Shinmai Maou no Keiyakusha:Tom 1 Rozdział 1

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Jak zwojować przyrodnią siostrę[edit]

Część 1[edit]

To znów ten sen. Jego świadomość płynęła przez sceny z przeszłości; Basara zdawał sobie sprawę, że śni. Głęboka purpura. Tego koloru były szalone oczy, spoglądające na niego z góry. Gniewne głosy sporego tłumu. W tle zaś płacz bliskiej przyjaciółki. Pośród tego zbliża się powoli czarna sylwetka.

- ...

Część 2[edit]

- ! Hah... Hah...

Basara otworzył oczy i w tej samej chwili wziął głęboki wdech. W momencie, gdy spojrzał w górę i zobaczył sufit zdał sobie sprawę, że już się obudził. Odetchnął głęboko, uspokoił chaotyczne bicie serca. Za każdym razem, kiedy budził się z tego koszmaru, czuł kłucie w klatce piersiowej. Nagle,

- Ach, w końcu się obudziłeś.

zabrzmiał jakiś głos. Kiedy spuścił wzrok, na szczycie jego letniego koca, używanego zamiast normalnej narzuty, zobaczył dziewczynę. Siedziała na nim, obejmując udami jego biodra. Obie dłonie położyła na jego klatce piersiowej i przyjrzała się mu z szelmowskim uśmiechem. Tą dziewczyną była Naruse Mio.

- Po co obracasz się tam za każdym razem, gdy ktoś przychodzi?

- Dzień dobry.

- Dobry...

Od wczoraj mieszkają razem. Została wynajęta firma przeprowadzkowa. Każdą, nawet najmniejszą rzecz zapakowali i przewieźli do nowego domu, oczywiście za dodatkową opłatą. Byli całkiem nieźli i szybcy. Minął ledwo tydzień odkąd Basara i Mio widzieli się w restauracji. Rodziny Toujou i Naruse zaczęły piękne, wspólne życie w jednym domu. Tylko,

- Emm... Co ty robisz?

- No jak to, przyszłam cię obudzić, to jasne. Myślałam, że chłopcy lubią takie rzeczy.

Potem Mio uśmiechnęła się i dodała:

- Taka nowa usługa.

Najpewniej nikt jej do tego nie zmusił, ale - tak, to wyglądało jak usługa w jakimś hotelu. Zazwyczaj jednak osoba budząca siada na brzuchu. Mio, przez koc, który był na Basarze, nie mogła stwierdzić, gdzie dokładnie siada, dlatego rozłożyła się na wysokości jego bioder. W ten sposób wyglądała jak kowbojka.

SMNK T1 26.png

Ponadto był środek lata. Sezon, kiedy dziewczyny są ubrane najmniej jak się da. Krótko mówiąc, bardzo skąpo. Tego ranka Mio miała na sobie tylko top i szorty. Uda, które mocno obejmowały Basarę, były gorące i błyszczały w porannych promieniach słońca. Ale co ważniejsze - wzrok Basary zatrzymał się w innym miejscu. ...były naprawdę spore.

Ta myśl zakorzeniła się w jego głowie już od spotkania w restauracji. Mio miała raczej obszerne piersi. Jej top rozciągnięty był do granic możliwości. Pomiędzy nimi kryła się niewielka luka, a całą ich górną powierzchnię było widać jak na dłoni.

- Ej, nie rób takiej miny, bo ci zostanie. Wstawaj już.

- T-taa...

co teraz? Ona chyba tego nie zauważała, ale za każdym razem, kiedy opierała się o klatkę piersiową Basary, jej piersi delikatnie się bujały, odsłaniając niesamowity widok. Basara nie miał na razie jak się podnieść, a-

- Ej, albo wstajesz, albo... Ech?

W jednej chwili na jej twarzy pojawiło się wielkie zwątpienie. Wtedy potwierdziła swoje przypuszczenia, dotykając tam ręką,

- E-ej, tam... jest coś twardego?

To-to? Basara przechylił głowę. Czy to efekt tego, że Mio wierciła się na jego biodrach?

- Emm... czy to zjawisko fizjologiczne występujące tylko u chłopców?

- N-nie! To chyba... może moja komórka?

Taa, Basara sobie przypomniał. Ostatniej nocy nie mógł zasnąć, więc grał na przenośnej konsolce. W pewnym momencie zasnął, a ona musiała zsunąć się pod koc. W każdym razie,

- Jestem wdzięczny, że przyszłaś mnie obudzić, ale zamiast usiąść na brzuchu, usiadłaś mi na biodrach. Jeśli dziewczyna siada w takim miejscu, to jestem zwolniony z odpowiedzialności za wszelkie zjawiska fizjologiczne, jakie nastąpią.

Na słowa Basary, Mio natychmiast się zaczerwieniła. W końcu dostrzegła swoją bezbronność. Pomyślał, że w panice Mio mogłaby zerwać się z niego i podeptać.

- T-taa... Nie przeczę. J-jesteś w końcu chłopcem.

Zaskakujące, że jakoś to zniosła. Najprawdopodobniej chciała mieć emocjonalną przewagę nad Basarą. Ale było widać, że jest zmieszana. Najwyraźniej była pewna siebie, dopóki nie pojawiało się coś nieoczekiwanego. Basara postanowił to sprawdzić,

- Dobra, chyba wstaję.

- Eee?! W-wstajesz?

Basara rzucił tylko "Taa", podczas gdy Mio robiła się niespokojna.

- Nie mogę leżeć tu cały dzień, bo dostanę odleżyn. No i zadałaś sobie ten trud, żeby mnie obudzić.

- R-racja... A-ale...

Basara posłał wymuszony uśmiech w stronę speszonej Mio. Patrząc na nią z dołu, rzekł:

- Jeśli sprawia ci to taki problem, następnym razem budź mnie normalnie. Bez siadania na biodrach.

To było delikatne ostrzeżenie. Ale Mio zrobiła wkurzoną, czerwoną minę.

- To, to żaden problem... To, to tylko zwykłe, fizjologiczne zjawisko.

Choć sytuacja była niecodzienna, ona dalej w to brnęła. Basara nie miał ochoty leżeć tak cały dzień.

- N-no dalej, podnoś się! - chwyciła koc Basary i zerwała go.

Wraz z pociągniętym kocem coś wyleciało w powietrze - gdzieś w stronę Mio.

- Ech...?

Zostawiając koc, Mio przypadkiem złapała to. To nie była komórka ani konsola. No i, rzecz jasna, nie był to fizjologiczny fenomen. To dziwne coś wyleciało gdzieś spod pachy Basary. Co to mogło być? Oczy Basary zatrzymały na plastikowym pudełku. Zwykłe plastikowe pudełko, takie, w jakie pakuje się wszelkiej maści oprogramowanie i gry. Okładka była odwrócona w stronę Basary, więc ten mógł przeczytać nazwę. Obok uroczego dziewczęcia z obrazka widniał napis:

Młodzieżowa Edycja Specjalna: Moja prawdziwa, przyrodnia siostrzyczka i ja

To była gra o młodszej siostrze.

- Moment... Coo-?!

Mio wypuściła pudełko z rąk i tracąc równowagę, zwaliła się z łóżka.

- E-ej, w porzą- Mh?

Pudełko się odwróciło. Mio patrzyła na podsumowanie gry, tylną okładkę, z grafikami promocyjnymi. Było tam pełno screenów z roznegliżowaną siostrunią w różnych dwuznacznych pozycjach. W skrócie, to była gra erotyczna. Co więcej, podtytuł zdradzał, że gra jest pewną instrukcją, jak wyszkolić młodszą siostrę. Świeżość poranka i lekka atmosfera zmieniły się na moment w najdziwniejszą i najbardziej niepokojącą scenę na świecie.

- C-c-co to robi w moim łóżku...?

Basara miał piętnaście lat. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek w swoim krótkim życiu kupił podobny produkt. Tymczasem Mio siedziała na podłodze i cała drżała.

- T-ty-tyy... Grałeś w coś takiego w pierwszą noc naszego wspólnego życia? Wiedziałam... chcesz żebyśmy robili rzeczy z tej gierki, co?

- Jak to "wiedziałaś"?! Tak właściwie to niemożliwe, żeby- Och?

- Aaj, ej... Aaaa?! - podczas swojego tłumaczenia Basara próbował zerwać się z łóżka, ale tak jak Mio stracił równowagę i upadł. Od pasa w dół musiał być trochę odrętwiały. Przez nią. A teraz chwiał się nad jej sylwetką.

- Ach...

Jakby zaraz miał ją przygnieść. Ich twarze były tuż obok siebie, czuli swoje oddechy. Tak blisko, że aż ciężko ci się odezwać. Słodki, dziewczęcy zapach. W tej samej chwili ramiączka topu Mio, delikatnie się zsunęły. Jej wielkie piersi prawie wylały się na Basarę. Jeszcze trochę i całkiem by się odsłoniły. Ponadto, jedno z kolan Basary znajdowało się między jej udami - pośród uroczych szortów skrywających "to" miejsce, do którego kolanu Basary brakowało jakiś milimetr. Niemniej, wcale nie miał zamiaru tej odległości skracać. Kilkusekundowa cisza zdawała się ciągnąć w nieskończoność, a żadne z nich nie ważyło się nawet drgnąć.

- T... T...?

Mio wydarła się w końcu, a Basara jej zawtórował.

- Ty zboczuchuuuuu!

- Aaaaaaaaaaaa?!

Mio podniosła kolano, uderzając go prosto w splot słoneczny. Basara uniósł się o drobinę, a Mio rzuciła się do drzwi. W progu spojrzała na wijącego się po podłodze.

- J-jeszcze jedna dwuznaczna sytuacja i doświadczysz setki śmierci naraz! - gdy skończyła to krzyczeć, wyszła z pokoju. Basara został tam, nadal froterując podłogę własnym ciałem.

- Poczekaj, to nieporozumienie... - wymamrotał, wysuwając przed siebie dłoń. Ale nikt go już nie słyszał.

Ze szczytu łóżka spoglądało na niego urocze dziewczę z okładki gry, zupełnie jakby z niego szydziło. Główna bohaterka "Młodzieżowej Edycji Specjalnej: Moja mała, przyrodnia siostra i ja" delikatnie się uśmiechnęła.

- Cholera by cię... ojciec. Żeby wsadzać mi takie barachła do łóżka.

Wciąż były wakacje. Basara kroczył po schodach w dół, jeszcze w samej piżamie. W zasadzie, Jin wpadnie w tarapaty jeśli Basara zostanie znienawidzony. Nie obchodzi go, że może to zniszczyć plan jego ponownego ożenku? Cóż, co by się nie działo, ojciec jest ojciec i zawsze znajdzie czas na swoje głupie, niejednoznaczne żarty.

- Pierwsze co, trzeba będzie później się zająć tym nieporozumieniem...

Kiedy otworzył drzwi do salonu, jego nos wypełnił się cudnym zapachem. Jego żołądek natychmiast zareagował na aromat pieczonego chleba.

- Ach, Basara. Dzień dobry.

Maria go zauważyła. Stała mniej więcej tam, gdzie kończy się salon, a zaczyna kuchnia. Przyrządzała coś smakowitego.

- Ach, taa... Dobry.

Basara spuścił nieco głowę. Najwyraźniej Mio nie wspomniała jeszcze o całym zajściu. Jina i Mio nie było w salonie. Byli albo w toalecie, albo w łazience, załatwiając poranne sprawy. Basara odetchnął z ulgą i wszedł do kuchni.

- Mh~ Hop...

Dostrzegł jak w swojej małej dłoni, Maria dzierży wielką patelnię i smaży jakiś przysmak. Nawet będąc najmłodszą, Maria brała na siebie jak najwięcej obowiązków domowych. Częściowo dlatego, że nie chodziła do szkoły. Tak czy inaczej, wzięła na siebie większość prac domowych, zostając poniekąd "panią domu". Maria miała na sobie śnieżnobiały fartuszek z falbankami, zupełnie jakby miała wyjść za mąż, za swoją nową kuchnię. Inna sprawa, że oprócz fartuszka nie było widać innych części garderoby. Basara otworzył lodówkę, wyjął mleko i zaczął je lać do kubka, trzymanego w drugiej ręce.

- Jeszcze momencik. Zaraz wszystko będzie gotowe!

- Taa, to- PFFF?!

Przypadkiem Basara prychnął mlekiem z ust, które w powietrzu zamieniło się w małą tęczę. Spoglądał na Marię, a ta obróciła się w jego stronę.

- Ojej, już rozlałeś. Od samego rana jesteś już taki niedobry, Basara. - Maria spokojnie się uśmiechnęła i podeszła na krok.

- E-ej! Czekaj, Maria! - Basara pospiesznie opuścił ręce przed siebie, żeby ją powstrzymać.

- Ech? Co się stało?

Maria przechyliła głowę. Zupełnie jak mały pingwinek. To słodycz, którą twoje ciało od razu dostrzega. Ale, co ważniejsze,

- Popatrz na siebie i powiedz mi, co to za strój...?

Basara widział to wyraźnie. Pod fartuszkiem nie było absolutnie niczego - była naga, ale w fartuchu. Mimo, że był 21 wiek. Niedobrze, musiał się uspokoić. To był tylko pingwinek. Gdy myślał o niej jak o nagim pingwinie w fartuchu, to w jakiś sposób - nie no, nie ma opcji!

- Emm... Co w nim dziwnego?

Basara nie zdążył jej powstrzymać. Maria odwróciła się tyłem do niego, a wtedy:

- H-hę?

Maria była ubrana. Miała na sobie top i krótką spódniczkę, więc z przodu wyglądało to, jakby była w samym fartuszku. Maria od razu to podsumowała

- Hohohoo~, rozumiem.

Maria spojrzała na siebie, swój strój i uśmiechnęła się, zdając sobie sprawę, dlaczego Basara jest taki speszony.

- Jesteś w wieku dojrzewania, Basara... Czy to zbyt podniecające dla ciebie? Pobudza cię to jakoś?

Na pewno go pobudzało. Głównie w ten żałosny sposób.

- Masz jakieś dziwne wyobrażenia?

- Nie, nie.

- Naciesz się tym.

- Haha.

Przez głowę Basary przeszła pewna myśl - czy tak powinno rozmawiać ze sobą rodzeństwo?

- Och, już dobrze. Mio poszła cię obudzić, jak było?

- Nieźle, jestem rozbudzony jak nigdy. - Nie mógł jej powiedzieć, że dostał cios kolanem, zanim jeszcze wyszedł z pokoju.

- Nie, nie, nie o to mi chodzi. - Maria zacisnęła dłonie i zrobiła poważną minę. - Ten specjalny program, który ci podrzuciłam do łóżka - Mio widziała?

- WIĘC TO TYYYYYYYYY!

Wydarł się Basara. Winowajca znaleziony. I kto by pomyślał, że to mogła być Maria.

- Na jaką cholerę podrzuciłaś mi takie zbereźne rzeczy...

- No jak to...? Myślałam, że masz doświadczenie w takich gierkach, wiesz, z siostrami i w ogóle.

- Nawet nie zamierzam tego odpalać! Przy okazji, czemu w ogóle mam ją trenować?!

- Ech? N-no bo... - Maria nie wiedziała co powiedzieć.

- Oprócz tresowania siostrzyczki, można z nią jeszcze coś robić?

- PEWNIE, ŻE MOŻNA. I jaką tresurę masz na myśli?!

O Boże. Wiadomo, że licealiści są trochę nieokrzesani, ale dlaczego ta mała siostrzyczka chce pakować w takie coś dużą? Maria potrząsnęła dziko piąstkami w górę i w dół.

- A-ale... ta gra jest całkiem fajna, nie? Na końcu, twoja przyrodnia siostra zostaje twoją niewolniczką, możesz ją wyzywać, a ona robi tylko głupią minę i potem wszystko tryska. Powinieneś coś z tego wynieść, Basara.

- Mam gdzieś takie coś! Na co mi uczyć się takich rzeczy?!

- Ja, miałam na myśli... Jeśli siostra nie robi takich głupich minek, a później nie jest mokro, to po co ona w ogóle jest, skoro-

- Bo ma prawo być! Siostra też człowiek!

Teraz przeproście wszystkie wasze przyrodnie siostry, te prawdziwe i te dwuwymiarowe. Dobra, mniejsza o to,

- Emm, Maria...? - zapytał spokojnym, rozważnym tonem. Nie chciało mu się w to wierzyć, ale — była taka możliwość. - Ta gierka... jest twoja?

A co jeśli tak? Basara przełknął ślinę.

- Och, proszę, Basara, za kogo ty mnie masz? Jestem młodsza od ciebie. Maria złożyła razem dłonie i zaśmiała się krótkim "Ahaha". - Od teraz będziesz zajmował się nami, Basara, a to był tylko powitalny prezent ode mnie.

- To najgorszy powitalny prezent pod słońcem. Mogłaś się wysilić na coś bardziej przyzwoitego.

- Innymi słowy, chcesz powiedzieć: "Ta gra to tylko słaba namiastka, daj mi jakieś przyzwoite ciałko"?

- Ech...?

- Wiem, rozumiem. To trochę krępujące, ale naprawdę na to zasługujesz, Basara...

Przed płomiennym spojrzeniem Basary rozpostarł się widok Marii, ściągającej fartuszek. Jej dłonie nieśmiało powędrowały do spódniczki. Zaczęła ją miarowo i nerwowo podwijać. Oczywiście celowo.

- Uch- Umm... Nie znam się za bardzo na tym treningu, ale takie coś w biały dzień, to raczej jakiś poziom zaawansowany, nie?

- O tak, na pewno! Przy okazji, nie wiem czy da się jeszcze trenować osoby w takim wieku!

- Mhm, co to za zamieszanie? - zabrzmiał jakiś głos z progu salonu. To był Jin w piżamie i z gazetą, zwiniętą pod pachą. Basara chciał wytłumaczyć, co zaszło, ale Maria już zdążyła się zarumienić.

- Emm... Basara właśnie zaczyna mnie szkolić.

- Mówiłem ci już, nie będę-

- Hee, no proszę.

Do salonu weszła Mio, wbijając swój wzrok w Basarę, jak drapieżna zwierzyna kły.

- Wcześniej... obaliłeś mnie na podłogę, a teraz robisz sobie Młodzieżową Edycję Specjalną z Marią. Hee

- Nie rób ze mnie czarnego charakteru! Miałem odrętwiałe nogi! - I wtedy Basara przypomniał sobie tą scenę. Westchnął pod nosem. - Och, racja

- Słuchaj, co do tej gierki, to Maria-

- Ech? O czym ty mówisz?

Nagle zaczęła udawać, że o niczym nie wie.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz, Basara. Proszę, nie zrzucaj odpowiedzialności za twoje zainteresowania na mnie.

- Dah... Teraz będzie udawać niewinną

To podwijanie spódniczki i cała gadka o treningu, były tylko po to, żeby go wrobić.

- Tato... powiedz coś

Ojciec i syn żyli razem przez dziesięć, długich lat. Powinni wspierać się nawzajem w każdej sprawie. Zamiast tego, Jin, który już wcześniej usiadł przy stole, podniósł wzrok znad gazety, rzucił pytająco "Hę?", a potem oparł się na dłoni, kwitując wszystko krótkim "Mhm".

- Rozumiem, że jesteś bardzo żywiołowy i cieszysz się z nowych siostrzyczek — ale proszę, zachowuj się przyzwoicie.

- Ja nic nie zrobiłem!

To bez sensu, pomyślał Basara. Skoro jestem u siebie w domu, to czemu wszyscy są przeciw mnie?

Część 3[edit]

Gdy nowe życie zaczęło się już na dobre, nadszedł czas by dokupić kilka niezbędnych rzeczy.

Tego dnia, rano, przyszła ostatnia dostawa mebli. Zaraz po tym wszyscy udali się do meblowego, powybierać zasłonki czy prześcieradła. Oglądanie tego wszystkiego zajęło zaskakująco dużo czasu. Kiedy wracali do domu, słońce niemal już zachodziło.

A teraz Toujou Basara pedałował na rowerze. By trochę lepiej poznać miasto, postanowił rozejrzeć się po okolicy.

- Wieczorem jakoś bardziej idzie się odprężyć. - Wymamrotał to, bynajmniej, nie do samego siebie. Na bagażniku za nim siedziała Mio.

- I na co ja ci tutaj potrzebna... - Mruknęła niezadowolona, owijając ramionami jego talię.

Jazda rowerem z dziewczyną. I to z taką, co ma czym oddychać. Serce waliło mu jak opętane, a atmosfera robiła się coraz bardziej napięta.

- Już nie wybrzydzaj... Ja totalnie nie ogarniam okolicy, a ty bywałaś już tutaj.

Liceum Mio było blisko domu, w którym obecnie mieszkali. Dlatego, gdy wyszedł z domu, do razu zapytał, czy Mio nie pokaże mu okolicy. Ta wydawała się rozumieć, że incydent z grą erotyczną był tylko głupim żartem Marii, ale pewien dystans do Basary pozostał. Mio dąsała się trochę, potem długi czas chodziła naburmuszona, ale w końcu, po kilku namowach, zgodziła się na małą wycieczkę.

- Ej... Basara, naprawdę chodzimy teraz do jednej szkoły?

- Na to wygląda. - Burknął przez ramię, nawet się nie odwracając.

Przeniesienie do jednej szkoły zaproponował Jin. Basara mógł dojeżdżać do starej szkoły, ale do tej nowej miał kilka minut spacerkiem. Co więcej, liceum miało całkiem niezłą renomę, więc ostatecznie, po prostu się przeniósł.

Na razie, w szkole ponadgimnazjalnej, spędził tylko jeden semestr. I nie chodzi nawet o to, że w tym czasie nie dogadywał się z klasą — Basara po prostu nie miał żalu zostawiać szkoły, którą ledwo zaczął.

...Poza tym.

Pozostawała kwestia tego zboczeńca, który prześladował Mio. Skoro Basara, chodząc do tego samego liceum, mógł zapewniać Mio ochronę, zmiana szkoły mu nie przeszkadzała.

Siedząca za nim mruknęła tylko płytkim "Mhm", nie wskazując jasno, czy jest za, czy przeciw temu pomysłowi. Oboje jechali przez miasto, spowite czerwonym blaskiem zachodzącego słońca.

- Ej. Jeśli mogę spytać, co ci się dzisiaj śniło?

- Au

Mio zapytała o to tak zwyczajnie, bezpośrednio. Basara podrapał się po policzku. Fakt, zanim Mio przyszła go obudzić, śnił mu się straszny koszmar. Nic dziwnego, że poruszyła tę kwestię.

...w końcu się mną przejęła.

Basara zastanawiał się jak odpowiedzieć, a nawet, czy w ogóle coś mówić. Mio nie naciskała.

Niestety, o pewnych sprawach nie mógł rozmawiać ze zwykłymi ludźmi, takimi jak ona.

- Kiedyś... jak mieszkałem na wsi, to tam, tego... sporo się działo. I teraz mam taką traumę... Czasem śnią mi się różne koszmary.

- Rozumiem

Odparła krótko, nie przymierzając się do następnych pytań. Mimo to, Basara poczuł, że atmosfera między nimi się rozluźniła. Nie była napięta, bo Mio nie naciskała. I całe szczęście. Gdyby Basara wyjawił jej wszystko — całe towarzystwo musiałoby zapomnieć o wspólnym życiu.

Zanim Basara i Mio wyjechali z domu, zostali poproszeni o kupienie kilku drobiazgów. Skręcili w stronę supermarketu.

- Ale nakupowaliśmy...

Oglądanie sklepowych półek skończyło się nie tylko kupieniem rzeczy z listy, do koszyka wpadło jeszcze sporo pysznych przypraw.

- Najpierw pójdę po rower. Te torby są ciężkie, więc podjedź koszykiem do wyjścia, ja zaraz będę

- Mm, okej.

Mio kiwnęła głową, a Basara ruszył przez drzwi. Wszedł na parking dla rowerów, znalazł pośród nich swój, odpiął zamek przy kole. I wtedy

- Mogę zapytać co ci się śniło dziś rano? - przypomniał sobie słowa Mio i koszmar, który rankiem przemykał przez jego głowę. Wtem

- ...!

Basara zapowietrzył się na chwilę, położył dłoń na klatce piersiowej i poczuł jak serce zaczyna bić szybciej. Byłoby znacznie lepiej, gdyby mógł o tym zapomnieć. Ale wyrzucenie tego z pamięci było niemożliwe. Incydent, który miał miejsce pięć lat wcześniej. Basara był jednocześnie ofiarą i katem. To straszliwe i bolesne wspomnienie miało mu towarzyszyć do końca życia.

- Oj, niedobrze.

Przypomniał sobie, że Mio na niego czekała. Pchnął rower w stronę wyjścia ze sklepu. Od razu dostrzegł Mio otoczoną przez grupkę ludzi.

- Ech. - skrzywił się Basara. Wokół Mio stało kilku typowych dresiarzy.

Jeden z towarzystwa położył jej dłoń na ramieniu jak typowy osiedlowy lowelas. Dziewczyna od razu ją odtrąciła, rzucając wściekłym spojrzeniem.

- Nie dotykaj mnie. Łapy przy sobie, albo doświadczysz setki śmierci naraz. Ej, Basara!

Co za agresja. Przeciętny chłopak z liceum nawet by się jej zląkł. Niestety, tych kilku gości Mio nie przerażała. Wciąż głupio się uśmiechali i ani myśleli odstąpić ją na krok.

- Em, macie do niej jakiś interes?

Basara chciał załatwić to po dobroci.

- Hę? Coś ty za jeden?

- Ta dziewczyna jest ze mną.

- Mhm... I co?

Hę? Po usłyszeniu, że ktoś jest z nią, powinni sobie odpuścić, nie? Atmosfera zrobiła się napięta, Mio spoglądała sztywno na Basarę.

...I co teraz?

Kiedy Basara rozmyślał, podszedł do niego jeden z dresiarzy. Przechylał głowę na jedną stronę i żuł gumę, mlaskając jak ostatni wieśniak. Chciał albo pogrozić Basarze, albo go sprowokować, jego wkurzona gęba jasno na to wskazywała.

- Basara, co? Ale pedalskie imię.

- Nie tak bardzo jak twoja paszcza. - Odparł niezadowolony, złapał za ramę roweru i uniósł przednie koło do góry.

- Hę-?

Osiedlowy chłopaczek przez moment wgapiał się w podniesiony rower. Basara przyrżnął mu kołem. Trafił go bezpośrednio. "Guech", zaskrzeczała ofiara, przewracając się na plecy. Nagle, cała dresiarnia oniemiała. Basara pozostawił z powrotem rower, a potem przeszedł obok pozostałej trójki. Stojąc obok Mio, sięgnął po torbę z wózka.

- Pajacu-

Basara, wiedząc na co może sobie pozwolić, wydobył z reklamówki mały słoiczek z przyprawami i sypnął zawartością w stronę gości, którzy właśnie go nachodzili.

- Phu?! Cu-, -daku... Aciu! Moje, moje oczy, szczypie... Apsik!

Tani pieprz — bogata paleta zastosowań.

- Ej, nie stać jak widły w gnoju, wynocha stąd! Ech? Ech?

Złapał za dłoń zdezorientowanej Mio, porwał za sobą reklamówkę i rzucił się do ucieczki. Należało zniknąć stąd jak najszybciej. Basara wrzucił torbę do koszyka na przedzie roweru.

- Dobra, jedziemy stąd!". Mio usiadła za nim i ruszyli z kopyta. Nagle, asfalt wykasłał jakieś "Guach-!?".

Rower najechał na coś. Najpewniej przetrącili gościa, powalonego kilka chwil wcześniej. Z racji pośpiechu darowali sobie przeprosiny.

Basara poderwał się i pedałował na stojąco, rower mknął z pełną prędkością. W następnej chwili zjechali daleko w dół głównej ulicy.Umknęli im. Sygnalizator błysnął czerwienią.

- Fiu, chyba mamy ich z głowy...

Basara ledwo łapał oddech. Taka jazda, szczególnie w środku lata, potrafi nieźle zmęczyć. Kilka kropel potu spłynęło po jego czole.

- Przepraszam, to moja wina.

Odezwała się nagle Mio. Przyłożyła czoło do pleców przed nią i oparła się o Basarę. Ten, natychmiast obejrzał się na nią przez ramię. Mio nie mogła pogodzić się z faktem, że wpędziła Basarę w kłopoty. Jej wzrok powędrował na ziemię; gapiła się tam ze zgorzkniałą miną.

...Więc ona też potrafi tak patrzeć...

W oczach Basary odbijała się Mio, jakiej jeszcze nie widział. Nie chciał, żeby tak wyglądała. Wciąż szukał odpowiednich słów, by móc powiedzieć coś w stylu —

- Emm - może zrobimy sobie mały objazd?

Wtem, światło zmieniło się na zielone. Basara szarpnął za kierownicę, rower zaczął się toczyć.

- Ech?

Mio zdziwiła się, czemu mają jechać gdzieś naokoło. Basara nie zatrzymał się. Był już wieczór. Jeśli pojadą teraz, zajadą w to miejsce w sam raz na czas. Basara zabrał Mio do wielkiego parku.

Na jego skraju było pewne wzgórze, z którego świetnie podziwiało się zachody słońca. Miejsce to było raczej znane wśród miejscowych. Mio chodziła do szkoły niedaleko stad, więc z całą pewnością je kojarzyła. Mimo to, Basara postanowił zaryzykować i zabrał ją tam. To nie był jakiś punkt widokowy, raczej zwykła miejscówka, z której można było podziwiać panoramę miasta.

- Łaaa...!

Mio zachłysnęła się wspaniałym widokiem. Plan Basary się udał, podjechali na wzgórze w idealnym momencie. Cały krajobraz pokryła delikatna, falująca czerwień zachodzącego słońca.


- Przepięknie... Skąd znasz to miejsce, skoro dopiero się tu przeprowadziłeś?

- Kiedy mój tata szukał domu w tej okolicy, byłem razem z nim. Przy okazji usłyszałem o jakimś ładnym parku w pobliżu, więc przeszedłem się tu, gdy on załatwiał papierkową robotę. Przypadkiem odkryłem, że z tego miejsca widać całe miasto.

Basara stanął obok Mio.

- Całkiem ładny widok, nie?

- Pewnie. Nigdy... nigdy tu nie byłam.

- Przyjdźmy tu kiedyś w nocy. Słyszałem, że gdy jest ciemno, park wygląda równie niesamowicie. No i widok z tego wzgórza też pewnie niezły

Jego słowa zabrzmiały nieco jak obietnica.

- Taa... Masz rację... Wrócimy tu jeszcze.

Niespodziewanie Mio zrobiła się chmurna. W cały krajobraz przed nimi wplecione były także światła supermarketu. Mogła sobie przypomnieć o sprzeczce z tamtymi chłopakami. Basara podrapał się po policzku.

- Eem.

- Dzisiaj... dziś rano, przyszłaś mnie obudzić.

Mio od razu obejrzała się na niego. Basara powoli kontynuował

- Rodzina to, widzisz — to taka grupa ludzi, która wybaczy sobie wszystko, nawet wpędzanie się w kłopoty.

- Ech...

- Ty już postrzegasz mnie jak kogoś, do kogo można wparować na pobudkę, nie? Znaczy, nasi rodzice jeszcze się nie pobrali, ale mimo wszystko... I tak na razie będziemy żyć razem. Pomagając sobie na co dzień, poznając się, no, w ten sposób z czasem staniemy się jak rodzina.

Dlatego


- Tak sobie myślę, że to, co zrobiłem przed supermarketem, było całkiem naturalne. Mój tata zrobiłby to samo. Jestem pewien, że jeśli ty albo Maria wpadłybyście w kłopoty, mój tata zachowałby się podobnie. I nie powinnaś się z tym źle czuć. To całkiem normalna rzecz, tak jak budzenie kogoś rano.

Próbował ubrać swoje myśli w słowa.


- ...

Mio zamknęła usta i dalej milczała. Może Basara mówił zbyt na okrętkę?

...słabo idą mi takie gadki.

Z całą pewnością Jin ująłby to krócej i bardziej dosadnie. Niestety, Basarze jak zwykle brakowało odwagi.

- Eem, miałem na myśli... - spuścił głowę, zaczął kombinować jak to najlepiej powiedzieć, aż nagle

- Odważne słowa. - Wymamrotała Mio, na co Basara podniósł wzrok. Mio uśmiechnęła się lekko. - Już zachowujesz się jak starszy brat.

- Tak sądzisz?

- Ale tylko trochę.

Och. Ale chociaż humor jej wrócił.

- To możesz już zapomnieć o tym feralnym-

- Jeszcze nie.

Odparła chłodno, choć nadal była pogodna. Wydawało się, że kilka chwil wcześniej tylko udawała naburmuszoną. Przynajmniej tak pomyślał Basara. Oboje wciąż byli na samym początku długiej drogi do stania się prawdziwą rodziną.

Teraz jednak poczynili solidny krok do przodu.

- Wiesz co? Akurat zgłodniałem. Powinniśmy już wracać.

Wracanie do tego samego domu — zupełnie jak rodzina. Basara odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę roweru.

- Taa. Maria i Jin czekają na nas.

Usłyszał delikatny głos Mio, potem jej kroki. Ich dwa cienie odjechały powoli w tym samym kierunku.

Ale.

- ...

Mio siedziała za nim, Basara mógł dostrzec tylko jej cień. Nie miał pojęcia o tym, co malowało się na jej twarzy. Jej mina była przepełniona goryczą. Goryczą i smutkiem, większym niż kiedykolwiek wcześniej.

Część 4[edit]

Minął tydzień, odkąd zaczęli żyć razem. I nic się nie zmieniło. Wciąż byli na etapie "więcej niż znajomi, ale mniej niż rodzina". Chociaż, porównując to do sytuacji sprzed tygodnia, i tak robili postępy. Wtedy Jin oświadczył:

- Tak się złożyło, że jutro wyjeżdżam za granicę w delegację.

- Ech...?

Basara właśnie wrócił do domu. Jego ojciec znowu poinformował go o czymś ważnym w ostatniej chwili. Chłopak zaczął zasypywać staruszka pytaniami. Mio i Maria nie słyszały tego. Były w kuchni, robiły obiad.

- Pewien klient, Włoch, potrzebuje zdjęć prosto z Arabii, dlatego przelecę się do Dubaju.

Jin pracował jako fotograf na zamówienie. Był profesjonalistą, żył z tego. No i czasem, w związku z pracą, musiał wyjeżdżać za granicę, tylko że

- E-ejejej- moment! - Basara wbiegł za ojcem na schody. Zatrzymał się tuż przy nim, kładąc dłoń na ramieniu. - Czekaj, jaki Dubaj? Co tak nagle?

Ciągnąc się za Jinem do jego pokoju, Basara wciąż pytał. A ojciec odparł mu krótko:

- Zlecenie od stałego klienta, nic nie poradzę.

Zaczął przygotowywać sprzęt, umieścił w aparacie obiektyw. Jin był znanym na cały świat fotografem do wynajęcia. Napis [JIN] budził wiele ciepłych skojarzeń u wszelkiej maści klientów. W wielu miejscach na świecie mówiono, że jego zdjęcia przypominają obrazy, że mają w sobie pewien artystyczny wydźwięk. Miał wielu fanów, a roczne dochody prześcigały o cyferkę — nawet dwie — zarobki przeciętnego fotografa.

- Ważny klient, rozumiem... ale na pewno nie da rady tego przełożyć?

W życiu Basary zaczynał się właśnie okres, w którym miał mieszkać z Mio i Marią, dwoma dziewczynami. Wolał nie pozostawać sam na placu boju.

Jeśli jedyna dorosła osoba zniknie z domu, on straci całe mentalne wsparcie.

- Mamy sporo oszczędności, nie prędko je wydamy...

- Jestem fotografem na wynajęcie, w tym zawodzie liczy się zaufanie. Jeśli komuś odmówię, kogoś zawiodę — moja reputacja drastycznie spadnie.

- Ale... jesteś też głową rodziny. Nie możesz nas tak po prostu zostawić.

- A właśnie, dobrze, że wspomniałeś. Kiedy ojciec wyjeżdża, obowiązki głowy rodziny spadają na jego pierworodnego.

- Ale, ten...

Jin powiedział to tak przekonująco, że Basara się poddał. Staruszek położył synowi dłoń na ramieniu.

Uśmiechnął się.

- Nie martw się. Dasz radę — w końcu jesteś moim synem, nie zawalisz sprawy.


Przyszedł kolejny dzień, a potem kolejny wieczór.

- Okej, powierzam dom w twoje ręce.

Po tym krótkim oświadczeniu, Jin wsiadł do taksówki.

- O ludzie...

Basara spuścił wzrok na przedmiot trzymany w dłoniach - na fotografię, którą wręczył mu Jin. Na zdjęciu była cała, czteroosobowa rodzina, stojąca wczoraj uśmiechnięta przed domem. Tylko pierworodny miał minę, jakby mu wsadzili grabie w tyłek.

- Mh?

Nagle Basara poczuł, że z fotografią jest coś nie tak. Na zdjęciu zarówno Mio jak i Maria uśmiechały się. Tylko,

...może mi się tylko wydaje?

Najpewniej przez dziwne oświetlenie twarz Mio zdawała się być okryta jakimś smutkiem. Cóż, może martwiła się jak to będzie mieszkać z przyrodnim ojcem.

- No dobra.

Basara pewnym krokiem wyszedł z pokoju. Schodząc po schodach zastanawiał się nad zamówieniem sushi albo chińszczyzny. Jin zostawił mu kartę kredytową, a jedzenie z dostawy na pewno pomogłoby przetrwać ten trudny okres. Otworzył drzwi salonu.

- Ej, dziewczyny, jak tam z dzisiejszą kolacją? - Zagadał nieśmiało. W pomieszczeniu panował grobowy klimat.

- ...

- ...

Mio siedziała na sofie, Maria na krześle obok dużego stołu, obie milczały. Ale usłyszały Basarę. Obdarzyły go zimnym, przenikliwym spojrzeniem.

Basara delikatnie westchnął.

O, świetnie. Po prostu super. Wiedział, że życie z dwiema uroczymi siostrzyczkami nie będzie łatwe, były zupełnie inne niż ich przyrodni brat. Wszystko, co dobre, musi się kiedyś skończyć, ale to zrozumiałe. Jedyna dorosła osoba opuściła dom, a dwie dziewczyny zostały samopas z jakimś chłopakiem. To nie była dla nich komfortowa sytuacja. Tylko,

- .....

- .....

czy one zamierzają się kiedyś odezwać? Milczały jakby się popsuły.

- Emm, a może coś zamówimy... sushi albo chińszczyznę.

Basara starał się mówić delikatnym, spokojnym tonem. Jednak mimo to

- Wiesz, Basara, mam prośbę. - Mio w końcu się odezwała.

- Taa, jasne, o co chodzi? Jak czegoś potrzebujesz, to mów. - Basara podszedł do niej na krok.

Chciała czegoś od niego. Znaczy, że potrzebowała go. To dobrze. I wtedy usłyszał jej "prośbę". Wypowiedziała ją głosem chłodnym, przeszywającym Basarę na wskroś.

- Wynoś się z tego domu.

Basarę zatkało, nie wiedział co odpowiedzieć.

- Emm...

O tak. To był cios. Mentalnie ścięło go z nóg. Bez żadnego powodu został poproszony o opuszczenie własnego domu. Pewna granica została przekroczona.

SMNK T1 44.png

- ...wybacz, możesz powtórzyć?

Basara miał taką małą nadzieję, że jednak się przesłyszał.

- ...

W następnej chwili Maria delikatnie uniosła dłoń. Ten gest miał oznaczać — w zasadzie to niewiadomo co. Mała otwarta dłoń była skierowana w stronę Basary.

- Ech?

Dłoń Marii rozbłysła — tylko na moment.

Coś rzuciło Basarą o ścianę, zupełnie jakby uderzył go samochód.

- Guah-!?

Odbił sobie płuca. Zapowietrzył się na chwilę, zaczął okrutnie kaszleć. Wtedy,

- Basara, nie słyszałeś, co powiedziała Mio?

Maria, jakimś magicznym sposobem, pojawiła się tuż przy nim. Na jej twarzy nie było litości, była zupełnie inną osobą.

- Co... to ma znaczyć. Kim wy jesteście...?

Na to nagłe, acz nieuniknione pytanie, odparła:

- Hee... Nie boisz się.

Maria była nieco zaskoczona. Kolejne zdanie zatrzęsło światem Basary.

- Ludzie, widzący magię po raz pierwszy, zazwyczaj wpadają w panikę.

- Magię...?

- Tak.- odparła z grymasem. - Myślałeś, że to coś nierealnego, zmyślonego? Magia istnieje, wiesz? I... inne rasy poza ludźmi też.

Gdy to mówiła, niebieska aura rozrastała się na jej plecach. Pojawiło się tam coś, czego nie ma żaden normalny człowiek &mdash czarne skrzydła. Jej uszy wydłużyły się, stały się szpiczaste. Nie była już człowiekiem. Nie trzeba wierzyć w istnienie takich istot, by wiedzieć kim są.

- Więc jesteś diablicą?

- Dokładnie. - Odpowiedziała już w trakcie, gdy mamrotał pytanie.

Nie do wiary. Nie chciał wierzyć w to, co się działo.

- Zabieraj się do wyjścia, Basara. Mio przejmuje ten dom.

Maria przybrała wyniosłą posturę, Mio jednoznacznie milczała.

- ...Mio, co...

Diablica wypowiedziała jej imię z wielkim szacunkiem. Od razu było widać, kto tutaj dowodzi.

- ...co się dzieje, Mio? To twoja sprawka?

- Uważaj, co mówisz, Basara. Jak na zwykłego człowieka okazujesz niezwykły brak szacunku przyszłej Królowej Demonów.

To była odpowiedź na pytanie, które nie zostało jeszcze zadane.

- Królowa Demonów... ona?

- Istnieje cała diabelska rasa. To normalne, że ktoś nimi przewodzi. Nasi wrogowie, Boskie Istoty, też mają swojego przywódcę. Istnieją też tak zwani Bohaterowie, żyjący w ukrytej wiosce z dala od ludzi.

- ...

Basara wciąż był spokojny. Nadal nie wierzył w to, co się działo.

- ...po co Królowej Demonów mój dom? Powinna mieć chyba wielką rezydencję w jakimś demonicznym wymiarze.

- Z pewnych względów już jej nie posiada. Ale to nie twój interes. Tak czy inaczej, Mio przejmuje ten dom — będzie naszą bazą w tym świecie.

Więc to wszystko było po to, by zdobyć bazę. Jeśli tak,

- To małżeństwo naszych rodziców-

- Ono akurat nigdy nie będzie istnieć. Na Jina natknęłyśmy się przypadkiem. Wyglądał na całkiem porządnego człowieka... Dzięki mojej sukkubowej magii podmieniłam mu parę wspomnień.

Sukkuby. Podstępne diablice przybierające postać kobiety, pojawiające się w męskich snach. Jeśli naprawdę nim jest, to bez problemu potrafi zamieszać w czyichś wspomnieniach.

- Więc oszukałaś mojego ojca, implementując mu fałszywe wspomnienia o spotkaniu z twoją matką, która nawet nie istnieje, potem to wszystko o ponownym ożenku...

- Tak. A ty jesteś następny, Basara.

Maria podniosła na niego dłoń.

- Do powrotu Jina Basara opuszcza dom, bo nie może znieść mieszkania z dwiema dziewczynami pod jednym dachem — tak, podoba mi się ta wersja.

Basara nic nie odpowiedział, wodził tylko milczącym spojrzeniem między Marią a Mio.

Wtedy Mio wstała z sofy i w końcu na niego popatrzyła.

- Wybacz, ale &mdash przejmujemy ten dom.

Stwierdziła chłodno. Jej mina przypominała tą, jaką miała po wspólnej ucieczce sprzed supermarketu.

- Poddaj się zaklęciu Marii i opuść ten dom. Inaczej zacznę krzyczeć, a wtedy zapamiętasz znęcanie się nad nami. Potem będę musiała zadzwonić na policję. Nie chciałbyś być oskarżony o przemoc wobec swoich sióstr, prawda?

- No dobra. - Spojrzał na Mio spod byka, krótko, nieznacząco.

Dłoń Marii rozbłysnęła.

- To na pewno w porządku, Mio? Wiem, że mamy lato, ale chyba nie powinien spać na dworze. Może wróci do swojej wioski, w której mieszkał w dzieciństwie... co?

- ...taa, niech tak będzie. - Rzekła Mio.

- Pa, pa, braciszku... Było krótko, ale przyjemnie.

Po tych słowach świetlista łuna uderzyła w kierunku Basary. Maria posłała w jego stronę wiązankę fałszywych wspomnień. Po ich zastąpieniu Basara skierował się do wyjścia — a przynajmniej miał się skierować. Jednak,

- ...och?

Zaklęcie chyba nie podziałało - Basara nie ruszył się ani trochę.

...dziwne.

Przechyliła głowię i jeszcze raz przygotowała zaklęcie.

- Ech?

Zdążyła tylko mrugnąć. Basara zniknął jej z oczu. Odruchowo obejrzała się za siebie. Stał pośrodku salonu. W jednej chwili dostał się za nią. Marii to nie zraziło.

- A- Czyżbyś się opierał? ...w takim razie zaboli.

Posłała Basarze przeszywające spojrzenie. Nie chciała robić mu krzywdy, ale teraz nie miała wyboru. Przywołała to samo odpychające zaklęcie, co wcześniej, i rzuciła je przed siebie. Magiczna moc pomknęła prosto w kierunku Basary. Wtem — KIIIK, z przeraźliwym rykiem czar został rozproszony.

- Co...?

Wydawało jej się, że widzi białą, ukośną linię — a potem jej zaklęcie zniknęło. Zdziwienie zatańczyło na jej twarzy. W jej oczach odbijał się obraz Basary, dzierżącego w ręce ogromny miecz. Ta jedna ręka aż po łokieć była pokryta zbroją, powstałą jakby przez przywołanie broni. To oręż tworzył swojego wojownika.

- ...co taka zdziwiona? - Basara podniósł powoli głowę. Spojrzał wściekle na Marię, był zupełnie inną osobą. - Przecież sama to powiedziałaś. Istnieją diablice, takie jak wy dwie oraz Boskie Istoty, będące waszymi wrogami.

Wdech.

- Klan Bohaterów także istnieje.

- Niemożliwe... Jakim cudem?

Mio otworzyła usta, ale nie zdołała wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

- Bohaterowie powinni siedzieć w swojej ukrytej wiosce... Co tu robisz, żyjesz sobie jak człowiek...

- Nie jestem wam winny żadnych wyjaśnień. - Chłód bił z oblicza Basary, Maria wyglądała na zaskoczoną.

...przecież to niemożliwe...

Nic dziwnego, że zaklęcie pamięciowe nie zadziałało. Sukkuby potrafią manipulować tylko istotami o mniejszym potencjale magicznym — czyli zwykłymi, bezbronnymi ludźmi. Pogromcy demonów — Bohaterowie — są na nie niewrażliwi. Mimo to Maria była nieco zmieszana. Niemożliwe, pomyślała. To co zrobił Basara przechodziło jej wszelkie wyobrażenia.

Maria nie użyła zaklęcia ofensywnego. Odpychający czar służy do obrony, posyła przeciwnika w powietrze; obrażenia powoduje uderzenie w coś bądź upadek. Sama moc zaklęcia nie czyni żadnej szkody, jest raczej niewielka. To normalne, że Bohater zdołał się od niego odciąć.

Tyle, że Basara zanegował mknący ku niemu czar. Albo inaczej, stworzył pewien obszar, który likwidował wszystko, co weszło mu w drogę. Po jednym cięciu cała magia została rozproszona. Przepadła, zniknęła. Zupełnie jakby zaklęcie nigdy nie zostało rzucone.

- Bohaterowie czy Demony... nic mnie już z nimi nie wiąże. - Basara zrobił krok naprzód. - Ale gdy coś mi zagraża, nie zamierzam stać jak parasol. - Mówiąc to, cofnął się.

Nagle, jakimś cudownym sposobem, znalazł się tuż przy dziewczynach.

- ...!

Niedobrze. Maria stanęła przed Mio, zasłoniła ją. W ostatniej chwili. Basara zamachnął się na dziewczyny.

- ...

Toujou Basara spojrzał na dwójkę dziewcząt zaciskających ze strachu oczu, przygotowanych na cięcie. Ostrze w jego dłoni zatrzymało się — o grubość kartki papieru od nich.

- ...ach.

Maria i Mio, zdając sobie sprawę, że są bezpieczne, osunęły się na podłogę. Ich nogi były jak z waty. Dlatego właśnie Basara odwołał swój magiczny miecz — Brunhildę.

- Dlaczego...

Mruknęła Mio jakby sama do siebie, na co Basara bez słowa obrócił się do nich plecami. Gniew gotował mu krew w żyłach. Tego nie można wybaczyć. Więc,

- ...wynocha. - Wyszeptał złowrogo.

- Nie obchodzi mnie, czy jesteście demonami czy nie. W tym domu nie ma miejsca dla kogoś, kto oszukał mnie i mojego tatę. Na razie wam odpuszczę. Wyślę wasze rzeczy gdziekolwiek chcecie, ale teraz... po prostu wynocha.

Minęło kilka minut — dom rodziny Toujou spowiła cisza. Po odzyskaniu sił w nogach, Mio i Maria opuściły budynek. Basara zmienił postać miecza, broń znowu stała się łańcuszkiem; usiadł na sofie.

- ...

Zgrzytając zębami, zacisnął swą prawą, nieustannie drżącą dłoń.

...już dobrze.

Spróbował się opanować. Nie walczył od dawna. Jego talent jeszcze nie wrócił. Przypadkowo aktywował tę umiejętność. Pięć lat wcześniej, gdy mieszkał w wiosce Klanu Bohaterów, Toujou Basara spowodował poważny problem.

[Pewien incydent] spowodował, że jego moc wymknęła się spod kontroli. Wyczynił tyle szkód, że o spokojnym życiu mógł wtedy zapomnieć. Z pewnych względów skończyło się na wygnaniu jego i Jina. Innymi słowy, został przepędzony. Razem z ojcem przyjechali do Tokio i w tym obcym mieście zaczęli nowe życie.

- ...szlag.

Mruknął odrażająco. Nie kierował tego ani do Mio ani do Marii. Oczywiście Basara nie zamierzał im wybaczyć. Faktem było, że chciały oszukać jego i Jina. A było coś jeszcze — coś, co nie dawało mu spokoju. To facet okrzyknięty niegdyś najpotężniejszym ze wszystkich Bohaterów.

To Bohater, którego moc przewyższała każdą inną, nawet tą należącą do Basary — jego ojciec, Jin. To niemożliwe, by dał się nabrać. Maria wspomniała, że zaingerowała w jego wspomnienia, ale Jin powinien się temu oprzeć.

Basara złapał za telefon i zadzwonił do Jina.

- Cześć. Co się dzieje? - Po kilku sekundach odezwał się znajomy głos, Basara odparł mu cicho.

- Tato... Masz chwilę?

- Jasne. Taksówkarz nie jest zbyt wygadany, trochę się nudzę.

Oprócz przelotnego tonu Jina, w tle było słychać szum wiatru. Taksówka najpewniej mknęła po autostradzie. Kierowca pewnie słyszał rozmowę za plecami, ale Jin nie przejmował się tym. Wtedy,

- O co w tym wszystkim chodzi? - zapytał Basara. Mimo że próbował zachować spokój, wciąż brzmiał gniewnie.

- Całkiem szybko... Więc już wiesz? Myślałem, że zajmie ci to dłużej. - Jin mówił swobodnie, bez jakiekolwiek przejęcia.

- Wiedziałem. Zauważyłeś, że to diablice &mdash' od kiedy? - Zapytał beznamiętnie, ściskając mocno telefon.

- Od samego początku. Wiedziałem, że zasadziły się na mnie.

- ...zasadziły? Co masz na myśli...?

Na słowa ojca Basara zmarszczył brwi. Maria wspomniała, że "na Jina natknęłyśmy się przypadkiem".

- Cóż, jestem pewien, że te dwie uznały to za zwykły zbieg okoliczności. - Rzekł Jin nonszalanckim tonem, a potem kontynuował po "ale".

- Jakiś czas temu dostałem wiadomość o aktywności [wioski] w tej okolicy. Od pięciu lat nie mamy z nią nic wspólnego, więc nie przejmowałem się tym zbytnio... ale wtedy sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. To było niedawno, zanotowano o tym w pobliżu, postanowiłem rozeznać się w sytuacji, tak na wszelki wypadek. No i — starszyzna uznała je za cele do obserwacji rangi S-.

- Cele do obserwacji rangi S-? Te dwie?

Klan Basary nadawał demonom oznaczenia, adekwatne do zagrożenia, jakie stwarzały. Ranga S- była jedną z najwyższych. Przebijały ją tylko S i S+.

...ale poważnie?

Piekielne istoty nie żyją w świecie ludzi — tylko w Świecie Demonów. Oczywiście, czasem jakaś szkarada wedrze się do tego wymiaru i narobi trochę kłopotów, ale zazwyczaj są to demony o rangach najniższych. Inne nie opuszczają swoich siedzib. A to dlatego, że demony i Bohaterowie złożyli broń.

Ostatnia wojna miała miejsce lata temu, mało kto już o niej pamięta. To było jeszcze przed narodzinami Basary — pokolenie jego ojca było ostatnim wojującym. Nowy Władca Demonów położył kres walkom i wyprowadził piekielne istoty ze świata ludzi. Tak więc demony, które pojawiały się tu, były raczej nieszkodliwe, oznaczano je jako typ E lub D, czasem bezpośredni cel do likwidacji.

- Te dwie mają rangę S-... - Mruknął z niedowierzaniem Basara. Potem spojrzał na swoją prawą dłoń.

Mimo, że wyglądały dość-, nigdy by nie pomyślał, że spotka demony rangi S.

- Tak w zasadzie, tylko Mio została oznaczona jako cel do obserwacji rangi S-. Marię zakwalifikowano jako kogoś, kto jej pomaga.

- Mio...

Przypomniał sobie, jak jej imię wymawiała Maria. I całą tę walkę w salonie. Fakt, były zaskoczone obecnością Bohatera, straciły czujność, ale mimo to Mio nie wydawała się aż tak niebezpieczna. Jeszcze raz przemyślał sobie wszystko, o czym mówiła Maria.

- Więc ona... naprawdę jest przyszłą Królową Demonów? - W myślach wyraźnie temu przeczył. To niemożliwe. W końcu —Władcą Demonów zawsze zostawał mężczyzna... w tej kwestii chyba wiele się nie zmieniło.

Wilbert — tak brzmiało imię obecnego Władcy Demonów, odpowiedzialnego za zakończenie walk. Od dawien dawna wrogami demonów pozostają Boskie Istoty — a nawet "arcywrogami", jak ujęła to Maria. Piekielne istoty próbowały zgładzić słabych, bezbronnych ludzi, aby móc przygotować się do ataku na Niebo. Dopiero Wilbert wypromował ideę zaniechania zemsty na Bogach i przystosowania się do pokojowego istnienia w Świecie Demonów. W swym najważniejszym dekrecie zakazał krzywdzenia ludzi.

Dlatego właśnie przez sześć ostatnich lat nic nie groziło ludzkości. Nic jednak nie trwa wiecznie. Głos Jina zburzył światopogląd Basary.

- Władca Demonów Wilbert zmarł — mniej więcej w zeszłym roku.

- Ech-?

Szokująca prawda nie docierała do Basary.

- Nigdy o tym nie...

- Nie mamy kontaktu z [wioską], dlatego ta wiadomość dotarła do mnie tak późno. - Na marginesie Jin dodał - Gdybym ci o tym powiedział &mdash: znów śniłby ci się ten koszmar.

- To... - Basara nie dokończył. Całkiem przypadkiem — śnił mu się ostatnio.

- Ale... to znaczy, że Mio jest jego następcą?

- Nie. Inny, wysokiej klasy demon przejął władzę po Wilbercie. On nie ma pokojowych zamiarów... Ściga Mio, bo jest jedyną córką Wilberta i odziedziczyła po nim całą moc.

Władca Demonów Wilbert słynął nie tylko ze swoich radykalnych poglądów, ale także niezwykłej mocy. To dzięki niej zmusił demony do zaprzestania walk i wycofania się ze świata ludzi. Mio posiada w sobie tę moc, a to oznacza, że jest potrzebna obecnemu władcy do utrzymania poddanych w ryzach. Ale,

- Czekaj chwilę... - Jednego wciąż nie rozumiał. Chodziło to, że - Dobra, juz łapię... Tylko wyjaśnij mi, dlaczego wziąłeś je pod swoje skrzydła?

W ogóle tego nie pojmował. Tym sposobem ojciec mógł ściągnąć na siebie gniew nie tylko Demonów, ale i wioski. Wtedy ukrywanie śmierci Władcy Demonów przed Basarą, również mijało się z celem.

- Mówiłem, że musiałem się rozeznać w sytuacji, prawda? - Choć ton głosu Jina się zmienił, jego słowa zabrzmiały poważnie. - Wilbert wśród Demonów miał wielu przeciwników. Dla nich jego córka stanowiła świetny materiał na zakładnika. Wilbert dobrze o tym wiedział. Słyszałem, że po narodzinach córki wysłał ją do świata ludzi i zlecił wychować jak zwykłego człowieka. Jej przybrani rodzice mieli zachować wszystko w absolutnej tajemnicy...

Choć oznaczało to ich rozłąkę — zrobił to dla jej dobra. Z pewnością niełatwo było mu podjąć taką decyzję.

- Jak na ironię, po śmierci Wilberta — jego przeogromna moc została zaszyta w Mio, żyjącej z dala od tego konfliktu. Wtedy była zwykłą licealistką... Domyślasz się, co było potem.

Nowy Władca Demonów nie mógł zignorować istnienia Mio. Ani podwładnych Wilberta, pełniących rolę przybranych rodziców. Ci zostali zamordowani. Nietrudno zgadnąć jaka tragedia spotkała Mio.

- Jak... jak to możliwe. - Powiedział Basara ściśniętym głosem.

- Nasz klan i Demony — my możemy używać nadprzyrodzonych mocy, bo wiemy jak działa świat, którego ludzie nie znają. Pół roku temu ta dziewczyna nie miała jeszcze o niczym pojęcia. Teraz raczej wie jak używać swojej mocy, ale została ona odziedziczona i nie przebudziła się jeszcze w pełni. Dlatego wioska oznaczyła ją jako cel do obserwacji a nie likwidacji.

Ponadto Jin dodał:

- Poplecznicy Wilberta bardzo się wykruszyli po śmierci swojego władcy. Dostatecznym dowodem na to jest fakt, że jedynym strażnikiem Mio jest Maria. Niestety, nie wydaje mi się, żeby same miały jakiekolwiek szansę ze ścigającymi je demonami. Jeśli nikt im nie pomoże, prędzej czy później zginą.

- Więc udawałeś, że cię zwiodły...

W końcu zrozumiał plan Jina. Basara westchnął, by w następnej chwili wydrzeć się do słuchawki.

- Cholera by cię, staruszku — o takich rzeczach mówi się wcześniej!

Wtedy Basara poradziłby coś na to.

- Wybacz. Od początku planowałem, abyście nic o sobie nie wiedzieli. - Rzekł Jin z uśmiechem. - Ty nie wiedziałeś, że są diablicami, one nie wiedziały, że jesteśmy Bohaterami. Gdyby któraś ze stron dowiedziała się prawdy o sobie, całe nasze wzajemne zaufanie prysłoby jak mydlana bańka. A ukrywanie czegoś przed sobą zbliża, nie sądzisz? Wszyscy zostaliście oszukani, jesteście na tej samej pozycji — ze mną, tym wrednym kolesiem, który o wszystkim wiedział.

- ...więc to zagraniczne zlecenie też sobie zmyśliłeś?

Zostanie z dziewczynami w domu miałoby więcej sensu, jeśli naprawdę zamierzał je chronić. Ale skoro wyjechał, to musiał mieć powód.

- No, mniej więcej. Wybacz, ale muszę się rozeznać w sytuacji — wyjeżdżam do Świata Demonów na trochę.

Chciał się dostać za linię wroga. No tak, w końcu był najpotężniejszym Bohaterem. Ale mimo tych wszystkich stoczonych bitew, mimo tylu już wizyt w Świecie Demonów, czy

- To... bezpieczne?

- Jasne, nie martw się. Nie mogę ci zdradzić żadnych szczegółów, powiem tylko, że muszę się z kimś skontaktować. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, przestaną ścigać Mio.

Aha. Więc chce to zwalczyć u źródła. W takim razie —

- Okej... to ja ogarnę się tutaj. Zajmę się całą resztą.

- Liczę na ciebie, synu, wiesz? A jak sytuacja? Co z dziewczynami? Cóż, wygląda na to, że-

Jin mówił coś jeszcze, ale Basara odłożył telefon, rozłączając się.

W następnej chwili już biegł — prosto do drzwi wejściowych.


Wstecz do Prologu Powrót do Strony głównej Dalej do Rozdziału 2