Haken no Kouki Altina PL: Tom 1 Rozdział 2

From Baka-Tsuki
Revision as of 00:09, 26 February 2015 by Sacredus (talk | contribs)
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 2: Obietnica o świcie

Część 1

Regis spał głęboko.

Mimo to usłyszał żeńskie głosy w swoim pobliżu, nie był jednak pewien, czy było to we śnie, czy może na jawie.

– Nie budzi się! Czyżby umarł?!

– Fufufu… Pewnie jest zmęczony. Księżniczko, nie mamy do niego żadnej ważnej sprawy, więc dajmy mu odpocząć.

– Hmph. Mówi się trudno.

Nie obudził się jeszcze przez dłuższy czas.

Co prawda wcześniej słyszał żeńskie głosy, ale ze snu wyrwały go dopiero głośne krzyki. – Sorja!

– …..Eee?

Otworzył oczy.

Nad sobą miał proste, szare, kamienne sklepienie łukowe, na którym nie było żadnych dekoracji.

To miejsce przypomina jaskinię albo jakąś piwnicę – pomyślał.

Regis spał na łóżku stojącym w głębi pomieszczenia.

Stało ono na wyciągnięcie ręki od kamiennej ściany, w której znajdowało się małe, otwarte okno wpuszczające światło słoneczne do pomieszczenia.

Ponownie usłyszał męskie krzyki: – Sorja!

Do jego uszu dochodziły także dźwięki towarzyszące cięciu powietrza mieczem oraz odgłosy kroków, więc uznał, że to żołnierze muszą przechodzić musztrę.

– No tak, teraz pamiętam…

Zostałem przydzielony do Fortecy Wieków – dodał w myślach.

Miękkie lóżko jest o niebo lepsze w porównaniu ze spaniem w wozie, no i po wczorajszej nocy powinienem się cieszyć, że w ogóle żyję .

– …Więc już ranek.

– Ourjaa! – kolejny krzyk.

Regis zatkał swoje uszy.

– Oni tak zawsze? To z pewnością nie jest zbyt przyjemna pobudka…

Powoli podniósł się z łóżka.

Do fortecy dotarł w nocy, dostał gorącą wodę, a potem przydzielono mu ten pokój... Regis nie pamiętał jednak, co wydarzyło się później.

Ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu. W jego centrum znajdowała się kolumna, zaś powierzchnia była na tyle duża, że zmieściłyby się w nim cztery zestawy łóżek ze stolikami. Powinno być wykorzystywane do zakwaterowania dziesięciu żołnierzy albo czterech podoficerów takich jak Regis, mimo to zostało tam umieszczone jedynie jedno posłanie.

Obok łóżka stało wspaniałe biurko oraz regał. Wolnego miejsca starczyło na postawienie jeszcze sześciu takich półek na książki, więc pomyślał, że musieli pomylić jego stopień.

Dlatego zamiast z cieszyć się z tego, zaczął się martwić.

– Mają wolne pokoje, bo znajdujemy się na prowincji? Ale przecież fortece nie są tak duże… Czyżby naprawdę pomylili mój stopień?

Licząc od góry, oficer piątego stopnia był dziesiątą najwyższą rangą. Hierarchia prezentowała się następująco: Marszałek, generał, generał broni, generał dywizji, generał brygady. Dalej w kolejności byli oficerowie podzieleni na wojskowych oraz administracyjnych: trzech starszych oficerów oraz tylu samo podoficerów. Regis był oficerem piątego stopnia, a więc przedostatnim w tej hierarchii.

Żołnierze dodatkowo dzielili się na dowództwo oraz ciężką i lekką piechotę. Jeśli tylko było się zawodowym żołnierzem cesarstwa, nawet przynależność do tej ostatniej grupy gwarantowała dobre traktowanie i żołd. Poborowi, czyli głównie farmerzy i niepełnoletni, musieli już pracować za darmo.

Dlatego przedzielenie mi tego pokoju, chociaż mam prawie najniższy stopień, musi być jakąś pomyłką – do takiego wniosku doszedł.

– Muszę spytać, gdzie znajduje się mój właściwy pokój. Ach, najpierw trzeba się dowiedzieć, kto ma być moim przełożonym.

Będzie nim tutejszy starszy oficer administracyjny. Chociaż jeszcze go nie spotkałem, z pewnością wiele się od niego nauczę.

Regis zdjął swój nocny strój.

Mimo że było południe i przebywał wewnątrz budynku, momentalnie poczuł chłód, co mu przypomniało, że jest w północnej prowincji.

Założył swój nowy mundur, który leżał na stoliku.

Cesarstwo Belgallii zwykle stosowało w nich jasne odcienie niebieskiego, czerwonego i białego, aczkolwiek na prowincjach były ciemnozielone, prawie podchodzące pod kolor czarny. Szyto je z grubego materiału, a dzięki dużej ilości kieszeni wyglądały na poręczne.

– Tego się można było spodziewać. Te mundury na linii frontu są naprawdę dobrze przemyślane.

Kiedy skończył się przebierać, osoba, którą po niego wysłano…

– …Przecież nikt taki nie przyjdzie. Cóż, chyba sam będę musiał go poszukać.

Wyszedł z pokoju i znalazł się w korytarzu.

Był strasznie wąski (przestrzeni starczyło ledwie dla dwóch osób idących obok siebie) oraz trochę zakrzywiony. Przy jednej stronie kamiennej ściany znajdował się rząd drewnianych drzwi, a po drugiej leżało podwórze.

Regis najpierw skierował się w lewo, a potem wyszedł na plac.

Część 2

– Hiiijaaa! – kolejny krzyk.

Na środku placu otoczonego kamiennymi budynkami odbywała się musztra.

Przed swoimi podwładnymi stał łysy żołnierz o gęstej, czarnej brodzie, zdający się mieć koło czterdziestu lat. Kiedy tak wymachiwał swoją wielką halabardą, wyglądał, jakby był zbudowany z samych mięśni.

Regis zmarzł już do tego stopnia , że po prostu marzył o jakimś szaliku, jednak tamten mężczyzna nie miał na sobie w ogóle górnej połowy ubrania. Jego ciało było pokryte bliznami i wydawało się parować.

Wyraz twarzy tego człowieka zmienił się, kiedy tylko spojrzał w stronę Regisa.

– Ngh! Więc się obudziłeś, młody! – rozbrzmiał niski głos.

Ćwiczący żołnierze, krzyczący ciągle „Ujias!” oraz „Doss!”, również byli nadzy od pasa w górę i także ich pot parował.

Łysy mężczyzna skierował swoją halabardę przed siebie.

– No dobra! Ty też sobie pomachaj! To zwiększy twojego ducha walki! Machaj, machaj i jeszcze raz machaj! Hahahaha!

Regis się cofnął.

– Eee… Jestem oficerem administracyjnym i nie dane mi radzić sobie z mieczami czy innymi włóczniami… To pan jest tym rycerzem, który nas wczoraj ocalił?

Mężczyzna pokiwał głową.

– Tak. Nazywam się Evrard de Blanchard, jestem oficerem wojskowym pierwszego stopnia oraz dowódcą zakonu rycerskiegoordres de chevalerie regionu Beilschmidt!

– Oficer administracyjny piątego stopnia, Regis Auric. Bardzo za tamto dziękuję, naprawdę nas pan ocalił.

– Hahaha! Pomyślałem, że dawno nigdzie nie widziałem księżniczki, a potem powiedziano mi o jej wypadzie do miasta w przebraniu woźnicy. A przecież ostatnio pełno tu bandytów! Mało nie posiwiałem ze strachu.

– Hahaha… Ja też.

Przecież nie mógł przewidzieć, że powożąca wozem dziewczyna była tak naprawdę księżniczką, a jednocześnie jego dowódcą.

– Chociaż ona bez trudu pozabijałaby tych wszystkich bandziorów!

– Ta… Jest naprawdę silna.

– W końcu jest boginią.

Podwładni Évrarda wydawali się z tym zgadzać: – W rzeczy samej!

Regis nie miał pojęcia, co się dzieje.

– Według mnie księżniczka jest… No wiecie, księżniczką, co nie?

– Nie jest boginią?

– No tak, o ile pamięć mnie nie myli, na północy panuje wiara wzwycięstwola victoire .

– Właśnie! Jest boginią!

– Rozumiem…

Kościół wyraźnie zakazał oddawania czci ludziom, ale widać jego surowe nauki nie sięgały do prowincji oddalonej od jego siedziby o 100 li (444 km).

Chociaż nie było niczym niezwykłym, że żołnierze na polu walki uznali za świętą dziewczynę, która takimi cienkimi rękoma potrafiła dzierżyć tak wielki miecz.

– Najwyraźniej wystraszyła grupę loup gris jej drogocennym mieczem! To bez wątpienia wyborne! Buhahaha, ekch, ekch, ekch.

Kiedy Évrard zaczął kasłać, na twarzach jego podwładnych pojawiły się uśmiechy i również wybuchnęli śmiechem: – Hahaha.

Są bez wątpienia męscy – mimo że Regis to w nich docenił, nie radził sobie w zbyt „męskiej” atmosferze.

– Haha… To ja już sobie pójdę.

Próbował odejść, jednak Évrard krzyknął: – Stój! – a następnie podszedł do niego, stanął mu na stopie, przyłożył halabardę do jego ramienia i gwałtownie oddychając, przybliżył swoją twarz do Regisa.

– Na wszelki wypadek o to spytam.

– O co?

– Nie zrobiłeś tam księżniczce nic dziwnego, co? – wysapał.

Na łysej głowie Évrarda pojawiły się pulsujące żyły.

Spojrzenia jego podwładnych się zmieniły.

Regis zrobił krok do tyłu.

– Dziwnego?

– Księżniczka od wczoraj dziwnie się zachowuje. Coś jej zrobiłeś?!

– Nie, jedynie rozmawialiśmy.

– O czym?!

– Eee, o plotkach krążących w stolicy…

To zmieszało trochę żołnierzy, którzy zaczęli mówić rzeczy typu: „Plotki ze stolicy”, „Pewnie coś o arystokracji”, „Na tym pustkowiu jedyne plotki, jakie słyszymy, mówią o tym, jakie kto miał zbiory ziemniaków, czy o nowo narodzonych krowach…”, „To przecież nie są plotki”, „Cholercia, ten typek ze stolicy mnie wpienia!” i „Kij mu w stolicę!”.

Regis zaczął wyczuwać płynącą od nich wrogość.

Évrard przybliżył swoją twarz jeszcze bliżej, na tyle, że ich usta o mało co się nie zetknęły.

– Fu~! Księżniczka jest cała w skowronkach, zupełnie jak moja córka po pierwszej randce z chłopakiem! Więc ja się pytam, co żeś jej zrobił?!

– Chwila! Jedynie opowiedziałem jej, co się mówi o “Marie Quatre” w stolicy. Przecież nigdy nie rozmawiałbym o takich rzeczach z dzieckiem! Zresztą zdajecie sobie sprawę, że ja jeszcze nigdy nawet nie trzymałem dziewczyny za rękę?!

Cisza.

Wszyscy się uspokoili.

Na twarzy Évrarda pojawił się błogi uśmiech przypominający te na malowidłach ze świętymi.

Podlegający mu rycerze także mieli równie anielskie miny.

– Bądź silny, młody.

– Pewnego dnia na pewno ci się poszczęści.

– Nie poddawaj się.

Nie potrzebuję waszego współczucia – pomyślał Regis, a następnie opuścił plac, czując się jak żołnierz, który przegrał bitwę, a mimo to za plecami słyszał wiwaty wykrzykiwane na swoją cześć.


Część 3

Regis wrócił do korytarza i skierował się w lewą, czyli w przeciwnym stronę niż po wyjściu ze swojego pokoju.

Usłyszał nucenie: – Fun ♪ Fun, fuun ♪

– Hm?

Zajrzał do pomieszczenia, do którego drzwi były otwarte. W tym dużym pokoju znajdowało się osiem długich stołów ze stojącymi przy nich łącznie pięćdziesięcioma krzesłami.

– Czy to kantyna oficerska...?

Także tam ściany wykonano z kamienia, jednak pomieszczenie było udekorowane czterema wazami stojącymi w jego rogach.

W środku przebywała jedynie pokojówka wycierająca jeden ze stołów szmatką.

To ona tak nuciła.

Miała na sobie ciemnoczerwoną sukienkę z fartuszkiem. Potrząsała głową, przez co jej związane włosy kołysały się rytmicznie.

Wydawała się być w takim samym wieku co Regis.

Miała piwne oczy oraz jak na służącą piękne włosy oraz gładką cerę.

– “Hmm~, fufuun♪ La, lalalalala~, pokojówka cała w sadzy rzekła do małej myszki~: Dziś będzie wielki bal~~ – podśpiewywała sobie, chociaż trochę przy tym fałszowała.

Zrobiła obrót, zrzucając przy tym jedzenie ze stołu, przez co można by się zastanawiać, czy sprząta, czy może jedynie sobie tańczy.

Ich oczy się spotkały.

Momentalnie przestała nucić i zamarła, przez co stojący w wejściu Regis poczuł się niekomfortowo.

– W–Witam... To była ładna piosenka.

– Naprawdę?! Aż tak cię poruszyła?!

– Nie powiedziałem nic takiego...

– Ostatnio jest bardzo popularna~.

– Możliwe, ale ja słyszę ją po raz pierwszy. Jest znana tutaj w fortecy, czy może ogólnie w Tuonvell?

– Tylko w mojej głowie!

– Więc jedynie ty ją lubisz!

– Sama ją przed chwilą wymyśliłam.

– A nie powiedziałaś, że ostatnio jest bardzo popularna?!

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP4.JPG

Pokojówka zignorowała komentarz Regisa i z uśmiechem na twarzy zaczęła wyjaśniać: – Ufufu, to opowieść o starej wiedźmie, która odwiedza bardzo źle traktowaną przez swojego pana pokojówkę. Jest naprawdę romantyczna~.

– Chyba znam tę opowieść – powiedział Regis, kiwając głową. – Później używa magii, żeby pokojówka mogła udać się na bal do zamku, tak?

– A co to za opowieść? W tej wiedźma przy pomocy czarów przerabia pana pokojówki na krwawą miazgę.

– I gdzie tu niby coś romantycznego?! To bez wątpienia bezpośredni sposób na używanie czarów. Czyżbyś przypadkiem nie była zadowolona ze swojej obecnej sytuacji?

Mogła oczywiście jedynie żartować, w końcu nic takiego jak magia nie istnieje, ale jej wersja z pewnością miała mroczny klimat.

Pokojówka zachichotała.

– Ahaha, nic z tych rzeczy, księżniczka jest dobrą dziewczynką. Boję się wojny, ale w twierdzy jest bezpiecznie. Jedyny problem leży w tym, że nie mam przed sobą zbyt świetlanej przyszłości.

– Ta...

Ta pokojówka z pewnością miała cięty język.

– Pozwól, że się przestawię – pokojówką ukłoniła się grzecznie. – Nazywam się Clarissa, jestem osobistą służącą księżniczki. Możesz wołać na mnie „Ej, ty” albo „Hej, cholero”.

– Jak mógłbym mówić do ciebie w tak okrutny sposób?! He~, będę nazywać cię mademoiselle Clarissa. Nazywam się Regis Auric.

– Niech będzie! Księżniczka wiele o tobie mówiła.

– Naprawdę? A co takiego?

– Jak to pozwoliłeś jej wziąć jedyny kocyk podczas zamieci, jak podzieliłeś się z nią chlebem i dzielnie stanąłeś do walki z grupą loup gris.

– Ojejciu, zakłopotałem się. Coś jeszcze?

– Że nawet dzieci lepiej radzą sobie z mieczem i że jesteś nieudacznikiem wydającym cały żołd na książki~.

– Przepraszam, nie powinienem był pytać.

Clarissa uśmiechnęła się, więc raczej nie miała żadnych złych intencji.

– Chcesz czegoś ode mnie? Zdajesz sobie sprawę, jaka jestem zajęta? Tak sobie tylko żartuję.

Nie miała żadnych złych intencji. Prawdopodobnie.

– Wiesz może, kto jest moim przełożonym? Słyszałaś coś o tym?

– Nie mam pojęcia.

– Tak myślałem. Więc może Altina... Znaczy się, wiesz może, gdzie jest księżniczka?

– Fufu, wiedziałam, że pozwoliła ci się tak nazywać, więc nic się nie stało. Jednak proszę, powstrzymaj się przed używaniem tego przezwiska w obecności innych osób.

– Rozumiem. Więc miałem rację, sądząc, że niewielu osobom pozwala go używać?

Będę musiał naprawdę uważać przy tamtych żołnierzach, którzy ćwiczyli na placu – pomyślał Regis.

– Mi pozwala tak się do siebie zwracać... a poza tym chyba jedyną osobą, która tak do niej mówiła, była królowa Claudette.

To było o wiele mniej osób, niż przypuszczał.

Regis zamiast się ucieszyć, poczuł się zmieszany.

– A... czemuż to?

– Dlaczego księżniczka ma tak niewielu przyjaciół? Cóż, w końcu ma ten swój charakterek~.

– Naprawę masz cięty język... Nie miałem przez to nic złego na myśli. Czemu tylko kilku osobom pozwala tak na siebie mówić? Może i jako członek rodziny cesarskiej nie była przyzwyczajona do pytania jej o imię, ale w końcu udawała wtedy woźnicę. No i chyba raczej nie byłem pierwszą osobą spoza wyższych kręgów, jaką spotkała...

Clarissa przechyliła głowę na bok.

– Nie wiem, co jej chodzi po głowie... Może pomyślała, że będziesz w stanie ją zrozumieć? Nawet jej zachowanie na to wskazuje. Niespodziewanie znalazła się w kłopotliwej sytuacji.

– Będę w stanie ją zrozumieć...

– Zgadza się. Tak samo dobrze jak jej matka.

– C-Coś takiego jest możliwe?

Regis spróbował sobie przypomnieć, jak spotkał tę czerwonowłosą dziewczynę.

– Spytała, czy postradałem rozum, kiedy kupiłem książkę po bardzo wysokiej cenie. To może mieć z tym coś wspólnego?

Clarissa uśmiechnęła się i pomachała ręką.

– Cóż, w końcu za młodu popełnia się wiele błędów~.

– Czyżbyś właśnie uznała obdarzenie mnie zaufaniem za wybryk młodości?! Nie mam jak temu zaprzeczyć, ale czy to nie aby za szybkie przejście do wniosków?

–Tylko sobie żartuję. Monsieur Regis odpowiada na wszystko, co tylko powiem, więc naprawdę warto mówić takie rzeczy!

– Przestań się ze mną droczyć...

– Cóż, gdyby to był monsieur Évrard, pewnie odrzekłby coś dziwnego w stylu: „Oczywiście! Bez wątpienia jest boginią!”.

– Tak, z pewnością byłby do tego zdolny.

Regis roześmiał się po przypomnieniu sobie oblanego potem przywódcy ordres de chevalerie.

Chwilę później ponownie spytał, gdzie może znaleźć Altinę.

Clarissa spojrzała na zegar wiszący na ścianie.

– W tej chwili jej nie ma, ale powinna niedługo wrócić.

– Jest poza fortecą? To byłby naprawdę szybki powrót z miasta, poza tym sądząc po jej szczerej osobowości, wątpię, żeby pojechała się zabawić... Więc udała się pewnie na polowanie albo patrol.

– W gruncie rzeczy się zgadza. Przy okazji skończyła się już pora na posiłek, monsieur Regis miał coś dzisiaj w ustach?

– Byłbym wdzięczny. Jestem tak głodny, że ledwie stoję na nogach.

– Naprawdę? Do obiadu jeszcze daleko, musi pan przeżywać trudne chwile~.

– Nie miałaś zamiaru zaproponować mi jedzenia?!

– Haha. Trudno się mówi, dla pana zrobię wyjątek .

Clarissa ciągle sobie żartowała, ale praca szła jej naprawdę szybko. Po chwili przed Regisem stała już potrawka z ptasiego mięsa i świeży chleb. Biorąc pod uwagę, że znajdowali się na linii frontu, były to naprawdę wyborne dania.

– Wspaniałe...

– Proszę się nie spieszyć.

Clarissa z uśmiechem na twarzy wróciła do sprzątania, ponownie nucąc sobie przy tym pod nosem, a Regis delektował się smakiem jedzenia.


Część 4

Akurat jak Regis kończył swój posiłek, do stołówki weszła Altina.

– Regis, wspaniale widzieć cię żywego.

– Dziękuję.

Tym razem nie miała na sobie stroju woźnicy, jej miecza także nie było widać.

Ubrana była w jednoczęściową sukienkę, lekką zbroję, ochraniacze na ramiona i rękawice.

Clarissa ukłoniła się, a następnie wzięła biały płaszcz, który Altina trzymała pod ramieniem.

– Witamy w domu, księżniczko.

– Dziękuję, Clarisso. Możesz zrobić mi herbaty?

– Jak sobie panienka życzy – pokojówka ponownie się ukłoniła, po czym wyszła. Co zaskakujące, zachowywała się z powagą, jak przystało na pokojówkę.

Altina usiadła naprzeciw Regisa.

– Heh, dzisiaj też nic.

– Podobno wyszłaś.

– Patrolowałam drogi, bo jakiś czas temu pojawili się tu bandyci napadający na karawany.

– Słyszałem o tym podczas podróży. Im dalej od centrum kraju, tym większe staje się prawdopodobieństwo ataku bandytów.

Słaba obrona miasta była jedną z przyczyn inflacji - ceny podnosiły nieudane dostawy oraz koszty wynajęcia ochrony.

– To taki sam kłopot dla karawan, jak i mieszkańców.

– Słyszałaś jakieś plotki o zbliżającym się ataku bandytów?

– Chcesz wiedzieć, jak wygląda sytuacja? Nie jestem w stanie znaleźć na to żadnych dowodów, więc nie wiem, czy to prawda. Poza tym stacjonujący tu żołnierze nie są w stanie ochronić wszystkich karawan.

– Dlatego właśnie głównodowodząca osobiście wykonuje poranne patrole. Od razu po podniesieniu się z łóżka, kiedy panuje jeszcze straszny ziąb.

– Wszyscy nienawidzą tej zmiany, więc jako głównodowodząca muszę dawać dobry przykład.

– Ho... Imponujące.

– Nie chcę tego robić; wolałabym, aby ci bandyci po prostu zniknęli!

– Mam podobne zdanie.

Jeśli miasto będzie bezpieczniejsze, spadną ceny książek.

W tym momencie Altina obrzuciła bandytów wszystkimi bluzgami, jakie tylko znała.

Kiedy już skończyła przeklinać, Regis zmienił temat rozmowy.

– Przy okazji chciałbym poznać starszego oficera administracyjnego. Kogo mam szukać? Już zdecydowano, czyim podkomendnym będę?

– Starszy oficer... Masz na myśli przełożonego oficerów administracyjnych?

– Tak.

– Nie ma żadnego.

– Żaden ze starszych oficerów mnie nie chciał?

– Hmmm. Jesteś tu jedynym oficerem administracyjnym.

Regis zamarł, nie mogąc pojąć jej słów.

Dopiero po chwili udało mu się wydusić: - Co proszę?

– Ten regiment zawsze był pod dowództwem generała Margrave Jerome Jean de Beilschmidt. Pół roku temu przegonił stąd wszystkich oficerów administracyjnych.

– Co się dzieje? Chcą prowadzić wojnę, mając jedynie dowódców bojowych? Kto zajmuje się budżetem i zaopatrzeniem? Pisaniem raportów? Zbieraniem podatków?

– Szambelan Margrava.

Szambelani byli urzędnikami zarządzającymi dworami szlachciców. Zajmowali się zbieraniem podatków, sprzedażą dóbr, także wypłacaniem pensji sługom. Często byli księgowymi, dlatego powierzenie im dużej ilości papierkowej roboty nie stanowiło żadnego problemu.

– Co za wspaniały szambelan. Czyżby wcześniej służył jako oficer administracyjny?

Wojskowe dokumenty były specyficzne i skomplikowane. Nauka tego wszystkiego zajęła Regisowi całe dwa lata.

Podczas gdy on czuł podziw, Altina pokręciła głową.

– Co miesiąc dostajemy listy ze skargami, raz nawet przysłali inspektorów na kontrolę.

– Co?! Jak to możliwe? To na pewno Cesarstwo Belgallii?

– Wcześniej stacjonowała tu jedynie prywatna armia Jeroma.

– Chyba o tym czytałem. Po otrzymaniu rozkazu przeniesienia wykorzystałem pozostały mi czas na przyjrzenie się temu miejscu.

– Naprawdę jesteś dziwny. Normalnie powinna cię irytować choćby myśl o miejscu zesłania.

– Irytuje cię ono?

– Ja... Mam cel – Altina się zacięła, co było dla niej nietypowe. Tak jak poprzedniego dnia, Regis wyczuł, że coś ukrywała.

Nie chce tego powiedzieć, ponieważ uznała to za nieodpowiednie – po tej myśli chłopak przestał drążyć temat.

– Dzięki książkom i krążącym plotkom znam chwalebne czyny Jeroma, jednak wieści, że przegonił stąd oficerów administracyjnych, są najwyraźniej znacznie mniej rozpowszechnione. Co się stało?

– Spytałam go o to... Ale mi nie odpowiedział, bo mnie nie lubi.

– Nie lubi?

Altina posmutniała i pokiwała głową.

– Ty też chyba nie skakałbyś z radości, jeśli przez gierki polityczne, z którymi nie miałeś nic wspólnego, twoim szefem zostałaby młoda dziewczyna, prawda?

– Teraz rozumiem...

Niezbyt dobre stosunki pomiędzy nowo mianowanym dowodzącym a jego poprzednikiem nie były niczym nadzwyczajnym. W normalnych okolicznościach Jeroma by przeniesiono gdzie indziej, jednak nie zrobiono tego, ponieważ Altina nie miała doświadczenia, a Forteca Wieków stanowiła punkt strategiczny na północy. Nawet jeśli tak zażyczył sobie cesarz, taki transfer nie byłby zbyt rozsądnym posunięciem.

– Skoro regiment normalnie funkcjonuje i broni obywateli, nie mam powodu, żeby się wtrącać.

– Nie miałem pojęcia, że nie ma tu oficerów administracyjnych.

– Jerome też nie należy do pracoholików.

Oboje westchnęli.

W tym momencie weszła Clarissa, niosąc porcelanowy dzbanek oraz dwie filiżanki. Postawiła je na stoliku, a następnie nalała do nich aromatycznej, czerwonej herbaty.

– Księżniczko, przepraszam, że musiałaś czekać. Życzy sobie panienka cukru?

Używali ich, jakby to było coś normalnego, jednak czerwone liście herbaty, cukier oraz porcelanowa zastawa stanowiły w cesarstwie towar luksusowy. W żadnym razie nie mogły wchodzić w skład wyposażenia fortecy, a więc bez wątpienia należały do księżniczki.

– Dziękuję, Clarisso.

– Nie ma za co. A pan, monsieur Regis?

– Dla mnie też przygotowałaś? Dziękuję.

– O czym pan mówi? Pytałam o pańskie plany na przyszłość.

– Eee...

Pokojówka mająca anielski wyraz twarzy dźgnęła go swoimi słowami prosto w serce.

– Haha, to ważne pytanie.

Jednak jego plany na przyszłość były trudnym pytaniem, dlatego Regis zamyślił się na chwilę, drapiąc się przy tym w głowę.

– Eee, czemu Jerome odesłał oficerów administracyjnych? Muszę to zrozumieć...

– Dobrze, ale pomożesz mi przy okazji z moją pracą?

– A mogę na coś się przydać?

Przypomniał sobie, jak wcześniej powiedziała, że ma zamiar wycisnąć z niego siódme poty.

– W pewnej bardzo ważnej kwestii! Znalezieniu tych bandytów!

– Dlatego właśnie patrolujesz drogi.

– Tak, ale to przeszkadza zarówno kupcom, jak i zwykłym obywatelom. O żołnierzach już nie mówiąc. Da się jakoś rozwiązać ten problem? Regis, w końcu jesteś strategiem, prawda?

– Nie. Nie jestem strategiem.

– Nie dasz rady?

– Znaczy się nie jestem strategiem, ale plan posiadam. Ile mamy czasu i jakimi siłami dysponujemy?

Altina, mówiąc, złączyła palce wskazujące: - Jeśli chodzi o czas - jak najszybciej. Napady bandytów zaczęły się pół roku temu, jednak nie sprawiali za dużo problemów, więc nie było z tym pośpiechu. Główny problem stanowią żołnierze.

– Obecnie jest dostępna tylko drobna część sił?

– Tylko ja ci wystarczę?

– Słucham? O czym...?

– Jestem pewna swoich umiejętności.

– Znam twoją siłę, ale bandytów jest naprawdę wielu. Nawet jeśli uda ci się zabić dwóch, cała reszta da radę uciec.

– Uuuu... Masz rację.

– Tak bardzo chciałabyś sama ich schwytać?

– Nie, po prostu niewielu żołnierzy słucha moich rozkazów.

Powiedziała coś, czego nie można było w żadnym razie zignorować.

– Dlaczego?

– Ech. Przecież powiedziałam ci, że Jerome mnie nie lubi, prawda?

Altina zrobiła zakłopotaną minę, zupełnie jak zwykła czternastolatka.

Poprzedni, ale zasłużony dowódca nie przepada za swoim następcą, dlatego niewielu żołnierzy będzie wykonywać jej rozkazy.

– To doprawdy niespodzianka. Evrard i jego ludzie, kiedy ich spotkałem, wydawali się cię ubóstwiać. Nawet nazwali cię boginią.

Regis przywołał sobie grupę, którą zobaczył wcześniej na placu; wyglądali na niebezpiecznych.

Altina się zarumieniła.

– To trochę krępujące, że tak na mnie mówią. Parę osób jest mi posłusznych i jestem im za to wdzięczna.

– Ilu? Chodzi mi o innych.

– Jeśli pominąć codzienną rutynę i skupić się na polu bitwy, słuchaliby jedynie poleceń Jeroma.

– Cóż, jeśli w grę wchodzi twoje życie, podczas walki lepiej powierzyć je doświadczonemu generałowi niż bogini.

– Właśnie.

Niektórzy żołnierze lubili Altinę, jednak ponieważ nie zaskarbiła sobie ich zaufania jako dowódca, traktowali ją po prostu jak zwykłą księżniczkę. Co było oczywiście czymś normalnym, ponieważ nie miała żadnych osiągnięć bojowych na swoim koncie.

– Z tego, co pamiętam, regiment Beilschmidt stanowi pięćset jednostek kawalerii, tyle samo łuczników oraz dwa tysiące piechurów.

– To... Dobrze odrobiłeś swoje zadanie domowe.

– Ile osób jest ci posłusznych? Przeprowadzenie mojego planu wymaga jedynie trzystu jednostek.

– Jedynie... Trzystu? – odpowiedziała Altina skruszonym głosem.

Regis, siedząc, przeciągnął się, unosząc ręce i wyginając plecy do tyłu.

– Nie powiedziałaś, że to twój regiment? – spytał nieśmiało.

W oczach Altiny zaskrzyły się łzy.

– To... Co prawda, teraz to jedynie pusty tytuł... Ale pewnego dnia coś osiągnę.

– Do zebrania żołnierzy potrzebujesz tytułów i pieniędzy, jednak na popularności zyskasz jedynie poprzez udowodnienie swoich możliwości.

– Udowodnić możliwości... – Altina powtórzyła te słowa jak uczeń zastanawiający się nad pytaniem nauczyciela.

Regis mimo tego, że poczuł się nieswojo, mówił dalej.

– Nie jestem pewny, jak dobrze władasz mieczem, jednak mam pewność, że w innych kwestiach posiadasz spory talent. Niestety nic z niego nie przyjdzie, jeśli ludzie będą porównywać cię do twoich podwładnych, którzy są lepsi od ciebie. Dowódca potrzebuje o wiele więcej niż samej siły, jednak to ona jest najprostszym sposobem na udowodnienie, że nie masz sobie równych.

– Jerome jest ode mnie lepszy?

– Bez wątpienia. W końcu jest „bohaterem Erstein”.

– Bohaterem? - Altina ze zdumienia aż przechyliła głowę.

Regisa to naprawdę zaskoczyło.

– Naprawdę nie wiesz? Jerome zyskał tytuł generała i sławę podczas wojny z sąsiednimi państwami.

– Naprawdę?

– Sam tego nie wiedziałem.

Clarissa, aby popędzić Regisa, postawiła przed nim filiżankę aromatycznej herbaty, którą zaczął popijać podczas opowiadania o Jerome.

– Jerome Jean de Beilschmidt jest najstarszym synem rycerza. Swoje pierwsze zwycięstwo odniósł w wieku czternastu lat, co jedynie dodało mu sławy na salonach, a ciąg jego chwalebnych starć długo się nie kończył. Pośród nich znajdowała się też interesująca nas bitwa pod Erstein, w której starł się z wojskami sąsiedniej Federacji Galmani. Przed czterema laty...


Na równinie Erstein starło się 30 000 żołnierzy Cesarstwa wysłanych, aby przechwyciło dwudziestotysięczną armię Galmani, która przekroczyła jego granice.

Federacja Galmani była sojuszem wielu mniejszych państw pod przywództwem Królestwa Paxson. Bez przerwy toczyły się w niej wewnętrzne konflikty i równie często najeżdżała sąsiadów, dlatego mimo że wchodzące w jej skład państwa były biedne, ich armie stanowili doskonale wyposażeni weterani.

Stojące na czele ich wojsk 3000 jednostek ciężkiej kawalerii w zbrojach w żółtym kolorze, mającym podkreślać ich rangę, utworzyło formację przypominającą włócznię i ruszyło do ataku.

Natarcie uderzyło pomiędzy armie dwóch arystokratów Belgalli. Ten pokaz siły przeraził ich do tego stopnia, że chcieli jak najszybciej zejść kawalerii z drogi, czym rozbili formację cesarstwa.

Była to niebezpieczna sytuacja z wielu powodów. Pojawia się wtedy ryzyko ataku sił przeciwnika od flanki i uderzenie w centrum dowodzenia, które w takich okolicznościach jest łatwym łupem, a jeśli armia straci dowódców, może dojść do dezercji jednostek z pola bitwy. Innymi słowy, Belgallia była bliska przegranej.

Mający na sobie czarną zbroję Jerome wraz z jego kawalerią złożoną z 500 jednostek natarł prosto na czoło formacji przeciwnika.

Ludzie zaczęli zastanawiać się, czy chce się poświęcić, aby kupić czas dla dowództwa na wycofanie się, jednak byli w błędzie.

Czarny Rycerz Jerome rozgromił ciężką kawalerię przeciwnika, a następnie poprowadził natarcie na formację przeciwnika.

Federacja Galmanii przesunęła swoje jednostki na flankę, aby się przed nim obronić, jednak zbyt wolno, żeby zatrzymać wściekły atak jazdy.

– I w ten oto sposób sir Jerome dopadł dowództwo przeciwnika, Belgallia wygrała bitwę, a on sam zdobył przydomek „bohatera Erstein”. Za ten wyczyn dostał awans z oficera bojowego pierwszego stopnia na generała brygady. W dodatku miał wtedy jedynie dwadzieścia lat.

– Był aż tak silnym rycerzem?! Trudno w to uwierzyć... – Altina zmarszczyła czoło ze zdziwienia. – W ogóle nie wygląda na taką osobę.

Regis spytał: - Naprawdę? A jakie wrażenie sprawia w fortecy? Nigdy go nie widziałem, ale jest popularny wśród dam, które uważają go za eleganckiego i przystojnego mężczyznę.

Słysząc to, Clarissa zamarła, a Altina jęknęła.

– Hmm, lepiej będzie, jeśli monsieur sam się przekona.

– Zdaje się, że nie wiedzie mu się za dobrze. Widać ten awans na generała nie wyszedł mu na dobre.

– Coś się stało?

– Żołnierze awansowani dzięki swoim zasługom stali się obiektem zazdrości osób przy władzy. Ci tak zwani bohaterowie zdali sobie sprawę z istnienia Jeroma, który dorobił się rangi generała w pół roku. Skończyło się na tym, że nadano mu tytuł szlachecki oraz przyznano te ziemie... Tym sposobem przepędzając go z jego rodzinnych stron na północną granicę.

Na pierwszy rzut oka ta nagroda była prawdziwym zaszczytem, nawet nazwano te ziemie Beilschmidt od jego nazwiska, jednak w rzeczywistości w ten sposób usunięto go na bok, przez co nazwisko bohatera szybko popadło w zapomnienie.

Altina skończyła pić już zimną herbatę.

– Rozumiem, takie sytuacje często się zdarzają – Altina się zamyśliła i zaczęła jeździć palcem po krawędzi filiżanki. Widać musiała uznać jego sytuację za podobną do swojej.

– Naprawdę nie wiedziałaś?

– Nie. Widać jest tak silny, jak sądziłam. Nikt, łącznie z Evrardem, nie opowiedział mi o nim.

Clarissa powiedziała spokojnym głosem: - To dlatego, że wszyscy w fortecy troszczą się o księżniczkę i nie mówią ci rzeczy, które mogłyby cię zdenerwować.

– Och, aż tak się o mnie martwią? Co prawda, nie układa mi się z Jerome, ale opowiedzenie jego historii by mnie nie zdenerwowało.

– Księżniczko, może nie jesteś tego świadoma, ale tutejsi żołnierze myślą o tobie jak o bardzo ważnym gościu.

– Clarisso, to nie było miłe. Bez względu na okoliczności nie dystansowaliby się tak ode mnie... Prawdopodobnie.

– Doprawdy? Tutejsi żołnierze opowiedzieli mi już to samo, co monsieur Regis przed chwilą.

Mimo że Clarissa wypowiedziała te słowa spokojnym głosem, wprost zszokowały one Altinę.

– Co takiego?

Pokojówka z uśmiechem na twarzy powiedziała: - W końcu łatwo się do mnie zbliżyć.

– Innymi słowy, to znaczy, że do mnie się nie da?

– Jakby mogło być inaczej. Księżniczka jest księżniczką. Tak po prostu.

– Cóż... Masz rację, ale... Uuuuu.

– Proszę się uspokoić. Nawet jeżeli żołnierze w fortecy cię odrzucili, ja zawsze będę u twego boku. Jestem twoją jedyną towarzyszką. Księżniczka jest tylko moja... Fufufu... - Clarissa pocieszała Altinę, jakby rzucając na nią jakieś zaklęcie.

Chociaż jej słowa były nieodpowiednie, znając jej naturę, prawdopodobnie jedynie żartowała.

Regis wrócił do tematu.

– Cóż, tylko tyle wiem o sir Jerome. To normalne, że stacjonujący tu żołnierze ufają mu bardziej niż księżniczce, w końcu nie miał dowodzić pogranicznym regimentem, a całą dywizją, albo nawet armią.

– Uuu... Rozumiem. Nie wydaje mi się, żebym zyskała większy szacunek u żołnierzy niż on, ale niedługo się to zmieni!

– To wspaniały tekst na pocieszenie się, jednak w książkach, które czytałem, używały go jedynie postacie drugoplanowe...

Altina spojrzała na niego ze smutkiem w oczach.

– To tyle, jeśli chodzi o autorytet dowódcy. Teraz wymyśl jakiś sposób na pozbycie się bandytów!

– Eee... Do tego potrzebuję większej liczby żołnierzy. Wolałbym też piechurów niż kawalerię, dlatego... Jerome musi wyrazić na to zgodę.

Regis głęboko westchnął.

Sądząc po tym, że Jerome przepędził oficerów administracyjnych, i po jego stosunkach z Altiną, bez wątpienia trudno będzie się do niego zbliżyć.

Prawdę mówiąc, Regis się załamał.


Część 5

Altina wstała energicznie.

– Teraz jest dobra okazja! Porozmawiajmy z sir Jerome, jego pewnie też niepokoją bandyci.

– Aż tryska od ciebie entuzjazmem.

– Oczywiście! W końcu to lepsze niż cały czas płakać – powiedziała z uśmiechem.

Altina, ciągnąc Regisa, opuściła stołówkę oficerską w centralnej wieży i skierowała się w stronę pokoju Jerome.

Clarissa nie poszła z nimi, ponieważ musiała zająć się innymi sprawami.

Pośród odgłosu kroków odbijającego się echem w korytarzu Altina zaczęła radośnie gawędzić z Regisem.

– Naprawdę cię polubiła.

– Kto?

– Clarissa. Nie zauważyłeś?

– Coś ci się nie pomyliło? Przecież cały czas sobie ze mnie żartuje.

– Ludzie żartują sobie jedynie przy osobach, które lubią. To dowodzi, że jest przy tobie szczęśliwa. Normalnie mało co się odzywa i całymi dniami siedzi w swoim pokoju.

– Cicha? Nie wychodzi z pokoju?!

– Tak. Wyprana z emocji, zupełnie jak lalka.

– Mamy na myśli inną pokojówkę, ale o tym samym imieniu? Czy może z ciebie też sobie tak żartuje? Nie mogę już niczemu ufać.

– Ahaha! – wchodząca po krętych schodach Altina zaśmiała się dziecinnie.

Cel ich podróży, pokój Jeroma, znajdował się na trzecim piętrze. Kiedy już do niego dotarli, zapukali kilka razy w proste, drewniane drzwi, jednak nikt im nie odpowiedział.

Altina powiedziała niezadowolona: – Musiał wyjść.

– W końcu to de facto dowódca, więc jest prawdopodobnie zajęty.

– Hmmm, nie sądzę, żeby praca go za bardzo obchodziła... Nieważne. Szukając go, oprowadzę cię po fortecy!

– To byłaby wielka pomoc.

– Regis, tędy! Szybko! – dziewczyna popędzała chłopaka.

Ponownie weszli na schody; tym razem dotarli nimi na najwyższe piętro wieży.

Regisowi zaparło dech.

Znajdowała się tam sala konferencyjna z czarnym stołem, wiszącymi na ścianie mapą regionu i flagą cesarstwa oraz surową, kamienną ławą, przez które pokój przypominał o wojnie.

Nienajlepszy stan stołu konferencyjnego przypomniał mu, że znajduje się tuż przy samej linii frontu.

– Tutaj!

Altina przeszła przez pokój, a następnie otworzyła wielkie okno.

Z powodu powiewu wiatru, który przez nie wpadł, wiszące flaga i mapy głośno zaszeleściły.

Dziewczyna, pozwalając, aby rozwiał jej włosy, wskazała palcem w dal.

– Zobacz!

– Uważaj, mogę cię przypadkiem wypchnąć.

– Ta, jasne.

Kiedy Regis podszedł do balkonu, od razu poczuł silny zapach lasu, który niósł się z wiatrem.

Widok, jaki roztaczał się przed jego oczami, odebrał mu oddech.

Piękna, słoneczna pogoda, bez najmniejszej chmurki na niebie oraz pokryte śniegiem góry były naprawdę pięknym krajobrazem, a dodatkowo znajdowały się na wyciągnięcie ręki, przez co Regis poczuł się jak ptak szybujący w przestworzach.

– Wspaniałe – powiedział z podziwem.

Wyglądająca na zadowoloną Altina pokiwała głową.

– Co nie?

– W końcu po przetrwaniu burzy na tych odległych ziemiach odnalazłem prawdziwy skarb. Co prawda, nie mogę schować go do kieszeni, ale ten widok wypalił się w mym sercu i widzę go za każdym razem, kiedy zamknę oczy.

– Co to?

– Cytat z autobiografii Fergusona. W Cesarstwie był bardzo popularnym malarzem, jednak na początku jego obrazy nie sprzedawały się za dobrze, przez co musiał pracować jako roznosiciel. Po przetrwaniu silnej burzy u celu swojej podróży ujrzał naprawdę piękne niebo, dzięki czemu targające nim wątpliwości oraz zmęczenie momentalnie zniknęły i ze łzami w oczach wypowiedział te słowa. Niedługo później skupił się na malowaniu nieba, a jego „Niebo Fergusona” szybko stało się niezwykle znane.

– Aha. To znaczy tylko, że nie można dobrze wykonywać swojej pracy, jeśli siedzi się całymi dniami w domu.

– Co? Nie, mówiłem o tym, jak bardzo poruszył go tamten widok...

Regis spojrzał w dół, dzięki czemu mógł dokładnie dostrzec całą fortecę. Nic w tym dziwnego, ponieważ punkt obserwacyjny miał służyć temu, aby dowódca mógł lepiej zorientować się w sytuacji i na tej podstawie obmyślić plan działania.

Forteca Wieków stała pośrodku północnego, łagodnego zbocza góry.

Otaczało ją sześć ścian z wieżyczkami obserwacyjnymi, a po jej środku stała wieża centralna przeznaczona dla głównodowodzącego – Regis i Altina stali na balkonie jej najwyższego piętra.

Budynki znajdujące się wewnątrz były prostymi, ceglanymi konstrukcjami.

W zachodniej części fortecy leżał blok przeznaczony dla podoficerów, a budynki dla użytku zwykłych żołnierzy po zachodniej, a ponieważ to tam przebywała większość jej rezydentów, zajmował sporo miejsca i stworzony był z połączonych ze sobą dwudziestu budynków.

Plac, na którym Regis spotkał Evrarda, leżał pomiędzy centralną wieżą i wschodnią częścią fortecy.

Natomiast na północy, czyli od strony wrogich terenów, znajdował się plac parad oraz główna brama.

Magazynu na żywność, zbrojowni oraz stajni nie było widać z tego miejsca, dlatego Altina jednak wyjaśniła, że znajdują się w południowej części fortecy.

Regis spojrzał na prace konstrukcyjne trwające na zewnętrznej ścianie, przy której ustawione było rusztowanie.

– Trwa tam odbudowa?

– Tak. Republika Waltonu zaatakowała przed trzema miesiącami. Zniszczył ją ich ogień armatni. Zwykle radzi sobie w takich sytuacjach, ale użyli wtedy jakichś bardzo potężnych dział, więc tym razem trochę ucierpiała.

– Potężnych dział? Proszę, powiedz więcej.

– Eee... To było zaraz po moim objęciu dowództwa. Nic nie wiedziałam, bo kazano mi wtedy nie wychodzić z pokoju.

– Ale jesteś przecież głównodowodzącą...

– Nie mogłam nic zrobić! Jak tylko się pojawiłam, powiedzieli „Księżniczko, zostaw to nam” i odeskortowali mnie do pokoju.

– Cóż, mogę to sobie wyobrazić. Ataki sąsiednich państw są częste?

– Zwykle mają miejsce co jakieś trzy miesiące. Jednak podróż przez las podczas zimy jest trudna, więc tym razem chyba odpuszczą.

Regis wyczytał kiedyś, że Cesarstwo i Republikę Walton dzieliło jedynie 30 li (133 km), jednak między nimi znajdował się las zamieszkiwany przez barbarzyńców.

– A co z barbarzyńcami?

– Sama jeszcze ich nie widziałam, ale podobno podczas ataku w lecie wdrapali się na zewnętrzną ścianę. To była podobno naprawdę zaciekła bitwa.

– Uuch...

Podczas walki ze słabo wyposażonymi barbarzyńcami wszystko zależy od położenia. Cesarska kawaleria miała nad nimi zdecydowaną przewagę na otwartym terenie, jednak czasem kontratakowali w lasach, gdzie górowali już oni.

Przypadki, w których gołymi rękami wdrapywali się zewnętrzne ściany, także się zdarzały i nie należało ich lekceważyć.

Altina się obróciła.

– To by było na tyle. Chodźmy sprawdzić kolejne miejsce.

– Naprawdę dziękuję. Pokazałaś mi naprawdę piękny widok.

– To fajnie. Gdzie on mógł poleźć?

W centralnej wieży nie było Jeroma.

Altina i Regis sprawdzili plac parad i wschodni blok, a potem skierowali się do stajni położonych w południowej części fortecy.

Znajdowały się w niej zarówno konie robocze, jak i sześćset bojowych.

Dochodził stamtąd naprawdę silny odór.

– Zaskakujące.

– Co takiego?

– Jesteś księżniczką... A nie skarżysz się na taki smród.

– Od lekcji muzyki czy tańca wolałam uczyć się jazdy i walki. Dlatego potrafię też się nimi zajmować.

– Imponujące.

Altina podbiegła do jednego z koni.

– Dobry wieczór! Jak noga? Przepraszam za wczoraj.

Chudy koń zarżał w odpowiedzi.

Trudno było je od siebie odróżnić, ale sądząc po zabandażowanej nodze, to on poprzedniego dnia ciągnął wóz.

Altina pogłaskała go po łbie i nakarmiła jakimś warzywem.

Miał naprawdę spore rozmiary, ale widok, jak spokojnie przeżuwał swoje jedzenie, był naprawdę uroczy.

– Nie jest słodki? Chcesz go nakarmić?

– Podziękuję. Mam wrażenie, że przy okazji odgryzłby mi rękę, więc sobie odpuszczę...

– Hahaha, to maleństwo by tego nie zrobiło. Konie są naprawdę mądre, prawda?

– Jeśli tak jest, to po prostu mnie nie lubią. Podczas zajęć jazdy zawsze mnie z siebie zrzucały.

– Co? Więc nie potrafisz jeździć konno?

– To nie jest powód do dumy. Nigdy nawet nie doszedłem do szybszej jazdy.

– Rzeczywiście, żaden powód do dumy – Altina się uśmiechnęła. – W takim razie ja cię nauczę!

– Nie chcę sprawiać ci kłopotów.

– Jakiego chcesz konia? Małego i miłego?

– Ej, ej. Nie mam nic do powiedzenia? Mogę odmówić wykonania rozkazu przekraczającego moje możliwości. Poza tym w takim przypadku hierarchia...

Altina udała się w głąb stajni, ignorując protesty Regisa.


Część 6

Kiedy dotarli do składu siana, z cienia nagle wybiegła jakaś kobieta niosąca koszyk jabłek. W żaden sposób tam nie pasowała, ponieważ zamiast munduru czy stroju pokojówki miała na sobie zwykłe, miejskie ubranie. W dodatku dostrzegając Altinę, szybko odwróciła wzrok ze strachu.

– Księżniczka?

– Hmm? Kim jesteś?

– Ja... To znaczy... Przepraszam! – krzyknęła, po czym uciekła.

Altina odprowadziła ją wzrokiem. – To był jakiś cywil z miasta?

– Po co przyszłaby do stajni?

– Miała koszyk jabłek.

– Ach, no tak, wciąż jest dzień, więc to na pewno nie była kurtyzana.

Regisowi omsknął się język.

Stojąca za nim dziewczyna spytała: – Kto to taki?

– Hmm?

– Ta kurtyzana, o której wspomniałeś.

Całkowicie zapomniał, że towarzyszyła mu nieletnia Altina.

Chociaż miała czternaście lat, pełnoletniość osiągało się w wieku piętnastu, więc mogła już wiedzieć, o kogo chodzi. Jednak wątpliwą kwestią było, czy jako księżniczka posiadała jakichś podejrzanych znajomych albo chociaż spotkała osoby zajmujące się tym fachem.

Czemu sprawy tak się potoczyły? Jak tak dalej pójdzie, zostanę tą złą osobą, która uczy młodą, niewinną dziewczynę o takich rzeczach! – Regisa wystraszyła ta myśl.

Altina jednak naciskała: – Regisie, czemu nic nie mówisz? Wyjaśnij mi.

– Uuuu... To była... To... oznacza handlarkę pracującą w nocy...

– Hmmm? Rzeczywiście, normalne sklepy są otwarte jedynie za dnia.

– Zgadza się.

Kiedy Regis przekonywał Altinę ,z miejsca, z którego wybiegła tamta kobieta, wyszedł mężczyzna, więc najprawdopodobniej to on się z nią spotkał.

Nosił mundur generalski, spod którego wyraźnie wystawały mięśnie. Jego czarne włosy były związane z tyłu, a opaloną twarz przyozdabiał wielodniowy zarost. Na oko miał mniej więcej dwadzieścia lat.

Co prawda, różni ludzie mają różne gusta, jednak Regis obiektywnie stwierdził, że ten mężczyzna mógł uchodzić za przystojnego.

W lewej ręce trzymał jabłko, a w prawej butelkę piwa, którym strasznie cuchnął.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP5.JPG

– Ech, zastanawiałem się, kto to taki, a to jedynie nasza mała dziewczynka.

– Unikasz uczestnictwa w patrolach, aby móc kupować jabłka od kupców? Sir Jerome, traktuj swoją pracę bardziej poważnie.

Zaskoczony Regis wskazał mężczyznę palcem i dla pewności spytał: – Nie powiesz mi chyba, że ten pijaczyna to sir Jerome? Jerome Jean de Beilschmidt?! Bohater Erstein?! Mężczyzna przychylił butelkę i wlał sobie do ust ciemny płyn. Następnie jego bystre, rubinowe oczy skierowały się na Regisa.

– Fuuuu... A ty kto?

– A, tak. Regis Alric, oficer administracyjny piątego stopnia.

– Wracaj.

– Wedle rozkazu. Natychmiast przygotuję rozkaz przeniesienia, będę potrzebować jedynie pańskiego podpisu.

– Regis?!

– Tylko żartuję. Jestem podkomendnym jej wysokości.

Regis zmienił sposób, w jaki się do niej zwracał, ponieważ był tam obecny Jerome – chociaż i tak już wcześniej się spalił.

– Nigdy, przenigdy tak nie żartuj! – Z jakiegoś powodu jego dowcip zmartwił Altinę.

Strasznie go to zaskoczyło, ponieważ nie uważał się za kogoś wartościowego. Uznał w końcu, że po prostu nie chciała stracić kolejnego oficera administracyjnego, a poza tym mieli razem rozwiązać problem bandytów.

Rozumiem. To dlatego, że nie zakończyłem jeszcze zadania, jakie mi zleciła – pomyślał.

– W obecnej sytuacji... Niestety, nie mogę powrócić do stolicy bez zezwolenia jej wysokości.

– Hmph... Dla bezużytecznych urzędasów nie ma jedzenia. Możesz wziąć sobie trochę sianka.

– O to też chciałbym spytać... Mogę wiedzieć, czemu pan generał przepędził moich poprzedników? Nie chciałbym popełnić tego samego błędu.

– Nie mów mi, co mam robić. To powinno wystarczyć.

– Rozumiem. Zdaje się, że pański szambelan zajmuje się całą papierkową robotą? Mógłby mi pan to zostawić? Jedna nieobeznana w temacie osoba nie poradzi sobie z całą tą rachunkowością, a chciałbym pomóc...

– Rób, jak uważasz. Ja i tak będę wykorzystywać pieniądze, jak mi pasuje.

W tym momencie Regisowi przyszła do głowy potworna myśl, albo raczej sam Jerome chciał, żeby na to wpadł.

Altina, nie mogąc zrozumieć, o co chodzi, zrobiła zdziwioną minę.

Regis spytał z powagą w głosie: – Proszę wybaczyć, czyżby mój poprzednik stracił posadę, ponieważ zakwestionował sposób, w jaki wykorzystuje pan budżet?

– Kukuku... Zgadza się. Fundusze przeznaczam na alkohol i hazard. Ciągle mi to wypominał, więc go stąd przegoniłem.

– Och. Toż to malwersacja – rzucił Regis, spoglądając w górę.

Wprost przyznał się do przestępstwa, za które mógłby zostać skazany na śmierć, gdyby stanął przed sądem.

– Co w tym złego? Sąsiednie kraje i dzikusy nie mogą wedrzeć się na tereny cesarstwa, bo na ich drodze stoi ta forteca. Dostajemy pieniądze dlatego, że po prostu tu jest, więc mam prawo wykorzystać je, jak tylko chcę. – Po wypowiedzeniu tych słów Jerome wziął łyk piwa i zagryzł jabłkiem.

Altina zrobiła zdziwioną minę.

– Regis...

– Tak?

– To prawda, że dopóki broni się cesarstwa, można wykorzystywać fundusze wedle woli? Naprawdę?!

– Oczywiście, że nie. Minister finansów przeznacza na armię dwadzieścia procent całego budżetu państwa. Ponieważ pieniądze są zbierane, aby uczynić cesarstwo bezpieczniejszym, w żadnym razie nie należy wykorzystywać ich na niepotrzebne rozrywki.

– To oczywiste, jeśli się nad tym zastanowi. Mylisz się, sir Jerome – skrytykowała Altina.

– Hmmpf – powiedział skorumpowany oficer. – Nawet jeśli prawisz takie morały, wewnątrz wszyscy jesteście tacy sami.

– Mogę spytać, co ma pan na myśli?

– Kukuku... Chcesz powiedzieć "Za drobną kwotę przymknę oko", prawda? Wszystkie urzędasy są takie same. – Jerome zaśmiał się w przerażający sposób.

Regis ponownie uniósł głowę.

– Och, czyli to nie tylko malwersacja, ale i przekupstwo... Tego już za wiele...

– Kłamca! Regis, nigdy byś tego nie powiedział, prawda? – Altina spojrzała na niego z obawą.

Ciągle mu powtarzano, że dobrzy ludzie zawsze dostają po głowie, jednak Regis cieszył się, że jest praworządną osobą. W końcu dzięki temu mógł rozwiązać tę kwestię bez zasmucenia księżniczki.

Powiedział z pewnością w głosie: – Nie chcę mieć nic wspólnego z malwersacją.

– Nie chcesz pieniędzy? Kuku… Przestań tak udawać. Skoro nie one, pewnie chciałbyś coś innego.

Pragnął wielu rzeczy.

To oczywiste.

Jednak nie miało to nic wspólnego z tym przestępstwem.

W tym momencie Regis ujrzał przed oczami cenę pewnej książki.

– Nie mam zamiaru robić czegoś tak niegodziwego. Prędzej odebrałbym sobie życie.

– Haha. Nie powiesz prawdy przy tej dziewczynce? Nie martw się, ona i tak nie może nic zrobić.

– Mu... – Altina wydęła policzki, zostawiając wszystko Regisowi.

– Sir Jerome, chyba doprowadziłem do nieporozumienia.

– Co takiego?

– Nie ma żadnego znaczenia, kto jest tu obecny. Czemu? Ponieważ wszyscy muszą sami decydować o tym, w jaki sposób żyją.

– Haha, udajesz kapłana?

– Nie. To kwestia zysków i strat moralnych. Jeśli ktoś zrobi coś złego, trudności z tym związane spadną na innych. Pojawi się także silne poczucie winy. Osoby zyskujące dzięki niecnym uczynkom nigdy nie będą w stanie się od niego uwolnić. Nieważne, w jakim blasku będzie się żyło, serce pozostanie spowite mrokiem. Takie życie jest doprawdy okropne. – Jerome milczał, Altina przysłuchiwała się z uwagą. – Natomiast ci, którzy zyskują w legalny sposób, mogą cieszyć się owocami swojej ciężkiej pracy, nawet jeśli nie będą wielkie. Osoby mające coś na sumieniu, bez względu na to, jak ekstrawaganckie życie prowadzą, nigdy nie doświadczą tego uczucia spełnienia i będą musieli dźwigać w sercu poczucie winy do końca swych dni. Sir Jerome, skoro tak się przysłuchiwałeś, to odpowiedz. Kto osiągnie w życiu prawdziwe szczęście?

– ...

Jerome zaciskał mocno zęby, wlepiając w Regisa ostre spojrzenie, które przywodziło na myśl pewną mistyczną postać mogącą wzrokiem zamieniać ludzi w kamień.

Regis miał wrażenie, że jego serce się zatrzymało, jednak powstrzymał się od ucieczki.

Altina spojrzała na generała. – Sir Jerome, nie możesz odpowiedzieć?

Mężczyzna odrzucił butelkę na bok, jednocześnie sięgając po widły wbite w siano.

Regis poczuł nagły powiew wiatru.

Kolce wideł, na które nabiło się jabłko, znajdowały się tuż przed jego nosem.

– Łaaa!

– Kukuku... Wypowiedziałeś wielce imponujące słowa, jednak to już koniec!

Regis przyjął postawę obronną, która jednak niewiele pomogła, ponieważ różnica w ich sile była nazbyt widoczna i Jerome dałby radę zabić Regisa nawet bez wideł. Po plecach chłopca spłynął zimny pot.

Czyżby źle ocenił generała? Mimo jego prostackiego i agresywnego zachowania Regis postanowił traktować go jak osobę, z którą da się rozmawiać. Jego ocena bazowała ledwie na kilku zdaniach, jednak Jerome nie powinien być osobą uciekającą się do przemocy. W takim razie czemu zareagował w ten sposób?

Regis przejrzał w umyśle wszystkie przeczytane do tej pory książki. Przyszło mu do głowy kilka teorii i zaczął zastanawiać się, jak ma zareagować, jednak w tym momencie wkroczyła Altina.

Stanęła między nim a Jeromem, lewą ręką odepchnęła widły, a prawą położyła na rękojeści miecza.

– Nie zachowuj się jak dziecko, uciekając się do przemocy, bo zabrakło ci argumentów.

– Myślisz, że przegrałem?! Traktujesz mnie jak przegranego? – Jerome szybko obrócił widły, celując nimi w klatkę piersiową Altiny. Rozległ się metaliczny odgłos, po którym na ziemię upadł jeden z dekoracyjnych guzików z ubrania dziewczyny.

Altina zmarszczyła brwi.

– Mu...

– Dziewczynko, gdyby to było pole bitwy, już leżałabyś martwa.

– Gdybym wyczuwała od ciebie żądzę krwi, to...

– Heee...

Przez chwilę stali nieruchomo, mierząc się wzrokiem.

– Chcesz zastraszyć mnie czymś takim?

– Hmph, co za nieznośna smarkula.

Chociaż groził Altinie, nie zrobił jej krzywdy.

Regis w milczeniu obserwował sytuację.

Nie skrzywdzi dziecka w przypływie emocji. Inaczej walka między nimi już by się wywiązała. Może i gniewnie wymachuje tymi widłami, ale cały czas zachowuje trzeźwość myśli. Jeśli przejmowałby się swoją reputacją, próbowałby ukryć jakoś fakt, że unika pracy i pije na służbie, a gdyby był skorumpowany, starałby się jakoś zatuszować malwersację, jednak tego nie robi. Niczym się już nie przejmuje? Nie byłoby to nic dziwnego, biorąc pod uwagę jego sytuację, ale w takim przypadku zakończyłby już tę rozmowę. Musi mieć jakiś powód, dla którego wysłuchał tego wszystkiego.

– Testuje mnie pan?

– Tcz.

Słysząc to, Jerome zmrużył oczy.

Regis obmyślił plan.

Zamiast szukać prawdziwego motywu Margrava, postanowił skupić się na tym, co było jego celem. Znaleźli norę w krzakach, jednak nie byli gotowi wypędzić z niej węża.

Uspokoił się i wyrównał oddech.

– Wasza wysokość, nie mam więcej pytań. Już wiem, czemu ta forteca nie ma oficerów administracyjnych.

– Rozumiem. Nie przyszłam tu szukać sobie wrogów. – Altina pokiwała głową.

Jerome zrobił zdziwioną minę.

– Nie? Czyżbyś chciała wydać mi jakiś rozkaz?

– Chodzi o bandytów. Nasze obecne metody nie przynoszą rezultatów i musimy znaleźć inne wyjście. Dlatego potrzebuję żołnierzy.

– Inne wyjście?

– Dlatego cię szukaliśmy, sir Jerome.

– Pff. Bezużyteczne.

– Co takiego?

– Nie wiem, jakie bajki opowiedział ci ten urzędas, ale to teorie dobre jedynie na papierze. Zastanawiałem się, co ci chodzi po głowie, ale uderzyć na bandytów? Zostaw ich, kupcy nie ponoszą wielkich strat.

– Co ty mówisz? Przecież żołnierz ma obowiązek bronić cywilów!

– Nie trzymaj się tak tych ideałów, dziewczynko. Żołnierze z fortecy nie dadzą rady tego zrobić, więc nie wydawaj rozkazów tylko po to, żeby się nad nimi znęcać!

Jerome odrzucił widły i ruszył w stronę wyjścia, a Altina zdjęła dłoń z rękojeści swojego miecza.

Nie wyciągnęła go podczas całego tego zajścia. Być może przestraszyła się swojego przeciwnika i nie mogła nic zrobić, jednak Regis nie był w stanie tego ocenić.

Księżniczka zatrzymała Jerome. – Gdzie ty się wybierasz?

– Do miasta, zrelaksować się w kasynie.

– Skoro tak, to rozkaż najpierw żołnierzom, aby słuchali się moich poleceń.

– Odmawiam. Nie chcę, żeby ich wysiłek poszedł na marne.

– Nie pójdzie!

– Kuhahahaha! To daremne, kompletna strata czasu! Założę się, że nie znajdą w ogóle tych bandytów.

– To nie strata czasu! Mam tu stratega!

Regis się skrzywił, ponieważ oczekiwania księżniczki wobec niego ciągle rosły.

– Hmph. Testujesz tego urzędasa? Skoro tak, w żadnym razie nie dostaniesz moich żołnierzy.

– Nie wyprzedzaj faktów. Najpierw wysłuchaj jego planu!

Jeśli Regis nadal będzie milczeć, to Jerome pojedzie do miasta, a w najgorszym możliwym scenariuszu mogłoby dojść nawet do rozlewu krwi.

Nie miał innego wyjścia, chociaż nienawidził odgrywania roli stratega.

Najwyższa pora wziąć się do roboty.

Milczący do tej pory Regis dołączył do rozmowy.

– Sir Jeromowi skończyły się pomysły i nocami włóczy się bez celu po ulicach, podczas gdy jego żołnierze muszą w tym czasie odbywać patrole. Naprawdę mi ich szkoda.

– Co powiedziałeś? Skończyły mi się pomysły? Żal ci żołnierzy? Szkoda ci ich, bo są moimi podwładnymi? Nie prowokuj mnie, kretynie. Powtórz to, a skręcę ci kark.

W tym momencie konie w stajni głośno zarżały.

Jerome rzucał ostre spojrzenie i roztaczał wokół siebie przerażającą aurę, przez które wydawał się być zupełnie inną osobą.

To gniew? Żądza krwi? Czy może jedynie demoniczna aura?

Nieważne. Regis przekonał się już, że tamto grożenie widłami było jedynie grą.

Altina spróbowała zatrzymać generała idącego w jego stronę: – Sir Jerome, stój!

– Hmph! To linia frontu. Kolejne dwa trupy to nic wielkiego.

– Jeśli nie żartujesz, ja też... – Regis urwał.

Nie bój się tej jego aury! Przestań się trząść! Nawet jeśli nie radzi sobie z mieczem, nie potrafi jeździć konno, a podczas walk do niczego się nie przydaje, w takiej chwili nie może dać się zastraszyć.

– Sir Jerome... Znam wiele metod na pozbycie się bandytów. Niewypróbowanie żadnej z nich i upieranie się na nieefektywne patrole... Nie szkoda panu swoich żołnierzy?

– Hmmp. Kuku. Twierdzisz, że znasz wiele metod?

– Zgadza się.

Jerome do niego podszedł.

Regis poczuł, że przerażająca aura, która otaczała generała, nagle zniknęła, jednak ten złapał chłopca mocno za koszulę.

– Ty imbecylu! Odważysz się postawić swoje życie na plan, a nie masz pewności, czy zadziała?

Altina stanęła między nimi.

– Uspokój się!

– Hmmp!

Księżniczka spytała Regisa:

– Nic ci nie jest?

– Nie uważam się za stratega, który spełniłby twoje oczekiwania, jednak w tej kwestii nie widzę żadnych problemów. Wiem, jak rozwiązać tę sprawę.


Część 7

Na rozkaz Jeroma na placu parad zebrało się 600 żołnierzy. Przed nimi stał Regis mający po swoich bokach księżniczkę i generała.

– Hmmp... Tylu wystarczy? Nie ma tu przecież kawalerii, sami piechurzy.

– Tak, a kawaleria do tego zadania nie jest potrzebna. Jednak jednym rozkazem zebrać tylu żołnierzy... Jeszcze w żadnej jednostce, w jakiej służyłem, nie widziałem takiej dyscypliny, treningu i silnego dowództwa.

– Skończ już te niepotrzebne pochlebstwa, masz do tego za łagodne podejście. Dlatego właśnie nikt nie lubi oficerów administracyjnych.

– Naprawdę?

Te komplementy były szczere.

Jerome był generałem pijącym za dnia, który nie mając żadnego innego pomysłu, kazał swoim ludziom odbywać niepotrzebne patrole, podczas gdy sam szlajał się w tym czasie bez celu po ulicach. Regis niepokoił się, co będzie, kiedy stanie przed żołnierzami, jednak jego obawy okazały się bezpodstawne.

To zasługa jego dawnych heroicznych czynów czy umiejętności bojowych? A może tak się go słuchają, bo dobrze ich traktuje?

– A to nie dlatego, że jeśli nie będą posłuszni, Jerome zdobi im coś strasznego?

– Haha...

To jak oswajanie zwierząt – pomyślał Regis. Nie odpowiedział jednak księżniczce.

W tym momencie padło na niego przerażające spojrzenie Jeromy.

– Ej, zdajesz sobie sprawę, że stracisz głowę, jeżeli się nie powiedzie? Podczas następnego najazdu barbarzyńców umieszczę cię w pierwszym szeregu, gdzie będziesz mógł w bohaterski sposób poświęcić swoje życie.

Przód formacji składał się z najlepszych żołnierzy, więc starcia zawsze rozpoczynały się od walki najsilniejszych wojowników. Słabsi od nich, tacy jak Regis, mogliby nie nadążyć nawet za ich tempem marszu i zostać stratowani na śmierć.

– Przerażające... A co, jeśli plan się powiedzie?

– Kukuku... Jakie to słodkie. Wtedy cię zaakceptuję i pozwolę żyć.

– Cóż za hojna nagroda.

Po tym Regis objaśnił swój plan żołnierzom. Był do bólu prosty, ponieważ chłopiec doszedł do wniosku, że przy tak dużej grupie większy poziom skomplikowania operacji zwiększał ryzyko porażki.


Część 8

Odprawa dobiegła końca i chociaż wszyscy żołnierze powinni rozumieć plan, po jego wysłuchaniu zrobili zakłopotane miny.

– Więc mamy... stworzyć karawany?

– Tak. Jednak dla doprecyzowania: nie będziemy tworzyć karawan, a jedynie udawać, że nimi jesteśmy.

– Nigdy nie słyszałem o czymś takim!

– Miejmy nadzieję, że bandyci też nie. Weźcie wozy i dorożki z końmi pociągowymi, a następnie ruszcie wzdłuż drogi. Nie zakładajcie ciężkich zbroi, jedynie lekkie, skórzane, które da się schować pod ubraniami. Stracicie, co prawda, przewagę, jednak to nie powinien być większy problem, skoro macie walczyć z bandytami, których możecie łatwo pokonać, prawda?

Jerome odpowiedział głośno na słowa Regisa:

– Oczywiście! Zbroje i tak są jedynie na pokaz! Nie odpuszczę wam, nawet gdybyście musieli walczyć gołymi rękoma! Jeśli ktoś choćby wspomni o przegranej, skręcę mu kark i poślę do domu w trumnie. Chętni na to wystąp!

– Tak jest! Wygramy! – odpowiedzieli żołnierze z pewnością w głosie.

Regis w jednostce markiza Tennesse nie wyczuwał takiej atmosfery. Tam wojsko strzegło jedynie stolicy i pilnowało posiadłości arystokratów, a po śmierci ich dowódcy to właśnie u nich większość żołnierzy znalazła zatrudnienie.

Ciekawe, czy radzą sobie z nowymi zadaniami. – Myśli Regisa zaczęły odpływać w stronę domu, więc pokręcił energicznie głową, żeby je z niej wyrzucić i skupić się na zadaniu.

Musi wydać teraz dokładniejsze polecenia.

– Chodzi o to, żebyście upodobnili się do zwyczajnych karawan, więc musimy wozić drewniane skrzynie wyglądające na pełne drogich towarów. Jednak jeśli ładunek będzie za lekki, może nas wydać to, że konie będą iść za szybko, więc włóżcie coś do środka. Mogą być nawet kamienie. Bronie schowajcie w schowku na bagaże.

Chociaż szlachetnie urodzeni rycerze byli nieobecni, to i tak pośród tej grupy żołnierzy znajdowało się kilka osób bardzo dbających o swoją reputację.

– To nie do pomyślenia! Przecież wprost każesz nam zostać służbą kupiecką! Niby jak my, żołnierze broniący chwały cesarstwa, mamy zaakceptować coś takiego?

– Cóż, nie zmuszam was do wzięcia w tym udziału. Kto waszym zdaniem zyska większą chwałę? Obnoszący się w piórka rycerze czy żołnierze przebierający się w łachmany, by bronić pokoju w Cesarstwie?

– Eee... No... Nie, ale...

– Tutaj założenie jest takie samo jak w przypadku oczekiwania podczas zastawienia pułapki. Czyż chwila, kiedy ich znajdziecie i wykrzyczycie, kim naprawdę jesteście, nie będzie wspaniała?

Jerome powiedział do milczących żołnierzy:

– Nawet o tym nie myślcie. Nabiję na moją włócznię serce każdego kretyna, który ujawni się podczas zasadzki.

– No tak. Śmierć przez coś takiego nie przyniosłaby żadnej chwały.

Nikt już więcej nie protestował. Skoro Jerome chciał to zrobić, nie mieli żadnego innego wyboru – musieli za nim podążyć.

Altina spytała:

– Co ja mam robić?

– Słucham?

– Znowu przebrać się za woźnicę?

– Oczy i włosy waszej wysokości za bardzo się wyróżniają, więc proszę zostać tutaj.

– Co? Mam tu zostać?!

– Tak... Znaczy się nie.

– To które w końcu?

– Nie chcę, żeby bandyci zauważyli, że zmieniamy taktykę, więc proszę kontynuować swoje patrole.

– Chcesz, żebym dalej je prowadziła, chociaż są stratą czasu?

– Tak. Proszę je kontynuować, aby nasz plan nie wyszedł na jaw. Poza tym nie chcę, żeby cywile zaczęli myśleć, że wojsko się obija.

– Uuuu... Rozumiem. – Mimo tych słów zrobiła zawiedzioną minę, bo nie takiej roli oczekiwała.

Żołnierze po zakończeniu przygotowań opuścili Twierdzę Wieków.


Część 9

Wysiłek opłacił się po mniej więcej tygodniu.

Co prawda, Jerome był na początku sceptyczny, jednak nieoczekiwanie z jakiegoś powodu także przebrał się za pracownika wozu przewożącego towary i dołączył do wyprawy.

Widać miał ku temu jakieś swoje powody.

Na jego szczęście, oraz nieszczęście rabusiów, to właśnie jego karawanę zaatakowano.

– Kuhahaha! Oddawać ładunek, a ocalicie skórę! – krzyknął bandzior, pchając włócznią przed siebie.

Jednak stojący przed nim mężczyzna złapał palcami ostrze jego broni.

– Tak się swawolić na mojej ziemi… Cholerne szkodniki!

Bandyta, orientując się, że ten robotnik jest tak naprawdę „bohaterem Erstein”, czarnym rycerzem Jerome, z zaskoczenia stanął jak wryty.

W tym momencie żołnierze wyciągnęli broń ze schowków na bagaże.

Ktoś krzyknął z rozpaczy.

Starcie było tak jednostronne, że nie zasługiwało nawet na miano walki.

Jeroma i jego żołnierzy po powrocie do Turnvale powitały wiwaty mieszkańców miasta, a w nocy…

– Kuhaha! Zezwalam! Pijcie i jedzcie, ile tylko dusza zapragnie! – zaśmiał się trzymający w ręku butelkę Jerome.

Oficerowie biorący udział w starciu oblewali zwycięstwo w stołówce oficerskiej.

Altina też tam była, ale ponieważ nie miała szansy się popisać, siedziała na samym końcu stołu. Mimo to była naprawdę szczęśliwa, że plan się powiódł.

Znajdował się tam także dowódca rycerzy, Evrard, który nie przejmując się swoim szlacheckim statusem, aktywnie pomagał w wyprawie przebrany za robotnika.

Uczta trwała w najlepsze.

Wszyscy się śmiali, krzyczeli i ze sobą gawędzili.

Niżsi stopniami żołnierze pewnie rozmawiali ze sobą na placu parad o ich bohaterskich czynach. Wśród nich powinien znajdować się także Regis, jednak zaproszono go na ucztę w stołówce oficerskiej, ponieważ to on opracował plan działania. Siedział pomiędzy Jeromem a jego grupą bojową, czując się jak szczeniak pośród wilków.

Jerome krzyknął gniewnie:

– Hej, Regis!

– E… Pan mnie woła?

– W moim regimencie jest tylko jeden Regis!

– Ach, rozumiem… Przy okazji, jestem podwładnym księżni…

W tym momencie Altina pokiwała głową.

– Nieznośny. Zamilcz.

– …

Jak zawsze nieracjonalny.

– Hej, Regis. Jak to wymyśliłeś?

Jak mam odpowiedzieć, skoro kazał mi pan milczeć? – Regisowi przyszła do głowy ta dziecinna myśl, jednak pewnie za ten żart straciłby głowę, więc postanowił nie ryzykować.

– Przeczytałem książkę o czymś takim.

– Ha… Istnieje jakaś książka o polowaniu na bandytów?

– Nie. Nie widziałem też raportów mówiących o użyciu takiej metody. Zresztą ci, którzy spisują swoje dokonania wojenne dla przyszłych pokoleń, z pewnością nigdy nie pomyśleliby nawet o czymś tak niekonwencjonalnym. Zainspirowała mnie opowieść o piratach, którzy napadali na mniejsze statki i porty, udając handlarzy. Wiele książek opowiada historie o podobnych podstępach. Może są obecnie trochę stare, ale klasyki…

– Zamilcz.

– Eee…

Regis po raz pierwszy od dłuższego czasu miał okazję porozmawiać o książkach, więc nieświadomie zapędził się w wyjaśnieniach.

Jerome pogrążył się w myślach.

W tym momencie Clarissa postawiła na stole talerz pełen mięsa.

– …

Była bardzo cicho, nawet się nie uśmiechała.

Jeden z żołnierzy krzyknął z radości na widok jedzenia.

Altina podziękowała jej słowami „Dziękuję, Clarisso”, po których służąca się ukłoniła i wróciła do kuchni.

Czyżby to była jakaś jedynie do niej podobna dziewczyna? – Regis nie mógł uwierzyć własnym oczom.

Jerome wziął łyk wina.

– Hmmp… Zapomnij. Hojnie nagrodzę każdego, kto się wykaże. Nieważne, jak bardzo gra mi nerwach ani czy jest urzędasem.

Regis pomyślał, że chyba powinno go to ucieszyć, chociaż z drugiej strony jednocześnie poczuł się, jakby go zrugano.

– Hej, Regis! Nie jesteś jedynie mistrzem jednej sztuczki, prawda? Jeśli nie przyjdzie ci do głowy więcej takich pomysłów, skończysz jak kura nieznosząca jajek.

– A, chodzi panu o strategie? Przychodzą do głowy pod wpływem chwi…

– Kura znosi jajka podczas śnieżycy?

– Wątpię, żeby ktokolwiek zabił kurę znoszącą jajka w dobrą pogodę.

– Kuhaha! W głowie mi się kręci. No dobrze, zaakceptuję cię. Możesz żyć.

– Naprawdę… Dziękuję.

Jerome już więcej nie niepokoił Regisa.

Ten nie potrafił zrozumieć, o co mogło chodzić generałowi , ale od tamtej rozmowy zaczęli podchodzić do niego oficerowie, którzy do tej pory go ignorowali.

Jednak czuł się podle, ponieważ Altina straciła należne jej miejsce na tym bankiecie.


Część 10

Regis wrócił do swojego pokoju dopiero o świcie.

Zdjął ubranie, a następnie powiesił je na oparciu swojego krzesła.

– To była naprawdę długa noc.

Mając wrażenie, jakby nawet jego włosy śmierdziały alkoholem, pomyślał, że do usunięcia tego zapachu będzie potrzebne naprawdę solidne przetarcie się mokrym ręcznikiem.

– Eeeech. Kąpiel może poczekać do rana, w końcu i tak nie zostało mi wiele czasu na sen – powiedział do siebie, ziewnął, po czym położył się na łóżku.

Kiedy zamknął oczy, ktoś cicho zapukał do drzwi jego pokoju.

Kto to może być?

Naprawdę chciało mu się spać.

Drzwi nie były zamknięte, więc jeśli ktoś chciał wejść, mógł po prostu to zrobić.

Regis zaczął zastanawiać się, czy wstać i otworzyć, czy może spać dalej, kiedy ponownie rozległo się pukanie.

Nie miał wyjścia.

Wstał z łóżka, podszedł do drzwi i je otworzył, zanim płukanie rozległo się po raz trzeci.

Na korytarzu stała dziewczyna o ognistych włosach.

Na jej widok Regis zaczął się zastanawiać, czy nie śni.

Miała na sobie tę samą jednoczęściową sukienkę, co na bankiecie, jednak zdjęła z siebie rękawice i inne elementy zbroi. Gdyby zapukała, mając je na sobie, pewnie hałas rozszedłby się po całym korytarzu.

– Eee... Dobry wieczór, Regisie. Chociaż chyba powinnam już powiedzieć dzień dobry?

– Altina... Ja śnię?

– Wątpię. Mogę wejść? – Rozejrzała się po korytarzu.

Regis nie wiedział, po co do niego przyszła, ale nie miał powodu, żeby jej nie wpuścić.

– Coś się stało? Jest środek nocy... albo raczej zbliża się poranek.

– Zaczyna już świtać. Jeśli chcesz spać, możemy porozmawiać później. Chodzi o coś ważnego.

– Żaden problem. Byłem śpiący, ale szok spowodowany twoją wizytą mnie rozbudził.

– Ta, typowe dla ciebie. Jak zawsze owijasz w bawełnę zamiast powiedzieć wprost.

– Przyszłaś naprostować mój charakter?

– Nie... Jeśli jesteś pijany i bredzisz, miałabym spory problem.

– Nie piję za wiele. Co jest takiego ważnego?

– Pamiętasz naszą rozmowę na wozie? To, o czym rozmawialiśmy podczas naszego pierwszego spotkania?

– Po tak długim czasie przyszłaś mnie ukarać za znieważenie jego wysokości?

– Ja nie żartuję.

Przez okno wpadły pierwsze promyki słońca, dzięki którym Regis zobaczył powagę w ognistych oczach dziewczyny.

W jego pokoju nie było dodatkowych krzeseł dla gości, więc postawił swoje przy łóżku dla Altiny, a sam usiadł na łóżku.

– Tak może być?

– Dziękuję.

Biorąc pod uwagę ich status społeczny, to ona jako księżniczka, a nie Regis, mieszczanin, powinna siedzieć na łóżku. Jednak nie wzięła ze sobą swojej pokojówki, więc nie na budowie takiej relacji jej zależało.

Kobieta zakradająca się do pokoju mężczyzny... Typowa scena w powieściach popularnych w stolicy. To, co następuje po niej, może mieć miejsce jedynie wtedy, gdy w pobliżu nie ma żadnych innych osób.

Regis spojrzał z powagą na Altinę, a ta w odpowiedzi zrobiła zdziwioną minę.

– Hmmm? O co chodzi? Mam coś na twarzy?

– Nie. Przyszło mi na myśl coś głupiego, ale wyrzuciłem to już z głowy.

– Cóż, może dobrze zgadłeś.

– Co takiego?

– Powiedz, o czym pomyślałeś.

– Nie.. To nie... uchodzi... no i... jesteś niepełnoletnia...

– To nie ma nic wspólnego z moim wiekiem. Mówię poważnie.

– Ha?!

– Podjęłam już decyzję. Nieważne, co stanie mi na drodze... Nawet jeśli brak mi doświadczenia, i tak chcę to zrobić.

– Co takiego?

Regis miał mętlik w głowie, a jego serce zaczęło bić jak oszalałe.

Altina zrobiła zdziwioną minę i wyjaśniła:

– Kiedy byliśmy na wozie, powiedziałeś, że arystokraci prowadzą niepotrzebną wojnę, marnując jedynie ludzi i surowce.

– Było blisko. A więc jednak się myliłem! Chodzi o politykę! Tak, Masz rację. Pamiętam, co wtedy powiedziałem.

– Kłamałeś?

– Nie.

W końcu zrozumiał, o czym chciała z nim porozmawiać.

Regis się uspokoił, kiwnął głową i skupił się na dyskusji.

– Szlachta wciąż cię irytuje?

– Tak. Barbarzyńcy dalej będą bać się napaść na twierdzę bronioną przez słynnego Jerome, ale sytuacja w innych miejscach wygląda o wiele gorzej. Szlachta traci tereny podczas bitew, a potem odbija je, przeprowadzając całe kampanie wojskowe. Ich straty ciągle jedynie rosną. Połowa moich kolegów z akademii wojskowej wysłana na front straciła życie. Wszyscy byli wspaniałymi...

Naprawdę coś jest nie tak z kierunkiem, jaki obrało cesarstwo.

– Ja też uważam kroki cesarstwa za niewłaściwe. Rodzina królewska i szlachta, które powinny starać się uczynić ten kraj lepszym, są pochłonięci walką o wpływy.

– Zgadza się. Ulżyło mi, kiedy usłyszałem coś takiego od osoby o takim statusie.

– Czemu?

– W obecnym systemie opinia ludzi nie ma żadnego wpływu na politykę. Niektóre państwa używają systemu narodowego głosowania do podejmowania kluczowych decyzji...

– To brzmi ciekawie. Myślisz, że będzie lepiej, jeśli go przyjmiemy?

– Nie, jest na to za wcześnie. Prości ludzie nie znają się na prawie, polityce i ekonomii, dlatego mogliby poprowadzić państwo na jeszcze gorszą drogę. W barach nie da się uprawiać polityki.

– To rzeczywiście niepokojąca wizja.

– Dlatego ludzie byliby wdzięczni, gdyby ktoś z tak wysokim statusem chciałby pokazać im właściwą drogę.

– Naprawdę tak myślisz?

– Większości obywateli nawet nie mieści się w głowie, że rodzina królewska może mieć taką opinię.

Wartości, jakie ceniła sobie Altina, były normalne dla pospólstwa, jednak u osób wyższego statusu wyjątkowo rzadko spotykane. Szlachta natomiast upiła się poczuciem wyższości i pragnęła wyjątkowego traktowania.

– Mama mi opowiadała, jak wygląda życie zwykłych ludzi.

– Cesarska konkubina Claudette pochodziła z ludu. Czyżby wnosiła jakieś propozycje zmian w państwie?

– Nie, ona nie myśli w ten sposób. Zawsze akceptuje wszelkie smutki i trudności, nigdy na nic się nie skarży ani nie ma żadnych ambicji. To zwyczajna osoba, która nie żyje wedle własnej woli.

– To w rzeczy samej normalne...

Cesarstwo utworzono, ponieważ prości ludzie nie protestowali, a to przez nierówność systemu arystokratycznego.

Altina jakby posmutniała i zacisnęła dłonie w pięści.

– Chcę zmienić cesarstwo. Tylko że jeśli wszystko będzie iść tak jak do tej pory... Nie uda mi się nic osiągnąć.

W tym momencie wypowiedziała imię drugiego księcia: Latreille.

– Ma silne wsparcie. Niedługo pierwszy książę, Augusto, zostanie zmuszony do oddania swojej pozycji jako pierwszego w kolejce do tronu.

– Tak. O ile nic się nie zmieni.

– A kiedy tamten mężczyzna zostanie cesarzem, będzie mógł decydować o moim losie... Bez wątpienia wykorzysta w pełni swoją władzę i zmusi mnie do małżeństwa z kimś pochodzącym z klanu cesarzowej.

– Tak pewnie będzie...

Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaka przyszłość ją czeka.

To smutne, ale nigdy nie będzie miała nawet szansy podzielenia się jej punktem widzenia na obecny stan cesarstwa.

– Stanę się zwykłym więźniem.

Altina zacisnęła mocno zęby.

Chciała zmienić cesarstwo, jednak straci nawet wolność, jeśli książę Latreille dojdzie do władzy.

Regis pokręcił głową.

– Rozumiem, co czujesz, bo mi też się to nie podoba, ale co możemy zrobić? Mieszczanie prowadzą życie typowe dla mieszczan. To samo tyczy się czwartej księżniczki.

– Tak. O wszystkim decydują inne osoby... Jeśli będę czekać, nic nie osiągnę.

– Zgadza się.

– Mimo to chcę zmienić cesarstwo. Nie będę tak siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż wtrącą mnie do celi.

Regis spróbował uspokoić Altinę:

– Poczekaj chwilę. O tym, czy Latreille obejmie władzę, a także o twojej przyszłości decyduje potężny strumień zwany cesarstwem. Chcesz... popłynąć pod jego prąd?

– Jeśli to będzie konieczne. – Miała spokojny głos, ale jej serce wciąż rozpalała pasja. Regis zaczął się trząść.

– To zbyt lekkomyślne. Czasem zbytnia determinacja ogranicza horyzonty, a pamiętaj, że to może kosztować cię życie.

Jednak w oczach Altiny nie było widać nawet śladu wątpliwości, a jej mina mówiła Regisowi, że już podjęła decyzję.

– Moją wolę życia podtrzymuje jedynie wizja zmiany cesarstwa. Prędzej odebrałabym sobie życie, niż się poddała.

– Ach.... – Regis przełknął głośno ślinę.

Nie spodziewał się usłyszeć słów, które kiedyś sam wypowiedział.

W tym momencie poczuł, że zaczyna rozumieć, czemu Altina pokłada w nim takie nadzieje.

– Mogę jedynie wyrazić moje uczucia poprzez czyny.

– Nie podejmuj tak szybko decyzji... Musisz to dobrze przemyśleć.

– Już to zrobiłam. Obywatele cierpią i muszę zmienić tak wiele rzeczy, ale największym problemem jest czas. Nie możemy stracić ani chwili.

Regis, zdając sobie sprawę z tego, że nie da rady jej powstrzymać, załamał się i zwiesił ramiona.

– Altina, jesteś naprawdę bystra. Gdyby nie ta inteligencja, mogłabyś wieść naprawdę szczęśliwe życie. Z twoim pochodzeniem i urodą bez problemu znalazłabyś mężczyznę, który zakochałby się w tobie bez opamiętania. Mogłabyś słuchać wspaniałych pieśni, pić najlepsze wina, chodzić do opery, na wiosnę odpoczywać na wzgórzach, latem nad rzekami, jesienią chodzić sobie po lasach, a zimą nie wychylać nosa z zamku. Miałabyś przepiękną biżuterię i suknie. Cieszyłabyś się życiem szlachetnej damy, która dostawałaby wszystko, czego tylko zapragnie.

– Nieważne, jak ekstrawaganckie byłoby moje życie, nie mogłabym uciec od poczucia winy za to, że szlachta tak wykorzystuje obywateli.

– Ha... To też moje słowa.

– Odpowiedziałeś na moje wątpliwości.

– Naprawdę jestem... okropny. "Wiedza nie przyniesie szczęścia" – to cytat z mojej ulubionej książki.

Regis nie mógł nic zrobić, po prostu się na nią patrzył.

Z jej twarzy biła determinacja, co sugerowało, że podjęła już decyzję.

– Jeśli mam zostać cesarzową, potrzebuję wiedzy.

Regisowi zapadło dech.

To były wielkie słowa jak na czternastoletnią dziewczynkę.

Zdawała sobie sprawę, że na tej ścieżce czeka na nią wiele trudności, a mimo to ją wybrała.

Czy ludzie myśleli podobnie o pierwszym cesarzu Belgalli?

Jeśli jego dłonie dzierżą moc mogącą zmienić świat, to Regis z całego serca chce pomóc księżniczce zrealizować jej marzenie.

– Ale, Altina... Nie sądzę, aby moje umiejętności spełniały twoje wymagania.

– Regis, już przed trzema miesiącami słyszałam plotki o tobie.

– Plotki? Co takiego mówiły?

– Strateg intelektualista o wyjątkowo celnych spostrzeżeniach.

Kto rozpowiada takie rzeczy?

Regis tak się zawstydził, że najchętniej schowałby głowę do jakiejś dziury.

– Plotki z czasem robią się coraz bardziej wyolbrzymione. Nie ma w nich prawdy.

– Ta twoja słaba strona też może być. Już rozmowa z tobą po naszym spotkaniu wystarczyła, aby upewnić mnie w decyzji. Nie twierdzę, że poznałam cię od podszewki, ale moim zdaniem jesteś godny zaufania. Nieważne, czy chodzi o umiejętności, charakter czy twoje wartości.

– To zbyt proste...

– Nieprawda. Nawet udawałam woźnicę, żeby lepiej cię poznać.

– Och, to też.

– Dlatego właśnie mam powody, żeby ci ufać. A na to, że ktoś ci ufa, chyba nie można marudzić, prawda?

– Naprawdę?

– Naprawdę!

– Eee... Ale... Ale... – Regis nie wiedział, co ma powiedzieć.

Oboje umilkli.

W pokoju zapadła głucha cisza.


Część 11

Ciszę przerwało pukanie do drzwi, któremu towarzyszył głośny krzyk.

– Hej! Regis! Śpisz?! Musimy coś omówić!

– Jerome mnie szuka?!

– Co?!

Altina cała zzieleniała. Przed chwilą wyznała coś, co miało zaważyć na całym jej życiu. Dlatego nagle zrobiła się strasznie poddenerwowana i nic nie wskazywało na to, aby była w stanie się uspokoić.

Regis pochylił się w jej stronę i żeby mieć pewność, że jego słowa nie dotrą za drzwi, wyszeptał:

– Altina, spokojnie. Ukryj się gdzieś.

– Czy on... słyszał moje słowa?

– Wtedy by nie pukał.

– Och...

– W tej sytuacji bardziej niebezpiecznie byłoby, gdyby ktoś zobaczył, że jesteśmy ze sobą na osobności o tej porze.

– He?

– Nieważne. Ukryj się.

– Gdzie? Pomiędzy regałami nie ma żadnej przerwy, a pod łóżkiem się nie da.

– By-Byle gdzie.

Ponownie rozległo się głośne pukanie i krzyk.

– Jesteś?! Hej! Wchodzę do środka!

– Hiaaa. Proszę poczekać! Przecieram się i jestem teraz nagi...

– Hah! Nie szkodzi. Twoje chuderlawe ciało mnie nie interesuje. Wchodzę!

Drzwi się otworzyły.

Jerome zastał Regisa w łóżku, do połowy przykrytego kołdrą.

– Przepraszam, jestem naprawdę wstydliwy.

– Hmmp, nieważne. Możesz tam jeść czy się przebierać, po prostu mnie wysłuchaj.

– Rozumiem... uuugh.

Pod jego kołdrą coś się poruszyło, a przez cienką koszulę poczuł ciepło innego ciała oraz oddech.

– Haa…

Leżący w łóżku Regis zalał się zimnym potem.

Ukrywająca się pod jego kołdrą Altina zmieniła pozycję. Przysunęła się do niego bliżej i go objęła, żeby pozostać niewidoczną dla Jeroma.

Serce Regisa zaczęło bić jak oszalałe.

Lewa ręką dziewczyny leżała na jego brzuchu, prawa była wsunięta pod jego plecy, a głowa wtulona w bok. Gdyby była tam lampa, od razu by ją zauważono, więc Regis położył na swojej piersi otwartą, wielką książkę.

Chociaż jego pozycja wydawała się nienaturalna, Jerome w żaden sposób tego nie skomentował.

– Regis, wysłuchaj mnie.

– Dobrze.

– Nie lubię cię. Wszystkie urzędasy potrafią jedynie gadać i są całkowicie bezużyteczne.

– Innymi słowy, chce mnie pan odesłać do stolicy?

– I tak byś mnie nie posłuchał.

– W końcu jestem podwładnym księżniczki... Uuugh.

Altina założyła swoją nogę na nogę Regisa.

Wiedział, że chciała jak najbardziej się do niego zbliżyć, żeby pozostać niewidoczną, ale ta myśl nie była w stanie uspokoić jego szalejącego serca.

Regis wyraźnie czuł oparte o niego udo Altiny. Jeszcze nigdy nie był w sytuacji, w której noga jakiejś dziewczyny leżała na jego własnej, dlatego serce biło mu jak oszalałe, zupełnie jakby dopadła go jakaś choroba.

Jeżeli ta sytuacja będzie się przeciągać, istniało ryzyko, że go zawiedzie i umrze na zawał.

Cóż za wspaniała przyczyna śmierci… Nie, śmierć w taki sposób byłaby naprawdę tragiczna! – Regis zagubił się w myślach.

Jerome podszedł do niego.

– Ach, Margrave, proszę poczekać…

– Słuchaj!

– Dobrze.

Trach! Jerome postawił energicznie but na krześle przy łóżku.

– Jesteś śmieciem, ale użytecznym śmieciem, a ja używam wszystkich użytecznych osób, nawet jeśli warci są tyle co zeszłoroczny śnieg.

– Haha…

– Ale każdy, kto nie słucha moich rozkazów, nie jest moim podwładnym. Rozumiesz?

– Czyli jest pan niezadowolony z tego, że nie chcę wykonywać pana rozkazów.

– Ta, wpienia mnie to! Jestem bardzo niezadowolony! Kiedy powiedziałeś, że jesteś podwładnym tamtej smarkuli, mało nie wybuchłem!

– Eee… Margrave, ty też jesteś podwładnym jej wysokości.

– Nigdy tego nie zaakceptuję!

– Tak myślałem.

– Dlatego pójdziesz do tej smarkuli prosić, żeby pozwoliła ci przejść pod moje dowództwo.

– Aha, rozumiem…

Margrave podczas służby łamał zasady i ignorował protokoły, jeśli uznał to za stosowne. Gdyby Jerome został przełożonym Regisa, ten musiałby wykonywać jego rozkazy, jednak jednocześnie wciąż pozostałby podwładnym księżniczki… Tylko że najważniejszym tu byłby fakt, że wybrałby Jeroma ponad Altinę.

– Kuku… Chcę, żebyś dla mnie pracował.

– Jeśli chodzi o to…

Dziewczyna leżąca pod kołdrą w akcie protestu objęła chłopca mocniej. Regis wiedział, co czuje, jednak jeśli sprawy potoczyłyby się dalej tym torem, zostałaby zauważona. Dlatego mając nadzieję, że to ją uspokoi, uderzył księżniczkę rogiem książki w głowę.

Altina przestała po tym się poruszać.

Jerome powiedział szczerze, co było rzadkością:

– Ja… Nie zamierzam wiecznie tkwić na północy.

To oczywiste, że się buntował, jednak wielki system zwany cesarstwem nie był czymś, co zwykły śmiertelnik mógłby pokonać.

– Masz jakiś plan?

– Oczywiście, że… nie. Moje plany nie mają z tobą nic wspólnego. Nie bądź zbyt pewny siebie, oficerze administracyjny piątego stopnia.

– Cóż, ma pan rację.

– Mówię jedynie, że nawet jeśli jesteś zwykłym śmieciem, możesz okazać się przydatny. Powinieneś być za to wdzięczny.

– Będę wykonywać moje zadania w stopniu wystarczającym, żeby zarobić na mój żołd. Jeśli chodzi o oficera prowadzącego, będę musiał spytać księżniczki…

– Chcesz powiedzieć, że wolisz ją ode mnie?

– No więc… Nie mogę tak nagle podjąć takiej decyzji.

– Niech będzie. Przemyśl to sobie. Chociaż nie ma nad czym w ogóle główkować.

Jerome zdjął nogę z krzesła i ruszył w stronę drzwi.

Regis spytał z powagą w głosie:

– A… A jeśli odmówię?

– Jestem litościwym człowiekiem. Będziesz mieć bezbolesną śmierć.

Altina w odpowiedzi na te słowa zadrżała.

Regis szybko przycisnął jej głowę do łóżka.

– To… bardzo litościwe.

Jerome, będąc pewnym, że jego propozycja zostanie przyjęta, uśmiechnął się i wyszedł.

– Fuuhaaa!

Altina odrzuciła kołdrę i usiadła. Cała jej twarz zdążyła się zaczerwienić, bo pod kołdrą było jej o wiele za gorąco.

– Nic ci nie jest?

– Ha… Ha… Nie!

– Ciszej.

– Hmmp.

Altina usiadła na Regisie i przybliżyła swoją twarz do jego.

Ona zdaje sobie sprawę, że to wygląda dość jednoznacznie? Prawdopodobnie nie wie zbyt wiele o tych rzeczach, więc pewnie nie miała pojęcia, co robi.

Regis, wyraźnie odczuwający jej ciężar na swoim brzuchu, zaczął się rumienić ze skrępowania.

– Eee, Altino… Proszę, uspokój się i ze mnie zejdź…

– Chcesz służyć pod Jeromem?

– W żadnym razie!

– Nie powiedział, że cię zabije, jeśli odmówisz?

– To była jedynie groźba…

– Ale… go nie odrzuciłeś.

– Nie, bo tu byłaś.

Gdyby z miejsca mu odmówił, Jerome mógłby chcieć zastraszyć go siłą, a wtedy z pewnością odkryłby, że Altina ukrywała się pod jego kołdrą.

Musiała naprawdę się zdenerwować, skoro nie zdawała sobie z tego sprawy.

Księżniczka wyglądająca, jakby za chwilę miała się rozpłakać, złapała mocno koszulę Regisa.

Żaden klejnot nie równa się z jej pięknem. – Regis pomyślał coś niewłaściwego.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP6.JPG


Po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

– Pomóż mi! Jesteś mi potrzebny!

– …?!

Regis przełknął głośno ślinę.

Altina wpatrywała się w niego z powagą.

Czuł, jak krew zaczyna napływać mu do policzków.

Chyba żadne z nas nie może się uspokoić ¬– pomyślał, robiąc głęboki oddech, a następnie powiedział, jak najspokojniej był tylko w stanie:

– Altina, posłuchaj… Nie odrzuciłem od razu propozycji Margrave’a, bo istniało ryzyko, że mógł cię znaleźć.

– Ach, dlatego. Przepraszam.

– Poza tym zabicie mnie w przypadku odmowy było jedynie pustą groźbą. Chyba już udało mi się go rozgryźć.

– Ale nie minął już cały tydzień od twojego przybycia do fortecy?

– Jak przystało na kogoś wyjątkowego, ma trudny charakter.

– Naprawdę? A ja?

– Ty… Ciebie jeszcze nie rozgryzłem.

– Co to ma… Kłamiesz?

– Ja nigdy nie kłamię.

– Cóż, chyba mówisz prawdę. W takim razie odpowiedz szczerze. Chcesz mi pomóc w tym, o czym ci powiedziałam?

Jej twarz wyrażała jednocześnie niepewność i oczekiwanie.

Byli tak blisko siebie, że Regis czuł na sobie jej oddech i widział własne odbicie w czerwonych oczach dziewczyny.

Nigdy wcześniej nikt go tak bardzo nie potrzebował.

Nigdy wcześniej nikt go tak nie cenił.

Jednak wciąż nie był przekonany.

– W takim razie powiem ci, co naprawdę o tym myślę. Chcesz zbuntować się przeciwko systemowi cesarstwa. Wiele osób przy władzy będzie traktować cię jak wroga i zaatakuje. Nawet gdyby musieli przy tym zignorować wolę samego cesarza. Może i masz prawo do tronu… Nie tylko sami obywatele, ale i główne rodziny szlacheckie nie udzielą ci wsparcia.

– Czyli nie pomożesz mi w czymś tak niebezpiecznym?

– Wręcz przeciwnie. Chcę ci pomóc właśnie dlatego, że tak trudno zrealizować to marzenie.

– Naprawdę?!

Altina się rozweseliła, a Regis spróbował ją uspokoić.

– Poczekaj chwilę. Nie… Nie wiem, jak w ogóle mogę ci się przydać.

– Czemu? Twoja propozycja dla markiza Tennessee, przekonanie Jeroma i rozwiązanie problemu bandytów dowodzą twoich umiejętności, prawda? Wcześniej też dokonałeś wiele rzeczy.

– To tylko dzięki odpowiedniej wiedzy. Jestem jedynie miłośnikiem książek. Nie będę w stanie pomóc w sytuacjach, o których nic nie wiem. Zaufanie mi jest zbyt ryzykowne, nawet dla kogoś tak ambitnego jak ty. Nie chcę tej posady, ponieważ doskonale znam swoje umiejętności. Co będzie, jeśli zawiodę w jakiejś kluczowej kwestii? Twoje plany oznaczają narażanie swojego życia i nie dostaniesz drugiej szansy, dlatego musisz być o wiele bardziej krytyczna, jeśli chodzi o dobór swojego personelu. Naprawdę cieszę się, że cię poznałem. Może pewnego dnia spotkasz prawdziwego stratega… Na mnie po prostu trafiłaś na początku swojej drogi.

Altina zwiesiła ramiona i oparła czoło o głowę Regisa.

Ten przełknął ślinę, ponieważ ich usta prawie się stykały.

– Regis… – powiedziała, jakby zabrakło jej sił.

To z zawiedzenia? Trudno, nic się na to nie poradzi.

– Tak?

– Naprawdę chcesz być moim strategiem?

– Zostawmy już tego stratega. Naprawdę chcę ci pomóc… jednak nie gwarantuję, że będę w stanie dobrze wykonywać obowiązki.

Ciepło ciała Altiny przechodziło na niego przez stykające się czoła – czuł także, że miała o wiele wyższą temperaturę od niego.

– Więc co powiesz na to? W kwestiach, w których sam w siebie nie wierzysz, ja będę wierzyć w nie za ciebie. Po połączeniu pewności wyjdzie jak za jedną osobę, prawda? Był to bardzo pokrętny argument.

Jednak zamiast wierzyć w siebie, wolał wierzyć w Altinę.

– Ty będziesz wierzyć we mnie, a ja w ciebie. Może być?

Altina się podniosła.

Regis wciąż czuł jej ciepło na swojej głowie.

Jednak jedynie ich czoła się rozdzieliły; dziewczyna dalej siedziała na jego brzuchu.

– Tak, zaufaj mi… To chciałam powiedzieć. Ale to mnie nie można ufać.

– Dlaczego?

Nagle się rozmyśliła, a jeszcze przed chwilą obwieściła, że chce zostać cesarzową. W jej oczach nie było widać śladu rezygnacji, wręcz przeciwnie, płonęły determinacją.

– Sir Jerome chce, żebyś dla niego pracował, prawda?

– Ach…

To miało miejsce zaraz po jej obwieszczeniu. Pewnie porównywała się do Jeroma i faktem było, że miał nieporównywalnie więcej dokonań.

– To jemu większość żołnierzy bardziej ufa. Proszenie jedynie ciebie, żebyś we mnie uwierzył… jest zbyt aroganckie.

– Moim zdaniem to Jerome jest bliższy odniesienia sukcesu. Może podnieść się na nogi i wrócić do stolicy.

– Żeby zostać cesarzem?

– Nie…

Przejęcie władzy jest naprawdę trudne.

Jerome ma wielką siłę, ale to nie znaczy, że jego żołnierze są równie uzdolnieni, a broniąca stolicy pierwsza armia nie tylko składała się z elitarnych wojowników, ale miała także najlepsze możliwe wyposażenie.

Co ważniejsze, samymi zwycięstwami nie zapewni się sobie wsparcia ludności, dlatego podczas wojny należy mieć sprawiedliwość po swojej stronie.

Regis przestał się nad tym zastanawiać.

– Nie, nie mogę go wspierać. Nawet jeżeli zostałby dyktatorem, to nie zatrzymałoby wojny. Chociaż z pewnością powiększyłby nasze terytoria.

Altina się z nim zgodziła.

– Tak. Nie mogę mu tego zostawić. Żeby osiągnąć moje cele, sama muszę najpierw się zmienić.

– Naprawdę? Chyba jednak nie ma mowy, żebyś się poddała – omsknęło się Regisowi.

Altina najwyraźniej wzięła sobie do serca jego słowa, ponieważ ostro na nie zareagowała:

– To nieuprzejme! Wyznając ci moje zamiary, byłam tak zdenerwowana, że serce prawie mi stanęło! Myślałeś, że powiedziałam coś takiego w przypływie chwili i mogę tak łatwo z tego zrezygnować?!

Altina wyprostowała się, przez co cały jej ciężar skupił się na brzuchu Regisa.

– Uuugh!

– Przeprośśś.

Altina zaczęła podskakiwać po jego brzuchu, co sprawiało mu okropny ból.

Łóżko przy tym strasznie trzeszczało.

– Zaraz zwymiotuję, wymiotuję… Zaraz zwrócę całe jedzenie z bankietu… Przepraszam! Naprawdę przepraszam!

– Dobrze.

Atak na jego brzuch ustał.

Chwilę później Altina powiedziała:

– Zyskanie zaufania jest moim obowiązkiem. Na razie wystarczy mi wiedza, co obecnie czujesz.

– Niedobrze mi.

– Nie o takie uczucie mi chodziło.

– Co teraz planujesz?

– Strateg nie może pokazać swoich umiejętności bez wojska, prawda?

– To oczywiste.

– Zostaw to mnie. Załatwię to.

– Altina… Jestem przeciwny robieniu czegokolwiek w pośpiechu.

– To twoja sugestia jako stratega? Czy może towarzysza o podobnych poglądach? Przyjaciela? A może…?

– Eee, cóż… oficera administracyjnego piątego stopnia.

– Rozumiem.

Wyciągnęła rękę i delikatnie złapała Regisa za nos.

– Hmmm?!

Altina, puszczając nos chłopaka, zwinnie jak kot zeskoczyła na ziemię i zanim ten zdążył się zorientować, stała już przy drzwiach.

– Dobranoc, Regisie – powiedziała, wychodząc. Jej twarz zdobił uśmiech sugerujący, że nabrała pewności co do jakiejś sprawy.

Regis się podniósł, ale chwilę później całkowicie wyczerpany ponownie padł na łóżko.

Zza okna dobiegał śpiew ptaków. Nie był zbyt głośny, ale i tak wystarczył, aby nie pozwolić na sen.

– Co… jest…?

Regis próbował ogarnąć sytuację w regimencie, jaka nastała po załatwieniu problemu bandytów. Następna kwestia, którą należało się zająć, to system dowodzenia jednostki, a w nim najistotniejsze było rozwiązanie problemu relacji pomiędzy Altiną i Jeromem.

W najlepszym wypadku uznałby ją za głównodowodzącą, a gdyby to okazało się niemożliwe, Regis miał zamiar przekonać księżniczkę do zaakceptowania roli figuranta. Nie mógł sobie jednak wyobrazić, żeby przyjęła to wiadomości. Wolałaby pewnie odebrać sobie życie, niż zostać zwykłą ozdobą jak jakaś waza.

Oboje dowodzący mieli wielkie oczekiwania wobec prostego oficera administracyjnego, co stanowiło problem, tym bardziej że walczyli ze sobą, a Jerome patrzył na niego z góry.

Regisowi zachciało się płakać.

– Co jest grane? Czyżbym to ja wszystko pogorszył? Jakim sposobem sprawy potoczyły się w tę stronę? Przecież chcę jedynie czytać sobie w spokoju…

Właśnie, poczytam.

Był zbyt pobudzony i za nic nie mógł zasnąć, więc wziął z półki nową książkę i ją otworzył.

– Kocham czytać. Dzięki temu mogę wyrzucić z głowy wszystko inne.

Ta książka powinna pozwolić mu zapomnieć o kłopotach, jednak już po chwili zdał sobie sprawę, że jedynie jeździ wzrokiem po tekście, podczas gdy jego myśli błądzą zupełnie gdzie indziej.

Ponieważ to on odpowiadał za obecny stan relacji pomiędzy Altiną i Jeromem, jego obowiązkiem było naprawienie całej sytuacji. Poza tym sam konflikt dwóch osób o pozycję głównodowodzącego w jednostce oznaczał kłopoty.

Naprawdę jestem… totalnie bezużyteczny. – Po tej jakże smutnej myśli Regis zamknął książkę i natychmiast zasnął, zupełnie jakby nagle stracił przytomność.


Wróć do Rozdział 1 Strona Główna Idź do Rozdział 3