Difference between revisions of "Haken no Kouki Altina PL: Tom 1 Rozdział 2"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
m (edited due a error found in English chapter)
m
Line 36: Line 36:
 
<p style='text-indent:12pt'>– No tak, teraz pamiętam…</p>
 
<p style='text-indent:12pt'>– No tak, teraz pamiętam…</p>
   
''Zostałem przydzielony do fortecy Siècle'' – dodał w myślach.
+
''Zostałem przydzielony do Fortecy Wieków'' – dodał w myślach.
   
 
''Miękkie lóżko jest o niebo lepsze w porównaniu ze spaniem w wozie, no i po wczorajszej nocy powinienem się cieszyć, że w ogóle żyję ''.
 
''Miękkie lóżko jest o niebo lepsze w porównaniu ze spaniem w wozie, no i po wczorajszej nocy powinienem się cieszyć, że w ogóle żyję ''.
Line 117: Line 117:
 
Mężczyzna pokiwał głową.
 
Mężczyzna pokiwał głową.
   
<p style='text-indent:12pt'>– Tak. Nazywam się Évrard de Blanchard, jestem oficerem wojskowym pierwszego stopnia oraz dowódcą {{Furigana|ordres de chevalerie|zakonu rycerskiego}} regionu Beilschmidt! </p>
+
<p style='text-indent:12pt'>– Tak. Nazywam się Edward de Blanchard, jestem oficerem wojskowym pierwszego stopnia oraz dowódcą {{Furigana|ordres de chevalerie|zakonu rycerskiego}} regionu Parismiso! </p>
   
 
<p style='text-indent:12pt'>– Oficer cywilny piątego stopnia, Regis Auric. Bardzo za tamto dziękuję, naprawdę nas pan ocalił. </p>
 
<p style='text-indent:12pt'>– Oficer cywilny piątego stopnia, Regis Auric. Bardzo za tamto dziękuję, naprawdę nas pan ocalił. </p>

Revision as of 00:19, 12 December 2014

Rozdział 2: Obietnica o świcie

Część 1

Regis spał głęboko.

Mimo to usłyszał żeńskie głosy w swoim pobliżu, nie był jednak pewien, czy było to we śnie, czy może na jawie.

– Nie budzi się! Czyżby umarł?!

– Fufufu… Pewnie jest zmęczony. Księżniczko, nie mamy do niego żadnej ważnej sprawy, więc dajmy mu odpocząć.

– Hmph. Mówi się trudno.

Nie obudził się jeszcze przez dłuższy czas.

Co prawda wcześniej słyszał żeńskie głosy, ale ze snu wyrwały go dopiero głośne krzyki. – Sorja!

– …..Eee?

Otworzył oczy.

Nad sobą miał proste, szare, kamienne sklepienie łukowe, na którym nie było żadnych dekoracji.

To miejsce przypomina jaskinię albo jakąś piwnicę – pomyślał.

Regis spał na łóżku stojącym w głębi pomieszczenia.

Stało ono na wyciągnięcie ręki od kamiennej ściany, w której znajdowało się małe, otwarte okno wpuszczające światło słoneczne do pomieszczenia.

Ponownie usłyszał męskie krzyki: – Sorja!

Do jego uszu dochodziły także dźwięki towarzyszące cięciu powietrza mieczem oraz odgłosy kroków, więc uznał, że to żołnierze muszą przechodzić musztrę.

– No tak, teraz pamiętam…

Zostałem przydzielony do Fortecy Wieków – dodał w myślach.

Miękkie lóżko jest o niebo lepsze w porównaniu ze spaniem w wozie, no i po wczorajszej nocy powinienem się cieszyć, że w ogóle żyję .

– …Więc już ranek.

– Ourjaa! – kolejny krzyk.

Regis zatkał swoje uszy.

– Oni tak zawsze? To z pewnością nie jest zbyt przyjemna pobudka…

Powoli podniósł się z łóżka.

Do fortecy dotarł w nocy, dostał gorącą wodę, a potem przydzielono mu ten pokój... Regis nie pamiętał jednak, co wydarzyło się później.

Ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu. W jego centrum znajdowała się kolumna, zaś powierzchnia była na tyle duża, że zmieściłyby się w nim cztery zestawy łóżek ze stolikami. Powinno być wykorzystywane do zakwaterowania dziesięciu żołnierzy albo czterech podoficerów takich jak Regis, mimo to zostało tam umieszczone jedynie jedno posłanie.

Obok łóżka stało wspaniałe biurko oraz regał. Wolnego miejsca starczyło na postawienie jeszcze sześciu takich półek na książki, więc pomyślał, że musieli pomylić jego stopień.

Dlatego zamiast z cieszyć się z tego, zaczął się martwić.

– Mają wolne pokoje, bo znajdujemy się na prowincji? Ale przecież fortece nie są tak duże… Czyżby naprawdę pomylili mój stopień?

Licząc od góry, oficer piątego stopnia był dziesiątą najwyższą rangą. Hierarchia prezentowała się następująco: Marszałek, generał, generał broni, generał dywizji, generał brygady. Dalej w kolejności byli oficerowie podzieleni na wojskowych oraz cywilnych: trzech starszych oficerów oraz tylu samo podoficerów. Regis był oficerem piątego stopnia, a więc przedostatnim w tej hierarchii.

Żołnierze dodatkowo dzielili się na dowództwo oraz ciężką i lekką piechotę. Jeśli tylko było się zawodowym żołnierzem cesarstwa, nawet przynależność do tej ostatniej grupy gwarantowała dobre traktowanie i żołd. Poborowi, czyli głównie farmerzy i niepełnoletni, musieli już pracować za darmo.

Dlatego przedzielenie mi tego pokoju, chociaż mam prawie najniższy stopień, musi być jakąś pomyłką – do takiego wniosku doszedł.

– Muszę spytać, gdzie znajduje się mój właściwy pokój. Ach, najpierw trzeba się dowiedzieć, kto ma być moim przełożonym.

Będzie nim tutejszy starszy oficer cywilny. Chociaż jeszcze go nie spotkałem, z pewnością wiele się od niego nauczę.

Regis zdjął swój nocny strój.

Mimo że było południe i przebywał wewnątrz budynku, momentalnie poczuł chłód, co mu przypomniało, że jest w północnej prowincji.

Założył swój nowy mundur, który leżał na stoliku.

Cesarstwo Belgallii zwykle stosowało w nich jasne odcienie niebieskiego, czerwonego i białego, aczkolwiek na prowincjach były ciemnozielone, prawie podchodzące pod kolor czarny. Szyto je z grubego materiału, a dzięki dużej ilości kieszeni wyglądały na poręczne.

– Tego się można było spodziewać. Te mundury na linii frontu są naprawdę dobrze przemyślane.

Kiedy skończył się przebierać, osoba, którą po niego wysłano…

– …Przecież nikt taki nie przyjdzie. Cóż, chyba sam będę musiał go poszukać.

Wyszedł z pokoju i znalazł się w korytarzu.

Był strasznie wąski (przestrzeni starczyło ledwie dla dwóch osób idących obok siebie) oraz trochę zakrzywiony. Przy jednej stronie kamiennej ściany znajdował się rząd drewnianych drzwi, a po drugiej leżało podwórze.

Regis najpierw skierował się w lewo, a potem wyszedł na plac.

Część 2

– Hiiijaaa! – kolejny krzyk.

Na środku placu otoczonego kamiennymi budynkami odbywała się musztra.

Przed swoimi podwładnymi stał łysy żołnierz o gęstej, czarnej brodzie, zdający się mieć koło czterdziestu lat. Kiedy tak wymachiwał swoją wielką halabardą, wyglądał, jakby był zbudowany z samych mięśni.

Regis zmarzł już do tego stopnia , że po prostu marzył o jakimś szaliku, jednak tamten mężczyzna nie miał na sobie w ogóle górnej połowy ubrania. Jego ciało było pokryte bliznami i wydawało się parować.

Wyraz twarzy tego człowieka zmienił się, kiedy tylko spojrzał w stronę Regisa.

– Ngh! Więc się obudziłeś, młody! – rozbrzmiał niski głos.

Ćwiczący żołnierze, krzyczący ciągle „Ujias!” oraz „Doss!”, również byli nadzy od pasa w górę i także ich pot parował.

Łysy mężczyzna skierował swoją halabardę przed siebie.

– No dobra! Ty też sobie pomachaj! To zwiększy twojego ducha walki! Machaj, machaj i jeszcze raz machaj! Hahahaha!

Regis się cofnął.

– Eee… Jestem oficerem cywilnym i nie dane mi radzić sobie z mieczami czy innymi włóczniami… To pan jest tym rycerzem, który nas wczoraj ocalił?

Mężczyzna pokiwał głową.

– Tak. Nazywam się Edward de Blanchard, jestem oficerem wojskowym pierwszego stopnia oraz dowódcą zakonu rycerskiegoordres de chevalerie regionu Parismiso!

– Oficer cywilny piątego stopnia, Regis Auric. Bardzo za tamto dziękuję, naprawdę nas pan ocalił.

– Hahaha! Pomyślałem, że dawno nigdzie nie widziałem księżniczki, a potem powiedziano mi o jej wypadzie do miasta w przebraniu woźnicy. A przecież ostatnio pełno tu bandytów! Mało nie posiwiałem ze strachu.

– Hahaha… Ja też.

Przecież nie mógł przewidzieć, że powożąca wozem dziewczyna była tak naprawdę księżniczką, a jednocześnie jego dowódcą.

– Chociaż ona bez trudu pozabijałaby tych wszystkich bandziorów!

– Ta… Jest naprawdę silna.

– W końcu jest boginią.

Podwładni Évrarda wydawali się z tym zgadzać: – W rzeczy samej!

Regis nie miał pojęcia, co się dzieje.

– Według mnie księżniczka jest… No wiecie, księżniczką, co nie?

– Nie jest boginią?

– No tak, o ile pamięć mnie nie myli, na północy panuje wiara wzwycięstwola victoire .

– Właśnie! Jest boginią!

– Rozumiem…

Kościół wyraźnie zakazał oddawania czci ludziom, ale widać jego surowe nauki nie sięgały do prowincji oddalonej od jego siedziby o 100 li (444 km).

Chociaż nie było niczym niezwykłym, że żołnierze na polu walki uznali za świętą dziewczynę, która takimi cienkimi rękoma potrafiła dzierżyć tak wielki miecz.

– Najwyraźniej wystraszyła grupę loup gris jej drogocennym mieczem! To bez wątpienia wyborne! Buhahaha, ekch, ekch, ekch.

Kiedy Évrard zaczął kasłać, na twarzach jego podwładnych pojawiły się uśmiechy i również wybuchnęli śmiechem: – Hahaha.

Są bez wątpienia męscy – mimo że Regis to w nich docenił, nie radził sobie w zbyt „męskiej” atmosferze.

– Haha… To ja już sobie pójdę.

Próbował odejść, jednak Évrard krzyknął: – Stój! – a następnie podszedł do niego, stanął mu na stopie, przyłożył halabardę do jego ramienia i gwałtownie oddychając, przybliżył swoją twarz do Regisa.

– Na wszelki wypadek o to spytam.

– O co?

– Nie zrobiłeś tam księżniczce nic dziwnego, co? – wysapał.

Na łysej głowie Évrarda pojawiły się pulsujące żyły.

Spojrzenia jego podwładnych się zmieniły.

Regis zrobił krok do tyłu.

– Dziwnego?

– Księżniczka od wczoraj dziwnie się zachowuje. Coś jej zrobiłeś?!

– Nie, jedynie rozmawialiśmy.

– O czym?!

– Eee, o plotkach krążących w stolicy…

To zmieszało trochę żołnierzy, którzy zaczęli mówić rzeczy typu: „Plotki ze stolicy”, „Pewnie coś o arystokracji”, „Na tym pustkowiu jedyne plotki, jakie słyszymy, mówią o tym, jakie kto miał zbiory ziemniaków, czy o nowo narodzonych krowach…”, „To przecież nie są plotki”, „Cholercia, ten typek ze stolicy mnie wpienia!” i „Kij mu w stolicę!”.

Regis zaczął wyczuwać płynącą od nich wrogość.

Évrard przybliżył swoją twarz jeszcze bliżej, na tyle, że ich usta o mało co się nie zetknęły.

– Fu~! Księżniczka jest cała w skowronkach, zupełnie jak moja córka po pierwszej randce z chłopakiem! Więc ja się pytam, co żeś jej zrobił?!

– Chwila! Jedynie opowiedziałem jej, co się mówi o “Marie Quatre” w stolicy. Przecież nigdy nie rozmawiałbym o takich rzeczach z dzieckiem! Zresztą zdajecie sobie sprawę, że ja jeszcze nigdy nawet nie trzymałem dziewczyny za rękę?!

Cisza.

Wszyscy się uspokoili.

Na twarzy Évrarda pojawił się błogi uśmiech przypominający te na malowidłach ze świętymi.

Podlegający mu rycerze także mieli równie anielskie miny.

– Bądź silny, młody.

– Pewnego dnia na pewno ci się poszczęści.

– Nie poddawaj się.

Nie potrzebuję waszego współczucia – pomyślał Regis, a następnie opuścił plac, czując się jak żołnierz, który przegrał bitwę, a mimo to za plecami słyszał wiwaty wykrzykiwane na swoją cześć.


Część 3

Regis wrócił do korytarza i skierował się w lewą, czyli w przeciwnym stronę niż po wyjściu ze swojego pokoju.

Usłyszał nucenie: – Fun ♪ Fun, fuun ♪

– Hm?

Zajrzał do pomieszczenia, do którego drzwi były otwarte. W tym dużym pokoju znajdowało się osiem długich stołów ze stojącymi przy nich łącznie pięćdziesięcioma krzesłami.

– Czy to kantyna oficerska...?

Także tam ściany wykonano z kamienia, jednak pomieszczenie było udekorowane czterema wazami stojącymi w jego rogach.

W środku przebywała jedynie pokojówka wycierająca jeden ze stołów szmatką.

To ona tak nuciła.

Miała na sobie ciemnoczerwoną sukienkę z fartuszkiem. Potrząsała głową, przez co jej związane włosy kołysały się rytmicznie.

Wydawała się być w takim samym wieku co Regis.

Miała piwne oczy oraz jak na służącą piękne włosy oraz gładką cerę.

– “Hmm~, fufuun♪ La, lalalalala~, pokojówka cała w sadzy rzekła do małej myszki~: Dziś będzie wielki bal~~ – podśpiewywała sobie, chociaż trochę przy tym fałszowała.

Zrobiła obrót, zrzucając przy tym jedzenie ze stołu, przez co można by się zastanawiać, czy sprząta, czy może jedynie sobie tańczy.

Ich oczy się spotkały.

Momentalnie przestała nucić i zamarła, przez co stojący w wejściu Regis poczuł się niekomfortowo.

– W–Witam... To była ładna piosenka.

– Naprawdę?! Aż tak cię poruszyła?!

– Nie powiedziałem nic takiego...

– Ostatnio jest bardzo popularna~.

– Możliwe, ale ja słyszę ją po raz pierwszy. Jest znana tutaj w fortecy, czy może ogólnie w Tuonvell?

– Tylko w mojej głowie!

– Więc jedynie ty ją lubisz!

– Sama ją przed chwilą wymyśliłam.

– A nie powiedziałaś, że ostatnio jest bardzo popularna?!

Pokojówka zignorowała komentarz Regisa i z uśmiechem na twarzy zaczęła wyjaśniać: – Ufufu, to opowieść o starej wiedźmie, która odwiedza bardzo źle traktowaną przez swojego pana pokojówkę. Jest naprawdę romantyczna~.

– Chyba znam tę opowieść – powiedział Regis, kiwając głową. – Później używa magii, żeby pokojówka mogła udać się na bal do zamku, tak?

– A co to za opowieść? W tej wiedźma przy pomocy czarów przerabia pana pokojówki na krwawą miazgę.

– I gdzie tu niby coś romantycznego?! To bez wątpienia bezpośredni sposób na używanie czarów. Czyżbyś przypadkiem nie była zadowolona ze swojej obecnej sytuacji?

Mogła oczywiście jedynie żartować, w końcu nic takiego jak magia nie istnieje, ale jej wersja z pewnością miała mroczny klimat.

Pokojówka zachichotała.

– Ahaha, nic z tych rzeczy, księżniczka jest dobrą dziewczynką. Boję się wojny, ale w twierdzy jest bezpiecznie. Jedyny problem leży w tym, że nie mam przed sobą zbyt świetlanej przyszłości.

– Ta...

Ta pokojówka z pewnością miała cięty język.

– Pozwól, że się przestawię – pokojówką ukłoniła się grzecznie. – Nazywam się Clarissa, jestem osobistą służącą księżniczki. Możesz wołać na mnie „Ej, ty” albo „Hej, cholero”.

– Jak mógłbym mówić do ciebie w tak okrutny sposób?! He~, będę nazywać cię mademoiselle Clarissa. Nazywam się Regis Auric.

– Niech będzie! Księżniczka wiele o tobie mówiła.

– Naprawdę? A co takiego?

– Jak to pozwoliłeś jej wziąć jedyny kocyk podczas zamieci, jak podzieliłeś się z nią chlebem i dzielnie stanąłeś do walki z grupą loup gris.

– Ojejciu, zakłopotałem się. Coś jeszcze?

– Że nawet dzieci lepiej radzą sobie z mieczem i że jesteś nieudacznikiem wydającym cały żołd na książki~.

– Przepraszam, nie powinienem był pytać.

Clarissa uśmiechnęła się, więc raczej nie miała żadnych złych intencji.

– Chcesz czegoś ode mnie? Zdajesz sobie sprawę, jaka jestem zajęta? Tak sobie tylko żartuję.

Nie miała żadnych złych intencji. Prawdopodobnie.

– Wiesz może, kto jest moim przełożonym? Słyszałaś coś o tym?

– Nie mam pojęcia.

– Tak myślałem. Więc może Altina... Znaczy się, wiesz może, gdzie jest księżniczka?

– Fufu, wiedziałam, że pozwoliła ci się tak nazywać, więc nic się nie stało. Jednak proszę, powstrzymaj się przed używaniem tego przezwiska w obecności innych osób.

– Rozumiem. Więc miałem rację, sądząc, że niewielu osobom pozwala go używać?

Będę musiał naprawdę uważać przy tamtych żołnierzach, którzy ćwiczyli na placu – pomyślał Regis.

– Mi pozwala tak się do siebie zwracać... a poza tym chyba jedyną osobą, która tak do niej mówiła, była królowa Claudette.

To było o wiele mniej osób, niż przypuszczał.

Regis zamiast się ucieszyć, poczuł się zmieszany.

– A... czemuż to?

– Dlaczego księżniczka ma tak niewielu przyjaciół? Cóż, w końcu ma ten swój charakterek~.

– Naprawę masz cięty język... Nie miałem przez to nic złego na myśli. Czemu tylko kilku osobom pozwala tak na siebie mówić? Może i jako członek rodziny cesarskiej nie była przyzwyczajona do pytania jej o imię, ale w końcu udawała wtedy woźnicę. No i chyba raczej nie byłem pierwszą osobą spoza wyższych kręgów, jaką spotkała...

Clarissa przechyliła głowę na bok.

– Nie wiem, co jej chodzi po głowie... Może pomyślała, że będziesz w stanie ją zrozumieć? Nawet jej zachowanie na to wskazuje. Niespodziewanie znalazła się w kłopotliwej sytuacji.

– Będę w stanie ją zrozumieć...

– Zgadza się. Tak samo dobrze jak jej matka.

– C-Coś takiego jest możliwe?

Regis spróbował sobie przypomnieć, jak spotkał tę czerwonowłosą dziewczynę.

– Spytała, czy postradałem rozum, kiedy kupiłem książkę po bardzo wysokiej cenie. To może mieć z tym coś wspólnego?

Clarissa uśmiechnęła się i pomachała ręką.

– Cóż, w końcu za młodu popełnia się wiele błędów~.

– Czyżbyś właśnie uznała obdarzenie mnie zaufaniem za wybryk młodości?! Nie mam jak temu zaprzeczyć, ale czy to nie aby za szybkie przejście do wniosków?

–Tylko sobie żartuję. Monsieur Regis odpowiada na wszystko, co tylko powiem, więc naprawdę warto mówić takie rzeczy!

– Przestań się ze mną droczyć...

– Cóż, gdyby to był monsieur Évrard, pewnie odrzekłby coś dziwnego w stylu: „Oczywiście! Bez wątpienia jest boginią!”.

– Tak, z pewnością byłby do tego zdolny.

Regis roześmiał się po przypomnieniu sobie oblanego potem przywódcy ordres de chevalerie.

Chwilę później ponownie spytał, gdzie może znaleźć Altinę.

Clarissa spojrzała na zegar wiszący na ścianie.

– W tej chwili jej nie ma, ale powinna niedługo wrócić.

– Jest poza fortecą? To byłby naprawdę szybki powrót z miasta, poza tym sądząc po jej szczerej osobowości, wątpię, żeby pojechała się zabawić... Więc udała się pewnie na polowanie albo patrol.

– W gruncie rzeczy się zgadza. Przy okazji skończyła się już pora na posiłek, monsieur Regis miał coś dzisiaj w ustach?

– Byłbym wdzięczny. Jestem tak głodny, że ledwie stoję na nogach.

– Naprawdę? Do obiadu jeszcze daleko, musi pan przeżywać trudne chwile~.

– Nie miałaś zamiaru zaproponować mi jedzenia?!

– Haha. Trudno się mówi, dla pana zrobię wyjątek .

Clarissa ciągle sobie żartowała, ale praca szła jej naprawdę szybko. Po chwili przed Regisem stała już potrawka z ptasiego mięsa i świeży chleb. Biorąc pod uwagę, że znajdowali się na linii frontu, były to naprawdę wyborne dania.

– Wspaniałe...

– Proszę się nie spieszyć.

Clarissa z uśmiechem na twarzy wróciła do sprzątania, ponownie nucąc sobie przy tym pod nosem, a Regis delektował się smakiem jedzenia.


Część 4

Część 5

Część 6

Część 7

Część 8

Część 9

Część 10

Część 11

Część 12

Wróć do Rozdział 1 Strona Główna Idź do Rozdział 3