Bakemonogatari/Kizumonogatari PL/Ch11

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Wampir Koyomi: Rozdział Jedenasty[edit]

Episod.

Facet z oczami sanpaku,[1] ubrany w biały mundur. Nosi na ramieniu gigantyczny krzyż - trzy razy wyższy i sześć razy cięższy od niego.

Jest łowcą wampirów, usłyszałem.

Poluje na wampiry w celu uzyskania nagrody pieniężnej. Można powiedzieć, że jest płatnym zabójcą.

Jest w połowie wampirem.

Łowca mieszaniec.

Z pewnego punktu widzenia może wydawać się tylko zwykłym młodzikiem, ale w rzeczywistości jest specjalistą w egzorcyzmowaniu wampirów. To właśnie Episod ukradł lewą nogę Kissshot.

— ...Spóźniasz się.

Od tamtego momentu minęły trzy dni - jest czwarty kwietnia.[2]

Szereg złowrogich liczb nieznacznie mnie niepokoi, ale przejmowanie się czymś, nad czym nie mam kontroli, niczego nie zmieni.

Próbowałem sprawdzić godzinę na ręcznym zegarku i zauważyłem, że zapomniałem go nałożyć. Następnie pomyślałem, że sprawdzę w komórce, ale o niej także zapomniałem.

Niepokojące.

Tak jak myślałem, nie jestem spokojny.

Mniejsza z tym. Ponieważ osoba, z którą potrzebowałbym się skontaktować - Oshino Meme, typ włóczęgi - nie posiada telefonu ani PHS.[3]

Cóż, telefon komórkowy to narzędzie, które nie ma dużego powiązania z duchami i potworami.

Pomijając to, noc czwartego kwietnia.

Znowu poszedłem nocą na boisko Prywatnego Liceum Naoetsu.

Naturalnie - druga bitwa.

Pojedynek z drugim specjalistą od egzorcyzmowania wampirów - Episodem.

W ciągu tych trzech dni wziąłem pod uwagę wiele rzeczy, jednak ostatecznie zdecydowałem się pójść nieuzbrojony, podobnie jak do walki z Dramaturgiem.

— Lepiej nie mieć przy sobie broni. — zastosowałem się do opinii Hanekawy. — Normalna broń może nie wytrzymać przy twojej obecnej nadludzkiej sile. Nawet jeśli przygotowałbyś broń, która ją zniesie, co byś zrobił, gdyby przesłuchała cię w tej sprawie policja?
— ... — trudno się z tym nie zgodzić. — Jak teraz o tym wspomniałaś, myślę, że ci egzorcyści też powinni zostać przesłuchani przez władze.
— To profesjonaliści, prawda? Nie znają sposobu na uniknięcie tego?
— Um.

W sumie Dramaturg był w stanie zamienić swoje ciało w mgłę.

Pewnie myśli poza ramami ludzkiego rozumowania.

Wynika z tego, że jestem nieuzbrojony. Mam wrażenie, jakbym nie wykorzystał lekcji zdobytej z gafy, kiedy poprzednim razem z pustymi rękami wyzwałem na pojedynek Dramaturga i jego dwa faliste ostrza. Jednak jestem to winny Hanekawie, która nauczyła mnie kilku rzeczy zaobserwowanych z tej walki, nawet jeśli patrzyła zza budynku.

W istocie znalazła moje słabości.

Wykorzystując to doświadczenie na moją korzyść - będę walczył.

Jak zwykle, ciężko zrobić użytek z porad Kissshot. Poniżej przytoczę scenę, kiedy otrzymałem od niej wskazówkę.

— Łowca wampirów i pół-wampir. Cóż, znam na tyle wampirzą terminologię, dlatego Kissshot, nie mogłabyś mi dać bardziej szczegółowych informacji?

Jednak Kissshot z wyglądem dwunastolatki tak odpowiedziała na moje pytanie.

— Zapomniałam.

Zapomniała.

Zapomniała...

Jak zawsze wypinając dumnie piersi. Ponieważ przechodząc z dziesięciu na dwanaście lat znalazła się w wieku, gdzie ukazują się drugorzędne cechy płciowe, jej klatka piersiowa rzeczywiście napęczniała, ale przyczyną na pewno nie były dumne słowa.

— Hm, moja pamięć słabnie. Ach, nie mówiłam wam tego wcześniej?
— To zabawne...
— Um, czekajcie chwilkę.

Mówiąc to, Kissshot przyłożyła prawą rękę do głowy i bez celowania wbiła cztery paznokcie w swoją skroń.

Malutka prawa rączka po nadgarstek zatonęła w głowie blondynki.

Krewa trysnęła jak szalona, wyparowała i zniknęła.

— H-h-hej..!
— Poczekajcie sekundę. Zaraz sobie przypomnę.

Kissshot brutalnie mąciła we własnej czaszce, to jest w gąbczastym mózgu. Z rany wylewała się nie tylko krew, ale także płyn, który prawdopodobnie był płynem rdzeniowym.

— ..!

Nienienienienienie.

To zupełnie nie nadaje się na anime.

Jej palce wplątały się nawet w mięśnie oczne, czy coś, ponieważ jej prawe oko wykazywało osobliwe ruchy, które przywoływały na myśl opętanie przez demona.

Dosłownie przeszukuje swój umysł.

Co za mnemoniczna technika.

— Um.

W końcu Kissshot wyciągnęła zabarwioną na ciemną czerwień dłoń.

Uśmiechała się pokrzepiona.

— Przypomniałam sobie.
— ...Co? — przerwałem, patrząc jak nawet krew, która poplamiła jej włosy, nadal wyparowywała. — Co sobie przypomniałaś?
— Co jest także jasne z faktu, że Dramaturg próbował was uczynić jego podwładnym, w przeciwieństwie do Episoda nie poluje na wampiry dlatego, że ich nienawidzi. Episod odczuwa odrazę do wampirów.
— Odrazę? Jak to, czy nie jest w połowie wampirem? Cóż, będąc łowcą na pewno nie jest naszym sprzymierzeńcem, ale...
— W sprawie pół-wampirów - nie ma ich wielu, więc nie mogę wysnuwać pochopnych wniosków, ale w większości przypadków nienawidzą wampirów.
— Dlaczego?
— Mówiąc prosto, ponieważ pół-wampiry to stworzenia nieakceptowane w świecie wampirów. Z drugiej strony to nie tak, że ludzki świat także by ich przyjął. Stąd Episod nie cierpi swej wampirzej krwi.
— W takim razie nie powinien nienawidzić także ludzi?
— Może ich nie lubić, jednak jaki jest sens nienawidzić ludzi, którzy są od was słabsi? — Kissshot powiedziała otwarcie. — Chociaż jest nim w połowie, jego siła nie może być porównywana z siłą zwykłego człowieka. Najważniejsze jest to, że Episod żywi wstręt do wampirów. Nie wiem, w jaki sposób został wychowany i pewnie lepiej tego nie wiedzieć, zatem nie myśl, że tak łatwo się podda. W przeciwieństwie do Dramaturga działa raczej z motywów osobistych niż zawodowych.
— Ech...

Czyli nie jest tak zaangażowany w profesjonalizm jak Dramaturg, huh.

— Pół-wampiry w zamian za słabszą nieśmiertelność charakteryzują się nieposiadaniem słabości wampirów. Mogą wychodzić na słońce i nawet rzucają cień.
— Ech... mogą rzucać cień?
— Innymi słowy - w zamian za zmniejszone umiejętności, odarci są z prawie wszystkich słabych punktów.
— Ach...

Rozumiem.

To zależy, ale - brak słabych punktów czyni wroga potężnym.

— Co mogę zrobić, żeby wygrać?
— Hm? Może to co zwykle?
— ...

Dzięki za pokładanie we mnie zbyt wielkich nadziei.

Tak nastała wyznaczona noc.

Przez te trzy dni byłem pochłonięty czytaniem mang. Patrząc na to z zewnątrz, cóż, próżnowałem. Chcąc nie chcąc czułem, że nie robię nic produktywnego. Można powiedzieć, że przeczytałem prawie wszystkie mangi z gatunku szkolnych pojedynków na supermoce, opublikowane w ważniejszych magazynach.

To zagadkowe, ale jeśli czytasz kierowany koniecznością, bez względu na to, jak ciekawa jest manga, ręka przewijająca strony staje się taka powolna... Ponieważ Hanekawa, włącznie z dzisiaj, dostarczała mi codziennie po zachodzie słońca mangi, nie mogłem narzekać na ich brak.

Otrzymałem nawet kartę czytelnika, ale lepiej dla mnie, abym nie wychodził za często.

Tak powiedział Oshino.

W nocy pierwszego kwietnia, zaraz po tym, jak Hanekawa poszła do domu, wrócił Oshino - to stało sie wtedy. Myślałem nawet, że będę mógł przedstawić mu Hanekawę, ale ponieważ umyślnie pojawił się akurat po jej wyjściu, postanowiłem się nie wtrącać.

— Mówię ze stanowiska neutralnej osoby, ale to dobry pomysł. Przewodnicząca-chan jest bystra. — po tym Oshino dodał. — Jednak muszę się sprzeciwić twojemu wychodzeniu do dnia konfrontacji. — kontynuował. — Ponieważ istnieje możliwość, iż czekają na taką okazję.
— Ale to powinno zostać zabezpieczone przez twoje negocjacje.
— Kluczem do negocjacji nie jest niedawanie przeciwnikowi żadnych szans, wiesz. Nie sądzę, że będą ingerować, ale może ci się nie spodobać bycie śledzonym.
— Nawet jeśli będą mnie śledzić, nie znajdą tego miejsca, prawda?

To bariera, do której mogą wkroczyć tylko mieszkańcy, ja, Kissshot i mężczyzna, który ją umieścił - Oshino. Powiedział mi, że to jej skuteczność.

— Ufam tej barierze, jednak chciałbym zniweczyć możliwości do minimum.
— Możliwości...
— Przewodnicząca-chan przyjdzie też jutro, tak? Jeśli chcesz zwiększyć różnorodność czytanych mang, poproś ją przy tej okazji. Ach, myślę, że ze względu na barierę, nawet jeśli przyjdzie tu dwa czy trzy razy i tak się zgubi. Nie mam wyboru, muszę ją uwzględnić.
— A-ale.
— Oczywiście ponieważ nie mogę ci pomóc, jeśli chcesz wykluczyć przewodniczącą-chan, będziesz musiał polegać na innych przyjaciołach.

Nie ma innych przyjaciół.

Nie mam wyjścia, muszę polegać na Hanekawie.

— Ach, kiedy skończysz czytać, pożycz mi je.

Z tymi irytującymi słowami Oshino wyszedł.

Wrócił i natychmiast poszedł...

Ale kiedy on śpi?

Często widzę go leżącego, ale nigdy nie widziałem, żeby spał - tak ciężko pracuje nad negocjacjami?

Skoro tak, może mógłbym mu chociaż pożyczyć te mangi.

A Hanekawa jest naprawdę miłą osobą, następnego dnia - czyli drugiego kwietnia, kiedy wróciła do ruin szkoły korepetycyjnej, poprosiłem ją o coś i w odpowiedzi natychmiast przyjęła na siebie rolę 'osoby odpowiedzialnej za zamówienia'. Od tamtej pory do dzisiejszego dnia, to jest czwartego kwietnia, przez trzy kolejne dni chodziła kupować rekomendowane przez nią oraz te, o które sam prosiłem mangi.

Jest zbyt miła.

Dzisiaj po trzech dniach wyszedłem na zewnątrz i...

— Powodzenia. — zachęciła mnie słowem otuchy.

To było proste słowo, jednak wypełniło moje serce.

— Naprawdę... kiedy wrócę do ludzkiej formy, nie wiem, jak ci się odwdzięczę.

Jednakże.

Wtedy - myliłem się.

Co do siły dziewczyny imieniem Hanekawa Tsubasa.

Nadal nie pojąłem ilości uwikłanego niebezpieczeństwa.

— Wydaje mi się, że ten facet w rzeczywistości poszedł sobie do domu...

Podczas gdy wymruczałem coś strasznie sielankowego - Episod w końcu się ukazał.

Stawił się na boisku szkolnym Prywatnego Liceum Naoetsu.

Pojawił się pod płaszczem mgły.

— ...

Łowca wampirów.

Pół-wampir.

Nie posiada słabości wampirów.

Niemniej jednak, chociaż o połowę słabsze, wampirze umiejętności pozostały.

Facet ze smukłą sylwetką i oczami sanpaku.

Biały mundur.

Wyglądał bardzo młodo, ale gigantyczny krzyż trzymany jedną ręką na ramieniu zaprzeczał temu wrażeniu.

Z lekkim uśmiechem, jak tamtego dnia - rzucił na mnie ostre spojrzenie.

Episod.

Facet, który skradł lewą nogę Kissshot.

— To śmieszne. — nagle powiedział, ani słowa przeprosin za spóźnienie się. — Naprawdę, chce mi się śmiać, szef Dramaturg został pokonany przez takiego bachora. Mówiąc o opieszalstwie - naprawdę nienawidzę wampirów, wliczając w to kolegów egzorcystów po fachu, mimo to i tak szanowałem szefa Dramaturga, jego jednego...
— ...

Był pełen wrogości i złośliwości.

Do tego patrzył na mnie z góry.

Cóż, skoro nienawidzi wampirów i ludzi - były człowiek, jak ja, który stał się wampirem, musi być jego najbardziej znienawidzonym typem.

— No? Co powinienem z tobą zrobić, bachorze?
— ...Ty mi powiedz.
— To pojedynek - w jakim stylu powinienem z tobą walczyć? Zgodzę się nawet na brak przemocy - czuję, że w niczym nie przegram z kimś takim jak ty.
— Przepraszam. — powiedziałem. — Pomimo bycia podwładnym Kissshot, jestem tylko normalną osobą - między innymi byłem nawet matołem. Mogę jedynie zaakceptować ‘łowca wampirów kontra wampir’. Poza tym nie sądzę, abym mógł cię pobić w czymś innym niż "papier, kamień, nożyce".
— Aw, człowieku - to zabawne. Naprawdę, zrywam boki ze śmiechu. — powiedział Episod. — Niespodziewanie jesteś tchórzem. Polowałem na wampiry, które pierwotnie były ludźmi, ale - oni wszyscy dali sie bardziej ponieść. Jakby wydawało im się, że stali się wszechmocni. Tylko dlatego, że uzyskali umiejętności podobne do komara, pysznili się niczym władcy świata. To śmieszne.
— ...

Nie wiem, jak bardzo stara się o lokalny slang, ale ten gość z niebezpiecznym krzyżem na ramieniu, powtarzający w kółko "to śmieszne", wydaje się być nie na miejscu... [4]

Nie wiem jednak, jaki sam ma do tego stosunek.

— W każdym razie pokazałem tym kolesiom gdzie ich miejsce. Ale wygląda na to, że ty tego nie potrzebujesz. Oszczędzasz mi pracy, dlatego dzisiaj serwis specjalny. — powiedział Episod, zamykając jedno oko - to mogło być mrugnięcie. — Zabiję cię w taki sposób, że nie pojawi się efekt uboczny.
— ...Już raz to słyszałem.
— To moje powiedzenie. Śmieszne, prawda? Kiedy będziesz mnie naśladował, dobrze to zaaranżuj.

Mówiąc to, Episod wyciągnął rękę od strony, po której nie trzymał krzyża.

Uścisk dłoni?

Uścisk dłoni przed walką?

Facet jest zaskakująco uprzejmy... myśląc to, próbowałem chwycić tę dłoń, jednak w tym momencie Episod szybko nią poruszył...

...I uformował z niej nożyce.

— Tak, wygrałem.
— ...
— W "papier, kamień, nożyce" także nie potrafisz mnie pokonać, zatem pobiję cię nawet w "łowca wampirów kontra wampir".
— Oshino jest typem człowieka, z którym nie dogaduję się dobrze. — powiedziałem. — Ale ty... jesteś typem, którego nienawidzę.
— O ludzie, jeśli mówisz to mnie, nie możesz walczyć z Guillotinecutterem. Nawet ja nie potrafię dorównać mu w złośliwości. Ale skoro dzisiejszej nocy przegrasz ze mną, na twoje szczęście nie będziesz się musiał z nim mierzyć.
— Jesteś bardzo pewny siebie.
— Można tak powiedzieć. — jednak dodał. — Zgadzam się, że ten mężczyzna, Oshino Meme, to pokręcony drań. Człowieku, to śmieszne. Ponieważ rozpoczął tę farsę, czy to były człowiek czy prawdziwy wampir, nigdy nie brałem udziału w tak uczciwym pojedynku.
— Pozwól mi usłyszeć warunki.
— Ta, jeśli wygram, powiesz mi gdzie przebywa Heartunderblade - jeśli jakimś cudem ty mnie pokonasz, zwrócę lewą nogę tej dziewczyny. Coś takiego?
— Tak - dokładnie.
— Swoją drogą, rozumiesz znaczenie tych warunków? — kiedy przytaknąłem, Episod kontynuował z szerokim uśmiechem na twarzy. — W tym pojedynku zabroniona jest walka na śmierć. Aby dowiedzieć się, gdzie przebywa Heartunderblade, nie mogę cię zabić. Jeśli chcesz dostać ode mnie lewą nogę tej dziewczyny, także nie możesz mnie zabić. Sprawa wydaje się burzliwa, jednak została oddzielona od pojedynku na śmierć. To pokojowa rzecz...
— ...

Gra.

Tak to określił Oshino.

To nie pojedynek na śmierć i życie, ale gra.

— Dramaturg, Guillotinecutter i ja - wszyscy jesteśmy profesjonalistami. W innym wypadku prawdopodobieństwo twojej wygranej byłoby żadne. Wybrał metodę, która daje ci jakieś szanse.

Naprawdę?

To w celu wprowadzenia równowagi?

Ten szczebiotliwy mężczyzna - tak dobrze to przemyślał i ustawił tego typu walkę?

Jest neutralny - negocjuje.

Zażądał dwóch milionów jenów.

— Oczywiście gdybym wiedział gdzie jest Kissshot Acerolaorion Heartunderblade, ty i ta kobieta, oboje - zgadnij co, zabiłbym was w taki sposób, że efekt uboczny by nie zadziałał, wiesz? — zaśmiał się. — Żeby było jasne, nie myśl, że potraktuję cię łagodnie. Nienawidzę znęcać się nad słabszymi, ale kocham tyranizować łajdaków.
— Jestem łajdakiem?
— Musisz być, w końcu jesteś potworem.
— Ty jesteś...

Ty jesteś taki sam.

Nie mogłem tego powiedzieć.

Jest tylko w połowie.

— Ech? 'Ty jesteś' - co? Jeśli chcesz coś powiedzieć, wypluj to z siebie.
— Nie, to nic... Nic chciałem niczego mówić. Zaczynajmy.
— Tak, zakończmy to.

Wstęp dobiegł końca.

W przeciwieństwie do pojedynku z Dramaturgiem, tym razem to ja zaatakowałem pierwszy. W rzeczywistości cały czas myślałem o zrobieniu pierwszego kroku.

Właściwie nie mam żadnego doświadczenia w walce.

Jeśli przyjmę postawę defensywną, błyskawicznie zacznę drżeć i nie będę więcej rozumiał co jest grane. Powinienem przynajmniej wystartować z ofensywą.

Z manewrem zaobserwowanym w mandze, rzuciłem się uwalniając cios, w którym umieściłem cały ciężar mojego ciała - jednak przeciąłem powietrze.

Albo lepiej mówiąc - przeciąłem mgłę.

Episod w moment zamienił swoje ciało w mgłę - nie da się jej uderzyć. Zostałem pociągnięty przez ramię, w którym umieściłem ciężar ciała, słaniając się w dziwnej pozie do przodu.

Niedobrze, zaraz nadejdzie kontratak - stanąłem na baczności, jednak przeciwnik w formie mgły także nie mógł mnie zaatakować.

Episod przemienił się w mgłę razem z wielkim krzyżem.

— Wybacz, ale w surowej sile nie mam z tobą szans, sługo Zabójcy Kaii. Nie planuję z tobą bezpośredniej walki.

Powiedział, nadal będąc w formie mgły. Przywrócił swojemu ciału kształt w dość dużej odległości ode mnie.

Nawet krzyż został zrekonstruowany.

Krzyż także zamienił się w mgłę - czyżby był częścią jego ciała, ja w przypadku Dramaturga?

Nie, mylę się... powiedziałbym, że jest jak jego ubiór.

Jak ubrania Dramaturga i Kissshot.

To musi być to.

— ...Co planujesz zrobić z takiej odległości?
— To!

Krzyknął Episod-

I rzucił gigantycznym krzyżem w moim kierunku.

Bezceremonialnie.

Nie przyjął postawy miotacza ani nic, jak ja, kiedy stanąłem na przeciw Dramaturga. Rzucił nim przy użyciu surowej siły.

— A...Ach!

To było totalne zaskoczenie.

Nie mówcie mi, że tak po prostu rzuca gigantycznym, trzy razy większym od niego krzyżem - cóż, ja sam próbowałem rzucić walcem, ale - łowca wampirów, który rzuca krzyżami?!

Ten facet nie jest wcale pobożny!

Zakładałem, że to broń, ale - byłem przekonany, że użyje go jak topora!

— ...Uch!

W ostatniej chwili zrobiłem unik.

Uniknąłem go, przeklinając w myślach.

Głupi jestem, czy kiedykolwiek się nauczę, że nie muszę unikać ataków przeciwnika! W końcu z tymi zdolnościami regeneracyjnymi, które wynikają z mojego bycia podwładnym Kissshot, zostałbym uzdrowiony w mgnieniu oka. Myślałem, że miałem zrobić z tego dobry użytek! To pewnie wina zdrowego rozsądku z czasu, kiedy byłem człowiekiem. Odruchowo uniknąłem tego ataku. To dlatego, że widziałem go tymi oczami wampira - jednak.

Jednak tym razem los się do mnie uśmiechnął.

Myślałem, że go uniknąłem, jednak w rzeczywistości krzyż delikatnie zadrasnął moje prawe ramię - i to prawe ramię natychmiast stanęło w płomieniach.

Zapaliłem się.

Ono - wyparowało.

Zupełnie jak wtedy, kiedy wyszedłem na słońce-

— K-krzyż!

Mam na myśli - czy nie jest słabością wampirów?

Tyle nawet ja wiedziałem!

Episod nosił go zbyt, zbyt zwyczajnie. Ponadto tak bardzo rzucał się w oczy, że przestałem zwracać na niego uwagę - to jest, Episod był tak niewzruszony tym, iż go widzę, że przestałem go uwzględniać.

Rozumiem.

Jako pół-wampir Episod nie posiada słabości wampirów - innymi słowy, krzyże nie mają na niego negatywnego wpływu.

Krzyż.

Gigantyczny krzyż.

Ta broń, wygląda na to, że jej działanie uaktywnia się po bezpośrednim dotyku.

Ten koszmarny efekt.

Co więcej, skóra, która wyparowała, nie regeneruje się.

Cóż, to nie tak, że się nie regeneruje, ale leczenie przebiega niezwykle powoli. Nawet jeśli w grę wchodzą regeneracyjne zdolności sługi Kissshot - nie nadążają.

W takim razie to źle - gorzej niż w przypadku słońca.

Wystarczy bezpośredni dotyk i efekt jest natychmiastowy.

Przez samo zadraśnięcie jestem w tym stanie.

Co by się stało, gdybym centralnie przyjął na siebie ten cios?!

— Ech..?

Kiedy martwiłem się otrzymaną raną, Episod ponownie przyjął postać mgły i w tej formie przemieścił się.

Byłem przekonany, że zaatakuje mnie z bliska, jednak - jak oświadczył wcześniej - nie zbliżał się. Znalazł się w miejscu, w którym wylądował gigantyczny, rzucony przed momentem krzyż.

Po draśnięciu mojego ramienia, przeszył swoim dziesięciometrowym końcem pół boiska. Episod przywrócił swojemu ciału kształt w jego pobliżu, a potem wyrwał zakopany w ziemi krzyż.

— Pomyślmy, kiedy walczyłeś z szefem Dramaturgiem, z daleka rzucałeś w niego rzeczami - niezły pomysł. Ja także, kiedy walczę z jemu podobnymi, używam tej sztuczki - o tak!

Mówiąc to, po raz drugi rzucił krzyżem.

Celując we mnie.

Tym razem idealnie go uniknąłem, jednak mimo to nie potrafiłem się zrelaksować. Zrozumienie taktyki, jaką obrał na mnie Episod, chwilę mi zajęło, ale teraz wszystko jasne.

W poprzednim pojedynku z Dramaturgiem.

Hanekawa zaobserwowała zasadniczo dwa niedociągnięcia.

Pierwsze-

— Jak byś się zachował, gdyby twój przeciwnik zrobił to samo?

Było to.

— Z siłą tego wielkiego mężczyzny, gdyby odrzucił twoją kulę czy walec, co byś zrobił?

I drugie-

— Najstraszniejsze w ataku z dystansu jest wyczerpanie się amunicji. Myślę, że bezmyślne rzucanie piłek - chociaż kosz był ich pełen - było kiepskim ruchem.

To, co teraz robi Episod, jest godne podziwu z powodu braku tych dwóch błędów.

Po pierwsze rzucanie tym krzyżem.

Nieważne jakbym próbował, nie mogę go odrzucić - jak mógłbym to zrobić, skoro nie mogę go nawet dotknąć?

Chwytając go, moja ręka by wyparowała.

Co więcej, Episod nie musi się martwić wyczerpaniem amunicji.

Może zamienić się w mgłę i podnieść rzucony krzyż.

—...Pół-wampir.

Odporny na krzyże.

Potrafi zamieniać się w mgłę.

Robi najlepszy możliwy użytek ze swych zalet - psiakrew, nawet słabości używa na swoją korzyść!

— To śmieszne.

Jakby popierając moje domysły, po raz kolejny odtworzył swoje ciało w pobliżu krzyża, który utknął w ziemi.

A wtedy, z całą swoją siłą wyciągnął go.

— W ten sposób powoli doprowadzę cię na skraj śmierci. Proszę, postaraj się chociaż o to, żebym nie trafił w serce. To nie tak, że mogę cię zaaabić!

Niespodziewany rzut.

Mogę zrobić unik - być może dlatego, iż jak sam wspomniał, przewyższam go siłą. Siła ramienia pół-wampira potrafi zrodzić sporą prędkość, lecz nie przebije wzroku i nieobliczalnej mocy pełnego wampira.

Jednak jak tak dalej pójdzie, z pewnością doprowadzi mnie na skraj śmierci.

Nie mogę zagrać żadną kartą - w mangach, które czytałem w czasie tych trzech dni, nie było tego typu rozwoju wydarzeń!

Odwróciłem się.

Tak jak myślałem, krzyż leżał wbity w ziemię.

Zupełnie jak znak na mogile.

Krzyż wbity w boisko sportowe..!

W pobliżu pojawiła się jego sylwetka.

— Możesz się poddać, chociaż wtedy zabiję cię jutro. Niech ci się wydaje, że myślę jednotorowo, możesz sądzić, że popadłem w rutynę, nie dbam o to, zabiję cię używając tej samej techniki co teraz - ponieważ wampiry są bezradne wobec krzyży.
— ...

Jest profesjonalistą.

Chociaż działa z pobudek osobistych, także jest profesjonalistą.

Popatrzyłem na ranę na ramieniu, którą otrzymałem na początku. Nadal w pełni się nie zregenerowała. Odczuwam ostry ból.

Nie mam żadnego planu.

W każdym razie, o ile to nie krótki, rozstrzygający pojedynek, nie ma szans abym ze swoim brakiem doświadczenia wygrał z doświadczonym przeciwnikiem. Nie mogę nic poradzić na jego przebiegłą taktykę.

Jestem w beznadziejnej sytuacji.

Nawet jeśli pobiegnę do magazynu, nie ma sensu rzucać piłkami czy kulami we mgłę. Jakiego typu kontratak mogę zastosować przeciw komuś, na kogo nie działają fizyczne ciosy?

Przez panikę moje ciało całkowicie zdrętwiało, w tym stanie nie uniknę kolejnego ataku Episoda. Doszedłem do tego wniosku z dziwnym spokojem. Wtedy to się stało.

— A-Araragi-kun!

Ten krzyk dosięgnął moich uszu.

Tak głośne omamy słuchowe są niemożliwe - patrząc w kierunku, z którego dochodził głos, stała tam... no cóż, to jasne po samym głosie, to była Hanekawa Tsubasa.

Wyszła zza budynku.

Jak tamtego dnia - ukrywała się?

To absurdalne - Hanekawa miała być domu, a mimo to-

— Nie możesz się jeszcze poddać! Twój przeciwnik jest mgłą, zatem... — jakby ignorując moje zakłopotanie, Hanekawa ułożyła obie swoje dłonie w megafon i krzyczała do mnie. — Mgłą, zatem innymi słowy-
— ...To śmieszne.

Powiedział.

Episod bez wahania rzucił gigantycznym krzyżem, przygotowanym na mnie - w stronę Hanekawy.

Ech?

Co?

Dlaczego to zrobił?

— Ha... Hanekawaaa!

Z tego co słyszałem, refleks Hanekawy wcale nie jest zły.

Jest wzorową uczennicą.

Nawet jej oceny z wf-u są wybitne - ale to wszystko tyczy się ludzkiego rozsądku.

Oczywiście nie można jej porównywać do wampirów.

Ani pół-wampirów.

Z jej siłą i wzrokiem uniknięcie tego krzyża jest nieosiągalne. Mogłaby najwyżej poruszyć się o pół kroku, tyle.

Ramię krzyża - przebiło jej bok.

Ponieważ nie jest wampirem, naturalnie dotknięcie przez krzyż nie wywołałoby zapłonu ani wyparowania, ale mimo to nie ma wątpliwości, że gigantyczny krzyż to wielka masa srebra.

Jej delikatny bok.

Nie stawiał w ogóle oporu.

— ...!

Wykrzesałem z siebie całą możliwą prędkość i pognałem do Hanekawy. Zajęło mi to tylko moment - w rzeczywistości zdążyłem złapać Hanekawę, zanim upadła do tyłu.

Jednak.

Było już za późno.

Mundurek Hanekawy był rozdarty, jej skóra rozdarta, jej mięśnie rozdarte, jej żebra rozdarte, jej wnętrzności rozdarte. Jasna, czerwona krew rozlewała się bez końca - nie chciała się zatrzymać.

Rana jest za duża, tamowanie krwi nie wchodzi w grę.

Oczywiście ani rozrzucone dookoła kawałki mięsa ani tryskająca krew nie wyparowały.

Boisko szkolne przesiąknęło krwią.

Bez pośpiechu.

Tonęło w czerwieni.

— Ha... Hanekawa, Hanekawa, Hanekawa, Hanekawa!
— ...Ehehe.

Hanekawa.

Zaśmiała się, jakby była zawstydzona.

W tych okolicznościach.

Jakby czuła się zawstydzona tym, że ktoś ujrzał jej organy wewnętrzne.

Zachowywała się tak nieśmiało.

— Araragi-kun, jesteś taki głośny.
— ..!
— Twój telefon.

Cera Hanekawy stale się pogarszała.

Nawet wtedy uśmiech nie zniknął z jej twarzy.

Nie przestając się uśmiechać, kontynuowała.

— Zapomniałeś swojego telefonu. Przyszłam - ci go dać.
— N-nie obchodzi mnie jakiś telefon!

Krzyknąłem.

Chociaż Hanekawa to rozumie - telefony i tak dalej, to dla niej nic innego jak pretekst.

Jestem pewny, że Hanekawa po prostu się martwiła.

Zamiast wrócić do domu, przyszła tutaj.

A wtedy, nie mogąc już dłużej patrzeć - pokazała się.

Niemożliwe, żeby nie zdawała sobie sprawy z ogromu niebezpieczeństwa!

— Weź się w garść... twój przeciwnik jest mgłą. — chociaż ziemia stale zabarwiała się na czerwono - głos Hanekawy był stanowczy. — Mgła jest tylko wodą.
— ..? Ha-Hanekawa?
— Araragi-kun. — z silnym głosem powoli zamykała oczy. — Jaki był twój rekord w skoku w dal?

Czułem jej ciężar.

Jakby na sygnał tych słów, ciało Hanekawy nagle stało się cięższe. Chociaż wylało się tyle krwi - przez samą utratę świadomości ludzie stają się tacy ciężcy.

Zatem.

Co się dzieje, kiedy umierają.

— Ha, śmieszne. Ile każesz mi jeszcze czekać?

Popatrzyłem.

Episod podniósł już krzyż, który przeszedł przez Hanekawę. Stał w gotowości naprzeciw mnie.

— Jak będziesz tam tak stał, ciało dziewczyny dozna jeszcze większych obrażeń.
— T-ty...
— Dla twojej informacji, to ty pierwszy złamałeś pakt - sługo Zabójcy Kaii. To miał być jeden na jednego. Cóż, ponieważ poradziłem sobie z intruzem, jesteśmy kwita.
— Hanekawa jest tylko zwykłym człowiekiem. — nie można jej brać pod uwagę, co do diabła miałaby zrobić? — Przeciwko zwykłemu człowiekowi, ty!

A mimo to.

Nawet ludzie są twoimi wrogami?

Nie tylko ci, których nienawidzisz są twoimi wrogami?

Nie tylko wampiry, nawet ludzie!

Mimo to nie powinieneś mieszać w to Hanekawy. Kiedy traciła przytomność - do ostatniego momentu ze stanowczym głosem - dała mi wskazówkę, której znaczenia w ogóle nie zrozumia-

— ...!

Mgła?

Woda?

Skok w dal?

Ach - nie.

Nie, zrozumiałem.

Rozumiem... to 'przewaga znajomości terenu'.

Cofam poprzednie zdanie, Hanekawa może być w to prawdziwie wliczona.

Tak mogę wygrać!

— Ooo!

Krzycząc z całej siły, zacząłem biec.

Delikatnie położyłem jej ciało i bez szczególnego przygotowania zacząłem wcielać w życie taktykę, która powstała z jej wskazówki.

Obecna pozycja Episoda i 'tego miejsca' leżała w linii prostej. Powyżej tej linii zatrzymałem stopy, dokładnie w tym samym czasie Episod rzucił we mnie gigantycznym krzyżem. Doskonale - nie, jeszcze nie.

Jeśli nie uniknę tego krzyża, nie spełnię warunków!

Nie skoczyłem, przykucnąłem w miejscu. Kiedy gigantyczny krzyż przeleciał przez moją głowę, zabrał kępkę włosów.

A wtedy krzyż utknął 'w tym miejscu'.

— No, no - powinieneś być wściekły, jednak tylko uciekasz! Ha! Jesteś frajerem w każdym calu. To śmieszne!

Episod natychmiast zamienił się w mgłę i pośpieszył za krzyżem.

Jednak ja także nie zamierzałem stać w miejscu bez celu. Z tej przykucniętej pozycji, z naprężonymi nogami od razu skoczyłem!

Z tego wstrząsu boisko szkolne nie tylko się wgięło, ono pękło.

Będę je musiał później znowu wyrównać.

Jednak teraz to nie ma w ogóle znaczenia. Pierwszy raz utrzymuję pozycję w powietrzu, to dość trudne.

Siła skoku wampira.

Wzwyż skoczyłem może 20 metrów.

A potem do przodu - 20 metrów.

Dokładnie tam, gdzie mierzyłem.

Wylądowałem w 'tym miejscu'.

'To miejsce' - podobnie jak w przypadku magazynu, uczęszczając do tej szkoły i ćwicząc na wf-ie od dwóch lat, nie ma mowy, żebym nie znał 'tego miejsca'.

To jest - umieszczona na końcu boiska piaskownica.

Wylądowałem tam.

Robiąc długi skok.

Bez rozbiegu.

Nie potrzebowałem go.

Mimo tego to z pewnością był skok w dal.

Wylądowałem zaraz obok krzyża, który utknął głęboko w piasku. W tym samym czasie w piaskownicy pojawił się przemieniony we mgłę Episod.

— Ha, to śmieszne! Wielka moc, jednak nie ma szans, żeby tak nieprecyzyjne kopnięcie trafiło mgłę!

Episod, nadal w formie mgły, zaśmiał się.

Jednak nie było powodu do śmiechu.

— Mgła jest tylko wodą.

Powiedziałem.

Gdybym rozniósł wokół piasek, co by się stało?

Kiedy wykonujesz skok w dal, w miejscu lądowania beztrosko rozsypuje się piach.

Dzieje się tak nawet przy normalnym skoku - to jest skok wampira. Cały piasek znajdujący się w piaskownicy rozproszył się - to było intensywne lądowanie.

Co więcej, piach był już wzburzony przez rzucony przed momentem krzyż - moje lądowanie było finałowym uderzeniem.

Zgodnie z oczekiwaniami.

Episod ukazał swoją postać.

Podobnie jak krew Hanekawy, która przesiąknęła glebę boiska szkolnego - Episod nie mógł nic zrobić, to było po prostu zjawisko fizyczne.

Pokazał swoją postać.

— C-co..!
— ...Ooo!

Korzystając z dezorientacji Episoda, rzuciłem się na jego smukłe ciało. Podczas gdy wzbity w niebo piach opadał, całym ciężarem ciała przycisnąłem go do dołu.

Episod wciąż się opierał, ale wbrew jego woli przytrzymywałem go brutalną siłą.

Bestialsko go uciskałem, wykręcałem szyję.

Episod przez jakiś czas nie będzie mógł przemienić się w mgłę.

W takim razie, z moją siłą - wygram.

Ja.

Ja. Ja. Ja. Ja.

— ..!

Ja go zabiję!

Z jakiegoś miejsca, które nie znajduje się tutaj, ja obserwuję siebie, którego głowa staje się całkowicie pusta.

Całkowicie pusta.

To, że stałem się wampirem, że moim przeciwnikiem jest pół-wampir, lewa noga Kissshot, wszystko - zniknęło z mojej głowy.

Pozostały tylko.

Pozostały tylko wnętrzności Hanekawy.

We wnętrzu kompletnie pustej głowy, kurczowo się ich trzymam - zatem.

Zatem ja, on.

Tylko on - muszę zabić-

— Wystarczy. — w tym momencie lekka dłoń została położona na moim ramieniu. — Jeśli nie przestaniesz, stracisz swoje człowieczeństwo.
— ..!

Nie odrywając dłoni od szyi Episoda, spojrzałem przez ramię - to był mężczyzna w hawajskiej koszuli, Oshino Meme.

Podczas gdy z nieba spadał piach.

Stał tu, jakby to było czymś naturalnym.

— A-ach...

Tak samo jak wtedy z Dramaturgiem - skądś obserwował. Tym razem z pewnością też tak było. Zupełnie o tym zapomniałem, jednak w takim razie!

— T-ty! Mogłeś powstrzymać Hanekawę!
— Nie krzycz. Jesteś taki energiczny, stało się coś dobrego? — nawet w takiej sytuacji Oshino wybuchnął frywolnym, irytującym śmiechem. — Nawet jeśli rozpiera cię energia, wybacz, ale jesteś w środku pojedynku. Spójrz, stracił przytomność.
— Ech-

Teraz zauważyłem.

Oczy Episoda były wywrócone białkami do góry. Zdezorientowany zabrałem ręce, na jego szyi pozostał wyraźny ślad moich palców.

— E... Ech?

Co chciałem teraz zrobić?

Próbowałem go zabić?

Jego, pół-wampira... pół-człowieka?

Jednak - jednak Hanekawa.

Hanekawa.

— Hanekawa!
— Ach, widziałem ją.
— Jak mogłeś patrzeć - dlaczego jej nie powstrzymałeś!
— Opłaty tego nie pokrywają. Kontrakt uwzględnia jedynie negocjacje z trzema specjalistami od egzorcyzmowania wampirów - więcej niż to kosztuje dodatkowe pieniądze. Zwykła osoba to nie mój problem.

Dwa miliony...

Opłata kompensacyjna.

Równowaga.

— Dlaczego mi tego od razu nie powiedziałeś! Gdybym wiedział...
— Chcesz powiedzieć, że zapłaciłbyś jej część opłaty, kolejne dwa miliony jenów?
— Dwa miliony? Mógłbym zapłacić nawet trzy miliony jenów!
— Och, robi wrażenie.
— To nie czas na żarty, Oshino!
— To nie żarty, to negocjacje, Araragi-kun, i z tymi trzema milionami jenów dobiliśmy targu. — powiedział niewzruszony. — W takim razie dam ci wskazówkę. Użyj nieco swojej głowy, Araragi-kun - do czego używasz nieśmiertelnego ciała?
— Er...
— Nie ma powodu zabijać tylko dlatego, że pojedynczy człowiek wziął udział w konflikcie pomiędzy wampirem a pół-wampirem. To przesada - zatem za tę dodatkową opłatę powiem ci jedną dobrą rzecz. W tym wypadku nie musisz wykręcać niczyjej szyi - spróbuj sobie przypomnieć.
— Przypomnieć, mówisz...

Co?

Nie było czasu na zastanowienie.

Zanurzyłem rękę w skroni tak, jak pokazała mi wcześniej Kissshot.

Nie obchodzi mnie, że nie można tego przerobić na anime!

Z całą moją determinacją - majstrowałem przy własnym mózgu. Babrałem się we krwi, płynie rdzeniowym i mózgu, dopóki nie miałem dość, a wtedy.

— ..!

Od razu sobie przypomniałem.

Specjalna cecha wampirów - z miejsca wiedziałem, co zrobić. Z ręką nadal zanurzoną w mózgu, natychmiast zostawiłem Oshino i Episoda, biegnąc ze wszystkich sił do ciała Hanekawy.

Pięć minut.

Mózg umiera, jeśli przez pięć minut nie dociera do niego tlen. Mówiąc odwrotnie, jeśli zdążę - pomimo zatrzymanej akcji serca - powinna być bezpieczna.

Bezpieczna.

Nie minęły nawet trzy minuty.

Wyciągnąłem dłoń ze skroni i upuściłem znajdującą się na niej krew do dziury w boku Hanekawy, do tej wyjątkowo wielkiej rany.

Usłyszałem o tym od Kissshot.

Krew wampira ma właściwości lecznicze - w takim razie to moja krew, krew podwładnego Kissshot, żelazno-krwistego, gorącokrwistego, zimnokrwistego wampira.

Oczywiście ponieważ moja wampirza krew wyparowuje, zrobiłem na swoim ciele wiele ran, jedna po drugiej. Musiałem to zrobić, aby krew nie przestawała się przelewać.

I przed moimi oczami stało się widoczne.

Rana Hanekawy leczyła się.

Organy wewnętrzne się zregenerowały, kości się zregenerowały, mięśnie się zregenerowały, skóra się zregenerowała - w końcu, nie pozostawiając nawet ani jednej blizny - została przywrócona do życia.

To przypominało bardziej regresję niż regenerację.

Próbuję ją delikatnie dotknąć.

Próbuję gładzić bok Hanekawy.

Blady i delikatny. Zdaje się być zbyt cienki jak na jej wiek - bardzo wrażliwy. Wygląda tak krucho, jakby przy nacisku mógł się zapaść. Mimo to z pewnością jest prawdziwy.

— ...A-aaa.

Jednym tchem.

Zdławione emocje zostały uwolnione.

Płuca napełniły się w mgnieniu oka.

— Ha-Hanekawa!

Czule przytuliłem je brzuch.

Gdybym przypadkiem uścisnął ją z moją siłą wampira i uszkodził to wątłe ciało, wróciłbym do punktu wyjścia.

— ...Araragi-kun. — powiedziała Hanekawa, najwyraźniej właśnie odzyskała przytomność. Nie, wygląda na to, że odzyskała ją już chwilę temu. — Dlaczego ocierasz się swoim policzkiem o mój brzuch, jakby był dal ciebie czymś cennym?
— Er...
— W dodatku, czy mój rozdarty mundurek to twoja sprawka?

Czasem ludzie nie potrafią sobie przypomnieć wydarzeń sprzed utraty świadomości.

Wygląda na to, że to tyczy się także Hanekawy.

Pomijając już mundurek, nawet twoje wnętrzności zostały rozdarte, wiesz.

— Proszę, Hanekawa. — powiedziałem nie zmieniając pozycji, z twarzą zanurzoną w jej boku. Chcę się upewnić, że żyje. — Pozwól mi tak jeszcze chwilę zostać.


Przypisy tłumacza[edit]

  1. Termin oznacza "trzy białka" i odnosi się do oczu, gdzie nad lub pod tęczówką widoczny jest biały obszar.
  2. Czwarty dzień czwartego miesiąca, czwórka to w Japonii pechowa cyfra, ponieważ brzmi podobnie co "śmierć"
  3. http://pl.wikipedia.org/wiki/Personal_Handy-phone_System
  4. Episod mówi jak samiec alfa, jednak stosowane przez niego wyrażenie używane jest tylko przez młode dziewczyny
Wróć do 010 Wróć do Strony Głównej Przejdź do 012