Difference between revisions of "Psycho Love Comedy PL: Tom 1 Rozdział 3"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
m
m
Line 665: Line 665:
 
<p style='text-indent:12pt'>– Hmm? Sorka, jest tam ktoś, kogo wolałbym nie spotkać.</p>
 
<p style='text-indent:12pt'>– Hmm? Sorka, jest tam ktoś, kogo wolałbym nie spotkać.</p>
   
<p style='text-indent:12pt'>– Naprawdę? Już na samym początku szkoły zrobiłeś sobie jakiegoś wroga? Robienie za największego celebrytę w klasie musi być naprawdę trudne.
+
<p style='text-indent:12pt'>– Naprawdę? Już na samym początku szkoły zrobiłeś sobie jakiegoś wroga? Robienie za największego celebrytę w klasie musi być naprawdę trudne.</p>
   
 
Kiedy Kyousuke rozmawiał z Eiri, ukrywając się za jej plecami, Bob powoli wyszła ze stołówki.
 
Kiedy Kyousuke rozmawiał z Eiri, ukrywając się za jej plecami, Bob powoli wyszła ze stołówki.

Revision as of 23:44, 21 October 2014

Lekcja 3 – Katastrofa spowodowana przez największą łamagę na świecie / "Destructive Hurricane"

P. Co wchodzi w skład prac karnych?

O. Mówiąc ogólnie, różne prace fizyczne. Czyszczenie i naprawa szkolnych budynków, pielenie boiska, przycinanie roślin, sadzenie na polach, masowanie ramion nauczycieli… Wszystko zależy od sytuacji oraz tego, kto danego dnia je nadzoruje i jaki akurat ma humor. Dodatkowo podczas wykonywania prac karnych wszystko wymaga aprobaty nadzorcy, nawet napicie się wody, pójście do toalety czy zrobienie sobie krótkiej przerwy. Każdemu, kto zrobi cokolwiek bez pozwolenia, zostanie przypomniane znaczenie słowa dyscyplina.

PsyCome V1 107.jpg


– U-Umrę… Naprawdę zginę, jeśli to dalej potrwa.

Tuż po zakończeniu pierwszej lekcji, jak tylko Kurumiya wyszła z klasy, Kyousuke położył się na stoliku.

Siedząca ze skrzyżowanymi nogami i z łokciem na ławce Eiri ziewnęła w lekceważący sposób.

– Eiri, że też nie boisz się okazywać takiego nastawienia przy tej potwornej nauczycielce.

– To nic wielkiego. W przeciwieństwie do ciebie i Irokeza ja nie jestem na jej celowniku - rzuciła lekceważąco Eiri, spoglądając na ławkę po prawej stronie Kyousuke.

Była złamana w połowie i kapała z niej krew.

Irokez tym razem zniknął z klasy jeszcze przed rozpoczęciem lekcji.

Wcześniej powiedział do Kurumiyi: - Słodko dziś wyglądasz, niziutka jak zawsze. Jahahah! - Sam prosił się o śmierć i po niecałych dwóch sekundach dostał za swoje. Jednak przez niego nauczycielka wpadła w naprawę podły humor.

I tak inni uczniowie musieli ponieść tego konsekwencje (głównie Kyousuke).

– Ale to dziwne… Czemu tylko mi kazała opowiadać dowcipy podczas etyki? Nie mogę uwierzyć, że rzuciła „Ej, Kyousuke, mam podły nastrój. Rozśmiesz mnie”. To się w głowie nie mieści. W dodatku to straszenie dyscypliną nie było śmieszne. Co to niby za etyka?

– Cóż, miło, nie? W końcu i tak ją rozbawiłeś.

– To kpiny się do tego liczą? Kurde, czułem się jak na publicznej egzekucji…

Mówiąc to, przypomniał sobie lodowatą atmosferę, jaka panowała wtedy w klasie, przez co zaczął się jeszcze bardziej martwić.

Kyousuke zaprezentował imitację obsługi Mochu Burgera. „O, telefon. Mochu Mochu”[1].

Naprawdę chciałem wtedy umrzeć…

Pośród niezręcznej ciszy rozchodził się jedynie śmiech Mainy – Mochu, mochu... puhuhu.

Kyousuke przetrwał tylko dzięki niej, dlatego postanowił, że musi się jakoś za to odwdzięczyć.

Muszę też wyjaśnić tamto nieporozumienie. Lepiej szybko do niej zagadam. E? Co?

Po sprawdzeniu, czy ma chusteczkę w kieszeni, Kyousuke spojrzał w stronę miejsca Mainy, jednak jej tam nie było.

Zdumiony zaczął rozglądać się po klasie. Zauważył jej drobną figurę przy drzwiach, kiedy próbowała niepostrzeżenie wymknąć się z sali.

Jednak nie tylko on ją dostrzegł.

– Wzięli sobie tę dziewczynę na cel.

Słysząc szept Eiri, Kyousuke zmarszczył brwi.

Shinji, Usami i Oonogi, którzy do tej pory opierali się o ścianę i rozmawiali ze sobą, ruszyli za Mainą, wychodząc z klasy w podejrzanie jak najcichszy sposób.

Przewodzący im Shinji, ten dusiciel, a w dodatku nekrofil, miał spojrzenie przypominające oczy węża skupionego na swojej ofierze. Oblizywał też usta, robiąc potworną minę.

– Ach, wybacz. Muszę na momencik wyjść.

Ciało Kyousuke wystrzeliło do przodu, zanim jeszcze zdążył wypowiedzieć te słowa.

Eiri spojrzała na niego, kiedy odsuwał krzesło, żeby wstać.

– Hmm? Co za niespodzianka. Chcesz ją ratować? Czy może idziesz się wysikać?

– Nie bądź śmieszna. Oczywiście, że mam zamiar jej pomóc. Niby jak miałbym zostawić ją tym wilkom na pożarcie?

– E? Jak miło z twojej strony, Kyousuke. I to mimo że zamordowałeś dwanaście osób.

– C-Cicho. Czasem pomagam ludziom, jasne?!

Kyousuke przeszył dreszcz, bo prawie powiedział coś innego. Eiri, spoglądając na paznokcie, wyszeptała szybko, jakby mówiła do siebie: - Rozumiem, co czujesz. W końcu gdybyś ty nie poszedł, ja bym to zrobiła.

Kyousuke zmarszczył czoło ze zdziwienia: - Gdybym nie poszedł, to co?

– Nic takiego. Słuchaj, nie powinieneś się pospieszyć? Zaraz stracisz jej ślad.

– O w mordę! Niedługo wrócę. Spróbuję nie wplątać się w żadną bójkę.

– Nie wplątać się w bójkę? Cóż, nieważne. Tylko nie daj się zabić.

Eiri pomachała wybiegającemu z klasy Kyousuke.

Jednak trochę niepotrzebnie dodała to ostatnie zdanie, ponieważ wizja przedstawionej w nim możliwości przeraziła Kyousuke.


× × ×


– Heeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!?

Zbiegający ze schodów Kyousuke usłyszał krzyk Mainy.

Maina?! Ci goście nie zwlekali!

Po pokonaniu schodów Kyousuke przywarł do ściany, żeby najpierw sprawdzić sytuację.

Shinji, skulony chłopak oraz tamten dziwny typ otoczyli Mainę przy żeńskiej łazience i zbliżali się do niej.

Nikogo innego nie było w pobliżu. Co prawda, w szkole znajdowało się wiele osób, wszyscy jednak siedzieli pewnie jeszcze w klasach.

– D-D-D-D-Dlaczego?! Proszę, nie podchodźcie do mnie! Jeśli się zbliżycie, zrobię to! Zadzwonię na policję… Zadzwonię na policję?!

Shinji mający przed sobą opierającą się o ścianę Mainę zamarł na moment, jednak po chwili wybuchnął śmiechem.

– Oj, oj. Nie musisz się bać. Nic ci nie zrobię. Chcę tylko z tobą porozmawiać. Przy okazji, „policja” nie przyjedzie.

– Ooch… Ploose, nie glaalcie mnie.

Widząc zaczerwienioną, opuszczoną twarz Mainy, mający dredy na głowie Oonogi wybuchnął śmiechem.

– Pfff. Ta laska o wiele za często gryzie się w język! Nie bój się, nie mamy w planach rzucić się na ciebie, więc wyluzuj! Hahaha! Co nie, Shinji?

– To się rozumie bez słów. Nie zrobimy niczego od razu. Jesteśmy bratnimi duszami. Dlatego żeby poprawić nasze relacje, przelecimy powoli przez wszystkie poprzedzające to kroki, dobrze?

– H-Hehe… Majteczki w paseczki, majteczki w paseczki… Niebieskie paseczki na białym tle… He-hehehehe.

Chłopcy spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Ich miny zdradzały prawdziwe intencje.

Usami kucnął i bez zahamowań zajrzał pod jej spódniczkę. Maina miała zamknięte oczy, więc tego nie zauważyła.

Więc szkoła rozdaje nie tylko w czarne, ale też w niebieskie paski, co? Ej, to teraz nieważne! Kyousuke Kamiya, weź dupę w troki i ją uratuj!

Kyousuke zrobił poważną minę, wziął głęboki oddech i zacisnął pięści, przygotowując się psychicznie. Następnie włożył dłonie do kieszeni i wyszedł zza rogu, starając się wyglądać naturalnie.

– Więc, Maina. Może zjesz z nami drugie śniadanie…

– Oj, czy to nie Shinji? Co za spotkanie! Nie mogę uwierzyć, że wpadłem na ciebie w takim miejscu. Co tu porabiacie?

Na początku Kyousuke mu pomachał, szybko jednak zamarł w miejscu.

– He?

A to dlatego, że Shinji zrobił naprawdę przerażającą minę.

Miał przekrwione, na wpół otwarte oczy oraz drżące usta, przez co wyglądał, jakby zaraz zamierzał kogoś zabić. Szybko jednak zdał sobie sprawę,, że rozmówcą był Kyousuke, a wtedy na twarz Shinjiego ponownie zawitał przyjacielski uśmiech.

– Oho, czy to nie Kamiya? Jakie wiatry przywiały cię w to miejsce?

– A, nic takiego. Po prostu do łazienki na górze nawet igły już nie wciśniesz. Haha.

Kyousuke, którego przeszyły dreszcze przez tamtą nagłą zmianę nastroju Shinjiego, próbował załagodzić wszystko śmiechem.

Przez krótką chwilę naprawdę myślał, że zaraz zginie.

Po plecach zaczął mu spływać zimny pot.

– Aha, rozumiem. Na parterze poza przerwą śniadaniową nie ma żywej duszy.

– Ta. Przy okazji, co tu robicie? – spytał Kyousuke, starając się zapanować nad trzęsącym się ciałem.

Oczywiście widział Mainę, jednak udawał, że jej nie dostrzega.

Oonogi strzelił głośno językiem.

– Tscz. Nie twój zakichany interes, kapisz? Myślisz, że taki z ciebie kozak, bo odjebałeś dwunastu typa? Przestań mi tu pierdolić i wypierdalaj w podskokach.

– ...

Kyousuke wyraźnie przeszkadzał chłopakowi z dredami na głowie, bo ten opuścił swoje okulary i rzucił mu spojrzenie, z którego można było odczytać, że jest na granicy zdrowia psychicznego. Miał w sobie coś trudnego do opisania, zupełnie jak Irokez.

Shinji rzucił – Odpuść – chcąc zatrzymać Oonogiego, który wyglądał, jakby zaraz miał rzucić się na Kyousuke.

– Kamiya, przepraszam. Wszyscy tu jesteśmy nieuleczalnymi mordercami, co czyni nas zazdrosnymi o twoją liczbę dwunastu ofiar i popularność zarówno u chłopców, jak i u dziewczyn. Fufu.

– Och, rozumiem. Wybaczcie, że przeze mnie jesteście tacy nieszczęśliwi.

Zazdrościć czegoś takiego, bez jaj.

Kyousuke chciał zmienić temat, jednak nic nie przyszło mu do głowy, więc zamiast tego po prostu uśmiechnął się przyjaźnie.

– H-Heehe… Co za krągłości, takie słodziutkie… Te białe podkolanówki też… H-Heehehe.

Jedynie Usami całkowicie ignorował obecność Kyousuke, dalej zaglądając pod wszystkimi możliwymi kątami pod spódniczkę Mainy.

– He?

W tym momencie Maina, która cały czas miała zwieszoną głowę, powoli otworzyła oczy.

Jej pełne przerażenia spojrzenie od razu padło na Kyousuke.

Momentalnie otworzyła szeroko oczy.

Nie chcąc dopuścić, żeby się wystraszyła, Kyousuke próbował mówić radosnym głosem: - Dzień dobry, Maina! Chyba rozmawiamy ze sobą po raz drugi, co? Skoro o tym mowa, poprzednio upuściłaś chusteczkę…

– Aaaaaaaaa! K-K-K-K-Ky... Ky... Kyouchuke Kamiya?! Eee?! Aaaaaaaaaa!

– A, tak. To ja.

Prawdopodobnie chcąc się cofnąć, Maina uderzyła tyłem głowy w ścianę.

Podobnie jak poprzednim razem, totalnie przerażona wskazała go trzęsącym się palcem.

– C-C-C-C-Czemu tu jesteś?! Już rozumiem! Oni wykonują twoje rozkazy, tak?! To twoje sługusy, ta!? Czemu takie rzeczy…

Ciągle gryzła się w język, więc trudno było zrozumieć, co mówiła.

Mimo to pewne słowo padło wyraźnie.

– Sługusy?! Kogo nazywasz sługusem? Co?! – wykrzyczał Oonogi, zdenerwowany tak bardzo, że aż uszy zrobiły mu się czerwone.

To jeszcze bardziej wystraszyło Mainę, która krzyknęła – Iiii?! – i zaczęła błądzić wzrokiem.

Kiedy zakryła swoją głowę rękami i chwiejąc się na nogach, zaczęła powtarzać – Awawawawa - Kyousuke wyciągnął rękę w jej stronę.

– Maina, uspokój się. Nie jestem z nimi w zmowie, to czysty przypadek…

– Nieeeee!

Maina krzyknęła, uniknęła dłoni Kyousuke, a potem, wykorzystując swoją drobną budowę, minęła go z nadzieją na ucieczkę, jednak…

– Ej, czekaj no!

Oonogi błyskawicznie złapał ją za rękę.

W tym momencie…

– Ojej!

Maina się potknęła i uderzyła w ziemię.

– Łaa?! Aaaa!

Siła jej upadku wyrzuciła w powietrze trzymającego ją za rękę Oonogiego.

Poleciał prawie pod sufit i wylądował jakieś pięć metrów dalej. – Aaa! – Trzask. Z jego szyi dobiegł nieprzyjemny dźwięk.

– Co?!

Oczywiście nie tylko Kyousuke wmurowało w ziemię, Shinji i Usami także stali jak wryci.

To był przypadek? Zrobiła to specjalnie? Trudno powiedzieć.

Użycie siły upadku do rzucenia kimś… Albo raczej potknięcie się dokładnie w momencie, w którym miał ją pociągnąć. Nieważne, czy zrobiła to celowo, czy nie, efekt był druzgocący.

Nie podnosząc się, Maina spojrzała na leżącego na ziemi twarzą do góry Oonogiego.

– A… Ach… Aaach.

Patrząc na milczącego, nieruchomego chłopaka, Maina zaczęła się trząść.

– Aaaaaa! Znowu zabiłam?! N-N-N-Nic ci nie jest?! Awawawa.

Maina podniosła się, a potem podbiegła do Oonogiego.

– Uuuu – ten jęknął bezradnie, co znaczyło, że jeszcze żył.

Kiedy podniósł swoją ozdobioną dredami głowę, napotkał spojrzenie biegnącej w jego stronę Mainy, która w tym momencie od razu się uśmiechnęła.

– Dzięki bogu! Wciąż żyjesz! O niee!

W tym momencie ponownie się potknęła, z siłą podobną jak przy poprzednim upadku.

Tym razem jednak uderzyła Oonogiego łokciem w brzuch, przypadkowo wykonując wręcz idealnie skok z uderzeniem łokciem znany z wrestlingu.

– Ghuu!

Uderzenie wzmocnione przez to, że na początku biegła, miało naprawdę wielką siłę, przez co w ustach Oonogiego pojawiła się piana, oczy mu się wykręciły i przestał się ruszać.

– …

Nie, chwila. To nie mogło być celowe.

Chociaż Kyousuke tak myślał o tej sytuacji, Maina bez wątpienia zachowywała się dziwnie. Od razu wstała i niezgrabnie ruszyła w stronę Oonogiego.

– Aaaaaaaaa! O-O-O-O nie, co teraz?! Znowu zabiłam, znowu zabiłam… Awawawawa. Uuuum, uuuu. Ijaaaa!

– Ooo!

Ponownie się potknęła, tym razem trafiając łokciem w klejnoty Oonogiego, który odzyskał przytomność i wydał z siebie jęk przepełniony cierpieniem.

– Iiiiik! U-Uspokój się… Uspokój się! Spokojnie, spokojnie, spokojnie… To nie wystarczy! Jak tak dalej pójdzie, to znowu…

Maina popadała w otchłań paniki, stojąc przed cierpiącym Oonogim.

Upadek. Uderzenie łokciem. Upadek. Uderzenie kolanem. Upadek. Przyduszenie. Zaprezentowała wspaniałą kombinację ciosów, chociaż w ogóle nie chciała zrobić mu krzywdy.

Za każdym razem, kiedy wstawała, przewracała się ponownie. Była cała zalana łzami, a na jej twarzy dało się dostrzec niesamowity niepokój, zmieszanie, strach… mówiąc w skrócie, panikę.

Kiedy zszokowani Kyousuke i Shinji przyglądali się temu widowisku, Usami postanowił działać.

Przeczołgał się po podłodze w pobliże Mainy, która właśnie wstała po zadaniu ósmego ciosu leżącemu przeciwnikowi, a potem wyciągnął w jej stronę swoje palce.

– E?! Coś się zbliża?! – Maina go zauważyła i krzyknęła ze zdziwienia, a potem… - Eee… T-To… Eee… Och…

– H-heehee… Zdejmuj majteczki, potem ciuszki i skórkę… H-Heehee…

– Przepraszam, że się urodziłam!

– Heeheehee!

Trzask. Kłaniając się, uderzyła w twarz Usamiego.

Z jego nosa popłynęła fontanna krwi, on sam padł na ziemię, a w powietrze poleciały jakieś białe punkty, będące pewnie jego przednimi zębami.

Maina natomiast wydawała się nie odnieść żadnych obrażeń, ponieważ wciąż energicznie machała rękami i człapała w miejscu w panice.

Była twarda jak kamień, a poza tym im bardziej się bała…

– Ijaaaaaaach

– Jarghhh!

Także Usami padł ofiarą ciapowatości Mainy.

– Ija!

– Ghh!

– Ija!?

– Gagh!

– Ija!

– Gaooosz!

Po korytarzu rozchodziły się naprzemiennie krzyki Mainy i Usamiego.

Shinji spytał: - Kamiya, co się dzieje?

– Co? Nie mam zielonego pojęcia.

Kiedy zaskoczeni Kyousuke i Shinji ze strachem przyglądali się widowisku, Maina po raz kolejny się podniosła.

Po przyjęciu tylu ciosów nos Usamiego najprawdopodobniej został już całkowicie rozpłaszczony. Twarz i klatka piersiowa Mainy były całe we krwi, natomiast z oczu nie przestawał jej płynąć potok łez.

– O nie… Znowu zabiłam, znowu… Ooo… - Szloch – Co robić, co robić, co robić, co robić… Uuuu…

PsyCome V1 121.jpg

W tym momencie zerknęła na Kyousuke i Shinjiego.

Jej zagubione spojrzenie przywodziło na myśl oczy porzuconego szczeniaczka.

Wyciągnęła w ich stronę rękę, zupełnie jak chwytający się ostatniej deski ratunku.

– Uuuu! Nie podchodźcie! Uuuuuaaaa!

Shijni zniknął.

Ten pokręcony morderca, który zabił dwie dziewczyny, uciekł, nawet nie oglądając się za siebie.

– Aaach.

Maina na chwilę znieruchomiała. Nawet jej ciało przestało się trząść.

Nie zatrzymał się jedynie strumień łez płynący z jej oczu.

– M-Maina?

– Naprawdę łatwo pakuję się w nieporozumienia – oznajmiła cicho, kiedy Kyousuke miał coś do niej powiedzieć.

Łzy płynęły po jej twarzy. Uśmiechnęła się, kpiąc z samej siebie, i upadła na podłogę.

– Otaczają mnie sami mordercy. Tak się boję, chcę uciec, nienawidzę tego… Jestem taka głupia. Przecież ja też jestem morderczynią. Trzeba się mnie bać, unikać, nienawidzić… Należy trzymać mnie w izolatce. Jestem taka głupia. Mimo moich dawnych błędów nie wiadomo, kiedy znowu…

– Ej, nic ci nie jest? Może lepiej najpierw się uspokój…

– Nie zbliżaj się!

Krzyknęła ze złością, kiedy Kyousuke miał zamiar do niej podejść.

Zamknęła oczy, złożyła pięści i położyła je na głowie, a potem ją zwiesiła, jakby w każdej chwili mogła całkowicie się załamać.

– Proszę, nie zbliżaj się. Nie chcę już nikogo skrzywdzić. Nie chcę już nikogo stracić. Nie chcę, żeby ktoś znowu umarł, bo jestem taką łamagą. Przepraszam. Naprawdę przepraszam, że ktoś taki jak ja w ogóle żyje… - Szloch, szloch, pociągnięcie nosem.

– ...

Kyousuke, któremu odebrało mowę, stał jak wryty, a Maina nie przestawała płakać. Po chwili rozległ się dzwonek oznaczający koniec przerwy.


× × ×


– Mam wam zafundować wycieczkę prosto do piekła?

Po paru minutach, podczas których Kyousuke nie wiedział kompletnie, co ma powiedzieć płaczącej bez przerwy Mainie, z korytarza dobiegł dziecięcy głos. Ostatnia rzecz, jaką chciał usłyszeć.

Zakrywająca twarz dłońmi Maina aż się zatrzęsła.

– Pięć razy. Wiecie, co to za liczba? Tyle razy musiałam nabić komuś dyscyplinę do łba drugiego dnia szkoły. W większości przypadków był to ten nieznośny Irokez… jedynie dokłada mi roboty. Jak bardzo chcecie mi popsuć dzień, zanim w końcu będziecie mieć dosyć? Co?!

– Proszę pani, nie! Eee…

Kiedy Kyousuke miał się już odwrócić, tuż przed jego twarzą przeleciał czerwony obiekt.

Coś, czym Kurumiya rzuciła jedną ręką, zatoczyło w powietrzu piękny łuk, a potem upadło przed Mainą, pomiędzy Oonogim i Usamim.

Był to chłopak cały zalany krwią.

Shinjiego po przejściu kary kompletnie nie dało się poznać.

– Hmm? A… Aaaaa!

Widząc jego stan, Maina szybko się cofnęła.

Z plecami przywartymi do ściany minęła Kyousuke.

– Ej, czekaj no. Dokąd się wybierasz? Nie pozwolę ci uciec.

– Aaaa! P-P-P-Przepraszam!

Kiedy Maina miała już minąć Kurumiyę, ta złapała ją za kołnierzyk i podniosła.

W drugiej ręce nauczycielki znajdowała się zakrwawiona stalowa rura.

– Aaaa! Proszę mi wybaczyć! Błagam!

Spanikowana Maina machała energicznie rękami i nogami.

Mimo to Kurumiya zrobiła potworną minę i przygotowując stalową rurę, zagroziła gniewnie: - Milcz! Chcesz, żebym ******* ci ****** tą rurą? – Maina od razu zamilkła, spuszczając ponuro spojrzenie.

Wypowiedzenie takich słów dziecięcym głosem utwierdzało w przekonaniu, że Kurumiya była naprawdę złą osobą.

– Hmph. Igarashi, marsz do pokoju kar, tam mi wszystko dokładnie wyjaśnisz. W końcu to zamieszanie jest chyba twoją zasługą. Mniej więcej już wiem, o co chodzi, bo wydobyłam trochę zeznań z Saotome, którego złapałam w korytarzu. Chwila…

Kurumiya spojrzała na Kyousuke.

– Kamiya, co tu robisz? Wiedziałam, więc to ty za tym stoisz. Tscz. Trudno, razem pójdziecie do pokoju kar. Wystarczy już tego lekceważenia mnie, śmieciu. Z pewnością dobrze wykorzystam tę możliwość porządnego zdyscyplinowania cię. Tym razem się nie wywiniesz.

– Ghh…

Kyousuke już miał zaprotestować, jednak zagryzł mocno zęby i zatrzymał te słowa na końcu języka.

Jeśli chodzi o prawdziwego sprawcę zamieszania, to pewnie prawda.

W końcu to przez jego interwencję Maina zdenerwowała się jeszcze bardziej, co wywołało całe tamto zamieszanie.

Należała mu się za to kara.

Kyousuke złapał się za brzuch.

– Rozumiem, ale skoro to mój pierwszy raz, może pani być łagodna?

– Oczywiście, możesz być tego pewien. Użyję wszelkich sposobów, żeby doprowadzić cię do orgazmu.

– Uch.

Nie było sensu się z nią kłócić.

Kurumiya podeszła do niego, ciągnąc Mainę w jednej ręce, odrzuciła stalową rurę i kiedy już miała złapać Kyousuke za włosy…

– Niech pani poczeka!

Dzięki krzykowi Mainy ręką Kurumiyi zatrzymała się w powietrzu.

– Kyousuke nie ma z tym nic wspólnego. On jedynie tędy przechodził. Wpadłam w kłopoty, a potem… Więc nie ma z tym nic wspólnego!

Słowa Mainy nie były zbyt spójne, ale bardzo się starała to wyjaśnić.

– Maina?

Kyousuke spojrzał na jej twarz. Była ciągnięta za szyję i patrzyła zdecydowanie na Kurumiyę, czekając, aż ta się wypowie.

– Rozumiem. Czyli ten cały bałagan jest twoją zasługą? W takim razie w dodatku sprawiłaś kłopoty Kamiyi, więc twoja kara będzie musiała być jeszcze ostrzejsza… Ale nie masz nic przeciwko, prawda, Igarashi?

– Ooch… Nie! Postanowiłam… przyjmę ją!

– Ho, naprawdę? Hmm. A więc dobrze, spełnię twoją prośbę zaznania miłości.

– Eee… Ej! Maina, czeka…!

Kyousuke urwał krzyk, widząc zdecydowane spojrzenie Mainy.

Patrzyła prosto w jego oczy i miała zaciśnięte usta, czym dokładnie przekazała swoje myśli.

Zamknij się.

– Jestem gotowa… To wszystko moja wina.

Miała na twarzy ślady krwi, a z jej oczu płynęły łzy. Mimo to się uśmiechnęła.

Autoironia i rezygnacja. Ta niezdarna dziewczyna potrafiła przekazać te emocje w tak słabym uśmiechu.

Ta mina była przeciwieństwem zdecydowania w jej spojrzeniu, przez co Kyousuke poczuł, że musi coś powiedzieć. Zanim jednak otworzył usta…

– Mnie to pasuje. Może sprawdzimy, jak mocne jest to twoje postanowienie? To chyba zajmie nam trochę czasu, więc… Kukuku. Kamiya, wracaj do klasy, macie teraz samodzielną naukę.

– Samodzielną naukę? Czyli…

– Będziecie się opierdzielać. A jeśli sprawisz mi dziś jeszcze jakieś kłopoty, dyscyplinę przejdziecie wszyscy, bo jestem już bliska kresu wytrzymałości i zaraz mogę wybuchnąć ze złości… Ale najpierw wyładuję się trochę na tej dziewczynie. Chodź!

– Coo? N-N-N-Na mnie? Iiiiaaaaaa!

Kurumiya skręciła w lewo i ciągnąć za sobą Mainę zniknęła w głębi szkolnego budynku.

Zanim Kyousuke się spostrzegł, na miejscu pojawili się medycy i zaczęli przenosić rannych na nosze, żeby ich stamtąd zabrać. W tym momencie…

– …

Chłopak ścisnął mocno chusteczkę, której nie udało mu się oddać.


× × ×


– Maina…

Przerwa śniadaniowa. Kyousuke zebrał się na rozmowę z Mainą, która właśnie wróciła do klasy.

Siedziała skulona na swoim miejscu i patrzyła przed siebie pustym wzrokiem.

– …

Żadnej reakcji. Jakby ktoś wyssał jej całą energię.

Miała na sobie nowe ubranie, a także opatrunki na twarzy, jednak nie wyglądało na to, aby odniosła jakieś obrażenia zewnętrze, więc musiała doznać silnego urazu psychicznego.

– Przepraszam, że się urodziłam. Moja dziurka jest wyczerpana zabawą. Nigdy już nie wyjdę za mąż.

Traciła blask w oczach i jak przez sen powtarzała podobne słowa.

Co się stało w pokoju kar?

Kyousuke, przyglądając się całkowicie odmienionej Mainie, poczuł ostry ból w sercu, jednak coś przyszło mu do głowy.

Położył dłoń na jej ramieniu.

– Ej, co powiesz na odrobinę dyscypliny, co? – starał się mówić jak najwyższym głosem.

– E?! P-P-P-P-Przepraszam! Proszę, już nie… Och?

Maina zareagowała na słowo dyscyplina. Jej ciało się zatrzęsło, ale wróciła do zmysłów.

Ich spojrzenia się zetknęły. Kiedy zorientowała się, że tych słów nie wypowiedziała Kurumiya, całkowicie opadła z sił. Po chwili jednak szybko odrzuciła rękę Kyousuke.

– Powiedziałam, żebyś się nie zbliżał! Proszę, nie dotykaj mnie! Bo tobie też stanie się krzywda! Albo i gorzej… możesz zginąć! Więc trzymaj się ode mnie z daleka i nawet się do mnie nie odzywaj! Jak inni…

Koledzy z ich klasy zachowywali dystans, przyglądali się jedynie przerażonej Mainie i ani było im w głowie podejść bliżej.

Jej niezdarność zdawała się mieć własną wolę i mogła być uważana za coś w rodzaju bomby.

Jeżeli ktoś, podchodząc do niej, nie zachował należytej ostrożności, mógł bardzo źle skończyć.

Kyousuke także cały czas miał się na baczności, a mimo to…

– Proszę. Upuściłaś to.

Robiąc lekceważącą minę, podał jej różową chusteczkę.

Zaskoczona Maina wydała z siebie: - Ach. – Następnie nieśmiało wzięła ją w obie ręce i dokładnie obejrzała, a potem spojrzała na Kyousuke.

Patrząc, jak w słodki sposób przechyla głowę ze zdziwienia, Kyousuke uśmiechnął się i powiedział: - Poza tym dziękuję za tamto. Obroniłaś mnie przed Kurumiyą…

– Och, to w końcu była moja wina. Wcale cię nie broniłam czy coś…

Kiedy obejmowała różową chusteczkę, na jej twarzy pojawił się rumieniec o takim samym odcieniu.

Widząc uśmiech Mainy, Kyousuke postanowił przejść do rzeczy.

– W każdym razie dzięki tobie ocaliłem skórę. Dlatego… Jest teraz przerwa śniadaniowa, więc może w ramach podziękowań postawię ci coś do jedzenia.

– Co? Jedzenie… A-Ale ja…

– Nie musisz się przejmować swoją niezdarnością. Poza tym to ja jestem największym mordercą w tej klasie, więc tak łatwo nie dam się zabić. Czy może nie chcesz iść? Nie chcesz zjeść z takim mordercą jak ja?

Maina jęknęła po usłyszeniu tych słów.

Żeby osiągnąć swój cel, Kyousuke wykorzystał fakt, że nie podobało jej się miejsce, w jakim przebywa, oraz użył słowa „morderca” w dość pokrętny sposób, przez co po prostu nie mogła mu odmówić . Uznał to za dość chytrą zagrywkę z jego strony.

To rzeczywiście przyniosło efekt, ponieważ zaczęła powtarzać – Auau. – Jednak wciąż nie wystarczyło, bo wcześniej już była w podobnym stanie.

Gdy mówiła „Nie zbliżaj się do mnie”, wyglądała na naprawdę smutną.

Dało się z tego wyraźnie odczytać „O ile rzeczywistość pozwoli, chcę przebywać z innymi”.

To chyba w końcu naturalne - pomyślał Kyousuke.

Została wrzucona do takiego miejsca, więc oczekiwanie, że nie będzie się bać i zachowa spokój, było po prostu nierealistyczne.

Co prawda, przez jej niezdarność zginęło kilka osób, jednak była normalną dziewczyną.

– Ej, Maina. To może pójdziemy teraz, co? W końcu wczoraj nie dałaś rady nic zjeść, nie? Jeżeli tak dalej pójdzie, długo nie pociągniesz.

– He? S-Skąd wiesz?

– Skąd, co? Bo przecież się boisz, nie? Zwyczajna dziewczyna otoczona przez morderców, która w każdej chwili może zostać zaatakowana… Jednak jeśli będziesz mieć u swojego boku największego mordercę w klasie, nikt nie odważy się do ciebie zbliżyć, prawda? Przy mnie w końcu będziesz mogła zaznać trochę spokoju.

Widząc jego uśmiech, Maina zaczęła błądzić wzrokiem.

– A-Ale… Eee… Co, jeśli to ty mnie zaatakujesz?

– Nie musisz się o to martwić.

Nagle wtrąciła się Eiri. Odwróciła się w ich stronę i dodała: - Jeśli czegoś spróbuje, to mu utnę.

– Co niby utniesz? I gdzie ty się popatrzyłaś, co? Bez cienia wątpliwości zerknęłaś na niego, co?!

– Aleś ty głośny. Przymknij się. Lepiej uważaj albo ogolę twojego małego jak korzonek łopianu.

– Nie jest taki malutki, jasne?! I w głowie mi się nie mieści, że je golisz. Sama myśl o tym wystarczy, żeby zaczął się kurczyć.

– Ta, jakby to robiło jakąś różnicę. W końcu mowa o twoim szpargale.

– Co ty nazywasz szpargałem?! Jak możesz tak go komentować, skoro nigdy go nawet nie widziałaś?! Zaraz pozwę cię o zniesławienie.

– Serio? Zmuszanie mnie do oglądania czegoś, czego w ogóle nie chcę widzieć… Pozwę cię zaraz o molestowanie. Lepiej uważaj albo odetnę i wywalę na śmietnik twój grzybek.

– Nie mam takiego zamiaru! I z jakiegoś dziwnego powodu mam wrażenie, że jeszcze bardziej go zmniejszyłaś!

– Ej, Maina.

Całkowicie ignorując Kyousuke, którego ponosiły emocje, Eiri posłała Mainie jak zawsze mordercze spojrzenie

Maina oczywiście się wystraszyła i wydała z siebie: – Iiiii!

– Co to ma być za odpowiedź? Wczoraj zareagowałaś tak samo, prawda? Kompletnie cię nie rozumiem.

Niezadowolona Eiri wydęła policzki.

Czyli wczoraj Eiri naprawdę chciała zaprosić Mainę na drugie śniadanie?

Pewnie pomyślała, że skoro obie są dziewczynami i siedzą blisko siebie, to powinny się do siebie zbliżyć.

Jednak jej plan poległ. Być może przez tę niezwykłą lękliwość Mainy Eiri mogła poczuć się trochę dotknięta.

– To co zdecydowałaś? Idziesz czy nie?

– Awuwu... Ekhm... Ja, eee...

– Ej, Maina. Czujesz się winna za popełnione zbrodnie, prawda? W takim razie pójście z nami potraktuj jako część swojej kary - powiedziała cicho Eiri.

Ta propozycja niosła ze sobą słowo niemożliwe do zignorowania i okazała się być ostatecznym ciosem.

– Kara… R-Rozumiem. Dobrze. Skoro posuwasz się tak daleko, żeby mnie przekonać, to pójdę z wami.

Maina pokiwała głową, mimo że wciąż się niepokoiła.

– Dobrze, rozumiem.

Widząc to, Eiri trochę się rozluźniła, a jej rdzawoczerwone oczy zdradzały, że się ucieszyła.

Jednak kiedy dostrzegła spojrzenie Kyousuke, od razu ponownie zrobiła typową dla niej obojętną minę.

– Phi. To idziemy? Przecież ktoś już na nas czeka.

Eiri odwróciła głowę i wstała z krzesła.


× × ×


Szkolna stołówka, dwa razy większa od klas, tętniła życiem.

Znajdowali się tam zarówno chłopcy z tatuażami na ramionach przypominający gangsterów, jak i tacy, którzy nosili okulary w czarnych oprawkach i wyglądali o wiele zwyczajniej.

Natomiast jeśli chodzi o dziewczyny, niektóre miały włosy ufarbowane na jaskrawe kolory. Była tam także jedna przerośnięta we wszystkie strony jak Bob Sapp…

– Co?! – Kyousuke próbował się schować.

– Ej, co w ciebie wstąpiło?

– Hmm? Sorka, jest tam ktoś, kogo wolałbym nie spotkać.

– Naprawdę? Już na samym początku szkoły zrobiłeś sobie jakiegoś wroga? Robienie za największego celebrytę w klasie musi być naprawdę trudne.

Kiedy Kyousuke rozmawiał z Eiri, ukrywając się za jej plecami, Bob powoli wyszła ze stołówki.

Jak tylko zagrożenie chwilowo minęło, Kyousuke zebrał się do kupy i rozejrzał po wnętrzu pomieszczenia.

– No więc gdzie jest ta dziewczyna… O, znalazłem ją.

Błyskawicznie zlokalizował swój cel.

Kyousuke, trzymając w ręku tacę, pospieszył w stronę dziewczyny z maską przeciwgazową na twarzy. Stała przy czteroosobowym stoliku, tuż przy oknie. Mimo że w stołówce znajdowało się wiele osób z dość nietypowym wyglądem, i tak ona najbardziej rzucała się w oczy.

– Cześć, Renko! Przepraszam za spóźnienie.

– …

Kyousuke rozpoczął rozmowę, jednak nie otrzymał odpowiedzi.

Dziewczyna w żaden sposób nie zareagowała, więc Kyousuke, drapiąc się po głowie, przyjrzał się jej uważniej.

Z maski, a raczej czarnych słuchawek znajdujących się za nią, dochodziły dźwięki „szaka-szaka”, więc prawdopodobnie słuchała muzyki.

Kiedy Kyousuke doszedł do tego wniosku, poklepał ją w ramię.

– Hmm? O, Kyousuke? Przepraszam, było za głośno, więc cię nie słyszałam.

Jak tylko go zauważyła, ściszyła muzykę, a „szaka-szaka” przestało być słyszalne.

– Nic się nie stało. Przy okazji, jakiej muzyki słuchasz?

– Czego słucham? Ogólnie hardcorowy punk, jak GMK48,w którym cały 48-osobowy zespół nosi maski przeciwgazowe. Mają wyjątkowo ciężkie brzmienie.

– Wyobrażam to… Chwila, to zespół, tak? Jakich instrumentów używają?

– Gitar, basów, bębnów, perkusji i samplerów. Mają też jednego wokalistę.

– Tylko jednego? Tylu członków i jedynie jeden wokalista?! Da się go w ogóle usłyszeć?!

Szoko. – Kyousuke , mam nadzieję, że go nie lekceważysz. Twoim zdaniem tylko dlatego, że pozostałych 47 osób grających na instrumencie go zagłusza, nie jest w stanie pięknie śpiewać? Rany, jakie to nieuprzejme!

– Rozumiem, przepraszam… Ej, chwila. Nie powiedziałaś właśnie, że nie da się go usłyszeć? A może mi się wydawało? Hej…

Szaka. Szaka. Szaka. Szaka.

– Nie pogłaśniaj, tylko to wyłącz, dobra?

– Nie! Tylko dzięki muzyce mogę zachować spokój. Podczas rozmowy, jedzenia, lekcji… „No music, no life”. – Łusz.

– A nie przypadkiem „no mask, no life”? - Eiri rzuciła chłodno w imieniu marszczącego brwi Kyousuke.

Po przyjęciu ciętej riposty Renko głośno się przywitała: - O, Eiri! Ty też przyszłaś! O rany! Tak długo z nikim nie jadałam. To takie ekscytujące! A kim jest ta dziewczyna?

Renko kiwnięciem głowy, za którym powędrowała także jej maska, wskazała osobę stojącą za Kyousuke.

– Aaaak! – krzyknęła Maina i złapała rękę Kyousuke. Ten poczuł przy tym, jak obejmują go mocno dwa miękkie obiekty. Mimo niskiego wzrostu była nad wyraz dobrze wyposażona.

Mocno przyciskając piersi do Kyousuke, trzęsąca się Maina powiedziała:

– J-J-J-J-Jej twarz przypomina mecha! To jakiś robot?!

– Tak. Widzę, że jesteś bardzo obeznana. Zgadza się, jestem robotem. Kiedyś byłam piękną dziewczyną, jednak zła, sekretna organizacja zrobiła to i owo z moim ciałem. Wprowadzili do niego potworne modyfikacje, zamieniając w maszynę do zabijania, która nie przelewa ni krwi, ni łez. Cóż za tragedia! Moje piersi strzelają nawet laserami!

Ta, jasne. Kto by uwierzył, że mogą kogoś zranić?

– Eeeee?! Serio?! Super…

Maina najwyraźniej przyjęła to do wiadomości, bo zaczęła aż obgryzać paznokcie z podziwu.

– Serio, serio. Do mojego ciała wepchnięto wiele rzeczy. Tyle energii… Chociaż moja twarz wygląda na mechaniczną i twardą, ciało jest niewiarygodnie miękkie…

Oczy Mainy wydawały się lśnić, jakby zobaczyła coś niewiarygodnego.

Całkowicie ignorując Kyousuke, który powiedział: - Nie, to tylko maska przeciwgazowa. Twarz jest pod nią”, Eiri rzuciła znudzonym głosem – Tia - a potem usiadła.

Łatwo było ją rozgryźć.

Spoglądając z ukosa na jej płaską klatkę piersiową, Kyousuke usiadł naprzeciw Renko.

Po chwili zawahania Maina także zajęła miejsce po jego prawej stronie.

– Nie jest już za późno na przedstawienie się? Miło mi, nazywam się Renko Hikawa, chodzę do 1 B. Moimi atutami są wielkie, piękne oczy, długie rzęsy oraz zgrabny nosek i seksowne usta.

– A tak! Eee, nazywam się Maina Igarashi. M-Miło mi cię poznać…

Kiedy się kłaniała, jej spojrzenie gdzieś odpłynęło, pewnie przez zdenerwowanie.

Renko przyglądała się jej chwilę, a potem bez słowa spojrzała na Kyousuke.

– …

Przez jej maskę przeciwgazową nie dało się odczytać, co chciała tym przekazać.

– Renko, co jest? To trochę przerażające, jak ktoś wlepia w ciebie spojrzenie bez słowa.

– Moimi atutami są wielkie, piękne oczy, długie rzęsy oraz zgrabny nosek i seksowne usta, wiesz?

– Tak, słyszałem. Nie miałem zamiaru wejść z ripostą, ale kiedy to powtarzałaś, brzmiałaś tak samotnie, że aż mnie rozbolała głowa.

– Proszę bardzo? Nie mam nic przeciwko, Kyousuke. O ile to ty będziesz wchodził.

– Nie mów o wchodzeniu w takim kontekście, dobra?! To tak kuszące, że mógłbym naprawdę to zrobić!

– W porządku. Come on, baby? Tylko nie za ostro. Proszę, bądź delikatny…

– Przecież powiedziałem, żebyś przestała! – Kyousuke wstał z krzesła, krzycząc na cały głos.

– Rety – siedząca przed nim Eiri westchnęła z pretensjami. – Scenka komediowa z mężem i żoną? Widząc, jak was to pochłonęło, odnoszę wrażenie, że zaczynamy wam przeszkadzać.

Po wypowiedzeniu tych słów podniosła widelec i zjadła trochę warzyw, po czym skrzywiła się, rzucając „Fuj!”. Następnie niezadowolona odłożyła sztuciec i zabrała się za jedzenie zupy . Ponownie zrobiła minę sugerującą, jak bardzo to jest niedobre, i powiedziała: - Co za obrzydlistwo.

Zanim jej humor pogorszył się jeszcze bardziej przez danie specjalne, jakim były resztki z wczorajszej kolacji, Kyousuke pomachał przecząco rękami i powiedział: - Nie przeszkadzasz, Eiri! Póki tu jesteś, jak to powiedzieć… Da się wyczuć napięcie w powietrzu. Wiesz, zdenerwowanie, presje, stres…

– Hmm? Nie pomagasz, wiesz?

– Cicho tam, masko. Sama nie pomagasz. Nie atakuje się swoich, głuptasie.

– Tak, racja. Nie ja mam tu być gwoździem programu, ale udawać głupka. Innymi słowy, można mnie wykorzystywać do woli.

– Znowu zaczynasz z tymi dwuznacznymi tekstami? Chciałaś po prostu powiedzieć, że mogę do woli cię wykorzystać, prawda, ty zboczona masko?!

– Ech, idę sobie.

– Co?! Eiri, czekaj! Moja wina, nie odchodź!

– Eiri, posłuchaj go! Jeszcze się nie skumplowałyśmy! Naprawdę chcę się z tobą zaprzyjaźnić, więc zostań. Tak ładnie proszę!

Eiri odsunęła już krzesło i chciała wstać, jednak Renko błagała ją, ściskając ciałem swoje piersi.

Co, u licha, miało znaczyć „tak”? Przecież ludzie przy błaganiu złączają ręce.

– Uch…

Jednak efekt był taki sam i po spojrzeniu na twarz Renko Eiri się skrzywiła.

Macając swoją płaską klatkę piersiową i porównując ją z piersiami siedzącej obok dziewczyny, które dzięki ściśnięciu wydawały się jeszcze większe, nie wiedziała kompletnie, co powiedzieć.

– Dobra, rany. Zostanę. Rety… - przybita usiadła na swoim miejscu.

Renko objęła patrzącą ze smutkiem na swoje piersi Eiri.

– Ła, dziękuję, Eiri! Już nigdy więcej cię nie puszczę. – Łuusz.

– Hę? Nie klej się tak, to mnie wkurza. Te twoje zwały niepotrzebnego tłuszczu mnie dotykają!

Eiri odepchnęła maskę przeciwgazową łokciem, patrząc jednocześnie z irytacją na piersi Renko.

Ta przechyliła głowę i przyjęła przerysowaną pozę, jakby bardzo ją to zszokowało, a potem w niej zastygła.

Szooko. Ramiona Renko powoli opadły, a potem powiedziała z wielkim żalem: - Miałam nadzieję, że zbliżymy nasze piersi… znaczy się zbliżymy się do siebie, ale dostałam kosza. Och, smutek rozdziera mą pierś…

Zamieniając tak serce na pierś, możesz rozpalić w Eiri jedynie żądzę krwi.

Jednak zanim Kyousuke zdążył włączyć się do rozmowy, Renko spojrzała nagle w górę.

– Jednak się nie poddam! Widok smutku na mej twarzy zarazi nim innych, dlatego… Trzeba się uśmiechać, nawet czując smutek. Wierzę, że póki będę się uśmiechać, na twarzach innych też będzie gościć uśmiech.

Renko złożyła razem ręce, jakby się modliła, i wypowiedziała te słowa z żarem w głosie.

Jednak ponieważ maska przeciwgazowa zasłaniała jej całą twarz, taki wywód o minach nie miał w ogóle sensu.

Co prawda, Kyousuke mógłby wytknąć jej wtedy wiele rzeczy, jednak Renko wykorzystałaby to do rzucenia jakimś podtekstem, dlatego zdecydował się nie odzywać. Poza tym nie chciał prowokować Eiri.

Skupił się więc na jedzeniu „klusek, które zostały z wczorajszej kolacji”.

– Hmm. Ignorujesz mnie? Ignorujesz? Dobra, niech ci będzie, ja też nie będę zwracać na ciebie uwagi i zajmę się swoim śniadaniem, dzięki czemu nabiorę więcej masy! Ale tylko w piersiach! – Szooko.

Renko rzuciła te słowa z gniewem, urażona tym, że Kyousuke ją zignorował i zaczął jeść.

Czując na sobie intensywne spojrzenie Eiri, wyjęła coś z torby szkolnej leżącej za nią.

Kyousuke zaskoczył widok cienkiego, czarnego obiektu w kształcie tuby, który umieściła na stoliku.

– Mmm? Co to jest?

Ignorując go w odwecie, ponownie sięgnęła do swojej torby, tym razem wyjmując trzy kubki galaretek.

– …

– …

– …

To było pewnie jej drugie śniadanie.

Wszyscy przyglądali się, jak połączyła jeden koniec tamtej tuby z wtyczką po prawej stronie maski, a drugi włożyła w wejście na słomkę w galaretce.

Sioorb, siooooorb, sioooorb.

Wciągała powietrze, żeby zjeść zawartość kubków – to przypominało próbę zjedzenia galaretki przez słomkę.

– Jak upartym trzeba być, żeby nie zdejmować maski przeciwgazowej nawet przy jedzeniu?!

Kyousuke nie wytrzymał i rzucił komentarzem. Renko się zaśmiała – Łuusz.

– Wierz mi, ja też chciałabym ją zdjąć, jednak nie mogę.

– Czyli to nie tak, że nie chcesz, po prostu nie możesz tego zrobić? Co masz na…

– To naprawdę nic wielkiego, nie ma czym się przejmować. Nie zdejmuję jej nawet w internacie.

Renko odpowiedziała pomiędzy skończeniem jednej a rozpoczęciem drugiej galaretki.

Ton jej głosu dawał jasno do zrozumienia, że nie chciała drążyć dalej tego tematu, dlatego Kyousuke zamilkł.

Wtedy coś przyszło mu do głowy.

Kompletnie nic nie wiedział o tej dziewczynie.

Powód, dla którego chodziła do tej szkoły, był oczywisty, jednak Kyousuke nie znał nawet liczby jej ofiar. Zanim jednak zdążył o to zapytać…

– A właśnie. Maina… - Renko spojrzała na Mainę, która zatrzęsła się tak mocno, że jej sztućce zagrzechotały.

– T-Tak?! C-C-C-Coś się stało?!

Jadła sobie po cichu „hamburgera z wczoraj” przy użyciu noża i widelca, jednak te, trzęsąc się, zamarły w powietrzu.

– Hmm? – Renko przechyliła głowę, wciągając przy tym trochę galaretki. – Nie. Po prostu wyglądasz na bardzo zdenerwowaną. Można siedzieć przez chwilę cicho i starać się wczuć w panującą tu atmosferę… Wciąż do niej nie przywykłaś, prawda?

– Co?! Eee… P-Pseeeplasam… Pseplasam!

Łuusz. – Nie musisz się tak denerwować. Przecież nie rzucę się na ciebie i nie zacznę lizać, obmacywać i ssać wszystkiego, co się da. W przeciwieństwie do Kyousuke.

– Ej, nie sugeruj, że zrobiłbym coś takiego.

– Oj, a nie? Naprawdę nie miałabym nic przeciwko, żebyś zrobił mi te wszystkie rzeczy.

– Serio?! – Kyousuke złapał się na haczyk.

Szooko – Renko westchnęła.

– Widzisz? Wiedziałam, że w głębi duszy chciał to zrobić. Ma takie spojrzenie… Widzisz to, Maina? To jest prawdziwa natura Kyousuke Kamiyi. Nie zasłynął z żądzy krwi, lecz z innych żądz!

Renko zakryła piersi i się cofnęła, a Eiri wykorzystała tę okazję, żeby rzucić: - Szumowina.

Kyousuke naprawdę chciał odpowiedzieć „Nie ciągnij z nią tej gierki w takiej chwili”, jednak w końcu stwierdził: - Te dziewczyny bawi wygadywanie takich bzdur. To tylko żarty, nie bierz tego na ser…

– Aaaa! Nie patrz na mnie! C-C-C-C-C-Co zrobię, jeśli zajdę w ciążę?! To niemoralne! Zbyt nieczyste! Za bardzo bezwstydne!

– Tak, tak, masz rację. Legenda o dwunastu dziewczynach zgwałconych jego spojrzeniem, przez co zaszły w ciążę, jest prawdziwa. Kyousuke Kamiya, cóż z niego za drań!

– Wróg wszystkich kobiet! Padnij trupem.

– ...

Zbyt wyczerpany, żeby to skomentować, Kyousuke zajął się jedzeniem „resztek z wczorajszej zupy”.

Ta nazwa nie kłamała, naprawdę smakowały jak już zepsute resztki jedzenia, przez co Kyousuke skrzywił się z obrzydzenia.

– O nie, Kyousuke, nie płacz. Posunęłyśmy się za daleko? Trudno, w takim razie dla rozładowania napięcia… Pora teraz zacieśnić nasze więzi z Mai…

Ziuuuum!

W tym momencie przed oczami Kyousuke przeleciał jakiś srebrny obiekt.

Trach!

Uderzył w szkiełko w masce Renko i odskoczył na bok.

– Ach – wyjęczała Maina. Rozciągająca się po jedzeniu Eiri nagle coś przeczuła i odsunęła się do tyłu. Srebrny obiekt przeleciał parę centymetrów od jej szyi. Straszliwa broń, która odbiła się od maski Renko – srebrny nóż – uderzyła o podłogę. Następnie zapadła grobowa cisza.

– Eee… To było… Ręka… Ręka mi się omsknęła… Auuu…

Kyousuke, Renko i Eiri z trwogą patrzyli w tę samą stronę.

Maina była blada jak ściana, a jej ręka zamarła w powietrzu w pozycji, w jakiej trzymała nóż.

Kyousuke przełknął głośno ślinę.

– Maina, ty przed chwilą… Rzuciłaś nożem, prawda?

– Eeee?! P-P-P-Pseplasam! Nie chciałam…

Łuuusz! Pojawił się błysk kolejnego srebrnego obiektu.

– Ła! Blisko było…

Kyousuke instynktownie uniknął zmierzającego w jego stronę widelca.

Broń była wymierzona prosto w jego oko. Ledwo uniknął tego zabójczego pocisku dzięki wygięciu głowy do tyłu… Jednak przy tej odległości i prędkości, jaką miał widelec, udało mu się zdrapać cienką warstwę skóry Kyousuke, przez co ten zalał się zimnym potem.

– Aaaaa! T-Tooo teeeeeeeeeeeż nie było celowe! Awawawawa.

– Ty?! Wiem! Wiem, więc już się uspokó… Łaaaa?!

Łuuusz! Łuuusz! Łuuusz! Łuuusz!

Wciąż trzymająca widelec spanikowana Maina zaczęła dźgać nim Kyousuke, zupełnie jakby cały czas celowała w jego czuły punkt, czyli oko.

– He… Heee… Myślałem, że już po mnie…

Po ciężkiej, długiej szarpaninie w końcu udało mu się wyrwać jej tę śmiertelną broń. Skończyło się na tym, że oboje byli cali spoceni, a Maina zaczęła płakać, ciągle go przepraszając.

Szloch, szloch - Przepraszam! Nie… - Pociągnięcie nosem. - Nie zrobiłam tego celowo…

– W-Wiem, jasne?! Więc już się uspokój. Widzisz, nic mi nie jest. A teraz usiądź i się uspokój, dobrze?

– D-Dobzie… P-Pseplasam. – Szloch, pociągnięcie nosem.

Po tym, jak Maina usiadła i otarła łzy, Kyousuke westchnął z ulgą.

Renko i Eiri, które także już się uspokoiły, spojrzały na siebie.

– Eee, co to było? Bezpośredni atak? Gdyby nie moja maska, pewnie straciłabym oko i oślepła, prawda?

– Rety, było naprawdę blisko. Ten rykoszet miał mniejszą siłę, ale źle by się to skończyło, gdybym nie zrobiła uniku. To naprawdę zabójcza niezdarność.

– Niezdarność? – spytała Renko ze zdziwieniem, widząc, jak Eiri opiera podbródek na ręce.

– Tak, zgadza się. To niezdarność. Maina nie miała najmniejszego zamiaru zabić, ani nawet skrzywdzić swoich celów, jednak…

– Nie, pozwól… Kyousuke, już mi lepiej.

Maina przerwała Kyousuke, kiedy miał wyjaśnić to Renko.

Spojrzała na swoją chusteczkę, wydmuchała nos, uśmiechnęła się, a potem powiedziała: - Opowiem wam o tej niezdarności.

Ze skruszonym głosem zaczęła opowiadać, dlaczego została skazana na pobyt w Zakładzie Poprawczym Czyściec – o morderstwach, jakie popełniła.


× × ×


Maina Igarashi odpowiada za śmierć łącznie trzech osób. Dwie zostały stratowane, a jedna umarła z powodu zatrucia.

Pierwszą ofiarą był kolega z klasy Mainy, który zmarł przez przygotowane przez nią drugie śniadanie. Kiedy dziewczyna, widząc to, wpadła w panikę, aktywowała się jej niezdarność, a w klasie rozpętał się niszczycielski huragan.

W jego wyniku ucierpiało łącznie osiem osób - także nauczycieli, którzy przybiegli po usłyszeniu wrzawy. Wśród poszkodowanych znalazły się dwie dziewczyny, które spotkał tragiczny koniec.

Jeszcze w trakcie całego incydentu chłopak, który zjadł przygotowany przez Mainę posiłek, zmarł, tocząc pianę z ust.

– Zrobiłam tylko zwykłe drugie śniadanie - zeznała Maina. W jajku na twardo będącym przyczyną zgonu nie znaleziono żadnej typowej trucizny, jednak stwierdzono w nim obecność pewnego niezwykle stymulującego składnika.

Kiedy tamten chłopak połknął przygotowane przez Mainę jajko, jego układem trawiennym wstrząsnęło niemożliwe do wyobrażenia doznanie, powodując natychmiastowy zgon ze strachu.

Naukowcy sprawdzili próbkę tego drugiego śniadania na szczurach laboratoryjnych. Procent zgonów wynosił dziewięćdziesiąt, a więc nie było to już jedzenie, lecz silna trucizna.

Symptomy różniły się w zależności od potrawy. Zaliczały się do nich silne pocenie się, wymioty, biegunka, trudności w oddychaniu, atak serca, paraliż całego ciała oraz epilepsja. Mimo wielu przeprowadzonych eksperymentów nie udało się znaleźć przyczyny zgonu. Chociaż korzystano z tych samych składników oraz przygotowywano wszystko w taki sam sposób, jak robiła to Maina, jedynie ona mogła odtworzyć tamtą substancję.

Dlatego nadano jej przerażające przezwisko: niezdarna katastrofa, Czarna Pandora.

Po tych wydarzeniach osadzono Mainę w tej szkole.

Pierwszą reakcją Kyousuke było: - Rety, wprost niewiarygodne. Zwłaszcza ta część o gotowaniu.

W końcu to wydało się nierealne, jednak…

– Nie kłamię. To wszystko prawda, wszyściutko.

Maina zwiesiła głowę i zaczęła szlochać. Jej łzy oraz leżące na kolanach, trzęsące się dłonie złożone w pięści dowodziły prawdziwości tej opowieści.

– Dlatego nie zbliżajcie się do mnie… bo to bardzo niebezpieczne! Nie chcę już nikogo skrzywdzić… ani zabić. Przepraszam. Zadawanie się ze mną jest bardzo złym pomy…

– Hmm. Wiesz, tak naprawdę nie ma się czym martwić – Renko przerwała Mainie.

– Tak. Wiem, że powinnam trzyma… Coooo?!

Zapłakana dziewczyna spojrzała na Renko.

–W końcu czy nie jest tak, że po prostu kiepsko gotujesz? No i nie zrobiłaś tego celowo, prawda? Czasem zdarza ci się stworzyć niebezpieczne sytuacje, ale teraz, kiedy o tym wiemy, jakoś sobie z tym poradzimy. Wystraszyłaś nas przed chwilą, jednak tylko dlatego, że nie mieliśmy o tym pojęcia.

– To brzmi tak prosto… Ale nie da się ot tak czegoś uniknąć jedynie dzięki świadomości, że to istnieje.

Kyousuke zmarszczył brwi, a Eiri, widząc to, mruknęła kpiąco.

– To było głupie, Kyousuke. Wiedz, że broń stanowi zagrożenie jedynie wtedy, gdy jest wyciągnięta. Jeżeli wiesz, że ktoś trzyma nóż, możesz uciec albo zacząć bardziej uważać, prawda? Ludzie na widok broni robią się twardsi. Dlatego właśnie mordercy muszą trzymać je jak najdłużej ukryte. Stanowią zagrożenie tylko wtedy, gdy najpierw podejdziesz z nimi blisko, a dopiero potem wykonasz swój ruch. Innymi słowy, jedynie pierwszy cios jest niebezpieczny. Rozumiesz? Drugie i kolejne uderzenia kompletnie nic nie znaczą. Przynajmniej dopóki zachowujesz czujność.

Po usłyszeniu długiej mowy Eiri, która rzadko jej się zdarzała, Renko zgodziła się z nią i pokiwała głową.

– Tak, tak. Eiri, tego można było po tobie oczekiwać. Doskonale cię rozumiem. Dlatego właśnie, Kyousuke, nie musisz tak bardzo przejmować się Mainą. Tych zabójczych wypadków nie da się uniknąć, jednak możemy pomóc jej uniknąć ich popełniania. No i zgodnie z tym, co powiedziała Eiri, wystarczy, że po prostu zachowamy czujność.

– No tak. Teraz rozumiem. Macie rację, może da…

Kyousuke już wiedział.

Zdawał sobie sprawę, jaką katastrofę może wywołać niezdarność Mainy i co może na niego czyhać.

Tylko że podczas rozmów z Renko i Eiri, kiedy był zrelaksowany, mógł przestać uważać.

Jeśli Maina zachowywałaby spokój, wtedy może nie byłoby potrzeby w ogóle tym się martwić.

W obu przypadkach niezdarność włączyła się, kiedy jej emocje przekroczyły pewien punkt krytyczny – pomyślał Kyousuke. – Muszę pamiętać, żeby nigdy nie opuszczać przy niej gardy.

Szloch, szloch. – Ale to bardzo niebezpieczne! W-W końcu…

Maina ponownie zwiesiła głowę, łącząc mocno swoje palce wskazujące.

Musiała myśleć o tym, że zostanie odrzucona – wątpiła w szczerość tamtych odpowiedzi.

Widząc jej zakłopotaną minę, Eiri zrobiła chytry uśmieszek.

– Słuchaj. Mówisz, że jesteś niebezpieczna, ale czy to nie tyczy się wszystkich otaczających cię osób? Ci trzymający swoją broń albo szaleństwo w ukryciu stanowią o wiele większe zagrożenie, nie sądzisz?

Ostre spojrzenie Eiri padło na Renko.

Ta nosząca czarną maskę przeciwgazową dziewczyna o wciąż nieznanej przeszłości nie tylko nie wystraszyła się tego wzroku, ale także zaśmiała się z pewnością siebie w głosie.

– Tak, zgadza się. Eiri ma rację. Przy okazji, moja broń jest bardzo oczywista, prawda? Zwłaszcza dla Kyousuke, który już wiele razy padł jej ofiarą.

– He? Ja? Twoją? Renko, żartujesz sobie?

Kyousuke tego nie zauważył. Da się zginąć, w ogóle o tym nie wiedząc?

W tym momencie przeszył go zimny dreszcz.

Maska przeciwgazowa ukrywająca zabójczą broń…

Łuusz. - Wciąż nie rozumiesz? Moją bronią jest…

– …

Kyousuke, Maina, a nawet Eiri przełknęli głośno ślinę, czekając, aż Renko dokończy zdanie.

Mając na sobie ich ciężkie spojrzenia, Renko powoli skrzyżowała ręce.

– Moja klatka piersiowa. Mój cel najpierw traci przytomność przez utratę krwi z nosa, a potem dusi się, kiedy jego głowa między nie wpada… Innymi słowy, mowa o moich nieodpartych urokach. Mam nadzieję, że nie zaskoczy was moje przezwisko: Piersiasta Morderczyni!

Z dumą wypięła klatkę piersiową.

– Kłamie.

– Na pewno zmyśla.

Kyousuke i Eiri zgodnie zwątpili.

W tym momencie Kyousuke usłyszał śmiech dochodzący z miejsca obok niego.

Maina wyglądała na szczęśliwą, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. Kiedy zauważyła spojrzenie Kyousuke i dziewczyn, rzuciła – Ach! – z zaskoczenia, a potem powiedziała niezręcznie: - Eee… Jesteście naprawdę interesujący.

Na jej i tak czerwonych policzkach pojawił się dodatkowo rumieniec.


× × ×


– Ale tak sobie myślę… że duże nie zawsze znaczy lepsze. Bolą mnie od nich ramiona, często mi przeszkadzają i nie mogę nosić wszystkich rodzajów słodkiej bielizny. Jeśli się temu przyjrzeć, mają naprawdę wiele minusów. Ale chyba ktoś, kto takich nie ma, nie zrozumie. Tak bardzo ci zazdroszczę, Eiri. – Szooko.

– Z czego się śmiejesz? Jeśli tak mi zazdrościsz, to ci pomóc i je obciąć?

– Co?! Nie, ja tu jestem tą piersiastą! Bez nich moja postać straci sens, a mały Kyousuke nie będzie mógł wstać!

– Cicho! Spokojnie, nawet gdybyś straciła cycki, to dzięki swojej osobowości będziesz się wystraczająco wyróżniać.

– Racja. Nie ma się czym martwić, w końcu Kyousuke i tak jest impotentem.

– Impotentem? Co to znaczy? Jakieś przeciwieństwo omnipotencji?

– Maina, jej przeciwieństwem jest kompletna bezużyteczność… Chociaż to wcale nie taka wielka różnica.

– Aha, rozumiem. Impotent, bezużyteczny, tępy gówniarz sprawiający jedynie kłopoty…

– Dosyć! Przez was wychodzi na to, że moje życie jest totalnie bezwartościowe! – Kyousuke krzyknął najgłośniej, jak potrafił.

Po wyjściu ze stołówki skierowali się do swoich klas, a ta rozmowa miała miejsce w korytarzu.

Widząc, jak dziewczyny dobrze się ze sobą dogadują, Kyousuke westchnął z ulgą, jednak także z nutką rezygnacji.

Wkurza mnie, że tylko ze mną się droczą. Chociaż może to nie takie złe, skoro Maina jest dzięki temu spokojniejsza. Wszystko powinno się teraz jakoś ułożyć.

Kyousuke poczuł satysfakcję, widząc, jak wesoło rozmawiała z uśmiechem na twarzy.

– Jahahahaha! Ta, ta! Znalazłem cię! Jahahaha!

W tym momencie po całym korytarzu starego budynku szkoły rozszedł się echem znajomy śmiech.

Kyousuke powoli obejrzał się po minięciu drzwi pustej klasy.

Tak jak myślał…

– Irokez. Wypuścili cię już od pielęgniarki?

Stał tam owinięty w bandaże chłopak z czerwonym irokezem na głowie.

– Jahahaha! Oczywista! Jestem nieśmiertelny! Nieważne, czy padnę dziesięć, setki czy tysiące razy, pozostanę energiczny jak zawsze! Jahahaha!

– Ale głośny… - rzuciła Eiri, kiedy Irokez się przechwalał.

Nie próbując nawet odczytać panującej atmosfery, Kyousuke obniżył swój głos.

– Co jest, Irokez? Masz do nas jakąś sprawę?

– No włacha, to chyba oczywiste! Ale najpierw powiem ci coś, zjebku! Od samego początku mówisz do mnie Irokez, a nazywam się…

– Nie szkodzi. Kamiya, to nie ciebie szukamy.

Kiedy Irokez miał powiedzieć, jak się nazywa, zza niego wyszły trzy osoby owinięte w bandaże. Wysoki, średni i niskiego wzrostu.

– Chcemy jedynie tamtą szmatę! Aż trudno uwierzyć, że tak nas urządziła. W ramach odpłaty nauczmy ją, czym jest prawdziwa miłość. Już pewnie nie możesz się doczekać, żeby zagłębić się w tym temacie, prawda?

– H-Heeeheee. Oczywiście w erotycznym sensie… Dobra kara… H-Heeeheee.

Rzucili wysoki (Oonogi z dredami) i skulony Usami.

Wcześniej boleśnie doświadczyli na własnej skórze niezdarności Mainy i chcieli się za to odegrać.

Ta, czując ich wrogość, krzyknęła: - Iiiiiik! – i zaczęła się trząść.

– Za tamto… Przepraszam! P-P-P-Proszę, wybaczcie!

– Gdyby przeprosiny wystarczyły, jaki byłby sens istnienia policji?! Coooo?! - rzucił energicznie Irokez, który wyglądał, jakby w każdej chwili mógł rzucić się do ataku.

– Aaaa! – Maina podskoczyła z krzykiem, jednak stojąca za nią Renko objęła ją mocno w talii.

– Tylko że wyglądacie, jakbyście całe życie byli pod nadzorem policji – stwierdziła, głaskając głowę Mainy.

Skoro Irokez zniósł cięty komentarz Renko, musiała trafić w samo sedno.

– Poza tym dlaczego do nich dołączasz? Przecież to nie ma z tobą nic wspólnego, Irokezie.

– Co? Chce wiedzieć? To powiem! Nazywam się…

– Spotkaliśmy się u pielęgniarki. Zawiązaliśmy sztamę, po czym postanowił przejść na naszą stronę. Rety, co za typ. Fufufu.

Irokez po raz kolejny próbował zdradzić swoje imię, jednak ponownie mu przerwano. Tym razem był to Shinji.

Po chwili wszelkie emocje zniknęły z jego twarzy i lodowatym głosem powiedział: - Moglibyście się odsunąć? Jak już powiedzieliśmy, chcemy tylko Mainy. Nie zostało nam też już wiele czasu. Jeżeli nam ją oddacie, pozwolimy wam odejść. Zgoda?

Maina aż podskoczyła, widząc, jak pod koniec zdania się do niej uśmiechnął.

Ze strachem w oczach spojrzała na paczkę Shinjego, a potem na swoją grupę.

– …

Wciąż obejmowana mocno przez Renko dziewczyna zacisnęła z całej siły powieki.

Po chwili drżącym głosem powiedziała: - R-Rozumiem. W takim razie pójdę z…

– Eee? W co ty sobie pogrywasz? Jaja sobie robisz?

Maina, mówiąc do Shinjego, miała się już wyrwać Renko i pójść w jego stronę, ale wtedy wtrąciła się Eiri. Kiedy przeklinała paczkę chłopaków, jej rdzawoczerwony kucyk aż się trząsł: - Kto posłuchałby się takich ścierw? Takie brednie zachowaj sobie na mowę pogrzebową. Jeśli chociaż tkniecie Mainę, to zarżnę was wszystkich - zagroziła z wściekłością wymalowaną na twarzy.

Maina otworzyła szeroko oczy i spytała: - Eiruś… D-Dlaczego?

Łuusz. – To chyba oczywiste, w końcu jesteśmy przyjaciółmi. Nie do końca rozumiem sytuację, ale nikt nie mógłby stać z założonymi rękami i patrzeć, jak Maina cierpi bez żadnego powodu. Eiri jest miłą dziewczyną, ale ukradła moje pięć minut!

Szooko. Renko westchnęła z żalem.

– Co? Eiruś…

Widząc świeczki w oczach Mainy, Eiri szybko pomachała ręką.

– To nic takiego. Nie zrozum mnie źle, ci goście po prostu działają mi na nerwy.

Słysząc jej słowa, Shinji spojrzał z zainteresowaniem na Eiri i oblizał usta.

– Jaki nieoczekiwany zwrot wydarzeń. Zdajesz sobie sprawę, że jeśli chcesz nam przeszkodzić, to tobie też się dostanie? Fufu… W każdym razie miałem już cię na oku, więc powitam cię z otwartymi rękoma.

– Ta. Też serdecznie powitam jej interwencję. Im bardziej stawiają opór, tym więcej zabawy sprawia jego pokonanie! Już nie mówiąc o tym, jaka wystrzałowa z niej foczka. Piersi… Może ich nie ma, ale co tam. I tak równo ją wygrzmocę.

– H-Heehee… Żałosne piersi, deska, równiny, miseczka A… H-Heeheeheee.

– Idźcie do diabła. Zaraz naprawdę was zarżnę - Eiri obniżyła ton głosu, mówiąc do stojących przed nią zaślepionych pożądaniem chłopaków.

– Zarżnąć? E, nie mam nic przeciwko, Eiruś. Właściwie to nawet zachęcam.

– Co powiedziałeś? Co masz na myśli?

Przez słowa Shinjiego z głosu Eiri zniknęły wszystkie emocje.

Fragment jego twarzy widoczny spod bandaży wydawał się formować naprawdę okropną minę.

– To, co powiedziałem. Nawet jeśli zamordowałaś sześć osób, wciąż jesteś jedynie słabą dziewczyną, prawda? W dodatku nie masz przy sobie żadnej broni, więc niby jak chcesz nas zabić? Śmiało, spróbuj…

– Jahahaha!

W tym momencie otworzyły się drzwi do pustej klasy, zza których wyskoczył Irokez.

Wcześniej niezauważenie wślizgnął się do jej wnętrza i podszedł do grupy Kyousuke.

Trzymał uniesione nad głową krzesło, którym celował w głowę Mainy.

– O szlag!

Eiri nie mogła na to zareagować, ponieważ stała z przodu. Natomiast Renko znajdująca się tuż za Mainą nie zdążyła, ponieważ nadszedł ze ślepego punktu jej maski.

– Aaaaa! – Maina zamknęła oczy i schyliła głowę.

Pokryte graffiti krzesło powędrowało w dół, jednak…

– Wypierdalaj.

– Co?!

Mający uszy całe w kolczykach, a głowę w bandażach Irokez został uderzony prosto w twarz przez Kyousuke.

W powietrze trysnęła fontanna krwi oraz rozszedł się krzyk lecącego w komiczny sposób Irokeza.

Przeleciał nad Eiri, Shinjim, Oonogim i Usamim…

– Kulfa!

Wylądował na głowie, jednak z powodu siły odrzutu z zawrotną prędkością przejechał przez korytarz, zgarniając z niego wszystkie śmieci.

– Uaaa!

Następnie w spektakularny sposób uderzył o drzwi na jego końcu.

Trach! Trach! Z wnętrza tamtego pomieszczenia dobiegły dźwięki spadających na ziemię i tłukących się przedmiotów, a w powietrzu zawisła biała chmura z kurzu. Natomiast Irokez leżał bez ruchu.

– …

– …

– …

Zapadła grobowa cisza.

Przerwał ją Kyousuke, rozluźniając dłoń zaciśniętą wcześniej w pięść.

– Fiu - rzucił, poruszając ramieniem i kręcąc głową, przy czym pojawiały się dźwięki strzelania kości.

– Chcecie walczyć, mordercy? – nawet jego zaskoczyło, jak niskim głosem to powiedział. – Atakujecie pojedynczo, dostajecie wpierdol. A potem idziecie szukać sobie towarzyszy, żeby zemścić się w większej grupie? Co za pieprzony nonsens. Nie wstyd wam? Przecież to słaba dziewczyna.

Paczka Shinjiego wpatrywała się w Irokeza leżącego jak robot, któremu zabrakło paliwa.

Po chwili Shinji spojrzał na Kyousuke.

– Ahaha! To było wspaniałe, Kamiya! Przecież też to widziałeś, prawda? Wcale nie jest słabą dziewczyną. Próbowała zabić wszystkich, którzy ją zawstydzili. Jest bezlitosną morderczynią. Jeśli będziesz z nią trzymać, to pewnego dnia, kiedy przestaniesz uważać, możesz stracić gło…

Trzask! Kyousuke postawił nogę na stojącym w pobliżu krześle, przez co uśmiechający się Shinji natychmiast zamilkł, a kiedy zobaczył, jak mebel odkształca się i wygina do dołu, także i uśmiech znikł z jego twarzy.

– Dupa, a nie zginę. Nie porównuj mnie do takich popierdółek jak wy. Morderca dwunastu ma zginąć z rąk zwykłej dziewczyny?! I, kurwa, Maina okrutną morderczynią? Przestańcie mi tu, kurwa, pieprzyć głupoty, dobra?

Maina w żadnym razie nie jest taka.

Jest po prostu bardziej niezdarna niż przeciętna osoba. Jak można mówić, że chciała zabić wszystkich, którzy ją zawstydzili?

Śmiechu warte. Nie jest typem inteligentnej, kalkulującej dziewczyny.

Jest niezdarna, ale delikatna – Kyousuke wierzył w to z całego serca.

W końcu…

– Chcecie wiedzieć, czym jest naprawdę okrutny i nieludzki morderca? Zanim kogoś tak nazwiecie, osiągnijcie chociaż mój poziom. A może mam wam to teraz zaprezentować, żebyście zapamiętali, jak wygląda prawdziwy morderca?

Opierając nogę na krześle, Kyousuke położył ramię na kolanie, pochylił się do przodu i starał się wyglądać przerażająco.

Użył postawionych mu fałszywych zarzutów, aby tamci mordercy przestali zagrażać Mainie i trzymali się od niej z daleka.

Spojrzał ostro na spięte twarze Oonogiego, Usamiego i Shinjiego.

– Jeśli chcecie pożyć, wynoście się sprzed moich oczu i trzymajcie z daleka od Mainy. Macie nie zbliżać się do moich przyjaciół albo… - wydusił z siebie najsilniejszą żądzę krwi, jaką tylko potrafił, a potem powiedział jak morderca dwunastu osób - zmasakruję was wszystkich.

– Ooo?!

– Heee?!

Płochliwy Oonogi, kulący się Usami i Shinji, który do tej pory zachowywał ciszę z kwaśną miną na twarzy, zareagowali zdziwieniem na słowa Kyousuke.

– K-Kyousuke… - Maina zaczęła się trząść.

– Straszny… - powiedziała łagodnie Eiri.

Renko zareagowała cichym śmiechem. Łuusz.

Potem…

– Tak…

– Tak?

– Tak zajebistyyyyy!

Zanim się spostrzegli, dookoła nich zebrali się gapie, którzy przyglądali się wszystkiemu z większej odległości.

Tamten krzyk pochodził od stojącej w pierwszym rzędzie i zakrywającej twarz Boba.

– Eee?! Ch-Cholera! Widzieli to?

PsyCome V1 163.jpg

Kiedy Kyousuke doszedł do siebie, było już za późno.

Krzyk Boba przerwał panującą ciszę, a zebrani w tym ciasnym korytarzu zaczęli wiwatować.

Kyousuke oniemiał, słysząc te wrzaski.

Renko położyła rękę na jego ramieniu i powiedziała: - Rety, Kyousuke. To były naprawdę wspaniałe uderzenie i zastraszenie. Chociaż właśnie tego można by oczekiwać po mordercy będącym tak gorącym tematem rozmów! Aż trudno uwierzyć, że tak szybko rozkochałeś w sobie aż tyle osób. Jeśli nie będę uważać, sama mogę się w tobie zakochać. Czyżbyś był Mordercą Kobiecych Serc? – Łuusz.

Słysząc droczenie się Renko…

– Zanim do tego dojdzie, padnę ofiarą tych psycholi. Nie serce, a ciało – wyszeptał cicho, ze zmęczeniem w głosie w odpowiedzi do droczącej się Renko (jednocześnie rzucając spojrzenie na tamtą grupkę morderców).

Ten cholerny Irokez jest niewiarygodnie słaby… i zadziwiająco lekki. Aż trudno mi uwierzyć, że poleciał aż tak daleko. Kurwa, przez niego wyszedłem na o wiele silniejszego, niż rzeczywiście jestem.

Przez to czekało go jeszcze więcej problemów.

Z ciała Kyousuke uleciała cała siła, jak tylko wyobraził sobie swoje dalsze szkolne życie.



  1. Parodia Mos Burgera, którego nazwa jest błędnym zapisem zwrotu „moshimoshi”, który jest używany przez Japończyków do odbierania rozmów telefonicznych.


Powróć do Rozdział 2 Strona główna Idź do Rozdział 4