Bakemonogatari/Kizumonogatari PL/Ch15

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Wampir Koyomi: Rozdział Piętnasty[edit]

— Jjjjjjjjjjjj-jupi!

To.

To pierwsze co powiedziała Kissshot w swojej pełnej formie.

Tej nocy, kiedy się obudziła, przekazałem jej trzy części otrzymane od Oshina. Była zaskoczona sytuacją z sercem, jednak nie chciałem ukrywać przed nią prawdy. Kissshot, nie pytając nawet o szczegóły, wgryzła się w swoje krwisto-czerwone serce niczym w jabłko.

Zasada mówi, że nie możesz przebywać w obecności spożywającej posiłek kobiety.

Dlatego wyszedłem na korytarz.

I po niedługim czasie usłyszałem ten żywiołowy okrzyk.

To był głos radości wydobywający się z głębi serca.

Otworzyłem drzwi i wszedłem z powrotem do klasy.

Stała tam Kissshot w swojej kompletnej formie.

To była ta sama kobieta, którą spotkałem tamtego dnia po latarnią.

Złote włosy.

Stały się nieco dłuższe.

Elegancka suknia była nawet wyższa ode mnie.

Pomyślałem, że jest naprawdę piękna.

Nie ładna czy urocza - myślę, że w całym moim życiu, do tego momentu, nie doświadczyłem takiego piękna.

Nie.

Tamtego dnia też tak pomyślałem.

To bez wątpienia jej najpełniejsza postać.

Tak wygląda w swojej najlepszej formie.

— Jupi! W końcu, w końcu!
— …

Cóż, gdyby tak nie skakała w tej ciasnej klasie może lepiej zapamiętałbym tę chwilę. Może nawet byłbym głęboko poruszony.

Jest w wyraźnie dobrym nastroju.

Ani grama powagi czy czegoś w tym stylu.

— Kissshot... Wygląda na to, że Oshino poszedł gdzieś za dnia.
— Tak? Czy to źle?
— Chodzi o serce. Nie jesteś zła?
— Wybaczam mu - albo raczej, nie obchodzi mnie to! Kiahahaha! — zaśmiała się słodkim głosem, niepasującym do jej wyglądu, nadal podskakując.

Hm.

Nie zwróciłem na to tak dużej uwagi pod światłem tamtej latarni, ale… biust Kissshot jest ogromny.

Potrząsa się z każdym podskokiem.

Mam nawet wrażenie, że dekolt jej sukni się rozsuwa.

Rozumiem, czyli z tamtego (10 lat) przeszła przemianę do tego (17 lat) i w końcu wygląda tak (27 lat), huh...

To dla mnie zagadka.

Może mógłbym wykorzystać ten moment triumfu i wybłagać, żeby pozwoliła mi dotknąć swoich piersi. Ta chora myśl siedzi w mojej głowie, ale nie mam odwagi wcielić jej w życie.

Są granice bycia psujzabawą.

-Hm.

Nagle.

Kissshot gwałtownie zamarła.

Co, przeczytała mi w myślach?

Zaniepokoiłem się i-

— C-co się stało, Kissshot? — Zapytałem.

Odniosłem wrażenie, że zapadł mi się głos.

— ...

Kissshot stała chwilę bez ruchu, co tylko potęgowało mój niepokój, jednak po chwili-

— Hm? Co jest? — Zapytała. — Czy nie rozmawialiście właśnie z moim powidokiem?
— Powidokiem?
— Tak naprawdę właśnie okrążyłam Ziemię siedem i pół raza.
— Jesteś światłem?

Do końca życia nie zapomnę, że rzuciłem taką ripostą.

— Żartuję, zmyśliłam to! Po siedmiu i pół okrążeniach byłabym teraz w Brazylii! — zachichotała.

Wow, jest naprawdę w dobrym nastroju.

— Haha, to takie wspaniałe uczucie. Być w pełni sobą - sługo.

Kissshot wygłupiała się tak jeszcze przez dwie godziny, jednak w końcu się uspokoiła i powiedziała.

— Pozwólcie mi ponownie wam podziękować. Oczywiście wiedziałam, że umiejętnie zbierzecie moje kończyny, ale żeby odzyskać serce, którego utraty nie byłam nawet świadoma - to było naprawdę zaskakujące. Chwalę was.
— No nie wiem.

Chociaż mnie pochwaliła i podziękowała, czuję się niekomfortowo.

Nie potrafię odrzucić od siebie myśli, że padłem ofiarą jakiegoś spisku.

Jakby ktoś mną manipulował.

— Mam wrażenie, jakbym oprócz biegania w kółko nic innego nie robił. Powiedziałbym, że te kończyny same się odzyskały.

Gdybyś zapytała mnie, komu należą się podziękowania, wskazałbym na Oshina.

Ale ponieważ nie chciałby ich słyszeć, powiedziałbym, że to dzięki Hanekawie.

Hanekawa Tsubasa.

Nawiasem mówiąc, dzisiaj nie przyjdzie.

Postanowiliśmy, że następnym razem spotkamy się w nowym semestrze szkolnym.

To była wspólna decyzja.

Oczywiście po tym jak pokonałem trzech specjalistów od egzorcyzmowania wampirów, nie sądzę, aby znowu znalazła się w niebezpieczeństwie, ale uznałem, że tak będzie najlepiej.

Jednak nowy semestr zaczyna się już pojutrze.

To już blisko.

A kiedy ponownie się spotkamy - będę człowiekiem.

Takie są moje oczekiwania.

W ostateczności Hanekawa nie zapoznała się z Oshinem, który wyraźnie jej unikał. Odniosłem wrażenie, że zależało jej na tym spotkaniu. Jak teraz o tym pomyślę - zapomniałem zapytać.

Teraz już na to za późno.

Co ważniejsze.

— Kissshot, przepraszam, że przerywam twoją ekscytację, ale jeśli to możliwe, chciałbym jak najszybciej zostać odmieniony w człowieka.
— Ach, oczywiście. Spokojnie, przywrócę wam ludzką formę, ale sługo, zanim to się stanie, możemy chwilę porozmawiać?
— Porozmawiać?
— To nic takiego. Po prostu chcę wam powiedzieć kilka szczegółów odnośnie waszego powrotu do człowieczeństwa.

Ton Kissshot był spokojny.

Nawet jej oczy na powrót stały się zimne.

Zrobiła się poważna.

— No dobrze.
— Przeniesiemy się w inne miejsce?
— Nie tutaj?
— Każde miejsce się nada, ale postarajmy się o lepszą atmosferę. Chodźmy na górę.

Posłusznie opuściłem pokój i wszedłem na schody. Wygląda na to, że deszcz ustał, ale ponieważ i tak jest już noc, nie istnieje ryzyko wyparowania.

Kissshot minęła mnie na schodach i tak wspięliśmy się na czwarte piętro.

Wybrała pokój, w którym byłem z Oshinem w ciągu dnia.

Byłem przekonany, że będziemy tu rozmawiać, jednak Kissshot wydała się niezadowolona i -

— Może pójdziemy wyżej? — Zapytała.
— Budynek nie posiada dachu, prawda? Nie widziałem nawet niczego, co przypominałoby schody awaryjne. — Powiedziałem i…
— Hmm… — odparła Kissshot, wpatrując się w sufit.

Trzask.

I część sufitu się rozleciała.

Betonowe odłamki posypały się po podłodze, a ona jak gdyby nigdy nic -

Za mną, sługo.

Powiedziała, po czym z pleców wyrosły jej wielkie nietoperze skrzydła. Machnęła nimi i wyleciała przez dziurę w suficie, którą wywierciła samym tylko spojrzeniem.

Mam co do tego zbyt wiele zastrzeżeń.

Twoja ekologia ma pełno wad.

Wzrok Kissshot ma fizycznie destruktywna siłę… złowrogie spojrzenie Epizoda wypada przy tym totalnie blado.

Przebija też zdolność do zmiany kształtów Dramaturga.

Wyrosły jej skrzydła.

Próbowałem zrobić to samo, jednak nigdy wcześniej nie wyobrażałem sobie posiadania skrzydeł, dlatego nie potrafiłem tego zrobić.

Do przedostania się przez tę dziurę użyłem zwykłego skoku.

Na swój sposób to też niesamowite, prawda?

Ruiny, dach szkoły.

Na tym dachu.

Kissshot czekała na mnie.

Pod gwieździstym niebem. Ten nieco melancholijny obraz siedzącej dziewczyny miał w sobie osobliwy urok. Z jakiegoś powodu zrobiłem się dziwnie spięty.

Nie wiem dlaczego.

Skuliłem się.

Jej kompletna forma.

Kompletny byt.

Nadrzędna istota.

Chyba chciała mi uświadomić, że jestem niczym więcej jak jej podwładnym.

— Hm? — Kissshot spojrzała w tym kierunku. — Co robicie, podejdźcie bliżej.
— Tak…

Posłusznie usiadłem obok Kissshot.

Zrobiłem to, po czym gwałtownie oberwałem po głowie.

Uderzyła mnie.

— C-co robisz?!
— Czego się obawiacie, jesteście moim cennym podwładnym. Nie zjem was.
— M-masz rację…

Jej słowa mnie ukoiły.

Teraz mi głupio, że przez moment poczułem przed nią trwogę.

— To na czym skończyliśmy?
— Nie chciałaś o czymś ze mną porozmawiać?

O przywróceniu mnie do ludzkiej formy.

Tak powiedziałaś.

— Źle się wyraziłam. Nie chciałam rozmawiać o niczym konkretnym, to może być cokolwiek.
— Mówisz dziwne rzeczy.

Pogadajmy trochę.

Nie pamiętam, kiedy to było, ale usłyszałem to od Hanekawy.

Mimo iż jest wampirem, to nadal kobieta, co nie?

Może lubi gawędzić.

Może to takie uczczenie jej powrotu do pełnej formy.

— Chcesz mi powiedzieć o czymś, co będzie przydatne przy przywrócaniu mojego człowieczeństwa?
— Nie, ale z chęcią posłucham czegoś od was.
— Hm. Żylas 500 lat, na pewno nie brakuje ci historii do opowiedzenia.
— Niewiele się wydarzyło. — Odpowiedziała. — cały ten czas toczyłam śmiertelne pojedynki z ludźmi pokroju tamtej trójki. Nim się obejrzałam, zostałam legendą. Cóż, ktoś taki jak ten grzdyl to rzadkość.
— Grzdyl… Oshino?
— Pokryjoma kradzież serca to dość duży wyczyn. Nawet nie wiem kiedy nasze drogi się przęcieły.
—Ciekawe kim jest ten facet.
— Kto wie. Drżę na samą myśl, że ten berbeć mógłby w całości poświęcić się egzorcyzmowaniu wampirów. Mam szczęście, że zdecydował się pozostać neutralnym oportunistą.
— Oportunista…

Pomyślałem, że to okrutne tak o nim mówić, jednak ten tytuł zdaje się idealnie określać jego osobę. Pewnie gdyby to usłyszał, z radością zacząłby się nim przedstawiać.

— Dlatego to, co wydarzyło się tym razem, samo w sobie było ekscytujące. Ale generalnie to było 500 nudnych lat… No tak, był jeszcze ten mężczyzna.
— Jaki mężczyzna?
— Nie mówiłam wam, że jesteście drugim sługą, którego stworzyłam? Zatem to będzie opowieść o moim pierwszym podwładnym.

Pierwszym…

Pomyślmy.

To było 400 lat temu, tak?

— A tak, powiedziałaś mi o tym. Jestem drugim sługą po 400 latach. Chciałbym usłyszeć o tym pierwszym.
— Opowiem wam.
— Był jak ja?
— Dlaczego tak myślicie?
— Er, no bo…

Niczego nie wygadałem.

Chociaż Oshina już tutaj nie ma, więc to bez znaczenia.

— Prawda jest taka, że powiedział mi o tym Oshino. Wampiry wysysają krew na dwa sposoby. Niekoniecznie stajesz się wampirem.
— Hm. — Kissshot zamarła. — Nie wyobrażajcie sobie nie wiadomo czego… Nie próbowałam was ocalić. Zamieniłam was w swojego sługę, żebyście mi pomogli zebrać kończyny. Teraz mogę wam wyjawić tę prawdę. Wcześniej kłamałam, bo w przeciwnym razie moglibyście być mi nieposłuszni.
— Oshino przewidział, że tak odpowiesz.
— … — Kissshot zamilkła.

Nic już nie mówi.

Nie wiem czy to dlatego, że trafiłem w sedno, czy wręcz przeciwnie.

— To ten, zastanawiam się, czy był podobny do mnie. W końcu jest nas tylko dwóch.
— Jedyne, co macie ze sobą wspólnego, to rasę. Ten człowiek był wojownikiem. Wielkim, godnym zaufania wojownikiem.
— Um… No tak, ja nie mógłbym cię osłaniac w walce ani nic.

Co najwyżej mógłbym ochraniać twój dom.

Chociaż nie, w sumie nawet tego nie potrafiłbym obronić.

— To było 400 lat temu. Wtedy wszyscy mężczyzni musieli być jakiegoś rodzaju wojownikami, nie to co dzisiaj.
— Wasza wiedza historyczna zdaje się być wypaczona i pełna uprzedzeń.

Nie jestem za dobry z historii świata.

— Po prostu histeryczny sposób myślenia nie należy do moich mocnych stron. To wynika z mojego usposobienia.
— Nie wiedziałam, że słowo histeryczny oznacza to samo, co historyczny.

Teraz już wiesz, że z języków też nie jestem za dobry.

— W każdym razie minęło sporo czasu, odkąd ostatnim razem byłam w tym kraju. Stał się bardzo spokojny - zdaje się być odcięty od reszty świata.
— Przepraszam, jestem miłośnikiem pokoju.

Chociaż to chyba nie jest powód do przeprosin.

W każdym razie z pewnością nie jestem wojownikiem.

Nieważne ile przeczytam mang o pojedynkach na supermoce, w ostateczności jestem tylko zwyczajną osobą. Nawet jeśli posiadam wampirze umiejętności, jestem niczym gimbus, który znalazł się w posiadaniu balisonga.

Kissshot musi być bardzo nieusatysfakcjonowana.

Tym bardziej, że ten pierwszy był taki super.

— To, że zamieniłaś mnie w swojego sługę, bez względu na to, czy zrobiłaś to z uwagi na moje życie, czy w celu odzyskania kończyn, było działaniem podjętym w kryzysowej sytuacji… Dlatego nie ma powodu, żebym miał cokolwiek wspólnego z pierwszym. Wspomniałaś jednak, że należymy do tej samej rasy.
— Tak.
— Czyli należał do rasy żółtej? Japończyk - niemożliwe. Z tego kontynentu?
— Nie, był Japończykiem — Kissshot powiedziała niespodziewaną rzecz. — Mężczyzna, którego spotkałam w tym kraju, marnując swoją młodość i włócząc się po świecie w poszukiwaniu rozrywki. W tym czasie nauczyłam się też Japońskiego - cóż wygląda na to, że słowa znacząco się zmieniły.

Japonia 400 lat temu…

Okres Edo? Mam rację?

Z historii Japonii też nie jestem dobry.

W zasadzie nie jestem dobry z niczego oprócz matmy.

— W takim razie był samurajem.
— Hm? A tak, myślę że macie rację. — Kissshot przytaknęła. — w każdym razie był silnym mężczyzną.
— Hm, w takim razie nie byłoby lepiej, gdybyś i tym razem go przyzwała? Nie musiałaś stąpać po kruchym lodzie, wysługując się mną-
— Niemożliwe. On już nie żyje. — powiedziała, chcąc przerwać moją wypowiedź. W zasadzie mi przerwała. — To też jest dość stara opowieść. Pamiętacie? Musiałam wspomnieć, że czasami podczas walki używam katany.

Hm?

Mówiła coś takiego?

Ach tak, kiedy to było. To wyszło podczas rozmowy o flambergach Dramaturga. Musiała wspomnieć coś o tworzeniu miecza mocą kreowania materii.

Zupełnie zapomniałem.

Dobrze, że sobie przypomniałem bez potrzeby grzebania w swoim mózgu.

Wspomniana katana to pamiątka po nim.

Kissshot przebiła brzuch swoją prawą dłonią. Przeszła przez suknię. Jej palce z łatwością przewiercały organy wewnętrzne.

A miało się skończyć bez takich scen.

Nie zważając na osłupionego mnie, powoli wyciągała rękę z brzucha, a w dłoni trzymała coś, co wyglądało jak rękojeść miecza.

Co więcej, Japońskiego miecza?

Zgadłem.

Dwumetrowy miecz wyciągnięty z brzucha Kissshot to był oodachi.

— Youtou Kokorowatari. Miecz pierwszej klasy wykuty przez nieznanego, jednak w tamtych czasach renomowanego miecznika. Niewiele rozumiem, jednak wystarczy mi, że tnie.

Ech…

Podczas gdy rana Kissshot się goiła, przyjrzałem się katanie. Jest długa, ale nie tak jak flambergi Dramaturga. Poza tym, chociaż miecze Dramaturga miały artystycznej jakości kształt, japońskie miecze same w sobie mają wyjątkowy urok.

Katana nie pasuje mi do blondwłosej Kissshot w sukni. Nie, po pierwsze, nie ważne jak ostry jest miecz, istnieje broń potrafiąca oprzeć się nadnaturalnej sile wampirów?

Nie ruszajcie się.

Nagle Kissshot machnęła mieczem, 'Kokorowatari'.

Wyglądało to jakby chciała strząsnąć z niego kurz, jednak to nie było to.

— Hej.
— Nie ruszajcie się, przecięłam was.
— E-ech?
— Czujecie ból?
— E, nie.
— Hm, to znaczy, że moje umiejętności nie zanikły. Możecie się już ruszyć, wasze ciało się leczy.
— C-co to… Kolejne kłamstwo w stylu ‘okrążylam Ziemię siedem i pół raza‘? Poza tym w moim przypadku ubrania się nie leczą. Gdzie było cięcie?
— Tors, horyzontalnie. Przecięłam też coś, czego nie mogłam znieść.
— Nie mogłaś znieść!
— Nie martwcie się o ubrania. Ostrze Kokorowatari jest autentyczne - do tego stopnia, że włókna pozostawione przez chwilę w spokoju same się łączą. Oczywiście to zasługa moich umiejętności.
— …

Zdaje się, że mówi prawdę.

Czy to się dzieje na serio.

— Ale jak to się dzieje, że ten miecz potrafi wytrzymać twoją fizyczną siłę. To nie był oryginalnie zwykły miecz?
— To dlatego, że to właśnie nie jest oryginał. Używając podstawowego miecza jako surowej bazy, pierwszy sługa stworzył go z własnego ciała i krwi. I to ja go przejęłam. Poza tym przez to, że jest zbyt ostry, nieważne ile tnę, pozostaje niezmiennie taki sam. Z tego też powodu ta katana nadaje się do cięcia Kaii.
— Cięcia Kaii, tak.
— Dokładnie. A ponieważ Kokorowatari było zbyt trudne do wymówienia, wrogowie przyjęli nazwę zabójca Kaii. Oryginalnie zabójca Kaii nie było moim pseudonimem, tylko określeniem na tę katanę.

Mówiąc to, Kissshot włożyła miecz z powrotem do swojego brzucha.

Wyglądało to, jakby wykonywała seppuku.

Jest nieśmiertelna.

Jednak ta katana to pamiątka po jej pierwszym podwładnym, który także powinien być nieśmiertelny.

A jednak jest martwy.

— Śmierć nieśmiertelnego wampira, innymi słowy został egzorcyzmowany, tak?

Dramaturg, Epizod, Guillotinecutter - tego typu ludzie musieli istnieć też 400 lat temu.

Jednakże.

— Mylicie się. — Powiedziała Kissshot. — Ten człowiek nie dałby się nikomu zabić.
— Czyli jak?

Mimo nieśmiertelności.

Jak umarł.

— Samobójstwo. — Powiedziała obojętnie, obserwując swoim zimnym spojrzeniem rozciągające się w dole miasto. — To w 90% główna przyczyna śmierci wampirów, nic nadzwyczajnego.
— …
— Pozostałe 10% to egzorcyzmy - inne powody to na przykład błąd w kalkulacji.
— Dlaczego samobójstwo?
— Jak to się mówi, nuda zabija.

Nuda zabija.

Człowiek może umrzeć nawet z poczucia winy.

Z pewnością można umrzeć z nudów.

— To zależy od sytuacji i epoki, ale bez względu na to, czy to rasowy wampir czy oryginalnie człowiek, w większości wypadków wampiry pragną śmierci po 200 latach.
— Ale jak mogą popełnić samobójstwo? Nie są nieśmiertelne?
— Tak jak to zrobiliście pierwszego dnia, rzucenie się na słońce jest najszybszym sposobem - można to porównać do skoku ze skarpy.
— Nie mów o tym w taki sposób.
— Jeśli założyć, że coś się w nim zmieniło to to, że wybrał śmierć już kilka lat po staniu się wampirem - ale w tym krótkim czasie był tym samym sobą.

Ponieważ zrobił to na moich oczach.

Rzucił się na słońce.

Ostentacyjnie, afiszujac się.

Kissshot zamamrotała.

— Od tamtego czasu nie miałam innego podwładnego. Do momentu spotkania was.
— Nie nudziłas się? — Zapytałem, chociaż chyba nie powinienem. — Nie żyłas 200 lat, ale aż 500.
— Oczywiście, że się nudziłam. Cały ten czas tkwiłam w bezczynności.
— …
— Bezczynność, bezczynność - nie było nic do roboty. Każda moja aktywność była natychmiast wyłapywana przez egzorcystów. Tak jak tym razem ta trójka śledziła mnie podczas mojego zwiedzania Japonii.
— Zwiedzania.

Pomyślałem, że to prawdopodobnie kłamstwo.

Jednak zreflektowalem się i uznałem, że to może być prawda.

Skoro w tym kraju.

Stworzyła pierwszego podwładnego.

— Jednak wy mnie nie nudzicie, sługo. To co zrobiliście to było szaleństwo. Prawdopodobnie jesteście pierwszym człowiekiem w historii, który zaoferował swoją szyję wampirowi. — Zaśmiała się radośnie.

Jak na jej wygląd i aktualny wiek, to był strasznie dziecinny śmiech.

— Nawet to, że nazywacie mnie Kissshot.
— Ach, odnośnie tego, nie zdążyłem zapytać, ale wszyscy są tym wyjątkowo zaskoczoni. Nawet Oshino. Nie powinienem tego robić?
— Żaden głupiec nie mówi do wampira po jego prawdziwym imieniu.
— Prawdziwe imię, to coś jak pierwsze imię?
— Nie ma nawet sensu tego tłumaczyć. Cóż, świat… nie, epoka - mogły się zmienić. Muszę być do tyłu z modą. Jeśli chcę się wpasować w obecne czasy, może powinnam wyglądać jak ten berbeć.
— Chęć naśladowania stylu Oshino… nie. Jego krzykliwy styl nie jest ideałem.
— Jest więcej niż ideałem, bo faktem, ale mniejsza o to. Opowiedziałam, co mogłam. Chciałam posłuchać waszej historii. Żyliscie 17 lat, mam rację? Na pewno nie spędziliście tych lat bezczynnie. Spróbujcie opowiedzieć mi coś interesującego.
— Ojej.

Co za uroczysty ton.

Poprzeczka została wysoko ustawiona.

— E-e… cóż, to niech będzie typowa głupia historyjka. Żył sobie pewien młody mężczyzna, dobry człowiek, jednak jego problemem było szczególne zamiłowanie do alkoholu. Ten osobliwy człowiek robił, co mu się tylko podobało. Tak pewnego dnia wsiadł pijany za kierownicę i przejechał małą dziewczynkę, która przechodziła na zielonym świetle. Będąc pijanym, nawet tego nie zauważył, jednak następnego dnia zobaczył krew pod zderzakiem swojego samochodu i uświadomił sobie, co się zdarzyło. Z wiadomości dowiedział się, że dziewczynka miała na imię Rika. Naturalnie powinien był się zgłosić na policję, jednak nie było świadków, dlatego jeśli będzie siedział cicho… Nastała noc. Wtedy to zadzwonił telefon ‘Jestem Rika-chan, stoję naprzeciwko twojego mieszkania‘ - po czym zaraz się rozłączyła. Rika-chan?! Niemożliwe, przecież nie żyje!. Mężczyzna był roztrzęsiony. To z pewnością był głos małego dziecka. Sepleniła. Niemożliwe, że dziewczynka, którą przejechałem…? Po chwili otrzymał kolejny telefon ‘tu Rika-chan, jestem teraz na pierwszym piętrze.‘ Pokój mężczyzny znajdował się na piątym! Rika musiała się tam kierować. Mężczyzna był przerażony. Co więcej, dostał trzeci telefon ‘tu Rika-chan, jadę teraz windą.‘
— …

Nie przyjęła się dobrze.

W proporcji do tego, jak długo mówiłem.

Starałem się intonować jak profesjonalny gawędziarz, ale brzmiałem chyba bardziej irytująco, niż myślałem.

— To było słabe.

Ech…

Moja duma została urażona!

Chociaż zasadniczo jestem prostym mężczyzną...

Nie mogę przemilczec takiego poniżenia!

— W takim razie część druga!
— Ooch.
— Profesor Clark powiedział - chłopcy, bądźcie serdelczni!
— …

Nawet się nie uśmiechnęła.

Krótkie żarty też nie dają rady.

— No to część trzecia! Coś, co mi się przypomniało, kiedy rozmawialiśmy o historii. Opowiem ci o mojej porażce!
— Nie mogę się doczekać!
— Na teście, w pytaniu o ‘blokadę ABCD’, która zwróciła się przeciwko Japonii podczas II wojny światowej, należało rozwinąć skrót i wpisać odpowiadające nazwy państw. Moja odpowiedź brzmiała A- Ameryka, B- Brytania, C- Chiny, D- Deutchland.
— …

Kissshot przechylila głowę na bok.

Nie śmieje się nawet z opowieści o mojej porażce.

— Ee… jeśli mam wyjaśnić, co w tym śmiesznego, to pierwsze trzy państwa odgadłem prawidłowo, ale z jakiegoś powodu ostanie napisałem w innym języku. Poza tym Niemcy należały do państw osi, prawda?

Wytłumaczyłem własny żart.

W odpowiedzi na to Kissshot:

— Czym jest 'blokda ABCD'?
— Nie posiadasz podstawowej wiedzy ludzkości!

Smutna porażka.

Po tym.

Wskazówki zegara minęły północ, a data zmieniła się na 7 marca. To znaczy, że ostatniego dnia przerwy wiosennej Prywatnej Szkoły Naoetsu, rozmawialiśmy z Kissshot ponad dachem ruin.

W zimnych oczach Kissshot wyczułem silną niechęć do krótkich historyjek, które jej prezentowałem, jednak w połowie dostaliśmy takiej głupawki, że wszystko było dla nas śmieszne.

W znacznej mierze to była bezsensowna rozmowa.

Powierzchowna gadanina.

Jednak - być może.

Myślę, że kiedy będę wspominać te wiosenne ferie, moim najlepszym wspomnieniem, takim, którego absolutnie nigdy nie zapomnę, będzie właśnie ta chwila, w tym dniu, w tym miejscu - kiedy rozmawiałem z Kissshot.

Myślę że to dlatego, że się śmiałem.

Także.

Chociaż płakała ze śmiechu, przecierając oczy, których chłód mimo tego wszystkiego nie zniknął - Kissshot podniosła się.

— Już pora. Zrobię z was człowieka.
— Ach, no tak.

Racja.

Cholera, całkowicie zapomniałem.

Czy to normalne, żeby zapomnieć o czymś tak ważnym… Jestem zaskoczony samym sobą.

Przez cały ten czas tak dobrze się bawiłem.

Jednak impreza dobiega końca.

— Tak swoją drogą, pierwszy sługa nigdy nie chciał na powrót zostać człowiekiem?
— Hm, to skomplikowane.
— Skomplikowane, mówisz.
— W każdym razie w tamtym czasie niemożliwym dla mnie było przywrócenie komuś człowieczeństwa. Powiedzcie, jesteście gotowi?
— Ee… może to przez to, że tyle się śmiałem, ale trochę zgłodniałem. Mógłbym przed tym wrzucić coś na żołądek? Zdążę pójść do sklepu?
— Hm? Nawet ja po powrocie do dawnej formy stałam się głodna - jednak sądzicie, że nie wytrzymacie?
— No tak jakby.
— Chcecie przynieść przenośne jedzenie?
— Przenośne jedzenie…

Co to takiego.

Pewnie jakiś przestarzały zwrot.

— To moja ostatnia noc w formie wampira. Jesteśmy w punkcie, kiedy mam małe opory przed rozstaniem się. Chcesz coś specjalnego do jedzenia?
— Nie mam kulinarnych upodobań.
— Uch…

Zresztą o tej godzinie otwarty jest jedynie sklepik całodobowy, więc nie mam dużego wyboru.

— Dobrze. Róbcie, co chcecie, sługo. Przyjmuję waszą chęć pozostania podwładnym chociaż przez kilka minut dluzej. Ja tym czasem rozpocznę przygotowania. Będę na drugim piętrze.
— Ok.

I tym sposobem zakończyliśmy wspólną rozmowę na dachu.

Jednak sklep znajduje się dość daleko. Przejście się tam i z powrotem zajmuje całą godzinę.

Oczywiście jeśli ktoś nie posiada prędkości wampira.

Mimo to nie mam ochoty biec.

Specjalnie idę powoli.

Hmpf.

Co za mordęga.

Powiedziała, że zamieni mnie w człowieka.

Nie ukrywam, że przez beztroski sposób, w jaki to powiedziała, poczułem się trochę zaniepokojony.

Jestem tchórzem.

Jednak to, co powiedziałem Kissshot o tym, że trochę nie chcę się rozstawać, było kłamstwem. Nie chcę też pozostać jej podwładnym ani chwili dłużej. Wykluczone.

Po prostu.

Nienawidzę pożegnan.

— Um…

Pewnie z Kissshot jest tak samo.

Chciała powiedzieć o czymś związanym z moją przemianą w człowieka.

Jednak w ostateczności nic o tym nie wspomniała.

Ona po prostu - chciała szczerze ze mną pogadać.

Zabawić się.

— Nie wiem.

Kissshot-Acerolaorion-Heartunderblade.

Żelaznokrwisty, gorącokrwisty, zimnokrwisty wampir.

Legendarny wampir.

Zabójca Kaii.

— Ciekawe dokąd się uda.

Zebrałem dla niej wszystkie części ciała.

Nie ma powodu dłużej zostawać w tym miasteczku - nie, kraju.

Powiedziała, że zwiedzała.

Jeśli pomyśleć o pierwszym podwładnym, jestem pewien, że to miała być wycieczka do krainy wspomnień. Jednak w rezultacie na wierzch wyszły najgorsze wspomnienia.

Skradziono jej serce, skradziono jej kończyny.

Stworzony w desperacji sługa to zwykły szary człowiek.

Chociaż mówiła, że nie jestem dla niej nudny.

Dostała propozycję zostania bogiem i ją odrzuciła - zupełnie inne podejście od Guilotinecuttera.

Kiedy opuści ten kraj, pewnie znowu będzie podróżować po świecie.

A może teraz już tyle nie podróżuje.

Tak w ogóle to ciekawe, czy lata samolotami. Może po prostu używa własnych skrzydeł, żeby wzbić się w powietrze. To bardzo wygodne posiadać takie ciało.

W każdym razie to na pewno nie będzie bolesne rozstanie.

Moja więź z Kissshot trwa, dopóki jestem wampirem, dlatego boję się z tym rozstawać.

Czuję, że rozumiem powód, dla którego Oshino, ten frywolny mężczyzna, nie mówi ani słowa na pożegnanie.

— Tak już musi być.

Ludzie przychodzą i odchodzą.

Takie życie.

Chociaż dla Kissshot te dwa tygodnie były pasmem samych nieszczęść, może dla mnie to wcale nie były takie złe ferie.

Nie takie złe ferie.

Naprawdę tak myślę.

— No dobra!

W sklepie wydałem wszystkie pieniądze, jakie miałem pod ręką, na ciastka i inne słodycze. Po tym szybkim tempem wróciłem do ruin szkoły korepetycyjnej.

W drodze powrotnej myślałem, co powiedzieć Kissshot na pożegnanie.

Dotarłem do pokoju na drugim piętrze.

Był siódmy kwietnia.

Kilka minut po drugiej.

— Wróciłem!

Radośnie, jak tylko się dało, otworzyłem drzwi.

Kissshot jadła.

Mniam, mniam, chrup, chrup, mlask, mlask.

Mniam, mniam, chrup, chrup, mlask, mlask.

Mniam, mniam, chrup, chrup, mlask, mlask.

Mniam, mniam, chrup, chrup, mlask, mlask.

Jadła - człowieka.

— Ech?

Upusciłem zakupy, które trzymałem w ręce.

Na ten dźwięk Kissshot odwróciła głowę.

Podczas gdy jej ręce.

Trzymały w pół nadjedzoną ludzką głowę.

— Ach, sługo - jesteście tak szybko. Jednak mówiłam wam - nie należy być obecnym przy posiłku damy.

Rozpoznaję tę głowę.

Jeden ze specjalistów od egzorcyzmowania wampirów.

Jedyny człowiek z tej trójki.

To był Guillotinecutter.

Jego ciało było pocięte na kawałki. Zostało przerobione do łatwych do zjedzenia rozmiarów.

— Pokazał się, kiedy na was czekałam. Wygląda na to, że nawet bariera nie potrafi ukryć mojej obecności, kiedy jestem w pełni sił. Jednak ponieważ robiłam się głodna, przyszedł w samą porę. Był dobrą przystawką.

Kissshot zdawała się wypatrywać coś za moim ramieniem.

Po czym z konsternacją przechyliła głowę.

— Co? Nie przyprowadziliście przenośnego jedzenia z grzywką i okularami?


Wróć do 014 Wróć do Strony Głównej Przejdź do 016