Editing Zero no Tsukaima wersja polska Tom 2 Rozdział 1

Jump to navigation Jump to search

Warning: You are not logged in. Your IP address will be publicly visible if you make any edits. If you log in or create an account, your edits will be attributed to your username, along with other benefits.

The edit can be undone. Please check the comparison below to verify that this is what you want to do, and then save the changes below to finish undoing the edit.

Latest revision Your text
Line 5: Line 5:
 
Młodą Louise z jej snu spotykamy nieopodal domu.
 
Młodą Louise z jej snu spotykamy nieopodal domu.
   
-Louise, gdzie jesteś? Pokaż się migiem! - zawołała jej mama. W jej śnie, Louise została zganiona za jej słabe wyniki w nauce magii. Była stale porównywana z jej siostrami, które osiągały znacznie lepsze efekty niż ona.
+
-Louise, gdzie jesteś? Pokaż się migiem! - zawołała jej mama. W jej śnie, Louise została zganiona za jej słabe wyniki w nauce magii. Była stale porównywana z jej siostrami, które miały znacznie lepsze rezultaty niż ona.
   
 
Dziewczynka dostrzegła spod krzaków parę butów.
 
Dziewczynka dostrzegła spod krzaków parę butów.
Line 15: Line 15:
 
Louise, słysząc to, przygryzła wargi... Poczuła się smutna i przybita. Służba zaczęła ją szukać wśród roślinności. Louise zrobiła wszystko co tylko mogła aby uciec. Wycofała się do miejsca nazywanego przez nią “Sekretnym Ogrodem” – nabrzeże centralnego jeziora.
 
Louise, słysząc to, przygryzła wargi... Poczuła się smutna i przybita. Służba zaczęła ją szukać wśród roślinności. Louise zrobiła wszystko co tylko mogła aby uciec. Wycofała się do miejsca nazywanego przez nią “Sekretnym Ogrodem” – nabrzeże centralnego jeziora.
   
Sekretny Ogród był jedynym miejscem gdzie Louise czuła się bezpiecznie. Było tam przyjemnie cicho, bez żywej duszy mogącej zmącić spokój. Kwiaty kwitły wszędzie a ptaki przysiadały na ławkach w pobliżu jeziora. A pośrodku jeziora znajdowała się wysepka z małym domkiem z białego marmuru.
+
Sekretny Ogród był jedynym miejscem gdzie Louise czuła się bezpiecznie. Było tam przyjemnie cicho, bez żywej duszy mogącej zmącić spokój. Kwiaty kwitły wszędzie a ptaki przysiadały na gałązkach w pobliżu jeziora. A pośrodku jeziora znajdowała się wysepka z małym domkiem wykonanym z białego marmuru.
   
Tuż przy wyspie była mała łódka pierwotnie używana do wypoczynku, obecnie porzucona i zapomniana. Jej starsze siostry wyrosły i były zajęte studiowaniem tajników magii. Jej ojciec, emerytowany żołnierz, spędza czas na spotkaniach z pobliską szlachtą. Jedyną pasją jej ojca były polowania. Natomiast jedyne co interesowało jej matkę to jak najlepiej wychować i wyuczyć jej córki, nie przejmowała się niczym innym.
+
Tuż przy wyspie była mała łódka pierwotnie używana do wypoczynku, obecnie porzucona i zapomniana. Jej starsze siostry wyrosły i były zajęte studiowaniem tajników magii. Jej ojciec, emerytowany żołnierz, spędza czas na spotkaniach z pobliską szlachtą. Jedyną pasją jej ojca były polowania. Natomiast jedyne co interesowało jej matkę to jak najlepiej wychować i wyuczyć jej córki, nie przejmowała się innymi sprawami.
   
 
Tak więc, poza Louise, nikt już nie zaglądał nad zapomniane jezioro, nie wspominając o małej łódce. Dlatego też zawsze gdy Louise została za coś zganiona, przychodziła w to miejsce.
 
Tak więc, poza Louise, nikt już nie zaglądał nad zapomniane jezioro, nie wspominając o małej łódce. Dlatego też zawsze gdy Louise została za coś zganiona, przychodziła w to miejsce.
Line 27: Line 27:
 
Szlachcic miał około szesnastu lat. We śnie Louise miała jedynie sześć lat, więc między nimi było całe dziesięć lat różnicy.
 
Szlachcic miał około szesnastu lat. We śnie Louise miała jedynie sześć lat, więc między nimi było całe dziesięć lat różnicy.
   
-Płakałaś, Louise? - Nie mogła dostrzec jego twarzy schowanej pod wielkim kapeluszem.
+
-Płakałaś, Louise? - Nie mogła dostrzec jego twarzy ze względu na duży kapelusz na jego głowie.
   
Ale Louise wiedziała dokładnie kogo miała przed sobą: to Viscount, szlachcic, który właśnie odziedziczył ziemie nieopodal jej posiadłości rodzinnej. Louise poczuła wewnętrzne ciepło i zmieszanie; Viscount był mężczyzną z jej snów. Zazwyczaj spędzali razem bankiety, co więcej, ich rodzice właśnie zaaranżowali ich zaręczyny.
+
Ale Louise wiedziała dokładnie kogo miała przed sobą: to Viscount, szlachcic, który właśnie odziedziczył ziemie nieopodal jej posiadłości rodzinnej. Louise poczuła wewnętrzne ciepło i zmieszanie; Viscount był mężczyzną z jej snów. Zazwyczaj razem spędzali razem bankiety, co więcej, ich rodzice właśnie zaaranżowali ich zaręczyny.
   
 
-Czy to ty, Viscouncie?
 
-Czy to ty, Viscouncie?
Line 53: Line 53:
 
-Ale...
 
-Ale...
   
-Czyżbyś znowu została skrzyczana? Nie martw się. Porozmawiam z twoim ojcem. - powiedział Viscount.
+
-Czyż nie zostałaś znowu skrzyczana? Nie martw się. Porozmawiam z twoim ojcem. - powiedział Viscount.
   
 
Louise przytaknęła, wstając sięgnęła po rękę Viscounta. ''"Ale duża dłoń, czyż nie są to wymarzone ręce do trzymania?"''
 
Louise przytaknęła, wstając sięgnęła po rękę Viscounta. ''"Ale duża dłoń, czyż nie są to wymarzone ręce do trzymania?"''
Line 308: Line 308:
   
 
<center>* * *</center>
 
<center>* * *</center>
 
 
W trakcie gdy Saito był bity na kwaśne jabłko, daleko od akademii Fouquet gapiła się bezczynnie na sufit Więzienia Genueńskiego. Była magiem klasy trójkąta, zatrzymaną przez Saita i resztę dwa dni temu za kradzież “Berła Zniszczenia”. Ponieważ była znana ze zrabowania wielu cennych rzeczy od niewyobrażalnej ilości szlachciców, została umieszczona Więzieniu Genueńskim, najlepiej strzeżonym więzieniu w mieście Tristan.
 
 
Termin rozprawy sądowej został wyznaczony na nadchodzący tydzień. Jako, że zhańbiła szlacheckie imię na taką skalę, najprawdopodobniejszym wyrokiem był wyrok śmierci lub (w najlepszym wypadku) wygnanie. W obu wypadkach, nie mogłaby już dłużej być w Tristanii.
 
 
Na początku myślała o ucieczce, ale później porzuciła tę myśl.
 
 
W jej celi nie było nic poza tandetnym łóżkiem i drewnianym stolikiem. Nawet sztućce były z drewna. Sprawy wyglądałyby inaczej gdyby znalazła cokolwiek metalowego… Chociażby łyżkę.
 
 
Mimo tego nadal chciała znaleźć sposób aby przy użyciu alchemii zmienić mury więzienia lub kraty w ziemię, ale bez jej różdżki (która została skonfiskowana) lub jakiegoś substytutu, nie było to możliwe. Magowie są naprawdę bezsilni bez ich różdżek. Co więcej, na mury jak i kraty więzienne zostały rzucone specjalne zaklęcia odporności na magię, więc nawet wykorzystując alchemię nie byłaby w stanie uciec.
 
 
-To podłe z ich strony aby zamykać w tak obskurnym miejscu taką skromną szlachciankę jak ja.- zrzędziła Fouquet. Wtedy pomyślała o młodzieży, która ją zatrzymała ''"Ten chłopak jest całkiem silny... Nie mogę uwierzyć, że jest zwykłym człowiekiem. Kim właściwie jest ten chłopak? Chociaż.. Mnie już to nie dotyczy..."'' Pomyślała.
 
 
-No... Czas spać...- Fouquet położyła się i zamknęła oczy. Jednak po chwili znowu je otworzyła.
 
 
Fouquet usłyszała jak ktoś schodził do lochów, w których się znajdowała. Usłyszała również dźwięk typowy dla butów z ostrogami. Zrozumiała, że nie pochodzi on od nadzorcy, skoro strażnicy nie noszą ostróg. Fouquet natychmiast usiadła.
 
 
Przed jej celą pojawiła się osoba w czarnej pelerynie, jej twarzy nie można było dostrzec, ponieważ przykrywała ją biała maska. Ale długa różdżka wystawała spod peleryny, był to niewątpliwie mag.
 
 
Fouquet powiedziała dosyć pogardliwie -Jestem zaskoczona tymi odwiedzinami w środku nocy!
 
 
Osoba w białej masce nie odpowiedział, w zamian spojrzał na Fouquet chłodnym wzrokiem.
 
 
Fouquet instynktownie wiedziała, że ten przybysz został wynajęty, aby ją zabić. Część szlachciców, których okradła, musiała uważać, że proces w sądzie to tylko strata czasu i pewnie wynajęli zabójcę aby przyspieszyć przebieg wydarzeń. Niektóre spośród rzeczy jej ofiar, pochodziły z kradzieży, więc prawdopodobnie aby prawda nie wyszła jaw, postanowiono ją uciszyć.
 
 
-Jak zresztą sam widzisz, to miejsce nie nadaje się zbytnio na przyjmowanie gości. Chociaż pewnie nie jesteś tu na filiżankę herbaty, mam rację?- powiedziała Fouquet.
 
 
Dodała w duchu: ''"Mimo, że nie mam różdżki, nie poddam się bez walki. Znam się nie tylko na magii; Jestem też dosyć dobra w bezpośredniej walce. Dopóki pozostanie za kratami i będzie chciał użyć magii z zewnątrz, jestem bezsilna. Muszę ją więc zwabić jakoś do celi."''
 
 
Wtedy mężczyzna w pelerynie powiedział -To ty jesteś Fouquet Krusząca Ziemię?
 
 
Jego głos był donośny i młodzieńczy.
 
 
-Nie jestem pewna, kto dał mi to przezwisko, ale tak, jestem Fouquet Krusząca Ziemię.
 
 
Przybysz uniósł lekko ręce na znak, że nie ma złych zamiarów.
 
 
-Chciałbym ci coś powiedzieć.
 
 
-Co to ma być?- Fouquet odpowiedziała zdziwionym tonem. -Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że chcesz przemawiać w mojej obronie. Co za dziwak.
 
 
-Chętnie się za tobą wstawię, droga Matyldo z Południowej Gothy.
 
 
Twarz Fouquet pobladła. ''"To imię, o którym niemal zapomniałam, a właściwie zostałam zmuszona aby o nim zapomnieć. Nie powinno być na tym świecie osoby znającej to imię…"''
 
 
-Kim ty właściwie jesteś?
 
 
Mężczyzna odpowiedział pytaniem na pytanie -Matyldo, czy chciałabyś powtórnie służyć Albionowi?
 
 
Fouquet tracąc do reszty panowanie nad sobą odpowiedziała -To niemożliwe! Nigdy nie będę sprzyjać komuś, kto zabił mojego ojca i zajął mój dom!
 
 
-Nie zrozum mnie źle, nikt nie proponuje ci służby dla albiońskiej rodziny królewskiej. Niedługo zostaną obaleni.
 
 
-Co masz przez to na myśli?
 
 
-W kraju ma miejsce rewolucja. Zamierzamy obalić bezsilną rodzinę królewską i zastąpić ich takimi zdolnymi szlachcicami jak my.
 
 
-Ale czy nie należysz do Tristańskiej szlachty? Co w ogóle obchodzi cię rewolucja w Albionie?
 
 
-Jesteśmy stowarzyszeniem szlachty bez kraju martwiących się o przyszłość Halkeginii. Chcemy zjednoczyć Halkeginię i odzyskać Ziemię Świętą, na której założyciel Brimir postawił już swoją stopę.
 
 
Fouquet powiedziała nie ukrywając ironii -Nie pleć bzdur. Skoro tak się sprawy mają, po co to twoje stowarzyszenie mnie potrzebuje? Jestem jedynie więźniem.
 
 
-Teraz potrzebujemy utalentowanych magów bardziej niż kiedykolwiek; czy nam pomożesz, Fouquet Krusząca Ziemię?
 
 
Fouquet machnęła ręką i odpowiedziała -Proszę, przestań bujać w obłokach…
 
 
Nie usłyszawszy odpowiedzi kontynuowała -Chcecie zjednoczyć Halkeginia? Królestwa Tristanii, Germanii, Albionu, and Galii, oraz mnogość małych królestw, które nieustannie toczą ze sobą wojny, połączenie ich jest marzeniem ściętej głowy. No i jeszcze odzyskanie ziemi świętej, jak zamierzacie walczyć z tymi wszystkimi potężnymi elfami?
 
 
Ziemia święta była w posiadaniu elfów żyjących na południu Halkeginii od setek lat. Odkąd tam się osiedliły, ludzie przeprowadzali niezliczone krucjaty w celu odzyskania ziemi świętej, ale za każdym razem ponosili sromotną klęskę.
 
 
Elfy, wyróżniające się wyraźnie odstającymi uszami i niezwykłą kulturą, przewyższają ludzi zarówno długością życia jak i biegłością w zaawansowanej magii. Wszystko to czyni z elfów niezwykle skutecznych wojowników. Wydawało się niemożliwe, aby człowiek mógł pokonać elfa.
 
 
-Nie darzę miłością szlachty i nie mam żadnego interesu w zjednaczaniu Halkeginii. Odzyskiwanie ziemi świętej... Jak dla mnie elfy mogą zostać tam gdzie są, byle z dala ode mnie!
 
 
Mężczyzna w czarnej pelerynie wziął swoją różdżkę i odpowiedział -Dam ci wybór, Fouquet Krusząca Ziemię.
 
 
-Nie zaszkodzi jej wysłuchać.
 
 
-Przyłączysz się do nas, albo...
 
 
Fouquet dokończyła zdanie za niego -Albo zaraz zginę? Mam rację?
 
 
-Dokładnie. Skoro znasz już nasz sekret, nie mogę sobie pozwolić na zostawienie cię przy życiu.
 
 
-Wy, szlachcice, jesteście naprawdę bandą zarozumialców. Nigdy nie zważacie na uczucia innych- Fouquet powiedziała lekko chichocząc -Zgrabnie to ujmując: zapraszacie mnie, abym się do was przyłączyła, ale w rzeczywistości nie mam żadnego wyboru, prawda?
 
 
Przybysz odpowiedział również chichocząc -Dokładnie.
 
 
-Pozwól mi więc zostać częścią waszej organizacji. Nie lubię, gdy ktoś nie umie porządnie wydawać rozkazów.
 
 
-Więc w drogę.
 
 
-Jak w ogóle nazywa się ta wasza organizacja?
 
 
-Naprawdę chcesz się do nas przyłączyć, czy tylko się ze mną przekomarzasz?
 
 
-Po prostu chcę wiedzieć dla kogo od teraz będę pracowała.
 
 
Mężczyzna wyjął z kieszeni klucz i otwierając drzwi celi Fouquet odpowiedział -Rekonkwistadorzy.
 
 
   
 
== Przekład ==
 
== Przekład ==
Line 420: Line 318:
 
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_1_Rozdział_8|Cofnij do Rozdziału 8 z Tomu 1 - Berło zniszczenia]]
 
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_1_Rozdział_8|Cofnij do Rozdziału 8 z Tomu 1 - Berło zniszczenia]]
 
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska|Powrót do strony głównej]]
 
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska|Powrót do strony głównej]]
  +
| [[Zero_no_Tsukaima:Volume2_Chapter2|Forward to Chapter 2]]
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_2_Rozdział_2|Naprzód do Rozdziału 2 z Tomu 2 - Smutek Jej Królewskiej Mości]]
 
 
|-
 
|-
 
|}
 
|}

Please note that all contributions to Baka-Tsuki are considered to be released under the TLG Translation Common Agreement v.0.4.1 (see Baka-Tsuki:Copyrights for details). If you do not want your writing to be edited mercilessly and redistributed at will, then do not submit it here.
You are also promising us that you wrote this yourself, or copied it from a public domain or similar free resource. Do not submit copyrighted work without permission!

To protect the wiki against automated edit spam, we kindly ask you to solve the following CAPTCHA:

Cancel Editing help (opens in new window)