Haken no Kouki Altina PL: Tom 1 Rozdział 2

From Baka-Tsuki
Revision as of 16:45, 1 February 2015 by Sacredus (talk | contribs)
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 2: Obietnica o świcie

Część 1

Regis spał głęboko.

Mimo to usłyszał żeńskie głosy w swoim pobliżu, nie był jednak pewien, czy było to we śnie, czy może na jawie.

– Nie budzi się! Czyżby umarł?!

– Fufufu… Pewnie jest zmęczony. Księżniczko, nie mamy do niego żadnej ważnej sprawy, więc dajmy mu odpocząć.

– Hmph. Mówi się trudno.

Nie obudził się jeszcze przez dłuższy czas.

Co prawda wcześniej słyszał żeńskie głosy, ale ze snu wyrwały go dopiero głośne krzyki. – Sorja!

– …..Eee?

Otworzył oczy.

Nad sobą miał proste, szare, kamienne sklepienie łukowe, na którym nie było żadnych dekoracji.

To miejsce przypomina jaskinię albo jakąś piwnicę – pomyślał.

Regis spał na łóżku stojącym w głębi pomieszczenia.

Stało ono na wyciągnięcie ręki od kamiennej ściany, w której znajdowało się małe, otwarte okno wpuszczające światło słoneczne do pomieszczenia.

Ponownie usłyszał męskie krzyki: – Sorja!

Do jego uszu dochodziły także dźwięki towarzyszące cięciu powietrza mieczem oraz odgłosy kroków, więc uznał, że to żołnierze muszą przechodzić musztrę.

– No tak, teraz pamiętam…

Zostałem przydzielony do Fortecy Wieków – dodał w myślach.

Miękkie lóżko jest o niebo lepsze w porównaniu ze spaniem w wozie, no i po wczorajszej nocy powinienem się cieszyć, że w ogóle żyję .

– …Więc już ranek.

– Ourjaa! – kolejny krzyk.

Regis zatkał swoje uszy.

– Oni tak zawsze? To z pewnością nie jest zbyt przyjemna pobudka…

Powoli podniósł się z łóżka.

Do fortecy dotarł w nocy, dostał gorącą wodę, a potem przydzielono mu ten pokój... Regis nie pamiętał jednak, co wydarzyło się później.

Ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu. W jego centrum znajdowała się kolumna, zaś powierzchnia była na tyle duża, że zmieściłyby się w nim cztery zestawy łóżek ze stolikami. Powinno być wykorzystywane do zakwaterowania dziesięciu żołnierzy albo czterech podoficerów takich jak Regis, mimo to zostało tam umieszczone jedynie jedno posłanie.

Obok łóżka stało wspaniałe biurko oraz regał. Wolnego miejsca starczyło na postawienie jeszcze sześciu takich półek na książki, więc pomyślał, że musieli pomylić jego stopień.

Dlatego zamiast z cieszyć się z tego, zaczął się martwić.

– Mają wolne pokoje, bo znajdujemy się na prowincji? Ale przecież fortece nie są tak duże… Czyżby naprawdę pomylili mój stopień?

Licząc od góry, oficer piątego stopnia był dziesiątą najwyższą rangą. Hierarchia prezentowała się następująco: Marszałek, generał, generał broni, generał dywizji, generał brygady. Dalej w kolejności byli oficerowie podzieleni na wojskowych oraz administracyjnych: trzech starszych oficerów oraz tylu samo podoficerów. Regis był oficerem piątego stopnia, a więc przedostatnim w tej hierarchii.

Żołnierze dodatkowo dzielili się na dowództwo oraz ciężką i lekką piechotę. Jeśli tylko było się zawodowym żołnierzem cesarstwa, nawet przynależność do tej ostatniej grupy gwarantowała dobre traktowanie i żołd. Poborowi, czyli głównie farmerzy i niepełnoletni, musieli już pracować za darmo.

Dlatego przedzielenie mi tego pokoju, chociaż mam prawie najniższy stopień, musi być jakąś pomyłką – do takiego wniosku doszedł.

– Muszę spytać, gdzie znajduje się mój właściwy pokój. Ach, najpierw trzeba się dowiedzieć, kto ma być moim przełożonym.

Będzie nim tutejszy starszy oficer administracyjny. Chociaż jeszcze go nie spotkałem, z pewnością wiele się od niego nauczę.

Regis zdjął swój nocny strój.

Mimo że było południe i przebywał wewnątrz budynku, momentalnie poczuł chłód, co mu przypomniało, że jest w północnej prowincji.

Założył swój nowy mundur, który leżał na stoliku.

Cesarstwo Belgallii zwykle stosowało w nich jasne odcienie niebieskiego, czerwonego i białego, aczkolwiek na prowincjach były ciemnozielone, prawie podchodzące pod kolor czarny. Szyto je z grubego materiału, a dzięki dużej ilości kieszeni wyglądały na poręczne.

– Tego się można było spodziewać. Te mundury na linii frontu są naprawdę dobrze przemyślane.

Kiedy skończył się przebierać, osoba, którą po niego wysłano…

– …Przecież nikt taki nie przyjdzie. Cóż, chyba sam będę musiał go poszukać.

Wyszedł z pokoju i znalazł się w korytarzu.

Był strasznie wąski (przestrzeni starczyło ledwie dla dwóch osób idących obok siebie) oraz trochę zakrzywiony. Przy jednej stronie kamiennej ściany znajdował się rząd drewnianych drzwi, a po drugiej leżało podwórze.

Regis najpierw skierował się w lewo, a potem wyszedł na plac.

Część 2

– Hiiijaaa! – kolejny krzyk.

Na środku placu otoczonego kamiennymi budynkami odbywała się musztra.

Przed swoimi podwładnymi stał łysy żołnierz o gęstej, czarnej brodzie, zdający się mieć koło czterdziestu lat. Kiedy tak wymachiwał swoją wielką halabardą, wyglądał, jakby był zbudowany z samych mięśni.

Regis zmarzł już do tego stopnia , że po prostu marzył o jakimś szaliku, jednak tamten mężczyzna nie miał na sobie w ogóle górnej połowy ubrania. Jego ciało było pokryte bliznami i wydawało się parować.

Wyraz twarzy tego człowieka zmienił się, kiedy tylko spojrzał w stronę Regisa.

– Ngh! Więc się obudziłeś, młody! – rozbrzmiał niski głos.

Ćwiczący żołnierze, krzyczący ciągle „Ujias!” oraz „Doss!”, również byli nadzy od pasa w górę i także ich pot parował.

Łysy mężczyzna skierował swoją halabardę przed siebie.

– No dobra! Ty też sobie pomachaj! To zwiększy twojego ducha walki! Machaj, machaj i jeszcze raz machaj! Hahahaha!

Regis się cofnął.

– Eee… Jestem oficerem administracyjnym i nie dane mi radzić sobie z mieczami czy innymi włóczniami… To pan jest tym rycerzem, który nas wczoraj ocalił?

Mężczyzna pokiwał głową.

– Tak. Nazywam się Edward de Blanchard, jestem oficerem wojskowym pierwszego stopnia oraz dowódcą zakonu rycerskiegoordres de chevalerie regionu Parismiso!

– Oficer administracyjny piątego stopnia, Regis Auric. Bardzo za tamto dziękuję, naprawdę nas pan ocalił.

– Hahaha! Pomyślałem, że dawno nigdzie nie widziałem księżniczki, a potem powiedziano mi o jej wypadzie do miasta w przebraniu woźnicy. A przecież ostatnio pełno tu bandytów! Mało nie posiwiałem ze strachu.

– Hahaha… Ja też.

Przecież nie mógł przewidzieć, że powożąca wozem dziewczyna była tak naprawdę księżniczką, a jednocześnie jego dowódcą.

– Chociaż ona bez trudu pozabijałaby tych wszystkich bandziorów!

– Ta… Jest naprawdę silna.

– W końcu jest boginią.

Podwładni Évrarda wydawali się z tym zgadzać: – W rzeczy samej!

Regis nie miał pojęcia, co się dzieje.

– Według mnie księżniczka jest… No wiecie, księżniczką, co nie?

– Nie jest boginią?

– No tak, o ile pamięć mnie nie myli, na północy panuje wiara wzwycięstwola victoire .

– Właśnie! Jest boginią!

– Rozumiem…

Kościół wyraźnie zakazał oddawania czci ludziom, ale widać jego surowe nauki nie sięgały do prowincji oddalonej od jego siedziby o 100 li (444 km).

Chociaż nie było niczym niezwykłym, że żołnierze na polu walki uznali za świętą dziewczynę, która takimi cienkimi rękoma potrafiła dzierżyć tak wielki miecz.

– Najwyraźniej wystraszyła grupę loup gris jej drogocennym mieczem! To bez wątpienia wyborne! Buhahaha, ekch, ekch, ekch.

Kiedy Évrard zaczął kasłać, na twarzach jego podwładnych pojawiły się uśmiechy i również wybuchnęli śmiechem: – Hahaha.

Są bez wątpienia męscy – mimo że Regis to w nich docenił, nie radził sobie w zbyt „męskiej” atmosferze.

– Haha… To ja już sobie pójdę.

Próbował odejść, jednak Évrard krzyknął: – Stój! – a następnie podszedł do niego, stanął mu na stopie, przyłożył halabardę do jego ramienia i gwałtownie oddychając, przybliżył swoją twarz do Regisa.

– Na wszelki wypadek o to spytam.

– O co?

– Nie zrobiłeś tam księżniczce nic dziwnego, co? – wysapał.

Na łysej głowie Évrarda pojawiły się pulsujące żyły.

Spojrzenia jego podwładnych się zmieniły.

Regis zrobił krok do tyłu.

– Dziwnego?

– Księżniczka od wczoraj dziwnie się zachowuje. Coś jej zrobiłeś?!

– Nie, jedynie rozmawialiśmy.

– O czym?!

– Eee, o plotkach krążących w stolicy…

To zmieszało trochę żołnierzy, którzy zaczęli mówić rzeczy typu: „Plotki ze stolicy”, „Pewnie coś o arystokracji”, „Na tym pustkowiu jedyne plotki, jakie słyszymy, mówią o tym, jakie kto miał zbiory ziemniaków, czy o nowo narodzonych krowach…”, „To przecież nie są plotki”, „Cholercia, ten typek ze stolicy mnie wpienia!” i „Kij mu w stolicę!”.

Regis zaczął wyczuwać płynącą od nich wrogość.

Évrard przybliżył swoją twarz jeszcze bliżej, na tyle, że ich usta o mało co się nie zetknęły.

– Fu~! Księżniczka jest cała w skowronkach, zupełnie jak moja córka po pierwszej randce z chłopakiem! Więc ja się pytam, co żeś jej zrobił?!

– Chwila! Jedynie opowiedziałem jej, co się mówi o “Marie Quatre” w stolicy. Przecież nigdy nie rozmawiałbym o takich rzeczach z dzieckiem! Zresztą zdajecie sobie sprawę, że ja jeszcze nigdy nawet nie trzymałem dziewczyny za rękę?!

Cisza.

Wszyscy się uspokoili.

Na twarzy Évrarda pojawił się błogi uśmiech przypominający te na malowidłach ze świętymi.

Podlegający mu rycerze także mieli równie anielskie miny.

– Bądź silny, młody.

– Pewnego dnia na pewno ci się poszczęści.

– Nie poddawaj się.

Nie potrzebuję waszego współczucia – pomyślał Regis, a następnie opuścił plac, czując się jak żołnierz, który przegrał bitwę, a mimo to za plecami słyszał wiwaty wykrzykiwane na swoją cześć.


Część 3

Regis wrócił do korytarza i skierował się w lewą, czyli w przeciwnym stronę niż po wyjściu ze swojego pokoju.

Usłyszał nucenie: – Fun ♪ Fun, fuun ♪

– Hm?

Zajrzał do pomieszczenia, do którego drzwi były otwarte. W tym dużym pokoju znajdowało się osiem długich stołów ze stojącymi przy nich łącznie pięćdziesięcioma krzesłami.

– Czy to kantyna oficerska...?

Także tam ściany wykonano z kamienia, jednak pomieszczenie było udekorowane czterema wazami stojącymi w jego rogach.

W środku przebywała jedynie pokojówka wycierająca jeden ze stołów szmatką.

To ona tak nuciła.

Miała na sobie ciemnoczerwoną sukienkę z fartuszkiem. Potrząsała głową, przez co jej związane włosy kołysały się rytmicznie.

Wydawała się być w takim samym wieku co Regis.

Miała piwne oczy oraz jak na służącą piękne włosy oraz gładką cerę.

– “Hmm~, fufuun♪ La, lalalalala~, pokojówka cała w sadzy rzekła do małej myszki~: Dziś będzie wielki bal~~ – podśpiewywała sobie, chociaż trochę przy tym fałszowała.

Zrobiła obrót, zrzucając przy tym jedzenie ze stołu, przez co można by się zastanawiać, czy sprząta, czy może jedynie sobie tańczy.

Ich oczy się spotkały.

Momentalnie przestała nucić i zamarła, przez co stojący w wejściu Regis poczuł się niekomfortowo.

– W–Witam... To była ładna piosenka.

– Naprawdę?! Aż tak cię poruszyła?!

– Nie powiedziałem nic takiego...

– Ostatnio jest bardzo popularna~.

– Możliwe, ale ja słyszę ją po raz pierwszy. Jest znana tutaj w fortecy, czy może ogólnie w Tuonvell?

– Tylko w mojej głowie!

– Więc jedynie ty ją lubisz!

– Sama ją przed chwilą wymyśliłam.

– A nie powiedziałaś, że ostatnio jest bardzo popularna?!

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP4.JPG

Pokojówka zignorowała komentarz Regisa i z uśmiechem na twarzy zaczęła wyjaśniać: – Ufufu, to opowieść o starej wiedźmie, która odwiedza bardzo źle traktowaną przez swojego pana pokojówkę. Jest naprawdę romantyczna~.

– Chyba znam tę opowieść – powiedział Regis, kiwając głową. – Później używa magii, żeby pokojówka mogła udać się na bal do zamku, tak?

– A co to za opowieść? W tej wiedźma przy pomocy czarów przerabia pana pokojówki na krwawą miazgę.

– I gdzie tu niby coś romantycznego?! To bez wątpienia bezpośredni sposób na używanie czarów. Czyżbyś przypadkiem nie była zadowolona ze swojej obecnej sytuacji?

Mogła oczywiście jedynie żartować, w końcu nic takiego jak magia nie istnieje, ale jej wersja z pewnością miała mroczny klimat.

Pokojówka zachichotała.

– Ahaha, nic z tych rzeczy, księżniczka jest dobrą dziewczynką. Boję się wojny, ale w twierdzy jest bezpiecznie. Jedyny problem leży w tym, że nie mam przed sobą zbyt świetlanej przyszłości.

– Ta...

Ta pokojówka z pewnością miała cięty język.

– Pozwól, że się przestawię – pokojówką ukłoniła się grzecznie. – Nazywam się Clarissa, jestem osobistą służącą księżniczki. Możesz wołać na mnie „Ej, ty” albo „Hej, cholero”.

– Jak mógłbym mówić do ciebie w tak okrutny sposób?! He~, będę nazywać cię mademoiselle Clarissa. Nazywam się Regis Auric.

– Niech będzie! Księżniczka wiele o tobie mówiła.

– Naprawdę? A co takiego?

– Jak to pozwoliłeś jej wziąć jedyny kocyk podczas zamieci, jak podzieliłeś się z nią chlebem i dzielnie stanąłeś do walki z grupą loup gris.

– Ojejciu, zakłopotałem się. Coś jeszcze?

– Że nawet dzieci lepiej radzą sobie z mieczem i że jesteś nieudacznikiem wydającym cały żołd na książki~.

– Przepraszam, nie powinienem był pytać.

Clarissa uśmiechnęła się, więc raczej nie miała żadnych złych intencji.

– Chcesz czegoś ode mnie? Zdajesz sobie sprawę, jaka jestem zajęta? Tak sobie tylko żartuję.

Nie miała żadnych złych intencji. Prawdopodobnie.

– Wiesz może, kto jest moim przełożonym? Słyszałaś coś o tym?

– Nie mam pojęcia.

– Tak myślałem. Więc może Altina... Znaczy się, wiesz może, gdzie jest księżniczka?

– Fufu, wiedziałam, że pozwoliła ci się tak nazywać, więc nic się nie stało. Jednak proszę, powstrzymaj się przed używaniem tego przezwiska w obecności innych osób.

– Rozumiem. Więc miałem rację, sądząc, że niewielu osobom pozwala go używać?

Będę musiał naprawdę uważać przy tamtych żołnierzach, którzy ćwiczyli na placu – pomyślał Regis.

– Mi pozwala tak się do siebie zwracać... a poza tym chyba jedyną osobą, która tak do niej mówiła, była królowa Claudette.

To było o wiele mniej osób, niż przypuszczał.

Regis zamiast się ucieszyć, poczuł się zmieszany.

– A... czemuż to?

– Dlaczego księżniczka ma tak niewielu przyjaciół? Cóż, w końcu ma ten swój charakterek~.

– Naprawę masz cięty język... Nie miałem przez to nic złego na myśli. Czemu tylko kilku osobom pozwala tak na siebie mówić? Może i jako członek rodziny cesarskiej nie była przyzwyczajona do pytania jej o imię, ale w końcu udawała wtedy woźnicę. No i chyba raczej nie byłem pierwszą osobą spoza wyższych kręgów, jaką spotkała...

Clarissa przechyliła głowę na bok.

– Nie wiem, co jej chodzi po głowie... Może pomyślała, że będziesz w stanie ją zrozumieć? Nawet jej zachowanie na to wskazuje. Niespodziewanie znalazła się w kłopotliwej sytuacji.

– Będę w stanie ją zrozumieć...

– Zgadza się. Tak samo dobrze jak jej matka.

– C-Coś takiego jest możliwe?

Regis spróbował sobie przypomnieć, jak spotkał tę czerwonowłosą dziewczynę.

– Spytała, czy postradałem rozum, kiedy kupiłem książkę po bardzo wysokiej cenie. To może mieć z tym coś wspólnego?

Clarissa uśmiechnęła się i pomachała ręką.

– Cóż, w końcu za młodu popełnia się wiele błędów~.

– Czyżbyś właśnie uznała obdarzenie mnie zaufaniem za wybryk młodości?! Nie mam jak temu zaprzeczyć, ale czy to nie aby za szybkie przejście do wniosków?

–Tylko sobie żartuję. Monsieur Regis odpowiada na wszystko, co tylko powiem, więc naprawdę warto mówić takie rzeczy!

– Przestań się ze mną droczyć...

– Cóż, gdyby to był monsieur Évrard, pewnie odrzekłby coś dziwnego w stylu: „Oczywiście! Bez wątpienia jest boginią!”.

– Tak, z pewnością byłby do tego zdolny.

Regis roześmiał się po przypomnieniu sobie oblanego potem przywódcy ordres de chevalerie.

Chwilę później ponownie spytał, gdzie może znaleźć Altinę.

Clarissa spojrzała na zegar wiszący na ścianie.

– W tej chwili jej nie ma, ale powinna niedługo wrócić.

– Jest poza fortecą? To byłby naprawdę szybki powrót z miasta, poza tym sądząc po jej szczerej osobowości, wątpię, żeby pojechała się zabawić... Więc udała się pewnie na polowanie albo patrol.

– W gruncie rzeczy się zgadza. Przy okazji skończyła się już pora na posiłek, monsieur Regis miał coś dzisiaj w ustach?

– Byłbym wdzięczny. Jestem tak głodny, że ledwie stoję na nogach.

– Naprawdę? Do obiadu jeszcze daleko, musi pan przeżywać trudne chwile~.

– Nie miałaś zamiaru zaproponować mi jedzenia?!

– Haha. Trudno się mówi, dla pana zrobię wyjątek .

Clarissa ciągle sobie żartowała, ale praca szła jej naprawdę szybko. Po chwili przed Regisem stała już potrawka z ptasiego mięsa i świeży chleb. Biorąc pod uwagę, że znajdowali się na linii frontu, były to naprawdę wyborne dania.

– Wspaniałe...

– Proszę się nie spieszyć.

Clarissa z uśmiechem na twarzy wróciła do sprzątania, ponownie nucąc sobie przy tym pod nosem, a Regis delektował się smakiem jedzenia.


Część 4

Akurat jak Regis kończył swój posiłek, do stołówki weszła Altina.

– Regis, wspaniale widzieć cię żywego.

– Dziękuję.

Tym razem nie miała na sobie stroju woźnicy, jej miecza także nie było widać.

Ubrana była w jednoczęściową sukienkę, lekką zbroję, ochraniacze na ramiona i rękawice.

Clarissa ukłoniła się, a następnie wzięła biały płaszcz, który Altina trzymała pod ramieniem.

– Witamy w domu, księżniczko.

– Dziękuję, Clarisso. Możesz zrobić mi herbaty?

– Jak sobie panienka życzy – pokojówka ponownie się ukłoniła, po czym wyszła. Co zaskakujące, zachowywała się z powagą, jak przystało na pokojówkę.

Altina usiadła naprzeciw Regisa.

– Heh, dzisiaj też nic.

– Podobno wyszłaś.

– Patrolowałam drogi, bo jakiś czas temu pojawili się tu bandyci napadający na karawany.

– Słyszałem o tym podczas podróży. Im dalej od centrum kraju, tym większe staje się prawdopodobieństwo ataku bandytów.

Słaba obrona miasta była jedną z przyczyn inflacji - ceny podnosiły nieudane dostawy oraz koszty wynajęcia ochrony.

– To taki sam kłopot dla karawan, jak i mieszkańców.

– Słyszałaś jakieś plotki o zbliżającym się ataku bandytów?

– Chcesz wiedzieć, jak wygląda sytuacja? Nie jestem w stanie znaleźć na to żadnych dowodów, więc nie wiem, czy to prawda. Poza tym stacjonujący tu żołnierze nie są w stanie ochronić wszystkich karawan.

– Dlatego właśnie głównodowodząca osobiście wykonuje poranne patrole. Od razu po podniesieniu się z łóżka, kiedy panuje jeszcze straszny ziąb.

– Wszyscy nienawidzą tej zmiany, więc jako głównodowodząca muszę dawać dobry przykład.

– Ho... Imponujące.

– Nie chcę tego robić; wolałabym, aby ci bandyci po prostu zniknęli!

– Mam podobne zdanie.

Jeśli miasto będzie bezpieczniejsze, spadną ceny książek.

W tym momencie Altina obrzuciła bandytów wszystkimi bluzgami, jakie tylko znała.

Kiedy już skończyła przeklinać, Regis zmienił temat rozmowy.

– Przy okazji chciałbym poznać starszego oficera administracyjnego. Kogo mam szukać? Już zdecydowano, czyim podkomendnym będę?

– Starszy oficer... Masz na myśli przełożonego oficerów administracyjnych?

– Tak.

– Nie ma żadnego.

– Żaden ze starszych oficerów mnie nie chciał?

– Hmmm. Jesteś tu jedynym oficerem administracyjnym.

Regis zamarł, nie mogąc pojąć jej słów.

Dopiero po chwili udało mu się wydusić: - Co proszę?

– Ten regiment zawsze był pod dowództwem generała Margrave Jerome John de Parismiso. Pół roku temu przegonił stąd wszystkich oficerów administracyjnych.

– Co się dzieje? Chcą prowadzić wojnę, mając jedynie dowódców bojowych? Kto zajmuje się budżetem i zaopatrzeniem? Pisaniem raportów? Zbieraniem podatków?

– Szambelan Margrava.

Szambelani byli urzędnikami zarządzającymi dworami szlachciców. Zajmowali się zbieraniem podatków, sprzedażą dóbr, także wypłacaniem pensji sługom. Często byli księgowymi, dlatego powierzenie im dużej ilości papierkowej roboty nie stanowiło żadnego problemu.

– Co za wspaniały szambelan. Czyżby wcześniej służył jako oficer administracyjny?

Wojskowe dokumenty były specyficzne i skomplikowane. Nauka tego wszystkiego zajęła Regisowi całe dwa lata.

Podczas gdy on czuł podziw, Altina pokręciła głową.

– Co miesiąc dostajemy listy ze skargami, raz nawet przysłali inspektorów na kontrolę.

– Co?! Jak to możliwe? To na pewno Cesarstwo Belgallii?

– Wcześniej stacjonowała tu jedynie prywatna armia Jeroma.

– Chyba o tym czytałem. Po otrzymaniu rozkazu przeniesienia wykorzystałem pozostały mi czas na przyjrzenie się temu miejscu.

– Naprawdę jesteś dziwny. Normalnie powinna cię irytować choćby myśl o miejscu zesłania.

– Irytuje cię ono?

– Ja... Mam cel – Altina się zacięła, co było dla niej nietypowe. Tak jak poprzedniego dnia, Regis wyczuł, że coś ukrywała.

Nie chce tego powiedzieć, ponieważ uznała to za nieodpowiednie – po tej myśli chłopak przestał drążyć temat.

– Dzięki książkom i krążącym plotkom znam chwalebne czyny Jeroma, jednak wieści, że przegonił stąd oficerów administracyjnych, są najwyraźniej znacznie mniej rozpowszechnione. Co się stało?

– Spytałam go o to... Ale mi nie odpowiedział, bo mnie nie lubi.

– Nie lubi?

Altina posmutniała i pokiwała głową.

– Ty też chyba nie skakałbyś z radości, jeśli przez gierki polityczne, z którymi nie miałeś nic wspólnego, twoim szefem zostałaby młoda dziewczyna, prawda?

– Teraz rozumiem...

Niezbyt dobre stosunki pomiędzy nowo mianowanym dowodzącym a jego poprzednikiem nie były niczym nadzwyczajnym. W normalnych okolicznościach Jeroma by przeniesiono gdzie indziej, jednak nie zrobiono tego, ponieważ Altina nie miała doświadczenia, a Forteca Wieków stanowiła punkt strategiczny na północy. Nawet jeśli tak zażyczył sobie cesarz, taki transfer nie byłby zbyt rozsądnym posunięciem.

– Skoro regiment normalnie funkcjonuje i broni obywateli, nie mam powodu, żeby się wtrącać.

– Nie miałem pojęcia, że nie ma tu oficerów administracyjnych.

– Jerome też nie należy do pracoholików.

Oboje westchnęli.

W tym momencie weszła Clarissa, niosąc porcelanowy dzbanek oraz dwie filiżanki. Postawiła je na stoliku, a następnie nalała do nich aromatycznej, czerwonej herbaty.

– Księżniczko, przepraszam, że musiałaś czekać. Życzy sobie panienka cukru?

Używali ich, jakby to było coś normalnego, jednak czerwone liście herbaty, cukier oraz porcelanowa zastawa stanowiły w cesarstwie towar luksusowy. W żadnym razie nie mogły wchodzić w skład wyposażenia fortecy, a więc bez wątpienia należały do księżniczki.

– Dziękuję, Clarisso.

– Nie ma za co. A pan, monsieur Regis?

– Dla mnie też przygotowałaś? Dziękuję.

– O czym pan mówi? Pytałam o pańskie plany na przyszłość.

– Eee...

Pokojówka mająca anielski wyraz twarzy dźgnęła go swoimi słowami prosto w serce.

– Haha, to ważne pytanie.

Jednak jego plany na przyszłość były trudnym pytaniem, dlatego Regis zamyślił się na chwilę, drapiąc się przy tym w głowę.

– Eee, czemu Jerome odesłał oficerów administracyjnych? Muszę to zrozumieć...

– Dobrze, ale pomożesz mi przy okazji z moją pracą?

– A mogę na coś się przydać?

Przypomniał sobie, jak wcześniej powiedziała, że ma zamiar wycisnąć z niego siódme poty.

– W pewnej bardzo ważnej kwestii! Znalezieniu tych bandytów!

– Dlatego właśnie patrolujesz drogi.

– Tak, ale to przeszkadza zarówno kupcom, jak i zwykłym obywatelom. O żołnierzach już nie mówiąc. Da się jakoś rozwiązać ten problem? Regis, w końcu jesteś strategiem, prawda?

– Nie. Nie jestem strategiem.

– Nie dasz rady?

– Znaczy się nie jestem strategiem, ale plan posiadam. Ile mamy czasu i jakimi siłami dysponujemy?

Altina, mówiąc, złączyła palce wskazujące: - Jeśli chodzi o czas - jak najszybciej. Napady bandytów zaczęły się pół roku temu, jednak nie sprawiali za dużo problemów, więc nie było z tym pośpiechu. Główny problem stanowią żołnierze.

– Obecnie jest dostępna tylko drobna część sił?

– Tylko ja ci wystarczę?

– Słucham? O czym...?

– Jestem pewna swoich umiejętności.

– Znam twoją siłę, ale bandytów jest naprawdę wielu. Nawet jeśli uda ci się zabić dwóch, cała reszta da radę uciec.

– Uuuu... Masz rację.

– Tak bardzo chciałabyś sama ich schwytać?

– Nie, po prostu niewielu żołnierzy słucha moich rozkazów.

Powiedziała coś, czego nie można było w żadnym razie zignorować.

– Dlaczego?

– Ech. Przecież powiedziałam ci, że Jerome mnie nie lubi, prawda?

Altina zrobiła zakłopotaną minę, zupełnie jak zwykła czternastolatka.

Poprzedni, ale zasłużony dowódca nie przepada za swoim następcą, dlatego niewielu żołnierzy będzie wykonywać jej rozkazy.

– To doprawdy niespodzianka. Edward i jego ludzie, kiedy ich spotkałem, wydawali się cię ubóstwiać. Nawet nazwali cię boginią.

Regis przywołał sobie grupę, którą zobaczył wcześniej na placu; wyglądali na niebezpiecznych.

Altina się zarumieniła.

– To trochę krępujące, że tak na mnie mówią. Parę osób jest mi posłusznych i jestem im za to wdzięczna.

– Ilu? Chodzi mi o innych.

– Jeśli pominąć codzienną rutynę i skupić się na polu bitwy, słuchaliby jedynie poleceń Jeroma.

– Cóż, jeśli w grę wchodzi twoje życie, podczas walki lepiej powierzyć je doświadczonemu generałowi niż bogini.

– Właśnie.

Niektórzy żołnierze lubili Altinę, jednak ponieważ nie zaskarbiła sobie ich zaufania jako dowódca, traktowali ją po prostu jak zwykłą księżniczkę. Co było oczywiście czymś normalnym, ponieważ nie miała żadnych osiągnięć bojowych na swoim koncie.

– Z tego, co pamiętam, regiment Parismiso stanowi pięćset jednostek kawalerii, tyle samo łuczników oraz dwa tysiące piechurów.

– To... Dobrze odrobiłeś swoje zadanie domowe.

– Ile osób jest ci posłusznych? Przeprowadzenie mojego planu wymaga jedynie trzystu jednostek.

– Jedynie... Trzystu? – odpowiedziała Altina skruszonym głosem.

Regis, siedząc, przeciągnął się, unosząc ręce i wyginając plecy do tyłu.

– Nie powiedziałaś, że to twój regiment? – spytał nieśmiało.

W oczach Altiny zaskrzyły się łzy.

– To... Co prawda, teraz to jedynie pusty tytuł... Ale pewnego dnia coś osiągnę.

– Do zebrania żołnierzy potrzebujesz tytułów i pieniędzy, jednak na popularności zyskasz jedynie poprzez udowodnienie swoich możliwości.

– Udowodnić możliwości... – Altina powtórzyła te słowa jak uczeń zastanawiający się nad pytaniem nauczyciela.

Regis mimo tego, że poczuł się nieswojo, mówił dalej.

– Nie jestem pewny, jak dobrze władasz mieczem, jednak mam pewność, że w innych kwestiach posiadasz spory talent. Niestety nic z niego nie przyjdzie, jeśli ludzie będą porównywać cię do twoich podwładnych, którzy są lepsi od ciebie. Dowódca potrzebuje o wiele więcej niż samej siły, jednak to ona jest najprostszym sposobem na udowodnienie, że nie masz sobie równych.

– Jerome jest ode mnie lepszy?

– Bez wątpienia. W końcu jest „bohaterem Illusiontying”.

– Bohaterem? - Altina ze zdumienia aż przechyliła głowę.

Regisa to naprawdę zaskoczyło.

– Naprawdę nie wiesz? Jerome zyskał tytuł generała i sławę podczas wojny z sąsiednimi państwami.

– Naprawdę?

– Sam tego nie wiedziałem.

Clarissa, aby popędzić Regisa, postawiła przed nim filiżankę aromatycznej herbaty, którą zaczął popijać podczas opowiadania o Jerome.

– Jerome John de Parismiso jest najstarszym synem rycerza. Swoje pierwsze zwycięstwo odniósł w wieku czternastu lat, co jedynie dodało mu sławy na salonach, a ciąg jego chwalebnych starć długo się nie kończył. Pośród nich znajdowała się też interesująca nas bitwa pod Illusiontying, w której starł się z wojskami sąsiedniej Federacji Galmani. Przed czterema laty...


Na równinie Illusiontying starło się 30 000 żołnierzy Cesarstwa wysłanych, aby przechwyciło dwudziestotysięczną armię Galmani, która przekroczyła jego granice.

Federacja Galmani była sojuszem wielu mniejszych państw pod przywództwem Królestwa Paxson. Bez przerwy toczyły się w niej wewnętrzne konflikty i równie często najeżdżała sąsiadów, dlatego mimo że wchodzące w jej skład państwa były biedne, ich armie stanowili doskonale wyposażeni weterani.

Stojące na czele ich wojsk 3000 jednostek ciężkiej kawalerii w zbrojach w żółtym kolorze, mającym podkreślać ich rangę, utworzyło formację przypominającą włócznię i ruszyło do ataku.

Natarcie uderzyło pomiędzy armie dwóch arystokratów Belgalli. Ten pokaz siły przeraził ich do tego stopnia, że chcieli jak najszybciej zejść kawalerii z drogi, czym rozbili formację cesarstwa.

Była to niebezpieczna sytuacja z wielu powodów. Pojawia się wtedy ryzyko ataku sił przeciwnika od flanki i uderzenie w centrum dowodzenia, które w takich okolicznościach jest łatwym łupem, a jeśli armia straci dowódców, może dojść do dezercji jednostek z pola bitwy. Innymi słowy, Belgallia była bliska przegranej.

Mający na sobie czarną zbroję Jerome wraz z jego kawalerią złożoną z 500 jednostek natarł prosto na czoło formacji przeciwnika.

Ludzie zaczęli zastanawiać się, czy chce się poświęcić, aby kupić czas dla dowództwa na wycofanie się, jednak byli w błędzie.

Czarny Rycerz Jerome rozgromił ciężką kawalerię przeciwnika, a następnie poprowadził natarcie na formację przeciwnika.

Federacja Galmanii przesunęła swoje jednostki na flankę, aby się przed nim obronić, jednak zbyt wolno, żeby zatrzymać wściekły atak jazdy.

– I w ten oto sposób sir Jerome dopadł dowództwo przeciwnika, Belgallia wygrała bitwę, a on sam zdobył przydomek „bohatera Illusiontying”. Za ten wyczyn dostał awans z oficera bojowego pierwszego stopnia na generała brygady. W dodatku miał wtedy jedynie dwadzieścia lat.

– Był aż tak silnym rycerzem?! Trudno w to uwierzyć... – Altina zmarszczyła czoło ze zdziwienia. – W ogóle nie wygląda na taką osobę.

Regis spytał: - Naprawdę? A jakie wrażenie sprawia w fortecy? Nigdy go nie widziałem, ale jest popularny wśród dam, które uważają go za eleganckiego i przystojnego mężczyznę.

Słysząc to, Clarissa zamarła, a Altina jęknęła.

– Hmm, lepiej będzie, jeśli monsieur sam się przekona.

– Zdaje się, że nie wiedzie mu się za dobrze. Widać ten awans na generała nie wyszedł mu na dobre.

– Coś się stało?

– Żołnierze awansowani dzięki swoim zasługom stali się obiektem zazdrości osób przy władzy. Ci tak zwani bohaterowie zdali sobie sprawę z istnienia Jeroma, który dorobił się rangi generała w pół roku. Skończyło się na tym, że nadano mu tytuł szlachecki oraz przyznano te ziemie... Tym sposobem przepędzając go z jego rodzinnych stron na północną granicę.

Na pierwszy rzut oka ta nagroda była prawdziwym zaszczytem, nawet nazwano te ziemie Parismiso od jego nazwiska, jednak w rzeczywistości w ten sposób usunięto go na bok, przez co nazwisko bohatera szybko popadło w zapomnienie.

Altina skończyła pić już zimną herbatę.

– Rozumiem, takie sytuacje często się zdarzają – Altina się zamyśliła i zaczęła jeździć palcem po krawędzi filiżanki. Widać musiała uznać jego sytuację za podobną do swojej.

– Naprawdę nie wiedziałaś?

– Nie. Widać jest tak silny, jak sądziłam. Nikt, łącznie z Edwardem, nie opowiedział mi o nim.

Clarissa powiedziała spokojnym głosem: - To dlatego, że wszyscy w fortecy troszczą się o księżniczkę i nie mówią ci rzeczy, które mogłyby cię zdenerwować.

– Och, aż tak się o mnie martwią? Co prawda, nie układa mi się z Jerome, ale opowiedzenie jego historii by mnie nie zdenerwowało.

– Księżniczko, może nie jesteś tego świadoma, ale tutejsi żołnierze myślą o tobie jak o bardzo ważnym gościu.

– Clarisso, to nie było miłe. Bez względu na okoliczności nie dystansowaliby się tak ode mnie... Prawdopodobnie.

– Doprawdy? Tutejsi żołnierze opowiedzieli mi już to samo, co monsieur Regis przed chwilą.

Mimo że Clarissa wypowiedziała te słowa spokojnym głosem, wprost zszokowały one Altinę.

– Co takiego?

Pokojówka z uśmiechem na twarzy powiedziała: - W końcu łatwo się do mnie zbliżyć.

– Innymi słowy, to znaczy, że do mnie się nie da?

– Jakby mogło być inaczej. Księżniczka jest księżniczką. Tak po prostu.

– Cóż... Masz rację, ale... Uuuuu.

– Proszę się uspokoić. Nawet jeżeli żołnierze w fortecy cię odrzucili, ja zawsze będę u twego boku. Jestem twoją jedyną towarzyszką. Księżniczka jest tylko moja... Fufufu... - Clarissa pocieszała Altinę, jakby rzucając na nią jakieś zaklęcie.

Chociaż jej słowa były nieodpowiednie, znając jej naturę, prawdopodobnie jedynie żartowała.

Regis wrócił do tematu.

– Cóż, tylko tyle wiem o sir Jerome. To normalne, że stacjonujący tu żołnierze ufają mu bardziej niż księżniczce, w końcu nie miał dowodzić pogranicznym regimentem, a całą dywizją, albo nawet armią.

– Uuu... Rozumiem. Nie wydaje mi się, żebym zyskała większy szacunek u żołnierzy niż on, ale niedługo się to zmieni!

– To wspaniały tekst na pocieszenie się, jednak w książkach, które czytałem, używały go jedynie postacie drugoplanowe...

Altina spojrzała na niego ze smutkiem w oczach.

– To tyle, jeśli chodzi o autorytet dowódcy. Teraz wymyśl jakiś sposób na pozbycie się bandytów!

– Eee... Do tego potrzebuję większej liczby żołnierzy. Wolałbym też piechurów niż kawalerię, dlatego... Jerome musi wyrazić na to zgodę.

Regis głęboko westchnął.

Sądząc po tym, że Jerome przepędził oficerów administracyjnych, i po jego stosunkach z Altiną, bez wątpienia trudno będzie się do niego zbliżyć.

Prawdę mówiąc, Regis się załamał.


Część 5

Altina wstała energicznie.

– Teraz jest dobra okazja! Porozmawiajmy z sir Jerome, jego pewnie też niepokoją bandyci.

– Aż tryska od ciebie entuzjazmem.

– Oczywiście! W końcu to lepsze niż cały czas płakać – powiedziała z uśmiechem.

Altina, ciągnąc Regisa, opuściła stołówkę oficerską w centralnej wieży i skierowała się w stronę pokoju Jerome.

Clarissa nie poszła z nimi, ponieważ musiała zająć się innymi sprawami.

Pośród odgłosu kroków odbijającego się echem w korytarzu Altina zaczęła radośnie gawędzić z Regisem.

– Naprawdę cię polubiła.

– Kto?

– Clarissa. Nie zauważyłeś?

– Coś ci się nie pomyliło? Przecież cały czas sobie ze mnie żartuje.

– Ludzie żartują sobie jedynie przy osobach, które lubią. To dowodzi, że jest przy tobie szczęśliwa. Normalnie mało co się odzywa i całymi dniami siedzi w swoim pokoju.

– Cicha? Nie wychodzi z pokoju?!

– Tak. Wyprana z emocji, zupełnie jak lalka.

– Mamy na myśli inną pokojówkę, ale o tym samym imieniu? Czy może z ciebie też sobie tak żartuje? Nie mogę już niczemu ufać.

– Ahaha! – wchodząca po krętych schodach Altina zaśmiała się dziecinnie.

Cel ich podróży, pokój Jeroma, znajdował się na trzecim piętrze. Kiedy już do niego dotarli, zapukali kilka razy w proste, drewniane drzwi, jednak nikt im nie odpowiedział.

Altina powiedziała niezadowolona: – Musiał wyjść.

– W końcu to de facto dowódca, więc jest prawdopodobnie zajęty.

– Hmmm, nie sądzę, żeby praca go za bardzo obchodziła... Nieważne. Szukając go, oprowadzę cię po fortecy!

– To byłaby wielka pomoc.

– Regis, tędy! Szybko! – dziewczyna popędzała chłopaka.

Ponownie weszli na schody; tym razem dotarli nimi na najwyższe piętro wieży.

Regisowi zaparło dech.

Znajdowała się tam sala konferencyjna z czarnym stołem, wiszącymi na ścianie mapą regionu i flagą cesarstwa oraz surową, kamienną ławą, przez które pokój przypominał o wojnie.

Nienajlepszy stan stołu konferencyjnego przypomniał mu, że znajduje się tuż przy samej linii frontu.

– Tutaj!

Altina przeszła przez pokój, a następnie otworzyła wielkie okno.

Z powodu powiewu wiatru, który przez nie wpadł, wiszące flaga i mapy głośno zaszeleściły.

Dziewczyna, pozwalając, aby rozwiał jej włosy, wskazała palcem w dal.

– Zobacz!

– Uważaj, mogę cię przypadkiem wypchnąć.

– Ta, jasne.

Kiedy Regis podszedł do balkonu, od razu poczuł silny zapach lasu, który niósł się z wiatrem.

Widok, jaki roztaczał się przed jego oczami, odebrał mu oddech.

Piękna, słoneczna pogoda, bez najmniejszej chmurki na niebie oraz pokryte śniegiem góry były naprawdę pięknym krajobrazem, a dodatkowo znajdowały się na wyciągnięcie ręki, przez co Regis poczuł się jak ptak szybujący w przestworzach.

– Wspaniałe – powiedział z podziwem.

Wyglądająca na zadowoloną Altina pokiwała głową.

– Co nie?

– W końcu po przetrwaniu burzy na tych odległych ziemiach odnalazłem prawdziwy skarb. Co prawda, nie mogę schować go do kieszeni, ale ten widok wypalił się w mym sercu i widzę go za każdym razem, kiedy zamknę oczy.

– Co to?

– Cytat z autobiografii Fergusona. W Cesarstwie był bardzo popularnym malarzem, jednak na początku jego obrazy nie sprzedawały się za dobrze, przez co musiał pracować jako roznosiciel. Po przetrwaniu silnej burzy u celu swojej podróży ujrzał naprawdę piękne niebo, dzięki czemu targające nim wątpliwości oraz zmęczenie momentalnie zniknęły i ze łzami w oczach wypowiedział te słowa. Niedługo później skupił się na malowaniu nieba, a jego „Niebo Fergusona” szybko stało się niezwykle znane.

– Aha. To znaczy tylko, że nie można dobrze wykonywać swojej pracy, jeśli siedzi się całymi dniami w domu.

– Co? Nie, mówiłem o tym, jak bardzo poruszył go tamten widok...

Regis spojrzał w dół, dzięki czemu mógł dokładnie dostrzec całą fortecę. Nic w tym dziwnego, ponieważ punkt obserwacyjny miał służyć temu, aby dowódca mógł lepiej zorientować się w sytuacji i na tej podstawie obmyślić plan działania.

Forteca Wieków stała pośrodku północnego, łagodnego zbocza góry.

Otaczało ją sześć ścian z wieżyczkami obserwacyjnymi, a po jej środku stała wieża centralna przeznaczona dla głównodowodzącego – Regis i Altina stali na balkonie jej najwyższego piętra.

Budynki znajdujące się wewnątrz były prostymi, ceglanymi konstrukcjami.

W zachodniej części fortecy leżał blok przeznaczony dla podoficerów, a budynki dla użytku zwykłych żołnierzy po zachodniej, a ponieważ to tam przebywała większość jej rezydentów, zajmował sporo miejsca i stworzony był z połączonych ze sobą dwudziestu budynków.

Plac, na którym Regis spotkał Edwarda, leżał pomiędzy centralną wieżą i wschodnią częścią fortecy.

Natomiast na północy, czyli od strony wrogich terenów, znajdował się plac parad oraz główna brama.

Magazynu na żywność, zbrojowni oraz stajni nie było widać z tego miejsca, dlatego Altina jednak wyjaśniła, że znajdują się w południowej części fortecy.

Regis spojrzał na prace konstrukcyjne trwające na zewnętrznej ścianie, przy której ustawione było rusztowanie.

– Trwa tam odbudowa?

– Tak. Republika Waltonu zaatakowała przed trzema miesiącami. Zniszczył ją ich ogień armatni. Zwykle radzi sobie w takich sytuacjach, ale użyli wtedy jakichś bardzo potężnych dział, więc tym razem trochę ucierpiała.

– Potężnych dział? Proszę, powiedz więcej.

– Eee... To było zaraz po moim objęciu dowództwa. Nic nie wiedziałam, bo kazano mi wtedy nie wychodzić z pokoju.

– Ale jesteś przecież głównodowodzącą...

– Nie mogłam nic zrobić! Jak tylko się pojawiłam, powiedzieli „Księżniczko, zostaw to nam” i odeskortowali mnie do pokoju.

– Cóż, mogę to sobie wyobrazić. Ataki sąsiednich państw są częste?

– Zwykle mają miejsce co jakieś trzy miesiące. Jednak podróż przez las podczas zimy jest trudna, więc tym razem chyba odpuszczą.

Regis wyczytał kiedyś, że Cesarstwo i Republikę Walton dzieliło jedynie 30 li (133 km), jednak między nimi znajdował się las zamieszkiwany przez barbarzyńców.

– A co z barbarzyńcami?

– Sama jeszcze ich nie widziałam, ale podobno podczas ataku w lecie wdrapali się na zewnętrzną ścianę. To była podobno naprawdę zaciekła bitwa.

– Uuch...

Podczas walki ze słabo wyposażonymi barbarzyńcami wszystko zależy od położenia. Cesarska kawaleria miała nad nimi zdecydowaną przewagę na otwartym terenie, jednak czasem kontratakowali w lasach, gdzie górowali już oni.

Przypadki, w których gołymi rękami wdrapywali się zewnętrzne ściany, także się zdarzały i nie należało ich lekceważyć.

Altina się obróciła.

– To by było na tyle. Chodźmy sprawdzić kolejne miejsce.

– Naprawdę dziękuję. Pokazałaś mi naprawdę piękny widok.

– To fajnie. Gdzie on mógł poleźć?

W centralnej wieży nie było Jeroma.

Altina i Regis sprawdzili plac parad i wschodni blok, a potem skierowali się do stajni położonych w południowej części fortecy.

Znajdowały się w niej zarówno konie robocze, jak i sześćset bojowych.

Dochodził stamtąd naprawdę silny odór.

– Zaskakujące.

– Co takiego?

– Jesteś księżniczką... A nie skarżysz się na taki smród.

– Od lekcji muzyki czy tańca wolałam uczyć się jazdy i walki. Dlatego potrafię też się nimi zajmować.

– Imponujące.

Altina podbiegła do jednego z koni.

– Dobry wieczór! Jak noga? Przepraszam za wczoraj.

Chudy koń zarżał w odpowiedzi.

Trudno było je od siebie odróżnić, ale sądząc po zabandażowanej nodze, to on poprzedniego dnia ciągnął wóz.

Altina pogłaskała go po łbie i nakarmiła jakimś warzywem.

Miał naprawdę spore rozmiary, ale widok, jak spokojnie przeżuwał swoje jedzenie, był naprawdę uroczy.

– Nie jest słodki? Chcesz go nakarmić?

– Podziękuję. Mam wrażenie, że przy okazji odgryzłby mi rękę, więc sobie odpuszczę...

– Hahaha, to maleństwo by tego nie zrobiło. Konie są naprawdę mądre, prawda?

– Jeśli tak jest, to po prostu mnie nie lubią. Podczas zajęć jazdy zawsze mnie z siebie zrzucały.

– Co? Więc nie potrafisz jeździć konno?

– To nie jest powód do dumy. Nigdy nawet nie doszedłem do szybszej jazdy.

– Rzeczywiście, żaden powód do dumy – Altina się uśmiechnęła. – W takim razie ja cię nauczę!

– Nie chcę sprawiać ci kłopotów.

– Jakiego chcesz konia? Małego i miłego?

– Ej, ej. Nie mam nic do powiedzenia? Mogę odmówić wykonania rozkazu przekraczającego moje możliwości. Poza tym w takim przypadku hierarchia...

Altina udała się w głąb stajni, ignorując protesty Regisa.


Część 6

Kiedy dotarli do składu siana, z cienia nagle wybiegła jakaś kobieta niosąca koszyk jabłek. W żaden sposób tam nie pasowała, ponieważ zamiast munduru czy stroju pokojówki miała na sobie zwykłe, miejskie ubranie. W dodatku dostrzegając Altinę, szybko odwróciła wzrok ze strachu.

– Księżniczka?

– Hmm? Kim jesteś?

– Ja... To znaczy... Przepraszam! – krzyknęła, po czym uciekła.

Altina odprowadziła ją wzrokiem. – To był jakiś cywil z miasta?

– Po co przyszłaby do stajni?

– Miała koszyk jabłek.

– Ach, no tak, wciąż jest dzień, więc to na pewno nie była kurtyzana.

Regisowi omsknął się język.

Stojąca za nim dziewczyna spytała: – Kto to taki?

– Hmm?

– Ta kurtyzana, o której wspomniałeś.

Całkowicie zapomniał, że towarzyszyła mu nieletnia Altina.

Chociaż miała czternaście lat, pełnoletniość osiągało się w wieku piętnastu, więc mogła już wiedzieć, o kogo chodzi. Jednak wątpliwą kwestią było, czy jako księżniczka posiadała jakichś podejrzanych znajomych albo chociaż spotkała osoby zajmujące się tym fachem.

Czemu sprawy tak się potoczyły? Jak tak dalej pójdzie, zostanę tą złą osobą, która uczy młodą, niewinną dziewczynę o takich rzeczach! – Regisa wystraszyła ta myśl.

Altina jednak naciskała: – Regisie, czemu nic nie mówisz? Wyjaśnij mi.

– Uuuu... To była... To... oznacza handlarkę pracującą w nocy...

– Hmmm? Rzeczywiście, normalne sklepy są otwarte jedynie za dnia.

– Zgadza się.

Kiedy Regis przekonywał Altinę ,z miejsca, z którego wybiegła tamta kobieta, wyszedł mężczyzna, więc najprawdopodobniej to on się z nią spotkał.

Nosił mundur generalski, spod którego wyraźnie wystawały mięśnie. Jego czarne włosy były związane z tyłu, a opaloną twarz przyozdabiał wielodniowy zarost. Na oko miał mniej więcej dwadzieścia lat.

Co prawda, różni ludzie mają różne gusta, jednak Regis obiektywnie stwierdził, że ten mężczyzna mógł uchodzić za przystojnego.

W lewej ręce trzymał jabłko, a w prawej butelkę piwa, którym strasznie cuchnął.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP5.JPG

– Ech, zastanawiałem się, kto to taki, a to jedynie nasza mała dziewczynka.

– Unikasz uczestnictwa w patrolach, aby móc kupować jabłka od kupców? Sir Jerome, traktuj swoją pracę bardziej poważnie.

Zaskoczony Regis wskazał mężczyznę palcem i dla pewności spytał: – Nie powiesz mi chyba, że ten pijaczyna to sir Jerome? Jerome de John Parismiso?! Bohater Illusiontying?! Mężczyzna przychylił butelkę i wlał sobie do ust ciemny płyn. Następnie jego bystre, rubinowe oczy skierowały się na Regisa.

– Fuuuu... A ty kto?

– A, tak. Regis Alric, oficer administracyjny piątego stopnia.

– Wracaj.

– Wedle rozkazu. Natychmiast przygotuję rozkaz przeniesienia, będę potrzebować jedynie pańskiego podpisu.

– Regis?!

– Tylko żartuję. Jestem podkomendnym jej wysokości.

Regis zmienił sposób, w jaki się do niej zwracał, ponieważ był tam obecny Jerome – chociaż i tak już wcześniej się spalił.

– Nigdy, przenigdy tak nie żartuj! – Z jakiegoś powodu jego dowcip zmartwił Altinę.

Strasznie go to zaskoczyło, ponieważ nie uważał się za kogoś wartościowego. Uznał w końcu, że po prostu nie chciała stracić kolejnego oficera administracyjnego, a poza tym mieli razem rozwiązać problem bandytów.

Rozumiem. To dlatego, że nie zakończyłem jeszcze zadania, jakie mi zleciła – pomyślał.

– W obecnej sytuacji... Niestety, nie mogę powrócić do stolicy bez zezwolenia jej wysokości.

– Hmph... Dla bezużytecznych urzędasów nie ma jedzenia. Możesz wziąć sobie trochę sianka.

– O to też chciałbym spytać... Mogę wiedzieć, czemu pan generał przepędził moich poprzedników? Nie chciałbym popełnić tego samego błędu.

– Nie mów mi, co mam robić. To powinno wystarczyć.

– Rozumiem. Zdaje się, że pański szambelan zajmuje się całą papierkową robotą? Mógłby mi pan to zostawić? Jedna nieobeznana w temacie osoba nie poradzi sobie z całą tą rachunkowością, a chciałbym pomóc...

– Rób, jak uważasz. Ja i tak będę wykorzystywać pieniądze, jak mi pasuje.

W tym momencie Regisowi przyszła do głowy potworna myśl, albo raczej sam Jerome chciał, żeby na to wpadł.

Altina, nie mogąc zrozumieć, o co chodzi, zrobiła zdziwioną minę.

Regis spytał z powagą w głosie: – Proszę wybaczyć, czyżby mój poprzednik stracił posadę, ponieważ zakwestionował sposób, w jaki wykorzystuje pan budżet?

– Kukuku... Zgadza się. Fundusze przeznaczam na alkohol i hazard. Ciągle mi to wypominał, więc go stąd przegoniłem.

– Och. Toż to malwersacja – rzucił Regis, spoglądając w górę.

Wprost przyznał się do przestępstwa, za które mógłby zostać skazany na śmierć, gdyby stanął przed sądem.

– Co w tym złego? Sąsiednie kraje i dzikusy nie mogą wedrzeć się na tereny cesarstwa, bo na ich drodze stoi ta forteca. Dostajemy pieniądze dlatego, że po prostu tu jest, więc mam prawo wykorzystać je, jak tylko chcę. – Po wypowiedzeniu tych słów Jerome wziął łyk piwa i zagryzł jabłkiem.

Altina zrobiła zdziwioną minę.

– Regis...

– Tak?

– To prawda, że dopóki broni się cesarstwa, można wykorzystywać fundusze wedle woli? Naprawdę?!

– Oczywiście, że nie. Minister finansów przeznacza na armię dwadzieścia procent całego budżetu państwa. Ponieważ pieniądze są zbierane, aby uczynić cesarstwo bezpieczniejszym, w żadnym razie nie należy wykorzystywać ich na niepotrzebne rozrywki.

– To oczywiste, jeśli się nad tym zastanowi. Mylisz się, sir Jerome – skrytykowała Altina.

– Hmmpf – powiedział skorumpowany oficer. – Nawet jeśli prawisz takie morały, wewnątrz wszyscy jesteście tacy sami.

– Mogę spytać, co ma pan na myśli?

– Kukuku... Chcesz powiedzieć "Za drobną kwotę przymknę oko", prawda? Wszystkie urzędasy są takie same. – Jerome zaśmiał się w przerażający sposób.

Regis ponownie uniósł głowę.

– Och, czyli to nie tylko malwersacja, ale i przekupstwo... Tego już za wiele...

– Kłamca! Regis, nigdy byś tego nie powiedział, prawda? – Altina spojrzała na niego z obawą.

Ciągle mu powtarzano, że dobrzy ludzie zawsze dostają po głowie, jednak Regis cieszył się, że jest praworządną osobą. W końcu dzięki temu mógł rozwiązać tę kwestię bez zasmucenia księżniczki.

Powiedział z pewnością w głosie: – Nie chcę mieć nic wspólnego z malwersacją.

– Nie chcesz pieniędzy? Kuku… Przestań tak udawać. Skoro nie one, pewnie chciałbyś coś innego.

Pragnął wielu rzeczy.

To oczywiste.

Jednak nie miało to nic wspólnego z tym przestępstwem.

W tym momencie Regis ujrzał przed oczami cenę pewnej książki.

– Nie mam zamiaru robić czegoś tak niegodziwego. Prędzej odebrałbym sobie życie.

– Haha. Nie powiesz prawdy przy tej dziewczynce? Nie martw się, ona i tak nie może nic zrobić.

– Mu... – Altina wydęła policzki, zostawiając wszystko Regisowi.

– Sir Jerome, chyba doprowadziłem do nieporozumienia.

– Co takiego?

– Nie ma żadnego znaczenia, kto jest tu obecny. Czemu? Ponieważ wszyscy muszą sami decydować o tym, w jaki sposób żyją.

– Haha, udajesz kapłana?

– Nie. To kwestia zysków i strat moralnych. Jeśli ktoś zrobi coś złego, trudności z tym związane spadną na innych. Pojawi się także silne poczucie winy. Osoby zyskujące dzięki niecnym uczynkom nigdy nie będą w stanie się od niego uwolnić. Nieważne, w jakim blasku będzie się żyło, serce pozostanie spowite mrokiem. Takie życie jest doprawdy okropne. – Jerome milczał, Altina przysłuchiwała się z uwagą. – Natomiast ci, którzy zyskują w legalny sposób, mogą cieszyć się owocami swojej ciężkiej pracy, nawet jeśli nie będą wielkie. Osoby mające coś na sumieniu, bez względu na to, jak ekstrawaganckie życie prowadzą, nigdy nie doświadczą tego uczucia spełnienia i będą musieli dźwigać w sercu poczucie winy do końca swych dni. Sir Jerome, skoro tak się przysłuchiwałeś, to odpowiedz. Kto osiągnie w życiu prawdziwe szczęście?

– ...

Jerome zaciskał mocno zęby, wlepiając w Regisa ostre spojrzenie, które przywodziło na myśl pewną mistyczną postać mogącą wzrokiem zamieniać ludzi w kamień.

Regis miał wrażenie, że jego serce się zatrzymało, jednak powstrzymał się od ucieczki.

Altina spojrzała na generała. – Sir Jerome, nie możesz odpowiedzieć?

Mężczyzna odrzucił butelkę na bok, jednocześnie sięgając po widły wbite w siano.

Regis poczuł nagły powiew wiatru.

Kolce wideł, na które nabiło się jabłko, znajdowały się tuż przed jego nosem.

– Łaaa!

– Kukuku... Wypowiedziałeś wielce imponujące słowa, jednak to już koniec!

Regis przyjął postawę obronną, która jednak niewiele pomogła, ponieważ różnica w ich sile była nazbyt widoczna i Jerome dałby radę zabić Regisa nawet bez wideł. Po plecach chłopca spłynął zimny pot.

Czyżby źle ocenił generała? Mimo jego prostackiego i agresywnego zachowania Regis postanowił traktować go jak osobę, z którą da się rozmawiać. Jego ocena bazowała ledwie na kilku zdaniach, jednak Jerome nie powinien być osobą uciekającą się do przemocy. W takim razie czemu zareagował w ten sposób?

Regis przejrzał w umyśle wszystkie przeczytane do tej pory książki. Przyszło mu do głowy kilka teorii i zaczął zastanawiać się, jak ma zareagować, jednak w tym momencie wkroczyła Altina.

Stanęła między nim a Jeromem, lewą ręką odepchnęła widły, a prawą położyła na rękojeści miecza.

– Nie zachowuj się jak dziecko, uciekając się do przemocy, bo zabrakło ci argumentów.

– Myślisz, że przegrałem?! Traktujesz mnie jak przegranego? – Jerome szybko obrócił widły, celując nimi w klatkę piersiową Altiny. Rozległ się metaliczny odgłos, po którym na ziemię upadł jeden z dekoracyjnych guzików z ubrania dziewczyny.

Altina zmarszczyła brwi.

– Mu...

– Dziewczynko, gdyby to było pole bitwy, już leżałabyś martwa.

– Gdybym wyczuwała od ciebie żądzę krwi, to...

– Heee...

Przez chwilę stali nieruchomo, mierząc się wzrokiem.

– Chcesz zastraszyć mnie czymś takim?

– Hmph, co za nieznośna smarkula.

Chociaż groził Altinie, nie zrobił jej krzywdy.

Regis w milczeniu obserwował sytuację.

Nie skrzywdzi dziecka w przypływie emocji. Inaczej walka między nimi już by się wywiązała. Może i gniewnie wymachuje tymi widłami, ale cały czas zachowuje trzeźwość myśli. Jeśli przejmowałby się swoją reputacją, próbowałby ukryć jakoś fakt, że unika pracy i pije na służbie, a gdyby był skorumpowany, starałby się jakoś zatuszować malwersację, jednak tego nie robi. Niczym się już nie przejmuje? Nie byłoby to nic dziwnego, biorąc pod uwagę jego sytuację, ale w takim przypadku zakończyłby już tę rozmowę. Musi mieć jakiś powód, dla którego wysłuchał tego wszystkiego.

– Testuje mnie pan?

– Tcz.

Słysząc to, Jerome zmrużył oczy.

Regis obmyślił plan.

Zamiast szukać prawdziwego motywu Margrava, postanowił skupić się na tym, co było jego celem. Znaleźli norę w krzakach, jednak nie byli gotowi wypędzić z niej węża.

Uspokoił się i wyrównał oddech.

– Wasza wysokość, nie mam więcej pytań. Już wiem, czemu ta forteca nie ma oficerów administracyjnych.

– Rozumiem. Nie przyszłam tu szukać sobie wrogów. – Altina pokiwała głową.

Jerome zrobił zdziwioną minę.

– Nie? Czyżbyś chciała wydać mi jakiś rozkaz?

– Chodzi o bandytów. Nasze obecne metody nie przynoszą rezultatów i musimy znaleźć inne wyjście. Dlatego potrzebuję żołnierzy.

– Inne wyjście?

– Dlatego cię szukaliśmy, sir Jerome.

– Pff. Bezużyteczne.

– Co takiego?

– Nie wiem, jakie bajki opowiedział ci ten urzędas, ale to teorie dobre jedynie na papierze. Zastanawiałem się, co ci chodzi po głowie, ale uderzyć na bandytów? Zostaw ich, kupcy nie ponoszą wielkich strat.

– Co ty mówisz? Przecież żołnierz ma obowiązek bronić cywilów!

– Nie trzymaj się tak tych ideałów, dziewczynko. Żołnierze z fortecy nie dadzą rady tego zrobić, więc nie wydawaj rozkazów tylko po to, żeby się nad nimi znęcać!

Jerome odrzucił widły i ruszył w stronę wyjścia, a Altina zdjęła dłoń z rękojeści swojego miecza.

Nie wyciągnęła go podczas całego tego zajścia. Być może przestraszyła się swojego przeciwnika i nie mogła nic zrobić, jednak Regis nie był w stanie tego ocenić.

Księżniczka zatrzymała Jerome. – Gdzie ty się wybierasz?

– Do miasta, zrelaksować się w kasynie.

– Skoro tak, to rozkaż najpierw żołnierzom, aby słuchali się moich poleceń.

– Odmawiam. Nie chcę, żeby ich wysiłek poszedł na marne.

– Nie pójdzie!

– Kuhahahaha! To daremne, kompletna strata czasu! Założę się, że nie znajdą w ogóle tych bandytów.

– To nie strata czasu! Mam tu stratega!

Regis się skrzywił, ponieważ oczekiwania księżniczki wobec niego ciągle rosły.

– Hmph. Testujesz tego urzędasa? Skoro tak, w żadnym razie nie dostaniesz moich żołnierzy.

– Nie wyprzedzaj faktów. Najpierw wysłuchaj jego planu!

Jeśli Regis nadal będzie milczeć, to Jerome pojedzie do miasta, a w najgorszym możliwym scenariuszu mogłoby dojść nawet do rozlewu krwi.

Nie miał innego wyjścia, chociaż nienawidził odgrywania roli stratega.

Najwyższa pora wziąć się do roboty.

Milczący do tej pory Regis dołączył do rozmowy.

– Sir Jeromowi skończyły się pomysły i nocami włóczy się bez celu po ulicach, podczas gdy jego żołnierze muszą w tym czasie odbywać patrole. Naprawdę mi ich szkoda.

– Co powiedziałeś? Skończyły mi się pomysły? Żal ci żołnierzy? Szkoda ci ich, bo są moimi podwładnymi? Nie prowokuj mnie, kretynie. Powtórz to, a skręcę ci kark.

W tym momencie konie w stajni głośno zarżały.

Jerome rzucał ostre spojrzenie i roztaczał wokół siebie przerażającą aurę, przez które wydawał się być zupełnie inną osobą.

To gniew? Żądza krwi? Czy może jedynie demoniczna aura?

Nieważne. Regis przekonał się już, że tamto grożenie widłami było jedynie grą.

Altina spróbowała zatrzymać generała idącego w jego stronę: – Sir Jerome, stój!

– Hmph! To linia frontu. Kolejne dwa trupy to nic wielkiego.

– Jeśli nie żartujesz, ja też... – Regis urwał.

Nie bój się tej jego aury! Przestań się trząść! Nawet jeśli nie radzi sobie z mieczem, nie potrafi jeździć konno, a podczas walk do niczego się nie przydaje, w takiej chwili nie może dać się zastraszyć.

– Sir Jerome... Znam wiele metod na pozbycie się bandytów. Niewypróbowanie żadnej z nich i upieranie się na nieefektywne patrole... Nie szkoda panu swoich żołnierzy?

– Hmmp. Kuku. Twierdzisz, że znasz wiele metod?

– Zgadza się.

Jerome do niego podszedł.

Regis poczuł, że przerażająca aura, która otaczała generała, nagle zniknęła, jednak ten złapał chłopca mocno za koszulę.

– Ty imbecylu! Odważysz się postawić swoje życie na plan, a nie masz pewności, czy zadziała?

Altina stanęła między nimi.

– Uspokój się!

– Hmmp!

Księżniczka spytała Regisa:

– Nic ci nie jest?

– Nie uważam się za stratega, który spełniłby twoje oczekiwania, jednak w tej kwestii nie widzę żadnych problemów. Wiem, jak rozwiązać tę sprawę.


Część 7

Na rozkaz Jeroma na placu parad zebrało się 600 żołnierzy. Przed nimi stał Regis mający po swoich bokach księżniczkę i generała.

– Hmmp... Tylu wystarczy? Nie ma tu przecież kawalerii, sami piechurzy.

– Tak, a kawaleria do tego zadania nie jest potrzebna. Jednak jednym rozkazem zebrać tylu żołnierzy... Jeszcze w żadnej jednostce, w jakiej służyłem, nie widziałem takiej dyscypliny, treningu i silnego dowództwa.

– Skończ już te niepotrzebne pochlebstwa, masz do tego za łagodne podejście. Dlatego właśnie nikt nie lubi oficerów administracyjnych.

– Naprawdę?

Te komplementy były szczere.

Jerome był generałem pijącym za dnia, który nie mając żadnego innego pomysłu, kazał swoim ludziom odbywać niepotrzebne patrole, podczas gdy sam szlajał się w tym czasie bez celu po ulicach. Regis niepokoił się, co będzie, kiedy stanie przed żołnierzami, jednak jego obawy okazały się bezpodstawne.

To zasługa jego dawnych heroicznych czynów czy umiejętności bojowych? A może tak się go słuchają, bo dobrze ich traktuje?

– A to nie dlatego, że jeśli nie będą posłuszni, Jerome zdobi im coś strasznego?

– Haha...

To jak oswajanie zwierząt – pomyślał Regis. Nie odpowiedział jednak księżniczce.

W tym momencie padło na niego przerażające spojrzenie Jeromy.

– Ej, zdajesz sobie sprawę, że stracisz głowę, jeżeli się nie powiedzie? Podczas następnego najazdu barbarzyńców umieszczę cię w pierwszym szeregu, gdzie będziesz mógł w bohaterski sposób poświęcić swoje życie.

Przód formacji składał się z najlepszych żołnierzy, więc starcia zawsze rozpoczynały się od walki najsilniejszych wojowników. Słabsi od nich, tacy jak Regis, mogliby nie nadążyć nawet za ich tempem marszu i zostać stratowani na śmierć.

– Przerażające... A co, jeśli plan się powiedzie?

– Kukuku... Jakie to słodkie. Wtedy cię zaakceptuję i pozwolę żyć.

– Cóż za hojna nagroda.

Po tym Regis objaśnił swój plan żołnierzom. Był do bólu prosty, ponieważ chłopiec doszedł do wniosku, że przy tak dużej grupie większy poziom skomplikowania operacji zwiększał ryzyko porażki.


Część 8

Odprawa dobiegła końca i chociaż wszyscy żołnierze powinni rozumieć plan, po jego wysłuchaniu zrobili zakłopotane miny.

– Więc mamy... stworzyć karawany?

– Tak. Jednak dla doprecyzowania: nie będziemy tworzyć karawan, a jedynie udawać, że nimi jesteśmy.

– Nigdy nie słyszałem o czymś takim!

– Miejmy nadzieję, że bandyci też nie. Weźcie wozy i dorożki z końmi pociągowymi, a następnie ruszcie wzdłuż drogi. Nie zakładajcie ciężkich zbroi, jedynie lekkie, skórzane, które da się schować pod ubraniami. Stracicie, co prawda, przewagę, jednak to nie powinien być większy problem, skoro macie walczyć z bandytami, których możecie łatwo pokonać, prawda?

Jerome odpowiedział głośno na słowa Regisa:

– Oczywiście! Zbroje i tak są jedynie na pokaz! Nie odpuszczę wam, nawet gdybyście musieli walczyć gołymi rękoma! Jeśli ktoś choćby wspomni o przegranej, skręcę mu kark i poślę do domu w trumnie. Chętni na to wystąp!

– Tak jest! Wygramy! – odpowiedzieli żołnierze z pewnością w głosie.

Regis w jednostce markiza Tennesse nie wyczuwał takiej atmosfery. Tam wojsko strzegło jedynie stolicy i pilnowało posiadłości arystokratów, a po śmierci ich dowódcy to właśnie u nich większość żołnierzy znalazła zatrudnienie.

Ciekawe, czy radzą sobie z nowymi zadaniami. – Myśli Regisa zaczęły odpływać w stronę domu, więc pokręcił energicznie głową, żeby je z niej wyrzucić i skupić się na zadaniu.

Musi wydać teraz dokładniejsze polecenia.

– Chodzi o to, żebyście upodobnili się do zwyczajnych karawan, więc musimy wozić drewniane skrzynie wyglądające na pełne drogich towarów. Jednak jeśli ładunek będzie za lekki, może nas wydać to, że konie będą iść za szybko, więc włóżcie coś do środka. Mogą być nawet kamienie. Bronie schowajcie w schowku na bagaże.

Chociaż szlachetnie urodzeni rycerze byli nieobecni, to i tak pośród tej grupy żołnierzy znajdowało się kilka osób bardzo dbających o swoją reputację.

– To nie do pomyślenia! Przecież wprost każesz nam zostać służbą kupiecką! Niby jak my, żołnierze broniący chwały cesarstwa, mamy zaakceptować coś takiego?

– Cóż, nie zmuszam was do wzięcia w tym udziału. Kto waszym zdaniem zyska większą chwałę? Obnoszący się w piórka rycerze czy żołnierze przebierający się w łachmany, by bronić pokoju w Cesarstwie?

– Eee... No... Nie, ale...

– Tutaj założenie jest takie samo jak w przypadku oczekiwania podczas zastawienia pułapki. Czyż chwila, kiedy ich znajdziecie i wykrzyczycie, kim naprawdę jesteście, nie będzie wspaniała?

Jerome powiedział do milczących żołnierzy:

– Nawet o tym nie myślcie. Nabiję na moją włócznię serce każdego kretyna, który ujawni się podczas zasadzki.

– No tak. Śmierć przez coś takiego nie przyniosłaby żadnej chwały.

Nikt już więcej nie protestował. Skoro Jerome chciał to zrobić, nie mieli żadnego innego wyboru – musieli za nim podążyć.

Altina spytała:

– Co ja mam robić?

– Słucham?

– Znowu przebrać się za woźnicę?

– Oczy i włosy waszej wysokości za bardzo się wyróżniają, więc proszę zostać tutaj.

– Co? Mam tu zostać?!

– Tak... Znaczy się nie.

– To które w końcu?

– Nie chcę, żeby bandyci zauważyli, że zmieniamy taktykę, więc proszę kontynuować swoje patrole.

– Chcesz, żebym dalej je prowadziła, chociaż są stratą czasu?

– Tak. Proszę je kontynuować, aby nasz plan nie wyszedł na jaw. Poza tym nie chcę, żeby cywile zaczęli myśleć, że wojsko się obija.

– Uuuu... Rozumiem. – Mimo tych słów zrobiła zawiedzioną minę, bo nie takiej roli oczekiwała.

Żołnierze po zakończeniu przygotowań opuścili Twierdzę Wieków.


Część 9

Część 10

Część 11

Część 12

Wróć do Rozdział 1 Strona Główna Idź do Rozdział 3