High School DxD:Tom DX7 Dodatkowy Żywot

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Dodatkowy Żywot: Protoplastka jest żartownisiem!?[edit]

Część 1[edit]

Wydarzyło się to wkrótce po Piekielnej Katastrofie, czyli wojnie z Sojuszem Piekieł, któremu przewodził Hades, kiedy wszystko zaczęło się uspokajać.

Byliśmy w miejscu pracy Parostwa Hyoudou Isseia, biurze ukrytym pod szkołą, znajdującą się dziesięć minut pieszego marszu od Rezydencji Hyoudou.

We wnętrzu, które zajmowało powierzchnię około trzydziestu mat tatami, stało kilka biurek.

Siedziałem za największym, ustawionym w głębi biura, znanym jako biurko prezesa firmy i przeglądałem dokumenty. Jednocześnie zerkałem w stronę jednej z moich podwładnych.

– ............

Była to Ravel, która z poważnym i pokornym wyrazem twarzy wertowała jakieś dokumenty i od czasu do czasu zerkała też na tablet.

Przeglądała dane Międzynarodowego Turnieju Królewskich Gier, znanego jako Puchar Azazela, wykonując jednocześnie swoją diabelską pracę.

Odkąd nasza drużyna zwyciężyła w pierwszej rundzie głównych rozgrywek i przeszła do następnego etapu turnieju, Ravel pracowała ciężko aby znaleźć sposób, jak poradzić sobie z naszym następnym przeciwnikiem, zbierając informacje na jego temat i opracowując strategię.

Naszym następnym przeciwnikiem będzie Drużyna Babel Belial, której przewodzi Mistrz, Diehauser Belial-san. Dotychczas udało im się pokonać nawet zespoły składające się z istot boskiej klasy.

Ponieważ jednak od dawna uczestniczą w oficjalnych, Królewskich Grach, istnieje sporo nagrań ich meczy, więc najlepsze taktyki i zdolności każdego członka ich drużyny są znane w całych Zaświatach.

Badania nad Drużyną Babel Belial, od dawna są tematem najróżniejszych opinii innych graczy oraz specjalistów. W Zaświatach wydano nawet kilka książek na ten temat.

Dlatego trudno byłoby przeczytać wszystko, ale jest mnóstwo rzeczy, które mogą nam posłużyć za punkt odniesienia. Jest to więc coś innego niż walka z nieznanym przeciwnikiem. Byłoby dobrze, gdyby był to wróg z którym można łatwo wygrać po tym, gdy się już go dobrze poznało, ale to na pewno nie był taki przypadek.

W końcu wielu przeciwników nie było ich w stanie pokonać, nawet jeśli mieli do dyspozycji takie materiały.

Przeczytałem nawet książkę poświęconą walce z Drużyną Babel Belial, gdyż Ravel mnie o to poprosiła, ale najbardziej martwiło ją coś innego.

Obecnie wakat Królowej w naszej drużynie był nieobsadzony.

Dotąd tę pozycję zajmowała zamaskowana kobieta, Bina Lessthan (albo raczej Grayfia-san), ale po meczu z drużyną Rias, zrezygnowała.

Zmieniło się wtedy coś, co w sobie nosiła oraz uczucia, które ją dręczyły, więc chwilowo zrezygnowała z dalszej walki i wróciła do domu, do swojego syna.

Cieszyliśmy się z tego, gdyż zawsze dotąd to my byliśmy pod jej opieką, więc nie zamierzaliśmy jej powstrzymywać.

Jednak od tego momentu, nasza drużyna nie miała Królowej.

Zegar odmierzający czas do następnego meczu tykał, a my wciąż musieliśmy znaleźć nową Królową i przeprowadzić trening, aby nasza drużyna była zsynchronizowana…. Nie mogliśmy tracić czasu.

Czy powinniśmy dołączyć do drużyny Ponurą Żniwiarz, Bennię, która odeszła z parostwa Sony-senpai, aby zostać moim Skoczkiem, i uczynić Królową kogoś z dotychczasowych członków? A może powinien do nas dołączyć ktoś z parostwa Rias?

Bova nadal nie powrócił ze swojego treningu….

Co powinniśmy zrobić......

– Hmm – ja i Ravel jednocześnie wydaliśmy z siebie taki dźwięk, z zatroskanymi wyrazami twarzy.

Nagle, magiczny krąg teleportacyjny na podłodze rozbłysł. To Ingvild powróciła z pracy.

Ponieważ jest nowicjuszką, a także ze względu na niebezpieczeństwo eksplozji jej ogromnej demonicznej mocy, do tej pory nie mogła sama udawać się do klientów, ale ostatnio jest w stanie to zrobić.

Ograniczaliśmy jej prace do prostych czynności, które była w stanie wykonywać. Dodatkowo, kiedy jej demoniczna moc i stan fizyczny nie są najlepsze, towarzyszy jej któraś z pozostałych członkiń mojego parostwa (z perspektywy klienta to duży zysk, że zamiast jednej ładnej dziewczyny, odwiedzają go dwie).

Ziewając, Ingvild pokazała mi drogo wyglądające pudełko ze słodyczami, które najwyraźniej było jej wynagrodzeniem za pracę.

– Wróciłam, dostałam te słodkości.

– Hmm, witaj z powrotem. Dobrze się spisałaś. Usiądź i odpocznij sobie przed następną pracą – powiedziałem, odbierając od niej pudełko.

Takie były moje słowa, ale ją najwyraźniej zainteresowała książka, którą czytałem.

– Czy to nie ostatnie wydanie „Cesarza Demolki”? Ta książka opisuje taktykę, której używał przez wieki Diehauser Belial-san, prawda? – zapytała.

– Co? T-tak, znasz tę książkę?

Skinęła głową w odpowiedzi.

– Tak. W końcu pożyczyłam dużo książek od Ravel.

Rozumiem, więc to tak, hę?

– Sposób w jaki Mistrz walczy, jest subtelnie różny w każdej epoce. Jeśli przeciwnik użyje przeciwko nim magii, to natychmiast walczą z tą magią w meczu...… Myślę że wiele się nauczyłam po prostu dlatego, gdyż dużo rzeczy ma zastosowanie także w walkach poza Królewskimi Grami – powiedziała Ingvild.

Rozumiem, więc badała temat Królewskich Gier z własnej inicjatywy…. Może nawet wie już o Mistrzu znacznie więcej niż ja...

– Teraz czytam o specjalnych zdolnościach posiadanych przez wysokoklasowe rody diabłów – powiedziała Ingvild.

Więc coś takiego ją zainteresowało, co? Tak przy okazji, ostatnio współpracowała z innymi, aby pomóc Bal-kunowi (Balberithowi) i Verrine, którzy dołączyli do parostwa Xenovi po tym, gdy została wysokoklasową diablicą, w manifestacji ich zdolności...... Zwłaszcza Balberitha, który jest rzadkim geniuszem. Pomyślałem, że stałoby się coś dziwnego, gdybym sam się w to zaangażował, więc wolałem zostawić wszystko w rękach Sairaorga-san i Rias.

Cóż, jak zawsze mam ręce pełne diabelskiej pracy. Muszę się przygotować do meczu, wykonywać zlecenia i uczyć się jak być Królem. Tyle rzeczy do zrobienia, a tak mało czasu….

Kiedy dzień pracy dobiegł końca i wszyscy już powrócili, Ravel spojrzała na zegarek.

– Już prawie nadszedł czas, aby spotkać się z tą osobą – powiedziała.

Racja, dzisiejszego wieczora mamy jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia.

Część 2[edit]

– Oto piąty mecz głównego etapu Międzynarodowego Turnieju Królewskiej Gry! Drużynami, które się dziś ze sobą zmierzą, są Drużyna Włóczni Niebiańskiego Cesarza, której przewodzi posiadacz Prawdziwego Longinusa, Cao Cao, oraz Drużyna Czerń z Północy, którą prowadzi legendarny Ognisty Gigant, Surtr! Będzie to starcie pomiędzy ludźmi a gigantami! Co się wydarzy w trakcie tej bitwy?!

W salonie oglądaliśmy nagranie z meczu Pucharu Azazela.

My, członkowie rodziny Hyoudou + α (anioły), zebraliśmy się w salonie aby obejrzeć mecz Drużyny Cao Cao. Właściwie to już on się odbył, a my tylko oglądaliśmy nagranie.

Zapytacie pewnie, dlaczego zebraliśmy się tutaj tak dużą grupą, aby obejrzeć mecz, którego wynik już znamy? To dlatego, gdyż…..

Na nagraniu, Cao Cao ciosem swojej Świętej Włóczni, powalił jednego z olbrzymów.

– Wow, niesamowite. Nigdy bym nie pomyślała, że będę miała okazję zobaczyć Prawdziwego Longinusa – powiedziała szeptem szkarłatnowłosa dziewczyna, która zajadała się słodyczami, siedząc obok Rias.

Autorką tych słów była Runeas Gremory, protoplastka Rodu Gremory, piękna diablica z włosami upiętymi z boków głowy, ubrana w mundurek Akademii Kuou!

Tak. Ważnym zadaniem na dziś wieczór, które nam powierzono, było obejrzenie meczu z protoplastką-sama. Najwyraźniej naprawdę chciała obejrzeć jakąś rozgrywkę z Królewskich Gier, najlepiej taką, w której pojawia się Święta Włócznia. Tak więc, w salonie Rezydencji Hyoudou, oglądaliśmy mecz z protoplastką Rodu Gremory, którego wynik już znaliśmy.

Była w pełni odprężona, że nawet zdjęła zakolanówki. Ach, widok gołych nóg jest najlepszy.

Dla nas, członków Rodu Gremory, protoplastka rodziny była kimś więcej, niż tylko ważną osobistością. Początkowo więc zmierzaliśmy zaprosić ją do pokoju VIP-ów na jednym z wyższych pięter, ale...

– Salon mi wystarczy, nie róbmy z tego wielkiej sensacji.

Powiedziała coś takiego, więc oglądaliśmy mecz Cao Cao w salonie.

– Oto twoja kawa, Runeas-san. Lubisz ją z dodatkowym cukrem i mlekiem, prawda? – uśmiechając się przyjacielsko, moja mama podała protoplastce-sama świeżo zaparzoną kawę.

– Och, dziękuję ci bardzo – odparła protoplastka-sama z uśmiechem.

– Ufufu, Runeas-san jest taka urocza – powiedziała moja mama, siadając obok mnie.

Nie rozpoznała w protoplastce-sama kogoś z rodziny Rias, mimo że wszystko jej wyjaśniłem. Cóż, są spokrewnione, mimo że dzielą ich całe pokolenia.

W końcu jedna z nich jest pierwszą głową rodziny, a druga kandydatką na to stanowisko...

– Och! Wiele Pionów Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza zostało wyeliminowanych przez Hrungnira z drużyny Czerń!

Z powodu gwałtownego ataku legendarnego olbrzyma, wiele pionów z drużyny Cao Cao odpadło z gry. Jak zwykle, nordyckie olbrzymy są bardzo potężne.

Tak przy okazji Drużyna Cao Cao na ten mecz miała następujący skład:

・Król: Cao Cao.

・Królowa: Guan Gong (istota boskiej klasy).

・Wieża: Herakles.

・Wieża: Connla (użytkownik Nocnego Mirażu).

・Skoczek: Jeanne.

・Skoczek: Perseusz.

・Goniec: Georg.

・Goniec: Marsilio (użytkownik Zjawiskowej Klątwy).

・Pion [1-8]: Byli członkowie Frakcji Bohaterów.

Taka była ich drużyna. Jej skład nie uległ zmianie od poprzedniego meczu.

Do Drużyny Czerń, której przewodził Surtr, należały następujące osoby:

・Król: Surtr (Ognisty Gigant, Król Muspelheim[1]).

・Królowa: Sinmara (żona Surtra).

・Wieża [2]: Hrungnir (Lodowy Gigant, jötunn[2]).

・Skoczek [2]: Hræsvelgr.

・Goniec [2]: Útgarða-Loki (Lodowy Gigant, jötunn).

・Pion: Dwóch wojowników z Muspelheim, każdy warty cztery figury.

Taki był ich skład. Była to brutalna drużyna, do której należeli potężni, legendarni giganci i olbrzymi wojownicy. Od samego początku rozgrywek, bez żadnych problemów, rozgramiała zespoły z najróżniejszych frakcji.

– W porządku, zatrzymałem ich! Herakles! Jeanne!

Magiczne łańcuchy stworzone przez Georga uwięziły dwóch ognistych olbrzymów, którzy byli Pionami. Herakles i Jeanne, ten pierwszy z wybuchowymi zdolnościami swojego Boskiego Daru, a druga ze swoim olbrzymim smokiem zaatakowali razem gigantów, obalając ich na ziemię.

Drużyna przeciwna, Czerń, poczynając od swojego Króla, Surtra, składała się wyłącznie z legendarnych olbrzymów mających od dwudziestu, do trzydziestu metrów wzrostu. Jednak olbrzymy będące Pionami były mniejsze i miały około dziesięciu metrów.

– Ruszajmy, Georg.

– Tak, Cao Cao!

Cao Cao, który był już w swoim trybie Łamacza Ładu (miał aureolę na plecach), trzymał Świętą Włócznię pokrytą potężną aurą, podczas gdy Georg używał mocy mgły ze swojego Zatracenia Wymiaru, jednego z najpotężniejszych Longinusów oraz swojej wszechstronnej magii, którą władał, aby zadać obrażenia legendarnym olbrzymom.

Olbrzymy są potężne dzięki swoim gigantycznym rozmiarom i wielkiej sile. Jednakże, miały problemy, gdy ścierały się z drużynami, które obierały sobie za cel ich słabe punkty. Takimi drużynami były drużyny „techniczne”, lub mające w swoich szeregach magów, lub ludzi z dobrymi technikami.

Dlatego Cao Cao, posiadający znakomitą technikę oraz Georg, będący utalentowanym magiem, mieli znaczną przewagę nad gigantami.

Jednak przeciwnikami były tak potężne olbrzymy, że zapisały się w nordyckiej mitologii. Gdyby byli rywalami, nad którymi można łatwo zyskać przewagę, nikt nie miałby problemów ze stawieniem im czoła. Chociaż Cao Cao od samego początku meczu był w trybie Łamacza Ładu, gdyż pewnie zrozumiał, że olbrzymy łatwo go pokonają, jeśli będzie zbyt oszczędny w używaniu mocy.

Będący w boskiej klasie Guan Gong, który należał do Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza, też nie zamierzał pozostać w tyle. Dosiadał olbrzymiego konia o czerwonej maści i dzierżonym przez siebie bułatem błękitnego smoka zadawał obrażenia olbrzymowi z którym się mierzył

– Teraz jest osiemnaście Longinusów, prawda? Za każdym razem kiedy się budzę, pojawiają się jakieś nowe – mruknęła protoplastka-sama, wpatrując się w ekran.

Rozumiem. To normalne, że odnosi takie wrażenie, skoro przesypia całe epoki i budzi się od czasu do czasu.

Ona sama zajadała jakąś przekąskę, ryżowe krakersy, gdy oglądała nagranie meczu. Na opakowaniu była jednak nadrukowana twarz Kiby.

– Protoplastko-sama, co takiego jesz? – zapytałem z ciekawością.

– Hę? Co takiego? To nowa przekąska, produkowana przez Gremorych. Nazywa się „Kiba-kyun Paisen”. Najwyraźniej jest wzorowana na japońskich krakersach ryżowych – odparła protoplastka-sama, pokazując mi opakowanie.

R-rozumiem. Krakersy ryżowe produkowane przez Rodzinę Gremory, tak?

– Nawet nie wiedziałem, że jest coś takiego – powiedział Kiba zaskoczonym tonem, gdy zobaczył krakersy. Najwyraźniej ich istnienie było tajemnicą także dla niego…..

C-cóż, jeśli o mnie chodzi, to istnieje też masa gadżetów i innych produktów powiązanych z Oppai Smokiem, które krążą po Zaświatach, a o których nie mam pojęcia.

– ............

Nagle zauważyłem, że Ingvild intensywnie przyglądała się meczowi. Jeszcze niedawno przysypiała w takich sytuacjach...

– Ostatnio, Ingvild-sama ogląda dużo nagrań meczów Królewskiej Gry. Oglądała też mecze, w których poprzednio brali udział Ise-sama i pozostali – szepnęła mi Ravel.

―――!!

Naprawdę? Więc musiała obejrzeć je wiele razy...

Kiedy tak rozmawiałem z Ravel, mecz na nagraniu trwał dalej.

– Och, członek Drużyny Czerń, Wieża Hrungnir, zaatakował ludzi z ekipy Włóczni Niebiańskiego Cesarza swoją olbrzymią włócznią!

Nawet bez bezpośredniego trafienia, atak legendarnego giganta był tak potężny, że wystarczył aby osłabić członków Frakcji Bohaterów, którzy byli ludźmi.

– Wycofujemy się!

Cao Cao i inni ludzie z jego drużyny, chwilowo podali tyły.

Gdy jeden po drugim, olbrzymy oddzielały się od swoich towarzyszy, Cao Cao wydał swojej drużynie rozkaz.

– W porządku, otoczymy ich! Georg!

Słysząc swoje imię, Georg podążył za poleceniem przywódcy i zwiększył zdolność swojego Boskiego Daru, Zatracenia Wymiaru i użył Łamacza Ładu, Twórcy Wymiaru.

Ze względu na to, co zrobił podczas ataku olbrzymich potworów, na jego Boski Dar nałożono ograniczenia, ale najwyraźniej poluzowano je na czas głównej fazy turnieju.

Używając mocy mgły, stworzonej przez Łamacza Ładu, Georg utworzył na polu gry swoją własną barierę.

Jeden z olbrzymów został w niej uwięziony, a członkowie drużyny Cao Cao, począwszy od niego samego, zaczęli wchodzić do środka.

Ta taktyka polegała na zapieczętowaniu każdego z olbrzymów wewnątrz potężnej bariery i zaatakowanie go przewagą liczebną.

– Z pewnością pokonamy ich jednego po drugim! Dalej!

– Tak jesttttt!!!

Drużyna odpowiedziała na rozkaz Cao Cao i wszyscy razem uderzyli na legendarnego olbrzyma uwięzionego wewnątrz bariery.

– Nu-nuoooooooo!

Olbrzym zamknięty wewnątrz bariery szalał, kiedy obrywał potężnymi atakami od Świętej Włóczni oraz siedmiu skarbów, a także najróżniejszymi Łamaczami Ładów. Co więcej, okryty boską aurą bułat błękitnego smoka Guan Gonga, wydawał się wyjątkowo szkodzić olbrzymowi, i w końcu…....

– Goniec Drużyny Czerń został wyeliminowany z walki.

Cao Cao i pozostali pokonali jednego z olbrzymów. Gońca, Útgarða-Lokiego, który był użytkownikiem iluzji.

– Zamiast walczyć z przeciwnikami otwarcie, odizolowują ich oddzielnie i wykańczają jednego po drugim. Dzięki temu nie marnują dużo energii, więc jest to najlepsza strategia – Ravel wyjaśniła nam taktykę Cao Cao i jego drużyny.

– Następny!

W tym momencie, Cao Cao i jego drużyna zamknęli kolejnego olbrzyma w mgle Łamacza Ładu Georga. Drużyna Włóczni Niebiańskiego Cesarza ponownie weszła do wnętrza bariery i zaatakowała olbrzyma.

– Nu-nuoooo! Wy dranie!

Tym razem to Hræsvelgr, Skoczek Czerni, został uwięziony wewnątrz mgły. Był olbrzymem z głową oraz skrzydłami jastrzębia, specjalizującym się w magii wiatru. Wpadł w szał, gdy jej używał i zranił Cao Cao oraz pozostałych…..

– Skoczek Czerni został wyeliminowany z gry.

….Ale oni i tak go pokonali.

Cao Cao i jego drużyna radzili sobie z legendarnymi olbrzymami.

– OOOOOOOOoOooOoooOooO!!!

Publiczność na nagraniu, także wyraziła swoje podekscytowanie. Drużyna nordyckich olbrzymów, która dominowała w eliminacjach, doznawała porażki z ręki słabszych przeciwników, ludzi. Wyglądało to jak z jakiejś legendy, więc wszyscy byli podnieceni.

Nagle, mgła która rozdzieliła drużynę przeciwną, próbowała odizolować ich królową, Sinmarę.

Sinmara była brutalną i potężną olbrzymką oraz żoną Surtra. Kiedy już została uwięziona przez barierę Georga….

Ciało Surtra wybuchło potężną aurą ognia, gdy zobaczył, że jego żona została uwięziona.

– Dobrze ci idzie, ludzki bohaterze. Masz głowę na karku, skoro zadałeś nam takie straty. Dlatego pokażę ci, czym naprawdę jest boskie uzbrojenie! – wrzasnął Surtr, po czym uniósł wysoko swoją pięść i stworzył w niej kruczoczarny płomień.

Całe jego ciało zostało pokryte czarnymi płomieniami.

Ten widok przypomniał mi opisujące go fragmenty mitologii nordyckiej, które czytałem.

„Imię jego znaczy Czarny”, lub Śniady”.

„W mitologii nordyckiej był najsilniejszym z olbrzymów, strzegącym kraju ognia, Muspelheim, w najbardziej wysuniętym na południe krańcu świata”.

„ W Eddzie napisano, że spali świat na popiół”.

„Imię jego brzmi Surtr, Król Muspelheim”.

W prawej dłoni Surtra, która aż płonęła potężną aurą, pojawił się miecz czarnych płomieni.

– Lævateinn[3] – powiedział olbrzym.

Obserwując tę scenę, obecny Naczelnik upadłych aniołów, Semyazza-san, który pełnił rolę komentatora podczas tego meczu, powiedział coś takiego:

– Powinniśmy natychmiast wzmocnić pole bitwy. To coś wszystko spali....… To czarne płomienie, które mogą nawet spalić świat na popiół!

Taka była jego opinia.

W tym momencie, zarządcy turnieju natychmiast wzmocnili wytrzymałość pola bitwy.

Miecz w prawej dłoni Surtra emanował intensywnym, boskim płomieniem, który był tak gorący, że od jego ciepła wszystko dookoła natychmiast stawało w ogniu. Od tego żaru nawet nagranie zaczęło się zniekształcać.

– Spal wszystko – mówiąc te słowa, Surtr przeciął na pół barierę, która uwięziła jego żonę.

Mgła stworzona przez Łamacza Ładu Longinusa Georga, została natychmiast zdmuchnięta.

Gdyby Georg użył pełni swojej mocy, to pewnie ta bariera by wytrzymała.....

– Gach!!

– Gach!!

Znajdujący się wewnątrz bariery Herakles i Jeanne, zostali trafieni w następstwie ciosu mieczem i ogarnęło ich światło odsyłające.

– Skoczek i Wieża z Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza zostali wyeliminowani z walki.

Dwójka silnych członków Frakcji Bohaterów, została pokonana jednym ciosem.

Kiedy Sinmara, żona Surtra, została uwolniona i stanęła u jego boku, Surtr zamachnął się Lævateinnem, okrytym czarnymi płomieniami, w stronę Cao Cao i wojowników Frakcji Bohaterów.

– Co za żar!

– Nuaaaaach!

To jedno machnięcie miecza legendarnego olbrzyma wystarczyło, aby każdy z członków drużyny Cao Cao został ogarnięty odsyłającym światłem.

– Georg! Zamknij mnie i Surtra wewnątrz bariery! Użyję „tego”! – krzyknął Cao Cao.

– Zrozumiałem!

Przytakując rozkazowi swojego przywódcy, Georg ponownie stworzył mgłę swojego Longinusa i zmieszał ją ze swoją magią, tworząc silną barierę, do której przeniósł Surtra i Cao Cao.

To był pojedynek pomiędzy Królami obu drużyn!

Wnętrze bariery było jednak wypełnione gęstą mgłą, przez co nie widzieliśmy, co takiego się tam dzieje.

Mogliśmy tylko dostrzec błyski aury i czarnych płomieni.

Poza barierą, Georg, Guan Gong i reszta ich drużyny, toczyli zaciekłą walkę z Sinmarą i innymi olbrzymami.

Jeśli uwzględnić to, że Surtr użył Lævateinna, oraz siłę jego pozostałych podwładnych, to przewaga była po stronie olbrzymów, a Frakcja Bohaterów znalazła się w złej sytuacji.

Jeśli dalej tak będzie, to drużyna Cao Cao przegra, a w każdym razie tak mi się wydaje… Jednak ten mecz zakończył się w niespodziewany sposób.

– Co? Czy to pewne?

Komentator wydawał się być zaskoczony. Najwyraźniej coś się wydarzyło w trakcie tego meczu.

– Eee, najwyraźniej Surtr, Król Drużyny Czerń, poddał się….. Zwycięstwo odnosi Drużyna Cesarza Niebiańskiej Włóczni! – oznajmił nagle zaskoczonym tonem.

Widzowie byli zdumieni takim wynikiem.

To było niezwykłe, że po ujawnieniu czegoś tak potężnego, jak Lævateinn, Surtr sam się poddał….

Znaliśmy już wynik tego starcia, więc nie byliśmy zaskoczeni. Ale to i tak było niezwykłe, prawda?

Kiedy po raz pierwszy obejrzeliśmy to nagranie, też byliśmy zdumieni.

Georg rozproszył mglistą barierę, która otaczała Surtra i Cao Cao.

Wtedy zobaczyliśmy tylko Cao Cao, którego całe ciało dymiło i było pokryte krwawiącymi ranami oraz Surtra, który stracił lewą rękę.

Jeśli przyjrzeć się temu bliżej, to dawało się dostrzec, że Cao Cao ściągnął opaskę z oka, które teraz świeciło złotym blaskiem. Rias stwierdziła, że to zapewne sztuczne oko, obdarzone jakąś specjalną mocą.

Cao Cao opierał się na swojej Świętej Włóczni, oddychał ciężko i ze wszystkich sił starał się utrzymać na nogach.

– Dlaczego się poddałeś? Gdybyśmy dalej tak walczyli, to przegrałbym – zapytał.

Surtr sprawił, że Lævateinn zniknął z jego dłoni i spojrzał na swojego przeciwnika.

– Nie opanowałeś jeszcze tej techniki, prawda, użytkowniku Świętej Włóczni?

– Cóż, tak…. To był pierwszy raz, kiedy użyłem jej przeciwko komuś będącemu w boskiej klasie.

– Tak sądziłem. Po jeszcze pięciu razach, nie, gdybyś użył tej techniki dwa, albo i trzy razy, przeciwko silnym przeciwnikom i przyzwyczaił do niej, to znalazłbym się w niebezpieczeństwie. To naprawdę przerażająca moc – powiedział Surtr do Cao Cao. – Słyszałem, że Boskie Dary, Longinusy, ewoluują i rozwijają się, wraz z uczuciami swojego posiadacza, a dramatyczne zmiany mogą niemalże wywołać cuda. „Jeśli dalej będziesz brał udział w turnieju, to zobaczę u ciebie jeszcze potężniejszą moc”. Kiedy pomyślałem o czymś takim, uznałem że jestem zadowolony z takiego wyniku. W końcu jestem strażnikiem Muspelheim i wrogiem Asgardu, a także tym, który pali nieznane zagrożenie. Jeśli odniosę więcej ran niż teraz, to w przyszłości może mi to w czymś przeszkodzić. Dlatego już wystarczy.

Surtr uklęknął i wyciągnął swoją prawą rękę w stronę Cao Cao. Najwyraźniej chciał uścisnąć jego dłoń.

– Stań się silniejszy, młodzieńcze. Jako wojownik będę czekał, aby zobaczyć jak wzrośniesz w siłę wraz z Dwoma Niebiańskimi Smokami oraz innymi posiadaczami Longinusów.

Cao Cao był zmieszany takimi słowami, ale zrozumiał intencje Surtra i wyciągnął w jego stronę swoją rękę. Uścisnął dłoń olbrzyma, która nadal płonęła. Ogień jednak nie spalił użytkownika Świętej Włóczni, a tylko płonął majestatycznie.

– Zrozumiałem. Obiecuję, że stanę się jeszcze silniejszy. Mam nadzieję, że pewnego dnia znów stoczymy ze sobą walkę, Królu Muspelheim – powiedział Cao Cao.

Był to uścisk dłoni pomiędzy człowiekiem, a olbrzymem, których rozmiary do siebie nie pasowały, ale wyglądało to niezwykle i wspaniale.

Mecz zakończył się zwycięstwem Cao Cao i jego drużyny.

– Prawdopodobnie technika użyta przez Cao Cao w gęstej mgle, była ostatnią z jego Siedmiu Skarbów. Ciekawi mnie też jego oko… Ale skoro poradził sobie z Surtrem, to na pewno jest to ta, o której mówił, że nadal ją dostosowuje – powiedziałem.

– Jakiś czas temu, kiedy Cao Cao i Jeanne odwiedzili ten dom, aby coś załatwić, zapytałam ich o to. Nic mi nie odpowiedzieli, ale…. – powiedziała Rias. – Cao Cao najwyraźniej zainteresował się maszyną do lodów w kuchni, więc powiedziałam „Dam ci ją, jeśli opowiesz mi o tej technice, której użyłeś w meczu z Surtrem”. Przez chwilę się nad tym zastanawiał.

Jeanne powiedziała wtedy coś takiego:

„Czekaj! Ciężko pracowałeś nad tą techniką i chcesz wszystko tak łatwo zdradzić za coś takiego?!”

Najwyraźniej został skarcony. Cao Cao musiał naprawdę zaciekawić się tą maszyną do lodów, skoro powiedział, że ma „dziecinny gust”......

Ostatecznie, Rias najwyraźniej niczego się nie dowiedziała.

Cóż, skoro dalej będzie brał udział w meczach, to w końcu nadejdzie taka chwila, gdy nie będzie miał innego wyboru i użyje tej techniki na oczach wszystkich. W końcu, w tym turnieju bierze udział wielu silnych rywali, którzy mogą go do tego zmusić.

Może też sam nam o tym powiedzieć, albo pokazać, jeśli znów zaatakuje nas jakiś potężny wróg.

Na tym skończyło się nagranie meczu Cao Cao i jego drużyny.

– Zastanawiam się, czy też nie powinnam wziąć udziału w turnieju – powiedziała nagle protoplastka-sama z zadowoleniem.

――!?

Niemal wszystkich nas zaskoczyły te słowa.

– Ależ protoplastko-sama! To zbyt nagłe... Poza tym, okres rejestracji drużyn już się skończył…. – powiedziała Rias zmieszanym tonem.

– Ara? Ale nadal można przyłączyć się do drużyny, w której są wolne wakaty, prawda? – powiedziała spokojne protoplastka-sama.

Najwyraźniej nieźle znała reguły turnieju.

– Ale przecież utrzymujemy w tajemnicy to, że jeszcze żyjesz…. – powiedziała Rias zatroskanym tonem.

– Żona Sirzechsa-kun...... Grayfia-chan, nosiła maskę na twarzy, zgadza się? Może i ja mogłabym wystąpić incognito? Słyszałam, że Issei-chan jest zmartwiony tym, że w jego drużynie nie ma obecnie Królowej – odparła protoplastka.

Naprawdę sporo wiesz, co? Najwyraźniej jest niezła w zbierani informacjo o współczesnym świecie.

– Z-z pewnością tak jest, ale… Nadal rozważamy różne opcje...… – powiedziała Ravel zakłopotanym tonem.

– Rozumiem – protoplastka-sama, mimo że zdawała się rozumieć sytuację, nagle uśmiechnęła się diabelsko i spojrzała na nas wszystkich. – Ufufufu, ale wiecie, dzieci Gremorych, gdybym ja, założycielka rodu, czegoś chciała, mogłabym was wszystkich zmusić, abyście mnie słuchali......

Po tych słowach wysunęła swoją rękę naprzód!

– Co!? Coś takiego jest możliwe?!

Wszyscy, włącznie z Rias, byliśmy bardzo zaskoczeni tymi słowami! Czy to prawda?! Coś takiego jest możliwe?!

My, ludzie związani z Rodziną Gremory, przygotowaliśmy się!

....................................

Nic się jednak nie stało. Kiedy spojrzeliśmy wszyscy w stronę protoplastki-sama….

– Pomyślałabym że dobrze by było, gdybym zrobiła coś takiego…. Mumumu...… – oznajmiła, chichocząc uroczo, po czym zaczęła recytować – Posłuszeństwo, Posłuszeństwo.

T-to był żart......? Myślałem, że ta protoplastka potężnego diabelskiego rodu, ujawni swoją ukrytą moc.

Nagle spojrzała na Ingvild, jak gdyby coś zrozumiała.

– Och, więc to znaczy, że Grayfię-chan zastąpi to dziecko?

Ingvild była zakłopotana, kiedy wszyscy na nią spojrzeli, ale...

– Wezmę udział w turnieju? – zapytała, wskazując na siebie palcem i patrząc na mnie oraz Ravel.

Eer.......

Nie wiedzieliśmy oboje, jak mamy na to odpowiedzieć.

– Skoro już obejrzeliśmy mecz, to chyba już czas iść spać, nie sądzicie? W końcu postanowiliśmy, że jutro sobie potrenujemy, skoro mamy dzień wolny – powiedziała nagle do wszystkich Akeno-san.

Tak jak mówiła, nowi i starzy członkowie Klubu Okultystycznego mieli jutro razem, potrenować.

– Więc to tak, hmm? Cóż, dziękuję że znosiliście mój egoizm przez cały wieczór. W zamian, przyjdę jutro na wasz trening i jako założycielka rodu, nauczę Rias-chan tajnej techniki – powiedziała protoplastka-sama.

Rias wyglądała na zaskoczoną, kiedy to usłyszała.

– N-naprawdę? – zapytała.

– Tak, zostaw to mnie♪ – protoplastka-sama wypięła pierś, pełna wiary w siebie.

Tak oto postanowiono, że założycielka klanu dołączy jutro do naszego treningu.

Cóż, zastanawiam się, co się stanie.....

Tak oto skończyliśmy oglądać nagranie meczu pomiędzy drużynami Cao Cao i Surtra, oraz przygotowaliśmy się do jutrzejszego dnia.

Część 3[edit]

Następnego dnia.

Każdy z nas wykonywał swój własny trening w wielkiej przestrzeni treningowej, rozciągającej się pod ziemiami Rodu Gremory.

Nawiasem mówiąc, nie była przeznaczona wyłącznie dla mnie, ale dla całego Parostwa Gremory.

Po wojnie z bogami Królestwa Zmarłych, Rugal-san i Bennia odeszli z parostwa Sony-senpai i dołączyli do parostw Rias i mojego, jako Wieża i Skoczek. Dzisiaj nasz trening trwał cały dzień, z przerwami na posiłki rano i po południu. Moja drużyna przechodziła treningi indywidualne, walki zespołowej oraz potencjalnej walki z drużyną Mistrza Beliala.

Skoro wilkołak, Rugal-san, potrafił używać magii, trenował głównie z inną Wieżą Rias, Koneko-chan, a także z Rosweisse-san.

Trening z Koneko-chan, która świetnie walczyła wręcz, oraz z Rossweisse-san, będącą mistrzynią magii, świetnie równoważył zdolności Rugala-san.

Z drugiej strony, trening Benni odbywał się głównie ze Skoczkami z mojej drużyny, Xenovią i Iriną, a także Kibą, Skoczkiem z parostwa Rias. Kiedy trenowali główną cechę Skoczków, szybką walkę, Bennia korzystała też ze swoich zdolności Ponurego Żniwiarza.

Tym razem nieobecni byli, jego eminencja Strada, Crom Cruach i Bova.

– Pomogę wam, w czym tylko będę mogła! – powiedziała była członkini drużyny Rias, Lint-san.

Latała na swoich anielskich skrzydłach po całej przestrzeni treningowej, i pomagała nam, jeśli ją o to poprosiliśmy.

Podobnie postępowała Nimura Ruruko-san, która przeniosła się do parostwa Xenovi i biegała, ze swoją specjalną umiejętnością, po całej przestrzeni oraz pomagała nam w treningach.

I tak to wszystko wyglądało. Większość z nas miało na sobie zwykłe dresy.

Chciałem zapytać Crom Cruacha, który był nieobecny, czy morderczy trening któremu poddawał Bovę, zakończy się przed następnym meczem?

[Mam tylko nadzieję, że Crom Cruach nie zamęczy go swoimi ćwiczeniami na śmierć.]

Ddraig powiedział coś takiego.

Wiesz że ufam Crom Cruachowi? I Bovie oczywiście też. Mam tylko nadzieję, że wrócą przed meczem...

Nagle, kiedy spojrzałem w kierunku, z którego dobiegł dźwięk zderzających się brutalnie aur, zobaczyłem Gaspera, który zmienił się w mroczną bestię oraz Nakiriego, który przybrał postać człekokształtnego smoka. Było to przyjacielskie starcie, pomiędzy kolegami z klasy.

– Nieźle, uniknąłeś mojego Zatrzymania Czasu!

– Ty też sprawnie unikasz wszystkich moich silnych ataków, zmieniając się w aurę ciemności!

Nakiri bezszelestnie usunął się poza zasięg Zatrzymania Czasu Gaspera. Używając smoczych mocy, zasypał bestię gradem ciosów i kopniaków, ale jej ciało zmieniło się w ciemność i rozproszyło, unikając w ten sposób bezpośredniego trafienia.

Rany, obaj mogą atakować słabe punkty przeciwników, ale zdecydowali się na walkę wręcz. Nasi towarzysze, a raczej… Chłopaki z Rodu Gremory, tacy właśnie są! Tak właśnie pomyślałem, kiedy na nich patrzyłem.

Jeśli chodzi o mój trening, to razem z Kibą przybyliśmy tu znacznie wcześniej, jeszcze przed wszystkimi, i trenowaliśmy razem. Teraz mam więc przerwę.

Kiedy zajadałem ręcznie robione kulki ryżowe Akeno-san, kanapki z jajkiem zrobione przez Asię i owinięte mięsem kulki ryżowe Kiby, przypatrywałem się szczególnemu treningowi.

– Daj z siebie wszystko, Rias-chan, moja potomkini.

– T-tak.

Protoplastka Rodu Gremory, Runeas, odbywała tajemniczy trening z Rias!

Myślę, że ma on nauczyć ją tej tajemniczej techniki, o której wczoraj wspomniała......

Rias przybrała pozę z wyciągniętymi ramionami i lekko ugiętymi nogami, podczas gdy całe jej ciało było okryte aurą.

Protoplastka-sama wydawała jej instrukcje, i Rias za każdym razem zmieniała swoją pozę, zmniejszając, lub zwiększając ilość aury.

– Dobrze, Rias-chan, kontynuuj właśnie w taki sposób.

– T-tak.

Protoplastka-sama wydawała polecenia Rias, zajadając się jakimiś przysmakami.

– P-przepraszam, protoplastko-sama, co takiego jesz...

Byłem ciekaw, czym takim się zajadała.

– To ciasteczka „Kyunpai”, są naprawdę pyszne! – odpowiedziała, pokazując mi torebkę, na której widniało zdjęcie Kiby.

Kolejne słodycze powiązane z Kibą!?

Kiba, który usiadł obok mnie zanim to zauważyłem, miał zakłopotany wyraz twarzy.

– Sporo moich przezwisk stało się znakami towarowymi w Zaświatach, prawda? – powiedział.

Cóż, kiedy chodzi o Rias Gremory, jej parostwo i rodzinę, to wszystko może się stać przedmiotem marketingowym...... Pewna ilość pieniędzy, generowana przez te dobra, trafia też i na nasze konta….

C-cóż, na razie odłóżmy jednak te sprawy na bok.

– Tak przy okazji, co robi Rias? Co to za rodzaj techniki? Och, możesz jej nauczyć tylko swoich bezpośrednich potomków, prawda? Przepraszam, jeśli...… – zapytałem protoplastkę-sama.

Rias and Runeas.webp

Przeprosiłem, gdyż uznałem że powiedziałem za dużo. Protoplastka-sama wydawała się tym jednak nie przejmować.

– Chodzi ci o tą sekretną technikę? Zobaczmy…. Wydaje mi się, że chyba to było coś w tym rodzaju – odparła.

―――!

Ch-chyba............?

Właśnie usłyszałem coś okropnego...... Tymczasem Rias przyjmowała najróżniejsze pozy z poważnym wyrazem twarzy......

Wysłuchała polecenia swojej antenatki i stanęła na jednej nodze z pozie, która przypominała baletnicę z „Jeziora Łabędziego”.

Na twarzy protoplastki-sama pojawiły się wątpliwości.

– Huh? Czy to tak było? W końcu to tajna technika…. Hmm, od pokoleń sposób jej wykonania był przekazywany ustnie......? Pamiętam, że setki tysięcy wieków temu, robiła wielkie wrażenie...... Nie, ten pomysł został odrzucony przez ówczesną głowę rodziny...… – powiedziała, otwierając kolejną paczkę „Kyunpai”. – Cóż, w każdym razie to na pewno dobry trening, skoro porusza swoim ciałem…..

To zbyt nieodpowiedzialne! Protoplastka-sama myśli w bardzo niepoważny sposób!

Rias była jednak tego nieświadoma i prosiła o więcej porad.

– Protoplastko-sama! Co powinnam zrobić teraz?

– Racja, err...... Spróbuj przyjąć pozę podobną do wielbłąda, myśląc jednocześnie o nich.

– W...... W-wielbłąda...... Coś takiego? Jednak myślenie o tych zwierzętach jest kłopotliwe.

– Teraz stój tak przez pięć minut.

– T-tak!

– Ach, to mi nie wygląda dobrze – powiedziała protoplastka-sama, widząc jak jej potomkini stara się naśladować wielbłąda.

Okropność! Co to ma być!?

Byłem tak zaskoczony widząc zachowanie założycielki Rodu Gremory, która zachowywała się i postępowała tak nieodpowiedzialnie, że nie wiedziałem co zrobić!

Jakby jednak na to nie patrzeć, ten trening nie wydaje się być złym pomysłem.....

Później, w odpowiednim czasie, powiem o wszystkim Rias w odpowiedni sposób. W ten sposób mniej ucierpi......

– Cóż, możemy robić to i tamto, ale...... Jeśli ja, założycielka rodu, będę w to bezpośrednio zaangażowana, to moi potomkowie mogą rozwinąć jakieś unikalne zdolności. Ale jeśli to Rias-chan...... Mmm – protoplastka-sama zastanawiała się nad czymś i wymruczała jakieś znaczące słowa.

Ten trening budził poważne podejrzenia, ale czy na swój własny sposób, protoplastka-sama próbowała coś osiągnąć, poważnie trenując swoją potomkinię, Rias?

Nagle, pojawił się ktoś, kogo nie spodziewalibyśmy się w tym miejscu.

– Co Rias wyprawia?

Zobaczyliśmy zaskoczoną twarz Risera Feneksa, który przyglądał się treningowi Rias.

– Och, przyszedłeś, Riser-san.

– Tak. Przegraliśmy mecz i nie muszę już więcej trenować do rozgrywek, więc mój grafik trochę się poluzował. Pomyślałem więc, że przyjdę się z wami zobaczyć i opowiecie mi trochę o tym miejscu.

Rozumiem, więc przyszedł się z nami spotkać.

– Widziałem twój mecz...… – powiedziałem z żalem w głosie.

Drużyna Risera, Feniks, która brała udział w Międzynarodowym Turnieju Królewskich Gier, odpadła w głównym etapie rozgrywek.

Ich przeciwnikiem była Drużyna Królów Przyjemność, w skład której wchodzą bogowie z mitologii nordyckiej i greckiej (sami z nimi walczyliśmy podczas rundy kwalifikacyjnej). Przewodzi jej Król Potworów, Tyfon.

Ta drużyna to jeden z najmocniejszych zespołów w rundzie eliminacyjnej rozgrywek, gdyż należą do niej obecni przywódcy Walhalli i Olimpu, Widar oraz Apollo. Ten zespół jest jednym z czarnych koni turnieju.

Do drużyny Risera należał jego starszy brat (jako Król), Święta Bestia Feniks, Święty Ptak Benu z egipskiej mitologii i Magnus Rose-san (będący także agentem CIA), właściciel Longinusa, Nieznanego Dyktatora.

Pod przywództwem Ruvala, który był jednym z najlepszych graczy Królewskiej Gry, mecz został stoczony w oparciu o taktykę wykorzystującą nieśmiertelność Rodu Feneks, ale......

Drużyna przeciwna wykorzystała pełnię mocy legendarnych potworów i bogów, co przezwyciężyło nieśmiertelność Feneksów i...... Drużyna Feniks została pokonana.

– Cóż, to była dobra walka. Tak jak myślałem, nasza nieśmiertelność nie może się równać z atakami istot boskiej lasy. Twoja drużyna poradziła sobie jednak z nimi, prawda...? W końcu nie dostałeś tytułu diabła klasy specjalnej tylko na pokaz – powiedział Riser z promiennym wyrazem twarzy.

– Nie, wtedy nie miałem jeszcze tej rangi….. Zresztą, żeby z nimi wygrać, musieliśmy się nieźle namęczyć.

To prawda. Gdyby Ddraig się wtedy nie objawił, to też byśmy przegrali z Królami Przyjemności. Byli naprawdę silnymi przeciwnikami.

Skoro potrafiliśmy sobie poradzić z istotami boskiej klasy, to chyba nie trzeba mówić, że „Byli zbyt silni”, ale... Walczyliśmy już z wieloma rodzajami przeciwników.

[Partnerze, to po prostu dowód na to, jak silny się stałeś.]

Ddraig powiedział do mnie coś takiego.

– Bez Ddraiga na pewno byśmy wtedy przegrali – oznajmiłem szczerze.

– Gdybyśmy tylko potrafili tworzyć cudy, tak jak wy – odparł Riser z kwaśnym uśmiechem.

Od jakiegoś czasu jednak, zerkał z ciekawością w pewnym kierunku.

Tak, patrzył na protoplastkę-sama! Tego można się było spodziewać po takim zboczeńcu!

– Tak przy okazji, ciekawość mnie zżera, kim jest ta szkarłatnowłosa dziewczyna? – zapytał mnie szeptem.

– Och, err......

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.

Prawdziwa tożsamość protoplastki-sama została ujawniona tym, którzy byli w bliskiej relacji z Rodem Gremory…. Wizyta Risera nas zaskoczyła, więc nie przygotowaliśmy sobie żadnej wymówki.

Kiedy szybko zmusiłem mój mózg do pracy na najwyższych obrotach, by coś wymyślił….

Protoplastka-sama zauważyła nas i podeszła bliżej, uśmiechając się uroczo.

– Miło mi cię poznać, jesteś z Rodu Feneks, prawda? – nagle powiedziała coś takiego do Risera.

– T-Tak, jestem Riser Feneks, trzeci syn głowy rodu. Pochodzisz z Rodziny Gremory, a mimo tego mnie nie znasz? – odpowiedział Riser z uśmiechem.

– Przepraszam. Przez jakiś czas żyłam na uboczu, z daleka od całego diabelskiego towarzystwa...… – odparła protoplastka-sama ze skruszonym wyrazem twarzy, a zaraz potem oznajmiła coś szokującego. – Nazywam się Neas Gremory. Jestem młodszą siostrą Rias-oneesama, ale mamy inne matki......

―――!

......O rany!!! Rias nagle dorobiła się młodszej siostry o skomplikowanej przeszłości!? Ona sama tego nie słyszała, gdyż poświęcała całą uwagę na wykonywanie swoich tajemniczych ćwiczeń.

Kto by pomyślał, że protoplastka-sama tak beztrosko przedstawi się takim kłamstwem, uśmiechając się z wdziękiem!

Riser pokiwał głową, jakby coś zrozumiał.

– Więc to tak, rozumiem…. Rany, nie można lekceważyć Zeoticusa-sama, co?

Uśmiechał się kwaśno w jednoznaczny sposób.

– Więc to jasne, dlaczego nie zna mnie, byłego narzeczonego Rias. W końcu z powodu skomplikowanych okoliczności, żyłaś z dala od głównej gałęzi rodziny...... Jednak ostatnio ten zakaz został zniesiony i siostry mogą się widywać. Więc to tak….? Rozumiem, rozumiem….

Co u diabła? Dlaczego ten gość fantazjuje, gadając sam do siebie i zgadza się z rzeczami o których mówi......?

– Zgadza się, ufufufu – protoplastka-sama zachichotała, przytakując słowom Risera!

Tata Rias…. W-wydarzyło się właśnie coś niespodziewanego i oczami wyobraźni widziałem już, jak będzie się śmiał z rozbawieniem, gdy o wszystkim się dowie......

Ta skomplikowana sytuacja rodzinna będzie się tylko pogłębiała w miarę trwania ich rozmowy. Możliwe, że w którymś momencie będę się musiał wtrącić i przerwać ich konwersację.......

Kiedy zastanawiałem się, co powinienem zrobić, nagle pojawiła się Rossweisse-san, która najwyraźniej zakończyła swój trening z Rugalem-san.

– Riserze Feneksie-san, masz może chwilę? – powiedziała.

– Hmm? Masz do mnie jakąś sprawę?

Czy Rossweisse-san przyszła tu, gdyż zobaczyła Risera?

– Tak, chciałbym cię zapytać o te płomienie, których użyła twoja drużyna podczas walki z zespołem Widara-sama.

Kiedy usłyszałem jej słowa, przypomniałem sobie, co widziałem na nagraniu meczu drużyny Risera.

Święta Bestia Feniks, wraz z Diabelskim Feniksem, Feneksem (Ruvalem-san i Riserem), stworzyli jednocześnie potężny płomień,który Święty Ptak z mitologii egipskiej, Benu, dodatkowo wzmocnił swoją boską aurą. W skutek tego powstał siedmiobarwny płomień, jarzący się siedmioma kolorami, jakich nigdy wcześniej nie widziałem.

Wtedy, ten płomień pochłonął obecnego przywódcę mitologii nordyckiej, Widara-san i Króla drużyny, Tyfona.

Mimo że obaj odnieśli w tym momencie poważne obrażenia, płomienie stworzone przez święte i demoniczne feniksy zostały stłumione przez potężne fale aury Widara, ubranego w zbroję stworzoną z jednego z Pięciu Wielkich Smoczych Królów, Midgardsormra oraz Tyfona.

– Och, a więc o to chodzi? A z jakiego powodu o to pytasz? – zapytał Riser.

– Skontaktowali się ze mną ludzie z mojej ojczyzny, Asgardu, i zapytali „Czy znasz jakąś magię leczącą oparzenia?”. Najwyraźniej poparzenia, których doznał Widar-sama podczas waszego meczu, kiepsko się goją – odparła Rosswiesse-san ze skomplikowanym wyrazem twarzy.

―――!

Poważnie!? Widar-san, który oberwał tym siedmiobarwnym płomieniem, doznał aż tak poważnych obrażeń….

– To trochę krępujące mówić o tym, skoro Sekiryuutei tego słucha, ale mój brat, Ruval Feneks, powiedział że byłoby niesamowicie użyć Ognistego Piekła Piekących Płomieni, wraz z ogniem nieśmiertelnego Feniksa, i wszyscy temu przytaknęli. W końcu po wielu badaniach i próbach, tuż przed meczem z Królami Przyjemności, ta technika została udoskonalona, w połączeniu ze Świętą Bestią Feniksem i Świętym Ptakiem Bennu – powiedział Riser krzyżując ramiona i patrząc na mnie.

Więc stworzyli tą technikę opierając się na Ognistym Piekle Piekących Płomieni Ddraiga, tak?

– Użyliście tego, nie wiedząc co może się stać? – zapytałem.

– Tak. Przeprowadziliśmy zbyt mało badań, przez co nie mieliśmy pełnego obrazu tego, jak duży wpływ będą miały te płomienie na przeciwnika, poza obrażeniami które mu zadadzą. Mówisz jednak, że wywołały oparzenia, z których nawet przywódca nordyckiej mitologii nie może się wylizać, hmm? – odparł Riser.

Użyli tej techniki w pośpiechu, więc nie byli pewni efektu…. Ale Widar-san…. Nawet bóg nie może wyleczyć się z tych obrażeń...... Zastanawiam się czy to oznacza, że stworzyli zupełnie inny rodzaj płomieni niż Ogniste Piekło Piekących Płomieni Ddraiga?

Być może Tyfon, który też oberwał tymi płomieniami wraz z Widarem-san, także ma problemy z wyleczeniem oparzeń.

– A więc ta technika, która naśladuje płomienie Sekiryuuteia, zadaje przeciwnikom rany, których nawet bogowie nie są w stanie uleczyć, tak? – odparła Rossweisse-san, słysząc wyjaśnienia od Risera i zadała kolejne pytanie. – Jeśli są jakieś specjalne, ofensywne magiczne kręgi, albo manipulujące demoniczną mocą, to mogłabym poprosić o więcej informacji?

– Tak, moglibyśmy zapytać o to Feniksa lub Bennu.

– Więc porozmawiajmy o tym tam – powiedziała Rossweisse-san, wskazując palcem stojące w rogu stół i krzesła.

– Zrozumiałem – odparł Riser i oboje poszli w tamtym kierunku.

Drużyna Widara-san pokonała zespół Risera, ale czy będą w stanie rozegrać kolejny mecz? Dodatkowo nie jest dobrze, gdy szefujący jakiejś frakcji bóg odnosi poważne rany.

Po tym jak Rossweisse-san i Riser odeszli, znów martwiłem się o Rias, ale niepokoił mnie też trening pewnej osoby, więc przywołałem moje smocze skrzydła i poleciałem w kierunku, z którego wyczuwałem aurę tej dziewczyny.

Latały tu błyskawice i świetliste włócznie, szalały płomienie, i roznosiło się echo potężnych kopniaków, okrytych aurą. Osobą, która odpierała te ataki, była Ingvild.

Błyskawicami miotała Akeno-san, kule ognia pochodziły z ognistych skrzydeł Ravel, świetlistymi włóczniami rzucała Lint-san, a kopniaki zadawała Nimura-san.

Ingvild chroniła się przed tymi atakami za pomocą magicznego kręgu obronnego. Jednak nie był to zwykły krąg, a wielowarstwowy magiczny krąg obronny, stworzony z rozległej aury.

Siła magii ofensywnej Ingvild stawała się coraz większa, ale martwiliśmy się jej obroną. Z tego powodu, podczas ostatnich treningów, wzmacnialiśmy konstrukcję jej obronnych kręgów magicznych.

– Mmm-hmm, Właśnie tak, Ingvild-san.

To Roygun-san tak jej doradzała. W tym treningu to właśnie ona instruowała Ingvild na temat manipulowania demonicznymi mocami.

Ingvild po prostu spiętrzała swoją obfitą aurę w liczne, grube magiczne kręgi obronne, ale…. Była w stanie powstrzymać wszystkie ataki.....

Nawet jeśli Akeno-san, Ravel i pozostali nie atakowali z pełnią mocy, magiczne kręgi obronne Ingvild nie doznały najmniejszego uszczerbku….

– Ara, Ise-kun.

Akeno-san zauważyła moją obecność i wszyscy spojrzeli na mnie.

– Jak Ingvild sobie radzi? – zapytałem.

– Jestem pewna, że wystarczy jeszcze kilka takich sesji treningowych, aby była w stanie sama się bronić przed jeszcze silniejszymi atakami – odparła Ravel, ocierając pot z czoła.

– Na razie jej kręgi magiczne są grube, ale w tym tempie, powinna się nauczyć bardziej elastycznych i skutecznych środków obronnych – dodała Akeno-san.

A więc moja menadżer i Akeno-san ją chwaliły, tak?

– Poczynając od żywiołu wody, który jest jej specjalnością, radzi sobie bezbłędnie nawet z innymi żywiołami. Po względem technicznym, nadal czeka ją jednak wiele pracy. Jej siła polega na tym, że potrafi wykorzystać swoje ogromne ilość aury, aby przezwyciężyć siłę przeciwnika – powiedziała Roygun-san.

Rozmumiem, tego się można było spodziewać po geniuszu, hę? Osoba o której mowa, Ingvild, nadal stała a nogach i walczyła z sennością, potrząsając głową, aby odpędzić sen….

Wydaje mi się, że reszta zależała od czasu. W takim tempie chyba zdążymy?

Według mnie, Ingvild powinna być naszą następną….

Kiedy się nad tym zastanawiałem, ktoś się nagle pojawił.

– Ta dziewczyna jest potomkinią pierwszej Lewiatan-sama, prawda? Jednak najwyraźniej, w jej żyłach płynie też ludzka krew, zgadza się?

―――!!

To była protoplastka-sama! Arara! Dotąd towarzyszyła Rias, w jej treningu! Czy przyszła za mną aż tutaj? Samej Rias tu nie było...... Więc pewnie nadal wykonuje swój tajemniczy trening….?

– Tak, to prawda – odparła Ravel.

Protoplastka-sama podeszła do Ingvild i zaczęła się jej przyglądać .

– Ciekawa jestem, ile odziedziczyła mocy po Maou Lewiatanie. Może używać jego specjalnej cechy, Morskiego Węża Apokalipsy?

– Nie...… – odparła Ingvild.

Protoplastka-sama dotknęła palcem brody.

– Unikalne moce Czterech Wielkich Maou to Morski Wąż Apokalipsy Lewiatana-sama, Wypalona Gwiazda Asmodeusza-sama, Władca Much Belzebuba-sama i Demoniczny Blask Światła Zła Lucyfera-sama. Jednak tylko kilku potomków Maou było w stanie opanować tą moc, zgadza się? – powiedziała.

Unikalne moce pierwotnych Maou, hę? Wydaje mi się, że chyba Shalba Belzebub, z którym walczyłem, używał czegoś podobnego.

– Cóż, książę Rizevim stworzył jednak własną, unikatową moc – dodała protoplastka-sama.

Pewnie mówiła o jego zdolności do niwelowania mocy Boskich Darów….. Oj, napsuł nam tym krwi.

Protoplastka-sama zamyśliła się, po czym wskazała palcem na Ingvild.

– Być może będę w stanie wydobyć moc tej dziewczyny.

– ―――!?

Wszystkich nas zszokowały te słowa!

To chyba jasne! W końcu mogliśmy być tylko zaskoczeni, gdy nagle powiedziała, że wydobędzie z Ingvild moc Lewiatana!

– Dawno temu, kiedy obie byłyśmy starymi diablicami, miałam pewne spotkanie z Lewiatanem-sama...... Mówiąc współczesnym językiem, było to coś w rodzaju imprezy tylko dla dziewczyn. Lewiatan-sama powiedziała wtedy po pijanemu, że opisała swoje moce na kamiennej tablicy z myślą o swoich potomkach z odległej przyszłości...… – powiedziała protoplastka-sama.

Impreza tylko dla dziewczyn…… Więc mieli coś takiego nawet wiele lat temu, hę?

– Zastanawiam się, czy obecny rząd nie zarządza czasem tego typu sprawami? Nie byłoby niczym dziwnym, gdyby to skonfiskowali podczas poprzedniej wojny domowej – powiedziała protoplastka-sama.

Kiedy Akeno-san i Ravel to usłyszały, stworzyły na dłoniach małe kręgi magiczne i zaczęły szukać informacji.

Po pięciu minutach obie jednak pokręciły głowami. Nic nie znalazły.

Protoplastka-sama zamyśliła się na chwilę.

– Więc na pewno ma to Ród Bael. W ogóle bym się nie zdziwiła, gdyby okazało się, że przywłaszczyli sobie ten przedmiot – powiedziała.

Ach, Ród Bael? Skoro mówimy o ich protoplaście, to też bym się nie dziwił, gdyby to sobie zagarnął, nic nie mówiąc Sairaorgowi-san.

Teraz problemem było to, jak powinniśmy ich o to zapytać, hmm?

Skrzyżowałem ramiona, na mojej twarzy pojawiła się zmartwiona mina.

– Co powinniśmy zrobić? Byłoby dobrze, gdybyśmy poprosili ich, aby nam to pokazali, a oni to zrobili... Może udałoby się, gdyby prośba została skierowana bezpośrednio do Sairaorga-san. Albo, gdybyśmy powołali się na D×D… – powiedziałem.

– To relikt po starym Maou, więc prawo do jego własności jest dyskusyjne, ale…. Teraz może być kiepski czas na jego odzyskanie, skoro Ród Bael też bierze udział w turnieju – dodała Ravel zakłopotanym tonem.

Tak, biorą udział w tym samym turnieju co my, więc nawet jeśli jesteśmy sojusznikami w antyterrorystycznej Drużynie D×D, to jesteśmy wrogami, jako uczestnicy turnieju, więc z ich perspektywy byłoby to kłopotliwe?

– Biorąc pod uwagę, o co chcemy poprosić i w jakim czasie, wątpię aby odstąpili nam to za darmo – powiedziała Akeno-san przykładając dłoń do brody.

Jeśli jest to coś, czego nie chcą nam pokazać, to mogą powiedzieć „Nie mamy czegoś takiego”, albo „Mamy to, ale nie możemy wam pokazać”, lub „My, Drużyna Bael, odbywamy obecnie tajny trening. Dodatkowo, jako że jesteśmy wrogami na czas turnieju, kontaktowanie się z wami jest nieodpowiednią rzeczą”. Mogą też odmówić, gdyż po prostu tego nie mają, albo naprawdę nie chcą utrzymywać z nami żadnych kontaktów ze względu na rozgrywki turniejowe.

Sairaorg-san z chęcią by nam to pokazał, ale protoplasta jego rodu ma w tej sprawie na pewno wiele do powiedzenia, więc nie wszystko zależy tylko od woli Sairaorga-san.

– Hmmm......

Zamyśliliśmy się wszyscy. Tymczasem Ingvild przekrzywiła głowę, nad którą pojawił się znak zapytania......

– Bael? Przez protoplastę Baelów, macie na myśli Zekrama? – zapytała nas protoplastka-sama.

– T-tak – odparłem.

Protoplastka-sama uśmiechnęła się złośliwie, kiedy to usłyszała.

– Ufufu♪ W porządku, możecie pozostawić tę sprawę mnie, protoplastce Rodu Gremory.

– Ma pani jakiś plan? – zapytała Ravel

Protoplastka puściła oczko.

– Pozostawcie to mnie♪

Och, naprawdę! Czyżby wiedziała, jak podejść protoplastę Baelów, skoro oboje byli diabłami żyjącymi od czasów starożytnych!?

– Ingvild......chan, mogę tak do ciebie mówić? Co zamierzasz zrobić? Czy gdybyś mogła, to chciałabyś zobaczyć relikt pozostawiony przez pierwszą Lewiatan? Istnieje możliwość, że wtedy nie będziesz już tą samą osobą, co teraz, więc musisz być na to zdecydowana – powiedziała protoplastka-sama do Ingvild.

To było poważne pytanie. Możliwe, że było ono skierowane do mnie, Króla Ingvild i naszej menadżer, Ravel.

Ingvild spojrzała na mnie.

Skinąłem głową, na znak, że może zdecydować. Wtedy…..

– J-ja chcę wszystkim pomóc…. Chcę pomóc Iseiowi. Gdybym miała moc, aby chronić ludzi z rodziny Hyoudou, którzy byli dla mnie mili od kiedy się obudziłam i tych, którzy się mną opiekowali...... Chcę się stać silniejsza. Poza tym…..– oznajmiła Ingvild z poważnym wyrazem twarzy, po czym spojrzała na mnie i Ravel. – Chcę walczyć w Królewskich Grach wraz i Iseiem i wszystkimi innymi, jako ich Królowa...... Znaczy, jeśli ta moc może być użyteczna…..

Na widok Ingvild przypomniałem sobie nagle samego siebie, kiedy sam zostałem diabłem w drugiej klasie i walczyłem ciężko dla Rias.

Brakowało mi wtedy doświadczenia, demonicznych mocy, siły i szarych komórek...... Korzystałem jednak ze wszystkiego co miałem i przedzierałem się przez wszystko, dla Rias i moich przyjaciół.

Ingvild ciężko pracuje podczas swojej diabelskiej pracy, nauki i treningów, aby stać się silniejszą. Ma wyjątkowy talent, ale i tak urabia się po łokcie dla dobra swych przyjaciół.

Spojrzałem na Ravel, a ona skinęła głową.

– A więc dobrze, Ingvild – powiedziałem, uśmiechając się jednocześnie, po czym zwróciłem się do protoplastki-sama. – A więc proszę, pomóż nam.

Protoplastka Rodu Gremory, Runeas Gremory-sama, uśmiechnęła się z zadowoleniem, słysząc moją odpowiedź.

– Tak, moje dzieci, zostawcie to wszystko mnie.

Tak oto ruszyliśmy do zamku Rodu Bael.

Część 4[edit]

Ravel, ja, Rias (która zakończyła swój trening), Akeno-san, Ingvild i protoplastka-sama, opuściliśmy tymczasowo przestrzeń treningową i udaliśmy się do zamku Gremorych, aby przygotować się na wizytę w siedzibie Baelów. W końcu niegrzecznie byłoby się tam pojawić w przepoconych dresach.

Umówiliśmy się też na wizytę poprzez Sairaorga-san.

Udaliśmy się na miejsce za pomocą magicznego kręgu, aby uporać się z tym tak szybko, jak tylko będziemy mogli.

Sairaorg-san powitał nas w swoim zamku, który był nawet większy i bardziej okazały, niż siedziba Gremorych.

– Witajcie, Rias, Hyoudou Isseiu i wszyscy inni. Kto by pomyślał, że poświęcicie swój wolny czas, aby złożyć tu wizytę. Więc w czym mogę wam pomóc….

Nagle, spojrzenie Sairaorga-san zatrzymało się na protoplastce-sama, której przecież nie znał.

– Hmm? Szkarłatne włosy… Nigdy wcześniej nie widziałem tej dziewczyny. Pochodzi z Rodu Gremory? – zapytał Sairaorg-san, kiedy ja i Rias wytężaliśmy nasze mózgi, aby wymyślić jakąś odpowiedź.

– Err, cóż….

– Nazywam się Neas Gremory. Jestem młodszą siostrą Rias-oneesama, ale z innej matki.

―――!

Z-zrobiła to! Znów przedstawiła się w ten sposób!? Rias, która nie widziała, że coś takiego miało już miejsce z Riserem, była tak zaskoczona, że jej oczy prawie wystrzeliły z orbit!

– Och jejku! Czyli twoim ojcem jest…..

– Tak, moim ojcem jest Zeoticus…. A matką jego druga, najbardziej ukochana kobieta.

Sairaorg-san sposępniał, kiedy o tym usłyszał!

Z pewnością miało miejsce straszne nieporozumienie!

– Jestem pewien, że wuj miał swoje powody. To normalne dla diabelskiej szlachty. Rias, Neas, jestem pewien, że wasze umysły zakłóca wiele rzeczy. Sam bardzo dobrze to rozumiem – powiedział Sairaorg-san tak, jakby każde słowo musiał wyciskać sobie z gardła.

Tata Rias, bez swojej wiedzy, wikłał się w coraz większą ilość nieporozumień…..

Rias też trudno było szukać wymówek przed protoplastką-sama......

– Tak, dziękuję za twoje zrozumienie. Pozwól mi później wszystko wyjaśnić.

– Och, Rias, jako twój kuzyn i przyjaciel, zawsze jestem gotów udzielić ci rady. Nie jest dobrze tłamsić w sobie takie uczucia.

– Racja…. Są rzeczy, z którymi nie możesz poradzić sobie samemu…. – Rias nie miała innego wyboru, niż odpowiedzieć w taki sposób.

– Pffp..............!

Akeno-san tłumiła śmiech, kiedy się temu przyglądała. Lubiła widzieć Rias w takim uroczym, zakłopotanym stanie, prawda?

– A więc, Sairaorgu-oniisama – powiedziała protoplastka-sama do Sairaorga-san

On sam był w szoku, kiedy to usłyszał.

– Onii-sama………...

– Czy to niegrzeczne, że tak się do ciebie zwracam? – zapytała protoplastka-sama z zakłopotanym wyrazem twarzy.

Sairaorg-san zakaszlał

– N-nie. Po prostu jesteś pierwszą taką młodszą siostrą, jaką spotkałem w moim życiu. Rias zawsze była dla mnie jak krewna, a nie młodsza siostra. Ale r-rozumiem, onii-sama, hę? Może to nie takie złe….

Sairaorg-san drapał się po policzku, podczas gdy jego twarz była lekko zaczerwieniona!

Sairaorg-san, Król Lew, był urzeczony przez młodszą siostręęęęęęęęęęęęęę!

– Przybyliśmy tu, aby spotkać się z protoplastą-sama Rodu Bael Czy to możliwe......? – bez chwili zwłoki protoplastka-sama zdradziła cel naszej wizyty uroczym głosem i przewracając oczami.

– Z założycielem rodu, hmm? Jest dziś w zamku, gdyż najwyraźniej ma jakieś interesy do załatwienia, ale...... Hmm….. – odpowiedział Sairaorg-san zakłopotanym głosem.

– Sairaorgu-oniisama, jeśli powiesz swojemu przodkowi, „Twoja idolka, Gremory z Gremorych tu jest, tehee♪”, to jestem pewna że na pewno zrozumie. Wiem, że proszę cię o coś niegrzecznego, ale... Jestem pewna, że on to zrozumie. Proszę cię, Sairaorgu-oniisama, użycz mi swojej pomocy – oznajmiła natarczywie protoplastka-sama.

– Dobrze, zapytam go o to – odparł Siraorg-san, przytłoczony jej naciskami.

Na sam koniec wyglądało to tak, jakby przytłoczyła go jej tajemnicza moc, a nie fascynacje urokiem młodszej siostry......

Protoplastka-sama spojrzała na nas, mrugnęła i zrobiła palcami znak zwycięstwa.

– Ufufu, tak jak myślałam, ten chłopak też jest w końcu Baelem. To naprawdę działa. Powinnaś to zapamiętać, Rias-chan.

Rias mogła tylko westchnąć.

Tak oto umówiliśmy się z protoplastą Baelów, ale…. Najwyraźniej skutecznie.

Lokaj zaprowadził nas do zamkowej biblioteki, gdzie miał przebywać Zekram Bael.

Biblioteka była bardziej przestronna niż jej przeciętne odpowiedniki ze świata ludzi. Sufit znajdował się zaskakująco wysoko. Niezliczone regały były zapełnione książkami. W regularnych odstępach stały tu drabinki przypominające schody, które umożliwiały dostanie się do wyższych półek.

Przez kilka minut podążaliśmy za lokajem.

– Jak się wszyscy macie? – nagle gdzieś z góry dobiegł nas czyjś głos.

Gdy zadarliśmy głowy, zobaczyliśmy starszego mężczyznę, który z godnością otwierał książkę na szczycie jednej z drabin.

To był Zekram Bael, protoplasta rodu.

Naszą uwagę przykuły jego fioletowe oczy, które były takie same jak u Sairaorga-san. Nagle przeniósł swoje spojrzenie na protoplastkę-sama, zupełnie jakby widział coś niezwykłego.

Dał znak lokajowi, aby wyszedł, a ten ukłonił się i opuścił pomieszczenie. Wtedy protoplasta Belów zamknął książkę którą trzymał, i westchnął.

– ............Fuuch~.............

Protoplastka-sama najwyraźniej nie była zachwycona tą reakcją gdyż uniosła brwi i położyła dłoń na biodrze.

– Zaczekaj no chwilę Zekram. Odwiedziła cię twoja idolka, więc nie zamierzasz jej przywitać jak należy? – powiedziała odważnym tonem.

– Nic się ne zmieniłaś, prawda, Runeas?

– Zasypiam i budzę się, aby pozostać taką samą. Może to dobrze, że obudziłam się właśnie teraz, skoro dzieje się tyle ciekawych rzeczy.

– To może być przeznaczenie......

– „To może być przeznaczenie”, żadne tam przeznaczenie, zawsze lubiłeś udawać, prawda? – powiedziała protoplastka-sama, po czym uśmiechnęła się psotnie. – Jejku, jej, jeśli nie chcesz, żeby wszyscy poznali twój wielki sekret….

Ignorując jej słowa, protoplasta Baelów stworzył na swojej dłoni mały magiczny krąg.

Wyłonił się z niego ciemnoniebieski przedmiot, wyglądający jak deska. Był mniej więcej rozmiarów typowego, szkolnego notebooka.

Protoplasta okrył przedmiot swoją aurą i posłał w stronę Ravel. Gdy wzięła go do rąk, aura natychmiast zniknęła

– Pożyczę wam to, ale później chcę dostać raport z wyników – powiedział protoplasta.

Te słowa były skierowane do Króla Ingvild, czyli do mnie, mojej menadżer i samej Ingvild. Patrzył zwłaszcza na nią, jakby się nad czymś zastanawiał.

– Pasuje, Runeas? – powiedział w końcu do protoplastki-sama.

– Jasne. Tak jak myślałam, ty to miałeś, jesteś naprawdę przebiegły, kiedy chodzi o tego typu sprawy.

Protoplastka-sama uśmiechnęła się z satysfakcją.

– Normalnie ponarzekałbym, jak każdy stary człowiek, a potem dał wam zielone światło, ale skoro spotkałem moją drogą idolkę, czy jak jej tam, to oszczędzę wam marudzenia – powiedział Zekram Bael.

– Tak przy okazji, Zekram. Co tutaj robisz? To niepodobne do ciebie, że zaszywasz się w bibliotece – zapytała protoplastka-sama z ciekawością.

– Dygitalizujemy nasz księgozbiór. Jestem właśnie w trakcie sortowania książek.

– Ach, tak żeby można je było czytać na tablecie, prawda?

– To wpływ czasu. Papierowe książki to dobra rzecz, ale żyjemy w trudnych czasach, więc mogą spłonąć. Nawet te magiczne i obdarzone mocą może spotkać taki los. Dobrze by więc było je skopiować. Ród Gremory już zdygitalizował swój księgozbiór, prawda?

– Tak – odparła Rias.

Protoplasta Baelów spojrzał na tablicę z niebieskiego kamienia, którą trzymała Ravel.

– Niespodziewanie, rzeczy wykute w twardym kamieniu mają większe szanse na to, aby przetrwać, co? – powiedział.

Nagle, protoplastka Gremorych wyjęła coś ze swojej torby i rzuciła w stronę protoplasty Baelów. Złapał to zręcznie.

Tym przedmiotem była paczka „Kyunpai”.

– To wyraz mojej wdzięczności – powiedziała protoplastka-sama.

– Słodycze?

– Nazywają się „Kyunpai”, są pyszne.

– Hmm, „Kyunpai”, tak?

Kiedy dwójka protoplastów prowadziła tą nieopisaną rozmowę, w nasze posiadanie wpadł ten relikt po pierwszej Lewiatan, czyli tablica z niebieskiego kamienia.

Fakt, że Ród Bael złożył potem zamówienie na olbrzymie ilość „Kyunpai”, pomińmy milczeniem.

– W porządku, wracajmy do przestrzeni treningowej i spróbujmy zrobić z tego użytek! – powiedziała z entuzjazmem protoplastka-sama.

Jestem pewien, że to ona się najlepiej tutaj bawiła.

Kiedy tak myślałem, wróciliśmy do przestrzeni treningowej.

Ingvild dotknęła tablicy, będącą pamiątką po Lewiatanie, kiedy wszyscy na nią patrzyli.

Zamknęła oczy i skupiła swój umysł na tablicy, ale nic się nie stało.

– To bezcelowe. Nie potrafię nic wyczuć...… – powiedziała.

– Więc zróbmy to w ten sposób. Spróbuj spojrzeć na to, jak na słowa, frazy, czy nawet dźwięki, które możesz zrozumieć. Wyobraź sobie to w swoim umyśle i spróbuj tego dotknąć, nie za pomocą liter czy słów, ale za pomocą zmysłów – poradziła protoplastka-sama.

Idąc za tą radą, Ingvild znów dotknęła tablicy. Chwilę później zaczęła coś nucić.

– ............――――♪

To była...... Piosenka. W końcu śpiewanie to jej specjalność. Ten czysty, piękny głos rozbrzmiał dookoła nas.

Nie był to jednak jej zwykły śpiew, pochodzący z Boskiego Daru, mający wpływ na smoki, ale śpiew zabarwiony demoniczną mocą.

– Rozumiem. Starała się zrozumieć pozostałość po Lewiatan-sama poprzez muzykę – powiedziała protoplastka-sama.

Z całego ciała Ingvild płynęła blada, jasnofioletowa aura. W odpowiedzi, tablica zaczęła emanować niebieskim światłem.

――――!!

Tablica zareagowała! Dodatkowo pojawiły się na niej demoniczne litery i wzory!

– ――――♪ ――――♪

Ingvild nadal śpiewała piosenkę, której nigdy wcześniej nie słyszałem, a jednocześnie jej aura rosła, pęczniała stopniowo jak woda, gromadziła się wokół niej.

Duże ilości wody zareagowały na pieśń Ingvild i spiralnie uniosły się w górę.

Bez chwili przerwy, w powietrzu zbierało się coraz więcej wodnej aury, która formowała się w coś wielkiego i potężnego.

– Jedną z moich obaw było to, w jak dużym stopniu Ingvild-sama byłaby w stanie zrobić użytek ze swoich mocy, gdyby trafiło się nam pole gry pozbawione wody? – powiedziała Ravel, gdy wszyscy obserwowaliśmy tę scenę.

Kiedy Ravel mówiła takie rzeczy, ja tymczasem mogłem się tylko dziwić, widząc, co tworzyła Ingvild, nadal śpiewając.

W powietrzu unosił się wodny smok, o długim wężowym ciele, stworzony z demonicznych mocy. Miał ponad sto metrów długości.

Wciąż się jednak powiększał, a nowe smoki powstawały obok.

– Obecnie, moje obawy kompletnie wyparowały – powiedziała Ravel w zdumieniu.

– Wiem, że nadal mamy swoje wady, ale wydaje mi się, że nasza agresywność i nieprzewidywalność są naszymi silnymi stronami, więc pozwólmy Ingvild walczyć w następnym meczu – powiedziałem do Ravel.

– Tak, będę posłuszna woli mojego Króla – odparła z uśmiechem.

Protoplastka-sama przeciągnęła się z głośnym „Mmmm”, kiedy patrzyła na ten pokaz.

– Cóż, na tym się chyba kończy moja rola, prawda? Teraz dajcie z siebie wszystko, moje drogie dzieci – powiedziała, zbierając się do odejścia, kiedy nagle coś sobie przypomniała. – Och, tak, Rias-chan, odwiedź mnie potem. Dzięki temu wydarzeniu zrozumiałam wiele rzeczy, więc poddam cię dalszemu treningowi. W końcu byłoby wspaniale, gdyby następna głowa rodu stała się silniejsza poprzez współpracę ze swoją antenatką.

– Tak jest, będę pod twoją opieką, protoplastko Gremorych, Runeas-sama – odparła energicznie Rias.

Protoplastka Rodu Gremory ma bardzo swobodne podejście do różnych spraw, ale wydaje si się, że to dzięki niej posunęliśmy się naprzód.

Jest jednak druga strona medalu…..

Co z nieporozumieniem, które spotkało obecną głowę rodu?

– Czy młodsza siostra Rias dobrze się miewa?

– Co się stal z tą dziewczyną? Chciałbym ją znów spotkać.

Mogłem tylko walczyć z myślami o tym, jak powinienem wyjaśnić kłamstwa które usłyszeli Sairaorg-san i Riser.


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Muspelheim, lub Muspel – w mitologii nordyckiej królestwo ognia. Mieszkają w niej Giganci ognia ze swym władcą, Surtrem. Jest ogniem, podczas gdy leżąca na północ od niego kraina Niflheim jest lodem. W wyniku zmieszania obu w przepaści Ginnungagap z topniejącego lodu powstała woda. Z iskier z Muspelheimu powstały planety, komety i gwiazdy.
  2. W mitologii nordyckiej, jötunnowie to lodowe olbrzymy, potomkowie Bergelmira.
  3. W mitologii nordyckiej, Lævateinn to broń wykonana przez Lokiego. Miał to być oszczep (lub jakaś broń miotająca), miecz lub różdżka.


Cofnij do rozdziału siódmego Powróć do strony głównej Przejdź do Posłowie