Difference between revisions of "Psycho Love Comedy PL: Tom 1 Rozdział 5"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
(first 2 parts of 5th chapter)
 
m
Line 127: Line 127:
 
Nauczycielka uśmiechnęła się sadystycznie.
 
Nauczycielka uśmiechnęła się sadystycznie.
   
<p style='text-indent:12pt'>– Chodzi o ten cały tytuł mordercy dwunastu, jaki na ciebie zrzucono. Na początku go otrzymać kto inny. Jest psychopatycznym mordercą czerpiącym nienaturalną radość z zabijania i bez mrugnięcia zabił dziesiątki, jeśli nie setki osób. Wiesz, o kim mówię, Kamiya? </p>
+
<p style='text-indent:12pt'>– Chodzi o ten cały tytuł mordercy dwunastu, jaki na ciebie zrzucono. Na początku miał go otrzymać kto inny. Jest psychopatycznym mordercą czerpiącym nienaturalną radość z zabijania i bez mrugnięcia zabił dziesiątki, jeśli nie setki osób. Wiesz, o kim mówię, Kamiya? </p>
   
 
<p style='text-indent:12pt'>– Co? Kogo to obchodzi? I skąd mam to wiedzieć?! </p>
 
<p style='text-indent:12pt'>– Co? Kogo to obchodzi? I skąd mam to wiedzieć?! </p>

Revision as of 00:37, 11 November 2014

Lekcja 5 – Prawdziwa twarz czyśćca i ryk rozpaczy / „Lucifer in the Cocytus”

P. Jakiego koloru masz dziś majteczki?

O. Już po tobie.

PsyCome V1 237.jpg


– Powiedziałeś… Zakład Poprawczy Czyściec jest placówką specjalizującą się w wychowywaniu zawodowych morderców?

Przez małe okienko światło słoneczne wlewało się do ciasnego pokoju.

Za biurkiem stojącym między dwoma półkami z książkami siedziała postać paląca papierosa.

Ponieważ światło padało na nią od tyłu, nie dało się zobaczyć jej miny, jednak prawdopodobnie się uśmiechała.

Patrząc na stojącego w otwartych drzwiach Kyousuke, który z trudem łapał powietrze, postać się zaśmiała: - Kukuku. Gdzie to usłyszałeś? Cóż, chyba mogę się domyślić. W każdym razie najpierw się uspokój. Czyżbyś przybiegł tu, jak tylko o tym usłyszałeś? Tak szybko doszedłeś do siebie po tym, jak cię zdyscyplinowałam? Ale z ciebie żywa świnka.

– Przestań pieprzyć głupoty i odpowiadaj, Kurumiya! – krzyknął Kyousuke, robiąc krok do przodu. Jego głos był przepełniony gniewem.

Kurumiya miała rację. Jak tylko usłyszał tamto zdanie od Eiri, wystrzelił z pokoju pielęgniarki wypytać o to nauczycielkę.

Przebywali w jednym z pomieszczeń przygotowanych dla nauczycieli. Każdy z nich miał własne, położone na trzecim piętrze nowego budynku.

Kyousuke prawie udało się już złapać oddech.

– Odpowiadaj, to prawda czy nie? Szybko! Po skończeniu tej szkoły nie będę mógł wrócić do społeczeństwa, bo zamiast tego skończę w jego cieniu? Co to ma znaczyć?!

Słysząc wymierzone w siebie gniewne słowa, Kurumiya wypuściła jedynie dym z papierosa.

Dogasiła peta, a potem wstała.

– Chyba powiedziałam to podczas pierwszej lekcji, prawda, Kamiya? Celem Zakładu Poprawczego Czyściec jest wyprowadzenie was na prostą i wyleczenie podłej, pokręconej natury osób skazanych za morderstwo, dzięki czemu będą mogli odrodzić się jako nowi ludzie.

Kurumiya powoli okrążyła biurko i podeszła do Kyousuke.

Papieros w jej dłoni został zastąpiony przez stalową rurę.

– Jednak…

Podeszła do chłopaka, patrząc w górę na jego twarz.

Jej usta uformowały potworny uśmiech. Najwyraźniej reakcja Kyousuke ją bawiła.

– Nie przypominam sobie, żebym mówiła, że po skończeniu tej szkoły wrócicie do społeczeństwa. Nienawidzę kłamstw… Dlatego zawsze mówię samą prawdę. Tak, szczylu, masz rację, dokładnie tym jest ta szkoła.

– Co?! Jaja se ze mnie robisz?!

Jak tylko Kyousuke usłyszał słowa nauczycielki, złapał kołnierz Kurumiyi, a następnie uniósł ją nad ziemię.

Jej mina jednak się nie zmieniła; patrzyła na niego rozbawiona.

– Ohoho, jaki straszny. Kukuku. Chodzi ci po głowie, żeby mnie zabić, co? Cóż, to i tak niemożliwe, bo nie masz w tym za grosz doświadczenia, dzieciaku.

– C-Co? Skąd to, kurwa…

– Ludzie z natury nie są zdolni do zabijania.

Wciąż wisząca w powietrzu Kurumiya dalej patrzyła na chłopaka z rozbawieniem.

– To jedna z podstaw psychologii. Dla zwierząt najważniejsze jest przetrwanie gatunku. Nawet podczas szkolenia żołnierzy najtrudniejszą, a zarazem najważniejszą rzeczą jest zmuszenie ich do przekroczenia bariery „zabicia kogoś ze swojego gatunku”.

W dumnym uśmiechu Kurumiyi dało się dostrzec złośliwość, a przez jej wykrzywione usta było widać lśniące zęby.

– Ale zebrani tu mordercy są inni. Oni już pokonali tę barierę. Są tu osoby, które zabiły przypadkiem, chorzy psychicznie albo obdarzeni takim talentem przez naturę, ale… Nie jest ważne, jak się tego dokonało. Jeśli raz się kogoś zabiło, później będzie to już o wiele prostsze. Trzeba jedynie tak nimi pokierować, żeby w przyszłości móc ich łatwo kontrolować. W końcu mają zostać zawodowymi zabójcami.

– C…

Ręce trzymające kołnierz Kurumiyi się rozluźniły.

Zszokowany Kyousuke zrobił krok do tyłu.

– Co, do… Nie mogę uwierzyć, że to właśnie dlatego mordercy zostali…

– Tak, zgadza się. Jednak, jak mówiłam, są wyjątki. Dla przykładu Zardzewiały Paznokieć, który nie jest w stanie odebrać życia, mimo że wychowano ją w rodzinie zabójców… A także taki prawiczek jak ty, Kamiya.

Przez ten komentarz Kyousuke zdał sobie z czegoś sprawę.

Skoro wymogiem, aby tam się znaleźć, było posiadanie doświadczenia w zabijaniu, nie istniał żaden powód, żeby zamknąć tam Kyousuke. W takim razie dlaczego?

– Zgadza się, nikogo nie zabiłeś. Od samego początku wiedziałam, że to były fałszywe oskarżenia. Wrobiono cię w to, szczylu, ponieważ nasz dyrektor chciał cię tu mieć.

– Hę? Co… Co, kurwa, takiego? Dlaczego…

– Kukuku, a to nie oczywiste? Masz tak niezwykłą siłę, że trzeba było cię pozyskać, nawet kosztem postawienia ci fałszywych zarzutów. Co prawda, nie pokonałeś jeszcze bariery, jednak przy odrobinie wysiłku da się zmusić cię do tego. Dla przykładu tworząc sytuacje, w których jesteś przyparty do muru i nie masz innego wyjścia - musisz zabić przeciwnika.

Nagle Kurumiya wyciągnęła „coś” z kieszeni i uniosła w górę.

Przedmiot zalśnił metalicznie, dzięki czemu można było dostrzec jego surowe kształty. Był to rewolwer, który Kyousuke widział wcześniej.

– To mnie naprawdę wkurwia. Naprawdę wielka szkoda, że dziś się nie udało. Miałam nadzieję, że będąc napadniętym na takim uboczu, w obronie własnej zabijesz kilku z tych morderców, ale… Nie przewidziałam, że ktoś się wmiesza. Tamte dupki też okazały się całkowicie bezużyteczne, mimo że puściłam w obieg taką broń. W głowie mi się nie mieści, że przestraszyli się groźby Zardzewiałego Paznokcia.

– Czyli ta pieprzona broń też jest twoją robotą, Kurumiya?!

Kyousuke w głowie się nie mieściło, jak ktoś może rozprowadzać tyle broni…

W dodatku stali za tym nie uczniowie, a nauczyciele. Cała ta sytuacja wydawała się coraz bardziej niedorzeczna.

Kyousuke chciał ponownie złapać i unieść Kurumiyę, jednak ta rzuciła uspokajającym tonem: - No już, już. Poczekaj. Uspokój się. Może i jestem nauczycielką, ale w drabinie hierarchii zajmuję najniższy stopień i wykonuję jedynie polecenia. Jeśli koniecznie chcesz kogoś nienawidzić, niech to będzie dyrektor tej szkoły. No i ty sam. Gardź sobą za własne umiejętności i głupotę, że pozwoliłeś, aby podziemny świat się o niej dowiedział, panie „Slayer”, „Megadeth” Kyousuke.

– Co?!

W tym momencie jego palce wyciągnięte tu kołnierzowi Kurumiyi się zatrzymały, a on sam zacisnął mocno zęby.

Do jego wrogów nie zaliczali się jedynie podrzędni bandziory. Parę razy wpadł też na kilku gangsterów i członków Yakuzy, a spośród nich wielu miało kontakty w podziemnym świecie.

– To moja własna wina?

Zaczął pakować się w bójki, żeby bronić siostry. Zanim zdał sobie z tego sprawę, siedział już w tym tak głęboko, że w końcu sprowadził na siebie tę sytuację.

I tak skończyło się na tym, że to on zranił Ayakę, osobę, którą chciał bronić najbardziej na świecie, ponieważ nie zrozumiał ani nie używał swojej siły we właściwy sposób.

– Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałaś. Cholera.

Kyousuke zacisnął zęby jeszcze mocniej i złożył dłonie w pięści.

Tylko tyle był w stanie zrobić. Nie miał pojęcia, czy powinien wciąż obwiniać o to kogokolwiek innego. Po tym, orientację w całej tej sytuacji, zaczęły targać nim silne emocje.

W tym momencie…

– No, już, już. Zapomniałam ci jeszcze o czymś wspomnieć – powiedziała cicho Kurumiya.

– O czym?

Nauczycielka uśmiechnęła się sadystycznie.

– Chodzi o ten cały tytuł mordercy dwunastu, jaki na ciebie zrzucono. Na początku miał go otrzymać kto inny. Jest psychopatycznym mordercą czerpiącym nienaturalną radość z zabijania i bez mrugnięcia zabił dziesiątki, jeśli nie setki osób. Wiesz, o kim mówię, Kamiya?

– Co? Kogo to obchodzi? I skąd mam to wiedzieć?!

Skąd mam niby znać kogoś na tyle chorego psychicznie, że bez mrugnięcia może zabić setki osób?

Jeśli już miałby kogoś obstawiać, wybrałby Boba, jednak nie wyobrażał sobie, żeby ten potwór mógł zabić aż tylu ludzi.

Widząc, że Kyousuke nie jest w stanie na to odpowiedzieć, Kurumiya zrobiła zawiedzioną minę.

– Hmm, rozumiem. Nic nie przychodzi ci do głowy. To dziewczyna, z którą zaprzyjaźniłeś się już pierwszego dnia. Kukuku. No dobrze, skoro nie wiesz, chyba mogę ci to powiedzieć. Osobą, która tamtego dnia po tym, jak w pustym magazynie pobiłeś tamtych dwunastu bandziorów, cięła ich, miażdżyła, rozrywała, bawiła się nimi, wyrywała wnętrzności, zabijała, zabijała, zabijała, zabijała, zabijała, zabijała i jeszcze raz, i jeszcze, była…

Kurumiya nagle zwęziła swoje oczy.

Wtedy do uszu Kyousuke dotarło to słowo.

Imię, którego najbardziej na świecie nie chciał usłyszeć.

– Renko Hikawa. Dziewczyna w masce przeciwgazowej, z którą tak się polubiliście. To Urodzony Morderca, mechanizm z niezliczoną ilością ofiar na koncie. Ma ich najwięcej nie tylko w klasie, ale także przewyższa cały pierwszy rocznik razem wzięty. Jest niezrównaną maszyną do zabijania.


× × ×


– Kłamstwo! – Kyousuke krzyczał jak szalony, biegnąc przez korytarz nowego budynku szkoły. – Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo!

Jakim niby sposobem Renko może być psychopatycznym mordercą z setkami ofiar na koncie?

Niemożliwe. W żadnym razie. – Chciał, aby to nie okazało się prawdą.

– Cóż, czemu sam jej o to nie spytasz? Jest teraz na dachu. Kukuku - kiedy tylko Kyousuke usłyszał te słowa, wyskoczył z pokoju.

Biegnąc, czuł ból swojego bijącego jak szalone serca.

Niemożliwe, Renko! Powiedz mi, że to kłamstwo, i zaśmiej się jak zawsze!

Jednak im bliżej był dachu, tym silniejsze stawały się jego podejrzenia.

Nie znał jej przeszłości, a w dodatku nigdy nie zdejmowała swojej maski przeciwgazowej.

Nie miał pojęcia, kim ani jaka jest naprawdę.

Nie wiedziałby nawet, gdyby przy tych jej beztroskich żartach miała oczy przepełnione żądzą krwi, a podczas śmiechu „łuusz” twarz wykrzywioną w potwornym uśmiechu.

– Hee… Hee... – westchnienie – Hee… - Kyousuke po dotarciu do swojego celu starał się złapać oddech.

Stał przed metalowymi drzwiami w kolorze szarym, na których znajdował się napis „wstęp wzbroniony”. Prowadziły na dach szkoły. Chłopak zebrał w sobie odwagę, położył rękę na klamce, nacisnął ją, wyszedł na zewnątrz i zaczął rozglądać się za Renko.

Jednak na odgrodzonym metalową siatką z drutem kolczastym dachu nie było nikogo poza nim.

– Renko? Jesteś tu? Ej, Renko!

Krzyczał, zaglądając we wszystkie możliwe zakamarki, jednak nie przyniosło to żadnego efektu.

– Rany. Co, u licha? Nie ma jej tu.

Widocznie Kurumiya się pomyliła.

Czując ulgę pomieszaną z rozczarowaniem, Kyousuke wypuścił powoli oddech, starając się uspokoić. W tym momencie…

– Och, przepraszam, przepraszam. Długo kazałam ci na mnie czekać? – łuusz.

Głos ten dobiegał z okolic drzwi.

Kyousuke trzymający znajdujące się przed nim metalowe ogrodzenie szybko się obejrzał.

– Słyszałam o wszystkim od pani Kurumiyi. Podobno chcesz mnie o coś spytać.

Stała tam zachowująca się jak zwykle Renko.

Ta dziewczyna w czarnej masce przeciwgazowej mówiła w typowy dla niej beztroski sposób. Widząc, że Kyousuke jej nie odpowiedział, przechyliła głowę, a potem rzuciła „mmhmm”. Następnie wypięła pierś do przodu i powiedziała: - Odpowiedź brzmi „mam miseczki G”! – Łuusz. – O to chciałeś mnie zapytać, prawda? Doszłam do wniosku, że trudno jest ci zdobyć się na zadanie tego pytania, dlatego je uprzedziłam. Skoro trafiła się tak rzadka okazja, mogę ci także zdradzić moje wymiary. Od góry jest to…

– Renko.

– Hmm? Coś się stało? Masz naprawdę straszną minę, jakbyś miał zamiar mnie zaatakować. Ha! Więc to dlatego wybrałeś takie opuszczone miejsce. Planujesz zrobić mi to i…

– Renko!

Kyousuke nie był w stanie powstrzymać gniewnego krzyku.

Renko rzuciła w zaskoczeniu – Uaaa?!

– Przestań sobie żartować. Nie o to chciałem cię spytać.

Kyousuke wziął głęboki oddech i zacisnął pięść z całej siły, żeby się uspokoić.

Dziewczyna chyba poprawnie odczytała panującą atmosferę, ponieważ westchnęła, a potem zamilkła.

Nastawał wieczór, a światło zachodzącego słońca zaczynało malować dach na czerwono.

Kyousuke zebrał się w sobie i spytał: - Ej, Renko… To prawda, że zabiłaś setki ludzi?

– …

Zapadła cisza.

Po chwili zamyślona Renko uniosła głowę.

– Setki? Kyousuke, przepraszam, nie mam pojęcia. Sama nie jestem pewna – odpowiedziała cicho, kładąc palec na masce, w miejscu, gdzie powinien znajdować się jej podbródek. – Nie liczyłam, ile osób zabiłam, dlatego na pytanie „czy zabiłam setki” po prostu nie potrafię udzielić odpowiedzi. Jednak jednego jestem pewna - przerwała na chwilę i ściągnęła kaptur z głowy.

Jej srebrne włosy zaczęły tańczyć na wietrze.

– W tej szkole nie ma nikogo innego nadającego się lepiej do zabijania, lepszego w tym ode mnie. Wiesz czemu? Ponieważ taką mnie stworzono. Innymi słowy, jestem…

Renko zdjęła swój topik i bluzę, zostając jedynie w koszulce.

Jej ramiona prawie w całości były pokryte tatuażami.

Tworzące je linie różnej grubości formowały skomplikowane wzory, wyglądające jak ciężkie kajdany.

– Urodzonym mordercą. Istotą, która ma zabijanie zapisane w DNA. Zupełnie tak jak nożyczki są stworzone, by ciąć papier, młotki do wbijania gwoździ czy pistolety, których celem jest wystrzelenie pocisku mającego zakończyć czyjeś życie. Zostałam do tego stworzona i nie mogę robić nic innego. Zabijam z nienawiści, ze smutku, z radości, samotności, pustki w sercu czy bólu. Nie rozumiem tego, po prostu zabijam. Z zachcianki lub na wszelki wypadek. Zabić, zabić, zabić, zabić, zabić i tak w kółko. Wszystkie moje emocje są powiązane z zabijaniem. Gdybym nie miała na sobie tej maski… - Renko westchnęła przewlekle, a potem zdjęła słuchawki i odrzuciła je na bok, odsłaniając tym samym swoje pięknie ukształtowane uszy.

Następnie położyła ręce na masce przeciwgazowej, przesunęła je w tył i zatrzymała na jej zapięciach.

– To jest moja „pieczęć”, w którą wyposażył mnie mój twórca. Hamuje wszystkie moje reakcje i emocje powiązane z mordowaniem. Innymi słowy, całkowicie powstrzymuje mój impuls, by zabijać. Dopóki mam ją na sobie, mogę być normalną dziewczyną. Jednak skoro chcesz zobaczyć „prawdziwą mnie”, mogę odsłonić swoją twarz. Normalnie bym się przed tym powstrzymała, jednak dla ciebie, Kyousuke, zrobię wyjątek.

– R-Renko...

Kyousuke się cofnął, opierając plecami o metalowe ogrodzenie.

Widząc, że chłopak trzęsie się ze strachu, Renko się uśmiechnęła – a przynajmniej takie można było odnieść wrażenie.

– Nosiłam w sercu te wszystkie emocje i teraz mogę dać im upust. Po raz pierwszy czuję coś takiego. Jestem tobą zainteresowana, zakochałam się w tobie do szaleństwa, nie mogę odwrócić od ciebie wzroku ani przestać o tobie myśleć. Chcę cię lepiej zrozumieć i pragnę, byś ty lepiej zrozumiał mnie. Kocham cię, dlatego… Chcę sprawdzić, jak to uczucie jest powiązane z zabijaniem – wyszeptała Renko, a chwilę później odpięła zapięcia maski.

Czarna maska przeciwgazowa spadła na ziemię, odsłaniając prawdziwą, tak piękną, że aż zapierającą dech w piersiach twarz dziewczyny.

– …

Kyousuke patrzył na nią, oczarowany jej oczami.

Długie, srebrne włosy dziewczyny tańczyły na wietrze, za tło mając niebo zabarwione na krwistoczerwono.

Skóra Renko była lśniąca i blada jak porcelana.

Delikatne, cienkie, długie brwi, zamknięte oczy, rzęsy na tyle długie, aby rzucały cienie. Wysoko położony mały nos, wspaniałe różowe usta… Jej twarz była tak piękna, że nie sposób jest znaleźć słowa, aby ją opisać.

Chociaż możliwe, że pasowałoby tu określenie „nieziemskie piękno”. Gdyby ludzkość użyła całej swojej wiedzy, być może udałoby się stworzyć twarz dorównującą jej urodą – pomyślał Kyousuke.

– Ren… ko?

Jakby reagując na dźwięk imienia, które uciekło z ust Kyousuke, rzęsy dziewczyny się poruszyły.

Renko otworzyła powieki, pokazując światu swoje do tej pory zamknięte oczy.

Chwilę później Kyousuke odbijał się na ich niebieskiej, przypominającej krystalicznie czystą taflę wody powierzchni.

W tym momencie…

– Fufu.

Oznaka życia.

Jej różowe usta wykrzywiły się w uśmiechu, oczy natomiast się zwęziły, tworząc praktycznie prostą linię.

Następnie powiedziała głosem tak czystym i pięknym, że Kyousuke aż przeszły ciarki.

– Kyousuke, co się stało? Spodobała ci się moja prawdziwa twarz? Fufuu. Nie mogę przestać się śmiać, nie jestem w stanie zatrzymać muzyki. Rozpiera mnie taka radość, że chyba oszaleję. Kyousuke, nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę. Nigdy nie pomyślałabym, że pokazanie ci mojej twarzy może mnie tak uszczęśliwić. Fufu. Wspaniałe, to musi być impuls początkowy. Zaczyna się w brzuchu i nie przestaje świdrować! Czy to zabójcza melodia, którą dla ciebie zagram? Fu... Fufufu - śmiała się tak mocno, że aż ramiona zaczęły jej się trząść.

Renko ponownie zamknęła oczy, zaczynając się przy tym chwiać.

Jej głowa unosiła się to w górę, to w dół, a ciało kiwało na boki, przez co wydawało się, że porusza się według jakiejś melodii – mimo tego, że zdjęła słuchawki, a nigdzie nie grała żadna muzyka.

Przez jej dziwne zachowanie Kyousuke zaczynał tracić pewność siebie.

– He? Ej, ej… Renko, o czym ty mówisz? Nie rozumiem…

Słysząc zdziwienie w głosie chłopaka, Renko otworzyła powoli oczy i się zaśmiała.

– Fufu. Hmm? Och, to nic takiego. Dla mnie żądza krwi jest muzyką, a ta właśnie zaczęła grać. To wszystko. Słyszysz ją, Kyousuke? A może nigdy wcześniej nie słyszałeś tej melodii, tego death metalu? Nieważne. Ja będę grać, więc nie musisz się o nic martwić. Nieważne, czy chodzi o skrzek, krzyki czy growl, dla ciebie zaprezentuję je wszystkie. Pozwól, niech ta mordercza melodia skomponuje się do końca, żebym mogła zagrać ją specjalnie dla ciebie. Ach, właśnie o to chodzi, tak… - Renko złączyła palce i uniosła je nad głowę, mrucząc przy tym uwodzicielsko.

Wypięła swoje piersi, rozciągając ciało coraz bardziej do tyłu; przy tym ruchu jej bluzka także powędrowała trochę w górę.

Kiedy w końcu doszła do punktu, w którym dalsze rozciąganie nie było możliwe, pochyliła się do przodu, opuściła ramiona i otworzyła nagle oczy w przesadnie wyolbrzymionym ruchu.

Kyousuke odbijał się na powierzchni jej krystalicznie niebieskich oczu. Spojrzenie Renko przypominało spojrzenie kota wpatrującego się intensywnie w swoją zdobycz.

Kąciki ust dziewczyny się uniosły, odsłaniając wyjątkowo ostre kły, a następnie...

– Może jakaś mała zapowiedź? Pora rozpocząć koncert, Kyousukeeeeeeeeeeeeeeeee! – krzyknęła gniewnie, zmieniając się w krwiożerczą bestię.

Chwilę później skoczyła przed siebie, a jej srebrne włosy ponownie zatańczyły na wietrze.