiczna ☆ Lewia-tan walczyła z wrogami na ekranie w żywiołowy sposób. Najlepsze w tym programie było to, że Maou Lewiatan-sama występowała w nim osobiście... Jednak obecnie była zamknięta w odizolowanej przestrzeni i walczyła z Trihexą, co oznaczało że Zaświaty długo jeszcze poczekają na jej powrót. To była niezaprzeczalna prawda, że nie było jej z nami. Tym samym oznaczało to, że nie mogła odgrywać swojej roli w tym programie. Oczywiście nie otrzymaliśmy żadnej wiadomości, że powróciła, ale program trwał dalej i wychodziły kolejne odcinki! Ja też byłem zaskoczony, kiedy Rias mi o tym powiedziała, a po obejrzeniu programu byłem naprawdę zaskoczony! Prawdę mówiąc był w tym pewien sekret, który dane mi było poznać... Seekvaira-san położyła dłoń na ramieniu Rias.

DxD Dx4 004.jpg

– Co o tym sądzisz, że twoja przyjaciółka z dzieciństwa, Sona-san, udaje Lewię-tan? – zapytała.

Właśnie! Tak jak powiedziała Seekvaira-san, w „Magicznej☆ Lewi-tan” grała teraz Sona-senpai! Innymi słowy udawała swoją siostrę, aby program mógł trwać dalej! Kiedy Rias mi o tym powiedziała, byłem zaskoczony, a kiedy wreszcie obejrzałem jeden z nowych odcinków, ciągle pytałem czy to naprawdę Sona-senpai? Wprawdzie makijaż z pewnością był czynnikiem, który przyczynił się do sukcesu, to prawdopodobnie ludzie nie zauważyli żadnych nieprawidłowości w przypadku tej nowej Magicznej ☆ Lewi-tan, ponieważ były siostrami. Wprawdzie nie podano do publicznej wiadomości, kto objął tę rolę, to wszyscy wiedzieli, że Maou Lewiatan-sama nie było już w Zaświatach. Krążyły jednak plotki w stylu „Czy tą postać gra Sona-senpai?”. Ze względu na obecną sytuację w Zaświatach, Seekvaira-san oznajmiła, że chce wymienić poglądy na temat spraw Drużyny DxD. Pierwotnie chciała też zaprosić Sairaorga-san, ale dała spokój, gdyż właśnie skończył mecz z Cao Cao i nadal dochodził do siebie.

W każdym razie Sona-senpai przejęła rolę Magicznej ☆ Lewi-tan, mimo że w przeszłości uważała to za kłopotliwe... Kiedyś była strasznie zirytowana i zawstydzona, gdy musiała się przebrać za magiczną dziewczynę... jednak teraz w ogóle nie wyglądała na zakłopotaną. Zdawała się być entuzjastyczna, a miejscami nawet słodka. Jej podobieństwo do siostry było tak wielkie, że nawet ja czułem się zaskoczony.

– ...Decyzja Serafall-sama z pewnością przygnębiła Sonę. W końcu uwielbia swoją siostrę bardziej, niż ktokolwiek inny. Prawdopodobnie chciała być czuła i urocza wobec swojej siostry, ale zawsze zachowywała spokój i zdyscyplinowanie, aby umożliwić swojej siostrze zachowywanie się jak prawdziwa Maou. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że jest młodszą siostrą Maou Lewiatana... ale pamiętam jak w dzieciństwie nie rozstawała się ze swoją siostrą. Prawdopodobnie kocha ją bardziej, niż ja mojego brata – odparła Ris na pytanie Seekvairy-san. – Jej nawykiem zawsze było to, że brała na siebie za dużo. Sokoro Serafall-sama jest nieobecna, to Sona postanowiła przejąć tyle jej obowiązków, ile tylko mogła, więc wzięła też na siebie rolę Magicznej ☆ Lewi-tan. Nawet jeśli tego nie lubi, to zamierza to robić dopóki nie wróci jej kochana siostra. W każdym razie myślę, że Sona podjęła ważną decyzję w tej sprawie.

...Ponieważ Lewiatan-sama była nieobecna, Sona-senpai postanowiła przejąć jej rolę, hę. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem... ale według Rias było to nieuniknione, biorąc pod uwagę okoliczności. Seekvaira-san zdawała się z tym zgadzać. Poza rolą Magicznej ☆ Lewia-tan, Sona-san otrzymała kilka innych zadań, które normalnie leżały w kompetencjach Maou. Ale zamiast powiedzieć że je „otrzymała”, należałoby raczej powiedzieć, że podjęła inicjatywę, aby je „przejąć”.

– Skoro o tym mowa, to nie zapytałaś jej o to, prawda? – zapytała Seekvaira-san.

– Tak, masz rację.

– Ona też o tym z tobą nie rozmawiała?

– Po odejściu Serafall-sama, pokazywała tylko zdecydowany wyraz twarzy i tyle. Prawdopodobnie uznała, że ta sprawa nie jest na tyle ważna, aby musiała ją z nami przedyskutować. W obecnej sytuacji sprawy mają się właśnie tak, a ja nie będę jej z tego powodu naciskała. Tak właśnie wyglądają nasze stosunki.

Mimo że bliska przyjaciółka Rias postanowiła przejąć rolę swojej siostry w programie telewizyjnym, nic jej o tym nie mówiąc, ona sama nie wydawała się być tym zmartwiona.

– Na jej miejscu zrobiłabym to samo.

Ona właśnie powiedziała… Właśnie dlatego że były przyjaciółkami z dzieciństwa, były rzeczy których nie musiały sobie nawzajem mówić, aby się zrozumieć.

– Zawsze ją obserwowałam, stojąc u boku Rias. Zdecydowanie istnieje pomiędzy nimi jakieś ciche porozumienie – powiedziała Akeno-san, która przysłuchiwała się ich rozmowie.

Ravel także chwaliła przyjaźń Rias i Sony-senpai, mówiąc że „to wspaniała rzecz”.

– Tak, taki wspaniały związek sprawia, że też chciałabym mieć przyjaciółkę z dzieciństwa – dodała Seekvaira-san.

Te słowa sprawiły, że Rias się uśmiechnęła.

– Przecież znamy się od najmłodszych lat, więc ciebie też uważam za moją przyjaciółkę.

Kiedy Seekvaira-san usłyszała słowa Rias, podekscytowała się.

– Masz rację. Ufufu, naprawdę chciałabym znów usłyszeć, jak nazywasz mnie Seek-chan.

Jak przystało na rówieśników, te dwie przyjaciółki rozmawiały ze sobą wesoło, kiedy ktoś nagle zapukał do drzwi.

– Proszę – powiedziała Rias.

Zaraz potem otworzyły się drzwi i do środka weszła Elmenhilde, niosąca tacę z czajnikiem herbaty. Gdy postawiła go na stole, stworzyła wampirzy krąg magiczny z którego coś wyjęła. Był to zestaw płyt DVD. To była seria „Gundam”! Skoro o tym mowa, to Seekvaira-san poprzednio (prawie na siłę) pożyczyła ten zestaw Elemenhilde... Przez to przypomniało mi się, co miało miejsce podczas wycieczki do mojej babci na wieś.

– Seekvaira-sama, skoro tu jesteś, to chciałabym ci to zwrócić.

– Racja, pożyczyłam ci to przecież.

Gdy tylko Seekvaira-san otrzymała swoje płyty, jej dostojna postawa wysokoklasowej diablicy zniknęła, a jej wyraz twarzy zmienił się w maniaczkę Gundamów!

– To pewnie te płyty, które pożyczyła ci podczas wizyty na wsi? – zapytałem.

– N-nie, właściwie to… – odparła cicho i nieśmiało Elmenhilde.

– Fufufu, to już siódmy zestaw „Gundamów”, który pożyczyłam Elmenhilde-san – oznajmiła Seekvaira-san, gdy jej oczy błyszczały jak dwa reflektory.

Co!? Kiedy!? Jak to możliwe!?

– S-siódmy!? A-aż tyle!?

Byłem zaskoczony! Więc dalej pożycza jej filmy!? Czy to nie za wiele, nawet na tak wspaniałą serię jak „Gundam”!?

– P-później... gdy już wszystko obejrzałam, oddałam płyty Seekvairze-san, a ona pożyczyła mi kontynuację oraz wszystkie spin-offy… – kontynuowała Elmenhilde.

...Wobec tej księżniczki wampirów zachowywała się jak prawdziwa diablica!? Cóż, była diablicą od dnia swoich narodzin, więc sądzę że to naturalne... Seekvaira-san roześmiała się strasznie w stylu „Nufufufu...”

– Najwyraźniej Elmenhilde-san najbardziej lubi OVA „Wojna w plecaku”. Najwyraźniej ma oko do takich rzeczy – oznajmiła.

To nadmiar informacji. ...Nie, to chyba dobrze że wiem więcej o członkini mojej drużyny? Nie, to jednak zbędna wiadomość... Doprawdy, takie rzeczy dzieją się zawsze, gdy odwiedza nas Seekvaira-san! Możesz przestać zarażać członków mojej drużyny swoim hobby i wydobywać z nich niechciane cechy!? Wprawdzie postawa Elmenhilde była wzniosła i pełna pogardy do wszystkich i wszystkiego, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, ale ostatnio jej charakter ewoluował w dziwnym kierunku...

Trudno było poruszyć jakikolwiek temat, skoro na panujący nastrój wpłynęła sprawa Sony-senpai, która przejęła rolę Magicznej ☆ Lewi-tan, oraz seria „Gundam”, gdy nagle ktoś wtargnął przez drzwi. Tą osobą był mężczyzna w czarnym płaszczu. Miał czarne i złote włosy. Zerwałem się na nogi, cały zszokowany!

– J-jesteś...!

– Dawno się nie widzieliśmy, obecny Sekiryuuteiu.

To był Smok Zła Crom Cruach! Wiedziałem że należał do Drużyny Rias, ale...! Nie spodziewałem się jednak, że tak beztrosko wparuje do mojego domu! Prawie mnie przestraszył! Nawet nie wyczułem jego obecności!

[Od dawna nie utrzymywał kontaktów ze światem ludzi, więc tego należy się po nim spodziewać.]

Ddraig powiedział coś takiego... ale czy ludzie z mojego otoczenia nie byli zbyt dobrzy w ukrywaniu swojej obecności? To dziwne. Być może byłem jedynym, który jeszcze tego nie opanował?

– C-co tu robisz!? Masz jakąś sprawę do Rias? – zapytałem.

On jednak w ogóle nie zwrócił na mnie uwagi.

– Banany się skończyły. To był jeden z warunków kontraktu. Przyszedłem po banany – powiedział do Rias.

...

...B-banany...? Skoro o tym mowa, to nie zapytałem o szczegóły przystąpienia Crom Cruacha do Drużyny Rias. Cz-czyżby banany były jednym z warunków...? Ravel i ja mogliśmy się tylko nad tym zastanawiać...

– Banany są w spiżarni w piwnicy. Akeno, zabierz go tam proszę. Ophis też może tam być. Ach, Crom, pamiętaj że nie możesz jej zabrać na zewnątrz.

– Zrozumiałem. Chcę z nią tylko porozmawiać, jak smok ze smokiem. To też jeden z warunków kontraktu – odparł szczerze Crom Cruach.

Akeno-san wyprowadziła Smoka Zła z pokoju... Więc najsilniejszy Smok Zła został zwabiony obietnicą bananów, hę...

[...Czuję że wiele smoków staje się chciwych, gdy chodzi o jedzenie.]

Masz rację, Ddraig. ...Jeśli chodzi o smoki, to najwyraźniej im wyższą mają pozycję, tym większymi dziwakami są...

– Gdy już dobrze poznasz Crom Cruacha, zrozumiesz że nie jest taki zły. Od czasu do czasu będzie tu wpadał, więc dobrze się z nim dogaduj – powiedziała Rias, uśmiechając się szeroko.

D-dogadywać się z nim, hę... Cóż, znam wiele smoków, więc dogadanie się ze Smokiem Zła nie powinno być trudne. Nawet jeśli wydarzyło się wiele rzeczy, nasza rozmowa o zmienieniu się Sony-senpai, skończyła się na podejściu, „zobaczymy co z nią dalej będzie”. Oczywiście jeśli będzie chciała to z nami przedyskutować, to wtedy wszyscy chętnie jej wysłuchamy. Wszyscy członkowie DxD byli naprawdę wiarygodnymi ludźmi, włącznie ze mną, więc chętnie pomagali sobie nawzajem w potrzebie... Jednak Ravel, która siedziała obok mnie, zamyśliła się głęboko. Po uzyskaniu tej informacji przed naszym przyszłym meczem, jak powinniśmy postąpić do gry przeciwko Parostwu Sony Sitri? Pewnie to o tym myślała... W takim razie powinniśmy zacząć od zorganizowania formalnego zebrania strategicznego.

Część 2[edit]

Wszyscy członkowie Drużyny Sekiryuuteia Płonącej Prawdy przybyli do Rezydencji Hyoudou i zebrali się w moim pokoju na zebraniu strategicznym. Tym razem pojawiła się nawet nasza Królowa, Bina-shi. Aby jeszcze raz potwierdzić możliwości, jakimi nasz przeciwnik wykazał w dotychczasowych meczach, obejrzeliśmy nagrania ich rozgrywek. Pokazywały one, jak członkowie Parostwa Sitri postępowali zgodnie z rozkazami Sony-senpai i zmniejszali siłę bojową swoich przeciwników. Oglądaliśmy jak grali według różnych zasad... a mimo tego nie wykonywali żadnych zbędnych ruchów.

Trzonem ich obecnej drużyny było Parostwo Sitri, więc byli świetnie zbalansowani i skoordynowani. Do grupy ofensywnej, którą dowodził Saji w zbroi Vritry, należeli Wieża-wilkołak Loup Garou-san, Duet Skoczków Meguri-san i Ponury Żniwiarz Bennia, a także Pion Nimura-san. Grupa defensywna składała się z Wieży Yury i Gońca Hanakai-san. Wsparcie walczącym zapewniali Goniec Kusaka-san, nowy członek i Sona-senpai, która była w stanie zmienić swoją rolę w zależności od potrzeb i manipulowała wodą z niesamowicie ekstremalną precyzją, a także przeprowadzała czasami ataki masowego rażenia.

...Jednak najbardziej niesamowity był Saji. Duża siła ataku jego czarnych płomieni, w połączeniu z wykorzystaniem wielu lin do zapewnienia wsparcia, pozwoliła mu zmierzyć się z wieloma zasadami i rodzajami pola gry, a jego osiągi były niesamowite. Przytwierdzając swoje liny do przeciwnika, mógł korzystać z czarnych płomieni i zadać im obrażenia, albo pochłonąć energię. Dodatkowo, przyczepił też liny do swoich towarzyszy, aby zwiększyć ich najróżniejsze zdolności, co w znaczącym stopniu przyczyniło się do rozwoju całej drużyny. Na przykład, jeśli demoniczna energia któregoś z członków została wyczerpana, za pomocą liny mógł ją pożyczyć od kogoś, kto miał jej nadmiar. Nagranie pokazało też przeciwnika, który próbował przeciąć linę, ale uniemożliwiły mu to czarne płomienie.

– Póki mają te liny, ciężko będzie z nimi walczyć.

Ravel także zwróciła uwagę na zdolności lin Sajiego. Oczywiście nie był jedyną silną osobą w drużynie.

– ...Sztuczne Boskie Dary Ruruko, Meguri, Yury i Hanakai osiągnęły już Łamacza Ładu. Ruruko miała dość chełpliwy charakter... ale najwyraźniej nauczyła się panować nad sobą, dzięki przewodnictwu byłej przewodniczącej, Sonie – powiedziała Xenovia, gdy przyglądała się jak walczyli członkowie Parostwa Sitri.

Miała rację, posiadaczki sztucznych Boskich Darów, Yura, Meguri-san, Hanakai-san i Nimura-san, były w stanie korzystać z umiejętności, które były bardziej zaawansowane niż poprzednio. W rzeczywistości nie różniły się one od prawdziwych Łamaczy Ładu. Nawet wyglądały jak one. W przypadku Nimury-san, jej sztuczny Boski Dar, Procellarum Widma, zmienił swoją postać, znacznie zwiększając szybkość oraz siłę nóg. Meguri-san posiadała też niesławny miecz stworzony przez Azazela-sensei, Migoczące Ostrze Mrocznego Samurajskiego Miecza, jednak kształt ostrza uległ zmianie, a Nimurze-san towarzyszyło teraz czterech samurajów w zbrojach. Wprawdzie nie byli oni na tym samym poziomie co Smoczy Rycerze Kiby, ale potrafili przysporzyć wielu kłopotów.

– Widmowy Ruch. Przeciwstawienie Ładu, słyszałam że tak nazywa się Łamacz Ładu w sztucznych Boskich Darach – powiedziała Ravel, patrząc na monitor.

Przeciwstawienie Ładu, hę. ...Więc taki jest Łamacz Ładu sztucznych Boskich Darów! W końcu do tego doszło. Zdolności zbroi Fafnira Azazela-sensei były podobno poza kontrolą, ale członkowie Parostwa Sitri używali zapewne „właściwego” Łamacza Ładu dla sztucznych Boskich Darów.

– Słyszałam że Łamacze Ładu sztucznych Boskich Darów nadal są badane a praca nad nimi nadal nie dobiegła końca… – powiedziała Irina.

Hmm, też o tym słyszałem. W każdym razie miało to zająć jeszcze więcej czasu.

– Słyszałam, że były naczelnik Azazel zebrał wszystkie istotne teorie razem, zanim zamknął się w tej odizolowanej barierze. Podobno konstrukcja jego teorii wygląda tak, jakby przewidział ich przyszły rozwój, a szefowie Grigori też byli bardzo zaskoczeni... Tak w skrócie, badania nad sztucznymi Boskimi Darami, posunęły się do przodu dzięki przeskokom i granicom – oznajmiła Ravel.

...Tak, nie wiem co się wydarzyło, ale najwyraźniej Azazel-sensei znalazł jakąś odpowiedź, zanim dołączył do bitwy z Trihexą.

– To musi oznaczać, że Kusaka-san osiągnęła już poziom Przeciwstawienia Ładu – powiedziałem na głos coś, co zastanawiało mnie najbardziej.

Kusaka-san także była posiadaczką sztucznego Boskiego Daru, ale na nagraniu które oglądaliśmy, nie wykazała większych zmian, tak jak Nimura-san i inni, przez co bardziej rzucała się w oczy.

– Zupełnie jakby już go osiągnęła.

Ravel wydawała się być tego pewna. Cóż, główną rolą Kusaki-san było używanie olbrzymiej ilości masek, aby szpiegować przeciwników. Dodatkowo, nagrania z meczów pokazały jak tworzyła maski na całym polu gry, co pomogło jej zapewnić doskonałe wsparcie, poprzez obserwowanie ruchów przeciwników i odwracanie ich uwagi.

– Wszyscy użytkownicy sztucznych Boskich Darów w Parostwie Sitri osiągnęli już ten poziom. Dodatkowo to wygląda tak, jakby uzyskali jakieś kłopotliwe zdolności… – wyraziłem na głos moje myśli.

Pierwotnie byli drużyną, do której należało wielu członków typu technicznego. Teraz ich Boskie Dary ewoluowały do takiego stopnia, że było zupełnie tak, jakby mogli się zmienić w podgatunki o przerażających zdolnościach.

– Oczywiście, bezpośrednie starcie z nimi będzie niebezpieczne. Trudno się domyślić, jakiego rodzaju negatywne skutki mogłoby nam to przynieść – powiedziała Ravel.

Naturalnie należało zwrócić na nich szczególną uwagę podczas meczu. Następnie skupiliśmy uwagę na nowym członku Drużyny Sitri. Dzierżył starożytny japoński miecz. To był Hoderi Yukihiko, uczeń z podstawówki, uzbrojony w Totsukanotsurugi! Spotkaliśmy go podczas gry, stworzonej przez Azazela-sensei, „Misji Azazela”. Nigdy bym jednak nie pomyślał, że dołączy do Drużyny Sitri jako Pion...

– W każdym razie nie spodziewałem się, że Hoderi dołączy do ich drużyny – powiedziałem.

– Słyszałam że to jego trening, aby powiększył swoje horyzonty, zanim pójdzie do gimnazjum – oznajmiła Rossweisse-san.

– ...Ten chłopak jest niezwykle aktywny. Był bardzo dzielny, gdy walczył ze Smoczym Królem.

Biorąc pod uwagę fakt, że miał odwagę walczyć ze staruszkiem Tanninem, ma potencjał do wielkich osiągnięć. W Turnieju posuwał się dzielnie naprzód, nawet jeśli miał przeciwko sobie groźnych przeciwników. W ten sposób byliśmy w stanie potwierdzić status Drużyny Sitri, poprzez ekran telewizora. Przez cały czas trwania Turnieju, Drużyna Sitri wygrała większość meczy, choć doświadczyła też kilku porażek. W rankingu mieliśmy jednak wyższą pozycję od nich.

– Myślę że jeśli chodzi o strategię, to Sona-sama nie jest gorsza od profesjonalnego gracza. Pod tym względem jest lepsza ode mnie – powiedziała bez ogródek Ravel.

Ona też zdawała sobie z tego sprawę. Sona-san była w stanie w pełni wykorzystać zasady oraz pole gry, zmuszając drużynę przeciwnika do gry według jej własnych reguł...

– ...Zorganizowany aspekt „strategii” to inna sprawa, prawda? – zapytała Bina-shi.

– Ich drużyna nie potrafi realizować strategii, które mają duży wpływ na Królewską Grę – odparła Ravel.

Tak oceniała Drużynę Sitri. ...Nie umieli korzystać z taktyki, która miała duży wpływ...

– Przytłaczająca moc... Innymi słowy brakuje im siły istot będących w klasie Maou lub boskiej, które mogłyby zniszczyć całe pole gry – dodała zamyślona nad czymś Rossweisse-san.

– Tak. My mamy Iseia-sama i Binę-sama, dwójkę ludzi, którzy mogą mieć duży wpływ na pole gry – przytaknęła Ravel.

Drużyna Sitri z pewnością była zrównoważona... ale nie mieli potężnych, ofensywnych ataków, takich jak moja Smocza Deifikacja. Chociaż nie było ich zbyt wielu, ale istnieli gracze, którzy potrafili zniszczyć całe pole gry. Większość była istotami boskiej klasy, ale niektórzy z nich, na przykład Vali i Crom Cruach, mogli rywalizować z istotami boskiej klasy. ...Rozumiem, więc nawet Drużyna Sitri nie była w stanie odwrócić sytuacji; nie mogli zrealizować strategii, która polegałaby na niszczeniu pola gry, aby anulować większość zasad. Gdy podczas Smoczej Deifikacji rozpoczynałem ostrzał z dział, mogłem zniszczyć nie tylko spory obszar pola gry, ale też przy okazji wyeliminować graczy drużyny przeciwnej, albo przynajmniej zadać im poważne rany.

– Jeśli chodzi o technikę, to Nakiri-san też ma strategiczny talent – powiedziała Ravel.

– Cóż, to zależy od rodzaju pola gry. Także efekt moich możliwości nadal jest mniejszy w symulowanych przestrzeniach, niż w prawdziwym terenie. Zrozumiałem to podczas naszej poprzedniej bitwy.

Dzięki swoim technikom, Nakiri musiał po prostu stać na ziemi, aby czerpać korzyści z ziemskich żył. Mógł zwiększyć swoją siłę bojową, kontrolować ziemię i łatwo przełączał się pomiędzy wsparciem a obroną.

– Irina-sama, co z tym ruchem? – zapytała Ravel Irinę.

– Hmm, w zasadzie działa. Jednakże, pod względem czasowym są pewne problemy.

Irina użyła palców, aby nakreślić krąg w powietrzu. W rzeczywistości starała się opracować nowy ruch, który wymyśliła Ravel.

– To będzie bardzo pomocne, jeśli przed meczem uda ci się poprawić dokładność na tyle, na ile to możliwe – oznajmiła Ravel.

– Zrozumiałam, pozostaw to mnie – odparła energicznie Irina.

– A jak idzie tobie, Elmenhilde-sama? – zapytała Ravel Elmemhilde

– Tak jak w przypadku Nakiriego-san, wszystko zależy od pola gry. Jeśli ulegnie zmianie, to przydatność tego co przygotowałam też będzie różna.

Wampirze umiejętności Elmenhilde były idealne do wspierania. Pod tym względem była podobna do Gaspera, przed przebudzeniem się mocy jego Boskiego Daru. Wampir typu bojowego mógł walczyć, ale mógł też używać czyichś umiejętności, poprzez wyssanie jego krwi. Poza tym Elmenhilde była zwykłą wampirzycą. Zasadniczo można ją było uważać za wsparcie, a jeśli nieprzyjaciel przyparł ją do muru, mogła napić się krwi i walczyć dalej.

– ...Jednak moc Elmenhilde-sama jest niezbędna, aby przeciwdziałać zdolnościom Kusaki-sama.

To brzmiało tak, jakby Ravel chciała, aby Elmenhilde coś zrobiła z maskami Kusaki-san.

– Asiu-sama, pewnie trudno będzie przyzwać Fafnira-sama… – oznajmiła Ravel Asi.

– Tak, najwyraźniej z dużej mocy, takiej jak ta, której użył do pokonania dziadka Valiego-san, może skorzystać tylko wtedy, gdy wierzy że przeciwnik jest „złym człowiekiem”... Oczywiście jeśli go przywołam, to zrobi wszystko, aby mi pomóc… – odpowiedziała nieśmiało Asia.

Kiedy walczyliśmy z drużyną Dulia, Fafnir był obecny w loży komentatorów. Jego nieoczekiwany powrót do zdrowia nas zaskoczył... ale jak powiedziała Asia, ten gość mógł pokazać pełnię swojej mocy tylko w ekstremalnej sytuacji. Normalnie był Majtkowym Smokiem, który uwielbiał bieliznę... Nie wspominając, że korzystanie z chowańców podczas Turnieju było ograniczone.

– Zgodnie z zasadami, chowaniec na poziomie Fafnira-sama może być użyty tylko raz. Gdyby użył tej samej siły, co podczas walki z Rizevimem Livanem Lucyferem, mecz byłby łatwiejszy… – powiedziała Ravel, gdy zastanawiała się nad różnymi sprawami.

Zły człowiek na tym poziomie tak łatwo się nie pojawi... ale gdyby ktoś taki brał udział w Turnieju, to zdecydowanie byłbym zdenerwowany.

– Dodatkowo zarówno Asia-sama, odpowiedzialna za leczenie, jak i ja, będąca taktykiem, jesteśmy narażone na atak wroga. To nie dotyczy tylko najbliższego meczu, ale też wszystkich następnych, więc musimy być ostrożni – dodała Ravel.

Asia skinęła głową. Tak, byłoby naturalne, gdyby nasza cenna medyczka i Ravel padły ofiarami ataków. Sona-senpai na pewno weźmie to pod uwagę. Nigdy za wiele ostrożności. Potem każdy z mojej drużyny przekazał Ravel aktualny status i wymienił opinię na temat tego, jak przygotować się do walki.

– Ravel, mogę poprosić o coś samolubnego? – zapytała nagle Xenovia.

– Chciałabyś walczyć z Soną-sama, prawda? – odparła Ravel, jakby wiedziała o co chodzi.

Xenovia wyglądała na zaskoczoną... wszyscy inni zresztą też się tak czuli.

– Ach, więc rozumiesz. Tego się można było spodziewać po naszym taktyku. Tak, chcę walczyć jeden na jednego z byłą przewodniczącą.

Naprawdę!?

– Czy to dlatego, bo jesteś obecną Kaichou? – zapytałem.

– Tak, to prosty powód. Chcę starcia serc pomiędzy byłą a obecną przewodniczącą – odparła Xenovia.

...Przez starcie serc chodzi ci o walkę... Nie sądziłem że ma taką obsesję na punkcie byłej przewodniczącej...

– Dzielenie się swoimi uczuciami poprzez walkę, hę. Sądzę że to do ciebie naprawdę pasuje, Xenovia – powiedziałem.

– Ja też potrafię to zrozumieć. Niektórymi rzeczami można się wymienić tylko w wirze bitwy – dodał Bova.

W rzeczy samej, niektóre rzeczy można pojąć tylko poprzez walkę... Czasem przeciwnika możesz zrozumieć tylko wtedy, gdy zderzają się ze sobą wasze pięści. Właśnie dlatego zacząłem się bez końca zastanawiać nad uczuciami wirującymi w moim sercu.

– Skoro tak, to chciałabym zapytać, czy mogę to jakoś osiągnąć za pomocą naszego planu strategicznego – zapytała Xenovia Ravel.

– Zanim ci odpowiem, chciałabym zapytać o coś Iseia-sama – odparła Ravel.

– Hmm? Pewnie o Sajiego?

Natychmiast wymieniłem imię Sajiego, który zajmował moje myśli. Innymi słowy, tak jak Xenovia miała obsesję na punkcie Sony-san, ja dziwnie skupiłem się na Sajim.

– Tak, sądzę że też chcesz z nim walczyć, prawda?

– Oczywiście. Ten gość podszedł do mnie po ogłoszeniu naszego meczu i kiedy oglądaliśmy mecz w Agreas, też o tym rozmawialiśmy. On i ja musimy się dobrze dogadać, jeśli chcemy ruszyć dalej. To pewne – wyraziłem szczerze moje uczucia.

Uczucia tego gościa nie mogą być wyraźniejsze. Dodatkowo ja też chcę rewanżu z nim. Od czasu tego meczu z ostatniego lata, trwało między nami coś na kształt urazy. Dlatego… Musiałem walczyć z nim jeszcze raz, aby pozbyć się tej plamy z mojego serca.

– ...Ravel , czy trudno będzie ci pogodzić w swoim planie egoistyczną prośbę moją i Xenovi?

– ...Jeśli z tego powodu możemy przegrać mecz, to zrezygnujemy.

Xenovia też rozumiała, że zwycięstwo w meczu było najważniejsze, więc pewnie by zrezygnowała ze swojego pojedynku, gdyby Ravel była temu przeciwna. Xenovia i ja czekaliśmy cierpliwie na odpowiedź Ravel…

– Rozumiem wasze uczucia. W takim razie mam nadzieję, że wysłuchacie mojego planu bitwy – powiedziała Ravel z twarzą pełną wigoru.

Ja i Xenovia wiedzieliśmy, że Ravel nie odrzuci naszych pomysłów bez zastanowienia się nad nimi. Oboje więc skinęliśmy głowami i czekaliśmy co powie Ravel.

– Jesteście pewni? Są różne sposoby aby poradzić sobie z Drużyną Sitri, w zależności od zasad…

Tak oto zaczęliśmy omawiać szczegóły naszego planu bitwy z Drużyną Sitri. Musimy zrobić wszystko, aby ich pokonać.

Linia 2: Sekret Szkolnego Samorządu[edit]

Część 1[edit]

Mimo że spotkanie strategicznie naszej drużyny było ważne, to nie mogliśmy rezygnować z naszego szkolnego życia. Po szkole Matsuda i Motohama poruszyli pewien temat, zanim opuściliśmy klasę.

– Wakacje! Nasza trójka pewnie dostanie się na uniwersytet Akademii Kuou poprzez rekomendację, więc powinniśmy cieszyć się wolnym czasem! Musimy znaleźć sobie dziewczyny w tym roku…

– ...Dziewczynę... Uch...! Pierwotnie myślałem, że nasza trójka pozostanie sama!

Po tych słowach Matsuda i Motohama zaczęli ronić męskie łzy, zostawiając mnie w niepewności co do tego, jak powinienem zareagować... w końcu obaj wiedzieli że umawiam się z Rias. Fakt że utrzymywali to w tajemnicy przed resztą klasy, tylko wzmacniał naszą przyjaźń. Oczywiście ciągle mówili „przedstaw nas jakimś innym dziewczynom niż te, które się wokół ciebie kręcą” i wywierali na mnie presję... Jakieś inne dziewczyny, hmm... Ograniczało się to do zwykłych dziewczyn, co utrudniało całą sprawę. Przede wszystkim dlatego, gdyż kiepsko dogadywałem się ze zwykłymi dziewczynami. Ostatecznie nasza trójka i Kiba, postanowiliśmy, że podczas wakacji wybierzemy się razem do parku rozrywki. Wprawdzie miałem Rias i inne dziewczyny, ale przebywanie z kumplami też było ważne.

– Chcemy poderwać jakieś gorące laski, więc też nam pomóż, Ise – powiedział Matsuda.

– Przystojny książę też musi pomóc! – dodał Motohama.

Ponieważ moi kumple zaprosili go, Kiba odpowiedział z radością „Wprawdzie nie do końca to rozumiem, ale zrobię wszystko, aby wam pomóc”. Kiba! Ci dwaj goście chcą tylko wykorzystać twoją przystojność! Cholera! Skoro Kiba był teraz w tej samej klasie i grupie co oni, to mieli nawyk wykorzystywania go do takich rzeczy! Pewnie gdybym nie miał dziewczyny, też bym na nim polegał! Potem ja i Kiba pozbyliśmy się ich i ruszyliśmy w stronę starego budynku szkoły, gdzie odbywało się zebranie Klubu Okultystycznego.

– Więc jedziemy na obóz treningowy podczas wakacji.

Zebranie zakończyła decyzja Asi-buchou, a wszyscy członkowie odpowiedzieli zgodnie „Dobrze”. Nasi nowi członkowie wydawali się być tym podekscytowani.

– Obóz! Będę wyczekiwała tych wakacji! – powiedziała Le Fay.

– Słyszałam że prawdziwy dreszczyk emocji jest zależny od wielkości budżetu, przeznaczonego na słodycze. Możliwe że zabawa z wyborem słodkości jest nawet większa, gdy ma się niski budżet – Bennia już myślała o jedzeniu.

– O-obóz treningowy! To będą moje pierwsze wakacje! – Tosca też wyglądała na szczęśliwą.

Wszystko było dla niej nowe, więc była bardzo podekscytowana każdą nową rzeczą.

– Obóz treningowy dobrze brzmi, ale podczas wakacji będę musiała pojechać do domu!

Kunou planowała powrót do domu podczas wakacji. Wprawdzie przyjechała tutaj, aby pogłębić swoją wiedzę o świecie ludzi, ale nadal jest gimnazjalistką, więc pewnie nie może się doczekać powrotu do domu. Ravel zaczęła zapisywać w terminarzu czas przewidziany na obóz.

– ...Najwyraźniej te wakacje będą bardzo pracowite.

Jako rdzeń naszego zespołu i moja menadżer, Ravel miała mało czasu na odpoczynek, także podczas wakacji, ale znaczyło to, że jako Król także będę niesamowicie zajęty! Nie licząc Turnieju, były zajęcia klubowe oraz rola Oppai Smoka, więc czułem że to lato będzie bardzo pracowite... Pomimo tego miałem jednak nadzieję, że na podróż służbową pojadę w jakieś fajne miejsce. Kiedy zebranie klubowe dobiegło końca, ktoś wszedł do pokoju. Była to Xenovia, która przeskanowała całe pomieszczenie swoim wzrokiem.

– Jest tutaj Ise?

Ma do mnie jakąś sprawę? Kiedy poczułem zakłopotanie z tego powodu Asia się odezwała:

– Ach, Xenovia-san! Postanowiliśmy, że podczas wakacji pojedziemy na obóz treningowy! Pomyślałam, że powinniśmy powiedzieć o tym Rossweisse-sensei!

– Och, obóz treningowy. Też bym chciała pojechać, ale odłóżmy to na razie na bok. Ise, mam do ciebie sprawę – odparła Xenovia, nie odrywając ode mnie wzroku.

Tak więc poszedłem z Xenovią aby jej pomóc w jej sprawie. Tak się złożyło, że był to już prawie koniec naszego zebrania, więc mogłem wyjść. Według Xenovi, Saji zapomniał czegoś zabrać, więc chciała abym poszedł z nią do jego domu i dostarczył mu ten przedmiot. Wprawdzie Xenovia mieszkała w okolicy od roku, ale wciąż nie orientowała się dobrze w mieście, poza znanymi sobie dzielnicami, więc chciała abym jej towarzyszył. Wiedziałem gdzie mieszkał Saji, trzeba tam było pojechać kilka przystanków kolejką. Te tereny należały do Sony-san i znajdowały się pod jej jurysdykcją. Gdy wsiedliśmy do pociągu spojrzałem na dokumenty w dłoniach Xenovi.

– Więc Saji tego zapomniał – mruknąłem.

– Tak, powiedział że ma coś do załatwienia i opuścił biuro Samorządu wraz z innymi członkami Parostwa Sitri… Ale to niezwykłe, że zapomniał o dokumentach. Dotyczą jutrzejszego zebrania, więc chciałam dać mu je dzisiaj.

...Miał coś do zrobienia, hę. Ciekawe czy ma to coś wspólnego z Turniejem, Akademią Auros, albo może... pomaga Sonie-senpai w udawaniu Serafall-sama. Najwyraźniej jego grafik też jest nieźle zapchany... Nagle zdałem sobie z czegoś sprawę.

– Mimo że wiem gdzie mieszka, to nigdy go nie odwiedziłem.

Dokładnie, nigdy wcześniej nie byłem w jego domu. Kilka razy odwiedzałem mieszkanie Kiby i Gaspera, zanim Valerie i Tosca przybyły do Japonii... Zaprzyjaźniłem się z Sajim po tym jak zostałem diabłem, ale nigdy dotąd nie odwiedzałem go w domu. Xenovia też była zaskoczona tym faktem.

– Naprawdę? Wasza dwójka świetnie się ze sobą dogaduje, więc myślałam że często się nawzajem odwiedzacie...

– Saji często składał mi wizyty…

W końcu mój dom zawsze stawał się miejscem narad, gdy działo się coś ważnego, więc Saji przychodził tam bardzo często. Przez jakiś czas rozmawialiśmy w ten sposób, aż wreszcie przyjechaliśmy na miejsce i wysiedliśmy z pociągu. W sklepie naprzeciwko stacji kupiliśmy ciasto, jako prezent. Następnie ruszyliśmy w stronę domu Sajiego, kierując się instrukcjami ze smartfona. W końcu dotarliśmy do dzielnicy mieszkalnej, która znajdowała się dziesięć minut pieszego marszu od stacji i zatrzymaliśmy się przed sześciopiętrowym apartamentowcem. ...Czułem od tego budynku wyraźną aurę. Zapewne należał do Rodu Sitri, a zamieszkujący go ludzie bez wątpienia byli znajomymi Sony-senpai. Nie spodziewałem się, że tak duża ilość diabłów mieszka niedaleko nas.

– Pewnie jako wojowniczka Kościoła czujesz, jakbyś wchodziła na teren wroga, prawda? – zapytałem Xenovię

– Fufufu, niektóre budynki powiązane z diabłami można wyczuć z kilkuset metrów. Skoro ten należy do wysokoklasowej diablicy z Domu Sitri, to spodziewałam się, że będzie miał potężną prezencję – odparła.

Przed konferencją pokojową, wojownik Kościoła byłby pewnie zdenerwowany, gdyby stał naprzeciwko takiego budynku jak ten. ...Zdałem sobie właśnie sprawę, że kiedy Xenovia po raz pierwszy przybyła do mojego domu, który był powiązany z wysokoklasową diablicą z Rodu Gremory, musiała mieć olbrzymią determinację, skoro zdecydowała się przekroczyć jego próg.

Mieszkanie Sajiego było na piątym piętrze, więc pojechaliśmy tam windą. Potem ruszyliśmy korytarzem, aż dotarliśmy do ostatniego mieszkania. Och, znajdowało się w samym rogu budynku! Cóż, skoro mieszka tu z rodziną, to jest to bardzo dobra lokacja. Co więcej, samo położenie tego budynku też było dobre. Stanąłem przed drzwiami mieszkania Sajiego i nacisnąłem przycisk na domofonie… Najwyraźniej jednak, nikogo nie było w środku. Co powinniśmy w takim razie zrobić? Kiedy już miałem zapytać o to Xenovię…

– Hyoudou Issei-san i Kaichou Xenovia, prawda? – powiedział ktoś nagle za naszymi plecami.

Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem dziewczynę w wieku gimnazjalnym, która trzymała za rękę chłopca, wyglądającego jakby chodził jeszcze do przedszkola. Na twarzy i kolanach chłopca były plastry, co oznaczało ze musiał się pokaleczyć. Sądząc po torbach które ze sobą mieli, musieli wrócić z zakupów. Dziewczyna ukłoniła się nam.

– Nazywam się Kaho i jestem młodszą siostrą Sajiego Genshirou. To mój młodszy brat, Gengo. Przywitasz się, Gengo?

– Dzień dobry.

Ich tożsamość mnie zaskoczyła! Młodsze rodzeństwo Sajiego! Więc ten gość ma brata i siostrę! To pierwszy raz, kiedy się o tym dowiaduję. Nie wiedziałem że ich w ogóle ma. Xenovia przekazała dokumenty młodszej siostrze Sajiego.

– Saji, znaczy twój brat, zapomniał tego zabrać. Mogłabyś mu to oddać? A tu jest ciasto dla was.

– Ach, przepraszam. Zapomniał czegoś. Dziękuję też za ciasto.

Jego siostra ukłoniła się nam i uśmiechnęła, gdy wzięła dokumenty i ciasto. Dobra, nasza sprawa została załatwiona, więc ja i Xenovia skinęliśmy głowami i zamierzaliśmy odejść.

– Cóż, w takim razie będziemy się już zbierać.

Kiedy ja i Xenovia mieliśmy już sobie pójść...

– Ach, zaczekajcie proszę. Może wpadniecie na herbatę, abym mogła wam odpowiednio podziękować? – powiedziała do nas młodsza siostra Sajiego.

– Nie, my naprawdę przyszliśmy tylko coś oddać… – odparłem, ale….

– Umm ty jesteś Sekiryuuteiem, a ona posiadaczką Durandala, prawda? Waszej drużynie też będę kibicowała – powiedziała młodsza siostra Sajiego, uśmiechając się uroczo.

Hmm. Najwyraźniej jego młodsza siostra była bardziej świadoma sytuacji niż myślałem. Kiedy ja i Xenovia postanowiliśmy wejść do mieszkania Sajiego, zostaliśmy zabrani do salonu. Całe wnętrze było utrzymane w czystości i porządku. Na ścianie wisiał rysunek trójki rodzeństwa, prawdopodobnie wykonany przez młodszego brata, który nadal chodził do przedszkola. Rodzeństwo najwyraźniej było ze sobą bardzo zżyte. Kiedy młodszy brat Sajiego przebierał się w swoim pokoju pod nadzorem swojej siostry, ja i Xenovia rozmawialiśmy z nią przez otwarte drzwi.

– Nasza prawdziwa tożsamość... innymi słowy wiesz kim jest Saji, prawda?

– Tak, wiem o tym chociaż Gengo jeszcze nie.

...To było naturalne, że przedszkolak by tego nie zrozumiał. Innymi słowy istniała pewna forma otwartej rozmowy.

– Ja też oglądam Turniej. Szkoda że twoja drużyna przegrała mecz z Duliem-san. Kibicowałam ci, Hyoudou-senpai – powiedziała młodsza siostra Sajiego.

Najwyraźniej dużo wiedziała o naszej sytuacji. Jednak skoro była spokrewniona z diabłem, to mogła oglądać zaświatową telewizję w ludzkim świecie. Po poznaniu rodziny Sajiego, o której dotąd nie mieliśmy pojęcia, ja i Xenovia potakiwaliśmy głowami, przysłuchując się potokowi nowych informacji. To dlatego, ponieważ ten gość nigdy wcześniej nie opowiadał o swojej rodzinie, chociaż chętnie mówił o swoich marzeniach i ambicjach... Przypadkowo spojrzałem w róg salonu, gdzie spostrzegłem oprawione zdjęcie, stojące na półce.

– To zdjęcie naszych rodziców oraz dziadków – powiedziała młodsza siostra Sajiego.

Ach, tak jak myślałem. Chociaż skoro o takiej porze nie ma tu ich mamy, to oznacza to, że coś się jej stało, albo może jest po prostu w pracy? Kiedy tak myślałem, młodsza siostra Sajiego…

– Wszyscy już nie żyją. Nasi rodzice zmarli wkrótce po narodzinach Gengo, więc to już pięć lat. Dziadek zmarł rok temu a babcia naprawdę dawno – powiedziała normalnym tonem.

—!

...

...Hej, co u diabła!? Ci wszyscy ludzie nie żyją...? Zarówno mną, jak i Xenovią wstrząsnęła ta niespodziewana wiadomość.

– Przepraszam, Saji nigdy o tym nie mówił...

Z powodu mojej ignorancji, mogłem jedynie przeprosić. Młodsza siostra Sajiego westchnęła, a wyraz jej twarzy wskazywał, że powiedziała więcej niż powinna.

– Ach, więc Gen-nii nie mówił o tym. Najwyraźniej powiedziałam za dużo… – oznajmiła z zakłopotanym uśmiechem na ustach.

...Tak, Saji nigdy nic o tym nie mówił. Nie, może po prostu nie chciał... Zostaliśmy diabłami mniej więcej w tym samym czasie i przyjaźniliśmy się od ponad roku...

– Ja także słyszę o tym po raz pierwszy. Ruruko i pozostali ludzie z Parostwa Sitri nic o tym nie wspominali – oznajmiła Xenovia.

Parostwo Sitri pewnie o tym wiedziało... Rozumiem, więc Saji i pozostali nigdy o tym nie opowiadali Parostwu Gremory. Chociaż Rias pewnie o tym wiedziała... Kiedy ja i Xenovia byliśmy zdumieni tymi nagłymi informacjami o rodzinie Sajiego...

– Onee-chan, przebrałem się!

Po całym mieszkaniu rozniósł się wesoły głos. Po przebraniu się w swoje codzienne ubrania, młodszy brat Sajiego wyskoczył z pokoju i pobiegł prosto do kuchni. Jego siostra podążyła za nim i otworzyła lodówkę, z której coś wyjęła.

– Dobrze, zjedzmy coś słodkiego. To ręcznie robiony pudding, którego robienia nauczyła mnie staruszka z sąsiedztwa! Mamy też ciasto, które przynieśli nam nasi goście!

Kiedy młodszy brat zobaczył przysmaki rozstawione na stole, bardzo się podekscytował.

– Świetnie! Aż dwie przekąski!

– Chyba powinieneś podziękować za to naszym gościom, prawda?

Zachęcony przez swoja starszą siostrę, chłopiec ukłonił się nam i wrzasnął:

– Dziękuję wam bardzo!

Gdy usłyszeliśmy jego żywy głos, na naszych twarzach od razu pojawił się uśmiech.

– Dobrze, teraz możesz pooglądać telewizję.

Po otrzymaniu pozwolenia od swojej starszej siostry, chłopiec włączył telewizor stojący w salonie i włożył płytę do napędu DVD.

– „Pokaz Potworów”, „Pokaz Potworów”!

W telewizorze pojawiło się popularne anime, a chłopiec wpatrywał się w nie, zajadając ciasto.

– Przepraszam, jest zbyt energiczny – powiedziała Siostra Sajiego.

– Najwyraźniej płakał niedawno... Czy wszystko w porządku? – zapytałem.

Kiedy spotkaliśmy ich na korytarzu, jej brat miał na policzkach ślady łez.

– Ach cóż, ostatnio często wdaje się w bójki z większym chłopakiem... który najwyraźniej ma ciężką sytuację rodzinną, gdyż wychowuje go samotna matka. Dzieci w tym wieku czują się lekko przygnębione, więc sądzę że szukają kogoś, kto odpowiedziałby na ich uczucia – odparła siostra Sajiego.

Bójka w przedszkolu, hmm.

– Nie mamy rodziców ani dziadków, ale mamy starszego brata, który nam wystarcza. Niektórzy członkowie Parostwa Sitri oraz sąsiedzi też nam czasem pomagają, więc mamy szczęście – powiedziała siostra Sajiego.

Zaraz potem wypytałem ją o więcej faktów na temat rodziców. Ich ojciec był pierwotnie nauczycielem, a matka pracowała w muzeum. Oboje byli zaangażowani w pracę edukacyjną. Zginęli w wypadku samochodowym pięć lat temu, krótko po narodzinach najmłodszego dziecka.

Potem zaopiekował się nimi dziadek i pozostawali pod jego opieką przez rok, dopóki nie zmarł z powodu choroby. Gdy stracili swoich najbliższych i opiekunów, Saji przez przypadek spotkał Sonę-senpai, która dowiedziała się o jego Boskim Darze. Ostatecznie został jej podwładnym, co zapewniło mu pomoc, a potem przeprowadził się do tego mieszkania...

Ich rodzina miała za sobą takie doświadczenia... a ja dopiero teraz się o tym dowiedziałem! Jestem ciekaw, dlaczego Saji mi o tym nie powiedział... Wiem że trudno mówić o czymś takim... ale byliśmy przyjaciółmi! Nie, byliśmy towarzyszami, którzy przetrwali razem setki niebezpiecznych bitew... ale nic mi nie powiedział... Nie, pewnie nie chciał mnie martwić i przysparzać mi kłopotów. Jednakże... nie mogłem od tak sobie zapytać go o rodziców... i kiedy o tym pomyślę, ja... Tak więc zrozumiałem znaczenie rysunków jego młodszego brata, przyczepionych do ściany... Kiedy podrósł i zaczął się orientować, co dzieje się dookoła niego, zrozumiał że jego rodzice już nie żyją, a jedyną rodziną którą ma, są brat i siostra. Młodszy brat Sajiego był bardzo szczęśliwy, gdy oglądał animację.

– Gen-nii zawsze mówił, że chce zostać nauczycielem, prawda? Skupił się na tym marzeniu, gdy został sługą Sony-san. Pamiętam że zanim stał się diabłem, chciał mieć stałą pracę, jako urzędnik – powiedziała nam młodsza siostra Sajiego, patrząc na nas zbolałym wzrokiem. – Sądzę że chce, aby Gengo zobaczył, jaką ścieżką kroczyli jego rodzice. Mama i tata nie mogli pokazać Gengo jak pracowali, dlatego Gen-nii chce zostać nauczycielem.

Nagle młodsza siostra Sajiego uśmiechnęła się krzywo.

– Myślę że Gen-nii próbuje się fajnie zachowywać, aby pełnić dla nas rolę rodziców.

...Ja i Xenovia nie potrafiliśmy odpowiedzieć. Potem przez około dziesięć minut rozmawialiśmy o Turnieju i szkole, zanim się pożegnaliśmy.

– Będę ci kibicowała podczas Turnieju... ale moim priorytetem będzie wspieranie Drużyny Sitri – powiedziała do nas siostra Sajiego, kiedy wychodziliśmy.

– Każdy dźwiga jakieś brzemię… – powiedziałem w drodze do domu patrząc w niebo.

Moi towarzysze także przeszli przez wiele trudności, zanim trafili pod opiekę Rias. Słyszałem, że członkowie Parostwa Sitri też nie mieli w życiu gładko, ale Sona-senpai uratowała ich...

– Myślę że to właśnie z tego powodu powinniśmy doceniać nasze codzienne szczęście – powiedziała Xenovia, która szła obok mnie.

—.

...Byłem zaskoczony, że czasami potrafi powiedzieć coś tak mądrego... Najwyraźniej ta wizyta przysporzyła mi powodów do zmartwień, przed naszym pierwszym meczem. Sądzę że jutro pójdę na randkę z Rias i przedyskutuję to z nią. Gdy zanotowałem to w pamięci, kontynuowałem drogę do domu…

Część 2[edit]

Tak więc następnego dnia Rias i ja, wraz z Kunou i Lint Sellzen-san, poszliśmy do miejscowego centrum handlowego. Rok temu, my i Parostwo Sitri stoczyliśmy ze sobą mecz w kopii tego miejsca.

– Jesteśmy, Lint. Możesz iść i zobaczyć co chcesz – powiedziała Rias do Lint-san.

– Ty też możesz iść, Kunou. Ale nie oddalaj się za bardzo i uważaj, żebyś się nie zgubiła – powiedziałem do Kunou, która rozglądała się z ciekawością.

– Nie martw się! Dobrze znam to centrum handlowe! Chodźmy, Lint-dono, najpierw odwiedzimy centrum gier! – odparła podekscytowana Kunou.

Potem złapała Lint-san za rękę i pociągnęła ją w głąb sklepu.

– Och, centrum gier? Chcę pograć na automacie, w którym można wygrać zabawkę.

– Pozostaw to mnie! Ise i Rias-sama mogą się cieszyć swoimi zakupami!

Po tych słowach, Kunou i Lint-san ruszyły energicznie na drugi koniec centrum handlowego. Dzieci w tym wieku naprawdę cieszą się takimi rzeczami jak sklepy. Przypomniałem sobie, że kiedyś byłem taki sam. Lubiłem zwłaszcza sklepy z zabawkami i centra gier. Często prosiłem moich rodziców, aby mnie tam zabrali. Rias najwyraźniej uznała, że zachowanie Kunou było zabawne, gdyż zachichotała.

– Co za miła z niej dziewczynka – powiedziała.

– Rany, Kunou tak mnie prosiła, żebym zabrał ją do centrum handlowego…

Raz przyszliśmy tu wszyscy razem, a Kunou rozglądała się dookoła iskrzącym wzrokiem. W Kioto też były wielkie centra handlowe, ale to była inna sprawa, gdyż w jej rodzinnym mieście, chroniące ją osoby nie były zbyt chętne, aby zabierać ją do takich miejsc w świecie ludzi. Dodatkowo, w Kioto zawsze ktoś jej towarzyszył, więc nie mogła się czuć tak swobodnie. Wydaje mi się, że trudno było być Księżniczką o Dziewięciu Ogonach

– Z Lint jest podobnie. Nie jest przyzwyczajona do zwykłego życia i nie radzi sobie z zakupami, więc pomyślałam że to dobra okazja, aby ją ze sobą zabrać... Czy to dla ciebie kłopot? – zapytała Rias.

Pewnie pomyślała sobie „Może lepiej by było, gdybym nie zabrała Lint-san na randkę?”. Pokręciłem jednak głową.

– Cieszę się, że jestem tu z tobą, Rias. Od kiedy zostałem Królem, nie miałem czasu, aby iść z tobą na zakupy.

Nie tak dawno temu, przychodziliśmy tu razem na zakupy. Jednak od kiedy zostałem Królem i wysokoklasowym diabłem, miałem znacznie więcej pracy niż poprzednio i nie miałem czasu na randki, i to nie tylko z Rias, ale też z Asią i innymi dziewczynami.

– Tego się spodziewałam po moim chłopaku. Dobrze, miejmy oko na te dwie, gdy będziemy robić zakupy... i miejmy fajną randkę – powiedziała Rias, trzymając mnie za rękę.

– Tak, takie randki nie są takie złe.

Uścisnąłem mocno dłoń Rias. Kiedy mieliśmy na oku Kunou i Lint-san, które grały na różnych automatach, siedzieliśmy sobie z boku, piliśmy napoje i rozmawialiśmy o różnych rzeczach, które nas spotkały. Dyskutowaliśmy o szkole, diabłach, Turnieju, a także o sytuacji Sajiego, o której dopiero co się dowiedziałem.

– Wiedziałaś że jego rodzice nie żyją i opiekuje się młodszym rodzeństwem? – zapytałem.

Wprawdzie wyglądała na zaskoczoną, ale skinęła głową, jakby coś dostrzegła.

– ...Tak... Skoro pytasz, to dowiedziałeś się o tym niedawno, prawda?

– Tak, dopiero co. A ty od dawna o tym wiesz, Rias?

Rias skinęła głową.

– Tak, wiem o tym od Sony. Nie powiedziałam ci o tym, ponieważ jesteście przyjaciółmi, więc pomyślałam, że Saji-kun sam ci o tym powie. Nie, to... to zaskakujące także da mnie, że nigdy przedtem nie odwiedziłeś Sajiego-kun w jego domu. Gdybyś to zrobił... to pewnie by ci powiedział.

– Ha ha ha, Xenovia powiedziała mi coś podobnego. Sądzę że obaj po prostu jesteśmy zbyt zajęci szkołą, diabelską pracą i innymi sprawami.

Wprawdzie od dawna byliśmy towarzyszami broni, ale sądzę że to zaskakujące, że nigdy dotąd nie odwiedziłem Sajiego w jego domu, mimo że jesteśmy przyjaciółmi. W końcu często odwiedzałem Matsudę i Motohamę.

– Saji-kun... pewnie nie chciał ci powiedzieć. Wprawdzie to tylko mój punkt widzenia, ale sądzę że nie chciał cię martwić. I nie chciał abyś poświęcał mu za dużo uwagi – powiedziała Rias

– Więc to tak, hmmm...

Myślałem tak samo. Ale dalej czuję się lekko rozczarowany. Gdybym o tym wiedział, pomógłbym mu... ...Dla niego mogłoby to być nieuzasadnione zmartwienie.

– Co więcej, czy powód dla którego nigdy nie poszedłeś do domu Sajiego nie był taki, że czułeś coś dziwnego w jego zachowaniu i podświadomie wstrzymywałeś się od zadania pytania? Byłeś w stanie odczytać nastrój i poprawnie się zachowywać – powiedziała Rias, kiedy byłem zamyślony.

—.

Saji pokazał aurę, że nie chciał abym odwiedził jego dom i podświadomie zauważyłem, że nigdy nie poruszyłem tematu odwiedzenia go w domu, hę... ...Być może... to było słuszne. Ten gość był dla mnie jak dobry przyjaciel, zarówno w szkole, jak i Zaświatach, ale w pewnym sensie aura „Nie chcę abyś się do tego bardziej zbliżył”, była silniejsza niż w przypadku Kiby i Gaspera. Po szkole, nawet jeśli ten gość miał wolne, nie czułbym się właściwie, gdybym go zaprosił na wspólne chodzenie po sklepach. Chociaż w przypadku Kiby nie miałem takich oporów. Raczej nie wynikało to tyle z faktu, że należeliśmy do innych parostw, a z tego, że pomiędzy nami istniała niezwykła atmosfera.

– Nie jesteś pewien, jak walczyć z nim w nadchodzącym meczu? – zapytała Rias.

– Jeśli nie będę się starał, ten gość mnie zruga. Moje parostwo pewnie też.

– Tak, Sairaorg i inni też pewnie będą oglądali mecz, więc sądzę że jeśli będziesz się wahał, będzie to miało wpływ na przebieg gry.

...Tak, to prawda. Nawet jeśli poznałem sytuację rodzinną Sajiego, to jakbym mógł spojrzeć w twarz Sairaorgowi-san i innym ludziom, którzy przeszli przez wiele trudności, gdyby moje ataki stały się przez to słabsze? Co więcej, gdybym się zawahał i odmówił z tego powodu walki, to nie mógłbym dłużej mówić, że... Saji jest moim przyjacielem.

– Jeśli powiem o tym Ravel, to na pewno się rozzłości...

Kiedy Rias to usłyszała, uśmiechnęła się.

– Ta dziewczyna robi wszystko, abyś zwyciężył, więc to jasne że się rozzłości – powiedziała.

Ravel z pewnością była surowa. Moje ambicje były jej ambicjami. Dlatego stała się taka zdeterminowana i przekonała mnie do pokonania moich przeciwników. Moja menadżer była w stanie zrobić wszystko, aby zainspirować swojego Króla do zwycięstwa. ...Po tym jak przedyskutowałem sytuację Sajiego z Rias, poczułem że moje zmartwienie nieco przeszło.

– O takich rzeczach mogę rozmawiać tylko z tobą, lub Azazelem-sensei. Jestem bardzo wdzięczny i zadowolony, że mam twoje wsparcie.

Kiedy w takich sytuacjach byłem przygnębiony, rozmawiałem z Senseiem. Jednak obecnie przebywał bardzo daleko i porozmawianie z nim nie było takie łatwe... Wprawdzie była metoda na komunikację z nim, ale usłyszeliby mnie też Sirzechs-sama i pozostali, więc rozmowa w cztery oczy była raczej niemożliwa. Dlatego bardzo doceniałem, że mam Rias u swojego boku.

– Fufufu, to prawda. Asia i Xenovia naprawdę cię podziwiają z głębi serca, więc czują potrzebę podporządkowania się twoim decyzjom. A ja zawsze chętnie cię wysłucham. O reszcie musisz zdecydować sam. W końcu jesteś już Królem – powiedziała Rias chichocząc.

Coś, o czym sam muszę zdecydować. ...Asia, Xenovia i reszta, wyraziły chęć aby za mną podążać. Z tego powodu miałem trudności z rozmawianiem z nimi na takie tematy, gdyż nie chciałem, aby zobaczyły moją słabą stronę. Pewnie używały własnych metod, aby przygotować się psychicznie do meczu, więc nie mogłem przysparzać im kłopotów i pokazywać niepewności Króla.

– Pozwól że dam ci pewną sugestię przed meczem, albo nawet może będzie to rada, jak pokonać Sonę. Ta dziewczyna bez wątpienia jest silna. Jej zdolność do tworzenia skutecznych strategii jest wyjątkowa. Jednocześnie jest bardzo delikatna... to moja rówieśniczka – powiedziała Rias, unosząc palec.

„Rówieśniczka.”

...Tak, Sona-senpai była rówieśniczką Rias. Mimo że normalnie była bardzo spokojna, posiadała też pasję do przejęcia interesów swojej siostry. Jednocześnie była zwykłą dziewczyną, która smuciła się z powodu utraty swojej siostry.

– Ise, wygrałam Wielkiego Rache-kun!

– A ja hawajskiego Rache-kun.

Kunou i Lint-san trzymały maskotki z serii Rache-kun, które wygrały. Rias pochwaliła je słowami „To niesamowite” i pogłaskała po głowach. Tak, zdecydowanie wyglądała jak matka! Więc tak się będę czuł, gdy będziemy mieli dzieci, huh... Chociaż Lint-san była trochę za duża.

– Dobrze, skoro się już nabawiłyście, chodźmy na zakupy. Najpierw poszukajmy ubrań – powiedziała Rias.

– Dobrze~~.

Kunou trzymała Lint-san za rękę, gdy wychodziliśmy z centrum gier.

– Dziewczynki są takie słodkie. Chciałabym, abyśmy w przyszłości mieli przynajmniej jedną córkę – powiedziała Rias, kiedy się temu przyglądała.

Jej słowa mną wstrząsnęły! O-oczywiście, ja także chcę mieć z nią dzieci w przyszłości! Nie spodziewałem się jednak, że powie to teraz. Czyżby jej instynkt macierzyński wziął górę?

– Sądzę jednak, że nasze pierwsze dziecko będzie chłopcem. Nie wiem dlaczego, ale mam silne przeczucie w tej sprawie. Ufufu – oznajmiła z przekonaniem.

Po tych słowach Rias ścisnęła mocniej moją dłoń i kontynuowaliśmy nasze włóczenie się po sklepach. Trzymałem ją za rękę myśląc „Mój syn... też pewnie będzie zboczeńcem”. Nie wiem dlaczego, ale takie myśli strasznie mnie zmartwiły. Tak oto ja i Rias opiekowaliśmy się Kunou i Lint-san, wędrując jednocześnie po centrum handlowym. Jednocześnie pomogło to mi w pozbyciu się zmartwień, które mnie toczyły z powodu Sajiego i naprawdę czułem się psychicznie odprężony przed kolejnym meczem.

Linia 3: Źródło Marzenia[edit]

Po skończeniu swojej pracy w Akademii Auros oraz spotkania strategicznego dotyczącego przyszłego meczu, Saji Genshirou wrócił do domu na obiad.

– Wróciłem… – oznajmił przy drzwiach, gdy zmieniał buty.

– Witaj w domu, onii-chan! – przywitał go jego młodszy brat.

Saji zmierzwił mu włosy, gdy wszedł do salonu.

– Hej, czekaliście na mnie z obiadem, Gengo?

Obiad, zapach curry wypłynął z kuchni i dotarł do jego nozdrzy. Ponieważ skończył pracę i zebranie, był bardzo głodny.

– Witaj w domu, Gen-nii.

Jego młodsza siostra, Kaho, odpoczywała w salonie, ale gdy zobaczyła że jej starszy brat wrócił, zaczęła nakrywać do stołu.

– Czy coś nie tak? – zapytał Saji, gdy zauważył że jego siostra była zbyt cicha.

Kaho westchnęła, gdy zrozumiała że brat zauważył jej wahanie.

– Prawdę mówiąc, to Hyoudou Issei-san i Kaichou Xenovia przyszli tu wcześniej, ponieważ zapomniałeś dokumentów… – powiedziała.

Kiedy to mówiła, jej oczy przeniosły się na zdjęcie ich rodziców. To wystarczyło, aby Saji wydedukował, co się stało.

– Rozumiem, więc wiedzą…

Saji podrapał się po głowie. …Nie miał zamiaru ukrywać tego przed nimi, ale czuł że taki temat nie powinien wychodzić na jaw od tak sobie, dlatego nigdy nie mówił o swojej sytuacji rodzinnej z Hyoudou Isseiem i Xenovią, z którą pracował w Samorządzie Uczniowskim.

– Przepraszam. Nie wiedziałam że im nie powiedziałeś… czy to wpłynie na mecz? – zapytała Kaho zmartwionym głosem.

Wiedziała jak ważny będzie następny mecz dla jej brata, więc wolała zapytać. Saji uśmiechnął się krzywo i pokręcił głową.

– Nie, nie powinno. Ten gość nie powinien się wahać z atakiem. Takim właśnie człowiekiem jest. Ale kiedy spotkam go w szkole… lepiej będzie, jeśli z nim o tym porozmawiam.

…Tak, Hyoudou Issei właśnie takim rodzajem przyjaciela był. Był też towarzyszem broni i jego rówieśnikiem. Dlatego Saji zawsze starał się mu dorównać.

„Jeśli ten gość spróbuje się wahać, to przyłożę mu raz i drugi. To na pewno go obudzi.

Jednak jego siostra nadal miała wyrzuty sumienia, że przysporzyła takiego problemu.

– Naprawdę przepraszam – powiedziała.

– Już dobrze, chodźmy coś zjeść.

Saji poprosił siostrę, aby nakryła do stołu i umieścili na nim trzy nakrycia, po jednym dla każdej osoby.

– Itadakimasu.

Gdy cała trójka zaczęła zajadać curry, Saji przypomniał sobie przeszłość.

„Pięć lat temu moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym.”

Wydarzyło się to około pół roku po narodzinach Gengo. Jego ojciec był nauczycielem i kiedy skończył pracę, ruszył samochodem do domu, zabierając po drodze ich matkę. Gdy razem jechali, zderzyli się z ciężarówką, której kierowca zasnął i zginęli. Saji miał trzynaście lat i właśnie zaczął naukę w gimnazjum, podczas gdy jego siostra miała dziesięć i chodziła do czwartej klasy podstawówki….

W wyniku nagłej utraty rodziców, trójka rodzeństwa znalazła się w trudnej sytuacji, a ich opiekunem został dziadek ze strony ojca. Ich babcia zmarła wcześniej, ale dziadek zaopiekował się nimi, dzięki czemu mogli pozostać razem. Jednak nawet on zmarł z powodu choroby. Gdy leżał na łożu śmierci w szpitalu, poprosił pielęgniarkę, aby sprowadziła Sajiego.

– …Pierwotnie chciałem zobaczyć, jak wszyscy dorastacie… przepraszam, naprawdę przepraszam, Genshirou… – powiedział, płacząc z żalu.

Kiedy Saji widział jak jego dziadek ciągle przeprasza, nie był nic w stanie powiedzieć, a łzy po jego policzkach płynęły w milczeniu. Przez cztery lata opiekował się nimi, w miejsce ich rodziców. Niezłomnie pełnił swoją ciężką funkcję, radząc sobie z ich niedorzecznymi żądaniami. To dzięki niemu udało mu się dostać do liceum, a jego młodszej siostrze do gimnazjum. Ich dziadek brał nawet udział w szkolnych zawodach, w miejsce ich rodziców. Zawsze kiedy jechali na wycieczki, lub mieli zawody sportowe, robił dla nich pudełka z posiłkami. Dobrze się też opiekował Gengo…

– Genshirou… Gengo… będzie rósł nie znając rodziców… chciałem zaopiekować się twoim rodzeństwem w miejsce waszego ojca i matki… więc Genshirou, jako starszy brat Gengo musisz zająć miejsce swojego ojca – mruknął dziadek ochrypłym głosem.

To była prośba ich dziadka do mężczyzny o imieniu Genshirou.

– Nigdy bym nie pomyślał, że powierzę ci takie zadanie, kiedy sam nadal będziesz dzieckiem… jeśli masz mieć do kogoś urazę, to niech będę to ja…

Jego dziadek uniósł swoją kruchą i słabą rękę, aby dotknąć policzka Sajiego, a zaraz potem zmarł. Trójka rodzeństwa została sama i bez pomocy. Wprawdzie Saji chciał aby ktoś opiekował się jego młodszym rodzeństwem, ale nie miał na to środków finansowych. Rzeczywistość, w której licealista nie potrafi sobie poradzić z taką sytuacją, mocno przygnębiła Sajiego. Największym problemem był brak opiekunów, co oznaczało, że trójka rodzeństwa mogła zostać rozdzielona. Kiedy Saji czuł się kompletnie zagubiony, a jego serce pełne niepewności, spotkał Sonę. Przez przypadek dostał ulotkę na dworcu, a gdy wrócił do domu i wyraził lęk o przyszłość, ulotka zabłysła i wyłoniła się z niego przewodnicząca Samorządu Uczniowskiego. Poznał wtedy jej prawdziwą tożsamość i wyjaśnił swoją sytuację. Sona przebadała wtedy jego ciało i odkryła „to”.

Boski Dar, Linę Absorpcji.

Gdy Saji dowiedział się, że taka moc istnieje w jego ciele, przyzwał ją i zawarł kontrakt z Soną, zostając jednym z jej sług. Jednocześnie wstąpił do Samorządu Uczniowskiego i zdobył determinację do pracy ze wszystkich sił. Dzięki wsparciu Rodu Sitri, był w stanie przeprowadzić się do tego mieszkania. Wszyscy którzy mieszkali w tym budynku, byli w jakiś sposób powiązani z Domem Sitri. Mieszkańcy, którzy byli świadomi sytuacji, byli mili dla Sajiego i jego rodzeństwa. Pieniądze które zarabiał Saji, jako członek Parostwa Sitri, były przeznaczone na wspieranie Kaho i Gengo, a także jako oszczędności na przyszłość. Wprawdzie przeszli burzliwy okres i stanęli w obliczu różnych trudności, to teraz ich rodzina cieszyła się stabilnym życiem.

Kiedy Saji zajadał curry, zastanawiał się nad swoim wcześniejszym życiem. Nagle zauważył plastry na kolanach i twarzy swojego młodszego brata. Od razu domyślił się powodu.

– Gengo, przegrałeś bójkę? – zapytał.

Wprawdzie Gengo pierwotnie się uśmiechał, ale nagle zrzędła mu mina.

– Acchan jest taki wielki, że moje ciosy w ogóle nie działają – powiedział przygnębionym tonem.

Saji słyszał, że tamtego chłopca wychowuje tylko matka. Jego sytuacja była więc równie skomplikowana co ich rodziny. Zdając sobie z tego sprawę, chłopiec chciał pozbyć się przykrych uczuć i uciekał się do pięści. Saji potrafił mu jednak współczuć. Odłożył łyżkę na bok.

– Posłuchaj, Gengo. Twój brat też czasami wdaje się w walki z silniejszymi wrogami, ale nigdy nie płacze, za to zawsze posuwa się naprzód. Wiesz dlaczego? – zapytał.

Gengo pokręcił głową.

– To dlatego, bo chcę aby przeciwnik wiedział że nie przegram, choćby nie wiem jak silny był. Dlatego też musisz im pokazać swoją siłę, Gengo. Jeśli ktoś uderzy cię dwa razy, to będzie w porządku, jeśli oddasz mu raz. Jeśli otrzymasz trzy ciosy, oddaj dwa. Dzięki temu, nikt cię nie uzna za słabego, Gengo.

Tego doświadczył dotąd Saji i takie było jego podejście do walki. Odpowiedź i sposób myślenia, który miał wobec silnych wrogów. …Dokładnie, Saji czuł się, jakby został wiele razy pokonany przez Hyoudou Isseia. Nie tylko w bitwie, ale także jako rówieśnik, towarzysz i diabeł. Różnica między nimi była tak duża, że czuł się jakby już został pokonany…

Na dzisiejszym spotkaniu strategicznym, Saji zgłosił się do swojej pani z rzadką prośbą.

– Kaichou, mam prośbę. Jeśli warunki meczu na to pozwolą… to chciałbym stoczyć pojedynek jeden na jednego z Hyoudou.

Jego prośba dotyczyła pojedynku z Hyoudou Isseiem. Saji był świadom tego, jak niekorzystne i nierozsądne było to dla ich meczu. Aż do momentu w którym o tym wspomniał, próbował się przed tym powstrzymać i zniechęcić. Ale… nie był w stanie dać sobie z tym spokoju. Nie mógł powstrzymać własnych uczuć.

„Chcę walczyć z tym gościem.”

Takie myśli krążyły mu po głowie, od kiedy ogłoszono termin ich meczu, a teraz osiągnęły taki poziom, że nie mógł się już dłużej kontrolować i poruszył to w rozmowie z Soną. Ostatecznie zbeształa go za to Shinra Tsubaki, która była Królową i prawą ręką Sony.

– Saji! To bardzo ważny mecz! Dodatkowo Drużyna Hyoudou jest częścią Parostwa Gremory, a nasza walka z nimi jest potrzebna, aby odpłacić się za to upokorzenie sprzed roku!

Nawet jeśli zastępczyni przywódcy skarciła go w taki sposób, to Saji wpatrywał się prosto w oczy Sony, czekając na odpowiedź.

– Kaichou, możesz spełnić prośbę Gen-chana? – powiedziała Hanakai Momo, podnosząc rękę.

Okazała szacunek wobec nadziei Sajiego.

– Nawet ty mówisz takie rzeczy, Momo!?

Z kolei Shinra Tsubaki była zaskoczona… jednak Hanakai nie była jedyną, która unosiła rękę.

– Kaichou, Tsubaki-san, ja też wspieram Genshirou-senpai – dodała kouhai Sajiego, Nimura Ruruko.

– Nawet ty, Ruruko! Czy wy wszyscy rozumiecie, jak ważny jest nasz następny mecz!?

Głos Shinry Tsubaki był wymieszany ze złością i niedowierzaniem, ale liczba ludzi, którzy przyznawali im rację, rosła.

– Jeśli Momo-chan i Ruruko są za, to i ja się zgadzam.

– Więc i ja przyznaję im rację.

Kusaka Reya i Tomoe Meguri także je poparły.

– Reya i Meguri też!?

W miarę jak liczba osób popierających Sajiego rosła, Shinra Tsubaki była coraz bardziej zakłopotana. Jako osoba, która starała się zachować spokój bardziej, niż ktokolwiek inny, poparcie członków parostwa dla samolubstwa Sajiego, była dla niej kompletnym szokiem.

– Wspieram Genshirou od samego początku, ponieważ od dawna chce on dorównać Hyoudou. Myślę że każdy tutaj może to dostrzec – przyznała w końcu Yura Tsubasa.

Saji nigdy by nie pomyślał, że poprze go każda osoba z parostwa, oprócz Sony i Shinry Tsubaki. Sona westchnęła ciężko.

– Jesteś sprytny, Saji. Prosisz o coś takiego, mimo że wiesz, że taktyka naszej drużyny może zawieść… czy naprawdę tak pragniesz walki z Iseiem-kun? – zapytała.

– …Kiedy spotkałem go po raz pierwszy, myślałem że to zwykły zboczeniec, zaś Rias-senpai wybrała go tylko przez przypadek i tylko przez łut szczęścia stał się Sekiryuutei – oznajmił Saji, zaciskając mocno dłonie.

Kiedy dowiedział że że członek Zboczonego Tria stał się diabłem, Saji patrzył na niego z pogardą. Jednak w miarę upływu czasu, jego opinia ulegała zmianie. Za każdym razem kiedy coś się działo, Hyoudou Issei robił wszystko dla swojego parostwa i bez wahania walczył z o wiele silniejszymi wrogami oraz brnął przez wszelkie trudności, pogłębiając więzi ze swoimi towarzyszami.

– Ale się myliłem. Jego spotkanie z Rias-senpai, Asią-san i Xenovią-san było nieuniknione. I choć było to zaskakujące… to był w stanie pokonać wszystkie trudności dzięki swojej ciężkiej pracy! Zawsze stawiał na szali własne życie! Dawał z siebie wszystko! Wszystko było wynikiem jego wysiłku! Jeśli… byłbym Sekiryuuteiem i byłbym na jego miejscu, nie przeżyłbym pół roku.

…Zrozumiał to, ponieważ zbliżył się do niego na tyle, że sam to zauważył. Podróż Hyoudou Isseia była pełna piekielnych wydarzeń. Nie byłoby niczym dziwnym gdyby zginął, ale przeżył… został nawet awansowany na średnioklasowego diabła przed Sajim, a z czasem na wysokoklasowego.

– Racja. Ise-kun bez wątpienia jest bohaterem. Jest ucieleśnieniem wysiłku oraz cudów i robił wszystko, aby zyskać obecny status. W obliczu takiego przeciwnika, ty… – zaczęła Sona.

– Chcę go pokonać… jesteśmy rówieśnikami. Zostaliśmy diabłami w tym samym czasie. I obaj równie mocno pracowaliśmy. Razem walczyliśmy z wrogami i razem ryzykowaliśmy własnym życiem. A ja nadal nie mogę go pokonać! Im dalej posuwam się naprzód, tym bardziej odnoszę wrażenie, że zostałem w tyle! Nawet jeśli stanę się sto razy silniejszy, to ten gość będzie silniejszy o tysiąc razy! – wrzasnął głośno Saji, przerywając Sonie.

Hyoudou Issei był źródłem cudownych zjawisk, a dzięki ciężkiej pracy, stawał się silniejszy i silniejszy. Saji był tego świadomy. Ale mimo tego był jego rówieśnikiem. Zostali diabłami w tym samym czasie. Obaj posiadali smoczą moc, stali się sługami wysokoklasowych diablic i dołączyli do Drużyny DxD. Wysiłki Sajiego oraz jego bitewne doświadczenie też nie było gorsze. Również w swojej diabelskiej pracy nie przegrywał z Hyoudou Isseiem. Ale pomimo tego wszystkiego, nie był w stanie wygrać ze swoim przyjacielem i rówieśnikiem, Hyoudou Isseiem.

– Ale mimo tego, ja… nie chcę zostać w tyle za tym gościem. Nie mogę z nim przegrać, jeśli chcę stanąć na tej samej scenie i oświadczyć z dumą „Jestem rówieśnikiem tego gościa, a także towarzyszem i przyjacielem”!

Właśnie dlatego że byli przyjaciółmi, nie chciał zostać w tyle… Choć niechętnie wyrażał swoje uczucia słowami, były to jego serdeczne emocje. Nie chciał pozostać w tyle za swoim przyjacielem. Chciał stać się silniejszym od niego. Chciał stać u jego boku.

– Nareszcie mam szansę, aby zmierzyć się z tym gościem na oczach opinii publicznej… Chcę z nim walczyć jeden na jednego. Chcę dokończyć naszą niezałatwioną sprawę z tamtego dnia, zakończyć bitwę z tamtego roku i zemścić się! Chcę mu dołożyć, aby zobaczył że z nim nie przegram!

W momencie gdy ogłoszono ich mecz, w głębi jego ciała wybuchł szał. W jego umyśle istniała tylko bitwa z Hyoudou Isseiem z Królewskiej Gry sprzed roku oraz jego własna porażka. Wiele razy o tym marzył i przypominał to sobie zawsze, kiedy był sam. Za każdym razem gdy przewijało się to przez jego myśli, czuł żal. Saji był w pełni świadomy tego, że emocje gnębiące jego serce znikną dopiero wtedy, gdy stoczy rewanżową walkę z tym gościem. Była szansa, że wynik tej konfrontacji sprawi, że poczuje się jeszcze bardziej niezadowolony niż przedtem. Ale nie przeszkadzało mu to.

„Nawet jeśli tak jest, to chcę aby cały ten zapał dotarł do tego gościa. Chcę aby zrozumiał, że ja też stałem się silniejszy. Chcę wyzwać Hyoudou do walki bez żadnych zmartwień czy obaw.

Kiedy Saji wyraził na głos swoje myśli Sonie, Loup Garou, milczący wilkołak, przemówił:

– Pani, powinnaś pozwolić, aby Saji stoczył pojedynek z Sekiryuuteiem.

Wszystkich zaskoczyło, że taki powściągliwy człowiek powiedział coś takiego. Nawet Sona była zdumiona.

– Nawet ty, Loup Garou?

Loup Garou położył dłoń na ramieniu Sajiego.

– Potrafię to zrozumieć, ponieważ obaj jesteśmy wojownikami… nie, potrafię to zrozumieć, ponieważ obaj jesteśmy mężczyznami. To w ogóle nie ma sensu. Taktyka i strategia z pewnością są ważne dla bitwy, ale nie można wszystkiego rozwiązać tylko za ich pomocą – powiedział do Sony, patrząc ostrym wzrokiem, po czym uderzył lekko Sajiego pięścią w pierś. – Każdy mężczyzna ma kogoś, z kim nie chce przegrać. W takiej sytuacji niezbędna jest bitwa. Nie da się inaczej rozwiązać tych uczuć, niż przez bitwę.

Pełne pasji słowa Loup Garou sprawiły, że z oczu Sajiego popłynęły łzy.

– Loup Garou-san…

Kiedy nowy członek ich drużyny, Hoderi Yukihiko, zobaczył tą scenę, pokiwał zmieszany głową…

– Czuję że rozumiem i jednocześnie nie rozumiem… ale czuję pasję w słowach Sajiego-senpai! Sądzę że reakcja tłumu będzie o wiele bardziej energiczna, jeśli poślemy smoka, aby poradził sobie ze smokiem.

Powiedział to w energiczny sposób, co pokazało że wyrobił sobie zdanie na ten temat. – Mimo wszystko Saji-niisan jest jedynym, który może się zmierzyć z Oppai Smokiem, prawda? – powiedziała nagle Bennia.

Od czasu do czasu zdarzało się, że powiedziała coś mądrego. Miała jednak rację, a wszyscy inni doszli do podobnego wniosku, podczas tego zebrania. Jedynym, który może powstrzymać w bitwie Niebiańskiego Smoka Hyoudou Isseia, jest Smoczy Król Saji. Kiedy Shinra Tsubaki wysłuchała opinii każdego członka drużyny, westchnęła tylko i wróciła na miejsce. Czego by nie powiedziała, reszta ludzi najwyraźniej jej nie słuchała, więc ostateczna decyzja należała do ich pani. Gdy Sona wysłuchała opinii Sajiego i pozostałych osób, uśmiechnęła się.

– …Doprawdy, Saji i wy wszyscy, a także nasz przeciwnik Issei, jesteście takimi głupiutkimi dziećmi – oznajmiła, po czym milczała przez chwilę. – W gruncie rzeczy zamierzam postępować zgodnie z planem, o którym dyskutowaliśmy… ale i tak nikt poza Sajim nie będzie potrafił powstrzymać Iseia-kun. Dodatkowo, skoro wie że bierzesz udział… Sekiryuutei też przyjmie wyzwanie od Smoczego Króla Sajiego Genshirou. Nie sądzę aby członkowie jego drużyny mu w tym przeszkodzili. W takiej sytuacji powinniśmy posłać cię do walki. To będzie też dobra rozrywka dla widzów. Jeśli nasze działania będą sprzeczne z życzeniami widzów, to wtedy może to być naszym błędem. Jestem pewna że większość widzów wyczekuje pojedynku między tobą a Iseiem-kun.

Po tych słowach Sona wybuchła śmiechem.

– Powiedziałam chyba coś płytkiego. Zszargałoby to moją dumę, gdyby mój najdumniejszy sługa odniósł porażkę i nie mógł odpłacić Iseiowi-kun. Saji, niezależnie od wyniku bitwy, musisz pokazać wszystkim swoją mocną stronę. Musisz pokazać wszystkim frakcjom, jak silny jest diabeł o imieniu Saji Genshirou. Dzięki temu nikt nie będzie patrzył z góry na ciebie lub na nas.

Kiedy Saji wysłuchał opinii swojej pani, zaczął ronić męskie łzy. Jego pani… Sona Sitri zgodziła się na jego żądanie.

– Jednak to ja zdecyduję, kiedy zaczniemy atak na Iseia-kun. Dobrze, Saji? – powiedziała Sona.

– Tak!

Sona i jego towarzysze zaakceptowali jego samolubne życzenie, przez co był im naprawdę wdzięczny.

Gdy wspominał swoją wcześniejszą rozmowę, skończył obiad z Kaho i Gengo.

Później, po kąpieli ze swoim młodszym bratem, Saji zaczął się modlić przed zdjęciami swoich rodziców i dziadków.

„Tato, mamo, dziękuję wam, że daliście mi Boski Dar.”

System Boskich Darów był zasadniczo uważany za dzieło biblijnego Boga. Mimo tego, Saji nadal wierzył że otrzymał tą moc od rodziców, dzięki którym przyszedł na świat, i dziadkowi, który go wychował. Dzięki mocy danej mu przez członków rodziny, był w stanie zapewnić swojemu rodzeństwu żywność oraz dach nad głową. Od kiedy stał się diabłem, nie mógł już trafić tam gdzie dusze jego zmarłych rodziców i dziadków. Dlatego wiedział, że nigdy już ich nie zobaczy. Ale mimo tego zdecydował o swojej ścieżce. Wybrał świat dla którego będzie diabłem.

„Chcę utrzymać tę rodzinę, chcę dalej żyć z Kaho i Gengo.”

…Jednak to że stał się diabłem, oznaczało że jego brat i siostra zestarzeją się i umrą przed nim. Oznaczało to, że będą z nim żyli najwyżej osiemdziesiąt lat.

„Czy kiedy zobaczą, że w miarę upływu lat mój wygląd dalej się nie zmienia, dalej będą mnie nazywali bratem i rodziną?”

DxD Dx4 illustration 2.jpg

To było coś, czego Saji zawsze się bał, ale teraz uznał, ze nie ma to już dłużej znaczenia.

„Nawet jeśli nie będą mnie chcieli potem znać, to nie będzie mi to przeszkadzać, tak długo jak mogą dobrze żyć i wyrosnąć na porządnych dorosłych. Nie ważne przez co muszę przejść, jest dobrze dopóki Kaho i Gengo mogą dobrze żyć.”

Jednak pomimo tych myśli, Saji nadal miał swoje własne cele.

„Ojcze, ja też chcę zostać nauczycielem. Gdybym wiedział o tym wcześniej, zapytałbym cię, dlaczego wybrałeś ten zawód. Zawsze tego żałowałem… Więc jeśli zostanę nauczycielem, będę w stanie trochę zrozumieć twoje uczucia? Czy w ten sposób pokażę to Gengo?”

Jednocześnie w głębi jego ciała narastał pewien zapał.

„Ale wiecie, tato, mamo, dziadku, babciu, następny mecz jest czymś, czego niecierpliwie wyczekuję, tak samo jak moich marzeń.”

W myślach Sajiego pojawiła się postać niezawodnego towarzysza i bliskiego przyjaciela z tego samego pokolenia co on, którego chciał pokonać.

– O co się modlisz? – zapytała nagle jego siostra.

– Obiecałem że jutro dołożę Hyoudou.

– Po tym, jak zabiorę jutro Gengo do tej miłej staruszki z sąsiedztwa, znajdę trochę czasu aby obejrzeć twój mecz. Sona-san dała mi transportowy krąg magiczny.

– …Jeśli ta staruszka się zgodzi, to w porządku.

– Nie przegraj zanim się pojawię.

– Oczywiście.

Saji wypatrywał jutrzejszego meczu…

Ponieważ znów chciał stoczyć pojedynek z tym gościem…

Członkowie Drużyny[edit]

○ Zarejestrowani członkowie Drużyny Sekiryuuteia Płonącej Prawdy:

・Król: Hyoudou Issei.

・Królowa: Bina Lessthan.

・Wieża: Nakiri Kouchin Ouryuu.

・Wieża: Bova Tannin.

・Skoczek: Xenovia Quarta.

・Skoczek: Shidou Irina.

・Goniec: Asia Argento.

・Goniec: Ravel Feneks.

・Pion[4]: Rossweisse.

・Pion [2]: Elmenhilde Galnstein.  

○ Zarejestrowani członkowie Drużyny Sony Sitri:

・Król: Sona Sitri.

・Królowa: Shinra Tsubaki.

・Wieża: Yura Tsubasa.

・Wieża: Loup Garou.

・Skoczek: Meguri Tomoe.

・Skoczek: Bennia.

・Goniec: Hanakai Momo.

・Goniec: Kusaka Reya.

・Pion [5]: Saji Genshirou.

・Pion[1]: Nimura Ruruko.

・Pion [2]: Hoderi Yukihiko.  

1. Członkowie Drużyny Sekiryuuteia Płonącej Prawdy, Rossweisse-senshu i Nakiri Kouchin Ouryuu-senshu, zamienili się tym razem swoimi miejscami.

2. Wartość figur Sajiego Genshirou-senshu opiera się zasadniczo na w pełni wskrzeszonym Smoczym Królu Vritrze, który mieszka w jego ciele.

3. Hoderi Yukihiko-senshu nie należy do parostwa Sony-senshu, a do jej drużyny na czas turnieju.


Linia 4: Początek Meczu Odwetowego[edit]

Dzień meczu… Nasza Drużyna Sekiryuuteia Płonącej Prawdy przybyła na miejsce meczu, Koloseum Armarosa, ulokowanego na terytorium upadłych aniołów. Okrągły stadion został nazwany na cześć jednego z szefów Grigori, który był mistrzem antymagii. Po obu stronach wejścia znajdowały się olbrzymie posągi Armarosa i wyglądały tak realistycznie, że bałem się, czy w każdej chwili nie roześmieją się w stylu „Gahahahahaha!”.

Ustawiliśmy się na arenie i gra w każdej chwili mogła się zacząć. Wszyscy członkowie obu drużyn już się zebrali w samym centrum stadionu. Obie grupy mierzyły się wzrokiem i czekały na ten moment.

– Witam wszystkich! Dzisiaj zaczyna się bitwa Turnieju Azazela! Dzisiejszy mecz odbędzie się pomiędzy Drużyną Sekiryuuteia Płonącej Prawdy, która ma wielu fanów, a Drużyną Sony Sitri, która należy do młodszej siostry Maou Lewiatana, będącej jedną z Czwórki Nowicjuszy! Teraz nadszedł czas, aby zdecydować o zasadach meczu! – wrzasnął do mikrofony upadły anioł, odpowiedzialny za transmisję na żywo.

Na gigantycznym ekranie, z olbrzymią szybkością przewijały się najróżniejsze zasady. Zaraz potem wybrano tą ostateczną. Na ekranie pojawiła Jednodniowa Wojna! Zaskoczyło to nie tylko nas, ale i Drużynę Sitri. To był pierwszy raz, gdy miałem grać według tej zasady… ale wybrano właśnie ją!

– Wypadło na Jednodniową Bitwę! Niesamowite, po prostu niesamowite! Ale numer! Jak sugeruje nazwa, będzie to zaciekła bitwa, trwająca cały dzień! – ogłosił komentator.

Dokładnie, ten zestaw zasad był zupełnym przeciwieństwem błyskawicznego tempa, które miało miejsce podczas meczu pomiędzy Sairaorgiem-san i Cao Cao! To była długa i napięta walka, trwająca cały dzień, podczas której przemierzało się duży obszar i walczyło z przeciwnikami. Ze względu na wielkość pola gry, zdolność do szukania i lokalizowania przeciwników była ważna, a dla każdego gracza był to test jego wytrzymałości i wytrwałości. …Jednak w profesjonalnych Królewskich Grach, istniał zestaw zasad, który obejmował całodzienne bitwy… więc na wiele sposobów, mecze opierały się na wytrzymałości i cierpliwości.

– Teraz zwracam się do widzów na stadionie oraz tych, którzy oglądają mecz w telewizji, z powodu przyjęcia tej zasady, czas meczu wynosi….

Kiedy komentator wyjaśniał zasady publiczności, spojrzenia moje i Sony-senpai, która stała przede mną, spotkały się ze sobą. …Skoro oboje byliśmy Królami, Sona-senpai stała bezpośrednio przede mną.

– Rok temu nigdy bym nie pomyślała, że Ise-kun, którego przedstawiła mi Rias, będzie Królem, stojącym naprzeciwko mnie z własną drużyną. Gratuluję, że zaszedłeś tak daleko – powiedziała do mnie szczerze Sona-senpai.

—.

…Jej serdeczne powitanie mnie jako wysokoklasowego diabła sprawiło, że poczułem tak wielką radość, że aż łzy napłynęły mi do oczu… ale powstrzymałem je. Wyraz twarzy Sony-senpai zmienił się na przepełniony duchem rywalizacji.

– Skoro tu przede mną stoisz, to pokonam cię, aby osiągnąć moje cele – oznajmiła.

Jej głos był spokojny, gdy rzucała mi to wyzwanie.

– Tylko że to my zwyciężymy – odparłem.

Spojrzałem też na Sajiego i popatrzyliśmy sobie obaj głęboko w oczy.

– Saji, zakończmy naszą walkę sprzed roku.

– Tak, właśnie tego chcę, Hyoudou.

Kiedy potwierdziliśmy nasze zamiary, a morale obu drużyn było wysokie, komentator zaczął mówić:

– Bardzo dobrze, czas teleportować się na pole gry! Po teleportacji obie drużyny będą miały dostęp do pola, więc użyjcie map, aby zapoznać się z topografią. Teraz…

Nasze ciała zostały otoczone przez światło.

– Niech teleportacja się zacznie!

Gdy światło narastało, spojrzałem na Ravel, która uśmiechała się lekko. To dlatego, ponieważ wybrane zasady były tym, czego „szukała”. Przypomniałem sobie plan bitwy, który wcześniej uzgodniliśmy. Wtedy przedstawiła nam nagranie jednego z meczów drużyny Sitri.

– To nagranie meczu drużyny Sitri… zauważyliście coś?

Podczas oglądania nagrania, Rossweisse-san natychmiast coś spostrzegła.

– Rozumiem, więc kiepsko sobie radzą z drużynami, które posiadają dużą siłę ofensywną – powiedziała.

—.

Rozumiem, więc przegrywali z potężnymi przeciwnikami.

– Tak, to główna słabość Drużyny Sitri. Faktycznie, nie radzą sobie dobrze z drużynami, które posiadają dużą siłę ofensywną i porządną strategię. Poziom mocy z którą potrafią sobie poradzić, ma swój limit – powiedziała Ravel.

Kiedy Irina to usłyszała, jej twarz przybrała zaskoczony wyraz.

Otwarcie[edit]

Po trafieniu do miejsca przeznaczenia, Sona Sitri natychmiast sprawdziła stan pola. Jej drużyna pojawiła się na szczycie wysokiego klifu. W Królewskiej Grze często się zdarzało, że drużyny trafiały do miejsc, które mogły służyć za punkty obserwacyjne. Prywatnie Sona nie lubiła zaczynać bitwy w takim miejscu. W końcu na im bardziej widoczną pozycję trafili, tym większe było ryzyko, że zostaną zaatakowani. Jednak Królewskie Gry służyły rozrywce, dlatego intencją operatorów meczu było umieszczenie graczy w miejscach, które były widoczne dla widzów, co mogło być problematyczne.

Sona spojrzała pobieżnie na mapę pola gry, która leżała się na stole. Miejsce meczu było rozległym płaskowyżem. Były tu rzeki, lasy, a pasma gór znajdowały się na północnym wschodzie i południowym zachodzie. Pole było podzielone na wiele części, na podobieństwo szachownicy. Obecnie ich grupa znajdowała się w sektorze E8. Dodatkowo, drużyna Hyoudou Isseia trafiła do kwadratu D1. To była dość typowa lokalizacja punktów startowych. Wiele planów bojowych, które przygotowali, prawdopodobnie można było zastosować bezpośrednio.

Zgodnie z informacjami które otrzymali, przelot z jednego końca pola gry na drugi, zajmie około godziny, co pokazywało jak duży był ten obszar. Przygotowując się do walki, Sona chciała stworzyć bazę wypoczynkową i zdobyć punkty medyczne, które powinny zostać przygotowane podczas meczu tak szybko, jak to możliwe. Skoro strona przeciwna dysponowała własnymi środkami leczniczymi, to oznaczało to, że prawie na pewno zrobią wszystko, aby zablokować im dostęp do punktów medycznych. Gdyby chcieli, mogliby tam nawet zastawić na nich pułapki, gdyby było to zgodne z ich planem bojowym…

W tym samym momencie Saji oraz wilkołak Loup Garou coś najwyraźniej zauważyli, gdyż spojrzeli na południe. Oczy Sajiego zmieniły się w czerwone oczy Vritry, informując Sonę, że Smoczy Król coś wyczuł. Kiedy wszyscy czuli wątpliwości….

– Pospieszcie się i uciekajcie sąd! – wrzasnął Saji.

– Ci ludzie…! Są szaleni!? – dodał Loup Garou.

Obaj natychmiast pobladli. Gdy Sona zarozumiała powagę sytuacji, chwyciła mapę ze stołu i szybko uciekła.

– Pospieszcie się!

Poganiani przez Sajiego, wszyscy uciekli z tego miejsca, pomimo wątpliwości które mieli. W jednej chwili, coś wyglądającego jak rozbłysk światła, nadleciało z południowego krańca pola gry… Przed oczami Sony i pozostałych pojawiło się coś z mocą, której siła i rozmiary były ponad wszelkim rozumieniem, brutalny strumień czerni i czerwieni! Najwyraźniej ta przytłaczająca i nadnaturalna niszczycielska moc, była wycelowana w poprzednie miejsce ich pobytu i wystrzeliwano ją w linii prostej z południa na północ! Po ataku tym potężnym ostrzałem, który był wynikiem Smoczej Deifikcji, pozostało samo jałowe pustkowie. Rozległy płaskowyż został przeorany z południa na północ. Lasy i rzeki kompletnie wyparowały, a jedyne co pozostało, to jałowe pustkowie.

…Drużyna Hyoudou Isseia po raz kolejny zademonstrowała swoją zdolność do niszczenia całego pola gry, tak jak podczas meczu z drużyną Błyskawica. Salwa z dział, którą odpalono z południowego krańca pola, dotarł na północ, niszcząc wszystko po drodze. Królowa Shinra Tsubaki zadrżała, gdy to zobaczyła.

– Nigdy bym nie pomyślała, że ich pierwszym ruchem będzie odpalenie salwy z dział Smoczej Deifikacji…

– …Spodziewałam się, że użyją tej broni we wczesnym etapie, zgodnie z pewny zestawem reguł… ale to nadal zbyt odważne – mruknęła Sona.

Aby mieć jakieś pojęcie o obecnych zniszczeniach, Sona nakazała swojemu Gońcowi, aby aktywowała maski sztucznego Boskiego Daru. Kusaka natychmiast rozproszyła sporą ilość swoich masek po całym terenie, aby zbadać sytuację. Po chwili przedstawiła oszałamiającą prawdę.

– Kaichou, atak Hyoudou-kun zniszczył teren… ale najwyraźniej nie jest on ograniczony do linii prostej.

Gdy wygłosiła swój raport, wzięła do ręki długopis i nakreśliła linie na mapie, które oznaczały salwy wystrzelone z południa. Przede wszystkim kolumny D i E zostały niemal doszczętnie unicestwione przez to bombardowanie. Dodatkowo, były ślady świadczące, że salwy odpalono z południa na północ i północny zachód. Innymi słowy ich przeciwnik strzelał z południa w trzech kierunkach. Najwyraźniej Hyoudou Issei, będący w swojej formie Smoczej Deifikacji, dwie ze swoich armat odpalił w kierunku północnym, a pozostałe dwie w kierunku północno wschodnim i północno zachodnim.

– Więc to znaczy, że na polu gry są trzy linie?

Patrząc na mapę, Nimura Ruruko prześledziła drogę bombardowania.

– Jednak to naprawdę zaskakujące, że salwą dział potrafią dosięgnąć z jednego końca pola gry na drugi. To ostre przypomnienie, że mamy do czynienia z przeciwnikiem boskiej klasy.

Mina Yury Tsubasy była nietęga. Dokładnie, taka salwa z dział była bardzo groźna. Wierzyli też, że była to rzecz, której najbardziej musieli się bać u swoich przeciwników. W związku z tym próbowali odgadnąć, kiedy zostanie ona użyta… Ponieważ miało to miejsce na początku, nie wiedzieli ile czasu zajmie, zanim energia nie zostanie zregenerowana do następnego strzału… nie mieli żadnych informacji na temat Smoczej Deifikacji. Ostatnio żadne ataki terrorystyczne nie miały miejsca, co oznaczało, że DxD było nieaktywne, więc nie było żadnych informacji o jego zdolnościach. Podczas poprzednich meczy, być może z powodu przeciwników którzy mu się trafiali, rzadko korzystał ze Smoczej Deifikacji, więc nie mieli żadnego punktu odniesienia, zwłaszcza że to był ich pierwszy tak długi mecz. W każdym razie kolejnej salwy nie odpali zbyt szybko. A przynajmniej wiedzieli, że nie osiągnął jeszcze takiego poziomu. Sona zaczęła się zastanawiać, dlaczego ich przeciwnicy zrobili coś takiego na początku meczu….

„Trajektoria pierwszego ataku powinna wyjaśnić powód…”

Sona spojrzała na mapę i skupiła się liniach, oznaczających trajektorię salw. Po chwili doszła do szokującego wniosku.

– ……!

„…Ravel Feneks to przerażająca dziewczyna. Rias korzysta z przytłaczającej siły ognia w swojej strategii, aby przeciwdziałać taktyce przeciwnika. Z drugiej strony Ravel Feneks robi to po to, aby……!”

– Najwyraźniej Ravel-san w ogóle nie zamierzała działać przeciwko nam taktycznie – mruknęła w końcu.

– !

Odkrycie Sony zszokowało wszystkich. Członkowie drużyny wierzyli że Ravel i Sona są diablicami tego samego sortu, walczącymi z wrogiem według planu bitwy. Właśnie dlatego sądzili, że Ravel była rdzeniem drużyny przeciwnej.

– Zamierzała zablokować nasze plany, za pomocą przytłaczającej siły ognia. Innymi słowy postanowiła stworzyć teren , który byłby korzystny dla ich strony – powiedziała Sona wpatrując się w mapę.

Uszkodzenia wywołane przez salwy dział, dawały ich przeciwnikom kilka korzyści.

– Kaichou! Wielki rój nietoperzy leci tutaj z południa! – wrzasnęła nagle Kusaka.

—!

„…To pewnie nietoperze Elmenhilde Galnstein. Używa ich do szpiegowania wroga… nie, musi chodzić o coś więcej!”

Sona wzięła głęboki wdech i próbowała się uspokoić.

„……Ich pierwszy ruch był taki potężny.”

„Ravel Feneks jeszcze nie użyła Smoczej Deifikacji w celach ofensywnych.”

Sona po raz kolejny przekonała się o różnicy pomiędzy parostwami Rias i Sekiryuuteia. Rias zachowałaby taką atutową kartę jak Smocza Deifikacja na krytyczny moment, aby zrobić z niego końcowy ruch. Ravel była jednak inna. Dla niej karta atutowa była jedną z wielu kart do zagrania. Aby przejąć kontrolę nad sytuacją, nie zawahałaby się wykorzystać karty atutowej na początku.

„…Najwyraźniej sztuczki i drobne taktyki nie będą miały dużego wpływu na Ravel Feneks. Nasi przeciwnicy nie przybyli tu po to, aby nas pokonać, tylko po to, aby nas zniszczyć.

Podążając za tymi myślami, Sona zaczęła myśleć o strategii, która by ich przed tym uchroniła…

Linia 5: Przełamanie Pola[edit]

Część 1[edit]

Gdy trafiliśmy na pole gry, podążyliśmy za instrukcjami Ravel i przystąpiliśmy do działania. Najpierw wszedłem w tryb Smoczej Pseudodeifikacji i odpaliłem w trzech kierunkach salwy z dział, które zostawiły po sobie spore zniszczenia…

Po tym jak użyłem Wiecznego Podmuchu, przed moimi oczami pojawiło się jałowe pustkowie! Wszystkie rzeki, lasy i równiny, które się znajdowały przed lufami moich dział, całkowicie wyparowały, zostawiając samą jałową ziemię, na której nie można się było schronić. …Nawet jeśli była to moja własna technika, to czułem że było to dość złowrogie. Komentator nie ogłosił jednak, że ktoś został wyeliminowany z gry, więc moje salwy nie zdały żadnych strat Drużynie Sitri. Jeśli jednak wszystko poszło zgodnie z planem Ravel, to te szkody nałożą na nich spore ograniczenia. Kiedy wszyscy postępowali z instrukcjami Ravel i przygotowywali się indywidualnie, Elmenhilde była gotowa do użycia jednej ze swoich wampirzych technik. Jej czerwone oczy żarzyły się jak dwa reflektory, gdy mruczała cicho pod nosem.

– Nietoperze są na pozycjach…

Ravel skinęła głową.

– Zrozumiałam. Dziękuję ci, Elmenhilde-sama. Nakiri-san, a jak twoje przygotowania?

Nakiri wydawał się medytować, gdy nakreślał dłońmi magiczny krąg wokół siebie, który zaczął się rozszerzać.

– …Już się połączyłem że wszystkimi talizmanami upuszczonymi przez nietoperze. Krótko mówiąc zostanę ostrzeżony, gdy ktokolwiek spróbuje przekroczyć miejsca zniszczone przez Hyoudou-senpaia. Chociaż wszyscy którzy znajdują się w powietrzu, są poza moim zasięgiem – odpowiedział z zamkniętymi oczami.

– Nietoperze Elmenhilde-sama nadal będą monitorowały niebo. Nakiri-san, ile czasu zajmie ci zlokalizowanie wrogów na całym polu gry? – zapytała Ravel patrząc na mapę.

– To miejsce jest bardzo duże, więc od pięciu do sześciu godzin…

– Zrób to więc w pięć godzin, proszę.

– Zrozumiałem. Powinienem wspomnieć, że Ponura Żniwiarz jest poza moim zasięgiem. Nie potrafię stwierdzić, czy lata, czy chodzi.

– W porządku. Nietoperze Elmenhilde-sama i inne środki poradzą sobie z tym – powiedziała Ravel patrząc na północ. – Bina-sama, jak tam u ciebie?

– Właśnie przybyłam do miejsca nad środkiem pola.

Usłyszeliśmy głos Bini-shi przez słuchawki. Bina-shi udała się już na miejsce i trwała teraz w gotowości na niebie, tuż nad centrum pola.

– A więc przystąpcie do realizacji naszego bitewnego planu.

W ten sposób Ravel kontrolowała status każdego z nas. Ponieważ było możliwe, że nasza ofensywna drużyna w każdej chwili ruszy do boju, każdy z jej członków relaksował się w swój własny sposób, czekając w gotowości. Ale… kiedy Ravel tu trafiła i przyjrzała się mapie, myślała przez chwilę, zanim poinformowała nas o planie bitwy. Potem powiedziała nam coś szokującego.

– Nie będziemy konkurować z Soną-senpai na poziomie taktycznym? – zapytałem zaskoczonym tonem, gdy wysłuchałem jej słów.

– Tak, wiem jak różnorodne są plany i środki zaradcze przygotowane przez Sonę-sama. Wierzę że mają jakąś metodę na stopniowe obniżanie naszej siły bojowej. Skoro nie mogą nam dorównać pod względem siły, będą stosowali wobec nas taktykę wojny podjazdowej. Nie wierzę że możemy wygrać z Soną-sama na poziomie taktycznym. Dlatego już na samym początku postanowiłam zburzyć wszelkie taktyczne fundamenty – powiedziała Ravel.

To był plan bojowy, który wymyśliła po przybyciu na pole gry.

Najpierw użyłem Smoczej Deifikacji aby oddać salwy z dział w trzech kierunkach. Celem tego było zniszczenie wszystkich rzek i drzew, znajdujących się na tamtych obszarach.

Ravel wyjęła mapę pokrytą siatką, naśladującą szachownicę. Zaznaczyła miejsce naszej bazy i nakreśliła trzy linie. Jedna prosto na północ, a dwie po skosie. W ten sposób na mapie pojawiły się kształty przypominające cztery trójkąty prostokątne. Ravel wskazała dwa trójkąty w północnej części centralnego sektora.

– Ponieważ przeciwnicy uniknęli salwy z dział, to oznacza to że muszą się czaić w sąsiednich sektorach. Dlatego ta linia, stworzona przez Nieskończony Podmuch, będzie pełniła rolę granicy. Wzdłuż tej linii rozlokujemy nietoperze Elmenhilde-sama, wzmocnione magią Rossweisse-sama.

Dokładnie, ponieważ po moim strzale komentator nie ogłosił że ktoś odpadł z gry, oznaczało to że Drużyna Sitri skryła się w jednym z sąsiednich trójkątów, na północnym wschodzie lub zachodzie….

– Duża liczba nietoperzy będzie obserwować teren z góry. Jeśli przeciwnik przekroczy granicę i opuści centralny trójkąt, wówczas możemy wykryć ich pozycję. Jeśli nie przekroczą granicy, tylko ruszą prosto na nas, pozostając wewnątrz trójkąta, to wtedy łatwo ich przechwycimy – dodała Ravel.

– Jeśli zaatakują nietoperze… to ułatwi to nam zlokalizowanie ich pozycji… – powiedziała Rossweisse-san.

Ponieważ wzmocniła je swoją magią, potrzebna by była spora ilość mocy, aby je zniszczyć, co utrudniało podstępny atak. Ravel spojrzała na Nakiriego.

– Czy są talizmany, których nietoperze mogą użyć do wzmocnienia technik, Nakiriego-san?

– Tak, ale po co?

W odpowiedzi na pytanie, Ravel przesunęła palec po trzech liniach, które wyrzeźbiłem.

– Proszę, użyjcie tych trzech linii, aby prześledzić ruchy przeciwnika po ziemi – powiedziała.

– Więc Galnstein jest odpowiedzialna za monitorowanie nieba, a ja ziemi. Chcesz abym użył tych trzech linii, do wykrywania wszelkiej aktywności w tej okolicy. Potem będziesz chciała, abym stworzył barierę, prawda? – zapytał Nakiri.

Ravel skinęła głową.

– Tak. Nakiri-san, użyj proszę swojej techniki aby połączyć te trzy linie. Ostatecznym celem jest zamknięcie dwóch trójkątów w środku, co ograniczy ruchy naszych przeciwników – oznajmiła.

…To istna obława policyjna! Dodatkowo mój początkowy atak został wykorzystany do zmodyfikowania terenu, aby przekształcić go w miejsce pasujące do planu bitewnego!

– W międzyczasie chciałabym, abyś wypoczął i za bardzo nie szalał, Ise-sama. Gdy ponownie odpoczniesz, odpalisz kolejną salwę Smoczej Deifikacji w miejsce, w którym przebywa Drużyna Sitri. To właśnie dzięki tej zasadzie całodziennej bitwy, jesteśmy w stanie zrealizować taką strategię – powiedziała Ravel.

Dokładnie, skoro mamy cały dzień, to do pewnego stopnia byłem w stanie wypocząć. W takim razie ma to sens, że kazała mi użyć najsilniejszego ataku zaraz na początku meczu.

– Nasi przeciwnicy pewnie zdali sobie z tego sprawę, więc zaatakują zanim minie limit czasu. W takim wypadku możemy zareagować na różne sposoby. Dodatkowo… – powiedziała Ravel, po czym wskazała niebo. – Chciałabym poprosić Binę-sama, aby zajęła miejsce na niebie, w centrum trójliniowej granicy. Zapewni to nam przewagę w powietrzu i możliwość wyeliminowania z walki naszych przeciwników.

– …………

Wszyscy wstrzymali oddech, gdy słuchali cicho planu Ravel. Zakładał on ograniczenie możliwości naszych przeciwników i to, że będziemy kontrolować samych siebie. Ravel podniosła oczy znad mapy i popatrzyła na nas.

– Ponieważ nasi przeciwnicy są specjalistami w używaniu swoich technik do kontrataków, my użyjemy naszej mocy do anulowania ich zdolności. Nie, całkowicie zmiażdżymy ich taktykę – oznajmiła.

Sona-san zapewne wymyśliła najróżniejsze techniki i pułapki, gdy analizowała mapę. Ravel jednak postanowiła nie rywalizować z nią w bitwie na strategie, gdyż wiedziała że pozostanie daleko w tyle. Dlatego zdecydowała, że zniszczy całe pole gry, zanim ruszymy aby zniszczyć ich możliwości. Sposób w jaki tworzyła takie taktyki i strategie, różnił się od metod Rias. Po wysłuchaniu planu Ravel, nawet Nakiri był przestraszony.

– Ooch, to naprawdę straszne.


  Tak więc odpaliłem salwę z dział i wysłaliśmy nietoperze… wszystko szło zgodnie z planem Ravel. Jej pomysły naprawdę były przydatne. Zapewne na skutek specjalnego treningu który przeszła, była w stanie wysłać dużą liczę nietoperzy na całkiem spory obszar… jednak wyraz jej twarzy mówił, że to dla niej spore obciążenie. Nakiri medytował i skupił się na swojej technice… zgodnie z wcześniejszymi wyjaśnieniami, całkowite zsynchronizowanie jego umysłu z centralnym trójkątem, zajmie około pięciu godzin, niezależnie od trzech linii granicznych…. Podczas medytacji Nakiri spojrzał na mnie. Skoro miała to być długa bitwa, to pewnie chciał, aby ktoś z nim pogadał.

– Twoja zdolność z pewnością jest przydatna, Nakiri. Tylko poprzez kontakt z ziemią potrafisz wykryć wroga, zupełnie jak sonar, prawda? – zapytałem.

– Tak, im silniejsi są, tym łatwiej wyczuć ich poprzez żyły ziemi. Jeśli są dostatecznie blisko, to do pewnego stopnia mogę zebrać informacje o nich, gdy tylko ich stopy dotykają ziemi. Ich kroki ujawniają ich obecny status. Mogę stwierdzić też, czy kopią w ziemi. Nie sądzę jednak aby nasi przeciwnicy posunęli się tak daleko i przekroczyli granicę.

…Ravel zapewne wzięła to wszystko pod uwagę, dlatego poprosiła Nakiriego aby miał oko na cały teren zarówno na, jak i pod powierzchnią ziemi.

– Niektórzy z moich przodków potrafili nawet pochłaniać energię życiową odległych celów, poprzez żyły ziemi – powiedział Nakiri.

– To naprawdę straszne…

Z drugiej strony zdolność pochłaniania energii odległych celów, to świetna metoda na pokonanie ich. Kiedy tak sobie gadaliśmy, zawołała mnie Xenovia. Gdy do niej podszedłem i spytałem o co chodzi, spojrzała na Ravel i o coś spytała:

– Ise, chciałabym cię o coś zapytać. Gdyby ten mecz odbywał się pomiędzy byłą przewodniczącą Soną i panią Rias, a my bylibyśmy częścią jej drużyny, myślisz że początkowa sytuacja byłaby taka sama?

Więc o to chciała spytać…. Przez chwilę zamyśliłem się.

– Gdyby to była Rias, to konkurowałaby z Soną-san pod względem taktycznym. W końcu bardzo dobrze się rozumieją, skoro razem dorastały – odpowiedziałem.

– Pomyśleć że ostrzał dział twojej Smoczej Deifikacji może zostać użyty w taki sposób… Naprawdę nie rozumiem, jak Ravel ocenia naszą moc.

Zamiast użyć siły ognia Smoczej Deifikacji do ataku, użyła go aby ograniczyć ruchy przeciwnika. Ani ja ani Rias nigdy byśmy o tym nie pomyśleli. Bralibyśmy go pod uwagę jako ostatni, finałowy atak. Ravel dała też instrukcje Rossweisse-san. Tym razem była Pionem, a jej pozycja Wieży została przekazana Nakiriemu.

– Rossweisse-sama, gdy tylko nadarzy się okazja, udaj się proszę na teren naszego przeciwnika. Gdy awansujesz się na Królową, będziesz mogła korzystać ze wzmocnionych cech Gońca i Wieży. Dzięki temu możesz atakować naszych wrogów i wspierać towarzyszy.

– Tak, zrozumiałam.

Chciała aby Rossweisse-san awansowała na Królową, aby poprawić jej ogólne umiejętności.

Przez następnych kilka godzin obie nasze drużyny zachowały ciszę….


  Około czterech godzin później, na polu gry nastąpiły zmiany. Osoby odpowiedzialne za obserwowanie wroga, Elmenhilde i Nakiri, zaczęli składać meldunki:

– Po wschodniej stronie kilka osób przekroczyło środkową granicę w kierunku zachodnim.

– Wyczuwam ich obecność i kroki. To Nimura. Jest tam też…

– Jestem w stanie wyczuć Hanakai Momo-san i Yurę Tsubasę-san.

Elmenhilde i Nakiri po kolei nas informowali. …W takim razie drużyna Sony-san znajdowała się w trójkącie po wschodniej stronie. Dlaczego tylko chcą się przedostać na zachodnią stronę…. Spojrzałem na mapę i coś przykuło moją uwagę. Znajdował się tam punkt medyczny.

Jeśli tam dotrą, to wyleczą wszelkie rany… czy ktoś z ich drużyny jest ranny? A może chcą po prostu zająć to miejsce?

Ravel uważnie wpatrywała się w mapę i intensywnie nad czymś myślała.

– …Nasi przeciwnicy zapewne mają pojęcie, ile czasu minie, zanim zdolność Nakiriego-san dotrze do miejsca ich pobytu. W końcu Shinra Tsubaki-sama należy do Pięciu Wielkich Rodzin. Dodatkowo mają w drużynie wielu ludzi, którzy są dobrze zaznajomieni z japońskimi technikami. Więc czy aby na pewno próbują przechwycić ten punkt medyczny…?

Ravel zamilkła na chwilę i ponownie pogrążyła się w myślach… Zaraz potem spojrzała ponownie na niebo i skupiła się na ruchach Bini-shi…. Następnie spojrzała na mnie, Irinę i Rossweisse-san.

– To pewnie przynęta lub pułapka, zastawiona przez naszych wrogów. W takim razie powinniśmy zachować czujność i zbadać sytuację. Ise-sama, Irina-sama, Rossweisse-sama, czy wasza trójka może to zbadać?

Ach, więc nareszcie ruszamy.

– Ise-sama, to raczej mało prawdopodobne aby coś ci się stało, ale uważaj na siebie proszę. Oczywiście nie możesz też użyć częściowej Smoczej Deifikacji. Irina-sama… proszę, użyj natychmiast „tej” techniki. Rossweisse-sama, jesteś odpowiedzialna na wspieranie ich obojga – powiedziała Ravel.

– Zrozumieliśmy!

– Bova-san, weź proszę Xenovię-sama na swój grzbiet i poleć nad obszar, gdzie mogą się czaić nasi przeciwnicy. Gdy zauważysz jakieś ruchy, natychmiast melduj – powiedziała Ravel do Xenovi i Bovy.

– Zrozumieliśmy!

Wprawdzie mniej więcej tego się spodziewałem, ale nie miałem pojęcia, że w ten sposób wykryjemy miejsce pobytu naszych przeciwników…. Gdybym był sam, nie byłbym w stanie wymyślić, jak nawiązać z nimi kontakt, nawet gdybym miał mapę. Pole gry zostało zmienione w takie, które było korzystne dla nas. Kiedy myślałem jak niezawodna była Ravel, jako moja menadżer, podwładna i taktyk, opuściłem to miejsce, aby znaleźć naszego przeciwnika.

Irina, Rossweisse-san i ja, trzymaliśmy mapę, gdy sprawdzaliśmy informacje uzyskane od Elmenhilde i Nakiriego, zgłaszając jednocześnie raporty Ravel. Jednocześnie posuwaliśmy się na północny zachód, w stronę lasu leżącego w pobliżu kwadratu C5. Ravel wspomniała, że maski Kusaki-san mogą się unosić gdzieś w pobliżu i poradziła abyśmy byli ostrożni….

– Nawet jeśli są tu jakieś maski, to raczej to niemożliwe, aby uciekły przed obserwacjami Elmenhilde i Nakiriego, prawda? – zapytałem.

W odpowiedzi usłyszałem, że istniała możliwość, iż Nimura-san i pozostali przenieśli niektóre maski przez linię graniczną. …Moja menadżer jak zawsze nie zaniedbywała myślenia o najbardziej skomplikowanych szczegółach. Biorąc pod uwagę ich walki z terrorystami, Ravel wierzyła że przeszli gruntowne przeszkolenie w zakresie poruszania się bez zwracania na siebie uwagi.

…Wprawdzie Ravel nie należała do DxD, ale zwracała baczną uwagę na Parostwo Sitri…. Zgodnie z przewidywaniami Ravel, ich drużyna była w drodze do punktu medycznego, który znajdował się przed nami. Oczywiście nasi przeciwnicy mieli swój własny interes w tym, aby tam dotrzeć. Ponieważ nie mieli żadnych środków leczniczych, punkty medyczne były dla nich kluczowe. Wprawdzie było możliwe że chcieli je zająć, ale równie dobrze mogli zastawić tam pułapkę, aby wciągnąć nas w zasadzkę. …W każdym razie Ravel powiedziała, że chce „zrobić porządek” z punktem medycznym.

W końcu dotarliśmy do dużej, otwartej przestrzeni, w której znajdowała się sadzawka. Irina spojrzała w tamtą stronę, gdyż zdawało się jej, że ktoś nas obserwuje. Okazało się, że stały tam Nimura-san i Yura. Kolejna osoba, Hanakai-san, też powinna tu być… ale mogła pójść gdzieś indziej, aby coś zrobić, albo ukrywała się i czekała na odpowiedni moment do ataku. Ponieważ w jej nieobecności było coś podejrzanego, kazałem Irinie i Rossweisse-san, aby zachowały ostrożność. Nimura-san skrzyżowała ręce na piersi.

– Nie spodziewałam się, że osobami które tu dotrą, będą Irina-senpai, Hyoudou-senpai i Rossweisse-chan. To z pewnością ponad nasze oczekiwania! – powiedziała.

Mówiła żywiołowym tonem. Nawet w środku meczu była energiczna jak zawsze.

– Nie pomyśleliście, że to może być pułapka? – zapytała.

– Moja menadżer powiedziała, że nawet jeśli to pułapka, to ma nadzieję że sobie poradzimy – odparłem wprost.

Gdy Nimura-san mnie słuchała, uśmiechnęła się odważnie.

– Ravel-chan… ona naprawdę nie zachowuje się jak dziewczyna w naszym wieku. Taka z niej spryciula.

Spryciula… pewnie chciała powiedzieć przez to „Nie miałam pojęcia że moja rówieśniczka może być taka przebiegła”. Sądzę że ze wszystkich nadprzyrodzonych istot, które uczęszczają do Akademii Kuou, Nimura-san jest tą, która najbardziej przypomina zwykłą licealistkę.

Irina rozpostarła swoje anielskie skrzydła i wycelowała miecz w Nimurę-san i Yurę.

– Umm… nie traćmy czasu na gadanie, tylko walczmy!

…Rany, Irina, aleś ty wyrywna.

– Jejku…

Wzdychając, Yura cicho aktywowała swój sztuczny Boski Dar, Migoczącą Egidę. Była to tarcza, która potrafiła stworzyć najróżniejsze zdolności obronne, dzięki wróżce która w niej mieszkała. Można też nią było rzucać jak bumerangiem.

Nimura-san posiadała sztuczny Boski Dar, który przybierał kształt zbroi na jej nogach. Procellarum Widma potrafiło zwiększyć szybkość użytkownika i siłę bojową.

Szybko aktywowałem mój Łamacz Ładu i założyłem szkarłatną zbroję. Rossweisse-san stworzyła magiczny krąg i przygotowała się do bitwy.

W tym momencie aura Nimury zaczęła puchnąć i wybuchła w jednej chwili!

– Regulacja Ładu! – krzyknęła.

W tej samej chwili sztuczny Boski Dar na jej nogach zmienił się! Kształt zbroi stał się bardziej ozdobny i rozszerzył się też na górną górną połowę jej ciała. Pojawiła się nad talią, na piersi i ramionach.

– To moje Przeciwstawienie Ładu, Hiper Procellarum Widma! Dodałam słowo „hiper” do nazwy! – oznajmiła dumnie Nimura-san, robiąc palcami znak pokoju.

Była bardzo podekscytowana… Aura nowego Samorządu Uczniowskiego jest z pewnością inna, niż rok temu! Gdy się nad tym zastanawiałem, bitwa się zaczęła. Zostawiłem Yurę i jej tarczę Rossweisse-san i Irinie, a sam wziąłem na siebie Nimurę-san.

Być może dzięki Regulacji Ładu, szybkość Nimury-san zwiększyła się jeszcze bardziej. Była nawet szybsza niż ja, w trybie Prawdziwej Królowej! Szybko i cicho zniknęła mi sprzed oczu i zaczęła biegać wokół mnie z taką prędkością, że trudno nawet było zauważyć jej obecność. Nie mogłem jej dostrzec gołym okiem i pod tym względem przypominała mi Kibę… Ale ponieważ przyzwyczaiłem się już do waki z takimi przeciwnikami, pozwoliłem aby aura wokół mojego ciała zawirowała i wtedy uderzyłem potężnym atakiem! Ponieważ nie mogłem jej dostrzec, postanowiłem użyć ataku, który nie wymagał precyzji! Nie sądziłem aby mój Smoczy Strzał trafił, więc użyłem ataku masowego rażenia! Ona najwyraźniej odczytała moje zamiary, gdyż uciekła poza mój zasięg. Nie przegapiłem tej szansy i ruszyłem za nią!

– Ale szybko!

Z jej perspektywy wyglądało to tak, jakby uciekła przed moim atakiem masowego rażenia tylko po to, abym ją dogonił. W porównaniu szybkości naszych ruchów, na pewno nie byłem gorszy od Nimury-san. Okryłem moją prawą rękę aurą i zadałem cios Nimurze-san! Trafiłem jednak w próżnię, a siła mojego uderzenia złamała trzy drzewa znajdujące się w pobliżu.

– Hiyaa!

Nimura-san zakręciła się wokół mnie i kopnęła w plecy! To był dobry kopniak… ale nie dostatecznie mocny, aby zadać mi poważne obrażenia. Natychmiast się odwróciłem i zadałem cios! Znów jednak trafiłem w próżnię, a fala uderzeniowa zniszczyła kolejne drzewo, które stało daleko. Gdy Nimura-san to zobaczyła, uśmiechnęła się wrednie.

– …Zupełnie jakbym walczyła z finalnym bossem i miała zbyt niski level!

Uznałem to za komplement moich zdolności….

– Proszę, użyj Niszczyciela Szat. Chcę żebyś zobaczył, że to na mnie nie działa – powiedziała nagle do mnie Nimura-san.

—!

Nie spodziewałem się tak wyzywającego wyzwania…!

– To interesujące! Nie ma dziewczyny, która byłaby w stanie oprzeć się mojej technice!

Postanowiłem, że podejmę się tego wyzwania! Zwiększyłem moje zboczone pragnienia, koncentrując się na rozebraniu Nimury-san i zacząłem ją ścigać jeszcze bardziej niż przedtem! Kiedy Nimura-san pojawiła się za mną, ja także zademonstrowałem moją moc i natychmiast się do niej odwróciłem!

– Kiedy włączasz swoje zboczone moce, sposób w jaki się ruszasz, diametralnie się zmienia!

Wprawdzie byłem tym lekko zaskoczony, ale też i szczęśliwy z tego powodu. Najwyraźniej zachowuje się tak beztrosko, gdyż sądzi że jej nie dopadnę!

Nie wykonywałem żadnych zbędnych ruchów, aby osiągnąć prędkość, która naprawdę nie była dostrzegalna przez ludzkie oko. W końcu całkowicie byłem w stanie dorównać ruchom Nimury-san i znalazłem lukę w jej ruchach, po czym dotknąłem jej ramienia! Natychmiast wzmocniłem moją aurę i zaatakowałem!

– A więc jazda, Niszczyciel Szat!

Pstryknąłem palcami i aktywowałem moją technikę!

– Czekałam na to! – oznajmiła Nimura-san, gdy jej oczy błyszczały.

Nimura-san uwolniła ze zbroi na nogach olbrzymią ilość aury i zaczęła zadawać kopniaki. Ponieważ dzielił nas pewien dystans, byłem zmieszany że zadawała kopniaki, które trafiały w próżnię, kiedy nagle usłyszałem trzask i odgłos dartej tkaniny. Chwilę później usłyszałem krzyk.

– Kyaaaaaaaaaaaaaaach!

Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem że ubrania Iriny zostały rozerwane na strzępy, a ona sama była naga! Ach, wprawdzie widziałem ją nago mnóstwo razy, ale jej anielskie kształty nadal były dla mnie idealne i nadal mi się nie znudziły!

– Ooch…! Ta sytuacja… Czyżby ubrania Iriny-senshu zostały zniszczone przez technikę Hyoudou-senshu? Ze względu na to, że mecz ogląda wiele dzieci, takiego typu sceny są natychmiast cenzurowane przez system gry, także po to aby zapewnić prywatność. Dziękuję za zrozumienie widzom zarówno na stadionie, jak i oglądających mecz w telewizji! – oznajmił komentator.

Ach, transmisja była odpowiednio przetwarzana, więc widzowie widzieli coś zupełnie innego niż my. Cóż, skoro mecz oglądają dzieci, to nie można im pozwolić, aby widziały goliznę! Ale niech wszyscy ojcowie z Zaświatów się nie martwią, będę patrzył za nich!

Co ważniejsze, Nimura-san powstrzymała mojego Niszczyciela Szat! Zdecydowanie wziąłem ją sobie za cel, ale zamiast niej, ubrania straciła Irina!

– Fufufu! Teraz mogę odkopnąć zboczone techniki Hyoudou-senpaia! – powiedziała z dumą Nimura-san.

– Hej, kochanie! Dlaczego niszczysz moje ubrania!? Nie przeszkadza ci że inni faceci zobaczą nagie ciało twojej przyszłej żony!? – zapytała z wyrzutem Irina.

Oczywiście że mi to przeszkadza, ale obecnie są tutaj tylko kobiety, więc daruj mi tym razem! Ale mój niezrównany i niezwyciężony Niszczyciel Szat nie zadziałał! Nie, zadziałał, w końcu ubrania Iriny zostały rozerwane na strzępy. Innymi słowy… skoro moja technika nie zawiodła, została przekierowana. Widziałem Przeciwstawienie Ładu sztucznego Boskiego Daru Nimury-san w innych meczach… ale nie sądziłem że był w stanie odbijać ataki i techniki… nie, lepiej by było powiedzieć, że odkopuje je gdzieś dalej. Zdolność Nimury-san powinna być w stanie odbijać ataki, albo może zmieniać ich trajektorię. Po chwili namysłu zmieniłem zdanie.

– Mimo wszystko moja reputacja by ucierpiała, gdybym się teraz poddał! Będę cię ścigał, póki cię nie dopadnę! – powiedziałem do Nimury-san.

Gy usłyszała moje słowa, wyglądała na tak zaskoczoną, że jej oczy prawie wyskoczyły z orbit.

– Doprawdy!? Twoje zboczenie nie zna końca!

Zignorowałem jej słowa i ruszyłem naprzód, aby ją dotknąć!

– Haa!

Nawet jeśli mnie czasami kopnęła, to było to całkowicie nieskuteczne, gdy znajdowałem się w takim podekscytowanym stanie!

– Mam cię!

Ponownie dotknąłem Nimury-san! Natychmiast pstryknąłem palcami.

– Niszczyciel Szat!

Nimura-san użyła swoich nóg, aby odkopnąć moją technikę. Chwilę później…

– Hej!

Aachhh, tym razem zbroja walkirii (w wersji naszej drużyny) Rossweisse-san, została unicestwionaaaa! Teraz ją to spotkało! Jej oszałamiające proporcje były wspaniałe jak zawsze! Dziękuję ci!

– Rany, Ise-kun!

DxD Dx4 illustration 3.jpg

Nawet Rossweisse-san jest zła! Nasza przeciwniczka, Yura, podrapała się po głowie, a jej twarz miała zakłopotaną minę.

– P-przepraszam! To tylko… Czuję że przegrałbym, gdybym się teraz poddał! – przeprosiłem Rossweisse-san,

– Ona odbija twoje ruchy! Nie daj się ponieść emocjom! – powiedziała Rossweisse-san.

Jednak te zdolność mnie szokowały!

Powinienem powiedzieć coś w stylu „Rozumiem, więc mój Niszczyciel Szat może zostać użyty w taki sposób”…. Moje zadanie na przyszłość, to wzmocnić tę technikę.

– To nie koniec! Jeszcze nie skończyłem!

Ożywiłem się i pozwoliłem aby moje zboczone uczucia szalały, gdy stanąłem przed Nimurą-san, która najwyraźniej była podekscytowana.

– Nadal chcesz kontynuować!? Sądzę że jesteś nie tyle wytrwały, co po prostu podoba ci się ta sytuacja!

A więc kontynuujmy. Kiedy tak pomyślałem, w słuchawce w moim uchu rozbrzmiał czyjś głos.

—!

Najwyraźniej musimy przejść do następnego etapu.

– Chciałbym użyć tej techniki po raz trzeci, ale najwyraźniej sytuacja uległa zmianie.

– ?

Nimura wyglądała na zmieszaną….

– Najwyraźniej coś planowaliście z punktem medycznym… ale nasza taktyk jest pewna, że my „nie potrzebujemy” tego miejsca. Więc… – wyjaśniłem, wskazując niebo.

Tak ja powiedziałem, potężny błysk rozświetlił niebo i „coś” po nim przeleciało. W jednej chwili, z głośnym „buuuuuum!”, uderzenie wystarczająco silne, aby wywołać trzęsienie ziemi, dotarło do nas.

Zarówno Nimura-san jak i Yura spojrzały w stronę punktu medycznego.

– Zniszczyliśmy go. To robota osoby z naszej drużyny, która czuwała na niebie – powiedziałem.

Poprzedni atak został zadany przez Binę-shi i jej demoniczną energię, którą zesłała z góry. Skoro była w klasie Maou, to wystarczył jej jeden atak, aby zniszczyć punkt medyczny. Jednakże, skoro nie usłyszeliśmy żadnej wiadomości o wyeliminowaniu, to znaczyło to, że Hanakai-san nie było w tamtym miejscu. Wyrazy twarzy Nimury-san i Yury, natychmiast uległy zmianie.

– Tsubasa-san!

– Wiem! Wycofajmy się na razie!

Obie zamierzały uciec!

Chciały zwiać, ale ja im na to nie pozwolę!

Rossweisse-san też najwyraźniej pomyślała to samo.

– Irina, nadszedł czas! – oznajmiła.

Gdy Irina to usłyszała, rozłożyła ręce i palcami nakreśliła krąg. Stworzyła pierścienie światła.

– Racja! Ruszamy! Pierścienie!

Irina rzuciła dwoma pierścieniami światła w Nimurę-san i Yurę, które zamierzały uciec. Obie próbowały zrobić uniki, ale pierścienie ruszyły za nimi i wylądowały na nich. Pierścienie nie miały ich zabić, a… oplotły ciasno szyje obu dziewczyn.

– Co my mamy na szyjach… pierścienie ze światła?

Nimura-san podniosła dłoń, aby dotknąć pierścienia na swojej szyi, ale Yura ją powstrzymała.

– Nie dotykaj tego, Ruruko! To światło, spalisz sobie dłoń. Póki co wycofajmy się.

– Tak, Tsubasa-san.

Ze świetlistymi pierścieniami na swoich szyjach, Nimura-san i Yura wycofały się. Gdy bitwa się skończyła, przez chwilę odpoczywaliśmy.

– Irina, ile czasu zajmie, zanim te pierścienie się aktywują? – zapytałem.

– …Jeśli mają się zacieśnić, to mogę to zrobić nawet teraz. Ale jeśli mają zostać wykorzystane do „tego” celu, to musi to potrwać z godzinę, w zależności od naszej obecnej sytuacji.

Więc aby skorzystać z „tego”, będziemy musieli trochę poczekać, hę…

– Zdam najpierw raport Ravel i powiem jej, że założyliśmy pierścienie na Nimurę-san i Yurę.

Zaraz potem wróciłem do bazy wraz z Iriną i Rossweisse-san…

Część 2[edit]

Po potyczce wróciliśmy do bazy (Irina i Rossweisse-san przebrały się w zapasowe ubrania).

– Jak myślisz, co Nimura-san i reszta tam robiły? – zapytałem Ravel.

– Możliwe że chcieli wykorzystać ten punkt medyczny w swojej taktyce, ale skoro go zniszczyliśmy, to sądzę że pokrzyżowaliśmy im plany… Chociaż jeśli nasze działanie było częścią ich strategii, to nic nie możemy z tym zrobić.

Hmm… nie ma możliwości abyśmy poznali prawdę, skoro zniszczyliśmy już punkt medyczny.

– Sądzę że nasi przeciwnicy wzięli pod uwagę zniszczenie punktu medycznego, ale w wypadku gdyby nie został unicestwiony, podjęliby pewnie inne działania, które zakładały wykorzystanie Nimury-san i Yury-sama, jako przynęty. Ciekawa jestem, jakie są ruchy głównych sił ich drużyny – powiedziała Ravel.

Nimura-san i reszta były przynętą. Pewnie chcieli nas zająć, aby zaspokoić naszą ciekawość, podczas gdy główne siły będą wykonywały swoje aktualne cele. Ravel powstrzymała naszych przeciwników przed uzyskaniem przewagi, dzięki obserwacjom prowadzonym z ziemi i powietrza…. Projekt planu bojowego Ravel polegał na zapewnieniu, że wszystkie możliwości naszych przeciwników zostały zniszczone. Wszystko szło zgodnie z jej planem.

Nasi przeciwnicy od jakiegoś czasu nie wykonywali żadnych ruchów. W celu podjęcia decyzji co do naszego dalszego działania, postanowiliśmy wziąć pod uwagę pozostały nam czas i zorganizowanie kolejnego zebrania strategicznego. Jednak nagle…

– Ruszyli się.

– Zaraz, to jest…

Elmenhilde i Nakiri zawiadomili nas, że na granicy pojawiły się jakieś ruchy. Nakiri zaczął się wpatrywać w kierunku, w którym coś wykrył, kiedy nagle jego twarz przybrała uroczysty wyraz. Jednocześnie na niebie daleko przed nami pojawiły się czarne płomienie, które przypominały smoka.

– To są… czarne płomienie – powiedziała Xenovia na ten widok.

To wyglądało tak, jakby ktoś spuścił te płomienie z nieba na środek pola. Środek. Miejsce które zostało zmienione w pustkowie przez salwy z moich dział.

– To Saji-senpai – powiedział Nakiri.

Saji. …Więc tam jest.

– …To oznacza że Saji-sama tam jest, ale pytanie brzmi dlaczego postanowił ujawnić swoją pozycję… – powiedziała Ravel mrużąc oczy.

Po raz kolejny czarne płomienie wzbiły się w niebo. Wiedziałem już co to oznacza. Potrafiłem zrozumieć.

…To wezwanie. Saji mnie wzywał. Mówił że czeka na mnie w środku pola.

W końcu niedawno widzieliśmy mecz pomiędzy Sairaorgiem-san i Cao Cao. Było to łatwiej zrozumieć, niż w jakikolwiek inny sposób.

– …Tak, zrozumiałem. Obaj jesteśmy idiotami i to beznadziejnymi – powiedziałem z przekonaniem, po czym zwróciłem się do Ravel. – Idę tam.

– Ise-sama?

Wskazałem palcem centrum pola.

– Saji czeka tam na mnie.

To było zaproszenie od niego. Zaproszenie do pojedynku. Skoro zaszedł tak daleko, to sądzę że żaden inny członek jego drużyny nie będzie się wtrącał.

– To może być pułapka… ale gdybym tak powiedziała, byłoby to nieczułe, prawda? – powiedziała Ravel.

– Pułapka, hę. To możliwe. Ale ten gość jest sam. Czeka na mnie, więc muszę iść.

– Taktyczko-dono, to pojedynek pomiędzy smokami, więc nikt się nie wtrąci. Jeśli mój pan nie przyjmie wyzwania rzuconego przez Vrtitrę-dono, to wtedy ta hańba będzie mu ciążyła przez resztę życia. Coś takiego jest niedopuszczalne! – oznajmił Bova.

Gdy Ravel to usłyszała, westchnęła i nie sprzeciwiała się więcej.

– Zrozumiałam. Nie wyślę nikogo, aby ci pomógł, ale proszę, obiecaj mi że zwyciężysz.

– Tak, pozostaw to mnie – powiedziałem, po czym opuściłem moich towarzyszy.

…Głupio byłoby dać się pokonać. Najważniejszy członek drużyny, Król, przyjął wyzwanie do walki. Ravel udało się zorganizować całą bitwę w korzystny sposób, ale moja decyzja mogła wszystko spartaczyć. Ale czy jest inny sposób? Nie mam innego wyjścia…! Saji na mnie czeka, więc jak mam odrzucić takie wyzwanie!? …Obaj jesteśmy beznadziejnymi idiotami, ale stoczmy głupią, decydującą bitwę. W jaki sposób odpowiesz, Saji….


Linia: Maximum kontra Życie. Największy Idiota (Smoczy Król) kontra Idiota (Cesarski Smok)[edit]

Nazywam się Saji Genshirou. Chodzę do drugiej klasy liceum i jestem Pionem Kaichou Sitri.

W drodze na środek pola przypomniałem sobie, jak po raz pierwszy spotkałem Sajiego. Byłem wtedy szczęśliwy, że poznałem Piona będącego moim rówieśnikiem. W przeciwieństwie do mnie, on postanowił okazać mi pogardę.

Właśnie… Poważnie uraziłeś moją dumę. Ty… jeden z Tria Zboczeńców jest Pionem, tak jak ja…

Wtedy myślałem że naprawdę był irytujący. Chwalił się nawet tym, że zużyto na niego cztery figury, ale kiedy porozmawiałem z nim na temat sytuacji Kiby, rozpłakał się i obiecał mi pomoc. Od razu wtedy zrozumiałem, że jest dobrym człowiekiem. Potem obaj zostaliśmy ukarani przez nasze panie.

Kiedy wreszcie zauważyłem Sajiego, który na mnie czekał, przypomniały mi się słowa, które powiedziała do mnie wcześniej Ravel:

– Ise-sama, jeśli mam być szczera… to wiedziałam że w końcu do tego dojdzie.

Potem powiedziała mi coś jeszcze:

– Ise-sama, wszyscy członkowie obu drużyn rozumieją, że ty i Saji-sama pragniecie stoczyć ze sobą pojedynek, więc przypuszczam że Sona-sama pozwoliłaby Sajiemu-sama na coś takiego. Jestem pewna, że sam jesteś tego świadom do pewnego stopnia.

– Wiem. Sona-senpai może sprawiać wrażenie chłodnej i poważnej, ale zależy jej na swoim Parostwie równie mocno, co Rias. Chce aby spełniło się życzenie Sajiego.

Sona-senpai bardzo troszczyła się o swoje parostwo. Słyszałem nawet, że płakała, gdy Saji był chwalony przez dygnitarzy za swój udział w Królewskiej grze.

– Kiedyś myślałam, że pojedynek jeden na jednego jest bezpieczniejszy niż walka z dużą grupą ludzi, ale tak naprawdę jest inaczej, prawda? – powiedziała Ravel.

– Oczywiście, w porównaniu do walki z gromadą ludzi, pojedynek z tym gościem będzie znacznie trudniejszy. Taki właśnie jest. Niezależnie od tego, jak bardzo zależy na tym Sonie-senpai, jestem pewien, że nie może się tego doczekać.

Tak, obaj byliśmy diabłami tego samego rodzaju. Gdybyśmy musieli pracować z grupą ludzi, aby pokonać wroga, nasza motywacja by się zmniejszyła. Nawet jeślibyśmy się zastosowali do planu bitwy, to i tak chcielibyśmy stoczyć ze sobą pojedynek.

Miał już na sobie swoją zbroję. Ja także przyzwałem moją. Szkarłatny Niebiański Smok, stanął naprzeciwko kruczoczarnego Smoczego Króla. Przestrzeń pomiędzy nami dwoma zaczęła się zniekształcać pod wpływem ciśnienia i nawet powietrze drżało.

– Jestem, Saji.

Kiedy to usłyszał, zaczął drżeć z podekscytowania.

– …Tak, jesteś na czas. Zawsze czekałem na ten moment.

Saji i ja wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, ale ta bitwa nie należała tylko do nas.

Pierwszy odezwał się Vritra:

[Nazywam się Vritra. Okrzyknięto mnie Smoczym Królem i domagam się pojedynku z Ddraigiem, Czerwonym Cesarskim Smokiem.]

To było… zaproszenie do pojedynku. Kiedy Ddraig to usłyszał, roześmiał się.

[…Więc podałeś mi swoje imię, Vritro. Kukuku, dawno nikt tego nie robił. Dobrze, partnerze, przekroczyliśmy punkt od którego nie ma już powrotu. Skoro inny smok podał mi swoje imię, to nie mogę się wycofać. Musimy walczyć, póki jeden z nas nie padnie. Nazywam się Ddraig i uznano mnie za Niebiańskiego Smoka. Przyjmuję wyzwanie Więziennego Smoka Vritry!]

W następnej chwili nasze ciała pochłonęła gęsta aura. Gorąco, pożądanie, duch walki, wrogość, pasja, zapał, obsesja — wszystkie rodzaje emocji wyszły na jaw i zaczęły bić z naszych ciał, które nie mogły już ich dalej utrzymać. Jakkolwiek dalsze słowa pozostały bez znaczenia. Byliśmy poza punktem, w którym mogliśmy powiedzieć sobie coś w stylu „walczmy” lub „zaczynajmy”. Pojedynek, bitwa o zniszczenie się nawzajem, zaczął się!

Moment w którym wyciągnęliśmy przeciwko sobie nasze pięści… wciągnął nas i pochłonął wir niezaprzeczalnych i niekontrolowanych emocji.

…Pamiętasz ten moment sprzed roku, gdy przegrałem z tobą pojedynek, Saji?

Od tamtej chwili zawsze się czułem taki….

WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY….

…Nie zliczę ile razy wyobrażałem sobie, jak cię pewnego dnia pokonam. Zawsze zastanawiałem się, jak będzie to wyglądało. …Upokorzyłeś mnie na oczach Rias, mój przyjacielu, więc jak niby mógłbym o tym zapomnieć…!? Nadal tkwiło to w mojej pamięci niczym cierń…! Jesteś sprawcą… tym razem jednak to nie złudzenie, ponieważ stoisz tu przede mną…

Nareszcie mogę się zemścić za ten mecz. To zupełnie tak, jakby ktoś przygotował mi pyszny posiłek po długiej głodówce… chcę go dopaść i nic mnie przed tym nie powstrzyma.

Obaj wpatrywaliśmy się w siebie i przez chwilę panowała cisza…

Nie wiem kto to zainicjował, ale zanim się zorientowałem…

– Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaachhhhhhhhhh!

– Oooooooooooooooooooochhhhhhhhhh!

Darliśmy się obaj z całych sił, gdy ruszyliśmy na siebie! Pierwszy atak był ciosem, który zadaliśmy sobie nawzajem w twarze! Siła uderzeń była tak wielka, że nasze hełmy rozleciały się na kawałki i obu nam zakręciło się w głowach…. Nie dbaliśmy jednak o odzyskanie sił, ponieważ zasypywaliśmy się nawzajem lawiną ciosów!

Jego pięści trafiły w moją twarz, potem moje w jego i tak skupiliśmy się na biciu się nawzajem po twarzy, twarzy, twarzy, twarzy, twarzy, twarzy, twarzy, twarzy, i tak aż do upadłego!

– Hyoudooooooooooouuuuuuuu!

– Sajiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!

W końcu chwyciliśmy się nawzajem za ramiona, aby odciąć sobie drogi ucieczki i dalej leliśmy po twarzach! Trzymaliśmy się za ramiona, nie, właściwie obejmowaliśmy za szyje i biliśmy z niesamowicie bliskiej odległości! Dbaliśmy tylko o to, aby zadać więcej ciosów niż przeciwnik!

Walnąłem go w twarz z całej siły! Moje ciało przyzwyczaiło się do zadawania ciosów z jak największą szybkością! Było ich już z kilkadziesiąt? Nie, ponad setka…może więcej niż dwieście. Wyraźnie stało się to walką pozbawioną celu i zdrowego rozsądku! Bitwa która zaczęła się waleniem pięściami po twarzach, nieubłagalnie toczyła się w taki właśnie sposób!

– CO TO MA BYĆ!? CO TO ZA RODZAJ WALKIIIIIIII!? W samym środku pola obie strony biją się po twarzach; co to za prymitywna walka! Czerwony Cesarski Smok i Czarny Smoczy Król! Zupełnie jakby byli obłąkani przez myśl, która nie pozwalała im robić nic innego! Popatrzcie tylko! Ten bokserski mecz sprawił, że wszyscy widzowie wstali z miejsc! – oznajmił komentator.

Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak teraz wygląda moja twarz, ale jestem pewien, że wyjątkowo męsko. A pewien tego jestem dlatego, bo twarz Sajiego po każdym moim ciosie wyglądała coraz bardziej męsko!

Nadal zadawaliśmy sobie ciosy, aby pozbyć się frustracji! Od pierwszej chwili gdy tylko się spotkaliśmy, była masa rzeczy które chcieliśmy sobie powiedzieć. Po roku było tego jeszcze więcej. A teraz nasza przyjaźń stała się tak głęboka, że nie musieliśmy sobie nic mówić.

Ale rozumiem, rozumiem, Saji! Chcemy się po prostu bić po twarzach i nic nie jest nas w stanie przed tym powstrzymać!

Niezawodny towarzysz. Pogardzany rówieśnik. Niesamowity przyjaciel. Obiekt zazdrości…

Z tymi wszystkimi, naszymi mieszanymi uczuciami, jedyne co możemy robić, to bić się nawzajem po twarzach. Trzysta ciosów…kiedy przekroczyliśmy czterysta, nasze nosy były krzywe, oczy podbite, a usta pełne krwi. Tak jak powiedział komentator, byliśmy jak obłąkani, ponieważ ciągle biliśmy się po twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach!

Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy, oddychaliśmy ciężko i byliśmy pokryci ranami. Nasza wytrzymałość i siła całkowicie się ulotniły w tym szaleństwie. Takie trywialne sprawy porzuciliśmy już dawno temu…! Kto padnie jako pierwszy, wygra, to była prosta i jasna zasada…!

– Wyglądasz jak kupa gówna, Hyoudou.

– I kto to mówi, Saji. Twoja twarz jest chyba w gorszym stanie niż moja?

Saji roześmiał się i wziął głęboki wdech.

– Nienawidzę cię! Nie ważne co zrobię, ty zawsze będziesz kilka kroków przede mną! – wrzasnął Saji, zadając mi cios w twarz.

– Ja też chcę cię pobić! Zawsze jestem przed tobą? Jak śmiesz! Kto ci kazał mnie upokorzyć w tamtym meczu!? Dlatego to ja ciebie chcę wyprzedzić! – oznajmiłem, zadając cios.

Jednocześnie zadaliśmy ciosy i trafiliśmy się w twarze tak mocno, że odepchnęliśmy się od siebie. Obaj otrząsnęliśmy się i kontynuowaliśmy walkę, wyrażając głośno nasze emocje!

– Ty cholerny drannnnnniiiiiiiuuuuuuuuuuuuuu!

– Ty jesteś cholernym drannnnnniiiieeeeeemmmmmmmmmmmm!

Gdy wydarliśmy się na siebie ze wszystkich sił, daliśmy sobie ze wszystkim spokój i zaczęliśmy się ze sobą bić! Tym razem okryłem moje pięści szkarłatną aurą, a ten gość swoje czarnymi płomieniami…skoncentrowałem się tylko na tym, aby trafić tego gościa!

– To po prostu niesamowite! Znowu się zaczęło! Bitwa w której biją się wyłącznie po twarzach! Kto by pomyślał, że taki sposób walki w ogóle istnieje! – darł się komentator.

Gdy lawina ciosów bezlitośnie spadała na moją twarz, czułem czasami, że zaraz stracę przytomność… ale walczyłem za wszelką cenę, aby pozostać na nogach i dalej tłukłem Sajiego!

Mimo wszystko dalej była to bitwa pomiędzy Niebiańskim Smokiem a Smoczym Królem, więc miała duży wpływ na otoczenie. Ziemia pękała, a pobliskie drzewa łamały się od fali uderzeniowej. Przeszedłem w tryb Masywnego Uderzenia i zadawałem cios za ciosem w twarz Sajiego. Siła moich ciosów była tak wielka, że Saji ledwie trzymał się na nogach… ale on owinął kilka lin wokół swojej prawej pięści, pokrytej czarnymi płomieniami i walnął mnie w twarz.

Już dawno przekroczyliśmy granicę zadawania sobie silnego bólu. Używaliśmy takiej siły, że bez trudu moglibyśmy się nawzajem zabić…. Nasza bójka zaczęła dobiegać końca po zadaniu sobie niezliczonych ciosów. Straciłem już rachubę, ile uderzeń zadałem, ale gdy trafiłem go po raz kolejny, poczułem że mój cios wreszcie do niego dotarł. Zadałem kolejny, ale tym razem trafiłem w próżnię. A to dlatego, bo Saji leżał już w bezruchu na ziemi.

– Tak więc w tej szalonej bitwie na pięści, Saji-senshu wreszcie padł…! – oznajmił komentator.

Po tym potężnym ciosie, który pozbawił go przytomności, Saji… powinien zniknąć w odsyłającym świetle. Gdy przyglądałem się mojemu powalonemu przyjacielowi, w loży komentatora zaszła pewna zmiana.

– Ach…! Tajemnicza dziewczynka zabrała nam mikrofon, po tym jak tu wtargnęła!

Nad boiskiem pokazano obraz tego, co działo się na stadionie. Okazało się, że tą dziewczynką była młodsza siostra Sajiego.

– Przepraszam was, jestem młodszą siostrą Sajiego Genshirou. Pożyczcie mi na chwilę ten mikrofon – oznajmiła. – Gen-nii…słyszysz mnie? Dzisiaj dowiedziałam się od przedszkolanki, że Gengo wygrał bójkę. Pokonał chłopaka, który się nad nim znęcał!

Jej oczy były pełne łez, które zaczęły płynąć po policzkach.

– Gengo wygrał! Wyglądasz okropnie, leżąc tak na ziemi, Gen-nii! Wstań! Wstań, onii-chan!

Głos jego siostry rozniósł się po całym polu. Chwilę później…

Krok po kroku, Saji powoli zaczął się ruszać i wstawać na nogi. Jego wyraz twarzy był pusty, zupełnie jakby nadal był nieprzytomny…. …Tak, Saji powinien już był stracić przytomność. Zniósł już tyle uderzeń. Jednak w głębi spuchniętych oczu Sajiego płonął ogień. Gąszcz czarnych płomieni pochłonął całe jego ciało i odtworzył zbroję. Gdy się temu przyglądałem, przypomniały mi się słowa siostry Sajiego:

Sądzę że chce, aby Gengo zobaczył, jaką ścieżką kroczyli jego rodzice.

Myślę że Gen-nii próbuje się fajnie zachowywać, aby pełnić dla nas rolę rodziców.

…Rozumiem, Saji. Racja. Chcesz im pokazać. Chcesz aby twoja młodsza siostra zobaczyła twoją fajną stronę, oraz chcesz, aby twój brat też to w przyszłości zobaczył!

Hyoudou, chcę zostać nauczycielem.

…Pojmuję, zrozumiałem, wiem, Saji. Racja... obaj mamy nasze ambicje… nasze marzenia, i przeszliśmy całą drogę do obecnej sytuacji. Co więcej, masz rodzinę którą musisz chronić. Dlatego nie możesz teraz przegrać, prawda!? Nagle usłyszałem głos Vritry:

[…Rozumiem, a więc powstałeś, mój gospodarzu. Nawet jeśli ledwie trzymasz się na nogach, to nadal jesteś Smokiem Zła. W takim razie powinieneś się dobrze przyjrzeć, Sekiryuuteiu! Hyoudou Isseiu i Ddraigu!]

Głos Vritry dotarł aż do nieba. Normalnie chłodny Vritra, nagle ujawnił swoje emocje.

[Jesteśmy Smokami Zła! Nawet jeśli połowa naszego ciała jest zniszczona i nawet jeśli padniemy nieprzytomni, będziemy polegać na obsesji i działać dla naszych celów! Jesteśmy na tyle silni, że staniemy na drodze Niebiańskiemu Smokowi!]

Z ciała Sajiego wylały się czarne płomienie i aura, jakich nigdy wcześniej nie widziałem. Gdy to zobaczyłem, podjąłem decyzję wzmocniłem moją determinację.

– …Tak, wiem. Jest jak mówisz. Ty… jesteś kimś takim – powiedziałem, po czym skontaktowałem się z Ravel. – Ravel, słyszysz mnie?

– Tak, o co chodzi?

– Z góry przepraszam, ale zamierzam użyć Smoczej Deifikacji, nawet jeśli jest nam potrzebna w drugiej połowie meczu.

– —!

Początkowo Ravel była zaskoczona, ale natychmiast zrozumiała sytuację.

– Musisz z niej skorzystać, aby pokonać Sajiego-sama, prawda?

– Przepraszam że jestem tak samo głupim Królem, jak zawsze. Skoro walczę już z nim tak długo, to chcę to pociągnąć do samego końca. Muszę to zrobić…!

Nie cofnę się. Nie mogę! …Gdybym się tutaj cofnął, nie mógłbym więcej spojrzeć w twarz Sajiemu i Sairaorgowi-san! Jeśli nie dam z siebie wszystkiego, to nie będę mógł się nazywać przyjacielem!

– Zrozumiałam. Stoję u twojego boku właśnie dlatego, ponieważ jesteś typem osoby, która wzięłaby coś takiego na poważnie, Ise-sama – Ravel zaakceptowała moją prośbę.

– Dziękuję Ravel – odparłem, po czym zwróciłem się do Ddraiga. – Wychodzi na to, że teraz zaczyna się prawdziwa walka.

[Kukuku, dla mnie to nic nowego, w końcu zawsze staje się coś takiego, prawda?]

Ddraig naprawdę był szczęśliwy. Najwyraźniej bardzo podobał mu się ten pojedynek pomiędzy smokami.

– A więc Ddraig, jeśli użyję częściowej Smoczej Deifikacji, to ile ruchów będę mógł wykonać?

[Skoro jeszcze w pełni nie wypocząłeś, to nie za wiele. W najgorszym wypadku, tylko jeden…]

– Udziel mi swojego wsparcia! Nie, zróbmy to razem! To jedyny sposób, aby pokonać tę dwójkę! Nie ma innego sposobu, aby przebić się przez ich obsesję!

Saji przygotował już pięści do drugiej rundy.

Dobrze, wybacz że musiałeś czekać, Saji. Więc zaczynamy? Znów się bijemy? To jedyna opcja jaką mamy. To jedyny sposób, w jaki mogę wyrazić moje uczucia…

– Dalej, Sajiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii……………!

Ruszyłem przed siebie.

– Gaaaaaaaaaachhhhh! Hyoudooooooooouuuuuu……………… !

Mimo że Saji ledwie trzymał się na nogach, też na mnie ruszył. Nawet jeśli wszyscy byli zmęczeni oglądaniem tego starcia, to znów będziemy się bić po twarzach! Wszystko inne straciło znaczenie. Każdy inny rodzaj ataku nie jest dla nas możliwy! Saji oplótł swoje dłonie dużą ilością lin i wzmocnił siłę swoich płomieni oraz aury na maksa! Jego wzmocnione pięści zadawały intensywny ból całemu mojemu ciłu. Ddraig nie potrafił powstrzymać się z narzekaniami:

[Nadal potrafi wyprodukować tyle lin…!? Jest cholernie wytrwały!]

Aby zakończyć wszystko jednym ciosem, zacząłem recytować inkantację:

– Kruczoczarny Bogu Nieskończoności! Wspaniały Czerwony Bogu Marzeń! Czuwając nad zakazanymi istotami, powinniśmy stać się tymi, którzy przekraczają granice....

[Smocza ∞ Furia!!!!!!!!!!!!!!!]

Moja prawa ręka częściowo weszła w tryb Smoczej Deifikacji!

– Nie przegram z tobąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąą!

Moją wzmocnioną przez Smoczą Deifikację pięścią, walnąłem Sajiego w twarz! W tym samym momencie Saji przestał się ruszać. Uderzenie zadało poważnie szkody podłożu i zrobiło w nim krater.

– …Kaichou… So…

Po takim ciosie, Saji stopniowo się cofał i oddalał ode mnie. Mruczał przy tym pod nosem, jakby był w transie:

– …Obiecałem wszystkim… że zostanę nauczycielem… z Kaichou…… Kaho… Gengo…

Nadal stał jednak na nogach, kiedy nagle….

– …Ja… zrobię też to, co mama i tata…… ja… ja…!

Po raz trzeci czarne płomienie zapłonęły i wybuchły z jego ciała…

– Zamierzam zostać nauczycielem!

Czarna aura nadal wylewała się z jego ciała, gdy krzyczał w stronę nieba. …Jedyne co mogłem powiedzieć to to, że ten widok zapierał dech w piersi. Siła Sajiego powinna już osiągnąć limit. Jego świadomość też była zamglona i najwyraźniej nie myślał jasno. Pewnie nie czuł nawet bólu.

Ale mimo tego, nadal…

Nagle odezwał się Ddraig:

[…Rozumiem, więc to obsesja. Ludzką obsesję można opisać jako najbardziej przerażającą rzecz… Dawno już czegoś takiego nie widziałem. Nawet po reinkarnacji jako diabeł, jego wola nadal pozostaje silna, ponieważ duchowo pozostał człowiekiem.]

…Tak, Saji jest niesamowitym człowiekiem. Dlatego tak go lubię.

[Następna Smocza Deifikacja będzie ostatnią! Jak chcesz jej użyć, partnerze!?]

Ddraig zadał mi takie pytanie, ale miałem już gotową odpowiedź! Wszystko inne było niemożliwe!

– Oczywiście że będzie to cios…!

Po raz kolejny zmieniłem moją pięść w tryb Smoczej Deifikacji i trafiłem Sajiego! Okryta czarnymi płomieniami pięść Sajiego, mogłaby zostać opisana, jako reprezentantka jego ducha i użył jej, aby uderzyć mnie jako pierwszy. Prawie straciłem przytomność, ale jakoś wytrzymałem, i kiedy moja pięść uległa zmianie, trafiłem Sajiego, który poleciał daleko w tył. Gdy spojrzałem jak leżał na ziemi, pomyślałem że już więcej nie wstanie….

– …H-Hyou… dou…

—!

…Saji… znów się poruszył. Był taki silny. Masz taką obsesję na moim punkcie…!?

– Ponownie wstał na nogi. Saji-senshu znowu powstał! Co za upór! Nikt nie potrafi tego skomentować! Jaką motywację ma, że potrafi się zmusić do takiego wysiłku!? – oznajmił komentator trzęsącym się głosem.

W projekcji nad polem gry, można było zobaczyć młodszą siostrę Sajiego, zalaną łzami. Saji padł, gdy próbował się podnieść. Znowu próbował wstać, ale ponownie upadł. Po kilku takich upadkach, Saji wreszcie wstał… ale jego kolana nie przestawały się trząść, a wzrok miał rozbiegany.

…Saji ma już dość… Ale to w porządku. Ty… to do ciebie pasuje. Nawet jeśli to koniec, to mężczyzna z tego samego pokolenia, mój przyjaciel, Saji Genshirou, nadal….

Nagle u jego boku pojawił się czarny wąż. Vritra przyzwał swoje ciało w miniaturowej formie. Nie mógł powstrzymać łez, które lały mu się z oczu.

[…Zakończ to… zadaj mojemu gospodarzowi ostateczny cios… nie ma już nic do stracenia. Wyczerpał już wszystko co miał. Nie może nawet rozpalić małego płomyka… ale mimo tego nie zatrzyma się.]

Tak jak powiedział Vritra, Saji ruszył przed siebie, krok po kroku. Mimo że nie miał już sił do walki i był nieprzytomny, Saji… Saji nadal… chciał mnie pokonać…! Na ten widok Vritra zaczął błagać:

[…Pomóż proszę… jako jego przyjaciel, zadaj mu finalny cios, Sekiryuuteiu…]

Ja… zacisnąłem pięści i stanąłem naprzeciwko Sajiego, który odruchowo podniósł własne… a następnie powoli mnie uderzył. Nie był już w stanie wyrazić swojej siły poprzez pięści.

– …Hyoudou… Kaichou Sona… wszyscy… Kaho, Gengo…

Przytuliłem Sajiego i zadałem mu ostatni cios w brzuch. Było to spokojne zakończenie bitwy… Ciało Sajiego trzęsło się przez chwilę, po czym jego ramiona osłabły i zwiotczały. Objąłem go mocniej… z moich oczu pociekły łzy…

– Saji…

Pomimo opuchniętej i pokiereszowanej twarzy, Saji się uśmiechnął. Po wyczerpaniu wszystkich sił, jego uśmiech dawał poczucie satysfakcji, pomimo poniesionej porażki. Nagle otworzył usta i coś cicho wyjęczał:

– Dziękuję.

Po tych słowach jego ciało zniknęło w odsyłającym świetle.

– Saji…

Aż do samego końca ściskałem mocno mojego przyjaciela.

– …Ty idioto… właśnie coś takiego powinienem ci powiedzieć…

Kiedy ciało Sajiego zniknęło, nasza bitwa się skończyła, ale ja nadal nie mogłem powstrzymać łez.

Ostatnia Linia: Szkolny Samorząd i Lewiatan[edit]

Po obejrzeniu intensywnej bitwy pomiędzy Iseiem-kun a Sajm-kun, ja Kiba Yuuto, oglądałem resztę meczu w loży dla widzów. Po porażce Sajiego-kun, który jako jedyny zgłosił się do walki z Iseiem-kun, klęska Drużyny Sitri zdawała się być nieunikniona i dalsze ukrywanie się nie miało już sensu. Być może z tego powodu, znów zaczęli działać. Pozostali członkowie drużyny Sitri podążali w stronę bazy Iseia-kun, a walki toczyły się wszędzie.

W loży widzów znajdowały się drużyny Rias Gremory i Seekvairy Agares-san. Rias-neesan i Seekvaira-san skupiły się na metodach, których używała Sona-senpai, aby wyrównać dysproporcję sił…. Jednak możliwości Drużyny Sitri od początku zostały sparaliżowane wobec planu bojowego Ravel-san… Ponieważ jej strategia dała ich drużynie przewagę nad sytuacją, wszyscy w pokoju umilkli, gdy bitwa przekształciła się w jednostronną klęskę. Zarówno Rias-neesan jak i Seekvaira-san miały kamienne wyrazy twarzy i żadna z nich nie wypowiedziała nawet słowa. Kiedy czekaliśmy aż nasze panie zaczną rozmowę, dalej obserwowaliśmy rozgrywającą się na ekranie bitwę.

Na skalistym płaskowyżu walczył Loup Garou-san. Który zmienił się w wilkołaka, a jego przeciwnikiem była wampirzyca Elmenhilde-san! Loup Garou-san potrafił używać potężnych ataków magicznych, co w połączeniu z siłą wilkołaka, czyniło z niego groźnego przeciwnika dla Elmenhilde-san, która używała nietoperzy i różnych chowańców, aby neutralizować ataki swojego przeciwnika, jednak takie postępowanie miało swoje ograniczenia. Mimo że za wszelką cenę próbowała go zranić, tylko bardzo silny wampir byłby w stanie przewyższyć opór i zdolności regeneracyjne wilkołaka. Najwyraźniej Loup Garou-san także używał magii, aby wzmocnić swoje zdolności fizyczne. Dlatego Elmenhilde-san nie mogła mu zadać żadnych poważnych obrażeń. Ostatecznie Elmenhilde-san została zapędzona nad krawędź klifu, skąd nie było ucieczki.

– Córko Rodu Galnstein, walczyłaś dzielniej niż się spodziewałem, ale nadszedł czas aby złożyć broń.

Loup Garou-san podniósł ręce, które zostały wzmocnione magią i najwyraźniej szykował się do ostatecznego ataku. Elmenhilde-san uśmiechała się jednak odważnie, nawet jeśli nie miała dokąd uciec.

– Nie, przedstawienie dopiero się zaczyna. Czas abym wyjęła mojego asa z rękawa.

Elmenhilde-san stworzyła wokół siebie kilka magicznych kręgów! Wyłoniło się z nich kilka srebrnych lalek, które miały około piętnastu centymetrów wysokości! Te lalki… wglądały jak roboty….

– Lalki?

Loup Garou-san też był zaniepokojony ruchem Elmenhilde-san. Nagle Seekvaira Agares-san zerwała się na nogi. Jej wyraz twarzy wyrażał zdumienie.

– …Elmenhilde-san, ty… chyba nie powiesz że…! – powiedziała drżącym głosem.

– Ruszajcie, moi żołnierze! – rozkazała Elmenhilde-san srebrnym lalkom!

Srebrne lalki ruszyły przed siebie, jakby miały własną wolę, po czym uniosły dzierżoną przez siebie broń i zaczęły atakować Loup Garou-san! Kiedy jedna z małych szabel go cięła, z jego rany buchnął dym! Jednocześnie jego twarz wykrzywił grymas bólu.

– To…. Jest zrobione ze srebra! – wrzasnął.

Gdy lalki ostrzelały Loupa Garou-san, gradem pocisków, zadały mu poważne rany, mimo małych rozmiarów. Lalki zrobiono ze srebra! Nawet ja byłem tym zaskoczony. Wszyscy przecież wiedzą, że srebro jest zabójcze dla wilkołaków. Elmenhilde-san uśmiechnęła się z zadowoleniem.

– Dla nas, istot mroku, srebro jest czymś, czego musimy unikać. Dla wilkołaków srebro jest szczególnie zabójcze. Nie mam żadnych problemów z używaniem srebra, skoro mogę je uformować w ludzkie postacie, takie jak ta i nie muszę ich bezpośrednio dotykać, kiedy manipuluję nimi za pomocą moich mocy.

– Te srebrne lalki… z pewnością wyglądają jak Gundamy! Co więcej sposób w jaki walczą, przypomina ostatnio wydane dzieło, „Żelazno-kościste Delfiny”! W tej części nie używają laserów, ale ataków fizycznych i staromodnej artylerii! – powiedziała cicho Seekvaira-san, gdy zobaczyła jak Elmenhilde-san przeszła z obrony do ataku.

Seekvaira-san mówiła coraz głośniej i szybciej. Rias-neesan i Akeno-san nie potrafiły w końcu zrozumieć jej słów i wyglądały na zakłopotane jej zachowaniem. Nagle spojrzała w sufit i wyglądała jakby czegoś żałowała.

– A więc srebrne Gundamy, hmm… jak mogłam nie pomyśleć o takiej możliwości? To nie takie głupie. W końcu jeśli je zrobić ze stopu metali, to wtedy są…

Gdy zakryła twarze dłońmi, wyglądało to, jakby zagubiła się w swoich słowach…. Gdy jej Królowa, Alivian-san, to zobaczył, uśmiechnął się lekko.

– Przepraszam, ale Seekvaira-sama buja teraz gdzieś w obłokach… więc proszę, nie zwracajcie na to uwagi i cieszcie się meczem.

Tak więc w pokoju dla widzów wydarzyło się coś takiego….

– …Więc Gundamami, oprócz Iseia i Seekvairy, zaczęła się też interesować Elmenhilde. Wydaje mi się że też zaczyna mnie ciekawić ta seria – powiedziała z powagą Rias-neesan.

– …Lubię „Pierwszą Generację”, „M” i „QQ” – powiedziała spokojnie Koneko-chan, jak gdyby nigdy nic.

– Sądzę że też powinnam zainteresować się tą serią, jeśli chcę się zbliżyć do mojego męża…

Nawet Akeno-san przyłożyła dłoń do brody, jakby poważnie zainteresowała się tą sprawą. …Ach, czyżby Seekvaira-san miała wpływ na Rias-neesan i innych? Mam przeczucie, że niedługo rozniesie się to po wszystkich członkach DxD.

Tymczasem inne ekrany przedstawiały walki rozgrywające się w pozostałych częściach pola bitwy. Skoczek z Drużyny Sitri, Bennia-san, wdała się w walkę z Bovą-san z Drużyny Iseia-kun. Dzięki swoim szybkim i sprawnym ruchom, Ponura Żniwiarz, Bennia-san całkiem przechytrzyła ognisty oddech swojego przeciwnika.

– Fufufu, takie prymitywne ataki nie są mnie w stanie trafić.

– Grrr! Ty bezczelna dziewucho!

Zwinne ruchy Benni-san, tylko irytowały i denerwowały Bovę-san. Najwyraźniej miała dobrą kompatybilność z przeciwnikiem.

Na innym ekranie nowy członek Drużyny Sitri, (zapłakany) Hoderi-kun, walczył z Iriną-san.

– Anielska-oneesan! Skoro jesteś aniołem, to nie możesz się trochę powstrzymać!?

– Nie mogę! To twój sąd ostateczny! A ja jestem twoim aniołem z ognistym mieczem! Amen!

Hoderi-kun wyglądał na trochę przytłoczonego, ale skoro był w stanie dorównać w walce Irinie-san, mimo że był dopiero w gimnazjum, to zapowiadał się z niego obiecujący szermierz.

Spojrzałem na inny ekran, gdzie Ravel-san i Asia-san zostały przyparte do muru przez Shinrę-senpai! Wycofały się do lasu, leżącego w pobliżu ich bazy, a Ravel-san rozłożyła swoje ogniste skrzydła, aby chronić Asię-san. Shinra-senpai trzymała w dłoni naginatę, gdy szykowała się do aktywacji swojego Łamacza Ładu, Nostalgii Obłąkanej Herbatki. Stworzyła już duże lustro. Fakt że stało się to możliwe oznaczał, że spełniła warunki do aktywowania Łamacza Ładu. Jeśli z lustra wyjdą demony, szanse na przetrwanie Ravel-san i Asi-san będą znikomo małe. W końcu posiadały one potężne moce i potrafiły zadawać ataki masowego rażenia. Ravel-san próbowała jednak zachować spokój i wyjęła coś z kieszeni. Był to cienki przedmiot. Wyglądał jak książka z kolorową okładką. Ravel-san pokazała ją Shinrze-senpai.

– Pewnie już to widziałaś, prawda? – zapytała.

Shinra-senpai poprawiła okulary i spojrzała z zakłopotaniem…. Zaraz potem zszokował ją ten widok i była przytłoczona!

– Co!? T-t-t-t-t-t-t-t-t-t-to niemożliwe, to…! To niemożliwe…!

Wskazała książkę placem, jakby wydarzyło się coś, mającego miejsce poza jej wiarą.

– To twoje arcydzieło, Shinra Tsubaki-sama, niesamowicie rzadka powieść-fanfic, którą prywatnie rozpowszechniono w Akademii Kuou. Wydrukowano tylko pięć egzemplarzy i jest to dzieło, o którym wiedzą tylko ludzie z wewnątrz, „High School KixIs” – powiedziała Ravel-san, uśmiechając się zwycięsko.

Shinra-senpai zaczęła się cała trząść i strasznie pobladła! Gdy usłyszałem słowa Ravel-san, przypomniałem sobie, że niedawno przeprosiła zarówno mnie, jak i Iseia-kun.

– Muszę przeprosić was obu, Ise-sama i Kiba-sama.

Przeprosiła nas w ten sposób, kłaniając się głęboko. Wyglądała na tak skruszoną, że ja i Ise-kun pewnie gapilibyśmy się nawzajem na siebie, nie wiedząc co zrobić, lub powiedzieć.

– Przeprosić? Mnie… i Kibę?

– Czyżby tu chodziło o coś związanego z meczem przeciwko Drużynie Sitri? – zapytaliśmy obaj.

– Jeśli coś pójdzie źle, to może to narazić na szkodę waszą przyjaźń… – powiedziała Ravel-san.

Kiedy Ise-kun ją usłyszał, uśmiechnął się tylko.

– Cóż, coby się nie stało, przyjaźń pomiędzy mną i Kibą powinna zostać niezachwiana… może i należymy do innych drużyn, ale nie sądzę abyśmy się przez to poróżnili – oznajmił.

– Fakt że obaj należymy do Parostwa Gremory nie zmieni się. Ale nawet jeśli o tym wiesz, to i tak chcesz nas przeprosić, prawda? – zapytałem.

– Tak – odparła kiwając głową.

Ravel-san stanęła naprzeciwko Shinry-senpai i otworzyła książkę. Niepokój Shinry-senpai był tak oczywisty, że wyglądała jakby się zaraz miała rozpłakać.

– Co!? Co planujesz zrobić, skoro otworzyłaś tę książkę!? N-nie, nie możesz! Nie jesteś przecież typem osoby, która zrobiłaby coś takiego, prawda…?

Kiedy Shinra-senpai cała się trzęsła, Ravel-san wzięła głęboki wdech i zaczęła czytać.

– …Był to moment radykalnej zmiany. Chłopak znany jako Bestia, uśmiechnął się lubieżnie, stając przed Księciem Szkoły, Kibą Yuuto. Błagalne spojrzenie Bestii, Hyoudou Isseia, poruszyły sadystyczne serce Księcia. „Wygląda na to, że muszę cię ukarać”…powiedział Kiba Yuuto, unosząc kącik warg…

– Przestań…

Było tak, jakby coś pękło w Shinrze-senpai. Upuściła broń na ziemię i nawet lustro z jej Boskiego Daru zniknęło.

– Przeeeeeeeeeeeeeeeeeeestaaaaaaaaaaańńńń juuuuuuuuuuużżżżżżżżżż!

Wybuchła płaczem i ruszyła w stronę Ravel-san, aby jej zabrać książkę. Ravel-san sprawnie jej uniknęła i kontynuowała czytanie książki:

– „No chodź tu do mnie, moja urocza Bestyjko. Normalnie jesteś jak dzikus, ale teraz zachowujesz się jak zepsuta dziwka.” Mówiąc te słowa, Książę przesunął swoimi smukłymi palcami po ciele Hyoudou Isseia, rozpinając jego koszulę, guzik po guziku.

Shinra-senpai natychmiast padła na kolana i ze wstydu zakryła swoją czerwoną twarz dłońmi.

– Umrę! Moje serce! Moje… uwaahhh!

Tymczasem Ravel-san bezlitośnie kontynuowała czytanie książki:

– „Och, jęcz, jęcz jeszcze, tym uroczym głosikiem, moja dzika Bestyjko. Dzisiejszej nocy zamierzam wbić w ciebie mój miecz i wypełnić twoje ciało moją świętą demoniczną esencją. Och tak, właśnie tak, achhhhh…!”.

– Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!

Przerażony krzyk, wydany przez Shinrę-senpai, która straciła wolę do walki, rozniósł się echem po lesie…. Książka najwyraźniej była o mnie i Iseiu-kun… a-a właściwie to o….

Ha ha ha, naprawdę nie wiem jak zareagować. Jednak kreatywność to prawo każdego człowieka, więc czuję że nie powinienem tego krytykować. Jednak jeśli Iseiowi-kun się to nie spodoba, to i ja będę musiał to przemyśleć….

Atak (?) Ravel-san zaskoczył nawet Rias-neesan.

– Straszne. Kiedy trzeba pokonać przeciwnika, Ravel Feneks potrafi wykazać się niespotykanym okrucieństwem…

– …Ravel potrafi stać się przeciwnikiem, z którym lepiej nie zadzierać – powiedziała Koneko-chan, ocierając czoło z zimnego potu.

Nawet jeśli stracili Sajiego-kun, to Drużyna Sitri desperacko walczyła, aby odwrócić sytuację, ale zespół Iseia-kun bił się bardzo dobrze, używając swoich unikalnych zdolności, aby poradzić sobie z przeciwnikami, bez atakowania ich. Cóż, skoro ich niekorzystna sytuacja się nie zmieniła, to co teraz zrobi Drużyna Sitri?

Gdy oglądałem poszczególne starcia, moją uwagę przykuł jeden z ekranów, który emitował szczególnie jasnym światłem. Gdy mu się przyjrzałem, Bina Lessthan-san, która zajęła pozycję wysoko na niebie, stworzyła w swoich dłoniach olbrzymią ilość demonicznej energii. Bina-san okryła swoje ciało potężną ilością aury, która była poza wszelką logiką…

Taka olbrzymia ilość aury… wyglądała jakby należała do diabła klasy ostatecznej… nie, była nawet ponad tym poziomem. Gdy wszyscy skupili uwagę na Bini-san, aby zobaczyć jak spożytkuje tą moc… z rogu pola wystrzelił słup światła. Gdy Bina-san to zobaczyła, zaatakowała tamto miejsce masywną, demoniczną energią! Po krótkim błysku, miejsce w którym pierwotnie pojawiła się kolumna światła, zostało kompletnie unicestwione! Wprawdzie nie była to taka moc, jak Socza Deifikacja Iseia-kun, ale była wystarczająco potężna, aby unicestwić rozległy region pola gry…!

– Wieża Drużyny Sony Sitri została wyeliminowana z walki – ogłosił komentator.

Nareszcie z gry odpadł ktoś inny, niż Saji-kun. Na ekranie pokazano powtórkę tego, jak wyeliminowano z gry Yurę-san, która walczyła z Nakirim-kun, kiedy nagle świetlisty pierścień na jej szyi błysnął oślepiającym światłem. Gdy Nakiri-kun to zobaczył, wycofał się, a potężny atak Bini-san zniszczył całe to miejsce i wyeliminował z walki Yurę-san, która nie mogła nic zrobić.

– Zaczęło się… teraz ta walka zmieni się w jednostronną masakrę – powiedziała Rias-neesan.

– …Więc to dlatego Bina-sama skoncentrowała tą demoniczną energię. Te pierścienie ze światła, których użyła Irina-chan, miały być właśnie po to…. – dodała Akeno-san.

…Bina-san nie czekała na niebie tylko dlatego, by zdobyć przewagę w powietrzu; chciała też zebrać demoniczną energię do tego celu… Gdy nadszedł czas, Irina-san mogła aktywować swoją technikę, aby emitowały silne światło a Bina-san mogła atakować. Biorąc pod uwagę natężenie tego światła, ich lokację pozna każdy, kto obserwuje pole bitwy z góry.

– Pion z Drużyny Sony Sitri został wyeliminowany z walki – komentator ogłosił kolejne odpadnięcie z gry.

Podobnie jak Yura-san, Nimura Ruruko-san, która także miała pierścień ze światła na szyi, została pokonana przez Binię-san. …Planowanie Ravel-san jest niesamowite, skoro wymyśliła taką taktykę…!

– Zanim mecz się zaczął, Ravel powiedziała mi, że prawdopodobnie nie przegrają meczu z Drużyną Sitri – powiedziała Rias-neesan.

– Prawdopodobnie? Nie przegrają? – zapytałem.

– Myślę że dodała słowo „prawdopodobnie”, gdyż gdyby trafiła im się gra w piłkę, tak jak ostatnio, trudniej byłoby im wygrać. Ale ta dziewczyna od początku czuła, że zwyciężą. Częściowo dlatego, bo przygotowała taki plan bitwy, ale powiedziała też z pewnością coś takiego:… – oznajmiła Rias-neesan.

„Tak długo jak mamy w drużynie Iseia-sama i Binię-sama, nie możemy przegrać, no chyba że zrobimy naprawdę głupi błąd.”

Coś takiego pasowało do Ravel-san. Rias-neesan zmrużyła oczy.

– …Ise i Bina Lessthan mają moc równą Maou, albo nawet potężniejszą. Aby się z nimi mierzyć, Drużyna Sitri nie może polegać na samej mocy, więc używają najróżniejszych taktyk i Sajiego, aby pokonać Iseia. Jednak to za mało. Wprawdzie Ise jest naprawdę silny, ale cały skład jego drużyny to sami potężni wojownicy. Wraz z Iseiem i Rossweisse, którzy są w stanie wzmacniać członków własnej drużyny, są jeszcze bardziej przerażający. Co ważniejsze, osobą która kieruje drużyną jest… – oznajmiła.

Ravel Feneks.

…Ponieważ prawie zwyciężyła w starciu z drużyną, którą trenował Rudiger Rosenkreutz-shi, zdobyła uznanie nie tylko w Zaświatach, ale też wśród innych frakcji. Ponadto w tym meczu w pełni wykorzystała moc Iseia-kun.

– Moment w którym wybrano zestaw zasad, Ravel kontynuowała wykonywanie swojej strategii, aby zaszachować swojego przeciwnika – powiedziała Rias-neesan.

Seekvaira-san przytaknęła.

– Wyraźnie to widać, po ich pierwszym kroku i innych metodach, które stosowali.

– Sona przegrała już dawno. Jej los był przesądzony zwłaszcza wtedy, gdy został znokautowany Saji, który jako jedyny mógł pokonać Iseia. Pozostaje nam tylko czekać, aby zobaczyć kto wyeliminuje z walki Sonę – oznajmiła Rias-neesan.

Miła rację. Jeden z ekranów pokazał, że Sona-senpai nie miała już dokąd uciec. W tamtej okolicy znajdował się staw i różniła się ona od miejsca, w którym walczyli wcześniej z Iseiem-kun i resztą. Sona-senpai była tam i stała naprzeciwko Xenovi, która trzymała w dłoniach Durandala i Excalibura.

– Ten mecz jest waszym zwycięstwem – powiedziała Sona-senpai do Xenovi.

Najwyraźniej zdawała sobie sprawę sytuacji, w jakiej się znalazła.

– Przyznajesz się do porażki? – zapytała Xenovia.

– Tak, będziemy walczyć aż do samego końca, nawet jeśli zostaliśmy już pokonani. Dzięki zniszczeniu pola, twoja drużyna była nas w stanie łatwo zlokalizować i zaatakować. Na dobrą sprawę jedyne co mogliśmy zrobić, to postawić wszystko na pojedynek pomiędzy Sajim i Iseiem-kun – padała odpowiedź.

Sona-senpai była spokojna, mimo że mówiła o swojej porażce.

– Przyjęliśmy różne rodzaje strategii… ale wszystkie one zostały zablokowane przez Ravel-san. A potem Saji przegrał z Iseiem-kun… nawet jeśli jego moc została wyczerpana, to nadal macie Binię Lessthan-san, co jest naszym gwoździem do trumny.

– Więc Drużyna Sitri zmieniła swoją strategię wcześniej i postawiła wszystko na pojedynek Sajiego?

– Tak, gdy poznaliśmy niszczycielską moc dział Iseia-kun oraz dowiedzieliśmy się o współpracy pomiędzy Elmenhilde-san i Nakirim-kun, nasza sytuacja stała się trudna. Po tym jak zobaczyliśmy Binę Lessthan-san na niebie, zrozumiałam że to kwestia czasu, kiedy przyprzecie nas do muru – powiedziała Sona-senpai mrużąc oczy i wzdychając. – Ravel-san zaszachowała nas, nawet ze mną nie walcząc. Naprawdę jest straszną dziewczyną.

Pomimo negatywnego tonu swoich słów, Sona-senpai nadal wzmacniała swoją demoniczną energię. Całe jej ciało zostało okryte przez błękitną aurę.

– Ale gdybym dała się od tak pokonać, byłoby to nie w porządku wobec tych, którzy zostali wyeliminowani z gry. Więc przynajmniej pokonam ciebie.

Oczy Sony-senpai płonęły dziwnym światłem, a pobliski staw zaczął się zmieniać. Napuchł i uniósł się w powietrze. Pod wpływem kontroli demonicznej energii Sony-senpai, woda ze stawu stopniowo zmieniała się w pewien kształt. Naszym oczom ukazał się wężowaty smok stworzony z wody, który miał około dziesięciu metrów długości! Oprócz tego, Sona-senpai użyła też swojej demonicznej energii, aby stworzyć z wody ponad dziesięć jastrzębi, kilka wielkich lwów oraz niezliczone stado wilków. Wprawdzie Xenovia była zaskoczona, ale mocniej zacisnęła miecze w dłoniach.

– Naprawdę chciałam z tobą porozmawiać podczas bitwy, a teraz scena została przygotowana do tej konfrontacji – oznajmiła.

– Chcesz ze mną walczyć? I jednocześnie porozmawiać? Czyżby… chodziło o stanowisko przewodniczącej? – zapytała Sona-senpai.

Xenovia pokiwała głową.

– Dokładniej mówiąc, ponieważ objęłam to stanowisko, chcę poznać jaką ścieżką kroczyła moja poprzedniczka, w oparciu o twój styl walki i sposób życia.

Szczere i bezpośrednie słowa Xenovi oszołomiły na chwilę Sonę-senpai… ale po chwili uśmiechnęła się z radością.

– Ufufufu… rany, to naprawdę do ciebie pasuje, Xenovia. Zamiast rozmawiać, chcesz się uczyć przez walkę… Rozumiem, więc taka jest obecna Przewodnicząca Samorządu Uczniowskiego.

Sona-senpai przestała się śmiać, a jej wyraz twarzy spoważniał, gdy wpatrywała się w Xenovię.

– Bardzo dobrze. W takim razie powiem ci na czym polega bycie Przewodniczącą Samorządu Uczniowskiego, poprzez tego wodnego smoka, Lewiatana oraz te potwory… Wiesz że mnie też trenowano? – powiedziała Sona-senpai, rozmieszczając swoje wodne potwory.

Sona-senpai uniosła dłoń i wydała rozkazy wodnemu smokowi, Lewiatanowi, a bestie ruszyły na Xenovię! Xenovia zrobiła unik i zamachnęła się mieczem, aby posłać w stronę Lewiatana i pozostałych potworów falę świętej aury, ale ona przeszła przez ich ciała. Wodny smok otworzył paszczę i wypluł masę przedmiotów, wyglądających jak skompresowane igły! Pewnie skompresowano i utwardzono je za pomocą demonicznej energii. Xenovia użyła swoich świętych mieczy aby odeprzeć atak, ale nie była w stanie obronić się przed nimi wszystkimi i wiele z nich trafiło w jej ciało. Próbowała zniszczyć wodne igły, ale skoro były zrobione z wody, rozplaskiwały się na ziemi, gdy znajdująca się w nich demoniczna energia ulegała rozproszeniu. Xenovia wzmocniła agresywną świętą aurę Durandala i zaatakowała masywną, świętą aurą. Smok i bestie z wody nie były w stanie przetrwać tego ataku i opadły na ziemię jak woda, gdy straciły demoniczną energię. Jednak Sona-senpai ponownie umieściła demoniczną energię w sadzawce i odtworzyła Lewiatana oraz armię bestii.

– A więc zmierzmy się. Co wyczerpie się szybciej, twoja wytrzymałość, czy moje demoniczne moce? – powiedziała Sona-senpai.

Następnie walka pomiędzy Soną-senpai, która umiejętnie manipulowała wodą, a Xenovią, która nie była w stanie zadać decydującego ciosu, trwała dalej. Podczas ich pojedynku, zaczęły pojawiać się komunikaty, o wyeliminowaniu z walki kolejnych członków Drużyny Sitri. Ale mimo tego Sona-senpai dalej używała swojej demonicznej energii, aby atakować Xenovię wodą. Tak długo jak istniał ten staw z wodą, Sona-senpai nie będzie miała problemów z kolejnymi atakami. Z drugiej strony, im bardziej Xenovia atakowała i broniła się, tym bardziej wyczerpywała swoją siłę fizyczną oraz wytrzymałość. Xenovia zużyła duże ilości wytrzymałości i zaczynała coraz głośniej oddychać. Sona-senpai stopniowo tworzyła coraz większą ilość potworów, a Xenovia coraz bardziej słaniała się na nogach. To wyglądało, jakby Sona-senpai planowała pokonać Xenovię przewagą liczebną.

W końcu olbrzymia grupa wodnych stworów otoczyła Xenovię. Potwory które kontrolowała Sona-senpai, nie ograniczały się tylko do atakowania. Każdy z nich wytwarzał skomplikowaną demoniczną energię, dzięki której mogli zmieniać swoje ruchy, w zależności od ataków Xenovi. Ponieważ niektóre ze stworów robiły uniki, Xenovia marnowała tylko energię na chybione ataki. Wodny smok, Lewiatan, wypluł potężne strzały ze skompresowanej wody, które trafiły w otaczający ich teren. Drzewa, ziemia i skały, zostały przez nie przebite. Bez żadnej zbroi, Xenovia długo nie pociągnie, jeśli zostanie trafiona.

…Więc Sona-senpai też potrafi używać ataków masowego rażenia. Dodatkowo, ponieważ jedynym potrzebnym składnikiem jest woda, tak długo jak jej demoniczna energia nie wyczerpie się i ma pod ręką wodę, może zrobić prawie wszystko. Nawet jeśli jej wodne ataki były niszczone przez święty miecz Xenovi, to może je ponownie uformować z wody i zaatakować. Poziom demonicznej energii Sony-senpai, za pomocą której kontrolowała wodę, był tak duży, że wszyscy w pokoju dla widzów zaniemówili.

– Czym jest dla ciebie Samorząd Uczniowski…? – zapytała nagle Xenovia, gdy ciężko oddychała.

– To miejsce dla realizacji moich marzeń oraz marzeń moich podwładnych, a także miejsce w którym mogę się dowiedzieć więcej o szkole i uczniach. Jednocześnie mogę tam pogłębić więzi z ludźmi, których znam na co dzień. Jako Przewodnicząca Samorządu Uczniowskiego, zdobyłam głębsze spojrzenie na to, czym jest szkoła – odpowiedziała Sona-senpai, gdy otaczała Xenovię swoimi wodnymi bestiami.

Gdy Xenovia to usłyszała, wyglądała na głęboko poruszoną.

– …Rozumiem, z pewnością jesteś niezwykłą osobą. Jesteś znacznie lepsza niż ja. Ale chciałabym, abyś wysłuchała także moich przemyśleń.

– A więc słucham.

– Dla mnie Samorząd Uczniowski, nie, Akademia Kuou, jest pełna rzeczy dających radość i zabawę. Wszystko czego tam doświadczyłam, jest jak sen i jest to najlepsze miejsce! I właśnie z tego powodu chcę sprawić, aby wszyscy inni uczniowie też tak myśleli. Chcę chronić uśmiechy wszystkich uczniów, którzy uczęszczają do Akademii Kuou! Dlatego istnieje Samorząd Uczniowski i dlatego zostałam jego przewodniczącą! – oznajmiła bez ogródek Xenovia, po czym zaczęła krzyczeć w stronę nieba! – Chcę sprawić, że Akademia Kuou stanie się miejscem, w którym wszyscy będą szczęśliwi!

Wprawdzie Sona-senpai była początkowo zaskoczona słowami Xenovi, ale zaraz potem uśmiechnęła się z zadowoleniem. Sposób w jaki Xenovia przekazała swoje myśli i uczucia Sonie-senpai, pokazały jej determinację.

– Była Kaichou Sono, w porównaniu do ciebie jestem głupia jak but, ale mimo tego umiem załatwiać sprawy po mojemu!

Xenovia zwiększyła aury Durandala i Excalibura na maksa i przygotowała się do decydującego ataku! To była jej ostateczna technika, która wymagała użycia obu mieczy.

Czy planowała skorzystać z tego ruchu po to, aby pokonać potwory i wodnego smoka Sony-senpai? Ale, nawet jeśli je choć na chwilę wyeliminuje, Sona-senpai użyje małej ilości demonicznej energii, aby odtworzyć Lewiatana i te stwory.

Xenovia uniosła w górę skrzyżowane miecze i wycelowała je w staw!

– Krzyżowy x Kryzys…!

Durandal i Excalibur, ogromna święta fala, stworzona przez dwa skrzyżowane, legendarne święte miecze, ruszyła w stronę stawu! Gdy zniknęła, okazało się że cały ten wodny zbiornik wyparował bez śladu! Została tylko dziura w ziemi i nie było tu nawet kropli wody! Jednocześnie wodny smok i potwory otaczające Xenovię zniknęły!

– …Co!? Udało ci się zniszczyć ten staw…!

Sona-senpai zaniemówiła na ten widok. Straciła nie tylko wodnego smoka oraz stwory, a nawet źródło wody. Xenovia wykorzystała tę okazję aby skrócić dzielący je dystans i zaatakować! Nawet bez wody, Sona-senpai użyła swojej demonicznej energii aby zaatakować, ale Xenovia odbiła te ataki swoimi świętymi mieczami! Jeśli chodziło o siłę fizyczną, Sona-senpai nie była żadnym przeciwnikiem dla Xenovi.

– Zamierzam cię pokonać, była Kaichou Sono!

Bez trudu zniszczyła obronny krąg magiczny, który stworzyła Sona-senpai i zadała jej cios! Po otrzymaniu tak poważnej rany, zaczęła znikać w odsyłającym świetle.

– …Więc to jest Przewodnicząca Samorządu Uczniowskiego z nowego pokolenia…

Wraz z tymi słowami, Król Drużyny Sitri wyglądała na zadowoloną, gdy zniknęła. Zaraz potem komentator ogłosił oczywistą rzecz:

– Król Drużyny Sony Sitri został wyeliminowany z walki.

Kiedy Rias-neesan to zobaczyła, zamknęła oczy.

– To był dobry mecz, Sona, Saji…

– Zwycięstwo odnosi Drużyna Sekiryuuteia Płonącej Prawdy! – ogłosił komentator.

Ise-kun i jego drużyna zwyciężyli.


  Po meczu my, Drużyna Gremory, opuściliśmy pokój dla widzów. Idąc korytarzem, rozmawialiśmy ze sobą.

– …Koneko, ta twoja rówieśniczka jest naprawdę straszna.

– …Wiem o tym, Rias-oneesama. Ta dziewczyna, Ravel, zawsze patrzy na wszystko z własnej perspektywy – powiedziała Koneko-chan z poważnym wyrazem twarzy. – Jest potworem. Kiedy współdziała z Iseiem-senpai, ma zupełnie inny rodzaj siły bojowej, niż Rias-oneesama, kiedy ta jest z Iseiem-senpai.

Rias-neesan uśmiechnęła się, kiedy usłyszała takie słowa z ust Koneko-chan, która zazwyczaj nie mówiła takich rzeczy.

– Fufufu, myślę że masz rację. W takim razie, tak jak się spodziewałam, musimy przygotować jeszcze straszniejszego potwora niż ona.

Niedługo potem Rias-neesan udało się przekonać jego eminencję, Vasco Stradę, aby dołączył do naszej drużyny.

Nowa Linia[edit]

Kilka dni po meczu z Drużyną Sitri…

Po szkole ja i Saji szliśmy sobie w stronę pewnego miejsca, rozmawiając jednocześnie.

– Shinra-senpai zamierza oficjalnie zadebiutować jako pisarka!?

Byłem bardzo zaskoczony tą nagłą informacją!

– Tak, to najprawdopodobniej najbardziej zaskakująca rzecz w tym meczu – oznajmił Saji.

Według jego słów, kilku wydawców z Zaświatów skontaktowało się z Shinrą-senpai i wszystko wskazywało, że oficjalnie zostanie pisarką. Najwyraźniej wiele kobiet bardzo zainteresował ten jej fanfic….

…Ale jestem przeciwny temu, aby o mnie i Kibie pisano takie rzeczy! Naprawdę nie wiem co się stanie z naszym życiem codziennym.

Rozmawiając, wsiedliśmy razem do pociągu i pojechaliśmy do domu Sajiego. Po meczu postanowiłem, że odwiedzę go tak, jak należy. Gdy drzwi do jego mieszkania się otwarły, zobaczyliśmy młodszego brata Sajiego, Gengo-kun.

– Witaj w domu, onii-san! Ach, jest z tobą onii-san od ciasta!

– Jesteś dzisiaj pełen energii, Gengo-kun.

Najwyraźniej mnie pamięta… ale jestem onii-sanem od ciasta. Niech będzie.

– Słyszałem że wygrałeś bójkę Gengo-kun? – zapytałem gdy szliśmy do salonu.

Kiedy Gengo-kun to usłyszał, przybrał dumną minę.

– Cóż, uderzyłem raz tak, potem tak, a na koniec jeszcze tak, i Ryo-kun zaczął płakać! – oznajmił.

– Rozumiem to niesamowite. Twój starszy brat za to… walczył i przegrał – powiedział Saji, mierzwiąc włosy Gengo-kuna, po czym spojrzał na mnie. – Ale jednocześnie pokazał swojemu przeciwnikowi, jak silny się stał.

…Tak, jesteś silny. Naprawdę silny… i myślę że pewnego dnia chcę odbyć z tobą rewanż. Ale mam nadzieję że nie będziemy się znowu tak tłuc po twarzach. Po meczu Xenovia śmiała się jak szalona, gdy zobaczyła jak opuchnięta jest moja twarz. Asia za to płakała, a ja byłem zbyt zmęczony, aby coś powiedzieć.

Nagle dzwonek przy drzwiach zadzwonił i Saji poszedł otworzyć…

– Witam.

– Przepraszamy za spóźnienie, Saji. Pomogę ci w przygotowaniach.

Rias i Sona-senpai przybyły. Racja! Postanowiliśmy że zarówno byli jak i obecni członkowie Klubu Okultystycznego, oraz Parostwo Sitri, zbiorą się w mieszkaniu Sajiego, by świętować! Skoro mecz się skończył, mogliśmy się spotkać jako towarzysze. Gdy Saji usłyszał słowa Sony-senpai, wpadł w panikę.

– Nie trzeba! Moja siostra i ja wszystko zrobimy, więc proszę, usiądź Kaichou! – powiedział.

Mimo jego słów, Rias i Sona-senpai zajęły kuchnię i zaczęły coś pichcić ze składników, które ze sobą przyniosły. Umiejętności kulinarne Sony-senpai były poniżej poziomu wszelkiej krytyki, więc większość pracy wykonała Rias. Kiedy młodsza siostra Sajiego, Kaho-chan, im pomagała, wyjęła skądś nagle paczkę.

– Tak przy okazji, Gen-nii. Przyjaciółka Sony-san przysłała coś takiego. To chyba dla Gengo.

Wszyscy potwierdzili, że nadawą był ktoś z terytorium.

– To od Seekvairy… – powiedziała Sona-senpai.

Kiedy otworzyliśmy paczkę, okazało się, że zawierała plastikowy model i zestaw płyt DVD.

– …Figurka Gundama… i zestaw płyt? – mruknąłem.

– To model robota! Onii-chan, sklejmy go potem razem! – powiedział z radością adresat paczki, Gengo-kun.

– …Plastikowy model hmm, od czasu podstawówki żadnego nie sklejałem…

– Och, nie masz się o co martwić Saji-kun. To najnowszy model, który jest bardzo prosty w montażu – powiedziała Rias, patrząc na pudełko.

– Skąd o tym wiesz, Rias? – zapytałem z ciekawością, ponieważ jej słowa zasugerowały, że jest zaznajomiona z modelami Gundamów.

– Ponieważ ty, Koneko, a nawet Seekvaira i Elmenhilde tak dobrze znacie „Gundamy”, uznałam że też muszę się tym zainteresować i zaczęłam oglądać tą serię.

Naprawdę!? Nawet Rias oglądała „Gundama”!? Zupełnie jakby Seekvaira-san miała na wszystkie dziewczyny zły wpływ! Aby uniknąć nadmiernej promocji, prowadziła delikatną sugestię i starała się ostrożnie zaszczepić „Gundama” na nasz grunt…. Ostatecznie miała nawet wpływ na Turniej, więc nie można tego zignorować! …Być może jej przerażający plan bitewny właśnie się zaczął.

Chwilę potem zaczęła się schodzić reszta ludzi.

– Przepraszam za najście – oznajmił Kiba.

– Kupiłam mnóstwo rzeczy – Xenovia też przyniosła sporo prezentów.

– Ach, pomogę wam z gotowaniem – Asia ruszyła prosto do kuchni.

Członkowie Parostwa Sitri zaczęli przychodzić jeden po drugim. Gdy wszyscy zasiedli do stołu, Nimura-san przemówiła:

– Dzisiaj świętujemy pisarski debiut Tsubaki-san!

– Jestem szczęśliwa, ale jednocześnie mam mieszane uczucia…

Shinra-senpai z pewnością miała skomplikowany wyraz twarzy. Młodsza siostra Sajiego, Kaho-chan, uśmiechnęła się cwaniacko.

– Ravel-san, proszę, przeczytaj jeszcze raz na głos powieść Tsubaki-san – poprosiła.

Gdy Shinra-senpai to usłyszała, być może ze względu na obecność moją i Kiby, zaczęła panikować i protestować!

– P-przestań proooooszę…….!

I tak oto impreza się zaczęła…

– Gengo, jesteś dzisiaj szczęśliwy? – zapytał Saji swojego brata.

Gdy Gengo-kun spojrzał na wszystkich przyjaciół i znajomych swojego brata, zebranych w salonie, uśmiechnął się od ucha do ucha.

– Tak! Cieszę się że jest tak fajnie! Onii-chan, to wspaniale że masz tylu przyjaciół! – powiedział.

Tak, Saji ma wielu przyjaciół, prawda?

Hej, Saji. W przyszłości zamierzam cię częściej odwiedzać. Wprawdzie podczas meczu była inna sytuacja, w normalnych warunkach łączy nas prawdziwa „linia”, nasza przyjaźń. Mam nadzieję że zawsze już będziemy się ze sobą dogadywać….

Posłowie[edit]

Dawno się nie widzieliśmy, tu Ishibumi. Wprawdzie to tom „DX”, ale jest tu sporo nowego materiału. Oto szybki opis głównych wątków.

Sairaorg kontra Cao Cao! Zawsze chciałem opisać to starcie. Jako pisarz miałem nadzieję, że wykorzystam ich dawne zmagania, aby stworzyć rywalizację pomiędzy nimi. Przeszłość Cao Cao… jest dość tragiczna.

Iluzjonista z Drużyny Cao Cao, zadebiutował w opowiadaniu „Rias w Krainie Czarów” i jest to niejako epilog całej historii „Bohaterski Oppai Smok”, więc przeczytajcie je, jeśli jesteście ciekawi.

Debiut Perseusza. Cóż, to było oczywiste, biorąc pod uwagę członków drużyny, którzy pozostali. Dodatkowo, prawie wszyscy byli członkowie Frakcji Bohaterów opanowali już swoje Łamacze Ładu.

Bitwa z Drużyną Sitri. Myślałem o różnych sposobach taktycznych i strategicznych, na które Ravel i Sona mogłyby między sobą rywalizować, ale kiedy wziąłem pod uwagę sytuację z punktu widzenia Ravel, miałem wątpliwości typu „Skoro ma w rękach takie atutowe karty jak Ise i Bina, to czy zmierzyłaby się z Soną uczciwie, pod względem taktycznym?”. Dlatego postanowiłem napisać o strategii, którą tylko Drużyna Iseia mogłaby wdrożyć, a Sona i jej podwładni musieliby z nimi walczyć. Tym razem był to mecz, który przywiązywał wagę do atmosfery i dynamiki, więc może się w nim trafić trochę błędów. Ktoś dociekliwy mógłby zapytać, jak Ouryuu mógł przygotować tyle talizmanów i rozmieścić je po polu bitwy, ale proszę, zaakceptujcie to i wybaczcie mi.

Pojedynek pomiędzy Iseiem i Sajim… Zawsze czułem że było coś, czego nie mogłem napisać w piątym tomie, więc tym razem opisałem jak walczą ze sobą na całego. Było wiele rzeczy na temat Sajiego, które chciałem opisać w piątym tomie, ale nie mogłem, i napisałem o tym dopiero po ponad dwudziestu tomach.

Łamacz Ładu sztucznego Boskiego Daru, pierwsze pojawienie się Przeciwstawienia Ładu. Właściwie to taki pomysł pojawił się w specjalnej powieści, dołączonej do wydania DVD trzeciego sezonu. Przeciwstawienia Ładu pozostałych członków Parostwa Sitri nie zostały tym razem zaprezentowane, ale na pewno pojawią się w przyszłości. W zasadzie wszyscy oni już je osiągnęli.

Ach, Seekvaira znów się pojawiła. Seria „DX” to jej główne pole bitwy, więc na pewno pojawi się w przyszłości.

Teraz moje podziękowania. Miyama Zero-sama, Edytore T-sama, dziękuję wam za pomoc. Jestem wam nieziemsko wdzięczny.

Chciałbym poinformować, że „Upadły Psi Bóg ─SLASHDØG─”, którego akcja rozgrywa się w uniwersum „High School DxD’, zostanie wydany w formie książkowej. Ilustratorem tej serii będzie Kikurage-san. To wprawdzie kontynuacja wersji internetowej, ale mam nadzieję że będziecie ją wspierać wraz z główną historią DxD i DX, aż do samego końca. Premiera pierwszego tomu jest zaplanowana na listopad. Jeśli chcecie poznać więcej szczegółów, zajrzyjcie do „Dragon Magazine”. Tak więc proszę, śledźcie historię Hyoudou Isseia, a teraz także Ikuse Tobio, która zaczęła się znacznie wcześniej.

Jakiś czas temu założyłem to konto:

https://kakuyomu.jp/users/ishibumi_ichiei

Myślę że będzie interesująco, jeśli zacznę tam zamieszczać informacje na temat DxD (główna historia + DX) oraz Slash Doga, więc bądźcie cierpliwi i czatujcie na moje pierwsze posty.

Dwudziesty czwarty tom DxD i pierwszy Slash Doga, zostaną wydane jednocześnie. Runda kwalifikacyjna Międzynarodowego Turnieju nareszcie zbliża się do końca! Drużyna Rias zmierzy się z Valim, a Iseia czeka starcie z drużyną Widara! Koneko i Kuroka będą głównymi bohaterkami następnego tomu! Które drużyny przejdą do finałów!? Proszę, czekajcie cierpliwie na premierę następnego tomu!


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Guan Gong, znany też jako Guan Yu, był wielkim generałem w Epoce Trzech Królestw. Po śmierci uznano go za boga.


Wróć do strony głównej