Zero no Tsukaima wersja polska Tom 2 Rozdział 1

From Baka-Tsuki
Revision as of 22:57, 11 March 2009 by Amenhoreptus (talk | contribs)
Jump to navigation Jump to search

Rozdział pierwszy: Sekretna Łódka

Louise leżała na łóżku. Śniła, że jest z powrotem w domu rodzinnym (gdzie się urodziła), odległym o trzy dni jazdy od Tristainskiej Akademi.

Młoda Louise z jej snu biegała wokoło domu.

-Louise, gdzie jesteś? Pokaż się migiem! - zawołała jej mama. W jej śnie, Louise została zganiona za jej słabe wyniki w nauce magii. Była stale porównywana z jej siostrami, które miały znacznie lepsze rezultaty niż ona.

Louise dostrzegła spod krzaków parę butów.

-Panienka Louise jest naprawdę kiepska w posługiwaniu się magią!

-Całkowicie się zgadzam. Czemu nie może być taka jak jej uzdolnione siostry?

Louise, słysząc to, przygryzła wargi... Poczuła się smutna i przybita. Służba zaczęła jej szukać wśród roślinności. Louise zrobiła wszystko co tylko mogła aby uciec. Wycofała się do miejsca nazywanego przez nią “Sekretnym Ogrodem” – centralne jezioro.

Sekretny Ogród był jedynym miejscem gdzie Louise czuła się bezpiecznie. Było tam przyjemnie cicho, bez żywej duszy mogącej zmącić spokój. Kwiaty kwitły wszędzie a ptaki przysiadały na gałązkach w pobliżu jeziora. A pośrodku jeziora znajdowała się wysepka z małym domkiem wykonanym z białego marmuru.

Tuż przy wyspie była mała łódka pierwotnie używana do wypoczynku, obecnie porzucona i zapomniana. Jej starsze siostry wyrosły i były zajęte studiowaniem tajników magii. Jej ojciec, emerytowany żołnierz, spędza czas na spotkaniach z pobliską szlachtą. Jedyną pasją jej ojca były polowania. Natomiast jedyne co interesowało jej matkę to jak najlepiej wychować i wyuczyć jej córki, nie przejmując się innymi sprawami.

Tak więc, poza Louise, nikt już nie zaglądał nad zapomniane jezioro, nie wspominając o małej łódce. Dlatego też zawsze gdy Louise została za coś zganiona, przychodziła w to miejsce.

W śnie Louise, jej młodsza wersja wskoczyła do łódki i skuliła się pod przygotowanym zawczasu kocem.

Gdy schowała się pod kocem, ze spowitej mgłą wyspy wyłonił się szlachcic odziany w pelerynę.

Szlachcic miał około szesnaście lat. W śnie Louise, ona miała jedynie sześć lat, więc między nimi było dziesięć lat różnicy.

-Płakałaś, Louise? - Nie mogła dostrzec jego twarzy ze względu na duży kapelusz na jego głowie.

Ale Louise wiedziała dokładnie kogo miała przed sobą: to Viscount, szlachcic, który właśnie odziedziczył ziemie nieopodal jej posiadłości rodzinnej. Louise poczuła wewnętrzne ciepło i zmieszanie; Viscount był mężczyzną z jej snów. Zazwyczaj razem spędzali razem bankiety, co więcej, ich rodzice właśnie zaaranżowali ich zaręczyny.

-Czy to ty, Viscount?

Louise mimochodem zakryła twarz; nie chciała aby jej wyśniony mężczyzna widział jak płacze. Było to naprawdę krępujące.

-Zostałem na dzisiaj zaproszony przez twojego ojca w związku z zaręczynami.

Słysząc to, Louise poczuła się jeszcze bardziej zakłopotana, na tyle, że nie śmiała nawet podnieść głowy.

-Naprawdę? Ale to nie jest możliwe, Viscount.

-Louise, moja mała i krucha Louise, czyżbyś mnie nie lubiła? - powiedział żartobliwie.

Louise łagodnie potrząsnęła głową i powiedziała - Nie, to ni tak. Po prostu jestem jeszcze taka mała i wciąż niegotowa ...

Na twarzy u spodu kapelusza objawił się uśmiech i równocześnie w stronę Louise została wyciągnięta dłoń.

-Viscount.

-Panienko, proszę chwycić mnie za rękę. Szybko, bankiet zaraz się zacznie.

-Ale…

-Czyż nie zostałaś znowu zrugana? Nie martw się. Porozmawiam z twoim ojcem. - powiedział Viscount.

Louise przytaknęła, wstając sięgnęła po rękę Viscount'a. "Ale duża dłoń, czyż nie są to wymarzone ręce do trzymania?"

W momencie w którym miała chwycić dłoń Viscount’a, nagły powiew wiatru strącił kapelusz z głowy Viscount’a.

-Eee?! - Louise spojrzała zdumiona na jego twarz. Ponieważ był to sen, Louise do jej normalnej szesnastoletniej siebie.

-Co... Co ty robisz?...

Osobą spod kapelusza nie był Viscount, ale jej towarzysz, Saito.

-Louise, chodź szybko.

-To bez znaczenia czy pójdę czy nie... Dlaczego tu jesteś?

-Nie bądź taka ograniczona umysłowo, nie zakochałaś się we mnie? - odpowiedział Saito zuchwale ubrany w ubranie Viscount’a.

Ktoś mógłby się zastanawiać skąd wziął tyle pewności siebie.

-Nie bądź głupi, miałam wtedy po prostu mętlik w głowie, lepiej przestań śnić!

-Przestań robić wymówki, moja Louise.

-Kto jest 'twoją Louise'?!

Saito udawał, że tego nie usłyszał, co więcej: podszedł bliżej do Louise.

-Co próbujesz zrobić, idioto?!

Ignorując jej narzekania, Saito kontynuował, unosząc Louise z łodzi w ramiona.

-Dlaczego jesteś to ty? - Louise zapytała we frustracji uderzając Saito. Ale Saito wcale się nie zdenerwował, w zamian jego uśmiech się jedynie rozszerzył. Spowodowało to u Louise zaczerwienienie z zakłopotania. Nie znała dokładnej przyczyny, ale czuła się dobrze w ramionach Saito. To tylko bardziej zaniepokoiło Louise.


* * *


Saito leżąc na swoim leżu powoli otworzył oczy. Bliźniacze księżyce akurat były w pełni i rozświetlały cały pokój. Louise, śpiąc w swoim łóżku, mamrotała przez sen jakby miała koszmar.

Saito miał nadzieję, że Louise się jeszcze nie obudzi. Wstał po cichu i powoli zbliżył się do śpiącej Louise.

Derflinger chciał coś powiedzieć do Saito, ale ten to w porę spostrzegł i przerwał mu - Ciii... - Saito przyłożył palec do ust odwracając się w stronę miecza.

-Nie chcesz abym coś powiedział? Dlaczego?

-Ciii... - Saito potrząsnął głową i ponownie przyłożył palec do ust patrząc na Derflingera wyraźnie zirytowany.

-Nie wybaczę ci ignorowanie mnie. Na dodatek mój partner budzi się w środku nocy i nie chce mi podać żadnej przyczyny... Zaczynam być na ciebie zły!

Po powiedzeniu tego Derflinger zatrząsł się jakby był naprawdę wściekły. Cóż za kłopotliwy miecz.

Obudzona kołataniem miecza, Louise obróciła się i otworzyła oczy.

Serce lekko podskoczyło u Saito.

Siadając Louise zaczęła besztać Saito.

-Nie bądź taki pewny siebie! Lepiej zabierz się za porządki, nie widzisz kurzu ogarniającego wszystko dookoła? Nie mów mi tylko, że już to zrobiłeś, ty tępy chowańcu, jesteś takim ignorantem!

Ciało Saito zamarło, jakby zostało na nie rzucone zaklęcie utwardzające.

Jednak po złajaniu Saito, Louise położyła się ponownie i zasnęła. Najwyraźniej mówiła jedynie przez sen. Nawet w snach Louise rozkazywała Saito. Saito jednocześnie odczuł ulgę i zdołowanie.

Derflinger, który przez cały czas przyglądał się Saito, westchnął.

-Mówi przez sen, huh? Ale nie brzmi to jak muzyka dla twoich uszu, Saito.

Saito wpatrywał się ze złością w Derflingera, który nieomal zniszczył jego plan, szybko podzszedł do niego i powiedział

-Lepiej siedź cicho, idioto!

-Naprawdę przeginasz, nie wybaczę ci tego! Jeżeli mój partner chce abym był cicho, to z pewnością będę cicho! Ale nagle budzić się w środku nocy i to tak potajemnie. Na pewno spotka cię zasłużona kara nawet jeżeli w końcu podasz mi swoje powody...

Ciekawość u Derflingera można porównać jedynie z tą u jego partnera. Wygląda na to, że chce poznać powód, dla którego Saito wstał w środku nocy, niezależnie od konsekwencji.

Saito westchnął, a następnie wskazał na śpiącą Louise.

-No i co z tą szlachecką córką?

-A jak sądzisz partnerze?

Saito ułożył ręce na kształt serca.

-Co to oznacza?

-To symbolizuje miłość.

-Ta dziewczyna cię lubi, partnerze?

-Tak.

-Skąd o tym wiesz?

Saito wstał i bezszelestnie zatańczył.

-Aaa... odnosisz się do balu?

-Widziałeś wyraz twarzy Louise podczas naszego tańca, prawda?

-Taa, widziałem to.

-Jej twarz się tak zaczerwieniła... - Saito powiedział jakby oszołomiony.

-Taa, była niezwykle czerwona.

-Wyglądało na to, że chciała trzymać moje ręcę i już nigdy ich nie puścić.

-Jesteś pewny!?

-Derf, jesteś tylko kawałkiem metalu, wiec nigdy nie zrozumiesz serca dziewczyny. Jeżeli dziewczyna patrzy na chłopaka w ten sposób, oznacza to niewypowiedziane na głos wyznanie miłości. - powiedział Saito stukając w miecz.

-Prawda, jestem jedynie mieczem i nie rozumiem niektórych relacji międzyludzkich. Ale skoro tak twierdzisz, partnerze, musi to być prawda.

Saito przytaknął uradowany i powiedział: -Naprawdę jesteś wrażliwy, Derflinger!

-Więc, mój dobry partnerze, skoro jesteś pewny, że ciebie kocha, to czy postarasz się aby została twoją dziewczyną?

-Tak! Jestem pewien, że mnie kocha, i chciałbym aby była moją dziewczyną!

-To niebywałe. Jestem tu już jakiś czas i to pierwszy raz gdy słyszę aby towarzysz miał romans ze swoim mistrzem. Jesteś niesamowity!

-Ah... jakie wspaniałe uczucie. Powiedz coś jeszcze...

-Partnerze, jesteś fantastyczny!

Saito wstał i optymistycznie zapytał:

- Derf, kto jest najprzystojniejszym chłopakiem na tym świecie?

-Oczywiście ty, partnerze.

-Kto jest najwspanialszą osobą niewładającą magią?

-Oczywiście ty, partnerze.

Pochwały płynęły prosto do głowy Saito. Poczuł się jakby świat się do niego uśmiechał. Ktoś mógłby pomyśleć, że ma on problemy ze swoim IQ.

-Louise naprawdę ma szczęście, że się w niej zakochałem. Taki wspaniały i przystojny...

-Jeżeli ta rozwydrzona dziewczyna naprawdę cię lubi, to dlaczego nawet we śnie na ciebie krzyczy?...

Derflinger chciał kontynuować ale Saito mu przerwał.

-Ponieważ Louise jest niezwykle uparta. Nie okaże swoich uczuć tak łatwo.

-Jesteś pewny?

-Gdybym po prostu do niej podszedł i ją w prost o to zapytał, na pewno by odpowiedziała: 'O czym ty mówisz? Głupi chowańcu!'

-Skoro tak mówisz, czyżbyś rozgryzł jej wnętrze, partnerze?

-Naturalnie! Mimo, że wciąż zaprzecza, w rzeczywistości desperacko pragnie abym ją ‘zdobył’. Wprawdzie zdążyła się we mnie bez reszty zakochać, ale Louise jest bardzo zawzięta, przez jej dumę nie powie mi bezpośrednio, że do mnie coś czuje.

-Partnerze, musisz być geniuszem, skoro udało ci się to wywnioskować.

-Wiesz, muszę godnie Ziemię i sprawić aby aby ta dziewczyna z Halkeginii była moja. Rozumiesz mnie, Derf? Więc mógłbyś wyświadczyć mi przysługę i nie odzywać się przez chwilę?

Derflinger shook his body, signifying agreement.

-W takim razie pozostanę cicho.

Saito podziękował Derflingerowi i ponownie zbliżył się do Louise.

Louise nadal głęboko spała. Nie ważne, z której strony nie spojrzeć na śpiącą Louise, nadal wygląda tak pięknie jak zazwyczaj. Saito wziął głęboki oddech; pokój był wypełniony słodkim zapachem.

"Blask księżyców oświetlał śpiącą Louise ."

Saito, trzęsąc się lekko, zdjął koc z Louise.

Blask księżyców oświetlał śpiącą Louise ubraną w koszulę nocną. Wydawać by się mogło, że mimo stroju dotykając ją wyczujemy jej gładką i jędrną skórę. Co prawda znikomo ale jej piersi również się ukazały. Na dodatek, Louise nie lubiła nosić bielizny podczas snu. Saito doskonale o tym wiedział - w końcu to on przygotowywał jej bieliznę każdego ranka.

Saito był tak poruszony, że łzy nieomal wypłynęły z jego oczu. Od tej chwili ta drobna i śliczna dziewczyna nareszcie będzie moja pomyślał. Oczekiwał tego momentu od tygodnia, a dokładniej od pamiętnego balu.

Przekład

Tłumaczyli: Amenhoreptus ---

Cofnij do Rozdziału 8 z Tomu 1 - Berło zniszczenia Powrót do strony głównej Forward to Chapter 2